Czasami żałuję, że nie jestem mężczyzną. Z prostego powodu - męzczyzna nie musi się czaić z pożądaniem, pójście do łóżka na 2 czy 3 randce nie splami jego godności, nie straci przez to szacunku kobiety.
Pisałam w innym dziale, że poznałam kogoś. Ostatnie spotkanie skończyło się namiętnymi pocałunkami, odważnymi pieszczotami, szeptami, że mnie pragnie, pytaniami, czy pójdziemy do niego, całą postawą dał mi do zrozumienia, czego chce. Problemem nie jest to, że ja tego nie chce. Chce i to bardzo, pierwszy raz w życiu czuję tą osławioną chemię od pierwszej chwili, gdy go zobaczyłam. Całą sobą dałam mu do zrozumienia, że jego pragnienia są moimi, ale nie zgodziłam się, wygrały resztki zdrowego rozsądku i jakieś wpojone myślenie, że to za wcześnie... Powiedziałam mu otwarcie, że nie wydaje mi się, by odebrał mnie już po wszystkim jako wartościową kobietę. Myślicie, że dobrze zrobiłam, mówiąc szczerze, dlaczego odmawiam? Stwierdził, że poczeka.
Chciałabym bardzo wiedzieć, czy zależy mu na czymś więcej niż tylko seksie i czy jego postępowanie to potwierdza, dzwoni codziennie, coraz częściej chce się spotykać, za wszystko płaci, napomyka o wypadach w przyszłości, gdzie moglibyśmy się wybrać, czego spróbować razem, szuka pomysłów na wspólne spędzanie czasu. Strasznie się boję, że to wszystko się skończy, gdy tylko skonsumujemy znajomość, a chcąc nie chcąc zaczęłam się angażować.
Dlatego chciałam zapytać, jak wy radzicie sobie bądź radziłyście w podobnych sytuacjach?