Tak, znajdziesz odpowiedź - boga nie ma. Miłość nie jest uczuciem typowo ludzkim, zapewniam . Oczywiście, możemy drążyć temat Wielkiego Wybuchu i tego, co było przed nim, ale nie zapominajmy, że między bajki można włożyć biblijne historie o powstaniu świata! Przez wieki przekonywaliśmy się, że rzekomy bóg jest odpowiedzialny za coraz mniejszą ilość zjawisk - okazało się, że to nie on ciska pioruny, powoduje wybuchy wulkanów, zarazy, katastrofy, etc. Można wręcz powiedzieć, że przez tyle lat ktoś robił z nas frajerów i kazał sobie słono płacić za te wyssane z palca historie, które równie dobrze mogłyby być napisane przez szaleńca na haju. Ave
Bezpośrednio nie jest za do odpowiedzialny, ale jeśli przyczynił się do powstania świata, to jest to jego zasługą.
Jeśli... żebyśmy my to chociaż wiedzieli. To wszystko jest raczej wielkie gdybanie i nic poza tym.
Na tym polega wiara.
Nie widzieć, a wierzyć, prawda?
Tak. Trochę to naiwne, no nie?
A niby dlaczego naiwne? Wierzysz w miłość pomiędzy ludzmi? Nie wydaje ci się ona naiwna?
Tak, wydaje mi się ona naiwna. Coraz rzadziej w nią wierzę.
A wierzysz chociaż w samego siebie?
74 2009-10-27 21:34:25 Ostatnio edytowany przez Rosalee (2009-10-27 23:18:48)
Wiesz dlaczego nie wierzysz w miłość? Bo pewnie nigdy jej nie spotkałeś. Nigdy nie poczułeś jakie to niesamowite uczucie kochać i być kochanym. Jakiego ,,kopa,, energii i siły daje nam świadomość, że jest ktoś komu na Tobie zależy, masz wtedy ochotę zmieniać świat. Tym jest właśnie miłość. Skoro w nią wątpisz znaczy, że zapewne nigdy nie poznałeś jej prawdziwego smaku, gdyby tak było nie WĄTPIŁBYŚ. Tak samo jest z wiarą w Boga. Nie wierzysz bo Twoje serce totalnie się zbuntowało przeciwko wszelkim argumentom, które świadczą o Jego istnieniu. Nie wierzysz bo nigdy nie poczułeś Jego mocy w swoim życiu. Nie wierzysz bo nie doświadczyłeś Jego obecności. Wierz mi lub nie - gdybyś doświadczył tego choć RAZ nie zwątpiłbyś w Jego istnienie już nigdy.
Mi wiara w Boga nie wydaje się naiwna. Naiwne są dla mnie raczej Twoje argumenty, które niby przeczą Jego istnieniu. Tak jakbyś na siłę i uparcie próbował obalić Boga. Załóżmy na chwilę, że Bóg nie istnieje. Jaki znasz logiczne wytłumaczenie powstania świata? Co, wielki wybuch i mam uwierzyć, że w wyniku tego świat poukładał się tak szczegółowo i precyzyjnie. Że człowiek stworzył się sam mimo iż jego konstrukcja jest tak precyzyjnie i drobiazgowo skonstruowana? Musiałabym być jakąś totalną ignorantką by tego nie dostrzegać. Ale chętnie się dowiem jak Ty wyobrażasz sobie początek świata? Może znasz jakąś ciekawszą propozycję niż wszechmogący Bóg, którego rozum ludzki nie ogarnia?
Jaki znasz logiczne wytłumaczenie powstania świata? Co, wielki wybuch i mam uwierzyć, że w wyniku tego świat poukładał się tak szczegółowo i precyzyjnie.
A Twoim zdaniem lepszym wytłumaczeniem jest, że czarodziej machnął ręką i nagle wszystko powstało z niczego?
Do tematu: wiara w boga strasznie ogranicza horyzonty myślowe, więc dawno już sobie to darowałam i włożyłam między bajki. Kościół i religie to największa mistyfikacja świata.
76 2009-10-27 21:48:22 Ostatnio edytowany przez Rosalee (2009-10-27 22:01:53)
Nie, w żadnych czarodzieji z różdzkami nie wierzę;) Ale wierzę, że Ktoś zaplanował to wszystko. Nie wierzę, że świat i człowiek jest dziełem przypadku.
A poza tym to pytanie nie było do Ciebie;)
Zdaję sobie sprawę, że nie było do mnie, ale myślę, że nie ma nic zdrożnego w tym, że postanowiłam włączyć się do dyskusji.
Ja również nie wierzę, że świat i człowiek są dziełem przypadku, ba, nie wierzę w przypadki. Ale w boga i przeznaczenie też nie.
Wiesz dlaczego nie wierzysz w miłość? Bo nigdy jej nie spotkałeś. Nigdy nie poczułeś jakie to niesamowite uczucie kochać i być kochanym. Jakiego ,,kopa,, energii i siły daje nam świadomość, że jest ktoś komu na Tobie zależy, masz wtedy ochotę zmieniać świat. Tym jest właśnie miłość. Skoro w nią wątpisz znaczy, że nigdy nie poznałeś jej prawdziwego smaku, gdyby tak było nie wątpiłbyś.
Czy Ty mnie w ogóle znasz? Śmiem twierdzić, że nie, więc nie pisz takich bzdur.
Nie, w żadnych czarodzieji z różdzkami nie wierzę;) Ale wierzę, że Ktoś zaplanował to wszystko. Nie wierzę, że świat i człowiek jest dziełem przypadku.
Tak, to pewnie plan rosyjskich Żydów, którzy sobie wymyślili, że tworząc świat - zawładną nim. Absurdalne? Owszem, ale nie różni się niczym od koncepcji kreacjonistycznej. Dlaczego wszędzie musi być jakiś plan, hm? Nie wszystko jest poukładane. BTW -bóg jest takim czarodziejem z różdżką
Nie znam cię, ale wywnioskowałam z tego co napisałeś. Jeżeli to jest bzdura i poznałeś kiedyś czym jest miłość to nie pisz, że w nią wątpisz ;D Bo jedno drugie wyklucza
Wiesz dlaczego nie wierzysz w miłość? Bo nigdy jej nie spotkałeś. Nigdy nie poczułeś jakie to niesamowite uczucie kochać i być kochanym. Jakiego ,,kopa,, energii i siły daje nam świadomość, że jest ktoś komu na Tobie zależy, masz wtedy ochotę zmieniać świat. Tym jest właśnie miłość. Skoro w nią wątpisz znaczy, że nigdy nie poznałeś jej prawdziwego smaku, gdyby tak było nie wątpiłbyś. Tak samo jest z wiarą w Boga. Nie wierzysz bo Twoje serce totalnie się zbuntowało przeciwko wszelkim argumentom, które świadczą o Jego istnieniu. Nie wierzysz bo nigdy nie poczułeś Jego mocy w swoim życiu. Nie wierzysz bo nie doświadczyłeś Jego obecności. Wierz mi lub nie - gdybyś doświadczył tego choć RAZ nie zwątpiłbyś w Jego istnienie już nigdy.
Mi wiara w Boga nie wydaje się naiwna. Naiwne są dla mnie raczej Twoje argumenty, które niby przeczą Jego istnieniu. Tak jakbyś na siłę i uparcie próbował obalić Boga. Załóżmy na chwilę, że Bóg nie istnieje. Jaki znasz logiczne wytłumaczenie powstania świata? Co, wielki wybuch i mam uwierzyć, że w wyniku tego świat poukładał się tak szczegółowo i precyzyjnie. Że człowiek stworzył się sam mimo iż jego konstrukcja jest tak precyzyjnie i drobiazgowo skonstruowana? Musiałabym być jakąś totalną ignorantką by tego nie dostrzegać. Ale chętnie się dowiem jak Ty wyobrażasz sobie początek świata? Może znasz jakąś ciekawszą propozycję niż wszechmogący Bóg, którego rozum ludzki nie ogarnia?
To też zależy Rosalee o jakiej miłości mówisz.
Ja np jestem kochany przez rodziców, i nie wiem czy chodzi ci o miłość macierzyńską, czy taką pomiędzy dziewczyną - facetem.
Ja czuje się i jestem kochany przez rodziców i to mi póki co wystarcza, jest to miłość wieczna, i jedyna która jest najsilniejsza.
Według mnie nie może istnieć silniejsza miłość niż ta, którą kierujemy do naszych rodziców.
Sam w momencie gdyby mi umarła mama czy tata mógłbym myśleć o popełnieniu samobójstwa - jak by się to ostatecznie potoczyło to nie wiem.
Jednak faktycznie, tak jak mówisz Miłość daje dużego kopa :-)
Choć nie wiem o jakim rodzaju miłości piszesz :-)
Co do Boga to również uważam że istnieje.
A to z prostej przyczyny, a mianowicie poziom skomplikowania całego życia.
Nie mówię tu już o gigantycznych rozmiarach wszechświata, którego ludzkość na pewno nigdy nie pojmie, bo przekracza to pojęcie całej ludzkości, ale o sam fakt tego że mamy świadomość.
Jak to się stało że nagle my żyjemy, skąd się wziął wielki wybuch, dlaczego mamy aż takie duże możliwości, możemy myśleć o czym chcemy, jesteśmy inteligentni, mamy bardzo duże możliwości jako ludzie, jak to wszystko jest możliwe bez ingerencji istoty wyższej. Jak to się stało że ja nagle mam świadomość własnego życia, dlaczego mogę kontrolować w całości moje ciało i wydawać mu polecenia.
To tak jak bym siedział za sterami jakiegoś robota, i rządził nim.
Tak samo ja rządzę swoim ciałem.
Jak to możliwe, skąd to wszystko, to mnie przekonuje że musi być jakaś Istota wyższa :-)
Czyli Bóg - ktoś kto za tym wszystkim stoi.
Religia i nauka często się wykluczają, racja.
Ale to nie znaczy, że Bóg nie istnieje.
82 2009-10-27 22:51:48 Ostatnio edytowany przez Rosalee (2009-10-27 22:55:57)
Throe zadając mu to pytanie miałam w głowie miłość między kobietą a mężczyzną, ale teraz tak myslę, że to nie ma znaczenia jakiego rodzaju jest to miłość.
Co do tematu Stwórcy... Dokładnie takie same argumenty utwierdzają mnie w przekonaniu, że Bóg istnieje. Teraz kiedy jestem w ciąży i obserwuje co dzieje się we mnie jestem tym tak zachwycona i zdumiona, że ,,nie istnienie,, Boga, kogoś kto jest ponad tym wszystkim wydaje mi się czystą abstrakcją
83 2009-11-01 08:03:18 Ostatnio edytowany przez Roxana (2009-11-01 08:04:24)
I jeśli ktoś wymyślił Boga to był to facet. W sumie to trochę dziwne, czemu każdy Bóg to facet, jak Allach, czy Budda. I czemu Jezus nie urodził się dziewczynką? Nawet anioły to faceci
To daje do myslenia. Święty Gral , głoszonao że to kielich , jak sie okazało chodziło tu o ciało niewiasty która na obrazie ,,Ostatnia wieczerza " tuli sie do Pana Jezusa , była prawdopodobnie 12 apostołem i oblubienicą Jezusa , ale kosćiół to zataił przed nami , byla też prawą ręka Chrystusa i to ona podobno miała być na miejscu św.Piotra . Ale gdzie prawda to nie wiadomo , wiemy tylko to że kościołem rządzą faceci , krajami też faceci . Święty Gral został dobrze ukryty przez kościół , to przez nich ludzie tracą wiarę w Boga . Chroniąc siebie , tracą wiernych.
Bóg Chrześcijański to dwóch facetów i duch święty.
Znalazłem ciekawy tekst dotyczący Boga i interpretacji Trojcy Świętej:
"Doktryna trójcy świętej
źródło:
Dialog Muzułmańsko Chrześcijański
Dr. Hassan M. Baagil
Wydane przez Stowarzyszenie Studentów Muzułmańskich w Polsce, 2000
Muzułmanin: Czy nadal wierzysz w Trójcę?
Chrześcijanin: Pewnie. Napisano w (I list. Jana 5;7-8) "... a ci trzej jedno są"
M: Och, to jest wersja króla Jamesa autoryzowana w 1611r. i stanowiła najmocniejszy dowód na Trójcę, ale teraz w większości Biblii została odrzucona (popatrz w swojej Biblii) i zastąpiono ją następująco "... a ci trzej są zgodni" Słowo Trójca nie występuje ani w Biblii ani w Słowniku Biblijnym. Nigdy nie powiedział o niej Jezus. (PZN) i nigdy o niej nie wspominał. Nie ma żadnego dowodu w Biblii by zaakceptować Trójcę.
Ch: Ale w (Mateusz 28;19) czytamy:
"Chrzcijcie ich w imię Ojca i Syna i Ducha Św."
Tego fragmentu nie usunięto jeszcze z Biblii. Czy to nie dowód na Trójcę?
