Cześć
Jakiś czas temu pisałam tutaj o tym, że mój chłopak nie chce uprawiać ze mną seksu. Już trochę od tego momentu minęło, wiele się pozmieniało. Próbowałam wszystkiego - seksownej bielizny, intymnego wyjazdu do spa, w góry na weekend - ZERO. Nie mieszkamy razem, ale często jedno z nas ma wolny dom. Jak pewnie zgadujecie - do niczego wtedy nie dochodzi. Facet w jego wieku powinien, słysząc przysłowiowe "mam wolną chatę", pędzić do dziewczyny..mój woli zostać u siebie i gapić się w ścianę. Tak, próbowałam z nim rozmawiać, tak, proponowałam wizytę u specjalisty. I NIC. Doszło do tego, że od 5 miesięcy nie sypiamy ze sobą. On nawet ma problemy z tym, żeby mnie pocałować. Kiedy jeszcze byłam bardziej natarczywa - nasz stosunek trwał nawet dwie godziny, a on nie dochodził. Czułam się przez to bardzo długo nieatrakcyjna po prostu. A jestem młodą dziewczyną, brakuje mi tego seksu, zwłaszcza z kimś, kogo kocham. Brakuje mi zainteresowania, pożądania ze strony drugiej osoby. Gdyby mi powiedział na początku, że nasze życie intymne będzie tak wyglądać, miałabym chociaż możliwość wyboru..a tak? Nie mam właściwie nic. Dodatkowo bardzo często mnie rani. Potrafi być niemiły do granic możliwości..kiedy próbuję z nim rozmawiać, mówi, że mnie tylko o jedno chodzi, że jestem kretynką, że jestem powalona, że go nie szanuję. Mam wrażenie, że przez to wszystko nie układa nam się w innych aspektach naszego związku. Nie robimy niczego ciekawego, nudzę się z nim. Ciągle albo idziemy coś zjeść, albo siedzimy u niego. Jestem osobą, która lubi rozpracowywać problemy, więc powiedziałam mu o tym, jak się czuję. Wydarł się na mnie, że on jest zmęczony i ja go nie rozumiem, poza tym on nie ma zamiaru robić czegoś, na co nie ma ochoty. Koledzy i samochód są zawsze ważniejsze ode mnie. Bardzo dużo przeklina i obraża innych..no i w ogóle sobie odpuścił wszelkiego rodzaju zdobywanie mnie. Żadnych kwiatów, randek, ładnej bielizny czy przygotowania romantycznej kolacji. Ja mu mówię o wszystkim, czego oczekuję, co mi nie pasuje, a co mi się podoba, ale po nim to..spływa. Mówi, że będzie ok, że weźmie to pod uwagę, a potem dzieje się znowu to samo. A ja wciąż go kocham..chociaż czuję, że to ślepa uliczka. Ach, zapomniałabym, nigdy mi nie powiedział, że mnie kocha. Zawsze odpowiada mi "ja ciebie też", ale sam z siebie nigdy. Kiedy mu to wypomniałam, powiedział, że jest specyficzną osobą i muszę to zaakceptować. Ja już nie wiem jak do niego dojść. A teraz sprawy w ogóle się pokomplikowały, bo zaczęłam nowy etap w swoim życiu i przy okazji poznałam kogoś innego. Do niczego nie doszło, ale..fascynuje mnie ten mężczyzna. Jest całkiem inny od mojego chłopaka, ma inne spojrzenie na świat. Ja zawsze chciałam założyć rodzinę, mój chłopak nie jest zbytnio do tego przekonany..powiedział, że najwcześniej po 30 (jesteśmy w tym samym wieku), kiedy ja pragnęłabym postarać się o dziecko wcześniej. Z J. za to mamy podobną perspektywę. J. jest ambitny, ma wiele zainteresowań, robi dużo rzeczy...mój chłopak całymi dniami siedzi w domu (a studiuje zaocznie, póki co nie pracuje codziennie, jedynie na telefon kilka dni w msc) i wcale mu to nie przeszkadza. Póki co z J. nasze kontakty nie wychodziły poza niewinne rozmowy, ale kilka dni temu zaproponował spotkanie. Nie zgodziłam się, ale bardzo bym chciała..po prostu coś mnie do niego ciągnie. Nie jest tak przystojny jak mój obecny chłopak, ale mnie kręci i tyle. Tylko że tak dużo zainwestowałam w mój związek. Ponad dwa lata płaczu, zaciskania zębów, kompromisów. Z moim chłopakiem mogę porozmawiać o wszystkim, wiem o tym, rozumie moje dziwne nastroje, humorki, nie przeszkadzają mu, wie o moim problemach (a są dosyć poważne), chociaż średnio mnie w nich wspiera. Nie powiem, że o mnie nie dba, bo tu przytuli, tu nakarmi, tu podwiezie gdzieś. Ale coś się wypaliło i nie wiem co robić. Tak mnie zranił swoim zachowaniem, tym, że w łóżku kompletnie do siebie nie pasujemy, że zaczynam go powoli nienawidzić. A do tego coraz częściej myślę o J.
