Dzień dobry.
Znów zrobiliście ucztę muzyczną. Przypomnieliście znane i nieznane (mi) zespoły.
Miłej niedzieli wszystkim.
Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!
Forum Kobiet » NASZA SPOŁECZNOŚĆ » Moje zdrady (Netkafejka)
Strony Poprzednia 1 … 194 195 196 197 198 … 234 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Dzień dobry.
Znów zrobiliście ucztę muzyczną. Przypomnieliście znane i nieznane (mi) zespoły.
Miłej niedzieli wszystkim.
Dzień dobry.
Byłam w piątek ale nie doczekałam łyka pepsi, bo padłam zmęczona pod kominkiem. Ani ciasta Annojo nie gryzłam
Za to właśnie wyciągam muffinki z bakaliami i stawiam czajnik na kawę.
Luc dobrze, że dołożyłaś drwa do kominka, będzie ciepła niedziela na Starrówce.
Kawa poobiednia... zapraszam dziś zwłaszcza Ludzi-zza-okiennicowych https://www.youtube.com/watch?v=oNosNAtUr0g
Winylowiec ćwiczy na gitarze poniższe :
UFO przyznał, że w porządku, pół wieczora obijało mu się o uszy
Winylowiec ćwiczy na gitarze poniższe :
UFO przyznał, że w porządku, pół wieczora obijało mu się o uszy
![]()
![]()
Dzieńdobrywieczór wszystkim
Ten kawałek wszyscy ćwiczyli namiętnie, niezależnie od tego czy mieli, czy nie: po pierwsze gitarę, a po drugie, choć odrobinę słuchu i estetyki muzycznej. Niektórym struny grzały się do białości, a efektów nie było... Jednemu przyszło to nadspodziewanie gładko i w efekcie, po kilku latach grał prawieprofesjonalnie w zespole prawieprofesjonalnym, a na pewno w znanym klubie w Wawie. Inny wykazał odrobinę poczucia rytmu i wylądował w zespole bardzo długo puszczanym w radio.
tak do posłuchania po ciężkim poniedziałku...
Dzień dobry, nieco po ósmej rano.
Wybieram się do lasu. Na grzyby i nie tylko.
Czyli, jutro sos grzybowy. Z jakich, jeszcze nie wiem.
Dobrywieczór
Opakowało mnie :
O poranku – rytmy skoczne proponowane przez AnnaJo
Wieczorem – rock lat 70-tych wszelkich zrzutów
Przy poduszce – blues
A poniższe (jedno i drugie)
‘Na grzyby i nie tylko.’
‘Jednemu przyszło to nadspodziewanie gładko i w efekcie, po kilku latach grał prawieprofesjonalnie w zespole prawieprofesjonalnym, a na pewno w znanym klubie w Wawie. Inny wykazał odrobinę poczucia rytmu i wylądował w zespole bardzo długo puszczanym w radio.’
Pozostawia w domysłach
Puk puk
Dobry wieczór Kafejce
Wszystko wskazuje ,że jesień rozpanoszyła się na dobre .Wokół coraz więcej nekrologów ,czernią się jak stada kruków. Wśród wielu i ten ostatni z Andrzejem Wajdą w roli głównej.
Przy okazji telewizja polska wykazała się dużą aktywnością jeśli chodzi o jego filmy. Uczta dla konesera. Obejrzałam "Popiół i diament ", "Pana Tadeusza " ,mignęło mi "Wesele " dzisiaj "Ziemia Obiecana "pewnie to nie koniec ..Wcześniej miałam okazję obejrzeć spektakl teatralny Macieja Wojtyszko "Powidoki " z Niną Czerkis i Mariuszem Wojciechowskim ,ciekawa jestem jak wypadną "Powidoki " Wajdy.
Excop jak Twoja wyprawa po grzybowo runo , jest sukces ?
Dzieńdobrywieczór wszystkim
Dzień dobry, nieco po ósmej rano.
Wybieram się do lasu. Na grzyby i nie tylko.
Czyli, jutro sos grzybowy. Z jakich, jeszcze nie wiem.
A ja wiem, że ten sos będzie z grzybów jadalnych
Dobrywieczór
Opakowało mnie :
O poranku – rytmy skoczne proponowane przez AnnaJo
Wieczorem – rock lat 70-tych wszelkich zrzutów
Przy poduszce – blues
Doskonale Ciebie rozumiem, ale to nic zdrożnego... Lata 70-te dla muzyki rockowej i bluesowej, to były najlepsze lata...
Tylko nieśmiało wtrącę, że nie tknęlismy jeszcze rocka progresywnego, a tu jest też wiele wspaniałej muzyki, tyle, że nieco trudniejszej w odbiorze.
A poniższe (jedno i drugie)
‘Na grzyby i nie tylko.’
‘Jednemu przyszło to nadspodziewanie gładko i w efekcie, po kilku latach grał prawieprofesjonalnie w zespole prawieprofesjonalnym, a na pewno w znanym klubie w Wawie. Inny wykazał odrobinę poczucia rytmu i wylądował w zespole bardzo długo puszczanym w radio.’
Pozostawia w domysłach![]()
![]()
Excop najpewniej zaraz opisze swoje sukcesy zbieracze
Puk puk
Dobry wieczór KafejceWszystko wskazuje ,że jesień rozpanoszyła się na dobre .Wokół coraz więcej nekrologów ,czernią się jak stada kruków. Wśród wielu i ten ostatni z Andrzejem Wajdą w roli głównej.
Przy okazji telewizja polska wykazała się dużą aktywnością jeśli chodzi o jego filmy. Uczta dla konesera. Obejrzałam "Popiół i diament ", "Pana Tadeusza " ,mignęło mi "Wesele " dzisiaj "Ziemia Obiecana "pewnie to nie koniec ..Wcześniej miałam okazję obejrzeć spektakl teatralny Macieja Wojtyszko "Powidoki " z Niną Czerkis i Mariuszem Wojciechowskim ,ciekawa jestem jak wypadną "Powidoki " Wajdy.Excop jak Twoja wyprawa po grzybowo runo , jest sukces ?
Jak zwykle, najbardziej docenianymi artystami są nieżyjący artyści...
Filmy pozostają...
Bry wieczór.
Czyli, jutro sos grzybowy. Z jakich, jeszcze nie wiem.
Ja już z talerzem w kolejce stoję
Dzień Dobry StarrKafejkowicze
Brrrrr....chciałoby się powiedzieć, taki przejmujący chłód na zewnątrz. Dlatego spędzam dzień w domu, pod kocem z katarem, który przydarza mi się raz na dekadę, dziesięć lat znaczy, więc muszę go trochę pocelebrować
Niniejszym uroczyście informuję, że jestem po pierwszym zjeździe na studiach. Bardzo mi się na razie podoba. Wszystko
Motyw muzyczny na dzisiaj:
Finding napisał/a:Przyszłość napisał/a:Finding, możesz rozwinąć swoją wypowiedź, proszę?
Co Ci się przydarzyło?Splot naszych myśli układa nam słowa,
które czasami w umyśle stroimy,
lecz gdy nadchodzi chwila wypowiedzi,
to zamiast mówić, wymownie milczymy.Różne powody są tego milczenia,
bywa że w mowie sensu nie widzimy,
więc treści sprawy zamykamy w sobie,
i nic nie mówiąc, rozsądnie milczymy.Czasami bardzo mówić by się chciało,
gdy temat jakiś w sercu rozpalimy,
lecz słowa nie chcą treści uformować,
przez delikatność mówić się wstydzimy.Bywa też inna przyczyna milczenia,
że wypowiedzi naszej się boimy,
by w swoich skutkach nie niosła zagrożeń,
wówczas ostrożnie z obawy milczymy.Innym znów razem, gdy chcemy przemawiać,
czasem znienacka pochwyci nas trema,
chcemy układnie tekst jakiś przekazać,
słów nam zabrakło, po prostu ich nie ma.Jeżeli wiemy, że naszym gadaniem,
na żaden odzew nigdzie nie trafimy,
to nie chcąc mówić jak do pustej ściany,
sensowniej bywa, gdy wówczas milczymy.Ale milczenie ma swoje granice,
przychodzi moment, że je przerwać trzeba,
jest nam potrzebny zasobnik z słowami,
i by je posiać odpowiednia gleba.Mówimy wówczas, co na sercu leży,
kto, kogo, kiedy, zapędził w maliny,
kto kogo kocha, albo nienawidzi,
dając w ten sposób upust dla swej śliny.Mówić, czy milczeć, odwieczny dylemat,
przy którym czasem się zastanawiamy,
najlepiej milczeć, jeśli to konieczne,
i mówić, kiedy coś powiedzieć mamy.Znaczy : niech mi będzie wybaczone
, trzeba poczekać
Poza tym zdecydowanie jestem lepszych słuchaczem niż piszącym![]()
![]()
Zatem poczekajmy...
