Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż

Strony Poprzednia 1 4 5 6 7 8 22 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 326 do 390 z 1,396 ]

326

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
adiaphora napisał/a:

summerka, brak wrażliwości i empatii to żadna zbrodnia. Tak naprawdę większość ludzi ma generalnie w nosie Twoje czy moje samopoczucie, więc to jest raczej naturalny przejaw w naturze, że się tak wyrażę a nie domena kochanek.
Oczywiście możemy to sobie roztrząsać w kwestiach moralnych, ale moralność jest względna. To, co dla jednego jest niemoralne, dla drugiego będzie np. pracą, jak dla prostytutki. Czy im brak wrażliwości i empatii? Czy one są współwinne zdrady? One przecież klientów o stan cywilny nie pytają, bo z jakiej racji? Przychodzi gość, płaci, dostaje, do widzenia. Jej nie interesuje czy i kogo on zdradza. Ona robi swoje, czyli pracuje.
Czy bardziej niemoralna jest prostytutka, dla której czyjś małżonek jest tylko nic nie znaczącym fiutem, czy kochanka, która jednak zazwyczaj kieruje się jakimś uczuciem i emocjami, czyli teoretycznie jest lepsza? Czy gorzej jak facet puszcza się z prostytutką czy z kochanką? Bo jak z tą drugą to co to za obelga dla dziwki - dziwka? big_smile Słowo traci na znaczeniu.  To tak, jakby kochankę nazwać kochanką. To już żaden epitet wink
No tak można bez końca, tylko po co? Zdradzone kobiety same przywiązują się emocjonalnie do znienawidzonych kochanek i to nie raz na długie lata. Poświęcają im uwagę i emocje, widać często, jak duży ładunek emocjonalny niosą ich słowa, gdy o nich mówią, pomimo zapewnień, że są im obojętne. Tylko, że kochankom od tego nie ubędzie, niestety.  Kochanka będzie dziwką czu qrwą tylko w oczach zdradzonej żony a dla jej meża i reszty świata może być normalną, fajną kobietą.
Za swoje emocje każdy jest sam odpowiedzialny. Szkoda energii na taki masochizm. Przerzucanie odpowiedzialności za swój ból i cierpienie na kochankę to nasz wybór. Skąd przekonanie, że jej powinno zależeć na naszym dobrym samopoczuciu i szczęściu? Szczerze, to 99% ludzi na tej planecie ma w nosie nasze samopoczucie i szczęście smile Tak wiem, powtarzam się, ale nie jest tak?

Brak wrażliwości i empatii to nie zbrodnia oczywiście, tym niemniej nazwałabym : ułomnością smile.
To że moralność jest względna to chyba nośnik relatywizmu obecnych czasów, żałuje, że taki ma miejsce ale cóż, żyć trzeba i radzić sobie z tym trzeba, znaczy - odrelatywizować w swoim otoczeniu smile a potem rozszerzać zasięg smile. Moim zdaniem należy posiadać wartości fundamentalne na 'swoją' właśność smile ale nie każdy przecież tak chce i co najważniejsze musi, i z tego też powodu każdy buduje 'swoje' otoczenie wink.

Zobacz podobne tematy :

327 Ostatnio edytowany przez Ola_la (2016-09-24 19:25:26)

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
Finding napisał/a:

Ola_la : Inny przykład: mloda kobieta, zona, matka dwóch synów zdradza męża za namową matki i jej przyzwoleniem z kochankiem, rodzi się dziecko, córka z romansu i wykorzystują jej meza jako tego, który przynosi kasę, buduje dom na działce teściowej i chcą go w sumie wysłać do grobu jak jej ojca, obie z mamusia. I czy te kobiety tylko się pogubiły czy sa z gruntu złe? A ona nadal jest z tym kochankiem. On nie jest złym człowiekiem? Nie wie co robi?

O rany ale scenariusz smile, skąd taki przykład - to zahacza o patologię - kobiety są z gruntu złe, facet jest winny

z życia, tak dla mnie to patologia i od tej dziewczyny trzymam się z daleka
tutaj cierpia najbardziej ich dzieci, bo sa wyśmiewane w szkole, ze mama to k...
a zły człowiek to mówiłam o kochanku, bo chciał na siłe wywieźć ta dziewczynę (zone innego) i ta mała córeczkę i mieć ich u siebie w domu
tej sytuacji jest winna ta dziewczyna bo ma romans i dziecko z innym, jej mama bo ja do tego namawiala i umozliwila jej to, nawet ich poznala ze sobą, a winny jest tez ten kochanek bo pcha się do czyjegoś związku i nawet przesiaduje w ich domu, korzysta z ich majątku,
nie kobiety nie sa z gruntu zle a ni mezczyzni , proszę czytac ze zrozumieniem
do tego ta dziewczyna wykłada na KUlu swietny przykład dla młodzieży,

328

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
SonyXperia napisał/a:
Zorija napisał/a:
SonyXperia napisał/a:

Czyli konkretnie jaka? Jaki podał powód?

Sonuś, ja już do tego nie wracam, nie analizuję i nie rozstrząsam smile
Czemu jesteś tak bardzo ciekawa i do czego Ci ta informacja jest taka potrzebna?

Do pełnego zrozumienia Twojego punktu widzenia. To chyba jasne. Chcę poznać Twoją sytuację. Wystarczy  sucha informacja. Wystarczy cytat jego słów albo ich parafraza smile Nie musisz tego emocjonalnie rozstrząsać. No więc?

Jakoś Ci Sonuś nie wierzę w szczere intencje wink sorki...
I chciałabym, abyś jednak uszanowała, gdy ktoś mówi "nie". Nie mam ochoty rozmawiać o mojej sytuacji. Nie w tej chwili, nie z Tobą. Przykro mi sad Pa.

329

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż

Co do Sony to gołym okiem widać, że nas tu wszystkich próbuje przekonać, że zdradę partnera już przetrawiła, ale tak nie jest, bo z jakiś powodów nie daje sobie przyzwolenia na złość na kochankę, bo uważa ze dopiero to, nawet bardziej niż sama zdrada, by ja poniżyło i upokorzyło. Nie może z nia nawet pogadać, wykrzyczeć jej swojej zlosci, bo wtedy dałaby jej satysfakcje, ze ja to boli? Nie do końca to rozumiem, ale ma ją- tą kochankę za gorszy rodzaj człowieka, mimo tego że tak broni tutaj kochanki.

330 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2016-09-24 19:36:26)

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
Ola_la napisał/a:

Co do Sony to gołym okiem widać, że nas tu wszystkich próbuje przekonać, że zdradę partnera już przetrawiła, ale tak nie jest, bo z jakiś powodów nie daje sobie przyzwolenia na złość na kochankę, bo uważa ze dopiero to, nawet bardziej niż sama zdrada, by ja poniżyło i upokorzyło. Nie może z nia nawet pogadać, wykrzyczeć jej swojej zlosci, bo wtedy dałaby jej satysfakcje, ze ja to boli? Nie do końca to rozumiem, ale ma ją- tą kochankę za gorszy rodzaj człowieka, mimo tego że tak broni tutaj kochanki.

To z moim partnerem wspólnie żyłam, wracałam do wspólnego domu, o wspólny dom się troszczyłam, o niego, o nasze wspólne codzienne życie, to on obok mnie zasypiał i budził się, mnie robił rano kawę na śniadanie, podrzucał do pracy, razem wyjeżdżaliśmy na wakacje, razem spędzaliśmy czas, pocieszał w smutku, cieszył się z sukcesów. Ja byłam w związku  z mężczyzną, z nim. Ona? O niej długo nie wiedziałam. Do kogo mogę mieć pretensje?
Wykrzyczałam swoją złość. Nie spałam. Stałam przy oknie w nocy swojego mieszkania, łzy płynęły mi po twarzy i mówiłam tylko po łacinie. Do niego. Ja jej nie bronię!!! Ona mnie nie obchodzi. Ja kochałam tego mężczyznę. Jego. Mojego M. A on? Co mi dał w zamian??


Cyngli Ja odeszłam.


Koniec.

331

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż

Mam pytanie jeszcze Sony, czy on nie chciał małżeństwa? Bo pisałaś, ze gdybys zaszla w ciaze, to dopiero by się z toba ożenił.

332

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
Ola_la napisał/a:

Mam pytanie jeszcze Sony, czy on nie chciał małżeństwa? Bo pisałaś, ze gdybys zaszla w ciaze, to dopiero by się z toba ożenił.

To była ironia do czyjejś wypowiedzi.

333

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż

Hm....
Chyba dobrze że koniec wiec niech końcem pozostanie smile.
Nie ma w tym żadnego ukrytego dna, szczerze życzę wszystkim (nieważne z jakim podejściem wartościujacym) : dobrych dni przyszłych

334

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż

doczytałam do 5-tej strony i aż mnie zemdliło. Dlatego nawet się tu zarejestrowałam.
Widzę, że te kochanki wszędzie hejtują. Mają tupet. To trzeba im przyznać.
Zdradzone żony i zdradzone partnerki, dlaczego nie piszecie nic o stratach finansowych, jakie ponosiły wasze rodziny z powodu pojawienia się "pięknej"? Zazwyczaj jest przecież tak, że kochanica za darmo nie daje. Facet okrada własną rodzinę, własne dzieci, bo ładuje kasę w swoją dziwkę. Płacą ci frajerzy rachunki za te damy, obsypują je biżuterią, wożą na wczasy, wynajmują im mieszkania a nawet kupują mieszkania dla swoich kochanic albo wypasione fury.
To nie tylko złodziejki mężów, ale też złodziejki mienia.

335

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
dobrawka12 napisał/a:

doczytałam do 5-tej strony i aż mnie zemdliło. Dlatego nawet się tu zarejestrowałam.
Widzę, że te kochanki wszędzie hejtują. Mają tupet. To trzeba im przyznać.
Zdradzone żony i zdradzone partnerki, dlaczego nie piszecie nic o stratach finansowych, jakie ponosiły wasze rodziny z powodu pojawienia się "pięknej"? Zazwyczaj jest przecież tak, że kochanica za darmo nie daje. Facet okrada własną rodzinę, własne dzieci, bo ładuje kasę w swoją dziwkę. Płacą ci frajerzy rachunki za te damy, obsypują je biżuterią, wożą na wczasy, wynajmują im mieszkania a nawet kupują mieszkania dla swoich kochanic albo wypasione fury.
To nie tylko złodziejki mężów, ale też złodziejki mienia.

Tu chyba bardziej chodzi o nazewnictwo i emocje, niż o faktyczne udowodnienie, że kochanki/kochankowie, to supermoralni ludzie. Biorąc pod uwagę znaczenie słowa "złodziej" przypisujesz odpowiedzialność za wzięcie sobie męża lub mienia. Idąc dalej tym tropem można pomyśleć, że zdradzający nie robi tego świadomie.

336

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
dobrawka12 napisał/a:

doczytałam do 5-tej strony i aż mnie zemdliło. Dlatego nawet się tu zarejestrowałam.
Widzę, że te kochanki wszędzie hejtują. Mają tupet. To trzeba im przyznać.
Zdradzone żony i zdradzone partnerki, dlaczego nie piszecie nic o stratach finansowych, jakie ponosiły wasze rodziny z powodu pojawienia się "pięknej"? Zazwyczaj jest przecież tak, że kochanica za darmo nie daje. Facet okrada własną rodzinę, własne dzieci, bo ładuje kasę w swoją dziwkę. Płacą ci frajerzy rachunki za te damy, obsypują je biżuterią, wożą na wczasy, wynajmują im mieszkania a nawet kupują mieszkania dla swoich kochanic albo wypasione fury.
To nie tylko złodziejki mężów, ale też złodziejki mienia.

Pewnie stąd o tym się nie rozpisano, że niekoniecznie musiało tak być. Nie są to wszak zwykle córy Koryntu z zawodu, a jedynie hm, z zamiłowania. I fakt, zawsze czegoś chcą, ale ich pragnienia są różne: prezenty, sam seks, ochłapy uczuć, zrobienie innym na złość itd.

337

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż

Mamidełko, nie próbuj odwracać kota ogonem. Napisałam wyrażnie, że chodzi mi o to, że kochanice okradają rodziny z kasy, którą facet przynosi im w zębach. Zdradzający okrada własne dzieci (już olał, że także swoją żonę) i zanosi kasę swojej "damie". Czy taka "dama" nie zdaje sobie sprawy z tego skąd biorą się pieniądze? Czy słyszałaś o takiej kochance, która nie pojechałaby na wczasy ze swoim ogierem za pieniądze fagasa, które należą do rodziny? Ja o takiej kochanicy nie słyszałam.
Są to bardzo cwane baby, które doskonale wiedzą, co robią.
Czy nie są córami Koryntu? Chyba jednak są.

338

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
dobrawka12 napisał/a:

Mamidełko, nie próbuj odwracać kota ogonem. Napisałam wyrażnie, że chodzi mi o to, że kochanice okradają rodziny z kasy, którą facet przynosi im w zębach. Zdradzający okrada własne dzieci (już olał, że także swoją żonę) i zanosi kasę swojej "damie". Czy taka "dama" nie zdaje sobie sprawy z tego skąd biorą się pieniądze? Czy słyszałaś o takiej kochance, która nie pojechałaby na wczasy ze swoim ogierem za pieniądze fagasa, które należą do rodziny? Ja o takiej kochanicy nie słyszałam.
Są to bardzo cwane baby, które doskonale wiedzą, co robią.
Czy nie są córami Koryntu? Chyba jednak są.

Ależ ja nie twierdzę wcale, że nie istnieją takie kobiety! Oczywiście, że istnieją. Jednak świat jest pełen też kobiet, które nie działają z diabelską premedytacją a ich jedynymi motywami nie jest zabrać i kraść. Nawet jestem w stanie wyobrazić sobie, że istnieją kobiety, którym nawet przez myśl nie przejdzie, że kogoś okradają z mienia. Istnieją też osoby, które materialnego od zdradzającego nie wzięły - spotkałam się z taką sytuacją.

W sumie to zgadzam się, że często takie dziewczyny dokładnie wiedzą co robią. Jednak zdarzyło mi się kiedyś jednej tłumaczyć co ona robi i niestety jak kulą w płot, grochem o ścianę nic nie dotarło! Bo ON twierdził, że jest taki biedny i tak strasznie ją kocha i to całe ich blablabla dlaczego muszą koniecznie być niewierni i mieć kochankę i nie kończyć małżeństwa.

339

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż

Jest wszystkie dzieci nasze są a chciało by się powiedzieć wszyscy mężczyźni wasi są niestety tak nie jest każdy ma wolną wolę i nikt nie jest nikogo własnością.

340

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż

Witajcie.
A co gdy sytuacja jest odwrotna. Gdy to kobieta zdradza a facet robi fszystko by utrzymać rodzinę w komplecie. Gdy to kobieta zdradza a potem płacze w ramie i przysięga jak to bardzo kocha i jeki wielki błąd popełniła. I tak co kilka lat.

341

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
ptaku napisał/a:

Witajcie.
A co gdy sytuacja jest odwrotna. Gdy to kobieta zdradza a facet robi fszystko by utrzymać rodzinę w komplecie. Gdy to kobieta zdradza a potem płacze w ramie i przysięga jak to bardzo kocha i jeki wielki błąd popełniła. I tak co kilka lat.

To jest to samo.
Moje poglądy w temacie zdrady dot. obu płci.

342 Ostatnio edytowany przez kasia40 (2016-09-25 07:23:01)

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
Cyngli napisał/a:
SonyXperia napisał/a:
Cyngli napisał/a:

A czy Ty nie możesz pojąć, że można nie mieć pretensji do kochanki męża, że nam zabrała męża, ale mimo to uważać takie zachowanie za ostatnie świństwo i dziwkarstwo? Ludzie... przecież logiczniej już się nie da.

Można się pogodzić z sytuacją, ale dalej uważać, że osoby wpierniczające się w czyjeś relacje dalej NIE SĄ godne szacunku...

To jest kwestia TYLKO i WYŁĄCZNIE zasad moralnych, jakie posiadamy. Ty masz inne, ja mam inne.
Ty uważasz, że kochanka nie jest winna, a ja uważam, że jest winna, bo zachowała się niemoralnie.
NIE DOJDZIEMY do porozumienia, bo Ty NIE CHCESZ zrozumieć, że można kogoś nie nienawidzić, a dalej uważać, że jego postawa jest ZŁA.

I jeteśmy w punkcie wyjścia. Zabrała. Wpierniczała się. Świństwo. Dziwkarstwo. Ona, ona i tylko ona. A to wygląda tak. Dał się zabrać. Sam poszedł. Świństwo. Takie życie.
NIE ZATRZYMASZ CHŁOPA SIŁĄ. Ja już to wiem. Niech idzie. Do innej, do mamusi, do własnej piaskownicy...

