Witam wszystkich!
Nie wiem jak zacząć, bo jest tego dużo, nawet bardzo, przez co przepraszam, ale mój post może być odrobinę "chaotyczny", i z góry przepraszam jak znajdzie się jakieś przekleństwo, ale pisze ten post w silnych emocjach, bo po raz pierwszy proszę o pomoc.
Nazywam się Paweł, mam 21 lat i mieszkam w Bydgoszczy.
Zaczynając swoją historię od początku mogę powiedzieć, że nigdy nie byłem zbyt lubiany, a szczególnie w placówkach edukacyjnych (czyli szkoły: podstawówka, gimnazjum i szkoła wyższa). Byłem nieco inny niż wszyscy (nie, że byłem, czy jestem jakimś psychopatą, po prostu np wszyscy dookoła interesowali się sportem, czy muzyką, a mnie to nie interesowało, bo ja wolałem technologie, a że jestem osobą bardzo nie śmiałą, to nie potrafiłem nigdy odnaleźć się w ich towarzystwie), i może odrobinę zakręcony. Większość wspomnień jakie z nich wyniosłem były po prostu nie miłe, głównie dlatego że całymi dniami byłem obiektem drwin. Z czasem zacząłem zamykać się w sobie (okolice 14lat), i większość czasu przesiadywać w domu. Mojemu ojcu zaczęło się to nie podobać, a też jest osobą która nie razi sobie z emocjami. Tak oto (w okolicach 15 roku życia) to czego doświadczałem na co dzień w szkole zaczynało na mnie czekać również w domu. Im dłużej to wszystko trwało, tym gorzej było mi znaleźć znajomych, czyli kogoś przy którym czół bym się normalnie, a nie za przeproszeniem, jak bezwartościowe gówno. Z czasem zacząłem zamykać bardzo głęboko w sobie swój ból, i wyrobiłem sobie pewnego rodzaju maskę. Każdy ból jaki otrzymywałem obracałem w fałszywy uśmiech, co jeszcze bardziej mnie pogrążyło, bo na dzień dzisiejszy moja "maska" stała się tak dobra, że nie widać (prawie ale do tego wrócę zaraz) żebym miał jakikolwiek problem. Pogrążyło mnie to do tego stopnia, że do dziś dzień nikt nie wie o moim problemie, piszę to na tym forum (forum kobiet, nie wiem może wy mnie jakoś zrozumiecie). Na dzień dzisiejszy niestety stałem się tak zamknięty w sobie, że mam aż 3 znajomych, ale niestety tu nie jest tak fajnie, bo:
- pierwszy to osoba totalnie aspołeczna, a nasze wszelakie spotkania to film i piwo lub grill i piwo tylko w dwóch, nie mam nawet szans kogoś poznać (wyjdę może raz na 2 tygodnie z nim)
- drugi to gość z którym kiedyś pracowałem, i tu nasze spotkania wyglądają podobnie, czyli piwo we 2 w pobliższym lasku (spotkamy się może raz na 2 tygodnie)
- trzeciego znam od bardzo dawna, ale zgaduje, że od paru lat widzi że mam problem i zrobiłem się strasznie nudny przez to że się w sobie zamykam i siedzę całe życie w domu. (tego niestety uda mi się może raz w miesiącu, albo raz na 2 miesiące zaprosić na piwo)
trochę w tym momencie aż odjechałem od tematu, ale podsumowując: wiecznie nielubiany, zamknięty w sobie, bez praktycznie żadnych znajomych. Z czasem zaczęło się to obracać w Depresje. Nie wiem czy jest to często spotykane na tym forum lecz raczej nie, ale na dzisiejszy dzień moja depresja trwa już 2 lata i jakieś 3 miesiące. dlatego pisałem wcześniej że maska jest PRAWIE idealna, bo od około 2 miesięcy ze mną wygrywa, siedzę całymi dniami w pracy z przeszklonymi oczami, bo cały czas staram się zatrzymać łzy, przychodzę do domu i jedyne co jestem w stanie zrobić to się upijać, leżeć w łóżku i wyć przez pół nocy do poduszki, z dniami wolnymi z resztą jest podobnie (pracuje 12h dziennie, więc jeden dzień idę do pracy, drugi zaś mam wolny, i tak cały czas). Już od bardzo bardzo bardzo dawna nie wieżę w to że jestem cokolwiek warty, i komukolwiek potrzebny. No i niestety, ale od około 3 tygodni zaczynam miewać myśli samobójcze, a chciał bym żeby to się nie posunęło dalej, bo maże o tym, że kiedyś będę mieć szczęśliwe życie. Nawet ostatnio (od około pół roku) zacząłem się odchudzać, i generalnie zacząłem dbać o siebie i ćwiczyć, bo myślałem że to coś zmieni. No niestety zmieniło się tylko to, że nie ważę już 130kg tylko 102,5, ale odchudzam się dalej. Szukałem nawet pomocy swego czasu u psychologa, i wybrałem się do psychologa szkolnego. Po wyjściu od niego dostałem jeszcze większej depresji, bo tylko utwierdził mnie w moich przekonaniach do tego że nie jestem wart cokolwiek)
I tu błagam was o pomoc, jeżeli przeczytaliście moje powyższe wypociny to powiedzcie jak mam kogokolwiek poznać? nie chcę być już dłużej sam i czuć się jak gówno, a niestety się tak czuje, bo jak by nie patrzeć to mam 21 lat i nigdy nie miałem nawet koleżanki. Jak mam kogokolwiek poznać? Nie chodzę do klubów, na żadne domówki, nie mam znajomych z którymi nawet mógł bym gdzieś wyjść. Jestem bardzo miły, sympatyczny, spokojny, nie jestem agresywny itp. Raczej jestem dość zabawny (mimo że czuje się okropnie), lubię innych rozśmieszać, i sprawiać żeby o mnie myśleli: kurde, co za fajny koleś, muszę się z nim jeszcze kiedyś spotkać, chociaż raczej nie mam do tego zbyt wielu okazji, i nie zawsze mój charakter podpasuje innym. Nie szukam też jak to większość facetów przelotnego seksu, może też dlatego, że jest to coś czego się trochę, no może nawet nie trochę, tylko bardzo boje.
Korzystałem nawet z portali randkowych, ale niestety nie wiąże z tym miłych wspomnień, bo albo już z kimś wyszłem czy to na miasto, czy nawet do kina, i cieszyłem się że nareszcie mam z kim spędzić chociaż chwilę czasu, to albo kończyło się to na tym że byłem wyśmiewany, albo nie dochodziło do niczego w cale (czytaj: fajnie się z tobą pisze, ale sory nie spotkamy się bo jesteś kurwa nudny lub brzydki, lub gruby, albo wszystkiego po trochu).
Nie wiem, a może pierw powinienem pójść do psychologa? Są jacyś ludzie w tym zawodzie w Bydgoszczy, i ile się w ogóle za coś takiego płaci? i czy wart szukać pomocy u takich ludzi, czy lepiej sobie odpuścić, żeby nie wylądować z żyletką w ręku, tak jak to miałem ochotę zrobić po pierwszej wizycie u szkolnego "psychologa".
A może są tu na forum ludzie, jakieś dziewczyny czy nawet faceci z Bydgoszczy, którzy chcieli by podnieść mnie trochę na duchu i wyskoczyć na jakieś piwo, czy kawę, czy cokolwiek, bo czuję że dłużej sam nie wytrzymam w pustych czterech ścianach
Czekam na odpowiedzi, a teraz idę do monopolowego po parę piw, i będę zapijać smutki jak co dzień.