Cala przyjemnosc po mojej stronie. Moja bielizniarka tez czeka pol roku zebym ja skonczyl i sie doczekac nie może. A w miedzyczasie zrobilem sto innych prac nie dla siebie. Ale to takie mile - zrobic komus dobrze przyjemniejsze niz sobie
.
Dzis do mnie przyjezdza nabyta drogą kupna .....cytra! Bede sie uczyl grać! Np tak :
https://youtu.be/B3Z9XBAw4cU
Ale wpierw zabawa ze strojeniem...
Cytra ma ta ceche ze ma karty z kropkami polaczonymi zygzakiem. Wklada sie kartke pod struny i trąca jadac po zygzaku kolejne struny. Taki zapis muzyki bez znajomosci nut!
14,756 2019-01-29 12:00:56
14,757 2019-01-29 13:33:08 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-01-29 13:44:06)
Mnie kiedyś w teście (mieliśmy psychologię w studium pomaturalnym) wyszło, że jestem kawał introwertyka, co mnie dziś trochę dziwi, bo z biegiem lat upewniłam się, że jestem zwierzę towarzyskie (nie mylić ze stadnym!). Kryteria nie są więc tak oczywiste. Introwertykiem okazał się wtedy też kolega, który - fakt - gadułą nie był, ale jak coś czasem powiedział to zwykle inteligentnie i z dowcipem. Bardzo był lubiany w grupie.
Faktem jest, że lubię własne towarzystwo i chyba nigdy się nie nudzę.
Piotrze z tą cytrą to bardzo oryginalne. Wróżę sukcesy w wyrywaniu lachonów!
Moim marzeniem od lat jest nauczyć się grać na gitarze, ale sama z miejsca nie ruszę. Próbowałam i nie przebrnęłam przez teorię.
W ogóle mam kilka marzeń i pomysłów, co do których nabieram wiary, że realizacja jest zupełnie możliwa. Jak zacznę, to się pochwalę
...A wróble darły się dzisiaj w krzakach jak zwariowane. I leszczyna już kwitnie w jednym z ogródków, które mijam w drodze do pracy.
Wiosna coraz bliżej!
14,758 2019-01-29 14:37:58
Moim marzeniem od lat jest nauczyć się grać na gitarze, ale sama z miejsca nie ruszę. Próbowałam i nie przebrnęłam przez teorię.
Witam,
Mam takie samo marzenie, miałam nawet 2 lekcje. Trzeba jednak samemu ćwiczyć, a ja nie miałam samozaparcia.
Ale może jeszcze ... kto wie
14,759 2019-01-30 08:56:55
Z gitara to mozna podejsc profesjonalnie ale mozna tez na tzw czuja biorac na tapete tutoriale na yt. Chocby na początek taki:
https://youtu.be/lYfiQe-yj5E
Oczywiscie zanim zaczniemy trzeba struny nastroic do czego proponuje apkę - ja uzywam GuitaTuna no i zmusic krnąbrne palce zeby ulozyly sie w chwyty. I...tyle.
Moja cytra doszla. Nie dosc ze jest sliczna to chwyt z kartkami jest po prostu genialny. Brzdakalem wczoraj caly dzien i mam nastrojone i narysowane scarborough fair, cicha noc i river flows in you. W piatek planuje niespodziewany minikoncert dla znajomych z opadnieciem szczęk na podłogę.
P.S. czemu w szkolach nie ma cytr gdzie dzieciaki moglyby od razu zagrac melodie i miec z tego zadowolenie?
14,760 2019-01-30 12:07:22 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-01-30 12:40:18)
Rzeczywiście ładne te cytry. Pooglądałam w internecie. W ogóle lubię te wszystkie gęśle, liry korbowe i biłgorajskie suki( ), klimaty etno, folk i retro.
Moje miasto słynie z koncertów muzyki dawnej, zaraziłam się
A skoro o cytrze mowa, to mi się kojarzy:
14,761 2019-02-02 20:22:18
Czołem wiosna idzie ,ja zaczynam przygodę w nowej firmie. Ostatni uświadomiłem sobie że mija 5 lat od kiedy jestem sam ,i zdziwiłem sie żs już tyle czasu upłynęło. Pamiętam jak zarówno rodzina i przyjaciele mówili że z czasem kogoś poznam i na nowo będę w związku bo każdy zasługuje na szczęście. Coś się nie sprawdziło bo mineło 5 lat i jakoś żadna się we mnie nie zakochała ani ja się nie zakochałem. ogólnie chyba zimowa melancholia mnie dopada
14,762 2019-02-02 21:12:39 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-02-02 21:17:17)
Nic nie poradzę, że na tego typu gadki reaguję alergicznie. Nie dam sobie wmówić, że jedynym przepisem na szczęście jest związek. Natomiast takie myślenie to świetny sposób na samoograniczenie.
Wczoraj zadzwonił do mnie "Pan Starszy" ot tak, pogadać. Bardzo mi było miło z tego powodu.
Astral, nie daj się melancholiom! Do wiosny coraz bliżej, widzę jeszcze nieśmiałe, ale coraz wyraźniejsze zwiastuny.
14,763 2019-02-02 21:17:52
Pamiętam jak zarówno rodzina i przyjaciele mówili że z czasem kogoś poznam i na nowo będę w związku bo każdy zasługuje na szczęście.
Astral, właśnie miałam okazję podczas imprezy posłuchać, jakie to "szczęście" być z kimś - od kilku niezależnych od siebie osób. Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma.
14,764 2019-02-03 10:54:35
Witajcie
Ranek boski: za oknem słońce, w domu ciepło, a ja jestem na ostatnich stronach wspaniałej książki Kathryn Mannix: "Ostatnie chwile. Bardzo ludzkie historie. Lekarz paliatywny przełamuje tabu na temat końcowych dni i godzin życia".
Niech nikogo tytuł nie przeraża - to jest mądre, piękne i prawdziwe.
Aż musiałam o tym napisać.
14,765 2019-02-03 11:54:53
Ciekawy temat. Niedawno zmarl moj wujek bliska rodzina . Do ostatniej chwili wszyscy udawali ze jakos to bedzie jakos sie wyleczy a potem telefon ze szpitala ze koniec. Nie chce tak umrzeć. Warto się douczyc z czyjegos doswiadczenia w temacie tabu. A poki co lekki kacyk po wczorajszych baletach. Dobra rada mojego ortopedy- jak sie idzie na balety ze zrastajaca sie noga warto zalozyc ortezę, a ja slucham dobrych rad.
