Sony, z Tobą nie ma dyskusji. Najlepiej, żeby wszyscy myśleli i uważali jak Ty.
652 2016-09-29 09:40:19 Ostatnio edytowany przez dobrakobieta90 (2016-09-29 09:40:55)
dobrakobieta90 napisał/a:Cyngli napisał/a:Sony, nie dramatyzuj. Jedyną winą kochanki jest to, że wiedząc o żonie, zgodziła się egoistycznie na romans, biorąc udział w krzywdzie. Tyle.
Ja bym jednak do winy kochanka oprócz egoizmu dodała mamienie, udowadnianie, że jest się lepszym niż stały partner, bo jest się bardziej opiekuńczym i troskliwym i posiada więcej czasu, uwagi i troski niż osoba, z którą jest związana.
Zrozumcie, że kochanki i kochankowie często na siłę brną w romans, prowokują niby przypadkowe spotkania, z różnych źródeł odnajdują informacje o tym, kim są zainteresowani i udają, że są idealnym partnerem po to, aby osiągnąć swój cel.
To nie są bezwolne, niewinne istoty, ale perfidnie wykorzystujące osłabienie więzi i kryzys w związku osoby, aby sobie coś udowodnić. Stały partner nie jest człowiekiem, którego się dostrzega, ale przeszkodą na drodze do celu. Tylko te cele są różne.Dobrakobieto, nie każda kochanka czy kochanek to są ludzie z zaburzeniami osobowości idącymi tak daleko jak to opisujesz. Jeśli na taką osobę trafiło Twoje małżeństwo, bardzo Ci współczuję. Spotkanie takiej osoby (w dowolnej sferze życia) jest bardzo trudnym przeżyciem. Opis, który przytaczasz "dodała mamienie, udowadnianie,", "prowokują niby przypadkowe spotkania", "odnajdują informacje", "sobie coś udowodnić", "partner nie jest człowiekiem, którego się dostrzega, ale przeszkodą na drodze do celu" świadczą moim zdaniem o sporych problemach z psychiką. To jest skrajne zachowanie, nawet w grupie kochanków i kochanek.
Dlatego ja nie napisałam, że wszyscy. Napisałam, że osoby trzecie w związku CZĘSTO działają świadomie wykorzystując kryzys w związku.
dobrakobieta90 napisał/a:SonyXperia napisał/a:Spisek z elementami marketingu
Nie, po prostu doświadczenie.
Wychodzi SonyXperia Twój brak otwartości na inne niż Twoje postrzeganie i doświadczenia.
Tu wszystko, co Tobie zarzucało wiele osób jest prawdą. Jesteś jak beton.Takie masz doświadczenia jak wyżej opisane? Zbierałaś informacje? Wyskakiwałaś zza węgła? Reklamowałaś się jako lepszy 'towar'?
Nie byłam kochanką kogoś, kto był w związku. Chyba nawet ja nie byłabym do tego zdolna. Za bardzo się szanuję i uważam za wyjątkową żeby robić za "boczniarę".
Ale miałam kochanka, który jak się później okazało działał dokładnie tak, jak to opisałam.
Sony, z Tobą nie ma dyskusji. Najlepiej, żeby wszyscy myśleli i uważali jak Ty.
Mam de javu. Ciebie od samego początku drażni moja obecność na tym forum. Od tematu dziewczyny zalogowanej jako SupportforOscar. Już w tamtym temacie sugerowałaś, żebym tu więcej nie pisała, bo nie zgadzałaś się z moimi poglądami na jej problem. To tak w kwestii personalnych wycieczek.
Sony, z Tobą nie ma dyskusji. Najlepiej, żeby wszyscy myśleli i uważali jak Ty.
Chciałabym wiedzieć co Twoja wypowiedź wnosi do tematu.
656 2016-09-29 10:01:15 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2016-09-29 10:04:42)
SonyXperia napisał/a:dobrakobieta90 napisał/a:Nie, po prostu doświadczenie.
Wychodzi SonyXperia Twój brak otwartości na inne niż Twoje postrzeganie i doświadczenia.
Tu wszystko, co Tobie zarzucało wiele osób jest prawdą. Jesteś jak beton.Takie masz doświadczenia jak wyżej opisane? Zbierałaś informacje? Wyskakiwałaś zza węgła? Reklamowałaś się jako lepszy 'towar'?
Nie byłam kochanką kogoś, kto był w związku. Chyba nawet ja nie byłabym do tego zdolna. Za bardzo się szanuję i uważam za wyjątkową żeby robić za "boczniarę".
Ale miałam kochanka, który jak się później okazało działał dokładnie tak, jak to opisałam.
Oczywiście, że można uparcie dążyć do realizacji swoich zamierzeń, tylko tyle, że do tego tanga trzeba dwojga uparcie dążących w przeciwnym razie można stać zza rogiem do końca życia czekając na obiekt swoich westchnień. Całe to tłumaczenie 'bo ona za nim chodziła', 'bo ona na niego zagięła parol' można o kant dupy rozbić.
Żeby wiedzieć o czyimś kryzysie w związku trzeba go już bardzo dobrze znać. To są informacje z pierwszej ręki, i chyba przekazywane nie bez przyczyny(?)
657 2016-09-29 10:12:11 Ostatnio edytowany przez dobrakobieta90 (2016-09-29 10:15:02)
dobrakobieta90 napisał/a:SonyXperia napisał/a:Takie masz doświadczenia jak wyżej opisane? Zbierałaś informacje? Wyskakiwałaś zza węgła? Reklamowałaś się jako lepszy 'towar'?
Nie byłam kochanką kogoś, kto był w związku. Chyba nawet ja nie byłabym do tego zdolna. Za bardzo się szanuję i uważam za wyjątkową żeby robić za "boczniarę".
Ale miałam kochanka, który jak się później okazało działał dokładnie tak, jak to opisałam.Oczywiście, że można uparcie dążyć do realizacji swoich zamierzeń, tylko tyle, że do tego tanga trzeba dwojga uparcie dążących w przeciwnym razie można stać zza rogiem do końca życia czekając na obiekt swoich westchnień. Całe to tłumaczenie 'bo ona za nim chodziła', 'bo ona na niego zagięła parol' można o kant dupy rozbić.
Żeby wiedzieć o czyimś kryzysie w związku trzeba go już bardzo dobrze znać. To są informacje z pierwszej ręki, i chyba przekazywane nie bez przyczyny(?)
Wcale nie trzeba tak wiele aby zobaczyć, że ktoś nie dostaje w związku to, czego potrzebuje. Dodam od razu, źe ja od mojego męża chciałam zbyt wiele. Kochanek łatwo namierzył MOJE deficyty. Szybko się zorientował, źe potrzebuję dużo uwagi i zabiegania o mnie. Wpasował się w te oczekiwania.
Może on był bardziej inteligentny niż przeciętny mężczyzna, czy człowiek? Tego nie wiem.
Ale może wobec tego, idąc tym tropem, tymi biednymi kochankami, nad którymi tutaj ubolewasz są kobiety mniej bystre, oprócz braku empatii i nadmiaru egoizmu, mają braki w inteligencji poznawczej
Żeby wiedzieć o czyimś kryzysie w związku trzeba go już bardzo dobrze znać. To są informacje z pierwszej ręki, i chyba przekazywane nie bez przyczyny(?)
E tam. Była tu taka jedna (nciku nie pamiętam) co to od znajomych usłyszała, że koleś ma wredną żonę i fajnie by było jakby się za niego zabrała. Nie trzeba jej było tego dwa razy powtarzać. Wzięła się za niego. Uratowała go. I się tym chwaliła. Nawet pół refleksji nie miała. Ja rozumiem, zona była suka, on z ulga wziął sobie nowa i git. Ale tak całkiem nawet z pół minuty nie zastanowić się, że trzeba być świnką chociaż na 5% żeby tak się ładować i ratować nieszczęśnika? A potem jeszcze się dziwiła, że ta żona nie chciała się z nią kolegować. Ona w ogóle nie widziała tu najmniejszego problemu. Ona się miała za bohaterkę. Takich nie trawię.
