do kobiet, które w okolicach 30. miały pierwszego partnera - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » do kobiet, które w okolicach 30. miały pierwszego partnera

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 5 ]

Temat: do kobiet, które w okolicach 30. miały pierwszego partnera

Cześć wszystkim,

piszę na forum po raz pierwszy, ponieważ chciałabym poprosić Was o podzielenie się przemyśleniami i doświadczeniami w kwestii, którą zaraz opiszę. Mam prawie 29 lat, nigdy nie byłam w związku z żadnym mężczyzną (ani kobietą) i zastanawiam się, czy wszystko jest ze mną w porządku, czy jednak powinnam się niepokoić (co dość intensywnie robię od kilku miesięcy). Zaznaczę, że chciałabym mieć w przyszłości męża i dzieci. Piszę na forum, ponieważ brakuje w moim otoczeniu kobiet, z którymi mogłabym o tym porozmawiać, a czuję, że taka rozmowa jest mi potrzebna.

Dodam tylko, że lubię ludzi, choć nie jestem i nie byłam nigdy osobą towarzyską i wylewną (nie znosiłam imprez i na nie nie chadzałam), skończyłam studia humanistyczne, nie jestem przebojowa, dużo czasu po pracy spędzam w domu (po zajęciach na uczelni też), wyglądam i ubieram się przeciętnie. Mam pracę i zawód, ale moja sytuacja zawodowa jest niestabilna od kilku miesięcy, co staram się zmienić i co ostatnio mnie też bardzo niepokoi (już sama nie wiem, co bardziej). Jeśli chodzi o relacje z ojcem - do dupy, był alkoholikiem, kłócili się z mamą, aż odeszliśmy od niego, kiedy byłam nastolatką. Jeśli chodzi o znajomych, mam jedną przyjaciółkę i dwie koleżanki, z którymi utrzymuję dość regularny kontakt (wszystkie jeszcze z podstawówki).


To może teraz zarysuję tło:
Aż do ubiegłego roku nie niepokoiłam się tym, że jestem sama ani nie zadawałam sobie pytań "Dlaczego jestem sama?" ani "Czy coś jest ze mną nie tak", skoro pomimo 28 lat nie byłam w związku ani w bliższej relacji z mężczyzną. Zmieniło się to jednak i podejrzewam, że mogła mieć na to wpływ pewna sytuacja.

Otóż pracowałam w firmie, którą prowadziło młode (około 30 lat) małżeństwo, z dzieckiem w "drodze". Miałam w tej pracy kontakt z dziećmi w wieku wczesnoszkolnym i siedmiolatkami. No i był też klient firmy, z którym współpracowałam przez kilka miesięcy i który mi się podobał. Imponował mi - uroda w moim typie, ambitny, wykształcony, wolny oczywiście (co sam zadeklarował) facet, z którym - jak sądzę, mogłabym nawiązać bliższą znajomość, gdybym nie trzymała dystansu i nie ucinała rozpoczynanych przez niego tematów prowadzących do zwierzeń (kilka razy wyznał mi kilka osobistych problemów i taki przejaw zaufania wzruszył mnie i rozczulił - miałam ochotę podjąć temat, ale tego nie robiłam). Czułam więc, że facet dał mi sygnał, że chce, abym bliżej go poznała, no ale ja trzymałam dystans i - owszem - byłam miła i uprzejma, jednak nie poruszałam osobistych tematów.

Później praca się skończyła, a ja sobie uświadomiłam, że chyba przez swoje zdystansowane zachowanie i brak otwartości odrzuciłam szansę na bliszą znajomość z tym panem. Pierwszy raz spotkała mnie taka sytuacja i po głębszej analizie stwierdziłam, że przyczyny mojego zachowania mogą być dwie: 1.  jestem tak zakompleksiona, że uznałam, że nie ma co zacieśniać znajomości, bo on jest ode mnie dużo bardziej zamożny/ambitny i ogólnie jest człowiekiem sukcesu, a ja nie. 2. Czułam, że on jest mną zainteresowany i daje mi sygnały i po prostu wycofałam się ZE STRACHU. Pytanie tylko, czy ten strach wypływał ze zdrowego rozsądku i intuicji, czy ja po prostu zakonserwowałam się tak, że boję się bliskości i już tak zawsze będę miała.