Ręce opadają...
Przecież WIADOMO, że chłop sam przyszedł, ale NORMALNA i MORALNA reakcja powinna być ''WYPIER*** do ŻONY''.
Tak zachowałaby się wrażliwa, empatyczna i z moralnymi zasadami kobieta. A nie rozkładałaby nogi. Rozumiesz wreszcie?

Brawo....Cyngli.....Wina kochanki...ten pierwszy krok..gdy ma jeszcze wybór...Kocham cię, idź załatw sprawę z tą wredna sukactwoja żona, rozwiedz się, kocham cię..poczekam. Jestem miłością twojego życia...ale nie..trzeba zrobić wszystko żeby ta żonę upokorzyć, pokazać jej że nie jest nic warta, zniszczyć, nastawić przeciw dzieciom, dziecku .....ja mu nie zabraniam kontaktów zcsynem, ale tylko w jej obecności żeby tylko jej kochasz się z tą wredna żona nie widział, nie rozmawiał...Winie ich obydwoje na równi .

343

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
Finding napisał/a:
kasia40 napisał/a:

Mam pytanie do I see beyond...jak długo bedzie bolalo, jestem wrakiem człowieka, juz w nic nie wierze, boje sie samotnosci. Finansowo dam sb rade ale jak z cala reszta. Czy pozostalo mi juz tlko czekanie na śmierć? Ja mogła mbyc taką idiotką i nie widzieć w kogo zmienił sie on.

Nie, nie tylko to pozostało.
I będzie lepiej za czas jakiś, w zależności od tego czy poprosisz o pomoc czy nie, czy pomożesz sobie sama czy wybierzesz kogoś kto to zrobi razem z Tobą, jesli nic nie zrobisz to nie wiem - nie znam tego scenariusza.
Jeśli finansowo dasz sobie radę to już mamy prostująca sie drogę, masz syna - więc juz NALEŻY prostować dalej.
Idiotką nie jest sie dlatego, że nie widzi się w kogo zmienia się on - nie jesteś więc Idiotką.

Pozostało Ci wiele do zrobienia z samą sobą.
Jeśli masz osobę której ufasz i ufasz w jej pomoc - zaproś ją do siebie.

Miałam kiedyś przyjaciela, który bez słów rozumiał moje myski, mój ból. Pomagał we wszystkim, stał za mną i skoczylby w ogien. Tym kimś był właśnie mój mąż, który rok temu się poddał i wybrał ja. Poddał się...zbyt mocno..nie zaczął  walczyc o mnie o syna o rodzinę. Bo wzrok przslonila Iguana Padalec, czyli miłość jego życia i okazało się za nie warto. Teraz nie mam nikogo..zle...mam przyjaciolki kolezanki w pracy, was na forum, myślałam że dam radę bez psychologa ale ta 4miesiecxna huśtawka pozbawiła mnie sił.

344

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż

Winna jest zawsze zdradzana osoba.  Winna jest swoich oskarżeń pod adresem pozostałych zaangażowanych osób. Te oskarżenia są absurdalne i bezpodstawne.
Ludzie są przede wszystkim najbardziej rozwiniętą formą zwierząt. Postępowanie statystycznego człowieka łatwo można wyjaśnić na poziomie jego zwierzęcego instynktu. Oczywiście ten mechanizm jest nieuświadomiony, ale z zewnątrz doskonale widoczny. Uczuciowy poziom relacji jest tylko pewnym narostem na dużo ważniejszej podstawie seksualnej. Jest właściwie tylko częścią i wyrafinowaną manifestacją sfery seksualnej związku.  Dowodem tego jest fakt, że niezmiernie rzadko powstają związki niezgodne z orientacją seksualną partnerów. Atrakcyjność, mechanizm tworzenia związków, potrzebę posiadania biologicznego potomstwa itd. to wszystko jest doskonale wyjaśniane na poziomie biologi ewolucyjnej. Warto to brać pod uwagę, gdy rozważa się takie kwestie jak powyższa.
W wolnym społeczeństwie każdy wybiera sobie partnera. Jeżeli ktoś dokonuje wyboru jako zwierzę, to wybiera zwierzę. Pies, gdy tylko może, nie poprzestanie na jednej suce, a dwie suki nie są ze sobą solidarne.
Wysokie walory etyczne i mądrość moralna nie są najważniejszymi składnikami męskiej atrakcyjności. Są inne ważniejsze. Mężczyzna musi kobiecie imponować i wzbudzać jej podziw. Może to być efekt jego atrakcyjności fizycznej, intelektualnej, poczucia humoru, zaradności życiowej, pewnej stanowczości. To skrajnie rzadkie zjawisko, że standardy moralne jakiegoś mężczyzny sprawiają, że on imponuje i wydaje się być atrakcyjny jakiejś kobiecie.

345

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
kasia40 napisał/a:

Miałam kiedyś przyjaciela, który bez słów rozumiał moje myski, mój ból. Pomagał we wszystkim, stał za mną i skoczylby w ogien. Tym kimś był właśnie mój mąż, który rok temu się poddał i wybrał ja. Poddał się...zbyt mocno..nie zaczął  walczyc o mnie o syna o rodzinę. Bo wzrok przslonila Iguana Padalec, czyli miłość jego życia i okazało się za nie warto. Teraz nie mam nikogo..zle...mam przyjaciolki kolezanki w pracy, was na forum, myślałam że dam radę bez psychologa ale ta 4miesiecxna huśtawka pozbawiła mnie sił.

I w Twoim życiu nie będzie juz teraz tego przyjaciela, choć pozostanie ta osoba (w tym sensie, że dzieci wiążą a WY macie syna).
Nie wiem jak to napisać aby być dobrze zrozumianą, znaczy : aby niuanse wypowiedzi nie odebrały treści tej wypowiedzi smile
Jak już odzyskasz jako taki spokój, przyglądaj się mu z coraz większym dystansem i odpowiedz sobie na pytanie czy chciałabyś 'jego osobę' widzieć na codzień koło siebie ?
Nie jestem w stanie ocenić ale wydaje się, że psycholog by się przydał, choćby na zasadzie : jeśli nie pomoże to raczej nie zaszkodzi - spróbuj, proszę smile

346 Ostatnio edytowany przez Finding (2016-09-25 11:00:33)

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
kacerz napisał/a:

Winna jest zawsze zdradzana osoba.  Winna jest swoich oskarżeń pod adresem pozostałych zaangażowanych osób. Te oskarżenia są absurdalne i bezpodstawne.
Ludzie są przede wszystkim najbardziej rozwiniętą formą zwierząt. Postępowanie statystycznego człowieka łatwo można wyjaśnić na poziomie jego zwierzęcego instynktu. Oczywiście ten mechanizm jest nieuświadomiony, ale z zewnątrz doskonale widoczny. Uczuciowy poziom relacji jest tylko pewnym narostem na dużo ważniejszej podstawie seksualnej. Jest właściwie tylko częścią i wyrafinowaną manifestacją sfery seksualnej związku.  Dowodem tego jest fakt, że niezmiernie rzadko powstają związki niezgodne z orientacją seksualną partnerów. Atrakcyjność, mechanizm tworzenia związków, potrzebę posiadania biologicznego potomstwa itd. to wszystko jest doskonale wyjaśniane na poziomie biologi ewolucyjnej. Warto to brać pod uwagę, gdy rozważa się takie kwestie jak powyższa.
W wolnym społeczeństwie każdy wybiera sobie partnera. Jeżeli ktoś dokonuje wyboru jako zwierzę, to wybiera zwierzę. Pies, gdy tylko może, nie poprzestanie na jednej suce, a dwie suki nie są ze sobą solidarne.
Wysokie walory etyczne i mądrość moralna nie są najważniejszymi składnikami męskiej atrakcyjności. Są inne ważniejsze. Mężczyzna musi kobiecie imponować i wzbudzać jej podziw. Może to być efekt jego atrakcyjności fizycznej, intelektualnej, poczucia humoru, zaradności życiowej, pewnej stanowczości. To skrajnie rzadkie zjawisko, że standardy moralne jakiegoś mężczyzny sprawiają, że on imponuje i wydaje się być atrakcyjny jakiejś kobiecie.

Odebrałam wypowiedź jako nie trafioną w temat, ale może się mylę smile.
Ja ten temat czytam tak : pytamy czy jeśli osoba zdradziła to jest winna ta właśnie osoba która zdradziła , czy osoba, ż którą zdradzający zdradę popełnił, i pytamy jeszcze w jakim stopniu te osoby są winne.
Ale sama wypowiedź smile hm..., na pewno temat 'winduje' smile - jaki jest % narostu uczuciowego poziomu relacji na duzo ważniejszą podstawę seksualną typowego homo w stosunku do tej podstawy seksualnej ?

347

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż

Obiecałam dłuższy post i właśnie zamierzam Wam przedstawić mój punkt widzenia.
Przyjdę też trochę w sukurs Sony, bo ona chyba ma najbardziej zbliżony pogląd na te sprawy do mojego.
Aczkolwiek to, co napiszą poniżej są to wyłącznie moje przemyślenia na podstawie własnego życia i licznych obserwacji.
Może być trochę chaotycznie, ale trudno. Chcę się odnieść do różnych aspektów "okołozdradowych", które zostały tutaj poruszone.

1) KKZB - czytałam wiele historii zdradzonych kobiet (mężczyzn też, aczkolwiek mniej, więc o panach nie będę się wypowiadać) i zdecydowana większość tychże kobiet ma poważny rys KKZB. Dla nieznających tego skrótu to Kobieta Kochająca Za Bardzo.
Takie kobiety mają to do siebie, że poświęcają się maksymalnie dla męża, chłopaka, narzeczonego, licząc (najczęściej kompletnie podświadomie), że skoro ona tak się poświęcają, to on się odwdzięczy tym samym i będą żyli wśród róż, puchatych króliczków i różowych serduszek.
Często mówią: dałam mu wszystko, był całym moim światem, miał wszystko, co najważniejsze, miał wszystko, czego człowiek może pragnąć, pomagałam mu w karierze, byliśmy tacy szczęśliwi, nasz związek był świetny, satysfakcjonujący, poświęciłam dla niego tak dużo itp. Może wam się wydawać, że to was nie dotyczy, że to występuje tylko w toksycznych związkach, ale zdziwiłybyście się mocno, gdybyście zechciały otworzyć oczy. To nie jest zdrowe podejście do związku i do miłości. A z tego wynika (albo odwrotnie) kolejny punkt:

2) Mity, w które wierzymy. Mity, którymi jesteśmy karmieni, które się nam wbija do głowy. Mało kto się nad nimi zastanawia. Mało kto przerywa ten owczy pęd i próbuje je zweryfikować. Większość myśli, że skoro tak jest, to tak ma być i nic się nie da i nie powinno zmieniać.
- mit drugiej połówki, że ludzie są dla siebie stworzeni
- mit, że człowiek jest monogamiczny
- mit, że każdy może spędzić życie tylko z jednym człowiekiem
- mit, że miłość jest ślepa
- mit, że miłość powinna wszystko wybaczać i być cierpliwa
- mit, że jak się kocha, to trzeba się poświęcać
- mit, że prawdziwie kocha się tylko raz
- mit, że można wychować sobie partnera (oczywiście to kobieta wychowuje mężczyznę)
- mit, że nie ma miłości bez zazdrości
- mit, że wszystko samo się ułoży - w końcu tak się kochamy
- mit, że jeśli naprawdę jesteś szczęśliwy/-a z partnerem, nie powinieneś/powinnaś mieć potrzeby bliskości innych osób
- mit, że jedna osoba może i powinna zaspokoić WSZYSTKIE nasze potrzeby
- mit, że o związek trzeba walczyć do upadłego
- mit, że skoro tyle już zainwestowałam/em w związek to NIE MOGĘ odpuścić
- mit, że miłość powinna trwać wiecznie

Pewnie tych mitów jest jeszcze więcej, ale akurat teraz tylko te przychodzą mi na myśl. niech każdy sobie sam odpowie na pytanie w ile tych mitów wierzy nawet nie zastanawiając się nad tym. Ile rzeczy uważa za oczywiste i normalne, choć wszystko wokół pokazuje, że jest zupełnie inaczej.

No i tu właśnie dochodzimy do zdrady. Możemy narzucać ludziom monogamię, możemy ich kamienować za cudzołóstwo i zdrady, ale jeszcze w żadnym okresie istnienia ludzkości nie było takiego momentu, kiedy zdrad nie było. Warto też wiedzieć skąd monogamia się wywodzi - raczej nie ze wzniosłych ideałów miłości. Po prostu mężczyźni chcieli mieć pewność, że jak ich kobieta rodzi dziecko, to dziecko jest ich (przy czym w wielu społeczeństwach poligamia była dozwolona - poliandria już występowała bardzo sporadycznie). To oczywiście tak w skrócie.
Myślę, że zdrada ma tak naprawdę dużo szerszy kontekst niż tylko taki, że Marcin zdradził Kasię z Barbarą.

3) Wracając do pytania kto bardziej winny. Jak już pisałam wcześniej nie rozpatruję tutaj w ogóle winy kochanki, bo to nie moja broszka. Oczywiście kochanka, wiedząc, że poznany mężczyzna ma żonę i dziecko pcha się w taką relację, popełnia czyn zły z moralnego punktu widzenia. Ale wg mnie nie jest ona osobą, która krzywdzi mnie. Ale ocenianiem czy i na ile jest winna nie zamierzam się zajmować. Jeśli jest katoliczką, to czeka ją sąd ostateczny, jeśli jest buddystką, to karma do niej wróci. Whatever.
Mnie może krzywdzić jedynie partner, który obiecał mi coś i słowa nie dotrzymał. To z partnerem miałam umowę - niezależnie czy był on moim mężem czy nie. W sytuacji, kiedy nie był moim mężem i nie mamy dzieci naprawdę zdrada nie będzie mnie mniej bolała. I bolesny jest dla mnie nie fakt uprawiania seksu z kimś, tylko fakt kłamstwa, tchórzostwa, złamania zasad, jakiekolwiek by one nie były.

4) zostałam zdradzona w dwóch związkach. Nigdy natomiast nie czułam potrzeby, żeby kontaktować się z kochanką i prosić ją o cokolwiek, przestrzegać ją, czy grozić jej, żeby zostawiła mojego misia w spokoju.
Każdy z moich "misiów" był dorosłym człowiekiem, zakładałam, że myślącym i tak ich traktowałam. Nawet jeśli którakolwiek z kochanek weszła im do łóżka nago, to oni mieli wolną wolę, żeby powiedzieć "nie, dziękuję". Z jakiegoś powodu nie zrobili tego. I tylko do nich mogę mieć pretensje i tylko z nimi mogę na ten temat rozmawiać.
Człowiek (w tym mężczyzna) to nie biedny miś, który nie ma własnej woli i nie może odmówić, kiedy ta straszna jędza go uwodzi. To nie jest rzecz, którą można sobie zabierać i wyrywać z rąk. To człowiek, który podejmuje własne decyzje, którym potem musi stawić czoła.

5) Nie wierzę w nawrócenie mężów-zdradzaczy. Nie wierzę w łzy i słowa: teraz już rozumiem, że to Ciebie kocham najbardziej. Dojrzały człowiek nie potrzebuje tracić czegoś, żeby wiedzieć, jak bardzo to kocha. Dla mnie to jest mydlenie oczu

6) Czytałam tutaj sporo postów, gdzie padało stwierdzenie: "dałam mu wybór: albo jest ze mną, albo odchodzi". Nie wyobrażam sobie tego, żeby ktokolwiek podejmował za mnie taką decyzję. Bo popatrzcie: zdradzacz zdradził, a Ty dajesz mu jeszcze wolną rękę i palmę pierwszeństwa w podejmowaniu decyzji. Mało który mąż-zdradzacz odejdzie wtedy, bo jednak chęć posiadania ciepłej, bezpiecznej przystani, ciepłych obiadków i przyjaciółki w domu, która jeszcze wychowa jego dzieci jest silniejsza. Dla mnie to jest uniknięcie konsekwencji zdradzenia. Bo może i owszem, trzeba się będzie trochę postarać, może częściej śmieci wynosić, może częściej dzieci odbierać ze szkoły (jak tu się cieszą niektóre panie, że w końcu zagoniły mężów do prac domowych), przez pewien czas trzeba będzie się meldować i spowiadać, ale śmiem podejrzewać w wielu przypadkach zdrada zdarzy się ponownie. Może to i cyniczne podejście, ale ja bym raczej powiedziała, że realistyczne patrząc na to, jak to wygląda.