659 2016-09-29 10:20:23 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2016-09-29 10:27:46)
SonyXperia napisał/a:Żeby wiedzieć o czyimś kryzysie w związku trzeba go już bardzo dobrze znać. To są informacje z pierwszej ręki, i chyba przekazywane nie bez przyczyny(?)
E tam. Była tu taka jedna (nciku nie pamiętam) co to od znajomych usłyszała, że koleś ma wredną żonę i fajnie by było jakby się za niego zabrała. Nie trzeba jej było tego dwa razy powtarzać. Wzięła się za niego. Uratowała go. I się tym chwaliła. Nawet pół refleksji nie miała. Ja rozumiem, zona była suka, on z ulga wziął sobie nowa i git. Ale tak całkiem nawet z pół minuty nie zastanowić się, że trzeba być świnką chociaż na 5% żeby tak się ładować i ratować nieszczęśnika? A potem jeszcze się dziwiła, że ta żona nie chciała się z nią kolegować. Ona w ogóle nie widziała tu najmniejszego problemu. Ona się miała za bohaterkę. Takich nie trawię.
Gimnazujm? Koleżanka powiedziała w zaufaniu koleżance, a tamta powiedziała swojej koleżance, a koleżanka zrobiła tak jak mówiła koleżanka koleżance
Kiedy ziarono pada na podatny grunt, to już nic z tym nie zrobisz
Edit: dobrakobieta90 Nie ubolewam. Nie winę. To naprawdę są zbędne czary-mary i rzucanie zaklęć.
Edit: dobrakobieta90 Nie ubolewam. Nie winę. To naprawdę są zbędne czary-mary i rzucanie zaklęć.
Zaproponuj zatem słowo, które Tobie będzie odpowiadało. Twoje przekręcanie sensu wypowiedzi, pomijanie kontekstu, czepianie się słówek jest nawet zabawne, ale niepoważne.
661 2016-09-29 10:41:09 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-09-29 10:42:54)
Cyngli napisał/a:Sony, z Tobą nie ma dyskusji. Najlepiej, żeby wszyscy myśleli i uważali jak Ty.
Mam de javu. Ciebie od samego początku drażni moja obecność na tym forum. Od tematu dziewczyny zalogowanej jako SupportforOscar. Już w tamtym temacie sugerowałaś, żebym tu więcej nie pisała, bo nie zgadzałaś się z moimi poglądami na jej problem. To tak w kwestii personalnych wycieczek.
Mnie nie drażni Twoja obecność, tylko fakt, że nie da się z Tobą rozmawiać. Każdemu, kto nie zgadza się z Tobą, dajesz odczuć, że jest gorszy, głupszy, a jego punkt widzenia mylny.
Tamtego tematu nie pamiętam, ani Twojego pojawienia się na forum. Nikomu nie zabraniam wypowiadania się, to publiczne forum.
Chciałabym wiedzieć co Twoja wypowiedź wnosi do tematu.
A Twoja co wniosła?
Mamidełko napisał/a:dobrakobieta90 napisał/a:Ja bym jednak do winy kochanka oprócz egoizmu dodała mamienie, udowadnianie, że jest się lepszym niż stały partner, bo jest się bardziej opiekuńczym i troskliwym i posiada więcej czasu, uwagi i troski niż osoba, z którą jest związana.
Zrozumcie, że kochanki i kochankowie często na siłę brną w romans, prowokują niby przypadkowe spotkania, z różnych źródeł odnajdują informacje o tym, kim są zainteresowani i udają, że są idealnym partnerem po to, aby osiągnąć swój cel.
To nie są bezwolne, niewinne istoty, ale perfidnie wykorzystujące osłabienie więzi i kryzys w związku osoby, aby sobie coś udowodnić. Stały partner nie jest człowiekiem, którego się dostrzega, ale przeszkodą na drodze do celu. Tylko te cele są różne.Dobrakobieto, nie każda kochanka czy kochanek to są ludzie z zaburzeniami osobowości idącymi tak daleko jak to opisujesz. Jeśli na taką osobę trafiło Twoje małżeństwo, bardzo Ci współczuję. Spotkanie takiej osoby (w dowolnej sferze życia) jest bardzo trudnym przeżyciem. Opis, który przytaczasz "dodała mamienie, udowadnianie,", "prowokują niby przypadkowe spotkania", "odnajdują informacje", "sobie coś udowodnić", "partner nie jest człowiekiem, którego się dostrzega, ale przeszkodą na drodze do celu" świadczą moim zdaniem o sporych problemach z psychiką. To jest skrajne zachowanie, nawet w grupie kochanków i kochanek.
Dlatego ja nie napisałam, że wszyscy. Napisałam, że osoby trzecie w związku CZĘSTO działają świadomie wykorzystując kryzys w związku.
Rozumiem, że Tobie chodzi o premedytację? Tzn taka osoba jest świadoma, że druga ma kryzys w związku i wykorzystuje ten kryzys do własnych celów? Jeśli tak to zgadzam się w 100% jest to zachowanie perfidne. Miałam wątpliwą przyjemność spotykać się z osobą, która bezwzględnie wykorzystywała każdy mój słaby punkt, szantażowała i manipulowała, żeby osiągnąć własne cele. Moją intencją nie było wykazanie, że mówisz o wszystkich, tylko wskazanie, że takie zachowania są skrajne i nie sądzę, aby było normą poza grupami socjopatów czy psychopatów.
663 2016-09-29 11:53:59 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2016-09-29 11:59:53)
SonyXperia napisał/a:Cyngli napisał/a:Sony, z Tobą nie ma dyskusji. Najlepiej, żeby wszyscy myśleli i uważali jak Ty.
Mam de javu. Ciebie od samego początku drażni moja obecność na tym forum. Od tematu dziewczyny zalogowanej jako SupportforOscar. Już w tamtym temacie sugerowałaś, żebym tu więcej nie pisała, bo nie zgadzałaś się z moimi poglądami na jej problem. To tak w kwestii personalnych wycieczek.
Mnie nie drażni Twoja obecność, tylko fakt, że nie da się z Tobą rozmawiać. Każdemu, kto nie zgadza się z Tobą, dajesz odczuć, że jest gorszy, głupszy, a jego punkt widzenia mylny.
Tamtego tematu nie pamiętam, ani Twojego pojawienia się na forum. Nikomu nie zabraniam wypowiadania się, to publiczne forum.
Mnie nie zależy na tym, żeby ktoś sie ze mną zgadzał. Lubię rozmawiać z ludźmi, którzy właśnie się ze mną nie zgadzają lub mają odmienne zdanie, bo dopiero wtedy rozmowa jest ciekawa. W przeciwnym razie nie ma o czym rozmawiać. Widziałaś kiedyś dyskusję w sprawie, w której osiągnięto porozumienie?
Każdy jednak mierzy swoją miarą. To może stąd te wnioski, że to ja oceniam innych i daję im coś odczuć. Odnoszę się do tego co piszą (jeżeli nazawać to oceną) a nie ocenia jacy są, bo jacy są tego nie wiem.
Jak zatem nazwać kochankę ? Nijak. Panna Niebyt.
nie bardzo wiem do czego wam to nazywanie kochanek jest potrzebne.
chyba tylko do tego, żeby poczuć się tą lepszą.
innego powodu nie jestem w stanie zobaczyć.
przeciez kochanka ma juz swoja nazwe - kochanka.
Ciekawe, jak dlugo jeszcze w tym watku zony beda sie naparzac z kochankami...Moze jakies walki w kisielu?
nie bardzo wiem do czego wam to nazywanie kochanek jest potrzebne.
chyba tylko do tego, żeby poczuć się tą lepszą.innego powodu nie jestem w stanie zobaczyć.
Ja tu widzę dwa inne konteksty: jeden to łagodzenie emocji i bólu zdradzonej osoby. Bardzo prozaiczna rzecz, niemal jak soczysta wiązanka po uderzeniu małym palcem o kant szafki. Drugi to bardziej społeczny kontekst - odruchowo piętnujemy to, czego wyeliminowania byśmy chcieli. Coś jak wymiar edukacyjny kary - publiczna kara za jakiś zabroniony czyn ma odstraszać kolejne osoby, podobnie tutaj odstraszać ma taki ostracyzm. Czy to skuteczny mechanizm? Jak widać - nieszczególnie.