Poza tym, obserwując właścicieli firmy, pomyślałam sobie, jak cudownie jest mieć męża, z którym można wspólnie budować życie, rodzinę i razem starać się dla niego i dla dzieci.  No a potem wbiłam sobie do głowy, że coś jest ze mną nie tak, skoro znajome w moim wieku już rodzą dzieci (w pracy młodsze ode mnie dziewczyny miały dzieci), a ja nie mam nawet chłopaka, z nikim niczego nie buduję. I przebywam Od kilku miesięcy jakieś poczucie marazmu spowodowanego nie tylko nienajlepszą sytuacją zawodową (w któą częściowo sama się wpędziłam), ale też takimi przemyśleniami (przemyślenia takie pojawiły się krótko po tym, jak pogorszyła się moja sytuacja z pracą, wszystko się zbiegło).

No to teraz przejdę do rzeczy:

Czy wsród forumowiczek są kobiety, które w okolicach 30. miały zerowe doświadczenia w związkach, ale i tak założyły rodzinę? Jeśli tak, to czy możecie napisać, w jakich okolicznościach poznałyście narzeczonego/męża? Czy byłyście w tamtej chiwli zadowolonymi ze swojej kariery, pewnymi siebie, bywającymi w wielu miejscach szczęśliwymi singielkami z mnóstwem znajomych, które zachwycały mężczyzn swoją radością życia? To ostatnie pytanie wzięło się stąd, że we wszystkich artykułach z poradami dla samotnych kobiet pojawiają się właśnie takie warunki, które trzeba "spełnić", żeby kogoś dobrego sobą zainteresować. No to chciałam teraz zapytać, jak to było u Was i czy ja sobie za dużo zawkręcałam do główki, czy po prostu mam ten właściwy, obiektywny obraz rzeczywistości...

Ja wiem, że tu nie ma żadnych reguł, ale mimo wszystko chciałabym poznać Wasze historie i przemyślenia.

Czekam z niecierpliwością na odpowiedzi. Aż pójdę zaparzyć melisę.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: do kobiet, które w okolicach 30. miały pierwszego partnera

Od razu powiem, że ja nie jestem jedną z tych kobiet, które nie mają żadnego doświadczenia z mężczyznami (a jesteśmy w podobnym wieku), ALE na pewno też w pewnej części domyślam się jak możesz się czuć, ale to po kolei.

Przede wszystkim zapytaj siebie dlaczego coś miałoby być z Tobą "nie w porządku"? Tylko dlatego, że coś wypadałoby mieć, dokonać, zrobić w konkretnym temacie w tym wieku? A gdyby nie było kalendarza, myślisz, że też miałabyś tego rodzaju rozterki? Być może myślałabyś, że miło byłoby stworzyć związek, ale na pewno nie wymieniałabyś wieku jako jednego z najważniejszych czynników do wielu kwestii. Nie porównywałabyś się też z młodszymi koleżankami. Wiek to tylko cyferki, przecież chyba nie wskoczysz w ramiona, do łóżka, do samochodu czy czegokolwiek innego pierwszemu lepszemu mężczyźnie, tylko po to, żeby z kimś być, bo to już "najwyższa pora", prawda? Wiem o tym, że tego nie zrobisz, bo dawno już byś to zrobiła. Mam nadzieję, że Twoje przemyślenia ostatnie też nie wpędzą Cię w takie nakłanianie siebie do rzeczy, które nie do końca są zgodne z Tobą. Przede wszystkim pamiętaj, że to jest TWOJE życie. Ja wiem, że żyjemy w pewnych grupach, czy chcemy czy nie, ale ostatecznie to i tak ci ludzie wokół nie żyją za Ciebie. A tak nawiasem mówiąc, wiesz ile kobiet jest w nieszczęśliwych związkach w tym wieku, nie są spełnione na żadnej płaszczyźnie i tylko udają (dopóki nie wybuchnie bomba), że wszystko jest ok? Wiele.

