Dorośnij.
Jak terapia to solo,
Dorośnij.
Jak terapia to solo,
Byłaś na terapii? Jeśli tak, to udało Ci się trafić na kogoś, kto poprowadził to na tyle sensownie, że odczulas realne, faktyczne korzyści , dla siebie?
Z kilku moich znajomych, z którymi rozmawiałam na ten temat i miały z tym styczność, tylko jedna wypowiedziała się pozytywnie, ale dodała, że efektów spektakularnych nie doświadczyła po zakończonej terapii, tylko coś tam zrozumiała.
Jesli dobrze rozumiem, to problemem fundamentalnym jest gówniany związek z niewłaściwym facetem, a cała reszta (stan psychiczny) to naturalne tego konsekwencja.
Więc na dzień dobry należy tenże ów związek zakończyć, a potem ew. bawić się w terapie i inne tego typu rzeczy - o ile skutki same nie ustąpią po ustaniu przyczyny.
Więc przestań Autorko jęczeć na ''jakość usług'' psychoterapeutów, bo jęczeć możesz tylko na własne zakłamanie i wmawianie sobie, że za 200 czy 300 zł ktoś rozwiąże TWÓJ problem.
Nie. To się nie stanie. Może właśnie za to powinnaś być wdzięczna tym ''żenującym'' terapeutom, że organoleptycznie pokazali Ci bezsens chodzenia do nich.
Chcesz zmian, to szykuj logistykę pod rozstanie - jak z kasą, jak z dziećmi, jak z mieszkaniem. To jest fundament i tu wyjdzie brutalna prawda czy faktycznie chcesz zmian, czy tak se tylko bajdurzysz w ramach niedzielnego doła. Bo albo zaczniesz realnie działać albo nie i to jest sprawdzalne.
A doraźnie radzę ruszyć dupę na jakieś yogi, aerobiki czy inną silownię.
Jesli dobrze rozumiem, to problemem fundamentalnym jest gówniany związek z niewłaściwym facetem, a cała reszta (stan psychiczny) to naturalne tego konsekwencja.
Więc na dzień dobry należy tenże ów związek zakończyć, a potem ew. bawić się w terapie i inne tego typu rzeczy - o ile skutki same nie ustąpią po ustaniu przyczyny.
Więc przestań Autorko jęczeć na ''jakość usług'' psychoterapeutów, bo jęczeć możesz tylko na własne zakłamanie i wmawianie sobie, że za 200 czy 300 zł ktoś rozwiąże TWÓJ problem.
Nie. To się nie stanie. Może właśnie za to powinnaś być wdzięczna tym ''żenującym'' terapeutom, że organoleptycznie pokazali Ci bezsens chodzenia do nich.Chcesz zmian, to szykuj logistykę pod rozstanie - jak z kasą, jak z dziećmi, jak z mieszkaniem. To jest fundament i tu wyjdzie brutalna prawda czy faktycznie chcesz zmian, czy tak se tylko bajdurzysz w ramach niedzielnego doła. Bo albo zaczniesz realnie działać albo nie i to jest sprawdzalne.
A doraźnie radzę ruszyć dupę na jakieś yogi, aerobiki czy inną silownię.
Dziękuję.
70 2025-01-05 17:16:14 Ostatnio edytowany przez Bert44 (2025-01-05 17:55:06)
Czy możemy porozmawiać o tym, co może zrobić kobieta, która znalazła się w takiej sytuacji jak ja. Na tą chwilę, jest mi źle, ale wiem, że mogłabym zacząć się podnosić, zgodnie z tym, że trzeba odpuścić i zaakceptować swoją przeszłość. Chce to zostawić za sobą, i ruszyć do przodu, jednak trudno zaczynać od nowa, w moim wieku 40 plus i z takim poczuciem zaorana psychicznego. A może nie jest tak źle. Jestem zdrowa, ćwiczę regularnie, mam pracę, dzieci, brak mi przyjaciół, jakieś koleżanki mam, ale nie przyjaciółki.
Szkoda ze terapii nie pociagneliscie. Efektem terapii mogłoby być również rozstanie. To też uważa się za rozwiązanie problemu. Ale rozstalibyscie się na zdrowych warunkach, wiedząc co zawiodło, czego unikac, ustalilibyscie co z dziećmi, majątkiem i może rozeszli w zgodzie. Tak to będzie szarpaczka.
