Spotkałam ostatnio fajnego chłopaka był kochany prawił mi komplementy mówił że jestem księżniczka że jestem piękna. On mi się podoba i to bardzo. Całowaliśmy się było cudownie ale on chciał tylko jednego. On chce się ze mną przespać i to nie jeden raz zdążył mi o tym powiedzieć on chce seksu bez zobowiązań a ja nie. Przy nim czuje się bezpieczna liczyłam na coś więcej ale nie. Już kolejny facet mi to robi. Chce żeby zwrócił na mnie uwagę ale w taki sposób żeby był ze mną a nie żeby się ze mną przespać i zniknąć
2 2017-01-06 23:06:25 Ostatnio edytowany przez Alberto Salazar (2017-01-06 23:08:06)
Bądż tak miła i doprecyzuj...
1. W jakich okolicznościach go poznałaś
2. Co Ci się w nim podoba
3. Jak rozumiesz to rzekome poczucie bezpieczeństwa
4. Ile się znacie
Bo jak na razie przeczytałem same banały... na podstawie których nikt Ci nie pomoże...
Ujmę to tak, facetów którzy szukają dziewczyn aby się nimi pobawić, przespać się z nimi a potem zostawić uważam mówiąc delikatnie za buraków ( i jest to duże niedopowiedzenie) jednak jeśli jest to kolejny taki facet, który chce od Ciebie seksu bez zobowiązań... to może to oznaczać, że w jakiś sposób przyciągasz taki typ facetów. Może to być coś w ubiorze albo coś w zachowaniu ( np niektóre dziewczyny, które ubierają się dosyć seksownie i wyzywająco np do klubu często dziwią się, że dostają takie propozycje - a częściowo niestety nie ma w tym nic dziwnego - powtarzam częściowo.)
Ciekawi mnie więc w jaki sposób przyciągasz uwagę facetów... skoro zwracają swoją uwagę tylko i wyłącznie na Twoje niewątpliwe walory fizyczne... a to się nadaje na wstęp wyłącznie.
Pozdrawiam.
Nie "trafiasz" tylko "wybierasz".
Zapamiętaj to sobie - to TY dokonujesz wyboru a nie nikt inny.
Zgadzam się z Iceni w 100%, to my decydujemy. Jeśli jesteś atrakcyjna, długie włosy, może blond, fajny biust, tyłek i nogi, a do tego ubranie, które to podkresla, to niestety i piszę to ze smutkiem, niestety niektórzy faceci będą tak Cię klasyfikowac...i możesz być inteligentną, dobra, wrazliwą dziewczyną, ale świat jest pełen buraków, jak napisał Salazar. Ale to Ty ich wybierasz.
Ujmę to tak, facetów którzy szukają dziewczyn aby się nimi pobawić, przespać się z nimi a potem zostawić uważam mówiąc delikatnie za buraków ( i jest to duże niedopowiedzenie)
Byłbym zapomniał... niestety tego typu faceci bardzo często robią "śmiały pierwszy krok" w kierunku dziewczyn, bo nie mają żadnych oporów i wątpliwości. Idą na żywioł. Dla takiego jesteś jedną z wielu, rzekłbym kolejną w kolejce. Nie Ty to następna.
Patrząc na kształt i język Twojej wypowiedzi wnioskuję, że poszukujesz raczej "normalnego faceta".
Już kolejny facet mi to robi. Chce żeby zwrócił na mnie uwagę ale w taki sposób żeby był ze mną a nie żeby się ze mną przespać i zniknąć
Trochę mi to pachnie tym że po prostu czekasz i liczysz na to że sam od siebie znajdzie się facet, któremu się spodobasz, podejdzie i zagada... a sama raczej nie wyjdziesz z choćby najmniejszą inicjatywą. Jeśli tak nie jest to popraw mnie.
Owszem taki scenariusz jest absolutnie możliwy tyle że z moich obserwacji nieporównywalnie częściej ( choćby w klubach czy pubach) pierwszy krok ( podejścia i rozmowy) robią "buraki. "Normalni" mają zwyczaj za dużo myśleć, analizować, zastanawiać się, gapić się i jednocześnie nie wiedzieć jak się zachować. To niestety nierzadko jest smutna prawda.
