Hej
Nie bardzo nawet wiem, od czego zacząć, bo sama się we wszystkim miotam. Główny problem i powód, dla którego tutaj się pojawiłam to to, że mam 20 lat, własciwie prawie 21 i nigdy, przenigdy nie byłam w związku.
Zupełnie szczerze mówiąc, bez przechwalania się - nie raz, nie dwa słyszałam, że jestem z twarzy "mocnym 8/10", takie powierzchowne zainteresowanie polegające na chęci zaciągnięcia mnie do łóżka ze strony facetów rzeczywiscie występuje. Figurowo daleko mi do pupy Beyonce, czy do biustu Marilyn Monroe, jestem raczej trochę grubszą wersją Audrey Hepburn ale to nigdy nie było jakimkolwiek problemem dla mnie.
Jeżeli chodzi o znajomych - naprawdę ich mam. Mam kilka przyjaciółek, lepszych znajomych, ludzie w pracy raczej mnie lubią i dobrze mi się z nimi rozmawia, choć zawsze potrzebuję trochę więcej czasu, żeby nawiązać w 100% swobodny kontakt, no ale chyba nie jestem wyjątkiem.
I jestem sama od zawsze. Wszystkie ewentualne znajomosci, które mogłby zakończyc się czyms więcej, umierały w zarodku po tygodniu - trzech. Tak ot, same z siebie.
Znajomi zaczynają powoli mi dokuczać, że jak ktos usłyszy, że mam tyle lat i nigdy nikt mnie nie chciał, to pomysli, że jestem nawiedzona albo nienormalna. I że nikomu nie będzie się chciało bawić w uczenie wszystkiego (od życia w związku po seks) 20-21 letniej dziewczyny, bo każdy mnie uzna za zapaloną katoliczkę (którą nie jestem).
Podczas, gdy wszyscy moi znajomi są albo w długoletnich związkach, albo wskakują własnie w 5 związek (który oddzielony był może dwutygodniową przerwą od poprzedniego) mnie to wszystko jakos omija. Kiedys mi to nie przeszkadzało, bo uważałam, że na każdego przyjdzie czas. No ale jak widać nie na każdego przychodzi. A głuche pytania bez odpowiedzi dlaczego? może serio jestem nawiedzona? pojawia się już kilkanascie razy dziennie i naprawdę dobija.
Macie jakiekolwiek pomysły? Rady? Pytania?
Dziękuję i pozdrawiam