Nie wiem po co to piszę, pewnie żeby się wyżalić... na początku zeszłego roku zapisałam się na pewne kółko studenckie, głównie ze względu na pewnego chłopaka, który mi się podobał. Przewrotny los sprawił, że tamten chłopak nie wykazał zainteresowania moją osobą, za to od początku "czaił się" na mnie inny chłopak, któy również tam uczęszczał. Był pierwszą osobą, z którą złapałam nić porozumienia, szybko się zakumplowaliśmy, czułam że to moja bratnia dusza . Nie zwracałam uwagi na niego jako na "mężćzyznę" w tym sensie, nawet trochę mnie odpychał przez swój niechlujny stój i mocny nałóg palenia - jeśli mam być szczera. Dużo rozmawialiśmy, dodam że wychowywałam się bez ojca, a moja matka nigdy nie miała dla mnie czas, przez co nabawiłam się nerwicy, jestem w trakcie leczenia. Ale jakie to usprawiedliwienie? Potem poczułam, że on czuje do mnie coś więcej, ale nie traktowałam tego poważnie. On mimo swojego wieku, dużo przeszedł, jest bardzo dojrzały, inteligentny i mądry. Bardzo opiekuńczy, co mnie, osobiście ujęło, z wyżej wymienionych powodów - zawsze ciągnęło mnie do takich opiekunczych, dojrzałych facetów. Naprawdę taki prawdziwy mężczyzna, ma dużo przyjaciół, muchy by nie skrzywdził. On wziął mnie pod swoje "skrzydła", zaufałam mu jak mało komu, opowiedziałam o wszystkich swoich problemach, nigdy przez nikim tak się nie otworzyłam. Zresztą przegadaliśmy niejedną noc, kurcze - taka bratnia dusza, jaką ze świecą szukać. Ale chemii, przyciągania do niego jako do mężczyzny brak.. mimo wszystko tak się zbliżyłam do niego, że doszły też kontakty fizyczne - czułam bliskość, zaufanie, a on trochę się ogarnął (nałóg i niechlujstwo). Doszło do tego, że zamieszkaliśmy razem - włascicielka wykurzyła mnie ze stancji, a los chciał, że u niego na stancji był wolny pokój. A ja nadal miotałam się z uczuciami, a tak ciężko było mi to skonczyc... wiem, że to egoistyczne - on się mną opiekował, wspierał mnie, wiem, że wskoczył by za mną w ogien. Traktował mnie jak taką "córeczkę" - zawsze obok mnie, zawsze w gotowości, by otoczyć opieką. To nie tak, że tylko korzystałam, również mógł na mnie liczyć, po prostu pierwszy raz w życiu ktoś mnie tak traktował, kochał i akceptował... miałam wszystko to, czego nie dostałam w domu. Próbowałam m dać do zrozumienia, mówiłam, że nie wiem co czuję, że jest moim przyjacielem, ale on i tak nalegał, był przy mnie i ja oczywiście, odmówić nie umiałam. Przez parę miesięcy żyliśmy jak para i to pod jednym dachem, a mnie to ciągle trapiło, męczyło - co ja czuję? Bliskość, przywiązanie, przyjaźń, alee czy miłość? Totalnie się pogubiłam.. w końcu stwierdziłam, że tak dalej być nie może, bo wpadnę w obłed i powiedziałam mu stanowczo, że nie możemy być razem. ALe kompltnie nie umiem się po tym pozbierać - ciągle płaczę, nie jem i w dodatku widzę jego, smutnego i przygaszonego. Wyrzuty sumienia sięgają zenitu. Czy myślicice, ze najlepszym rowiązaniem byłoby odcięcie się zupełne od niego, znalezienie nowego mieszkania? I jak sobie z tym poradzić, czuję że go oszukałam, skrzywdziłam, poza tym, boję się że nigdy nie spotkam tak wspaniałego faceta, że może popełniłam błąd i to ze mną jest coś nie tak, że NIE UMIEM go pokochać jak mężczyzny, miłością romantyczną? Jestem dość zamknięta w sobie, mam dziwne pasje i trudny charakter, mimo że wizualnie mam powodzenie, z żadnym facetem nigdy nie potrafiłam złapać takiej więzi charakterów i poglądów, jak podobali mi się fizycznie to własnie był taki problem. Najgorsze jest to, że nie mam ochoty się z nikim spotykać, tj. z zadnych innym facetem, myślę sobie "zaden nie będzie jak ON". Sama nie wiem, może ja go kochałam? WIem, przemyślenia jak u 15 latki, ale totalnie się pogubiłam Powiedzcie co robić, jestem w takiej rozsypce, albo dokopcie mi, wiem, że zrobiłam coś strasznego, pozwoliłam m się zaangazowac i pokochać mnie...jeszcze powiedział, że z żadna kobietą nie był tak blisko, nigdy aż tak mocno się nie zaangazował i pokochał. To już mnie strasznie ubodło....cały czas mam w uszach te słowa...