M: Nie. Jeżeli wymieniasz trzy osoby siedzące lub jedzące razem, to czy to oznacza, że one tworzą jedną osobę? Nie. Trójca, sformułowana przez Greków i Egipcjan została zaakceptowana przez Sobór w Nikaea w 325r. N.e. więcej niż 3 wieki po Jezusie (PZN) Niewątpliwie rzymscy poganie mieli wpływ na tę doktrynę np. - sabat zmienili na niedzielę - 25 grudnia który był datą urodzin ich Boga Słońca Mitra został przyjęty za dzień narodzin Jezusa (PZN) - rzymski kalendarz przyjęty jako era chrześcijańska. A przecież Biblia całkowicie zabrania dekoracji choinki (Jeremiasz 10;2-5).
Jak widać chrześcijanie odeszli daleko od oryginalnych nauk Jezusa (PZN). Allah wtedy wysłał jako część swoich planów ostatniego proroka Muhammada (PZN) aby sprostować wszystkie te zmiany np. zakaz spożywania wieprzowiny i obrzezanie zostało zniesione przez Pawła. (Galator 5;2) Czy nadal wierzysz w Trójcę, która nigdy nie była nauczana przez Jezusa (PZN).
Ch: Ale Bóg i Jezus jedno są. (Jan 14;11) Wierzcie mi, ja jestem w Ojcu a Ojciec we mnie.
M: Czytaj więc (Jan 17;21)
Ch:"Aby wszyscy byli jedno, jak ty Ojcze, we mnie, a ja w Tobie, aby i oni w nas jedno byli..."
M: Tu wyraźnie pisze, że Bóg, Jezus są jednym, ale także apostołowie są jednym w Jezusie i w Bogu. Jeśli Jezus jest Bogiem dlatego że jest w Bogu to dlaczego więc apostołowie nie są Bogami skoro wszyscy są jak Jezus (PZN) też w Bogu? Jeśli Bóg, Jezus i Duch Św. Tworzą jednostkę Trójcy wtedy razem z apostołami powinni tworzyć Boga składającego się z piętnaściorga osób.
Ch: Ale Jezus jest Bogiem w/g (Jan 14;9):
"Kto widział mnie to i widział Ojca"
M: Teraz patrz w kontekście wersetu poprzedniego (Jan 14;8):
"Rzekł mu Filip: Panie, pokaż nam Ojca, a wystarczy nam. Odpowiedział mu Jezus Tak długo jestem z wami i nie poznałeś mnie Filipie? Kto mnie widział, widział Ojca, jak możesz mówić: Pokaż nam Ojca?"
Czyli na końcu Jezus (PZN) zapytał Filipa jak można pokazać Boga apostołowi? Jest to przecież niemożliwe. Powinieneś wierzyć w Boga poprzez podziwianie jego dzieł: słońca, księżyca, wszystkich stworzeń i samego Jezusa (PZN), który został stworzony przez Boga.
On powiedział (Jan 4;24) "Bóg jest Duchem"
Jan (5;37) "... ani głosu jego nie słyszeliście ani postaci jego nie widzieliście".
Jak więc możesz zobaczyć Ducha. Ten, którego widzieli był Jezusem (PZN), a nie Bogiem. Nawet Paweł powiedział (I Tymoteusza 6,16):
"... którego (Bóg), nikt z ludzi nigdy nie widział i widzieć nie może..." czyli ten kogo możesz widzieć nie może być Bogiem.
Nasz koran mówi: (Sura 6;103) Nie dosięgają Go [Boga] spojrzenia, Lecz on dosięga spojrzenia, On jest przenikliwy, świadomy!".
Ch: Żeby być szczerym trudno zaprzeczyć temu czego nas uczono w dzieciństwie.
M: Może następujące pytanie pozwoli ci lepiej zrozumieć Trójcę? Co to jest Duch Św.
Ch: Duch Św. Jest także Bogiem. Nauczono nas że Ojciec jest Bogiem, Syn jest Bogiem i Duch Św. jest Bogiem. Nie wolno nam mówić: trzej Bogowie lecz jeden Bóg.
M: Czytaj (Mateusz 1;18)
Ch:"A z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak: Gdy matka jego Maria, została poślubiona Józefowi okazało się, że zanim się zeszli była brzemienna z Ducha Św."
M: Porównaj teraz z (Łukasz 1;26-27)
Ch: "A w szóstym miesiącu Bóg posłał Anioła Gabriela do miasta galilejskiego, zwanego Nazaret do panny poślubionej mężowi, któremu było na imię Józef, z domu Dawidowego, a Pannie było na imię Maria".
M: Czyli w cudownych narodzinach Jezusa (PZN), Mateusz wspomniał o Duchu Św., a Łukasz wspomniał Anioła Gabriela. A więc kim jest Duch Św?
Ch: Więc Duch Św. jest aniołem Gabrielem?
M: Czy nadal wierzysz w Trójcę?
Ch: Czyli Bóg jest Bogiem Duch Św. jest aniołem Gabrielem A Jezus jest...
M: Pomogę Ci. Jezus (PZN) jest prorokiem synem Marii
Ch: Jak możesz rozwikłać to co nazywamy tajemnicą?
M: My używamy Koranu jako podstawy do poprawienia zmian zrobionych przez ludzi w poprzednich objawionych pismach. (Tora i Pismo Święte) Jeśli teraz możesz wierzyć w jednego Boga i w Jezusa Syna Marii jako proroka dlaczego nie pójdziesz dalej i nie zaakceptujesz Muhammada (PZN) jako ostatniego proroka? Musiałbyś tylko powiedzieć oświadczenie - szaheda: Zaświadczam że nie ma Boga oprócz Allaha i zaświadczam, że Muhammad jest jego sługą, wysłannikiem. Aszhadu an la ilaha illa Allah, la aszhadu anne Muhamaden Abduhu la rasuluhu.
Ch: Ale co z moimi pra-pra dziadkami? Chciałbym z nimi się zobaczyć, a wszyscy byli Chrześcijanami.
M: Abraham zostawił swoich rodziców i praprzodków, kiedy objawiono mu prawdę (tj. Islam). Każdy jest odpowiedzialny za siebie. Koran mówi (Sura 17;15):
"Ten kto idzie drogą prostą, idzie nią dla siebie samego, a ten kto błądzi błądzi na szkodę sobie samemu. Żadna dusz niosąca ciężar nie poniesie ciężaru innej. My nie karaliśmy nigdy, zanim nie wysłaliśmy posłańca".
A więc prawda przyszła teraz do ciebie i wszystko zależy od ciebie.
Ch: Czy to nie jest możliwe by akceptować Islam i Chrześcijaństwo?
M: Nie ma przymusu w religii, możesz robić co zechcesz. Ale jeśli połączysz obie wiary, to znaczy, że jeszcze nie poddałeś się Allahowi. Jesteś nadal nie wierzący, jak to mówi Koran (Sura 4;150-152):
"Zaprawdę, Ci, którzy nie wierzą w Boga i jego posłańców i chcą uczynić rozróżnienie między Bogiem i jego posłańcami, mówią: "wierzymy w jednych, a nie wierzymy w drugich". I oni chcą znaleźć sobie w ten sposób jakąś drogę, oni są niewiernymi naprawdę! I przygotowaliśmy dla niewiernych karę poniżającą. A tym którzy wierzą w Boga i jego posłańców i nie czynią rozróżnienia między którymkolwiek spośród nich - tym my damy niebawem nagrodę. Przecież Bóg jest przebaczający, litościwy!"
Może potem zgodzisz się ze mną jeśli będziemy dalej dyskutować.
Ch: Czyż nie jest lepiej żebyśmy nie złożyli żadnego zaświadczenia lub szahada i nie byli zobowiązani przed Bogiem?
M: Jak tylko osiągniesz wiek dojrzałości i jesteś zdrowy umysłowo, wtedy i tak jesteś zobowiązany, niezależnie od tego czy zaświadczysz (Shahada) czy nie. Allah nie stworzył tego świata bez powodu. On cię zaopatrzył w organy, byś odróżniał między dobrem a złem. On wysłał dużo proroków, by ostrzegać. Zostaliśmy stworzeni, by czcić Boga i żebyśmy mogli współzawodniczyć w słusznej (dobrej) sprawie na tym świecie:
"Dla tych, którzy wspominają Boga, stojąc siedząc i leżąc, dla tych, którzy rozmyślają nad stworzeniem niebios i ziemi: Panie nasz! Nie stworzyłeś tego nadaremnie. Niech Ci będzie chwała i uchroń nas od kary ognia"(Sura 3;191)
"Czy nie daliśmy mu [człowiekowi] dwoje oczu, jednego języka i dwóch warg? I czy nie poprowadziliśmy go na rozstajne drogi"(Sura 90;8-10)
"I stworzyłem dzinny i ludzi tylko po to, żeby Mnie czcili".(Sura 51;56)
"My uczyniliśmy to, co jest na ziemi, jej ozdobą, abyśmy mogli wypróbować, który z nich jest lepszy w działaniu."(Sura 18;7)"
Czy istnieje? Nie ma dowodów za i przeciw.
W końcu mamy wierzyć a nie wiedzieć.
Wiedza o tym czy istnieje chociaż ponoć zła(drzewo wiedzy i poznania) czeka na nas po śmierci.
Ensifer, zapewniłeś, żemiłość jest cechą nie tylko ludzką? Dlaczego tak myślisz?
Wspaniały temat, każda wypowiedź z natury rzeczy w pełni subiektywna. Jestem wierząca, chociaż cały czas poszukuję (może to właśnie jest istota wiary). Jedyne co mogłam dotychczas pojąć?, zrozumieć? (żadne określenie do tego nie pasuje)......... Jeszcze raz - Próbuję tłumaczyć sobie tak: Bóg to absolut, doskonałość, nieskończoność,.......... zatem wszystko to czego nie da się przeliczyć dotknąć, ba, nie można nawet tego sobie wyobrazić.
Poszukujemy dowodów materialnych na istnienie Boga. (jeszcze raz podkreślam subiektywność wypowiedzi) Po co? Nie znajdziemy przecież Bóg to w najczystszej postaci "niematerialność" (ładne słówko). Żadne słowa nawet te święte, pochodzące z najświętszych ksiąg nie dostarczą nam żadnych dowodów. To my ludzie próbujemy przy pomocy wszelakiej maści szamanów, kapłanów wcisnąć TO COŚ w garniak i jeszcze podporządkować GO sobie. Oczywiście ci wspomniani szamani utwierdzają nas w takim błędnym przekonaniu oni wiedzą co Bóg myśli, czuje etc., jakby co najmniej Go znali i w zeszły czwartek rozpracowali wspólnie flaszkę.
Jeżeli z pokorą przyznamy bezcelowość próby dotknięcia, udowodnienia istnienia, ogarnięcia ludzkim umysłem dojdziemy do wniosku, że JEST i to najbliżej jak to możliwe, w każdym z nas. Czy to miłość, nie chemia a coś czego też nie określimy, dobro w czystej postaci? Nie wiem ale WIEM, ŻE BÓG JEST.
...To my ludzie próbujemy przy pomocy wszelakiej maści szamanów, kapłanów wcisnąć TO COŚ w garniak i jeszcze podporządkować GO sobie. Oczywiście ci wspomniani szamani utwierdzają nas w takim błędnym przekonaniu oni wiedzą co Bóg myśli, czuje etc., jakby co najmniej Go znali i w zeszły czwartek rozpracowali wspólnie flaszkę.
Jeżeli z pokorą przyznamy bezcelowość próby dotknięcia, udowodnienia istnienia, ogarnięcia ludzkim umysłem dojdziemy do wniosku, że JEST i to najbliżej jak to możliwe, w każdym z nas. Czy to miłość, nie chemia a coś czego też nie określimy, dobro w czystej postaci? Nie wiem ale WIEM, ŻE BÓG JEST.
Można udowodnić istnienie Boga na płaszczyźnie filozoficznej.
P.S. Ateizm to nie jest stanowisko religijne. To stanowisko filozoficzne. Stanowiskiem religijnym jest np. agnostycyzm.
Większośc ludzi tu piszących i zarzekających się, że są ateistami z super wyzwolonym naukowym umysłem to w większości agnostycy.
Bertrand Russell twierdził: "Ateista - wywodził - podobnie jak chrześcijanin, utrzymuje, że wiemy, czy bóg jest czy go niema: chrześcijanin twierdzi, że wiemy, iż bóg jest, ateista - że wiemy, iż go nie ma. Tymczasem agnostyk zawiesza sąd, utrzymując, że nie ma dostatecznych podstaw, by przyjąć lub zaprzeczyć istnieniu boga".
P.S. Agnostyk by chciał, żeby się w Boga dało wierzyć i nie wierzyć jednocześnie - dla agnostyka to by było najlepsze.
i jak pisze Russel dalej:
"Równocześnie agnostyk może twierdzić, że istnienie boga, chociaż nie niemożliwe, jest bardzo mało prawdopodobne. Może nawet być zdania, że istnienie boga jest tak mało prawdopodobne, iż w praktyce nie warto brać go pod uwagę. W tym przypadku agnostyk jest bliski ateizmu. Jego podejście podobne jest do podejścia ostrożnych filozofów do kwestii istnienia bogów starożytnej Grecji. Gdyby mnie ktoś poprosił o udowodnienie nieistnienia Zeusa, Posejdona, Hery i pozostałych Olimpijczyków, miałbym kłopot ze znalezieniem rozstrzyających argumentów. Agnostyk może uważać istnienie chrześcijańskiego boga za równie mało prawdopodobne, jak istnienie bogów Olimpu. W tym przypadku, praktycznie biorąc, agnostyk nie różni się od ateisty".
