Moi drodzy,
jestem nowym użytkownikiem forum, aczkolwiek czytelnikiem od dawna, przez co Szanuję Wasze opinie i naprawdę mądre porady w wielu kwestiach.
Czytywałem to forum w różnych działach i tematach, niestety przyszło mi zajrzeć do działu dotyczącego zdrady. Tu życzyłbym sobie mieć możliwość zastosowania wiązanki bluzgów, niestety regulamin forum zabrania.
Do rzeczy. Nie będę opowiadał historii całej lamentując.... bo to nudne i nie wiele się różni od miliarda przypadków.
Ja i ona w relacji (bez ślubu i dzieci na szczęście jak się okazuje), dłuższej, problemy w relacji, z tyłu w tle jej epizody depresyjne + obopólny dystans.
Coraz większy kryzys relacji, po czym jej zdrada z innym sk....wielem.
Dłuższy romans.
Mówi mi o tym po mojej kolejnej próbie naprawy relacji.
I teraz uwaga moja reakcja:
W pierwszej chwili zawód... totalny zawód...
Po czasie rodzi się we mnie potworny, olbrzymi, nie do opanowania gniew.
Ona przyznała się bo chce wrócić do mnie....
ja, opieprzam ją.... poważnie... ale bez agresji... po prostu punktuje wszystko.
Później atakuję jego... agresywnie.
Jej daje ultimatum, że może wrócić... jeśli dopierniczy temu człowiekowi... odzierając go totalnie z godności, mówiąc że był to błąd, hańba i upokorzenie oraz najgorsze co ją w życiu spotkało. Ma również przyznać się wobec rodziny (wk...rwionej dlaczego nagle zniknąłem bez słowa z życia), znajomych.
Ja zaś sam czuję wewnętrznie taki wstręt, że mnie trzęsie.
Tęsknie za nią... to wszystko u góry brzmi raczej ostro niż pieszczotliwie. Natomiast tak, tęsknie za nią.... ale czuję chęć zemsty na obojgu. I pewnego oczyszczenia.
I teraz pytanie, czy to postawa właściwa?
Czy pewna konserwa w moim myśleniu, że jeśli KTOŚ INNY ją ruszył to mnie to odrzuca nie jest niedojrzałe?
Zaznaczam, że wcześniej przede mną miała kogoś, jak to dorosła osoba i nie rusza mnie to, że współżyła z tym kimś. Było minęło. Normalne.
Tutaj mnie to odstręcza...
Proszę o Wasze opinie.