Proszę Was o pomoc. Facet. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Proszę Was o pomoc. Facet.

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 56 ]

Temat: Proszę Was o pomoc. Facet.

Cześć!

Nigdy w życiu nie sądziłem, że jakaś życiowa sytuacja zmusi mnie do szukania odpowiedzi na jakimś forum. Niestety tak też się stało. Bardzo proszę o pomoc, ponieważ nie daję sobie z tym już rady. Pisząc ten tekst łzy same mi do oczu napływają. Ciągle obarczam się winą za to, co się wydarzyło, nie znając tak naprawdę prawdy, jedynie bazując na tym, co miało miejsce. Moje życie zwolniło… bardzo. Nie potrafię się odnaleźć, znaleźć sobie miejsca. Psychicznie trzymam się bardzo słabo. Dużo rzeczy sprawia mi trudność. Błądzę myślami. W domu, w pracy. Jestem nieobecny. Chcę, ale nie potrafię tego wyrzucić, za cholerę. Ciągle zadaję sobie to pytanie, dlaczego? Nawet nie wiecie, jak bardzo można siebie znienawidzić. Nienawidzę siebie, tego co robię, wszystkiego.

Chcę napisać pewną historię. Proszę pomóżcie mi. Chciałbym pozostać anonimowym, dlatego w tekście tym, nie będą pojawiać się żadne imiona.

Mam 28 lat. Mieszkam w średniej miejscowości i tam też pracuję. Moje życie uczuciowe… jakie życie? Nie ma czegoś takiego, jak moje życie uczuciowe. Nigdy nic na poważnie. Nie potrafiłem doszukać się u drugiej osoby tej przyciągającej mnie normalności. Jest, jak jest. Jestem osobą wykształconą, po studiach, pracującą, myślacą o przyszłości, gdzieś tam realizującą swoje marzenia. Normalny facet. Postanowiłem pójść sobie na studia podyplomowe. Wiecie, jak to na studiach. Nie znałem nikogo… dopiero po wspólnym wyjściu na kawę zawiązały się jakieś znajomości. Normalna rzecz. Wśród tych osób pojawiła się pewna kobieta, nie dziewczyna, kobieta. Nie zwróciła mojej uwagi. Mijał zjazd za zjazdem.

Często siedzieliśmy obok siebie. Tak się układało. Jestem wysoki, zadbany, staram się dbać o wszystko, ułożony, nie porywczy, zrównoważony. Proszę mi wierzyć, ale zacząłem czuć na sobie to… zainteresowanie, ten czyiś wzrok. Takie rzeczy się czuje. Moje zainteresowanie zaczęło również rosnąć. Tutaj zaczęły pojawiać się problemy, jakaś blokada. Strasznie się zamknąłem w sobie, tylko przy niej. Czułem się obserwowany, a co za tym idzie nie chciałem dopuścić do jakiejś gafy. Bardzo spięty. Obserwowałem ją, jak ona mnie. Słuchałem, jak się wyraża, rozmawia. W mojej głowie wykreował się obraz kobiety idealnej. Żywcem wyjętej z moich marzeń, żywcem. Mijał zjazd za zjazdem.

Często mijaliśmy się na korytarzach, uśmiechając się do siebie i patrząc sobie w oczy. Pracując w grupie, czasem próbowała zerwać ze mnie tę blokadę. Nie potrafiłem. Kiedy wchodziłem na zajęcia, patrzyła się na mnie tymi czarnymi oczyma, aż powiem cześć, zawsze. Jakby chciała przyciągnąć mój wzrok. Ja często go odwracałem. Gdzieś w połowie studiów przyszedł czas na imprezę integracyjną. Całą grupą pojechaliśmy w góry. Po przyjeździe na miejsce, dużo się wydarzyło. Zakwaterowaliśmy się, już wtedy z kolegą, który świeżym okiem stwierdził: ona na Ciebie leci… idziesz, jak po swoje. Poszliśmy na zajęcia. Napięcie we mnie rosło coraz bardziej. Przysiadła się do mnie, to znaczy chciała, ale ktoś powiedział, że jest tutaj zajęte a nie było. Oczywiście nie zareagowałem. Po zajęciach przyszła kolei na imprezę.

Usiedliśmy z kolegą w sumie na rogu. Nagle idzie, wyglądała pięknie, podchodząc do mnie spytała się, czy teraz jest wolne. Siedzieliśmy razem. Przedstawiliśmy się sobie. Okazało się, że wiedziała, jak się nazywam, skąd jestem. Koleżanki zaczęły się śmiać. Zaniemówiłem. Rozmowa się nie układała, starałem się, ale po prostu byłem zszokowany całym obrotem sytuacji. Tańczyliśmy, osobno. Kiedy siedzieliśmy z kolegą przechodząc za mną w tańcu, podszczypała mnie za biodra, uśmiechając się. W międzyczasie, kiedy ona tańczyła przysiadła się do mnie jedna z jej koleżanek wypytując mnie m.in. o wiek i inne sprawy. Znajomy stwierdził, że przyszła, bo ją o to poprosiła, żeby się czegoś o Tobie dowiedzieć. Powiedziałem jej koleżance, że wpadła mi w oko. Było to w nawiązaniu do jej tańca, z jakimś facetem, który chyba za dużo sobie pozwalał. Koleżanka stwierdziła, że (jej imię) się to nie spodoba i chyba wpadła mu w oko. Stąd moja odpowiedź, że mi także. Minęła północ. Rozeszły się do pokojów. Znajomy widząc co się działo, powiedział… idź, bo będziesz tego żałował. Idź ku*wa do niej. Poszedłem.

Otworzyła jej koleżanka. Poprosiłem ją, ale nie chciała wyjść. Zaproponowano mi, czy nie chcę się z nią położyć. Poprosiłem ponownie, aby wyszła. Nie chciała. Dzień po imprezie było mi trudno zainicjować jakąś rozmowę. Minęliśmy się razem przy śniadaniu. Pod koniec dnia po ognisku, zebrałem się i podszedłem, mówiąc, iż mi się spodobała i proponując wyjście na kawę. Spytała, czy może się zastanowić i uciekła do koleżanki. Od tej pory wszystko się posypało. Wszystko.

Mijał zjazd za zjazdem. Czasem się unikaliśmy, czasem mówiliśmy sobie cześć, czekając, co dalej robić. Przyszedł czas egzaminu, pomogła mi, znowu, jakby prowokując do sytuacji. Prosiłam Boga o pomoc. Pozwól mi zadziałać. Pomógł. Podeszła do mnie, zapytała się, gdzie się coś znajduje. Tylko to wskazałem. Nie podtrzymałem rozmowy. Załamałem się. Mój umysł wariował. Poczucie winy się wzmogło. Przyszedł czas na obronę. To był ostatni zjazd. Wiedziałem, że muszę coś zrobić. Podszedłem i zaproponowałem kawę. Zgodziła się. Poszliśmy, usiedliśmy, chwilę rozmawialiśmy. Dosiadł się Żigolak od tańca. Temat się urwał. Pokazała tylko więcej tej swojej naturalności. Kiedy już kończył się wykład, pobiegłem za nią i spytałem wprost. Trzęsła się, dało się czuć poddenerwowanie. Ona wie, o co chce zapytać i aktualnie się z kimś spotyka i nie chce być nie w porządku w stosunku do tej osoby właśnie. Spytałem o imprezę. Powiedziała, tak, wtedy byłam sama i spojrzała na mnie. Odszedłem załamany.

Mijały dni, tygodnie. Siedziałem w domu analizowałem, myślałem, nie mogłem tego zrozumieć. Nie wiedziałem, czy mówi prawdę. Wiedziałem tylko, że nikogo nie miała na imprezie od jej koleżanki. W związku z tym, iż od imprezy do naszej ostatniej rozmowy minął może z miesiąc, nie wiedziałem, czy kłamie, czy mówi prawdę.

Pojechałem do niej pod pracę. Przejechałem kilkaset km, żeby porozmawiać. Byłem poddenerwowany. Wyszła, zdziwiła się. Podwiozłem ją do koleżanki. Była straszna ulewa. Wreszcie rozmawiałem normalnie, jak na co dzień, bez stresu. Wspominam tę rozmowę miło i naprawdę fajnie. Kiedy dojechaliśmy na miejsce nastała niezręczna cisza. Spojrzeliśmy się na siebie i powiedziałem wprost, co czuję. Odpowiedziała, że jest po burzliwym związku, po rozwodzie. Poprosiłem o nr, nie chciała dać. Powiedziała, że porozmawiamy na przedostatnim zjeździe. Nie zjawiła się. Podczas rozdania dyplomów, nawet na siebie nie spojrzeliśmy, za to ostentacyjnie przy mnie się wyginała. Kiedy ostatni już raz zdecydowałem się podejść, była wściekła. Powiedziała, że nie była zainteresowana, nie jest i nie będzie.

Ja 28 lat Ona 34

Jestem załamany. Nie mogę sobie znaleźć miejsca. Ciągle błądzę myślami. Wspiera mnie znajomy, ale to nie pomaga. Oddałbym wiele, by móc cofnąć czas. Boże dlaczego?. Przestałem dbać o cokolwiek. Nie wybaczę sobie tego do końca życia. Szkoda tylko, że muszę z tym żyć. Tylko brak odwagi mnie tutaj trzyma.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.
aaa-aaa-2016 napisał/a:

Cześć!

Nigdy w życiu nie sądziłem, że jakaś życiowa sytuacja zmusi mnie do szukania odpowiedzi na jakimś forum. Niestety tak też się stało. Bardzo proszę o pomoc, ponieważ nie daję sobie z tym już rady. Pisząc ten tekst łzy same mi do oczu napływają. Ciągle obarczam się winą za to, co się wydarzyło, nie znając tak naprawdę prawdy, jedynie bazując na tym, co miało miejsce. Moje życie zwolniło… bardzo. Nie potrafię się odnaleźć, znaleźć sobie miejsca. Psychicznie trzymam się bardzo słabo. Dużo rzeczy sprawia mi trudność. Błądzę myślami. W domu, w pracy. Jestem nieobecny. Chcę, ale nie potrafię tego wyrzucić, za cholerę. Ciągle zadaję sobie to pytanie, dlaczego? Nawet nie wiecie, jak bardzo można siebie znienawidzić. Nienawidzę siebie, tego co robię, wszystkiego.

Chcę napisać pewną historię. Proszę pomóżcie mi. Chciałbym pozostać anonimowym, dlatego w tekście tym, nie będą pojawiać się żadne imiona.

Mam 28 lat. Mieszkam w średniej miejscowości i tam też pracuję. Moje życie uczuciowe… jakie życie? Nie ma czegoś takiego, jak moje życie uczuciowe. Nigdy nic na poważnie. Nie potrafiłem doszukać się u drugiej osoby tej przyciągającej mnie normalności. Jest, jak jest. Jestem osobą wykształconą, po studiach, pracującą, myślacą o przyszłości, gdzieś tam realizującą swoje marzenia. Normalny facet. Postanowiłem pójść sobie na studia podyplomowe. Wiecie, jak to na studiach. Nie znałem nikogo… dopiero po wspólnym wyjściu na kawę zawiązały się jakieś znajomości. Normalna rzecz. Wśród tych osób pojawiła się pewna kobieta, nie dziewczyna, kobieta. Nie zwróciła mojej uwagi. Mijał zjazd za zjazdem.