Zatem poczekamy...
Mam podobnie do Ciebie, Finding Wolę słuchać innych, "zanurzać" się w świecie ich przeżyć, patrzeć na świat ich oczyma. W ten sposób poznaje się innych, ale i samego siebie.
Właściwie to bardzo do mnie niepodobne, że zdecydowałam się opisać na forum swoją historię. Wówczas głęboko tkwiło we mnie przekonanie, że nikt nie jest w stanie zrozumieć mnie, moje emocje, myśli i zachowania.
Wiesz co Ciebie powstrzymuje przed mówieniem o sobie, Finding? Mi nie odpowiadaj, sobie odpowiedz
Przyszłość
Mam podobnie do Ciebie, Finding Wolę słuchać innych, "zanurzać" się w świecie ich przeżyć, patrzeć na świat ich oczyma. W ten sposób poznaje się innych, ale i samego siebie.
Właściwie to bardzo do mnie niepodobne, że zdecydowałam się opisać na forum swoją historię. Wówczas głęboko tkwiło we mnie przekonanie, że nikt nie jest w stanie zrozumieć mnie, moje emocje, myśli i zachowania.
Mamy podobnie bo wolę słuchać niż wiele mówić, pisanie na forum to dla mnie nowa forma , na pewno przeczytałam zdecydowanie więcej niż napisałam, do pisania to ja, hm… : nie za bardzo .
Mamy tez podobnie z katarem , głowa domaga się ciszy wiec muzykoterapię odłożyłam, za to szukam odpowiedzi : co to jest rock progresywny u licha
Zatem poczekamy...
Nie chciałabym rozczarować, ale dłużej przyjdzie poczekać o ile w ogóle mogłabym opublikować. Zawsze miałam w ten sposób ustawione granice osobiste i nawet jeśli doszłam do punktu gdy należy je rozszerzyć – brakuje mi niewyuczonej do tego poziomu otwartości, a szkoda…
Wiesz co Ciebie powstrzymuje przed mówieniem o sobie, Finding? Mi nie odpowiadaj, sobie odpowiedz
Sobie przetłumaczyłam, ze zrozumieniem przez odbiorcę pewnie nie byłoby problemu, myślą to ja ‘ogarniam’ siebie dobrze jak mi się wydaje, natomiast decyzja o ‘pokazaniu’, pokazuje , że ‘ogarnąć’ myślą to niewiele
.
Szczerze podziwiam osoby, które w ten sposób potrafią ‘pokazać’, niezależnie od tego czy ‘tak mają’ czy wypracowały umiejętność.
Trochę wkrada mi się niepewność, czy to ok, tak, hm…, ‘korzystać’ z innych historii nie dając własnej, bo własnej wyszarpnąć nie poradzę.
Witam z rana
Wygląda na to, że kolejny dzień spędzę w domowym zaciszu. Jak dobrze Mam tak olbrzymie zaległości czytelnicze, że mimo iż przeziębienie bywa uciążliwą dolegliwością, to ma również zdecydowanie pozytywny wydźwięk
I oczywiście, do naszej kafejki mogę zaglądnąć, przysiąść przy kominku, wypić herbatę z imbirem. Przyniosłam z sobą dzisiaj tiramisu, które w dowód wdzięczności dostarczyła wczoraj babcia jednego z przyjaciół mojego syna. Mąż twierdzi, że bardzo pyszne (ja chwilowo mam problem z węchem i smakiem), więc zapraszam Was gorąco do degustacji.
Wiesz co Ciebie powstrzymuje przed mówieniem o sobie, Finding? Mi nie odpowiadaj, sobie odpowiedz
Sobie przetłumaczyłam, ze zrozumieniem przez odbiorcę pewnie nie byłoby problemu, myślą to ja ‘ogarniam’ siebie dobrze jak mi się wydaje, natomiast decyzja o ‘pokazaniu’, pokazuje, że ‘ogarnąć’ myślą to niewiele
.
Szczerze podziwiam osoby, które w ten sposób potrafią ‘pokazać’, niezależnie od tego czy ‘tak mają’ czy wypracowały umiejętność.
Trochę wkrada mi się niepewność, czy to ok, tak, hm…, ‘korzystać’ z innych historii nie dając własnej, bo własnej wyszarpnąć nie poradzę.
Może to nasza kolejna wspólna cecha - jak to mówi moja przyjaciółka: "Zosia Samosia"
. Sama muszę sobie z sobą poradzić, sama muszę znaleźć swoją drogę, rozwiązanie, ukojenie,... Sama, sama, sama,...
To teoretycznie bardzo praktyczna cecha i umiejętność. Ma jednak ten feler, że nie pozwala na poznanie jakim ktoś jest naprawdę, staje się nieco hmmm... "przeźroczysty".
I to nie chodzi o to, co się wydarzyło, jaka jest (Twoja) historia, ale o to, co TO (Tobie) zrobiło i robi, jakie są (Twoje) odczucia. Tu w necie może być tylko i aż trening, bo to życie w realu jest rzeczywiste. (swoją drogą polecam książkę S. Pinker "Efekt wioski").
Z drugiej strony to, co piszę jest "moim" punktem widzenia. Dla kogoś innego co innego może być ważne. W relacji chodzi o wzajemność, wymianę (dla mnie - emocjonalną). Przecież nie chodzi o to, żeby dawać sobie to samo i po równo, ale to, co dla drugiego jest ważne i cenne. Pozdrawiam.
Dzień dobry!
Bry wieczór.
Excop napisał/a:
Czyli, jutro sos grzybowy. Z jakich, jeszcze nie wiem.Ja już z talerzem w kolejce stoję
Dziś powtórka, ale zamiast ziemniaków, sos grzybowy z śluskami kląskimi.
Tyle tego wczoraj narobiłem - z pięknych borowików, młodych koźlaczków i kurek, że grzech nie skorzystać z obfitości.
Osobno maślaczki. Kapelusze obrane z brązowej, śliskiej skórki, wraz z trzonami, surowe trafiły do zamrażarki.
A był to tylko rekonesans po deszczach z ubiegłego tygodnia, w adidasach. Przez kleszcze, nie zapuszczałem się w paprocie i wysokie trawy. To wszystko na poboczu przesiek lub wprost na nich.
Jutro wybieram się na prawdziwe grzybobranie.
W gumowcach i lekkiej, nieprzemakalnej odzieży.
Kiedyś, gdy byłem w wojsku, miałem zamiar "zwinąć" odzież ochronną przeciwko broni chemicznej, kombinezon gumowo-lateksowy typu L-2. Właśnie do lasu w deszczowej aurze.
Pomyślałem jednak, że mój następca, czyli "kot", będzie miał takie same problemy, które ja miałem za "młodego", gdy na apelu mundurowym okazało się, że skradziono mi "słonia". Tę tradycyjną maskę przeciwgazową z giętką rurą, połączoną z pochłaniaczem trujących związków chemicznych.
Nie skorzystałem z okazji.
Dzień dobry.
Witaj Braciszku.
To się doczekałam grzybów, a już myślałam, że mi ręce odpadną od dzierżenia talerza
Zanim wpadnie reszta Starrowiczów, pozwolę sobie skorzystać. A co? Czasem trzeba się wykazać egoizmem :-)))
Mówisz, że grzybów obfitość? Moja przyjaciółka właśnie wróciła z corocznego grzybobrania w Borach Tucholskich i narzekała na brak grzybów.
A co roku obdarowywała mnie i suszonymi i marynowanymi...
No nic. Będę żerować na Tobie
Dzień dobry.
Witaj Braciszku.