A już jedynie takie moje spojrzenie - nie lubię kupy owijać w elegancki papier. Jak jestem gruba, to nie jestem "puszysta" czy "z prawdziwymi krągłościami" - jestem po prostu grubasem. Jak ktoś lekkomyślnie robi głupie rzeczy, to nie jest "mądry na swój sposób", jest durniem. I z kochankami tak samo. Nie uważam, by te przymioty były czymś na zawsze, by nie dało się wygrzebać ze swego określenia, jednak najpierw trzeba się pogodzić z tym, jak jest i zacząć nad tym pracować. W pewnym sensie to motywujące.
667 2016-09-29 13:06:34 Ostatnio edytowany przez Zorija (2016-09-29 13:19:23)
Araquelle napisał/a:Suez ładnie napisałaś, chwyta za serce, przynajmniej mnie. Ale tak troszkę nie oszukiwałaś sama siebie? Żonaty facet zaprasza na kawę tylko ciebie bo lubi poznawać nowych ludzi? Że tak zapytam z polsko-angielska: ryli? I nie zapaliła się czerwona lampka? Nie z grupą na piwo ale tylko ciebie. Nie spotkałam takiej bezinteresowności wśród mężczyzn a nawet wprost przeciwnie. Bez podtekstów to ewentualnie ci drzwi delikwent może potrzymać.
Oczywiście, że oszukiwałam. Oczywiście, że zapały mi się miliony światełek. NY bym oświetliła
A widzisz mimo to... Nie ma wytłumaczenia na bycie infantylną idiotką. Na głupotę, niewiedzę, egoizm, brak moralności.
Chwyta za serce? Widzisz Araquelle nie bardzo. Ja już mam do tego dystans. Nazywam rzeczy po imieniu. To był mój czysty egoizm podany w wyrafinowanej formie. Że taka dobra byłam, bo mówiłam to czy tamto? Gdybym najpóźniej zakończyła na tej drugiej kawie to owszem. Ale nie zakończyłam. Pominę milczeniem kwestię zmanipulowania mnie i wykorzystaniaZacytuję siebie:
Suez napisał/a:- gdy mówiłam mu, że zdrada zawsze wyjdzie na jaw i aby myślał o konsekwencjach, bo życie po już nie jest takie same
- gdy pytałam, czemu sobie nie da ze mną spokoju
- gdy prosiłam go, abyśmy zostali przyjaciółmi
- gdy mu tłumaczyłam, że taki romans to skutek a nie przyczyna rozpadu małżeństwa i że powinien próbować ratować Wasze małżeństwo do końca, aby do siebie potem nie miał pretensji
- gdy napisałam mu, że jest wolny i niech o mnie zapomni, bo tak będzie lepiej
- gdy mu mówiłam, że nigdy jego kochanką nie będę i nie wskoczyłam mu do łóżkaCzysty egoizm. Mówiłam tak, bo mój umysł musiał się przed samą sobą usprawiedliwić. Oh jaka ja wspaniałomyślna jestem prawda? Chciałam aby przemyślał i naprawdę szedł ratować małżeństwo? Nie. Chciałam, aby mnie wciąż zapewniał. Chciałam jego miłości. Chciałam jej być pewna w 100%.
Roxann świetne ujęcie schematu
Wyparcie, oszukiwanie się, usprawiedliwianie to nasza specjalność
I_see_beyond napisał/a:suez, to bardzo interesujące, co napisałaś. Wiesz co, Ty masz akurat refleksję nad własnym życiem.
Widzę, że to była gorzka lekcja dla Ciebie. Jestem zdradzoną żoną, jedną z wielu na tym świecie. To paskudne, bolesne doświadczenie, nie życzę najgorszemu wrogowi przeżywania tego wszystkiego. Nie chodzi mi o to, aby czyjkolwiek zdradzający mąż czy kochanka padali na kolana i błagali o wybaczenie, posypywali głowę popiołem i zakładali wory pokutne, bo ja się wtedy poczuję "lepsza", "szlachetniejsza", bo sprawiedliwości stało się zadość, bo winni się ukorzyli. NIE. Ale chodzi o tę odrobinę refleksji, że się kogoś skrzywdziło, że się świadomie weszło w zakazaną relację, a nie uparte prymitywne szukanie winy w zdradzonej osobie, bo o to na tym wątku w wielu wypowiedziach zdradzających chodzi.
Powiem Ci, że ja nie wrzucam do jednego worka wszystkich kobiet, które były / są czyimiś kochankami. Choć zawsze będę powtarzać, że zdrada to zło. Ale są takie kochanki, które zachowują jakąś klasę jako kobiety i takie, które są jej całkowicie pozbawione.
Bardzo Ci współczuję i życzę uwolnienia się od tych wszystkich emocji. Koszmarna droga za i przed Tobą.
Wiesz dlaczego mam refleksję nad swoim życiem? Bo to właśnie była gorzka lekcja dla mnie. Tylko dlatego.
Już nie myślę o sobie, że jestem lepsza od innej kochanki/innego zdrajcy. Wszystkich nas można wrzucić do worka pt. "egoizm".
Miałam "jakąś" tam świadomość, że krzywdzę, ale odsuwałam to od siebie jak najdalej mogłam. Tak naprawdę rodzina jego i moja to w tamtym momencie był kłopot. Najlepiej byłoby gdybyście zniknęli. Nigdy nie istnieli. Miałabym czyste sumienie i mogłabym być z kim chcę. Nie ma w tym żadnej klasy, jest tylko egoizm i różny poziom oczekiwań i wyrafinowania. Nie widziałam Cię, nie znałam Cię, nie chciałam widzieć i poczuć Twojego bólu.Co do szukania winy w zdradzonej osobie. Tak działa nasz umysł. Muszę umniejszać tego, co zdradzam, aby w moich oczach był on winny, nie ja. Czuję się po części rozgrzeszona, prawda? Mechanizm.
Cyngli napisał/a:Człowiek to nie tylko emocje, ale również zdrowy rozsądek.
Zadurzyłam się kiedyś w żonatym facecie, mogło do czegoś dojść, ale nie doszło. Nie mogłabym potem spojrzeć na siebie w lustrze. To by mnie zniszczyło. Cierpiałam przez jakiś czas, wydawało mi się, że już nigdy nie będę szczęśliwa. Oczywiście myliłam się. Zagoiło się i przeszło.
Mądra decyzja. Szkoda, że byłam trzy razy mądra, a za czwartym zdrowego rozsądku mi zabrakło.
Suez, trzeba być NIEZWYKLE dojrzałą, mądrą, samoświadomą osobą, żeby napisać coś takiego.
Trzeba niezwykle dobrze znać siebie.
Twoja świadomość - przeciwieństwo samooszukiwania - jest wyjątkowa
Bardzo, bardzo, bardzo mocno zaskoczył mnie Twój wpis - oczywiście pozytywnie.
Wiesz, wszystko w naszym życiu dzieje się PO COŚ.
Wszystko ma być dla nas nauką.
Nic nie jest samo w sobie "złe", pod warunkiem, że wyniesiemy z tego mądrość, zrozumiemy siebie, wejdziemy głębiej w siebie.
To co Tobie się przydarzyło i co sama interpretujesz teraz jako błąd - być może musiałaś przeżyć; właśnie po to, by dojść do takich wniosków.
Ja sądzę, że każda z piszących tutaj boczniar wcześniej czy później taką naukę od rzeczywistości dostanie. Tyle tylko, że Ty wyciągniesz z tego siłę, pójdziesz do przodu, ROZWINIESZ SIĘ. A one będą siedziały i płakały nad swoim losem zupełnie nie rozumiejąc dlaczego...
Takie jest życie... po to tu jesteśmy... żeby "pobierać" tego typu nauki... i czy chcemy, czy nie - je dostaniemy. A od nas tylko zależy, czy da nam do power i siłę, czy też dołączymy do grona "nieszczęśliwych", co to ich los tak doświadczył.
