Piszę tutaj pierwszy raz bo już nie wiem co ze sobą zrobić.
W sumie nie wiem o co się denerwuję. Denerwuje mnie to, że się tak denerwuję.
Mam tak od jakiegoś czasu, jakichś może 2 miesięcy albo i krócej. Jestem w związku od pół roku. Na początku było dobrze, poznaliśmy się, zakochaliśmy w sobie. Nie mam generalnie nic większego do zarzucenia swojemu facetowi. Jednak od jakiegoś czasu denerwuje mnie swoim zachowaniem chociaż tak naprawdę nic wielkiego nie robi. Np. dziś, rozmawiamy na skajpie, ja coś opowiadam, opowiadam, na końcu zadaję pytanie, a ten coś odpowiada, ale w ogóle jakby nie na pytanie. Proszę, żeby odpowiedział. Krótka wymiana zdań, że nie wie o co chodzi, że musiał nie dosłyszeć pytania, a mnie już bierze poirytowanie. Nie chce mi się mu powtarzać kolejny raz, co powiedziałam i momentalnie odechciewa mi się rozmawiać. JA WIEM, że to jest głupie. Wkurza mnie to strasznie. Ale nie wiem skąd to się bierze. Próbuję z tym walczyć, ale momentalnie przychodzi mi taka złość w tak błahych momentach i wtedy odechciewa mi się wszystkiego. On mówi, żebym się uśmiechnęła, dała buziaka, a mi się nawet tego nie chce zrobić. Wiem, że powinnam, że nic się nie dzieje, że wystarczy się uśmiechnąć i olać błahostkę, ale nie mam na to zupełnie ochoty. On wtedy mówi "kocham Cię", a mi się nawet tego nie chce odpowiedzieć. W środku głos we mnie krzyczy "powiedz mu głupia, że Ty go też" a usta tego nie mówią. I to nie jest tak, że nie kocham, bo go kocham i generalnie nic się złego nie dzieje. I nie wiem w czym leży problem, skąd się biorą te stany. Za jakiś czas (pół godziny, godzinę) mi przechodzi i wszystko wraca do normy. Ale potrafi mi się załączyć taki humor przez byle co.
Wczoraj na przykład powiedział mi (na razie mieszkamy osobno), że odpocznie trochę i potem przyjdzie do mnie porozmawiać. Ja od razu zły humor, że jak to, odpocząć, nie może odpocząć rozmawiając ze mną? WTF! Przecież ja sama odpoczywam, ja nie mam nic tak naprawdę przeciwko temu. Ale już zdążyłam się przyczepić, sobie popsuć humor, jemu też. Wewnątrz wiem, jak powinnam się zachować, ale i tak tego nie robię. Męczy mnie to strasznie. Zaczynam się zastanawiać czy to przez to, że po prostu do siebie nie pasujemy. Chociaż czuję, że go kocham bardzo. I nie jestem jakąś nastolatką, która nie wie, czego chce. Mam 30lat i parę poważnych związków za sobą i wiem, czego od związku oczekuję.
I już nie wiem, czy to oznacza, że to nie facet dla mnie, skoro mnie najdrobniejsze jego zachowania wkurzają, czy co. Bo wszystko sobie logicznie tłumaczę "o co ty się głupia wkurzasz, usmiechnij się do niego, zażartuj przy takiej następnej okazji i będzie ok" i jest taka kolejna sytuacja i znowu to się powtarza...
Czy to kurde jakaś depresja czy jaka cholera?
Piszę tutaj pierwszy raz bo już nie wiem co ze sobą zrobić.
W sumie nie wiem o co się denerwuję. Denerwuje mnie to, że się tak denerwuję.
Mam tak od jakiegoś czasu, jakichś może 2 miesięcy albo i krócej. Jestem w związku od pół roku. Na początku było dobrze, poznaliśmy się, zakochaliśmy w sobie. Nie mam generalnie nic większego do zarzucenia swojemu facetowi. Jednak od jakiegoś czasu denerwuje mnie swoim zachowaniem chociaż tak naprawdę nic wielkiego nie robi. Np. dziś, rozmawiamy na skajpie, ja coś opowiadam, opowiadam, na końcu zadaję pytanie, a ten coś odpowiada, ale w ogóle jakby nie na pytanie. Proszę, żeby odpowiedział. Krótka wymiana zdań, że nie wie o co chodzi, że musiał nie dosłyszeć pytania, a mnie już bierze poirytowanie. Nie chce mi się mu powtarzać kolejny raz, co powiedziałam i momentalnie odechciewa mi się rozmawiać. JA WIEM, że to jest głupie. Wkurza mnie to strasznie. Ale nie wiem skąd to się bierze. Próbuję z tym walczyć, ale momentalnie przychodzi mi taka złość w tak błahych momentach i wtedy odechciewa mi się wszystkiego. On mówi, żebym się uśmiechnęła, dała buziaka, a mi się nawet tego nie chce zrobić. Wiem, że powinnam, że nic się nie dzieje, że wystarczy się uśmiechnąć i olać błahostkę, ale nie mam na to zupełnie ochoty. On wtedy mówi "kocham Cię", a mi się nawet tego nie chce odpowiedzieć. W środku głos we mnie krzyczy "powiedz mu głupia, że Ty go też" a usta tego nie mówią. I to nie jest tak, że nie kocham, bo go kocham i generalnie nic się złego nie dzieje. I nie wiem w czym leży problem, skąd się biorą te stany. Za jakiś czas (pół godziny, godzinę) mi przechodzi i wszystko wraca do normy. Ale potrafi mi się załączyć taki humor przez byle co.