1 2017-01-03 21:40:47 Ostatnio edytowany przez dziewczynazbieszczad (2017-01-03 21:50:22)
A jesteś pewna, ze Go nie kochasz?
P.S. Bardzo fajny nick.
A jesteś pewna, ze Go nie kochasz?
P.S. Bardzo fajny nick.
Właśnie - za charakter na pewno, ale brak chemii i takiego czystego pożądania to przeszkoda. Nigdy np: nie czułam podniecenia patrząc na niego, dopiero jak rozmawialiśmy, czy przytulaliśmy się, to miałam takie "iskry", ale samo takie pożądanie itp nie wystąpiło. I też nie byłam usatysfakcjonowana naszymi kontaktami fizycznymi... własnie brakowało "tego czegoś". Nigdy o nim nie myślałam w taki romantyczny sposób i z namiętnością...
A tak w ogóle dziękuję, nick z mojego zamiłowania do Bieszczad własnie i łaziorowania po górach
Krejzolka82 napisał/a:A jesteś pewna, ze Go nie kochasz?
P.S. Bardzo fajny nick.
Właśnie - za charakter na pewno, ale brak chemii i takiego czystego pożądania to przeszkoda. Nigdy np: nie czułam podniecenia patrząc na niego, dopiero jak rozmawialiśmy, czy przytulaliśmy się, to miałam takie "iskry", ale samo takie pożądanie itp nie wystąpiło. I też nie byłam usatysfakcjonowana naszymi kontaktami fizycznymi...
własnie brakowało "tego czegoś". Nigdy o nim nie myślałam w taki romantyczny sposób i z namiętnością...
A tak w ogóle dziękuję, nick z mojego zamiłowania do Bieszczad własnie i łaziorowania po górach
Jak czytam to co piszesz, to wydaje mi się, że Ty traktujesz Go jakby był Twoim wieloletnim mężem.
Czyli namiętność wygasła, została miłość (bez pożądania), przyzwyczajenie.
Niestety, tak często bywa z wami kobietami, że same nie wiecie czego chcecie. Kiedy mężczyzna jest taki, jakiego rzekomo chce większość kobiet (czuły, opiekuńczy, kocha was), to i tak wam nie psuje. Autorko, to nie z Tobą jest coś nie tak, sporo kobiet ma taki dylemat.
Poniżej kilka ciekawych wypowiedzi z innego tematu:
Tak działają kobiety. Im bardziej zabiegasz i pokazujesz, że Ci zależy, tym bardziej Twoja atrakcyjność spada.
Prawda jest taka choć niemiła to taka jest, że kobiety nie lubią facetów, którzy ciągle o nie zabiegają i się starają. Bardzo szybko im się taki osobnik nudzi i staję się dla nich męczący. Dodatkowo uważają takich za miękkie faje i desperatów. Oczywiście działa to w dwie strony, jednak kobiety są tutaj bardziej wyrachowane w swoich działaniach. Należy zatem być twardym skur..synem, a kobiet Ci wtedy nie zabraknie.
No taka prawda, ale żadna kobieta nie powie tego otwarcie, że woli skur..syna bo przecież to nie wypada i wyszła by na jakąś zimną s.kę. Ona nawet tego nie wie sama że woli takiego faceta, to wszystko się dzieje podświadomie w jej głowie i ona działa instynktownie, wybiera wrednego ch.ja. To tylko taka gadka szmatka, że facet ma być miły, spokojny i dobry.
To całe gadanie kobiet, że szukają wrażliwych mężczyzn którzy będę im na każdym kroku okazywać miłość, to pic na wodę. Kobieta musi poczuć kisiel w majtkach na widok faceta, a jak tego nie ma, to ile i jak byś się nie starał, to nic z tego nie będzie.
Więc odpowiedz sobie sama jak to jest z Tobą.
Niestety, tak często bywa z wami kobietami, że same nie wiecie czego chcecie. Kiedy mężczyzna jest taki, jakiego rzekomo chce większość kobiet (czuły, opiekuńczy, kocha was), to i tak wam nie psuje. Autorko, to nie z Tobą jest coś nie tak, sporo kobiet ma taki dylemat.
