Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...
Mam jeszcze jedno pytanie która jest godzina , mam wrażenia ,że czas zegarowy niekoniecznie zgadza się z tym co pokazuje forum. /.../.
Rożnicę pomiędzy czasem letnim i zimowym trzeba samemu skorygować w ustawieniach w profilu. Kiedyś był włam hakerski na forum, potem forum tydzień nie działało, a jak się pojawiło, to było sporo błędów i niedoróbek. Niestety, niektóre są nie do naprawienia i tak już pozostało...
Właśnie prześledziłam najnowszy wątek dotyczący banów. Wciąż ten temat budzi wiele moich wątpliwości i nie jest dla mnie do końca jasny i przejrzysty.
W zasadzie nigdy nie było jasnych i przejrzystych zasad którymi bany rozdawane są przez moderatorki. Czasami wystarczy polemika z nimi... (na którejś stronie pisała o tym Aurora), a czasami wielokrotne zgłaszanie wpisów które są poniżej jakiejkolwiek krytyki, nie spotykają się z żadną reakcją...
Właśnie prześledziłam najnowszy wątek dotyczący banów. Wciąż ten temat budzi wiele moich wątpliwości i nie jest dla mnie do końca jasny i przejrzysty.
W zasadzie nigdy nie było jasnych i przejrzystych zasad którymi bany rozdawane są przez moderatorki. Czasami wystarczy polemika z nimi... (na którejś stronie pisała o tym Aurora), a czasami wielokrotne zgłaszanie wpisów które są poniżej jakiejkolwiek krytyki, nie spotykają się z żadną reakcją...
pstrykam. (rozsypana nadal, nie czuję się dobrze --- bardzo dziękuję za miłe słowa i przytulki.). ale pstrykam, bo ...... bo mam kota chyba. Jeśli przeżyje... Mały, chyba taki 3-4 mce. Samochód go przetrącił (dom przy ruchliwej ulicy) na moich oczach (tzn. na moim plecach, bo się odwróciłam z bezsilności po tym jak próbowałam go spłoszyć ze środka ulicy, a on nic, tylko się patrzy na mnie). Spylił na dwóch nogach na ogród mój. Obiecałam sobie, że jak wrócę wieczorem i będzie żył, bo dostanie opiekę. To było w czwartek nad ranem, a on żyje do dziś, nogę ma podkuloną lewą tylną i ranę w pachwinie tej nogi i ją sobie oblizuje i na brzuszku zadrapanie. Ale krwi nie było nigdzie. Chodzi na 3 łapach, sika i kupy robi. Pije i je. Tylko taki przymulony lekko, Taki spokojny i mało miauczy. Był zostawiony na cały dzień w piątek na zewnątrz (w prowizorycznym ciepłym namiociku), żeby sobie odszedł skąd się zawieruszył i trochę, że by zobaczyć czy wyjdzie znów na ulicę - został na miejscu. Nie była u weterynarza bo nie wiem, czy zabrać go do domu (teraz nocuje w dawnym warsztacie na ogrodzie), czy zapłacę milion, czy faszerować go tabletkami, czy jednak 'zostawić w spokoju' naturalnym, żeby "się wylizał"? Słyszę, że koty się wylizują. Nie wiem w sumie co robić ... Może ten kotełek teraz u mnie to jakieś - nie wiem jak to nazwać - "zadanie od życia", czy co.. ? Przeżyje?
Bry wieczór. O'Kruszynko - ja zabrałabym kotka do weterynarza. Może się sam wyliże, a może nie. Jeśli został potrącony przez samochód, to pomoc fachowca pewno by się przydała. Może mieć obrażenia, na które trzeba zadziałać, a może mieć też obrażenia tego rodzaju, że nie da się uratować i wtedy lepiej go uśpić żeby się nie męczył.
Dzieńdobrywieczór wszystkim widzialnym i niewidzialnym
Tunbergia napisał/a:
puk puk Dobry wieczór ,wpadłam , o cisza ! Starr zapaliłam światło w kafejce, na stole zostawiam soczyste i słodkie mandarynki ,częstujcie się
Dzięki serdeczne, dołożę bezpestkowe winogrona i wstawię wodę na kawę i herbaty... Może się przyda jeszcze
O'kruszynka napisał/a:
pstrykam. (rozsypana nadal, nie czuję się dobrze --- bardzo dziękuję za miłe słowa i przytulki.).
Nie ma za co... Zawsze tu na Ciebie będą czekać...
O'kruszynka napisał/a:
ale pstrykam, bo ...... bo mam kota chyba. Jeśli przeżyje... Mały, chyba taki 3-4 mce. Samochód go przetrącił (dom przy ruchliwej ulicy) na moich oczach (tzn. na moim plecach, bo się odwróciłam z bezsilności po tym jak próbowałam go spłoszyć ze środka ulicy, a on nic, tylko się patrzy na mnie). Spylił na dwóch nogach na ogród mój. Obiecałam sobie, że jak wrócę wieczorem i będzie żył, bo dostanie opiekę. To było w czwartek nad ranem, a on żyje do dziś, nogę ma podkuloną lewą tylną i ranę w pachwinie tej nogi i ją sobie oblizuje i na brzuszku zadrapanie. Ale krwi nie było nigdzie. Chodzi na 3 łapach, sika i kupy robi. Pije i je. Tylko taki przymulony lekko, Taki spokojny i mało miauczy. Był zostawiony na cały dzień w piątek na zewnątrz (w prowizorycznym ciepłym namiociku), żeby sobie odszedł skąd się zawieruszył i trochę, że by zobaczyć czy wyjdzie znów na ulicę - został na miejscu. Nie była u weterynarza bo nie wiem, czy zabrać go do domu (teraz nocuje w dawnym warsztacie na ogrodzie), czy zapłacę milion, czy faszerować go tabletkami, czy jednak 'zostawić w spokoju' naturalnym, żeby "się wylizał"? Słyszę, że koty się wylizują. Nie wiem w sumie co robić ... Może ten kotełek teraz u mnie to jakieś - nie wiem jak to nazwać - "zadanie od życia", czy co.. ? Przeżyje?
Przeżyje, będziesz jego człowiekiem, bo chyba Ciebie wybrał. Wet by na pewno nie zaszkodził, jak również nie zaszkodzi odpchlanie i odrobaczanie. To ostatnie trzeba powtarzać co kilka miesięcy. Wet poinstruuje... Przytulam Was serdecznie...
Witaj Starr Wczoraj opuściłam kafejkę bez pożegnania < kajam się > ale Słoik przyjechał i były nocne Polaków rozmowy.
Spoko... w piątek mieliśmy przedsmak krakowskiego smogu... Jedni twierdzili, że to tylko mgła, ale zalecenie było, żeby z domu nie wychodzić, kto nie musi...
Spoko... w piątek mieliśmy przedsmak krakowskiego smogu... Jedni twierdzili, że to tylko mgła, ale zalecenie było, żeby z domu nie wychodzić, kto nie musi...