Możesz zwiększyć swoje szanse, jeśli nauczysz się odpowiednio reagować na zaczepki i je prowokować uśmiechami oraz kontaktem wzrokowym... a to wcale takie trudne nie jest.
Chce żeby zwrócił na mnie uwagę ale w taki sposób żeby był ze mną a nie żeby się ze mną przespać i zniknąć
Bardzo łatwo odróżnić lovelasa od normalnego faceta. Wystarczy zwracać uwagę na właściwe sygnały. Pierwszy to taki, że tym drugim zazwyczaj do łóżka się nie spieszy a zamiast tego wolą Cie najpierw dobrze poznać.
Rzekłbym coś na zasadzie małych kroczków i budowania atmosfery.
Nie "trafiasz" tylko "wybierasz".
Zapamiętaj to sobie - to TY dokonujesz wyboru a nie nikt inny.
Ale to Ty ich wybierasz.
To mi ostatnio uciekło ale na szczęście dziewczynom nie.
Facet może podejść i zagadać ale to Ty decydujesz co z tą inicjatywą zrobisz. To od Ciebie zależy nierzadko czy z tej relacji coś wyniknie.
ŻADEN "normalny" facet nie będzie się starał o Ciebie jeśli nie będzie widział choćby naparstka zainteresowania ( i akceptacji) nim z Twojej strony.
Ale to moje zdanie.:)
Ja też trafiam tylko na takich..Niestety już chyba nikogo nie poznam. Nawet jak wystawię ogłoszenie, że szukam kogoś, to odzywają się tylko Ci, którzy liczą tylko na seks a ja nic takiego w ogłoszeniu nie zawarłam.
Bo miłość powinna zaczynać się od przyjażni, czyli od poczatku, a nie od końca, czyli od dupy strony....
Ja też trafiam tylko na takich.
Trafia się na takich jakich się szuka...a jeśli się nie szuka to często "trafiają" się spady.
Po drugie to co się trafia to jedno a to co a raczej to kogo wybierasz to drugie.
Niestety już chyba nikogo nie poznam.
Z takim nastawieniem na pewno...
Pytanie czy Ty chcesz kogoś ciekawego poznac?
Nawet jak wystawię ogłoszenie, że szukam kogoś, to odzywają się tylko Ci, którzy liczą tylko na seks a ja nic takiego w ogłoszeniu nie zawarłam.
Jakiego rodzaju ogłoszenie i gdzie?
Bo miłość powinna zaczynać się od przyjażni, czyli od poczatku, a nie od końca, czyli od dupy strony....
No nie do końca się zgadzam. Powiedziałbym raczej, że miłość powinna się zaczynać od luznej, niezobowiązującej znajomości, która z czasem i zaangażowaniem przeradza się w coś poważniejszego.
Wielu ludzi ( głównie mężczyzn z mojej obserwacji) uważa, że miłość powinna zaczynać się od przyjazni... i dlatego temat friend-zone'u jest tak bardzo znienawidzony.
Masa chłopaków myśli, że jak się zaprzyjaznią z dziewczyna ( i będą dla niej uczynni, pomocni, wsparciem) to z czasem ona się domyśli jak on ją bardzo kocha i zacznie to samo czuć do niego a to tak nie działa...
Ile ciężkich zawodów z tego powodu było to już nawet nie zliczę... a ile przyjazni się rozpadło....
Owszem przyjazn może przerodzić się w coś więcej ale tylko jeśli 2 strony czują to samo... tak więc może ale nie musi.
Zgadza się Salazar, ale ta miłość zaczęta od przyjażni jest najbardziej trwała, tak sądzę...wygląd przeminie, chemia i pożądanie też z wiekiem róznie się mają...ale jak mam przyjaciela, którego pokochałam u boku, to jestem szczęśliwa do końca zycia przynajmniej ja bym tak chciała...natomiast związki, które zaczęły się od seksu, wypalają się. Na pewno częściej niż te od przyjażni...
