Mrs. Happiness bardzo dobrze napisane. Ja za młodości raczej nie miałem powodzenia. W sensie podstawówka (stary system) i potem jeszcze chwilę średnia nie wychodziło mi wcale. Ale się nie poddawałem no i potem jakoś samo przyszło, że te związki były. Gdybym się załamał po pierwszym razie pewnie bym tero był sam. Natomiast często się zdarza to o czym piszesz. Raz się nie udało i od razu porażka i szukanie źródeł niepowodzeń na zewnątrz. To jest główny problem dzisiejszych czasów. I nie dotyczy tylko sfery uczuciowej.
Mrs. Happiness bardzo dobrze napisane. Ja za młodości raczej nie miałem powodzenia. W sensie podstawówka (stary system) i potem jeszcze chwilę średnia nie wychodziło mi wcale. Ale się nie poddawałem no i potem jakoś samo przyszło, że te związki były. Gdybym się załamał po pierwszym razie pewnie bym tero był sam. Natomiast często się zdarza to o czym piszesz. Raz się nie udało i od razu porażka i szukanie źródeł niepowodzeń na zewnątrz. To jest główny problem dzisiejszych czasów. I nie dotyczy tylko sfery uczuciowej.
dokładnie tak, porażki są częścią naszego życia, tego się nie uniknie, po porażce płaczemy, potem wstajemy, zbieramy potłuczone kawałki, nakładamy błyszczyk na usta i do przodu
to, że raz ci się trafił drań/koorwa nie znaczy, że następny/na też taki/a będzie
328 2016-05-09 20:23:12 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2016-05-09 20:25:28)
Świetne przemyślenia, Siostrzyczko
![]()
Ps. "Stara dusza" z Ciebie, że takie rzeczy wiesz i rozumiesz w tak młodym wieku.
Dziękuję
Wiesz, czasem się obawiam, że aż zbyt stara, bo to tylko mnie oddala od osób w moim wieku. Ludzie czasem biorą mnie za przemądrzałą wyłącznie dlatego, że rozumiem już więcej niż oni, że widziałam, czy słyszałam o rzeczach, których oni nie pojmują. Przez to i chłopaka ciężej znaleźć, bo mnie dużo starsi nie kręcą fizycznie, a młodsi są często na zupełnie innym etapie rozwoju. Nie zdziwiłabym się, gdybym za tych parę lat dołączyła do "wesołego" grona trzydziestoletnich singielek, bo mimo wielu prób, wciąż czuję przepaść między mną a innymi. Dlatego potrafię zrozumieć ludzi, którzy są samotni, choć naprawdę starają się nie być. Nie rozumiem tylko tych, którzy nawet nie próbują niczego zmienić.
Mrs. Happiness bardzo dobrze napisane. Ja za młodości raczej nie miałem powodzenia. W sensie podstawówka (stary system) i potem jeszcze chwilę średnia nie wychodziło mi wcale. Ale się nie poddawałem no i potem jakoś samo przyszło, że te związki były. Gdybym się załamał po pierwszym razie pewnie bym tero był sam. Natomiast często się zdarza to o czym piszesz. Raz się nie udało i od razu porażka i szukanie źródeł niepowodzeń na zewnątrz. To jest główny problem dzisiejszych czasów. I nie dotyczy tylko sfery uczuciowej.
Fakt, to nie dotyczy tylko związków. Teraz ludzie coraz częściej wmawiają sobie, że to nie oni popełniają błąd, tylko świat jest źle skonstruowany. Dodałabym jeszcze, że przy okazji bardzo lubią zazdrościć innym, gdy coś im wychodzi. Sami nic nie zrobią, żeby poprawić swoją sytuację, bo przecież tak ciężko mają w życiu i NIC nie da się już zrobić, ale jak drugiej osobie się uda, to zaraz krzywe spojrzenia, obgadywanie za plecami i tym podobne cuda. Bo na bank miał farta, bo rodzice załatwili pracę, bo ładniejszym ludziom lżej w życiu etc.
W każdym razie. Ludzie! Przestańcie się chować, spinajcie pośladki i wyłaźcie już z tych jaskiń. A najlepiej od razu zasypcie je w cholerę kamieniami, podłóżcie dynamit i puśćcie je z dymem, cokolwiek, byle nie było już gdzie się zaszyć na kolejne lata. Świat może i jest nieprzewidywalny, momentami brutalny i straszny, ale ma zbyt wiele do zaoferowania, żeby już zawsze go unikać. Zamiast bać się doświadczać, powinniście bać się, że życie przelatuje Wam przez palce, a jedyne, czym możecie się nacieszyć, to wypasiona bryka, mieszkanie, czy kilka ukończonych kierunków na studiach. PRZYZNAJĘ, to jest coś, z czego człowiek powinien być dumny i gratuluję sukcesów, ale dobrze wiecie, że jak się nie ma z kim tym podzielić, to wszystko jakoś traci na wartości
329 2016-05-09 20:59:32 Ostatnio edytowany przez michal3108 (2016-05-09 21:01:22)
Takie wolne osoby po trzydziestce to takie osoby jak tutaj kilku na forum( już nie bede wymieniać). Kilka razy a może czasami nawet raz coś nie wyszło ktoś ich skrzywdził i zaraz związki sa bee. Akurat w wiekszości chodzi o facetów którzy wmawiaja sobie jak to druga osoba jest im zbędna bo sa tacy szczęśliwi w pojedynke. Szkoda tylko że przesiadują na kobiecym forum i próbują wmówić innym, że tak lepiej by sami nie czuli sie źle z tym. Gdybyście kiedyś byli w prawdziwym zdrowym związku nie pisalibyście takich pierdół.. Serio, weźcie sie za siebie... Czy masz 20 30 czy nawet 50 lat nigdy nie jest na to za późno, za późno na miłość. Porażki sa częścią życia człowieka i to one nas kształtują a nie sukcesy. Dzięki nim mamy być silniejsi a nie chować potłuczony tyłek w jaskini (Happi mała kradzież ). Dlatego powinny was motywować do pracy nad sobą a nie użalania sie nad sobą czy obwiniania ogółu.
No i wreszcie dochodzimy do konstruktywnych wniosków
Związki nie są 'bee', tylko nasze podejście do związków komplikuje mocno sprawę czasem.
Wiem po sobie z tą różnicą, że ja nie szukam "winnych" na zewnątrz, tylko widzę też 'belkę w swoim oku'
Przede wszystkim pewnie.
Też ważne, o ile nie najważniejsze, to o czym pisane było wcześniej -trzeba się DOBRAĆ, tak, żeby to co się chce dawać ("chcieć" słowo klucz, nie występujące w słowniku niektórych skrzywdzonych chłopców ) było jakoś tam kompatybilne w większym stopniu z tym, co chciałaby otrzymywać druga osoba. Wszak wiadomo, że nie do końca chodzi o sam fakt żeby kochać (a przynajmniej nie w konfiguracji d-m, która z natury rzeczy jest specyficzna), tylko żeby kochać i być kochanym 'tak jak się chce', że zerżnę z tytułu pewnej książki
No i to chyba tyle.
Jojczenie i obrzucanie się błotem z przeciwległych barykad do niczego nie prowadzi.