Mgła była rzeczywiście okrutna przez dwa dni, co zapewne przyczyniło się do zgęstnienia smogu. W radiu podawali, że zanieczyszczenie powietrza przekraczało normy pięciokrotnie Dziś za to nawet słońce się pojawiło i niebieskie niebo. Widuję coraz więcej (zwłaszcza młodych ludzi) noszących maski. Moje dzieci też ciągle nas na to namawiają.
/.../ Mgła była rzeczywiście okrutna przez dwa dni, co zapewne przyczyniło się do zgęstnienia smogu. W radiu podawali, że zanieczyszczenie powietrza przekraczało normy pięciokrotnie Dziś za to nawet słońce się pojawiło i niebieskie niebo. Widuję coraz więcej (zwłaszcza młodych ludzi) noszących maski. Moje dzieci też ciągle nas na to namawiają.
A i we wsztolycy słonko zawitało dzisiaj Ale ja jutro dziadkuję, to na jutro zamawiałem takie samo słońce, tylko nieco cieplej niż dzisiaj
Dzień dobry niedzielnie. O'Kruszku - przyłączam się do pytania Przyszłości.
Przyszłość - jak oceniasz burzę w wątku LeisurePainter? Ja jestem nieco ... zdziwiona (?) Choć chyba już nie powinnam.
Cześć luc Do końca nie rozumiem tej burzy. Sama LeisurePainter (sorki LeisurePainter, że o Tobie w 3 osobie ) wydaje się być emocjonalnie wycofana w stosunku do wydarzeń z własnego życia, a jednak w tamtym dziale mamy historie naszpikowane bolesnymi emocjami. Tak sobie myślę, że publika łaknie emocji, żąda igrzysk. Rozbuchana emocjonalność jest bardziej w cenie niż stoicki spokój. Trochę lipa, nie sądzisz?
EDIT: po czasie: tu chyba nawet nie chodzi o to, że BARDZIEJ w cenie w tamtym dziale są trudne emocje. Chyba po prostu nie akceptowany jest spokój, opanowanie, zrównoważenie emocjonalne. Stąd próby zdewaluowana LeisurePainter, doszukiwanie się drugiego dna, podważanie jej wiarygodności, a jej wypowiedzi sensowności. Sama przeszłam emocjonalne tornado, ale gdybym dzisiaj opowiadała o dawnych wydarzeńiach to już niemal bez cienia emocjonalnego zaangażowania. Było - minęło.
12,958Odpowiedź przez luc2016-11-27 17:30:47Ostatnio edytowany przez luc (2016-11-27 17:32:27)
Tak sobie myślę, że publika łaknie emocji, żąda igrzysk. Rozbuchana emocjonalność jest bardziej w cenie niż stoicki spokój. Trochę lipa, nie sądzisz?
Trochę tak, a trochę myślę, że jest to kwestia mierzenia własną miarą. Nikomu (z krytykujących) nie przyjdzie do głowy, że niektórzy (choć zdecydowana mniejszość) może podejść do takiej sytuacji inaczej. Poza tym (na co chyba nie zwrócono uwagi), kluczowym jest, że mąż LeisurePainter nie ukrywał się, nie oszukiwał, tylko postawił sprawę prosto. Jasne, że to pewno i tak boli, ale pozwala na inne poukładanie sprawy. Tak sobie tylko gdybam, bo nie byłam w takiej sytuacji (małżeńskiej). Co innego długotrwały romans w ukryciu, a co innego proste postawienie sprawy. Znów powtórzę, zapewne boli tak czy siak, ale pozwala zachować szacunek do drugiej osoby.
Edit. No właśnie. Przecież od tamtych zdarzeń upłynęło trochę czasu, więc zrozumiałym jest, że (przy pokojowym rozstaniu) mogą być zachowane poprawne stosunki.
Tak sobie myślę, że publika łaknie emocji, żąda igrzysk. Rozbuchana emocjonalność jest bardziej w cenie niż stoicki spokój. Trochę lipa, nie sądzisz?
Trochę tak, a trochę myślę, że jest to kwestia mierzenia własną miarą. Nikomu (z krytykujących) nie przyjdzie do głowy, że niektórzy (choć zdecydowana mniejszość) może podejść do takiej sytuacji inaczej. Poza tym (na co chyba nie zwrócono uwagi), kluczowym jest, że mąż LeisurePainter nie ukrywał się, nie oszukiwał, tylko postawił sprawę prosto. Jasne, że to pewno i tak boli, ale pozwala na inne poukładanie sprawy. Tak sobie tylko gdybam, bo nie byłam w takiej sytuacji (małżeńskiej). Co innego długotrwały romans w ukryciu, a co innego proste postawienie sprawy. Znów powtórzę, zapewne boli tak czy siak, ale pozwala zachować szacunek do drugiej osoby.
Edit. No właśnie. Przecież od tamtych zdarzeń upłynęło trochę czasu, więc zrozumiałym jest, że (przy pokojowym rozstaniu) mogą być zachowane poprawne stosunki.
Wiesz luc, z mojej perspektywy po raczej gorszych doświadczeniach, które zawdzięcza się małżonkowi można nie tylko zachować poprawne stosunki, ale wręcz może lepsze niż kiedykolwiek wcześniej Zatem jestem niewiarygodna
Tak, zdecydowanie mąż LeisurePainter zachował się w porządku wobec niej. Może nie w porządku wobec ich związku, ale z pewnością wobec swojej żony
Wiesz luc, z mojej perspektywy po raczej gorszych doświadczeniach, które zawdzięcza się małżonkowi można nie tylko zachować poprawne stosunki, ale wręcz może lepsze niż kiedykolwiek wcześniej Zatem jestem niewiarygodna
Oj, to zdecydowanie nie jesteś wiarygodna Ja się zawsze cieszę, że - jeśli już musiało dojść do rozstania - ludzie potrafią przy tym zachować się z klasą. Niestety zbyt wiele takich przypadków nie znam.
Ja się zawsze cieszę, że - jeśli już musiało dojść do rozstania - ludzie potrafią przy tym zachować się z klasą. Niestety zbyt wiele takich przypadków nie znam.
Niestety, mnie również nie było dane widzieć wielu "pokojowych" rozstań. Więcej tych, gdzie trzeba było uważać na latające kule, włócznie i wszelkie inne rzeczy. To chyba urażona duma, niechęć do wzięcia na swoje barki części odpowiedzialności za rozpad związku itp.
To chyba urażona duma, niechęć do wzięcia na swoje barki części odpowiedzialności za rozpad związku itp.
I chyba jeszcze dużo więcej...
Czasem gdy rozpadają się małżeństwa w moim otoczeniu, zastanawiam się nad takimi sytuacjami. Jak ja bym się zachowała, jak zachowałby się mój mąż, dlaczego to się stało, etc. Jednego już się dawno nauczyłam - gdy rozpadało się małżeństwo mojej przyjaciółki (pięknej, inteligentnej, sympatycznej). Nic nam nie jest dane na zawsze. Jak nie dbamy o związek, to może (choć nie musi) w końcu dojść do jego rozpadu. Niekoniecznie do rozstania, ale do faktycznego rozpadu tak. Co i tak (dbanie o związek) nie musi uchronić przed zakochaniem się w kimś innym. Ale na pewno w znacznej mierze może temu przeciwdziałać.