A teraz coś ciekawego dla domorosłych filozofów uważających np. że miłość to nie tylko cecha ludzi (a kogo? delfinów?) - napiszę coś CO NIE JEST DOWODEM na istnienie Boga, ale czymś co warte jest przemyślenia i pokazuje, że nie takie to proste jak się wydaje niektórym, że nie ma dowodu to nie ma i nie wierzę :DD hehe dobre swoją drogą. Uwaga:
1. Z teorii ww( czytaj wielkiego wybuchu) wynika, że 13,7 mld lat temu w jednej chwili, w jednym punkcie powstała cała materia wszechświata, przestrzeń i czas.
2. Każdy skutek ma swoją przyczynę.
3. Przypadek-Zbieg okoliczności, inaczej koincydencja - nieoczekiwane i rzadkie wystąpienie dwóch zdarzeń w tym samym czasie, między którymi nie występuje żaden związek przyczynowo-skutkowy.
4. Człowiek nie jest zwierzęciem ponieważ ma duszę
Mała dygresja dlaczego: (ma zdolność do abstrakcyjnego myślenia, ma wolną wolę - nie jest niewolnikiem instynktu, inaczej dla naukowców: świadomość zwrotną, zdolność do kochania, ale nie tak jak zwierzęta! zwierzęta wychowując młode, troszcząc się nie działają pod wpływem miłości dla młodego! Dla każdego zwierzęcia młode jest środkiem do przetrwania gatunku! Tylko człowiek wychowuje dziecko nawet wtedy, gdy np jest niepełnosorawne - wtedy nie jest na pewno środkiem do przetrwania gatunku - u zwierząt ZAWSZE takie zwierzę jest odrzucane! Tylko człowiek stosuje miłość, gdzie nadrzędnym i samym w sobie celem jest dobro innego człowieka. Jak słyszę więc "zapweniam, że miłość jest nie tylko ludzką cechą" to ogarnia mnie pusty śmiech z takiej głupoty. To jest kretynizm. A znajdź gdzieś gatunek opiekujący się np żyrafą bez nóżek, słoniem bez trąby, genralnie czymś co nie jest przydatne stadu/gatunkowi do przetrwania - zawsze jest wtedy banicja i smierć osobnika. Powtarzam więc: "miłość" u zwierząt jakby nie wyglądała służy tylko i wyłącznie jako narzędzie do przetwania gatunku, przetrwanie jest celem. Ludzie raczej tego nie robią, wtedy nazywa się ich nazistami. Pamiętacie z książek jak chcieli 60 lat temu hitlerowcy wykasować wszystkich chorych psychicznie i na wózkach inwalidzkich i chorych? Tak jest u zwierząt. Nie u ludzi, a jak jakiś kretyn jak Hitler tak robi to ludzkość się sprzeciwia temu i przez60 lat nastepnych potępia to.).
Powróćmy do wywodu logicznego (nie filozoficznego!):
5. Życie człowieka ma większy sens niż życie robaka (bo nie polega na żarciu i rozmnażaniu się, chociaż dzisiejsze egalitarne czasy do tego nas sprowadzają, my tworzymy i przekazujemy wiedzę, koncentrujemy wiedzę, no chyba widać postęp nie? a małpy dalej srają pod siebie i giną jak temperaturaobniży się na 1 dzien do -5 stopni C :)).
Wnioski wynikające z aksjomatów 1,2:
1.pierwszym skutkiem we wszechświecie był wielki wybuch (ww)
2.przyczyną ww nie mogła być: materia, czas ani przestrzeń dlatego, że żadne z tych trzech nie istniały przed ww
3. Jedyną, logiczną przyczyną ww jest coś (bóg-istota niematerialna), mogąca istnieć poza czasem i przestrzenią.
Z 1,2,3 wynika:
4. Wielki wybuch nie może być przypadkiem ponieważ był pojedynczym zdarzeniem a w czasie kiedy wystąpił nie zaistniało żadne inne zdarzenie. Jeżeli ww nie był przypadkiem to znaczy, że był zdarzeniem celowym (bo czym? to jedyna logiczna, a wiec dla "naukowców z forum" prawda logiczna). Kto lub co spowodowało celowość wielkiego wybuchu? Materia, czas, przestrzeń na pewno nie bo nie istniały przed ww a poza tym rzeczy te jako, że są nieożywione nie mogą nadawać celowości innym rzeczom. Tak więc tę celowośc ww mogła też nadać istota niematerialna-bóg.
Z 1,2,3,4,5 wynika:
5. Życie człowieka musi mieć i ma sens. Życie człowieka ma sens jeżeli ma nadzieję na życie wieczne. Na istnienie życia po śmierci wskazują przeżycia ludzi, którzy mieli śmierć kliniczną a to implikuje istnienie boga. (sporne)
6. Świat raczej ma sens niż jego nie ma a skoro ma sens to znaczy, że jest bóg.
Odpowiedzcie sobie ateiści/agnostycy na dwa pytania:
1. Która koncepcja życia jest lepsza dla człowieka?:
a) człowiek po śmierci przestaje istnieć-dusza nie istnieje
b) człowiek po śmierci nie przestaje istnieć-dusza istnieje.
2. Zakładając, że bóg istnieje: kogo wynagrodzi?:
a) ateistę
b) wierzącego w boga.
Wyniki:
jeżeli wybrałeś dwa razy odpowiedź b to znaczy, że zgadzasz się z zakładem pascala i powinieneś nawrócić się.
Zakład Pascala (Gra Pascala) - rozumowanie przedstawione przez Blaise'a Pascala mające dowodzić, iż warto wierzyć w Boga. Pascal rozpatrzył dwa proste przypadki dotyczące istnienia Boga:
Bóg istnieje i nagradza za wiarę życiem wiecznym.
Bóg nie istnieje i nie istnieje życie wieczne.
Człowiek może wierzyć lub nie wierzyć w istnienie Boga. Jeśli wierzy, to traci życie doczesne (na rzecz modlitw i czynienia dobra) i otrzymuje życie wieczne, ale tylko w pierwszym przypadku. Jeśli nie wierzy, to zatrzymuje życie doczesne i traci życie wieczne. Pascal wywnioskował, że wiara bardziej się opłaca, ponieważ ryzykujemy tylko czas życia, który jest zazwyczaj krótki (człowiek żyje średnio około 70 lat), a nagrodą może być życie wieczne.
2. Jeżeli w pierwszym pytaniu wybrałeś odpowiedź "a" to znaczy, że życie jest ci nie miłe i być może rozważasz samobójstwo.
3. Jeżeli wybrałeś w drugim pytaniu odpowiedź "a" to znaczy, że nie myślisz logicznie.
Na pytania odpowiadajcie szczerze przed samym sobą. Mnie możecie oszukać ale siebie nie.
Zakładając hipotetycznie, że macie rację iż boga nie ma to nigdy nie przekonacie się o tym bo nie wierzycie w życie po śmierci.
Zgodnie z brzytwą ockhama prawdopodobniejsze jest to, że wszystko co powstało ma sens.
Ten sens wraz z prawami rządzącymi wszechświatem musiał nadać ktoś myślący-w innym wypadku człowiek jako najinteligentniejsza forma materii wiedziałby wszystko a jest tak, że niewiele wiemy więc bóg musi istnieć a nasze życie, to, że myślimy ma sens bo śmierć tego nie niweczy.
A teraz coś dla tych którzy twierdza,że wartości chrześcijańskie są mało warte, że SAMI wiedzą co jest dobre i złe, że mimo że na 80 000 księży powiedzmy 100 jest zboczonymi zwyrodnialcami to należy przekraślać wiarę - swoją drogą bezsens to wierzysz w księdza czy w Boga? Ksiądz to człowiek. Takie pieprzenie o tych zniewalaniu umysłów przez religię tak się kończy w np w Szwecji, gdzie to właśnie odrzucono - tą wiarę, zapraszam, obczajcie:
Odc. 1, 2, 3
http://www.youtube.com/watch?v=EFIwFnrNX1M
http://www.youtube.com/watch?v=j5_uHLDfUwk
http://www.youtube.com/watch?v=nLponZVOwig
m.p.w uff naczytałam się, ale było warto:) Fajnie napisane, zgadzam się z Tobą.
W moim życiu były różne momenty, raz wierzyłam, raz nie, odkąd jednak przydarzyły mi się dwie rzeczy, których nie umiem wyjaśnić wierze :-).
Pierwsza rzecz: bardzo bliska mi osoba z rodziny zachorowała poważnie, leżała w szpitalu przez 2 miesiące, w dzień przed swoją śmiercią przyśniła mi się ta osoba, w tym śnie osoba ta żegnała się ze mną, a ja podświadomie wiedziałam, że ona już nie żyje. Obudziłam się cała roztrzęsiona i zadzwoniłam do szpitala i okazało, się, że ta osoba zmarła parę godzin wcześniej. Jak to wyjaśnią ci którzy nie wierzą?? To, że ja wiedziłam że ta osoba już nie żyje? Że w tym śnie ona żegnała się ze mną?? Od tej pory ja wierzę, że osoby zmarłe są gdzieś wśród nas.
Druga rzecz: mam chłopaka , który jest bardzo wierzący i jest kierowcą w związku z tym codziennie pokonuje duże odległości i zawsze się boję o niego bo wiadomo ile u nas w kraju osób ginie co roku na drodze. Pewnego dnia myłam naczynia w kuchni i w domu nie było nikogo, nagle usłyszałam hałas w moim pokoju, więc poszłam tam zdziwiona bo przecież w domu żywej duszy nie ma, okna pozamykane. Patrzę i na podłodze leżała pewna rzecz, którą od niego dostałam, ta rzecz leżała wcześniej przez parę tygodni na szafce, i niewiem jakim cudem znalazła się na podłodze?? Ktoś musiałby ja zrzucić, ale nikogo nie było w domu, wiatr też nie bo okna pozamykane, żądnych trzęsień ziemi..Jak to zobaczyłam to zrobiło mi się słabo, ciarki mnie przeszły i miałam coś jakby wizje, wizje, że coś złego się stanie na drodze, że jakiś wypadek. Od razu pobiegłam do kościoła, pomodliłam się, ostrzegłam mojego mężczyzna. Tego samego dnia mial poważny wypadek, z którego wyszedł cudem, prawie nic mu się nie stało, a auto do kasacji......Jakiś anioł przyszedł do mnie żebym ostrzegła miłość mojego życia.....Te osoby , które nie wierzą jak mi to wytłumaczą? Że rzecz sama spadła z pólki??? jak?????
Jeszcze napiszę może tyle że te rzeczy przydarzyły mi się w czasie, kiedy się nawrociłam znowu zaczęłam wierzyć, tak jakby Pan Bóg w nagrodę za to że uwierzyłam dał mi możliwość pożegania się i ostrzeżenia mojego mężczyzny :-).
Jakim dowodem na istnienie boga jest to, co opisałaś? Równie dobrze może to być dowodem na istnienie małych, dobrych krasnoludków, które lubią sprawiać ludziom radość...
Te osoby , które nie wierzą jak mi to wytłumaczą? Że rzecz sama spadła z pólki??? jak?????
Ja nie wierzę w jakiegokolwiek boga, ale wierzę w to, co Ci się przydarzyło. Ludzki mózg jest niezbadany, wykorzystujemy go w minimalnym stopniu. Nasz umysł jest w stanie zdziałać wiele, jeśli o czymś intensywnie myślimy - stąd bierze się np. psychokineza, telepatia, widzenie pozazmysłowe itp. Nie musi to zakładać istnienia Boga, my sami jesteśmy niemal wszechmogący, tylko nie mamy o tym pojęcia i większość z nas jeszcze nie potrafi tych zdolności rozwijać.
Dla mnie twierdzenie, że my ludzie jesteśmy wszechmogący (i słówko "niemal" nie ma w tym momencie żadnego znaczenia) jest pychą do kwadratu. To że garstka osób rozwinęła sobie mózg nieco bardziej niż inni nie świadczy o ich wszechmocy. Jedynie o tym, że mają czas i ochotę pracować nad sobą i szlifować pewne umiejętności. Zresztą co dzięki nim mogą?
Dla niedowiarków: każdego życie wcześniej czy później tak doświadczy, że istnienie Boga będzie jedynym ratunkiem i alternatywą.
Emilia, źle mnie zrozumiałaś. Nie miałam na myśli tego, że jesteśmy wszyscy bogami, tylko to, że wykorzystujemy mózg tylko w około 10% - a wierz mi, że gdybyśmy używali go o kilkadziesiąt procent więcej, moglibyśmy porozumiewać się telepatycznie, lewitować, kontrolować wszelkie funkcje swojego ciała, powstrzymywać/opóźniać starzenie i robić wiele, wiele innych rzeczy. A przede wszystkim może przestalibyśmy być egoistycznymi idiotami prowadzącymi wojny, zarabiającymi miliony na nieszczęściu innych i krzywdzącymi siebie nawzajem.
Dla niedowiarków: każdego życie wcześniej czy później tak doświadczy, że istnienie Boga będzie jedynym ratunkiem i alternatywą.
Bo jak trwoga to do Boga?
