Hej, hej!
Jednak zakończyłam swoją znajomość. Pojawiło się za dużo sygnałów ostrzegawczych, wręcz alarmujących. W końcu tupnęłam nogą i powiedziałam, co o tym myślę.
W dużym skrócie: pan był ujmujący, póki wszystko szło po jego myśli. Gdy postawiłam veto, nastąpił pokaz chamstwa i manipulacji. Zamknęłam przed nim chałupę - dosłownie.
Wcale nie ubolewam. Liczyłam się z tym, ale niepotrzebnie dałam szansę. Mam wnioski na przyszłość: więcej zaufania do własnych wątpliwości i przeczuć!
A poza tym wszystko u mnie o.k. Zachwycałam się wczoraj morzem kwitnących koron drzew w widzianych z daleka ogródkach działkowych. Wiosna!!!
I szpinak mi wschodzi. Ajjjj, będzie wyżerka!
14,951 2020-04-29 20:38:57 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-04-29 21:14:24)
14,952 2020-04-30 19:50:56 Ostatnio edytowany przez Symbi (2020-04-30 19:51:44)
Nic to Piegusku, każde doświadczenie jest cenne.
Wiosna na całego, magnolia w ogrodzie kwitnie mi jak szalona, dziś jak wracałam z pracy owiał mnie prześliczny zapach bzu, który mam posadzony koło ścieżki. Wyrosły też tulipany. Wyrobiłam się z obowiązkami pracowymi i zamierzam bimbać sobie, wliczając oczywiście poranną kawę na słoneczku. No może w sobotę ogarnę chałupę.
14,953 2020-05-04 11:50:05 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-05-04 15:03:45)
Symbi, w sobotę dostałam od pewnej starszej pani prześliczne niezapominajki do posadzenia na działce. Jak ja lubię te niepozorne kwiatki. Uwielbiam wszystko, co niebieskie
P.S. Mój przyjaciel (?) nie daje za wygraną, ale wycofuję się z tej relacji. Pan przejawia wiele zalet, lecz ma jeden poważny problem: alkohol. Długo się maskował, ale coraz więcej czasu spędzaliśmy razem, więc już nie mam wątpliwości.
On nie rozrabiał, dziwnie tylko lubił spać, ale zaczęło się "pożyczanie" drobnych sumek, przedłużające się chorowanie... Stwierdziłam, że nie ma na co czekać.
Mimo wszystko ta znajomość pozostawiła mi dobre wspomnienia. Choć w kontekście tego, co właśnie napisałam, zabrzmi to może niewiarygodnie, ale pierwszy raz w życiu doświadczyłam bycia w relacji, gdzie czułam bliskość, ciepło, radość z przebywania razem, wspólnej zabawy, pracy, niekończących się rozmów. Naprawdę było fajnie! A może być jeszcze lepiej z jakimś fajnym panem bez nałogów...
Skoro już się tak rozgadałam... Wielki, ale to wielki szacunek czuję dla mądrości i zdrowej intuicji dzieci!
Dzieci, nieskażone jeszcze dorosłymi obiekcjami, przekonaniami, skrzywieniami w osądzie, zadziwiają trafnością swoich ocen.
Gdy ja, wielce mądra i doświadczona (ironia chyba jasna!), postanowiłam zweryfikować, sprawdzić, czekałam na utwierdzenie się w swoich odczuciach, mój syn po pierwszych negatywnych sygnałach wiedział, co myśleć. Dzieci są naprawdę mądre!
Zaimponował mi bardzo mój pryszczaty nastolatek.
14,954 2020-05-04 22:51:34
Skoro lubisz niebieski, polecam barwinek, samo rośnie, także w cieniu i ma właśnie małe, niebieskie kwiatuszki.
Weekend majowy nie sprzyjał nasiadówkom na podwórku, tym niemniej udało mi się zjeść kaszankę z grilla.
14,955 2020-05-10 09:05:08 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-05-10 09:10:42)
Heloł!
Wczoraj rozwiałam resztki wątpliwości co do mojego ex-przyjaciela. Zakończyłam sprawę definitywnie, łącznie z zablokowaniem numeru telefonu.
Czuję ulgę, bo od pewnego czasu się miotałam, a teraz już wiem wszystko, czego mi było trzeba do podjęcia ostatecznej decyzji.
I gadajcie, co chcecie, a życie singla jest fajne!
I tyle
Pozdrawiam słonecznie.
14,956 2020-05-10 19:03:52
Hej!
Jeśli tylko czujesz się z tym dobrze, to w porządku. Skoro facet miał problem alkoholowy, to faktycznie nie ma wyjścia, jak radykalne odcięcie.
14,957 2020-05-13 15:43:57
Tak, Symbi, czuję się dobrze, choć nie zaprzeczę, że trochę żal pewnych wspomnień. Szybko jednak przypominam sobie, jak smakował mi spokój rok temu i jak chwilami, gdy narastały moje ostatnie wątpliwości, z nostalgią o nim myślałam.
Nie ubolewam, nie jestem załamana, przygotowana byłam na to, bo to kontrowersyjny człowiek. Na moim miejscu wiele kobiet nawet by nie spróbowało. Ale ja, jak to ja, musiałam zrobić po swojemu Musiałam coś sprawdzić, o czymś się przekonać, a wiedziałam, że nie dam się skrzywdzić. Aczkolwiek przyznaję - nie przewidziałam pewnych zwrotów akcji. Mianowicie tego, że łagodne rozstanie może okazać się trudne. Poradziłam jednak sobie, choć nie obeszło się bez dość radykalnych kroków.
Robił jeszcze podchody, ale ucięłam i to, bo okazał się... baaaardzo nie w porządku. Bardziej niż sądziłam.
Mniejsza już o to. Nie żałuję tych wspólnych chwil. To pół roku było lepsze, piękniejsze niż prawie 10 lat poprzedniego związku.
14,958 2020-05-15 19:22:58
Myślę i myślę, co by tu Ci napisać, i nic mądrego nie przychodzi mi do głowy.
Na pewno jesteś bogatsza o to doświadczenie, więc już wiesz, jak to jest, kiedy związek może dawać radość. I satysfakcję. Początki zwykle są miłe, ale dobrze, że zachowałaś trzeźwość umysłu i obiektywnie potrafiłaś spojrzeć na partnera.
U mnie toczy się. Właśnie relaksuję się popijając wodę z cytryną z grawerowanego kieliszka, dochodząc do wniosku, że nawet codzienność można sobie uszlachetniać.