To chyba urażona duma, niechęć do wzięcia na swoje barki części odpowiedzialności za rozpad związku itp.
I chyba jeszcze dużo więcej...
Czasem gdy rozpadają się małżeństwa w moim otoczeniu, zastanawiam się nad takimi sytuacjami. Jak ja bym się zachowała, jak zachowałby się mój mąż, dlaczego to się stało, etc. Jednego już się dawno nauczyłam - gdy rozpadało się małżeństwo mojej przyjaciółki (pięknej, inteligentnej, sympatycznej). Nic nam nie jest dane na zawsze. Jak nie dbamy o związek, to może (choć nie musi) w końcu dojść do jego rozpadu. Niekoniecznie do rozstania, ale do faktycznego rozpadu tak. Co i tak (dbanie o związek) nie musi uchronić przed zakochaniem się w kimś innym. Ale na pewno w znacznej mierze może temu przeciwdziałać.
To trudne luc, Związek to w dużej mierze interpretacja wyniesiona z wcześniejszych doświadczeń. Najczęściej z rodzinnego domu. Albo kopiujemy to, co zaobserwowaliśmy albo robimy odwrotnie, żeby nie powielać "błędów" rodziców i popełniamy własne . Wydaje mi się, że mimo wszystko niewiele jest takich domów, gdzie związek rodziców jest wzorem, który w pewnym sensie gwarantuje nam sukces w naszym własnym związku. Prawdą jest też to, że idealizujemy przeszłość, więc wydaje nam się, że to, w jaki sposób żyli nasi rodzice jest tzw. normalnością. Zatem, gdy mija okres wzajemnej fascynacji, to ludzie żyją nie z sobą tylko obok siebie. Co z tego, że nie kłócą się, nie wyzywają, nie biją, nie zdradzają, jak niemal siebie nie zauważają, nie są siebie ciekawi i sami się nie rozwijają ani swojej relacji. Po prostu - trwają Czasem po prostu ktoś trzeci wprowadza emocje, co pozwala poczuć, że życie może wyglądać inaczej.
To trudne luc, Związek to w dużej mierze interpretacja wyniesiona z wcześniejszych doświadczeń. Najczęściej z rodzinnego domu. Albo kopiujemy to, co zaobserwowaliśmy albo robimy odwrotnie, żeby nie powielać "błędów" rodziców i popełniamy własne . Wydaje mi się, że mimo wszystko niewiele jest takich domów, gdzie związek rodziców jest wzorem, który w pewnym sensie gwarantuje nam sukces w naszym własnym związku. Prawdą jest też to, że idealizujemy przeszłość, więc wydaje nam się, że to, w jaki sposób żyli nasi rodzice jest tzw. normalnością.
Zgadzam się całkowicie. Właśnie myślę, że małżeństwo moich Rodziców, które trwało prawie 50 lat (do śmierci Mamy) i mimo pewnych konfliktów było bardzo dobre (żeby nie rzecz, że znakomite) i w ogóle mój dom rodzinny jest dla mnie takim odniesieniem. Podobnie jak dla mojego męża. Nie chroni to przed różnymi "gromami z jasnego nieba", ale daje wskazówki. Mogę mieć tylko nadzieję, że moje dzieci postrzegają nasz dom podobnie
To trudne luc, Związek to w dużej mierze interpretacja wyniesiona z wcześniejszych doświadczeń. Najczęściej z rodzinnego domu. Albo kopiujemy to, co zaobserwowaliśmy albo robimy odwrotnie, żeby nie powielać "błędów" rodziców i popełniamy własne . Wydaje mi się, że mimo wszystko niewiele jest takich domów, gdzie związek rodziców jest wzorem, który w pewnym sensie gwarantuje nam sukces w naszym własnym związku. Prawdą jest też to, że idealizujemy przeszłość, więc wydaje nam się, że to, w jaki sposób żyli nasi rodzice jest tzw. normalnością.
Zgadzam się całkowicie. Właśnie myślę, że małżeństwo moich Rodziców, które trwało prawie 50 lat (do śmierci Mamy) i mimo pewnych konfliktów było bardzo dobre (żeby nie rzecz, że znakomite) i w ogóle mój dom rodzinny jest dla mnie takim odniesieniem. Podobnie jak dla mojego męża. Nie chroni to przed różnymi "gromami z jasnego nieba", ale daje wskazówki. Mogę mieć tylko nadzieję, że moje dzieci postrzegają nasz dom podobnie
O to chodzi Żeby Twoje/Wasze dzieci uważały za "normalność" to, że dwoje ludzi w związku siebie szanują, dbają o siebie nawzajem, uczucia drugiego są dla każdego z nich ważne jak własne, rozumieją swoje "światy wewnętrzne", ba, są ich ciekawi. A jeśli ktoś uważa, że "normalnością" jest związek, w którym partnerzy niemal z sobą nie rozmawiają, dzielą obowiązki, łóżko i opiekę nad dziećmi mechanicznie jak dobrze prosperujące przedsiębiorstwo, to właściwie niewiele więcej wymagają od partnera. Źyją obok siebie. Tam nie ma miejsca na ciepłą wymianę emocjonalną, życzliwość, ciekawość partnera i autentyczną bliskość. Widzę wokół siebie mnóstwo związków tego typu. Niby nie ma patologii, ale jest samotność we dwoje.
Dzień dobry Przyszłość, zobaczymy się jutro , pozdrów teraźniejszość
Dochodzę powoli do siebie, jednak nie czuję się najlepiej....
Zastanawia mnie tak wiele rzeczy po tym jak zdecydowałam się zostać netkobietą... tak wiele mnie zadziwia. Marna imitacja płatków śniegowych za oknem spada.
Skoro w ludziach jest tak duża doza irytacji, złości oraz sarkazmu, którym emanują w świecie wirtualnym, jak radzą sobie z kontaktami międzyludzkimi w świecie realnym? Czego musi doświadczyć człowiek, żeby zrozumiał, że wszystkie te emocje są zgnilizną trawiącą jego, a nie otoczenie?
Dzień dobry Przyszłość, zobaczymy się jutro , pozdrów teraźniejszość
Dzień Dobry LeisurePainter
Dzisiaj już tak nie pędzę do przodu, żyję bardziej w dniu dzisiejszym niż jutrzejszym czy - o zgrozo - wczorajszym
Dochodzę powoli do siebie, jednak nie czuję się najlepiej....
Co właściwie Ci dolega, Moja Droga ? Jak w grę wchodzą zastrzyki, to raczej to wygląda na coś poważniejszego niż typowe o tej porze roku przeziębienie
Zastanawia mnie tak wiele rzeczy po tym jak zdecydowałam się zostać netkobietą... tak wiele mnie zadziwia. Marna imitacja płatków śniegowych za oknem spada.