Skoro tak Cie dołuje ten związek to ciężko będzie odzyskać energie bez załatwienia sprawy. Ja przede wszystkim chciałbym zrozumieć co poszlo nie tak. Nie ze strony męża tylko Twojej. Jak myślisz czego mężowi brakowało z Twojej strony? Co jemu się nie podobało? Co "reklamowal"? Rozmawiałaś czy domyślałas się? Co spowodowało ze on wycofał się ze zwiazku?
Jak nie widzisz innego wyjscia to pogadaj z mezem. Powiedz ze chcesz rozstac. Jak to zrobic? Co z dziecmi, majątkiem itd.
71 2025-01-05 17:28:37 Ostatnio edytowany przez Alessandro (2025-01-05 17:29:14)
Autorka, czy tego chce czy nie, to rozmowy z mężem nie uniknie, chociażby na tematy tak prozaiczne jak właśnie dzieci, mieszkanie, wspólny majątek. Do tej rozmowy musi się przygotować. Tu nie ma mowy o spontanie.
Zgadzam się z noben, że powinnaś pomyśleć o jakiejś aktywności dla siebie. Przynajmniej przewietrzysz głowę i oderwiesz się na chwilę od tego. Jeśli oboje nic nie robicie, to Ty zrób to dla siebie i zacznij wychodzić z tej strefy mroku.
43211234 napisał/a:Czy możemy porozmawiać o tym, co może zrobić kobieta, która znalazła się w takiej sytuacji jak ja. Na tą chwilę, jest mi źle, ale wiem, że mogłabym zacząć się podnosić, zgodnie z tym, że trzeba odpuścić i zaakceptować swoją przeszłość. Chce to zostawić za sobą, i ruszyć do przodu, jednak trudno zaczynać od nowa, w moim wieku 40 plus i z takim poczuciem zaorana psychicznego. A może nie jest tak źle. Jestem zdrowa, ćwiczę regularnie, mam pracę, dzieci, brak mi przyjaciół, jakieś koleżanki mam, ale nie przyjaciółki.
Szkoda ze terapii nie pociagneliscie. Efektem terapii mogłoby być również rozstanie. To też uważa się za rozwiązanie problemu. Ale rozstalibyscie się na zdrowych warunkach, wiedząc co zawiodło, czego unikac, ustalilibyscie co z dziećmi, majątkiem i może rozeszli w zgodzie. Tak to będzie szarpaczka.
Skoro tak Cie dołuje ten związek to ciężko będzie odzyskać energie bez załatwienia sprawy. Ja przede wszystkim chciałbym zrozumieć co poszlo nie tak. Nie ze strony męża tylko swojej. Jak myślisz czego mężowi brakowało z Twojej strony? Co jemu się nie podobało? Co "reklamowal"? Rozmawiałaś czy domyślałas się? Co spowodowało ze on wycofał się ze zwiazku?
Jak nie widzisz innego wyjscia to pogadaj z mezem. Powiedz ze chcesz rozstac. Jak to zrobic? Co z dziecmi, majątkiem itd.
Z mężem zawsze, wszystko jest byle jakie. Bez zaangażowania. Jego obecność zawsze sprawia, że każde wydarzenie, sytuacja staje się nudna, bez sensu. On niczym się nie zachwyca. Niczego nie docenia. Po latach to zrozumiałam. Moim zdaniem to jest jego robota, że obdarł nade życie z wyjątkowych chwil. Dawniej celebrowalam urodziny i inne okazje, dziś niczego już nie świętujemy. On nigdy nie organizował, a mi się już nie chce. Moje subiektywne zdanie jest takie, że to jego wyłączną wina, bo ja się kiedyś starałam, a on nigdy nie dołączył. Jak dawniej gdzieś jeszcze tam wychodziliśmy, to on nigdy nie tworzył ze mną teamu, zwykle znużony, bez rozmowy, błądzący wzrokiem po innych. Temat rozstanie a pojawiał się wielokrotnie, ale niestety on twierdzi, że nie ma co omawiać, tylko, jak chce to ok, tylko będzie problem z ogarnięciem dla mnie mieszkania. I tyle, nic więcej się nie dzieje. Od po świat w ogóle nie rozmawiamy. I ta właśnie cisza najbardziej mnie rozwala i wprowadza w stany depresyjne, gdzie nie mogę wstać z łóżka. On w tym czasie ogarnia dom, i sprawia wrażenie, jakby go to cieszyło. Nie nawiązuje E mną kontaktu, nie rozmawia, głucha cisza...