To się doczekałam grzybów, a już myślałam, że mi ręce odpadną od dzierżenia talerza
Zanim wpadnie reszta Starrowiczów, pozwolę sobie skorzystać. A co? Czasem trzeba się wykazać egoizmem :-)))
Mówisz, że grzybów obfitość? Moja przyjaciółka właśnie wróciła z corocznego grzybobrania w Borach Tucholskich i narzekała na brak grzybów.
A co roku obdarowywała mnie i suszonymi i marynowanymi...
No nic. Będę żerować na Tobie
No, cóż.
U mnie gleba jest wybitnie lekka, żwirowa. Można powiedzieć, że to zagłębie żwiru budowlanego.
Musi spaść sporo deszczu, by podszycie mogło zatrzymać wilgoć. Gdy jednak deszcz popada kilka dni, grzybów jest w bród w sezonie.
Niedługo gąski zielone się pojawią.
I na nie więc, zapraszam Ciebie, Siostrzyczko jako pierwszą. Wraz z Tobą Tunbergię. I innych amatorów naszych leśnych przysmaków.
Dżękuje bahdzo. Mówie niewyhaźnie, bo zajadam się Twoimi kluskami z sosem.
Hej luc, hej Excop,
Jak dobrze, że jesteście
Zapachniało grzybami i leśnym igliwiem.
Niedługo gąski zielone się pojawią.
To jeden ze smaków mojego dzieciństwa - gąski panierowane w mące, jajku i smażone na odrobinie tłuszczu. Mniam.
EDIT: Niedaleko od miejsca, gdzie mieszkam jest zielony rynek. Taki wiecie, na którym moźna kupić wiejską kurę i jajka, to, co ludzie na swoich ogródkach, polach i w sadach wyhodowali oraz właśnie dary lasu. Można nabyć borowiki, kurki, jagody, borówki, ale nim nastanie sezon na zielonki to ja przestaję tam zaglądać ze względu na aurę.
Witaj Przyszłości.
Nie zjadłam całego sosu excopowego, więc się częstuj zanim zabraknie.
Jakie zaległości czytelnicze odrabiasz? W sensie, co czytasz.
Też w czasie choroby udaje mi się troszkę nadgonić
Witaj Przyszłości.
Nie zjadłam całego sosu excopowego, więc się częstuj zanim zabraknie.Jakie zaległości czytelnicze odrabiasz? W sensie, co czytasz.
Też w czasie choroby udaje mi się troszkę nadgonić
O dzięki Ci, luc, że co nieco zostawiłaś z tego, co Excop ukucharzył, bo czasami trudno okiełznać apetyt
Lubię czytać kilka pozycji jednocześnie. Mam rozpoczętych kilka skrajnych gatunkowo pozycji. Ale aktualnie czytam III tom "Samozwańca" i wciągnęłam się na dobre. To fantastyczne spojrzenie Komudy na Dymitriady. Polecam.
Lubię czytać kilka pozycji jednocześnie.
U mnie jest podobnie
Czas wielkiej smuty kiedyś bardzo mnie interesował. Komudy nie czytałam ichętnie sięgnę. Jak czas pozwoli...
Przyszłość napisał/a:Lubię czytać kilka pozycji jednocześnie.
U mnie jest podobnie
Czas wielkiej smuty kiedyś bardzo mnie interesował. Komudy nie czytałam ichętnie sięgnę. Jak czas pozwoli...
Hahaha...to świetnie, że masz podobnie. Dla mojego męża na przykład to jest niezrozumiałe
Ja też dopiero "odkrywam" Komudę. Samozwańca polecił mi znajomy lekarz, ale to na pewno nie będzie ostatnia pozycja tego autora, bo pisze on naprawdę doskonałym językiem, nie brakuje mu ani polotu, ani grubiańskiego humoru
Mi pasuje. Szczególnie jako odskocznia od bardziej wymagających pozycji.
Hej luc, hej Excop,
Jak dobrze, że jesteście
Zapachniało grzybami i leśnym igliwiem.Excop napisał/a:Niedługo gąski zielone się pojawią.
To jeden ze smaków mojego dzieciństwa - gąski panierowane w mące, jajku i smażone na odrobinie tłuszczu. Mniam.
EDIT: Niedaleko od miejsca, gdzie mieszkam jest zielony rynek. Taki wiecie, na którym moźna kupić wiejską kurę i jajka, to, co ludzie na swoich ogródkach, polach i w sadach wyhodowali oraz właśnie dary lasu. Można nabyć borowiki, kurki, jagody, borówki, ale nim nastanie sezon na zielonki to ja przestaję tam zaglądać ze względu na aurę.
Witaj, Przyszłości.
Las zawsze działa kojąco, niezależnie od stanu pogody.
Gdy pada za kołnierz z mokrych gałęzi świerków, czy sosen lub przedziera się przez niewidoczne przy chmurnej aurze sieci pajęcze, czuje się tę Naturę.
Może Puszcza Białowieska jest ostatnim reliktem pradawnego lasu, ale nie muszę jechać tam, by poczuć, czym jest nasza przyroda. I dlaczego trzeba na nią chuchać.
Przedwczoraj, spłoszyłem stado dzików.
Bo zapuściłem się w rzadko odwiedzane przez ludzi uroczysko.
Przyznam, że szukałem wokół siebie drzewa, na które mógłbym się wspiąć.
Na szczęście, warchlaków jeszcze nie ma. Zwierzęta "ewakuowały się" po prostu w sąsiednią gęstwę.
Gąski zielone najlepiej smakują chyba w marynacie. Zachowują owe słynne włoskie "aldente" i barwę.
Czaję się również na gąski szare. To już w listopadzie.
Z barwy brzydkie, ale bardzo smaczne.
Często dodaję dwa, trzy zamrożone grzybki do rosołu z kury. Zdecydowanie wzbogacają smak, nie psując rosołu, jako "rosołu".
Witaj, Przyszłości.
Las zawsze działa kojąco, niezależnie od stanu pogody.
Gdy pada za kołnierz z mokrych gałęzi świerków, czy sosen lub przedziera się przez niewidoczne przy chmurnej aurze sieci pajęcze, czuje się tę Naturę.
Może Puszcza Białowieska jest ostatnim reliktem pradawnego lasu, ale nie muszę jechać tam, by poczuć, czym jest nasza przyroda. I dlaczego trzeba na nią chuchać.
Przedwczoraj, spłoszyłem stado dzików.
Bo zapuściłem się w rzadko odwiedzane przez ludzi uroczysko.
Przyznam, że szukałem wokół siebie drzewa, na które mógłbym się wspiąć.
Na szczęście, warchlaków jeszcze nie ma. Zwierzęta "ewakuowały się" po prostu w sąsiednią gęstwę.Gąski zielone najlepiej smakują chyba w marynacie. Zachowują owe słynne włoskie "aldente" i barwę.
Czaję się również na gąski szare. To już w listopadzie.
Z barwy brzydkie, ale bardzo smaczne.
Często dodaję dwa, trzy zamrożone grzybki do rosołu z kury. Zdecydowanie wzbogacają smak, nie psując rosołu, jako "rosołu".
Excop, pięknie prawisz o leśnych zakątkach. Z Twoich słów bije zachwyt nad natura i przyrodą, fauną i florą. Przyjemnie się Ciebie czyta Wybrałabym się z Tobą na leśną wędrówkę. Od spotkania sam na sam z "leśnym stworem", który okazał się ekshibicjonistą, już się sama do lasu nie ruszam. Za to uwielbiam spacery nad brzegiem morza, szczególnie w mroźne i słoneczne, zimowe dni. Już się na nie cieszę.
Ale Ty łączysz przyjemne z pożytecznym. Ja musiałabym zacząć z wędką nad morze chodzić żeby spróbować Tobie dorównać
Nie znałam tego "patentu" z mrożonymi grzybkami do rosołu. Rozumiem, że kurki nie bardzo pasują? Tylko tychże mam zamrożonych niezły zapas na zimę
Witaj Excop,
melduję się w pełnym rynsztunku na kolejną wyprawę ,dzisiaj nie zdążyłam dojechać ale poczekam w nadziei ,że będzie kolejny raz.