Zgadza się Salazar, ale ta miłość zaczęta od przyjażni jest najbardziej trwała, tak sądzę...wygląd przeminie, chemia i pożądanie też z wiekiem róznie się mają...ale jak mam przyjaciela, którego pokochałam u boku, to jestem szczęśliwa do końca zycia
przynajmniej ja bym tak chciała...natomiast związki, które zaczęły się od seksu, wypalają się. Na pewno częściej niż te od przyjażni...
PolnyMotylek chyba jedyna osoba która dokładnie ma takie samo zdanie w tym przypadku ja ja Też uważam że prawdziwa miłości rodzi się z przyjaźni i akceptacji. Jeżeli najpierw jest namiętność to szybko para leci w gwizdek, bo choćby osoba była najładniejsza na świecie to i tak się "znudzi" czy to po roku, dwóch czy 30. I zobaczcie sobie że im bardziej "miłości" jest płomienna, namiętna to tym szybciej się wypala. Chociaż niektórym to wystarczy, chcą pobijać rekordy i nie zależy im na rodzinie, dzieciach i wiernej żonie mężu. Owszem dwoje ludzi muszą czuć podobnie, jak jedno tylko chce czegoś więcej a drugie nie to jest to tragedia i taka przyjaźń się rozpada. Problem "friendzona" polega na tym że mężczyzna w pewnym momencie nie wykłada kawę na ławę tylko czeka w nieskończoność. Według mnie warto zaryzykować rozpad znajomości niż tkwić w takiej toksycznej relacji. Aha, zobaczcie że wiele małżeństw i miłości rodziła się często z "nie lubienia" danej osoby
11 2017-01-07 22:33:44 Ostatnio edytowany przez Alberto Salazar (2017-01-07 22:40:49)
ale ta miłość zaczęta od przyjażni jest najbardziej trwała, tak sądzę
Ależ ja się z tym zgadzam. Po prostu stwierdzam, że nie każda przyjazn damsko-męska przeradza się w miłość.
wygląd przeminie, chemia i pożądanie też z wiekiem róznie się mają
Zgadzam się wygląd przemija, ale chemia i pożądanie przemijają tylko dlatego, że im na to ludzie pozwalają.
Zdradzę Ci, że na siłownię na którą uczęszczam, chodzi masa starszych ludzi - w tym masa par małżeńskich w sędziwym wieku, od których podejścia, radości do życia, podsycania wzajemnej chemii i pożądania mogłaby się uczyć ogromna ilość nastolatków/dwudziestolatków/trzydziestolatków. Wspaniali otwarci i pozytywni ludzie.
ale jak mam przyjaciela, którego pokochałam u boku, to jestem szczęśliwa do końca zycia
przynajmniej ja bym tak chciała...
Myślę, że prawie każdy by tak chciał...
natomiast związki, które zaczęły się od seksu, wypalają się. Na pewno częściej niż te od przyjażni...
Związki wypalają się w ten sam sposób bez względu jaki miały początek bo ludziom zwyczajnie przestaje zależeć, może z Tą różnicą że na kimś z kim jesteśmy bardziej oswojeni zależy bardziej, więcej się walczy, ciężej odpuścic. Ze związkami zaczętymi od seksu bywa różnie, to jest prawdziwy kalejdoskop żeby nie powiedzieć karuzela... ale zgodzę się że wypalają się szybciej i częściej.
Jeżeli najpierw jest namiętność to szybko para leci w gwizdek, bo choćby osoba była najładniejsza na świecie to i tak się "znudzi" czy to po roku, dwóch czy 30.
Jeśli się patrzy tylko na to czy ktoś jest"ładny"...
Chociaż niektórym to wystarczy, chcą pobijać rekordy i nie zależy im na rodzinie, dzieciach i wiernej żonie mężu.
To już ich sprawa... albo ich problem. Jak kto woli.
Problem "friendzona" polega na tym że mężczyzna w pewnym momencie nie wykłada kawę na ławę tylko czeka w nieskończoność.
To nie tylko problem mężczyzn z drugiej strony często wygląda to identycznie. Nawet ostatnio był o tym temat...
niż tkwić w takiej toksycznej relacji.
Zgadzam się.