Wczoraj na przykład powiedział mi (na razie mieszkamy osobno), że odpocznie trochę i potem przyjdzie do mnie porozmawiać. Ja od razu zły humor, że jak to, odpocząć, nie może odpocząć rozmawiając ze mną? WTF! Przecież ja sama odpoczywam, ja nie mam nic tak naprawdę przeciwko temu. Ale już zdążyłam się przyczepić, sobie popsuć humor, jemu też. Wewnątrz wiem, jak powinnam się zachować, ale i tak tego nie robię. Męczy mnie to strasznie. Zaczynam się zastanawiać czy to przez to, że po prostu do siebie nie pasujemy. Chociaż czuję, że go kocham bardzo. I nie jestem jakąś nastolatką, która nie wie, czego chce. Mam 30lat i parę poważnych związków za sobą i wiem, czego od związku oczekuję.
I już nie wiem, czy to oznacza, że to nie facet dla mnie, skoro mnie najdrobniejsze jego zachowania wkurzają, czy co. Bo wszystko sobie logicznie tłumaczę "o co ty się głupia wkurzasz, usmiechnij się do niego, zażartuj przy takiej następnej okazji i będzie ok" i jest taka kolejna sytuacja i znowu to się powtarza...
Czy to kurde jakaś depresja czy jaka cholera?
Co sobie wyobrażasz?
Co sobie wyobrażasz, gdy słyszysz, że on nie usłyszał tego, co mówiłaś? Co sobie wyobrażasz, gdy on prosi Cie o powtórzenia tego, co chwile temu do niego mówiłaś? Co sobie wyobrażasz, gdy słyszysz, że przed spotkaniem z Tobą musi odpocząć?
Co sobie wyobrażasz?
Co sobie wyobrażasz, gdy słyszysz, że on nie usłyszał tego, co mówiłaś? Co sobie wyobrażasz, gdy on prosi Cie o powtórzenia tego, co chwile temu do niego mówiłaś? Co sobie wyobrażasz, gdy słyszysz, że przed spotkaniem z Tobą musi odpocząć?
Nie wiem kurcze, nic chyba sobie nie wyobrażam. To są tylko przykłady.
W przykładzie z odpoczynkiem chyba sobie wyobraziłam coś w stylu "ja mam mnóstwo zajęć, a każdą wolną chwilę poświęcam, żeby z nim porozmawiać (bo mieszkamy na odległość), a on odpoczywa" chociaż dobrze wiem, że to nic złego i głos krzyczy we mnie, żebym się ogarnęła.
Cokolwiek by dobrego nie robił, ja i tak po jakimś czasie znajdę coś, żeby się "przyczepić" czy zasmucić.
Nigdy wcześniej na początku związku tak nie miałam.
4 2017-01-11 10:50:56 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2017-01-11 10:51:28)
A jednak sobie wyobrażasz.
To zdanie jest kluczowe:
(...) ja mam mnóstwo zajęć, a każdą wolną chwilę poświęcam, żeby z nim porozmawiać (bo mieszkamy na odległość), a on odpoczywa (...)
W zdrowym związku nie o poświęcenie chodzi i nie o licytację, kto lepszy, kto gorszy.
Zejdź z tej drogi.
Kolejne pytanie. Dlaczego szukasz dziury w całym?
5 2017-01-11 10:53:33 Ostatnio edytowany przez wiosna87 (2017-01-11 10:54:01)
A jednak sobie wyobrażasz.
To zdanie jest kluczowe:
(...) ja mam mnóstwo zajęć, a każdą wolną chwilę poświęcam, żeby z nim porozmawiać (bo mieszkamy na odległość), a on odpoczywa (...)
W zdrowym związku nie o poświęcenie chodzi i nie o licytację, kto lepszy, kto gorszy.
Zejdź z tej drogi.
Tak, wiem o tym, że nie o to chodzi. Ale to tylko przykład, nie zawsze sobie wyobrażam takie coś. W przykładzie gdzie on nie dosłyszał nie wyobrażałam sobie nic, po prostu mi się humor popsuł i odechciało mi się rozmawiać.
Dziś rano dzwoni do mnie, i rozmowa wygląda mniej więcej tak:
(...)
ja: coś tam mówię
on: halo
ja: powtarzam
on: no halo
ja: no halo! (to już lekki nerw)
on: mówisz coś czy nie?
ja: no mówię przecież cały czas (tu już większy nerw)
on: to ja nic nie słyszę, powtórz
i ja już nie mam ochoty gadać i jestem wkurzona...
Czemu? Nie mam pojęcia.
Czemu szukam dziury w całym? Żebym to ja wiedziała, to bym przestała.
Nie wiesz? Śmiem wątpić.
Twierdzisz, że przestaniesz szukać dziury w całym, gdy będziesz znała powody. A tak bez tego, gdy zauważasz, że Twoje zachowanie jest nieadekwatne do sytuacji, nie możesz przestać?
Nie wiesz? Śmiem wątpić.
Twierdzisz, że przestaniesz szukać dziury w całym, gdy będziesz znała powody. A tak bez tego, gdy zauważasz, że Twoje zachowanie jest nieadekwatne do sytuacji, nie możesz przestać?
Ok, to może źle napisałam. Chodziło mi o to, że może jakbym znała powody, to bym potrafiła je wyeliminować.
A tak sobie za każdym razem powtarzam, tłumaczę logicznie, jak powinnam się zachować. Potem przychodzi taka sytuacja i humor sam mi się psuje, mimo że wiem, że to jest złe. Nie umiem nad tym zapanowac.
To jeszcze inaczej. Napisałaś, że wiesz, czego od związku oczekujesz. Czego oczekujesz?
To jeszcze inaczej. Napisałaś, że wiesz, czego od związku oczekujesz. Czego oczekujesz?