Problem z ogarnięciem mieszkania dla Ciebie? To znaczy, że to mieszkanie jest jego?
Problem z ogarnięciem mieszkania dla Ciebie? To znaczy, że to mieszkanie jest jego?
Nie, ale to ja chcę zmienić miejsce zamieszkania. Jednak w obecnej sytuacji to trudny temat, bo na rynku nieruchomości jest drogo.
Autorka, czy tego chce czy nie, to rozmowy z mężem nie uniknie, chociażby na tematy tak prozaiczne jak właśnie dzieci, mieszkanie, wspólny majątek. Do tej rozmowy musi się przygotować. Tu nie ma mowy o spontanie.
Zgadzam się z noben, że powinnaś pomyśleć o jakiejś aktywności dla siebie. Przynajmniej przewietrzysz głowę i oderwiesz się na chwilę od tego. Jeśli oboje nic nie robicie, to Ty zrób to dla siebie i zacznij wychodzić z tej strefy mroku.
Ja chcę rozmowy, ale nie mam z kim. On odpowiada słowami, bo nawet nie zdaniami.
Z mężem zawsze, wszystko jest byle jakie. Bez zaangażowania. Jego obecność zawsze sprawia, że każde wydarzenie, sytuacja staje się nudna, bez sensu. On niczym się nie zachwyca. Niczego nie docenia.
Jak widzę/słyszę takie słowa od osoby, której związek się sypie również z powodu jej własnego braku zaangażowania, i która nie posiada nawet własnych przyjaciół to zawsze to zapala czerwoną lampkę, bo jak takie tezy konfrontowałem z rzeczywistością, to one miały potwierdzenie tylko w sytuacjach, kiedy opisywały osobę z silną depresją. W innych wypadkach to były pierdolenia i wymysły kcięciunia lub księżniczki, bo ktoś przeżywał emocje po swojemu, a nie pod dyktando osoby narzekającej.
43211234 napisał/a:Z mężem zawsze, wszystko jest byle jakie. Bez zaangażowania. Jego obecność zawsze sprawia, że każde wydarzenie, sytuacja staje się nudna, bez sensu. On niczym się nie zachwyca. Niczego nie docenia.
Jak widzę/słyszę takie słowa od osoby, której związek się sypie również z powodu jej własnego braku zaangażowania, i która nie posiada nawet własnych przyjaciół to zawsze to zapala czerwoną lampkę, bo jak takie tezy konfrontowałem z rzeczywistością, to one miały potwierdzenie tylko w sytuacjach, kiedy opisywały osobę z silną depresją. W innych wypadkach to były pierdolenia i wymysły kcięciunia lub księżniczki, bo ktoś przeżywał emocje po swojemu, a nie pod dyktando osoby narzekającej.
Dlaczego chcesz mnie atakować?
W takim razie wyjdź z domu na trening. Każda siłownia posiada w swojej ofercie różne zajęcia. Tam może kogoś jakąś koleżankę.
Co do mieszkania, to jaki jest jego status? To Wasze wspólne czy może tylko Twoje? Chciałabyś zmienić miejsce zamieszkania, ale na chwilę obecną sama widzisz, że jest to niemożliwe.
79 2025-01-05 17:44:18 Ostatnio edytowany przez Bert44 (2025-01-05 17:46:39)
feniks35 napisał/a:Nie przeczytałam wszystkiego ale rzuca mi się w oczy jedno. Zachowujesz się Autorko jak mąż. On nie robi nic w imię zasady że samo się stanie i Ty teraz podobnie. Chcesz zmiany ale nie masz na nią jednocześnie siły i siedzisz i czekasz az sama się zadzieje. No nie zadzieje albo owszem na gorsze, większe znużenie, poczucie że szkoda zachodu bo już nie te lata itp. Podczas gdy można pewne rzeczy zmieniać małymi krokami. Nie trzeba od razu rozwodu i szukania nowej relacji. Bo mam wrażenie że pisząc o trafieniu z deszczu pod rynnę masz na myśli innego partnera. Tak jakby nie warto było zmienić swojego życia na rzecz bycia nawet samemu ale na dobrych zdrowych zasadach tylko jedne portki trzeba koniecznie zastąpić innymi.