Często siedzieliśmy obok siebie. Tak się układało. Jestem wysoki, zadbany, staram się dbać o wszystko, ułożony, nie porywczy, zrównoważony. Proszę mi wierzyć, ale zacząłem czuć na sobie to… zainteresowanie, ten czyiś wzrok. Takie rzeczy się czuje. Moje zainteresowanie zaczęło również rosnąć. Tutaj zaczęły pojawiać się problemy, jakaś blokada. Strasznie się zamknąłem w sobie, tylko przy niej. Czułem się obserwowany, a co za tym idzie nie chciałem dopuścić do jakiejś gafy. Bardzo spięty. Obserwowałem ją, jak ona mnie. Słuchałem, jak się wyraża, rozmawia. W mojej głowie wykreował się obraz kobiety idealnej. Żywcem wyjętej z moich marzeń, żywcem. Mijał zjazd za zjazdem.

Często mijaliśmy się na korytarzach, uśmiechając się do siebie i patrząc sobie w oczy. Pracując w grupie, czasem próbowała zerwać ze mnie tę blokadę. Nie potrafiłem. Kiedy wchodziłem na zajęcia, patrzyła się na mnie tymi czarnymi oczyma, aż powiem cześć, zawsze. Jakby chciała przyciągnąć mój wzrok. Ja często go odwracałem. Gdzieś w połowie studiów przyszedł czas na imprezę integracyjną. Całą grupą pojechaliśmy w góry. Po przyjeździe na miejsce, dużo się wydarzyło. Zakwaterowaliśmy się, już wtedy z kolegą, który świeżym okiem stwierdził: ona na Ciebie leci… idziesz, jak po swoje. Poszliśmy na zajęcia. Napięcie we mnie rosło coraz bardziej. Przysiadła się do mnie, to znaczy chciała, ale ktoś powiedział, że jest tutaj zajęte a nie było. Oczywiście nie zareagowałem. Po zajęciach przyszła kolei na imprezę.

Usiedliśmy z kolegą w sumie na rogu. Nagle idzie, wyglądała pięknie, podchodząc do mnie spytała się, czy teraz jest wolne. Siedzieliśmy razem. Przedstawiliśmy się sobie. Okazało się, że wiedziała, jak się nazywam, skąd jestem. Koleżanki zaczęły się śmiać. Zaniemówiłem. Rozmowa się nie układała, starałem się, ale po prostu byłem zszokowany całym obrotem sytuacji. Tańczyliśmy, osobno. Kiedy siedzieliśmy z kolegą przechodząc za mną w tańcu, podszczypała mnie za biodra, uśmiechając się. W międzyczasie, kiedy ona tańczyła przysiadła się do mnie jedna z jej koleżanek wypytując mnie m.in. o wiek i inne sprawy. Znajomy stwierdził, że przyszła, bo ją o to poprosiła, żeby się czegoś o Tobie dowiedzieć. Powiedziałem jej koleżance, że wpadła mi w oko. Było to w nawiązaniu do jej tańca, z jakimś facetem, który chyba za dużo sobie pozwalał. Koleżanka stwierdziła, że (jej imię) się to nie spodoba i chyba wpadła mu w oko. Stąd moja odpowiedź, że mi także. Minęła północ. Rozeszły się do pokojów. Znajomy widząc co się działo, powiedział… idź, bo będziesz tego żałował. Idź ku*wa do niej. Poszedłem.

Otworzyła jej koleżanka. Poprosiłem ją, ale nie chciała wyjść. Zaproponowano mi, czy nie chcę się z nią położyć. Poprosiłem ponownie, aby wyszła. Nie chciała. Dzień po imprezie było mi trudno zainicjować jakąś rozmowę. Minęliśmy się razem przy śniadaniu. Pod koniec dnia po ognisku, zebrałem się i podszedłem, mówiąc, iż mi się spodobała i proponując wyjście na kawę. Spytała, czy może się zastanowić i uciekła do koleżanki. Od tej pory wszystko się posypało. Wszystko.

Mijał zjazd za zjazdem. Czasem się unikaliśmy, czasem mówiliśmy sobie cześć, czekając, co dalej robić. Przyszedł czas egzaminu, pomogła mi, znowu, jakby prowokując do sytuacji. Prosiłam Boga o pomoc. Pozwól mi zadziałać. Pomógł. Podeszła do mnie, zapytała się, gdzie się coś znajduje. Tylko to wskazałem. Nie podtrzymałem rozmowy. Załamałem się. Mój umysł wariował. Poczucie winy się wzmogło. Przyszedł czas na obronę. To był ostatni zjazd. Wiedziałem, że muszę coś zrobić. Podszedłem i zaproponowałem kawę. Zgodziła się. Poszliśmy, usiedliśmy, chwilę rozmawialiśmy. Dosiadł się Żigolak od tańca. Temat się urwał. Pokazała tylko więcej tej swojej naturalności. Kiedy już kończył się wykład, pobiegłem za nią i spytałem wprost. Trzęsła się, dało się czuć poddenerwowanie. Ona wie, o co chce zapytać i aktualnie się z kimś spotyka i nie chce być nie w porządku w stosunku do tej osoby właśnie. Spytałem o imprezę. Powiedziała, tak, wtedy byłam sama i spojrzała na mnie. Odszedłem załamany.

Mijały dni, tygodnie. Siedziałem w domu analizowałem, myślałem, nie mogłem tego zrozumieć. Nie wiedziałem, czy mówi prawdę. Wiedziałem tylko, że nikogo nie miała na imprezie od jej koleżanki. W związku z tym, iż od imprezy do naszej ostatniej rozmowy minął może z miesiąc, nie wiedziałem, czy kłamie, czy mówi prawdę.

Pojechałem do niej pod pracę. Przejechałem kilkaset km, żeby porozmawiać. Byłem poddenerwowany. Wyszła, zdziwiła się. Podwiozłem ją do koleżanki. Była straszna ulewa. Wreszcie rozmawiałem normalnie, jak na co dzień, bez stresu. Wspominam tę rozmowę miło i naprawdę fajnie. Kiedy dojechaliśmy na miejsce nastała niezręczna cisza. Spojrzeliśmy się na siebie i powiedziałem wprost, co czuję. Odpowiedziała, że jest po burzliwym związku, po rozwodzie. Poprosiłem o nr, nie chciała dać. Powiedziała, że porozmawiamy na przedostatnim zjeździe. Nie zjawiła się. Podczas rozdania dyplomów, nawet na siebie nie spojrzeliśmy, za to ostentacyjnie przy mnie się wyginała. Kiedy ostatni już raz zdecydowałem się podejść, była wściekła. Powiedziała, że nie była zainteresowana, nie jest i nie będzie.

Ja 28 lat Ona 34

Jestem załamany. Nie mogę sobie znaleźć miejsca. Ciągle błądzę myślami. Wspiera mnie znajomy, ale to nie pomaga. Oddałbym wiele, by móc cofnąć czas. Boże dlaczego?. Przestałem dbać o cokolwiek. Nie wybaczę sobie tego do końca życia. Szkoda tylko, że muszę z tym żyć. Tylko brak odwagi mnie tutaj trzyma.

Słowa pogrubione przeze mnie to tak na serio?

3

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

Jak na moje oko, kobieta była akurat w rozsypce i na siłę szukała jakiegoś nowego obiektu zainteresowania aby tylko nie myśleć. A że Ty zadbany , wysoki , pewnie widac po Tobie klasę to zawiesiła wzrok. Może nawet byłoby cos z tego gdybyś nie dawał po sobie odczuć przerażenia. Kobiety lubią (nawet jeżeli mówią, że nie) facetów zdecydowanych. Nie obwiniaj się za to.
Masz teraz 2 wyjścia:
- mocno zawalczyć, pokazać ,, że masz jaja"
-odpuścić i żyć dalej
Niestety w obydwu przypadkach podejmujesz ryzyko.
- w pierwszej sytuacji po nieudanej próbie możesz czuć żal, gorycz, że mimo starań nie wyszło. Jednak jeżeli nie wyjdzie to nie z Twojej winy , ponieważ to będzie oznaczało, że zrobiłeś wszystko co mogłeś ale nie można zmusić drugiej osoby do siebie
- w drugim przypadku nigdy się nie dowiesz czy gdybyś spróbował to może teraz bylibyście razem, bez próby nigdy tego nie będziesz wiedział i do końca życia będziesz się nad tym zastanawiał. Ale przestrzegam, spróbuj raz a konkretnie... bo nie ma sensu ciągnąc czegoś jak widać, ze druga osoba nie chce. Można się wtedy poczuć jak śmieć i obwiniać, że mogłem zrobic to jeszcze lepiej to by wyszło . Nieprawda.

Wybór nalezy do Ciebie smile

4

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

Krejzolka82, tak. Czasem o tym myślę. Wie o tym tylko mój znajomy. Wiem, że straciłem coś cennego. Takie rzeczy się czuje. Wypuściłem to z rąk. Nie mam niestety odwagi. Podchodzę do tego nawet już w ten sposób, że często nie dbam o swoje bezpieczeństwo. Nie tyle celowo, co po prostu nie zwracam na to uwagi. Zdarza mi się jechać autem i myśleć, rozpamiętywać. Ostatnio przejechałem na czerwonym świetle.

Zatroskana11 Obwiniam się. Bardzo. Być może to ta jedyna kobieta, na którą czekam całe swoje życie. Mam się nie obwiniać? Nie wiem, z powrotem mam natłok myśli i wspomnień. Odpuszczę, to zgłupieję. Już wariuję. Naprawdę nie wiem, co robić.

5

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.
aaa-aaa-2016 napisał/a:

Krejzolka82, tak. Czasem o tym myślę. Wie o tym tylko mój znajomy. Wiem, że straciłem coś cennego. Takie rzeczy się czuje. Wypuściłem to z rąk. Nie mam niestety odwagi. Podchodzę do tego nawet już w ten sposób, że często nie dbam o swoje bezpieczeństwo. Nie tyle celowo, co po prostu nie zwracam na to uwagi. Zdarza mi się jechać autem i myśleć, rozpamiętywać. Ostatnio przejechałem na czerwonym świetle.

Czy Ty jesteś normalny?
Kurczę Ty nawet nie byłeś z Nią w związku a myślisz o samobójstwie.
Chociaż nawet, jakbyś był to idiotyzmem jest chęć pozbawienia się życia, bo związek się rozpadł.
Nie znasz tej Kobiety, wyimaginowałeś Ją sobie i takie pierdoły Ci przychodzą na myśl.

Facet dorośnij, ja Cię proszę.

6

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

Nic na to nie poradzę. Każdy przeżywa takie rzeczy indywidualnie.

7 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2016-12-07 23:08:46)

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.
aaa-aaa-2016 napisał/a:

Nic na to nie poradzę. Każdy przeżywa takie rzeczy indywidualnie.

Ale co Ty przeżywasz?

Sądzisz, że to jest normalne to jak to przeżywasz?

8 Ostatnio edytowany przez aaa-aaa-2016 (2016-12-07 23:51:30)

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

Być może, sytuacja poznania takiej osoby nie powtórzy mi się już w życiu nigdy więcej. Możliwe, że mógłbym z tą właśnie osobą ułożyć sobie życie. Może, mówiąc przysłowiowo, to właśnie "ta". Jakkolwiek to nazywać, zmarnowałem szansę. Spytaj się ludzi, jak się czują, co czują nie wykorzystując swojej szansy. Wewnętrzne rozdarcie, poczucie winy, obwinianie siebie, wściekłość, etc. To właśnie przeżywam.