14,959 2020-05-15 19:41:08
Symbi, w porządku, dzięki za życzliwość.
Pewna moja bardzo zasadnicza i stanowcza koleżanka puka się w głowę, że już na początku, mając pewne sygnały i ostrzeżenia, jednak podjęłam tę rękawicę. Wiedziałam jednak, że sobie poradzę, a zakochiwanie się na zabój, wbrew rozumowi już mi chyba w tym wieku nie grozi. Po prostu chciałam spróbować.
On się początkowo nieźle kamuflował, średnio mi się tylko odobało, że lubi bardzo (baaaardzo!) piwo, ale uznałam, że to nie moja sprawa. Mając problem z powonieniem i mało doświadczenia z nadużywaniem alkoholu, nie od razu wychwyciłam, co tu naprawdę jest grane. Dopiero gdy zaczął w nieskończoność "chorować" (po części autentycznie), coraz częściej pożyczać po kilka, kilkanaście złotych na papierosy (i nie tylko, jak się okazało), dopiero gdy go poznałam lepiej i skojarzyłam kilka faktów, otwarcie zaczęłam mówić, co o tym myślę. I wtedy poszło już jak po równi pochyłej.
Nic to. Długo nie trwało, nie nabawilam sie traumatycznych wspomnień, za to mam sporo dobrych.
Jestem jak najbardziej za uszlachetnianiem najbanalniejszych chwil.
A mnie cudownie udał się chleb. Tym razem pszenny na żytnim zakwasie. Syn pochłonął nieprawdopodobne ilości jeszcze ciepłego.
14,960 2020-05-15 20:20:06
Decyzje nie są łatwe, ale myślę, że nie byłabyś sobą, gdybyś nie spróbowała.
Moja relacja (bo wciąż nie związek) też jest z przeszkodami i wiele osób by się na nią nie zdecydowało z powodów, o których nie chcę tu pisać. Musiałam postawić ograniczenia i warunki i on je przyjął, co będzie dalej jest wielką niewiadomą, bo nikt nie ma szklanej kuli, żeby to zobaczyć. Też nie jestem zakochana na zabój, tak żeby zapomnieć dodać makaron do zapiekanki z makaronu, jednak czuję sporo miłości i prostą chęć zaznania codzienności z tym człowiekiem, co już uznaję za postęp, bo jeszcze latem zeszłego roku nie myślałam w ogóle o tym, żeby się z kimś wiązać. Swój jednak musi trafić na swego.
14,961 2020-05-15 21:42:29
A ja to wlasnie na zaboj sie zakochuje i potem takoż cierpię. Dlatego do milosci mam ambiwalentne uczucia. Ale kazdy jest inny i nigdy nie przyszloby mi pouczac kogos co ma robic zwiazkowo ...no moze raz w dobrej intencji . Tak ze Piegus dobrze zrobiles ze w to wszedles i dobrze ze wyszedles bo obie decyzje byly twoje.
14,962 2020-05-18 01:05:49
Jak to fajnie czuć zrozumienie i wsparcie. Dziękuję Wam.
I nie żałuję niczego, cały ten czas byłam w zgodzie z sobą.
14,963 2020-05-18 19:38:41
Witajcie śledzę ten wątek od dawna i miałam nadzieję do Was dołączyć mniej więcej teraz. Wirus jednak opóźnia moją sprawę rozwodowa.
Chcę tylko wyrazić podziw dla podejścia Piegowatej, bardzo jest mi to bliskie (i wydaje się, że jesteśmy w tym samym wieku, jeżeli dobrze odczytuję Twój nick ). Wychodzę z toksycznego małżeństwa, dwukrotnie zdradzona, staję na nogi i wierzę, że najlepsze przede mną. Fizycznie i emocjonalnie jestem już daleko od jm. W międzyczasie poznałam innego mężczyznę, ale wiem, że cały ten kołowrotek okolorozwodowy zaburza moją ocenę sytuacji. Dlatego postanowiłam pobyć sama ze sobą, pozamykac pewne sprawy. Jestem gotowa na dojrzały związek i chciałabym jeszcze mieć szansę go doświadczyć. Ale nie będzie tragedią, jeżeli zostanę sama.
Obiecuję, że nie będę za bardzo aktywna do rozwodu, zglosze się po i opiszę moje cudowne życie. Chciałam się tylko przywitać
14,964 2020-05-18 21:03:19
Witaj new_life! Jeśli mogę skomentować, to bywały tu osoby na Twoim etapie. Więc spokojnie, na wszystko przyjdzie pora, na usankcjonowanie rozwodu też.
Piegusku, nie możemy się przecież wtrącać w Twoje wybory bo to Twoje życie i Ty decydujesz.
DO tego nie jesteśmy sędziami, żeby oceniać.
Ja też dokonałam wyboru i nie wiem, dokąd mnie ta droga zaprowadzi. Fajnie przyjmować komplementy, wyznania, ale równie dobrze mogą być to tylko czcze słowa. Tylko czas i doświadczanie rzeczywistości mi to pokaże. Nauczona rozwodem i związanymi z nim doświadczeniami oraz późniejszym związkiem wiem, że wszystko się może zdarzyć. Teraz staram się czerpać z relacji to co najmilsze, czy coś będzie więcej, nie wiem. Jednocześnie chciałabym i nie. Z jednej strony jestem gotowa na nową miłość, z drugiej strony lubię swoje życie singielki i nie bardzo mam ochotę je zmieniać, przede wszystkim boję się utraty wypracowanej niezależności (we wszystkich aspektach, decyzyjnych i finansowych). Ma to dobry aspekt, bo nie rzuciłam się na pana jak wygłodniała lwica. Myślę, że zachowuję zdrowy rozsądek.
14,965 2020-05-19 19:48:56 Ostatnio edytowany przez new_life (2020-05-19 19:50:03)
Witaj new_life! Jeśli mogę skomentować, to bywały tu osoby na Twoim etapie. Więc spokojnie, na wszystko przyjdzie pora, na usankcjonowanie rozwodu też.
Piegusku, nie możemy się przecież wtrącać w Twoje wybory bo to Twoje życie i Ty decydujesz.
DO tego nie jesteśmy sędziami, żeby oceniać.