To samo zresztą dotyczy osób, które zostały zdradzone (i żeby uprzedzić komentarze - większość zdradzonych z tego forum to wie i zgodnie z tym postępuje; są wyjątki... ale śmiem twierdzić, że im potrzeba jeszcze tylko trochę czasu).
Owszem, to są rzeczy bolesne i każdy ma prawo do bólu, do smutku, łez, żali... ale i tak najważniejsze jest co potem - a Ty już jesteś milion lat świetlnych do przodu
Dlatego życzę Ci wszystkiego najlepszego
I bardzo Ci dziękuję za twoje wpisy
ps. zaraz po tym Twoim wpisie jest wpis SonyExperii.... kontrast nie do przecenienia żenada, sorry...
Mnie nie zależy na tym, żeby ktoś sie ze mną zgadzał. Lubię rozmawiać z ludźmi, którzy właśnie się ze mną nie zgadzają lub mają odmienne zdanie, bo dopiero wtedy rozmowa jest ciekawa. W przeciwnym razie nie ma o czym rozmawiać. Widziałaś kiedyś dyskusję w sprawie, w której osiągnięto porozumienie?
Każdy jednak mierzy swoją miarą. To może stąd te wnioski, że to ja oceniam innych i daję im coś odczuć. Odnoszę się do tego co piszą (jeżeli nazawać to oceną) a nie ocenia jacy są, bo jacy są tego nie wiem.
Ależ oczywiście.
Na tym zakończę.
669 2016-09-29 13:35:36 Ostatnio edytowany przez rojka (2016-09-29 13:38:32)
Nie czytałam wszystkiego dlatego odniosę się TYLKO do tytułu wątku.
Najbardziej winny jest zdradzający mąż ale trochę winy ponosi również kochanka.
Mąż zdradzając robi to świadomie dlatego główną winę należy przypisać mężowi.
W większości przypadków kochanka nie wie ,że jest kochanką, jej się wydaje ,że jest kobietą z którą jakiś tam facet się spotyka.
Wina kochanki dochodzi w momencie kiedy już wiedząc, że ową kochanką się stała, bo prędzej czy później takie oświecenia nadchodzi, dalej kontynuuje związek z żonatym mężczyzną.
Wtedy właśnie zaczyna się dramat kochanek w momencie kiedy już wiedzą kim są powinny (ale nie wymagam cudu) odpuścić, na ogół dzieje się wręcz odwrotnie , za wszelką cenę chcą dalej być ważniejsze niż żony. I wtedy właśnie dochodzi wina kochanek.
Od tego momentu można powiedzieć o winie obu stron ale żeby nie było zbyt prosto do winy dołącza się również małżonkę popierając to na ogół twierdzeniem,że gdyby w małżeństwie układało się dobrze facet nie myślałby o boczniarach.
I kółko się zamyka zwala się winę na wszystkich ale nikt nie chce czuć się winny.
dobrakobieta90 napisał/a:Mamidełko napisał/a:Dobrakobieto, nie każda kochanka czy kochanek to są ludzie z zaburzeniami osobowości idącymi tak daleko jak to opisujesz. Jeśli na taką osobę trafiło Twoje małżeństwo, bardzo Ci współczuję. Spotkanie takiej osoby (w dowolnej sferze życia) jest bardzo trudnym przeżyciem. Opis, który przytaczasz "dodała mamienie, udowadnianie,", "prowokują niby przypadkowe spotkania", "odnajdują informacje", "sobie coś udowodnić", "partner nie jest człowiekiem, którego się dostrzega, ale przeszkodą na drodze do celu" świadczą moim zdaniem o sporych problemach z psychiką. To jest skrajne zachowanie, nawet w grupie kochanków i kochanek.
Dlatego ja nie napisałam, że wszyscy. Napisałam, że osoby trzecie w związku CZĘSTO działają świadomie wykorzystując kryzys w związku.
Rozumiem, że Tobie chodzi o premedytację? Tzn taka osoba jest świadoma, że druga ma kryzys w związku i wykorzystuje ten kryzys do własnych celów? Jeśli tak to zgadzam się w 100% jest to zachowanie perfidne. Miałam wątpliwą przyjemność spotykać się z osobą, która bezwzględnie wykorzystywała każdy mój słaby punkt, szantażowała i manipulowała, żeby osiągnąć własne cele. Moją intencją nie było wykazanie, że mówisz o wszystkich, tylko wskazanie, że takie zachowania są skrajne i nie sądzę, aby było normą poza grupami socjopatów czy psychopatów.
Nie sądzę, że jest to zachowanie skrajne i typowe dla Psycho i Socjopatów, ale dla osób wyrachowanych i egoistycznych, które wykorzystują "okazje", żeby realizować swoje cele. Np. w korporacjach jest pełno takich ludzi, którzy z premedytacją wykorzystują "swoją szansę"
(...)
Nie sądzę, że jest to zachowanie skrajne i typowe dla Psycho i Socjopatów, ale dla osób wyrachowanych i egoistycznych, które wykorzystują "okazje", żeby realizować swoje cele. Np. w korporacjach jest pełno takich ludzi, którzy z premedytacją wykorzystują "swoją szansę"
Nie cytuję już całości, żeby całej strony nie zająć. Rozumiem już różnicę pomiędzy naszym postrzeganiem.
dobrakobieta90 napisał/a:Mamidełko napisał/a:Dobrakobieto, nie każda kochanka czy kochanek to są ludzie z zaburzeniami osobowości idącymi tak daleko jak to opisujesz. Jeśli na taką osobę trafiło Twoje małżeństwo, bardzo Ci współczuję. Spotkanie takiej osoby (w dowolnej sferze życia) jest bardzo trudnym przeżyciem. Opis, który przytaczasz "dodała mamienie, udowadnianie,", "prowokują niby przypadkowe spotkania", "odnajdują informacje", "sobie coś udowodnić", "partner nie jest człowiekiem, którego się dostrzega, ale przeszkodą na drodze do celu" świadczą moim zdaniem o sporych problemach z psychiką. To jest skrajne zachowanie, nawet w grupie kochanków i kochanek.
Dlatego ja nie napisałam, że wszyscy. Napisałam, że osoby trzecie w związku CZĘSTO działają świadomie wykorzystując kryzys w związku.
Rozumiem, że Tobie chodzi o premedytację? Tzn taka osoba jest świadoma, że druga ma kryzys w związku i wykorzystuje ten kryzys do własnych celów? Jeśli tak to zgadzam się w 100% jest to zachowanie perfidne. Miałam wątpliwą przyjemność spotykać się z osobą, która bezwzględnie wykorzystywała każdy mój słaby punkt, szantażowała i manipulowała, żeby osiągnąć własne cele. Moją intencją nie było wykazanie, że mówisz o wszystkich, tylko wskazanie, że takie zachowania są skrajne i nie sądzę, aby było normą poza grupami socjopatów czy psychopatów.
I w takim przypadku, gdy działa świadomość (czy to zdrady czy to krzywdy) i premedytacja, to strona która tak postępuje to 101% winy.
673 2016-09-29 23:02:01 Ostatnio edytowany przez authority (2016-09-29 23:11:59)
Ale nie oni przysięgali pod ołtarzem jak mąż czy żona kocha swoją druga połówkę to grzecznie odmówi. Oczywiście osoba zdradzająca tłumaczy się sowim partnerem ozywając z goła odmiennych interpretacji swoich występków wliczając w to oczywiście winę partnera..
I_see_beyond napisał/a:Boczniara to innymi słowy czyjaś kochanka, kobieta, z którą zdradza żonę / dziewczynę / partnerkę zajęty mężczyzna.
tylko która w danym momencie jest partnerką ?
żona? czy kochanka ? jakie przyjąc kryteria definicji ?Cyngli napisał/a:kk76 napisał/a:cóż przecież wszystko jest takie proste i oczywiste. ech...
Bardzo mi przykro, ale to akurat jest. Wystarczy odmówić.