To nie tylko problem mężczyzn smile z drugiej strony często wygląda to identycznie. Nawet ostatnio był o tym temat... tongue
Owszem kobiety też czasem tkwią w takich relacjach ale znacznie szybciej kończą. Bo mężczyźni zazwyczaj nie bawią się w takie coś i wala prosto z mostu. Dla kobiet natomiast może to być bardzo budujące, i podnoszące samoocenę kosztem chłopaka. Bo nie oszukujmy się większość po jakimś czasie wie co mężczyzna czuje.
Nie przesadzajcie juz z tą przyjaznią, wiele par, których związki rozpoczęły się od przyjaźni konczy jako zimne stadła, które łączy jedynie kredyt, dzieci i przyzwyczajenie.
Porządanie przemija a przyjaźń nie?
Otóż owszem, z perspektywy 40 lat mogę powiedzieć, że z czasem i przyjaźń blaknie jeźeli jej się nie pielęgnuje. Tak samo jak pożądanie.
O każde uczucie trzeba dbać by przetrwało i nie ma znaczenia, czy to przyjaźń, miłość, pożądanie, nienawiść czy żal... WSZYSTKO z czasem przemija jeżeli się tego uczucia nie karmi.
że z czasem i przyjaźń blaknie jeźeli jej się nie pielęgnuje. Tak samo jak pożądanie.
O każde uczucie trzeba dbać by przetrwało i nie ma znaczenia, czy to przyjaźń, miłość, pożądanie, nienawiść czy żal... WSZYSTKO z czasem przemija jeżeli się tego uczucia nie karmi.
Zgadzam się.
Wszystko niszczeje jeśli się o to nie dba. Nie ma nic stałego i jeśli nam na kimś zależy to trzeba się starać do końca życia. Wiele osób płci OBOJGA o tym często zapomina. Myślą, że jak już się wzięło kogoś za żonę/męża... to już sprawa załatwiona i można wrzucić na luz... a tu lipa. Najczęściej słyszy się narzekania na facetów ( nierzadko są one zasadne z racji przesiadywania przez telewizorem z piwem i chronicznego nic nie robienia) ale kobiety również w tej materii święte nie są i popełniają nierzadko podobne grzechy.
Ale to moje zdanie.
Zgadza się Salazar, ale ta miłość zaczęta od przyjażni jest najbardziej trwała, tak sądzę...wygląd przeminie, chemia i pożądanie też z wiekiem róznie się mają...ale jak mam przyjaciela, którego pokochałam u boku, to jestem szczęśliwa do końca zycia
przynajmniej ja bym tak chciała...natomiast związki, które zaczęły się od seksu, wypalają się. Na pewno częściej niż te od przyjażni...
To, że byś tak chciała nie oznacza, że tak jest/ będzie.
To są tylko Twoje pobożne życzenia.
Czego Ci oczywiście życzę.
P.S. W definicji "przyjaźni" nie ma fascynacji fizycznej, więc na pewno chodzi Ci o przyjaźń?
Jak dla mnie przyjaźń i miłość się wykluczają.
16 2017-01-09 11:18:33 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2017-01-09 12:31:55)
Jak dla mnie przyjaźń i miłość się wykluczają.
A ja nie chcę związku, w którym brakuje przyjaźni. Zdecydowanie wolę też od przyjaźni zacząć niż wskakiwać od razu do łóżka.
Kilku panów miało u mnie szansę, a jednak zraziło mnie do siebie zbytnią śmiałością. Po kilku próbach poznania kogoś czuję się tym bardzo zmęczona i zniechęcona. A jak już spotykałam na tyle kulturalnych, że umieli trzymać łapy przy sobie, to okazywali się żonaci
Stanowczo na początku przyjaźń. Oswojenie się z drugim człowiekiem, zorientowanie się, z kim mam do czynienia, a jeśli ma zaistnieć coś więcej, to pojawi się szybciej, niż się "planowało".
PolnyMotylek napisał/a:Zgadza się Salazar, ale ta miłość zaczęta od przyjażni jest najbardziej trwała, tak sądzę...wygląd przeminie, chemia i pożądanie też z wiekiem róznie się mają...ale jak mam przyjaciela, którego pokochałam u boku, to jestem szczęśliwa do końca zycia
przynajmniej ja bym tak chciała...natomiast związki, które zaczęły się od seksu, wypalają się. Na pewno częściej niż te od przyjażni...