Poniżej kilka ciekawych wypowiedzi z innego tematu:Tak działają kobiety. Im bardziej zabiegasz i pokazujesz, że Ci zależy, tym bardziej Twoja atrakcyjność spada.
Prawda jest taka choć niemiła to taka jest, że kobiety nie lubią facetów, którzy ciągle o nie zabiegają i się starają. Bardzo szybko im się taki osobnik nudzi i staję się dla nich męczący. Dodatkowo uważają takich za miękkie faje i desperatów. Oczywiście działa to w dwie strony, jednak kobiety są tutaj bardziej wyrachowane w swoich działaniach. Należy zatem być twardym skur..synem, a kobiet Ci wtedy nie zabraknie.
No taka prawda, ale żadna kobieta nie powie tego otwarcie, że woli skur..syna bo przecież to nie wypada i wyszła by na jakąś zimną s.kę. Ona nawet tego nie wie sama że woli takiego faceta, to wszystko się dzieje podświadomie w jej głowie i ona działa instynktownie, wybiera wrednego ch.ja. To tylko taka gadka szmatka, że facet ma być miły, spokojny i dobry.
To całe gadanie kobiet, że szukają wrażliwych mężczyzn którzy będę im na każdym kroku okazywać miłość, to pic na wodę. Kobieta musi poczuć kisiel w majtkach na widok faceta, a jak tego nie ma, to ile i jak byś się nie starał, to nic z tego nie będzie.
Więc odpowiedz sobie sama jak to jest z Tobą.
Jezu, następny.
Skąd Wy się bierzecie, naprawdę nie ogarniam tego.
Ale co w tym co napisałem nie jest prawdą?
Sam się o tym przekonałem, więc wiem z pierwszej ręki jak jest.
Ale co w tym co napisałem nie jest prawdą?
Sam się o tym przekonałem, więc wiem z pierwszej ręki jak jest.
To, że Ty się o tym przekonałeś to nie znaczy, że jest to reguła.
Mógłbyś pisać tylko i wyłącznie w swoim imieniu?
Przecież normalni faceci też są w związkach, więc nie generalizuj.
To, że Tobie nie wyszło, jest to przykre, ale to Tobie wyszło i nie oznacza, że możesz generalizować.
A co powiesz o autorce? Widzi jaki jest ten kolega, docenia go, ale pisze że jej nie pociąga i dlatego ma wątpliwości. Więc nie tylko na moim przykładzie masz dowód na to co napisałem.
Facet183 - piąteczka.
W sumie to człowiek mając te 16-20 lat to ciągle wierzy że będąc miłym będzie fajnie, ale potem zauważa że jest postrzegany za taką melepetę, co nie wywołuje emocji.
A jak nie wywołuje emocji, podaje się kobiecie jak na tacy, ma go na wyciągnięcie ręki, to pff, gardzi takim, no chyba że jest spełnieniem jej fizycznego ideału.
Tak samo jak kot, bawi się myszką póki się rusza, jak przestanie to ją zeżre i wysra. Kuniec
A co powiesz o autorce? Widzi jaki jest ten kolega, docenia go, ale pisze że jej nie pociąga i dlatego ma wątpliwości. Więc nie tylko na moim przykładzie masz dowód na to co napisałem.
Właśnie, docenia Go.
Nie pisze o Nim nic negatywnego, że jest taki i owaki.
Ale to nie Jej wina, że On Jej nie pociąga.
Jedyną Jej winą jest to, że pomimo, że Jej nie pociąga to związała się z Nim.
I robi facetowi nadzieję na coś więcej, a skończy się tak że go zostawi, albo będzie się z nim męczyć, co też nie wróży nic dobrego.
Powtórzę jeszcze raz: gdy nie ma chemii (pociągu fizycznego), to nic ze związku nie będzie. To jest fundament na którym kobiety budują związek i albo okaże się że partner ma do zaoferowania coś więcej, wtedy jest udany, albo tylko wygląd, wtedy jest koniec i szukanie kolejnego "ciacha"
I robi facetowi nadzieję na coś więcej, a skończy się tak że go zostawi, albo będzie się z nim męczyć, co też nie wróży nic dobrego.
Powtórzę jeszcze raz: gdy nie ma chemii (pociągu fizycznego), to nic ze związku nie będzie. To jest fundament na którym kobiety budują związek i albo okaże się że partner ma do zaoferowania coś więcej, wtedy jest udany, albo tylko wygląd, wtedy jest koniec i szukanie kolejnego "ciacha"
A faceci to jak tworzą związki?
Tzw. chemii im nie trzeba?