Jestem pełna podziwu dla chłodu z jakim potrafisz do tego podejść.Ja nie potrafie tak zupełnie na zimno bez emocji
Badzo, bardzo mi Ciebie szkoda kk76.
Oprocz emocji czlowek ma wpojone rowniez pewne zasady moralne. Nie wiem z jakiego domu pochodzisz, ze rodzice nie przekazali Ci podstawowych zasad.
Musisz byc pozbawiona empatii, a to rowniez w jakims sensie wnosi sie z domu.
Mam tylko nadzieje, ze nie bedziesz miec dzieci. Mozesz strasznie je skrzywdzic ksztaltujac na swoje podobienstwo.
Nie chce Ci pisac, ze kiedys Ty tez moze bedziesz w zwiazku a to wszystko zmienia, bo to chyba rozumiesz?
Mnie zastanawia jak bardzo winni musza się czuć kochanki, kochankowie skoro az tak chcą się usprawiedliwić, wybielić. Jak mocne musi być to poczucie winy, które siedzi z tyłu głowy.
Cyngli napisał/a:Sony, nie dramatyzuj. Jedyną winą kochanki jest to, że wiedząc o żonie, zgodziła się egoistycznie na romans, biorąc udział w krzywdzie. Tyle.
Ja bym jednak do winy kochanka oprócz egoizmu dodała mamienie, udowadnianie, że jest się lepszym niż stały partner, bo jest się bardziej opiekuńczym i troskliwym i posiada więcej czasu, uwagi i troski niż osoba, z którą jest ona na stałe związana.
Zrozumcie, że kochanki i kochankowie często na siłę brną w romans, prowokują niby przypadkowe spotkania, z różnych źródeł odnajdują informacje o tym, kim są zainteresowani i udają, że są idealnym partnerem po to, aby osiągnąć swój cel.
To nie są bezwolne, niewinne istoty, ale perfidnie wykorzystujące osłabienie więzi i kryzys w związku osoby, aby sobie coś udowodnić. Stały partner nie jest człowiekiem, którego się dostrzega, ale przeszkodą na drodze do celu. Tylko te cele są różne.
Zgadzam sie niestety z Toba dobrakobieta90.
Ten mechanism zadzialal w przypadku meza mojej przyjaciolki, ktory poznal takie bostwo (bo nie kobiete), ktora rozumiala go w pol slowa I podzielala jego zainteresowania (zwlaszcze to techniczne) I byla dsypozycyjna I na kazde zawolanie no I wogole cod I miod I malina.
Sporo go kosztowala niestety, I po ochlonieciu sie okazalo, ze wizerunek byl raczej wypracowany, po wnikliwej analizie jego zainteresowan, listy znajomych, hobby itp.
Mnie zastanawia jak bardzo winni musza się czuć kochanki, kochankowie skoro az tak chcą się usprawiedliwić, wybielić. Jak mocne musi być to poczucie winy, które siedzi z tyłu głowy.
Ja odnosze wrazenie, ze sa pozbawieni zasad, empatii I szacunku dla innych ludzi genelalnie.
Nie sa dziecmi - wiedza ze postepuja niemoralnie, a jednak w to brna. Niejednokrotnie z dzika radoscia, ze sa "lepsi" od zon czy tez mezow.
Szkoda tylko, ze cierpia dzieci.
Dopuszczam wyjatki, w ktorych kochanki/kochankowie nie wiedzieli o partnerach I byli oszukiwani od poczatku - to prawdziwy niejednokrotnie dramat.
Nie znajduje jednak usprawiedliwienia dla kochanek/kochankow, ktorzy swiadomie I z premedytacja wpychaja sie w cudzy zwiazek.
678 2016-09-30 10:02:38 Ostatnio edytowany przez kk76 (2016-09-30 10:14:34)
Badzo, bardzo mi Ciebie szkoda kk76.
Oprocz emocji czlowek ma wpojone rowniez pewne zasady moralne. Nie wiem z jakiego domu pochodzisz, ze rodzice nie przekazali Ci podstawowych zasad.
Musisz byc pozbawiona empatii, a to rowniez w jakims sensie wnosi sie z domu.Mam tylko nadzieje, ze nie bedziesz miec dzieci. Mozesz strasznie je skrzywdzic ksztaltujac na swoje podobienstwo.
Nie chce Ci pisac, ze kiedys Ty tez moze bedziesz w zwiazku a to wszystko zmienia, bo to chyba rozumiesz?
Jestem pełna podziwu dla Ciebie i Tobie podobnych.
Nie wiesz z jakiego domu pochodzę ale wiesz co rodzice przekazali a czego nie. Wiesz czego jestem pozbawiona...
Lekarz potrzebuje czasu i więcej badań sąd potrzebuje dokładnego rozpoznania wszelkich aspektów, psycholog potrzebuje wielu sesji itp itd
A Ty przeczytałaś kilka wypowiedzi i już wszystko wiesz. Proszę cóż za doskonała istota
przeczytałaś ale czy dokładnie? otóż byłam w związku... mam nadzieję że tylko to przeoczyłaś
Ja odnosze wrazenie, ze sa pozbawieni zasad, empatii I szacunku dla innych ludzi genelalnie.
...
Dopuszczam wyjatki,
...
Nie znajduje jednak usprawiedliwienia ...
genelalnie wrażenie może być złudne, czasem warto podejść z dystansem bez emocji
dopuszczasz cóż za łaskawość
nie znajdujesz kto szuka ten znajdzie
Kasia-Kicia napisał/a:Badzo, bardzo mi Ciebie szkoda kk76.
Oprocz emocji czlowek ma wpojone rowniez pewne zasady moralne. Nie wiem z jakiego domu pochodzisz, ze rodzice nie przekazali Ci podstawowych zasad.
Musisz byc pozbawiona empatii, a to rowniez w jakims sensie wnosi sie z domu.Mam tylko nadzieje, ze nie bedziesz miec dzieci. Mozesz strasznie je skrzywdzic ksztaltujac na swoje podobienstwo.
Nie chce Ci pisac, ze kiedys Ty tez moze bedziesz w zwiazku a to wszystko zmienia, bo to chyba rozumiesz?Jestem pełna podziwu dla Ciebie i Tobie podobnych.
Nie wiesz z jakiego domu pochodzę ale wiesz co rodzice przekazali a czego nie. Wiesz czego jestem pozbawiona...
Lekarz potrzebuje czasu i więcej badań sąd potrzebuje dokładnego rozpoznania wszelkich aspektów, psycholog potrzebuje wielu sesji itp itd
A Ty przeczytałaś kilka wypowiedzi i już wszystko wiesz. Proszę cóż za doskonała istota
przeczytałaś ale czy dokładnie? otóż byłam w związku... mam nadzieję że tylko to przeoczyłaśKasia-Kicia napisał/a:Ja odnosze wrazenie, ze sa pozbawieni zasad, empatii I szacunku dla innych ludzi genelalnie.
...
Dopuszczam wyjatki,
...
Nie znajduje jednak usprawiedliwienia ...genelalnie wrażenie może być złudne, czasem warto podejść z dystansem bez emocji
dopuszczasz cóż za łaskawość
nie znajdujesz kto szuka ten znajdzie
A może dla odmiany coś innego, niż odbijanie piłeczki?
A może dla odmiany coś innego, niż odbijanie piłeczki?
Ktoś mądry kiedyś powiedział: "nie kłóć się z ... ludzie mogą nie zauważyć różnicy"
hmm utwierdzam się w tym przekonaniu
No dobrze.
A w takim razie jak odniesiecie się do sytuacji, w której mężczyzna zdradza żonę nie tylko z jedną kochanką? Jeżeli na jaw wychodzą jego 'liczne zdrady', romans po romansie, jeżeli tych kobiet było więcej, jedna po drugiej? Takie sytuacje się też zdarzają. Kogo wtedy obarczyć winą? Będę teraz ironizować - ale czy w takiej sytuacji należy po kolei ustalać, która z nich wiedziała że romansuje z żonatym a które nie?
Bo przecież są mężczyźni,którzy po prostu lubią kobiety. Lubią romansować.