7) Jak ktoś tu bardzo mądrze napisał przerzucenie winy na kochankę następuje wtedy, kiedy chce się wybaczyć misiowi. W końcu tak go kochamy, był dla nas taki dobry, tak dobrze się nam rozmawiało przez te lata. Ludzki umysł wpada w dysonans poznawczy i bach! najbardziej winna staje się kochanka - ta jędza, dziwka, kurwa, która zrobiła wszystko, żeby rozbić rodzinę. Ale nie, my się nie damy, będziemy o tę rodzinę, o tę iluzję, w której się żyło walczyć do upadłego, zajadle, z pianą na ustach. Bo kredyt, bo dzieci, bo tyle lat, bo tyle wysiłku. Bo przecież, jak sam mówi, jego zdrada nie była wymierzona w nas. On nas przecież nie widział jak zdradzał, w ogóle o nas wtedy nie myślał. Zaraz, helloł!! Nie myślał o nas? Nie widać tu sprzeczności? Skoro nie myślał o nas, to jak tu nagle po tym jak zdrada się wydała, tak bardzo może nas kochać? Czy gdyby się nie wydała powiedziałby to samo i z takim samym zaangażowaniem? Podejrzewam, że nie.
Pamiętam, jak znalazłam nagie zdjęcia kochanki mojego poprzedniego partnera w naszym aparacie. Pamietam jak mój eks patner trząsł się ze strachu, kiedy go o nie zapytałam. Widziałam to na własne oczy, a nie chciałam zobaczyć, że mnie okłamuje. Byłam przekonana, że mówią w 100% prawdę. Że tylko pożyczył aparat tej znajomej i nie sprawdzał, jakie są tam zdjęcia. Uwierzyłam w to, bo CHCIAŁAM w to uwierzyć. Uwierzyłam, bo chciałam żyć spokojnie, tak jak dawniej, w iluzji szczęścia i radości.
Oczywiście można sobie tłumaczyć, że wybaczanie i danie kolejnej szansy jest takie dojrzałe. Może i jest. Choć dla mnie dojrzalsze jest zadbanie w takiej sytuacji o siebie, nie pozwolenie na naruszanie moich granic, niepozwolenia na dawanie się okłamywać itp.


Teraz już nie chcę. Uważam, że szkoda mojego życia na spędzanie go w iluzji stworzonej przez drugiego człowieka.
Wolę w takiej sytuacji iść dalej, a nie tkwić w iluzji i płakać za nią. Myślę, że w wielu przypadkach ten ból po zdradzie, to wcale nie jest ból po zdradzie jako takiej, tylko ból otworzenia oczu, że związek wcale nie był taki, jak się nam wydawało.

Zdecydowanie wyżej niż monogamia cenię sobie szczerość i odwagę mówienia w związku rzeczy, które mogą być trudne. Mówienia tego, co się czuje, nawet jeśli tym uczuciem jest poczucie, że jest się nieszczęśliwym.  Nie będę już w swoim życiu pozwalać na przekraczanie moich granic, podejmowanie decyzji za mnie i wykorzystywanie mnie.

A kochanki? Nigdy żadnej nie miałam w dupie, jak tu ktoś napisał - swoją drogą "manie" kogoś w dupie nie jest obojętnością wobec niego. wręcz przeciwnie wink.
Niech te kochanki i moi partnerzy idą sobie dalej przez życie. Ja wiem jedno: ci drudzy nie są ludźmi, z którymi chciałabym wędrować przez życie.

348 Ostatnio edytowany przez kacerz (2016-09-25 14:35:13)

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
Finding napisał/a:

Odebrałam wypowiedź jako nie trafioną w temat, ale może się mylę smile.
Ja ten temat czytam tak : pytamy czy jeśli osoba zdradziła to jest winna ta właśnie osoba która zdradziła , czy osoba, ż którą zdradzający zdradę popełnił, i pytamy jeszcze w jakim stopniu te osoby są winne.

Wyrażę się precyzyjniej. Zarówno zdradzający partner jak i kochanka/kochanek są niewinni. Winna może być tylko zdradzana osoba-winna swoich nieuzasadnionych pretensji. To, że w pytaniu nie jest zawarta ta trzecia możliwość, świadczy tylko o tym, że pytanie jest tendencyjne i źle postawione.

Finding napisał/a:

Ale sama wypowiedź smile hm..., na pewno temat 'winduje' smile - jaki jest % narostu uczuciowego poziomu relacji na duzo ważniejszą podstawę seksualną typowego homo w stosunku do tej podstawy seksualnej ?

Nigdy nie pojmę dlaczego ludzie w XXI wieku uważają, że wszystko musi się wyrażać w terminach ilościowych, a najlepiej jak się przedstawi statystyczny wykres kołowy(koniecznie z kolorami), bo to najbardziej trafia do przeciętnego współczesnego odbiorcy. Opis ilościowy ma swoje niezaprzeczalne zalety, ale chyba jakąś ułomnością jest silić się na niego w sytuacji, gdy jest on niemożliwy i istnieje znakomity opis w terminach jakościowych.
Uczucia są przedłużeniem sfery seksualnej. To ona odgrywa tutaj dominującą rolę.

349

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
_v_ napisał/a:

Obiecałam dłuższy post i właśnie zamierzam Wam przedstawić mój punkt widzenia.
Przyjdę też trochę w sukurs Sony, bo ona chyba ma najbardziej zbliżony pogląd na te sprawy do mojego.
Aczkolwiek to, co napiszą poniżej są to wyłącznie moje przemyślenia na podstawie własnego życia i licznych obserwacji.
Może być trochę chaotycznie, ale trudno. Chcę się odnieść do różnych aspektów "okołozdradowych", które zostały tutaj poruszone.

1) KKZB - czytałam wiele historii zdradzonych kobiet (mężczyzn też, aczkolwiek mniej, więc o panach nie będę się wypowiadać) i zdecydowana większość tychże kobiet ma poważny rys KKZB. Dla nieznających tego skrótu to Kobieta Kochająca Za Bardzo.
Takie kobiety mają to do siebie, że poświęcają się maksymalnie dla męża, chłopaka, narzeczonego, licząc (najczęściej kompletnie podświadomie), że skoro ona tak się poświęcają, to on się odwdzięczy tym samym i będą żyli wśród róż, puchatych króliczków i różowych serduszek.
Często mówią: dałam mu wszystko, był całym moim światem, miał wszystko, co najważniejsze, miał wszystko, czego człowiek może pragnąć, pomagałam mu w karierze, byliśmy tacy szczęśliwi, nasz związek był świetny, satysfakcjonujący, poświęciłam dla niego tak dużo itp. Może wam się wydawać, że to was nie dotyczy, że to występuje tylko w toksycznych związkach, ale zdziwiłybyście się mocno, gdybyście zechciały otworzyć oczy. To nie jest zdrowe podejście do związku i do miłości. A z tego wynika (albo odwrotnie) kolejny punkt:

2) Mity, w które wierzymy. Mity, którymi jesteśmy karmieni, które się nam wbija do głowy. Mało kto się nad nimi zastanawia. Mało kto przerywa ten owczy pęd i próbuje je zweryfikować. Większość myśli, że skoro tak jest, to tak ma być i nic się nie da i nie powinno zmieniać.
- mit drugiej połówki, że ludzie są dla siebie stworzeni
- mit, że człowiek jest monogamiczny
- mit, że każdy może spędzić życie tylko z jednym człowiekiem
- mit, że miłość jest ślepa
- mit, że miłość powinna wszystko wybaczać i być cierpliwa
- mit, że jak się kocha, to trzeba się poświęcać
- mit, że prawdziwie kocha się tylko raz
- mit, że można wychować sobie partnera (oczywiście to kobieta wychowuje mężczyznę)
- mit, że nie ma miłości bez zazdrości
- mit, że wszystko samo się ułoży - w końcu tak się kochamy
- mit, że jeśli naprawdę jesteś szczęśliwy/-a z partnerem, nie powinieneś/powinnaś mieć potrzeby bliskości innych osób
- mit, że jedna osoba może i powinna zaspokoić WSZYSTKIE nasze potrzeby
- mit, że o związek trzeba walczyć do upadłego
- mit, że skoro tyle już zainwestowałam/em w związek to NIE MOGĘ odpuścić
- mit, że miłość powinna trwać wiecznie

Pewnie tych mitów jest jeszcze więcej, ale akurat teraz tylko te przychodzą mi na myśl. niech każdy sobie sam odpowie na pytanie w ile tych mitów wierzy nawet nie zastanawiając się nad tym. Ile rzeczy uważa za oczywiste i normalne, choć wszystko wokół pokazuje, że jest zupełnie inaczej.

No i tu właśnie dochodzimy do zdrady. Możemy narzucać ludziom monogamię, możemy ich kamienować za cudzołóstwo i zdrady, ale jeszcze w żadnym okresie istnienia ludzkości nie było takiego momentu, kiedy zdrad nie było. Warto też wiedzieć skąd monogamia się wywodzi - raczej nie ze wzniosłych ideałów miłości. Po prostu mężczyźni chcieli mieć pewność, że jak ich kobieta rodzi dziecko, to dziecko jest ich (przy czym w wielu społeczeństwach poligamia była dozwolona - poliandria już występowała bardzo sporadycznie). To oczywiście tak w skrócie.
Myślę, że zdrada ma tak naprawdę dużo szerszy kontekst niż tylko taki, że Marcin zdradził Kasię z Barbarą.

3) Wracając do pytania kto bardziej winny. Jak już pisałam wcześniej nie rozpatruję tutaj w ogóle winy kochanki, bo to nie moja broszka. Oczywiście kochanka, wiedząc, że poznany mężczyzna ma żonę i dziecko pcha się w taką relację, popełnia czyn zły z moralnego punktu widzenia. Ale wg mnie nie jest ona osobą, która krzywdzi mnie. Ale ocenianiem czy i na ile jest winna nie zamierzam się zajmować. Jeśli jest katoliczką, to czeka ją sąd ostateczny, jeśli jest buddystką, to karma do niej wróci. Whatever.
Mnie może krzywdzić jedynie partner, który obiecał mi coś i słowa nie dotrzymał. To z partnerem miałam umowę - niezależnie czy był on moim mężem czy nie. W sytuacji, kiedy nie był moim mężem i nie mamy dzieci naprawdę zdrada nie będzie mnie mniej bolała. I bolesny jest dla mnie nie fakt uprawiania seksu z kimś, tylko fakt kłamstwa, tchórzostwa, złamania zasad, jakiekolwiek by one nie były.

4) zostałam zdradzona w dwóch związkach. Nigdy natomiast nie czułam potrzeby, żeby kontaktować się z kochanką i prosić ją o cokolwiek, przestrzegać ją, czy grozić jej, żeby zostawiła mojego misia w spokoju.
Każdy z moich "misiów" był dorosłym człowiekiem, zakładałam, że myślącym i tak ich traktowałam. Nawet jeśli którakolwiek z kochanek weszła im do łóżka nago, to oni mieli wolną wolę, żeby powiedzieć "nie, dziękuję". Z jakiegoś powodu nie zrobili tego. I tylko do nich mogę mieć pretensje i tylko z nimi mogę na ten temat rozmawiać.
Człowiek (w tym mężczyzna) to nie biedny miś, który nie ma własnej woli i nie może odmówić, kiedy ta straszna jędza go uwodzi. To nie jest rzecz, którą można sobie zabierać i wyrywać z rąk. To człowiek, który podejmuje własne decyzje, którym potem musi stawić czoła.

5) Nie wierzę w nawrócenie mężów-zdradzaczy. Nie wierzę w łzy i słowa: teraz już rozumiem, że to Ciebie kocham najbardziej. Dojrzały człowiek nie potrzebuje tracić czegoś, żeby wiedzieć, jak bardzo to kocha. Dla mnie to jest mydlenie oczu

6) Czytałam tutaj sporo postów, gdzie padało stwierdzenie: "dałam mu wybór: albo jest ze mną, albo odchodzi". Nie wyobrażam sobie tego, żeby ktokolwiek podejmował za mnie taką decyzję. Bo popatrzcie: zdradzacz zdradził, a Ty dajesz mu jeszcze wolną rękę i palmę pierwszeństwa w podejmowaniu decyzji. Mało który mąż-zdradzacz odejdzie wtedy, bo jednak chęć posiadania ciepłej, bezpiecznej przystani, ciepłych obiadków i przyjaciółki w domu, która jeszcze wychowa jego dzieci jest silniejsza. Dla mnie to jest uniknięcie konsekwencji zdradzenia. Bo może i owszem, trzeba się będzie trochę postarać, może częściej śmieci wynosić, może częściej dzieci odbierać ze szkoły (jak tu się cieszą niektóre panie, że w końcu zagoniły mężów do prac domowych), przez pewien czas trzeba będzie się meldować i spowiadać, ale śmiem podejrzewać w wielu przypadkach zdrada zdarzy się ponownie. Może to i cyniczne podejście, ale ja bym raczej powiedziała, że realistyczne patrząc na to, jak to wygląda.

7) Jak ktoś tu bardzo mądrze napisał przerzucenie winy na kochankę następuje wtedy, kiedy chce się wybaczyć misiowi. W końcu tak go kochamy, był dla nas taki dobry, tak dobrze się nam rozmawiało przez te lata. Ludzki umysł wpada w dysonans poznawczy i bach! najbardziej winna staje się kochanka - ta jędza, dziwka, kurwa, która zrobiła wszystko, żeby rozbić rodzinę. Ale nie, my się nie damy, będziemy o tę rodzinę, o tę iluzję, w której się żyło walczyć do upadłego, zajadle, z pianą na ustach. Bo kredyt, bo dzieci, bo tyle lat, bo tyle wysiłku. Bo przecież, jak sam mówi, jego zdrada nie była wymierzona w nas. On nas przecież nie widział jak zdradzał, w ogóle o nas wtedy nie myślał. Zaraz, helloł!! Nie myślał o nas? Nie widać tu sprzeczności? Skoro nie myślał o nas, to jak tu nagle po tym jak zdrada się wydała, tak bardzo może nas kochać? Czy gdyby się nie wydała powiedziałby to samo i z takim samym zaangażowaniem? Podejrzewam, że nie.
Pamiętam, jak znalazłam nagie zdjęcia kochanki mojego poprzedniego partnera w naszym aparacie. Pamietam jak mój eks patner trząsł się ze strachu, kiedy go o nie zapytałam. Widziałam to na własne oczy, a nie chciałam zobaczyć, że mnie okłamuje. Byłam przekonana, że mówią w 100% prawdę. Że tylko pożyczył aparat tej znajomej i nie sprawdzał, jakie są tam zdjęcia. Uwierzyłam w to, bo CHCIAŁAM w to uwierzyć. Uwierzyłam, bo chciałam żyć spokojnie, tak jak dawniej, w iluzji szczęścia i radości.
Oczywiście można sobie tłumaczyć, że wybaczanie i danie kolejnej szansy jest takie dojrzałe. Może i jest. Choć dla mnie dojrzalsze jest zadbanie w takiej sytuacji o siebie, nie pozwolenie na naruszanie moich granic, niepozwolenia na dawanie się okłamywać itp.


Teraz już nie chcę. Uważam, że szkoda mojego życia na spędzanie go w iluzji stworzonej przez drugiego człowieka.
Wolę w takiej sytuacji iść dalej, a nie tkwić w iluzji i płakać za nią. Myślę, że w wielu przypadkach ten ból po zdradzie, to wcale nie jest ból po zdradzie jako takiej, tylko ból otworzenia oczu, że związek wcale nie był taki, jak się nam wydawało.

Zdecydowanie wyżej niż monogamia cenię sobie szczerość i odwagę mówienia w związku rzeczy, które mogą być trudne. Mówienia tego, co się czuje, nawet jeśli tym uczuciem jest poczucie, że jest się nieszczęśliwym.  Nie będę już w swoim życiu pozwalać na przekraczanie moich granic, podejmowanie decyzji za mnie i wykorzystywanie mnie.

A kochanki? Nigdy żadnej nie miałam w dupie, jak tu ktoś napisał - swoją drogą "manie" kogoś w dupie nie jest obojętnością wobec niego. wręcz przeciwnie wink.
Niech te kochanki i moi partnerzy idą sobie dalej przez życie. Ja wiem jedno: ci drudzy nie są ludźmi, z którymi chciałabym wędrować przez życie.

Nawet gdybym się bardzo postarała to nie ujęłabym tego lepiej. Każde zdanie na wagę złota. Dzięki za ten post smile

350 Ostatnio edytowany przez Zorija (2016-09-25 15:44:42)

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż

A ja nie wiem do kogo z tego wątku skierowany jest ten post.
Może  -v- powinnaś go wstawić na jakimś wątku kobiety, która wybaczyła zdradę (tłumacząc sobie różne rzeczy) i teraz walczy... ze sobą, z uczuciami... Ale ja bym jej też dała spokój - mądrości i banały nic jej nie dadzą, dopóki sama nie zmierzy się z tematem i sama nie dojdzie do odpowiednich wniosków.

Co do osób piszących tutaj - to są wszystko dla nas oczywiste oczywistości, może z wyjątkiem Kasi - która jeszcze jest w szoku, ale za jakiś czas, też sama!, dojdzie do siebie.