Może chociaż zielone gąski zaspokoją moje usilne zapotrzebowanie na grzyby ? Od zawsze lubię włóczyć się po leśnych kniejach ,wciąż czuję niedosyt tego miejsca. Gdyby ktoś chciałby mnie porzucić to miejscem dla mnie wspaniałym byłby las z całą swoją okrasą .Kocham las do szaleństwa, potrafię tam odpocząć ,zrelaksować się ,wtopić się w gwar leśnych dźwięków a potem wrócić pełna chęci do podjęcia kolejnych wyzwań
Udanej wyprawy życzę i dziękuję za zaproszenie.
Jeśli chodzi o rosół ,grzyby w rosole ? - takiego połączenia nie znam.
Wiosną tego roku, obiecałam synowi prawdziwy rosół. Poszłam na targ na Zamieniecką po rosołową kurę. Stara warszawska gospodyni popatrzyła na mnie uważnie po czym stwierdziła ,żeby rosół był dobry musisz mieć : kawałek kaczki ,kawałek indyka i trochę kury .Jak powiedziała tak zrobiłam ,trzeba starszych słuchać. Rosół był jak marzenie.
Kolejnym razem spróbuję z tymi grzybami, może akurat podzielę Twój zachwyt rosołowy ?
Hahaha...to świetnie, że masz podobnie. Dla mojego męża na przykład to jest niezrozumiałe
To i tu mamy podobnie
Mój mąż twierdzi to samo. Ale on książki "połyka", a ja się nimi trochę bardziej delektuję.
Na dodatek ciągle mi zaczęte książki odnosi na półkę do biblioteki i ciągle muszę ich szukać.
Nocne powitanie
Sprawdziłam tutaj, zgłodniałam jak zwykle, czyli ku lepszemu idzie .
Pamiętam rodzinne wyprawy za dziecka – zbierałam wszystkie grzyby
, potem rytuał oporządzania i pakowania do słoików z przywoływanymi wspomnieniami jak to ten z tym w rodzinie : w lesie się zgubił…., kiedyś się przytruł…, miał najlepszy przepis na marynowane…, a ciocia Mila jak robiła to za dużo soli zawsze…
Lubiłam te całodzienne wyjazdy jak już ojcu (niezastąpiony przewodnik – reszta drużyny sama za nic by w gęstwinę nie polazła) udało się przekonać rozleniwioną gromadkę do spacerów między drzewami. Najfajniejsze były wyjazdy bez deszczu w ciepłe dni i chodzenie w gumiakach po mokrym podłożu, kończyliśmy zawsze późnym popołudniem u rodziny gdzie następował odsiew niepewnego zbioru pod okiem doświadczonych, a już w domu – obróbka. Byłam najmłodsza i zapędzano mnie do wypełniania małych słoiczków przekonując, że robię to najlepiej ze wszystkich .
A las były w tych okolicach :
Dobry wieczór piątkowo.
O dwudziestej mnie nie będzie. Wpadnę nocą.
pstryk? dobry wieczór?
widziałam "Wołyń". nie spałam potem w nocy.
Dzieńdobrywieczór wszystkim
pstryk? dobry wieczór?
widziałam "Wołyń". nie spałam potem w nocy.
Ja raczej nie pójdę... z tego samego powodu. Nie potrafię oglądać takich filmów jako kolorowych przesuwających się przed oczami obrazków. Zawsze "wchodzę" w akcję... Potem jest ze mną tak, że przezywam kilka dni...
Podobnie mam z książkami. Zaczynam czytać i literki widzę przez kilka pierwszych stron. Potem jest już film z postaciami, dialogami i akcją...
Poczekam... może się znieczulę i wtedy obejrzę na laptopie...
Dobry wieczór piątkowo.
O dwudziestej mnie nie będzie. Wpadnę nocą.
Spoko... zawsze jest otwarte
Starr ... dobry wieczór
ja nie wiem, czy Ty się znieczulisz... nie wiem, czy się można znieczulić...
rozmawiałam ze staruszeczką z pracy, która uciekała przed upa i jak jej opowiedziałam o filmie to potwierdziła, że nic nie jest przesadzone. Siedzieć obok kobiety lat 93, która przeżyła ten strach pokazany w filmie (i który to strach "wychodzi" poza film, prosto na fotele kinowe)... to jest bezcenne.
Przyniosłam za sobą cydr z jabłek, podgrzeję nam i rozleję do kubełków. I podgłośnię listę trójkową. Rozpalisz w kominku Starrduszku?
Starr ... dobry wieczór
ja nie wiem, czy Ty się znieczulisz... nie wiem, czy się można znieczulić...
rozmawiałam ze staruszeczką z pracy, która uciekała przed upa i jak jej opowiedziałam o filmie to potwierdziła, że nic nie jest przesadzone. Siedzieć obok kobiety lat 93, która przeżyła ten strach pokazany w filmie (i który to strach "wychodzi" poza film, prosto na fotele kinowe)... to jest bezcenne.Przyniosłam za sobą cydr z jabłek, podgrzeję nam i rozleję do kubełków. I podgłośnię listę trójkową. Rozpalisz w kominku Starrduszku?
Miałem te opowieści przy okazji wszystkich świąt, kiedy rodzina zasiadła do stołu, opowiedziała o wszystkich bieżących sprawach. Straszne opowieści, kiedy zmrok ogarnął wszystko to, co za oknem i kiedy goldwaser zaczął już krążyć w żyłach. Dziadkowie pochodzili z terenów Wołynia...
Cydr... chętnie. Szczapy smolnej użyłem do rozpalenia ogniska w kominku... niech nie śmierdzi ropopochodnymi... zaraz będzie cieplej...
A co tam w trójce? posłuchałem nowego kawałka Chylińskiej... Moje klimaty
Pewnie będzie wysoko w punktacji
Witam ponownie.
No i przyszłam na gotowe: napitek i rozpalone w kominku
widziałam "Wołyń". nie spałam potem w nocy.
"Wołyń" ciągle przede mną. Nie mam czasu iść do kina. Filmu jestem bardzo ciekawa, choć zapewne też później nie będę mogła spać. Im starsza jestem tym bardziej przeżywam. Kiedyś wydawało mi się, że będzie odwrotnie.
Temat znam dość dobrze. Przeczytałam chyba wszystko co w Polsce na ten temat napisano. Chyba największe wrażenie zrobiła na mnie praca Siemaszków.
W pracy zawodowej też zetknęłam się z ludźmi, którym jako dzieciom udało się ujść przed zagładą.
Mamy też rodzinny wątek w tej tragedii, ale nie chcę o tym pisać.
Miałem te opowieści przy okazji wszystkich świąt, kiedy rodzina zasiadła do stołu, opowiedziała o wszystkich bieżących sprawach. Straszne opowieści, kiedy zmrok ogarnął wszystko to, co za oknem i kiedy goldwaser zaczął już krążyć w żyłach. Dziadkowie pochodzili z terenów Wołynia...
trochę głupio to zabrzmi, ale zazdroszczę opowieści i obcowania...
to moja pierwsza od miesięcy lista więc dla mnie dużo nowości, nowa Coma np.: https://www.youtube.com/watch?v=ePMavSax1G8
Chylińskiej jeszcze nie słychać to może faktycznie już w górę poleciała
/.../głowa domaga się ciszy wiec muzykoterapię odłożyłam, za to szukam odpowiedzi : co to jest rock progresywny u licha
/.../
Zaczęło się nietypowo... Był rok 1968. Zespół pop rockowy dokonał wyłomu od dotychczasowej zasady nagrywania kawałków 2-3-minutowych. The Beatles nagrał Hey Jude... całe 7 minut i 9 sekund muzyki w jednym kawałku. To była rewolucja...
Rewolucja dotyczyła płyt... Podstawowym typem był "singiel" - po jednym utworze, do 3 minut, na jedną stronę płyty obracającej się z prędkością 45 obr/min. Były jeszcze "czwórki" z dwoma utworami na stronę, ale o zagęszczonym zapisie, (drobnorowkowym)czyli wymagające innych igieł... Ale nawet czwórka dla HeY Jude była za mała... Istniały płyty długogrające, ale "long play" był zbiorem utworów z singli, które osiągnęły status przeboju...