Oczekuję miłości, partnerstwa, zaufania, wspierania się. Że facet będzie też moim przyjacielem, ale że jednocześnie każde z nas będzie miało swoją przestrzeń, nie będziemy się ograniczać tylko do siebie. Że będziemy się wspierać, i oboje w związku starać, aby było dobrze i traktować się na równi. Nie uznaję w związku żadnych zakazów i nakazów, bo uważam, że każdy jest dorosły i sam decyduje, co może/nie może robić. Chce mieć faceta, któremu mogę zaufać i wiem, że ma podobne wartości do moich, a nie któremu muszę mówić, że tak wolno a tak nie wolno robić. To generalnie chyba tyle.
Piękne.
Zestaw więc to ze zdaniami:
(...) od jakiegoś czasu denerwuje mnie swoim zachowaniem chociaż tak naprawdę nic wielkiego nie robi. (...)
Krótka wymiana zdań, że nie wie o co chodzi, że musiał nie dosłyszeć pytania, a mnie już bierze poirytowanie. Nie chce mi się mu powtarzać kolejny raz, co powiedziałam i momentalnie odechciewa mi się rozmawiać. (...)
powiedział mi (na razie mieszkamy osobno), że odpocznie trochę i potem przyjdzie do mnie porozmawiać. Ja od razu zły humor, że jak to, odpocząć, nie może odpocząć rozmawiając ze mną? (...)
mnie najdrobniejsze jego zachowania wkurzają (...)
ja mam mnóstwo zajęć, a każdą wolną chwilę poświęcam, żeby z nim porozmawiać (bo mieszkamy na odległość), a on odpoczywa (...)
Może dzięki temu znajdziesz rozwiązanie?
Piękne.
Zestaw więc to ze zdaniami:
(...) od jakiegoś czasu denerwuje mnie swoim zachowaniem chociaż tak naprawdę nic wielkiego nie robi. (...)
Krótka wymiana zdań, że nie wie o co chodzi, że musiał nie dosłyszeć pytania, a mnie już bierze poirytowanie. Nie chce mi się mu powtarzać kolejny raz, co powiedziałam i momentalnie odechciewa mi się rozmawiać. (...)
powiedział mi (na razie mieszkamy osobno), że odpocznie trochę i potem przyjdzie do mnie porozmawiać. Ja od razu zły humor, że jak to, odpocząć, nie może odpocząć rozmawiając ze mną? (...)
mnie najdrobniejsze jego zachowania wkurzają (...)
ja mam mnóstwo zajęć, a każdą wolną chwilę poświęcam, żeby z nim porozmawiać (bo mieszkamy na odległość), a on odpoczywa (...)Może dzięki temu znajdziesz rozwiązanie?
Hmm może to zabrzmiało tak, z tym odpoczywaniem, że ja mu poświęcam czas, a on mi nie. Ale zupełnie tak nie jest. Naprawdę dużo dla mnie robi. To on głównie przyjeżdża do mnie, i to po pracy, potem wstaje o 4 rano żeby dojechać do swojej miejscowości do pracy. Pomaga mi dużo, przejmuje się mną. Jest to jedyny facet, który się stara i się przejmuje tak jak ja i chce ze mną rozmawiać.
Mam mętlik w głowie.
Do czego to szukanie dziury w całym jest Ci potrzebne, do czego je wykorzystujesz, co z niego masz?
Pomiń odpowiedzi 'nie wiem' i 'nic'.
Do czego to szukanie dziury w całym jest Ci potrzebne, do czego je wykorzystujesz, co z niego masz?
Pomiń odpowiedzi 'nie wiem' i 'nic'.
aaaa
Jakiś czas temu się nad tym zastanawiałam i gdzieś przeczytałam o takim ... głodzie emocjonalnym? Nie wiem jak to było nazwane. Że cokolwiek by jedna osoba nie robiła, to druga i tak chce więcej. Że jest to spowodowane niestabilnymi uczuciami z dzieciństwa, ale raczej miałam normalne dzieciństwo.
To takie: on na początku robił mi więcej niespodzianek, to teraz się przyczepię, że robi mniej. On zabrał mnie do kina, to się przyczepię, bo zabrał mnie pewnie dlatego, że ja mu tydzień temu powiedziałam, że chciałabym pójść, a nie sam z siebie się postarał (tak, logiczne w cholerę). On robi coś, stara się jakoś, to ja się przyczepię, że nie inaczej. On do mnie dzwoni, ale tego jednego dnia ja ciągle dzwonię pierwsza, to się przyczepię, że nie tęskni. Ciągle mi mało.
14 2017-01-11 11:46:04 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2017-01-11 11:46:34)
Tej dziury, która powstała w Twym dzieciństwie, niczym nie zatkasz. Masz do wyboru dwie drogi: być szczęśliwą mimo niezaspokojeniu w dzieciństwie tej potrzeby, albo być... wampirem.
Wbrew temu, co myślisz, masz wpływ na swoje decyzje i swoje zachowanie.
Tej dziury, która powstała w Twym dzieciństwie, niczym nie zatkasz. Masz do wyboru dwie drogi: być szczęśliwą mimo niezaspokojonej w dzieciństwie tej potrzeby, albo być... wampirem.
Wbrew temu, co myślisz, masz wpływ na swoje decyzje i swoje zachowanie.
Ale w moim dzieciństwie nic wielkiego się własnie nie stało...
Jak sprawić, żeby nie być wampirem. Żeby kontrolować to, że jak sobie postanowię "kolejnym razem będe miła, uśmiechnę się, zażartuję" to tak zrobię, a nie popsuję sobie humor w sekundę?
