O, kurczę, chciałabym tę eksplozję zobaczyć Współczuję sprzątania.
Symbi, masz rację i zdaję sobie z tego sprawę, ale czasami mocniej "przyciśnie". Za każdym razem powtarzam sobie rozumne argumenty, a jednak emocje bywają silne. Zauwazyłam też, że są czynniki, które potęgują moje gorsze nastroje i nie ma rady - tak po prostu mam i tak będzie po kres moich dni. Jakoś trzeba z tym żyć. Nie będę się nad tym rozwodzić, bo znowu dostanę ochrzan, że esktremalnie podchodzę do życia albo że się usprawiedliwiam
Już mi lepiej, a miałam wrażenie, że się nie pozbieram.
Aż mi wstyd za to jęczenie
14,821 2019-03-28 11:23:49 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-03-28 11:26:04)
14,822 2019-03-28 11:54:38
P.S. Chociaż wychowałam się na wsi, uprawa ziemi to dla mnie totalna abstrakcja. Zajmowali się tym rodzice, a ja jedynie pomagałam w niektórych pracach. Chętnie poczytałabym coś na ten temat, bo mam kawałeczek do zagospodarowania. Nie mam zielonego pojęcia, kiedy skopać ziemię, ile czego zasiać itd. Na razie mam tylko szczypiorek-siedmiolatkę po wcześniejszej właścicielce. Dzielnie przezimował i zieleni się na grządce.
14,823 2019-04-07 09:52:26
Dzień dobry! Słońce przebija się przez chmury, zaparzam więc kawę i idę posiedzieć chwil kilka w jego blasku.
Piegowata, tak myślałam, że to Ty odwiedzasz mnie w moim miejscu, bo widziałam na analizach wejścia z Twojej miejscowości i tak sobie pomyślałam, że to może Ty. Dziękuję za dobre słowo.
Jest niedziela, po 9, więc ja już wstawiłam świąteczny rosołek. Zamierzam też zwyczajowo poddać się zabiegom pielęgnującym w domowym SPA.
Co do ogródka warzywnego - ja nie posiadam, mam tylko rośliny ozdobne. Kiedyś sporo nasadzałam, ale po latach ogród jest już tak zagęszczony, że musiałabym teren do gier zabierać dzieciom, więc ograniczam się do cebulek tulipanów czy krokusów. Mocno też muszę podcinać rośliny na wiosnę, by w ogródku było wrażenie przestrzeni, bo teren nie jest zbyt duży.
14,824 2019-04-07 10:07:11
O, kurczę, chciałabym tę eksplozję zobaczyć
Współczuję sprzątania.
Symbi, masz rację i zdaję sobie z tego sprawę, ale czasami mocniej "przyciśnie". Za każdym razem powtarzam sobie rozumne argumenty, a jednak emocje bywają silne. Zauwazyłam też, że są czynniki, które potęgują moje gorsze nastroje i nie ma rady - tak po prostu mam i tak będzie po kres moich dni. Jakoś trzeba z tym żyć. Nie będę się nad tym rozwodzić, bo znowu dostanę ochrzan, że esktremalnie podchodzę do życia albo że się usprawiedliwiam
Już mi lepiej, a miałam wrażenie, że się nie pozbieram.
Aż mi wstyd za to jęczenie
Gdyby łatwo było z emocjami, to niepotrzebni byliby psycholodzy, psychiatrzy i wszelkiej maści terapeuci. Ja też długo walczyłam ze sobą, moja walka o dobre samopoczucie trwała dobrych kilka lat i teraz mogę powiedzieć o sobie, że mnie w jakiś sposób ukształtowała. Kiedyś mocno reagowałam na bodźce, dziś jestem bardzo wyciszona albo też, jak nieraz stwierdzam - brak jest "alergenów" w moim otoczeniu, które wytrącałyby mnie z równowagi. Jestem w o tyle lepszej sytuacji, że nie mam dolegliwości fizycznych, które miałyby powodować obniżenie nastroju, jedyne co, to praca, ale do tej staram się podchodzić bez emocji i po prostu robić to, co do mnie należy. Myślę, że Cię rozumiem, bo w poprzednim życiu - mam na myśli życie przed rozwodem - ja też do życia podchodziłam ekstremalnie i na maksa przeżywałam emocje, pewnie dlatego na rozwód zareagowałam tak, jak zareagowałam. Jednocześnie myślę, że to oznaka człowieczeństwa, że ulegamy emocjom i uczuciom, w końcu kto bezboleśnie przechodzi przez pewne etapy życiowe, jest chyba tylko robotem bez uczuć.
W trakcie rozwodu obserwowałam z daleka męża i nawet on ulegał emocjom, nie było to wydarzenie bezstresowe, pewnie dlatego reagował i mówił to, co mówił.
14,825 2019-04-07 13:07:39
No, mój mąż też marnie wyglądał na rozprawie rozwodowej. Trzęsły mu się ręce...
Masz całkowitą rację z tym człowieczeństwem. Jestem, więc myślę... i czuję.
Ostatnio pomogła mi wygrzebać się z dołka przyjaciółka. Jednym prostym zdaniem sprawiła, że coś we mnie "puściło". I póki co jestem w dobrym nastroju.
Uszczęśliwia mnie, że znowu mogę jeździć na rowerze - to jedna z największych moich przyjemności, o których w takim stanie, w jakim byłam przed szpitalem, mogłabym tylko pomarzyć. Dziękuję Bogu, że jeszcze pozwala mi na takie aktywności. Tydzień temu wybrałam się nawet na wycieczkę z grupą naszych miejskich rowerzystów - i dałam radę, choć nie bez trudu, pokonać tych 40 kilometrów! Wróciłam zmęczona, ale szczęśliwa.
Poza tym biorę się powoli za moje mieszkanie. Kupiłam sobie zasłony w szaro-niebieskie pasy oraz trzy jaśki w podobnych kolorach. Od razu zrobiło się przytulniej w moim salonie. Snuję dalsze mieszkaniowe plany. To, co z początku tak mnie przerażało, okazuje się po wykonaniu kilku pierwszych kroków nie takie straszne. Bałam się, że nie będzie końca temu urządzaniu i wydatkom, a tymczasem już kilka prac i dodatków sprawia, że z mieszkania robi się... dom - taki, w którym mieszka dusza. Wiem tylko, że nie wolno mi oglądać żurnali z mieszkaniową modą, bo pod ich wpływem głupieję
14,826 2019-04-07 13:11:18 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-04-07 13:16:10)
P. S. Jasne, że odwiedzam Twoje miejsce, nawet wracam do przeczytanych zapisków. Wskrzesiłam też swoje, by poradzić sobie z chwilową pustką, jaka się we mnie odezwała po Panu Pomocniku. Mam go już w nosie, ale nadal z przyjemnością odwiedzam swoje internetowe zakamarki.