Rewolucja polegała na tym, że long play stał sie podstawowym formatem płyty, co w zasadzie dotarło do dziś. Co prawda z magicznych 2X24 minuty zrobiło się 60 (na CD) ale nadal to jest long play...
Skoro jesteśmy przy Beatlesach...
Wykorzystały to zespoły, które grały inną niż pop rock muzykę... Rozbudowane utwory do 24 minut spokojnie mogły zmieścić się na płycie podstawowej. Można było dać upust muzycznej wyobraźni:
na razie starczy... potem uzupełnię...
Dobrywieczór
Przysiądę koło kominka (ciepłolubnie), mam mocne kakao (lecznicze), trochę zbyt słodkie.
pstryk? dobry wieczór?
widziałam "Wołyń". nie spałam potem w nocy.
Jeśli czas pozwoli – obejrzę Wołyń, przemęczę niedospanie jakoś.
Czas jakiś temu, pasja historyczna stała na półkach, poproszono mnie o przetłumaczenie relacji (sprowadzane ze Lwowa przez znajomych) z ‘drugiej strony’. Zastrzegłam, że tylko spróbuję, nie byłam pewna czy poradzę. W trakcie drugiej – opisy były rzeczowe bardzo i szczegółowe – literalnie przełożyłam, przeczytałam uważnie i jak wyrysował mi się obraz…, odpuściłam. Potem już przetłumaczone przeczytałam w większości.
Pamiętam spotkanie z rodzicami znajomych – odmówili odwiedzin w rodzinnej miejscowości.
... Był rok 1968... Jaki to dobry rok
Dziękuję bardzo, zaczynam słuchać
puk puk
dobry wieczór wszystkim
Mój zmarły niedawno teść ,urodził się na Polesiu ,tam jako młody chłopak trafił do ukraińskiej partyzantki, przeżył obóz ,wywózkę do Niemiec . Prawie do końca zachował świetną pamięć ,znam wiele strasznych faktów . Przygotowaliśmy reportaż dla jednej z rozgłośni radiowych ,zabrakło nam trochę czasu ,żeby to sfinalizować z jego udziałem .Mamy w rodzinie kilka uznanych osób piszących na temat kresów .Wołyń dziękuję ,tej lektury przerabiać kolejny raz nie będę.
Kłaniam się chwil kilka przed północą
Dobranoc
Jakby to powiedzieć
, próbuję, no naprawdę próbuję oswoić ten rodzaj muzyki i nie przestanę próbować dalej… ale to musi potrwać…
Winylowiec słucha ze zrozumieniem jakby
Jakby to powiedzieć
, próbuję, no naprawdę próbuję oswoić ten rodzaj muzyki i nie przestanę próbować dalej… ale to musi potrwać…
Winylowiec słucha ze zrozumieniem jakby
Nie napisałem nigdzie, że to łatwe będzie w odbiorze. Jest to jakby połączenie jazzu eksperymentalnego z rockiem, w przypadku Wakemana, absolwenta konserwatorium, połączenie muzyki klasycznej z rockiem.... Mnie zaakceptowanie i polubieni przyszło szybko, bo miałem za sobą odsłuchy tego co grała "Rozgłośnia Harcerska" nadającą jeszcze na falach krótkich w paśmie 44m...
Blues, UFO, ELO samo mi się przykleiło a tutaj hm... no pewne wymaganie - zobaczymy co czas pokaże, spróbuję codziennie rzetelnie odsłuchać całość i 'się zobaczy'
do : trochę, prawie, czy w ogóle +profesjonalizmu - nie dosięgam na pewno
Cześć Wszystkim
W StarrKafejce zawsze moźna liczyć na ucztę kulinarną i muzyczną. Świetny jest aspekt edukacyjny, podany w przystępnej formie
Starr, masz preferencje odnośnie odsłuchiwania muzyki? Pytam o poziom głośności, ma on znaczenie dla Ciebie, czy nie?
A jak zapatrujecie się na fakt, że Nagroda Nobla w dziedzinie literatury trafiła do Boba Dylana?
Dzień dobry!
Cześć Wszystkim
W StarrKafejce zawsze moźna liczyć na ucztę kulinarną i muzyczną. Świetny jest aspekt edukacyjny, podany w przystępnej formie
Starr, masz preferencje odnośnie odsłuchiwania muzyki? Pytam o poziom głośności, ma on znaczenie dla Ciebie, czy nie?A jak zapatrujecie się na fakt, że Nagroda Nobla w dziedzinie literatury trafiła do Boba Dylana?
Starrkafejka ma swój urok, Przyjaciółko. Od początku.
Co do Boba Dylana.
Miałem zamiar otworzyć wątek w tej sprawie w dziale "Kultura", ale nie znam na tyle twórczości tego artysty, by prowokować dyskusję za, czy też przeciw.
Jednak, "Knocking on heavens door", który usłyszałem po raz pierwszy w kinie (świetnie wkomponowany w w końcową scenę strzelaniny fragment), w filmie "Pat Garret i BillyKid" pod koniec lat siedemdziesiątych wystarcza mi, by się na decyzję Szwedzkiej Akademii nie obruszać.
W końcu to poeta i bard o wielki dorobku artystycznym, będący jednym z najważniejszych postaci kultury przez duże "K". Nie tylko w USA.
Dzieńdobrywieczór wszystkim:)
Cześć Wszystkim
W StarrKafejce zawsze moźna liczyć na ucztę kulinarną i muzyczną. Świetny jest aspekt edukacyjny, podany w przystępnej formie
Starr, masz preferencje odnośnie odsłuchiwania muzyki? Pytam o poziom głośności, ma on znaczenie dla Ciebie, czy nie?
Moje preferencje dotyczące głośności uzależnione są od gatunku i miejsca odsłuchu. "Road To Hell" słuchane na dolnym progu słyszalności i "Szeptem Do Mnie Mów" słuchane na górnym, zaburzają przekaz. Czyli jeśli nie ma innej możliwości, to słucham przez słuchawki z poziomem dostosowanym do kilku czynników: gatunek muzyki, stan psycho-fizyczny i nastrój...
A jak zapatrujecie się na fakt, że Nagroda Nobla w dziedzinie literatury trafiła do Boba Dylana?
No cóż... Akademicy szwedzcy widać mają więcej informacji na temat twórczości tego artysty niż ja... :\
A teraz eksperyment: skasują linka, czy nie ))
Taka mała próbka muzyczna z Jamento - innej muzodajni niż Youtube.
Czas spać... miłego poniedziałku
Dobry wieczór poniedziałkowo - wtorkowo!
Dochodzę do wniosku, że StarrKafejka posiada właściwości antyseptyczne i lecznicze ; -)
Przebiegłam wzrokiem kilka ostatnich stron i natychmiast poczułam poprawę... Jestem jeszcze na antybiotyku i wracam z Romandii na ojczyzny łono lekko zdefasonowana zdrowotnie, ale już po lekturze kilku ostatnich stron życie we mnie wraca ; -)))
Otulam się Wszymi słowami i muzyką jak kaszmirowym szalem...
Podróże samolotem mają to do siebie, że nagle człowiekowi wydłuża się czas rozmyślania i na lekturę. Na lotnisko trzeba wszak przybyć odpowiednio wcześniej, a i sam lot ciągnie się czasem w nieskończoność. A gdy na dodatek się opóźnia... ; -))) Mnie na ten błogosławiony czas trafiła się książka niezwykła o myśleniu architekturą, składająca się z serii wykładów wygłoszonych na międzynarodowych uczelniach przez jednego z najwybitniejszych współczesnych architektów, rozkochanego w przestrzeni, pustce i świetle... Całe jego postrzeganie świata narodziło się w warsztacie, w którym pracował jego ojciec, i w którym razem robili meble...
Po powrocie mam ochotę wyrzucić z domu wszystko i zacząć urządzać się od nowa ; - ))))))))
To również z tej książki, pochodzi pośrednio moja dzisiejsza "dobranocna" dedykacja muzyczna: https://youtu.be/z4PKzz81m5c
Almost blue z propozycji Aurory sprowokowało mnie do wstawienia... Almost black
Bry wieczór.
Auroro - jak cudownie Cię widzieć.
Gdy przeczytałam o wypadku komunikacyjnym, w którym zginęła Polka, to moje myśli od razu w Twoją stronę podążyły. Ty przecież ciągle do tej swojej Helwecji latasz :-))
Dobrze, że jesteś.