Ja nie pragnę za wszelką cenę przekonać kogokolwiek wierzącego, że Bóg nie istnieje, bo szanuję to, że ktoś ma inne zdanie niż ja (zwłaszcza, jeśli mu wiara w Boga pomaga - na zdrowie). Po prostu prowadzę polemikę.
Ale ja sobie zdaję sprawę doskonale z tego, że ludzki mózg ma olbrzymie możliwości, których nie wykorzystujemy i nawet nam się nie chce tego uczyć. I wiem, że wiele osób mogłoby sobie pomóc gdyby tylko chciało, nie angażując w to Boga (mam na myśli chociażby to co nazwałaś kontrolowaniem swojego ciała). Ja po prostu zrozumiałam że Ty niejako stawiasz człowieka na równi z Bogiem, dlatego że człowiek posiada jakieś tam umiejętności.
Wiesz, często jest tak, że "jak trwoga to do Boga", nie twierdzę że jest to dobre, ale za to częste. I lepiej by było, żeby nawrócenia miały miejsce pod wpływem jakichś ważnych-poważnych doświadczeń duchowych, a nie chorób, wojen itp. itd.
Ja po prostu zrozumiałam że Ty niejako stawiasz człowieka na równi z Bogiem, dlatego że człowiek posiada jakieś tam umiejętności.
Ciężko byłoby mi stawiać człowieka na równi z kimś, w kogo istnienie nie wierzę.
Problem w tym, że gdyby człowiek naprawdę wykorzystywał wszystkie swoje możliwości, najprawdopodobniej w większości przypadków okazałoby się, że nagle wcale nie potrzebuje żadnego boga. Po co byłby nam Bóg, gdybyśmy umieli zaspokoić wszystkie nasze potrzeby samodzielnie?
I lepiej by było, żeby nawrócenia miały miejsce pod wpływem jakichś ważnych-poważnych doświadczeń duchowych, a nie chorób, wojen itp. itd.
Tu się absolutnie zgodzę - wiara ze strachu nie jest żadną wiarą. Jednak całkiem ludzką rzeczą jest (wszak jesteśmy słabi), że kiedy człowiek czuje się bezsilny, woli wierzyć, że jest jakaś nadnaturalna, niewytłumaczalna siła, która rozwiąże za niego te problemy, z którymi nie radzi sobie sam.
Jakim dowodem na istnienie boga jest to, co opisałaś? Równie dobrze może to być dowodem na istnienie małych, dobrych krasnoludków, które lubią sprawiać ludziom radość...
mały_motylek napisał/a:Te osoby , które nie wierzą jak mi to wytłumaczą? Że rzecz sama spadła z pólki??? jak?????
Ja nie wierzę w jakiegokolwiek boga, ale wierzę w to, co Ci się przydarzyło. Ludzki mózg jest niezbadany, wykorzystujemy go w minimalnym stopniu. Nasz umysł jest w stanie zdziałać wiele, jeśli o czymś intensywnie myślimy - stąd bierze się np. psychokineza, telepatia, widzenie pozazmysłowe itp. Nie musi to zakładać istnienia Boga, my sami jesteśmy niemal wszechmogący, tylko nie mamy o tym pojęcia i większość z nas jeszcze nie potrafi tych zdolności rozwijać.
Czyli mam rozumieć, że to że rzecz sama spadła z półki to przez mój mózg?? Po co mój mózg miałby zrzuacać coś z półki? Bez sensu....
A po drugie myślenie, że : my sami jesteśmy niemal wszechmogący, jest bardzo, bardzo zgubne i już wiele osób się na tym przejechało. No bo w końcu jeśli jesteśmy tacy wszechmocni to dlaczego umieramy na raka mimo ciągłego postępu medycyny, dlaczego czasami nie możemy mieć dzieci i nawet lekarze nie wiedza dlaczego.....??Mogłabym tak długo pisać, sama sie kiedyś przekonasz, że bardzo dużo nie od nas zależy! Nie mówię, że my sami nie mamy wpływu na nasze życie, owszem mamy ale jest ktoś jeszcze kto ma znacznie większy na nie wpływ niż my sami.
motylek - widzę, że kompletnie nie zrozumiałaś tego, co chciałam przekazać. Nie wiem, czy nie przeczytałaś dokładnie moich dwóch poprzednich postów, czy po prostu inaczej je zinterpretowałaś, ale napisałam wyraźnie - umieramy na raka itd., bo nie umiemy jeszcze kontrolować naszych ciał. A nie umiemy ich kontrolować, bo nie jesteśmy jeszcze na tym etapie rozwoju. Mało tego, raczej dokonujemy regresu na tym polu.
I żeby nie było - nie twierdzę, że JA jestem na jakimś wyższym etapie rozwoju, czy że jestem wszechmogąca. Też na razie nie umiem osiągnąć wyższego poziomu, zresztą jeszcze nie czas.
A rzecz mogła spaść z półki niekoniecznie bezpośrednio przez Twój mózg, tylko dzięki temu, że np. intensywnie myślałaś o chłopaku. Mi się parę razy zdarzyło, że kiedy intensywnie o czymś myślałam (lub ktoś inny myślał, a ja byłam tego świadkiem), to się jakby "zmaterializowało".
motylek - widzę, że kompletnie nie zrozumiałaś tego, co chciałam przekazać. Nie wiem, czy nie przeczytałaś dokładnie moich dwóch poprzednich postów, czy po prostu inaczej je zinterpretowałaś, ale napisałam wyraźnie - umieramy na raka itd., bo nie umiemy jeszcze kontrolować naszych ciał. A nie umiemy ich kontrolować, bo nie jesteśmy jeszcze na tym etapie rozwoju. Mało tego, raczej dokonujemy regresu na tym polu.
I żeby nie było - nie twierdzę, że JA jestem na jakimś wyższym etapie rozwoju, czy że jestem wszechmogąca. Też na razie nie umiem osiągnąć wyższego poziomu, zresztą jeszcze nie czas.A rzecz mogła spaść z półki niekoniecznie bezpośrednio przez Twój mózg, tylko dzięki temu, że np. intensywnie myślałaś o chłopaku. Mi się parę razy zdarzyło, że kiedy intensywnie o czymś myślałam (lub ktoś inny myślał, a ja byłam tego świadkiem), to się jakby "zmaterializowało".
To jeśli o tym intensywnie myślałaś to równie dobrze może to byc zasługa Boga, Bóg wiedział , że o tym myślisz, wiedział czego pragniesz i ci to dał.....bo jeśli byłaby to zasługa naszego myślenia to wszystko byłoby proste, pomyśle i już mam zdrowie, urodę, pieniądze a tak nie jest!
Uważasz, że umieramy na raka bo nie umiemy kontrolować naszych cial, ale rak istnieje już od bardzo dawna i jakoś człowiek nie idzie do przodu z tym swoim kontrolowaniem....więc raczej twoja teza jest błędna, człowiek na tej planecie już bardzo długo żyje i wiele dokonaliśmy, odkryliśmy, wiele się nauczyliśmy, ale jeśli chodzi o kontrolę naszego ciała to myślę, że stoimy w miejscu.
To jeśli o tym intensywnie myślałaś to równie dobrze może to byc zasługa Boga, Bóg wiedział , że o tym myślisz, wiedział czego pragniesz i ci to dał.....bo jeśli byłaby to zasługa naszego myślenia to wszystko byłoby proste, pomyśle i już mam zdrowie, urodę, pieniądze a tak nie jest!
Z tym, że nie było to coś, czego pragnęłam. Po prostu o tym myślałam... A faktem jest, że ludzie, którzy naprawdę wierzą, że będą zdrowi i bogaci, najczęściej stają się tacy.
Oczywiście, może to być też zasługa Boga, w końcu nie mamy ani dowodów na to, że on istnieje, ani na to, że nie istnieje. Ja po prostu wybrałam, że nie chcę bogów w moim życiu.
Uważasz, że umieramy na raka bo nie umiemy kontrolować naszych cial, ale rak istnieje już od bardzo dawna i jakoś człowiek nie idzie do przodu z tym swoim kontrolowaniem....więc raczej twoja teza jest błędna, człowiek na tej planecie już bardzo długo żyje i wiele dokonaliśmy, odkryliśmy, wiele się nauczyliśmy, ale jeśli chodzi o kontrolę naszego ciała to myślę, że stoimy w miejscu.
Tym razem Ty wykazujesz się brakiem pokory i nadmierną pychą - ludzie sami wybrali, że nie chcą iść do przodu. Wolą gonić za kasą i władzą, niż rozwijać się duchowo. A niestety kilka "rodzynków" świata nie zmieni. Mamy wciąż pewne ograniczenia i jeśli ich nie odrzucimy, do niczego nie dojdziemy.
Z tym rakiem to chyba chodzi o to, że jest to choroba, która ma swój początek m.in. w stresie czy złym odżywianiu. To taki rodzaj autodestrukcji. I gdybyśmy lepiej kontrolowali stres, to zapobieglibyśmy wielu chorobom w stylu właśnie raka czy zawału serca. Nie twierdzę, że w każdym przypadku, bo przecież są jeszcze gentyczne skłonności do pewnych chorób, prawda?
No i jeszcze, myślę, że Anemonne chodzi o takie teorie, z jakimi mamy do czynienia w książkach typu "Sekret" czy "Potęga podświadomości". Że generalnie pozytywne myślenie i programowanie swojej podświadomości pozwala na zmianę swojego życia i na posiadanie większego wpływu na nie, nawet na kontrolę chorób. Ja sobie czasem pomagam różnymi tego rodzaju technikami i wiem, że to działa. Ale dla mnie osobiście to kwestia li i jedynie ciała i psyche, a Bóg i jego działanie w moim życiu to rzecz odrębna od powyższego .
Akurat z tym rakiem niezupełnie o to mi chodziło. Miałam na myśli raczej to, że gdybyśmy mogli i potrafili wykorzystać w pełni możliwości swojego umysłu/mózgu, to moglibyśmy siłą woli zwalczać czy też nie dopuszczać do chorób - tak samo jak moglibyśmy kontrolować swoją płodność czy proces starzenia się.
Swoją drogą niektórzy mnisi z Tybetu potrafią zapadać w stan tzw. samadhi i "zamrozić" swoje funkcje życiowe, a tym samym i proces starzenia się, i trwać w tym stanie np. kilkadziesiąt lat, a potem powracają do życia i pełni sił jakby nigdy nic. Mniej więcej tego typu możliwości mam na myśli, mówiąc o sile umysłu.
motylek - widzę, że kompletnie nie zrozumiałaś tego, co chciałam przekazać... ....nie umiemy ich kontrolować, bo nie jesteśmy jeszcze na tym etapie rozwoju... ...Mi się parę razy zdarzyło, że kiedy intensywnie o czymś myślałam (lub ktoś inny myślał, a ja byłam tego świadkiem), to się jakby "zmaterializowało".
Nie umiemy ich kontrolować bo jesteśmy ludźmi a nie arcymagami z Terrego Pratchetta albo Pottera ;)
Cierpienie.
Całe ludzkie życie ma sens. Nawet cierpienie. To cierpienie konstytuuje dużą część szczęścia. Cierpienie jest brakiem. Jest brakiem np ładu w przypadku cierpienia moralnego. To jest brak czegoś. Skąd wiemy czy jesteśmy szczęśliwi? Bo odczuwamy BOLEŚNIE tego brak! Po to nam cierpienie. Unikamy cierpienia i unikajmy go! Dobrze, ale nigdy nie uda się uniknąć całkowicie cierpienia. Może na płaszczyźnie fizycznej - bo już teraz leki są coraz doskonalsze. Ale co nas uchroni przed cierpieniem np spowodowanym miłością, obawą o miłosć gdy ta jedzie daleko po niebezpiecznej drodze, co nas uchroni przed cierpieniem PO ZMARŁEJ MAMIE CZY TACIE? Lepiej wykorzystany mózg?
Użyj mózgu w ten sposób: Widzisz kogoś kto ma raka gardła/płuc (pójdź na onkologię albo pulmonologię do najbliższego szpitala) i zapytaj co sądzi o papierosach :) hehe zobaczysz co ci odpowie. 100% palaczy po takiej wizycie nie rzuca palenia.
Chcesz wejścia na wyższy poziom... to zacznij od tych setek milionów, którzy po przeczytaniu na paczce fajek napisu "palenie zabija" czy "palenie powoduje raka" pali dalej i jakaś część z nich ginie. Myślisz, że wystarczy mózg do takich rzeczy? Ludzie są błędni, omylni i niedoskonali. Nie umieją nawet zrozumieć prostego ostrzeżenia na paczce fajek. A ty mówisz (Anemonne) o jakimś lewitowaniu.
Ja po prostu wybrałam, że nie chcę bogów w moim życiu.
To, że wydaje ci się, że Boga nie ma to nie znaczy, że tak jest. Jak możliwe jest w związku z tym "wybranie", że Boga nie ma w Twoim życiu? :D Jak? Poprzez powiedzenie sobie, że "Boga w moim życiu nie ma!"? :) Słuchaj, jeśli on jest to czy tego chcesz czy nie to on jest w Twoim życiu. Jest też w ludziach (wierzących a tych jest większość), których spotykasz. Oni żyją wg zasad właśnie wiary. Chcąc niechcąc jesteś w tym świecie.
generalnie pozytywne myślenie i programowanie swojej podświadomości pozwala na zmianę swojego życia i na posiadanie większego wpływu na nie, nawet na kontrolę chorób.