P.S. 2 Wczoraj dostałam od sąsiadki sadzonki mięty do mojego ogródka. Za to wybaczę jej nawet, że zobaczyłam dziś za oknem, jak sobie skubie w najlepsze mój szczypiorek
14,827 2019-04-07 17:16:36 Ostatnio edytowany przez Symbi (2019-04-07 17:25:24)
Miałam kiedyś trochę ziół w ogródku, jakiś lubczyk i miete, ale nie pielęgnowałam i zginęły, choć mięta ponoc bardzo lubi się rozrastać.
Co do stylów wnętrzarskich, ja lubię ciepłe drewno, odpowiada więc mi styl klasyczny, elegancki albo na przekór stoły i meble z grubych prawdziwych drewnianych desek. Modny obecnie ikeowski styl skandynawski mnie nie odpowiada, zalatuje mi biedą i jakimś takim zimnem. Byłam zmuszona jesienią wymienić drzwi w szafie przesuwnej i wybrałam kolor dębu antycznego, dla mnie bardzo zacnie do białych ścian i złocistej firany. Znam też osobę, która ma kompletnego świra na punkcie maków, drzwi szafy w sypialni ma pomalowane w maki, pościel w maki, obrusy w maki, filiżanki z makami, w sypialni wisi firanka i zasłony w maki. Nad kominkiem obraz z makami.
Jak się meblowałam, to oglądałam czasopisma meblarskie, ale brałam z nich tylko to, co mi odpowiadało, jakieś pomysły, głównie na dodatki czy pomysły na zakamarki. Przeszłam też różne etapy, jak się za pierwszym razem urządzałam, to szalałam z kolorami,po kilku latach wyciszyłam kolorami wnętrza, a teraz meble mam drewniane lub w kolorach ciepłego drewna, a ściany złamana biel. Natomiast deski na tarasie pomalowałam sobie w stylu shabby chic i w takim stylu mam tam dodatki.
PS. Zresztą jestem zwolenniczką meblowania się w to co się lubi, a nie to co modne, bo moda przemija i potem wyraźnie widać, z jakiej epoki jest mieszkanie.
Moi sąsiedzi lubią z kolei styl secesyjny, mają staromodne meble w salonie i kuchni, lampy stylizowane na starocie, jakieś póleczki wygrzebane na giełdzie staroci, klasyczne firany, obrus robiony szydełkiem i bardzo to dobrze razem współgra i robi atmosferę domu. Co kto lubi.
14,828 2019-04-09 08:43:49
Troche wam zazdroszcze dziewczyny ze macie serce do urzadzania swojego gniazda. Mi to w zasadzie kompletnie obojetne gdzie co i jak wyglada byle bylo schludnie i praktycznie. Pocieszam sie ze moze taki juz jest biologiczny podzial ról?
14,829 2019-04-09 13:54:19 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-04-09 14:05:14)
Piotrze, ja długo tak miałam przez mój koczowniczy tryb życia. W nosie miałam malowanie czy remonty, bo po co, skoro nie zagrzeję miejsca?
Teraz też trochę mi się nie chce. Zimą wymawiałam się złym samopoczuciem, skądinąd prawdziwym, ale czas już wreszcie ruszyć z miejsca. Bądź co bądź, przyjemnie jest mieszkać ładnie.
Nie mam jednak takiego "oka" i talentu, które pozwala mieć i realizować wizję. Nie lubię też konsekwentnie trzymać się jednego stylu. U mnie to raczej dzieje się tak, że skoro mam ściany niebieskie, to sobie dokupuję adekwatne zasłony, do nich poduszki na kanapę itd. I tak latami, spontanicznie dom nabiera wyrazu. Nie jest ani skandynawski, ani secesyjny - jest mój.
Przy okazji kupowania zasłon oglądałam sobie panele podłogowe. Najbardziej podobały mi się takie stylizowane na stare deski. Z doświadczenia już jednak wiem, że nie wszystko, co pięknie prezentuje się na wystawie czy na zdjęciu, tak samo dobrze wypadnie w mieszkaniu - i tych rozczarowań się boję.
Symbi, ja bardzo lubię klimaty wakacyjne, lekkie i świeże, a zarazem przytulne. Skandynawskie wnętrza wydają mi się zimne.
Lubię takie ciepłe drewno i wiklinowe fotele, ale wiklina podobno jest bardzo niepraktyczna. Muszę też przy urządzaniu brać pod uwagę ograniczenia architektoniczne. Chałupkę mam niewielką, a rzeczy do upchania sporo, jeden kąt zajmuje piec, a ściana między naszymi pokojami jest cieniutka i zawiesić na niej odważę się jedynie lekkie dekoracje.
Mój syn wymyślił sobie w pokoju przemeblowanie i muszę przyznać, że fajnie to wyszło.
14,830 2019-04-09 14:12:12 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-04-09 14:13:04)
P.S. Moja mama za młodu interesowała się fotografią i na tzw. stare lata wróciła do tego zamiłowania. Ma oko, to jej trzeba przyznać. Bardzo pięknie urządziła swoje mieszkanie, a udekorowała je m.in. własnymi fotografiami utrwalonymi na płótnie. Bardzo to ładnie wygląda. Chyba zmałpuję od niej ten pomysł. Mam wśród swoich zdjęć m.in. łąkę pełną maków pod błękitnym niebem.
14,831 2019-04-09 17:05:52 Ostatnio edytowany przez Symbi (2019-04-09 18:20:38)
Syn pokazał mi filmik, oboje popłkalaiśmy się przy jego oglądaniu, powiedziałam mu przy okazji o chorobach psychicznych. Na razie tylko tyle, że istnieją i że są źle widziane przez społeczeństwo, a chorzy są zwykle piętnowani. Ale że można je leczyć. Tak właśnie 'zmęczona' i stara się czułam przez wydarzenia okołorozwodowe. Dobrze, że to "zmęczenie" znikło.
Piegowata, ja też mam wszystkie pomieszczenia w różnych stylach umeblowane, i różne podłogi, w tym w jednym pomieszczeniu podłogę z paneli o wzorze starych desek i ta podłoga wygląda super. Jest bardzo stylowa, mimo że meble tam wcale nie są stylowe, a raczej stanowią zbieraninę z wyprzedaży. nauczyłam się jednak, że jeśli każde pomieszczenie umeblowane jest w różnym stylu i ma różne podłogi, najlepiej wyrównać proporcje kolorem - tzn. pomalować pomieszczenia na ten sam kolor, wtedy nabierają cech łączących się w całość. Łączyć można jednakową podłogą we wszystkich pomieszczeniach lub właśnie kolorem na ścianach. A potem różnicować sobie dodatkami.
Swego czasu w pokoju dzieci miałam niebieski z żółtym, do tego tapeta do1/3 wysokości ściany zielona w jakieś bajkowe stworki, było bardzo wesoło.
14,832 2019-04-09 17:15:37 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-04-09 17:16:26)
Mój syn ma już swoje pomysły na urządzenie pokoju, więc więc wyjdę mu naprzeciw, a resztę urządzę po swojemu. Ale to w dłuższej perspektywie.
