Ależ czy nie sam Spans przyznał, że skończył z ona pod wpływem forum? Na którym notabene się znalazł głównie po to, by przedstawić swoje rozterki, kiedy z ów oną poszło o krok za daleko i jak przyznał nie może przestać o niej myśleć? Dostał tu wiadro pomyj na głowę, ocknął się, zerwał z nią choć bardzo nieudolnie, bo nie było szczerej rozmowy. Ot uciął kontakt, bo mu "kazano", a potem gdy ją spotkał to też nie bardzo wiedział jak wybrnąć. Przecież nie powiedział onej, że kocha żonę, tylko kręcił. Potem znów za sprawą rad zaczął się starać o żonę. Tyle że i ona zauważyła, że to był chwilowy "przebłysk" pod wpływem wyrzutów sumienia. W końcu sam pisał, że odkąd ona wróciła oddalił się od żony, więc siłą rzeczy musiała zauważyć, że coś jest nie tak.. do tego ta nagła zmiana. W końcu od kogoś, a może i sama doszła do przyczyny i wszystko jej się w głowie poukładało.
Pytanie podstawowe, czy Spens działał ot tak po omacku nakręcony radami z forum, czy rzeczywiście tak czuł? Bo ja mam wrażenie, że chłop się mega pogubił i sam już nie wie co dalej. W końcu rady z forum nie do końca się sprawdziły. Ani ona nie wykazała się wyrozumiałością ani żona.
Mnie ten sam błąd zarzucano, co i Spens popełnił - brak stanowczości i jasnego komunikatu - w jego przypadku dla onej - a nie na zasadzie nie powinniśmy bo coś tam albo urwany kontakt bez wyjaśnienia. Ale każdy mądry po szkodzie. Sama pisałam wcześniej Spensowi, że powinien szczerze pogadać z oną i jej wytłumaczyć co i jak, nawet przeprosić za pocałunek. To zostałam zjechana, że po co ma się do niej w ogóle odzywać?
A jak widać, gdyby jej dokładnie wyjaśnił, co i jak, wprost powiedział, że kocha żonę, nie byłoby może tej sytuacji. Bo wytłumaczenie, że nie mogą się spotykać bo po co robić sobie nadzieje, to żadne wytłumaczenie w tej sytuacji i niestety na niekorzyść Spensa, który niby urwał kontakt (podkreślam pod wpływem forum), to jednak nie dał odczuć onej, że kończy tę znajomość bo kocha żonę. Niestety tak to wygląda. Myślę, że Spens jest sam ze sobą i pod wpływem forum nie mniej zagubiony niż żona, a nawet śmiem twierdzić, że jeszcze bardziej.