Witajcie.
mam mnóstwo dylematów , a uporczywe myśli nie dają w nocy spać.
Mianowicie chodzi o ... uczucia
Jestem studentką, mam silną osobowość, jestem temperamentna ale i dobra dla innych, nie odstawiam cyrków i nie mam wahań nastrojów jak księżniczki. Mimo to ciężko mi kogoś znaleźć, faceci chyba się mnie boją. A jeśli już nie, to chyba czują, że jestem człowiekiem z duszą na ramieniu , a tak łatwo to chyba nie chcą mieć. nie wiem, nie jestem facetem
Tyle tytułem wstępu.
Od kilku lat nie jestem z nikim w związku, niedawno skończyłam moją świetną przygodę z kochankiem, ale i poznałam dwóch bardzo fajnych facetów.
Z czego pierwszy z nich (nazwijmy go Antek), jest ambitny i otwarty, ma silny charakter i nie można się z nim nudzić ,bo mamy mnóstwo wspólnych zainteresowań. Gdzieś tam mieliśmy epizod, w którym nasze wargi się zetknęły,ale do niczego więcej nie doszło, bo jak to ujął "nie umiałby spojrzeć na siebie w lustrze, gdyby mnie tak potraktował" I że takie zbliżenie, to coś bardzo intymnego, co wymaga zaufania. W sumie około roku temu rozstał się z partnerką, a do oświadczyn było blisko... Uszanowałam to, w sumie umówiliśmy się, że zapominamy o sprawie.
Mimo wszystko tamten epizod nie przeszkadza nam w spędzaniu razem czasu w przyjacielskich stosunkach.
Nie jest to w sumie tak, że na siłę chciałabym z nim być. Równie dobrze moglibyśmy być tylko przyjaciółmi.
Drugi natomiast (powiedzmy, że Mikołaj), jest ostoją spokoju, ciepły, dobry i wyrozumiały,ale też wrażliwy. Świetnie spędza nam się razem czas. Co ciekawsze, również poważnie podchodzi do tematów związanych z bliskością. Jest to dla niego intymna sfera. poznałam go nim rozpoczęłam moją niezobowiązującą przygodę z kimś innym, ale Mikołaj dość szybko się zaangażował, a ja się po prostu... przestraszyłam. Mimo, że długo rozmawialiśmy na ten temat, suma summarum nakłamałam trochę; nie chciałam go zranić, widziałam, że się angażuje, a bałam się, że z mojej strony to nie wypali i zniechęciłam go do siebie skutecznie. Parę miesięcy potem poszłam po rozum do głowy, napisałam, ale nie uzyskałam odpowiedzi.
A teraz? Teraz jesteśmy umówieni na kawę za kilka dni i aż nie mogę się doczekać, bo naprawdę świetnie się dogadujemy i trochę mi tego brakowało. Ale w tym wypadku też nie mam parcia na związek. Sama znajomość była by dla mnie równie dużą wartością.
W obu tych sytuacjach nie wiem, co zrobić. Moje serducho, trochę pokruszone, trochę szukające stabilizacji, a trochę naiwne , stwierdziło ostatnio, że ono poczeka na rozwój sytuacji z Antkiem, trochę się lepiej pozna, ale nie wie,jakie ma szanse. Cierpliwości mi nie brakuje, a z drugiej strony nie chcę czekać na mężczyznę w nadziei, że może się mną zainteresuje w "ten" sposób.
Z Mikołajem natomiast dawno się nie widziałam, możliwe, że już całkiem mu przeszło i nie mam na co liczyć.
No i jestem sobie w takiej kropce, bo co innego mówi rozum: "po co Ty chcesz z kimś być, przecież i tak Ci się nie uda ani z jednym ani z drugim, chcesz się jeszcze wyszaleć i robić różne zbereźne rzeczy,a nie zamykać sobie drogę do tego. A i pamiętaj, że i tak nie nadajesz się do bycia czyjąś partnerką,bo jesteś do dupy, a z poprzedniego związku leczyłaś się cztery lata. Na co ci to?"
A serducho nie sługa i wariuje . Aprobuje obydwu kandydatów ... Nie jestem jakąś laską, która gra komuś na uczuciach i nie chcę doprowadzić do sytuacji, w której będę musiała komuś powiedzieć "nie".
No i jeszcze dodam, że w sumie zawsze chciałam poznać kogoś, kto będzie miał szacunek do bliskości, intymności... a z drugiej strony z kochankiem coś zaiskrzyło i robiliśmy bez skrępowania takie rzeczy, że nie jeden film dla dorosłych by o nas nakręcono I nie żałuję , no ale trzeba pewne rzeczy zakończyć i iść dalej, nie stać w miejscu, gdy nie ma szansy na coś więcej .
doradźcie mi, proszę. Jak ja mam to rozwiązać?