Ja właśnie dzisiaj czuję się bardzo zmęczona i dobierają się do mnie jakieś gorsze nastroje. Jestem pewna że to skutek zmiany pogody plus może jeszcze jakieś babskie hormony. Wkurza mnie, że jestem aż tak bardzo na to podatna, ale pomaga zrozumienie przyczyn. Spoko, świat się nie kończy. Może przejażdżka na rowerze poprawi mi humor?
14,833 2019-04-09 17:22:16
Troche wam zazdroszcze dziewczyny ze macie serce do urzadzania swojego gniazda. Mi to w zasadzie kompletnie obojetne gdzie co i jak wyglada byle bylo schludnie i praktycznie. Pocieszam sie ze moze taki juz jest biologiczny podzial ról?
Swego czasu była to moja zabawka, wręcz każdego roku myślałam o zmianach, remontach, ale może było to spowodowane tym, że szukałam sposobu na wnętrze dopasowane do zmieniającej się, dojrzewającej osobowości. Teraz raczej nie wprowadzam zmian typu całkowita zmiana mebli, ale kolor ścian z biegiem lat coraz spokojniejszy, a i coraz mnie dodatków, na kilkanaście okien mam tylko dwie firanki, bo nie chciało mi się prać i prasować (miałam wcześniej z organzy), a i zaczęło wydawać mi się, że zabierają światło - mam bardzo wysokie drzewa na skrajach posesji i one częściowo zacieniają okna. A jak się trafiła okazja to np. wzięłam dwa wiklinowe fotele, pomalowałam na biało (dostałam pomalowane na różowo) i wystawiłam na ganek pod ścianę i zadaszenie z bluszczu.
14,834 2019-04-09 17:26:39
Mój syn ma już swoje pomysły na urządzenie pokoju, więc więc wyjdę mu naprzeciw, a resztę urządzę po swojemu. Ale to w dłuższej perspektywie.
Ja właśnie dzisiaj czuję się bardzo zmęczona i dobierają się do mnie jakieś gorsze nastroje. Jestem pewna że to skutek zmiany pogody plus może jeszcze jakieś babskie hormony. Wkurza mnie, że jestem aż tak bardzo na to podatna, ale pomaga zrozumienie przyczyn. Spoko, świat się nie kończy. Może przejażdżka na rowerze poprawi mi humor?
Ja się dzisiaj dowiedziałam o planach rządu względem mojej pracy na najbliższe lata i szczerze mówiąc pomyślałam o przekwalifikowaniu się, bo mi się po prostu odechciało. Idę sobie nalać wina, może mi się humor poprawi.
14,835 2019-04-09 17:31:30
Symbi, a co oni wymyślili?
14,836 2019-04-09 17:38:51 Ostatnio edytowany przez Symbi (2019-04-09 17:50:22)
Przymusową spowiedź i rozliczanie grzechów. Pewnie wszystko w imię transparentności.
14,837 2019-04-09 20:20:17 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-04-09 20:22:01)
Symbi, nie wiem, co powiedzieć. Pełno tych absurdów.
Powiem szczerze, że i ja czasami mam dosyć swojej roboty. Jest to spokojna praca i raczej większych stresów nie generuje, ale monotonia i nuda czasami mnie zabija. Mnie do ludzi ciągnie! Z rozsądku trzymam sie tego miejsca, doceniam stabilizacje, ale korci czasem pierdyknąć tym wszystkim i spełnić swoje marzenia o innym zajęciu. No, ale ma się pewne ograniczenia i odrobinę odpowiedzialności. Dobrze, że ma się źródło utrzymania.
Humor mi się poprawił. Trochę odpoczęłam w domowym zaciszu, pokręciłam się przy domowych zajęciach, a teraz chłonę młodość i wesołość moich chłopaków dobiegającą zza ściany pokoju. Przyszedł do syna kuzyn w odwiedziny.
Naskubałam sobie mojego osobistego szczypiorku z ogródka i na kolację szykuję jajecznicę z zieleninką Już czuję ten zapach!
14,838 2019-04-09 20:23:52 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-04-09 20:27:21)
Zapomniałam napisać, że obejrzałam filmik. Rzeczywiście niewesoły i poważny. Niestety, problemy nie wybierają, czasami są ponad siły.
Ja w swoim małżeńtwie byłam prawie ciągle zmęczona. I po raz setny dwudziesty powtórzę: wolę być sama niż w takim odbierającym radość i siłę związku.
14,839 2019-04-09 22:48:51
Ja teraz co weekend mam taczkę, łopatę i grabki w ruchu. Cały połamany od tego chodzę ale nie mam jakoś serca zagonić do tego dzieci. Parę dni temu błysnąłem talentem pedagogicznym Wybrałem się z synami w jedno miejsce. Młodszy się dopytuje, a gdzie, a po co. Starszy mówi - to takie męskie sprawy. Ale ja już jestem mężczyzną, potrafię pobić jak trzeba! Synu - mówię - czy uważasz, że mężczyzną czyni cię bicie? Ja myślałem, że mężczyzną czyni cię umiejętność opiekowania się innymi. Kopara...
Dla odmiany małżonka się właśnie na mnie obraziła, bo zażartowałem sobie niesmacznie Zrobiła mi sałatkę i mówi bierz sobie. Eee nie, jest ciepła. Człowiek całe życie marzył o takich rzeczach jak zimna sałatka, zimne piwo i gorąca kobieta, a ma ciepłą sałatkę, ciepłe piwo i zimną kobietę... No i się chyba obraziła. Ale piwo się schłodziło
14,840 2019-04-10 09:10:13
Ja teraz co weekend mam taczkę, łopatę i grabki w ruchu. Cały połamany od tego chodzę ale nie mam jakoś serca zagonić do tego dzieci. Parę dni temu błysnąłem talentem pedagogicznym
Wybrałem się z synami w jedno miejsce. Młodszy się dopytuje, a gdzie, a po co. Starszy mówi - to takie męskie sprawy. Ale ja już jestem mężczyzną, potrafię pobić jak trzeba! Synu - mówię - czy uważasz, że mężczyzną czyni cię bicie? Ja myślałem, że mężczyzną czyni cię umiejętność opiekowania się innymi. Kopara...
Dla odmiany małżonka się właśnie na mnie obraziła, bo zażartowałem sobie niesmacznieZrobiła mi sałatkę i mówi bierz sobie. Eee nie, jest ciepła. Człowiek całe życie marzył o takich rzeczach jak zimna sałatka, zimne piwo i gorąca kobieta, a ma ciepłą sałatkę, ciepłe piwo i zimną kobietę... No i się chyba obraziła. Ale piwo się schłodziło
To Ty też masz zimną kobietą ?? Zaraza jakaś czy co ?
O zimne piwo to lepiej sobie samemu zadbać.
