No ale oni sami nie są bez winy - trzeba być naprawdę ciapowatym naiwniakiem, żeby wierzyć w czyjeś słowa, za którymi nie idą żadne czyny.
W każdym bądź razie, jak oni mają pracować nad sobą, by się zmienić, skoro nie jedna kobieta im wmawia że nie muszą, bo są "wspaniałym ideałem"? Żadna z takich kobiet nie powie mu, że jest ciapowatą ofermą, bo istnieje prawdopodobieństwo, że straci kolejnego orbitera.
Zgadzm się, ze w słowa nie należy wierzyc, jeśli nie ida za tym czyny. Ale tez nie każdej kobiecie zależy na jakichś orbiterach - ja, szczerze mowiac, dopiero na tym forum spotakalam się z określeniem frendzone. Bez przesady.
Mialam kolege kiedyś, który wlasnie był ciapowatym ofermą, byliśmy dobrymi znajomymi, ale wiedział, co o nim mysle, jako o potencjalnym chłopaku do związku. Jak dla mnie szczerość jest bardzo w cenie.