Ja też dokonałam wyboru i nie wiem, dokąd mnie ta droga zaprowadzi. Fajnie przyjmować komplementy, wyznania, ale równie dobrze mogą być to tylko czcze słowa. Tylko czas i doświadczanie rzeczywistości mi to pokaże. Nauczona rozwodem i związanymi z nim doświadczeniami oraz późniejszym związkiem wiem, że wszystko się może zdarzyć. Teraz staram się czerpać z relacji to co najmilsze, czy coś będzie więcej, nie wiem. Jednocześnie chciałabym i nie. Z jednej strony jestem gotowa na nową miłość, z drugiej strony lubię swoje życie singielki i nie bardzo mam ochotę je zmieniać, przede wszystkim boję się utraty wypracowanej niezależności (we wszystkich aspektach, decyzyjnych i finansowych). Ma to dobry aspekt, bo nie rzuciłam się na pana jak wygłodniała lwica. Myślę, że zachowuję zdrowy rozsądek.
Dziękuję Symbi! W takim razie pozwolę sobie zaglądać od czasu do czasu
Ja mam podobne przemyślenia po moim małżeństwie, że wszystko może się zdarzyć a ja polegam na sobie. Nigdy nie byłam osobą wisząca na mężczyźnie, dlatego Twoje podejście jest bardzo zdrowe z mojej perspektywy.
Poznając kilka miesięcy po rozstaniu mężczyznę, z którym zaiskrzylo, z jednej strony poczułam się bardzo dobrze, tak normalnie. Ale z drugiej wiedziałam, że to za wcześnie, że mogę nadinterpretowac uczucia, które się pojawiają. I zrezygnowałam bez żalu, będąc w zgodzie ze sobą. Nie czuję smutku ani straty, dlatego wiem o czym piszecie dziewczyny, Symbi i Piegowata.
14,966 2020-05-20 22:15:02 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-05-20 22:17:59)
Witajcie serdecznie.
Fajny jest ten spokój i akceptacja, to nierzucanie się jak głodomor na chleb. To daje wiele komfortu.
Pozdrawiam serdecznie w ten singielski wieczór
Upiekłam bułeczki, syn w siódmym niebie.
I zebrałam pierwszy rzodkiewkowy plon. Będzie pasta rzodkiewkowo-twarogowa do tego mojego wypieku. A z liści rzodkiewki - pesto
Aaa... i lubczyk zasadziłam, coby chłopcom uroków zadawać
I miętę tyż
14,967 2020-05-21 09:23:43
Witajcie serdecznie.
Fajny jest ten spokój i akceptacja, to nierzucanie się jak głodomor na chleb. To daje wiele komfortu.
Tak sobie czasami myślę, że jako etap przejściowy fajne byłoby też jakieś niezobowiązujące szaleństwo Oczywiście bez krzywdzenia nikogo, z pełną akceptacją.
Miłego dnia dla Was!
14,968 2020-05-21 10:19:00 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-05-21 10:21:37)
A to szaleństwo to damsko-męskie masz na myśli? Hmmm... Co kto lubi.... Skoro zgoda obopólna...
Mnie to do szczęścia niepotrzebne.
14,969 2020-05-21 10:24:35
A to szaleństwo to damsko-męskie masz na myśli? Hmmm... Co kto lubi.... Skoro zgoda obopólna...
Mnie to do szczęścia niepotrzebne.
Tak, damsko-męskie. Mi też nie jest to potrzebne do szczęścia, czasami po prostu mam wrażenie, że za dużo analiz i planowania w moim życiu. I tylko o to mi chodzi
14,970 2020-05-21 10:55:40 Ostatnio edytowany przez Symbi (2020-05-21 10:56:49)
Piegowata'76 napisał/a:A to szaleństwo to damsko-męskie masz na myśli? Hmmm... Co kto lubi.... Skoro zgoda obopólna...
Mnie to do szczęścia niepotrzebne.Tak, damsko-męskie. Mi też nie jest to potrzebne do szczęścia, czasami po prostu mam wrażenie, że za dużo analiz i planowania w moim życiu. I tylko o to mi chodzi :)
Skoro do szczęścia nie są potrzebne sprawy damsko-męskie, to po co w ogóle się w to angażować? Z mojego punktu widzenia, szaleństwo damsko-męskie, zwłaszcza w powiązaniu z seksem zawsze niesie ze sobą jakieś emocje, jak tylko pozytywne, to dobrze, ale jeśli miałabym poczuć się jak zabawka w czyichś rękach, to dziękuję za takie szaleństwo. Ja tam każdą relację traktuję poważnie, jeśli widzę, że druga strona ma inne podejście, nie pozwalam sobie na szaleństwo z obawy przed negatywnymi dla mnie konsekwencjami emocjonalnymi. Innymi słowy buzi-buzi, kończy się na całusie.
14,971 2020-05-21 11:10:57
new_life napisał/a:Piegowata'76 napisał/a:A to szaleństwo to damsko-męskie masz na myśli? Hmmm... Co kto lubi.... Skoro zgoda obopólna...
Mnie to do szczęścia niepotrzebne.Tak, damsko-męskie. Mi też nie jest to potrzebne do szczęścia, czasami po prostu mam wrażenie, że za dużo analiz i planowania w moim życiu. I tylko o to mi chodzi
Skoro do szczęścia nie są potrzebne sprawy damsko-męskie, to po co w ogóle się w to angażować? Z mojego punktu widzenia, szaleństwo damsko-męskie, zwłaszcza w powiązaniu z seksem zawsze niesie ze sobą jakieś emocje, jak tylko pozytywne, to dobrze, ale jeśli miałabym poczuć się jak zabawka w czyichś rękach, to dziękuję za takie szaleństwo. Ja tam każdą relację traktuję poważnie, jeśli widzę, że druga strona ma inne podejście, nie pozwalam sobie na szaleństwo z obawy przed negatywnymi dla mnie konsekwencjami emocjonalnymi. Innymi słowy buzi-buzi, kończy się na całusie.
Symbi, czasami słowem pisanym ciężko przekazać intencje. Ja nie powiedziałam, że sprawy damsko-męskie nie są mi potrzebne do szczęścia. Mam na myśli jedynie tyle, że nie zawsze muszę odpowiadać na pytanie "po co", skoro nikogo nie krzywdze i obie strony godzą się na układ, w którym się znalazły.