To, że byś tak chciała nie oznacza, że tak jest/ będzie.
To są tylko Twoje pobożne życzenia.Czego Ci oczywiście życzę.
P.S. W definicji "przyjaźni" nie ma fascynacji fizycznej, więc na pewno chodzi Ci o przyjaźń?
Jak dla mnie przyjaźń i miłość się wykluczają.
Bzdura, chyba piszemy o innej przyjaźni w takim razie. Poza tym to że PolnyMotylek chce żeby tak było faktycznie "nie oznacza że tak jest/ będzie" ale POWINNO być.
Nie przesadzajcie juz z tą przyjaznią, wiele par, których związki rozpoczęły się od przyjaźni konczy jako zimne stadła, które łączy jedynie kredyt, dzieci i przyzwyczajenie.
Porządanie przemija a przyjaźń nie?
Otóż owszem, z perspektywy 40 lat mogę powiedzieć, że z czasem i przyjaźń blaknie jeźeli jej się nie pielęgnuje. Tak samo jak pożądanie.O każde uczucie trzeba dbać by przetrwało i nie ma znaczenia, czy to przyjaźń, miłość, pożądanie, nienawiść czy żal... WSZYSTKO z czasem przemija jeżeli się tego uczucia nie karmi.
Wszystko przemija bo takie jest życie tutaj w trzecim wymiarze. Ale związek trzeba na jakiś fundamentach budować, a według mnie fundament przyjaźni jest trwalszy od pożądania fizycznego i namiętności które powinny być stawiane w drugiej i trzeciej kolejności. Ale są różni ludzie i różnymi priorytetami się kierują.
19 2017-01-27 19:49:19 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2017-01-27 19:50:39)
Krejzolka82 napisał/a:Jak dla mnie przyjaźń i miłość się wykluczają.
A ja nie chcę związku, w którym brakuje przyjaźni. Zdecydowanie wolę też od przyjaźni zacząć niż wskakiwać od razu do łóżka.
Kilku panów miało u mnie szansę, a jednak zraziło mnie do siebie zbytnią śmiałością. Po kilku próbach poznania kogoś czuję się tym bardzo zmęczona i zniechęcona. A jak już spotykałam na tyle kulturalnych, że umieli trzymać łapy przy sobie, to okazywali się żonaci
Stanowczo na początku przyjaźń. Oswojenie się z drugim człowiekiem, zorientowanie się, z kim mam do czynienia, a jeśli ma zaistnieć coś więcej, to pojawi się szybciej, niż się "planowało".
Ale wiesz, że pomiędzy "czarnym i białym" są też inne kolory?
Nigdy nie zaczęłam żadnego związku od łózka, ale też nigdy od przyjaźni (nawet nie wiem na czym by to polegało, a po za tym wierzę w przyjaźń jednej płci, a lesbijką niestety nie jestem).
Już to pisałam słowo "przyjaźń" straciło na wartości. Szachuje się tym słowem niemiłosiernie.
Czy mogłabyś mi napisać definicję "przyjaźni"?
To co Ty uważasz za przyjaźń, ja uważam za normalny związek.
Ja chcąc być z kimś najpierw tego faceta poznaję i po czasie stwierdzam, że chcę spróbować i to jest to, co Ty nazywasz przyjaźnią.
Krejzolka82 napisał/a:PolnyMotylek napisał/a:Zgadza się Salazar, ale ta miłość zaczęta od przyjażni jest najbardziej trwała, tak sądzę...wygląd przeminie, chemia i pożądanie też z wiekiem róznie się mają...ale jak mam przyjaciela, którego pokochałam u boku, to jestem szczęśliwa do końca zycia
przynajmniej ja bym tak chciała...natomiast związki, które zaczęły się od seksu, wypalają się. Na pewno częściej niż te od przyjażni...
To, że byś tak chciała nie oznacza, że tak jest/ będzie.
To są tylko Twoje pobożne życzenia.Czego Ci oczywiście życzę.