Czy jestem jakaś nienormalna? Boję się, że będąc czyjąś żoną również będę czuła takie znudzenie i fascynację innymi mężczyznami. A chciałabym znaleźć kogoś na dobre i na złe.
2 2016-11-10 10:56:10 Ostatnio edytowany przez Gary (2016-11-10 10:56:41)
Uczepiłaś się dziewczyno chłopaka jak przysłowiowy rzep do psiego ogona i za cholerę nie możesz się od niego odczepić. Zmarnowałaś już trochę czasu, może miesięcy lub lat, marnujesz dalej, lata miną, staniesz się zgorzkniała. Ale cóż... każdemu wolno marnować swoje życie -- w szczególności Tobie. Głupota ma swoją cenę, na szczęście ty sama przed sobą będziesz się z tego rozliczać.
Póki co z J. nasze kontakty nie wychodziły poza niewinne rozmowy, ale kilka dni temu zaproponował spotkanie. Nie zgodziłam się, ale bardzo bym chciała..
Kolejna głupota -- masz kogoś nowego, kto być może jest ciekawy, mądry. Chciałabyś się spotkać, ale się nie zgodziłaś... Jak durnie to brzmi... Przeczytaj swój post ze sto razy, to może dostrzeżesz tę głupotę.
Oświecenia Ci życzę... nie żal mi Ciebie, ale mimo wszystko szczęścia Ci życzę. Mam nadzieję, że masz 19 lat, a nie 25...
Ponad dwa lata płaczu, zaciskania zębów, kompromisów.
I chcesz, żeby to tak wyglądało do końca życia?
Uczepiłaś się dziewczyno chłopaka jak przysłowiowy rzep do psiego ogona i za cholerę nie możesz się od niego odczepić. Zmarnowałaś już trochę czasu, może miesięcy lub lat, marnujesz dalej, lata miną, staniesz się zgorzkniała. Ale cóż... każdemu wolno marnować swoje życie -- w szczególności Tobie. Głupota ma swoją cenę, na szczęście ty sama przed sobą będziesz się z tego rozliczać.
Póki co z J. nasze kontakty nie wychodziły poza niewinne rozmowy, ale kilka dni temu zaproponował spotkanie. Nie zgodziłam się, ale bardzo bym chciała..
Kolejna głupota -- masz kogoś nowego, kto być może jest ciekawy, mądry. Chciałabyś się spotkać, ale się nie zgodziłaś... Jak durnie to brzmi... Przeczytaj swój post ze sto razy, to może dostrzeżesz tę głupotę.
Oświecenia Ci życzę... nie żal mi Ciebie, ale mimo wszystko szczęścia Ci życzę. Mam nadzieję, że masz 19 lat, a nie 25...
A na miejscu mojego chłopaka chciałbyś byc zdradzany? Bo dla mnie spotykanie się z innym to już pewnego rodzaju zdrada. Pozdrawiam, lat 23.
A na miejscu mojego chłopaka chciałbyś byc zdradzany? Bo dla mnie spotykanie się z innym to już pewnego rodzaju zdrada. Pozdrawiam, lat 23.
Ale spotkanie na kawie z kolegą nie jest zdradą...
Zastanów się. Męczysz się ze swoim chłopakiem. Nie jesteś szczęśliwa. Mając 23 lata powinnaś korzystać z wolnego czasu w taki sposób jaki Ci pasuje. Ty się męczysz. Podejmij ważną dla Ciebie decyzję. Nikt nie każe Ci się poświęcać dla kogoś, kto nie dba o Ciebie, Twoje potrzeby i czas. Nie jesteś Matką Teresą. Wyobraź sobie swoje życie za choćby 10 lat. Myślisz, że Twój chłopak się zmieni? Nagle będzie porywał Cię na spontaniczne wycieczki, randki-niespodzianki? Nie sądzę.
On Ciebie zdradza cały czas i to wprost:
...nie chce uprawiać ze mną seksu....do niczego wtedy nie dochodzi....mój woli zostać u siebie i gapić się w ścianę.......5 miesięcy nie sypiamy ze sobą. ..problemy z tym, żeby mnie pocałować. .. bardzo często mnie rani. Potrafi być niemiły do granic możliwości.... jestem kretynką, że jestem powalona, ...nudzę się z nim...Wydarł się na mnie, ...nie ma zamiaru robić czegoś, na co nie ma ochoty. ...Koledzy i samochód są zawsze ważniejsze ode mnie. ...odpuścił wszelkiego rodzaju...nigdy mi nie powiedział, że mnie kocha. ...Ponad dwa lata płaczu, zaciskania zębów,
Jak Ty nie chcesz zdradzać, to zostaw go.
Ale cóż...nie dam rady twojej głowie uświadomić "w jak czarnej d*pie jesteś"... bo tego nie widzisz po prostu.
alaska13 napisał/a:A na miejscu mojego chłopaka chciałbyś byc zdradzany? Bo dla mnie spotykanie się z innym to już pewnego rodzaju zdrada. Pozdrawiam, lat 23.