Jakoś to:
Oczekuję miłości, partnerstwa, zaufania, wspierania się. Że facet będzie też moim przyjacielem, ale że jednocześnie każde z nas będzie miało swoją przestrzeń, nie będziemy się ograniczać tylko do siebie. Że będziemy się wspierać, i oboje w związku starać, aby było dobrze i traktować się na równi. Nie uznaję w związku żadnych zakazów i nakazów, bo uważam, że każdy jest dorosły i sam decyduje, co może/nie może robić. Chce mieć faceta, któremu mogę zaufać i wiem, że ma podobne wartości do moich, a nie któremu muszę mówić, że tak wolno a tak nie wolno robić. To generalnie chyba tyle.
wyklucza się z tym:
on na początku robił mi więcej niespodzianek, to teraz się przyczepię, że robi mniej. On zabrał mnie do kina, to się przyczepię, bo zabrał mnie pewnie dlatego, że ja mu tydzień temu powiedziałam, że chciałabym pójść, a nie sam z siebie się postarał (tak, logiczne w cholerę). On robi coś, stara się jakoś, to ja się przyczepię, że nie inaczej. On do mnie dzwoni, ale tego jednego dnia ja ciągle dzwonię pierwsza, to się przyczepię, że nie tęskni. Ciągle mi mało.
Jak mu będziesz wiercić dziurę w brzuchu to w końcu pęknie ten balonik i będzie aufidersen.
17 2017-01-11 12:01:14 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2017-01-11 12:02:01)
To jeszcze inaczej.
Dlaczego jesteś, wybacz, nienażarta?
Dlaczego uważasz, że on ma być Twym dawcą?
Dlaczego uważasz, że możesz tak traktować drugiego człowieka?
Jak kontrolować? Skutecznie. Tak dzieje się w przypadku podjęcia decyzji (nie mowy o tym, że ją podjęłaś) o zmianie własnego zachowania i uświadomienia sobie, że jest się odpowiedzialnym za nie niezależnie od ochoty lub jej braku. To może nastąpić wtedy, gdy człowiek uświadomi sobie, że nie jest ofiarą tylko sprawcą.
Aaaaaa.... Jeszcze jedno. Postanowienie o tym, że będę miła idą w diabły, gdy... nie jestem miła, gdy 'miła' jest jedynie odgrywaną rolą.
Wielu ludzi myśli, że kochać kogoś to być jak stacja benzynowa: jak brakuje paliwa, przyjeżdżam i uzupełniam braki. Humanistyczni psychologowie nazywają to miłością braku, gdzie drugi człowiek ma nam dać to, czego nie mamy.
Jak mu będziesz wiercić dziurę w brzuchu to w końcu pęknie ten balonik i będzie aufidersen.
Tak, wiem, że się wyklucza, dlatego nie potrafię zrozumieć swojego zachowania. Wiem, że w końcu pęknie i dlatego chciałabym zmienić swoje zachowanie, ale nie potrafię jak na razie.
To jeszcze inaczej.
Dlaczego jesteś, wybacz, nienażarta?
Dlaczego uważasz, że on ma być Twym dawcą?
Dlaczego uważasz, że możesz tak traktować drugiego człowieka?Jak kontrolować? Skutecznie. Tak dzieje się w przypadku podjęcia decyzji (nie mowy o tym, że ją podjęłaś) o zmianie własnego zachowania i uświadomienia sobie, że jest się odpowiedzialnym za nie niezależnie od ochoty lub jej braku. To może nastąpić wtedy, gdy człowiek uświadomi sobie, że nie jest ofiarą tylko sprawcą.
Aaaaaa.... Jeszcze jedno. Postanowienie o tym, że będę miła idą w diabły, gdy... nie jestem miła, gdy 'miła' jest jedynie odgrywaną rolą.
Andrzej Wiśniewski napisał/a:Wielu ludzi myśli, że kochać kogoś to być jak stacja benzynowa: jak brakuje paliwa, przyjeżdżam i uzupełniam braki. Humanistyczni psychologowie nazywają to miłością braku, gdzie drugi człowiek ma nam dać to, czego nie mamy.
Nie chcę tak traktować drugiego człowieka, bo na to nie zasługuje. W poprzednich związkach tak nie miałam. W poprzednich problemy zaczynały się po paru latach i wtedy oboje byliśmy winni jakiegoś niedogadywania się. A tak jak teraz, to nie wiem czemu.
Jeszcze miesiąc czy dwa temu tak nie było. Byłam miła naturalnie, bez udawania. A teraz w takich wypadkach co mam zrobić, w środku zły humor a mam się zmuszać do powiedzenia czegoś miłego i rozmowy?
Powtarzam zawsze, że jak się nie chce źle traktować drugiego człowieka, to się tego nie robi; po uświadomieniu sobie faktu kończy się takie zachowanie. Inaczej jest, gdy słowa o tym, ze nie chce się są tylko słowami. Po co takie deklaracje? Dla poprawy swego samopoczucia, dla uznawania siebie za ofiarę, za osobę bez wpływu na własne decyzje. Tymczasem, też to powtórzę, brak decyzji jest też decyzją.
Skoro tak do niedawna nie było, to co się w Tobie zmieniło?
Powtarzam zawsze, że jak się nie chce źle traktować drugiego człowieka, to się tego nie robi; po uświadomieniu sobie faktu kończy się takie zachowanie. Inaczej jest, gdy słowa o tym, ze nie chce się są tylko słowami. Po co takie deklaracje? Dla poprawy swego samopoczucia, dla uznawania siebie za ofiarę, za osobę bez wpływu na własne decyzje. Tymczasem, też to powtórzę, brak decyzji jest też decyzją.
Skoro tak do niedawna nie było, to co się w Tobie zmieniło?