Takie wolne osoby po trzydziestce to takie osoby jak tutaj kilku na forum( już nie bede wymieniać). Kilka razy a może czasami nawet raz coś nie wyszło ktoś ich skrzywdził i zaraz związki sa bee. Akurat w wiekszości chodzi o facetów którzy wmawiaja sobie jak to druga osoba jest im zbędna bo sa tacy szczęśliwi w pojedynke. Szkoda tylko że przesiadują na kobiecym forum i próbują wmówić innym, że tak lepiej by sami nie czuli sie źle z tym. Gdybyście kiedyś byli w prawdziwym zdrowym związku nie pisalibyście takich pierdół.. Serio, weźcie sie za siebie... Czy masz 20 30 czy nawet 50 lat nigdy nie jest na to za późno, za późno na miłość. Porażki sa częścią życia człowieka i to one nas kształtują a nie sukcesy. Dzięki nim mamy być silniejsi a nie chować potłuczony tyłek w jaskini (Happi mała kradzież
). Dlatego powinny was motywować do pracy nad sobą a nie użalania sie nad sobą czy obwiniania ogółu.
I to mi się podoba! W pełni się z tym zgadzam. A tak w ogóle to ja bardzo lubię mężczyzn i nikogo o nic nie obwiniam oprócz siebie Piąteczka!
Takie wolne osoby po trzydziestce to takie osoby jak tutaj kilku na forum( już nie bede wymieniać). Kilka razy a może czasami nawet raz coś nie wyszło ktoś ich skrzywdził i zaraz związki sa bee. Akurat w wiekszości chodzi o facetów którzy wmawiaja sobie jak to druga osoba jest im zbędna bo sa tacy szczęśliwi w pojedynke. Szkoda tylko że przesiadują na kobiecym forum i próbują wmówić innym, że tak lepiej by sami nie czuli sie źle z tym. Gdybyście kiedyś byli w prawdziwym zdrowym związku nie pisalibyście takich pierdół.. Serio, weźcie sie za siebie... Czy masz 20 30 czy nawet 50 lat nigdy nie jest na to za późno, za późno na miłość. Porażki sa częścią życia człowieka i to one nas kształtują a nie sukcesy. Dzięki nim mamy być silniejsi a nie chować potłuczony tyłek w jaskini (Happi mała kradzież
). Dlatego powinny was motywować do pracy nad sobą a nie użalania sie nad sobą czy obwiniania ogółu.
Hahaha, kolejny męski psycholog który przesiaduje na kobiecym forum i wytyka to innym facetom rotfl ^^
Hahaha, kolejny męski psycholog który przesiaduje na kobiecym forum i wytyka to innym facetom rotfl ^^
WuWuś, jesteś uroczy jak się spinasz, wiesz? :*
michal3108 napisał/a:Takie wolne osoby po trzydziestce to takie osoby jak tutaj kilku na forum( już nie bede wymieniać). Kilka razy a może czasami nawet raz coś nie wyszło ktoś ich skrzywdził i zaraz związki sa bee. Akurat w wiekszości chodzi o facetów którzy wmawiaja sobie jak to druga osoba jest im zbędna bo sa tacy szczęśliwi w pojedynke. Szkoda tylko że przesiadują na kobiecym forum i próbują wmówić innym, że tak lepiej by sami nie czuli sie źle z tym. Gdybyście kiedyś byli w prawdziwym zdrowym związku nie pisalibyście takich pierdół.. Serio, weźcie sie za siebie... Czy masz 20 30 czy nawet 50 lat nigdy nie jest na to za późno, za późno na miłość. Porażki sa częścią życia człowieka i to one nas kształtują a nie sukcesy. Dzięki nim mamy być silniejsi a nie chować potłuczony tyłek w jaskini (Happi mała kradzież
). Dlatego powinny was motywować do pracy nad sobą a nie użalania sie nad sobą czy obwiniania ogółu.
Hahaha, kolejny męski psycholog który przesiaduje na kobiecym forum i wytyka to innym facetom rotfl ^^
Nie trzeba być psychologiem by to wiedzieć. A skoro tak bardzo Cie to zabolało to doczytaj, że też kobiety miałem na myśli a nie tylko mężczyzn
A jeśli chodzi o "przesiadywanie na kobiecym forum" to zwyczajnie dla wymiany poglądów a nie jak Ty do spinania tyłka z byle powodu
On-WuWuA-83 napisał/a:Hahaha, kolejny męski psycholog który przesiaduje na kobiecym forum i wytyka to innym facetom rotfl ^^
WuWuś, jesteś uroczy jak się spinasz, wiesz?
:*
Już to słyszałem w sumie, najczęściej właśnie od takich małolat ;p ;p. Te starsze w okolicach trzydziestki to rzeczywiście muszą się nie znać
;*
On-WuWuA-83 napisał/a:michal3108 napisał/a:Takie wolne osoby po trzydziestce to takie osoby jak tutaj kilku na forum( już nie bede wymieniać). Kilka razy a może czasami nawet raz coś nie wyszło ktoś ich skrzywdził i zaraz związki sa bee. Akurat w wiekszości chodzi o facetów którzy wmawiaja sobie jak to druga osoba jest im zbędna bo sa tacy szczęśliwi w pojedynke. Szkoda tylko że przesiadują na kobiecym forum i próbują wmówić innym, że tak lepiej by sami nie czuli sie źle z tym. Gdybyście kiedyś byli w prawdziwym zdrowym związku nie pisalibyście takich pierdół.. Serio, weźcie sie za siebie... Czy masz 20 30 czy nawet 50 lat nigdy nie jest na to za późno, za późno na miłość. Porażki sa częścią życia człowieka i to one nas kształtują a nie sukcesy. Dzięki nim mamy być silniejsi a nie chować potłuczony tyłek w jaskini (Happi mała kradzież
). Dlatego powinny was motywować do pracy nad sobą a nie użalania sie nad sobą czy obwiniania ogółu.
Hahaha, kolejny męski psycholog który przesiaduje na kobiecym forum i wytyka to innym facetom rotfl ^^
Nie trzeba być psychologiem by to wiedzieć. A skoro tak bardzo Cie to zabolało to doczytaj, że też kobiety miałem na myśli a nie tylko mężczyzn
A jeśli chodzi o "przesiadywanie na kobiecym forum" to zwyczajnie dla wymiany poglądów a nie jak Ty do spinania tyłka z byle powodu
Ja się nie spinam ani nic mnie nie zabolało, bo jak by tak było to by mnie tu nie było
Nie chce mi się cytować tego co napisałeś ale - przeczytaj jeszcze raz swoje posty. Może dostrzeżesz różnicę w słowach - " w większości" a "też"
336 2016-05-10 00:00:03 Ostatnio edytowany przez michal3108 (2016-05-10 00:01:12)
Mrs.Happiness napisał/a:On-WuWuA-83 napisał/a:Hahaha, kolejny męski psycholog który przesiaduje na kobiecym forum i wytyka to innym facetom rotfl ^^
WuWuś, jesteś uroczy jak się spinasz, wiesz?
:*
Już to słyszałem w sumie, najczęściej właśnie od takich małolat ;p ;p. Te starsze w okolicach trzydziestki to rzeczywiście muszą się nie znać
![]()
;*
michal3108 napisał/a:On-WuWuA-83 napisał/a:Hahaha, kolejny męski psycholog który przesiaduje na kobiecym forum i wytyka to innym facetom rotfl ^^
Nie trzeba być psychologiem by to wiedzieć. A skoro tak bardzo Cie to zabolało to doczytaj, że też kobiety miałem na myśli a nie tylko mężczyzn
A jeśli chodzi o "przesiadywanie na kobiecym forum" to zwyczajnie dla wymiany poglądów a nie jak Ty do spinania tyłka z byle powoduJa się nie spinam ani nic mnie nie zabolało, bo jak by tak było to by mnie tu nie było
Nie chce mi się cytować tego co napisałeś ale - przeczytaj jeszcze raz swoje posty. Może dostrzeżesz różnicę w słowach - " w większości" a "też"
Myślałem że logiczne jest, skoro jest wiekszość to i mniejszość
Rozjaśniając większość to mężczyźni a mniejszość to kobiety. Prościej już sie nie da ;p
Już to słyszałem w sumie, najczęściej właśnie od takich małolat ;p ;p. Te starsze w okolicach trzydziestki to rzeczywiście muszą się nie znać
![]()
;*
One tylko się z Tobą droczą, bo lepiej opanowały sztukę podrywu :*
Tak, bo związek to mus i już. Może co niektórych interesuje przyjaźń z bonusem a nie stały związek. Nie wszyscy pragną się w życiu wiązać i wić rodzinne gniazdko.