Tak. Bóg dał nam rozum i jeśli go używamy jak w powyższym przykładzie to nawet pozytywnym podejściem jesteśmy w stanie wyleczyć się z chorób. Tak samo jak dzięki rozumowi ludzkość wymyśliła penicylinę. Bóg dał rozum i czy w taki czy w inny sposób z niego korzystamy. To nie jest jakiś niesamowicie nowy "rodzaj poznania siebie" czy "rozwoju umysłu" to jest korzystanie z tego co zostało nam dane jak w przypadku wymyślenia urządzenia co się zowie roentgen :D
tak samo jak moglibyśmy kontrolować swoją płodność czy proces starzenia się...
A po co zajmować się takimi pierdołami? Na płodność mamy już x sposobów od pigułek po podwiązanie nasieniowodów u faceta (zawsze można przywrócić). Starzenie? za 30-50 lat będzie pewnie można tak spowolnić ten proces, że życie wydłuży się bardzo znacznie. Spójrz na CHER.
O wiele trudniejszą rzeczą jest głupia i aż groteskowa fraza blond modelek z finału miss world: "pokój na świecie" hehe.
Ale serio! Mamy mnóstwo wynalazków, wygodne życie, a wojny jak były tak są :) Głód jest jak był. 21 wiek a pół świata w średniowieczu. Ból fizyczny? Leki są coraz doskonalsze dlatego, ze właśnie korzystamy z naszego mózgu i wymyślamy na ból sposoby. Co innego jest trudniejsze niż jakieś tam płodności dla własnej wygody, żeby się móc bezkarnie pobzykać, albo uprawiać dłużej KULT CIAŁA (dot. wiecznej ach... :) młodości).
Lewitacja.
Anemonne. Oprócz tego, że mamy super mózgi które wykorzystujemy zaledwie w 10% (jakoś tak jest to prawda około) to jeszcze nie należy zapominać że żyjemy w jakimś kontekście. W jakimś otoczeniu. NIE ŻYJEMY w próżni. Na KAŻDE ciało choćby niewiem z jakim mózgiem działa grawitacja. Żaden "łeb" tego nie przeskoczy (co do teorii używania mózgu w 70% swoją drogą trzeba też użyć mózgu na lekcjach fizyki, żeby zrozumieć na czym lewitacja polega i jak bardzo jest prawdopodobna, proponuję zacząć od lekcji fizyki - poziom podstawówka 4ta klasa i wtedy wznieść się na najwyższy poziom intelektualny, żeby "zrozumieć" lewitację - chyba w stronę ziemi).
Ludzie wykorzystują mózgi w ok 10%. Co by było gdyby część z nich wykorzystywała mózgi np już w 70% - bo by się nauczyli. Czy byliby lepsi od tych co wykorzystują 10%? Co by się z nimi stało z tymi mnej zdolnymi, którzy nie byliby w stanie wskoczyć na "wyższy poziom"? Przypomina mi to system kastowy w Indiach. Co z tego, że ktoś jest po prostu dobry, ludzki, co z tego skoro na miliard obywateli aż 160 mln należy do najniższej kasy? Nigdy nie osiągnie wysokiego statusu społecznego, nigdy nie pójdzie na unwersytet. Dlaczego?
Co z tymi którzy (chociaż co do człowieczeństwa będą identyczni) nie będą używali mózgu w 50% tylko dalej w 10%?
Co nas konstytuuje człowiekiem? Większe użycie mózgu? Żeby zatrzymywać przygodnie płodność, albo żeby być wiecznie młodym?
Skoro nie to o co? Człowieczeństwo. A czym ono jest?
Chcesz wejścia na wyższy poziom... to zacznij od tych setek milionów, którzy po przeczytaniu na paczce fajek napisu "palenie zabija" czy "palenie powoduje raka" pali dalej i jakaś część z nich ginie. Myślisz, że wystarczy mózg do takich rzeczy? Ludzie są błędni, omylni i niedoskonali. Nie umieją nawet zrozumieć prostego ostrzeżenia na paczce fajek. A ty mówisz (Anemonne) o jakimś lewitowaniu.
Tak, ponieważ ludzie są też głupi, jak już napisałam Nie wiem, czy Ci umknęło to gdzieś, ale pisałam to samo - że owszem, ludzie są niedoskonali i omylni i prawdopodobnie zawsze będą, ideałów nie ma i nie będzie (bo czymże byłby ideał, skoro dla każdego to słowo oznacza co innego?). Po prostu zamiast stać w miejscu, powinniśmy rozwijać się duchowo, a to pociągnęłoby za sobą rozwój cielesny.
To, że wydaje ci się, że Boga nie ma to nie znaczy, że tak jest. Jak możliwe jest w związku z tym "wybranie", że Boga nie ma w Twoim życiu?
Jak? Poprzez powiedzenie sobie, że "Boga w moim życiu nie ma!"?
Słuchaj, jeśli on jest to czy tego chcesz czy nie to on jest w Twoim życiu. Jest też w ludziach (wierzących a tych jest większość), których spotykasz. Oni żyją wg zasad właśnie wiary. Chcąc niechcąc jesteś w tym świecie.
Nie do końca dobrze mnie zrozumiałeś. Ja wybrałam, że w Boga nie wierzę (a może raczej nie tyle wybrałam, co po latach rozważań i prób - wszak w dzieciństwie byłam gorliwą katoliczką - doszłam do takiego wniosku) i że nie będzie on DLA MNIE obecny (czytaj: w mojej głowie, myślach i codziennych działaniach). Idąc w tę stronę - to, że wydaje Ci się, że Bóg jest, nie znaczy że masz rację ;>
Ale serio! Mamy mnóstwo wynalazków, wygodne życie, a wojny jak były tak są
Głód jest jak był. 21 wiek a pół świata w średniowieczu.
Masz rację, ludzie są nadal w średniowieczu - po prostu rozwijamy się powoli, ale to głównie dlatego, że robimy co jakiś czas ciągle krok w tył. Jak człowiek ma likwidować głód na świecie i walczyć o pokój, skoro nie potrafi nawet bezinteresownie pomóc drugiemu człowiekowi w błahej sprawie? Człowiek jest jeszcze niedoskonały przede wszystkim duchowo.
Oprócz tego, że mamy super mózgi które wykorzystujemy zaledwie w 10% (jakoś tak jest to prawda około) to jeszcze nie należy zapominać że żyjemy w jakimś kontekście. W jakimś otoczeniu. NIE ŻYJEMY w próżni. Na KAŻDE ciało choćby niewiem z jakim mózgiem działa grawitacja.
Ok, jeśli zasady fizyki są dla Ciebie tak istotne, to wytłumacz mi boskie cuda, wizerunki Matki Boskiej, przemianę hostii w mięsień sercowy, a także wyginanie przez ludzi sztućców siłą woli, przenoszenie przedmiotów bez dotykania ich, chodzenie fakirów po rozżarzonych węglach i potłuczonym szkle... oraz to, że niektórzy ludzie faktycznie lewitują Jak widzisz, nie wszystko w naszym świecie da się odnieść do praw fizyki, gdyby tak było, nie byłoby dziedziny życia, którą nazywamy parapsychologią. Dziwię się w sumie, że Ty, jako osoba wierząca, tak mocno trzymasz się argumentu grawitacji.
Co z tymi którzy (chociaż co do człowieczeństwa będą identyczni) nie będą używali mózgu w 50% tylko dalej w 10%?
Jak pisałam, nie jestem typową ateistką, która tłumaczy wszystko nauką i trzyma się tej fizycznej strony życia. Wierzę w nieśmiertelną duszę ludzką, a co za tym idzie, wierzę, że musimy się duchowo rozwijać. Po co nam świetnie rozwinięty mózg, kiedy duchowo prezentujemy poziom jaskiniowca? Zgodnie z tym, w co wierzę, najpierw - będąc bardzo młodą i "początkującą" duszyczką - inkarnujemy się w niższych istotach, np. w zwierzętach (które jak wiesz, mają znacznie mniej rozwinięte mózgi ), a dopiero potem stopniowo coraz to bardziej się doskonaląc, możemy wcielać się w coraz "lepsze" ciała. W związku z czym wszyscy mają tak naprawdę równe szanse - każdy może się rozwijać, tylko że niektórzy po prostu nie chcą. I ci pozostaną na niższym poziomie, mają wybór.
103 2009-12-09 19:09:49 Ostatnio edytowany przez m.p.w. (2009-12-09 19:16:07)
powyższe co napisałaś rozumiem, z niektórymi rzeczmi się nie zgadzam, ale to poniżej to aburd absurdów (hodzi o wyginanie sztućców i lewitację):
m.p.w. napisał/a:Oprócz tego, że mamy super mózgi które wykorzystujemy zaledwie w 10% (jakoś tak jest to prawda około) to jeszcze nie należy zapominać że żyjemy w jakimś kontekście. W jakimś otoczeniu. NIE ŻYJEMY w próżni. Na KAŻDE ciało choćby niewiem z jakim mózgiem działa grawitacja.
Ok, jeśli zasady fizyki są dla Ciebie tak istotne, to wytłumacz mi boskie cuda, wizerunki Matki Boskiej, przemianę hostii w mięsień sercowy, a także wyginanie przez ludzi sztućców siłą woli, przenoszenie przedmiotów bez dotykania ich, chodzenie fakirów po rozżarzonych węglach i potłuczonym szkle... oraz to, że niektórzy ludzie faktycznie lewitują :) Jak widzisz, nie wszystko w naszym świecie da się odnieść do praw fizyki, gdyby tak było, nie byłoby dziedziny życia, którą nazywamy parapsychologią. Dziwię się w sumie, że Ty, jako osoba wierząca, tak mocno trzymasz się argumentu grawitacji.
Cuda jak napisałaś są boskie. Dla wierzących dlatego są możliwe, bo stworzył je Bóg. Człowiek cudów nie czyni sam, zawsze działa przez Boga (jak np Jezus). Żaden człowiek nie tworzy cudów ot tak sobie żeby powyginac sztućce czy lewitować. Bo po co. Cuda coś znaczą tu jest symbolika. Lewitacja niczego nie łumaczy ani nic nie oznacza poza tym że ktoś umie sam się podnieść.
Nie istnieje lewitacja ani wyginanie łyżek falami. Podobnie jak ufo, a "Z archiwum X" TO NIE JEST SERIAL DOKUMENTALNY!
P.S.
Swoją drogą ja nie jestem gorliwym katolikiem. Po prostu to się da udowodnić filozoficznie. Filozofia tym się różni od wiary w gusła (jak lewitacja, mitologia i lyżki), że bada rzeczywistość nie można dyskutowac nad czymś czego nie ma a lewitacji nie ma. Nie da się jej ani filozoficznie (poznanie umysłowe), ani naukowo (poznanie zmysłowe), ani religijnie (poznanie duchowe) wyjaśnić, udowodnić.
Nie jestem wierzącym człowiekiem, ja wiem conieco bo da się przeprowadzić dowód filozoficzny, a więc najbardziej prawdopodobny.
LEWITACJI NIE MA! :)
pozdrawiam
Ok, jeśli według Ciebie bóg tworzy coś z niczego, niczym Harry Potter, a przy okazji wierzysz, że jesteśmy sami w kosmosie, to nie mamy już kompletnie o czym dyskutować, bo dla mnie TO jest dopiero absurd absurdów
Peace
105 2009-12-09 22:11:39 Ostatnio edytowany przez Emilia (2009-12-09 22:23:09)
Ludzki umysł jest jeszcze słabo poznany. Wykorzystujemy tylko 10 % jego mocy. To dobrze, bo gdyby było z 50 % byśmy się pozabijali. wszystkie cuda, to w większości wymyślone historie sprzed wielu , wielu lat. Kiedyś nawet jak piorun uderzył, to był strach i modlitwy... itp.... cóż, jesli jakoweś cuda się zdarzają, zawdzięczamy je tylko sile ludzkiego umysłu. I można wyginać łyżki, lewitować, czemu nie. W końcu wiara góry przenosi. Powiedzenie niby znane, ale jakby nieznane. Prawda? Słyszałem kiedyś że indianie uznawali umysłowo chorych za geniuszy, żyjących w innym świecie, być może i to prawda. Tego nie wiemy jeszcze, ale za ileś lat ludzkość i tego się dowie i wielu innych dzisiejszych cudów stanie się czymś codziennym.
Filozofie stworzyli ludzie, stworzyli taką na jaką ich wiedza i umysł był stać. Jest naszym wytworem, więc to żadna podstawa czegokolwiek. To jak wymyslę słowo - bleblelble i stanie się podstawą jakiegoś okreslenia danej rzeczy. Sorki za post pod postem.
To się trzeba nauczyć psze Pana edytować, wiem, czasem się chce...
Ok, jeśli według Ciebie bóg tworzy coś z niczego, niczym Harry Potter, a przy okazji wierzysz, że jesteśmy sami w kosmosie, to nie mamy już kompletnie o czym dyskutować, bo dla mnie TO jest dopiero absurd absurdów ;)
Peace ;)
Będzie tu oczywiście filozofia, matma, fizyka, logika i zdrowy rozsądek czytającego (mam nadzieję serio).