Piszesz -v- oczywiście dobrze, ale nie rozumiem kompletnie intencji, by wstawiać tu takiego pasta - chcesz przez to coś nam uświadomić? zwrócić na coś naszą uwagę? To nie udało się, bo my to wszystko wiemy i dawno już opanowałyśmy sytuację wink Czasem zostały jeszcze emocje, czasem ból - ale to normalne. Na to potrzeba czasu. W końcu rozwaliło się coś, w co wierzyłyśmy. Każda z nas odbiera to jako porażkę - co nie zmienia faktu, że jednak, uwierz smile, POTRAFIMY to co się stało ocenić, złapać do tego dystans, poradzić z tym sobie, wyjść z tego silniejszymi i zwyczajnie pójść do przodu.

Wątek zadawał konkretne pytanie - jak, w sytuacji zdrady, mierzymy udział/winę/wkład męża a jak jego kochanki.
odpowiedzi były w zasadzie wszystkie IDENTYKO wink  - on ponosi całkowitą odpowiedzialność. Mógł odejść, mógł ratować, mógł zrobić tysiąc innych rzeczy. Wybrał zdradę.
O "niej" wypowiadamy się tu tylko dlatego, że Autorka  ZADAŁA TAKIE PYTANIE wink. Skoro padło takie pytanie - to wywołało ono u nas efekt zastanowienia - tak, nad nią wink Co nie znaczy, że my się nią zajmujemy dniami i nocami. Być może o niej nie myślimy wcale... albo od czasu do czasu... uwierz, mamy inne rzeczy do roboty, szczególnie, gdy zostajemy same z dziećmi...
Ale pytanie wywołało odpowiedź - ona jest własnie taka. Uważamy te kobiety za moralnie płytkie i emocjonalnie upośledzone... za dziwki i boczniary, łapiące chopa, żeby tylko go mieć, nie patrząc na nic innego... itd. itp.
Ale tak naprawdę, każda z nas zajmuje się zupełnie czym innym, a nie kochanką. mamy co robić smile Kochanka jest tylko tłem pewnych wydarzeń, które nas spotkłay i trudno, by całkowicie ją wymazać.
Tak więc - odpowiedziałyśmy. Temat kochanek zakończony. Są kim są i tyle. Robią co robią i już. Przecież nie pójdziemy się z nimi bić tongue Tym bardziej, że w zasadzie każda z nas dochodzi bardzo szybko do wniosku, że nie ma o kogo... nie tylko się bić!, nawet poświęcać mu jednej myśli, czy jednego dobrego uczucia...

No więc, podsumowując wink
Odpowiedziałyśmy na pytanie z wątku.
Dobrych rad w stylu "nie poniżajcie się" nie potrzebujemy, bo to rady zupełnie z dupy i nas nie dotyczą - chociaż, nie wiem czemu, wiele osób bardzo by chciało by tak było. Żeby pokazać swoją wyższość? mądrość? móc się tu tak elokwentnie i pouczająco w tym temacie wypowiedzieć? pewnie tak. No ale nie udało się.

Temat odżył, kompletnie nie wiem czemu.
Moim zdaniem jest już wyczerpany.

351 Ostatnio edytowany przez Finding (2016-09-25 16:21:56)

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż

kacerz
Hm...,

Winna może być tylko zdradzana osoba-winna swoich nieuzasadnionych pretensji
A jakie pretensje mogłaby mieć zdradzona osoba ? jakie do partnera  ? a jakie do kochanki/kochanka partnera ? Chodzi mi o to czy : istnieją uzasadnione pretesje czy istnieją tylko nieuzasadnione, i jakie one są ?

To, że w pytaniu nie jest zawarta ta trzecia możliwość, świadczy tylko o tym, że pytanie jest tendencyjne i źle postawione - może, autorka tematu musiałaby to uwzględnić

Postrzegam człowieka jako ‘myślące zwierzę’ mocno skomplikowane, kierujące się nie tylko instynktem, Twoja wypowiedź jest dla mnie niejasna, proszę nie odbierać moich wypowiedzi jako atak w żadnym razie, usiłuję zrozumieć smile.
Sfer działania instynktowego, opanowanego działania instynktowego, w końcu przemyślanego działania pozainstynktowego może być wiele, nie wydaje mi się żeby biologia ewolucyjna mogła być determinantą wytłumaczenia tematu winy, ale może się mylę smile.

W Twojej odpowiedzi :
1. Nigdy nie pojmę dlaczego ludzie w XXI wieku uważają, że wszystko musi się wyrażać w terminach ilościowych, a najlepiej jak się przedstawi statystyczny wykres kołowy(koniecznie z kolorami), bo to najbardziej trafia do przeciętnego współczesnego odbiorcy. Opis ilościowy ma swoje niezaprzeczalne zalety, ale chyba jakąś ułomnością jest silić się na niego w sytuacji, gdy jest on niemożliwy - jeśli jest niemożliwy więc się na niego nie silmy, skoro nie tędy droga to trzeba zrozumieć inaczej 
2. i istnieje znakomity opis w terminach jakościowych   – jaki ?
3. Uczucia są przedłużeniem sfery seksualnej. To ona odgrywa tutaj dominującą rolę - postrzegam inaczej , tutaj  postrzegam tak : nie każde uczucie jest przedłużeniem sfery seksualnej, na całokształt uczucia do danej osoby składaja się też uczucia wypływające ze sfery seksualnej

352

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
_v_ napisał/a:

Obiecałam dłuższy post i właśnie zamierzam Wam przedstawić mój punkt widzenia.
Przyjdę też trochę w sukurs Sony, bo ona chyba ma najbardziej zbliżony pogląd na te sprawy do mojego.
Aczkolwiek to, co napiszą poniżej są to wyłącznie moje przemyślenia na podstawie własnego życia i licznych obserwacji.
Może być trochę chaotycznie, ale trudno. Chcę się odnieść do różnych aspektów "okołozdradowych", które zostały tutaj poruszone.

1) KKZB - czytałam wiele historii zdradzonych kobiet (mężczyzn też, aczkolwiek mniej, więc o panach nie będę się wypowiadać) i zdecydowana większość tychże kobiet ma poważny rys KKZB. Dla nieznających tego skrótu to Kobieta Kochająca Za Bardzo.
Takie kobiety mają to do siebie, że poświęcają się maksymalnie dla męża, chłopaka, narzeczonego, licząc (najczęściej kompletnie podświadomie), że skoro ona tak się poświęcają, to on się odwdzięczy tym samym i będą żyli wśród róż, puchatych króliczków i różowych serduszek.
Często mówią: dałam mu wszystko, był całym moim światem, miał wszystko, co najważniejsze, miał wszystko, czego człowiek może pragnąć, pomagałam mu w karierze, byliśmy tacy szczęśliwi, nasz związek był świetny, satysfakcjonujący, poświęciłam dla niego tak dużo itp. Może wam się wydawać, że to was nie dotyczy, że to występuje tylko w toksycznych związkach, ale zdziwiłybyście się mocno, gdybyście zechciały otworzyć oczy. To nie jest zdrowe podejście do związku i do miłości. A z tego wynika (albo odwrotnie) kolejny punkt:

2) Mity, w które wierzymy. Mity, którymi jesteśmy karmieni, które się nam wbija do głowy. Mało kto się nad nimi zastanawia. Mało kto przerywa ten owczy pęd i próbuje je zweryfikować. Większość myśli, że skoro tak jest, to tak ma być i nic się nie da i nie powinno zmieniać.
- mit drugiej połówki, że ludzie są dla siebie stworzeni
- mit, że człowiek jest monogamiczny
- mit, że każdy może spędzić życie tylko z jednym człowiekiem
- mit, że miłość jest ślepa
- mit, że miłość powinna wszystko wybaczać i być cierpliwa
- mit, że jak się kocha, to trzeba się poświęcać
- mit, że prawdziwie kocha się tylko raz
- mit, że można wychować sobie partnera (oczywiście to kobieta wychowuje mężczyznę)
- mit, że nie ma miłości bez zazdrości
- mit, że wszystko samo się ułoży - w końcu tak się kochamy
- mit, że jeśli naprawdę jesteś szczęśliwy/-a z partnerem, nie powinieneś/powinnaś mieć potrzeby bliskości innych osób
- mit, że jedna osoba może i powinna zaspokoić WSZYSTKIE nasze potrzeby
- mit, że o związek trzeba walczyć do upadłego
- mit, że skoro tyle już zainwestowałam/em w związek to NIE MOGĘ odpuścić
- mit, że miłość powinna trwać wiecznie

Pewnie tych mitów jest jeszcze więcej, ale akurat teraz tylko te przychodzą mi na myśl. niech każdy sobie sam odpowie na pytanie w ile tych mitów wierzy nawet nie zastanawiając się nad tym. Ile rzeczy uważa za oczywiste i normalne, choć wszystko wokół pokazuje, że jest zupełnie inaczej.

No i tu właśnie dochodzimy do zdrady. Możemy narzucać ludziom monogamię, możemy ich kamienować za cudzołóstwo i zdrady, ale jeszcze w żadnym okresie istnienia ludzkości nie było takiego momentu, kiedy zdrad nie było. Warto też wiedzieć skąd monogamia się wywodzi - raczej nie ze wzniosłych ideałów miłości. Po prostu mężczyźni chcieli mieć pewność, że jak ich kobieta rodzi dziecko, to dziecko jest ich (przy czym w wielu społeczeństwach poligamia była dozwolona - poliandria już występowała bardzo sporadycznie). To oczywiście tak w skrócie.
Myślę, że zdrada ma tak naprawdę dużo szerszy kontekst niż tylko taki, że Marcin zdradził Kasię z Barbarą.

3) Wracając do pytania kto bardziej winny. Jak już pisałam wcześniej nie rozpatruję tutaj w ogóle winy kochanki, bo to nie moja broszka. Oczywiście kochanka, wiedząc, że poznany mężczyzna ma żonę i dziecko pcha się w taką relację, popełnia czyn zły z moralnego punktu widzenia. Ale wg mnie nie jest ona osobą, która krzywdzi mnie. Ale ocenianiem czy i na ile jest winna nie zamierzam się zajmować. Jeśli jest katoliczką, to czeka ją sąd ostateczny, jeśli jest buddystką, to karma do niej wróci. Whatever.
Mnie może krzywdzić jedynie partner, który obiecał mi coś i słowa nie dotrzymał. To z partnerem miałam umowę - niezależnie czy był on moim mężem czy nie. W sytuacji, kiedy nie był moim mężem i nie mamy dzieci naprawdę zdrada nie będzie mnie mniej bolała. I bolesny jest dla mnie nie fakt uprawiania seksu z kimś, tylko fakt kłamstwa, tchórzostwa, złamania zasad, jakiekolwiek by one nie były.

4) zostałam zdradzona w dwóch związkach. Nigdy natomiast nie czułam potrzeby, żeby kontaktować się z kochanką i prosić ją o cokolwiek, przestrzegać ją, czy grozić jej, żeby zostawiła mojego misia w spokoju.
Każdy z moich "misiów" był dorosłym człowiekiem, zakładałam, że myślącym i tak ich traktowałam. Nawet jeśli którakolwiek z kochanek weszła im do łóżka nago, to oni mieli wolną wolę, żeby powiedzieć "nie, dziękuję". Z jakiegoś powodu nie zrobili tego. I tylko do nich mogę mieć pretensje i tylko z nimi mogę na ten temat rozmawiać.
Człowiek (w tym mężczyzna) to nie biedny miś, który nie ma własnej woli i nie może odmówić, kiedy ta straszna jędza go uwodzi. To nie jest rzecz, którą można sobie zabierać i wyrywać z rąk. To człowiek, który podejmuje własne decyzje, którym potem musi stawić czoła.

5) Nie wierzę w nawrócenie mężów-zdradzaczy. Nie wierzę w łzy i słowa: teraz już rozumiem, że to Ciebie kocham najbardziej. Dojrzały człowiek nie potrzebuje tracić czegoś, żeby wiedzieć, jak bardzo to kocha. Dla mnie to jest mydlenie oczu

6) Czytałam tutaj sporo postów, gdzie padało stwierdzenie: "dałam mu wybór: albo jest ze mną, albo odchodzi". Nie wyobrażam sobie tego, żeby ktokolwiek podejmował za mnie taką decyzję. Bo popatrzcie: zdradzacz zdradził, a Ty dajesz mu jeszcze wolną rękę i palmę pierwszeństwa w podejmowaniu decyzji. Mało który mąż-zdradzacz odejdzie wtedy, bo jednak chęć posiadania ciepłej, bezpiecznej przystani, ciepłych obiadków i przyjaciółki w domu, która jeszcze wychowa jego dzieci jest silniejsza. Dla mnie to jest uniknięcie konsekwencji zdradzenia. Bo może i owszem, trzeba się będzie trochę postarać, może częściej śmieci wynosić, może częściej dzieci odbierać ze szkoły (jak tu się cieszą niektóre panie, że w końcu zagoniły mężów do prac domowych), przez pewien czas trzeba będzie się meldować i spowiadać, ale śmiem podejrzewać w wielu przypadkach zdrada zdarzy się ponownie. Może to i cyniczne podejście, ale ja bym raczej powiedziała, że realistyczne patrząc na to, jak to wygląda.

7) Jak ktoś tu bardzo mądrze napisał przerzucenie winy na kochankę następuje wtedy, kiedy chce się wybaczyć misiowi. W końcu tak go kochamy, był dla nas taki dobry, tak dobrze się nam rozmawiało przez te lata. Ludzki umysł wpada w dysonans poznawczy i bach! najbardziej winna staje się kochanka - ta jędza, dziwka, kurwa, która zrobiła wszystko, żeby rozbić rodzinę. Ale nie, my się nie damy, będziemy o tę rodzinę, o tę iluzję, w której się żyło walczyć do upadłego, zajadle, z pianą na ustach. Bo kredyt, bo dzieci, bo tyle lat, bo tyle wysiłku. Bo przecież, jak sam mówi, jego zdrada nie była wymierzona w nas. On nas przecież nie widział jak zdradzał, w ogóle o nas wtedy nie myślał. Zaraz, helloł!! Nie myślał o nas? Nie widać tu sprzeczności? Skoro nie myślał o nas, to jak tu nagle po tym jak zdrada się wydała, tak bardzo może nas kochać? Czy gdyby się nie wydała powiedziałby to samo i z takim samym zaangażowaniem? Podejrzewam, że nie.
Pamiętam, jak znalazłam nagie zdjęcia kochanki mojego poprzedniego partnera w naszym aparacie. Pamietam jak mój eks patner trząsł się ze strachu, kiedy go o nie zapytałam. Widziałam to na własne oczy, a nie chciałam zobaczyć, że mnie okłamuje. Byłam przekonana, że mówią w 100% prawdę. Że tylko pożyczył aparat tej znajomej i nie sprawdzał, jakie są tam zdjęcia. Uwierzyłam w to, bo CHCIAŁAM w to uwierzyć. Uwierzyłam, bo chciałam żyć spokojnie, tak jak dawniej, w iluzji szczęścia i radości.
Oczywiście można sobie tłumaczyć, że wybaczanie i danie kolejnej szansy jest takie dojrzałe. Może i jest. Choć dla mnie dojrzalsze jest zadbanie w takiej sytuacji o siebie, nie pozwolenie na naruszanie moich granic, niepozwolenia na dawanie się okłamywać itp.


Teraz już nie chcę. Uważam, że szkoda mojego życia na spędzanie go w iluzji stworzonej przez drugiego człowieka.
Wolę w takiej sytuacji iść dalej, a nie tkwić w iluzji i płakać za nią. Myślę, że w wielu przypadkach ten ból po zdradzie, to wcale nie jest ból po zdradzie jako takiej, tylko ból otworzenia oczu, że związek wcale nie był taki, jak się nam wydawało.

Zdecydowanie wyżej niż monogamia cenię sobie szczerość i odwagę mówienia w związku rzeczy, które mogą być trudne. Mówienia tego, co się czuje, nawet jeśli tym uczuciem jest poczucie, że jest się nieszczęśliwym.  Nie będę już w swoim życiu pozwalać na przekraczanie moich granic, podejmowanie decyzji za mnie i wykorzystywanie mnie.

A kochanki? Nigdy żadnej nie miałam w dupie, jak tu ktoś napisał - swoją drogą "manie" kogoś w dupie nie jest obojętnością wobec niego. wręcz przeciwnie wink.
Niech te kochanki i moi partnerzy idą sobie dalej przez życie. Ja wiem jedno: ci drudzy nie są ludźmi, z którymi chciałabym wędrować przez życie.

Dziękuję Ci za ten post. Podsumownie tego wszysktiego, co osobiście chciałam w tym temacie przekazać, dokładnie tak jak to opisałaś.

353

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
SonyXperia napisał/a:

...Dziękuję Ci za ten post...