Czy normalnym jest to, w jaki sposób to przeżywam? Uważam, że tak. Wiesz, to taki sposób wymierzenia sobie najsurowszej kary. Jestem na siebie wściekły i nie zdając sobie sprawy (być może) o tym piszę. Niemniej jednak od pisania takich rzeczy do czynu jest daleka droga.

9

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

A może, mówiąc przysłowiowo - to NIE "ta" ?
Przeckniesz się z tej egzaltacji dopiero jak wjedziesz na skrzyżowanie na czerwonym, tylko że tym razem uczynisz kilka mokrych placków z pieszych ?

10

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.
aaa-aaa-2016 napisał/a:

Krejzolka82, tak. Czasem o tym myślę. Wie o tym tylko mój znajomy. Wiem, że straciłem coś cennego. Takie rzeczy się czuje. Wypuściłem to z rąk. Nie mam niestety odwagi. Podchodzę do tego nawet już w ten sposób, że często nie dbam o swoje bezpieczeństwo. Nie tyle celowo, co po prostu nie zwracam na to uwagi. Zdarza mi się jechać autem i myśleć, rozpamiętywać. Ostatnio przejechałem na czerwonym świetle.

Zatroskana11 Obwiniam się. Bardzo. Być może to ta jedyna kobieta, na którą czekam całe swoje życie. Mam się nie obwiniać? Nie wiem, z powrotem mam natłok myśli i wspomnień. Odpuszczę, to zgłupieję. Już wariuję. Naprawdę nie wiem, co robić.

Najlepiej jakbyś zwrócił się o pomoc specjalisty, może na początek psychologa. Ewidentnie nie radzisz sobie z emocjami. To, że nie dbasz o własne bezpieczeństwo to pikuś, Twoje życie, możesz zrobić z nim co zechcesz. Natomiast Twoje zachowanie narusza bezpieczeństwo innych osób, a to już jest niedopuszczalne. Kamikadze za kółkiem to takie samo ryzyko jak pijany za kółkiem, więc przemyśl to sobie dobrze i może nie wsiadaj do auta w takim stanie.

Odnosząc się do całej historii.. Tę dziewczynę wyidealizowałeś do granic możliwości, więc w sumie nie dziwi mnie, że tak to przeżywasz. Mogę w ciemno Ciebie zapewnić, że ona nie jest taka jaką sobie wyobrażasz, niestety takich ideałów nie ma i nigdy nie będzie - to dobrze, bo jakby to było jakby sobie każdy mógł kogoś wymarzyć i spotkać? Nuda na resorach. Poszukiwanie tej jedynej/tego jedynego to ściema z komedii romantycznych. Takie osoby nie istnieją, takie osoby w pewnym sensie powstają z czasem. Poznajesz kogoś, zaczynacie się spotykać, tworzycie związek, pogłębiacie relację, pracujecie nad nią ciężko i jeśli się uda znaleźć w tym szczęście to można myśleć o takich kategoriach. Chociaż i tak niczego, nigdy pewnym być nie można.

11

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.
aaa-aaa-2016 napisał/a:

Kiedy ostatni już raz zdecydowałem się podejść, była wściekła. Powiedziała, że nie była zainteresowana, nie jest i nie będzie.

Oto istota problemu i od tego należało zacząć i po prostu uwierzyć w to co Ci powiedziała.
Twoja opowieść i rozkładanie na czynniki pierwsze, każdego jej gestu, spojrzenia, sytuacji nie ma większego sensu w obliczu jej finalnego oświadczenia.
Ja także sugeruję wizytę u terapeuty, bo masz problem z nadinterpretacją wydarzeń i  emocjami jakie w związku z tym sobie fundujesz.
W ogóle masz jakiś spóźniony zapłon. Gdy miałeś okazję poznać ją, sztywniałeś ze strachu, a gdy sprawa dobiegała końca gotów byłeś jechać ileś tam kilometrów, żeby porozmawiać?
Aż strach pomyśleć, co by było gdyby ta pani zabawiła się z Tobą podczas zjazdów (być może do tego zmierzała), a potem wróciła do swojej rzeczywistości urywając kontakt, skoro imaginacja doprowadziła Cię do stanu w jakim się teraz znajdujesz.

12

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

autorze, jesli masz tyle lat ile masz i nie opisujesz jakiegoś zaocznego liceum, to jak dla mnie masz jakiś bardzo poważny problem psychiczny.

13

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.
aaa-aaa-2016 napisał/a:

Być może, sytuacja poznania takiej osoby nie powtórzy mi się już w życiu nigdy więcej. Możliwe, że mógłbym z tą właśnie osobą ułożyć sobie życie. Może, mówiąc przysłowiowo, to właśnie "ta". Jakkolwiek to nazywać, zmarnowałem szansę. Spytaj się ludzi, jak się czują, co czują nie wykorzystując swojej szansy. Wewnętrzne rozdarcie, poczucie winy, obwinianie siebie, wściekłość, etc. To właśnie przeżywam.

Czy normalnym jest to, w jaki sposób to przeżywam? Uważam, że tak. Wiesz, to taki sposób wymierzenia sobie najsurowszej kary. Jestem na siebie wściekły i nie zdając sobie sprawy (być może) o tym piszę. Niemniej jednak od pisania takich rzeczy do czynu jest daleka droga.

Jaką masz pewność, że prędzej czy później nie żałowałbyś tej znajomości?
Jaką masz pewność, że ta Kobieta tylko by Cię uszczęśliwiała?

Po prostu nie było Wam dane być razem i to sobie zakoduj do głowy.

Człowieku, jak kara?

Zachowujesz się, jak kilkunastoletnia dziewczynka.

14 Ostatnio edytowany przez Szukający (2016-12-08 14:08:29)

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

Hej kolego !
Witaj w krainie stalkerów !
Jesteś bratnią duszą, perfekcyjnym materiałem na stalkera !
Napisz na priv, to może się spotkamy, ja jestem czasami bi... Tylko się na zakochaj!!!

15

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

Witaj a może po prostu ona po burzliwym związku szukała jedynie potwierdzenia swojej atrakcyjności w oczach innego pana czyli Twoich. Często kobiecie jest potrzebne dowartościowanie w tej kwestii. A miedzy wami była tylko wymiana spojrzeń, rozmowy i to  nie swiadczy o zawarciu paktu na zycie. MOże jest w Tobie czynnik zakochania zauroczenia. Ale czy nie dorabiasz do tego zbyt duzej dawki wyobraźni na temat jej zachowań. Pani mogła Cię chwilkę kokietować ale to daleka droga do związku. Może zbyt ponosi cie wyobraźnia.

16

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

Już jestem. Skończyłem pracę, więc mogę odnieść się do tego, co napisaliście. W pracy nie było sposobności. Oczywiście czytałem wypowiedzi, ale odpisuję dopiero teraz.

IsaBella77 - tego nie wiem. Jednakże rozpatruję to na podstawie zachowań, jakie miały miejsce. Być może, to faktycznie nie ta, ale gdzieś podświadomie czułem, że to właśnie ta. Te sytuacje, te gesty, zachowania, etc. Niemniej jednak obstawałbym przy swoim, że to właśnie ta, lecz zawaliłem ja, na całej linii. Z tym przejeżdżaniem na czerwonym, to nie tak, że robię to notorycznie. Ja nie siedzę tylko i wyłącznie w domu, rozmyślając o tym wszystkim. Mam pracę, dość stresującą, jestem często zabiegany, to wszystko powoduje, że jestem strasznie zakręcony. Do tego te myśli. Czasem ciężko mi się skupić. Myślę, że ta ucieczka do różnych rzeczy, by zapomnieć, daje mi zupełnie odwrotny skutek. Chcę uciec, ale dokąd. Nie potrzebuję rozjeżdżać ludzi, by ocknąć się wreszcie z całej tej sytuacji. Zawaliłem już dość rodzinę i samego siebie. To powinno mi wystarczyć.

Mamidełko - co mi da ten specjalista? Tak szczerze? Przepisze leki? Mam uciekać w chemię? Ja z natury jestem, jakiś uprzedzony do takich rzeczy. Jestem osobą dość skrytą, zamkniętą i nie pójdę. Jestem wrażliwy i tutaj się zgodzę. Nie radzę sobie z emocjami. Nie spływają po mnie takie wydarzenia, jak po kaczce. Piszesz o moim zachowaniu, jakbym był jakimś psycholem. Jakie kamikadze? Dajcie spokój. Patrz wypowiedz do IsaBella77. Uważasz, że wyidealizowałem? Opierałem się tylko na tym, co zobaczyłem w niej (rozmowa, zachowanie, etc.). Co d zapewnień, to jak napisałaś, nie można być pewnym.

josz - mnie się jednak wydaje, że jej finalne oświadczenie, było spowodowane moją biernością. W końcu ileż można. Tak do odczułem. Nie zgodzę się również z tym, że rozkładanie sytuacji na czynniki pierwsze nic tutaj nie da. Patrząc przez pryzmat tego, co miało miejsce, nie oczekiwałbyś chyba (gdybyś był na moim miejscu) takiej odpowiedzi. Wiesz, może i nad interpretuję, ale ciężko tego nie robić, gdy nie zna się prawdy. Stad te emocję, jakie sobie funduję. Tak właśnie zrobiłem. Do dziś nie wiem, co we mnie wstąpiło. Logicznie nie potrafię tego wytłumaczyć. Chyba stres, czy coś. Pojęcia nie mam. Z jednej strony nie robiłem nic, z drugiej pojechałem sam osobiście i było w porządku. Im bliżej obiektu westchnień, tym większy stres? Tym bardziej, że było tam kilka koleżanek, a ja nie przywykłem do poddawania swojej osoby pod opinię. Mam niską samoocenę. Może to, to.

_v_ - Tak, zgadza się. Mam tyle lat, ile podałem. Nie opisuję również liceum. Co nazywasz problemem psychicznym? Z chęcią się dowiem. Chcesz mi wmówić, że jestem chory psychicznie, czy co? O czym Ty mówisz? Daleko mi od ludzi, którzy zrobili komuś krzywdę. Jeżeli załamanie nazywasz jakimś problemem psychicznym, to nie ma o czym mówić.

Krejzolka82 - Nie mam żadnej pewności. Być może, po kilku tygodniach spędzonych z tą osobą, stwierdziłbym, że się myliłem i nie było warto. Mam tylko żal do siebie, że nie zrobiłem tego, co mogłem zrobić, patrząc na rozwój sytuacji. Później miałbym szansę ocenić, czy żałuję, czy nie. Nie mam żadnej pewności, czy byłbym z nią szczęśliwym. Bazuję na informacjach, jakich się dowiedziałem bezpośrednio od niej, jej koleżanek na jej temat, obserwacji, etc. Nie ma pewności, że nie było dane być Nam razem. To, że któraś strona w jakiejś sytuacji coś spieprzy, to nie znaczy od razu, że nie było Im dane być razem. Ja to rozumiem, kiedy dwóm osobom jest w jakimś stopniu nie po drodze. Chcesz, ale gdzieś nie wychodzi. Tutaj wydaje mi się było trochę inaczej. Spieprzyłem Ja, a nie, że nie było Nam dane. Daruj sobie jakieś aluzje, że zachowuję się, jak kilkunastoletnia dziewczynka, etc. Naprawdę.

Szukający - daleko mi od nachodzenie kogokolwiek.

kruk1601 - Mówili mi to również inni. Te same słowa. Możliwe, co piszesz. Chciałbym się dowiedzieć kiedyś, jak to było naprawdę. Może faktycznie za bardzo to wszystko uwypuklam. Sam nie wiem.