Byt = wszystko co jest. Byt jest a niebytu nie ma. byt jest jeden (nie ma jednocześnie krowy i drzewka w jednym)
Każdy byt jest przechodni czyli normalnie mówiąc każdą rzecz trafi szlag. Materię, czas i przestrzeń też.
Wszystko co cię otacza jest bytem przechodnim. Szlag trafi twoje miasto (jak starożytne miasta), szlag trafi i ciebie i mnie. Ty umrzesz, ja umrę. Ludzie którzy nas otaczają umrą. Szlag trafi instytut filozofii. Szlag trafi UJ. Szlag trafi UW Obamę, i KUL (tak jak trafił jacksona) szlag w koncu trafi ziemię za 5 mld lat serio :D
Wszystko trafi szlag. Byt zawsze jest przechodni czy tego chcesz czy nie i czy to rozumiesz czy nie i niezależnie jak się przejawia. Szlag trafi każdy pierwiastek i atom. Tak samo jak KAZDY atom kiedyś powstał.
Wszystko, absolutnie wszystko co jest bytem jest bytem przechodnim. Jeśli uważasz, że Boga nie ma dlatego, że stworzył coś z niczego to znaczy że nie pojmujesz co to jest akt kreacji. To znaczy, że ograniczasz Boga do czegoś co powstało dopiero jak COŚ już było, aby dopiero wtedy mógł Bóg już z tego CZEGOŚ coś stworzyć. A skąd wzięło się to COŚ co wg ciebie użył Bóg do stworzenia ziemi ludzi etc? Otóż Bóg był przed tym. Nie było niczego a był Bóg, lub inna siła sprawcza. Czytaj dalej będę wyjaśniał.
Zauważ, że wszystko co Cię otacza ma sens. Jesteśmy otoczeni bytami sensownymi. Byt niesensowny nie istnieje. Najprostszy przykład to to, że drzewo ma korzenie i rośnie nimi w dół. Wszystko ma sens. Nie jest dziełem przypadku. Przecież to nie przez przypadek rośnie drzewo tymi korzeniami w dół. Tam jest woda i składniki mineralne :P To, że jesteśmy uzależnieni od słońca i jego energii też ma sens. Nasze istnienie bez słońca nie ma sensu bo byśmy się unicestwili. Słońce zatem ma sens.
Nic nie jest dziełem przypadku. Byty przypadkowe giną a właściwie nie mają prawa zaistnieć (przykład ze znalezieniem pieniędzy tak na pradę jest sensowny i istnieje bo dziurawa kieszeń musi skutkować zgubieniem pieniędzy).
(nie bede teraz pisał personalnie o tobie jakby co) Idąc tym tropem zadaj sobie pytanie czy w takim razie to że człowiek i wszystko ma sens? Czy jest dziełem przypadku? Czy ty jako byt to przypadek czy nie? Skoro przypadek powstały bez celu to po co tu jest człowiek na tym świecie? Na pewno sami też określamy cobie cele, ale na jakiej podstawie skoro teoretycznie nie mielibyśmy w istnieniu celu? Jeśli nie umiemy odpowiedzieć sobie na to pytanie to na jakiej podstawie planujemy swoje życie? Skąd wiemy jak postępować? Jeśli nie wiemy jak postępować to nie możemy wiedzieć co jest najważniejsze! Logiczne. Jak nie wiemy co jest najważniejsze dla to w jaki sposób/na jakiejj podstawie/stosując jakie punkty odniesienia oceniamy swoje działanie? Jak nie wie się jak oceniać własne działania to nie ma się rozumu. Jak się nie ma rozumu to NIE JEST SIĘ człowiekiem. Człowiek posiada rozum! I tylko on. To jest ludzka cecha najbardziej.
Ty posiadasz rozum. To w ogóle co piszesz jest przejawem rozumu. I ja się cieszę że mogę z tobą o tym rozmawiać (czasem jestem sarkastyczny wiem) ale nie odmawiam ci rozumu. Jesteś człowiekiem. Pytasz, myślisz. Teraz czytaj dalej.
Byt.
Wierząc nawet tylko w rozum każdy już wie o teorii wybuchu, ale co było wcześniej?
I teraz czytaj uważnie: przed wielkim wybuchem nie było niczego. (poznajesz swoje słowa?: jeśli według Ciebie bóg tworzy coś z niczego"). Tak... przed wielkim wybuchem nie było ani czasu ani materii ani przestrzeni.
Z tym zgadzają się UCZENI fizycy, matematycy i reszta. To się nazywa naukowo OSOBLIWOŚĆ i nagle powstał wszystko (wszystko co znamy: czas, materia i przestrzeń).
Jeśli wierzysz, że żeby coś stworzyć należy mieć już coś to wg ciebie nie ma stworzenia, bo zawsze musiało być już coś żeby można było stworzyć następne coś (nie wiersz w stworzenie tylko w jakąś wiecza przemianę czegoś co od zawsze istnieje, że nie ma początku i końca, jest coś co zawsze było) czyli zaprzeczasz czemuś niezaprzeczalnemu: teorii bytu mówiącej że każdy byt jest przechodni (wszystko się zaczyna i kończy udowodniono, że nawet czas, wszechświat, materia - wszystko!). Piszesz ironicznie, że skoro ja "wierzę, że Bóg stworzył coś z niczego..." A widzisz to, że właśnie stosując nawet naukową teorię - to przed wielkim wybuchem właśnie nie było niczego. A Teraz jest :) Więc jak to? Coś z niczego jednak dało się uzyskać. I to nie podlega wątpliwości. wiem, Wykracza poza możliwość poznania człowieka nawet jak wykorzysta 100% rozumu.
Co więcej - przypadek.
To co napiszę było w jednym z moich postów wyżej, ale powtórzę wyjaśniając bardziej o co mi chodziło:
Przypadek (koincydencja) ZAWSZE jest wynikiem losowego zbiegu okoliczności przynajmniej 2 czynników tak? - No tak - trudno nazwać przypadkiem jedną sytuację. Przy przypadku MUSZĄ być dwie sytuacje i się skrzyżować, prawda? Prawda. Np: idąc ulicą (sytuacja 1), znajdujesz 10 zł na chodniku (leżący pieniądz - sytuacja nr 2). Im więcej sytuacji nam się krzyżuje tym przypadek jest bardziej unikalny.
Przeciwieństwem przypadku jest? Nie przypadek inaczej: DZIAŁANIE CELOWE. Dlatego żadne drzewo nie rośnie tam gdzie jest sucho i skała i 90 stopni w cieniu. Jeśli znajdzie się PRZEZ PRZYPADEK w takim środowisku to ginie.
Teraz dopiero czytaj:
Skoro przypadek to wypadkowa sytuacji to co będzie jeśli nie ma niczego?
Między czym a czym zajdzie przypadek?
Otóż przed wielkim wybuchem właśnie nie było niczego :) serio, no bo jak mogło być. Było co zanim nic nie było? :) Trudne nie? Ale to trzeba zrozumieć żeby przejść teraz dalej. Dalej:
Skoro nie było niczego to nie mógł zajść przypadek (bo między czym a czym?)
Skoro nie mógł zajść przypadek to musiało być to działanie celowe. Nie ma innej opcji. Nie ma też opcji żeby dowiedzieć się co zaszło zanim cokolwiek zaistniało. Jedno wiadomo: nie było czasu, materii ani przestrzeni, nagle buch i jest! Coś z niczego! Jest byt. Celowe? Na pewno. Dlaczego tak się stało? Nie wiadomo, ale to nie przypadek.
Stworzenie było dokonane przez działanie celowe bez udziału materii, czasu i przestrzeni. Owe byty powstały właśnie w wyniku tego stworzenia i to celowego stworzenia.
P.S.
Co do kosmitów to biorąc pod uwagę nieograniczoność wszechświata (chociaż nieskończoność też jest jak się okazuje ograniczona - są na to teorie) istnieje nieskończenie duża szansa na istnienie nieskończonej ilości "żyć". Tak mi się wydaje Uwaga! wydaje, nie umiem tego potwierdzić nie znam się na prawdopodobienstwie matematycznym ani nie wiem jaka jest na serio wielkość wszechświata) Prawdopodobieństwo to (wg mnie!!) wynika z założenia nieskończonej ilości możliwych prób. Musi istnieć życie i to w nieskończonej ilości form wg mnie.
Proszę pani. Twierdzić, że wszystko zawsze już było to głupota. Tak samo jak twierdzić, że wszystko zawsze będzie. A skoro nie było niczego to jak powstało wszystko z niczego. :D a co dopiero jeśli zadamy sobie pytanie co BĘDZIE jak nie będzie już wszystkiego :) A tak na pewno będzie. Wszystko przeminie.
Filozofie stworzyli ludzie, stworzyli taką na jaką ich wiedza i umysł był stać. Jest naszym wytworem, więc to żadna podstawa czegokolwiek. To jak wymyslę słowo - bleblelble i stanie się podstawą jakiegoś okreslenia danej rzeczy. Sorki za post pod postem.
Filozofię stworzyli ludzie - tak. Jak KAŻDĄ naukę - prawo, fizykę, biologię. Tylko, że biologia uczy jak być dobrym biologiem, prawo jak być prawnikiem, ekonomia jak być ekonomistą i znać sie na ekonomii, fizykiem żeby znać się na fizyce. ALE NIKT NIE RODZI SIĘ matematykiem , prawnikiem, biologiem czy kimś inym. KAŻDY RODZI SIĘ CZŁOWIEKIEM. Filozofia uczy jak być człowiekiem! Filozofia niczego nie wymyśla. Filozofia opisuje rzeczywistość tak, żey człowiek był mądry, żeby znał różne punkty widzenia! było mnótwo filozofów, mnóstwo spojrzeń na to co na s otacza. Nie chodzi o psychologię, która uczy jak być psychologiem, ale nie uczy np jak byc mądrym. Filozofia niczego nie wymyśla. Opisuje. To nauka najbardziej zbliżona człowiekowi. A co teraz robisz? Zadajesz pytania: dlaczego? po co? w jakim celu? Na te pytania odpowiada filozofia.
Pzdr
Małe sprostowanie: ja nie wierzę ani w to, że wszystko istniało "od zawsze", ani w to, że ktoś (lub Ktoś) stworzył wszystko z niczego. Po prostu nie mam żadnych logicznych dowodów na którąkolwiek z tych teorii, więc wolę wstrzymać się od osądu.
Co do filozofii - jest to bardzo specyficzna nauka, bo nie ma w niej stałych prawd (jak np. w matematyce czy fizyce), lecz są "punkty widzenia" (które, jak wiadomo, zależą zawsze od punktu patrzenia - czy siedzenia, jak kto woli). Tak naprawdę każdy może filozofować i w zasadzie można uznać, że każda filozofia jest dobra i słuszna. Ilu ludzi, tyle sposobów myślenia.
Znam filozofów (z wykształcenia), którzy w żadnego boga nie wierzą i twierdzą, że jest to jak najbardziej logiczna teoria.
Jeszcze jedno: w jednym poście wyśmiewasz to, co piszę, i uznajesz, że UFO nie istnieje. W następnym poście piszesz, że jest prawdopodobne, że we Wszechświecie może istnieć nieskończona liczba form życia. Make up your mind, man Chyba, że miałeś na myśli to, w co i ja wierzę: że jedynym i najważniejszym dowodem na istnienie pozaziemskiej inteligencji jest to, że nie próbują nawiązać z nami kontaktu.
P.S. "Ty", "Ciebie" itp. piszemy wielką literą. Jeśli ktoś pisze z małej, oznacza to, że nie ma szacunku do rozmówcy - nie jest to miłe.
Małe sprostowanie: ja nie wierzę ani w to, że wszystko istniało "od zawsze", ani w to, że ktoś (lub Ktoś) stworzył wszystko z niczego. Po prostu nie mam żadnych logicznych dowodów na którąkolwiek z tych teorii, więc wolę wstrzymać się od osądu.
To co napisałem jest wywodem logicznym. Jeśli sie myśli logicznie nie da się z tym nie zgodzić. Pokaż to każdemu filozofowi. Nie znajdzie się ani jeden który zaprzeczy tej logice. Tego uczą na pierwszym roku filozofii. Jeśli nie masz Ty na to teorii to nie znaczy, że nie ma Boga, ani innego stwórcy, ani, że to nie było działanie celowe, ani, że ktoś w ogóle jest. nie wierząc w Boga na przykłąd ryzykujesz tylko życie doczesne na korzyść życia wiecznego (ok 80 lat, a można zyskać wieczność). Powtórzę. Dlaczego nie wierzysz, że to wszyskto mogło nie istnieć? Materia, Czas i Przestrzeń? Przcież jest to udowodnione, że to co nas otacza - wszystko nie trwało od "zawsze". Nie możesz w to nie wierzyć. To jak nie wierzyć w powietrze. A skoro nie było niczego to nie mógł zajść przypadek. Skoro nie mógł zajść przypadek to było to działanie celowe. TO JEST logiczne i wypływa z tej "nielogicznej" twoim zdaniem filozofii.