14,841 2019-04-10 09:55:16
No to Symbi bedziesz miala okazje sie pokajac i zlozyc samokrytyke obywatelską jak za wczesnego PRLu . . Ale zawsze tchniesz spokojem jak sie Ciebie czyta wiec mniemam ze juz zawsze znajdziesz rozsadne wyjscie z sytuacji.
Snake- zawsze chciałem miec zimna żonę zeby mnie nie dotykala najlepiej bo mam łaskotki ale los mnie nie wysłuchał i sie meczylem jak ty bys chciał. Tak to sie przeciwienstwa przyciagaja. .
Piegus- ty akurat nie mozesz rzucic wszystkiego i jechac w Bieszczady bo juz tam praktycznie jestes .
14,842 2019-04-10 10:43:39 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-04-10 10:44:17)
Najlepszy numer to taki, że praktycznie w tych Bieszczadach nie bywam, choć tak bym chciała. Zbyt kiepski dojazd, żeby się na weekend wybrać, bo zanim się dotrze, już trzeba wracać, a na urlop - jakoś się nie złożyło. Mam zamiar spróbować z PTTK-iem uskutecznić jakiś jednodniowy wypadzik. Tylko jak oni jadą, to ja akurat mam inne sprawy, a jak z kolei ja mogę - to oni nie jadą Ale póki życia, póty nadziei.
Snake, sprzedam kiedyś synowi Twoje słowa o dowodzie męskości Mój synal już większy ode mnie. Trochę spoważniał i już nie próbuje ćwiczyć na mnie karate, ale gdy próbował, powiedziałam mu, że prawdziwy facet umie swojej siły używać i nią zarządzać. Zadowolona byłam, że takie niegłupie zdanie mi wyszło
14,843 2019-04-10 10:50:08
Snake- zawsze chciałem miec zimna żonę zeby mnie nie dotykala najlepiej bo mam łaskotki ale los mnie nie wysłuchał i sie meczylem jak ty bys chciał. Tak to sie przeciwienstwa przyciagaja.
.
Nie no, jaja sobie robię. Taki wredny się zrobiłem na starość. Kobita mi zawsze mówiła, że to nieistotne co ona mówi, szczególnie przykrego, bo ona już o tym po kwadransie nie pamięta. Mnie to zawsze irytowało, jako człowiek małomówny ważyłem słowa i uważałem, że słowo ma znaczenie. Stąd nawet w bardzo przykrych sytuacjach gryzłem się w język, bo słowo ptakiem wyleci, a kamieniem wróci No ale kto z kim przestaje...
Teraz więc gadam sobie co mi tam ślina na język przyniesie i robię zdziwioną minę "ale o co chodzi? Tak sobie mówiłem, a zresztą już nawet nie pamiętam". Niestety coś mi się wydaje, że akceptowane jest to tylko w jedną stronę
14,844 2019-04-10 11:08:20 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-04-10 11:09:51)
Snake, w moim domu rodzinnym panował taki styl, że mogliśmy się z rodzeństwem pobić, nawrzucać sobie ile wlezie, a za chwilę być w najlepszej komitywie. Mój mąż zupełnie nie mógł tego zrozumieć, a ja zaskoczona bywałam i bywam, że nie cały świat tak wygląda, jak ten, w którym wyrosłam
Ja z kolei zupełnie nie byłam odporna na tzw. ciche dni, wolałam najgorszą burzę niż to poczucie odrzucenia.
Nie wynoszę mojego byłego na piedestał, ale przyznam, że nie zawsze go rozumiałam. Młody był człowiek i durny...
14,845 2019-04-11 10:13:04
Ja z kolei nie rozumiem jak mozna sie żreć i za chwile przejsc nad tym do porzadku dziennego. Podobny mialem problem. Ja jeszcze ciagle rozpamietujacy obrażony smutny a ona juz zapomniala o co chodzi i zdziwiona ze ja jeszcze o tym. Oj bardzo to nabruździlo w naszym zyciu.
14,846 2019-04-11 10:37:29 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-04-11 10:38:45)
Nooo, mój były też był introwertyk...
A mnie z kolei nie wiem, jakim cudem wyszedł intowertyzm, i to spory, w teście na zajęciach z psychologii jeszcze w studium pomaturalnym. Nie jestem absolutnie typem, który zatrzymuje w sobie emocje, choć w moim wnętrzu dzieje się bardzo dużo.
Wyczytałam kiedyś, zresztą u Godeckiej na Sympatii, że w relacji z drugim człowiekiem trzeba umieć "wyjść ze swojej głowy". Ja uparcie siedziałam w swojej. Szkoda, że wiążąc się z nim nie miałam dzisiejszego doświadczenia, wiedzy i świadomości.
14,847 2019-04-11 10:47:47
Takie "cuś" mam dzisiaj na warsztacie. Zabieram do domu i czytam do rana
Wbrew tytułowi, książka przekonuje, że nie trzeba żadnej Alaski, by poukładać się ze sobą. Wszystko mamy w sobie.
14,848 2019-04-11 11:06:47
Ile dawalas za ksiazke?
14,849 2019-04-11 11:37:00
Ile dawalas za ksiazke?
Nic. Książka jest z biblioteki
14,850 2019-04-11 13:11:11
Ja z kolei nie rozumiem jak mozna sie żreć i za chwile przejsc nad tym do porzadku dziennego. Podobny mialem problem. Ja jeszcze ciagle rozpamietujacy obrażony smutny a ona juz zapomniala o co chodzi i zdziwiona ze ja jeszcze o tym. Oj bardzo to nabruździlo w naszym zyciu.
Tak mają moje dzieci Pytam się ich: jak to możliwe, przed chwilą się tłukliście i wyzywaliście, a teraz siedzicie i się nad czymś wspólnie chichracie.
14,851 2019-04-11 13:13:11
Tak mają moje dzieci
Pytam się ich: jak to możliwe, przed chwilą się tłukliście i wyzywaliście, a teraz siedzicie i się nad czymś wspólnie chichracie.
Doskonale to znam
14,852 2019-04-11 22:24:01
Jedni maja tak a drudzy inaczej. Trzeba to uszanować.
14,853 2019-04-12 11:08:43
Jedni maja tak a drudzy inaczej. Trzeba to uszanować.
Gdy zostałam świeżo upieczoną matką, spotkałam w szpitalu doświadczoną mężatkę, która mi powiedziała: "Najważniejszy w związku jest szacunek". Święte słowa, co potwierdzam z wyżyn nabytego przez te wszystkie lata doświadczenia własnego.
14,854 2019-04-12 21:38:43
Złota myśl. Kobieta, która jęczy w nocy nie warczy w dzień
14,855 2019-04-13 17:29:24 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-04-13 17:32:14)
Ruszyłam dziś szanowne cztery litery i zajęłam się rozpakowywaniem worków z ciuchami. Całą zimę przechodziłam w dżinsach i już tęsknię za tym, żeby ubrać się jak kobieta.