14,766 2019-02-03 12:08:52
Dzień dobry!
A u mnie mgła! Ja nadal w łóżku, wyskoczyłam tylko dwie godziny temu do kuchni zrobić sobie śniadanie i wstawić rosół. Wczoraj wyskoczyłam do koleżanki na kawę, a potem wpadłam jeszcze do centrum handlowego na końcówkę wyprzedaży.
Mam zamiar dzisiaj przejrzeć szafę, bo uświadomiłam sobie, że niektórych rzeczy nie noszę i pora je przenieść na inne, mniej dostępne półki.
14,767 2019-02-03 13:34:32
Astral Shadow napisał/a:Pamiętam jak zarówno rodzina i przyjaciele mówili że z czasem kogoś poznam i na nowo będę w związku bo każdy zasługuje na szczęście.
Astral, właśnie miałam okazję podczas imprezy posłuchać, jakie to "szczęście" być z kimś - od kilku niezależnych od siebie osób. Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma.
Czytałam, że statystycznie kobiety lepiej sobie radzą po rozwodzie, choć często mają gorsze finanse od panów po rozwodzie, którzy zwykle nie obciążeni dziećmi mają więcej czasu na zarobkowanie.
A co do powszechnego mniemania o wszechobecnym szczęściu płynącym zawsze ze związków - wystarczy przejrzeć nagłówki tematów w niektórych działach, by stwierdzić, że to mit. Oczywiście wypada zauważyć, że szczęście - jak już tu i ówdzie - wielokrotnie stwierdzano, płynie ze środka i nie powinniśmy go uzależniać od innych osób. To co jest szczęściem dla jednego, dla drugiego nie będzie jego synonimem.
14,768 2019-02-03 13:42:37
Witajcie
Ranek boski: za oknem słońce, w domu ciepło, a ja jestem na ostatnich stronach wspaniałej książki Kathryn Mannix: "Ostatnie chwile. Bardzo ludzkie historie. Lekarz paliatywny przełamuje tabu na temat końcowych dni i godzin życia".
Niech nikogo tytuł nie przeraża - to jest mądre, piękne i prawdziwe.
Aż musiałam o tym napisać.
A ja wracam do powtórek "Brzyduli" i książek o Bridget Jones, i jak tak sobie do tych 'rozrywek' wracam po latach mając za sobą doświadczenia, jakie mam, to stwierdzam, że w tych rozrywkach nie ma nic śmiesznego, tam się życiowe dramaty dzieją, kłamstwa, oszustwa, perfidne knowania, nadużywanie zaufania i naiwności, desperacja. W sumie jedyne co dobrego, to zakończenia, ale po drodze tyle cierni, że dziwne, że wcześniej odbierałam te pozycje jako wybitnie komediowe. Rozmawiałam o tym z kilkoma osobami i wszystkie stwierdziły, że po prosto dojrzałam.
14,769 2019-02-06 15:27:38 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-02-06 16:29:09)
Jakoś do końca "Bridget" nie dobrnęłam, choć czytało się lekko, łatwo i dość przyjemnie. Wpadło w ręce coś bardziej frapującego niż uganianie się jakiejś angielskiej singielki za "portkami" i walka z kilkoma nadprogramowymi kilogramami.
Z filmu już całkiem zrobiono lekką komedyjkę (zupełnie przyjemną), a ja miałam przy lekturze (dawno temu) taką refleksję, że to wcale nie jest śmieszne - taka pusta w sumie wegetacja z dnia na dzień, od imprezy do imprezy, od jednego kaca do drugiego. Bez głębi, treści i większego sensu.
14,770 2019-02-06 15:35:37
A to jest ta książka, o której wspominałam ostatnio. Dawno żadna tak nie przykuła mojej uwagi.
14,771 2019-02-07 09:21:08
Kupiona. Jedzie.
14,772 2019-02-07 11:08:28 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-02-07 11:11:00)
Chętnie poznam Twoje wrażenia z lektury.
Mnie ta książka przyniosła otuchę, spokój i wsparcie przekonań odnośnie tego, co w życiu ważne. Bardzo ze mną, że tak powiem, rezonuje.
14,773 2019-02-08 22:07:57
Nie bylo mapki kioskow dostawy ksiazki i wybralem najblizszy kiosk na czuja a potem sprawdzilem ze jest on chyba najdalszym kioskiem w calej mojej aglomeracji .
Zawzialem sie w trakcue tej rekonwalescencji i opanowuje kolejne nalogi. Wszystko jest kwestia przyzwyczajenia mozgu do czegos. Teraz przyzwyczajam go do czegos innego - nie bez klopotow ofkors.
14,774 2019-02-09 01:22:24 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-02-09 01:26:24)
A mnie wraca apetyt na książki - a propos nałogów Przytargałam sobie z biblioteki "Dżus & dzin" Magdy Skubisz, moje podkarpackiej krajanki.
Bardzo specyficznie pisze. Bohaterami sa młodzi ludzie, uczniowie przemyskiego (nazwa miasta chyba nie pada, ale ewidentnie o nie chodzi) liceum. Sporo tu mroku, ale i lokalnego kolorytu, klimatu przygranicznego, bardzo drętwo prosperującego miasta, w którym język ukraiński nie jest niczym nazdwyczajnym i kwitnie przygraniczny przemyt. Mlodzi bohaterowie też używaja mocnego języka i święci bynajmniej nie są.
Całość jest tak sugestywnie odmalowana, że to sie naprawde czyta!
A jako druga przytargalam "Zwierza w łóżku" Doroty Sumińskiej. Ta dla odmiany pisze przepiękną polszczyzną i gawędzi aż miło. O zwierzętach, do których ma wspaniały stosunek - naprawdę czuje się, że to jej bracia. Sumińska to taka pani psycholog od psów.
Ech, zagadałam się dzisiaj z Rossanką, zamiast schować się pod kołdrę i wygrzewać obolałe kości. Dopadło mnie przeziębienie, a że Sjogren to choroba reumatyczna, odzywają się gnaty, bo zmarzłam (synuś pieca nie przypilnował, łobuz jeden).