17 Ostatnio edytowany przez _v_ (2016-12-08 17:26:53)

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.
aaa-aaa-2016 napisał/a:

_v_ - Tak, zgadza się. Mam tyle lat, ile podałem. Nie opisuję również liceum. Co nazywasz problemem psychicznym? Z chęcią się dowiem. Chcesz mi wmówić, że jestem chory psychicznie, czy co? O czym Ty mówisz? Daleko mi od ludzi, którzy zrobili komuś krzywdę. Jeżeli załamanie nazywasz jakimś problemem psychicznym, to nie ma o czym mówić.

zalamanie?? serio??

bo jakas kobieta kilka razy sie uśmiechnęła,usiadla obok Ciebie, a potem odmowila spotkania?

zalamac to sie moze ktos,kto stracil dziecko,dorobek zycia,wykryto u niego śmiertelna chorobe,albo spedzil kilka lat w niewoli

ale odmowienie spotkania sie na kawie? to jest powod do zalamania i destrukcyjnych zachowan?

18

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

A potem mój facet jedź takie ameby ściągać z dachu... zawsze jest ta sama historia, chęć zwrócenia na siebie uwagi

19

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.
aaa-aaa-2016 napisał/a:

Krejzolka82 - Nie mam żadnej pewności. Być może, po kilku tygodniach spędzonych z tą osobą, stwierdziłbym, że się myliłem i nie było warto. Mam tylko żal do siebie, że nie zrobiłem tego, co mogłem zrobić, patrząc na rozwój sytuacji. Później miałbym szansę ocenić, czy żałuję, czy nie. Nie mam żadnej pewności, czy byłbym z nią szczęśliwym. Bazuję na informacjach, jakich się dowiedziałem bezpośrednio od niej, jej koleżanek na jej temat, obserwacji, etc. Nie ma pewności, że nie było dane być Nam razem. To, że któraś strona w jakiejś sytuacji coś spieprzy, to nie znaczy od razu, że nie było Im dane być razem. Ja to rozumiem, kiedy dwóm osobom jest w jakimś stopniu nie po drodze. Chcesz, ale gdzieś nie wychodzi. Tutaj wydaje mi się było trochę inaczej. Spieprzyłem Ja, a nie, że nie było Nam dane. Daruj sobie jakieś aluzje, że zachowuję się, jak kilkunastoletnia dziewczynka, etc. Naprawdę.

Dlatego, że nie masz pewności.
Po prostu przestań analizować i rozkładać na czynniki pierwsze Jej zachowania.
To Ci nic nie da, tylko pogorszy Twój stan psychiczny.

No dobra spieprzyłeś, ale gdyby Jej zależało to niezależnie od Twojego zachowania na początku chciałaby być z Tobą, nie rozumiesz tego?

Ale to nie moja wina, że tak się zachowujesz.
Serio zrozumiałabym Cię, gdyby po latach Cię rzuciła, ale na litość boską Ty Jej w ogóle nie znasz.
Po prostu wyciągnij wnioski na przyszłość, ale przestań się karać i tak idiotycznie myśleć.

20

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

_v_ - kto powiedział, że załamałem się po odmówieniu wyjścia na kawę? Tu chodzi o całość sytuacji, niewykorzystanej okazji. Nie twierdzę, że utrata pociechy, to nie załamanie. To wielka tragedia, nieporównywalna. Odnosisz się do skrajnych przykładów. Wy kobiety, załamane byłybyście przy byle pierdole. Nikt jakoś tego nie neguje. Stara się zrozumieć. Ty zaś jedziesz po mnie, jak po łysej kobyle.

Neko713 - Nikogo ściągać nie będzie musiał. Gwarantuję. To są myśli, które się pojawiają, do czasu, kiedyś ktoś racjonalnie nie wytłumaczy, że nie warto. Po to tutaj jestem.

Krejzolka82 - może i racja. Niemniej jednak ciągle, to robię. Wiem, że spieprzyłem, ale lubię tego słuchać, ale też tak myślę, że nawet jeśli, spieprzyłem, to niezależnie od mojego zachowania, coś by się działo dalej. Wnioski tak, czy inaczej wyciągnę. Chyba za bardzo to rozkminiam wszystko.

21

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.
aaa-aaa-2016 napisał/a:

Krejzolka82 - może i racja. Niemniej jednak ciągle, to robię. Wiem, że spieprzyłem, ale lubię tego słuchać, ale też tak myślę, że nawet jeśli, spieprzyłem, to niezależnie od mojego zachowania, coś by się działo dalej. Wnioski tak, czy inaczej wyciągnę. Chyba za bardzo to rozkminiam wszystko.

Nie może, ale racja.

No to przestań robić. Zajmij myśli czym innym.
Jezu, czego Ty lubisz słuchać?

Za bardzo to rozkminiasz i to jest Twój błąd.
Dls swojego dobra psychicznego, przestań to robić.

22

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

Krejzolka82 - wiesz, moje życie uczuciowe nie obfitowało w tego typu sytuacje zbyt często. Zbyt emocjonalnie do tego podszedłem, chyba. Najlepiej nie myśleć, ale z dnia na dzień nie zapomnę. Potrzebny czas. Muzyki słucham elektronicznej, ale te kawałki, to niech szlag trafi. Boję się, jak będzie kiedyś jakieś spotkanie grupy. Myślę, że do tego czasu ochłonę.

23

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

Facet, nic dziwnego, że Cię posyłają dziewczyny do lekarza i podejrzewają o co najmniej zaburzenia emocjonalne - Twoja reakcja na całą sytuację ewidentnie nie jest zdrowa. Nie jesteś wrażliwy - jesteś NADWRAŻLIWY i emocjonalnie rozchwiany. W dodatku żyjesz w świecie swoich fantazji, by nie powiedzieć urojeń. Ułożyłeś sobie w głowie piękny scenariusz, w którym znajoma z kursu jest miłością Twojego życia, ideałem i spełnieniem marzeń - a teraz świat Ci się załamał, bo scenariusz nie został zrealizowany. Tyle, że to nie świat - to prysły Twoje wyobrażenia. Lekarz niewątpliwie by Ci się przydał - nie po to, by przypisać farmakoterapię, bo to Ci na dłuższą metę nie pomoże - ale by poprowadzić z Tobą psychoterapię, która nauczy cię dwóch podstawowych umiejętności - życia w REALNYM świecie, a nie w świecie chciejstwa i fantazji oraz radzenia sobie z emocjami, również negatywnymi.

24

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.
aaa-aaa-2016 napisał/a:

Mamidełko - co mi da ten specjalista? Tak szczerze? Przepisze leki? Mam uciekać w chemię? Ja z natury jestem, jakiś uprzedzony do takich rzeczy. Jestem osobą dość skrytą, zamkniętą i nie pójdę. Jestem wrażliwy i tutaj się zgodzę. Nie radzę sobie z emocjami. Nie spływają po mnie takie wydarzenia, jak po kaczce. Piszesz o moim zachowaniu, jakbym był jakimś psycholem. Jakie kamikadze? Dajcie spokój. Patrz wypowiedz do IsaBella77. Uważasz, że wyidealizowałem? Opierałem się tylko na tym, co zobaczyłem w niej (rozmowa, zachowanie, etc.). Co d zapewnień, to jak napisałaś, nie można być pewnym.
.

Tak szczerze, to na przykład psycholog Ci leków nie przepisze, nie wiem czy się kwalifikujesz pod psychiatrę, ale to, że nie dbasz o własne bezpieczeństwo, ignorujesz jest niepokojące. Tutaj nawiążę do kamikadze, bo jeśli wsiadasz do samochodu i odlatujesz myślami, przejeżdżasz na czerwonym świetle z powodu swojej nieuwagi to możesz (nie musisz, ale możesz) spowodować wypadek na drodze, który może (nie musi, ale może) zmienić Twoje życie dość diametralnie. Skoro jesteś taki wrażliwy to jakbyś poradził sobie jakby taka chwila nieuwagi skutkowała wypadkiem śmiertelnym, hm? Wracając do specjalistów. Człowiek jest zwierzęciem stadnym, wiesz? My jesteśmy genetycznie przystosowani do życia w społeczności i zamykanie się w sobie, krycie w sobie, powoduje negatywne skutki w naszej psychice. Tym bardziej jak jesteś taki skryty rozmowa z kimś, kto jest dla Ciebie osobą postronną, niezależną i w dodatku ma obowiązek zachować w tajemnicy to co powiedziałeś, ma szansę Ci pomóc w poukładaniu sobie swoich emocji w głowie. Widzisz, nie radzenie sobie z emocjami to nie jest błahostka, tym trzeba się zająć od razu, ponieważ takie rzeczy lubią się pogłębiać i coraz trudniej sobie z tym poradzić. Najprościej jest to zrobić z pomocą specjalisty, ponieważ taka osoba ma doświadczenie i będzie potrafiła pokierować Ciebie w dobrą stronę.
Co do idealizowania, zawsze jakoś na początku idealizujemy osoby, które nam się podobają. Szczególnie może to iść daleko, jeśli relacja była powierzchowna i tak naprawdę nie dane nam było tej osoby naprawdę poznać. Natomiast warto mieć jednak świadomość, że drugi człowiek to tylko i aż drugi człowiek, ma milion wad, tak samo jak każdy inny.

25

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

Za wszelką cenę chcecie mi wcisnąć, że mam jakieś urojenia, że ułożyłem sobie jakiś scenariusz. Niczego nie układałem. Czy w ogóle czytałyście, co Ja napisałem, czy tylko powierzchownie? Scenariusz, to mogłem sobie ułożyć w sytuacji, kiedy widzę dziewczynę nie zamieniwszy z nią ani słowa, nic kompletnie układałbym sobie w głowie, jak stajemy na ślubnym kobiercu. Tutaj się rozumiemy. W mojej sytuacji, pewien splot wydarzeń spowodował, że odebrałem to tak, a nie inaczej. Dziwię się i lekko podłamałem, gdyż wszystko, może nawet za mocno, to określiłem dużo wskazywało na to, że coś może z tego być. Przestańcie mi gadać o jakichś urojeniach, bo naprawdę, to smutne jest. Nie mam zamiaru nigdzie chodzić.

Faktem jest, że odizolowałem się już od dłuższego czasu od ludzi, co spowodowane jest dość wąskim kręgiem znajomych. Wpływ na to miały zupełnie inne sytuacje i nad tym mogę popracować, gdyż, jak słusznie zauważyła Mamidełko "My jesteśmy genetycznie przystosowani do życia w społeczności i zamykanie się w sobie, krycie w sobie, powoduje negatywne skutki w naszej psychice". Tutaj się zgodzę.

26

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.
aaa-aaa-2016 napisał/a:

Często siedzieliśmy obok siebie. Tak się układało.  Proszę mi wierzyć, ale zacząłem czuć na sobie to… zainteresowanie, ten czyiś wzrok.
Obserwowałem ją, jak ona mnie. Słuchałem, jak się wyraża, rozmawia. W mojej głowie wykreował się obraz kobiety idealnej. Żywcem wyjętej z moich marzeń, żywcem.

Zauważ, że na tym etapie, gdy wykreował ci się jej obraz - bardzo słusznie napisane - nawet ze sobą nie rozmawialiście. To na jakiej podstawie Ci się ten obraz wykreował? Obserwacja może dać sporo, ale bez interakcji tak naprawdę człowieka nie poznasz.

aaa-aaa-2016 napisał/a:

Często mijaliśmy się na korytarzach, uśmiechając się do siebie i patrząc sobie w oczy. Kiedy wchodziłem na zajęcia, patrzyła się na mnie tymi czarnymi oczyma, aż powiem cześć, zawsze. Jakby chciała przyciągnąć mój wzrok.