Dżdżownick - witaj. Dawno Cię nie było.
Dobre wieczorne popołudnie Państwu! ; -)))
Wystarczyła chwila nieuwagi, a cały napisany przeze mnie post znalazł się gdzieś w okolicy Pasa Kuipera ; -))) Ech................
Stawiam przed Wami misę pełną jasnych i ciemnych winogron.
Pyszne są!
Pojadajcie!
A skoro można grać "do kotleta" to i do winogron można: -)))). Zagram więc:
Auroro - jak cudownie Cię widzieć.
Gdy przeczytałam o wypadku komunikacyjnym, w którym zginęła Polka, to moje myśli od razu w Twoją stronę podążyły. Ty przecież ciągle do tej swojej Helwecji latasz :-))
Dobrze, że jesteś.
Witaj Wawelska Mądrości! Dziękuję za Twą troskliwość. Piękne to w Tobie.
Ano jestem ; -)))
Fruwam. Jak gęś gęgawa. Ptak wędrowny. Tam i z powrotem... To znaczy z powrotem to lata już tylko moja cielesna powłoka, bo serce to sama nie wiem, gdzie jest na stałe...
Helwecji to ja jednak nie mam jeszcze prawa nazywać moją. Wprawdzie oswajam się pomaleńku i mam już ulubiony sklepik, gdzie kupuję chałki niemal tak dobre jak w Polsce, cukierenkę gdzie wytwarza się czekoladowe dzieła sztuki, na które z lubością patrzę przez szybkę, mam chętnie odwiedzany warsztacik z przyborami do kaligrafii stylizowany na pracownię średniowiecznych skrybów, malowniczą, wielokilometrową trasę spacerowo-rowerową, ale jednak wszystko to jeszcze nie moje... : -))) Problem ów ma naturę dwojaką:
Po pierwsze mam pecha jezykowego, bo właśnie jak na złość, w tym rejonie Helwecji urzędowo się szprecha, a nie "makaro" - czy "romanizuje", co byłoby dla mnie zbawieniem ;-) Nowy Świat porozumiewa się ze mną za pomocą spanglish, który "przywiózł" sobie zza Wielkiej Wody w spadku po wieloletnim pobycie w Kalifornii, a który tępię u niego na potęgę na rzecz powrotu do mowy Cervantesa. No i teraz jeszcze to szprechanie i to w jednym z tutejszych dialektów, bo czysta germańszczyzna nie cieszy się tu przychylnością. Nowy Świat wyraźnie oczekuje ode mnie, że szybko zacznę się uczyć niemieckiego, aby go wspomagać lingwistycznie, gdyż twierdzi, że my Polacy mamy wbudowany w mózgu jakiś dodatkowy procesor pozwalający nam nauczyć się każdego możliwego języka, bez względu na stopień jego skomplikowania. I mimo, że on sam już całkiem nieźle sobie z tym szwargoleniem poczyna, to jednak paluchem pokazuje na mnie i na Instytut Goethego w Warszawie : -))) Qrde blade!!!
Nie lubię...
nie chcę...
nigdy mi się niemiecki nie podobał...
nie dam rady...
nie w tym wieku...
nie mam czasu...
nie pasjonuje mnie...
W ogóle to nie mój językowy kierunek!!!
HELP!!! ; - ))))))
Drugi problem z "nie moją" Helwecją jest taki, że ani Nowy Świat, ani ja nie mamy takiego porządku w sobie, ani wokół siebie, nie jesteśmy zdolni do takiej geometryzacji życia za pomocą reguł, praw, zasad, przepisów, których przestrzeganie tutaj jest chlebem powszednim, normą społeczną, obowiązkiem obywatelskim, a jednocześnie wyznacznikiem asymilacji, dla cudzoziemców, takich jak my. Nigdy w życiu nie pozwolę sobie na to, aby ktoś decydował o tym kiedy mogę zrobić pranie, albo, że mam myć tłustą jak cholera puszkę po sardynkach, zużywać na to hektolitry wody i kaleczyć sobie tą puszką łapy, tylko dlatego, że regularnie jadam kolacje w kraju ekofaszystów...
I tak to się ma, Luc, Słowianka na obczyźnie ; - ))))
Dżdżownick - witaj. Dawno Cię nie było.
Dołączam się do powitań i serdeczności. To"almost" w obu przypadkach, staje się kołem ratunkowym, proszę Pana ;- )))
Dużo dobrego Dżdżownicku!
Auroro witam nocą.
Rzeczywiście obiecałam , długo czekałaś ,przepraszam.
Życie w ostatnim czasie wystawia mnie na wiele prób.
Moja historia ma początek i nie ma końca. Znajomość zaczęła się w czasach szkoły podstawowej ,trwała przez okres szkoły średniej i początki studiów. Rozstaliśmy się nagle chociaż wcześniej mieliśmy tyle wspólnych planów. On szybko założył rodzinę, ja kontynuowałam studia ,weszłam w nowe środowisko.. Zanim wyszłam za mąż i wyjechałam daleko, spotkaliśmy się przepadkiem w Toruniu skąd oboje pochodzimy ,odbyliśmy spacer w przeszłość .Było to cudowne ale i trudne spotkanie.Miłość nie umiera nagle. To niemożliwe żeby skończyła się
gwałtownie ,pewnego dnia ,pewnej nocy , w czasie wyznaczonym przez kalendarz lub zegar.
Miał rodzinę, wiedziałam ,że nie wolno mi tego burzyć, nawet jeśli czułam się mocno zraniona , a on mówił ,że tamten związek to pomyłka.
Małżeństwo, które zawarli w młodym wieku nie przetrwało. Zarzucała mu ,że nigdy nie przestał o mnie myśleć. Rozstali się .Kiedy okazało się ,że jego młoda żona jest śmiertelnie chora , wrócił na chwilę ,żeby się nią opiekować ,został z nią do śmierci. Była pianistką .Walka z jej chorobą trwała krótko. Pięknie o niej mówi ,chociaż nie udało się im zbudować szczęśliwego domu .
Spotkaliśmy się niespodziewanie po 30 latach, on wdowiec ,ja zamykająca swoje małżeństwo. Przyszliśmy do siebie z bagażem doświadczeń z nowych światów. Byliśmy innym ludźmi . Dzieliły nas lata przeżyte z kimś innym ,inne doświadczenia, inne środowisko ,w którym przyszło nam żyć w dorosłym życiu .Wciąż sobie bliscy bardzo chcieliśmy odnaleźć w sobie, siebie z tamtych lat. Niewykonalne.
Pozostajemy w przyjaźni , o każdej porze dnia i nocy gdziekolwiek jestem mogę zadzwonić . Gorzko brzmią jego słowa ,kiedy mówi ,że los ukarał go ponownym spotkaniem ze mną , jak mantrę słyszę jego słowa ; tak bardzo ciebie kocham , a ty mi uciekasz .Ból rozstania powtórzony po latach jakby w odwecie za jego zdradę. Przegrana miłość ściga nas tyle lat, nie potrafimy zamknąć za sobą drzwi. Czasami myślę, że odkryję go niespodziewanie jeszcze raz nie wiadomo gdzie i nie wiadomo jak i znajdę wówczas dalszy ciąg mojej niedokonanej egzystencji ,zaledwie zapoczątkowanej kiedyś z nim i gwałtownie pozostawionej w niedokończeniu ,dopominającej się o dalszy ciąg i zaśpiewam z Ciechowskim https://www.youtube.com/watch?v=VZ_JAs0JljQ
Nasz czas powoli się kończy , czy uda nam się ...........?
Złotoserca Tunbergio!
Jestem Ci wdzięczna, że podzieliłaś się Twoją historią. Że nie zabrakło Ci odwagi.
Krążę wokół Twojej opowieścij ak Księżyc wokół Ziemi. I właśnie tak, jak i w nim pełno we mnie niejasności. Niejasności zrozumienia co do biegu Waszej relacji.