I przy okazji zwróciłam uwagę na to, co napisała Symbi o zmieniającej się osobowości. Symbi manifestowała to wyglądem mieszkania, ja zdecydowanie garderobą. Kiedyś wydawało mi się, że tyle mi brakuje, tyle trzeba, a dziś stwierdzam... nadmiar. Muszę pomyśleć, co z nim zrobić.
A może znacie kogoś, komu przydadzą się na przykład niebrzydkie rybaczki na lato? Ja już w rybaczkach nie pochodzę, choroba i problemy z naczyniami pozostawiły uszczerbki na urodzie. Mogłabym wysłać (rybaczki, nie uszczerbki, bron Boże ), mnie też niejeden taki dobry uczynek spotkał w życiu.
14,856 2019-04-14 09:10:15
Ubrania to kolejny wyraz wyrażania mojej osobowości. Ja wskutek choroby borykałam się ze sporymi wahaniami wagi, więc przez jakiś czas ubrania miałam w rozmaitych rozmiarach, od 34 do 42. Jak schudłam i wagę utrwaliłam, to pozbywałam się tych niepotrzebnych.
A i po dzieciach były za małe ubrania.
Jak co lepszego, z tzw. metką markową, to mam jedną panią, której oddawałam; jak coś zupełnie przestarzałego to po prostu oddaję do kontenera PCK. Mam świadomość, że te ciuchy z kontenerów są potem sprzedawane, ale może PCK ma w ten sposób pożytek, którego ja nie jestem w stanie osiągnąć (próbowałam wystawiać ciuchy na popularnych portalach i nic nie sprzedałam).
14,857 2019-04-15 11:12:08 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-04-15 11:14:00)
Żeby było śmieszniej - poszłam wczoraj do bratowej, a potem razem z nią do pewnej sąsiadki. Okazało się, że ta wyprzedaje ubrania za 5 zł. I dałam się skusić, choć narzekam na nadmiar
Ach, jak to przyjemnie ubrać się jak kobieta!
14,858 2019-04-15 15:08:08
Prawda- zawsze jak założę kobiece ciuchy czuje się lepiej .
Ostatnie dni uplynely rowerowo tzn przy mojej pomocy zakupiono 3 rowery i wszyscy wlasciciele szczesliwi , ja przy okazji kupilem sobie siodelko tak profilowane z tylu do gory ze podtrzymuje kosc ogonowa. Jeszcze nie przetestowane ale jutro będzie sie dzialo bo ....cieplo idzie !
14,859 2019-04-15 23:34:32
No, widzisz, Piotrze, ja wiem, co dobre
Swoją drogą duży syn i jego garderoba to też fajna sprawa. Z jednej takiej bluzy już wyrósł, więc z radością ją zaanektowałam na rowerowe wyprawy, tudzież szybkie wyskoki do Biedronki.
A jakie fajne skarpety są na stoiskach dla chłopaków. Uwielbiam takie zrywające oczy w różne durnowate wzorki Właśnie dzisiaj byilśmy wreszcie na ciuchowych zakupach. Z przyjemnością stwierdzam, że konkretny chłopak z Młodego: szast-prast i zakupy zrobione. To lubię!
14,860 2019-04-16 09:03:22
Ja mam takie hi hi
https://images.app.goo.gl/ePb9EYAtMEjjomN26
14,861 2019-04-16 17:27:40 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-04-16 17:28:59)
O, takie niejednakowe są genialne! Może kiedyś zaszaleję, bo są droższe niż przeciętne, więc trochę mi szkoda kasy.
14,862 2019-04-17 16:01:40 Ostatnio edytowany przez Astral Shadow (2019-04-17 18:41:52)
Witam dawno mnie tu nie było ,ogólnie ostatnio mam kiepski nastrój. Wiosna idzie a mnie ostatnio nic nie cieszy chyba dopada mnie jakiś marazm , w pracy czuje się wypalony a 3 miesiące temu zmieniłem firmę. Wszystko mi zobojętniało , pojawiło się uczucie niesamowitej wewnętrznej pustki. Najgorsze jest to że sam nie wiem o co mi chodzi normalnie tragedia...
Chyba się potwierdza cytat Nietzsche " Jeśli zbyt długo patrzysz w otchłań ,otchłań zaczyna patrzeć na ciebie"
Nic tu nie pomoże cytat " Co nas nie zabije to wzmocni" bo nie nikt nie przemyślał że są rzeczy które nie zabiją a mogą złamać człowieka
14,863 2019-04-17 18:42:59 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-04-17 19:19:30)
Astral, może to przejściowe.
Mnie tak dopadło kilka tygodni temu. Potrzymało i puściło. Żeby się czymś zająć i nie pogrążać w pustce, przetrwać ten czas, wróciłam do pisania bloga, bo forum jakoś -mam wrażenie - wyczerpuje się.
Jestem też zdania, że takiej pustce warto się przyjrzeć, zamiast przed nią uciekać.
Dość często obserwuje to u osób po rozwodach: zagłuszyć pustkę, rzucić się w wir aktywności, a przecież czasami zdrowo jest po prostu usiąść i pozwolić sobie na gorszy moment.
To mówię ja, która sama się wkurzam na własne sławetne zniżki
14,864 2019-04-22 19:20:43
W święta zabawiłem się w ratowanie ludzkiego życia. Dość zabawne motywy mną kierowały. Sytuacja wyglądała momentami dość makabrycznie. Po wszystkim pomyślałem sobie, że jednak sam siebie nie przestanę zaskakiwać. W żadnym momencie nie straciłem zimnej krwi, zauważyłem, że w takich sytuacjach włącza mi się jakieś superego - myślę szybciej, w lot podejmuję decyzje, komenderuję ludźmi, a oni się słuchają. Znalazłem wspólny język z panami z pogotowia, fajne, wyluzowane chłopaki Może minąłem się z powołaniem? Nie, nie pogotowie
Jednak chyba mogłem iść na tego żołnierza jak kiedyś marzyłem.
14,865 2019-04-22 21:33:26 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-04-22 21:40:51)
Gratuluję, Snake, zimnej krwi.
Mnie z kolei przed świętami emocje rozbujały się na maksa. Sama siebie nie rozumiem, mam jakiś potężny kompleks. Z jednej strony czuję wewnętrzną presję, by święta były jak z obrazka i kina familijnego, z drugiej strony wcale nie mam ochoty na odgrywanie tego całego cyrku dla bliźnich. Popadam w drugą skrajność i rzeczywiście święta mam byle jakie, wpadam w niezadowolenie z siebie. A gdy już święta mają się ku końcowi, z ulgą myślę: "Uuuuufff! Wreszcie normalnie". I wtedy to nawet chce mi się upiec sernik, za który nie mogłam zabrać się przed świętami. Zrobiłam dziś taki szybki na życzenie syna, bo mazurek i nieudana babka, już "wyszły".
Mam też rozterki a propos syna i tego, co mu przekazuję.