Co do filozofii - jest to bardzo specyficzna nauka, bo nie ma w niej stałych prawd (jak np. w matematyce czy fizyce), lecz są "punkty widzenia" (które, jak wiadomo, zależą zawsze od punktu patrzenia - czy siedzenia, jak kto woli). Tak naprawdę każdy może filozofować i w zasadzie można uznać, że każda filozofia jest dobra i słuszna. Ilu ludzi, tyle sposobów myślenia.
Znam filozofów (z wykształcenia), którzy w żadnego boga nie wierzą i twierdzą, że jest to jak najbardziej logiczna teoria.
Filozofia posiada stałem prawdy. Chociażby teoria tożsamości.
Po drugie np matematyka nie jest nauką w sensie naukowym. Matematyka to sztuka. Zajmuje się relacjami między abstraktami. Np. NIE MA LICZBY 2. Są dwa przedmioty. Liczba jest abstraktem. Fizycznie nie istnieje. Matematyka bada relacje między fizycznie niistniejącymi abstraktami. Matematyka jest sztuką z naukowego punktu widzenia. Poza tym w filozofii jest wielu durniów. To co ja mówię to są niekwestionowane postawy. Ogólnie NAUKA NIE POLEGA na krytykowaniu punktów widzenia i wytykaniu błędów. nauka polega na tworzeniu nowych punktów widzenia, które wykluczają stare. Sama krytyka jest bez sensu.
Jeszcze jedno: w jednym poście wyśmiewasz to, co piszę, i uznajesz, że UFO nie istnieje. W następnym poście piszesz, że jest prawdopodobne, że we Wszechświecie może istnieć nieskończona liczba form życia. Make up your mind, man
Nigdzie nie pisałem że nie wierzę w ufo. Pisałem że nie wierze w "Z archiwum X". Nie biorę tego jako serial dokumentalny To czysta fikcja ten serial. To że wierzę w życie poza Ziemią ma inne podstawy niż jakiś bzdurny serial. O to mi właśnie chodziło.
Chyba, że miałeś na myśli to, w co i ja wierzę: że jedynym i najważniejszym dowodem na istnienie pozaziemskiej inteligencji jest to, że nie próbują nawiązać z nami kontaktu.
Każde życie, każda masa, byt dążą do innego bytu. Jeśli jest inna rozumna cywilizacja to na pewno dąży do spotkania się z inną. Przeszkodą mogą być tylko problemy natury fizycznej. Czemu mieliby nie chceć z nami się kontaktować? A co to my jacyś głupi jesteśmy?
P.S. "Ty", "Ciebie" itp. piszemy wielką literą. Jeśli ktoś pisze z małej, oznacza to, że nie ma szacunku do rozmówcy - nie jest to miłe.
Sory.
wytłumacz zło.
Co wy o tym myślicie??
Bóg istnieje. Jedynie nie ingeruje w życie nasze. Coś nas i cały ten świat stworzyło. Nie koniecznie to musi być Bóg chrześcijański, ani inny, ale napewno istota wyższa istnieje.
Jakie są dowody na to że istnieje??
Świat w okół nas. My. Skomplikowana chemia w naszym ciele to wszystko musiało mieć jakiś nadzwyczajny początek, a nie poprostu wielkie bum.
Pozdrawiam
Dlaczego nie wierzysz, że to wszyskto mogło nie istnieć? Materia, Czas i Przestrzeń? Przcież jest to udowodnione, że to co nas otacza - wszystko nie trwało od "zawsze". Nie możesz w to nie wierzyć.
A to już sobie wymyśliłeś, przekręcasz moje słowa. Napisałam wyraźnie: ani wierzę, ani nie wierzę.
Nigdzie nie pisałem że nie wierzę w ufo. Pisałem że nie wierze w "Z archiwum X".
No cóż, tak zinterpretowałam to zdanie (i nie ma w tym nic dziwnego, tak wynika z jego logiki):
Nie istnieje lewitacja ani wyginanie łyżek falami. Podobnie jak ufo, a "Z archiwum X" TO NIE JEST SERIAL DOKUMENTALNY!
Każde życie, każda masa, byt dążą do innego bytu. Jeśli jest inna rozumna cywilizacja to na pewno dąży do spotkania się z inną. Przeszkodą mogą być tylko problemy natury fizycznej. Czemu mieliby nie chceć z nami się kontaktować? A co to my jacyś głupi jesteśmy?
No właśnie... Tak sobie czasem myślę, że gdybym miała spojrzeć gdzieś "z przestrzeni" na to, co ludzie na Ziemi wyprawiają, to moją pierwszą konkluzją byłoby: "nie, ja stąd zwiewam póki mogę, tu i tak juz nic nie zdziałam..."
Poza tym wcale nie wiadomo, czy wszystkie cywilizacje dążą do innej. Po pierwsze, nie wszystkie muszą być takie jak my, a po drugie - jeśli inne cywilizacje są wyżej rozwinięte od nas, to sądzę, że wolą "szukać nowych znajomych" na swoim "poziomie", a nie charytatywnie pomagać nam, robaczkom.
Jakie są dowody na to że istnieje??
Świat w okół nas. My. Skomplikowana chemia w naszym ciele to wszystko musiało mieć jakiś nadzwyczajny początek, a nie poprostu wielkie bum.
Jak już pisałam - to, że wszystko istnieje, owszem, może być dowodem na istnienie istot(y) wyższej(-ych), ale niekoniecznie Boga. Równie dobrze może to być dowód na istnienie krasnoludków czy elfów. Po prostu to, czego nie widzimy i nie potrafimy wytłumaczyć, lubimy nazywać Bogiem. Tak samo, jak "ciemne" plemiona afrykańskie samolot nazwą "wielkim stalowym ptakiem", bo go nie rozumieją.
Co wy o tym myślicie??
Bóg istnieje. Jedynie nie ingeruje w życie nasze. Coś nas i cały ten świat stworzyło. Nie koniecznie to musi być Bóg chrześcijański, ani inny, ale napewno istota wyższa istnieje.Jakie są dowody na to że istnieje??
Świat w okół nas. My. Skomplikowana chemia w naszym ciele to wszystko musiało mieć jakiś nadzwyczajny początek, a nie poprostu wielkie bum.Pozdrawiam
jak dla mnie wielkie boom jest to raczej nadzwyczajny poczatek [o ile zalozymy ze to rzeczywiscie mialo miejsce], bo tak niemalze "z niczego", samoistnie przez "przypadek" wszechswiat zrobil boom i ta daaaa - oto Ziemia. Pytanie zatem jest nastepujace: co musialo byc zeby wielkie boom musialo zaistniec? z "powietrza" przeciez nic nie wybucha, potrzebna jest masa i energia. jezeli chcesz zaprzeczyc temu ze jest to nadzwyczajne to proponuje poszukac drugiego wielkiego boom w historii... [w sumie zobaczymy co bedzie z wielkim zderzaczem hadronow ]
Moze to bóg jest wlasnie ta energia? Cos czemu my probujemy nadac ludzkie ksztalty, przypisac ludzkie cechy. Moze ta dziwna nienazwana energia stworzyla gdzies na drugim koncu nieskonczonego wszechswiata inna cywilizacje, bardziej lub mniej rozwinieta, ale tak samo pozostawiona sama sobie? ktora tez wierzy w cos na ksztalt boga, i tez nie wie ze to jest czysta energia...? ktos mial z taka cywilizacja kontakt? ja nie, wiec nie powiem ze istnieje. z bogiem jako takim tez nie mialem kontaktu, czy to z judeochrzescijanskim, czy to z allahem, czy to z ktoryms z wierzen poganskich.
zreszta wolalbym chyba juz byc muzulmaninem niz chrzescijaninem, bo bog ktory z jednej czesci tomiszcza na druga zmienia sie z surowego w milosiernego i zaczyna obiecywac calkowicie odmienne rzeczy to nizaciekawie jakos...
Filozof Blaise Pascal przytacza pewien wążny argument: Jeżeli wierzący myli się i skoro naprawdę poza progiem śmierci są tylko milczenie i ciemności, on się nigdy o tym nie dowie. Jeżeli natomiast niedowiarek się myli, jeżeli coś jest, to przez całą wieczność będzie ponosić konsekwencje swego błędu. Dla mnie to dostatecznie przekonujące żeby być wierzącym
Nie trzeba wierzyć w boga, żeby wierzyć w życie po śmierci, Pola34.
przyznam ze to dla mnie ciekawy temat wiec dorzuce swoje "trzy grosze".
nie umiem sobie wyobrazic nieba z tymi wszystkimi duszami,nie umiem tego "ogarnac".czy wierze w boga? nie wiem.wierze ze "cos" jest napewno.albo chce wierzyc.pisaliscie np.o jezusie,ze chodzil i robil rozne cudenka.a ojciec pio?co o nim sadziacie?
na koniec napisze o moim ukochanym swietym.jest to sw.juda tadeusz,patron od spraw trudnych i beznadziejnych.ufam mu. dlaczego?
rok temu,w sylwestra mialam zawal serca.po wszystkich badaniach wyladowalam na tak zwanej "erce".lezalam sama w pokoju i nie mialam na nosie okularow a nosze minus 11.naprzeciw lozka,na scianie widzialam karykaturalne,przerazajace twarze,postacie. bardzo sie balam.i w pewnym momencie poczulam wyraznie ze obok mnie jest smierc.i wtedy tylko jedno przyszlo mi do glowy. powiedzialam glosno - swiety juda tadeuszu powierzam tobie moje zdrowie i moje zycie.i wszystko zniklo,i ta smierc i te twarze.a ja zaczelam szybko wracac do zdrowia.po dwoch dniach przeniesli mnie na normalna sale a na moim lozku polozyli babke tez po zawale.zmarla tego samego dnia wieczorem
Ja wierze że Bóg istnieje ! Człowiek MUSI w 'coś' wierzyć ! Bo inaczej życie nie miało by sensu ....
Czasami sie zastanawiam skoro bóg istnieje to dlaczego nas tak doświadcza dlaczego na świecie jest tyle zła , księża mówia że to nasza wolna wola ale skoro tak to dlaczego jesteśmy tak doświadczani mam nadzieje że po śmierci coś jest bo jeśli nie to większość z nas marnóje jedyną szanse na bycie szczęśliwym czyli życie.
feniks - a co wedlug ciebie ma wspolnego nasza wolna wola z trzesieniami ziemi,powodziami itp.?
Ja wierze że Bóg istnieje ! Człowiek MUSI w 'coś' wierzyć ! Bo inaczej życie nie miało by sensu ....
Tylko płytcy i mało wiedzący ludzie MUSZĄ w coś wierzyć, nie umiejąc znaleźć sensu życia w czymś innym. Zresztą - według badań największy procent ludzi wierzących jest wśród tych najmniej wykształconych i spada wraz ze wzrostem wykształcenia i statusu materialno-społecznego.
120 2010-01-17 14:45:26 Ostatnio edytowany przez no_nam (2010-01-17 14:49:12)
Anemonne - tutaj pokazałaś płytkość i ignorancie - przypominasz mi ludzi z czasów Kopernika - to czego nie widzą nie istnieje.
To właśnie ludzie inteligentni odkrywają rzeczy które do tego momentu były niemożliwe, nie osiągalne.
To ludzie ograniczeni stosują prawa logiki - wynalezione przez kogo ?? - innych ludzi. A to co jest nie logiczne ignorują.
Tylko płytcy i mało wiedzący ludzie MUSZĄ w coś wierzyć, nie umiejąc znaleźć sensu życia w czymś innym.
Moja droga z tego wynika że jesteś płytk i mało wiedząca - bo wierzysz ze nie ma Boga <- czyli w coś wierzysz - sama tym powyższym zdaniem się określiłaś.
Ludzie mało wiedzący - cóż to za ludzie - u mnie zdobywanie wiedzy objawia się tym ze czym więcej jej zdobywam tym bardziej się uświadamiam w twierdzeniu ze jeszcze mało wiem.
Jeżeli chcesz się opierać na badaniach to większość ludzi na świecie wierzy w Boga - tylko przybiera on różne imiona Bóg, Jezus , Mahomet, Jahwe. itd. Inni wierzą w innych bogów jak Dolar, Euro, Jen, ......
Zresztą - według badań największy procent ludzi wierzących jest wśród tych najmniej wykształconych i spada wraz ze wzrostem wykształcenia i statusu materialno-społecznego.
Najlepiej było podać link do tych badań.
Czy te badania objęły inne wiary. Inne kraje, kraje arabskie, Chiny, itp
-------------------------------------------------------------------------------------------
Do moderatorów - nie będę miał żalu jak się odp. nie spodoba i ją usuniecie.
Anemonne napisał/a:Zresztą - według badań największy procent ludzi wierzących jest wśród tych najmniej wykształconych i spada wraz ze wzrostem wykształcenia i statusu materialno-społecznego.
Najlepiej było podać link do tych badań.
Czy te badania objęły inne wiary. Inne kraje, kraje arabskie, Chiny, itp
Również proszę o link do badań, chęnie się z nimi zapoznam, bo szczerze mówiąc Anemonne chyba się zapędziła, a że czymś musiała poprzeć swoje twierdzenie to "badaniami".
122 2010-01-17 15:54:29 Ostatnio edytowany przez Anemonne (2010-01-17 15:55:59)
Anemonne - tutaj pokazałaś płytkość i ignorancie - przypominasz mi ludzi z czasów Kopernika - to czego nie widzą nie istnieje.
(...)