Opowiem tak. W poprzednim związku tez od faceta słyszałam, że się ciągle czepiam. Ale tam myślę, że to było bardziej skomplikowane i moje czepianie się czasem miało podstawy (typu "ruszyłbyś tyłek i pomógł coś w domu", albo "porozmawiaj ze mną w końcu o problemie a nie siedź cicho"). Ale tak było po paru latach.
A z tym facetem na początku było cudownie (no jak zawsze). Jest całkiem inny niż ja i niż moi byli, którzy byli bardziej zamknięci w sobie, ten jest bardzo otwarty. Miał przede mną sporo partnerek, nawet na jeden raz i sporo flirtował z dziewczynami (co też ciężko mi zaakceptować, bo zawsze mnie od takich kobieciarzy odpychało, ale tutaj na początku nie wiedizałam, że on miał taką przeszłość). Nawet na początku związku było parę sytuacji, gdzie ze swoimi koleżankami zachował się jak dla mnie za swobodnie, ale zwróciłam uwagę i już tak nie robi - to sprawia, że ciężko było mi zaufać. Nie wiem, czy to ma coś do rzeczy.
No ale na początku ta nasza odmienność mnie cieszyła, wreszcie facet, który chce rozmawiać, dogadywać się, starać tak jak ja. Dogadywaliśmy się bez problemu większego, fajnie spędzaliśmy czas, dbaliśmy o siebie. A z czasem ta nasza różnica charakteru coraz bardziej zaczeła mi przeszkadzać i czasem czuję sie bezradna, że nigdy się nie zrozumiemy. I po jakimś czasie przyszły te nerwy, które opisałam na początku.
22 2017-01-11 12:39:06 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2017-01-11 12:39:52)
Skoro
(...) W poprzednim związku tez od faceta słyszałam, że się ciągle czepiam. (...)
a teraz historia się powtarza, to znak, że coś jest na rzeczy.
Po przeczytaniu dalszej części posta myślę, że stworzyłaś sobie wyobrażenie idealnego związku i idealnego partnera i każdą sytuację, każde jego zachowanie usiłujesz w nie wtłoczyć, a te nie mieszczące się w ramkach wkurzają Cię. Wiedz, że prawdopodobieństwo spotkania człowieka, który zawsze będzie mieścił się w stworzonych przez ciebie ramach bliskie jest, w bardzo optymistycznej wersji, zeru.
Najtrudniejsze, ale i najpiękniejsze w miłości jest jej współistnienie z wolnością. Dać komuś miłość, partnerowi, dziecku czy przyjaciołom, nie odbierając jednocześnie jego powietrza, jego obszaru wolności. Niczego nie narzucać, nawet samego siebie, to najtrudniejsze zadanie.
Ty się go czepiasz, a czy on Ciebie się czepia?
, ja coś opowiadam, opowiadam, na końcu zadaję pytanie, a ten coś odpowiada, ale w ogóle jakby nie na pytanie. Proszę, żeby odpowiedział. Krótka wymiana zdań, że nie wie o co chodzi, że musiał nie dosłyszeć pytania, a mnie już bierze poirytowanie. Nie chce mi się mu powtarzać kolejny raz, co powiedziałam i momentalnie odechciewa mi się rozmawiać.
Mnie takie coś też momentalnie wkurza!
Mam wrażenie, że on po prostu mnie nie słucha, czyli mnie ignoruje, czyli nie jestem ważna dla niego itd. Cała historia się wokół tego buduje. W przypadku mojego faceta jest tak, że on czasem faktycznie nie słucha, np ogląda film i nie słyszy, ale ja się i tak wkurzam, bo uważam, że skoro do niego mówię, to powinien przerwać.
Czy w Twoim wypadku jest podobnie? Czy Twój facet faktycznie nie słyszał pytania, czy nie słucha, bo robi coś innego? Czy Ty może czujesz się podobnie do mnie, tj ignorowana, nieważna?
Ja nawet jak on już przerywa to, co robił, by mnie słuchać, jestem już wkurzona, że muszę powtarzać.
25 2017-01-11 12:50:58 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2017-01-11 12:51:39)
Jak ktoś ma chęć opowiadać i opowiadać, to warto zapytać owego słuchacza o to, czy ma chęć (tak, tak) i czas (tak, tak), by owego opowiadania, opowiadania słuchać.
Jest też różnica między byciem ignorowanym a wyobrażeniem sobie tego, że jest się ignorowanym. W tym drugim wypadku warto zwiększyć swe poczucie wartości i uniezależnić je od zachowania innych.
a teraz historia się powtarza, to znak, że coś jest na rzeczy.
Tak, ale wtedy nie było tak na początku.
Ty się go czepiasz, a czy on Ciebie się czepia?
On mnie raczej nie. Wiadomo, czasem się zdarza, ale to chyba jak każdemu jak ma np. gorszy dzień.
Mnie takie coś też momentalnie wkurza!
Mam wrażenie, że on po prostu mnie nie słucha, czyli mnie ignoruje, czyli nie jestem ważna dla niego itd. Cała historia się wokół tego buduje. W przypadku mojego faceta jest tak, że on czasem faktycznie nie słucha, np ogląda film i nie słyszy, ale ja się i tak wkurzam, bo uważam, że skoro do niego mówię, to powinien przerwać.
Czy w Twoim wypadku jest podobnie? Czy Twój facet faktycznie nie słyszał pytania, czy nie słucha, bo robi coś innego? Czy Ty może czujesz się podobnie do mnie, tj ignorowana, nieważna?
Ja nawet jak on już przerywa to, co robił, by mnie słuchać, jestem już wkurzona, że muszę powtarzać.