14,775 2019-02-11 19:37:26
Właśnie zostałam bohaterką własnego domu: naprawiłam pasek klinowy w pralce! Znowu działa, a wstępnie myślałam, że silnik się spalił... ale poczytałam w necie, odkręciłam tył i dałam radę!
14,776 2019-02-11 23:32:44
Brawo, Symbi! Zuch-dziewczyna
A ja się "odchamiłam" nieco, bo wybrałam się po pracy na spóźniony seans filmu "Kler".
Mooocna rzecz! Trzeba mieć odwagę, by w Polsce zrealizować taki film. Próbowałam podzielić się wrażeniami z koleżanką, ale ta, osoba zachowawcza, zjeżyła się i zareagowała niechęcią. A ja uważam, że to dobry film. Wprawdzie opisuje wycinek rzeczywistości, ale czy nieprawdziwy?
Za to, skoro mowa o polskim kinie, zawiodła mnie obsypana nagrodami "Zimna wojna". Owszem, pięknie i starannie "zrobiona" ze wspaniałą muzyczną oprawą i takimiż zdjęciami, ale sama fabuła - no, sorry, nudna i banalna.
A dziś mój syn zaprosił kolegę na noc. Słyszę, jak się chichrają za ścianą. Jak lubię takie odgłosy życia w domu!
14,777 2019-02-11 23:37:34
Brawo, Symbi! Zuch-dziewczyna
A ja się "odchamiłam" nieco, bo wybrałam się po pracy na spóźniony seans filmu "Kler".
Mooocna rzecz! Trzeba mieć odwagę, by w Polsce zrealizować taki film. Próbowałam podzielić się wrażeniami z koleżanką, ale ta, osoba zachowawcza, zjeżyła się i zareagowała niechęcią. A ja uważam, że to dobry film. Wprawdzie opisuje wycinek rzeczywistości, ale czy nieprawdziwy?
Za to, skoro mowa o polskim kinie, zawiodła mnie obsypana nagrodami "Zimna wojna". Owszem, pięknie i starannie "zrobiona" ze wspaniałą muzyczną oprawą i takimiż zdjęciami, ale sama fabuła - no, sorry, nudna i banalna.
A dziś mój syn zaprosił kolegę na noc. Słyszę, jak się chichrają za ścianą. Jak lubię takie odgłosy życia w domu!
Witaj Piegowata:) Jak lubię takie odgłosy życia w tym skostniałym @@@@@@@, miło cię widzieć, słyszeć, czuć!
14,778 2019-02-11 23:42:08
Dzięki, Salomonko, za miłe przywitanie
Co u Ciebie słychać?
Lubię pogawędzić, więc wpadam zobaczyć, czy ktoś się nie odezwał.
14,779 2019-02-11 23:45:12 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2019-02-11 23:45:45)
Dzięki, Salomonko, za miłe przywitanie
Co u Ciebie słychać?
Lubię pogawędzić, więc wpadam zobaczyć, czy ktoś się nie odezwał.
Odzywam się jak widzisz:) Walczę jak lwica:) A dlaczego ty tak rzadko się tu zjawiasz? Tak, wiem... Mieszkanie cię sporo kosztuje nerwow i wysiłku.. A firanki już chociaż wiszą?
14,780 2019-02-12 00:00:07 Ostatnio edytowany przez Piotr Introwertyk (2019-02-12 00:00:38)
Właśnie zostałam bohaterką własnego domu: naprawiłam pasek klinowy w pralce! Znowu działa, a wstępnie myślałam, że silnik się spalił... ale poczytałam w necie, odkręciłam tył i dałam radę!
Brawo Ty !! Prawie na wszystko juz sa filmiki - wlasnie dzis ogladalem rozebranie w drobiazgi automatu oddechowego nurka i juz madrzejszy jestem bez proszenia sie zarozumialych czesto środowisk
14,781 2019-02-12 00:09:18 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-02-12 00:15:33)
Tak, mam firanki, a nawet rolety po poprzedniej właścicielce. Są w porządku, więc niech będą. W salonie na razie przypadkowe kotary od siostry. Niepiękne, ale grube, dobrze chroniące od ewentualnych podmuchów wiatru i ewentualnych wścibskich spojrzeń z zewnątrz. Finansowo nie jestem jeszcze ustabilizowana, wiec wstrzymuje sie z zakupami mieszkaniowych dekoracji. Skupiam się na przetrwaniu zimy.
Na razie rządzi jeszcze prowizorka, bo ani fizycznie, ani emocjonalnie nie czuję się na siłach do rozpakowywania tobołów złożonych w garażu. Trochę dają o sobie znać zdrowotne problemy. Myślę, że nasiliły się skutkiem emocji ostatniego roku. Pod koniec lutego kontrola, zobaczymy, co w trawie, a raczej w stanie zdrowia piszczy.
Najwięcej nerwów kosztował mnie piec i nauka palenia. Metodą prób i błędów opanowałam tę sztukę, ale łatwo nie było. Węgiel prawie mi się skończył, zaopatrzyłam się w pół tony drzewnego brykietu, bo od węgla chorowałam.
...I tak to, widzisz, leci
A na forum mniej mnie teraz, bo przepadł wątek, na którym byłam najbardziej aktywna. Może i dobrze, bo coraz mniej było mi z nim po drodze, a trudno było zrezygnować, zżyłam się...
14,782 2019-02-12 14:01:35
Och, jak mi się chce dzisiaj kwękać. Pozwólcie, ewentualnie zignorujcie
Zrobiłam sobie wczoraj ciut dłuższy spacer niż zwykle (kino, a po kinie jeszcze krótka wizyta u znajomych) i po tym śmiechu wartym "maratonie" tak wieczorem bolały mnie stopy, że chodziłam jak ofiara jakiegoś porażenia. Zostawiłam cała domową robotę, bo nie czułam się na silach stać przy zlewie i kuchence, zadbałam tylko o kolację dla dzieci.
W nocy nie mogłam spać, kołdra ważyła tonę z powodu bólu stawów. Cierpną mi ręce, nawala krążenie - szlag by trafił to całe chorowanie Rano bolą mnie ramiona, nadgarstki, palce u rąk. I to permanentne, z małymi przerwami zmęczenie. Boże, jak mam czasem dość!