14 2017-01-03 22:52:38 Ostatnio edytowany przez Nataluszek (2017-01-03 22:54:31)
Facet183, jedno nie wyklucza drugiego.
Przypadek autorki jest taki, a nie inny co nie oznacza, że nie można znaleźć faceta,który będzie się o nas troszczył, a jednocześnie będzie wywoływał u nas "podniecenie".
I nie rozumiem skąd zdziwienie, że autorka ma wątpliwości.
Autorko, to co napisałam wyżej nie zmienia faktu, że byłaś/jesteś nie fair wobec tego mężczyzny.
Ostatecznie rozbudziłaś w nim nadzieję, zgadzając się na kontakt fizyczny.
Ok, gadało Wam się super, więc pewnie pomyślał, że na tej płaszczyźnie może Ci się podobać. Podobnie z kontaktem fizy znym- skoro do niego doszło być może Cię pociąga. I tym oto sposobem (jego oczyma) było idealnie, aż tu nagle bach!
Reasumując- daj czas jemu i sobie. Przemyśl co tak naprawdę czujesz, czego potrzebujesz i pragniesz. Nie możesz "mieć ciastka i zjeść ciastka". Na to już za późno bo to wszystko za daleko zaszło.
Nie próbuj też czyimś kosztem wypełnić dziury, jaka pozostała w Twoim sercu po braku miłości od rodziców.
To bardzo krzywdzące dla osoby, która tak, jak ten mężczyzna zaangażowała się w Waszą znajomość sercem, rozumem i ciałem.
No też, ale to kobiety potrafią tak kręcić, dawać nadzieję, a potem kopa. U nas (przynajmniej u mnie) wszystko jest jasne od początku i potem nie ma żali i pretensji, bo kobieta wie na czym stoi.
16 2017-01-03 22:59:49 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2017-01-03 23:44:15)
No też, ale to kobiety potrafią tak kręcić, dawać nadzieję, a potem kopa. U nas (przynajmniej u mnie) wszystko jest jasne od początku i potem nie ma żali i pretensji, bo kobieta wie na czym stoi.
A może niektórzy faceci sami sobie wkręcają, że kobieta dała im nadzieje? Znam osobiście taki przypadek.
Autorka źle się zachowała w stosunku do tego Chłopaka i to jest tylko i wyłącznie Jej wina.
Też tak może być, bo czasami można źle odczytać sygnały. Ona może być sympatyczna i miła dla faceta, a on sobie resztę dopowie. Dlatego rozmowa jest tak ważna, bo pozwala uniknąć takich nieporozumień. Nie powiesz mi, że kobieta nie zauważa kiedy facetowi zaczyna na niej bardziej zależeć? Ale większość zamiast go przystopować, bawi się tym i dowartościowuje, gdy on się o nią stara. A potem jest żal i rozczarowanie.
A ja poproszę o jakiś dowód potwierdzający tę teorię jakoby większość kobiet dowartościowywała się kosztem mężczyzn w ogóle ich nieinteresujacych.
Tylko błagam bez " z moich obserwacji / mojego doświadczenia ". Bo to mało obiektywne
19 2017-01-04 00:02:32 Ostatnio edytowany przez zabpth (2017-01-04 00:03:16)
No Pani Autorka.
Uwielbiam takie story, sam mam sentyment, kiedyś też tak wtopiłem. Hehhe
No niestety ale w naszym społeczeństwie od pokoleń funkcjonują pewne stereotypy i wartości odnośnie traktowania kobiet, wpaja się to od dziecka a później właśnie takie story.
Ale dobrze że w końcu powiedziałaś biedakowi co i jak. Dla niego krzywda, ale ze względu na to że twoje rozterki i postępowania są dość typowe, to zakładam że jak byś ciągnęła z nim relacje to typowo w końcu znalazł by się inny gmeracz w majtach na boku, i jeszcze większą krzywdą byś obdarzyła swojego cierpiętnika.
Oczywiście że powinnaś się wyprowadzić i zerwać kontakt. Dla siebie i dla niego.
Musisz liczyć się z tym że sprawisz mu wiele przykrości. No wiesz opiekował się Tobą, nadskakiwał przygarnął pod dach, jeszcze dawałaś mu nadzieję by po czasie stwierdzić że nic z tego i jeszcze się wyprowadzisz.
Poczuje się oszukany i skrzywdzony, no ale trudno niech się czuje, nie on jeden i nie ostatni. Więc mimo dobrych intencji zaczniesz być postrzegana przez niego jako zła kobieta. Kiedyś mu przejdzie wtedy będzie dobry czas żeby wytłumaczyć wyjaśnić. Podejrzewam że będziesz już samotna matką :], więc i bardziej szczerze docenisz jego starania i oddasz honor.