14,972 2020-05-21 12:11:05 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-05-21 13:16:47)
Miałam na myśli, że bliższy jest mi spokój, czułość i ciepło niż pogoń za ekscytacją. Odrobinę wariactwa i spontaniczności oczywiście bardzo lubię. Np. w czasie sprzątania garażu PP udawał, że chce mnie zbić miotłą, a ja uciekałam po podwórzu zaśmiewając się jak smarkata nastolatka. Albo jechaliśmy na jednym rowerze, co skończyło się atakiem śmiechu w przydrożnych pokrzywach. Takie zwykłe rzeczy. Bardzo fajne we dwoje, ale zupełnie dostępne i bez pary, np. z koleżanką czy własnym dzieckiem. Większych szaleństw mi nie trzeba.
14,973 2020-05-21 12:45:26
Miałam na myśli, że bliższy jest mi spokój, czułość i ciepło niż pogoń za ekscytacją. Odrobinę wariactwa i spontaniczności oczywiście bardzo lubię. Np. w czasie sprzątania garażu PP udawał, że chce mnie zbić miotłą, a ja uciekałam po podwórzu zaśmiewając się jak smarkata nastolatka. Albo jechaliśmy na jednym rowerze, co skończyło się atakiem śmiechu w przydrożnych pokrzywach. Takie zwykłe rzeczy. Bardzo fajne we dwoje, ale zupełnie dostępne i bez pary, np. zkoleżanką czy własnym dzieckiem. Większych szaleńsw mi nie trzeba.
Ja też za ekscytacja nie gonie pewnie każda z nas trochę inaczej rozumie szaleństwo, patrzy przez pryzmat swoich doświadczeń, co jest naturalne.
Niezależnie od tego czy relację zaczynamy z poziomu szaleństwa czy rozsądku, nie mamy przecież żadnej pewności jak ona się potoczy. A wydaje się, że jesteśmy na tyle dojrzałe i pewne swoich potrzeb, że rozpoznamy co jest dla nas dobre, po prostu.
14,974 2020-05-21 13:05:52
Dobra, dziewczyny... To czym dla Was jest owo szaleństwo? Bo moje pierwsze skojarzenie było: romans, coś z założenia przelotnego i na to świadomie się nie zdecyduję. Marzy mi się coś na dłużej, niechby i do grobowej deski.
14,975 2020-05-21 13:31:11
Dobra, dziewczyny... To czym dla Was jest owo szaleństwo? Bo moje pierwsze skojarzenie było: romans, coś z założenia przelotnego i na to świadomie się nie zdecyduję. Marzy mi się coś na dłużej, niechby i do grobowej deski.
Dla mnie to wejście w relację z poziomu intuicji, odczuć, a nie rozumu. Czyli nie analizuję, nie myślę czy to jest romans czy też relacja na dłużej, bo przecież na początku tego wiedziec i tak nie mogę.
Napisałam, że piszemy z poziomu swoich doświadczeń, a ja analizowalam bardzo dużo w ostatnim czasie, cały czas nad sobą pracuję. I czasami fajnie byłoby myśleć mniej. Jestem bardzo analityczna, dlatego moje szaleństwo aż tak bardzo szalone nie jest
14,976 2020-05-21 13:48:34 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-05-21 14:02:46)
A moim zdaniem niepotrzebne jest tak skrajne stawianie sprawy. Nie lubię sztywniactwa i upychania ludzi w ciasne ramy szablonów, ale rozum po coś nam dano. To my decydujmy, kiedy lejce popuścić, a kiedy ściągnąć krócej. Wybierajmy świadomie. W tym największy ambaras.
Jasne, że nie wszystko można przewidzieć, ale czasem gołym okiem widać, a my widzieć nie chcemy.
Intuicja, swoją drogą, bywa bardzo mądra, a też często ignorowana. Podobnie jak emocje.
14,977 2020-05-21 14:06:55
A moim zdaniem niepotrzebne jest tak skrajne stawianie sprawy. Nie lubię sztywniactwa i upychania ludzi w ciasne ramy szablonów, ale rozum po coś nam dano. To my decydujmy, kiedy lejce popuścić, a kiedy ściągnąć krócej. Wybierajmy świadomie.
Jasne, że nie wszystko można przewidzieć, ale czasem gołym okiem widać, a my widzieć nie chcemy.
Piegowata, chyba trochę się nie rozumiemy. Ja nie miałam na myśli sztywnego stawiania sprawy. Fajnie by było, gdyby taka sytuacja przydarzyla się w moim życiu i tylko to miałam na myśli. Jako nowe doświadczenie, nic więcej. Pytalas co rozumiemy pod pojęciem szaleństwa, jeżeli chodzi o relacje, to odpowiedziałam.
Mi też zależy na spokojnym, dojrzałym związku opartym na zaufaniu. Ale nie widzę nic złego w emocjonujących początkach
14,978 2020-05-21 14:14:41 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-05-21 23:15:44)
No, własnie - co złego jest w emocjach, jeśli ma się przy tym odrobinę oleju w głowie? To nie szaleństwo, tylko normalka
Kim bylibyśmy bez uczuć? Chyba nie ludźmi.
Aczkolwiek mój wymarzony, idealny scenariusz to właśnie spokój, stopniowo narastająca bliskość i zaufanie.
14,979 2020-05-21 16:07:44
Aczkolwiek mój wymarzony, idealny scenariusz to właśnie spokój, stopniowo narastająca bliskość i zaufanie.
Paradoksalnie - chyba nie przepadam za typowym randkowaniem, tym całym spektaklem, strojeniem się, pilnowaniem punktualności... Bardzo fajnie zaczęło mi się z PP, bo połączyły nas zwykłe codzienne sprawy. I ot, tak, przy okazji wyszło coś więcej.
Tak, doskonale rozumiem potrzebę takiego scenariusza. Chociaż wiesz, ja tak dawno nie byłam na randce, że w sumie chyba (też chyba ) za tym trochę tęsknię.
14,980 2020-05-21 21:25:28
Wybacz New_life, ale ja też odczytałam Cię, że chcesz romansu. Właśnie romans kojarzy mi się z szaleństwem. Ja tam jestem nastawiona na coś, co potrwa długo, nie mam ochoty na rozdrabnianie się. Inaczej w ogóle bym nie zaczynała. Choć myśl, że moja relacja potrwa tylko jakiś czas pojawia się i jest raczej związana z faktem, że nigdy nie wiadomo, dokąd nas dana relacja zaprowadzi, czego dowodem jest moje i Twoje skończone małżeństwo.
Z drugiej strony początki każdej znajomości są ekscytujące, to poznawanie się, uczenie się siebie, fascynacja. Oby tylko to nie przekształciło się w emocjonalny rollecoaster relacji z borderlinem, narcyzem lub innym popaprańcem.