Tyle okołoprzeprowadzkowej roboty patrzy na moje ręce, a ja dbam tylko o to, żeby było w domu co jeść i żeby nie mieszkać w totalnym "chlewie". No i żeby napalone było. Czekam wiosny, może będzie łatwiej, dzień dłuższy, palenia mniej. Byle dotrwać
Fajny rajd był w sobotę, ale nie odważyłam się wziąć udziału ze względu na te przeklęte nogi i marznięcie. Marznę teraz jak francuski piesek.
Buuuuuu!!!!
14,783 2019-02-12 14:24:45
Przykro mi Piegus z powodu tych permanetnych dolegliwosci. I tak podziw ze to znosisz. Kiedyś w szpitalu strasznie marzlem po operacji- dali mi duzy koc elektryczny coz za rozkosz jak w kapieli ciepłej. Polecam. 100zl na olx
https://www.olx.pl/oferta/koc-elektrycz … xQ7NY.html
14,784 2019-02-13 14:00:03 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-02-13 14:13:34)
W domu rodzinnym były dwa takie koce elektryczne - fajna sprawa.
Dolegliwości odczuwam raz mniej, raz bardziej, ale od wakacji wyraźnie mi się nasiliły. I jak już są, to bardzo skutecznie obniżają nastrój. A jak wkurza, że ograniczają dotychczasowe możliwości i aktywności.
Cóż... lekcja pokory.
Czekam na kontrolę u reumatologa i daję słowo - z rozkoszą dam się położyć w szpitalu (jeśli zajdzie taka konieczność ) i zwolnić z obowiązków. Podadzą mi wszystko pod nos, a ja będę wysypiać się do obrzydzenia, leżeć, pachnieć i czytać Tylko niech mi, kurrrna, pomogą!
14,785 2019-02-14 14:26:54
W domu rodzinnym były dwa takie koce elektryczne - fajna sprawa.
Dolegliwości odczuwam raz mniej, raz bardziej, ale od wakacji wyraźnie mi się nasiliły. I jak już są, to bardzo skutecznie obniżają nastrój. A jak wkurza, że ograniczają dotychczasowe możliwości i aktywności.
Cóż... lekcja pokory.
Czekam na kontrolę u reumatologa i daję słowo - z rozkoszą dam się położyć w szpitalu (jeśli zajdzie taka konieczność ) i zwolnić z obowiązków. Podadzą mi wszystko pod nos, a ja będę wysypiać się do obrzydzenia, leżeć, pachnieć i czytaćTylko niech mi, kurrrna, pomogą!
Zdecydowanie Piegowata idz do lekarza i nie zapomnij o tej wizycie. Nie chce Cię straszyc ale jak czytam Twoje objawy to jotka w jotke z tymi ktore ma moja kolezanka z RZS. Niestety choroby z autoagresji "lubią" chodzic parami wiec powinnas sie w tym kierunku chyba przebadac. Odpowiednio dobrane leki i rehabilitacja bardzo pomagaja przynajmniej tej kolezance wiec dzialaj
14,786 2019-02-14 16:55:49 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-02-14 17:05:11)
No, tak, w minionym roku trochę pokpiłam temat. Raz pomyliiłam termin wizyty, raz tak zwlekałam z badaniami, że ich nie zrobiłam, bo miałam pełno innych spraw na głowie (wiem, marne tłumaczenie). Tym razem organizm daje znać, że trzeba się poważnie sobą zająć. 21-ego kontrola, wyniki badań już "poszły" do "mojej" lekarki.
Bardzo czekam na tę wizytę, bo mam chwilami wrażenie, że gonię resztkami sił. Oprócz fizycznych dolegliwości okropnie "siada" mi nastrój. Dziś też kiepski dzień.
Wiem, Feniks, że autoimmunologiczne lubią współistnieć. Tfu, odpukać.
Na RZS choruje od lat moja najbliższa przyjaciółka, więc znam to paskudztwo. Przez nią poznałam inną chorą, która żeby radzić sobie z objawami, ograniczeniami i nie zwariować, regularnie odwiedza psychiatrę. Podziwiam jej dzielność. Pomimo choroby, zapisała się w dość już poważnym wieku na studia w naszym mieście, gdzie wśród ludzi znacznie młodszych od siebie poznała... swojego obecnego męża. Dobrze im razem, on ją akceptuję taką jaka jest.
P.S. Sjogren też jest reumatyczny i jak najbardziej może atakować stawy. Wszystko, kurrrde, może...
14,787 2019-02-17 16:57:26 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-02-17 20:07:12)
Hej, hej
Zniknęli wszyscy z forum - mam nadzieję, że to zdrowy objaw, świadczący o tym, że tzw. real oferuje bardziej frapujące doznania - oby pozytywne.
Ja z kolei ograniczam ostatnio swoją aktywność w realu, bo mnie nogi bolą jak starą babę. Do tego parę innych dolegliwości jak wściekłe swędzenie skóry (a więc nie węgiel jest winien, bo teraz opalam brykietem drzewnym) - wczoraj wieczorem syn pytał, czemu płaczę. A mnie ogarniają wyrzuty sumienia i żal, że nie mogę dać mu więcej pogodnej, zadowolonej mamy, tylko taką nerwową i zrzędzącą. Pocieszam się, że może te kłopoty są tylko przejściowe. Ale - no, właśnie: może. My sobie planujemy, marzymy, a decydujący głos nie do nas należy.
Wczoraj wyszperałam w necie poradnik, jak żyć z przewlekłym bólem. Obym nie musiała się tego uczyć.
Dzisiaj cudowny, słoneczny dzień, ale zdecydowałam wykorzystać wolny czas i dać nogom odpocząć. Siedzę, czytam książkę (Dorota Sumińska: "Zwierz w łóżku"), cieszę się ciepłem w domu, bo mam 21 stopni bez konieczności palenia w piecu - taką wspaniałą robotę robi słońce w salonie. Chłodniej będzie dopiero po zachodzie słońca.
Niech się stanie wiosna!
14,788 2019-02-21 22:58:48
Czołem, Robaczki Co u Was słychać?
U Symbi pewnie spokój i równowaga, a Piotr - mam nadzieję - już się pozrastał i działa z dawnym powerem. Czy się nie mylę?
Ja natomiast odbyłam dzisiaj tę wspominaną wizytę u reumatologa. Okazuje się, że nie bez powodu "zdycham" całą zimę. Popsułam się nieco, mam kiepskie wyniki badań. Jakaś anemia się przyplątała, tudzież inne niedobory. Ból nóg jest skutkiem zapalenia naczyń krwionosnych, bo mój wierny i niezłomny towarzysz życia (zwany Sjogrenem) lubi zajmować to i owo powodując stany zapalne.