682 2016-09-30 12:26:17 Ostatnio edytowany przez kk76 (2016-09-30 12:27:00)
Winny facet to jest bezdyskusyjne, kochanki też winne, mogły przecież odmówić.
To oczywiste i proste. A z tym co oczywiste się nie dyskutuje.
683 2016-09-30 12:32:21 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2016-09-30 12:32:49)
Te, które wiedziały - winne. Odpowiedzialność solidarna.
Te, które nie wiedziały - niewinne. Brak odpowiedzialności.
A facet jest tylko jeden i zdradził kilkakrotnie.
Tak?
684 2016-09-30 12:36:12 Ostatnio edytowany przez kk76 (2016-09-30 12:36:35)
Te, które wiedziały - winne. Odpowiedzialność solidarna.
Te, które nie wiedziały - niewinne. Brak odpowiedzialności.
A facet jest tylko jeden i zdradził kilkakrotnie.
Tak?
3xTAK
SonyXperia napisał/a:Te, które wiedziały - winne. Odpowiedzialność solidarna.
Te, które nie wiedziały - niewinne. Brak odpowiedzialności.
A facet jest tylko jeden i zdradził kilkakrotnie.
Tak?3xTAK
Nie da się aż tak uprościć, kwestii zbyt skomplikowanych
To nie matematyka. W życiu 2+2 nie zawsze = 4.
Nie da się aż tak uprościć, kwestii zbyt skomplikowanych
![]()
To nie matematyka. W życiu 2+2 nie zawsze = 4.
To nie my boczniary o tym bedziemy decydować
dla tych poszkodowanych 2+1=2 /2xwina/
ups ja tez byłam poszkodowana i szkodnikiem też byłam i co teraz ??
Cyngli napisał/a:A może dla odmiany coś innego, niż odbijanie piłeczki?
kk76 napisał/a:Ktoś mądry kiedyś powiedział: "nie kłóć się z ... ludzie mogą nie zauważyć różnicy"
hmm utwierdzam się w tym przekonaniu
Rozumiem, że nie. No cóż, trudno.
Niepotrzebnie próbujesz mnie obrazić. Znam swoją wartość.
Winny facet to jest bezdyskusyjne, kochanki też winne, mogły przecież odmówić.
To oczywiste i proste. A z tym co oczywiste się nie dyskutuje.
Z tym się zgadzam w całości.
Ach, rozszerzył się temat o wielokrotnych zdradzaczy Serio uważacie, że któraś z kolejnych kochanek mogła mieć jakikolwiek wpływ na związek zdradzającego?
No dobrze.
A w takim razie jak odniesiecie się do sytuacji, w której mężczyzna zdradza żonę nie tylko z jedną kochanką? Jeżeli na jaw wychodzą jego 'liczne zdrady', romans po romansie, jeżeli tych kobiet było więcej, jedna po drugiej? Takie sytuacje się też zdarzają. Kogo wtedy obarczyć winą? Będę teraz ironizować - ale czy w takiej sytuacji należy po kolei ustalać, która z nich wiedziała że romansuje z żonatym a które nie?
Bo przecież są mężczyźni,którzy po prostu lubią kobiety. Lubią romansować.
To dla mnie też ciekawa sytuacja. Znam taką z autopsji tj. z bardzo bliskiego otoczenia.
Mąż przyjaciółki miał romans, który zakończył. Ponieważ romans miał miejsce w pracy był on tajemnicą Poliszynela i wiedziała o nim pewna panna, która postanowiła uderzyć w konkury do faceta, gdy jej dotychczasowy związek, w którym partner spełniał rolę sponsora zaczął się walić. Panna wiedząc o słabości zdrajcy i znając jego bardzo dobrą sytuację materialną postanowiła zakręcić się wokół niego. I dopięłą swego. Sielankę zniszczyło to, że przyjaciółka namierzyła relację. Wówczas wydała się takźe jego pierwsza zdrada. A panna została na lodzie z metką puszczalskiej w firmie.
Suez, trzeba być NIEZWYKLE dojrzałą, mądrą, samoświadomą osobą, żeby napisać coś takiego.
Trzeba niezwykle dobrze znać siebie.
Twoja świadomość - przeciwieństwo samooszukiwania - jest wyjątkowa
Bardzo, bardzo, bardzo mocno zaskoczył mnie Twój wpis - oczywiście pozytywnie.Wiesz, wszystko w naszym życiu dzieje się PO COŚ.
Wszystko ma być dla nas nauką.
Nic nie jest samo w sobie "złe", pod warunkiem, że wyniesiemy z tego mądrość, zrozumiemy siebie, wejdziemy głębiej w siebie.To co Tobie się przydarzyło i co sama interpretujesz teraz jako błąd - być może musiałaś przeżyć; właśnie po to, by dojść do takich wniosków.
Ja sądzę, że każda z piszących tutaj boczniar wcześniej czy później taką naukę od rzeczywistości dostanie. Tyle tylko, że Ty wyciągniesz z tego siłę, pójdziesz do przodu, ROZWINIESZ SIĘ. A one będą siedziały i płakały nad swoim losem zupełnie nie rozumiejąc dlaczego...
Takie jest życie... po to tu jesteśmy... żeby "pobierać" tego typu nauki... i czy chcemy, czy nie - je dostaniemy. A od nas tylko zależy, czy da nam do power i siłę, czy też dołączymy do grona "nieszczęśliwych", co to ich los tak doświadczył.
To samo zresztą dotyczy osób, które zostały zdradzone (i żeby uprzedzić komentarze - większość zdradzonych z tego forum to wie i zgodnie z tym postępuje; są wyjątki... ale śmiem twierdzić, że im potrzeba jeszcze tylko trochę czasu).Owszem, to są rzeczy bolesne i każdy ma prawo do bólu, do smutku, łez, żali... ale i tak najważniejsze jest co potem - a Ty już jesteś milion lat świetlnych do przodu
Dlatego życzę Ci wszystkiego najlepszego
![]()
I bardzo Ci dziękuję za twoje wpisyps. zaraz po tym Twoim wpisie jest wpis SonyExperii.... kontrast nie do przecenienia
żenada, sorry...
Zorija dziękuję za miły wpis, ale nawet nie wiesz jak daleko jesteś od prawdy. Nie jestem dojrzała, mądra i samoświadoma. Wprost przeciwnie. Im więcej pracuję nad sobą (lub wydaje mi się, że pracuję) tym bardziej dochodzę do wniosku, że jestem durniem, a moja głupota jest nieskończona
Nie wiem też czy w ogóle, a jeśli tak to w jakim stopniu znam siebie. Nie wiem ile za mną i ile przede mną.
Staram się sama nie okłamywać, ale nadal się często na tym przyłapuję. Nie dziw się, że inni to robią. To sposób radzenia sobie z emocjami, z życiem.
Czy wszystko się dzieje po coś? Ja tak nie sądzę. Za dużo złych rzeczy mnie spotkało w życiu, aby stwierdzić, że tak miało być i miało się mi to przysłużyć. Ta lekcja owszem była po coś i tu za swoje czyny ponoszę konsekwencje, ale wiele rzeczy było niepotrzebnych.
Ale cóż... życie toczy się dalej
Suez, bardzo duża część samoświadomości polega właśnie na tym, że poznajemy swoje ograniczenia i je zaprzyjaźniamy. Świadomość tego, że bywa się durniem jest bardzo ważną mądrością życiową
Suez, jest dokładnie tak, jak napisała Ci Mamidełko.
Mądrość nie polega na tym, że się wszystko wie, żyje w samozadowoleniu i łyka wszystko jak leci.
Mądrość polega na szukaniu, buntowaniu się, próbowaniu... co owszem, czasem skutkuje błędami, frustracjami, zagubieniem...
jedyne co mogłabym Ci doradzić - to akceptacja. Zaakceptuj, że tak jest, że Twoje życie tak wygląda, że nie jest to taka zwykła, prosta droga... i ciesz się z tego Wiem, że to trudne, ale tak ma być i już. Im bardziej się z tym pogodzisz, tym więcej rzeczy zacznie Ci się udawać. A co, wolałabyś kapcie, telewizor i zakupy w Biedronce co weekend?