Skoro w ludziach jest tak duża doza irytacji, złości oraz sarkazmu, którym emanują w świecie wirtualnym, jak radzą sobie z kontaktami międzyludzkimi w świecie realnym? Czego musi doświadczyć człowiek, żeby zrozumiał, że wszystkie te emocje są zgnilizną trawiącą jego, a nie otoczenie?
Dlatego pisałam, że forum to wymagająca emocjonalnie miejscówka. Chciałoby się tak czasami pomóc ludziom zrozumieć, że sami się niszczą swoimi emocjami, że można inaczej. Ale nie da się, jeśli oni sami tego nie chcą.
dzien dobry poniedziałkowo wczoraj padało, krupiło, śnieżyło, słońce wciąż zza pieknych chmur wygladało, a dziś? dziś jest bleee
Cześć AnnaJo U mńie co jakiś czas przebija się słońce zza chmur, ale był tez już dzisiaj i śnieg, i grad. I nieustannie wieje, żeby nie używać bardziej dosadnych określeń Pełen przegląd stanów pogody
AnnaJo, a jak Twój wyjażd na Kubę? Miał być jakoś tak jesienią, jeśli mnie pamięć nie myli. Był, jest, będzie, czy nie będzie?
dzien dobry poniedziałkowo wczoraj padało, krupiło, śnieżyło, słońce wciąż zza pieknych chmur wygladało, a dziś? dziś jest bleee
Cześć AnnaJo U mńie co jakiś czas przebija się słońce zza chmur, ale był tez już dzisiaj i śnieg, i grad. I nieustannie wieje, żeby nie używać bardziej dosadnych określeń Pełen przegląd stanów pogody
AnnaJo, a jak Twój wyjażd na Kubę? Miał być jakoś tak jesienią, jeśli mnie pamięć nie myli. Był, jest, będzie, czy nie będzie?
A ja powiem dosadnie: to jest piździwa i już!
Niestety Kuba jest wciąż w planach, a kiedy uda nam się je zrealizować, zupełnie nie wiem. Gdybym była samotnym podróżnikiem, zapewne już gdzieś tam bym była. Ale ja jestem zwierzątkiem stadnym, wyjeżdżam w doborowym towarzystwie i wspólnie musimy o takim wyjeździe zadecydować. Jesienny nie doszedł do skutku, bo cena wzrosła o 20%. W tym roku zamieniłyśmy Kubę na Albanię i było super.
Mam też inne marzenia turystyczne: 2 tygodnie z plecakiem po Indiach, tylko czy moje wspóltowarzyszki podróży będą tak chciały? Obstawiam, że raczej nie.
Dzień dobry. Piździwa to trafne określenie na dzisiejszą aurę
annaJo napisał/a:
Mam też inne marzenia turystyczne: 2 tygodnie z plecakiem po Indiach, tylko czy moje wspóltowarzyszki podróży będą tak chciały? Obstawiam, że raczej nie.
Gdybyś planowała taki wypad do Chin, to ja się piszę. Pozostałaby kwestia czy spełniam wymogi "doborowego towarzystwa" Albania jest super.
Witajcie Wszyscy Mam nadzieję że humory dopisują Przyda się trochę uśmiechu, bo mrózzzzzz jest jak na Syberii
Przyszłość napisał/a:
Co właściwie Ci dolega, Moja Droga ? Jak w grę wchodzą zastrzyki, to raczej to wygląda na coś poważniejszego niż typowe o tej porze roku przeziębienie .
Już dziś wiadomo iż dopadło mnie PM. Krążę więc między kliniką, a domem, zahaczając w międzyczasie o pracę. Mam jednak nadzieję (bo czuję się coraz lepiej, wyłączając wykańczające badania do których zostałam "zmuszona"), że od przyszłego tygodnia zacznę funkcjonować w normalny sposób i wyjdę z roli "szczura" laboratoryjnego "
luc napisał/a:
Gapa ze mnie - zapomniałam przywitać LeisurePainter. Witaj nam w progach gościnnego gospodarza.
Witaj Mistrzyni gry
annaJo napisał/a:
Niestety Kuba jest wciąż w planach, a kiedy uda nam się je zrealizować, zupełnie nie wiem. Gdybym była samotnym podróżnikiem, zapewne już gdzieś tam bym była. Ale ja jestem zwierzątkiem stadnym, wyjeżdżam w doborowym towarzystwie i wspólnie musimy o takim wyjeździe zadecydować. Jesienny nie doszedł do skutku, bo cena wzrosła o 20%. W tym roku zamieniłyśmy Kubę na Albanię i było super.
Mam też inne marzenia turystyczne: 2 tygodnie z plecakiem po Indiach, tylko czy moje współtowarzyszki podróży będą tak chciały? Obstawiam, że raczej nie.
Witaj Anno Kuba warta jest nawet tych 20% uwierz. I chociaż ja również zwykłam do poruszania się watahą to dla takich doznań opłaca się nawet osamotnić.
Marzenie o którym wspominałaś również jest piękne, nie wiem tylko czy 2 tygodnie nie pozostawią niedosytu. Spędziłam w Indiach sześć pierwszych miesięcy ciąży z pierworodną córką i był to wspaniały czas, jest to jednak podróż pozostawiająca wiele smutku w sercu odwiedzającego, ponieważ całe piękno tego kraj naznaczone jest ciężką sytuacją mieszkańców.
Gdybyś ruszała w świat ja chętnie podnoszę rękę do góry i mogę biec za Tobą
Dzień dobry! Podobnie do krakowskiej Siostrzyczki, zagapiłem się i nie powitałem na czas LeisurePainter. Proszę Cię zatem o wybaczenie.
LeisurePainter napisał/a:
Witajcie Wszyscy Mam nadzieję że humory dopisują Przyda się trochę uśmiechu, bo mrózzzzzz jest jak na Syberii
Oj tam, oj tam! I tak dziwię się, że do tej pory ulice są suche. A późną jesienią przy nocnym mrozie, to rzadko spotykane. Kilka dni temu, koło 22.00, szyby mojego staruszka zmatowiały, migocąc w świetle latarni osiadłą szadzią (chyba masło maślane?). Rano zaś, czyściutkie. Okazało się, że nadszedł w nocy niż i otulił ziemię grubą warstwą chmur. Jak pierzynką.
LeisurePainter napisał/a:
Już dziś wiadomo iż dopadło mnie PM. Krążę więc między kliniką, a domem, zahaczając w międzyczasie o pracę. Mam jednak nadzieję (bo czuję się coraz lepiej, wyłączając wykańczające badania do których zostałam "zmuszona"), że od przyszłego tygodnia zacznę funkcjonować w normalny sposób i wyjdę z roli "szczura" laboratoryjnego ".
Cóż to jest, owe PM? Przyznam, że z tymi skrótami na Forum jestem daleko w tyle.
Dzień dobry! Podobnie do krakowskiej Siostrzyczki, zagapiłem się i nie powitałem na czas LeisurePainter. Proszę Cię zatem o wybaczenie.