Oczywiście, że to nie mus. Tylko ilu jest takich co chcą przyjaźń + bonus? No raczej niewielu. Praktycznie każdy w pewnym momencie chce się ustatkować i ustabilizować swoją sytuację życiową.
340 2016-05-10 10:34:28 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2016-05-10 10:36:02)
Tak, bo związek to mus i już. Może co niektórych interesuje przyjaźń z bonusem a nie stały związek. Nie wszyscy pragną się w życiu wiązać i wić rodzinne gniazdko.
To niech żyją po swojemu, ale też niech dają żyć innym i niech nie wypisują/mówią, że związki są "be".
Wiem, żyjmy po swojemu, przy okazji dajmy żyć innym, jak chcą
Jak ktoś chce wyłącznie przyjaciolke z dodatkami, to proszę bardzo. Tylko nie rozumiem dlaczego w takim razie musi odwiedzać każdy watek na temat zwiazkow i smecic jakie to kobiety sa ograniczające/ pazerne/ głupie/ leca tylko na bad boyów...itd.
Jeżeli nie interesuje go poważny związek, to takie rzeczy nie powinny mieć dla niego zadnego znaczenia.
Samolubnie i subiektywnie jestem zdania, że dopiero po 30' kobiety nadają się do poważnych związków.
Jeżeli do mnie pijesz to Ci odpowiem. To forum wpisuje się poniekąd jako element moich zainteresowań. Interesuje mnie w jaki sposób ludzie myślą i patrzą na różne sprawy. Nie ma w polskim necie lepszego miejsca, gdzie obie płci uzewnętrzniają się tak jak tu. Jednak po Tobie, widzę też, że to forum jest przeznaczone dla elity jednomyślnie postrzegających sprawy kobiet a jakiekolwiek inne zdanie, zwłaszcza jeśli pochodzi od faceta, jest z góry piętnowane. Jest 7 koma 3 mld. ludzi na świecie, chciałabyś, żeby wszyscy byli tacy sami?
344 2016-05-10 11:56:02 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2016-05-10 11:56:16)
Samolubnie i subiektywnie jestem zdania, że dopiero po 30' kobiety nadają się do poważnych związków.
Dlaczego tak uważasz?
I przede wszystkim, co z tymi kobietami po trzydziestce, które mentalnie zatrzymały się na etapie gimnazjum, a które już wielokrotnie pojawiały się tu na forum? Czy one też się nadają do poważnego związku Twoim zdaniem? Bo jednak metrykalnie wszystko się zgadza.
Jeżeli do mnie pijesz to Ci odpowiem. To forum wpisuje się poniekąd jako element moich zainteresowań. Interesuje mnie w jaki sposób ludzie myślą i patrzą na różne sprawy. Nie ma w polskim necie lepszego miejsca, gdzie obie płci uzewnętrzniają się tak jak tu. Jednak po Tobie, widzę też, że to forum jest przeznaczone dla elity jednomyślnie postrzegających sprawy kobiet a jakiekolwiek inne zdanie, zwłaszcza jeśli pochodzi od faceta, jest z góry piętnowane. Jest 7 koma 3 mld. ludzi na świecie, chciałabyś, żeby wszyscy byli tacy sami?
Kobietom z tego forum chodzi raczej o to, że wielu mężczyzn tutaj strasznie się plączę w tym, co mówią. Niby wcale nie chcą trwałego związku, mimo to jadą po nas wszystkich przy każdej nadarzającej się okazji. To tak, jakbyś twierdził, że wcale nie chcesz kupić swetra, ale chodził po sklepach i narzekał, że żaden nie leży na Tobie dobrze.
Rozumiesz do czego zmierzam?
Dokladnie Mrs. H.
Bardziej się mi wydaje, ze sa na forum panowie, którym w związkach nie wychodzi i się przez to chcą wyzyc na kobietach.
Dlaczego tak uważasz?
I przede wszystkim, co z tymi kobietami po trzydziestce, które mentalnie zatrzymały się na etapie gimnazjum, a które już wielokrotnie pojawiały się tu na forum? Czy one też się nadają do poważnego związku Twoim zdaniem? Bo jednak metrykalnie wszystko się zgadza.
Moje zdanie popieram tylko i wyłącznie swoimi osobistymi doświadczeniami i subiektywną ich oceną. Może to zwykły przypadek a może szczęście ale trafiałem na 30' z rozumem umieszczonym na końcu szyi a nie szyjki. Z jedną się nawet ożeniłem i była to jak dotąd najlepsza decyzja w moim życiu. Tak jak ja to widzę to babki po 30' są bardziej emocjonalnie stabilne (te, które znam a nie wszystkie bo metryka nie jest wprost proporcjonalna to rozwoju emocjonalnego) i wiedzą w jakim kierunku zdążają. Są lepsze w łóżku - też moim zdaniem - od dwudziestoparolatek, wydaje mi się, że mam dobre porównanie bo z nie jednego pieca chleb się jadło. Możliwym jest też fakt, że ja sam dorastałem emocjonalnie i bardziej po drodze zrobiło mi się z "rówieśniczkami". Jeszcze raz podkreślam - to tylko moje subiektywne zdanie. Poza tym to co piszesz jest prawdą, że nie brakuje mentalnych dzieciaków po 30' i takie osoby się do życia w związku nie nadają z całej litanii powodów.
Samolubnie i subiektywnie jestem zdania, że dopiero po 30' kobiety nadają się do poważnych związków.
Ha! I coś w tym jest. Oczywiście nie twierdzę, że wszystkie ale na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że tak właśnie jest akurat w moim przypadku. Musiałam zebrać wiele doświadczeń żeby zdać sobie sprawę z tego co jest dla mnie najważniejsze i co docenię w partnerze. A powiem Wam dlaczego. Uważam, że najpierw trzeba poznać dobrze siebie, a więc trzeba doświadczyć różnych rzeczy w życiu żeby się dowiedzieć wiele o sobie. Zdać sobie sprawę ze swoich zalet i wad. A następnie jeszcze na tej postawie, biorąc pod uwagę właśnie te mocne ale przede wszystkim swoje słabe strony wyciągnąć wnioski jakie cechy powinien posiadać partner żeby można było z nim żyć w spokoju i zgodzie. W czym powinien być podobny, a w czym nas uzupełniać. Generalnie uważam, że im więcej podobieństw tym lepiej. Jednak co do pewnych cech powinien się różnić ode mnie. Mam na myśli właśnie swoje wady. On ich nie powinien mieć, tych moich wad. Myślę, że to jest właśnie to, jakiego partnera powinno się szukać. Uważam, że dziś już dokładnie to wiem, ale potrzebowałam na to wiele czasu żeby się tego dowiedzieć. :-)
348 2016-05-10 12:15:49 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2016-05-10 12:20:05)
Dokladnie Mrs. H.
Bardziej się mi wydaje, ze sa na forum panowie, którym w związkach nie wychodzi i się przez to chcą wyzyc na kobietach.