Ale spotkanie na kawie z kolegą nie jest zdradą...
Zastanów się. Męczysz się ze swoim chłopakiem. Nie jesteś szczęśliwa. Mając 23 lata powinnaś korzystać z wolnego czasu w taki sposób jaki Ci pasuje. Ty się męczysz. Podejmij ważną dla Ciebie decyzję. Nikt nie każe Ci się poświęcać dla kogoś, kto nie dba o Ciebie, Twoje potrzeby i czas. Nie jesteś Matką Teresą. Wyobraź sobie swoje życie za choćby 10 lat. Myślisz, że Twój chłopak się zmieni? Nagle będzie porywał Cię na spontaniczne wycieczki, randki-niespodzianki? Nie sądzę.
Po prostu zawsze uważałam, że nie można czegoś zostawić, bo już nie działa, że trzeba starać się to naprawić..ale on faktycznie się nie zmienia. Tylko co mam zrobić z tym, że go kocham, przecież to nie jest takie hop-siup chciałabym mieć do takich spraw stereotypowe męskie podejście.
8 2016-11-10 13:24:19 Ostatnio edytowany przez Gary (2016-11-10 13:26:03)
Kochaj i odejdź od niego. Nie możecie razem żyć.
Mój podpis w sam raz dla Ciebie:
Nie zawsze możemy żyć z tymi, których kochamy. Szczęściem jest kochać tych, z którymi żyjemy. Nieprawda, że można kochać tylko jedną, tylko jednego.
Myślę, że jak spotkasz nowego chłopaka, to zapomnisz o starym... a jeśli to prawdziwa miłość -- no to cóż... będziesz miała dwie miłości. Jest to bardzo, bardzo, bardzo małoprawdopodobne, że to prawdziwa miłość.
Po prostu zawsze uważałam, że nie można czegoś zostawić, bo już nie działa, że trzeba starać się to naprawić..ale on faktycznie się nie zmienia. Tylko co mam zrobić z tym, że go kocham, przecież to nie jest takie hop-siup
chciałabym mieć do takich spraw stereotypowe męskie podejście.
Tak, zgadzam się, ale....
Walczymy dopóki to ma sens. Ja odchodziłam kiedy wiedziałam, że zrobiłam wszystko co mogłam by ratować związek ( w moim przypadku małżeństwo).
Co zrobić jak się kocha? Przede wszystkim zastanowić się za co/dlaczego kochasz tego człowieka. Skoro czujesz pustkę bo on nie zaspokaja Twoich podstawowych potrzeb. Domyślam się, ze ten człowiek zna Cię jak nikt inny. Wie o Tobie wszystko, potrafi dokonać analizy Twojego postępowania, dlatego przy nim tkwisz. Boisz się, że nie poznasz nikogo, kto by Cię zaakceptował taką jaką jesteś. I wiesz co? Mylisz się. Nie wierzysz w siebie i tyle.
Jeśli nie jesteś gotowa na zakończenie związku, może chociaż rozstańcie się na jakiś czas. Szczerze mówiąc, uważam że to dość głupi pomysł, ale może Tobie będzie łatwiej się zdystansować. Zacznij wychodzić z domu z koleżankami, baw się bez niego, idź do kina. Pobądź trochę ze sobą bez niego i nie zamykaj się przed nikim.
Ty nie kochasz swojego chłopaka. Ty pomyliłaś miłość z uczuciem wdzięczności. Za to że on cię chciał, że cię wyleczył z kompleksów (których miałaś pełno i piałaś o tym we wcześniejszych postach) i za to, że udało ci się stworzyć z nim jakiś związek, bo wcześniejsze próby z innymi osobami szybciutko się kończyły. Ale też się mylisz nazywając to normalnym związkiem, to w czym jesteś to jest KOMPROMIS i ZACISKANIE ZĘBÓW. Na siłę chcesz, żeby było tak, jak sobie wyobraziłaś. Ale tak nie będzie, bo to nie jest odpowiednia osoba dla ciebie!! Nigdy nie będziesz z nim szczęśliwa. Ja w moim pierwszym związku zmarnowałam parę ładnych lat, bo też mi się wydawało że się zmieni, że będzie dobrze, że się poukłada, że jeszcze trochę czasu. A im dłużej to trwało, tym głupiej było to skończyć, no bo skoro tyle już razem przeżyliśmy, to jak to tak?? To jakbym odstawiła go jak niepotrzebny mebel. Niestety życie takie jest, że w pewnym momencie trzeba zacząć myśleć rozsądnie a nie tylko trzymać się złudnych nadziei. Miałam niska samoocenę, ale popracowałam na sobą, zmieniłam się ja. Nie zmieniłam faceta. To ja przeszłam przemianę. I tobie tego samego życzę
To bolesne, ale fakty mówią głośno, nie jesteś z nim szczęśliwa, a popadniesz znowu w kompleksy zmieniając go. Po co chcesz zmarnować sobie życie mając 23 lata?