Wybaczam I Witaj serdcznie
Oj tam, oj tam! I tak dziwię się, że do tej pory ulice są suche. A późną jesienią przy nocnym mrozie, to rzadko spotykane. Kilka dni temu, koło 22.00, szyby mojego staruszka zmatowiały, migocąc w świetle latarni osiadłą szadzią (chyba masło maślane?). Rano zaś, czyściutkie. Okazało się, że nadszedł w nocy niż i otulił ziemię grubą warstwą chmur. Jak pierzynką.
U mnie szyby matowe od rana do nocy aaaa i od nocy do rana od samiuśkiej niedzieli. Gdyby nie garaż zostałabym mistrzynią skrobania po szkle.
Cóż to jest, owe PM? Przyznam, że z tymi skrótami na Forum jestem daleko w tyle.
Zapalenie wielomięśniowe z łaciny polymyositis stąd nazwa skrótowa PM
Niestety Kuba jest wciąż w planach, a kiedy uda nam się je zrealizować, zupełnie nie wiem. Gdybym była samotnym podróżnikiem, zapewne już gdzieś tam bym była. Ale ja jestem zwierzątkiem stadnym, wyjeżdżam w doborowym towarzystwie i wspólnie musimy o takim wyjeździe zadecydować. Jesienny nie doszedł do skutku, bo cena wzrosła o 20%. W tym roku zamieniłyśmy Kubę na Albanię i było super.
Mam też inne marzenia turystyczne: 2 tygodnie z plecakiem po Indiach, tylko czy moje współtowarzyszki podróży będą tak chciały? Obstawiam, że raczej nie.
Witaj Anno Kuba warta jest nawet tych 20% uwierz. I chociaż ja również zwykłam do poruszania się watahą to dla takich doznań opłaca się nawet osamotnić.
Marzenie o którym wspominałaś również jest piękne, nie wiem tylko czy 2 tygodnie nie pozostawią niedosytu. Spędziłam w Indiach sześć pierwszych miesięcy ciąży z pierworodną córką i był to wspaniały czas, jest to jednak podróż pozostawiająca wiele smutku w sercu odwiedzającego, ponieważ całe piękno tego kraj naznaczone jest ciężką sytuacją mieszkańców.
Gdybyś ruszała w świat ja chętnie podnoszę rękę do góry i mogę biec za Tobą
Podpisuję się pod słowami LeisurePainter. Warto dopłacić Atmosfera tego miejsca na Ziemii jest niesamowita. Muzyka, muzykalność i BVSC to szeroko rozpoznawalna wizytówka Kuby, ale na mnie piorunujące wraźenie zrobiła otwartość ludzi, przyroda i sypiąca się Hawana. I jeszcze coś, co może wydawać się nieco dziwne, ale kurczaki tam smakowały tak, jak kiedyś u nas zanim na potęgę zaczęto je "leczyć" antybiotykami. Fajnie było sobie przypomnieć smaki, ale także poznać nowe. Warto pojechać na Kubę zańim Amerykanie wejdą tam z całą swoją komercją i BurgerKingami
Indie to także jeden z moich wymarzonych kierunków podróży, ale napawają mnie nieco strachem. AnnaJo, piszesz o podróżowaniu z towarzyszkami, a podróżujące samotnie kobiety w tym kraju powinny chyba uważać bardziej niż w innych regionach.
Cóż to jest, owe PM? Przyznam, że z tymi skrótami na Forum jestem daleko w tyle.
Zapalenie wielomięśniowe z łaciny polymyositis stąd nazwa skrótowa PM
Wygooglowałam sobie to choróbsko, bo też nie było mi ono wczejśniej znane. Nie wygląda ciekawie. Dużo zdówka LeisurePainter Tobie życzę i przesyłam pozytywne, ozdrowieńcze fluidy
Excop napisał/a:
LeisurePainter napisał/a:
Mam nadzieję że humory dopisują Przyda się trochę uśmiechu, bo mrózzzzzz jest jak na Syberii
Oj tam, oj tam! I tak dziwię się, że do tej pory ulice są suche. A późną jesienią przy nocnym mrozie, to rzadko spotykane. Kilka dni temu, koło 22.00, szyby mojego staruszka zmatowiały, migocąc w świetle latarni osiadłą szadzią (chyba masło maślane?). Rano zaś, czyściutkie. Okazało się, że nadszedł w nocy niż i otulił ziemię grubą warstwą chmur. Jak pierzynką.
Excop, jak pięknie opowiedziałeś o okolicznościach przyrody. Pięknie Poetycko Zobaczyłam
Wyobraźcie sobie, że u mnie dzisiaj pogodowa pozytywna niespodzianka, bo nie dość, że przestało wiać, to temperatura, którą na zewnątrz pokazywało mi moje auto koło 14tej to było 7 C na plusie a moja przydomowa stacja meteorologiczna odnotował najniższą temp w ostatniej dobie na poziomie 0,3 C poniża zera. Tak to może zostać na razie. Śnieg i mróz poproszę na święta
LeisurePainter Jak wskazuje Twój nick i opis, wyjątkowo bliskie jest Tobie malarstwo. Mogłabyś coś więcej napisać na ten temat, proszę? Zastanawiam się co lubisz malować i jaką techniką. Czy to jest Twój sposób na wyrażanie siebie, swoich emocji? Czy malarstwo od zawsze było czy raczej od niedawna stało się Twoim hobby?
Tak mnie to interesuje, bo sama uważałam siebie przez długi czas za plastyczne beztalencie a ostatnio mam takie doświadczenia, które podważają to myślenie.
LeisurePainter Jak wskazuje Twój nick i opis, wyjątkowo bliskie jest Tobie malarstwo. Mogłabyś coś więcej napisać na ten temat, proszę? Zastanawiam się co lubisz malować i jaką techniką. Czy to jest Twój sposób na wyrażanie siebie, swoich emocji? Czy malarstwo od zawsze było czy raczej od niedawna stało się Twoim hobby?
Tak mnie to interesuje, bo sama uważałam siebie przez długi czas za plastyczne beztalencie a ostatnio mam takie doświadczenia, które podważają to myślenie.
dziękuję, za życzenia powrotu do zdrowia
Malarstwo ohhh towarzyszy mi od zawsze, mój Tato maluje, Mama rzeźbi i maluje, Brat malował
Długi czas malowałam olejami, pędzle, szpachla, palce następnie nastąpiła przerwa Później była zabawa z węglem, po nim fascynacja tuszem, pióra, tusze kolorowe, nagle pojawiły się tatuaże (dużo nauki... efekt nie zadowalający), powrót do farb olejnych i nowa miłość rzeźba i spawanie
Wszelkie formy twórczości są dla mnie nie jedynie formą ekspresji, a swego rodzaju terapią jak również "moim śladem" na Ziemi, w każdym odwiedzanym przeze mnie kraju zostawiłam coś po sobie
Po śmierci mojego brata malowanie stało się terapią, płótno miejscem na wyrzucenie z siebie bólu. Podczas rozwodu również mazałam zawzięcie.
Sama styczność ze sztuką, obrazem, rzeźbą, wierszem, powieścią, tatuażem, rysunkiem daje mi swego rodzaju "dotknięcie" to tak jakbym mogła delikatnie musnąć palcem czyjąś myśl, czyjeś uczucie.
