Cześć, co u Was dobrego? : )
5 rano to chyba odpowiedni moment "kwit esencji" samotności zwłaszcza jeśli siedzi się samemu z kubkiem kawy i z brakiem nadzei patrzy w przyszłość widząc innych w rodzinach, przyjaźniach, znajomościach..
Mam 20 kilka lat a mój główny problem to... samotność. Pod każdym względem. Moje życie potoczyło się tak że praktycznie od samej młodości jestem sam. Mam jedynie jedną bliską osobę. W okresie szkolnym.. złe środowisko itd. nie było okazji rozwijać znajomości ale wtedy to co innego, jest się wśród ludzi i nie odczuwa się samotności tak jak teraz w dorosłości. Całe życie z różnych względów które nie były ze mną związane musiałem iść przez życie samemu. Miałem mega problemy z którymi zawsze musiałem walczyć sam. Nie miałem okazji dbać o swoje życie towarzystwie itd. Do tego przeprowadzki, praca zdalna też nie ułatwiały. Jednym słowem do tej pory żyłem jak samotny wilk, robiłem w życiu co trzeba, cały czas sam.
Dziś.. no cóż. Jestem człowiekiem sukcesu... Nie narzekam bo ogólnie jest całkiem nieźle. Fajna praca, mogę żyć jak chcę, spełniać marzenia, nie mam problemów ze sobą.. ale.. no właśnie. Mając dwadzieścia kilka lat brak innych osób wokół siebie zaczyna mnie zabijać, dosłownie. Wcześniej gdy walczyłem z życiem jakoś tego tak nie odczuwałem jak teraz. Nie mam znajomych, przyjaciół, grup i środowisk w których mogę się obracać, związków na koncie okrągłe zero. Z jednej strony ciągnie mnie do ludzi a z 2... Mega się boję i jest mi po prostu wstyd. Poznając nowe osoby mają tysiące znajomych, przyjaciół a ja na ich tle wyglądam conajmniej dziwnie. Nie mam siły wszystkim tłumaczyć co i jak. Ze związkami podobnie.. może i są fajne osoby z którymi mógłbym w tę stronę rozwijać znajomość ale nie czuję się komfortowo zwłaszcza jako facet że nie wiem w wielu sytuacjach się zachować itd.
Bardzo brakuje mi zwykłych ludzi obok, a w tym wieku pod trzydziestkę nie oszukujmy się, mega trudno poznać jakieś wartościowe osoby czy 2 połówkę i jedyne co mam to przekonanie że to problem nie do przejścia. Tak bardzo brakuje mi zwykłych znajomych z którymi mogę wyskoczyć na miasto, przyjaciół z którymi mogę szczerze pogadać, dziewczyny do której po prostu mogę się przytulić czy obudzić się obok niej.. a z 2 strony wszystko to mnie przerasta i wiem że inni ludzie nie będą stwarzali specjalnych warunków dla mnie i to ja muszę się dostosować do nich.
Czego oczekuję tym postem? Z pewnością możemy sobie darować analizy mojej sytuacji, złote porady i utratę czasu na płonne dyskusje. Przede wszystkim szukam osób które przechodziły bądź przechodzą taką sytuację w życiu żeby móc z nimi pogadać, wymienić się spostrzeżeniami, może pomóc wzajemnie. Jeśli zatem są tu takie osoby to zapraszam do napisania na priv lub tutaj. Pozdrawiam