Najciemniejszą zaś stroną wydaje się ta:
Spotkaliśmy się niespodziewanie po 30 latach, on wdowiec ,ja zamykająca swoje małżeństwo. Przyszliśmy do siebie z bagażem doświadczeń z nowych światów. Byliśmy innym ludźmi . Dzieliły nas lata przeżyte z kimś innym ,inne doświadczenia, inne środowisko ,w którym przyszło nam żyć w dorosłym życiu .Wciąż sobie bliscy bardzo chcieliśmy odnaleźć w sobie, siebie z tamtych lat. Niewykonalne.
O ile mogę pojąć, że powrót do tego, kim i jacy byliście te 30 lat temu jest zarówno niewykonalny, jak i najzwyczajniej w świecie niepotrzebny, gdyż nieustanne zmiany w krwioobiegu życia są jego najprawdziwszym bogactwem, o tyle dostrzegam jakąś ogromną wyrwę w tym, co opisujesz. Brakuje mi w tym wszystkim jakiegoś puzzla, Tunbergio. Dlaczego, skoro wiecie tyle o sobie, skoro byliście zdolni pogodzić się z wydarzeniami, które w przeszłości poszarpały Waszą wspólną ścieżkę, skoro oboje zdajecie sobie sprawę z siły Waszego afektu, skoro nie układacie kolorowych szkiełek dawnych sentymentów, a macie pełną świadomość niespełnienia w tej relacji, i dlaczego w końcu, skoro jesteście absolutnie wolnymi ludźmi, którzy nie mają już żadnych zobowiązań nie dajecie sobie szansy i nie usiłujecie podróżować w tym samym kierunku?
Ufam, że nie obruszysz się na mnie za to pytanie. Nie oczekuję, że odpowiesz na nie na Forum, ale że być może raz jeszcze zechcesz popatrzeć na powody, dla których nie podejmujesz znaczących kroków, by zmienić status Waszej relacji, a jedynie czekasz na jakieś mocno nieokreślone "gdzieś", "kiedyś", "być może"...
Ściskam Cię z całą serdecznością!
Szlachetna Auroro !
nawet przez chwilę nie przyszło mi przez myśl obruszyć się . Dziękuję za każe słowo . Opisałam swoją historię sprowokowana Twoimi przeżyciami .Zwykle nie mam potrzeby odsłaniania siebie ..Obiecałam ,że opowiem ,słowa dotrzymałam .Być może w tej przedstawionej tu historii brakuje jak piszesz puzzla . Chciałabym go zostawić dla siebie. Spotkanie po latach było ogromnym zaskoczeniem wielkim i niespodziewanym , radość mieszała się niepewnością ,niepewność wyzwalała lęki ,a te uruchamiały jeszcze więcej znaków zapytania . Podjęliśmy próbę .
Może scenariusz był zły ? To prawda mogliśmy się błąkać z dala od siebie ,nawet nie spotkać się już nigdy. Chciałam dotrzeć do niego ,jak dawniej, lecz to pragnienie się nie spełniło. Tęsknota do miłości takiej ,jak sobie wyobraziłam , nie mogła się spełnić , bo człowiek jest bezradny wobec uczuć drugiego człowieka. Może nie umiałam mu tego wytłumaczyć ,może nie istnieją takie słowa,którymi przebiłabym się przez jego milczenie ,upór....
.
Był taki czas ,że czułam się jak rozbitek ,który tonie na brzegu ,oddalony od lądu o jedno uderzenie ramieniem. A zresztą cóż ta za brzeg ,po którym człowiek porusza się tak niepewnie ,jakby ziemia się zakołysała ? Dzielą nas kilometry ale jest między nami most i kładka.Ocaliliśmy przyjaźń
Dobrych ,szczęśliwych snów Auroro
Wdzięczna Ci jestem, Tunbergio. Dobrze jest wiedzieć, że podjęliśie próbę, że żyjecie ze sobą w przyajźni... Pozostaje liczyć na to, że ów zbudowany most będzie jeszcze pełnił nie tylko architektoniczną, ale i użytkową funkcję w Waszym życiu ; -) I tego nie przestanę Wam - w skrytości serca i otwartości Forum - życzyć : -))))
Oddaję też pokłon Twoim zdolnościom stawienia czoła tej konkretnej sytuacji i pogodzenia się z takim, a nie innym zakończeniem.
Wiem, że nie umiałabym z takim dystansem i mądrością podejść do wypełniających mnie uczuć.
W naszym przypadku żadna przyjaźń, ani żadna inna froma zastępcza relacji nie wchodzi w grę. Nie ma też mowy o powrocie do tego, co łączyło nas przed laty. Nowy Świat to nawet zdjęć z tamtego okresu nie chce oglądać, a mamy ich sporo, bo dość długo się razem w czasach studenckich "prowadzaliśmy". Za każdym razem, kiedy pada moje pytanie o tamte czasy słyszę w odpowiedzi: "Zyjemy teraz, tamtego już nie ma."- które skutecznie sprowadza mnie na ziemię. Niepewność tego, jak się teraz to bycie razem potoczy, jakie konsekwencje będzie miało nasze ponowne spotkanie, towarzyszą nam stale. Komplikacje wynikające z tego, że mimo, iż widzimy się często, nie tworzymy "normalnej pary" są bardzo odczuwalne, ale... No właśnie w tym "ale" zawarte jest to, co nadaje sens naszym kolejnym spotkaniom : -)
Tunbergio Miła, powodzenia we wszystkim, co zdecydujesz jako ważne i dobre dla Twojego życia!
A to na dobrą noc:
Auroro miła,
tak to w życiu bywa ,że z wiekiem podejmujemy bardziej odważne decyzje. Zanim podjęłam własną w sprawie przeszłości i przyszłości stoczyłam ze sobą wiele walk .Decyzja ,którą podjęłam nie była łatwa ,ale w finale okazała się trafioną . Ta przyjaźń przynosi wiele satysfakcji ,radości. Gdzieś z tyłu głowy schowałam smutki .Odnalazłam się w nowej dla siebie rzeczywistości . Z nadzieję ,że nic co dobre się nie kończy, życzę Tobie prostych dróg ,trafnych decyzji i słońca po swojej stronie .
Dawno temu ,w dalekiej i pięknej krainie, przyszły mi do głowy słowa, które brzmiały tak ; wybacz mą małość Panie , spojrzyj z boku na moje uczynki ,nie proszę o więcej niż dać mi możesz. Uchyl mi skrawek nieba ,masz go przecież pod dostatkiem. Moja prośba została wysłuchana ,dostałam więcej niż skrawek , dlatego oddam Tobie ten niewykorzystany przeze mnie ,znajdziesz tam wiele szczęścia.
Za dobre myśli ,słowa ciepłe i miłe ,za Marizę ,za każdy gest w moją stronę, bardzo dziękuję
Dzień dobry piątkowo.
Auroro miła,
dlatego oddam Tobie ten niewykorzystany przeze mnie ,znajdziesz tam wiele szczęścia.
Nie wiem jak Aurora, ale ja byłabym wzruszona takim darem Tunbergio. Pięknie to napisałaś.
A właściwie, to wiem jak zareaguje Aurora.
cichutkie Dobry wieczór.
Bry wieczór. Niedługo dwudziesta
Okruszynko witaj ciepło.
Jak się sprawy mają? Lepiej?
Piękną muzyką zaczęłaś wieczór.
Luc:) dziękuję za ciepło, oddam jak pomiętoszę trochę.
sprawy (te z lipca) się mają... coraz sprawniej, tylko że pooowolutku. Ale dużo jest ludzi złej woli. Taka moja obserwacja 'około-sprawowa'
sprawy (te z lipca) się mają... coraz sprawniej, tylko że pooowolutku. Ale dużo jest ludzi złej woli. Taka moja obserwacja 'około-sprawowa'
To niech powolutku się układają.
Ludzie złej woli powiadasz? Tak, są. Niestety.
Ale chyba są też ci na przeciwstawnym krańcu?
Ciepło miętoś do woli :-))
Ale chyba są też ci na przeciwstawnym krańcu?
są, są. Ale jakoś mniej. Za to cenniejsi niż przed.
są, są. Ale jakoś mniej. Za to cenniejsi niż przed.
Na pewno cenniejsi, bo sprostali.