Rób co uważasz, nie wiem jak ci pomóc, ale może przyślij jego na to forum. Pomożemy, dostanie garść dobrych rad, może zmieni swoje podejście i zacznie inaczej Cię traktować i waszą relacje, i coś Ci się odmieni.
Ps.
A może niektórzy faceci sami sobie wkręcają, że kobieta dała im nadzieje? Znam osobiście taki przypadek.
True
Ja tez znam takich gości hehe.
Ale w tym konkretnym przypadku to Autorka mocno pomogła mu się nakręcić.
Widocznie czuje się już lepiej bezpieczniej, więc spuszcza gacha w kiblu, no przestał być potrzebny. Póki co.
Powodzenia
Pozdrawiam
No Pani Autorka.
Uwielbiam takie story, sam mam sentyment, kiedyś też tak wtopiłem. Hehhe
No niestety ale w naszym społeczeństwie od pokoleń funkcjonują pewne stereotypy i wartości odnośnie traktowania kobiet, wpaja się to od dziecka a później właśnie takie story.Pozdrawiam
Uwielbiam porady z cyklu "chce coś miłego napisać, ale gdzieś tam dowalę szpilę" o co chodzi z tą samotną matką?
Z samotna matką to taki żarcik który ma podkreślić typowość sytuacji.
Ogólnie twoja historia dość typowa, w takim kontekście formułowałem swój zapis, dorzucając pewien stereotypowy motyw z samotną matką. Ogólne znaczenie jest takie że masz gościa idealnego do związku ale nie chcesz z nim związku. Zgodnie ze skryptem i powtarzalnością szczególnie właśnie z relacji samotnych matek, często się powtarza sentencja że olały tego dobrego, wybrały tego złego a poźniej żałują jak już życie dokopie.
No ale takie życie.
Jak pisałem wcześniej musisz się liczyć z tym że gość może zmienić biegun jeżeli chodzi o postrzeganie Ciebie, jeżeli szanujesz go i liczysz się z nim a wychodzi trochę że jednak tak, to no ból dupy bo po wszystkim gość nie będzie chciał się z tobą zadawać. No trudno.
Tylko właśnie ciekawią mnie twoje intencje i szczerość oraz to czy sama jesteś do końca pewna motywów swojego postępowania od samego początku, tego bardziej zażyłego początku i czemu jednak go spławiasz. Może jednak był okres że potrzebowałaś wsparcia i zainteresowania, poczucia bezpieczeństwa które dostałaś oraz pomoc. A teraz skoro zastanawiasz się czy się nie wyprowadzić to znaczy że twoja sytuacja uległa na tyle poprawie że jesteś wstanie podjąć takie kroki, które zresztą powinnaś.
Może całkiem nieświadomie go wykorzystałaś, może wcześniej sytuacje miałaś taka że nie mogłaś więc się miotałaś. Nie zakładam że twoje poczynania były w pełni świadome przez co wyrachowane, ale możliwe że cała akcja to wynik twoich potrzeb, które obecnie nie są już priorytetowe, znaczy że się ogarnęłaś i poczułaś na tyle pewna i silna że już jesteś wstanie zakończyć znajomość. Nie wiem czy widzisz zależność. Ale ch*j zresztą, gość sam sobie trochę winien. Musi się też nauczyć, przeżyć.
Po za tym wcale nie chciałem nic miłego napisać bo zdaję sobie sprawę jak gość się czuje, i jak będzie się czuł kiedy zrobisz tak jak powinno się zrobić.
Powodzenia
Pozdrawiam
Nie pociąga cię a dlaczego nie pójdziesz z nim do łóżka? To że nazwa filmu mi się nie podoba to nie znaczy że film będzie do dupy (to tylko takie porównanie może będzie spoko). Funny nick.
23 2017-01-04 12:45:09 Ostatnio edytowany przez dziewczynazbieszczad (2017-01-04 12:52:09)
dziewczynazbieszczad napisał/a:Krejzolka82 napisał/a:A jesteś pewna, ze Go nie kochasz?
P.S. Bardzo fajny nick.
Właśnie - za charakter na pewno, ale brak chemii i takiego czystego pożądania to przeszkoda. Nigdy np: nie czułam podniecenia patrząc na niego, dopiero jak rozmawialiśmy, czy przytulaliśmy się, to miałam takie "iskry", ale samo takie pożądanie itp nie wystąpiło. I też nie byłam usatysfakcjonowana naszymi kontaktami fizycznymi...
własnie brakowało "tego czegoś". Nigdy o nim nie myślałam w taki romantyczny sposób i z namiętnością...