A to przepraszam -v- !
Widocznie jednak komuś Twoje rady, logiczne argumenty, których użyłaś i tłumaczenia były potrzebne.
To dobrze jednak, że się tu wyprodukowałaś. Ktoś jednak skorzysta big_smile

354

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
_v_ napisał/a:

Zdecydowanie wyżej niż monogamia cenię sobie szczerość i odwagę mówienia w związku rzeczy, które mogą być trudne. Mówienia tego, co się czuje, nawet jeśli tym uczuciem jest poczucie, że jest się nieszczęśliwym.  Nie będę już w swoim życiu pozwalać na przekraczanie moich granic, podejmowanie decyzji za mnie i wykorzystywanie mnie.

A kochanki? Nigdy żadnej nie miałam w dupie, jak tu ktoś napisał - swoją drogą "manie" kogoś w dupie nie jest obojętnością wobec niego. wręcz przeciwnie wink.
Niech te kochanki i moi partnerzy idą sobie dalej przez życie. Ja wiem jedno: ci drudzy nie są ludźmi, z którymi chciałabym wędrować przez życie.

Dobrze, że napisałaś skoro obiecałaś, że to zrobisz, i fajnie że obszernie bo przejrzyście smile.
Ja monogamię stawiam na równi ze szczerością i odwagą mówienia w związku rzeczy, które mogą być trudne.

355

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż

Zorija, skoro nie wiesz, po co to napisałam, to przeczytaj jeszcze raz mój pierwszy akapit - jest wyjaśnione wink

356

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
Zorija napisał/a:
SonyXperia napisał/a:

...Dziękuję Ci za ten post...

A to przepraszam -v- !
Widocznie jednak komuś Twoje rady, logiczne argumenty, których użyłaś i tłumaczenia były potrzebne.
To dobrze jednak, że się tu wyprodukowałaś. Ktoś jednak skorzysta big_smile

Tylko cytat. Bez komentarza.

SonyXperia napisał/a:

Dziękuję Ci za ten post. Podsumownie tego wszysktiego, co osobiście chciałam w tym temacie przekazać, dokładnie tak jak to opisałaś

357 Ostatnio edytowany przez Zorija (2016-09-25 17:24:18)

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
_v_ napisał/a:

Zorija, skoro nie wiesz, po co to napisałam, to przeczytaj jeszcze raz mój pierwszy akapit - jest wyjaśnione wink

Przedstawiasz "tylko" swój punkt widzenia w dyskusji, która od dawna już wyszła poza "przedstawianie swoich punktów widzenia"
a przybrała formę "uświadamiania" zdradzonych kobiet, chociaż one tego uświadamiania nie potrzebują, bo SAME dobrze to wiedzą
oraz wkładania w ich wypowiedzi znaczenia, którego tam nie było, z hasłem przewodnim "nie upokarzajcie się" - co jest zwyczajnie obrzydliwym manipulatorstwem, w którym tym samym Ty też bierzesz udział.
Nie zgadzam się na to big_smile

358

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
SonyXperia napisał/a:
Zorija napisał/a:
SonyXperia napisał/a:

...Dziękuję Ci za ten post...

A to przepraszam -v- !
Widocznie jednak komuś Twoje rady, logiczne argumenty, których użyłaś i tłumaczenia były potrzebne.
To dobrze jednak, że się tu wyprodukowałaś. Ktoś jednak skorzysta big_smile

Tylko cytat. Bez komentarza.

SonyXperia napisał/a:

Dziękuję Ci za ten post. Podsumownie tego wszysktiego, co osobiście chciałam w tym temacie przekazać, dokładnie tak jak to opisałaś

No nie mów SonyExperio, że uważasz za niewłaściwe i że denerwuje Cię pomijanie części wypowiedzi innych osób, świadome manipulowanie nimi i przekręcanie big_smile
Bo nie uwierzę tongue
Ale nie, jednak wierzę. To się nazywa "podwójna moralność". Mnie wolno, innych pokażę palcem.

Pa, pa dziewczyny wink

359 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2016-09-25 17:42:35)

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
Zorija napisał/a:
SonyXperia napisał/a:
Zorija napisał/a:

A to przepraszam -v- !
Widocznie jednak komuś Twoje rady, logiczne argumenty, których użyłaś i tłumaczenia były potrzebne.
To dobrze jednak, że się tu wyprodukowałaś. Ktoś jednak skorzysta big_smile

Tylko cytat. Bez komentarza.

SonyXperia napisał/a:

Dziękuję Ci za ten post. Podsumownie tego wszysktiego, co osobiście chciałam w tym temacie przekazać, dokładnie tak jak to opisałaś

No nie mów SonyExperio, że uważasz za niewłaściwe i że denerwuje Cię pomijanie części wypowiedzi innych osób, świadome manipulowanie nimi i przekręcanie big_smile
Bo nie uwierzę tongue
Ale nie, jednak wierzę. To się nazywa "podwójna moralność". Mnie wolno, innych pokażę palcem.

Pa, pa dziewczyny wink

Masz sprzęt do nurkowania?
Kup sobie. Naucz się nurkować. Wyjedź do jakiegoś ciepłego kraju. Oglądaj podwodne rafy koralowe. Kochaj się na plaży. I nie zaglądaj na forum do tematu,którego nie potrafisz znieść emocjonalnie, a w którym kilka osób wymienia swoje spostrzeżenia. Jest tysiące innych ciekawych rzeczy do robienia. I miłych.  smile

360

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
Finding napisał/a:
kasia40 napisał/a:

Miałam kiedyś przyjaciela, który bez słów rozumiał moje myski, mój ból. Pomagał we wszystkim, stał za mną i skoczylby w ogien. Tym kimś był właśnie mój mąż, który rok temu się poddał i wybrał ja. Poddał się...zbyt mocno..nie zaczął  walczyc o mnie o syna o rodzinę. Bo wzrok przslonila Iguana Padalec, czyli miłość jego życia i okazało się za nie warto. Teraz nie mam nikogo..zle...mam przyjaciolki kolezanki w pracy, was na forum, myślałam że dam radę bez psychologa ale ta 4miesiecxna huśtawka pozbawiła mnie sił.

I w Twoim życiu nie będzie juz teraz tego przyjaciela, choć pozostanie ta osoba (w tym sensie, że dzieci wiążą a WY macie syna).
Nie wiem jak to napisać aby być dobrze zrozumianą, znaczy : aby niuanse wypowiedzi nie odebrały treści tej wypowiedzi smile
Jak już odzyskasz jako taki spokój, przyglądaj się mu z coraz większym dystansem i odpowiedz sobie na pytanie czy chciałabyś 'jego osobę' widzieć na codzień koło siebie ?
Nie jestem w stanie ocenić ale wydaje się, że psycholog by się przydał, choćby na zasadzie : jeśli nie pomoże to raczej nie zaszkodzi - spróbuj, proszę smile

Dziękuję Finding. Nie odbieram źle żadnych rad. Po prostu mój pusty mózg ich jeszcze wszystkich nie akceptuje. Mam nadzieję że powoli dzień po dniu odzyskam siebie. Wiem, że nie powinnam walczyć bo nie było o kogo. Teraz zawalcze o sb, o szczescie syna, o odzyskanie radości. Małymi krokami. Będę czekać na pozew, ale też nie bez końca życia. Chociaż sądzę że ona go odpowiednio już przyciśnie i bd to na dniach. Jeśli nie zgodzi się na moje warunki...no cóż bd ciężko. Ale dam radę. A potem...drobne przyjemności tylko dla mnie bez wyrzutów sumienia, że mąż potrzebuje auta, papierosów, piwa, a ja....na szarym końcu bo mam jego to mam wszystko. Każdy dzień z dala od niego pozwoli mi może powrócić do normalności. Poświęcić się synowi, pracy. Ibwierzyc, że jeszcze kiedyś bd szczęśliwa. Ze zapomnę o krzywdzie jaka mi i mojemu synowi wyrzadzili obydwoje. Czy przestanę go kochać...nwm. Mam nadzieję, że nadejdzie taki dzień, że bd mi obojętni jak wczorajsza kupa i nic więcej. Miłej niedzieli życzę wszystkim...i zdradzonym żonom i kochanki i zdradzaczom...Tylko my jesteśmy odpowiedzialni za nasze życie i to my ponosimy konsekwencje naszych decyzji. Kto winny...czy to ważne... Ważne, że cierpią ci którzy nie zasłużyli, czyli nasze dzieci.

361

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż

Wszystkim dla złagodzenia smile a Kasia40 : dla nie zaprzestania pisania na forum bo po prostu może to być dla niej pomocne smile

362

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
SonyXperia napisał/a:
Zorija napisał/a:
SonyXperia napisał/a:

Tylko cytat. Bez komentarza.

No nie mów SonyExperio, że uważasz za niewłaściwe i że denerwuje Cię pomijanie części wypowiedzi innych osób, świadome manipulowanie nimi i przekręcanie big_smile
Bo nie uwierzę tongue
Ale nie, jednak wierzę. To się nazywa "podwójna moralność". Mnie wolno, innych pokażę palcem.

Pa, pa dziewczyny wink

Masz sprzęt do nurkowania?
Kup sobie. Naucz się nurkować. Wyjedź do jakiegoś ciepłego kraju. Oglądaj podwodne rafy koralowe. Kochaj się na plaży. I nie zaglądaj na forum do tematu,którego nie potrafisz znieść emocjonalnie, a w którym kilka osób wymienia swoje spostrzeżenia. Jest tysiące innych ciekawych rzeczy do robienia. I miłych.  smile

Dobrze Sonuś smile tak właśnie zrobię smile
buziak

363

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
SonyXperia napisał/a:
Zorija napisał/a:
SonyXperia napisał/a:

Tylko cytat. Bez komentarza.

No nie mów SonyExperio, że uważasz za niewłaściwe i że denerwuje Cię pomijanie części wypowiedzi innych osób, świadome manipulowanie nimi i przekręcanie big_smile
Bo nie uwierzę tongue
Ale nie, jednak wierzę. To się nazywa "podwójna moralność". Mnie wolno, innych pokażę palcem.

Pa, pa dziewczyny wink

Masz sprzęt do nurkowania?
Kup sobie. Naucz się nurkować. Wyjedź do jakiegoś ciepłego kraju. Oglądaj podwodne rafy koralowe. Kochaj się na plaży. I nie zaglądaj na forum do tematu,którego nie potrafisz znieść emocjonalnie, a w którym kilka osób wymienia swoje spostrzeżenia. Jest tysiące innych ciekawych rzeczy do robienia. I miłych.  smile

Kup 2 bilety i też pojedź, mam wrażenie, że nie zaszkodzi. A ja w tym czasie będę Wam podlewać kwiaty.

364 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2016-09-25 18:18:51)

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
Cyngli napisał/a:
SonyXperia napisał/a:
Zorija napisał/a:

No nie mów SonyExperio, że uważasz za niewłaściwe i że denerwuje Cię pomijanie części wypowiedzi innych osób, świadome manipulowanie nimi i przekręcanie big_smile
Bo nie uwierzę tongue
Ale nie, jednak wierzę. To się nazywa "podwójna moralność". Mnie wolno, innych pokażę palcem.

Pa, pa dziewczyny wink

Masz sprzęt do nurkowania?
Kup sobie. Naucz się nurkować. Wyjedź do jakiegoś ciepłego kraju. Oglądaj podwodne rafy koralowe. Kochaj się na plaży. I nie zaglądaj na forum do tematu,którego nie potrafisz znieść emocjonalnie, a w którym kilka osób wymienia swoje spostrzeżenia. Jest tysiące innych ciekawych rzeczy do robienia. I miłych.  smile

Kup 2 bilety i też pojedź, mam wrażenie, że nie zaszkodzi. A ja w tym czasie będę Wam podlewać kwiaty.

Ja już byłam.
Cieszę się, że Zorija docenia mój pomysł. Bo chyba już wiem, co ją tak zabolało w moich wypowiedziach, co jednak w zadnym wypadku nie było osobiście (jeśli tak w ogóle można mówic w sensie forumowym) zamierzone, ale chyba trafione w sam czuły punkt.

365 Ostatnio edytowany przez kacerz (2016-09-25 18:23:05)

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż

Szanowna Finding,
też jestem zwolennikiem otwartej dyskusji. Absolutnie nie traktuję tego, co piszesz jako ataku.
Ludzkie preferencje mają zazwyczaj biologiczny charakter. Weźmy preferencję, jaką posiada większość kobiet, które osiągnęły pewien wiek, a która dotyczy stworzenia stałego związku z jednym partnerem. Konkretna kobieta może oczywiście być wewnętrznie przekonana, że przyjęcie takiej preferencji jest jej świadomą, nieinstynktowną decyzją. Z drugiej jednak strony biologiczny koszt ciąży u kobiety jest bardzo znaczny, a młode wszystkich ssaków wymagają opieki we wczesnym etapie życia. W związku z tym optymalna strategia ewolucyjna polega na:
1) znalezieniu wartościowego biologicznie(czyli w przypadku ludzi również intelektualnie) partnera
2) spłodzenia z nim potomstwa
3) opieki nad tym potomstwem
4) skłonieniem partnera do wzięcia na siebie części opieki nad potomstwem
Z tego już wynika, że kobiety będą zazwyczaj preferowały stałe związki i prowadziły uporządkowane życie seksualne. Często tez będą poszukiwały opiekuńczego partnera. Z tego punktu widzenia to, co wcześniej mogło się jawić jako indywidualna, przygodna własność jest niczym innym jak biologicznym instynktem. W dodatku ta preferencja do tworzenia stałych związków, jest obserwowalna również u kobiet, które nie chcą mieć dzieci czy też są homoseksualne. Wynika stąd, że biologiczne instynkty determinują nasze zachowanie, nawet wówczas gdy stoją w sprzeczności z innymi naszymi preferencjami. Stąd tak często to, co jest w istocie instynktem biologicznym, bierzemy za naszą własną, przygodną właściwość.
Oczywiście powyższy przykład stanowi jakościowy, a nie ilościowy opis pewnego zjawiska. Jeżeli dobrze zrozumiałem jeden z Twoich poprzednich wpisów, to oczekiwałaś podania pewnych procentowych danych. To Twoje życzenie uznałem wtedy za absurdalne i podtrzymuję słuszność tej opinii.
Na tej samej podporządkowanej biologii zasadzie większość ludzi dokonuje wyboru partnera życiowego. Kierują się nieświadomym instynktem, a ich kryteria nie biorą pod uwagę jakości moralnych. Wybierają jak zwierzę. Powstałe w następstwie tego zarzuty o nieetyczne zachowanie partnera uważam za racjonalnie nieuzasadnione i krzywdzące. W przypadku kochanki mamy do czynienia z osobą, która dokonała właściwie tego samego wyboru, co osoba zdradzana, tak samo nie uwzględniając kryterium moralnego. Zarzuty wobec kochanki w tym świetle stanowią przykład daleko idącej hipokryzji.

366

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
Finding napisał/a:

Wszystkim dla złagodzenia smile a Kasia40 : dla nie zaprzestania pisania na forum bo po prostu może to być dla niej pomocne smile

Właśnie spędzam czas z synem rozmawiając, śmiejąc się. Miód na rany. To prawda pisanie na forum pomaga mi bardzo, tak jak i mówienie o moim problemie ale coraz rzadziej mam z kim...Słucham muzyki, czytam książke...robię to co lubię...Dzięki za piosenkę... Moje życie nabierze kolorów. Wkrótce. A do tego porównania zdradzonej żony do zwierzęcia....za głupia jestem nie pojmuje....

367 Ostatnio edytowany przez memo331 (2016-09-25 20:36:54)

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
kacerz napisał/a:

Szanowna Finding,
też jestem zwolennikiem otwartej dyskusji. Absolutnie nie traktuję tego, co piszesz jako ataku.
Ludzkie preferencje mają zazwyczaj biologiczny charakter. Weźmy preferencję, jaką posiada większość kobiet, które osiągnęły pewien wiek, a która dotyczy stworzenia stałego związku z jednym partnerem. Konkretna kobieta może oczywiście być wewnętrznie przekonana, że przyjęcie takiej preferencji jest jej świadomą, nieinstynktowną decyzją. Z drugiej jednak strony biologiczny koszt ciąży u kobiety jest bardzo znaczny, a młode wszystkich ssaków wymagają opieki we wczesnym etapie życia. W związku z tym optymalna strategia ewolucyjna polega na:
1) znalezieniu wartościowego biologicznie(czyli w przypadku ludzi również intelektualnie) partnera
2) spłodzenia z nim potomstwa
3) opieki nad tym potomstwem
4) skłonieniem partnera do wzięcia na siebie części opieki nad potomstwem
Z tego już wynika, że kobiety będą zazwyczaj preferowały stałe związki i prowadziły uporządkowane życie seksualne. Często tez będą poszukiwały opiekuńczego partnera. Z tego punktu widzenia to, co wcześniej mogło się jawić jako indywidualna, przygodna własność jest niczym innym jak biologicznym instynktem. W dodatku ta preferencja do tworzenia stałych związków, jest obserwowalna również u kobiet, które nie chcą mieć dzieci czy też są homoseksualne. Wynika stąd, że biologiczne instynkty determinują nasze zachowanie, nawet wówczas gdy stoją w sprzeczności z innymi naszymi preferencjami. Stąd tak często to, co jest w istocie instynktem biologicznym, bierzemy za naszą własną, przygodną właściwość.
Oczywiście powyższy przykład stanowi jakościowy, a nie ilościowy opis pewnego zjawiska. Jeżeli dobrze zrozumiałem jeden z Twoich poprzednich wpisów, to oczekiwałaś podania pewnych procentowych danych. To Twoje życzenie uznałem wtedy za absurdalne i podtrzymuję słuszność tej opinii.
Na tej samej podporządkowanej biologii zasadzie większość ludzi dokonuje wyboru partnera życiowego. Kierują się nieświadomym instynktem, a ich kryteria nie biorą pod uwagę jakości moralnych. Wybierają jak zwierzę. Powstałe w następstwie tego zarzuty o nieetyczne zachowanie partnera uważam za racjonalnie nieuzasadnione i krzywdzące. W przypadku kochanki mamy do czynienia z osobą, która dokonała właściwie tego samego wyboru, co osoba zdradzana, tak samo nie uwzględniając kryterium moralnego. Zarzuty wobec kochanki w tym świetle stanowią przykład daleko idącej hipokryzji.