Kot żyje. Jest kotką i ma 2 miesiące. Nogi nie złamał, dostał trzy zastrzyki jakieś i inne specyfiki "oczyszczające dzikość". Opatrunek na łapce też miał założony, ale oczywiście długo to nie trwało. Jakoś muszę się pogimnastykować, by maść nakładać na tą nogę, bo ropieje i żeby się ziarnicowała (cz jako to się nazywa). Jeszcze raz za tydzień mam się pojawić u weterynarza. I wtedy pewnie się przeprowadzi kotełek z warsztatu do domu. No i tak.
A ja... czuję, że jestem na granicy jakiejś psychiczno-fizycznej. Jak długo można chodzić po granicy? Myślicie, że można w nieskończoność? Jakby nie zajęcia z jogi...
Aha, jeszcze chciałam napisać LeisurePainter, że dobrze, że JEST. I Wszystkim: Dobrej nocy.
A ja... czuję, że jestem na granicy jakiejś psychiczno-fizycznej. Jak długo można chodzić po granicy? Myślicie, że można w nieskończoność? Jakby nie zajęcia z jogi...
Można długo, ale nie w nieskończoność. U Ciebie to już chyba zbyt długo trwa. Joga swoją drogą, ale to chyba za mało. Przytulam.
puk puk Dobry wieczór Starrowiczom Witaj LeisurePainter ,sukcesów z paletą życzę. Napisz proszę więcej o śladach ,które zostawiasz na swojej drodze. O,kruszynko zrób krok ,chociaż mały kroczek , zejdź z tej niebezpiecznej granicy ,spróbuj ,musi się udać . Kotek, czytam trafił w dobre ręce ,jeszcze chwila i będzie jak nowy U nas powiało chłodem ,trochę pobieliło ,postraszyło zimą i ucichło . Zapowiada się lepsze jutro. Dobre sny wszystkim zostawiam
Auroro weszłam na drabinę ,żebyś widziała jak macham do Ciebie .
Początkowo, wchodząc dziś do naszej Starrbucks Coffee, sądziłam, że pomyliłam działy... Najpierw natknęłam się niespodziewanie na "traktat hydrauliczny" napisany w zupełnie nieznanym mi narzeczu, a potem na zgrabniutkie jak degasowskie baletniczki literki LeisurePainter ;- ) Dopiero po przeczytaniu wszystkich wpisów od mojego ostatniego logowania, pojęłam w czym rzecz.
Ogromnie się ucieszyłam, że StarrPrzestrzeń poszerzyła się gwałtownie o wizyty dawnych Bywalców, o nowe tematy i o Pokojowego Malarza, (to jest Osobę o wyraźnie pokojowym nastawieniu) oraz o całkiem nowego Kotełka! ; -))) Staram się więc zrobić wdzięczny "dyg" w kierunku wszystkich Ludzi Mistrza Starr'a.
A jako, że dopiero wczoraj, późnym wieczorem, wypuściłam z rąk walizkę powróciwszy od Nowego Świata, a dziś zmuszona od bladego świtu po zmrok do odbywania stosunku pracy, jestem w związku z tym trochę przetrącona emocjonalnie, więc pozwolę sobie odfrunąć już w kierunku połogich stoków poduszek, ale jeśli wolno, zapowiadam się na jutro! ; -))))))
Dobrej nocy, Kochani, z muzyczką, która przykleiła się do mnie klejem "Uhu Power" ; -)))))
PS Tunbergio, a ja wlazłam z drugiej strony drabiny i choć nie dorastam do Twego poziomu, to "kukam" do Ciebie z trzeciego szczebla i posyłam uśmiech szeroki jak Dunaj.
Witajcie, Jest Was coraz więcej, a ja dziś tak zmęczona, że nie jestem w stanie napisać nic konstruktywnego.
co do zostawianych przeze mnie śladów, to w każdym miejscu w którym zostałam ugoszczona pozostawiłam obraz malowany pod wpływem emocji jakie miejsce to na mnie wywierało. Zazwyczaj obdarowani reagowali bardzo entuzjastycznie, pamiętam jednak pewną starszą Panią na obrzeżach Lhasy, która wystraszyła się iż będzie musiała zapłacić za obraz. Była naprawdę przestraszona, do tego stopnia iż chciała wyrzucić mnie i eks za drzwi. Jednak udało nam się dojść do porozumienia i wytłumaczyć przy pomocy translatora, że jest to prezent. W zamian za to otrzymaliśmy zapas sha bale na cały tydzień
Miło mi zaglądać do Was.
U mnie coraz bardziej biało, jest okropnie zimno Powinnam się położyć, ale mam dzisiaj gościa... może i coś dobrego z tej choroby wyniknie...
Dzieńdobrywieczór wszystkim widzialnym i niewidzialnym
aurora borealis napisał/a:
Dobry wieczór Najmilsi!
Początkowo, wchodząc dziś do naszej Starrbucks Coffee, sądziłam, że pomyliłam działy... Najpierw natknęłam się niespodziewanie na "traktat hydrauliczny" napisany w zupełnie nieznanym mi narzeczu, a potem na zgrabniutkie jak degasowskie baletniczki literki LeisurePainter ;- ) Dopiero po przeczytaniu wszystkich wpisów od mojego ostatniego logowania, pojęłam w czym rzecz.
Ogromnie się ucieszyłam, że StarrPrzestrzeń poszerzyła się gwałtownie o wizyty dawnych Bywalców, o nowe tematy i o Pokojowego Malarza, (to jest Osobę o wyraźnie pokojowym nastawieniu) oraz o całkiem nowego Kotełka! ; -))) Staram się więc zrobić wdzięczny "dyg" w kierunku wszystkich Ludzi Mistrza Starr'a.
A jako, że dopiero wczoraj, późnym wieczorem, wypuściłam z rąk walizkę powróciwszy od Nowego Świata, a dziś zmuszona od bladego świtu po zmrok do odbywania stosunku pracy, jestem w związku z tym trochę przetrącona emocjonalnie, więc pozwolę sobie odfrunąć już w kierunku połogich stoków poduszek, ale jeśli wolno, zapowiadam się na jutro! ; -))))))
Dobrej nocy, Kochani, z muzyczką, która przykleiła się do mnie klejem "Uhu Power" ; -)))))
/.../.
Witaj Auroro oby bilans Twoich startów do Nowego Świata i lądowań w tym Starym Świecie zawsze wychodził na zero...
LeisurePainter napisał/a:
Witajcie, Jest Was coraz więcej,/.../
Nas LeisurePainter, nas... Było nas kiedyś więcej, nie nadążałem za odpisywaniem wszystkim. Majko_Szpilko, In_Ko, EmDe, Kosmiczny i wszyscy inni zbanowani - pamiętamy i pozdrawiamy...
