Mój facet tkwił w takim toksycznym małżeństwie jak się poznaliśmy. I ja byłam tego świadoma, że łatwo nie będzie. Byłam w pełni świadoma konsekwencji, tego ile trudności przed nami. Nie musiałam tego znosić, mogłam się wycofać. Ale go kocham całym sercem i to była MOJA ŚWIADOMA DECYZJA, że chce z nim być, przejść przez to razem i nigdy nie żałowałam decyzji .
Wiecie kto w takiej sytuacji jest potrzebny, przyjaciel, osoba która chociaż wysłucha, powie dobre słowo. A takich jak na lekarstwo.Ciekawe doświadczenie przeżyłam ze swoimi znajomymi, którzy byli wręcz na mnie wściekli, że nie słucham ich genialnych porad, że postępuje inaczej niż oni by oczekiwali.A teraz jak nam się udało, jestem szczęśliwa i postawiłam na swoim, nie ważne nie nie mieli racji i chcąc postawić na swoim i słyszę ,,a nie mówiłam, ja zawsze wiedziałam, że wy będziecie razem'' Jak to się mówi sukces ma wielu ojców.
Pannapanna zastanów się zanim palniesz coś równie głupiego. Znasz autora, Anne jego żonę, byłaś materacem? Na podstawie jednego fragmentu zdania dajesz sobie prawo do tak mocno krytycznych niczym konkretnym nie podpartych opinii. Nie pomagasz, a szkodzisz.
Naprędce, nie wiem czy autor tu się jeszcze odezwie, po tym co napisaliście. Wydaje się być porządnym człowiekiem, ale nieszczęśliwym. I co by komu szkodziło być odrobinę delikatniejszym. Dlatego wolę mu napisać na priv bo nie chce się tu kłócić z co niektórymi.
Tymi co i tak zawsze maja we wszystkim rację i wiedzą najlepiej
P.S: Tak na marginesie, z całym szacunkiem dla wszystkich i dla forum, ale gdybym posłuchała co niektórych zakończyłabym mój ,,toksyczny związek'' i byłą samotnia i nieszczęśliwa. A tak to nadal jesteśmy razem, kochamy się, układamy sobie razem życie. Bywają duże kryzysy, jeszcze się docieramy, ale najważniejsze, że jesteśmy razem i mamy siebie.
Kto jak kto, ale ja chyba mogę coś o Annie napisać (Lilka już mnie przedstawiła) Po prostu Anna szukała, stabilnego, spokojnego związku. Nie była gotowa czy też nie chciała podjąć się wyzwania. Miała prawo. Ale nie można winić autora, że nie był w stanie jej tego zapewnić. Nie pasowali do siebie, mieli inne oczekiwania. Więc im nie wyszło. Ja nie szukałam stabilnego przewidywalnego związku, chciałam podjąć wyzwanie, więc nam się udało. Zgodziliśmy się pod względem charakterów. Ja na przykład z natury jestem opiekuńcza, delikatna, i naprawę z przyjemnością pomagam, doradzam, a jak trzeba jestem chusteczką dla partnera. A on z tego chętnie korzysta. Może to i jest toksyczne, ale skoro my jesteśmy szczęśliwi i nam to odpowiada. Anna i autor moim zdaniem to chwila fascynacji, obydwoje byli samotni. Ale na dłuższą metę, byliby ze sobą bardzo nieszczęśliwi. Na mój gust to autor kocha żonę z wzajemnością i tam iskrzy nieprzerwanie. Co nie przeczy temu, że z nadmiaru emocji nie mogą się dogadać. I to jest główny problem.