A tak w ogóle dziękuję, nick z mojego zamiłowania do Bieszczad własnie i łaziorowania po górach
Jak czytam to co piszesz, to wydaje mi się, że Ty traktujesz Go jakby był Twoim wieloletnim mężem.
Czyli namiętność wygasła, została miłość (bez pożądania), przyzwyczajenie.
No właśnie, to jest trafione w sedno. I tutaj piszą jacyś faceci, że kobiety kochają tylko jakiś bad boyów.. a mi się wydaje, że po prostu niektórzy mezczyzni nie umieją wzbudzić namiętności w kobiecie i przez to stają się tylko przyjaciolmi. Nie chodzi by popadać w skrajności... wydaje mi się, że każda ze stron powinna czuć taką iskrę, ż musi się postarać itp. A on od początku za mną biegał, akceptuje mnie bezwarunkowo i własnie to nie może obudzić mojej namietności, chęci starania się. Mówię, że czuję się przy nim jak córeczka, a nie kobieta. Może to przez to. Nie zwalam winy na Niego, chodzi mi własnie o zrozumienie, dlaczego tak się stało, że go nie pożądam?
Nie ciągie mnie do zadnych złych facetów, nie mam już nastu lat, myślę o poważnym życiu z mężczyzną, który mnie pokocha (z wzajemnością) i będę mogła stworzyć udaną relację na lata. Dlatego tak to przeżywam (własnie to, że nie mogę go obdarzyć namiętnością i go pragnąć jak kobieta mężczyznę), te dziecinne teorie o tym jakie to kobiety złe i ciągną do kretynów mnie nie interesują, bo uważam się za poważną osobę, trzeźwo myślącą o życiu. Poza tym też dlatego jest mi tak cholernie źle, bo porządnych mezczyzn dzisiaj jak na lekarstwo, dużo buraków i ciężko znaleźć kogos TAK wartościowego, jak On.
Wiem, że zrobiłam źle, ale to nie było z premedytacją. Poza tym on nie jest na mnie zły - może w sercu gdzieś na pewno,ale nie powiedział mi o tym. Mówi, że uważa mnie za cudowną kobietę i bardzo mu przykro... i że mnie kocha. Jest mi przykro i chciałam to napisać i z kimś o tym pogadać. Moje wyrzuty sumienia są wystarczającą karą dla mnie...
Krejzolko, dziękuję za wymianę zdań
na początku zeszłego roku zapisałam się na pewne kółko studenckie, głównie ze względu na pewnego chłopaka, który mi się podobał. Przewrotny los sprawił, że tamten chłopak nie wykazał zainteresowania moją osobą,
Zdarza się. Nawet często...
za to od początku "czaił się" na mnie inny chłopak, któy również tam uczęszczał. Był pierwszą osobą, z którą złapałam nić porozumienia, szybko się zakumplowaliśmy, czułam że to moja bratnia dusza . Nie zwracałam uwagi na niego jako na "mężćzyznę" w tym sensie, nawet trochę mnie odpychał przez swój niechlujny stój i mocny nałóg palenia - jeśli mam być szczera.
... odwracając sytuację - Ty mu wpadłaś w oko, on "niestety" dla Ciebie nie.
Potem poczułam, że on czuje do mnie coś więcej, ale nie traktowałam tego poważnie.
Ponieważ skreśliłaś go już na początku. Nie "pykło" u Ciebie od "strzała", nie "pykło" i później.
On mimo swojego wieku, dużo przeszedł, jest bardzo dojrzały, inteligentny i mądry. Bardzo opiekuńczy, co mnie, osobiście ujęło, z wyżej wymienionych powodów - zawsze ciągnęło mnie do takich opiekunczych, dojrzałych facetów.