Bardzo Cię proszę, zdecyduj się : przypisujesz rodzajowi żeńskiemu kierowanie się sricte (warunkowanym przez ewolucję) instynktem biologicznym, czy też dopuszczasz wyższość intelektu nad wyżej wymienionym? :-) Bo idąc Twoim tropem, jakoś trudno wyobrazić mi sobie np. lwicę, która " zmusza" swojego partnera do opieki nad swoim potomstwem...:-)

368 Ostatnio edytowany przez Zorija (2016-09-25 21:05:49)

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
kasia40 napisał/a:

Właśnie spędzam czas z synem rozmawiając, śmiejąc się. Miód na rany. To prawda pisanie na forum pomaga mi bardzo, tak jak i mówienie o moim problemie ale coraz rzadziej mam z kim...Słucham muzyki, czytam książke...robię to co lubię...Dzięki za piosenkę... Moje życie nabierze kolorów. Wkrótce. A do tego porównania zdradzonej żony do zwierzęcia....za głupia jestem nie pojmuje....

Bardzo dobrze Kasia. On musi poczuć, że dasz sobie radę.

Twoje życie jeszcze dość długo nie nabierze kolorów. Ale wkrótce przyjdzie taki moment, że zapragniesz - pomimo wszystko, tylko dla siebie - wyjść z tego, stanąć na nogi, żyć...
wtedy znajdziesz mnóstwo rzeczy wokół siebie, które zaczną przynosić Ci radość

A może mogłabyś już teraz zacząć coś robić? Ja zapisałam się na kurs tańca - tańczę do dzisiaj, już całkiem dobrze wink spędzam bardzo fajne wieczory ze znajomymi-tancerzami, a np. w czwartek wyjeżdżam na cały weekend na taneczny festiwal smile

Do tego jakaś siłownia, basen... chodziłam też na warsztaty medytacji / świadomego oddychania i relaksu, indywidualne zajęcia z buddystą-szamanem (plus masaż)... takie tam... nie tylko mi to pomogło, ale nagle okazało się, że jest tyle ciekawych rzeczy, które mogę robić a przy okazji poznawać nowych ludzi...
To w tym pierwszym, najtrudniejszym okresie... dla przetrwania... bo potem zaczęło sie dziać dużo innych, niezwykłych rzeczy smile... więc głowa do góry - dasz radę i wyjdziesz z tego silna i wolna.

369

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
memo331 napisał/a:

Bardzo Cię proszę, zdecyduj się : przypisujesz rodzajowi żeńskiemu kierowanie się sricte (warunkowanym przez ewolucję) instynktem biologicznym, czy też dopuszczasz wyższość intelektu nad wyżej wymienionym?

Po pierwsze nie przypisuję niczego rodzajowi żeńskiemu. Piszę o przedstawicielach obu płci.
Dopuszczam też możliwość, że istnieją inne czynniki, które mają wpływ na zachowanie niektórych osób w pewnych sytuacjach. Np. napisałem:

Ludzkie preferencje mają zazwyczaj biologiczny charakter.

Słowo "zazwyczaj" w powyższym zdaniu nie jest tylko niepotrzebnym ozdobnikiem, ale ma zaznaczyć, że są pewne odstępstwa. W szczególności słowo "stricte" zostało przez Ciebie użyte w nieupoważniony sposób.
Nie rozumiem jakiego rodzaju wyższość intelektu masz na myśli. Nie wiem nawet w jakim sensie używasz słowa "intelekt". Domyślam się, że chodzi Ci o racjonalność. Jeśli chodzi o to, co ma większy wpływ na większość ludzkich zachowań, to chyba moje wpisy precyzyjnie wyrażają, że moim zdaniem biologia ma przeważający wpływ.

memo331 napisał/a:

:-) Bo idąc Twoim tropem, jakoś trudno wyobrazić mi sobie np. lwicę, która " zmusza" swojego partnera do opieki nad swoim potomstwem...:-)

Trywialnym stwierdzeniem jest, że u różnych gatunków ssaków samice i samce posiadają bardzo różne strategie ewolucyjne. Prymitywne stawianie równości między tymi sytuacjami prowadzi do błędnych wniosków. Istnieją struktury ewolucyjne, które są wspólne dla wielu gatunków, ale na to nałożona jest cała biologiczna różnorodność. Z pewnością każdy, kto kiedykolwiek obserwował jakieś zwierzęta, zaobserwuje wbudowane struktury zachowań adaptacyjnych. Naiwnością jest twierdzenie, że takie struktury nie występują u ludzi(być może w wyrafinowanej formie) i że nie są dominujące.
Zresztą myślę, że opisany przeze mnie we wpisie powyżej przykład strategii ewolucyjnej kobiet(czyli samic gatunku ludzkiego) jest dosyć przekonywujący. Nigdzie nie pisałem o lwicach. Nigdzie też nie napisałem, że ta strategia ma kogoś do czegoś zmuszać. Pisałem o skłanianiu lub o wyborze partnera, który potencjalnie będzie opiekuńczy.

370

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
_v_ napisał/a:

Obiecałam dłuższy post i właśnie zamierzam Wam przedstawić mój punkt widzenia.
Przyjdę też trochę w sukurs Sony, bo ona chyba ma najbardziej zbliżony pogląd na te sprawy do mojego.
Aczkolwiek to, co napiszą poniżej są to wyłącznie moje przemyślenia na podstawie własnego życia i licznych obserwacji.
Może być trochę chaotycznie, ale trudno. Chcę się odnieść do różnych aspektów "okołozdradowych", które zostały tutaj poruszone.

1) KKZB - czytałam wiele historii zdradzonych kobiet (mężczyzn też, aczkolwiek mniej, więc o panach nie będę się wypowiadać) i zdecydowana większość tychże kobiet ma poważny rys KKZB. Dla nieznających tego skrótu to Kobieta Kochająca Za Bardzo.
Takie kobiety mają to do siebie, że poświęcają się maksymalnie dla męża, chłopaka, narzeczonego, licząc (najczęściej kompletnie podświadomie), że skoro ona tak się poświęcają, to on się odwdzięczy tym samym i będą żyli wśród róż, puchatych króliczków i różowych serduszek.
Często mówią: dałam mu wszystko, był całym moim światem, miał wszystko, co najważniejsze, miał wszystko, czego człowiek może pragnąć, pomagałam mu w karierze, byliśmy tacy szczęśliwi, nasz związek był świetny, satysfakcjonujący, poświęciłam dla niego tak dużo itp. Może wam się wydawać, że to was nie dotyczy, że to występuje tylko w toksycznych związkach, ale zdziwiłybyście się mocno, gdybyście zechciały otworzyć oczy. To nie jest zdrowe podejście do związku i do miłości. A z tego wynika (albo odwrotnie) kolejny punkt:

2) Mity, w które wierzymy. Mity, którymi jesteśmy karmieni, które się nam wbija do głowy. Mało kto się nad nimi zastanawia. Mało kto przerywa ten owczy pęd i próbuje je zweryfikować. Większość myśli, że skoro tak jest, to tak ma być i nic się nie da i nie powinno zmieniać.
- mit drugiej połówki, że ludzie są dla siebie stworzeni
- mit, że człowiek jest monogamiczny
- mit, że każdy może spędzić życie tylko z jednym człowiekiem
- mit, że miłość jest ślepa
- mit, że miłość powinna wszystko wybaczać i być cierpliwa
- mit, że jak się kocha, to trzeba się poświęcać
- mit, że prawdziwie kocha się tylko raz
- mit, że można wychować sobie partnera (oczywiście to kobieta wychowuje mężczyznę)
- mit, że nie ma miłości bez zazdrości
- mit, że wszystko samo się ułoży - w końcu tak się kochamy
- mit, że jeśli naprawdę jesteś szczęśliwy/-a z partnerem, nie powinieneś/powinnaś mieć potrzeby bliskości innych osób
- mit, że jedna osoba może i powinna zaspokoić WSZYSTKIE nasze potrzeby
- mit, że o związek trzeba walczyć do upadłego
- mit, że skoro tyle już zainwestowałam/em w związek to NIE MOGĘ odpuścić
- mit, że miłość powinna trwać wiecznie

Pewnie tych mitów jest jeszcze więcej, ale akurat teraz tylko te przychodzą mi na myśl. niech każdy sobie sam odpowie na pytanie w ile tych mitów wierzy nawet nie zastanawiając się nad tym. Ile rzeczy uważa za oczywiste i normalne, choć wszystko wokół pokazuje, że jest zupełnie inaczej.

No i tu właśnie dochodzimy do zdrady. Możemy narzucać ludziom monogamię, możemy ich kamienować za cudzołóstwo i zdrady, ale jeszcze w żadnym okresie istnienia ludzkości nie było takiego momentu, kiedy zdrad nie było. Warto też wiedzieć skąd monogamia się wywodzi - raczej nie ze wzniosłych ideałów miłości. Po prostu mężczyźni chcieli mieć pewność, że jak ich kobieta rodzi dziecko, to dziecko jest ich (przy czym w wielu społeczeństwach poligamia była dozwolona - poliandria już występowała bardzo sporadycznie). To oczywiście tak w skrócie.
Myślę, że zdrada ma tak naprawdę dużo szerszy kontekst niż tylko taki, że Marcin zdradził Kasię z Barbarą.

3) Wracając do pytania kto bardziej winny. Jak już pisałam wcześniej nie rozpatruję tutaj w ogóle winy kochanki, bo to nie moja broszka. Oczywiście kochanka, wiedząc, że poznany mężczyzna ma żonę i dziecko pcha się w taką relację, popełnia czyn zły z moralnego punktu widzenia. Ale wg mnie nie jest ona osobą, która krzywdzi mnie. Ale ocenianiem czy i na ile jest winna nie zamierzam się zajmować. Jeśli jest katoliczką, to czeka ją sąd ostateczny, jeśli jest buddystką, to karma do niej wróci. Whatever.
Mnie może krzywdzić jedynie partner, który obiecał mi coś i słowa nie dotrzymał. To z partnerem miałam umowę - niezależnie czy był on moim mężem czy nie. W sytuacji, kiedy nie był moim mężem i nie mamy dzieci naprawdę zdrada nie będzie mnie mniej bolała. I bolesny jest dla mnie nie fakt uprawiania seksu z kimś, tylko fakt kłamstwa, tchórzostwa, złamania zasad, jakiekolwiek by one nie były.

4) zostałam zdradzona w dwóch związkach. Nigdy natomiast nie czułam potrzeby, żeby kontaktować się z kochanką i prosić ją o cokolwiek, przestrzegać ją, czy grozić jej, żeby zostawiła mojego misia w spokoju.
Każdy z moich "misiów" był dorosłym człowiekiem, zakładałam, że myślącym i tak ich traktowałam. Nawet jeśli którakolwiek z kochanek weszła im do łóżka nago, to oni mieli wolną wolę, żeby powiedzieć "nie, dziękuję". Z jakiegoś powodu nie zrobili tego. I tylko do nich mogę mieć pretensje i tylko z nimi mogę na ten temat rozmawiać.
Człowiek (w tym mężczyzna) to nie biedny miś, który nie ma własnej woli i nie może odmówić, kiedy ta straszna jędza go uwodzi. To nie jest rzecz, którą można sobie zabierać i wyrywać z rąk. To człowiek, który podejmuje własne decyzje, którym potem musi stawić czoła.

5) Nie wierzę w nawrócenie mężów-zdradzaczy. Nie wierzę w łzy i słowa: teraz już rozumiem, że to Ciebie kocham najbardziej. Dojrzały człowiek nie potrzebuje tracić czegoś, żeby wiedzieć, jak bardzo to kocha. Dla mnie to jest mydlenie oczu

6) Czytałam tutaj sporo postów, gdzie padało stwierdzenie: "dałam mu wybór: albo jest ze mną, albo odchodzi". Nie wyobrażam sobie tego, żeby ktokolwiek podejmował za mnie taką decyzję. Bo popatrzcie: zdradzacz zdradził, a Ty dajesz mu jeszcze wolną rękę i palmę pierwszeństwa w podejmowaniu decyzji. Mało który mąż-zdradzacz odejdzie wtedy, bo jednak chęć posiadania ciepłej, bezpiecznej przystani, ciepłych obiadków i przyjaciółki w domu, która jeszcze wychowa jego dzieci jest silniejsza. Dla mnie to jest uniknięcie konsekwencji zdradzenia. Bo może i owszem, trzeba się będzie trochę postarać, może częściej śmieci wynosić, może częściej dzieci odbierać ze szkoły (jak tu się cieszą niektóre panie, że w końcu zagoniły mężów do prac domowych), przez pewien czas trzeba będzie się meldować i spowiadać, ale śmiem podejrzewać w wielu przypadkach zdrada zdarzy się ponownie. Może to i cyniczne podejście, ale ja bym raczej powiedziała, że realistyczne patrząc na to, jak to wygląda.

7) Jak ktoś tu bardzo mądrze napisał przerzucenie winy na kochankę następuje wtedy, kiedy chce się wybaczyć misiowi. W końcu tak go kochamy, był dla nas taki dobry, tak dobrze się nam rozmawiało przez te lata. Ludzki umysł wpada w dysonans poznawczy i bach! najbardziej winna staje się kochanka - ta jędza, dziwka, kurwa, która zrobiła wszystko, żeby rozbić rodzinę. Ale nie, my się nie damy, będziemy o tę rodzinę, o tę iluzję, w której się żyło walczyć do upadłego, zajadle, z pianą na ustach. Bo kredyt, bo dzieci, bo tyle lat, bo tyle wysiłku. Bo przecież, jak sam mówi, jego zdrada nie była wymierzona w nas. On nas przecież nie widział jak zdradzał, w ogóle o nas wtedy nie myślał. Zaraz, helloł!! Nie myślał o nas? Nie widać tu sprzeczności? Skoro nie myślał o nas, to jak tu nagle po tym jak zdrada się wydała, tak bardzo może nas kochać? Czy gdyby się nie wydała powiedziałby to samo i z takim samym zaangażowaniem? Podejrzewam, że nie.
Pamiętam, jak znalazłam nagie zdjęcia kochanki mojego poprzedniego partnera w naszym aparacie. Pamietam jak mój eks patner trząsł się ze strachu, kiedy go o nie zapytałam. Widziałam to na własne oczy, a nie chciałam zobaczyć, że mnie okłamuje. Byłam przekonana, że mówią w 100% prawdę. Że tylko pożyczył aparat tej znajomej i nie sprawdzał, jakie są tam zdjęcia. Uwierzyłam w to, bo CHCIAŁAM w to uwierzyć. Uwierzyłam, bo chciałam żyć spokojnie, tak jak dawniej, w iluzji szczęścia i radości.
Oczywiście można sobie tłumaczyć, że wybaczanie i danie kolejnej szansy jest takie dojrzałe. Może i jest. Choć dla mnie dojrzalsze jest zadbanie w takiej sytuacji o siebie, nie pozwolenie na naruszanie moich granic, niepozwolenia na dawanie się okłamywać itp.


Teraz już nie chcę. Uważam, że szkoda mojego życia na spędzanie go w iluzji stworzonej przez drugiego człowieka.
Wolę w takiej sytuacji iść dalej, a nie tkwić w iluzji i płakać za nią. Myślę, że w wielu przypadkach ten ból po zdradzie, to wcale nie jest ból po zdradzie jako takiej, tylko ból otworzenia oczu, że związek wcale nie był taki, jak się nam wydawało.

Zdecydowanie wyżej niż monogamia cenię sobie szczerość i odwagę mówienia w związku rzeczy, które mogą być trudne. Mówienia tego, co się czuje, nawet jeśli tym uczuciem jest poczucie, że jest się nieszczęśliwym.  Nie będę już w swoim życiu pozwalać na przekraczanie moich granic, podejmowanie decyzji za mnie i wykorzystywanie mnie.