Jeżeli to jaka jesteś, naprawdę Tobie odpowiada, to nie zmieniaj się, bo to nie ma sensu. Jeśli jednak uważasz, że jest coś, do czego mogłabyś się przekonać i może poczuć się z tym lepiej, to może warto? Całkiem przyjemne bywa robienie czegoś na zasadzie doświadczenia, czasami życie płata figle - np. na jednej z tak nielubianych imprez, mogłabyś spotkać kogoś ciekawego. Ale jeśli to faktycznie nie jest w Twoim stylu - to trudno. Lepiej tego nie ruszać, bo to jeszcze gorsze.

A co do opisanej sytuacji: to że ktoś się zwierza, nie musi oznaczać, że musisz robić coś podobnego. Możesz zasugerować, że potrzebujesz czasu, żeby komuś w pełni zaufać, ale nie jest to nic personalnego - po prostu taka jesteś i masz prawo siebie, i swoją prywatność chronić. Ale czy taka znajomość na początku musi się opierać tylko o osobiste tematy? A zainteresowania, pasje, poglądy, styl życia, przyszłość, marzenia? Nie można o tym rozmawiać? To też jest jakby na to nie patrzeć - osobiste. Przynajmniej dla mnie są to ważne aspekty i w ogromnej mierze trzeba je poznać, żeby poznać i mnie.

Jeśli nie ma już szansy na odświeżenie znajomości z nim, to może warto wyciągnąć wnioski. Moim zdaniem to dobre co robisz, ale… nie wbijaj się tym jeszcze bardziej. Dlaczego miałabyś myśleć, że bardziej zamożny, ambitny i człowiek sukcesu nie może zainteresować się taką osobą jak Ty? Może widział w Tobie coś, czego Ty nie dostrzegałaś, jakiś potencjał. Jeśli oczywiście uznajemy, że nie bawił się Tobą w żaden sposób. Mimo to uważam, że od tego powinnaś zacząć - od podwyższenia samooceny. Nikt nie powiedział, że i Ty nie będziesz zamożna, bardziej ambitna czy nie zostaniesz kobietą sukcesu, jeśli tego właśnie będziesz chciała. Nie zakręcaj się w to za mocno, bo to Tobie szkodzi.

Być może boisz się bliskości z jakiegoś powodu, może nie chcesz być zraniona, oszukana itp. Myślę, że wcale nie ma w tym nic złego, że jesteś ostrożna - mniejsza szansa na to, że ktoś zrobi Ci krzywdę. Jednocześnie brak zaufania i z góry osądzanie niestety może doprowadzić do tego, że stworzy się zbyt gruba skorupka i ciężko będzie ją rozbić. Postaraj się znaleźć złoty środek. Jak wspominałam - nikt nie mówi, że masz zaraz o wszystkim opowiadać, otwierać się i w ogóle nie być sobą, byleby ktoś się Tobą zainteresował, ale jednocześnie daj trochę siebie poznać. Warto zaryzykować, bo jesteś na tyle świadoma, że raczej nie dasz sobie zrobić nic złego. Poza tym to ryzyko jest zawsze i zawsze może ktoś okazać się złym człowiekiem - niestety. Mimo to, biorąc pod uwagę korzyści jakie z tego mogą płynąć, wydaje mi się, że warto.

I jeszcze jedno: przestań wierzyć we wszystko, co "radzą" na portalach. Zazwyczaj są to osoby, które nie zdają sobie sprawy z tego co robią, poza dobieraniem odpowiednich słów kluczowych (a i to nie zawsze im wychodzi tak, jak powinno). Kieruj się swoją intuicją. Jest Ci z tym źle, ok, można to naprawić, ale nie stwarzaj sobie dodatkowych problemów.

3

Odp: do kobiet, które w okolicach 30. miały pierwszego partnera

A po co ta melisa?? wink  Kawa lepsza. Ja akurat nie jestem taką dziewczyną, ale znam taką z bliskiego otoczenia, co nie chciał zaryzykować z nikim- towarzyskość i kariera w normie, nie zadna imprezowiczka. I tu nagle w 29 wiośnie jakby piorun trafił- poznany w kawiarni przypadkowo facet- żaden tam podryw, naprawde przypadek i szaleństwo ogarnęło oboje, mimo ze był to turysta na wycieczce.. Skończyło sie hucznym ślubem i paroletnim już bardzo udanym związkiem.  Więc co komu pisane...