Katolik ze mnie jak z koziej d... trąba. Ważna jest dla mnie duchowość, nie odżegnuję się od Boga, nie zanegowałam całkowicie religii, w które wyrosłam, ale od lat w kościele tylko bywam, nie praktykując w pełni. Natomiast obiecałam wychować syna według tego, co wpajał mu tatuś i jego rodzina. Nigdy mi to nie przeszkadzało i nie przeszkadza. Tyle że syn ma już swoje lata i głupi nie jest. Widzi, że matka posyła go do bierzmowania, a sama nie spowiada się, nie przyjmuje komunii. Nie będę przecież udawać kogoś, kim nie jestem. No i rodzą się dylematy. Młody coraz częściej zadaje mi niewygodne pytania, buntuje się, że "musi" iść na mszę, a ja przecież nie jestem gorliwa w praktykowaniu. Tłumaczę mu jak umiem, że chcę, by poznał religię taty, a gdy będzie starszy, zdecyduje sam, ale sama się nieraz mocno zastanawiam, czy postępuję uczciwie. Widzę, że nie można przekonać dzieci do tego, do czego sami nie jesteśmy przekonani. Wcześniej "odpowiedzialność" za te sprawy spoczywala na moim byłym. To on był tym wierzącym, praktykującym, a ja po prostu nie miałam nic przeciwko temu.
P.S. Astral, lepiej Ci już?
14,866 2019-04-23 12:59:16
Hmmm... wybaczcie, że tyle gadam, ale kipi coś we mnie, jak to we mnie, i szuka ujścia.
Mam jakiś okres burzy i naporów Podobno człowiek co 7 lat się zmienia, a zdaje się że 42 to podzielna liczba
Więc podważam swoje stare schematy, czuję chęć zmian, bunt wobec stagnacji zawodowej i życiowe, przeciw spełnianiu nieswoich oczekiwań (to z tymi świętami na przykład), a jeszcze tkwi we mnie stare i karci, opieprza, przywołuje do porządku. Dojrzewają jednak we mnie pewne decyzje, oczywiście w ramach rozsądku, bo przecież nie o to chodzi, żeby rzucić wszystko i jadać korzonki gdzieś w Bieszczadach.
Mam takie wrażenie, że "stara" Marta walczy o pierwszeństwo z nową. Ale z tą nową jeszcze się poznajemy, jeszcze, że tak powiem, rodzi się w bólach
Nie chodzi mi o spektakularne i doniosłe zmiany, burzliwe rewolucje. Ale kilka małych kroczków chcę wreszcie odważyć się postawić.
Wy często o tym piszecie: Astral, zdaje się, szalał z motocyklem, remontował dom, Piotr gra na cytrze i też coś tam z domem kombinował. Ajsi to już w ogóle zaszalała Czasem nawet taka symboliczna zmiana wnosi trochę świeżości.
Ja na razie nie chcę się chwalić, jeszcze nie jestem gotowa, bo najpierw chcę zakończyć kilka obrzydliwie przyziemnych spraw. Ale jestem już zdecydowana. Najogólniej powiem, że chcę poszerzyć swoje kwalifikacje zawodowe, praca za biurkiem, schematyczna do bólu i po prostu nudna wyłazi mi już bokiem. Nie rzucę jej z dnia na dzień, bardzo prawdopodobne, że w ogóle nie rzucę, bo jest stabilna i bezpieczna, ale chcę poczuć, że na niej świat się nie kończy.
14,867 2019-04-25 10:31:09
W starym piecu diabel napalil. Wczoraj ogladalem sobie romantyczny film bo zwyczajnie bylo mi milo sobie popatrzec. Bywaly okresy kiedy marzylem zeby takie miec zycie potem nienawidzilem wszelkich sladow nibymilosci. Teraz chyba sie uspokoiło i po prostu tylko czerpalem przyjemnosc bo film byl smieszny. Rodzaca sie milosc nie przeszkadzala mi w tym. Dla jasnosci -Pisze o tym by powiedziec ze cenne dla mnie w zyciu jest uspokojenie i harmonia. Regularne formy dowolnej aktywnosci wspomagaja ten stan. Takze grupa przyjaciol i spotkania z nimi.
Co do nastolatkow - mam zasade ze nalezy ich traktowac jak partnerow czyli mozna im powiedziec wszystko o swoich odczuciach wierze braku dowodow czy logiki , przeczuciach itp itd. Moim zdaniem to odslania nas jako normalnych ludzi. Uczy myslenia i podejmowania wyborow i ze nic nie jest czarno biale.
14,868 2019-04-26 13:15:28 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-04-26 18:41:10)
"Jeśli mówisz prawdę, niczego nie musisz pamiętać" - to Mark Twain. Uważam, że taka postawa zawsze się obroni. Mimo to miewa się wątpliwości. Ale chyba dam radę Wątpliwości też są prawdziwe i ludzkie.
Z romantycznych filmów przypomniałam sobie ostatnio "Amelię", bardzo mi kiedyś bliską. Nadal lubię magię tego filmu, zachwyt nad puszczaniem kaczek na Sekwanie i zanurzaniem ręki między ziarna fasoli, to są dla mnie te "smaczki" życia. Jednak cała reszta jakoś mnie nie "ruszyła".
Wątek rodzącej się miłości podobał mi się w "Róży". Tak bym chyba chciała: zwyczajnie, w środku codzienności (niekoniecznie tak okrutnej jak w tym filmie), bez "kombinacji alpejskich", bez przymusu... Ot, samo przyszło...
No i to uspokojenie oraz harmonia - tak, to cenne. Dla mnie to już jest szczęście i czułam je wczoraj, wieszając pranie na podwórku, gdzie pod nogami plątał mi się kot, a nad głową ćwierkały i gwizdały ptaki. A dookoła młoda zieleń
14,869 2019-04-27 18:42:45
u mnie już lepiej ,wiosna pełną parą. Pierwsze koszenie trawy w tym sezonie za mną. rodzinka była na święta ,ogólnie jakoś poszło
14,870 2019-04-27 20:30:00
Ja dziś miałem kolejne doświadczenie wzbogacające moją wiedzę o funkcjonowaniu społeczeństwa, jak też istnieniu czegoś takiego jak samiec alfa i jego relacji z kobietami
14,871 2019-04-27 23:50:28 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-04-27 23:59:25)
Snake, z grubsza się domyślam relacji samca alfa z kobietami, ale czy mógłbyś rozwinąć wypowiedź? Ciekawa jestem.
Ja miałam dzisiaj fajny, dobrze wykorzystany dzień. Znalazł się czas i na zaległe prace, i na odrobinę przyjemności czyli "kominki" u znajomych. Byłam na chwilkę u Ulubionej Sąsiadki (z wcześniejszego mieszkania), odbyłyśmy współny spacerek, bo właśnie wychodziła z domu. Potem wpadłam do brata, a wieczorkiem odbyłam rundkę celem domowych zakupów. Nie oparłam się przy okazji pokusie i w Biedronce nabyłam w kolejną książkę Katarzyny Miller. Bardzo lubię ją czytać. Miałam też propozycję wspólnej przejażdżki od koleżanki poznanej na rajdzie rowerowym, ale dziś się do rowerowych szaleństw nie nadawałam, więc odmówiłam, każąc o mnie pamiętać następnym razem.