Zorija akceptuję Widzisz ostatnio w moim życiu pojawiają się same dobre rzeczy. Niespodziewane i miłe i bardzo się z tego cieszę
Przyjdzie kiedyś pewnie i gorszy czas, ale sobie poradzę. Jak zwykle I też zaakceptuję. Chyba się już tego nauczyłam.
Suez, dopiero teraz "odkryłam" Twój temat, hihihihi... trochę za późno Ci poradziłam , sama o tym pisałaś już ze dwa miesiące temu
Ale nic to, cieszę się, że myślimy podobnie
Pozdrawiam!
Mam tylko nadzieje, ze nie bedziesz miec dzieci. Mozesz strasznie je skrzywdzic ksztaltujac na swoje podobienstwo.
Łatwo się to ocenia, choć się ludzie zmieniają (jeśli chcą). Mnie raz babka powiedziała, że nie powinnam mieć dzieci, bo raz w życiu mi pies uciekł - szczęśliwie kobieta nie ma na to wpływu
Mam tylko nadzieje, ze nie bedziesz miec dzieci.
Lepiej uważać o co się prosi bo można to otrzymać.
To dla mnie też ciekawa sytuacja. Znam taką z autopsji tj. z bardzo bliskiego otoczenia.
Mąż przyjaciółki miał romans, który zakończył. Ponieważ romans miał miejsce w pracy był on tajemnicą Poliszynela i wiedziała o nim pewna panna, która postanowiła uderzyć w konkury do faceta, gdy jej dotychczasowy związek, w którym partner spełniał rolę sponsora zaczął się walić. Panna wiedząc o słabości zdrajcy i znając jego bardzo dobrą sytuację materialną postanowiła zakręcić się wokół niego. I dopięłą swego. Sielankę zniszczyło to, że przyjaciółka namierzyła relację. Wówczas wydała się takźe jego pierwsza zdrada. A panna została na lodzie z metką puszczalskiej w firmie.
summerka88, ale czy ta łatka nie jest życzeniowa? Też miałam kobietę w pracy, która podrywała wszystko, co się dało, oczywiście na pewnym poziomie. W plotkach wiadomo że różnie się o niej mówiło, ale to kobieta bardzo atrakcyjna, inteligentna z pozycją mająca inne różne pasje itd. Ogólnie bardzo ciekawa osoba znająca kilka języków, świetna w tym co robi… I tak naprawdę jest ponad te wszystkie które je obgadują. Pytanie, czy ta zawiść wynika z tego, że owija sobie facetów wokół palca, choćby na chwilę, czy że ma idealną figurę a do tego jest przedsiębiorcza i znajduje czas na hobby?
To już chyba nie te czasy by po tym z kim i ile oceniać kobietę. No chyba że poza ciałem nie ma nic więcej do zaoferowania.. ale facet na poziomie raczej tez by się na to nie nabrał…
I też zauważ że chociaż mąż przyjaciółki zdradził to jego „kochankom” przypisujesz łatki i ich tok „myślenia” cytujesz.. a nie jego. A co jeśli inicjatywa była z jego strony???
summerka88 napisał/a:To dla mnie też ciekawa sytuacja. Znam taką z autopsji tj. z bardzo bliskiego otoczenia.
Mąż przyjaciółki miał romans, który zakończył. Ponieważ romans miał miejsce w pracy był on tajemnicą Poliszynela i wiedziała o nim pewna panna, która postanowiła uderzyć w konkury do faceta, gdy jej dotychczasowy związek, w którym partner spełniał rolę sponsora zaczął się walić. Panna wiedząc o słabości zdrajcy i znając jego bardzo dobrą sytuację materialną postanowiła zakręcić się wokół niego. I dopięłą swego. Sielankę zniszczyło to, że przyjaciółka namierzyła relację. Wówczas wydała się takźe jego pierwsza zdrada. A panna została na lodzie z metką puszczalskiej w firmie.summerka88, ale czy ta łatka nie jest życzeniowa? Też miałam kobietę w pracy, która podrywała wszystko, co się dało, oczywiście na pewnym poziomie. W plotkach wiadomo że różnie się o niej mówiło, ale to kobieta bardzo atrakcyjna, inteligentna z pozycją mająca inne różne pasje itd. Ogólnie bardzo ciekawa osoba znająca kilka języków, świetna w tym co robi… I tak naprawdę jest ponad te wszystkie które je obgadują. Pytanie, czy ta zawiść wynika z tego, że owija sobie facetów wokół palca, choćby na chwilę, czy że ma idealną figurę a do tego jest przedsiębiorcza i znajduje czas na hobby?
To już chyba nie te czasy by po tym z kim i ile oceniać kobietę. No chyba że poza ciałem nie ma nic więcej do zaoferowania.. ale facet na poziomie raczej tez by się na to nie nabrał…
I też zauważ że chociaż mąż przyjaciółki zdradził to jego „kochankom” przypisujesz łatki i ich tok „myślenia” cytujesz.. a nie jego. A co jeśli inicjatywa była z jego strony???
Roxann, wg mnie ty oprócz ciągłego deficytu uwagi, które to forum ma tobie zapewnić, masz chyba problem z czytaniem ze zrozumieniem. Ale to nie mój problem i nie będę karmić trolla.
Roxann, wg mnie ty oprócz ciągłego deficytu uwagi, które to forum ma tobie zapewnić, masz chyba problem z czytaniem ze zrozumieniem. Ale to nie mój problem i nie będę karmić trolla.
Ok, dla mnie to jednak zwyczajny brak argumentów jak zwał tak zwał...
I nie jestem trollem.. ku twojemu zdumieniu
summerka88 napisał/a:Roxann, wg mnie ty oprócz ciągłego deficytu uwagi, które to forum ma tobie zapewnić, masz chyba problem z czytaniem ze zrozumieniem. Ale to nie mój problem i nie będę karmić trolla.
Ok, dla mnie to jednak zwyczajny brak argumentów
jak zwał tak zwał...
I nie jestem trollem.. ku twojemu zdumieniu
Masz za to łatkę... chyba nawet dwie...
Masz za to łatkę... chyba nawet dwie... ;)
Jeśli nic za tym nie idzie to co to za łatka? Raczej pobożne życzenie ją wystawiającego.. pytanie, w jakim celu?
SonyXperia napisał/a:Masz za to łatkę... chyba nawet dwie...
Jeśli nic za tym nie idzie to co to za łatka? Raczej pobożne życzenie ją wystawiającego.. pytanie, w jakim celu?
Nawet gdyby, to łatka i tak nietrafiona. 'Puszczalska' to chyba w potocznej opinii dziewczyna,która sypia z kim popadnie, notoryczna nimfomanka, a nie modliszka
703 2016-10-01 18:08:51 Ostatnio edytowany przez Roxann (2016-10-01 18:12:46)
Nawet gdyby, to łatka i tak nietrafiona. 'Puszczalska' to chyba w potocznej opinii dziewczyna,która sypia z kim popadnie, notoryczna nimfomanka, a nie modliszka
No skoro nic nie jest na rzeczy.. chyba że piszącej pod moim adresem coś doskwiera, no jak mam reagować.. no nijak.. niech se kobieta ulży i tyle
Jak widać ofiary losu sobie poużywały a konkluzji brak.
Nie byłam zdradzona (z tego co wiem) ani nie zdradziłam.
Ale uważam, że winę ponosi osoba, która zdradza.
Dlatego, że często nawet osoba zdradzająca kochance/kochankowi nie mówi, że jest w związku.
Nawet jeśli został/a poinformowany/na to jest wolną osobą i nie jest niczego winna nikomu.
Kwestią sporną jest tylko moralność, ale to kwestia bardzo indywidualna.
... uważam, że winę ponosi osoba, która zdradza.
Dlatego, że często nawet osoba zdradzająca kochance/kochankowi nie mówi, że jest w związku.
