Nana666 napisał/a:To wyolbrzymienie - użyłam go w nadziei, że dzięki niemu dostrzeżesz absurd dogryzania zdradzanym i sugerowania im, że mogą być winni ZDRADY. No, ogólnie mogą - kiedy sami to zrobią, ale chyba nie o tym tu pisano.
Wątpię, aby któraś rozmawiała tak ze swoim mężczyzną - ludzie są w miarę elastyczni i inny jest język czy styl rozmowy z bliskimi, inny z obcymi, do których ma się szacunek i jeszcze inny z tymi, do których specjalnego szacunku się nie ma.Daleka jestem od dogryzania komukolwiek, jedyne co chciałabym to aby podejść do tematu szerzej, głębiej itp.
Wiele osób sprowadza zdradę do prostej czynności fizycznej pomiędzy partnerem a kochanką. Jeszcze raz napiszę że według mnie zdrada rodzi się o wiele wiele wcześniej.
Samo postawienie pytania "kto winien mąż czy kochanka" już w założeniu zawiera błąd upraszczający prawdziwy problem.
Ja widzę problem w postrzeganiu zdrady jako konsekwencji problemu, choć jest konsekwencją decyzji. Samej zdarzyło mi się zadurzyć w innym facecie, już w związku z moim. I to była moja decyzja - dać temu umrzeć naturalną śmiercią, bo wybrałam bycie ze swoim, nie rozstanie i nie zdradę. Nad uczuciami człowiek nie ma pełnej kontroli, nad czynami - ma. Tu nie ma ogromnej filozofii, naprawdę. Zdrada do wybór - czasem zachęca do niego jakiś brak w związku (tak było u mnie), czasem zdradzacz ma wszystko, ale chce jeszcze więcej.