Witam Starrkafejkowiczów w Andrzejowy Wieczór . Życzę pomyślnych wróżb i spełnionych nadziei. Kafejka niech cieszy wszystkich ,którzy do niej trafią. Starr ,Excop ,Auroro ,Luc ,Przyszłość, annoJo ,O,kruszynko, LeisurePainter oraz Ci ,których pominęłam , oby nam się wszystkim wiodło
PS Tunbergio, a ja wlazłam z drugiej strony drabiny i choć nie dorastam do Twego poziomu, to "kukam" do Ciebie z trzeciego szczebla i posyłam uśmiech szeroki jak Dunaj.
Auroro taplam się cały dzień w Twoim dunajowym uśmiechu .Jedno jest pewne nasza drabina ma niezłe możliwości .
Przyjechałam na naszą Starrówkę nocnym autobusem, by choć chwilę tu odpocząć i Wasze wizytówki zobaczyć. Wszędzie tu już czuć cynamon i goździki... Może w końcu uda mi się jutro za dnia tutaj zajrzeć i w nieco lepszej formie.
Dziękuję Wam za ten punkt we wszechświecie, gdzie grawitacja działa najmocniej... Ściskam wszystkich walczących o nowe, lepsze jutro : ))))))))))))
Dzień Dobry Kochani Ściskam Wszystkich zabieganych i zapracowanych, podróżujących i uziemnionych
LeisurePainter napisał/a:
Malarstwo ohhh towarzyszy mi od zawsze, mój Tato maluje, Mama rzeźbi i maluje, Brat malował
Długi czas malowałam olejami, pędzle, szpachla, palce następnie nastąpiła przerwa Później była zabawa z węglem, po nim fascynacja tuszem, pióra, tusze kolorowe, nagle pojawiły się tatuaże (dużo nauki... efekt nie zadowalający), powrót do farb olejnych i nowa miłość rzeźba i spawanie
Wszelkie formy twórczości są dla mnie nie jedynie formą ekspresji, a swego rodzaju terapią jak również "moim śladem" na Ziemi, w każdym odwiedzanym przeze mnie kraju zostawiłam coś po sobie
Po śmierci mojego brata malowanie stało się terapią, płótno miejscem na wyrzucenie z siebie bólu. Podczas rozwodu również mazałam zawzięcie.
Sama styczność ze sztuką, obrazem, rzeźbą, wierszem, powieścią, tatuażem, rysunkiem daje mi swego rodzaju "dotknięcie" to tak jakbym mogła delikatnie musnąć palcem czyjąś myśl, czyjeś uczucie.
Zatem sztukę masz w genach, LeisurePainter I zdaje się, że w ten sposób komunikujesz się ze światem, wyrażasz na zewnątrz to, co rodzi się wewnątrz. Dzieci "porozumiewają się" rysunkiem, ale nie odbierają w ten sposób myśli i uczuć innych osób. A Ty rozwinęłaś w sobie nie dość, że taki sposób ekspresji i wyrażania siebie, to dodatkowo odbierania odczuć innych. To fascynujące . Ja mam często ciary i czuję emocje innych, gdy ludzie grają, śpiewają lub tańczą, ale mój odbiór twórczości plastycznej ogranicza się raczej tylko do warstwy estetycznej. Pewien czas temu przeżywałam zauroczenie blajwinami. Znasz?
LeisurePainter napisał/a:
Powinnam się położyć, ale mam dzisiaj gościa... może i coś dobrego z tej choroby wyniknie...
Zabrzmiało tajemniczo, ale i z nutką optymistycznej nadziei Dbaj o siebie LeisurePainter
O'kruszynko, dobrze, że kotka miewa się już lepiej Lecz niedobrze, że:
O'kruszynka napisał/a:
... czuję, że jestem na granicy jakiejś psychiczno-fizycznej. Jak długo można chodzić po granicy? Myślicie, że można w nieskończoność?
Po krawędzi, na granicy można balansować bardzo długo. Dokładnie tyle, ile potrzeba, żeby podjąć wybór i zdecydować się zrobić wyraźny krok w wybranym kierunku. A co jest O'kruszynko po obu stronach granicy, po której się przechadzasz? Jaki masz wybór?
Tunbergio, serdecznie dziękuję i ślę gorące uściski
Aurora, zwolnij nieco, Kochana i przysiądź z nami na dłużej Widzę, że relacja z Nowym Światem nabrała tempa i rumieńców Cieszę się bardzo
Dzień Dobry Kochani Ściskam Wszystkich zabieganych i zapracowanych, podróżujących i uziemnionych
Zatem sztukę masz w genach, LeisurePainter I zdaje się, że w ten sposób komunikujesz się ze światem, wyrażasz na zewnątrz to, co rodzi się wewnątrz. Dzieci "porozumiewają się" rysunkiem, ale nie odbierają w ten sposób myśli i uczuć innych osób. A Ty rozwinęłaś w sobie nie dość, że taki sposób ekspresji i wyrażania siebie, to dodatkowo odbierania odczuć innych. To fascynujące . Ja mam często ciary i czuję emocje innych, gdy ludzie grają, śpiewają lub tańczą, ale mój odbiór twórczości plastycznej ogranicza się raczej tylko do warstwy estetycznej. Pewien czas temu przeżywałam zauroczenie blajwinami. Znasz?
LeisurePainter napisał/a:
Powinnam się położyć, ale mam dzisiaj gościa... może i coś dobrego z tej choroby wyniknie...
Zabrzmiało tajemniczo, ale i z nutką optymistycznej nadziei Dbaj o siebie LeisurePainter
Witajcie Wszyscy Dziś Rozpoczynamy kolejny piękny i niepowtarzalny DZIEŃ Bierzmy z niego ile się da, bo drugi taki już się nie powtórzy
Witaj Przyszłość
Tak, dzieci sztuką prowadzą swego rodzaju monolog Moje maluchy zamalowały większą część odsłoniętych w domu ścian i rysunków z każdym tygodniem przybywa, są nie tylko kalendarzem obrazującym ich rozwój, ale również swego rodzaju zapisem przemian emocjonalnych. Co do mojej "zdolności" to nie do końca jest tak, iż w pełni odbieram emocje, które artysta chce przekazać, a zapewne ich własną interpretacje. Blajwin stał mi się dość bliski z uwagi na wielką przyjemność wynikającą z poznania Krzysztofa Iwina, który kreuje swoją sztuką niesamowity świat.
Nawiązując do tajemniczego gościa... to był bardzo interesujący wieczór
Miałam dziś namacana styczność z zadziwiającym działaniem plotki Na wesoło.