Prawdopodobnie te cechy Ci "zawróciły" w głowie bo jak sama napisałaś na początku - wychowałaś się bez ojca. Takich cech szukasz podświadomie w partnerze (to są dobre cechy ale bez "pazura" [czyt. chemii, pociągu, fascynacji]
Naprawdę taki prawdziwy mężczyzna, ma dużo przyjaciół, muchy by nie skrzywdził. On wziął mnie pod swoje "skrzydła", zaufałam mu jak mało komu, opowiedziałam o wszystkich swoich problemach, nigdy przez nikim tak się nie otworzyłam. Zresztą przegadaliśmy niejedną noc, kurcze - taka bratnia dusza, jaką ze świecą szukać. Ale chemii, przyciągania do niego jako do mężczyzny brak.. mimo wszystko tak się zbliżyłam do niego, że doszły też kontakty fizyczne - czułam bliskość, zaufanie, a on trochę się ogarnął (nałóg i niechlujstwo). Doszło do tego, że zamieszkaliśmy razem - włascicielka wykurzyła mnie ze stancji, a los chciał, że u niego na stancji był wolny pokój. A ja nadal miotałam się z uczuciami, a tak ciężko było mi to skonczyc... wiem, że to egoistyczne - on się mną opiekował, wspierał mnie, wiem, że wskoczył by za mną w ogien. Traktował mnie jak taką "córeczkę" - zawsze obok mnie, zawsze w gotowości, by otoczyć opieką. To nie tak, że tylko korzystałam, również mógł na mnie liczyć, po prostu pierwszy raz w życiu ktoś mnie tak traktował, kochał i akceptował... miałam wszystko to, czego nie dostałam w domu.
Taki... ojciec
Próbowałam m dać do zrozumienia, mówiłam, że nie wiem co czuję, że jest moim przyjacielem, ale on i tak nalegał, był przy mnie i ja oczywiście, odmówić nie umiałam.
I tu był Twój błąd - zabrakło asertywności. Wyraźnego postawienia go w roli "przyjaciela" a nie "partnera".
Przez parę miesięcy żyliśmy jak para i to pod jednym dachem, a mnie to ciągle trapiło, męczyło - co ja czuję? Bliskość, przywiązanie, przyjaźń, alee czy miłość? Totalnie się pogubiłam..
Czy to był Twój pierwszy chłopak?
w końcu stwierdziłam, że tak dalej być nie może, bo wpadnę w obłed i powiedziałam mu stanowczo, że nie możemy być razem.
Bardzo dobrze zrobiłaś. Lepiej wcześniej niż tracić lata na coś co "nie rokuje"
ALe kompltnie nie umiem się po tym pozbierać - ciągle płaczę, nie jem i w dodatku widzę jego, smutnego i przygaszonego. Wyrzuty sumienia sięgają zenitu. Czy myślicice, ze najlepszym rowiązaniem byłoby odcięcie się zupełne od niego, znalezienie nowego mieszkania?
Tak, wyprowadzka to dobry pomysł. Odcinać się zupełnie nie musisz - możesz mieć kontakt tel czy internetowy - ale traktuj go jak przyjaciela, mów, że jest przyjacielem i wepchnij go to friend zona. Nie rób mu nadziei, że może liczyć na coś więcej od ciebie. Egoistyczne? Tak, ale zdrowe dla Ciebie.
I jak sobie z tym poradzić, czuję że go oszukałam, skrzywdziłam, poza tym, boję się że nigdy nie spotkam tak wspaniałego faceta, że może popełniłam błąd i to ze mną jest coś nie tak, że NIE UMIEM go pokochać jak mężczyzny, miłością romantyczną?
A czułaś "pociąg" fizyczny do tego chłopaka dla którego zapisałaś się do kółka studenckiego? Nie przejmuj się, umiesz na pewno. Tylko musisz trafić na odpowiedniego mężczyznę.
Jestem dość zamknięta w sobie, mam dziwne pasje i trudny charakter, mimo że wizualnie mam powodzenie, z żadnym facetem nigdy nie potrafiłam złapać takiej więzi charakterów i poglądów, jak podobali mi się fizycznie to własnie był taki problem.
Odwieczny problem obu płci - jak z wyglądu extra to z charakteru d*pa, jak z charakteru extra to z wyglądu d*pa. Grunt to znaleźć kogoś nieidealnego - taki "wypośrodkowany" ze swoimi mankamentami jest zazwyczaj też dobry, a czasem może i ciekawszy niż "ideał"
Najgorsze jest to, że nie mam ochoty się z nikim spotykać, tj. z zadnych innym facetem, myślę sobie "zaden nie będzie jak ON". Sama nie wiem, może ja go kochałam?
Jest styczeń. Zimno, ponuro i coś pada z nieba... Mi też się nic nie chce teraz ale jak przyjdzie wiosna to i chęci wrócą
WIem, przemyślenia jak u 15 latki, ale totalnie się pogubiłam
Powiedzcie co robić, jestem w takiej rozsypce, albo dokopcie mi, wiem, że zrobiłam coś strasznego, pozwoliłam m się zaangazowac i pokochać mnie...jeszcze powiedział, że z żadna kobietą nie był tak blisko, nigdy aż tak mocno się nie zaangazował i pokochał. To już mnie strasznie ubodło....cały czas mam w uszach te słowa...