To ostatnie to już tylko twoja spekulacja.

aaa-aaa-2016 napisał/a:

Przysiadła się do mnie, to znaczy chciała, ale ktoś powiedział, że jest tutaj zajęte a nie było.

aaa-aaa-2016 napisał/a:

Nagle idzie, wyglądała pięknie, podchodząc do mnie spytała się, czy teraz jest wolne. Siedzieliśmy razem. Przedstawiliśmy się sobie. Okazało się, że wiedziała, jak się nazywam, skąd jestem.

Też wiem, jak się nazywają koledzy z moich zajęć na uczelni - czy to znaczy, że mam na nich ochotę? Czy po prostu słucham, jak jest sprawdzana lista obecności i przede wszystkim słyszę, jak ludzie się do siebie zwracają na zajęciach i na przerwach?

aaa-aaa-2016 napisał/a:

Tańczyliśmy, osobno. Kiedy siedzieliśmy z kolegą przechodząc za mną w tańcu, podszczypała mnie za biodra, uśmiechając się.

O, i to jest pierwsza wasza interakcja, która nie jest bezpłciowa i 100% koleżeńska. Czy to niezbity dowód, że ona Cię chciała? Nie. Może chciała sobie poprawić humor flirtem. Może dostrzegła Twoje zainteresowanie (prawdopodobne) i chciała się Twoim kosztem zabawić - ot, podrażnię się z tym nieśmiałkiem i tak już dostaje drżączki w moim towarzystwie. To jest przykre, ale nie niemożliwe. Oczywiście nie jest też pewne.

aaa-aaa-2016 napisał/a:

W międzyczasie, kiedy ona tańczyła przysiadła się do mnie jedna z jej koleżanek wypytując mnie m.in. o wiek i inne sprawy. Znajomy stwierdził, że przyszła, bo ją o to poprosiła, żeby się czegoś o Tobie dowiedzieć. Powiedziałem jej koleżance, że wpadła mi w oko. Było to w nawiązaniu do jej tańca, z jakimś facetem, który chyba za dużo sobie pozwalał. Koleżanka stwierdziła, że (jej imię) się to nie spodoba i chyba wpadła mu w oko.

To jest schemat, który działał w gimnazjum, może nawet dłużej u osób nieśmiałych. Ale pewna siebie (a tak ją przedstawiasz) kobieta, która nie wstydzi się podszczypywać faceta na parkiecie nie wstydziłaby się zapytać go, czy mu się podoba. Osobiście. Bo to jest doskonałe otwarcie do pociągnięcia relacji dalej. Ale jak ona nie była zainteresowana, to mogła wysłać koleżankę na zwiad, bo dzięki temu wybadała sytuację, a nie musiała Ci wpros powiedzieć "miło, że Ci się podobam, ale ty mi nie". Zresztą to wynika ze słów koleżanki - że twojej wybrance nie spodoba się to, że Ci w oko wpadła.

aaa-aaa-2016 napisał/a:

Otworzyła jej koleżanka. Poprosiłem ją, ale nie chciała wyjść. Zaproponowano mi, czy nie chcę się z nią położyć. Poprosiłem ponownie, aby wyszła. Nie chciała.

Tego nie rozumiem - kto Cię zapraszał żebyś się z kim kładł? Ale to trzeciorzędne wobec prostego faktu - jak Twoja wybranka miała okazję z Tobą porozmawiać sam na sam, to odmówiła, bo nie chciała.

aaa-aaa-2016 napisał/a:

Pod koniec dnia po ognisku, zebrałem się i podszedłem, mówiąc, iż mi się spodobała i proponując wyjście na kawę. Spytała, czy może się zastanowić i uciekła do koleżanki.

Klasyczne zbycie adoratora w nadziei, że złapie aluzję i przestanie się uganiać. Zainteresowana kobieta, nawet jakby nie wiedziała na kiedy może się umówić (np. jest zajęta i nie pamięta czy weekend ma wolny) na pewno powiedziałaby, że zobaczy się chętnie, tylko termin musicie później dogadać.

aaa-aaa-2016 napisał/a:

Czasem się unikaliśmy, czasem mówiliśmy sobie cześć, czekając, co dalej robić. Podeszła do mnie, zapytała się, gdzie się coś znajduje. Tylko to wskazałem.

Czyli powrót bezpłciowego kontaktu, który świadczy o niczym. Wita to się nawet z panią w sklepie - przywitanie o żadnym zainteresowaniu nie świadczy.

aaa-aaa-2016 napisał/a:

Podszedłem i zaproponowałem kawę. Zgodziła się. Poszliśmy, usiedliśmy, chwilę rozmawialiśmy. Dosiadł się Żigolak od tańca. Temat się urwał.

W najlepszym wypadku, doceniła Twoją determinację - w najgorszym po prostu miała ochotę na kawę i zdawała sobie sprawę z tego, że nie da się kulturalnie powiedzieć "na kawę mam ochotę, na kawę z Tobą nie". W każdym razie, jak tylko pojawił się inny osobnik na horyzoncie, to Cię olała. Tak się nie zachowuje osoba, która jest Tobą choćby marginalnie zainteresowana. Tak się zachowuje osoba, która intensywnie szuka okazji, by zmienić towarzystwo.

aaa-aaa-2016 napisał/a:

Trzęsła się, dało się czuć poddenerwowanie. Ona wie, o co chce zapytać i aktualnie się z kimś spotyka i nie chce być nie w porządku w stosunku do tej osoby właśnie. Spytałem o imprezę. Powiedziała, tak, wtedy byłam sama i spojrzała na mnie.
Nie wiedziałem, czy mówi prawdę. Wiedziałem tylko, że nikogo nie miała na imprezie od jej koleżanki. W związku z tym, iż od imprezy do naszej ostatniej rozmowy minął może z miesiąc, nie wiedziałem, czy kłamie, czy mówi prawdę.

Dlaczego miałaby kłamać?  Miesiąc to mnóstwo czasu, by kogoś poznać i niekoniecznie zacząć poważny związek, ale przynajmniej zacząć randkować.
Mi np. zdażyło się tak, że prawie umówiłam się na randkę z facetem poznanym w internecie, ale on się w ostatniej chwili wycofał. Dosłownie parę dni później, całkiem przypadkiem w kinie poznałam innego faceta. I tak nam się dobrze rozmawiało, tak szybko złapałam z nim kontakt, że choć żadne z nas wtedy nawet się o związku nie zająknęło, to jak facet z internetu odezwał się znowu gdzieś tak po tygodniu, to mu podziękowałam - bo wiedziałam, że chcę rozwijać znajomość z tym z kina. I choć na dobrą sprawę nie miałam zobowiązań wobec żadnego, to dla mnie to już by było kręcenie na dwa fronty i coś nieuczciwego. Ona mogła mieć podobnie - jeszcze nie być pewna tamtego, ale ciekawa, co z tego wyjdzie. I chciała być wobec was obu uczciwa.

aaa-aaa-2016 napisał/a:

Pojechałem do niej pod pracę. Przejechałem kilkaset km, żeby porozmawiać. Byłem poddenerwowany. Wyszła, zdziwiła się. Podwiozłem ją do koleżanki. Była straszna ulewa. Wreszcie rozmawiałem normalnie, jak na co dzień, bez stresu. Wspominam tę rozmowę miło i naprawdę fajnie. Kiedy dojechaliśmy na miejsce nastała niezręczna cisza. Spojrzeliśmy się na siebie i powiedziałem wprost, co czuję. Odpowiedziała, że jest po burzliwym związku, po rozwodzie. Poprosiłem o nr, nie chciała dać. Powiedziała, że porozmawiamy na przedostatnim zjeździe. Nie zjawiła się. Podczas rozdania dyplomów, nawet na siebie nie spojrzeliśmy, za to ostentacyjnie przy mnie się wyginała. Kiedy ostatni już raz zdecydowałem się podejść, była wściekła. Powiedziała, że nie była zainteresowana, nie jest i nie będzie.

No i tu opowieść się kończy. Na żadnym jej etapie nic co opisujesz nie jest jasnym i jednoznacznym sygnałem, że ona kiedykolwiek widziała w Tobie związkowy materiał. Ot dwójka znajomych i jedna impreza, na której zapewne był alkohol, więc mogły i być zaczepki, które niekoniecznie z jakimkolwiek zainteresowaniem musiały mieć coś wspólnego.

Autorze, ja Ci wierzę, że ona Ci się naprawdę spodobała, że to fajna i atrakcyjna kobieta. Ale tu się kończy rzeczywistość. Reszta, to są już tylko Twoje domysły i spekulacje podbudowane tym, że TOBIE się ona podoba - więc oczywiście najlepiej, jakbyś i ty, przynajmniej przez chwilę, podobał się JEJ.

27 Ostatnio edytowany przez aaa-aaa-2016 (2016-12-08 23:10:24)

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

Mądrze to napisałaś. Dziękuję Ci bardzo. Rozłożyłaś to drobniej niż ja sam. Do rzeczy "Zresztą to wynika ze słów koleżanki - że twojej wybrance nie spodoba się to, że Ci w oko wpadła" - nie o mnie chodziło. W ogóle nie chodziło o wpadnięcie w oko. Nie dotyczyło to mnie. Facet tańcząc z nią na dużo sobie pozwalał, co podsumowała koleżanka, że nazwijmy to mojej wybrance się to nie spodoba. "Tego nie rozumiem - kto Cię zapraszał żebyś się z kim kładł? Ale to trzeciorzędne wobec prostego faktu - jak Twoja wybranka miała okazję z Tobą porozmawiać sam na sam, to odmówiła, bo nie chciała". Otworzyła pokój jedna z jej koleżanek. Kiedy ją poprosiłem, koleżanka odparła, czy może chcę się z nią położyć.  "Zainteresowana kobieta, nawet jakby nie wiedziała na kiedy może się umówić (np. jest zajęta i nie pamięta czy weekend ma wolny) na pewno powiedziałaby, że zobaczy się chętnie, tylko termin musicie później dogadać". To samo mi znajomy mówił.

Przepraszam, że nie cytuję, ale nie chce mi się z tym bawić.

E' "Zauważ, że na tym etapie, gdy wykreował ci się jej obraz - bardzo słusznie napisane - nawet ze sobą nie rozmawialiście. To na jakiej podstawie Ci się ten obraz wykreował? Obserwacja może dać sporo, ale bez interakcji tak naprawdę człowieka nie poznasz". Wykreowanie obrazu ma się nijak do scenariusza, o którym było powyżej. To tak na szybko jeszcze wink

E2' "W każdym razie, jak tylko pojawił się inny osobnik na horyzoncie, to Cię olała". Nie, to nie było olanie. Po prostu podszedł i podebrał rozmówcę. Ja się nie odzywałem. Nic innego. Wyszliśmy już razem.

Ty, to takim damskim okiem, to wszystko rozszyfrujesz, jako kobieta. Mnie facetowi jest trudno.

Cholera wie, jak było naprawdę i o co chodziło.

28

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.
aaa-aaa-2016 napisał/a:

Za wszelką cenę chcecie mi wcisnąć, że mam jakieś urojenia, że ułożyłem sobie jakiś scenariusz. Niczego nie układałem. Czy w ogóle czytałyście, co Ja napisałem, czy tylko powierzchownie? Scenariusz, to mogłem sobie ułożyć w sytuacji, kiedy widzę dziewczynę nie zamieniwszy z nią ani słowa, nic kompletnie układałbym sobie w głowie, jak stajemy na ślubnym kobiercu. Tutaj się rozumiemy. W mojej sytuacji, pewien splot wydarzeń spowodował, że odebrałem to tak, a nie inaczej. Dziwię się i lekko podłamałem, gdyż wszystko, może nawet za mocno, to określiłem dużo wskazywało na to, że coś może z tego być. Przestańcie mi gadać o jakichś urojeniach, bo naprawdę, to smutne jest. Nie mam zamiaru nigdzie chodzić.