P.S. W definicji "przyjaźni" nie ma fascynacji fizycznej, więc na pewno chodzi Ci o przyjaźń?
Jak dla mnie przyjaźń i miłość się wykluczają.
Bzdura, chyba piszemy o innej przyjaźni w takim razie. Poza tym to że PolnyMotylek chce żeby tak było faktycznie "nie oznacza że tak jest/ będzie" ale POWINNO być.
A to ile definicji "przyjaźni" jest?
Piegowata'76 napisał/a:Krejzolka82 napisał/a:Jak dla mnie przyjaźń i miłość się wykluczają.
A ja nie chcę związku, w którym brakuje przyjaźni. Zdecydowanie wolę też od przyjaźni zacząć niż wskakiwać od razu do łóżka.
Kilku panów miało u mnie szansę, a jednak zraziło mnie do siebie zbytnią śmiałością. Po kilku próbach poznania kogoś czuję się tym bardzo zmęczona i zniechęcona. A jak już spotykałam na tyle kulturalnych, że umieli trzymać łapy przy sobie, to okazywali się żonaci :(
Stanowczo na początku przyjaźń. Oswojenie się z drugim człowiekiem, zorientowanie się, z kim mam do czynienia, a jeśli ma zaistnieć coś więcej, to pojawi się szybciej, niż się "planowało".Ale wiesz, że pomiędzy "czarnym i białym" są też inne kolory?
Nigdy nie zaczęłam żadnego związku od łózka, ale też nigdy od przyjaźni (nawet nie wiem na czym by to polegało, a po za tym wierzę w przyjaźń jednej płci, a lesbijką niestety :P nie jestem).
Już to pisałam słowo "przyjaźń" straciło na wartości. Szachuje się tym słowem niemiłosiernie.Czy mogłabyś mi napisać definicję "przyjaźni"?
To co Ty uważasz za przyjaźń, ja uważam za normalny związek.
Ja chcąc być z kimś najpierw tego faceta poznaję i po czasie stwierdzam, że chcę spróbować i to jest to, co Ty nazywasz przyjaźnią.
Miarą przyjaźni jest dla mnie bliskość i otwartość. Jeśli mogę przy kimś w pełni być sobą, jest to przyjaźń. Mierzę ją zaufaniem i sumą wspólnych doświadczeń. A także, a może przede wszystkim podobieństwem wartości.
Nie szastam słowem przyjaźń i niewielu mam przyjaciół, choć spore grono koleżeństwa i znajomych.
I bez przyjaźni związku nie chcę.
A czym jest ona dla Ciebie?
22 2017-01-27 22:50:37 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2017-01-27 22:54:46)
Pomyłka
23 2017-01-28 11:51:12 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2017-01-28 11:55:50)
Krejzolka82 napisał/a:Piegowata'76 napisał/a:A ja nie chcę związku, w którym brakuje przyjaźni. Zdecydowanie wolę też od przyjaźni zacząć niż wskakiwać od razu do łóżka.
Kilku panów miało u mnie szansę, a jednak zraziło mnie do siebie zbytnią śmiałością. Po kilku próbach poznania kogoś czuję się tym bardzo zmęczona i zniechęcona. A jak już spotykałam na tyle kulturalnych, że umieli trzymać łapy przy sobie, to okazywali się żonaci
Stanowczo na początku przyjaźń. Oswojenie się z drugim człowiekiem, zorientowanie się, z kim mam do czynienia, a jeśli ma zaistnieć coś więcej, to pojawi się szybciej, niż się "planowało".Ale wiesz, że pomiędzy "czarnym i białym" są też inne kolory?
Nigdy nie zaczęłam żadnego związku od łózka, ale też nigdy od przyjaźni (nawet nie wiem na czym by to polegało, a po za tym wierzę w przyjaźń jednej płci, a lesbijką niestety
nie jestem).
Już to pisałam słowo "przyjaźń" straciło na wartości. Szachuje się tym słowem niemiłosiernie.Czy mogłabyś mi napisać definicję "przyjaźni"?