A kochanki? Nigdy żadnej nie miałam w dupie, jak tu ktoś napisał - swoją drogą "manie" kogoś w dupie nie jest obojętnością wobec niego. wręcz przeciwnie wink.
Niech te kochanki i moi partnerzy idą sobie dalej przez życie. Ja wiem jedno: ci drudzy nie są ludźmi, z którymi chciałabym wędrować przez życie.


Droga _v_ , rewelacyjny post. Nic dodać, nic ująć. Dziękuję.

A swoją drogą dziewczyny, przestańcie już sobie tak dogadywać. Nie ma sensu. Poza tym wszystkie przecież jesteśmy fajne babki smile

371

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż

też się odhaczę i napiszę - v, dobra robota.
Czekam, aż przyleci Zorija i walnie kolejny zlośliwy komentarz smile

372 Ostatnio edytowany przez memo331 (2016-09-25 22:38:28)

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
kacerz napisał/a:
memo331 napisał/a:

Bardzo Cię proszę, zdecyduj się : przypisujesz rodzajowi żeńskiemu kierowanie się sricte (warunkowanym przez ewolucję) instynktem biologicznym, czy też dopuszczasz wyższość intelektu nad wyżej wymienionym?

Po pierwsze nie przypisuję niczego rodzajowi żeńskiemu. Piszę o przedstawicielach obu płci.
Dopuszczam też możliwość, że istnieją inne czynniki, które mają wpływ na zachowanie niektórych osób w pewnych sytuacjach. Np. napisałem:

Ludzkie preferencje mają zazwyczaj biologiczny charakter.

Słowo "zazwyczaj" w powyższym zdaniu nie jest tylko niepotrzebnym ozdobnikiem, ale ma zaznaczyć, że są pewne odstępstwa. W szczególności słowo "stricte" zostało przez Ciebie użyte w nieupoważniony sposób.
Nie rozumiem jakiego rodzaju wyższość intelektu masz na myśli. Nie wiem nawet w jakim sensie używasz słowa "intelekt". Domyślam się, że chodzi Ci o racjonalność. Jeśli chodzi o to, co ma większy wpływ na większość ludzkich zachowań, to chyba moje wpisy precyzyjnie wyrażają, że moim zdaniem biologia ma przeważający wpływ.

memo331 napisał/a:

:-) Bo idąc Twoim tropem, jakoś trudno wyobrazić mi sobie np. lwicę, która " zmusza" swojego partnera do opieki nad swoim potomstwem...:-)

Trywialnym stwierdzeniem jest, że u różnych gatunków ssaków samice i samce posiadają bardzo różne strategie ewolucyjne. Prymitywne stawianie równości między tymi sytuacjami prowadzi do błędnych wniosków. Istnieją struktury ewolucyjne, które są wspólne dla wielu gatunków, ale na to nałożona jest cała biologiczna różnorodność. Z pewnością każdy, kto kiedykolwiek obserwował jakieś zwierzęta, zaobserwuje wbudowane struktury zachowań adaptacyjnych. Naiwnością jest twierdzenie, że takie struktury nie występują u ludzi(być może w wyrafinowanej formie) i że nie są dominujące.
Zresztą myślę, że opisany przeze mnie we wpisie powyżej przykład strategii ewolucyjnej kobiet(czyli samic gatunku ludzkiego) jest dosyć przekonywujący. Nigdzie nie pisałem o lwicach. Nigdzie też nie napisałem, że ta strategia ma kogoś do czegoś zmuszać. Pisałem o skłanianiu lub o wyborze partnera, który potencjalnie będzie opiekuńczy.

Wytrąciłeś mi z rąk wszelkie argumenty :-) Chociaż powiem Ci szczerze, że takie pseudo darwinowskie dywagacje, rodem z seminarium dla studentów I roku (jakiegokolwiek) nie robią na mnie wrażenia..:-)tu jest forum dla kobiet w potrzebie ;-) ...chcesz być zrozumianym- mów prostymi słowami, chcesz być podziwianym: zmień forum :-)

373

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż

Czytam forum już od kilku miesięcy i dotychczas nie miałam potrzeby rejestrowania się na nim i wypowiadania w jakimkolwiek temacie. Do dzisiaj. Poruszyła mnie wypowiedź v.
Chciałabym wiedzieć, jeśli można, dlaczego taką mądrą kobietę notorycznie zdradzają mężczyźni ?

374

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż

bo mądra zaczynam być dopiero teraz wink

dopiero teraz świadomie odkrywam schematy w mojej głowie, schematy działań, które mną kierowały. i próbuje je zamienić na inne.

nie wiem jaka będzie moja przyszłość, ale wiem jedno - zamierzam przede wszystkim kochać siebie. tzn. to,co kiedyś dawalam innym w koncu dam sobie samej. będę się kochać, będę się ochraniac, będę siebie sluchac i zawsze mówić sobie prawdę, nawet ta bolesną. będę dbać o siebie w każdym aspekcie. będę pilnować, żeby nikt nie przekraczal moich granic. będę czuwać nad sobą. będę sobie ufać i będę sobie wierna.

375

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż

Czyli ten post był tak naprawdę o Tobie i o tym, że nigdy nie jest za późno żeby zmądrzeć?

376

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż

ten post był o tym,że przedstawiam swój punkt widzenia wink
dyskusja poruszala różne aspekty, a ja postanowiłam w jedno zebrac wszystko, co mi się nasunęło podczas czytania, kiedy nie miałam czasu odpisać wink

czy ktoś coś z tym zrobi -nie moja sprawa, nie jest moją misją zbawienie świata ani nawracanie kogokolwiek

aczkolwiek uwazam,ze gdyby kazdy solidnie zabrał sie za swoj rozwój duchowy i przestał innym zaglądać w okna czy do łóżka, to swiat bylby lepszy wink

377 Ostatnio edytowany przez Finding (2016-09-26 00:13:10)

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż

kacerz,

Mam nadzieję, że dyskusja nie skończy się banem za offtop smile- bo mam poczucie bycia poza ramami tematu – ale jak to zwykle smile – może się mylę i do tego nie ma co się martwić zawczasu smile.

O ile cechy biologiczne (te występujące w strategii ewolucyjnej) łatwo przenieść z populacji na konkretnego osobnika populacji, to już cecha jaką jest moralność temu się nie podda – bo niby co to ma być moralność populacji kobiet ? Mam poczucie poplątania z pomieszaniem – jeśli możesz nakieruj mnie na swoje postrzeganie bo wymiękam. Prawdę mówiąc dałeś mi popalić smile.

Poddałam obróbce Twoją wypowiedź usiłując sobie przetłumaczyć, mam nadzieję że mogłam to zrobić, w żadnym razie nie atakuję i nie chcę obrazić.
DUŻYMI LITERAMI zapisałam moje dopiski, takie w których usiłowałam oddzielić populację od osobnika i indywidualne postrzeganie od uogólnień, wyszło mi jak poniżej – tekst jest w całości :

Ludzkie preferencje mają zazwyczaj biologiczny charakter. Weźmy preferencję, jaką posiada większość kobiet (POPULACJA KOBIET), które osiągnęły pewien wiek (CZĘŚĆ POPULACJI KOBIET), a która dotyczy stworzenia stałego związku z jednym partnerem. Konkretna kobieta (OSOBNIK) może oczywiście być wewnętrznie przekonana, że przyjęcie takiej preferencji jest jej świadomą, nieinstynktowną decyzją (TAKA ŚWIADOMA INSTYNKTOWNA DECYZJA NIE MOŻE DOTYCZYĆ POPULACJI KOBIET). Z drugiej jednak strony biologiczny koszt ciąży u kobiety (TUTAJ OSOBNIK ALE MOŻNA PRZENIEŚĆ NA POPULACJĘ) jest bardzo znaczny, a młode wszystkich (TUTAJ POPULACJA) ssaków wymagają opieki we wczesnym etapie życia. W związku z tym optymalna strategia ewolucyjna polega na:
1) znalezieniu wartościowego biologicznie(czyli w przypadku ludzi również intelektualnie) partnera (OSOBNIK)
2) spłodzenia z nim potomstwa (OSOBNIK)
3) opieki nad tym potomstwem (OSOBNIK)
4) skłonieniem partnera do wzięcia na siebie części opieki nad potomstwem (OSOBNIK ALE CZY SKŁONIENIE TO CECHA BIOLOGICZNA?)
DOPISUJĘ DZIAŁANIA OSOBNICZE NIE MIESZCZĄCE SIĘ W STRATEGII EWOLUCYJNEJ
- SEKS Z PRZYPADKOWYM PARTNEREM
- SEKS W UKŁADACH NIESTAŁYCH (ależ mi się nazwało smile smile smile)
- SEKS Z UŻYCIEM PREZERWATYWY
- ABORCJA
- ODDANIE POTOMSTWA DO ADOPCJI (w tym rozumieniu że inny osobnik robi co należy)

Z tego już wynika, że kobiety (POPULACJA) będą zazwyczaj (UOGÓLNIENIE) preferowały stałe związki i prowadziły uporządkowane życie seksualne. Często (UOGÓLNIENIE) tez będą poszukiwały opiekuńczego partnera. Z tego punktu widzenia to, co wcześniej mogło się jawić jako indywidualna (OSOBNIK), przygodna własność jest niczym innym jak biologicznym instynktem (CO TO ZNACZY ŻE PRZYGODNA WŁASNOŚĆ JEST BIOLOGICZNYM INSTYNKTEM ?). W dodatku ta preferencja do tworzenia stałych związków, jest obserwowalna również u kobiet (POPULACJA), które nie chcą mieć dzieci (CZĘŚĆ POPULACJI) czy też są homoseksualne (INNA CZĘŚĆ POPULACJI). Wynika stąd (CZYLI Z FAKTU ŻE WIĘKSZOŚĆ OSOBNIKÓW MA PODOBNE CECHY BIOLOGICZNE – TE 3 WYMIENIONE POWYŻEJ – OBOK WSZYSTKICH INNYCH CECH OSOBNICZYCH), że biologiczne instynkty determinują nasze zachowanie (NIE - DETERMINUJĄ NIEKTÓRE ZACHOWANIA CZĘŚCI OSOBNIKÓW), nawet wówczas gdy stoją w sprzeczności z innymi naszymi preferencjami (NIE, SPRZECZNOŚCI MOGĄ POWODOWAĆ INNE WYBORY). Stąd tak często to, co jest w istocie instynktem biologicznym, bierzemy za naszą własną, przygodną właściwość (NIE, NIE ZAWSZE WYBÓR ODPOWIADA STRATEGII EWOLUCYJNEJ - NIE MA W TYM ZDANIU ARGUMENTU).
Oczywiście powyższy przykład stanowi jakościowy, a nie ilościowy opis pewnego zjawiska (BO ILOŚCIOWO SIĘ NIE DA OPISAĆ BEZ USTALENIA PODMIOTU). Jeżeli dobrze zrozumiałem jeden z Twoich poprzednich wpisów, to oczekiwałaś podania pewnych procentowych danych. To Twoje życzenie uznałem wtedy za absurdalne i podtrzymuję słuszność tej opinii (TUTAJ CHYBA ARGUMENT NA POMIESZANIE Z POPLĄTANIEM).
Na tej samej podporządkowanej biologii zasadzie większość ludzi (UOGÓLNIENIE) dokonuje wyboru partnera życiowego. Kierują się nieświadomym instynktem (NIE MAM TEGO PRZEKONANIA I NIE MA TU ARGUMENTU), a ich kryteria nie biorą pod uwagę jakości moralnych (NIE MAM TEGO PRZEKONANIA I NIE MA TU ARGUMENTU). Wybierają jak zwierzę (NIE, SZUMI DEKALOG, PRZESTROGI RODZICÓW, SPRZECIWY SPOŁECZNE, WYMOGI GRUPY OTACZAJĄCEJ … COŚ TU JESZCZE TRZEBA DOPISAĆ smile). Powstałe w następstwie tego zarzuty o nieetyczne zachowanie partnera (OSOBNIKA, CZYLI  PRETENSJE O KTÓRE PYTAŁAM TO ZARZUTY O NIEETYCZNE ZACHOWANIE PARTNERA, TAK POWINNAM ROZUMIEĆ ?) uważam za racjonalnie nieuzasadnione i krzywdzące (NIE MAM TEGO PRZEKONANIA I NIE ZNALAZŁAM TU ARGUMENTU). W przypadku kochanki (OSOBNIKA) mamy do czynienia z osobą, która dokonała właściwie tego samego wyboru, co osoba (OSOBNIK) zdradzana, tak samo nie uwzględniając kryterium moralnego. Zarzuty wobec kochanki w tym świetle stanowią przykład daleko idącej hipokryzji (NIE MAM TEGO PRZEKONANIA I NIE MA TUTAJ ARGUMENTU).

Nie przekonałeś mnie, możliwe że ciągle opacznie rozumiem smile.
Obawiam się też jałowości dalszej dyskusji smile, chyba nie powinniśmy się przy niej upierać. Potraktowałam ten temat bardzo indywidualnie, nie przyszło mi do głowy że można patrzeć jak Ty na problem winy. Analizowałam tak uparcie (powinno być : upierdliwie – dostanę tego bana pewnie) bo poczułam się wywołana do odpowiedzi a nijak nie mogłam zrozumieć Twojej wypowiedzi w kontekście winy – może niepotrzebnie tyle napisałam, proszę nie mieć mi za złe.

378

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
memo331 napisał/a:

Wytrąciłeś mi z rąk wszelkie argumenty :-)

Nie traktowałem tego w kategoriach sporu intelektualnego. Starałem się tylko przedstawić swój punkt widzenia.

memo331 napisał/a:

Chociaż powiem Ci szczerze, że takie pseudo darwinowskie dywagacje

Błędnie używasz słowa "pseudo". "Pseudo" oznacza imitację. Tymczasem w tym, co jest wyżej w moich postach nie ma żadnej imitacji. To po prostu Darwinizm, a dokładniej pewne wnioski, które można wyciągnąć ze spójnego obrazu jaki oferuje teoria ewolucji.

memo331 napisał/a:

, rodem z seminarium dla studentów I roku (jakiegokolwiek) nie robią na mnie wrażenia..:-)

Nigdzie nie deklarowałem, że te wnioski pretendują do oryginalności. Oczywiście biolodzy ewolucyjni znają to wszystko, co tutaj napisałem od dawna i właściwie to od nich to czerpię. Z reguły spójnie zaprezentowana teoria naukowa na nikim nie robi wrażenia. Nie dziwię się, że tak było w Twoim przypadku.

memo331 napisał/a:

tu jest forum dla kobiet w potrzebie ;-) ...chcesz być zrozumianym- mów prostymi słowami, chcesz być podziwianym: zmień forum :-)

Wypowiadałem się dosyć prostymi słowami. Nie używałem zbyt wielu wyrazów obcych, ani tym bardziej określeń specjalistycznych. Wynika to stąd, że nie jestem bardzo rozwinięty językowo i nie znam słownictwa specjalistycznego. W związku z tym uważam, że obrażasz osoby aktywne na tym forum, a już w szczególności "kobiety w potrzebie", sugerując, że nie są w stanie mnie zrozumieć, bo mówię w zbyt wyszukany sposób. Ta sugestia z Twojej strony jest po prostu brakiem kultury i utrwalaniem seksistowskiego stereotypu. Z jednej strony zarzucasz mi samouwielbienie, a z drugiej innych posądzasz o inteligencję zbyt niską by zrozumieć dłuższą wypowiedź w języku polskim. Nie rozumiesz też, że to forum jest po to by prowadzić dyskusję i nikogo, kto dyskutuje w kulturalny sposób z poszanowaniem zasad uprzejmości, nie należy stąd usuwać.

379

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż

Finding jestem pod wrażeniem wysiłku jaki niewątpliwe włożyłaś w rozłożenie mojej wypowiedzi na czynniki pierwsze. Obawiam się tylko, że niepotrzebnie to tak starannie analizujesz. W każdym razie postaram się udzielić odpowiedzi odpisując na Twój e-mail. Sądzę, że jestem Ci to winien, ale najpierw sam muszę zrozumieć to, co Ty z kolei napisałaś.

380

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
kacerz napisał/a:

Finding jestem pod wrażeniem wysiłku jaki niewątpliwe włożyłaś w rozłożenie mojej wypowiedzi na czynniki pierwsze. Obawiam się tylko, że niepotrzebnie to tak starannie analizujesz. W każdym razie postaram się udzielić odpowiedzi odpisując na Twój e-mail. Sądzę, że jestem Ci to winien, ale najpierw sam muszę zrozumieć to, co Ty z kolei napisałaś.

smile No niech mnie smile
Twoja wypowiedź wydaje się bardzo ogólnikowa, ja tam lubie konkretnie smile albo tak albo nie albo jem kapustę albo szpinak smile
Możliwe że niepotrzebnie analizuję (przypadłość zawodowa) smile - na @ zapraszam smile

381 Ostatnio edytowany przez kacerz (2016-09-26 02:28:15)

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż

W takim razie za pomocą przykładów.