Dostałam skierowanie do szpitala na badania i podreperowanie. Oznajmiłam mojej miłej i kompetentnej pani doktor, że z przyjemnością stawię się na odpoczynek i nicnierobienie.
Synem obiecała zaopiekować się siostra, więc jestem spokojna i gotowa. Mam nadzieję, że postawią mnie w tym szpitalu na nogi. Początek akcji w środę
Pozdrawlaju!
14,789 2019-02-22 09:09:28
Czołem, Robaczki
Co u Was słychać?
U Symbi pewnie spokój i równowaga, a Piotr - mam nadzieję - już się pozrastał i działa z dawnym powerem. Czy się nie mylę?
Ja natomiast odbyłam dzisiaj tę wspominaną wizytę u reumatologa. Okazuje się, że nie bez powodu "zdycham" całą zimę. Popsułam się nieco, mam kiepskie wyniki badań. Jakaś anemia się przyplątała, tudzież inne niedobory. Ból nóg jest skutkiem zapalenia naczyń krwionosnych, bo mój wierny i niezłomny towarzysz życia (zwany Sjogrenem) lubi zajmować to i owo powodując stany zapalne.
Dostałam skierowanie do szpitala na badania i podreperowanie. Oznajmiłam mojej miłej i kompetentnej pani doktor, że z przyjemnością stawię się na odpoczynek i nicnierobienie.
Synem obiecała zaopiekować się siostra, więc jestem spokojna i gotowa. Mam nadzieję, że postawią mnie w tym szpitalu na nogi. Początek akcji w środę
Pozdrawlaju!
Zamów tylko stałą dostawę jedzenia, bo w szpitalach żywią teraz koszmarnie I kuruj się, wypoczywaj. Pozdrowienia
14,790 2019-02-22 11:31:34 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-02-22 11:37:14)
W szpitalu nic się nie robi, to i jeść dużo nie trzeba Znam ten szpitalny wikt, bo nie pierwszy raz będę miała z nim do czynienia. A o wypoczynku i leżeniu do znudzenia wręcz marzę.
Miłego dnia.
14,791 2019-02-22 11:52:23
W szpitalu nic się nie robi, to i jeść dużo nie trzeba
Znam ten szpitalny wikt, bo nie pierwszy raz będę miała z nim do czynienia. A o wypoczynku i leżeniu do znudzenia wręcz marzę.
Miłego dnia.
No i super Piegowata, ze sie polozysz na pare dni. Przyjemnoscia ta zapewne nie jest ale po pierwsze troche odsapniesz a po drugie zrobia Ci szybki "przeglad" ustala leki i postawia na nogi. Mysle ze to zle samopoczucie przy odpowiednio ustawionej farmakoterapii zdecydowanie ustapi. Popytaj tez o mozliwosci skierowania na rehabilitacje. To rowniez pomaga. Albo sanatorium?
Tak czy siak trzymaj sie zdrowo i daj znac jak postepy leczenia
14,792 2019-02-22 13:09:32
W szpitalu nic się nie robi, to i jeść dużo nie trzeba
Znam ten szpitalny wikt, bo nie pierwszy raz będę miała z nim do czynienia. A o wypoczynku i leżeniu do znudzenia wręcz marzę.
Miłego dnia.
Ja mam chamskie podniebienie i nie muszę mieć jakiś wyszukanych potraw, ale muszę przyznać, że jak ostatnio byłem w szpitalu to naprawdę byłem zszokowany tym co dają. W więzieniach mają chyba pod tym względem lepiej. A stołówka u mnie w pracy to normalnie jak u Gessler
14,793 2019-02-22 14:03:52
Chi, chi! Chamskie podniebienie! Też takie mam. Przyjaciółka mawia, żem wszystkożrąca.
Kiedyś z ciekawości przeprowadziłam eksperyment i postanowiłam wytrwać tygodniowy pobyt w szpitalu wyłącznie na jego wikcie. Kosztowało mnie to kilogram, co uznałam za plus sytuacji, choć do odchudzających się nie należę
14,794 2019-02-22 15:50:12
Potwierdzam zywienie tam gdzie mnie skladali wyglodzony po poscie 40 godzin rzucilem sie na zupke mleczną.... no z trudem naprawdę zjadłem . Piegus - do serwisu...marsz! A jak do sanatorium to Ciechocinek zaprasza! I wtedy ja tez zapraszam na obiad kawe ciacho czy co tam Ci sie zamarzy w ramach moich mozliwosci oczywiście
.
U mnie zasadniczo dobrze. Zapisalem sie na prywatny rezonans podobno mozliwy i czytelny z implantem nieferromagnetycznym. Zazywam zalet wielkiego miasta czyli ide na zajecia z bębnienia , bylo kino Green book- polecam film wyjatkowo bezromansowy! , bedzie koncercik, spotkania przyjaciolmi przy piwku i muzyce (moja choreografia tanca zubozona niestety) tancze mniej wiecej jak ow pan z prawej:
https://youtu.be/v9MTGNaEXGM
No i przeczytalem "ostatnie chwile". Jak dla mnie rewelacja tego mi bylo trzeba. Czas porozmawiac o umieraniu...ta fraza zostaje we mnie obym mial sily i empatie do przeprowadzenia wlasciwie takiej rozmowy w razie potrzeby.
14,795 2019-02-22 20:54:31 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-02-22 21:14:56)
Piotrze, nie zapominaj, że to ja stawiam Ci obiad i nie chcę słyszeć słowa sprzeciwu
A książka świetna, prawda? Nie ma w niej sztucznego optymizmu i udawania że się wszystkie rozumy pojadło, a jednak podnosi na duchu. Mądrze podnosi.
Cieszy mnie nawiasem mówiąc, że znowu książki przykuwają moją uwagę. Pożeram kolejną - "Klawo, jadziem!" Grzesiuka.
A z bibliotecznych ubytków (co jakiś czas biblioteki przeprowadzają selekcję książek zniszczonych bądź niecieszących się od lat zainteresowaniem czytelników) przytargałam sobie do domu chyba z pół metra ( )... książek kucharskich. Takich PRL-owskich, moich ulubionych (bo proponują przystępne dania z przystępnych składników).