Hmm czasem to prawda, widzę, że przestaje mnie słuchać, bo jego myśli nagle zajęte są czymś innym. Ale to wtedy po nim widać, że już nie słucha. W tym wypadku było chyba akurat tak, że nie dosłyszał, bo nic innego nie robił z tego co widziałam. Zresztą to nie są jedyne momenty kiedy się denerwuję.
Jak ktoś ma chęć opowiadać i opowiadać, to warto zapytać owego słuchacza o to, czy ma chęć (tak, tak) i czas (tak, tak), by owego opowiadania, opowiadania słuchać.
Tutaj akurat żadne z nas nic nie robiło i po prostu rozmawialiśmy ze sobą przez skajpa.
Mówię 'pas'.
On mnie raczej nie. Wiadomo, czasem się zdarza, ale to chyba jak każdemu jak ma np. gorszy dzień.
A chciałabyś by on zaczął się ciebie czepiać w taki sam sposób jak ty jego? Np.
Nie odebrałaś telefonu = foch, złość, gul skacze
Nie napisałaś sms'a = foch, złość, gul skacze
Jesteś zajęta na skype = foch, złość, gul skacze
Za mało się odzywasz = foch, złość, gul skacze
Za dużo się odzywasz = foch, złość, gul skacze
Bo zupa była za słona = foch, złość, gul skacze
itd itp.
Co byś wtedy o takim facecie powiedziała, który się czepia do takich błahostek?
Mówię 'pas'.
Ok, dzięki za pomoc w każdym razie.
wiosna87 napisał/a:On mnie raczej nie. Wiadomo, czasem się zdarza, ale to chyba jak każdemu jak ma np. gorszy dzień.
A chciałabyś by on zaczął się ciebie czepiać w taki sam sposób jak ty jego? Np.
Nie odebrałaś telefonu = foch, złość, gul skacze
Nie napisałaś sms'a = foch, złość, gul skacze
Jesteś zajęta na skype = foch, złość, gul skacze
Za mało się odzywasz = foch, złość, gul skacze
Za dużo się odzywasz = foch, złość, gul skacze
Bo zupa była za słona = foch, złość, gul skaczeitd itp.
Co byś wtedy o takim facecie powiedziała, który się czepia do takich błahostek?
A pomyślałabym sobie o takim facecie, że jak tak dalej pójdzie, to będę miała go dość.
Ale ja nie mam focha. Po prostu humor mi się psuje, ale nie jestem na niego zła ani nic. Odechciewa mi się tylko wszystkiego.
A pomyślałabym sobie o takim facecie, że jak tak dalej pójdzie, to będę miała go dość.
No właśnie.
Ale ja nie mam focha. Po prostu humor mi się psuje, ale nie jestem na niego zła ani nic. Odechciewa mi się tylko wszystkiego.
Zwał jak zwał, wiadomo o co chodzi A ja bym miał dość jak kobieta z którą jestem w związku wciąż nie ma humoru i coś do mnie poburkuje bo to zaraźliwe jest. Wracając do tego kina - skoro tydzień wcześniej mu powiedziałaś, że miałaś ochotę iść do kina to wychodzi na to, że cie słucha, słyszy, przetrawia i realizuje - bo... tego chciałaś, kobieto?!
Mnie się wydaje, że tu nie chodzi o te twoje humorki, że on coś tam nie usłyszał przez skejpa... tylko o to, że przestał "inicjować" sam z siebie... a może się mylę?
Zwał jak zwał, wiadomo o co chodzi
A ja bym miał dość jak kobieta z którą jestem w związku wciąż nie ma humoru i coś do mnie poburkuje bo to zaraźliwe jest. Wracając do tego kina - skoro tydzień wcześniej mu powiedziałaś, że miałaś ochotę iść do kina to wychodzi na to, że cie słucha, słyszy, przetrawia i realizuje - bo... tego chciałaś, kobieto?!
Mnie się wydaje, że tu nie chodzi o te twoje humorki, że on coś tam nie usłyszał przez skejpa... tylko o to, że przestał "inicjować" sam z siebie... a może się mylę?
Nie, to był przykład tylko. W sumie mniej inicjuje z siebie niż na początku, no ale wiadomo że początki są zawsze intensywniejsze.
Nie, to był przykład tylko. W sumie mniej inicjuje z siebie niż na początku, no ale wiadomo że początki są zawsze intensywniejsze.
6 miesięcy to ... no jak dla mnie dopiero początek, więc co się z tą waszą inicjatywą stało?
Skoro piszesz, że oczekujesz partnerstwa, zaufania, wspierania się to dlaczego "kopiesz go po kostkach"? Jak ci facet nie daje tego czego oczekujesz to:
1 - zostaw go i poszukaj sobie innego, takiego co ci to da.
2 - powiedz mu o swoich potrzebach otwarcie (tak wiem, że pisałaś że on miał kilka związków i od kobiet nie uciekał a i bajerke ma niezłą ) ale też nie jest alfą i omegą by ci czytać w głowie.
3 - rozmowa nic nie daje i dalej jest "gul", patrz punkt 1
wiosna87 napisał/a:Nie, to był przykład tylko. W sumie mniej inicjuje z siebie niż na początku, no ale wiadomo że początki są zawsze intensywniejsze.
6 miesięcy to ... no jak dla mnie dopiero początek, więc co się z tą waszą inicjatywą stało?
Skoro piszesz, że oczekujesz partnerstwa, zaufania, wspierania się to dlaczego "kopiesz go po kostkach"? Jak ci facet nie daje tego czego oczekujesz to:
1 - zostaw go i poszukaj sobie innego, takiego co ci to da.
2 - powiedz mu o swoich potrzebach otwarcie (tak wiem, że pisałaś że on miał kilka związków i od kobiet nie uciekał a i bajerke ma niezłą) ale też nie jest alfą i omegą by ci czytać w głowie.