Skojarzeniowo https://www.youtube.com/watch?v=jnJq5CKDnIg
Dobry wieczór ewryłan nie było mnie dłuuuuugo, ale .. ciężko mi było tu zajrzeć. Z wiadomych względów. Często myślę o Was i o tym miejscu, dziś poleciłam je pewnej nieszczęśliwej, zdradzonej osobie, postanowiłam przyjść, przywitać się, przynoszę kiszone ogórki!
Wczoraj były drugie urodziny Bobaski, dziś była impreza, dostała masę prezentów, widząc każdy z nich mówiła: YYYYYYHHH!!! ojeeeej! takie miała wielkie oczy. Bobaska jest szczęśliwą, wesołą dziewczynką, która rozdaje buziaczki
Mamy psa, Celina się nazywa i jest przygarniętym kundlem, kocha nas zdecydowanie za bardzo.
Przeprowadziłyśmy się.
Żyjemy, żyjemy coraz lepiej wiecie co, czas faktycznie leczy rany. Jakby kto pytał albo wątpił, to ja potwierdzam. Cholernie nudne to czekanie.
Niski pokłon dla Was, marnie by ze mną było, gdyby nie Wy.
Macham!!! do wszystkich, do znajomych i jeszcze nieznajomych BUZIAKI
Dobry wieczór ewryłan
nie było mnie dłuuuuugo, ale .. ciężko mi było tu zajrzeć. Z wiadomych względów. Często myślę o Was i o tym miejscu, dziś poleciłam je pewnej nieszczęśliwej, zdradzonej osobie, postanowiłam przyjść, przywitać się, przynoszę kiszone ogórki!
Wczoraj były drugie urodziny Bobaski, dziś była impreza, dostała masę prezentów, widząc każdy z nich mówiła: YYYYYYHHH!!! ojeeeej! takie miała wielkie oczy. Bobaska jest szczęśliwą, wesołą dziewczynką, która rozdaje buziaczki
Mamy psa, Celina się nazywa i jest przygarniętym kundlem, kocha nas zdecydowanie za bardzo.
Przeprowadziłyśmy się.
Żyjemy, żyjemy coraz lepiej
wiecie co, czas faktycznie leczy rany. Jakby kto pytał albo wątpił, to ja potwierdzam. Cholernie nudne to czekanie.
Niski pokłon dla Was, marnie by ze mną było, gdyby nie Wy.
Macham!!! do wszystkich, do znajomych i jeszcze nieznajomych
BUZIAKI
dzień dobry
W swoim bądź co bądź dojrzałym życiu spotkałam wiele osób , po drodze nawet kosmitów widziałam. Teraz przyszedł czas na baronową .Kłaniam się dostojnie Panibaronowej. Tunbergia jestem , oskrzydlona jak wcześniej zauważyła Aurora. Doskonale nadaje się do uprawy na zacisznych, niżej położonych balkonach i tarasach. Najlepiej uprawiać mnie samodzielnie w jednym pojemniku. Sadzona w większych donicach wymagam podpór, np. bambusowych tyczek lub drabinek. Uprawiana w wiszących pojemnikach, potrzebuję dość długich uchwytów, po których mogę się wspinać. Można mnie także sadzić bezpośrednio w gruncie w ogrodzie, jako jednoroczne pnącze wpinające się po różnego typu podporach przy ścianach budynków lub po ogrodzeniu./ Tunbergia oskrzydlona nie przeżywa naszych zim i już pierwsze, silniejsze jesienne przymrozki powodują jej zamieranie /. Można mnie przezimować (w kolejnym roku zakwitnę szybciej).
Zima za pasem, przezimuję i wiosną rozkwitnę na nowo. Z tyczką czy bez dalej będę się wspinać.
Panibaronowo w chwilach wolnych od przemyśleń proszę otulić mnie swoim słowem , odpowiem kwieciem rzęsistym i ładnym .Panibaronowo do twarzy Pani z Bobaską. Pozdrawiam
Dzień dobry niedzielnie i słonecznie.
Panibaronowo - wielką nam uczyniłaś przyjemność tym pojawieniem swoim.
Dobrze czytać, że u Ciebie i Bobaski coraz lepiej.
Mamy psa, Celina się nazywa i jest przygarniętym kundlem, kocha nas zdecydowanie za bardzo.
Psina Celina? Fajnie.
Muzyczne skojarzenie https://www.youtube.com/watch?v=n-6OtF1ZuqM
Swoją drogą znalazłam kiedyś wersję "Celiny" w wykonaniu mojego ukochanego Kaczmarskiego.
Nie wiem jak Wam się podoba, ale mnie niezbyt https://www.youtube.com/watch?v=H9I0PW4j3XQ
Miłej niedzieli wszystkim Starrowiczom.
Dżem dobry
Jak miło Cię widzieć, Luc - pies tak naprawdę ma na imię Didi, ale ze względu na moją miłość do serialu ranczo, czasem jest Celiną Hadziuk.
Bardzo mi miło Cię poznać, Tunbergio, przyjmij powitalnego ogóraska zrobiłam ich 30 słoików, ale mój Matecznik już prawie wszystkie zjadł
także będzie następna partia. Tylko skąd ino tego kopru?
Z mojej zimnej rudery przeprowadziłam się do samego serca Słoikowa, mieszkam teraz w eleganckiej jamie z plastiku, mam mały ogródek i przerąbanych sąsiadów. Słoikowo, czyli miasteczko wilanów, znane jest z koszmarnych cen z metra za mieszkanie w bloku i z tego powodu pełne sfrustrowanych przyjezdnych. Młode matki w odprasowanych falbanach pchają alejkami swe drogie maleństwa w bardzo drogich wózkach, nie ma tu kundli, za to wszystkie ultrarasowe piesenie są wielkości chomika i wszystkie boją się przystojnej Celiny. Jesteśmy tu kolorytem, bo jako jedyne chodzimy we trójkę - Bobania w plecaku, ja w dresie w kropki, bluzce w paski i w zjedzonych sandałach oazowych. Zupełnie nie przystajemy. Do tego mój kot Pandzioch budzi postrach w sąsiednich ogrodach.
Siedzę se w chacie w rzeczonym dresie, nagle dzwonek do drzwi. Opalona lambadziara dwa ogrody dalej. Dzień dobry, mogłaby pani powiedzieć swojemu kotu, żeby do mnie nie przychodził do ogrodu, bo wie pani, ja mam raz dwa trzy cztery osiem okien otwartych i wie pani. Ja mam proszę pani cielęcy narożnik.
A jakiego koloru jest narożnik?
Beżowy.
A kot przychodzi?
No nie przychodzi, ale widziałam go za płotem. Też kiedyś miałam proszę pani kota, bardzo rasowego, ale jak kupiłam narożnik, to się go pozbyłam, powiedziała sąsiadeczka, ciumkając cały czas różową balonówę.
Dobrze, porozmawiam z nim, do widzenia.
Także ten...
Z mojej zimnej rudery przeprowadziłam się do samego serca Słoikowa,
Słoikowo, czyli miasteczko wilanów,
Zupełnie nie przystajemy.Także ten...
Ło matko. Widziałam to Słoikowo z moim Słoikiem.
Rzeczywiście chyba tam nie przystajesz.
Ale dobrze, że macie fajne lokum.
Tak, że ten...
Baroniku! cium-cium cmok-cmok!
Dawaj zaraz adresik, to ci naszyję falban pod ten w kropki dresik, cobyś se miała co przyprasować na spacer.
Coś czuję, że jak będziesz zaglądać, to nas uraczysz za każdym razem plikiem 'krótkich skeczy'
Wpadajcie na maliny pod bezą, a na kruchym spodzie. Herbata dymi w czajniczku, a kawa się zmieliła pierwszorzędnie i też pachnie.
No i słucham dziś Natalii, bo upodobania do niej mi się nie zmieniły wraz z nastaniem dnia wczorajszego: https://www.youtube.com/watch?v=JWBfNsDGlek
a potem to: https://www.youtube.com/watch?v=IEiRPInizgQ
a na koniec mój najulubioniejszy "ciarowy" głos: https://www.youtube.com/watch?v=bi_huIZ … Oc2ZUk5FMo
pstryk.
Strony Poprzednia 1 … 194 195 196 197 198 … 234 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Kobiet » NASZA SPOŁECZNOŚĆ » Moje zdrady (Netkafejka)
Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności
© www.netkobiety.pl 2007-2024