Faktem jest, że odizolowałem się już od dłuższego czasu od ludzi, co spowodowane jest dość wąskim kręgiem znajomych. Wpływ na to miały zupełnie inne sytuacje i nad tym mogę popracować, gdyż, jak słusznie zauważyła Mamidełko "My jesteśmy genetycznie przystosowani do życia w społeczności i zamykanie się w sobie, krycie w sobie, powoduje negatywne skutki w naszej psychice". Tutaj się zgodzę.

Bo sobie ułożyłeś jakieś scenariusze na temat Kobiety, której nie znasz.
Co ile były zjazdy?
Co dwa tygodnie przez parę godzin potrafiłeś Ją poznać, a kiedy między 15-to minutowymi przerwami między zajęciami?

Niepokojące jest to co napisałeś w pierwszym poście co podkreśliłam i to jak się zachowujesz na drodze.
Szczerze gdybyś nie napisał tego pogrubionego zdania to nawet bym się nie udzielała w tym temacie, bo po prostu to mnie zaniepokoiło.

29

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

Wykreowanie obrazu wcale nie tak nijak ma się do wykreowania scenariusza. Wykreowałeś sobie jej obraz = wyobraziłeś sobie, jaka ona jest, bazując na skąpych przesłankach, opartych na tym, co usłyszałeś i kilku króciótkich rozmowach. I potem, na podstawie tego wykreowanej wizji jej, wyobraziłeś sobie, że "coś z tego mogło być". A na podstawie faktów takiego założenia nie sposób uzasadnić.

Rozłożyłam to drobno, bo zarzuciłeś mi, że nie przeczytałam. Otórz przeczytałam dokładnie. I na tej dokładnej analizie oparłam stwierdzenie, że fakty sobie (byłeś jej obojętny), a twoje chciejstwo sobie (była szansa, gdybyś tylko zadziałał).

Ja sama mam doświadczenia z psychoterapią - dlatego taka rada, to nie jest w mojej intencji obelga i "wysłanie do czubków". Jak sobie człowiek nie radzi z bólem zeba, to idzie do dentysty, jak nie radzi sobie z emocjami i zachowaniami, to idzie do terapeuty. To oczywiście nie jest jedyna droga, można pracować na własną rękę, czytać poradniki, stosować się do zaleceń, ćwiczyć, ale jak ktoś samodzielnie grzęźnie i nie jest w stanie pewnych schematów przełamać, to czasem warto skorzystać z pomocy kogoś, kto się na pewnych rzeczach zna. Przyszedłeś po pomoc na forum - pomoc terapeuty niczym się nie różni poza tym, że dobry terapeuta pomoże Ci lepiej niż jakikolwiek anonimowy użytkownik forum i pozwoli Ci zachować większą prywatność, bo Twoje zwierzenie pozna jedna osoba zobowiązana do zachowania tajemnicy, a nie niewiadomo jak wielu ludzi. Decyzja jest oczywiście Twoja i nie musi być natychmiastowa i nie musisz jej tu publicznie ogłaszać.

Dla mnie ewidentne jest, że w sferze relacji damsko-męskich ty funkcjonujesz w bezbiecznym, bo kontrolowanym, świecie swoich wyobrażeń a nie potrafisz prześć do świata realnych relacji - bo te już nie zależą wyłącznie od Ciebie, a więc nie da się ich kontrolować w 100%, a więc możliwa jest porażka, a więc paraliżuje Cię lęk. Ten zaklęty krąg można przerwać, ale to wymaga działania, a nie oczekiwania na cud.

30

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

Krejzolka81 - Wszem i wobec oświadczam, nic mi nie jest. Jestem i będę wśród żywych. Nie ma się czym niepokoić. Sam nie wiem, czemu to napisałem. Może z frustracji. Na poważnie, wszystko ok.

Ruda102 - Czyli podsumowując, za bardzo się dałem wciągnąć w to wszystko? Może nawet te głosy obcych ludzi z zewnątrz jeszcze na tyle wzmogły moją pewność, że kiedy balonik pękł mnie zalała fala załamania. Twoim zdaniem, była to zabawa, nic więcej, zaś ja odebrałem to, jako ...oho coś się dzieje, czy jednak moje postępowanie miało tutaj jakichś wpływ na to w jakim kierunku to wszystko się potoczyło? I tak na tym forum wątpię, aby ktoś wiedział, kim jestem. Czuję się tutaj tak samo anonimowo, jak u terapeuty.

"Dla mnie ewidentne jest, że w sferze relacji damsko-męskich ty funkcjonujesz w bezpiecznym, bo kontrolowanym świecie swoich wyobrażeń a nie potrafisz przejść do świata realnych relacji". Co chcesz przez to powiedzieć? Z czego to może wynikać?

31

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

No to masz lekcję na przyszłość.

32

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

Dziękuję wszystkim za te opinie. Chyba potrzebne mi to było. Od długiego czasu nosiłem to w sobie. Może o to chodziło, żeby gdzieś to z siebie wyrzucić. Zrobiłem to. Mimo wszystko po przeczytaniu tego wszystkiego, dochodzę do wniosku, że gdzieś była ta nadzieja. Nie zgadzam się, że wszystko sobie wyolbrzymiłem. Tak uważam. Nie twierdzę też, że gdzieś na jakimś etapie za bardzo się w to wszystko zaangażowałem. Jestem wrażliwy, i może to dziwne, że facet w moim wieku, tak na poważnie bierze takie sprawy. Może nie powinienem. Może ta dojrzałość emocjonalna, jaką od zawsze mam, nawet będąc młodym chłopakiem nie wychodzi mi na dobre. Tak już mam. Niepotrzebnie do tego wracam. Nie będę mówić, że nie żałuję swojego postępowania, choć skromnie uważam, że nie zrobiłem nic takiego, co mogłoby spowodować taki a nie inny obrót sprawy. Jak ktoś wyżej napisał, już nie pamiętam, gdyby faktycznie jej zależało, to niezależnie od mojego zachowania, czy też sposobu wejścia w relację ona też by to zrobiła. Dlaczego nie chciał do mnie wtedy wyjść? Przecież mogła, prawda? Czas zrobi swoje, i muszę podnieść głowę do góry i iść dalej. Wydała mi się fajna, ale nie mogę z kolei w każdej poznanej dziewczynie upatrywać partnerki. Czasem warto podejść na luzie. To mnie zgubiło. Muszę nad sobą popracować i otworzyć się na ludzi, bardziej. Mam nauczkę, bolesną i muszę wyciągnąć z tej lekcji wnioski na przyszłość, niezależnie od tego, o co tak naprawdę chodziło, zważywszy na fakt, że pewnie nigdy się o tym nie dowiem. Doszukiwanie się prawdy, chyba też nic dobrego nie przyniesie. Dziękuję i pozdrawiam.

33

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

Twoja historia jest bardzo bardzo ciekawa. Ja też miałem podobną sytuacje, że spierdoliłem na własne życzenie a później taki właśnie żal po tej szansie bo mogło się okazać, że tamta dziewczyna to właśnie ta księżniczka ^^ big_smile. Nawet też opowiadałem kumplom tą sytuację, śmiali się zemnie, generalnie wiem, że właśnie czasami to odwalam niezłe fazy hehe. Pamiętam do dzisiaj ale dość szybko mi przeszło, nie to co u ciebie (albo bez takich faz o których pisałeś w pierwszym poscie)  ponieważ raczej jestem wesołym kolesiem, dodatkowo nie jestem sam na świecie - mam jakąś rodzinę i sporo znajomych.
Ja bym raczej nie wierzył forumowiczom, że ta "twoja okazja" tylko z tobą pogrywała. Widziałeś jej zachowanie i mogłeś mieć nadzieję, że robi "swoje" na poważnie ale nie zareagowałeś odpowiednio jak był do tego czas a wtedy jak cię kumpel przycisnął i wysłał do niej. To jest właśnie tak, że zamiast oglądać się za "żigolakiem" z którym tańczyła to należało podejść i ją zabrać od niego i wtedy przekonałbyś się czy szansa rzeczywiście była czy ona to tylko robiła  po to aby podbudować siebie ale niestety przepadło.

34

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

Autorze - nie myl emocjonalnej wrażliwości, odczuwania emocji, z emocjonalną dojrzałością. Bez tej wrażliwości o dojrzałości nie ma co marzyć, ale sama wrażliwość nie wystarcza. Emocjonalna dojrzałość nie idzie w parze z emocjonalnym rozchwianiem - od wielkich nadziei do wielkiej rozpaczy. Tej dojrzałości możesz się jeszcze nauczyć i to by ci zdecydowanie na zdrowie wyszło.

Czy ta historia mogła się potoczyć inaczej? Nie wiadomo. Może gdybyś podszedł do tego na luzie, zachowywał się przy kobiecie normalnie i naturalnie, a nie zapominał przy niej języka w gębie i wpatrywał się w nią jak w obrazek, to byłaby jakaś szansa. Żadnej gwarancji, ale przynajmniej wtedy nie sabotowałbyś swoich wysiłków. Od ciebie zaś przez całą waszą znajomość wiało desperacją - możesz myśleć, że jak milczałeś i trzymałeś się na uboczu, to nie było tego widać, ale to bzdura. Osoby z przeciętnym wyczuciem rozpoznają taką desperację bez pudła i to odstrasza.

Słusznie mówisz, że nie możesz na każdą kobietę patrzeć jak na potencjalną partnerkę - bo to znów jest przejaw tej desperacji. Rozsądna kobieta nie będzie chciała być w związku z mężczyzną, który chce się na niej emocjonalnie uwiesić od pierwszych chwil. Nawet jeśli to przystojny, wykształcony facet, który jest jej gotów nieba przychylić. Jak przestawisz tory swojego myślenia i nie będziesz POTRZEBOWAĆ kobiety, tylko będziesz ją CHCIEĆ, to zamiast odstraszać, zaczniesz przyciągać. I masz wszelkie szanse, by przyciągnąć jakąś chętną partnerkę. Masz rację - więcej luzu, więcej spokoju i pewności w interakcjach z kobietami to jest słuszny kierunek.

35

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

Kobieta jedno mówi drugie myśli trzecie robi i w w większości przypadków zakochuje się po seksie.
Moim zdaniem ona miała na Ciebie ochotę, ale spieprzyłeś ponieważ nie pokazałeś jej seksualnego zainteresowania.
Zamiast tego zrobiłeś się bardzo emocjonalny co u faceta jest po prostu nie atrakcyjne, zniewieściałe i odrzuca kobiety.

Jeśli chcesz się zmienić i prowadzić relacje z kobietami bardziej po męsku, zalecam:
-odstawienie pornografii
-robienie przerw od masturbacji
-nauczyć się żyć chwilą i opanować emocje, jeśli masz z tym problem to spróbuj medytacji

Ps: Ja też to przerabiałem wink Tyle, że dziewczyna miała chłopaka. Kolegowaliśmy się na studiach, patrzyła się na mnie w specyficzny sposób, dawała znaki zainteresowania. Wyznałem uczucia i usłyszałem tekst "traktowałam Cię jak kolegę i nie dawałam żadnych sygnałów sratatatat ...". Odpuściłem na jakiś czas, a potem flirt, dotyk i się okazało, że jest inaczej.