Weźmy dwa modele. Dwóch różnych mężczyzn i ich wypowiedzi.

Mężczyzna I:
"Ta dziewczyna jest fascynująca, bo postępuje moralnie. W dodatku to efekt tego, że sobie to przemyślała i ułożyła w głowie, a nie, że jej to wpojono w rodzinnym domu tak, jak papudze wpojono kilka słów, żeby je bezmyślnie powtarzała jak automat. Do tego ma piękne włosy i tak świetnie nam się rozmawia. Lubię jej uśmiech"

Mężczyzna II:
"Ta dziewczyna jest fascynująca, bo jest zgrabna i inteligentna. Do tego ma piękne włosy i tak świetnie nam się rozmawia. Lubię jej uśmiech. Z domu wyniosła dobroć."

Teraz wypowiedzi kobiet.

Kobieta I:

"Ten mężczyzna bardzo mnie pociąga. Jest głęboko etyczny i potrafi poświęcić swój osobisty interes w imię swoich zasad. Widać też, ze nie wynika to(tylko) z tego, że jest katolikiem i nakazuje mu to religia. Przemyślał to i uznał, że tak należy postępować.  Jest też silny, stanowczy i dominujący, a z drugiej strony tak wrażliwy na malarstwo i piękną sztukę"

Kobieta II:

"Ten mężczyzna mnie bardzo pociąga. Jest silny, stanowczy i dominujący, a z drugiej strony tak wrażliwy na malarstwo i piękną sztukę. Nigdy nie czuję się przy nim znudzona i zawsze potrafi mnie rozśmieszyć. Jest też katolikiem, więc ma kręgosłup moralny."

Mam ochotę zwymiotować, kiedy czytam te prymitywne monologi, ale najgorsze jest to, że moim zdaniem są dosyć realistyczne.

Modele II w obu przypadkach opierają się na instynkcie biologicznym. Są zaślepione atrakcyjnością biologiczną potencjalnego partnera. Co prawda coś tam wspominają o moralności, ale raczej tak jakby ktoś im oferował darmowe siodło do pięknego wierzchowca, którego i tak bardzo pragną i zamierzają kupić.
Modele I stawiają jakości moralne na równi z biologicznymi.
Oczywiście modele II są częstsze, bo większość ludzi kieruje się właśnie instynktem biologicznym, a nie namysłem. Szczególnie w młodym wieku, gdy ludzie dobierają się w pary.

Jeżeli ktoś został zdradzony, to niech się najpierw zastanowi czy kiedykolwiek trzeźwo pomyślał coś typu I, a dopiero potem czyni komuś zarzut i orzeka o winie.

382 Ostatnio edytowany przez Piotr74 (2016-09-26 03:40:14)

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż

I nad czym ta dyskusja nadal? Nad zdradzaczami czy narzedziami ich zdrady?
I w jednym i drugim wypadku szkoda czasu, nerwow dla takich ludzi.
Mnie tylko zastanowily posty uztkownika Kacerz.
Bo idac tropem jego teorii, to jesli jestem glodny, to mam prawo pojsc i zabrac sobie bolke ze sklepu.
A jak mi sie zachce po tej bolce wyproznic, to spokojnie moge to zrobic u niego na srodku mieszkania, bo to taki atawizm i pozostalosc po naszych przodkach ;P.
Po co te lata ewolucji, po co kultura, po co moralnosc, jak i tak wszystko o kant, albo okraglosc kobiecej d..y rozbic? wink

383

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż

kacerz

Niestety ani teoria wyłożona ogólnie, ani przykłady nie pasują mi do rozpatrywania tematu winy przy zdradzie.
Odnoszę wrażenie że bardzo spłycają temat, wypowiedzi modeli uważam za nierealistyczne.
Nie przekonałeś mnie smile, chyba czas skończyć dyskusję bo i nie tylko ban wisi ale i inni w temacie mają chyba dość, jakby co to @.
Pozdrawiam smile

384

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż

_v_, podjęłaś próbę podsumowania tematu i myślę, że w dużej mierze Ci się to udało zrobić z powodzeniem. Ważne jest to, co napisałaś, iż są to wnioski oparte m.in.na własnych bolesnych doświadczeniach. Uważam, że warto czasem podkreślić, jakie się ma osobiste doświadczenia w temacie zdrady, kto jest którą stroną,bo to rzuca bardzo dużo światła na wypowiedź. big_smile  Powiem, że dla mnie  najbardziej irytujące jest kwestionowanie czyiś uczuć w tym temacie, ich unieważnianie. Jednak wiem, że nie każdy musi widzieć więcej niż czubek własnego nosa lub wykazywać się empatią. Tego nikt na tym wątku akurat tłumaczyć mi nie musi.

Ja bym wyróżniła, z czym się szczególnie zgadzam, majac na uwadze swoje doświadczenie bycia zdradzona żoną:

_v_ napisał/a:

I bolesny jest dla mnie nie fakt uprawiania seksu z kimś, tylko fakt kłamstwa, tchórzostwa, złamania zasad, jakiekolwiek by one nie były.

(...)

5) Nie wierzę w łzy i słowa: teraz już rozumiem, że to Ciebie kocham najbardziej. Dojrzały człowiek nie potrzebuje tracić czegoś, żeby wiedzieć, jak bardzo to kocha. Dla mnie to jest mydlenie oczu

W punkt!

_v_ napisał/a:

śmiem podejrzewać w wielu przypadkach zdrada zdarzy się ponownie.

Mam podobne odczucia.

_v_ napisał/a:

Bo przecież, jak sam mówi, jego zdrada nie była wymierzona w nas. On nas przecież nie widział jak zdradzał, w ogóle o nas wtedy nie myślał. Zaraz, helloł!! Nie myślał o nas? Nie widać tu sprzeczności? Skoro nie myślał o nas, to jak tu nagle po tym jak zdrada się wydała, tak bardzo może nas kochać? Czy gdyby się nie wydała powiedziałby to samo i z takim samym zaangażowaniem?

Ja też widzę sprzeczność.

_v_ napisał/a:

Teraz już nie chcę. Uważam, że szkoda mojego życia na spędzanie go w iluzji stworzonej przez drugiego człowieka.
Wolę w takiej sytuacji iść dalej, a nie tkwić w iluzji i płakać za nią.

Dla "współczujących" mi na tym wątku- jestem na tym odcinku swojej drogi właśnie. big_smile

_v_ napisał/a:

"manie" kogoś w dupie nie jest obojętnością wobec niego. wręcz przeciwnie wink.

To mechanizm obronny! big_smile

_v_ napisał/a:

Ja wiem jedno: ci drudzy nie są ludźmi, z którymi chciałabym wędrować przez życie.

Znów w punkt.


A gdzie się podziała autorka tematu? Boczniara przez 6 lat? Do jakich wniosków doszła na własnym wątku na swój własny temat?

Kasiu40, trzymaj się, to jeszcze dość świeże, ale dasz radę. Ostatecznie wszystkie dajemy! smile

385 Ostatnio edytowany przez dobrakobieta90 (2016-09-26 07:55:56)

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
_v_ napisał/a:

ten post był o tym,że przedstawiam swój punkt widzenia wink
dyskusja poruszala różne aspekty, a ja postanowiłam w jedno zebrac wszystko, co mi się nasunęło podczas czytania, kiedy nie miałam czasu odpisać wink

czy ktoś coś z tym zrobi -nie moja sprawa, nie jest moją misją zbawienie świata ani nawracanie kogokolwiek

aczkolwiek uwazam,ze gdyby kazdy solidnie zabrał sie za swoj rozwój duchowy i przestał innym zaglądać w okna czy do łóżka, to swiat bylby lepszy wink

Bardzo fajnie napisałaś o swoich doświadczeniach :-)
Miło czytać, że mimo wielokrotnego potraktowania Ciebie bez szacunku przez innych mężczyzn czujesz szacunek do siebie. To cieszy, że potrafiłaś wyciągnąć wnioski ze swoich doświadczeń i "zmądrzeć".
Szkoda tylko, że wykluczasz możliwość zrobienia życiowego bilansu, wyciągnięcia wniosków i "zmądrzenia" przez tych, co zdradzili. Bo ja jestem osobą, która zdradziła. I już więcej tego nie zrobię. Podobnie jak gagatka, która to samo pisała.
Myślisz, że jesteś lepsza i masz monopol na zmianę? Dlaczego możesz zmienić swoje myśli i zachowania Ty, ale nie ja?
Jakie masz doświadczenia własne żeby uważać, że jak się zdradziło raz, to zdradzi się, drugi i trzeci?
Skąd Twoja niewiara w "nawrócenie" zdrajcy?

386 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2016-09-26 08:26:48)

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
dobrakobieta90 napisał/a:

Czytam forum już od kilku miesięcy i dotychczas nie miałam potrzeby rejestrowania się na nim i wypowiadania w jakimkolwiek temacie. Do dzisiaj. Poruszyła mnie wypowiedź v.
Chciałabym wiedzieć, jeśli można, dlaczego taką mądrą kobietę notorycznie zdradzają mężczyźni ?

Bycie 'mądrym' nie ma nic wspólnego z wolą i postępowaniem innej osoby. Dlatego.

387 Ostatnio edytowany przez dobrakobieta90 (2016-09-26 08:33:21)

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
SonyXperia napisał/a:
dobrakobieta90 napisał/a:

Czytam forum już od kilku miesięcy i dotychczas nie miałam potrzeby rejestrowania się na nim i wypowiadania w jakimkolwiek temacie. Do dzisiaj. Poruszyła mnie wypowiedź v.
Chciałabym wiedzieć, jeśli można, dlaczego taką mądrą kobietę notorycznie zdradzają mężczyźni ?

Bycie 'mądrym' nie ma nic wspólnego z wolą i postępowaniem innej osoby. Dlatego.

To pytanie było skierowane do _v_ i już otrzymałam od niej odpowiedź.
Czytałam Twoje posty SonyXperia i odbieram Ciebie jako bardzo agresywną, pewnie rozżaloną osobą, więc nie chcę wchodzić z Tobą w żadną dyskusję. Zostaw mnie w spokoju, nie zaczepiaj mnie.

388

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
dobrakobieta90 napisał/a:
SonyXperia napisał/a:
dobrakobieta90 napisał/a:

Czytam forum już od kilku miesięcy i dotychczas nie miałam potrzeby rejestrowania się na nim i wypowiadania w jakimkolwiek temacie. Do dzisiaj. Poruszyła mnie wypowiedź v.
Chciałabym wiedzieć, jeśli można, dlaczego taką mądrą kobietę notorycznie zdradzają mężczyźni ?

Bycie 'mądrym' nie ma nic wspólnego z wolą i postępowaniem innej osoby. Dlatego.

To pytanie było skierowane do _v_ i już otrzymałam od niej odpowiedź.
Czytałam Twoje posty SonyXperia i odbieram Ciebie jako bardzo agresywną, pewnie rozżaloną osobą, więc nie chcę wchodzić z Tobą w żadną dyskusję. Zostaw mnie w spokoju, nie zaczepiaj mnie.

Wiem do kogo było skierowane to pytanie. Może również inne osoby będą chciały się odnieść do Twojej wypowiedzi. Im też zabronisz? To jest ogólna dyskusja. Własne zdanie to nie agresja. Wyluzuj

389

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
SonyXperia napisał/a:
dobrakobieta90 napisał/a:

Czytam forum już od kilku miesięcy i dotychczas nie miałam potrzeby rejestrowania się na nim i wypowiadania w jakimkolwiek temacie. Do dzisiaj. Poruszyła mnie wypowiedź v.
Chciałabym wiedzieć, jeśli można, dlaczego taką mądrą kobietę notorycznie zdradzają mężczyźni ?

Bycie 'mądrym' nie ma nic wspólnego z wolą i postępowaniem innej osoby. Dlatego.


akurat tu się zgodzę z Sony smile

Bo jak ktoś nas okłamuje, to ciężko podjąć świadomą decyzję.

390 Ostatnio edytowany przez kasia40 (2016-09-26 09:51:03)

Odp: Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż
I_see_beyond napisał/a:

_v_, podjęłaś próbę podsumowania tematu i myślę, że w dużej mierze Ci się to udało zrobić z powodzeniem. Ważne jest to, co napisałaś, iż są to wnioski oparte m.in.na własnych bolesnych doświadczeniach. Uważam, że warto czasem podkreślić, jakie się ma osobiste doświadczenia w temacie zdrady, kto jest którą stroną,bo to rzuca bardzo dużo światła na wypowiedź. big_smile  Powiem, że dla mnie  najbardziej irytujące jest kwestionowanie czyiś uczuć w tym temacie, ich unieważnianie. Jednak wiem, że nie każdy musi widzieć więcej niż czubek własnego nosa lub wykazywać się empatią. Tego nikt na tym wątku akurat tłumaczyć mi nie musi.

Ja bym wyróżniła, z czym się szczególnie zgadzam, majac na uwadze swoje doświadczenie bycia zdradzona żoną:

_v_ napisał/a:

I bolesny jest dla mnie nie fakt uprawiania seksu z kimś, tylko fakt kłamstwa, tchórzostwa, złamania zasad, jakiekolwiek by one nie były.

(...)

5) Nie wierzę w łzy i słowa: teraz już rozumiem, że to Ciebie kocham najbardziej. Dojrzały człowiek nie potrzebuje tracić czegoś, żeby wiedzieć, jak bardzo to kocha. Dla mnie to jest mydlenie oczu

W punkt!

_v_ napisał/a:

śmiem podejrzewać w wielu przypadkach zdrada zdarzy się ponownie.

Mam podobne odczucia.

_v_ napisał/a:

Bo przecież, jak sam mówi, jego zdrada nie była wymierzona w nas. On nas przecież nie widział jak zdradzał, w ogóle o nas wtedy nie myślał. Zaraz, helloł!! Nie myślał o nas? Nie widać tu sprzeczności? Skoro nie myślał o nas, to jak tu nagle po tym jak zdrada się wydała, tak bardzo może nas kochać? Czy gdyby się nie wydała powiedziałby to samo i z takim samym zaangażowaniem?

Ja też widzę sprzeczność.

_v_ napisał/a:

Teraz już nie chcę. Uważam, że szkoda mojego życia na spędzanie go w iluzji stworzonej przez drugiego człowieka.
Wolę w takiej sytuacji iść dalej, a nie tkwić w iluzji i płakać za nią.

Dla "współczujących" mi na tym wątku- jestem na tym odcinku swojej drogi właśnie. big_smile

_v_ napisał/a:

"manie" kogoś w dupie nie jest obojętnością wobec niego. wręcz przeciwnie wink.

To mechanizm obronny! big_smile

_v_ napisał/a:

Ja wiem jedno: ci drudzy nie są ludźmi, z którymi chciałabym wędrować przez życie.

Znów w punkt.


A gdzie się podziała autorka tematu? Boczniara przez 6 lat? Do jakich wniosków doszła na własnym wątku na swój własny temat?

Kasiu40, trzymaj się, to jeszcze dość świeże, ale dasz radę. Ostatecznie wszystkie dajemy! smile

Trzymam się kiepsko ale trzymam. Mam syna, ktory mnie wspiera, przytula, popycha dalej. Juz pisałam, że powoli robie rzeczy tylko dla siebo chodz jest to trudne bo nie mam zadnego wsparcie finansowego od meza, nawet nwm czy moge go tak jeszce nazywac, bo kochanke trzeba utrzymać a żona i syn...ch..j z nimi. Ale powoli wyjde na prosta. Mam nadzieję. Smiesznie to jest...od trzech lat dawalam sobie rade sama, bo on byl ciagle w rozjazdach za granica...nawet pol roku w afryce..i wtedy przetrwalismy...a potem...nie rozumiem...i nikt mi nie wmówi, że gdyby nie ona to i tak by odszedł..bo tak by sie nie stało....ale niestety przegrałam z 30latka, bez uczuc i empatii. Czy straciłam szacunek do siebie? Nie....walczyłąm o rodzinę. Mam ta samą wartość.Jeśli nie większą. Bo nie poddałam się , nie odpuscilam...robie to teraz....Moj mąż się pogubił, zakochał w niej, bo ona na to pozwoliła......Ja dałam mu czas..nie skorzystał.....wybrał ją. Teraz mamy "ciche dni" wink bo napisałam, że od roku jestem wdową..od dnia kiedy przykreśłił nasze małżeństwo. Więc to on stracił szacunek mój i syna, wszystkich znajomych rodziny.

Posty [ 326 do 390 z 1,396 ]

Strony Poprzednia 1 4 5 6 7 8 22 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Kto bardziej winny kochanka czy zdradzający mąż

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024