Nawet jeśli został/a poinformowany/na to jest wolną osobą i nie jest niczego winna nikomu.Kwestią sporną jest tylko moralność, ale to kwestia bardzo indywidualna.
Nareszcie sensowna wypowiedź. Bez zbędnych emocji i z właściwym dystansem.
Ruta przywracasz mi wiarę w ludzi
Kk76 - nie wiem, czy w temacie tak emocjonalnym można powiedzieć, że emocje są zbędne One po prostu są. Stąd najczęściej inaczej będzie wyglądał pogląd osoby, która to przeżyła, a inaczej tej, której się to nie przytrafiło.
Sądzę, że emocje nie powinny przeszkadzać.
Raczej może pojawić się zwyczajnie zarzut, że ktoś myśli jak myśli (np. wg kogoś nie ma winy kochanki a inna osoba będzie się wykłócać, że przecież postąpiła niemoralnie spotykając się z kimś zajętym). Tylko, że każdy inaczej może traktować moralność ludzką (jego czyny), więc ciężko tu jednoznacznie powiedzieć kto ma rację a kto nie. A bardziej - nie da się w ogóle w ten sposób postawić żadnej tezy.
Ale przy takim wątku istnieje ryzyko, że ktoś się jednak pokwapi to zrobić. I wywoła tym gównoburzę.
Ruta
100% racji
Sądzę, że emocje nie powinny przeszkadzać.
Raczej może pojawić się zwyczajnie zarzut, że ktoś myśli jak myśli (np. wg kogoś nie ma winy kochanki a inna osoba będzie się wykłócać, że przecież postąpiła niemoralnie spotykając się z kimś zajętym). Tylko, że każdy inaczej może traktować moralność ludzką (jego czyny), więc ciężko tu jednoznacznie powiedzieć kto ma rację a kto nie. A bardziej - nie da się w ogóle w ten sposób postawić żadnej tezy.Ale przy takim wątku istnieje ryzyko, że ktoś się jednak pokwapi to zrobić. I wywoła tym gównoburzę.
Docendo discimus
Śmieszne jest to, że nad takim pytaniem powstało 19 stron dyskusji.
Oto jedyna i ogólna prawda objawiona:
1. Jeśli kochanka nie wiedziała że facet jest żonaty, to winny jest tylko ten zdradzający mąż.
2. Jeśli kochanka wiedziała o tym że facet jest żonaty, to winni są obaj w takim samym stopniu.
Dobra, temat można już zamknąć. Wszystko wyjaśnione.
Śmieszne jest to, że nad takim pytaniem powstało 19 stron dyskusji.
Oto jedyna i ogólna prawda objawiona:
1. Jeśli kochanka nie wiedziała że facet jest żonaty, to winny jest tylko ten zdradzający mąż.
2. Jeśli kochanka wiedziała o tym że facet jest żonaty, to winni są obaj w takim samym stopniu.Dobra, temat można już zamknąć. Wszystko wyjaśnione.
Udowodnij (to zdanie wytłuszczone).
Może i jest to ogólnie przyjęte, ale nie jedyne słusznie poprawne.
Ruta,
Co tu udowadniać?
Jak ktoś chce sobie znaleźć usprawiedliwienie to je znajdzie.
Nawet zdradza jacy mąż potrafi powiedzieć że jego zdrada to wina żony, a on biedny...musiał zdradzić
Tak samo kochanka patrząc jak rozwala się rodzina Pana zonatego znajdzie sobie usprawiedliwienie dla cierpienia innych z powodu jej obecności ale i działań.
Jak ktoś ma zasady np. "Nie tykam się zajetego", to nie trzeba mu nic udowadniać.
Tak jest i już.
Przekroczenie tej granicy jest wspoludzialem w zdradzie, rozbijaniu rodziny, cierpieniu żony, dzieci.
A czy bardziej lub mniej winna...nieważne.
Ma współudział w winie czyli jest winna.
714 2016-10-16 11:53:35 Ostatnio edytowany przez gojka102 (2016-10-16 11:57:23)
Ruta,
Co tu udowadniać?
Jak ktoś chce sobie znaleźć usprawiedliwienie to je znajdzie.
Nawet zdradza jacy mąż potrafi powiedzieć że jego zdrada to wina żony, a on biedny...musiał zdradzić
Owszem-tak często bywa.Ale zakładam,że jak para decyduje się na ślub to oznacza,że coś ich łączy-może wyznawane poglądy,moralność czy jak się to zwie....
I nagle jedna-zdradzona żona nadal się wypracowanych zasad trzyma a druga strona-ten podły.lekkomyśny mąz nagle zasady porzuca widząc kawałek zgrabnego, obcego tyłka.
Otóż wina leży po obu stronach-po stronie męża i po stronie żony,że im się małżeństwo rozpadło.
Tak samo kochanka patrząc jak rozwala się rodzina Pana zonatego znajdzie sobie usprawiedliwienie dla cierpienia innych z powodu jej obecności ale i działań.
Jak ktoś ma zasady np. "Nie tykam się zajetego", to nie trzeba mu nic udowadniać.
Tak jest i już.
Przekroczenie tej granicy jest wspoludzialem w zdradzie, rozbijaniu rodziny, cierpieniu żony, dzieci.
A czy bardziej lub mniej winna...nieważne
Ma współudział w winie czyli jest winna.
I nie ma co kochanki w to mieszać bo zapewne mąż opowiadał,że nie sypiają ze sobą,że zona go nie rozumie i takie tam.Taki mężczyzna jest DOROSŁYM CZŁOWIEKIEM więc czemu by mu nie wierzyć? A może spytać się zony tudzież zrobić research po znajomych czy to prawda? No,bez jaj .
To mąż rzbija rodzinę,sprawia cierpienie żonie i dzieciom.Kochanka po prostu wierzy w jego deklaracje-a jako,że jest on DOROSŁY-to czemu by nie wierzyć?
Wydaje mi się,że obarczanie winą kochanki jest zdradzonym żonom na rękę.No tak-sukinsyn mąż ale ta wywłoka go namówiła,ba zmusiła do zdrady.
Więc winni oboje a ja niczemu nie winna
I żeby nie było-kochanką nie jestem
Gojka, natrzaskałaś 6 tysięcy postów na tym forum...
a ja mam pytanie: tylko piszesz czy też czytasz?? Bo tego wątku nie przeczytałaś, choć tak ochoczo serwujesz tu swoje mądrości
Byś poczytała troszkę... to dowiesz się kto jest odpowiedzialny za kryzysy w związku (odpowiem Ci, bo pewnie czytanie to dla Ciebie jednak za dużo - winę najczęściej ponoszą obie strony - i mąż i żona), i wszyscy na tym wątku się co do tego zgadzają. Wyobraź sobie, że nie odkryłaś żadnej nowości!! Szok, co?!?
I dowiedziałabyś się też kto jest odpowiedzialny za ratowanie związku (w którym i być może coś złego się dzieje) w ten jakże specyficzny i skuteczny sposób - mianowicie na klęczkach - między udami boczniary.
Choć od razu Ci napiszę - nie zawsze biedny misio MUSIAŁ szukać ratunku... czasem zwyczajnie chciał. Zrobił to gdy żona była w ciąży, tuż po porodzie... robił to latami tkwiąc w tej beznadziei (łał, jakie poświęcenie z jego strony, co nie?).
Uwierzysz Gojka w to wszystko???? I że to wszystko zostało już tu 1000 razy napisane przez najróżniejsze osoby zanim Ty odkryłaś Amerykę? (nie sądzę)
Co do kochanki - no tak, tak, co miała nie wierzyć DOROSŁEMU człowiekowi. Jako, że sama nie dysponuje zbyt wielkim rozumkiem, łyka wszystko co jej DOROSŁY człowiek powie. Pewnie nawet uwierzy w wizytę kosmitów jak jej DOROSŁY zda relację... ale nie, ja już jej nie winię po Twoim poście. Zrozumiałam. I już nie wymagam niczego. No cóż, jest mi tylko przykro, że takie "istoty" muszą tak się męczyć.
Poza tym - podoba mi się Twoja stopka. Nic dodać, nic ująć.