.Autorka ma cechy osobowości poddawanej długoletniej przemocy i nie dziwię się, że lęk przed zmianą ma silnie zakorzeniony oraz jest uzależniona emocjonalnie od sytuacji. W takim wypadku bardzo trudno jest to przerwać, zebrać w sobie siły i dokonać zmiany. Wielki plus dla niej, że w ogóle zauważa swoją sytuację i pragnie tejże zmiany, znacznie gorzej by to wyglądało, gdyby nie była tego świadoma i tkwiła w przemocowym związku "bo po co to zmieniać, w sumie nie jest tak źle".
Zbyt pochopnie wysuwasz wnioski. Może ma po prostu 20 letniego dola bo wtedy nawzajem fochy strzelili? Poza tym tradycyjnie wrzucamy kobietę w rolę ofiary. A przypomnę ze niedużo wiemy
Herne napisał/a:feniks35 napisał/a:Nie przeczytałam wszystkiego ale rzuca mi się w oczy jedno. Zachowujesz się Autorko jak mąż. On nie robi nic w imię zasady że samo się stanie i Ty teraz podobnie. Chcesz zmiany ale nie masz na nią jednocześnie siły i siedzisz i czekasz az sama się zadzieje. No nie zadzieje albo owszem na gorsze, większe znużenie, poczucie że szkoda zachodu bo już nie te lata itp. Podczas gdy można pewne rzeczy zmieniać małymi krokami. Nie trzeba od razu rozwodu i szukania nowej relacji. Bo mam wrażenie że pisząc o trafieniu z deszczu pod rynnę masz na myśli innego partnera. Tak jakby nie warto było zmienić swojego życia na rzecz bycia nawet samemu ale na dobrych zdrowych zasadach tylko jedne portki trzeba koniecznie zastąpić innymi.
.Autorka ma cechy osobowości poddawanej długoletniej przemocy i nie dziwię się, że lęk przed zmianą ma silnie zakorzeniony oraz jest uzależniona emocjonalnie od sytuacji. W takim wypadku bardzo trudno jest to przerwać, zebrać w sobie siły i dokonać zmiany. Wielki plus dla niej, że w ogóle zauważa swoją sytuację i pragnie tejże zmiany, znacznie gorzej by to wyglądało, gdyby nie była tego świadoma i tkwiła w przemocowym związku "bo po co to zmieniać, w sumie nie jest tak źle".
Zbyt pochopnie wysuwasz wnioski. Może ma po prostu 20 letniego dola bo wtedy nawzajem fochy strzelili?
Da się mieć 20 letniego doła?
W takim razie wyjdź z domu na trening. Każda siłownia posiada w swojej ofercie różne zajęcia. Tam może kogoś jakąś koleżankę.
Co do mieszkania, to jaki jest jego status? To Wasze wspólne czy może tylko Twoje? Chciałabyś zmienić miejsce zamieszkania, ale na chwilę obecną sama widzisz, że jest to niemożliwe.
Tak, zakup mieszkania dla mnie na tą chwilę jest niemożliwy.
82 2025-01-05 17:48:56 Ostatnio edytowany przez Alessandro (2025-01-05 17:52:30)
Jesteście razem 23 lata. To szmat czasu. Tylko Ty i Twój mąż wiecie jakim cudem osiągnęliście taki staż pomimo tego jak jest naprawdę.
Nie powiedziałaś, czy Ty pracujesz, czy jesteś niezależna finansowo.
Jesli dobrze rozumiem, to problemem fundamentalnym jest gówniany związek z niewłaściwym facetem, a cała reszta (stan psychiczny) to naturalne tego konsekwencja.
Więc na dzień dobry należy tenże ów związek zakończyć, a potem ew. bawić się w terapie i inne tego typu rzeczy - o ile skutki same nie ustąpią po ustaniu przyczyny.
Więc przestań Autorko jęczeć na ''jakość usług'' psychoterapeutów, bo jęczeć możesz tylko na własne zakłamanie i wmawianie sobie, że za 200 czy 300 zł ktoś rozwiąże TWÓJ problem.