Wiadomo, to nie bierze się u nich z niczego. Frustracja po prostu narosła do tego stopnia, że zamiast na spokojnie zastanowić się, co jest przyczyną niepowodzeń, wolą zrzucić winę na kobiety. Przypomina to dzieci w szkole, które mówią, że jakiś przedmiot jest głupi tylko dlatego, że nie potrafią go zrozumieć i ciężko idzie im nauka. Identyczny schemat.
Moje zdanie popieram tylko i wyłącznie swoimi osobistymi doświadczeniami i subiektywną ich oceną. Może to zwykły przypadek a może szczęście ale trafiałem na 30' z rozumem umieszczonym na końcu szyi a nie szyjki.
Z jedną się nawet ożeniłem i była to jak dotąd najlepsza decyzja w moim życiu. Tak jak ja to widzę to babki po 30' są bardziej emocjonalnie stabilne (te, które znam a nie wszystkie bo metryka nie jest wprost proporcjonalna to rozwoju emocjonalnego) i wiedzą w jakim kierunku zdążają. Są lepsze w łóżku - też moim zdaniem - od dwudziestoparolatek, wydaje mi się, że mam dobre porównanie bo z nie jednego pieca chleb się jadło. Możliwym jest też fakt, że ja sam dorastałem emocjonalnie i bardziej po drodze zrobiło mi się z "rówieśniczkami". Jeszcze raz podkreślam - to tylko moje subiektywne zdanie. Poza tym to co piszesz jest prawdą, że nie brakuje mentalnych dzieciaków po 30' i takie osoby się do życia w związku nie nadają z całej litanii powodów.
Rozumiem. Skoro takie masz doświadczenie, to nie dziwię się, że właśnie tak postrzegasz kobiety. Nie będę też się sprzeczać, bo jeśli porównać normalnie rozwiniętą trzydziestolatkę oraz normalnie rozwiniętą dwudziestolatkę, to wiadomym będzie, że ta młodsza, choćby najinteligentniejsza spośród swoich rówieśniczek, nie przebije kobiety starszej o dziesięć lat. Takiej przepaści nikt nie przeskoczy.
Podobnie zresztą jest z mężczyznami
Uważam, że najpierw trzeba poznać dobrze siebie, a więc trzeba doświadczyć różnych rzeczy w życiu żeby się dowiedzieć wiele o sobie. Zdać sobie sprawę ze swoich zalet i wad. A następnie jeszcze na tej postawie, biorąc pod uwagę właśnie te mocne ale przede wszystkim swoje słabe strony wyciągnąć wnioski jakie cechy powinien posiadać partner żeby można było z nim żyć w spokoju i zgodzie. W czym powinien być podobny, a w czym nas uzupełniać.
Zgadzam się w całej rozciągłości
Podobnie zresztą jest z mężczyznami
Ponad wszelką wątpliwość - wiem to po sobie samym
Beyondblackie napisał/a:Dokladnie Mrs. H.
Bardziej się mi wydaje, ze sa na forum panowie, którym w związkach nie wychodzi i się przez to chcą wyzyc na kobietach.
Wiadomo, to nie bierze się u nich z niczego. Frustracja po prostu narosła do tego stopnia, że zamiast na spokojnie zastanowić się, co jest przyczyną niepowodzeń, wolą zrzucić winę na kobiety. Przypomina to dzieci w szkole, które mówią, że jakiś przedmiot jest głupi tylko dlatego, że nie potrafią go zrozumieć i ciężko idzie im nauka. Identyczny schemat.
Il Condottiero napisał/a:Moje zdanie popieram tylko i wyłącznie swoimi osobistymi doświadczeniami i subiektywną ich oceną. Może to zwykły przypadek a może szczęście ale trafiałem na 30' z rozumem umieszczonym na końcu szyi a nie szyjki.
Z jedną się nawet ożeniłem i była to jak dotąd najlepsza decyzja w moim życiu. Tak jak ja to widzę to babki po 30' są bardziej emocjonalnie stabilne (te, które znam a nie wszystkie bo metryka nie jest wprost proporcjonalna to rozwoju emocjonalnego) i wiedzą w jakim kierunku zdążają. Są lepsze w łóżku - też moim zdaniem - od dwudziestoparolatek, wydaje mi się, że mam dobre porównanie bo z nie jednego pieca chleb się jadło. Możliwym jest też fakt, że ja sam dorastałem emocjonalnie i bardziej po drodze zrobiło mi się z "rówieśniczkami". Jeszcze raz podkreślam - to tylko moje subiektywne zdanie. Poza tym to co piszesz jest prawdą, że nie brakuje mentalnych dzieciaków po 30' i takie osoby się do życia w związku nie nadają z całej litanii powodów.
Rozumiem. Skoro takie masz doświadczenie, to nie dziwię się, że właśnie tak postrzegasz kobiety. Nie będę też się sprzeczać, bo jeśli porównać normalnie rozwiniętą trzydziestolatkę oraz normalnie rozwiniętą dwudziestolatkę, to wiadomym będzie, że ta młodsza, choćby najinteligentniejsza spośród swoich rówieśniczek, nie przebije kobiety starszej o dziesięć lat. Takiej przepaści nikt nie przeskoczy.
Podobnie zresztą jest z mężczyznamizyfika napisał/a:Uważam, że najpierw trzeba poznać dobrze siebie, a więc trzeba doświadczyć różnych rzeczy w życiu żeby się dowiedzieć wiele o sobie. Zdać sobie sprawę ze swoich zalet i wad. A następnie jeszcze na tej postawie, biorąc pod uwagę właśnie te mocne ale przede wszystkim swoje słabe strony wyciągnąć wnioski jakie cechy powinien posiadać partner żeby można było z nim żyć w spokoju i zgodzie. W czym powinien być podobny, a w czym nas uzupełniać.
Zgadzam się w całej rozciągłości
Doszłam do takiego wniosku, że wady, które sami posiadamy denerwują nas u innych. Dlatego gdyby mój partner miał podobne do mnie wady to byśmy się żarli i to by był punkt zapalny. Z kolei jego wady, których ja nie mam będzie mi łatwo zaakceptować, a może nawet nie będę ich postrzegać wcale jako wady tylko właśnie jako zalety.
351 2016-05-10 12:38:56 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2016-05-10 12:39:51)
Ponad wszelką wątpliwość - wiem to po sobie samym
Jak tak czytam Was wszystkich, to w sumie się zastanawiam jaka ja będę za tych 10 lat
Doszłam do takiego wniosku, że wady, które sami posiadamy denerwują nas u innych. Dlatego gdyby mój partner miał podobne do mnie wady to byśmy się żarli i to by był punkt zapalny. Z kolei jego wady, których ja nie mam będzie mi łatwo zaakceptować, a może nawet nie będę ich postrzegać wcale jako wady tylko właśnie jako zalety.
Właśnie, ja mam identycznie, więc doskonale Cię rozumiem. Poza tym jak ktoś nie ma naszych wad, to łatwiej jest się zebrać w sobie, by samemu nad nimi pracować i stać się kimś lepszym zarówno dla siebie, jak i dla tej drugiej osoby. Dla mnie jeszcze ważne jest, żeby mój mężczyzna był ambitny, bo wtedy czuję się dwukrotnie zmotywowana do dalszej pracy. Taki znudzony życiem facet, który lata spędza w tej samej, niesatysfakcjonującej pracy i jeszcze nie posiada żadnych zainteresowań, totalnie pozbawiłby mnie skrzydeł.