Ciekawe, gdzie je ustawię
14,796 2019-02-27 08:25:27 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-02-27 08:27:14)
Dzień dobry. Powiem Wam że w tym cudownym życiu po rozwodzie najbardziej cenię sobie spokój.
Przykro się robi w momencie gdy ktoś ten spokój burzy, okazuje mi zainteresowanie, a potem nagle bez słowa urywa kontakt. Usłyszałam nawet zachętę że mogę zawsze zadzwonić i nie oglądać się na to kto pierwszy Z przyjemnością z zachęty skorzystałam i poczułam się mocno upokorzona brakiem odzewu.
Akceptuję brak lub utratę zainteresowania, w końcu ja też nie na każdą znajomość mam ochotę, ale czy nie lepiej otwarcie to powiedzieć? Czemu z was, panowie, takie tchórze?
Drugi raz poczułam, że dobrze być singlem wczoraj, kiedy chciałam zaprosić koleżankę na koncert ; ona nie może, ona musi zapytać Wiesia, bo przecież go samego nie zostawi, a po konsultacji z Wiesiem - oni nie mogą bo mają wydatki. Gdy była sama, zawsze chętnie mi towarzyszyła i jakoś nie brakowało jej funduszy.
Och, jak to dobrze że mnie nikt nie rozlicza z pieniędzy ani czasu.
14,797 2019-02-27 19:05:11
Dzień dobry. Powiem Wam że w tym cudownym życiu po rozwodzie najbardziej cenię sobie spokój.
Przykro się robi w momencie gdy ktoś ten spokój burzy, okazuje mi zainteresowanie, a potem nagle bez słowa urywa kontakt. Usłyszałam nawet zachętę że mogę zawsze zadzwonić i nie oglądać się na to kto pierwszy Z przyjemnością z zachęty skorzystałam i poczułam się mocno upokorzona brakiem odzewu.
Akceptuję brak lub utratę zainteresowania, w końcu ja też nie na każdą znajomość mam ochotę, ale czy nie lepiej otwarcie to powiedzieć? Czemu z was, panowie, takie tchórze?![]()
Drugi raz poczułam, że dobrze być singlem wczoraj, kiedy chciałam zaprosić koleżankę na koncert ; ona nie może, ona musi zapytać Wiesia, bo przecież go samego nie zostawi, a po konsultacji z Wiesiem - oni nie mogą bo mają wydatki. Gdy była sama, zawsze chętnie mi towarzyszyła i jakoś nie brakowało jej funduszy.
Och, jak to dobrze że mnie nikt nie rozlicza z pieniędzy ani czasu.
Piegowata z tym rozliczaniem to nie do konca tak. Jak sie jest w zwiazku to takie sprawy wypada poprostu konsultowac, szczegolnie jesli ma sie wspolny budzet. Inaczej w polowie msca mogloby sie okazac, ze nie ma za co chleba kupic bo kazde sobie sprawilo swoje przyjemnosci bez konsultacji i wiedzy drugiej strony. Dla mnie to tez brak egoizmu. Mam na cos ochote ale zanim pomysle o sobie to upewnie sie ze nie ma pilniejszych potrzeb.
A to zerwanie kontaktu? Mozesz zdradzic czy chodzi o tego Pana od spotkania (tatusiowatego ale milego)?
14,798 2019-02-28 09:46:35 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-02-28 10:12:32)
Dubel
14,799 2019-02-28 10:10:03
Egoizmowi mówię wielkie nie, ale nie zaprzeczę, że cenię sobie tę wolność od wyrzutów sumienia, że pozwoliłam sobie na jakąś "egoistyczną" zachciankę, bo co na to pan mąż (który na papierosy sobie nie żałował). Akurat ten koncert należy do rzeczy, których sobie nie zamierzam odmawiać, póki nie przymieram głodem. A koleżankę rozumiem, chociaż koncert raz do roku chyba nikogo nie zrujnuje.
Pan jest, a raczej był inny - taka klęska urodzaju Bardzo mi się spodobał i ja chyba jemu też, bo sam zachęcał, żebym dzwoniła, kiedy chcę. A jednak się wycofał. Może Sjogrena się wystraszył, bo nie ukrywałam i nie zamierzam ukrywać swoich obciążeń, a sprawa spontanicznie " wypłynęła".
Zabolało mnie nie tyle odrzucenie, co sposób odrzucenia - zupełna olewka. Coraz mniej mi zależy na szukaniu drugiej połówki właśnie z powodu różnych przykrości i rozczarowań. To męczące.
14,800 2019-02-28 19:15:17
Piegus prosze nie beczec! Dla rownowagi pisze jednej kobiecinie czy bysmy nie dpotkali sie na kawę i pogadac, ona owszem czemu nie chetnie, no to ja zeby napisala na maila zeby sie umowic - ona nic. To ja grzecznie za dni pare ze nic nie przyszlo i czy aktualne. Ona nic. No to ostatni raz czy wszystko w porzadku- ona nic. I co ? I nic - nie przejmuje sie. Osoba ktorej szukam nie zachowuje sie tak więc zyskalem czas i 15zl na kawe z ciastkiem
14,801 2019-03-01 17:01:41 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-03-01 17:09:57)
Osoba ktorej szukam nie zachowuje sie tak więc zyskalem czas i 15zl na kawe z ciastkiem
Dzięki, Piotrze, że mi przypominasz tę prawdę. Masz rację.
Pozdrawiam z oddziału reumatologii Aaależ się tu wysypiam, dobrze mi jak w niebie
Zaopatrzyłam się w cztery grube książki, a w międzyczasie konwersuję z sąsiadką z łóżka, sympatyczną starszą panią, która niejedno przeżyła i ma kuuuupę znajomych. Drzwi się do niej nie zamykają i każdy mi mówi, jaki to z tej pani dobry, pomocny człowiek. Owdowiała bardzo wcześnie, sama wychowała dwoje dzieci, nie związała się z nikim na nowo. Dzieci są zagranicą, a ona na samotność nie narzeka. Wzór do naśladowania.
Pomagam jej trochę, bo po wypadku nie może np. sama wstać z łóżka, trzeba jej coś podać, kołdrą przykryć itd.