14,981 2020-05-21 21:33:42
To ja przepraszam, bo zdarza mi się robić duże skróty myślowe Dlatego napisałam, że dla każdej z nas szaleństwo może oznaczać coś innego.
Mam nadzieję, że po doświadczeniach z moim jm będzie mi łatwiej rozpoznać popaprancow...
14,982 2020-05-21 23:14:17 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-05-21 23:15:05)
Ja też muszę sprostować swoją wypowiedź o randkach. Zresztą wykasowałam ją, uznając za nieistotną, ale zdążyłaś, New Life, odpowiedzieć.
To nie jest tak, że randki nie sprawiają mi przyjemności. Miła jest ta odświętność, ale gdyby mi przyszło randkować jak za nastoletnich czasów, po parkach, kawiarniach, to chyba byłoby trochę uciążliwe. To organizowanie (a przecież ma się na głowie dom, pracę, dzieci i często jeszcze inne sprawy). No, chyba, że umawiałabym się raz w tygodniu
Z drugiej strony tęsknię do niespiesznego budowania relacji, bez poganiania i presji. Ot, niechby się tak "samo" toczyło.
I tak, w sumie miałam z PP. Fajny scenariusz, taki mój
Tylko szkoda, że tak się niefajnie skończyło. Ale trudno. Dobrze, że nie tkwiłam długo w złudzeniach.
Mimo wszystko wiele elementów tej relacji przeniosłabym w następny związek. A to już wartość niemała.
14,983 2020-05-21 23:22:07
Mam taką refleksję, a propos popaprańców.
Ich naprawdę da się rozpoznać i zdemaskować w miarę szybko. Pod warunkiem, że nie oszukujemy samych siebie w nadziei, że może jednak nie jest tak źle i coś jednak z tego będzie.
14,984 2020-05-22 08:18:42
Teraz to Piegowata opisalas moje narzeczenstwo. :-)
14,985 2020-05-22 10:08:43 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-05-22 10:17:51)
Ha, Piotrze! Moją historię trochę też.
Nie dopuścilam, by sytuacja zbytnio nabrzmiała, ale dałam szansę komuś, kogo właściwie powinnam już po pierwszy raz zawiedzionym zaufaniu i różnych ostrzeżeniach odprawić z kwitkiem. A jednak... Tak dobrze było cieszyć się pozytywami...
Ale nie mam co marudzić, bo zdawałam sobie sprawę z tego, co robię.
Nie zmienia to faktu, że teraz wydaje mi się to dość absurdalne. Jeśli od początku czuje się obawy i niepewność - to po co? To jest właśnie to przymykanie oka w nadziei... Dopóki nie upewniłam się ostatecznie co do swoich obaw... Ale z drugiej strony... No, kurczę
Może to wszystko było mi po prostu potrzebne. Nie czuję żalu, na "porażkę" byłam przygotowana.
A teraz, wierzcie lub nie wierzcie, mam poczucie, że odzyskałam morze czasu do wyłącznej dyspozycji i przestrzeń do cieszenia się sprawami, które siłą rzeczy w związku schodzą na dalszy plan
Związki są fajne, ale też absorbujące. Nie neguję ich absolutnie, ale dostrzegam wartość tej zwiększonej przestrzeni.
Wczoraj sprawiłam sobie za ostatnie pieniądze młynek do kawy. Kupię ziarnistą i będę celebrować
14,986 2020-05-22 10:11:47
Hello! Ja namówiona przez klienta nabyłam kawę od znanego piłkarza, jestem ciekawa smaku.
14,987 2020-05-22 10:13:19 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-05-22 10:13:38)
Ciekawe, cóż to za piłkarz
Smacznego!
14,988 2020-05-22 10:19:45 Ostatnio edytowany przez Symbi (2020-05-22 10:21:17)
Nie chcę podawać nazwiska, ale to ten słynny numer 9, któremu ostatnio urodziło się dziecko. Kawa sygnowana jest jego nazwiskiem. Oczywiście nabyłam ziarnistą i też będę celebrować momenty poranne, południowe i popołudniowe.
Klient twierdzi, że kawa bardzo smaczna, więc to będzie miła odmiana od tych kupowanych w tradycyjnym sklepie.
14,989 2020-05-22 10:28:08 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-05-22 10:30:29)
Ta czy owak - smacznego
Pochwalę się, że oprócz lubczyku i mięty zasadziłam sobie jeszcze krzaczek rozmarynu. Wczoraj piekłam ziemniaczki w ziołach
A pieczywo powinnam chyba przestać wypiekać, bo za dobre jest, syn się w drzwiach nie zmieści...
14,990 2020-05-22 10:37:16
Bardzo lubię ziemniaczki we wszelkiej postaci!
14,991 2020-05-22 10:47:27 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-05-22 10:48:15)
We wszelkiej?
Couch potatoes
14,992 2020-05-23 08:42:22
Takie ziemniaczki kanapowe to ideał, pod warunkiem, że to ja je podgryzam, a nie one mnie. Uwielbiam chipsy, frytki, puree ziemniaczane, opiekane ziemniaczki, wszelki kluski śląskie i kopytka, placki ziemniaczane, oczywiście młode ziemniaczki, starszymi też nie pogardzę.
Witam przy kawie w ten sobotni poranek :)
14,993 2020-05-26 14:22:54
Dzień dobry!
tak sobie przeglądam od weekendu internety i nasunęła mi się refleksja, że wiele osób nie potrafi czytać że zrozumieniem i empatią. Dla przykładu: napisałam w necie, że zaniosłam do krawcowej kilka bluz celem przerobienia dekoltów na szersze, dostałam komentarz: "o jak dobrze, że krawcowa zwęzi Ci bluzy".
Nic dziwnego, że obecnie egzamin ośmioklasisty czy pisemna matura z języków w głównej mierze opiera się nie jak kiedyś na wielostronicowym wypracowaniu, tylko na teście z rozumienia tekstu czytanego.
Z przyjemniejszych rzeczy - postarałam się w niedzielę, zrobiłam rosół i udusiłam polędwicę w sosie śmietanowo-pieczarkowym, do tego BARDZO się poświęciłam i obrałam ziemniaki. Cieszę się, bo dzieci potrafią zjeść jak przysłowiowy chłop do kosy, więc pojadły sobie obiadku.