Moja droga z tego wynika że jesteś płytk i mało wiedząca - bo wierzysz ze nie ma Boga <- czyli w coś wierzysz - sama tym powyższym zdaniem się określiłaś.
Ale ja nic takiego nie napisałam. Nie napisałam, że WIERZĘ że nie ma boga, to po pierwsze. Nie bez powodu słowo "MUSZĄ" napisałam wielkimi literami - chodzi mi o to, że ludzie, którzy ograniczają swój sens życia do wiary w COŚ, cokolwiek, są płytcy. Jest tyle różnych rzeczy, dających sens życia, że nie widzę powodu, dla którego trzeba by było mówić, że w coś MUSISZ wierzyć. Tylko tyle, na drugi raz zanim się zaczniesz burzyć, przeczytaj tekst ze zrozumieniem.
A co do badań - trudno będzie mi podać link do programów dokumentalnych z tv czy wypowiedzi mojego wykładowcy. W internecie tego nawet nie szukałam, po prostu o tym słyszałam, a poza tym zaobserwowałam sama taką zależność.
chodzi mi o to, że ludzie, którzy ograniczają swój sens życia do wiary w COŚ, cokolwiek, są płytcy.
O, jestem płytka, moi przyjaciele, znajomi, rodzina . No cóż, człowiek zawsze się czegoś nowego o sobie dowie...
Wiara sensem życia.. chyba założę nowy wątek, żebyś się moja droga przekonała ile płytkich osób udziela się na tym forum ha ha.
124 2010-01-17 17:37:24 Ostatnio edytowany przez no_nam (2010-01-17 18:46:31)
Ale ja nic takiego nie napisałam. Nie napisałam, że WIERZĘ że nie ma boga, to po pierwsze.
a to:
Rosalee napisał/a:Jaki znasz logiczne wytłumaczenie powstania świata? Co, wielki wybuch i mam uwierzyć, że w wyniku tego świat poukładał się tak szczegółowo i precyzyjnie.
A Twoim zdaniem lepszym wytłumaczeniem jest, że czarodziej machnął ręką i nagle wszystko powstało z niczego? :D
Do tematu: wiara w boga strasznie ogranicza horyzonty myślowe, więc dawno już sobie to darowałam i włożyłam między bajki. Kościół i religie to największa mistyfikacja świata.
Zdaję sobie sprawę, że nie było do mnie, ale myślę, że nie ma nic zdrożnego w tym, że postanowiłam włączyć się do dyskusji.
Ja również nie wierzę, że świat i człowiek są dziełem przypadku, ba, nie wierzę w przypadki. Ale w boga i przeznaczenie też nie.
Jakim dowodem na istnienie boga jest to, co opisałaś? Równie dobrze może to być dowodem na istnienie małych, dobrych krasnoludków, które lubią sprawiać ludziom radość...
mały_motylek napisał/a:Te osoby , które nie wierzą jak mi to wytłumaczą? Że rzecz sama spadła z pólki??? jak?????
Ja nie wierzę w jakiegokolwiek boga, ale wierzę w to, co Ci się przydarzyło. Ludzki mózg jest niezbadany, wykorzystujemy go w minimalnym stopniu. Nasz umysł jest w stanie zdziałać wiele, jeśli o czymś intensywnie myślimy - stąd bierze się np. psychokineza, telepatia, widzenie pozazmysłowe itp. Nie musi to zakładać istnienia Boga, my sami jesteśmy niemal wszechmogący, tylko nie mamy o tym pojęcia i większość z nas jeszcze nie potrafi tych zdolności rozwijać.
Tylko tyle, na drugi raz zanim się zaczniesz burzyć, przeczytaj tekst ze zrozumieniem.
Czyli wierzysz ze Bóg istnieje ale w Niego nie wierzysz ???
def.
Bóg*, bóg, ponadziemska istota, będąca racją istnienia i funkcjonowania świata i człowieka. ......
*http://encyklopedia.pwn.pl/lista.php?co=B%F3g
----------------------------------------
Nie bez powodu słowo "MUSZĄ" napisałam wielkimi literami - chodzi mi o to, że ludzie, którzy ograniczają swój sens życia do wiary w COŚ, cokolwiek, są płytcy. Jest tyle różnych rzeczy, dających sens życia, że nie widzę powodu, dla którego trzeba by było mówić, że w coś MUSISZ wierzyć.
Wierzę w "COŚ"
- w grawitację - mieszkam na 2 pietrze i korzystam z schodów.
-w zło - Hitler, wojna domowa w Sudanie, matka topiąca dzieci w beczce.
- w dobro - Matka Teresa, chłopak/dziewczyna przeprowadzający staruszkę na pasach itp.
---------------------------------------
A co do badań - trudno będzie mi podać link do programów dokumentalnych z tv czy wypowiedzi mojego wykładowcy. W internecie tego nawet nie szukałam, po prostu o tym słyszałam, a poza tym zaobserwowałam sama taką zależność.
W telewizji usłyszałem ze w Polsce jest bardzo dobra sytuacja. W Polsacie słyszę o wpadkach PISu a jak chcę posłuchać o wpadkach PO zmieniam kanał na TVP1. W niemieckiej telewizji emitowano program sugerujący ze II Wojnę Światową rozpoczęli Polacy. Mój wykładowca twierdzi ze muszę oddać projekt policzony ręcznie, gdzie policzony za pomocą programu do tego przeznaczonego będzie dokładniejszy.
125 2010-01-17 21:58:09 Ostatnio edytowany przez Anemonne (2010-01-17 22:00:36)
Brak wiary w istnienie boga nie jest tożsamy z wiarą w jego nieistnienie. Konkretniej: nie sądzę, żeby bóg istniał, ale zebranie dowodów na jego nieistnienie jest tak samo niemożliwe, jak zebranie dowodów na jego istnienie. Można tylko myśleć i gdybać, wybierając to, co wydaje nam się najbardziej prawdopodobne.
A kiedy pisałam o wierze w "coś", miałam na myśli nie prawa fizyki czy pokrewne, bo w tym nie ma miejsca na wiarę, ale w "coś" metafizycznego, co nazywane jest bogiem - jakikolwiek bóg by to nie był.
Spróbuję jaśniej. Ludzi, którzy wierzą w boga/-ów, bo myśleli nad tym długo i zbierali doświadczenia po to, by w końcu dojść do wniosku, że bóg istnieje, podziwiam za własne zdanie. Ludzi, którzy wierzą w boga, bo w coś trzeba wierzyć żeby żyło się łatwiej, żeby miało się cel i żeby było do kogo się pomodlić, kiedy dopada strach i cierpienie - uważam za płytkich. Podobnie jak ludzi, którzy żyją w totalnej sprzeczności z przykazaniami i zasadami katolicyzmu, a biegają co niedzielę do kościoła, przyjmują komunię, biorą śluby kościelne i chrzczą swoje dzieci.
Takie jest moje osobiste zdanie i myślę, że mam takie samo prawo się nim podzielić w tym temacie, jak osoby wierzące.
Brak wiary w istnienie boga nie jest tożsamy z wiarą w jego nieistnienie. Konkretniej: nie sądzę, żeby bóg istniał, ale zebranie dowodów na jego nieistnienie jest tak samo niemożliwe, jak zebranie dowodów na jego istnienie. Można tylko myśleć i gdybać, wybierając to, co wydaje nam się najbardziej prawdopodobne.
Akurat wiara nie potrzebuje dowodów, nie da się wierzyć w Boga i zarazem w niego nie wierzyć - przynajmniej korzystając z dzisiejszych praw logiki.
Ludzi, którzy wierzą w boga, bo w coś trzeba wierzyć żeby żyło się łatwiej, żeby miało się cel i żeby było do kogo się pomodlić, kiedy dopada strach i cierpienie - uważam za płytkich.
Tutaj się z Tobą nie zgodzę, cóż jest płytkiego w tym ze ludzie wierzą w Boga/ów aby mieć jakiś cel w życiu - czy ty podobnie nie postępujesz gdy źle się czujesz, nie idziesz z kimś porozmawiać - z koleżanko,kolegą, piszesz na forum - co jest płytkiego w tym ze człowiek chcę wierzyć w coś ponad nami, coś co go ogranicza w złym postępowaniu - ponieważ czyje ze za takie postępowanie może ponieść karę.
Czy podobne stwierdzenia nie padają na rożnych kursach samodoskonalenia - Trzeba wierzyć w siebie. Tak samo ludzie twierdzą ze trzeba wierzyć w Boga - i jeżeli to przynosi pożądany efekt (żyją "dobrze" - ponieważ obawiają się co będzie później ) - cóż w tym płytkiego.
Podobnie jak ludzi, którzy żyją w totalnej sprzeczności z przykazaniami i zasadami katolicyzmu, a biegają co niedzielę do kościoła, przyjmują komunię, biorą śluby kościelne i chrzczą swoje dzieci.
Z konstrukcji tego zdania wynika ze chodzi o przykazania kościelne - które kościół wprowadził. W kościele jest funkcjonuje takie pojęcie jak spowiedź i pokuta - z której ludzie korzystają - uczymy się na błędach. Komunia - została ustalona przez Boga (Jezus i łamanie się chlebem) i poprzez spowiedź człowiek może przystąpić do tego sakramentu (stwierdzenie ze Bóg jest miłosierny, cierpliwy i wybacza.). Jeżeli chodzi o chrzest - dziecko niczemu jest nie winne - zostało według wiary poczęte z grzechem pierworodnym - i dlaczego ma niemieć szansy go zamazać - tylko dlatego ze rodzice źle postępują - trzeba mu drogę zamknąć ?
Takie jest moje osobiste zdanie i myślę, że mam takie samo prawo się nim podzielić w tym temacie, jak osoby wierzące.
Ja szanuję Twoje zdanie dotyczące Twojej wiary bądź nie wiary - tylko nie spodobał mi się post od którego to się zaczęło.
Nazywanie ludzi płytkimi którzy uważają ze trzeba wierzyć ....
Nie mam na celu Ewangelizacji.
127 2010-01-18 14:15:55 Ostatnio edytowany przez Anemonne (2010-01-18 14:17:37)
co jest płytkiego w tym ze człowiek chcę wierzyć w coś ponad nami, coś co go ogranicza w złym postępowaniu - ponieważ czyje ze za takie postępowanie może ponieść karę.
(...)
Tak samo ludzie twierdzą ze trzeba wierzyć w Boga - i jeżeli to przynosi pożądany efekt (żyją "dobrze" - ponieważ obawiają się co będzie później ) - cóż w tym płytkiego.
Płytkie według mnie jest właśnie to, że tacy ludzie wierzą dlatego, żeby uniknąć kary/zdobyć nagrodę (życie wieczne w niebie), a nie dlatego, że po prostu chcą żyć dobrze, w zgodzie ze swoim sumieniem i z innymi ludźmi. Tutaj podkreślę po raz kolejny, że nie chodzi mi o wszystkich ludzi wierzących, jedynie o tych, których wiara jest poparta właśnie takimi motywami jak napisałam wyżej. Jeśli ktoś wierzy na zasadzie "jak trwoga to do Boga", to znaczy jedynie tyle, że jest to osoba słaba, tchórzliwa i mało rozumiejąca.
Nazywanie ludzi płytkimi którzy uważają ze trzeba wierzyć ....
Właśnie - płytcy są ci, którzy uważają, że TRZEBA wierzyć. Nie są płytcy ci, którzy CHCĄ wierzyć, a przy tym nie mają potrzeby narzucania innym tej wiary i przedstawiania istnienia boga jako czegoś oczywistego.
128 2010-01-18 14:26:01 Ostatnio edytowany przez no_nam (2010-01-18 17:32:32)
Metoda nie jest ważna liczy się efekt i jeżeli wieżą tylko ze względu na karę/nagrodę a efektem jest ich godne życie - dla mnie to nie jest płytkie. Jeżeli chodzi o "zasadę" "jak trwoga to do Boga" to twierdzę ze są odważni jeżeli ostatnią deskę ratunku widzą w Bogu (a nie mają żadnych gwarancji sukcesu) - nic innego nie pozostało tylko ON - słabością tego również nie można nazwać.
Z tym twierdzeniem ze TRZEBA - jest podobnie do edukacji podstawowej - trzeba - jeżeli nie spróbujesz nie będziesz wiedział/wiedziała - czy to się przyda.
Ok, mam zupełnie odmienne zdanie nadal, nie będę ciągnęła dyskusji bo napisałam już chyba wszystko co myślę
Jestem w tym wypadku raczej intencjonalistką niż konsekwencjonalistką i po prostu uznaję wyższość myślenia nad wiarą "bo inni wierzą".
Dobrze Anemonne .
Pozdrawiam.
Ok, mam zupełnie odmienne zdanie nadal, nie będę ciągnęła dyskusji bo napisałam już chyba wszystko co myślę Jestem w tym wypadku raczej intencjonalistką niż konsekwencjonalistką i po prostu uznaję wyższość myślenia nad wiarą "bo inni wierzą".
Cześć, niedawno pisałem niezbyt przychylnie o Bogu, cudach, itp... Cóż krótko po tym spotkało mnie kilka nieprzyjemnych sytuacji. Czasami trzeba uważać co się myśli. Skoro zostaliśmy stworzeni na podobieństwo Boga, jego część musi być w każdym z nas.