Cyngli napisał/a:SonyXperia napisał/a:No i takie to masło maślane.
Bez jakiejkolwiek refleksji.A włazi drzwiami, oknami, kominem czy może wentylacją?
Jak ja lubię to bezmyślnie powtarzane 'włazi', 'pcha się'
Ok, to inaczej - odpowiada pozytywnie na zaloty żonatego mężczyzny, odpisuje na smsy, godzi się na spotkania (w tym seks) i dzwoni, mailuje.
Czy to jest wobec Ciebie w porządku? Robiłabyś tak wiedząc, że facet jest żonaty i ma, załóżmy, dwójkę dzieci? Poszłabyś do łóżka z facetem wiedząc, że sypia z inną? Bo ja nie i tu wcale nie chodzi o szlachetność. Brzydziłabym się takim kłamcą po prostu. I nie chciałabym do tego dokładać ''siebie''. Żal by mi było tej kobiety - żony.Można też od tej strony - żonaty facet, zaleca się do innej kobiety, wysyła smsy, proponuje spotkania (w tym seks), dzwoni, mailuje. Czy to jest wobec Ciebie w porządku? Robiłabyś tak wiedząc, że masz żonę, dwójkę dzieci? Poszłabyś do łóżka z kobietą wiedząc o tym, że sypiasz także z żoną? Bo ja nie i tu wcale nie chodzi o szlachetność. Brzydziłabym się sobą, jako kłamcą po prostu. I nie chciałabym widzieć siebie w takiej roli. Żal by mi było kobiety - żony.
W którym momencie według Ciebie dochodzi do zdrady?
Edit: Zdrady, własnej zdrady, winny jest tylko i wyłącznie ten, kto zdradza.
Nie prosiłam Cię o odwracanie kota ogonem, tylko o to, byś mi odpowiedziała na pytania, które zadałam.
Ale odpowiem - Nie, to nie byłoby w porządku. I zgadzam się z tym, co napisałaś.
Odpowiedz teraz Ty na moje pytania.
W którym momencie dochodzi do zdrady? Z punktu widzenia zdradzającego?
W momencie, w którym pojawia się kłamstwo/ukrywanie czegoś przed małżonkiem/małżonką.