Od roku jestem w związku z mężczyzną, z którym kolegowałam się od kilku lat. Zwierzaliśmy się sobie nawzajem, stąd wiemy o sobie bardzo dużo. Kocham go, on kocha mnie o czym stale mnie zapewnia i póki co nie mam do tego wątpliwości.
Moje poprzednie związki kończyły się zazwyczaj tak, że partner nie czuł zaangażowania z mojej strony. Brak jakiejkolwiek zazdrości czy innych sygnałów, że mi zależy. Tak miałam od "nowości" i nie wynikało to ze złych doświadczeń w relacjach damsko męskich.
Obecny partner długo się o mnie starał, odkąd zaczęliśmy się spotykać do momentu deklaracji chęci bycia z nim z mojej strony trochę minęło. Przez długi czas było normalnie - mam na myśli to, że zachowywałam się lepiej niż w stosunku do poprzednich partnerów. Przytulałam się, okazywałam czułość, chciałam, żeby czuł się dobrze ze mną i sam ze sobą, nie prowokowałam sytuacji mających na celu wywołania zazdrości (choć i tak bywa zazdrosny ale w granicach zdrowego rozsądku). Stopniowo zaczęło mi odbijać. Zaczęłam prowokować kłótnie z byle czego (nigdy wcześniej nie kłóciłam się z żadnym facetem). Kiedy odkryłam, ze oszukał mnie w kwestii używek moje zaufanie spadło i podsyciło moje zachowania. Dodam, że ufam mu (nie na 100% bo tak bardzo nikomu nie potrafię zaufać), a mimo to zdarza mi się czuć zazdrość (zarówno o jego przeszłość jak i - o zgrozo - niektórych znajomych płci męskiej). Być może zazdrość nie jest tu najlepszym określeniem, ale najbliższym temu co czuję. Ostatnio w dużych nerwach powiedział mi, że boi się odezwać bo cokolwiek powie może obrócić się w aferę.
Przy okazji każdej takiej sytuacji jestem zła - jedynie na siebie. Nie wiem co mi się stało, co się zmieniło, że tak reaguję. Obawiam się, że on nagle uzna, że obraz mnie wytworzony przez te wszystkie lata był fałszywy i zgodnie z powiedzeniem - nie tylko nie jestem taka jak wszystkie - jestem gorsza od wszystkich
Nie chcę zepsuć tego co mam, bo pierwszy raz od kilku lat jestem szczęśliwa a mimo to robię wszystko, by sprawdzać jego granice. Nie potrafię zlokalizować źródła złych emocji i irracjonalnego strachu przed sama nie wiem czym...