Rankiem udałam się do firmy, a tam już na dole Pan Witek otwiera mi drzwi z niewesołą miną. Weszłam do windy, zatrzymała się na drugim piętrze i wsiadły do mnie dwie dziewczyny z HR przywitały się i również dołączyły emocjonalnie do Pana Witka... zaczęłam się zastanawiać, co też takiego się wydarzyło, że wszyscy mają taką żałobę na twarzach, ale skupiona na czymś innym wjechałam na swoje piętro i biegnę do siebie, podchodzę do drzwi od biura i widzę Danusię, ona zawsze jest pierwsza do rozmowy i żartów, ale przywitała mnie z sarnimi mokrymi oczami.... wchodzę do gabinetu, a tam kwiaty... Moje zdziwienie osiągnęło zenit. A teraz przechodząc do meritum - w piątek udając się na badania w klinicznej windzie sprawdzałam skrzynkę mailową i byłam tym tak tym faktem pochłonięta, iż wysiadłam na złym piętrze, z uwagi na to iż wszystkie poziomy są bardzo podobne a ja szłam wpatrzona w świecący prostokąt, przemaszerowałam ze zwieszoną głową przez cały oddział onkologii orientując się dopiero przy końcowym gabinecie, weszłam do windy na drugim końcu korytarza i pojechałam na reumatologię. Okazało się że na onkologii staż odbywa narzeczony sekretarki z mojego biura i poznał mnie, po tym jak widzieliśmy się na której z imprez integracyjnych. Tym sposobem cała firma uznała mnie za umierającą. Musiałam zrobić zebranie w konferencyjnej i najdelikatniej wytłumaczyć, że nie mam zamiaru umierać w najbliższym czasie
Przyszłość, a jak Tobie mija dziś czas? Jak mija Wam wszystkim?
Niezła historia z tą plotką (BTW: siła i szybkość plotki jest niesamowita). Ale profesjonalistka z Ciebie, że tak powiem "pełną gębą", bo od razu spotkanie w celu wyjaśnienia nieporozumienia
Co do odbioru emocji to jasne, że jest to jakaś interpretacja tego, co czują inni, ale i tak trzeba mieć specyficznie wyostrzony radar Dziecięce nadawanie emocji przez rysunek z kolei ostatnio mnie mocno zafascynowało. Wystarczy ok. 10 dziecięcych prac żeby wyciągnąć pewne wnioski. Rodzice przeważnie skupiają się na pojedyńczych pracach. W ogóle świetny pomysł na książkę dla rodziców, to zredagowanie w przystępnej formie pewnych wzorców interpretacyjnych. Nie spotkałam się z taką pozycją w czasie, gdy moje dzieci były małe. A szkoda
LeisurePainter napisał/a:
Przyszłość, a jak Tobie mija dziś czas?
Bardzo dziękuję za zainteresowanie Dziś mam lajtowy dzień w przeciwieństwie do wczorajszego. Jest zatem specyficzna równowaga Mam plan przysiąść i napisać esej - to w ramach studenckich obowiązków. Ale dopiero popołudniu W najbliższy weekend idę na wagary i po sobotnich zajęciach wsiadam w auto i ruszam na Mazury na spotkanie z ekipą, z którą kilka miesięcy temu spędziłam kilka bardzo intensywnych dni na treningu interpersonalnym. Żałuję, że nie mogę - jak większość - pojechać już w piątek, ale dwudniowe wagary to by było przegięcie Zatem jestem podekscytowana zbliżającym się spotkaniem.
Niezła historia z tą plotką (BTW: siła i szybkość plotki jest niesamowita). Ale profesjonalistka z Ciebie, że tak powiem "pełną gębą", bo od razu spotkanie w celu wyjaśnienia nieporozumienia
Co do odbioru emocji to jasne, że jest to jakaś interpretacja tego, co czują inni, ale i tak trzeba mieć specyficznie wyostrzony radar Dziecięce nadawanie emocji przez rysunek z kolei ostatnio mnie mocno zafascynowało. Wystarczy ok. 10 dziecięcych prac żeby wyciągnąć pewne wnioski. Rodzice przeważnie skupiają się na pojedyńczych pracach. W ogóle świetny pomysł na książkę dla rodziców, to zredagowanie w przystępnej formie pewnych wzorców interpretacyjnych. Nie spotkałam się z taką pozycją w czasie, gdy moje dzieci były małe. A szkoda
LeisurePainter napisał/a:
Przyszłość, a jak Tobie mija dziś czas?
Bardzo dziękuję za zainteresowanie Dziś mam lajtowy dzień w przeciwieństwie do wczorajszego. Jest zatem specyficzna równowaga Mam plan przysiąść i napisać esej - to w ramach studenckich obowiązków. Ale dopiero popołudniu W najbliższy weekend idę na wagary i po sobotnich zajęciach wsiadam w auto i ruszam na Mazury na spotkanie z ekipą, z którą kilka miesięcy temu spędziłam kilka bardzo intensywnych dni na treningu interpersonalnym. Żałuję, że nie mogę - jak większość - pojechać już w piątek, ale dwudniowe wagary to by było przegięcie Zatem jestem podekscytowana zbliżającym się spotkaniem.
A jak Ty się dzisiaj czujesz, LeisurePainter?
Wagary!!!! Cudowny to pomysł A mazury nasze to piękne miejsce również zimową porą... zazdroszę odrobinę tego weekendu na łonie natury. Eseje i czasy studenckie... boskie chwile Ja dziś czuję się bardzo dobrze dziękuje, jednak przezabawna historia z plotką uświadomiła mi, że moje trzecie "dziecko" w żaden sposób nie jest gotowe, ani zabezpieczone , na nagłą ewentualność mojego zniknięcia z tego świata. Dopadło mnie parę nut złości na samą siebie, iż nie zostało to przeze mnie dopilnowane, po rewolucyjnej zmianie mojego stanu cywilnego. Także teraz jestem w wirze planowania oraz konsultacji. Muszę powoli wracać do świata realnego ... Jednak wciąż zaglądam do Was i nie ukrywam, że daje mi to dużo pozytywnej energii. Życie jednak małymi krokami znów wciąga mnie w dawny rytm. Upominają się o mnie wokół a świecące prostokąty rozbłyskują wołając o uwagę.
Nawiązując do prac dziecięcych i obecnych publikacji na ten temat to myślę, że na chwilę obecną brakuje pozycji, która w lekki i nie "straszący" sposób przemówiłaby do "polskich rodziców" może kiedyś znajdę w księgarni taką napisaną Twoją ręką ?
Życzę Ci aby wypad udał się w 100 % Pooglądaj "dla mnie" odrobinkę natury i pozdrów tafle jezior
Wszystkim Nam życzę aby weekend przyniósł Miłe Niespodzianki
12,998Odpowiedź przez Excop2016-12-02 14:00:09Ostatnio edytowany przez Excop (2016-12-02 17:44:14)
Dzień dobry. Nowa jakość w literaturze dla dzieci (i ich rodziców przy okazji)? Popieram. Ostatnie ćwierćwiecze narobiło sporo szkód w umysłach kolejnych roczników naszych dzieci, którym nie zaoferowano sposobu bezpiecznego rozwoju w nowych warunkach społeczno-ekonomicznych. Efekty widzimy choćby na stadionach. Nie tylko na tych wielkich, z których rozgrywki ekstraklasy transmitują telewizje, ale i na tych małych arenach niższych, lokalnych rozgrywek piłki. Kopanej po europejsku i l latynoamerykańsku. Myślę, że łopata nie jest potrzebna, by skłonić dzieci do samodzielnego wejścia w głąb własnej wyobraźni. Dajmy więc dzieciom kawałek miłości, której plonem ma być ich przyszłość. Jeśli mamy przekonanie, że warto i podołamy, piszmy dla dzieci. Jak najwięcej.