4

Odp: do kobiet, które w okolicach 30. miały pierwszego partnera
interlokutorka napisał/a:

Przede wszystkim zapytaj siebie dlaczego coś miałoby być z Tobą "nie w porządku"? Tylko dlatego, że coś wypadałoby mieć, dokonać, zrobić w konkretnym temacie w tym wieku? A gdyby nie było kalendarza, myślisz, że też miałabyś tego rodzaju rozterki?

No właśnie sama się sobie dziwię, że nagle tak intensywnie zaczęłam o tym myśleć i prawie kurde panikować (to chyba dlatego, że za rok 30. urodziny i że mam małe poczucie bezpieczeństwa jeśli chodzi o pracę). Wkręciłam sobie, że skoro do teraz nikogo nie miałam (i nigdy nie szukałam), to już tak będzie zawsze i że biorę udział w wyścigu z czasem, że jestem w jakimś oknie transferowym, które zaraz się zamknie (bo "najlepiej rodzić przed 30, a po 30 coraz trudniej znaleźć "wartościowego" faceta i nikłe szanse na założenie rodziny" - rewelacje z forów) i po prostu nie mam tego "czegoś", co mają inne dziewczyny, które mają chłopaków/mężów, przy czym nie chodzi mi o biust, ale raczej bijący od nich entuzjazm, energię i fakt, że same siebie bardzo lubią. Za bardzo chyba dałam się ponieść jakiejś skrzywionej wizji mojej tego wszystkiego i wyobraźni. Paradoksalnie nadmiar myślenia mi chyba zaszkodził.

interlokutorka napisał/a:

Jeżeli to jaka jesteś, naprawdę Tobie odpowiada, to nie zmieniaj się, bo to nie ma sensu. Jeśli jednak uważasz, że jest coś, do czego mogłabyś się przekonać i może poczuć się z tym lepiej, to może warto? Całkiem przyjemne bywa robienie czegoś na zasadzie doświadczenia, czasami życie płata figle - np. na jednej z tak nielubianych imprez, mogłabyś spotkać kogoś ciekawego. Ale jeśli to faktycznie nie jest w Twoim stylu - to trudno. Lepiej tego nie ruszać, bo to jeszcze gorsze.

Zmieniłam się chyba trochę i teraz, gdyby była okazja, nawet bym zaczęła łazić na imprezy. I wiem, że jak ogarnę się zawodowo, to założę w końcu profile na portalach rankowych i zobaczę, jak to będzie.

interlokutorka napisał/a:

A co do opisanej sytuacji: to że ktoś się zwierza, nie musi oznaczać, że musisz robić coś podobnego. Możesz zasugerować, że potrzebujesz czasu, żeby komuś w pełni zaufać, ale nie jest to nic personalnego - po prostu taka jesteś i masz prawo siebie, i swoją prywatność chronić. Ale czy taka znajomość na początku musi się opierać tylko o osobiste tematy? A zainteresowania, pasje, poglądy, styl życia, przyszłość, marzenia? Nie można o tym rozmawiać? To też jest jakby na to nie patrzeć - osobiste. Przynajmniej dla mnie są to ważne aspekty i w ogromnej mierze trzeba je poznać, żeby poznać i mnie.

No ja o swoich prywatnych sprawach (np. o tym, że też jestem wolna) prawie nic nie mówiłam, choć miałam ku temu okazje, które stwarzał ten pan wink Tłumaczę sobie, że ten mój mur postawiłam ze względu na obowiązki zawodowe - moja praca polegała na zachęcaniu do mówienia tej drugiej osoby (jestem lektorem, to były lekcje w cztery oczy). Jeśli chodzi o temat zainteresowań, pasji i marzeń - bardzo fajnie nam się o tym akurat rozmawiało, choć tu też mówiłam o sobie jak najmniej, co pewnie on odebrał jako brak zainteresowania z mojej strony relacją pozazawodową. No też spinałam się trochę tym, czy zrobię dobrą lekcję, bo zależało mi nie tyle na jakiś pochwałach (które i tak były), ale po prostu na zachowaniu profesjonalizmu.

interlokutorka napisał/a:

Jeśli nie ma już szansy na odświeżenie znajomości z nim, to może warto wyciągnąć wnioski. Moim zdaniem to dobre co robisz, ale… nie wbijaj się tym jeszcze bardziej. Dlaczego miałabyś myśleć, że bardziej zamożny, ambitny i człowiek sukcesu nie może zainteresować się taką osobą jak Ty? Może widział w Tobie coś, czego Ty nie dostrzegałaś, jakiś potencjał. Jeśli oczywiście uznajemy, że nie bawił się Tobą w żaden sposób. Mimo to uważam, że od tego powinnaś zacząć - od podwyższenia samooceny. Nikt nie powiedział, że i Ty nie będziesz zamożna, bardziej ambitna czy nie zostaniesz kobietą sukcesu, jeśli tego właśnie będziesz chciała. Nie zakręcaj się w to za mocno, bo to Tobie szkodzi.