Il Condottiero napisał/a:Ponad wszelką wątpliwość - wiem to po sobie samym
Jak tak czytam Was wszystkich, to w sumie się zastanawiam jaka ja będę za tych 10 lat
zyfika napisał/a:Doszłam do takiego wniosku, że wady, które sami posiadamy denerwują nas u innych. Dlatego gdyby mój partner miał podobne do mnie wady to byśmy się żarli i to by był punkt zapalny. Z kolei jego wady, których ja nie mam będzie mi łatwo zaakceptować, a może nawet nie będę ich postrzegać wcale jako wady tylko właśnie jako zalety.
Właśnie, ja mam identycznie, więc doskonale Cię rozumiem. Poza tym jak ktoś nie ma naszych wad, to łatwiej jest się zebrać w sobie, by samemu nad nimi pracować i stać się kimś lepszym zarówno dla siebie, jak i dla tej drugiej osoby. Dla mnie jeszcze ważne jest, żeby mój mężczyzna był ambitny, bo wtedy czuję się dwukrotnie zmotywowana do dalszej pracy. Taki znudzony życiem facet, który lata spędza w tej samej, niesatysfakcjonującej pracy i jeszcze nie posiada żadnych zainteresowań, totalnie pozbawiłby mnie skrzydeł.
Pełna zgoda. Ja zauważyłam, że przy kimś spokojnym ja sama łagodnieję i staję się spokojniejsza. Mam niestety tendencję dużą do konfrontacji i do nacisków dlatego np. mój partner powinien być niekonfrontacyjny, nie znaczy, że uległy. Nie powinien mi przytakiwać bezmyślnie jeśli się nie zgadza ze mną ponieważ lubię osoby, które mają wyraźne poglądy ale powinien mnie umieć przekonać spokojnie, rozsądnymi, mądrymi argumentami. A co zainteresowań...oczywiście, że tak. Sama mam ich wiele i raczej łatwiej wymienić to, czym się nie interesuję. Najbardziej cenię w mężczyznach intelekt, mądrość, opanowanie w trudnych sytuacjach.
353 2016-05-10 13:24:02 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2016-05-10 13:25:24)
Pełna zgoda. Ja zauważyłam, że przy kimś spokojnym ja sama łagodnieję i staję się spokojniejsza. Mam niestety tendencję dużą do konfrontacji i do nacisków
dlatego np. mój partner powinien być niekonfrontacyjny, nie znaczy, że uległy. Nie powinien mi przytakiwać bezmyślnie jeśli się nie zgadza ze mną ponieważ lubię osoby, które mają wyraźne poglądy ale powinien mnie umieć przekonać spokojnie, rozsądnymi, mądrymi argumentami. A co zainteresowań...oczywiście, że tak. Sama mam ich wiele i raczej łatwiej wymienić to, czym się nie interesuję. Najbardziej cenię w mężczyznach intelekt, mądrość, opanowanie w trudnych sytuacjach.
Wiesz, myślę, że chyba każdy z nas tak ma, że mimo wszystko nieco się dostosowuje do partnera. Co prawda, jeśli kontrast jest zbyt duży, to z czasem zaczyna go to dusić i wraca do starych nawyków, ale nie da się ukryć, że jesteśmy w pewnym stopniu elastyczni.
Oj tak, ja też nie lubię jak mi ktoś bezmyślnie przytakuje. Szybko tracę szacunek do takiej osoby. Nie kręcą mnie takie kukiełki, które pozwalają innym myśleć i decydować za nie.
Wydaje mi się, że tego opanowania właśnie ludziom brakuje coraz bardziej. Najbardziej chyba nie cierpię frustratów, którzy od razu zmieniają podejście do drugiej osoby jak tylko coś nie idzie po ich myśli. Ile razy już przez to przechodziłam z chłopakami, to nie jestem w stanie zliczyć. Wystarczyło, że poprosiłam, by przystopowali, bo ja nie z tych, co się tak spieszą, a już się zaczynało. Lekceważenie, próby wzbudzenia zazdrości, znikanie w środku rozmowy, jakieś dziwne odzywki. Jakbym im coś zrobiła. Żaden nie potrafił jak do tej pory uszanować mojego zdania i podejść do tego na spokojnie. Musiało być tak, jak on chciał, albo się wyżywał. Szkoda słów ogólnie. Strach pomyśleć jak tacy ludzie reagują w przypadku prawdziwie trudnych dla nich sytuacji.
Ja jestem typem konfrontacyjnym. Szczególnie drażni mnie pastwienie się nad słabszymi oraz chamstwo. Przy mojej żonie jednak się uspokajam, chociaż często w środku się gotuję. Dlatego np. w pracy mam opinię oazy spokoju i opanowania szczególnie w sytuacjach stresujących. Natomiast co do przystopowania to ja nigdy się nie śpieszyłem ani nie śpieszę z deklaracjami. I to chyba też nie za dobrze.
Ja jestem typem konfrontacyjnym. Szczególnie drażni mnie pastwienie się nad słabszymi oraz chamstwo. Przy mojej żonie jednak się uspokajam, chociaż często w środku się gotuję. Dlatego np. w pracy mam opinię oazy spokoju i opanowania szczególnie w sytuacjach stresujących. Natomiast co do przystopowania to ja nigdy się nie śpieszyłem ani nie śpieszę z deklaracjami. I to chyba też nie za dobrze.
Mam podobnie. Jak mi coś nie pasuje, to mówię o tym wprost. Chyba, że jest mi to bardzo nie na rękę, bo na przykład dotyczy pracodawcy, albo mogłoby kogoś bardzo zranić. Jednak potrafiłam już nieźle z kimś pojechać jak mnie wyprowadził z równowagi. Właśnie chamstwo i pastwienie się nad słabszymi to czynniki, które najczęściej wywołują mój niepohamowany gniew. Zdarzało się, że opieprzałam na środku miasta grupkę gówniarzy, którzy bili w paru jednego chłopca, albo wdałam się w dość zażarty konflikt z paroma dziewczynami jeszcze za czasów gimnazjum, bo nie mogłam znieść, że bez powodu obrażają otyłą osobę w bardzo niefajny sposób. A że w rodzinie również mam sporo buractwa oraz ludzi, którzy podejmują złe decyzje, to uchodzę za pyskatą osobę, bo się nie hamuję i wyrażam swoje myśli na głos.
Co do deklaracji. Wiesz, to zależy pewnie od wieku, dojrzałości i tego, czego tak naprawdę chcą obie strony. Jedni zakochują się w pięć minut i to jest w porządku, pod warunkiem, że trafią na osobę, która ma tak samo. Wtedy nie ma zgrzytów, obie cieszą się sobą. Gorzej jak jeden działa wolno, a drugi szybko, bo ten pierwszy ciągle wszystko ostudza, natomiast drugi tylko nabiera tempa, aż któraś strona w końcu nie wytrzymuje i ewakuuje się z tego wesołego autobusu. Mi generalnie najbardziej pasuje, gdy deklaracje nie pojawiają się szybko, ale za to mężczyzna działa tak, bym bez problemu mogła zauważyć jego zainteresowanie. Nie lubię tylko takiej kompletnej niepewności, gdy ktoś gra niedostępnego, żeby tylko nie pokazać, że mu zależy. Słabe to.
356 2016-05-10 14:47:48 Ostatnio edytowany przez zyfika (2016-05-10 14:48:54)
Ja jestem typem konfrontacyjnym. Szczególnie drażni mnie pastwienie się nad słabszymi oraz chamstwo. Przy mojej żonie jednak się uspokajam, chociaż często w środku się gotuję. Dlatego np. w pracy mam opinię oazy spokoju i opanowania szczególnie w sytuacjach stresujących. Natomiast co do przystopowania to ja nigdy się nie śpieszyłem ani nie śpieszę z deklaracjami. I to chyba też nie za dobrze.