36

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

Ona chciała poczuć jak to jest nie móc chodzić po dobrym numerku, a Ty się popłakałeś...

37

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

No cóż, szkoda. Myślę podobnie, jak Wy panowie. Szkoda. Najlepiej, jakby się w ogóle to nie wydarzyło. Szkoda, że z takiej relacji z taką atrakcyjną kobietą muszę wyciągać wnioski. Było, minęło.

38

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

Strasznie ci współczuję też znałam takiego wrażliwca ale on był aż nadto wrażliwy przestraszył się gdy chciałam z nim się umówić na kawę. U ciebie widzę szansę w tunelu jeszcze kogoś znajdziesz tylko troszkę popracuj nad sobą wink

39

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

Głód miłości nie oznacza że trzeba pakować sie w pierwsze lepsze zajomości bo to tak nie działa...
Nie "pyknie" od razu albo i wcale, jesli to nie to...
Miałam podobną  sytuacje, byłam długo sama chciałam wreszcie ulozyc sobie zycie i wpakowałam sie w związek który był bez przyszłości...
Ale zakochany człowiek nie mysli racjonalnie, nie widzi swoich błędów, chce za wszelka cenę żeby to było to na całe zycie...
Teraz wiem że nie warto, kiedy przyjdzie prawdziwa miłośc wszystko bedzie tak jak chcesz, ja nadal czekam na tego jedynego...

40

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

Tylko, skąd ja będę wiedział, że to właśnie miłość? Myślałem, że to właśnie teraz przyszła do mnie. Możecie mi wierzyć bądź nie, ale czułem taką radość, jakieś dziwne uczucie, jak była niedaleko mnie. Nie wiem, jak to opisać. Muszę się twardo trzymać i wziąć sobie do serca to, co tutaj przeczytałem. Gdybym jednak mógł cofnąć czas, to bym cofnął.

41

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.
aaa-aaa-2016 napisał/a:

T Gdybym jednak mógł cofnąć czas, to bym cofnął.

Ta kobieta, jak pisałeś, jest świeżo po trudnym rozstaniu, rozwodzie, do tego 6 lat starsza od Ciebie. Być może nawet wysyłała jakieś sygnały w Twoim kierunku, ale podejrzewam, że po prostu miała ochotę na mały "relaksik" w czasie Waszych zjazdów, a nie na poważny związek, do którego po niedawnych przeżyciach nie jest gotowa.
Dała Ci to jasno do zrozumienia.
Ciesz się, że nie możesz cofnąć czasu, bo biorąc pod uwagę Twoją nadwrażliwość i wybujałą wyobraźnię, po ewentualnym krótkim i przypadkowym romansie, zbierałbyś się "do kupy" znacznie dłużej.

42

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

I uważasz, że dlatego, iż jest o 6 lat starsza nic z tego nie wyszło? Może i chciała się zrelaksować, jakkolwiek to nazywać, ale kiedy z Nią rozmawiałem, to powiedziała, że z kimś się spotyka od niedawna. Czyli jednak, chyba nie o relaks chodziło. Tak mi się wydaje. Odtwarzam to, co się wydarzyło już ze spokojną głową. Takie chłodne spekulacje. Wobec tego należałoby się tutaj dopatrywać mojego błędu. Tak myślę. Faktem jest natomiast to, co powiedziała, że jest po burzliwym związku i nie chce się "deklarować". Było to jednak po tym, kiedy mi powiedziała, że się z kimś spotyka.

Ten czas, który chciałbym cofnąć, to już chyba tylko po to, nie żeby coś naprawić, zacząć od początku, tylko... ciekawość mnie zżera, ale znajomy przestrzega. Po co Ci to. Zostaw to w spokoju.

43

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

Ile kobiet poznałeś/z iloma umówiłeś się/spotkałeś/byłeś w ciągu powiedzmy ostatnich 12 miesięcy?

44

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.
aaa-aaa-2016 napisał/a:

Tylko, skąd ja będę wiedział, że to właśnie miłość? Myślałem, że to właśnie teraz przyszła do mnie. Możecie mi wierzyć bądź nie, ale czułem taką radość, jakieś dziwne uczucie, jak była niedaleko mnie. Nie wiem, jak to opisać. Muszę się twardo trzymać i wziąć sobie do serca to, co tutaj przeczytałem. Gdybym jednak mógł cofnąć czas, to bym cofnął.

Wierze w to, co czułeś, ale miłość to nie była. Zauroczenie, zadurzenie - tak. Ale nie miłość. Bo miłość, taka prawdziwa, a nie jak z romantycznego sonetu, to jest w dużej mierze wspólnota. Wspólne emocje, wspólne przeżycia, wspólne dążenia, szczerość, otwartość i zaufanie. A u Ciebie była fascynacja i nadzieja - to może być wstęp do miłości, ale miłość to o wiele więcej, niż tylko to.

Skąd będziesz wiedział, że to miłość? Gdy nie będziesz się wahał odezwać do kobiety, bo to będzie najbardziej naturalna rzecz na świecie. A później nie będziesz miał oporów zaprosić ją na randkę, a później pocałować, a jeszcze później zaprosić do siebie - i ona będzie czuła i zachowywała się podobnie, bo dla niej to też będzie naturalne, chciane i wyczekiwane. I jak będą po drodze potknięcia (a będą napewno, bo to najbardziej ludzka rzecz na świecie), to nie będziesz wpadać w panikę, bo gdzieś głęboko będziesz czuć, że tej kobiety byle potknięciem nie zrazisz, bo ona chce ciebie a nie wyidealizowanego księcia ze słodkiej bajki. A gdy będą problemy, to będziecie mieć siebie nawzajem. I będziesz wiedział, że życie z tą kobietą nie będzie idealne i nie będziesz mieć o to pretensji, bo będziesz umiał odróżnić rzeczywistość od wyobrażeń - i mimo to będziesz chciał to życie z nią spędzić. Wtedy pewnie będziesz wiedział, że to miłość.

45

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

Co to miałoby mieć do rzeczy? W sumie z żadną. Ja jestem dość specyficzny w tych kwestiach. Wszystkie, które poznałem, to takie mające zadatki na koleżanki, nic poza tym. Ciężko coś tutaj więcej napisać.

46

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.
aaa-aaa-2016 napisał/a:

Co to miałoby mieć do rzeczy? W sumie z żadną. Ja jestem dość specyficzny w tych kwestiach. Wszystkie, które poznałem, to takie mające zadatki na koleżanki, nic poza tym. Ciężko coś tutaj więcej napisać.

To niewątpliwie ma jakiś wpływ na całą sytuację. Wyraźnie widać, że jesteś bardzo "wygłodzony" jeśli chodzi o uczucia i związek - skoro nie czujesz się spełniony w pojedynkę a od roku nikogo nie masz (jak nie dłużej), to ten głód nie jest dziwny. A głód ma to do siebie, że człowiek czuje wewnętrzny przymus, by go zaspokoić i intensywnie szuka okazji, a jak się nie udaje, to głód ssie jeszcze bardziej. I stąd opisana sytuacja, gdzie dość luźna znajomość z marginalnymi oznakami zainteresowania urasta do rangi niespełnionej miłości.

47

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

Jest tak dlatego iż prawie żadna kobieta nie chce mieć huby jak to ujęła kiedyś śp Elle od której to humorów byłaby zależna druga połówka a tak jest gdy chce się kogoś właściwie tylko z powodu samotności a nie miłości którą się do kogoś czuje oczywiście z wzajemnością.

48

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

hjkl

49 Ostatnio edytowany przez Kutek (2016-12-12 11:34:40)

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

Moja koleżanka tak właśnie się zachowuje, odkąd ją mąż zostawił.
Jak mi to powiedziała: teraz będę ich kusić, rozkochiwać, dawać nadzieję i... zostawiać.
Coś w rodzaju kobiecej zemsty na facetach.
W sumie trudno się jej dziwić - seksowna, ładna i z rozumem, a zostawił ją dla - moim zdaniem - nieciekawej sąsiadki.
Odpuściłbym ją sobie, zwłaszcza, że kobieta Twoich marzeń zdaje sobie sprawę z tego, że jak już ją skosztujesz, to po jakimś czasie zaczniesz dostrzegać u niej zmarszczki i inne mniejsze lub większe "defekty", które w jej oczach (jak i każdej innej kobiety) rosną do rozmiarów wszechświata. A potem pewnie ją zostawisz dla młodszej...
Mnie, jak zostawiły - dziewczyna, później kobieta - w których się kochałem, świat się kończył. Ale, jak w końcu uzmysłowiłem sobie fakt, że skoro mnie zostawiła, to już wcześniej miała to przemyślane, przygotowywała się do tego, a normalność udawała, to jej wizerunek w moich oczach zaraz gasł. Ale nigdy nie miałem o to do nich pretensji, ponieważ tak już ludzie postępują.
Wiem, że jak się człowiek zakocha, to wydaje się jemu, że to tylko ta/ten chodzi po ziemi.
Ale na szczęście tak nie jest.

PS.
ruda102 ma świętą rację!

50 Ostatnio edytowany przez aaa-aaa-2016 (2016-12-12 17:33:23)

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

Ruda102 - od czegoś musiało to się zacząć. Może właśnie od tego zauroczenia. Podejrzewam, że tak. Piszesz o sytuacji, kiedy już jest po tym wstępie. Wspólne emocje, dążenia, przeżycia. Nie ukrywam, że nie miałem nadziei. Miałem, ale biernie oczekiwałem na jej spełnienie. Może tu był błąd. Nie nazwałbym tego fascynacją, ponieważ to nie pierwszy raz, kiedy oczarowuje mnie taka kobieta. Po prostu wiem, że takie chodzą po ziemi.

W kwestii tego odezwania, to niech mnie szlag. Zupełnie coś we mnie wstąpiło. Nie mam pojęcia, co to było. Z tym, co opisujesz, to niejednokrotnie zdarzyło mi się nawiązywać znajomości, dialog z równie ładnymi kobietami, jak ta z mojej historii, tu jednak nie poszło, na całej linii. Na każdym kroku się pilnowałem. heh.

Na pewno ma. Oczywiście. Od razu wygłodzony. Nie ukrywam, że mi nie brakuje drugiej osoby, bo tak... brakuje mi, ale od razu wygłodzony. Do tej pory żyłem sobie sam i było dobrze. Jak to mówią, jak facetowi dobrze, to kobieta szuka jego, jak mu źle, to on szuka kobiety. Ja nie szukałem. Powiem więcej, ze względu na swoją nieśmiałość i takie prowokowanie losu, że na pewno nikogo nie będę miał zdążyłem się już przyzwyczaić do obecnego stanu rzeczy. Ponadto podkreślam, to ona zaczęła, nie ja. Wszystko zaczęło się od niej. "(...) dość luźna znajomość z marginalnymi oznakami zainteresowania urasta do rangi niespełnionej miłości". No tak, to akurat dziwne.

Kutek - nawet nie żartuj. Moja siostra też mi to powiedziała, że może o to chodziło. Kto potrafi sensownie wyjaśnić, po jaką cholerę tak robić? Najważniejsze, dlaczego akurat Ja? Było nas kilku w grupie. No nieźle, gdyby to się okazało prawdą. Nie wnikam, kto kogo zostawił, ale seksowna, ładna i z rozumem a jednak po rozwodzie? Są dwie możliwości. Pierwsza, ona rzuciła faceta, bo... był taki a nie inny, podły, etc. wówczas jej zainteresowanie mną było ok, nie miało żadnego podłoża zemsty czy czegoś podobnego. Facet rzucił ją, dlatego mści się na innych, ale zaraz zaraz, czyż my faceci nie pragniemy właśnie takich kobiet? Gdzie tu logika? Rozwód, to zawsze wina dwóch osób. Ciekawe, jak było w tym przypadku.