3 - rozmowa nic nie daje i dalej jest "gul", patrz punkt 1
Chodzi mi po prostu, że np. na początku zrobił mi niespodziankę, ze przyjechal pod moja nieobecnosc i ugotowal obiad, przygotowal mieskzane na moje przyjscie itp. Zrobil tak ze dwa razy, w przeciagu miesiaca czy dwoch. Potem juz mu sie nie zdarzalo, ale robil inne, pomniejsze rzeczy.
Tej dziury, która powstała w Twym dzieciństwie, niczym nie zatkasz. Masz do wyboru dwie drogi: być szczęśliwą mimo niezaspokojeniu w dzieciństwie tej potrzeby, albo być... wampirem.
Wbrew temu, co myślisz, masz wpływ na swoje decyzje i swoje zachowanie.
Myślisz, że można dalej żyć z taką dziura, a mimo to mieć udany związek?
Brak to brak, jeśli go nie zatkasz masz tam pustkę.
Z drugiej strony takie czerpanie czy wysysanie z drugiego człowieka jest niewłaściwe i do niczego dobrego nie prowadzi.
Chodzi mi po prostu, że np. na początku zrobił mi niespodziankę, ze przyjechal pod moja nieobecnosc i ugotowal obiad, przygotowal mieskzane na moje przyjscie itp. Zrobil tak ze dwa razy, w przeciagu miesiaca czy dwoch. Potem juz mu sie nie zdarzalo, ale robil inne, pomniejsze rzeczy.
No i w sumie to cię tak boli i to jest ta zadra, że nie zrobi niespodzianki z obiadem i przyjedzie do ciebie jak odpocznie po robocie, tak? Może trochę osiadł już na laurach bo "króliczka" już złapał? hmm? A kiedy ty zrobiłaś mu jakąś niespodziankę?
wiosna87 napisał/a:Chodzi mi po prostu, że np. na początku zrobił mi niespodziankę, ze przyjechal pod moja nieobecnosc i ugotowal obiad, przygotowal mieskzane na moje przyjscie itp. Zrobil tak ze dwa razy, w przeciagu miesiaca czy dwoch. Potem juz mu sie nie zdarzalo, ale robil inne, pomniejsze rzeczy.
No i w sumie to cię tak boli i to jest ta zadra, że nie zrobi niespodzianki z obiadem i przyjedzie do ciebie jak odpocznie po robocie, tak? Może trochę osiadł już na laurach bo "króliczka" już złapał? hmm? A kiedy ty zrobiłaś mu jakąś niespodziankę?
Chodziło o rozmowę przez telefon po odpoczęciu, nie wizytę, bo nie mieliśmy sie jak widzieć.
Robi mi niespodzianki typu, że kupi mi coś, co lubię, zabierze mnie do kina czy wymyśli wycieczkę. Mówi, że będzie się starał bardziej.
Było też tak, że na początku był baaardzo o mnie zazdrosny, o moich kolegów, nie mógł wytrzymać beze mnie długo, widać było to jego zachowanie i uczucia gołym okiem. Potem zaufał, zazdrość mu przeszła i się uspokoił, taki stonowany bardizej stał. Już nie widać tego szału u niego, ale on twierdzi, że to dlatego, że zaufał i jest spokojny.
Ja go ostatnio zabrałam na obiad z okazji pół roku W sumie na dwa obiady w krótkim czasie. Wcześniej kupiłam mu małą niespodziankę dwa tygodnie temu. Parę dni temu (ale jeszcze nie zdążyłam mu dać) kupiłam kolejną, takie drobnostki: rzemyki na rękę, bo lubi, a mu się urwał.
Dziewczyno... Jak się nie ma problemu to się ten problem na siłę znajdzie
Skoro jest tak "suotko" to ... o co Tobie teraz chodzi?
Dziewczyno... Jak się nie ma problemu to się ten problem na siłę znajdzie
Skoro jest tak "suotko" to ... o co Tobie teraz chodzi?
Suotko mówisz, że jest Aha
Właśnie czasem miałam wrażenie, przez to że na początku taki był zazdrosny, widać było to uczucie w nim całym, świata poza mną nie widział. Teraz twierdzi, że nadal tak jest, ale jakoś to się spokojniej objawia. Już nie ma co chwilę gadania "ale ja tęsknię" chociaż twierdzi, że tęskni bardzo.
Jak się nie widzimy parę dni i mi po prostu oznajmia "dziś wieczorem wychodzę" - żeby nie było, ja nie mam nic przeciwko, ale kiedyś byłoby to poprzedzone "tak tęsknię, szkoda, że tyle się nie widzieliśmy, ale chciałbym wyjść". Tak jakby mu wszystko osłabło, przeszło, chociaż on twierdzi, że tak wcale nie jest, tylko tego już tak nie okazuje, bo stał się mnie pewny i zaufał.
Właśnie czasem miałam wrażenie, przez to że na początku taki był zazdrosny, widać było to uczucie w nim całym, świata poza mną nie widział. Teraz twierdzi, że nadal tak jest, ale jakoś to się spokojniej objawia. Już nie ma co chwilę gadania "ale ja tęsknię" chociaż twierdzi, że tęskni bardzo.
Jak się nie widzimy parę dni i mi po prostu oznajmia "dziś wieczorem wychodzę" - żeby nie było, ja nie mam nic przeciwko, ale kiedyś byłoby to poprzedzone "tak tęsknię, szkoda, że tyle się nie widzieliśmy, ale chciałbym wyjść". Tak jakby mu wszystko osłabło, przeszło, chociaż on twierdzi, że tak wcale nie jest, tylko tego już tak nie okazuje, bo stał się mnie pewny i zaufał.