Cóż...mam podobnie :-) Jeśli zmierzam do konfrontacji to z silnymi. Słabych zazwyczaj staram się jakoś chronić i odpuszczam. Ale jeśli ktoś jest słaby i chamski to wtedy już nie.
A co do deklaracji...u mnie to jest tak, że też się nie śpieszę z deklaracjami. Po prostu jestem słowna więc jak komuś coś obiecam to dla mnie to jest sprawa honoru żeby słowa dotrzymać. I dlatego też doceniam bardzo słownych ludzi. Niestety trudno o takie osoby.
Z wiekiem nauczyłem się
nie wchodzić w konfrontacje czy spory, w których nic nie mogę zyskać czasy sztuki dla sztuki mam częściowo za sobą.
deklaracji unikam, albo coś robię albo nie
Poza tym 90% problemów rozwiązuje się samo o ile w nie nie ingerujemy
Samolubnie i subiektywnie jestem zdania, że dopiero po 30' kobiety nadają się do poważnych związków.
No i proszę: mamy zwrot akcji hehe Brawo!!!
Tak sobie czytam i czytam i jedno mnie nurtuje...
Kobieta, mająca 30 lat, będąca w jakichśtam związkach wcześniej - mniej lub bardziej udanych, wiedząca czego chce, mająca karierę, mieszkanie i nawet autko tylko zamiast przysłowiowego "kota" wolała by mieć męskie ramie... Czego taka kobieta szuka?
Przeglądam różne portale gdzie się ogłaszają różni mężczyźni/kobiety i na prawdę nie ma z czego wybrać? Na prawdę wszyscy ci ogłaszający z wypisanym na czole "szukam normalnej" do związku są be?
Trochę to wygląda jak "ogłoszenie o pracę" gdzie 90% zgłaszających to jakieś ochłapy z którymi nie chce się mieć nic wspólnego ale jednak coś tam robią by to zmienić?
Więc moje pytanie jest takie: Co kobieta, mająca 30 lub 30 kilka lat, chcąca mieć to "ramię" robi by uzyskać ten cel?
Tak jak mężczyźni w tym wątku piszą, że kobiety są be, fuj i apokalipsa tak samo kobiety mówią że nie ma fajnych chłopów. I nikt nie pomyślał nawet że gdzieś tam w przeszłości miał fajnego chłopaka, miał fajną dziewczynę ale chciał próbować dalej, szukał tego "grala" ale mu/jej się nie udało (jakiś ostatnio temat na forum mi się rzucił w oczy, ale to o 20 latkach więc nie zawracajcie sobie gitary ) ?
Moim zdaniem to dużo bicia piany o niczym - skoro jesteś sama i masz 30 lat (lub więcej) i ci to doskwiera to rusz dupę i zacznij działać by to zmienić. Nikt na tacy niczego nikomu nie da (ktoś wygrał w ostatnim losowaniu lotto? ) więc jak sama nie zawalczysz o swoje - to czekaj, aż cie piachem zasypią.
Rycerze wymarli, dziewice smoki zeżarli, smoki wyginęli. Nie podoba się baja? Pisz swoją
Moim zdaniem to dużo bicia piany o niczym - skoro jesteś sama i masz 30 lat (lub więcej) i ci to doskwiera to rusz dupę i zacznij działać by to zmienić. Nikt na tacy niczego nikomu nie da
Uuuuuuu! Braaaawo! W końcu nie czuję się jak z innego świata, tylko ktoś napisał tak jak i ja uważam. Chce laska faceta, miłości, seksu? To niech sobie znajdzie faceta. Jak znaleźć faceta? Poznać pierwszego, potem drugiego, potem trzeciego, itd... w końcu trafi się na tego dobrego.
Tak sobie czytam i czytam i jedno mnie nurtuje...
Kobieta, mająca 30 lat, będąca w jakichśtam związkach wcześniej - mniej lub bardziej udanych, wiedząca czego chce, mająca karierę, mieszkanie i nawet autko tylko zamiast przysłowiowego "kota" wolała by mieć męskie ramie... Czego taka kobieta szuka?
Taka kobieta szuka w mężczyźnie towarzysza, partnera do wspólnego spędzania czasu, zwyczajnie, po ludzku... No, ale ja oprócz powyzszego mam jeszcze dziecko i prawie 40 lat jednak hehe
Harvey napisał/a:Tak sobie czytam i czytam i jedno mnie nurtuje...
Kobieta, mająca 30 lat, będąca w jakichśtam związkach wcześniej - mniej lub bardziej udanych, wiedząca czego chce, mająca karierę, mieszkanie i nawet autko tylko zamiast przysłowiowego "kota" wolała by mieć męskie ramie... Czego taka kobieta szuka?
Taka kobieta szuka w mężczyźnie towarzysza, partnera do wspólnego spędzania czasu, zwyczajnie, po ludzku... No, ale ja oprócz powyzszego mam jeszcze dziecko i prawie 40 lat jednak hehe
Czyli "dziadka" szukasz...
Chcesz mieć mężczyznę? Bądź kobietą.
Uwodź, drocz się, prowokuj, bądź kobieca, nieokiełznana, nieodkryta, wydobądź tą resztkę, która w tobie się tli - dziecko? masz 40 lat! dziwnym by było gdybyś go nie miała. Chcesz mężczyznę by wegetował z tobą przed tv? Poszukaj 70 latka. Chcesz mężczyznę który się tobą "zajmie"? Poszukaj 40paro latka - pewnie też z dzieckiem, po przejściach, może rozwodnik albo wdowiec, ale rusz z kopyta i dąż do tego by to spełnić - jak? Jakkolwiek by zmienić stan który ci nie odpowiada.
Lamentując nad sobą i rozwlekając temat jeden drugiemu radząc "bo to zły chłopina był"/"bo to zła kobieta była" - i tak się żyje samemu, niechcianemu, niekochanemu nigdy nikt nie popatrzy na to co sam robi.
Chcesz czegoś/kogoś? To zrób coś by to osiągnąć.
rampampam napisał/a:Harvey napisał/a:Tak sobie czytam i czytam i jedno mnie nurtuje...
Kobieta, mająca 30 lat, będąca w jakichśtam związkach wcześniej - mniej lub bardziej udanych, wiedząca czego chce, mająca karierę, mieszkanie i nawet autko tylko zamiast przysłowiowego "kota" wolała by mieć męskie ramie... Czego taka kobieta szuka?
Taka kobieta szuka w mężczyźnie towarzysza, partnera do wspólnego spędzania czasu, zwyczajnie, po ludzku... No, ale ja oprócz powyzszego mam jeszcze dziecko i prawie 40 lat jednak hehe
Czyli "dziadka" szukasz...
Chcesz mieć mężczyznę? Bądź kobietą.
Uwodź, drocz się, prowokuj, bądź kobieca, nieokiełznana, nieodkryta, wydobądź tą resztkę, która w tobie się tli - dziecko? masz 40 lat! dziwnym by było gdybyś go nie miała. Chcesz mężczyznę by wegetował z tobą przed tv? Poszukaj 70 latka. Chcesz mężczyznę który się tobą "zajmie"? Poszukaj 40paro latka - pewnie też z dzieckiem, po przejściach, może rozwodnik albo wdowiec, ale rusz z kopyta i dąż do tego by to spełnić - jak? Jakkolwiek by zmienić stan który ci nie odpowiada.
Lamentując nad sobą i rozwlekając temat jeden drugiemu radząc "bo to zły chłopina był"/"bo to zła kobieta była" - i tak się żyje samemu, niechcianemu, niekochanemu nigdy nikt nie popatrzy na to co sam robi.
Chcesz czegoś/kogoś? To zrób coś by to osiągnąć.