14,994 2020-05-26 15:13:00 Ostatnio edytowany przez Piotr Introwertyk (2020-05-26 15:17:04)
Zwężenie bluz bez zmiany dekoltu proporcjonalnie go powiekszy wszak?
Edit.
To do tej pory jadalas ziemniaczki nieobrane?
Edit2
Skoro nie ma przyslowia o chlopie odeszłym od kosy to jak powinno sie prawidlowo o nim wspominac?
14,995 2020-05-26 15:29:57 Ostatnio edytowany przez Symbi (2020-05-26 16:05:39)
1. Bluzy zwężone w talii wciąż uciskałyby pod szyją, w dodatku mogłyby ściskać w pasie.
2. Ziemniaki jemy od święta. Czyli średnio na Wielkanoc i Boże Narodzenie. Dzieci obierają je na sześciany. Normalnie jemy ryż i kaszę, wystarczy wrzucić do wody i odcedzić. Najmłodsza latorośl płacze, jak ma zjeść ziemniaki, bo to warzywo.
3. ha ha ha I don't know.
14,996 2020-05-30 11:01:03 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-05-30 11:08:04)
Symbi, mój syn też awarzywny Jedynie ogórki kiszone zjada z apetytem, więc wysiałam rzeczone na działce. Już wyłażą z ziemi
Luki w witaminach uzupełniam kupując owoce, aczkolwiek i tu zakres upodobań syna jest ograniczony. Ale jabłka i banany są ok. Maliny i czereśnie także.
Połknęłam działkowego bakcyla. Praca w ogródku wspaniale mnie odpręża, a jak cieszą widoczne rezultaty! Lubię robotę, która daje wyraźne efekty.
Wczoraj szwagierka podarowała mi reklamówkę czereśni od naszej wspólnej teściowej. Będzie placek i jeszcze moze wystarczy owoców na indyka w czereśniowej glazurze. To danie robiłam tylko raz, kilka lat temu i bardzo mi przypadło do gustu.
Tak sobie czytam, co naściboliłam, i widzę nie pierwszy raz: najfajniejsza jest dla mnie codzienność. Taka zwyczajność. Jak zwyczajność jest dobra, to jestem szczęśliwa.
Teraz zamieniam szlafrok na wygodne ubranie i pędzę rowerem do miasta. Po sadzonki cukinii i coś jeszcze może. Sąsiadka zachęca mnie do uprawy pomidorów, a ja się ich trochę boję ; podobno dużo z nimi zachodu.
Sąsiad zwrócił mi wczoraj pewien dług, więc może i do chałupy jakiś drobiazg się kupi
No, dobra, dosyć gadania. Pozdro!!!
P.S. Piotrze, nie wiem, jak z chłopem i kosą, ale chyba podobnie, jak z babą od pługa odjętą. Znam jedną taką, złośliwie tymi słowami określoną przez koleżankę.
14,997 2020-05-30 21:39:39
Ach też bym zasial ogorki kiszone a nie msm gdzie a serio to takich kiszonych jak robila moja tesciowa oraz znacznie pozniej mama partnerkk to dzis nie robi nikt. Przykre skutki rozstan chlip chlip.
Pomidorki raz wsadzklem niskopienne i takie miniaturki w kisciach. Malo pracy wiec polecam.
14,998 2020-05-31 09:10:22
Jeżeli o mnie chodzi to kiszone nie bardzo, ale za to jestem uzależniona od małosolnych pani w warzywniaku już wie, że mają być takie "bardziej zielone". A propos przykrych skutków rozstań, to naprawdę nigdzie nie jadłam tak pysznej gotowanej młodej kapusty, jaką robiła moja prawie była teściowa, więc doskonale Ciebie rozumiem Piotr
14,999 2020-05-31 14:21:09
Tęsknię za słońcem! Moje leżanki na tarasie niemal nieruszane w tym sezonie, wciąż zimno i pochmurno. Niechże się salony kosmetyczne otworzą, poszukam w nich sztucznych promieni.
15,000 2020-05-31 21:11:22 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-05-31 21:13:08)
Ogórki w zasadzie - czy to świeże, czy przetworzone w jakikolwiek sposób - mogłyby dla mnie nie istnieć, nie jestem ich amatorką, ale doceniam ich przydatność w kuchni. No i ze względu na syna...
Dzień dziś paskudny! Zimno, ciemno... Niewyspana jestem po
imprezie z okazji czterdziestych urodzin szwagra. Spędziłam wczorajsze popołudnie i noc w uroczej letniskowej miejscowości, wśród lasów i nad rzeką. Z powodu pogody impreza jednak odbywała się w zamknięciu. Było sympatycznie aczkolwiek nic nadzwyczajnego.
Dziś jestem w nieszczególnym nastroju, ale składam to na karb zarwanej nocy.
Zadzwoniłabym do PP, żeby poczuć się raźniej, ale to nie ma najmniejszego sensu.
Tołstoja sobie poczytam, pożyczyła mi nowa koleżanka, poznana właśnie przez PP, jego krewna.
15,001 2020-06-06 08:00:07 Ostatnio edytowany przez Symbi (2020-06-06 08:11:44)
Witam! Dzisiaj z rana słoneczko, aczkolwiek moja babcia ś.p. mawiała, że jak rano czyste niebo, to do 12 się zachmurzy i odwrotnie, jak wczesnym rankiem chmury latem, to do południa niebo będzie czyste.
Mam nadzieję poopalać się dzisiaj i jutro, zobaczymy co z tych planów wyjdzie.
Tak sobie przeglądam dział "Rozstania" tutaj i różne myśli mnie nachodzą, przede wszystkim ta, że obecnie od kilku lat cieszę się, że były mąż odszedł. Nie było łatwo, o nie, przypłaciłam to 6-oma pobytami w szpitalach i chorobą (obecnie w remisji), ale dzisiaj moje życie jest spokojne jak tafla jeziora cichą nocą. Wcześniej przypominało emocjonalny rollercoaster, że tak najlżej to nazwać. Byłam w tym i nie widziałam tego od środka, jakie to było toksyczne, na swój sposób byłam szczęśliwa. Fakt też, że dzieci były malutkie, miałam inną pracę i dopiero się urządzaliśmy.