Piszcie coś, bo nie chcę zmonopolizować wątku
14,802 2019-03-04 08:39:04
Właśnie zostałam bohaterką własnego domu: naprawiłam pasek klinowy w pralce! Znowu działa, a wstępnie myślałam, że silnik się spalił... ale poczytałam w necie, odkręciłam tył i dałam radę!
Owacje na stojąco
14,803 2019-03-04 21:30:40
Szczerze Piegus to jestes pierwsza osoba jaka znam zadowolona z pobytu w szpitalu. Jak żywienie? Paczke Ci wysłać jakaś? Zycze skutecznej renowacji Ja juz kolejny tydzien na L4 i tak jak myslalem ze nie wytrzymam z nudow tak wam powiem ze...przystosowalem sie. Szczegolnie ze nie jestem unieruchomiony. Powiem wam ze dostep niepelnosprawnego do samochodu jest nieoceniony! Dzieki temu jest o wiele wiecej mozliwosci dzialania i nie czuje sie niedoleznosci. Np kupilem w sasiednim miescie mamie telewizor plaski spory ladny uzywany za tanioche. W starym kineskopowym z jej wzrokiem ciezko bylo odczytac nawet ktory kanał wyswietla. Wiec stary wyladuje ...no chyba na smietniku bo takie chodza na olx po 10zl.
14,804 2019-03-04 21:52:28 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-03-04 21:54:21)
Piotrze,byłam już tak zmęczona i obolała, że marzyłam o tym szpitalu. W domu zawsze są jakieś obowiązki i odpowiedzialność.
Wiedziałam, że na oddziale mi pomogą. Jestem tu od środy, a już czuję poprawę, podobno nawet na twarzy to widać, co stwierdziło kilka osób niezależnie od siebie. Nudzić nie nudzę się chyba nigdy. Zniosłam tu sobie pół biblioteki, są też przecież inni pacjenci i odwiedzający, przybyło mi znajomych. Nie jest źle,chociaż cieszę się, że już pojutrze wychodzę. Mam jednak nadzieję, że jeszcze kilka dni pobędę sobie w domu, zanim wrócę do pracy. Na wikt nie narzekam, ciocie syna nie dały mi umrzeć z głodu.
Pozdro!
14,805 2019-03-04 21:53:55
Piotrze,byłam już tak zmęczona i obolała, że marzyłam o tym szpitalu. W domu zawsze są jakieś obowiązki i odpowiedzialność.
Wiedziałam, że na oddziale mi pomogą. Jestem tu od środy, a już czuję poprawę, podobno nawet na twarzy to widać, co stwierdziło to kilka osób niezależnie od siebie. Nudzić nie nudzę się chyba nigdy. Zniosłam tu sobie pół biblioteki, są też przecież inni pacjenci i odwiedzający, przybyło mi znajomych. Nie jest źle,chociaż cieszę się, że już pojutrze wychodzę. Mam jednak nadzieję, że jeszcze kilka dni pobędę sobie w domu, zanim wrócę do pracy. Na wikt nie narzekam, ciocie syna nie dały mi umrzeć z głodu.
Pozdro!
A właśnie wczoraj sobie pomyślałam, ciekawe co u Piegowatej
14,806 2019-03-04 21:57:20
Piegowata się... byczy
14,807 2019-03-04 22:01:46
Piegowata się... byczy
Właśnie widzę To wszystkiego dobrego i zdrowia, bo wiosna idzie
14,808 2019-03-04 22:07:27
Też mam do oddania telewizor "z d...ą". Właśnie szpitalna towarzyszka podpowiedziała mi,że może przyda się bezdomnym w schronisku. Spróbuję, bo wyrzucić jakoś przykro, sprawny jest zupełnie. My po tacie syna mamy nowszy model, płaski i duży.
14,809 2019-03-04 22:11:36 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-03-04 22:16:19)
Piegowata'76 napisał/a:Piegowata się... byczy
Właśnie widzę
To wszystkiego dobrego i zdrowia, bo wiosna idzie
Dzięki.
wyglądałam dziś przez okno, grzałam się w słońcu i byłam very happy
14,810 2019-03-04 22:19:42
rossanka napisał/a:Piegowata'76 napisał/a:Piegowata się... byczy
Właśnie widzę
To wszystkiego dobrego i zdrowia, bo wiosna idzie
Dzięki.
wyglądałam dziś przez okno, grzałam się w słońcu i byłam very happy
No i o to chodzi takie małe chwile szczęścia.
Chwila do chwili i zbierze ich się nawet nawet sporo
14,811 2019-03-04 22:33:12
Jasne, Ross A jak jeszcze zdrowie w miarę i nic nie boli, to dziękować po stokroć i nie marudzić (no, może tylko troszkę, czasami
)
14,812 2019-03-07 08:57:56 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-03-07 09:45:00)
Witajcie, moi drodzy
Och, jak mi dobrze, mówię Wam!
Wróciłam wczoraj do domu i jestem szczęśliwa. Nie trzeba mi złota, srebra ani księcia na białym koniu. Nic mnie nie boli!!!
Całkowicie jeszcze do siebie nie doszłam, ale różnica w samopoczuciu przed szpitalem i po jest ewidentna. Uuuuuffff!
Dostałam zwolnienie jeszcze do końca przyszłego tygodnia. Zamierzam wykorzystać podarowany czas, odzyskaną energię i z umiarem, ale jednak nadrobić domowe, te okołoprzeoprowadzkowe zaległości, o których kiedyś wspominałam.
Mam nadzieję, że do książek i ciuchów w garażu nie dobrały się myszy ani pleśń. A jak się dobrały, to trudno, nie takie rzeczy ludzie w kataklizmach tracą.
14,813 2019-03-07 09:03:36 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-03-07 09:05:05)
A propos chorowania - dostałam to od znajomego:
14,814 2019-03-20 10:52:31 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-03-20 11:04:17)
Hej! Co tam u Was słychać?
U mnie ok. Zdrowie się polepszyło, odzyskałam energię i chęć do życia.