No a to źle że ci ufa? To źle, że daje ci przestrzeń? To źle, że wspiera i robi jakieś jednak te niespodzianki? Daje Ci to co sama chciałaś i sama napisałaś:
miłości, partnerstwa, zaufania, wspierania się. Że facet będzie też moim przyjacielem, ale że jednocześnie każde z nas będzie miało swoją przestrzeń, nie będziemy się ograniczać tylko do siebie. Że będziemy się wspierać, i oboje w związku starać, aby było dobrze i traktować się na równi. Nie uznaję w związku żadnych zakazów i nakazów, bo uważam, że każdy jest dorosły i sam decyduje, co może/nie może robić. Chce mieć faceta, któremu mogę zaufać i wiem, że ma podobne wartości do moich, a nie któremu muszę mówić, że tak wolno a tak nie wolno robić.
A że co pięć minut nie powtarza, że tęskni, kocha, czeka, skamle jak mały piesek jak cie nie ma i merda ogonem na twój widok? No sorry... ale masz bodajże 30 lat i o ile się nie mylę twój chłopak raczej nie ma 20 by się zachowywać jak szczeniaczek tylko jest raczej po 30 - a to już od faceta wymaga by się zachowywać jak młody wilk
Chcesz by był o ciebie zazdrosny? Osaczał cię swoją "miłością"? Wypytywał o każdą minutę z twojego dnia i rozliczał z każdej minuty nie spędzonej razem? ... Ja bym nie chciał.
Myślisz, że można dalej żyć z taką dziura, a mimo to mieć udany związek?
Brak to brak, jeśli go nie zatkasz masz tam pustkę.
Z drugiej strony takie czerpanie czy wysysanie z drugiego człowieka jest niewłaściwe i do niczego dobrego nie prowadzi.
Wiem.
Wiem, że można być szczęśliwym człowiekiem mimo tej dziury. Wiem, że można, mimo tej dziury, stworzyć udany związek.
45 2017-01-11 16:49:29 Ostatnio edytowany przez celinienne (2017-01-11 16:50:19)
Twierdzisz, ze denerwuje cie to, ze nie rozumiesz dlaczego sie denerwujesz. No bez przesady - podalas cala mase argumentow dlaczego jestes zawiedziona. Przede wszystkim facet nie okazuje ci juz zadnych "dowodow" milosci (poza slowami), a w rozmowie zwyczajnie cie olewa (podalas przyklad takiej skypowej rozmowy). Musialabys byc z marmuru, aby tego nie zauwazyc. Wiele par nie przezywa zwiazku na odleglosc, w sumie bylibyscie raczej wyjatkiem, gdyby wam sie to udalo. C'est la vie.
A że co pięć minut nie powtarza, że tęskni, kocha, czeka, skamle jak mały piesek jak cie nie ma i merda ogonem na twój widok? No sorry... ale masz bodajże 30 lat i o ile się nie mylę twój chłopak raczej nie ma 20 by się zachowywać jak szczeniaczek tylko jest raczej po 30 - a to już od faceta wymaga by się zachowywać jak młody wilk
Chcesz by był o ciebie zazdrosny? Osaczał cię swoją "miłością"? Wypytywał o każdą minutę z twojego dnia i rozliczał z każdej minuty nie spędzonej razem? ... Ja bym nie chciał.
Nie chodzi o to, że ma mnie osaczać. Ale wtedy było widać w nim to zakochanie na każdym kroku. A teraz tego nie czuję.
Twierdzisz, ze denerwuje cie to, ze nie rozumiesz dlaczego sie denerwujesz. No bez przesady - podalas cala mase argumentow dlaczego jestes zawiedziona. Przede wszystkim facet nie okazuje ci juz zadnych "dowodow" milosci (poza slowami), a w rozmowie zwyczajnie cie olewa (podalas przyklad takiej skypowej rozmowy). Musialabys byc z marmuru, aby tego nie zauwazyc. Wiele par nie przezywa zwiazku na odleglosc, w sumie bylibyscie raczej wyjatkiem, gdyby wam sie to udalo. C'est la vie.
No daje poza słowami. Martwi się o mnie, przyjeżdża do mnie i śpi po parę godzin tylko żeby móc się ze mną widzieć.
Nie olewa mnie w rozmowie, w sensie nie każde rozmowy są takie, tutaj z tego co mówi zwyczajnie nie usłyszał. Siedział i mnie słuchał i rozmawialiśmy i coś tam chyba nie dosłyszał, tak zrozumiałam.
Widzimy się raz w tygodniu w środy na wieczór i do tego od piątku wieczór do niedzieli zazwyczaj, więc to też nie jest tak, że bardzo mało.
rossanka napisał/a:Myślisz, że można dalej żyć z taką dziura, a mimo to mieć udany związek?
Brak to brak, jeśli go nie zatkasz masz tam pustkę.
Z drugiej strony takie czerpanie czy wysysanie z drugiego człowieka jest niewłaściwe i do niczego dobrego nie prowadzi.Wiem.
![]()
Wiem, że można być szczęśliwym człowiekiem mimo tej dziury. Wiem, że można, mimo tej dziury, stworzyć udany związek.
Wiesz tak na rozum, czy przeżyłas to, więc wiesz, no bo to różnica?
Czy ta dziura nienaznacza człowieka, nie sprawia, że jest on taki jakby niekompletny, czy uszkodzony, zepsuty-może to właściwe że określenie. Czy wtedy związek nie będzie bardziej taki na rozum, bo pewnich rzeczy się nie czuje, nie wie, albo przeciwnie, nie zauważaza?
ktoś jeszcze?