Drogi Harveyu, czy ty się na pewno dobrze czujesz? Dla ciebie naprawdę wspólne spędzanie czasu oznacza wegetację przez tv? Zastanawia mnie, w jaki sposób zdanie, które napisałam zainspirowało cię do akurat takich wniosków? Rany... Ale błagam: nie odpowiadaj, nie chcę być kolejną osobą prowadzącą tutaj jakieś wrogie dyskusje, to nie mój target. Pozdrawiam
Harvey napisał/a:rampampam napisał/a:Taka kobieta szuka w mężczyźnie towarzysza, partnera do wspólnego spędzania czasu, zwyczajnie, po ludzku... No, ale ja oprócz powyzszego mam jeszcze dziecko i prawie 40 lat jednak hehe
Czyli "dziadka" szukasz...
Chcesz mieć mężczyznę? Bądź kobietą.
Uwodź, drocz się, prowokuj, bądź kobieca, nieokiełznana, nieodkryta, wydobądź tą resztkę, która w tobie się tli - dziecko? masz 40 lat! dziwnym by było gdybyś go nie miała. Chcesz mężczyznę by wegetował z tobą przed tv? Poszukaj 70 latka. Chcesz mężczyznę który się tobą "zajmie"? Poszukaj 40paro latka - pewnie też z dzieckiem, po przejściach, może rozwodnik albo wdowiec, ale rusz z kopyta i dąż do tego by to spełnić - jak? Jakkolwiek by zmienić stan który ci nie odpowiada.
Lamentując nad sobą i rozwlekając temat jeden drugiemu radząc "bo to zły chłopina był"/"bo to zła kobieta była" - i tak się żyje samemu, niechcianemu, niekochanemu nigdy nikt nie popatrzy na to co sam robi.
Chcesz czegoś/kogoś? To zrób coś by to osiągnąć.
Drogi Harveyu, czy ty się na pewno dobrze czujesz? Dla ciebie naprawdę wspólne spędzanie czasu oznacza wegetację przez tv? Zastanawia mnie, w jaki sposób zdanie, które napisałam zainspirowało cię do akurat takich wniosków? Rany... Ale błagam: nie odpowiadaj, nie chcę być kolejną osobą prowadzącą tutaj jakieś wrogie dyskusje, to nie mój target. Pozdrawiam
Koleżanko - zainspirowało mnie to do drobnej prowokacji
Teraz ty mnie atakujesz ("atak" to chyba za mocne słowa) słowami "czy ty się na pewno dobrze czujesz?" - tak, wyśmienicie (wręcz droczenie ).
"Ale błagam: nie odpowiadaj" - Nie rozczaruję Cie, bo odpowiem.
Odezwałaś się na wpis, który (dla mnie był psztyczkiem w nosek) do reakcji - i w swoim wpisie wprost napisałaś "to nie mój target".
Pełna zgoda - ja nie jestem Twoim targetem, ale czy wiesz jaki masz "target" i czy coś robisz by ten "target" zdobyć?
Koleżanko - zainspirowało mnie to do drobnej prowokacji
Teraz ty mnie atakujesz ("atak" to chyba za mocne słowa) słowami "czy ty się na pewno dobrze czujesz?" - tak, wyśmienicie (wręcz droczenie
).
"Ale błagam: nie odpowiadaj" - Nie rozczaruję Cie, bo odpowiem.
Odezwałaś się na wpis, który (dla mnie był psztyczkiem w nosek) do reakcji - i w swoim wpisie wprost napisałaś "to nie mój target".
Pełna zgoda - ja nie jestem Twoim targetem, ale czy wiesz jaki masz "target" i czy coś robisz by ten "target" zdobyć?
Skąd wniosek, że JA szukam???
Mojego targetu nie stanowią kłótnie na tym forum, mam inny
Nie szukam mężczyzny, piszę jedynie, czego moim zdaniem szukają kobiety opisane przez ciebie (choć, jak napisałam, mogę nie być do końca dobrym opiniodawcą, gdyż nie jestem 30letnią singielką).
A chodziło mi li tylko o to, iż mocno nad-interpretowałeś moją wypowiedź
366 2016-05-10 23:21:34 Ostatnio edytowany przez Facet79 (2016-05-10 23:26:13)
Jest takie powiedzenie, że trawa jest zawsze bardziej zielona po 2 stronie ogrodzenia. Ci, którzy są sami mogą myśleć, ze bycie z kimś zawsze będzie lepsze. Ale są przeciez tacy w związkach którym jest w nich bardzo źle.
Czyli skala nie wygląda tak, że zero to samotność a plusy mniejsze lub większe to bycie w związku. Ta skala ma też wartości ujemne - to nieszczęśliwe związki.Czyli bycie samotnym to pozycja neutralna, nie ma się szczęścia z udanego związku, ale i nie dotykają nieszczęścia z nim związane. Nie ma poczucia obecności kogoś bliskiego, ale i nie ma obaw, że ktoś bliski nas zawiedzie, zrobi krzywdę.
W jakimś sensie każda więc sytuacja ma tyle samo plusów co minusów. Ktoś może powiedzieć, że ma bardzo szczesliwy związek. OK. Gratuluje. Ale jak komus przydarzy sie rozstanie, bycie porzuconym to skolei mocno cierpi, nawet tak, że odbiera mu to szczęście i satysfakcę poprzednich lat.
Równie dobrze jak o samotnych 30-latkach możnaby założyc temat o tym skad sie biorą 30-latki w nieszczesliwych zwiazkach itd.
Moim zdaniem kazdy stan jest tak samo dobry, ma plusy i minusy; nie ma plusow innego stanu ale i oszczędza jego minusy.
Czy można rozsztrzygnąć czy większe szczzęscie znajduje się w związku czy będąc samemu ?
Poza tym jak już pisałem może ludzie po prostu dziś wzajemnie nie potrzebują się tak mocno jak kiedyś; życie daje dużo wiecej alternatyw. Czy jest coś w związku czego nie można dostać poza nim ?
. Czy jest coś w związku czego nie można dostać poza nim ?
To dobre pytanie jest...
Facet79, w swoim średnio długim zyciu miałam zarówno doświadczenie udanego związku (teraźniejszy), takich zwiazkow, które były pomylka, bo w ogole do siebie nie pasowaliśmy, jak i totalnej katastrofy malzenskiej. Także jakiś zasob nieprzyjemnych chwil mam na koncie.
I wiesz co? Nie zaluje, nawet tych najbardziej *ujowych sytuacji. Wszystko w jakiś sposób mnie wzbogacilo i uksztaltowalo. Nabylam doswiadczen, których nigdy bym nie nabyla, gdybym była sama i ze strachu przed tym, ze ktoś może mnie skrzywdzić, zamknela się w skorupie.
Czy jest coś w związku czego nie można dostać poza nim ?
To jest bardzo indywidualna kwestia. Swoim życiem będąc singlem mógłbym obdarować sporo osób. Dolce vita na wypasie. Któregoś pięknego dnia to się skończyło albo raczej ewoluowało w coś zupełnie innego. To był, jest i będzie mój najszczęśliwszy dzień w życiu. Teraz czuję się po prostu kompletny.
370 2016-05-11 10:33:35 Ostatnio edytowany przez WaltonSimons (2016-05-11 10:34:14)
Tyle słyszę w mediach o wolnych, niezależnych i atrakcyjnych trzydziestolatkach, a... nie znam żadnej. Praktycznie każda znana mi kobieta w moim wieku (+/-) ma kogoś, zwykle od lat. Znakomita większość moich znajomych z liceum i studiów jest zaobrączkowana, lub przymierza się do tego. W firmie, w której obecnie pracuje, te statystyczne 30% załogi, które jest najatrakcyjniejsze wizualnie jest zajęte od lat. Owszem, są wolne Panie, ale powiedzmy, że nie są zbyt atrakcyjne, odpowiednik "łysiejącego faceta z brzuszkiem lat 30" - tacy rzeczywiście często są sami.