Z zaświatów odezwał się Pan Pomocnik, na Dzień Kobiet dostałam od niego trzy goździki nabyte ponoć w zakładzie pogrzebowym i rajstopy Miłe to było, owszem, ale co mi po facecie, któremu nie dowierzam? Wpada do mnie, nawet kilka obiadów razem upichciliśmy, obiecał spłacić długi. Nie zaprzeczę, na swój sposób mi się ten człowiek podoba, postanowiłam jeszcze raz przyjrzeć się sytuacji, zweryfikować ją zachowując ostrożność, ale jestem już prawie pewna swojej męskiej decyzji (muszę tylko powalczyć z nutką żalu) czyli radykalnego zakończenia znajomości, bez uchylonej furtki. To, że mamy świetne porozumienie intelektualne i nie tylko, to jednak za mało. Brakuje podstawy: zaufania i poczucia bezpieczeństwa. Wychwyciłam parę poważnych sygnałów ostrzegawczych i nie zamierzam ich lekceważyć.
A poza tym to wiosna cudna, widziałam wczoraj pierwsze fiołki.
Fiołki mnie nigdy nie zawiodą
P.S. Byłam na pięknym koncercie Jarosława Chojnackiego. Znacie tego pana? Polecam słuchaczom poezji śpiewanej:
14,815 2019-03-23 07:04:15
Dzień dobry!
Miło czytać, Piegusku, że u Ciebie ze zdrowiem dużo lepiej. Jak w kościach nie łupie, to nastawienie do życia od razu się zmienia. Znam to z autopsji.
Ja cieszę się wiosną, zakwitły już mi krokusy w ogródku. Są też zawiązki liści na bzie i magnolii. Wychodzą z ziemi tulipany.
Właśnie zaparzyłam kawę, mam dzisiaj sporo obowiązków, wstawało mi się lekko i bez budzika, bo wczoraj poszłam bardzo wcześnie spać. Ogarnęłam już wszystkie moje poranne rytuały oprócz kawy, więc właśnie zabieram się do niej.
P.S. tak nawiązując do innego wątku, obserwuję sytuację na scenie politycznej i jestem pełna podziwu dla Snake'a za umiejętność przewidywania poczynań ludzi garnących się do polityki.
14,816 2019-03-23 21:42:00 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-03-23 21:44:20)
Witaj, Symbi
Polityka to moja pięta ahillesowa. Podziwiam osoby, które się w niej orientują i potrafią przekonująco argumentować w dyskusjach. Ja raczej w takowe się nie wdaję, bo za mało wiem. Jestem jednak - a propos poczynań naszych polityków - zniesmaczona nowymi pomysłami z 500 plus, choć oczywiscie nie pogardzę tą pomocą - dla mnie niebagatelną. Zobaczyłam tez tytul jednego z wątków, gdzie autorka pisze o wycofaniu globulek antykoncepcyjnych, tudzież klauzuli sumienia ginekologów. Masakra, wspiera się ciemnotę i zacofanie!
Pana Pomocnika z rozmachem kopnęłam w d...ę. Mitoman i kombinator.
14,817 2019-03-25 11:25:33
P.S. Poszlalajam się wczoraj po różnych zaroślach. Fajne, półdzikie miejsca można znaleźć niemal w centrum miasta. Jestem ze wsi dziewucha i uwielbiam, las, krzaczory i bezbrzeżne pola
I wiecie, zrobiłam kilka kilometrów, jeszcze na herbatę do bratowej wpadłam i .... nie boli mnie żadna noga! Ani jedna!!! Aaaaaa!!!!
14,818 2019-03-25 18:01:02
Ani przednia ani tylna też nie? Jade sie leczyc do twojego szpitala!
14,819 2019-03-25 19:44:20 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-03-25 20:08:02)
Ani przednia ani tylna też nie? Jade sie leczyc do twojego szpitala!
Ani prawa, ani lewa, ani przednia, ani żadna z zadnich
Do szpitala zapraszam. Przyniosę zupkę i mandarynki
Mało tu coś nas ostatnio. Szkoda, bo była to dla mnie niezła odskocznia od codzienności, która nie zawsze jest różowa.
Coś tam się już przeżyło na tym świecie, a jednak życie mnie często zadziwia. Sama siebie zadziwiam. Nie sądziłam, że po mężu, którego miało się dosyć, można przeżywać żałobę, a chyba to mnie dotyczy. Wraca falami, przemija, ale potrafi dopaść znienacka i "świeczki w oczach" zapalić.
Taka jakaś "niepociumana" ostatnio bywam. Dopada mnie poczucie bezsensu i osamotnienia. Walczę z demonami, nie poddaję się, ale nie będę udawać, że ich nie ma.
Miał ktoś takie doświadczenia? To chyba ten słynny kryzys egzystencjalny. Poradzicie coś?
Taką mam refleksję, że związki bywają ucieczką od bólu istnienia. Na chwilę uciekłam w spotkania z Panem Pomocnikiem. Gdyby on był uczciwy, byłby wspaniałym facetem. Zespół odstawienia to chyba element mojego dzisiejszego nie najlepszego nastroju. Plus wredna pogoda.
Z nowin ciut bardziej optymistycznych: dowiedziałam się, że ocieplą nam chałupę
14,820 2019-03-28 10:13:24
Piegowata, tak jak pewnie wiesz, jest pięć etapów żałoby i pewnie teraz ją od nowa przeżywasz, myślę, że to naturalne, bo przeciez przez jakiś czas Wasze losy z śp. b.mężem były związane, no i dziecko.
Zresztą nie Ty jedyna, też przeszłam przez wszystkie etapy żałoby po każdym związku, w którym byłam, raz trwało to dłużej, raz krócej, ale zawsze kończyło się ulgą i pogodzeniem z obecną sytuacją. Teraz to nawet często myślę, że bardzo dobrze, że moje związki się pokończyły, bo teraz dopiero żyje mi się lekko i bez emocjonalnego rollercoastera. Może po prostu niewłaściwymi pobudkami się kierowałam przy wyborze partnerów, a może źle trafiałam. A może też ja się zmieniłam i inne mam priorytety teraz niż 20 parę lat temu wchodząc w dorosłe życie.
U mnie pracy huk, siedzimy po 12 godzin i weekendami, ale oby przeszedł koniec marca i wszystko powinno się uspokoić, zostaną zwykłe obowiązki, a nic ponad standard. Na szczęście ogródek mam już zaopiekowany na wiosnę, czekam na sezon koszenia trawników. Mam też ambitne plany posprzątania spiżarni, bo mi eksplodowały słoiki z brzoskwiniami, niestety ze starości. Ogórki, zwłaszcza w zalewie musztardowej, to jedliśmy, a słodkiego nikt nie chciał ruszac.