Do czasu, aż znalazłam się w tamtej sytuacji, to nawet nie miałam pojęcia, że mam coś takiego wbite do bani. Że po prostu taki pan ma w swoim otoczeniu tyle kobiet, z którymi łączy go więcej niż ze mną, jeśli chodzi o te banalne przyziemne sprawy i że jest z "innej bajki". Ale też nie wiem, czy pod tym jednak nie ma czegoś głębszego, na przykład jakiegoś poczucia, że "jak to? jakiś mężczyzna mógłby na mnie lecieć? na mnie?" Cholerne kompleksy. Moja przyjaciółka powiedziała mi na ten temat dokładnie to, co Ty.

interlokutorka napisał/a:

Być może boisz się bliskości z jakiegoś powodu, może nie chcesz być zraniona, oszukana itp. Myślę, że wcale nie ma w tym nic złego, że jesteś ostrożna - mniejsza szansa na to, że ktoś zrobi Ci krzywdę. Jednocześnie brak zaufania i z góry osądzanie niestety może doprowadzić do tego, że stworzy się zbyt gruba skorupka i ciężko będzie ją rozbić. Postaraj się znaleźć złoty środek. Jak wspominałam - nikt nie mówi, że masz zaraz o wszystkim opowiadać, otwierać się i w ogóle nie być sobą, byleby ktoś się Tobą zainteresował, ale jednocześnie daj trochę siebie poznać. Warto zaryzykować, bo jesteś na tyle świadoma, że raczej nie dasz sobie zrobić nic złego. Poza tym to ryzyko jest zawsze i zawsze może ktoś okazać się złym człowiekiem - niestety. Mimo to, biorąc pod uwagę korzyści jakie z tego mogą płynąć, wydaje mi się, że warto.

I jeszcze jedno: przestań wierzyć we wszystko, co "radzą" na portalach. Zazwyczaj są to osoby, które nie zdają sobie sprawy z tego co robią, poza dobieraniem odpowiednich słów kluczowych (a i to nie zawsze im wychodzi tak, jak powinno). Kieruj się swoją intuicją. Jest Ci z tym źle, ok, można to naprawić, ale nie stwarzaj sobie dodatkowych problemów.

Dziękuję Ci intelokutorko za tę długą i rzeczową wypowiedź, dałaś mi do myślenia. Moja przyjacióła też mi to powiedziała - że się sama wkręcam i stwarzam sobie problemy, no a jak dwie osoby to mówią, to wiadomo. Ulżyło mi, że to jednak nie obiektywna rzeczywistość, tylko moje jakieś głupie przekonania. Poukładało mi się teraz to wszystko. Dziękuję.

5

Odp: do kobiet, które w okolicach 30. miały pierwszego partnera
Ela210 napisał/a:

A po co ta melisa?? wink  Kawa lepsza. Ja akurat nie jestem taką dziewczyną, ale znam taką z bliskiego otoczenia, co nie chciał zaryzykować z nikim- towarzyskość i kariera w normie, nie zadna imprezowiczka. I tu nagle w 29 wiośnie jakby piorun trafił- poznany w kawiarni przypadkowo facet- żaden tam podryw, naprawde przypadek i szaleństwo ogarnęło oboje, mimo ze był to turysta na wycieczce.. Skończyło sie hucznym ślubem i paroletnim już bardzo udanym związkiem.  Więc co komu pisane...

Oooo, czyli jest jeszcze inne wyjście niż portale - czysty przypadek wink Uwielbiam takie historie, miód na moje serce smile Chyba czas wyjść do ludzi.

Posty [ 5 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » do kobiet, które w okolicach 30. miały pierwszego partnera

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024