Obracam się w środowisku naukowym, ale też i mam kontakt z korporacjami - tam podobne story.
Ja chyba zawsze źle trafiam
Jestem w podobnym środowisku i jest podobnie. Więc może to faktycznie kwestia środowiska? Ja akurat znam tylko jedną wolną atrakcyjną dziewczynę, która w sumie kogoś tam szuka bo nie wyszło jej z chłopakiem. A tak to zajęci wszyscy, często już po ślubach.
372 2016-05-11 10:57:13 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2016-05-11 11:25:45)
Jest takie powiedzenie, że trawa jest zawsze bardziej zielona po 2 stronie ogrodzenia. Ci, którzy są sami mogą myśleć, ze bycie z kimś zawsze będzie lepsze. Ale są przeciez tacy w związkach którym jest w nich bardzo źle.
Ale po co myśleć o czymś czego w danym momencie nie mamy?
Oczywiście, że są szczęśliwe jak i nieszczęśliwe związki i nigdy człowiek nie będzie wiedział w jaki związek wejdzie, ale to nie oznacza, że nie warto próbować.
Czyli skala nie wygląda tak, że zero to samotność a plusy mniejsze lub większe to bycie w związku. Ta skala ma też wartości ujemne - to nieszczęśliwe związki.Czyli bycie samotnym to pozycja neutralna, nie ma się szczęścia z udanego związku, ale i nie dotykają nieszczęścia z nim związane. Nie ma poczucia obecności kogoś bliskiego, ale i nie ma obaw, że ktoś bliski nas zawiedzie, zrobi krzywdę.
Ale z takim podejściem to po co w ogóle wstawać z łóżka?
Przecież nie wiadomo co się wydarzy po wstaniu z tego łóżka.
W jakimś sensie każda więc sytuacja ma tyle samo plusów co minusów. Ktoś może powiedzieć, że ma bardzo szczesliwy związek. OK. Gratuluje. Ale jak komus przydarzy sie rozstanie, bycie porzuconym to skolei mocno cierpi, nawet tak, że odbiera mu to szczęście i satysfakcę poprzednich lat.
Ale takie poczucie masz na początku rozstania a z biegiem lat (jeżeli był to normalny związek) to tak naprawdę nie odbiera szczęścia oraz satysfakcji poprzednich lat.
Do takiego podejścia potrzeba czasu.
Po prostu było się w związku było fajnie, ale po czasie się rozwaliło, trudno nie wyszło, ale nie można zaprzeczać przed samym sobą, że jednak było się w tym związku szczęśliwym.
Równie dobrze jak o samotnych 30-latkach możnaby założyc temat o tym skad sie biorą 30-latki w nieszczesliwych zwiazkach itd.
Oczywiście, że można i dlatego na początku zapytałam, czemu ma służyć ten wątek?
Przecież to co tutaj zostało napisane to można przeczytać w innych wątkach i najlepsze, że przeważnie przez te same Osoby co w poprzednich wątkach.
Moim zdaniem kazdy stan jest tak samo dobry, ma plusy i minusy; nie ma plusow innego stanu ale i oszczędza jego minusy.
Dokładnie, przy czym fajnie doświadczyć na "własnej skórze" oba te stany, aby tak naprawdę zrozumieć czym jest związek a czym samotność, a nie ktoś nie będący nigdy związku pisze z obserwacji, a obserwacja ma to do siebie, że jednak obserwuje się chwilowo, nie jest się w danej sytuacji non stop.
Czy można rozsztrzygnąć czy większe szczzęscie znajduje się w związku czy będąc samemu ?
To zależy od wielu czynników, a przede wszystkim czym dla kogoś jest szczęście.
Napiszę z mojej perspektywy, wolę być w normalnym związku niż samotna, przy czym wolę być samotna niż w związku z facetem z "braku laku".
A szczęście tak naprawdę nie powinno być zależne od jakiekolwiek osoby w naszym życiu.
Szczęśliwi powinniśmy być pomimo wszystko.
Poza tym jak już pisałem może ludzie po prostu dziś wzajemnie nie potrzebują się tak mocno jak kiedyś; życie daje dużo wiecej alternatyw. Czy jest coś w związku czego nie można dostać poza nim ?
Ja nie potrzebuję faceta do czegoś tam, ja potrzebuję faceta do kochania.
Dla mnie jest coś czego nie mogę dostać poza związkiem, a jest to życie z tym jedynym facetem.
373 2016-05-11 11:18:27 Ostatnio edytowany przez robingirl (2016-05-11 11:19:51)
Więc może to faktycznie kwestia środowiska?
Tak - zgadzam się, to po części na pewno kwestia środowiska. Ja znam kilkanaście dziewczyn ok. 30 lub 30+ , moim zdaniem atrakcyjnych wizualnie i kilka "średnich" . Charakterów nie oceniam, choć żadna nie wydaje się być w koleżeńskich kontaktach "nawiedzona".
Inna sprawa jest taka, że w środowisku pracy ciężko ocenić, kto jest sam, a kto nie. Chyba że się dobrze znacie, albo zobaczysz obrączkę.
Więc fakt, że ktoś nie zna, nie znaczy że nie istnieją w innym miejscu w nadmiarze Im większe miasto, tym więcej singli.
Zależy też gdzie się pracuje. U mnie to praca typowo umysłowa, większość ludzi się zna dość dobrze, znamy swoje rodziny, chłopaków, mężów mniej lub bardziej, ale jednak singla nie ma ani jednego poza wspomnianą już dziewczyną. I to od całkiem niedawna, bo wcześniej dość długo była z jednym chłopakiem, którego też zresztą znam.
Wśród znajomych mam singli ale też niewielu i raczej takich którzy nie szukają związku..
Znaleźć kogoś do związku to nie problem, znaleźć bratnią duszę, to co innego.
Znaleźć kogoś do związku to nie problem, znaleźć bratnią duszę, to co innego.
Jakoś nie wyobrażam sobie życia z kimś z kim nie łączy mnie więź emocjonalna - w moim rozumieniu sama idea związku zawiera takie porozumienie emocjonalne.
377 2016-05-11 12:14:23 Ostatnio edytowany przez Martainn (2016-05-11 12:16:19)
Otóż to.
W ogóle to ostatnio słuchałem sobie radia robiąc jakiś obiad i tam leciał kawałek dwa plus jeden "Windą do nieba". I tak się zastanawiać zacząłem dlaczego kawałek ten osiągnął taki sukces jako piosenka weselna skoro piosenka jest negatywna bo laska śpiewa, że ona gościa nie kocha a wychodzi z rosądku i jest smutna:D
378 2016-05-11 12:44:52 Ostatnio edytowany przez WaltonSimons (2016-05-11 12:47:33)
Otóż to.
W ogóle to ostatnio słuchałem sobie radia robiąc jakiś obiad i tam leciał kawałek dwa plus jeden "Windą do nieba". I tak się zastanawiać zacząłem dlaczego kawałek ten osiągnął taki sukces jako piosenka weselna skoro piosenka jest negatywna bo laska śpiewa, że ona gościa nie kocha a wychodzi z rosądku i jest smutna:D
A czemu jakiśtam sukces odniosły piosenki o jajecznicy?
Poziom tekstu (bądź przesłanie) i popularność nie mają wiele wspólnego ze sobą
tak, również na ślubie
Też prawda w sumie.