Rozumiem rozgoryczenie autorów tematów w Rozstaniach, ale mam nadzieję, że kiedyś zmienią poglądy na siebie i małżonka. Że zrozumieją, że ludzie się zmieniają, każdy w innym czasie. Że czasem chcą innego życia dla siebie. Że to nic złego, że myślą, że z kimś innym będzie im lepiej. Że nic nie jest dane nam na zawsze, że zdrada w większości przypadków jest wynikiem jakichś braków w życiu, małżeństwie, czy osobie. Że jeśli kochasz, puść wolno. Choć sama wcześniej gadałam różne głupoty typu "on jeszcze będzie żałował", też chciałam by wrócił na kolanach, dziś cieszę się, że żyjemy osobno, wcale go nie chcę z powrotem i jest mi obojętny. Wcale tak bardzo życie mi się nie zmieniło, jak kosiłam trawę, tak nadal koszę i robię to z przyjemnością. I te gadki o rozwodzie z orzekaniem o winie, a po co i na co to komu, chyba tylko dla własnej satysfakcji, bo alimenty na dorosłego zdolnego do pracy małżonka nie jest łatwo uzyskać, przynajmniej w takiej kwocie, żeby móc się z tego utrzymywać. A tylko walka, szarpanie, wyciąganie brudów i niepewny wynik, na pewno kasa dla adwokata.
A teraz kawusia w łóżeczku i sobotnie rytuały.
15,002 2020-06-06 23:47:01
Babcia miała rację, dzień był śliczny, a teraz pogoda się psuje. Moje reumatyczne schorzenie daje o sobie znać, bo zmęczona jestem jakbym się narobiła w kamieniołomach.
Mnie jakoś ominęła wielka młodzieńcza miłość, kiedy to można tak bardzo zatracić się w uczuciu. Z PP było mi bardzo fajnie, a jednak byłam cały czas przygotowa na zakończenie tej relacji. I to zakończenie nie było dla mnie końcem świata.
15,003 2020-06-07 10:03:54
Dzień dobry! Skorzystałam wczoraj ze słońca i niestety spiekłam sobie tyłek. Ledwo siedzę i zastanawiam się, czy sobie kefirem nie posmarować. Dzisiaj z rana chmury u mnie, to może popołudniem wyjdzie słońce. Dobrze, że skosiłam trawę, to mi w nocy ładnie deszcz podlał.
15,004 2020-06-07 13:39:09
Witam! Dzisiaj z rana słoneczko, aczkolwiek moja babcia ś.p. mawiała, że jak rano czyste niebo, to do 12 się zachmurzy i odwrotnie, jak wczesnym rankiem chmury latem, to do południa niebo będzie czyste.
Mam nadzieję poopalać się dzisiaj i jutro, zobaczymy co z tych planów wyjdzie.
Tak sobie przeglądam dział "Rozstania" tutaj i różne myśli mnie nachodzą, przede wszystkim ta, że obecnie od kilku lat cieszę się, że były mąż odszedł. Nie było łatwo, o nie, przypłaciłam to 6-oma pobytami w szpitalach i chorobą (obecnie w remisji), ale dzisiaj moje życie jest spokojne jak tafla jeziora cichą nocą. Wcześniej przypominało emocjonalny rollercoaster, że tak najlżej to nazwać. Byłam w tym i nie widziałam tego od środka, jakie to było toksyczne, na swój sposób byłam szczęśliwa. Fakt też, że dzieci były malutkie, miałam inną pracę i dopiero się urządzaliśmy.
Rozumiem rozgoryczenie autorów tematów w Rozstaniach, ale mam nadzieję, że kiedyś zmienią poglądy na siebie i małżonka. Że zrozumieją, że ludzie się zmieniają, każdy w innym czasie. Że czasem chcą innego życia dla siebie. Że to nic złego, że myślą, że z kimś innym będzie im lepiej. Że nic nie jest dane nam na zawsze, że zdrada w większości przypadków jest wynikiem jakichś braków w życiu, małżeństwie, czy osobie. Że jeśli kochasz, puść wolno. Choć sama wcześniej gadałam różne głupoty typu "on jeszcze będzie żałował", też chciałam by wrócił na kolanach, dziś cieszę się, że żyjemy osobno, wcale go nie chcę z powrotem i jest mi obojętny. Wcale tak bardzo życie mi się nie zmieniło, jak kosiłam trawę, tak nadal koszę i robię to z przyjemnością. I te gadki o rozwodzie z orzekaniem o winie, a po co i na co to komu, chyba tylko dla własnej satysfakcji, bo alimenty na dorosłego zdolnego do pracy małżonka nie jest łatwo uzyskać, przynajmniej w takiej kwocie, żeby móc się z tego utrzymywać. A tylko walka, szarpanie, wyciąganie brudów i niepewny wynik, na pewno kasa dla adwokata.
A teraz kawusia w łóżeczku i sobotnie rytuały.
Witajcie! Bardzo się z Tobą zgadzam Symbi, ja też będąc w trudnym związku byłam na swój sposób szczęśliwa. Emocjonalny rollercoaster również przypłaciłam chorobą, która pewnie jeszcze trochę ze mną zostanie. I wiem, oceniając z dystansu, że nasze małżeństwo by nie przetrwało, zdrady mojego jm tylko to przyspieszyły (szkoda, że tak boleśnie, ale taką podjął decyzję...). O tafli jeziora cichą nocą mogę jeszcze pomarzyć, bo rozwód wciąż przede mną, a to jednak emocje, niezależnie od stosunków nas łączących. Orzekania o winie nie brałam pod uwagę ani przez chwilę.
U mnie teraz niedzielny obiad
15,005 2020-06-07 13:55:22
u mnie to bardziej szemrzący strumyczek podskakujący na kamyczkach ale dobrze mi z tym.
Ja też w czasie trwania małżeństwa nabawiłam się przewlekłej choroby. nie wiem na ile to zbieg okoliczności A na ile rolę odegrały emocje i stres, podobno jednak w przebiegu chorób autoimmunologicznych ten ostatni ma duże znaczenie.
zdarza mi się od czasu do czasu, dość rzadko już, być w stresie, czuć ciężar i ból w całym ciele, Czuć potworne zmęczenie i wtedy zdaję sobie sprawę że w małżeństwie czułam się tak niemal bez przerwy - straszne
15,006 2020-06-08 07:34:04
New life, nie sposób nie myśleć o rozwodzie, jak wciąż ten formalny z różnych przyczyn ma się przed sobą. Posłałam Ci w mailu artykuł o etapach rozwodu, niestety jest to proces, a nie jednorazowe wydarzenie.