Zmarszczki u Niej widziałem, jak ze sobą zamieniliśmy kila zdań. Nie dało się tego nie zauważyć. Wiecie co pomyślałem? Nic, kompletnie. Stało się to całkowicie obojętne, mało istotne. Patrzyłem na Nią, nie na jakieś zmarszczki. Przez myśl mi to nie przeszło, że jakieś zmarszczki mogłyby być powodem słabnącego zainteresowania z mojej strony. Dużo wody w rzece upłynie zanim zapomnę. Jak to ktoś napisał wcześniej, nigdy nie ma pewności, co stało się tak naprawdę.

51 Ostatnio edytowany przez zabpth (2016-12-12 19:15:58)

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.
aaa-aaa-2016 napisał/a:

... Dużo wody w rzece upłynie zanim zapomnę. Jak to ktoś napisał wcześniej, nigdy nie ma pewności, co stało się tak naprawdę.

Jak to nie ma pewności?
Zabierałeś się jak pies do jeża, wykazała zainteresowanie a Ty wykazałeś że nie wiesz co masz robić i nie zrobiłeś nic. Jeszcze wtopa że nie chciałeś z nią pójść "poleżeć" jak zapraszała, czasami dla kobiet taka odmowa bywa często nad interpretowana, ale mogła pomyśleć że nie jest atrakcyjna albo nie jesteś zainteresowany w taki sposób, a może chciała zwykłego bzykania.
Po pierwsze i po kolejne które są konsekwencją po pierwsze:
Po twoich wypowiedziach i analizach, interpretacjach; kurde to nie są "Kryminalni", nie ma żadnej zagadki, a takie jest twoje podejście. Brak Ci wiedzy i doświadczeń, dla tego przy jakiś akcjach z kobietami starasz się na dzień dobry zbudować jakąś silniejszą wieź czy coś co pozwoli Ci się poczuć pewniej.
I właśnie twoja niepewność, brak inicjatywy pogrzebało szanse przynajmniej na miły wieczór.
Za dużo rozkminiasz analizujesz, dopasowujesz, jak podobnie zachowujesz się "na żywo" to wróże Ci raczej nie wypały.
W takich początkowych interakcjach z kobietami, potrzeba trochę luzu, pewności, których Ci zabrakło.
Musisz to zmienić na przyszłość, bo tutaj nawet chętną kobietę przegoniłeś, jak będziesz kombinował w przyszłości z innymi, to mogą nie być tak chętne i trzeba wtedy przekonać je do swojej osoby.
Reszta rozkmin, i tłumaczeń że po rozwodzie i inne duperele, albo że teraz kogoś ma.
Generalnie spławia Cie i nie ma znaczenia jakie powody wymyśli.
Jak kobiety są zainteresowane, to żadne przeszkody nie mają znaczenia. Jeżeli już stracą zainteresowanie to wtedy wszystko zaczyna mieć znaczenie, żeby spławić adoratora.
Lepiej postaraj się nabrać więcej obycia to podstawa. Wychodź więcej, przebywaj więcej, oswajaj się podbijaj i dostawaj zlewę, aż w końcu przestaniesz się spinać.
Tu nie ma co rozkminiać, albo na zasadzie że ominęło Cię bzykanko i tyle. Normalnym ludziom się to zdarza, i nikt nie lamentuje. Chyba że traktujesz to jako jedyną szanse w życiu.
Zresztą po twoim ostrym wkręceniu się i to tylko na płaszczyźnie twojej wyobraźni, wyraźnie widać jak bardzo brakuje Ci obcowania z kobietami. Dla tego wkręciłeś się jak psychol, bo kobieta wykazała zainteresowanie, pewnie dawno albo nigdy nie czułeś czegoś takiego, więc wydaje Ci się że spotkało Cie coś niesamowitego. To wynik braków emocjonalno uczuciowych i pewnie fizycznej bliskości z kobietami. Tu zwąchałeś okazję którą spartaczyłeś, i już pozamiatane. Nie ma co rozdrabniać i analizować, nie potrzebnie się pogrążasz zamiast iść do przodu i zaliczyć jakiś progres w sferze damsko-męskiej.
Powodzenia
Pozdrawiam

52

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

Tak, wiem. No dobra, spieprzyłem. No i co z tego? Nigdy nic nie spieprzyłyście? Nie Ja jeden. Każdy może zrobić ten błąd. Błąd, którego żałował będzie długo, bardzo długo. Przecież Ja jej do cholery żadnej krzywdy nie zrobiłem. Mówicie czasem tak, jakbyście były nieomylne. Wpływ na takie a nie inne zachowanie może mieć wiele czynników. Nie zrobił tego tak, jak oczekiwałam, to koniec. Żadnego miejsca na pomyłkę. Ku*wa mać. Chciałbym to naprawić, pokazać, że nie jest tak, jak wyglądało. Czasem wszystko wychodzi po fakcie. To już nikt nie zasługuje na tę drugą szansę?

Z tym zaproszenie do łóżka, to też nie jest tak, jak mówisz. Nikt nie powiedział, że ona mnie zapraszała. Tak powiedziała, jej koleżanka, co Bóg jeden wie, co miała na myśli. Może chciała mnie ośmieszyć, whatever.

No zabrakło tego luźnego podejścia. Pluję sobie w brodę po dziś dzień. Zmarnowałem, jak to napisałaś okazję na miły wieczór, co najmniej. "Generalnie spławia Cię i nie ma znaczenia, jakie powody wymyśli". Czyli już nic nie przejdzie z mojej strony? I znowu gadanie o ostrym wkręcaniu. Bardzo proszę bez psycholi, ponieważ nie widzę ku temu podstaw, żeby tej dyskusji takowe określenie padało. Chyba pojęcia nie masz, do kogo mnie porównujesz.

Czyli w Twoim mniemaniu, jednak jej zachowanie świadczyło o zainteresowaniu? W takim razie, spie*doliłem.

53

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

Porównania do psycholi biorą się z tego, że masz problem z przyjęciem odmowy. Taki problem dotyczy wszystkich, których potocznie nazywa się psycholami, jak również tych prawdziwych psycholi, czyli psychopatów.

54

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

Jak to niewykorzystane sytuacje się w życiu mszczą. Byłem tam i choć starałem się wszystko opisać i tak nigdy tego nie zrozumiecie, co tam się stało na prawdę, co czuję , etc., ale dziękuję Wam, że wyrażacie swoje zdanie. To dla mnie ważne. Żadne słowa nie wyrażą tego wszystkiego.

55 Ostatnio edytowany przez zabpth (2016-12-15 02:17:32)

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.
aaa-aaa-2016 napisał/a:

Tak, wiem. No dobra, spieprzyłem. No i co z tego? Nigdy nic nie spieprzyłyście? Nie Ja jeden. Każdy może zrobić ten błąd. Błąd, którego żałował będzie długo, bardzo długo. Przecież Ja jej do cholery żadnej krzywdy nie zrobiłem. Mówicie czasem tak, jakbyście były nieomylne. Wpływ na takie a nie inne zachowanie może mieć wiele czynników. Nie zrobił tego tak, jak oczekiwałam, to koniec. Żadnego miejsca na pomyłkę. Ku*wa mać. Chciałbym to naprawić, pokazać, że nie jest tak, jak wyglądało. Czasem wszystko wychodzi po fakcie. To już nikt nie zasługuje na tę drugą szansę?

Z tym zaproszenie do łóżka, to też nie jest tak, jak mówisz. Nikt nie powiedział, że ona mnie zapraszała. Tak powiedziała, jej koleżanka, co Bóg jeden wie, co miała na myśli. Może chciała mnie ośmieszyć, whatever.

No zabrakło tego luźnego podejścia. Pluję sobie w brodę po dziś dzień. Zmarnowałem, jak to napisałaś okazję na miły wieczór, co najmniej. "Generalnie spławia Cię i nie ma znaczenia, jakie powody wymyśli". Czyli już nic nie przejdzie z mojej strony? I znowu gadanie o ostrym wkręcaniu. Bardzo proszę bez psycholi, ponieważ nie widzę ku temu podstaw, żeby tej dyskusji takowe określenie padało. Chyba pojęcia nie masz, do kogo mnie porównujesz.

Czyli w Twoim mniemaniu, jednak jej zachowanie świadczyło o zainteresowaniu? W takim razie, spie*doliłem.

Po pierwsze jestem facetem, no niby damskim forum ale net-facet pisze :]
Po drugie co jest konsekwencją po pierwsze, to właśnie pisałem wyżej że spieprzyłeś ale nic się nie stało bo tak bywa, i nikt nie lamentuje. Na razie spławiła Cię jedna panna co była zainteresowana, a strasznie przezywasz, a powinieneś więcej podobnych możliwości sam stwarzać. Czyli poznawać podrywać itd. Wiesz ile razy się zalicza różne wtopy, nawet jak na początku dobrze się podziała i wszystko idzie ku wyrze, to później jakimś qpim txtem się spartoli, normalna normalność, ale dopiero wtedy jeżeli nie jest to raz na całe życie, a częste normalne dla młodych ludzi działania. Gdybyś więcej działał na towarzyskiej płaszczyźnie, to byś tak tego nie przeżywał.
Pomyśl chcesz być sam całe życie albo związać się z jakąś nie odpowiednią kobietą? Chyba nie jak każdy zresztą, a wiesz ile lasek jest na świecie, i jednak żeby dobrać do siebie ta odpowiednią i stworzyć udana relację to jednak trzeba trochę nabrać doświadczeń poznać różne kobiety, im więcej tym lepiej, a to zawsze oznacza gdzieś po drodze różne wtopy.
Dla tego w Twoim interesie jest wyjść do przodu, bo obecnie przezywasz jedną laskę, i z twoim podejściem to za rok może będziesz przeżywał jakąś inną z podobnym impetem a nie lepiej wiedzieć co i jak nie przeżywać podobnych rozczarowań?
Zatem nie lamentuj tylko do boju, życie wynagradza tych co starają się okiełznać swoje słabości, i kto wie czy jak się postarasz zmienić, to owa kobieta nie pojawi się przypadkiem ponownie w twoim życiu, a życie właśnie potrafi być przewrotne.

Powodzenia
Pozdrawiam

56

Odp: Proszę Was o pomoc. Facet.

Bardzo Cię przepraszam. W ogóle nie zwróciłem na to uwagi. Jeszcze raz przepraszam. Wiesz dlaczego to przeżywam? Chodzi o mnie. Tak, Mam problem ze sobą. Prowadzę dość spokojny tryb życia. Rzadko wychodzę, nie prowadzę hulaszczego trybu życia. Jestem spokojnym, rozważnym facetem. Nie uganiam się. Mam do tego niską samoocenę. Nagle nadarzyła się okazja poznania fajnej dziewczyny. Mało tego, nigdy nie uważałem, że kiedykolwiek to ona będzie do mnie zagadywać, etc. Rozumiesz? Stąd to rozczarowanie. Przede wszystkim sobą, ponieważ wiem, że to się nie powtórzy. Traktuję to więc, jak tę jedyną szansę.

Posty [ 56 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Proszę Was o pomoc. Facet.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024