Jest takie powiedzenie: "jak masz miękkie serce to musisz mieć twardą dupę, bo życie będzie Cię w nią bić gorzej niż matka po wywiadówce".
On sobie poradzi. Głowa do góry i byleby do wiosny
To nie był mój pierwszy chłopak, wcześniej byłam z własnie takim burakiem i do dziś tego żałuję, ale to jeszcze przed pójściem na terapię, kiedy moja samoocna równała się zeru. Teraz takich unikam na kilometr, cenię w mężczyznach dobroć i mądrość życiową.
Wiem właśnie, że najgorszy to ten brak asertywności, od zawsze miałam z tym problem. Bardzo żałuję, że nie byłam zbyt stanowcza... nauczka na przyszłość, żeby jasno wyrażać swoje zdanie.
A propos tamtego chłopaka, tak, on bardzo mnie pociągał, do tego stopnia, że w jego towarzystwie nie mogłam się skupić na tym co on mówi, co mówią inni. Ech, taka fascynacja, ale cóż, było przykro przez chwilę i tyle ;-) To też jest mądry i wartościowy facet, ale fizycznie bardzo mnie kręcił.
Bardzo poprawiła mi nastrój Twoja wypowiedź, dziękuję Ci za nią.
Krejzolka82 napisał/a:dziewczynazbieszczad napisał/a:Właśnie - za charakter na pewno, ale brak chemii i takiego czystego pożądania to przeszkoda. Nigdy np: nie czułam podniecenia patrząc na niego, dopiero jak rozmawialiśmy, czy przytulaliśmy się, to miałam takie "iskry", ale samo takie pożądanie itp nie wystąpiło. I też nie byłam usatysfakcjonowana naszymi kontaktami fizycznymi...
własnie brakowało "tego czegoś". Nigdy o nim nie myślałam w taki romantyczny sposób i z namiętnością...
A tak w ogóle dziękuję, nick z mojego zamiłowania do Bieszczad własnie i łaziorowania po górach
Jak czytam to co piszesz, to wydaje mi się, że Ty traktujesz Go jakby był Twoim wieloletnim mężem.
Czyli namiętność wygasła, została miłość (bez pożądania), przyzwyczajenie.No właśnie, to jest trafione w sedno. I tutaj piszą jacyś faceci, że kobiety kochają tylko jakiś bad boyów.. a mi się wydaje, że po prostu niektórzy mezczyzni nie umieją wzbudzić namiętności w kobiecie i przez to stają się tylko przyjaciolmi. Nie chodzi by popadać w skrajności... wydaje mi się, że każda ze stron powinna czuć taką iskrę, ż musi się postarać itp. A on od początku za mną biegał, akceptuje mnie bezwarunkowo i własnie to nie może obudzić mojej namietności, chęci starania się. Mówię, że czuję się przy nim jak córeczka, a nie kobieta. Może to przez to. Nie zwalam winy na Niego, chodzi mi własnie o zrozumienie, dlaczego tak się stało, że go nie pożądam?
Nie ciągie mnie do zadnych złych facetów, nie mam już nastu lat, myślę o poważnym życiu z mężczyzną, który mnie pokocha (z wzajemnością) i będę mogła stworzyć udaną relację na lata. Dlatego tak to przeżywam (własnie to, że nie mogę go obdarzyć namiętnością i go pragnąć jak kobieta mężczyznę), te dziecinne teorie o tym jakie to kobiety złe i ciągną do kretynów mnie nie interesują, bo uważam się za poważną osobę, trzeźwo myślącą o życiu. Poza tym też dlatego jest mi tak cholernie źle, bo porządnych mezczyzn dzisiaj jak na lekarstwo, dużo buraków i ciężko znaleźć kogos TAK wartościowego, jak On.
Wiem, że zrobiłam źle, ale to nie było z premedytacją. Poza tym on nie jest na mnie zły - może w sercu gdzieś na pewno,ale nie powiedział mi o tym. Mówi, że uważa mnie za cudowną kobietę i bardzo mu przykro... i że mnie kocha. Jest mi przykro i chciałam to napisać i z kimś o tym pogadać. Moje wyrzuty sumienia są wystarczającą karą dla mnie...
Krejzolko, dziękuję za wymianę zdań
Tylko widzisz, tak naprawdę to skrzywdziłaś tego Chłopaka, ponieważ pozwoliłaś Mu, żeby tak ciągle za Tobą ganiał.
A to nie jest tak, że związałaś się z Nim z braku laku, bo tamten Facet Cię nie chciał i miałaś problemy w domu?
Proszę i jestem do usług.