Przykrym akcentem była wiadomość o kolejnej śmierci. Tym razem mama innej, dawno niewidzianej, choć bardzo przeze mnie lubianej koleżanki. Nazwisko niezbyt częste w moim mieście, w każdym razie ja nie znam innych osób, które je noszą, okazało się, że to ona. No, cóż... niewesoły pretekst do odnowienia kontaktu.
Hmmm... Jak tak czytam to, co napisałam, uświadamiam sobie, że otacza mnie sporo ludzi i sporo mam tych więzi. Dobrze to wiedzieć.
14,872 2019-04-27 23:58:22
u mnie już lepiej ,wiosna pełną parą. Pierwsze koszenie trawy w tym sezonie za mną. rodzinka była na święta ,ogólnie jakoś poszło
Będzie dobrze. Trzymam kciuki
Jak ja nie cierpię tych warczących kosiarek Ale taką wredną maszyną sąsiad wymordował dzisiaj chwasty w moim ogródku. W poniedziałek wreszcie biorę się za kopanie. W niedzielę tego robić nie będę, bo sąsiedzi dostaliby zawału
14,873 2019-04-28 11:57:11
Snake, z grubsza się domyślam relacji samca alfa z kobietami, ale czy mógłbyś rozwinąć wypowiedź?
Ciekawa jestem.
A taka prosta sytuacja socjologicznie z epoki kamienia łupanego albo jeszcze wcześniej Grupka w sumie obcych sobie ludzi, która nagle znajduje się bez przewodnictwa właściwej, kompetentnej i decyzyjnej osoby. Chaos, widmo nadciągającej katastrofy i blamażu. Demokratycznie nic się nie da zrobić, bo tu demokracja na nic. Trzeba podejmować decyzje, wydawać dyspozycje, żeby nie powiedzieć polecenia. Trzeba wydzierać mordę
I tu spostrzeżenie społeczno - socjologiczne. Większość ludzi na co dzień robi co może żeby unikać odpowiedzialności i być decyzyjnym wobec innych ludzi. W kontekście starego jak świat problemu zdobywania władzy, to w zasadzie władza leży na ziemi i należy się tylko po nią schylić. Walka jest tylko z innymi wybrańcami, którzy również odważą się po tą władze schylić. Zdecydowana reszta ludzi będzie mniej lub bardziej biernie ten proces obserwować, wręcz z ulgą, że ktoś to jednak zrobił i z ulgą przejdą pod komendę tego czy owego śmiałka, który jest w stanie podejmować decyzje. W tym momencie pojawia się samiec alfa, czyli osobnik wg mnie z naturalną potrzebą dominacji nad innymi osobnikami. Są to naturalni kandydaci do przejmowania władzy i przewodzenia.
W sytuacji jaka mi się zdarzyła samca alfa zabrakło. W obliczu klęski, nie widząc nikogo chętnego do wystąpienia w tej roli z westchnieniem zrezygnowania to ja zacząłem wydawać polecenia i zebrałem ludzi w garść. To westchnienie, bo nie jestem samcem alfa jw., bo nie mam za grosz potrzeby podporządkowywania sobie ludzi. Przynajmniej świadomie Wręcz przeciwnie, wolę wszystko zrobić sam niż komenderować ludźmi. Tu się nie dało. Westchnienie, bo to nie pierwszy raz mi się zdarza, traktuję to wręcz w kategoriach "czekamy aż wychyli się jakiś jeleń, który weźmie na siebie odpowiedzialność". No i często trafia mi się bycie takim jeleniem od podejmowania decyzji i brania na siebie odpowiedzialności.
Tu przechodzimy do pań Otóż panie, a przynajmniej większość w grupie od razu gromadzą się wokół samca decyzyjnego, czyli samca alfa lub jego namiastki. Reszta samców staje się dla nich w tym momencie przezroczysta. Samiec alfa w takiej sytuacji staje się przedmiotem adoracji, konfidencji, przynosi mu się zdobyte w okolicy smakołyki i takie tam
Samce alfa konkurencyjnych grup społecznych niezawodnie rozpoznają takiego samca i komunikują się tylko z nim, olewając resztę grupy.
Bardzo to zabawne na żywo tak to obserwować ze świadomością, że nie dzieje się nic nowego czego nie doświadczał mocno owłosiony praprzodek z pochylonym czołem i maczugą w łapie...
14,874 2019-04-28 23:15:50
Bo historia kołem się toczy
Iście socjologiczne poczyniłeś obserwacje i wnioski.
Myślę, że silny charakter nie musi zaraz oznaczać zamiłowań przywódczych.
14,875 2019-05-28 12:30:00
witam, ogólnie sprawy nabierają pozytywnego rozpędu i to w taki sposób jaki się nie spodziewałem Właściwie dostałem dobrą pracę oraz głupio zabrzmi to stwierdzenie ale mam dziewczynę
14,876 2019-05-28 12:33:57
witam, ogólnie sprawy nabierają pozytywnego rozpędu i to w taki sposób jaki się nie spodziewałem
Właściwie dostałem dobrą pracę oraz głupio zabrzmi to stwierdzenie ale mam dziewczynę
Była w pakiecie z pracą ?
14,877 2019-05-28 13:26:51
Astral Shadow napisał/a:witam, ogólnie sprawy nabierają pozytywnego rozpędu i to w taki sposób jaki się nie spodziewałem
Właściwie dostałem dobrą pracę oraz głupio zabrzmi to stwierdzenie ale mam dziewczynę
Była w pakiecie z pracą ?
heheh , wpierw poznałem dziewczynę a później dostałem propozycję dobrej pracy
14,878 2019-05-28 22:32:11
My tu gadu gadu a Astral tymczasem nie zasypia gruszek w popiele
14,879 2019-05-30 18:12:44 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-05-30 18:14:22)
Astral, ale się ucieszyłam!
Jest to dla mnie potwierdzeniem przekonania, że życie jest pełne niespodzianek i nie ma sensu niczego w nim zakładać., stawiać sobie jakichś umownych granic. Trzeba tylko cierpliwie robić swoje.
Brakuje mi tej naszej porozwodowej kafejki. Choć zdaję sobie sprawę, że nie zastąpi interakcji na żywo, dawała mi sporo wsparcia i przyjemnosci.
Ja sobie żyję jak żyłam. Ślamazarnie mi idzie urządzanie się w mieszkaniu, ale stwierdziłam, że nie będę się tym przejmować. U siebie jestem i nikomu nic do tego. Choroba daje o sobie znać i czasami o paskudnego doła przyprawia, ale gdy tylko jest lepiej, zaczynam podskakiwać
W związku jak nie byłam, tak nie jestem i pewnie jeszcze długo z moim charakterem (oraz tym cholernym Sjogrenem) nie będę. Ale wszak bywają niespodzianki., ja natomiast wcale nie jestem zdecydowana, czy naprawdę chciałabym związku, nie ma we mnie przeświadczenia, że to samo szczęście. Za to przeświadczona jestem, że nie jedyne to szczęście i może dlatego jakoś niespecjalnie mi zależy.