To co Ty uważasz za przyjaźń, ja uważam za normalny związek.Ja chcąc być z kimś najpierw tego faceta poznaję i po czasie stwierdzam, że chcę spróbować i to jest to, co Ty nazywasz przyjaźnią.
Miarą przyjaźni jest dla mnie bliskość i otwartość. Jeśli mogę przy kimś w pełni być sobą, jest to przyjaźń. Mierzę ją zaufaniem i sumą wspólnych doświadczeń. A także, a może przede wszystkim podobieństwem wartości.
Nie szastam słowem przyjaźń i niewielu mam przyjaciół, choć spore grono koleżeństwa i znajomych.
I bez przyjaźni związku nie chcę.
A czym jest ona dla Ciebie?
Jak dla mnie to napisałaś, jak powinien wyglądać zdrowy, normalny związek i tyle.
A to nie jest tak, że po latach dopiero można powiedzieć tak szczerze, że ktoś jest naszym przyjacielem?
A Ty byłaś kiedykolwiek w takim związku, gdzie najpierw była przyjaźń a potem miłość?
Czym jest dla mnie przyjaźń, czymś pięknym
Dobra, zapytam inaczej, jak Twoim zdaniem wygląda związek bez przyjaźni?
24 2017-01-28 13:23:07 Ostatnio edytowany przez Alberto Salazar (2017-01-28 13:25:38)
Nigdy nie zaczęłam żadnego związku od łózka, ale też nigdy od przyjaźni
Mnie się osobiście zdarzyło i tak i tak.
W jednym przypadku, dziewczyna się "odkochała" w drugim zdradziła i to był koniec.
(nawet nie wiem na czym by to polegało, a po za tym wierzę w przyjaźń jednej płci, a lesbijką niestety
nie jestem)
Proste, znałem dziewczynę od lat jako znajomą, potem zostaliśmy przyjaciółmi, często się luzno spotykaliśmy i dużo rozmawialiśmy, z czasem ( dość długim bo ok roku) złapałem się na myśleniu, że fajnie byłoby z nią spróbować czegoś więcej ( bo mi się zwyczajnie podobała z wyglądu i charakteru) ale na poważnie a nie szajsu w stylu "friends with benefits". Byliśmy ze sobą 1,5 roku.
Już to pisałam słowo "przyjaźń" straciło na wartości. Szachuje się tym słowem niemiłosiernie.
Zgadzam się w tej materii. Moim zdaniem jednak wynika to z tego że ludzie stracili na wartości i zaczęli traktować pewne kwestie przedmiotowo i wygodnie... zamiast szanować, dbać i starać się.
Czy mogłabyś mi napisać definicję "przyjaźni"?
To co Ty uważasz za przyjaźń, ja uważam za normalny związek.
W prawdzie pytanie nie skierowane do mnie ale chętnie włączę się do dyskusji jeśli pozwolisz...
Dla mnie przyjazń to wzajemna relacja dwojga ludzi oparta wysokim wzajemnym komforcie wypowiadania się oraz na szacunku, zaufaniu, uczciwości i szczerości oraz tolerancji... wraz z chęcią wzajemnej pomocy ( w pewnych granicach). Jest ona jednak pozbawiona jakiejkolwiek fizycznej bliskości, nie ma tu mowy o jakiejkolwiek intymności, pożądaniu i "chemii".
W związku ta ostatnia grupa czynników występuje i ma duże znaczenie dla całej relacji.
Ja chcąc być z kimś najpierw tego faceta poznaję i po czasie stwierdzam, że chcę spróbować i to jest to, co Ty nazywasz przyjaźnią.
Tak z innej beczki, jestem ciekaw jak poznajesz ludzi, i po jakim czasie stwierdzasz że chcesz spróbować a także co robisz czy to na tak czy to na nie. Daruj, swego rodzaju "zawodowa" ciekawość.
Dobra, zapytam inaczej, jak Twoim zdaniem wygląda związek bez przyjaźni?
Moim zdaniem nie ma "dobrego" związku bez przyjazni. Chyba że mówimy o jakimś otwartym układzie opartym na jakichś konkretnych obustronnych korzyściach a nie dojrzałym związku dwojga ludzi.
Odpiszę w poniedziałek, o.k.?