I znowu poniedziałek, zaczynamy kołowrotek, jak zwykle obiecuję sobie, że w pracy będę skupiać się na pracy tylko i wyłącznie, a przez cały tydzień jeść dietetycznie.
15,007 2020-06-08 09:36:49
Moja żona zastanawia się nad wyprowadzką z domu. Mówi, że może by nam to lepiej zrobiło jakbyśmy się zdystansowali od siebie na jakiś czas. Zaczęła terapię jakieś półtora miesiąca temu i odkryła, że ma w sobie jakieś sprawy z dzieciństwa, które ma nieprzepracowane. Na moje wczorajsze pytanie, czy mnie jeszcze kocha, odpowiedziała, że nie wie.
Komuś w ogóle pomogła taka tymczasowa separacja ? Ja myślę raczej, że jak już się wyprowadzi, to już nie wróci. Rozmawiała wczoraj o tym z synem. Syn powiedział, że woli zostać ze mną. Ale on ma już prawie 19 lat i tak naprawdę to chce mieć tylko święty spokój.
15,008 2020-06-08 10:30:18
Misinx, niestety nie mam szklanej kuli, żeby to przewidzieć. Aczkolwiek jeśli ona NIE WIE, czy kocha, to nie widzę tego optymistycznie. Jednakże wcale nie musi się rozwodzić, istnieje wiele małżeństw, które istnieją tylko na papierze.
15,009 2020-06-08 11:06:19
Misinx, niestety nie mam szklanej kuli, żeby to przewidzieć. Aczkolwiek jeśli ona NIE WIE, czy kocha, to nie widzę tego optymistycznie. Jednakże wcale nie musi się rozwodzić, istnieje wiele małżeństw, które istnieją tylko na papierze.
Wiem, że są takie małżeństwa. Pewnie jednak spaja jest coś jeszcze oprócz papierka. Może dzieci, może kredyt. U nas w sumie niczego takiego nie ma. Dziecko jest już dorosłe (przynajmniej teoretycznie). Kredyt jest na mnie jeszcze z czasów kawalerskich. Trzeba mieć jedynie chęć bycia z kimś. Może po prostu już tego nie ma.
15,010 2020-06-08 11:18:19 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-06-08 11:19:01)
Misinx, słabe to spoiwo, gdy opiera się jedynie na papierze czy kredycie. To gra pozorów. Nawet Twoja sygnaturka wiele o tym mówi.
15,011 2020-06-08 13:44:48 Ostatnio edytowany przez new_life (2020-06-08 15:51:58)
New life, nie sposób nie myśleć o rozwodzie, jak wciąż ten formalny z różnych przyczyn ma się przed sobą. Posłałam Ci w mailu artykuł o etapach rozwodu, niestety jest to proces, a nie jednorazowe wydarzenie.
I znowu poniedziałek, zaczynamy kołowrotek, jak zwykle obiecuję sobie, że w pracy będę skupiać się na pracy tylko i wyłącznie, a przez cały tydzień jeść dietetycznie.
Symbi, dziękuję Ci bardzo. Pocztę odebrałam i zaczynam lekturę.
Edytuje, bo przeczytałam, uważnie. Bardzo dobry i sporo mi rozjasnil. Miałam wrażenie, że na początku po rozstaniu było ze mną lepiej niż teraz. Bardzo wierzyłam, że dam sobie radę, z kredytem żeby spłacić jm, z dużym domem. Teraz ogarnia mnie trochę panika, trochę niemoc, brakuje mi sił. Fajnie zobaczyć, że to normalne, że różne stany będą wracać.
Fajnie napisałaś Symbi w innym wątku o okręgu wprawianym w ruch, tak właśnie mam. W izolacji wprawialam go w ruch częściej Od dzisiaj wróciłam do pracy, mam nadzieję, że trochę uspokoje głowę. Raz jeszcze dziękuję
15,012 2020-06-08 13:56:30
Z codziennych drobiazgów: skupianie sie w pracy na pracy jest sporym wyzwaniem, bo niestety mam monotonną, a wymagającą koncentracji robotę. A ja jestem chronicznie roztargniona.
Działka i własne uprawy okazują się czymś dla mnie. Dają mi radość, relaks i satysfakcję. Dziś muszę wyrwać wszystek szpinak, bo już zaczął zawiązywać kwiatostany, oraz przerwać ćwikłowe buraczki (botwinka będzie! taka jak u mojej mamy, jeszcze zielona!). Pomidory też do poprawki, bo sąsiadka mi powiedziała, że za blisko siebie posadziłam. Rzodkiewki też już wielkie jak rzepy, więc wyrwę i przerobię na jakieś czary-mary.
Wiecie, jaka dobra jest zupa z rzodkiewkowych liści?
A czerwone główki można gotować i podawać z tartą bułeczką.
Lubię jeść pyszne rzeczy i diety mam w nosie. Spalę na rowerze albo z motyczką w ręce
Aha, zapisałam się też na nieodpłatne szkolenie z nordic-walking. Sponsoruje urząd miasta.
15,013 2020-07-04 08:31:07
Dzień dobry w ten słoneczny poranek. Właśnie leżę z kawką w łóżku, z laptopem na kolanach i jak zwykle celebruję poranek. Ostatnich kilka dni przyniosło sporo wydarzeń. Zastanawiam się dzisiaj nad wycieczką w jakieś fajne miejsce, tylko rebiata jeszcze śpi.
15,014 2020-07-04 09:00:40 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-07-04 09:01:10)
A u mnie pochmurno, ale nie pada.
Mam na działce pierwszego nieśmiałego pomidorka!!!
Syn we wtorek rozpoczyna egzaminy kończące podstawówkę. Nie zdawał w terminie, bo dopiero w tym tygodniu zdjął gips ze złamanej (prawej) ręki. Mam lekki stresik, czy wszystko pójdzie dobrze, ale pewnie pójdzie
Pozdrawiam serdecznie.
Astral, żyjesz?
15,015 2020-07-04 20:44:29 Ostatnio edytowany przez Symbi (2020-07-04 21:25:06)
Piegowata synowi na pewno pójdzie dobrze.
Moja młodsza latorośl też po egzaminach ośmioklasisty, na razie zadowolona, jak będzie z dostaniem się do szkoły, zobaczymy. Wniosek w każdym razie złożony.
Ja mam ambitny plan koszenia trawy dwa razy w tygodniu za pomocą progenitury, jak z realizacją - okaże się, gdyż połowa dzieci współpracuje, połowa się buntuje.