14,880 2019-07-14 10:38:51
Dzień dobry! Cisza, czyli (mam nadzieję) wszystko w porządku. U mnie czas płynie szybko, dzień za dniem , dopiero co był Sylwester, a już połowa lipca. Ja jeszcze przed urlopem. Z dobrych nowin to chyba ta, że wreszcie udało mi się osiągnąć tzw, work-life balance. Wreszcie, po tylu latach umiem zachować równowagę pomiędzy sprawami zawodowymi a życiem prywatnym. Dużo lepiej się tak żyje, bez zbędnych emocji. Nie oznacza to, że pracą zupełnie się nie przejmuję, ale przestała ona być definicją mnie.
Poza tym żyję jak żyłam, może trochę bardziej uważam na dietę (co oznacza, że jem więcej sezonowych warzyw i serów, a mniej mięsa). Nie potrafię za to ograniczyć kawy, uwielbiam ją, a i ponoć badacze odkrywają jej korzystny wpływ na organizm.
Nadal nie chcę się wiązać, jest mi dobrze, tak jak jest teraz. Nie chcę niczego zmieniać. Czasem się zastanawiam, dlaczego tak jest i przesłanki są naprawdę rozmaite, nawet o podłożu katolickim. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że nic nie robię wbrew sobie.
14,881 2019-07-16 21:18:49
Witaj Symbi
Nieraz miałam ochotę tu się odezwać, ale nie chciałam wybiegać przed orkiestrę. Ciekawe, co słychać u innych forumowiczów z tego wątku.
Ja mam dziwny czas. Sama nie wiem, o co mi chodzi, nastroje takie jakieś nieokreślone. W sumie nie jest źle, cieszę się niejednym, ale i miewam kiespkie dni, bo Sjogren, trochę uspokojony lekami, jednak nie odpuszcza. Zmęczenie to chleb powszedni w tym paskudztwie. Zrobienie obiadu dla siebie i dziecka bywa wyzwaniem. Dopada też coś, czego nie nazwałabym depresją, ale normalny stan też to nie jest. Nazywam to zniżkami, jak wiecie. Jakoś, kurde, staram się dawać radę, łatwo nie jest.
Za dobry związek się nie obrażę, ale nie gonię za tym. Nie odżegnuję się od nawiązywania znajomości, spotkań, ale jak zacięta płyta powtarzam, że większość ludzkości kocha złudzenia, a ja złudzeń nie chcę. Nie jest mi też związek niezbędny do szczęścia, a poza tym czuję potrzebę zajęcia się sobą, swoim zdrowiem i innymi sprawami. Mam też świadomość, że nie każdy "pisze się" na związek z osobą chorującą.
14,882 2019-07-16 21:22:35
P.S. Chyba się powtarzam.
A w sobote jestem zaproszona na ślub Meczowego i Ulubionej Sąsiadki Cieszę się ich szczęściem.
14,883 2019-07-17 08:14:27
Cóż Piegowata. Z nudów reanimowałam profil na znanym portalu randkowym i umówiłam się na spotkanie. Trafił mi się poszukiwacz luźnej relacji seksualnej, już jak zaczął mówić o swoich ulubionych propozycjach na spędzanie wolnego czasu, zorientowałam się, o co mu chodzi. W sumie to dobrze, że się jasno od początku określił, bo inaczej oboje stracilibyśmy czas. Chętnie poznam nowe osoby, ale nie w takich kategoriach, o jakie mu chodziło - nie mam ochoty na eksplorację ciał począwszy od drugiego czy nawet pierwszego spotkania. Tu nawet nie chodzi o zasady moralne, ale bardziej o kwestie zdrowotne - panowie nie zawsze dbają o prawidłowe zabezpieczenie, a ja nie chcę, żeby spychali to na mnie. Poza tym - do czego się spieszyć, skoro miałoby być bez zobowiązań?
Super, że ten ślub Sąsiadki i Meczowego się odbędzie, to takie podniosłe, że w dzisiejszych konsumpcyjnych czasach ludzie zdobywają się na takie przyrzeczenia.
14,884 2019-07-17 18:20:08
Czyz zycie w lecie nie jest bardziej optymistyczne? Pomimo ze rok 2019 bedzie na zawsze naznaczony czestymi wizytami u ortopedow [niech ich szlag trafi poza jednym] i ciągłą rekonwalescencja to chyba te przezycia ostatecznie zamknely rozdzial w historii pt "moje zycie nie ma sensu i dlatego jestem zalamany" uswiadamiajac mi jak jeszcze duzo gorzej moze być . Moze to i glupie ale moje cialo w koncu stalo sie moim przyjacielem a nie maszyna do pracy. Moje marzenie to obecnie dlugi pieszy spacer , rower. Ale np taki kajaczek to juz niedlugo bedzie owszem mozliwy wiec juz umawiam terminy . Oczywiscie bez przyjaciol bym sie nie wybral lecz ich mam i nie zawaham sie ich uzyc! Hurra!
14,885 2019-07-18 01:06:00 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-07-18 12:59:56)
Hmmm... A moje ciało... Ostatnio jest dla mnie mało przyjazne, choć oczywiście mogłoby być dużo gorzej. Tracę urodę i zdrowie.
Dzisiaj szukałam w szmateksie sukienki na ślub moich przyjaciół (znalazłam ), a przy okazji wpadł mi w ręce fantastyczny kombinezon. No, po prostu fantastyczny, ale... z nogawkami do pół łydki - a moje łydki całe w wybroczynach, czerwonych cętkach. Noszę już wyłącznie długie spodnie i sukienki do ziemi, na szczęście bardzo lubię maksi. Pojęcia nie mam, czy te wątpliwe ozdoby moich kończyn znikną wreszcie, ale jeśli nawet, to nieprędko. Koło domu oczywiście olewam i ganiam też w krótszych portkach, choć i tu bez przesady.
Kombinezon został w sklepie.
Wiem, że są większe problemy, większe nieszczęścia, ale nie ukrywam, że czegoś żal. I nie chodzi tu o durny kawałek szmaty.
Samopoczucie dziś na szczęście mam całkiem niezłe, niedawno wróciłam od Ulubionej Sąsiadki.
Miło być świadkiem, że są jeszcze ludzie, którzy są dla siebie ważni, wiedzą czego chcą i tego się trzymają.
Wobec mnie Meczowy kiedyś się nie popisał, delikatnie mówiąc, coś mu totalnie odbiło, a teraz obserwuję ich oboje i widzę, jak wygląda facet, któremu naprawdę na kobiecie zależy. To ewidentne, choć nie zawsze spektakularne.