Trochę to zabawne i smutne, że tak łatwo się przerzuca winę na tą trzecią osobę, szczególnie kiedy pisze to ktoś, kto na forum przyznał, że był „ofiarą” emocjonalnej przemocy ze strony współmałżonka. Temu też ‘kochanka’ winna?
Ktoś tu napisał o motywach kochanek (czy też kochanków). Myślę, że w każdym przypadku są one różne, tak jak i każdy z nas jest różny. Zwykle zarzuca się takim osobom brak moralności, egoizm i niskie poczucie własnej wartości. Być może coś w tym jest, jednak nie ma reguły. Każdy jednak kto zdradza czy bierze udział w zdradzie ma jakieś braki. Jednemu brak uwagi, ciepła, innemu brak seksu a trzeciemu jeszcze czegoś innego.
Znam wiele przypadków, małżeństw, w którym pojawiły się zdrady. Tu w większości wypowiadają się osoby zdradzone, pokrzywdzone, na które wiadomość o zdradzie spadła niespodziewanie. Jednak to tylko pewne przykłady, a nie reguła.
Pozwolę sobie przytoczyć dwa znane mi przypadki z życia, gdzie kobieta zdradziła i doszło do rozwodu. W pierwszym przypadku, kobieta z 2 dzieci została całkiem sama bo mąż wciąż na delegacjach. Kobieta myślę, że obiektywnie atrakcyjna, inteligentna, super figura (pomimo 2 ciąż), kiedy 2 dziecko miało 3 latka, postanowiła wrócić do pracy. Założyła własną działalność. Szło jej raz lepiej raz gorzej wiadomo jak to na początku, jednak mąż jej w tym nie wspierał, bo uważał że nie musi pracować, że on wystarczająco zarabia.. a że w domu bywa gościem to już szczegół. No i w nowej pracy poznała faceta, który pod nieobecność męża okazywał jej zainteresowanie, mogła z nim porozmawiać, wspierał ją, pomagał… pojawiło się uczucie. Zrozumiała, że właśnie tak wygląda partnerstwo, że nie chce dalej takiego życia, jakie miała z mężem i się rozwiodła. Teraz jest szczęśliwą mężatką z tym drugim i mają już wspólne dziecko. Kobieta odżyła, spełnia się i zawodowo i jako matka.
Drugi przypadek też kobieta (mężatka), z tymże z jednym dzieckiem. Mąż (zupełnie inny przypadek) niezbyt atrakcyjny, szczególnie w porównaniu z nią. O ile siedziała w domu z dzieckiem, było ok., ale jak zaczęła pracować, odżyła. I nie chodziło wtedy jeszcze o to, że poznała kogoś. Po prostu zaczęła się realizować zawodowo i być doceniana. Nie czuła się już komfortowo w roli służącej. Mąż chyba nie mógł tego znieść (i tu raczej bym obstawiała jego niskie poczucie własnej wartości) i na każdym kroku zaczął ją deprecjonować, obrażać. W końcu zaczęli żyć obok siebie, choć razem, ot stwarzając pozory dla dobra dziecka. W końcu dziewczyna powiedziała dość, że nie chce tak żyć, bo nie zamierza być służąca i dawać się pomiatać. Fakt faktem do rozwodu zmotywował ją inny facet, który okazał jej zainteresowanie, docenił itd.
Obie dziewczyny znam od lat i wiem, że zanim poznały kogoś i zdecydowały na rozwód, w ich małżeństwie źle się działo. Łatwo mówić, najpierw odejdź, potem buduj nowe, ale zwykle nie starcza odwagi gdy się nie ma lepszej perspektywy. Czy tu była ‘wina’ kochanków’? Polemizowałabym. Z ich perspektywy stali się oni dla nich wybawieniem.
I kwestia zdradzających facetów. Wydaje mi się, że tu motywy są nieco inne. Rzadko się jednak zdarza, że to facet jest słabszą jednostką w małżeństwie i jest uzależniony czy tłamszony przez kobietę. Oni raczej potrzebują nowych bodźców, seksu, uznania w oczach kobiet. Jeśli mają w domu spolegliwą kobietę, to rzadko chcą ją zmieniać, jednak kręcą ich te ‘inne’ pewne siebie, niezależne. Z kolei jak mają w domu taka kobietę, to szukają mniej przebojowej, słabszej którą sobie podporządkowują. W trzecim przypadku – szukają podobnej do partnerki, tylko odpowiednio młodszej.
Przeczytałam wiele wątków zdradzających, zdradzanych i kochanków. I właściwie w każdym przypadku można te osoby podzielić na te dwie grupy. Trzecia to pojedyncze przypadki. I czy rzeczywiście te trzecie osoby są tu winne? Raczej niedopasowanie, czy charakterem czy oczekiwaniami co do związku/relacji. Tudzież złudnym wyobrażeniem 2 osoby, zaślepionym uczuciem. Pomijam patologie czy uzależnienia, bo to inna kwestia.
Podziwiam osoby, które wierzą, że przysięga małżeńska załatwi wszystko. Nie, nie przysięga, tylko dojrzałość i dopasowanie 2 osób. Osobiście uważam, że to nie małżeństwo scala pary, tylko uczucie, dopasowanie i podobne wartości i priorytety razem wzięte.
Ile w tych historiach ‘zdrada, rozwód…’ było małżeństw wziętych pochopnie? Z wątpliwościami na starcie? Że niby małżeństwo i dziecko wszystko załatwią… ?
Sama 2 tyg temu byłam na ślubie 19-tnastolatki, która wpadła… znała się ze swoim chłopakiem pół roku. Wszyscy robią dobra minę do złej gry. Oczywiście pobrać się musieli, no i oczywiście byli tego świadomi. Pewnie, że życzę im jak najlepiej, ale dla mnie takie małżeństwa to jedno wielkie nieporozumienie. Jak i wiele wokół, a potem płacz… Najgorsze, że często dzieci cierpią, ale za kogo tak naprawdę? Za nieodpowiedzialnych i niedojrzałych rodziców, czy te trzecie osoby?