26 2017-01-30 11:03:40 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2017-01-30 11:05:20)
Krejzolka, wybacz, ale odpowiedź, że przyjaźń to jest coś pięknego... to żadna odpowiedź. A konkretniej?
Zupełnie nie rozumiem, czemu przyjaźń i miłość miałyby się wykluczać. Nie akceptuję związku, w którym brakuje przyjaźni. Podobnie jak Alberto uważam, że jest to niezbędny składnik zdrowego związku.
Czy widziałam związki bez przyjaźni? Ależ owszem. Jest pełno takich, gdzie ludzie nie dzielą się swoimi myślami i emocjami, gdzie jedno przed drugim coś ukrywa, gdzie pod jednym dachem żyje dwoje obcych sobie ludzi. Sama byłam w małżeństwie, gdzie mąż robił mi na złość, np. kontrolował mnie w pracy (tak, tak! zadzwonił dlaczego dwa-trzy razy pod rząd spóźniłam się z powrotem do domu). Nie, za taki związek dziękuję!
Dla mnie miłość, związek to taka głęboka przyjaźń plus to, co go od przyjaźni odróżnia. Coś jak z kwadratem i prostokątem: każdy kwadrat jest prostokątny, ale nie każdy prostokąt jest kwadratem
Krejzolka, wybacz, ale odpowiedź, że przyjaźń to jest coś pięknego... to żadna odpowiedź. A konkretniej?
Zupełnie nie rozumiem, czemu przyjaźń i miłość miałyby się wykluczać. Nie akceptuję związku, w którym brakuje przyjaźni. Podobnie jak Alberto uważam, że jest to niezbędny składnik zdrowego związku.
Czy widziałam związki bez przyjaźni? Ależ owszem. Jest pełno takich, gdzie ludzie nie dzielą się swoimi myślami i emocjami, gdzie jedno przed drugim coś ukrywa, gdzie pod jednym dachem żyje dwoje obcych sobie ludzi. Sama byłam w małżeństwie, gdzie mąż robił mi na złość, np. kontrolował mnie w pracy (tak, tak! zadzwonił dlaczego dwa-trzy razy pod rząd spóźniłam się z powrotem do domu). Nie, za taki związek dziękuję!
Dla mnie miłość, związek to taka głęboka przyjaźń plus to, co go od przyjaźni odróżnia. Coś jak z kwadratem i prostokątem: każdy kwadrat jest prostokątny, ale nie każdy prostokąt jest kwadratem
Przyjaźń nie rodzi się o tak, do tego trzeba czasu i to długiego...a po za tym w przyjaźni nie ma fascynacji fizycznej (przynajmniej ja tak uważam).
Ja mojego Ex-a nie traktowałam jak przyjaciela, a tak i tak wszystko o mnie wiedział i ze wzajemnością...ponieważ przez jakiś czas tworzyliśmy normalny związek.
Tak naprawdę to o nazewnictwo chodzi, Ty nazywasz przyjaźnią to, co ja nazywam zwykłym, normalnym związkiem przez duże "Z".
Takiego związku, życzę Tobie, jak i sobie.
28 2017-01-30 12:54:10 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2017-01-30 13:35:42)
I wzajemnie
Jeśli do przyjaźni dochodzi fascynacja fizyczna, to oczywiste, że przyjaźń ewoluuje w wyższe uczucie. Ale czy znika? Niekoniecznie. Moi rodzice byli przyjaciółmi, może dlatego jest to dla mnie cenne i ważne. Mam też koleżankę-szczęściarę, która twierdzi, że jej mąż jest jej najlepszym przyjacielem.
Co do nazewnictwa, czy jak ja mawiam, nomenklatury, to prawda, że często spory właśnie jej dotyczą.
Fascynacja fizyczna może zrodzić się bardzo szybko, ale bez przyjaźni, więzi, bliskości emocjonalnej mam ją gdzieś.
Owszem, zwykle przyjaźń rodzi się powoli, w miarę zdobywania wspólnych doświadczeń. Nie jest to jednak absolutna reguła. Zdarzało mi się przegadać całą noc z nowo poznaną osobą, jakbyśmy się znały od prawieków.