GloriaSoul napisał/a:Julia life in UK napisał/a:Temat trudny-kto nie chce nie wchodzi albo włazicie na własną odpowiedzialność
Czy dobra smierc jest szybka, a najlepiej we snie?
Ja jako osoba wierzaca uwazam,ze taki rodzaj smierci jest najgorszy,poniewaz człowiek nie ma szansy sie nawrocic. Oczywiscie ateisci pewnie beda miec odwrotne zdanie. W naszych czasach szybka smierc (najlepiej w sekunde i nagle) jest czyms pozytywnym, nawet u osob wierzących, ale.... ja bym nigdy nie chciala umrzec szybko i nagle
Chce przezyc wszystkie etapy umierania np lekarz mowi"ze mam raka i np pol roku zycia " to wiecie co od razu bym sie na to przygotowala. Przestrzegala bym wszystkich Przykazan Bozych, ogólnie byla bym dobra jak aniolek, chodzila duzo do Kosciola. Oprocz tego bym zrobila wiele rzeczy,ktore zawsze chcialam zrobić np zwiedzila bym fajne miejsca,napewno duzo czasu bym spędzala z bliskimi. Oprocz tego duzo bym sobie poprawila zdrowie (a kto wie moze stal by sie cud) ,a jak nie to tez fajnie w koncu po 6 miesiacach "anielskiego życia" poszla bym do Nieba. Chciała bym wiedziec po za tym jak wyglada proces umierania, co sie dzieje z organizmem, chciala bym przede wszystkim moc pozegnac bliskich.
Nie rozumiem osób, ktore mowia "ze chcialy by umrzec szybko i nagle" i co tak bez pozegnania chcieli by odejsc? Oczywiscie kazdy ma swoje zdanie,ja tylko pisze,ze tego nie rozumiem.
A wy myslicie o umieraniu? Przeciez ono dopadnie kazdego. Jak chcieli byscie umrzec?
Ps palec możesz se spamowac-czekam na pokemony 
Głupoty piszesz jak zwykle.
Ostatnie pół roku przed śmiercią na raka to w większości ogromny ból i cierpienie fizyczne trudne do uśmierzenia nawet lekami.
To często zależność od innych, uziemienie w łóżku, niemożność samodzielnego poruszania się, cewniki, pieluchy, biegunki, wymioty, rurki do karmienia, do oddychania i inne podobne sprawy w zależności od rodzaju i w jakiej części ciała rak już zaatakował.
A Ty masz zamiar podróżować, zwiedzać, chodzić do kościoła, spotykać z bliskimi.
Weź się ogarnij kobieto, nie masz pojęcia co to jest rak.
Wszystko zalezy od rodzaju raka
Sa nowotwory na,ktore chemioterapia dziala bardzo skutecznie np wiele rodzajow raka piersi, bialaczka -wtedy chemioterapia moze pomoc dobrze funcjonowac, a nawet wyzdrowiec
Sa tez nowotwory, gdzie chemioterapia bardziej szkodzi niz pomaga,a nawet powoli nas wykancza-wtedy faktycznie człowiek pod koniec zycia jest jak warzywko. I tutaj dobrym rozwiazaniem just odmowa chemioterapii-ludzie,którzy mieli rodzaj raka, w ktorym chemioterapia pomagala w malym % ,a wiec skutki uboczne nie byly warte tych kilku % właśnie przed smiercia mieli duzo energii i sily do robienia wielu roznych ciekawych rzeczy,tylko dlatego,ze odmowili leczenia chemia
Nie kazdy chory na raka lezy i robi pod siebie-wszystko zalezy od rodzajow. Wiesz,ze sa nowotwory przewlekle,czyli takie,z ktorymi mozna zyc nawet 20 lat i chemia sie bierze, tylko wtedy,gdy wyniki krwi sa zle.
Wiesz moj wujek mial bialaczke i wiesz,kiedy lezal w lozku- dopiero 2 tygodnie przed smiercia byl przykuty do lozka, a tak normalnie funcjonowal przez 3 lata od postawienia diagnozy.
A wracajac do tematu to nadal uważam, ze wolala bym być przykuta do lozka i miec czas i szanse na pojednanie się z Bogiem, by moc iść do Nieba ,niz zeby mnie np miala jakas bomba trafić, gdzie bym nie zdarzyla powiedziec nawet "Amen"
Tak na marginesie-nie znam zadnej osoby chorej na raka, ktora byla by przykuta do lozka na cale pol roku przed śmiercią-a znam kilka takich osob i wszystkie z nich dopiero max 2-3 tygodnie przed śmiercią byly przykute do łóżka
Wszystko tez zalezy od rodzaju nowotworu
Jezeli ktos ma raka,w ktorym chemia jest wysoce skuteczna to ma duze szanse wyzdrowiec biorac chemie
Natomiast jezeli ktos ma raka w ktorym chemioterapia jest nisko skuteczna, a wiec powoduje 50 objawów ubocznych w tym wycienczenie organizmu (tak chemia wykancza corka mojej dawnej sasiadki miala nadwage przed diagnoza,po miesiacu brania chemii byla wychudzona jak afrykanskie dziecko. Ja sama duzo pomagalam wtedy, byłam u niej non stop i wydziwialam z jedzeniem, sokami wszystkim ,zeby jej corka jadla, dopiero,gdy jej matka zaczela jej podawac pod język olej z konopii za moja rada to wyniki zaczely sie poprawiac , przyszedl jej nagle apetyt i dziecko wyzdrowialo po jakims czasie )
Dlatego tak masz racje wiele osob cierpi pod koniec życia. Natomiast ja sie tematem zainteresowalam trochę, więc bym wiedziała, czy chemie przyjmowac czy tez nie- wszystko by zależało od rodzaju raka