Nie. To się nie stanie. Może właśnie za to powinnaś być wdzięczna tym ''żenującym'' terapeutom, że organoleptycznie pokazali Ci bezsens chodzenia do nich.Chcesz zmian, to szykuj logistykę pod rozstanie - jak z kasą, jak z dziećmi, jak z mieszkaniem. To jest fundament i tu wyjdzie brutalna prawda czy faktycznie chcesz zmian, czy tak se tylko bajdurzysz w ramach niedzielnego doła. Bo albo zaczniesz realnie działać albo nie i to jest sprawdzalne.
A doraźnie radzę ruszyć dupę na jakieś yogi, aerobiki czy inną silownię.
Gowniany zwiazek moze nie być przyczyną stanu psychicznego tylko stan psychiczny moze byc przyczyna gównianego zwiazku
Jesteście razem 23 lata. To szmat czasu. Tylko Ty i Twój mąż wiecie jakim cudem osiągnęliście taki staż pomimo tego jak jest naprawdę.
Nie chcę już tej beznadziejni rozpamiętywać, bo mi samej siebie żal. A za to za chwilę dostanę na tym forum po głowie. Tak jak, bym do tego prawa nie miała i do tego bym miała subiektywny, stronniczy osad na to co się stało i trzymała swoją stronę.
Jesteście razem 23 lata. To szmat czasu. Tylko Ty i Twój mąż wiecie jakim cudem osiągnęliście taki staż pomimo tego jak jest naprawdę.
Nie powiedziałaś, czy Ty pracujesz, czy jesteś niezależna finansowo
Pracuje, jestem niezależna finansowo.
86 2025-01-05 17:57:15 Ostatnio edytowany przez gtx102 (2025-01-05 18:04:22)
Właśnie dorosłam, wiem, że musze zacząć swoje życie. Stanąć na nogi, przestać się użalać nad zmarnowanym życiem. Tylko jeszcze nie wiem, jak, jest mi trudno...a co do terapii opowiadasz komuś o braku zaangażowania, karaniu milczeniem, o oziębłości w związku i terapeutka daje propozycje randki, a zgłosilismy się do podobno specjalisty...pani przecież dawała szansę na wypowiedzenie się mężowi i słyszała z kim ma do czynienia, i jak duży problem mamy. Uważam, że swoją nieprofesjonalna postawa i małymi umiejętnościami odebrała nadzieję, że psychoterapia może być sensowna i chęć do korzystania z takich uslug
Dzisiaj tak uważasz, ze zmarnowałaś zycie. To zrozumiałe. Jak sie z tego otrząśniesz, to jest duża szansa, że przestaniesz tak mysleć, bo obecnie jesteś w czarnowidztwie. Przede wszystkim zdaj sobie sprawę, że co byś nie zobiła w swoim zyciu, to byś miała tyle lat ile masz obecnie, a nawet najlepszy związek w jakim byś potencjalnie mogła być, mógłby się dawno rozpaść, bo mało kto wytrzymuje ze sobą 20 lat. Zazwyczaj po tylu latach to są i tak związki całkowicie puste.
Myślę, że powinnas sama zacząć terapię. Sam korzystałem z wetalk.pl (to nie jest reklama, a rekomendacja), gdzie można codziennie pisać z terapeutą i mają zaangażowanych psychologów. Jak coś ci nie pasuje, to zmieniasz sobie na inną osobę, a opłaty mają stosunkowo niewielkie - od 100 zł/tydzień. Pisaliśmy tak ze sobą codziennie pół roku i bardzo mi pomogło, bo gośc skupił się na mnie, a nie na małżonku, jak chciałem robić to ja.
Jeż też opcja samodzielnego terepeutyzowania się dodatkowo przez Chat GPT 4.0 https://chatgpt.com/ za free, Ten nowy jest już mocno kumaty i logiczny. Nie zastąpi człowieka, ale jego oceny sytuacji, wnioski, podpowiedzi, są niegłupie. Spróbuj. Polecam tez zacząć pisać samemu swoje wspomnienia na komputerze. Spisać wszystko co leży na sercu. Przyda się to potem, żeby móc sie temu wszystkiemu przyjrzeć, jak miną emocje i jest to bardzo dobrą formą samo - terapii, którą można wykonywać codziennie.
z czasem wszystko mija. I to co najlepsze i to co najgorsze. Najtrudniej jest zacząć, ale jeśli z czegoś chcesz wyjść to wyjdziesz. Dopóki jesteś zdrowa i nie jestes potencjalnie od czegoś uzalezniona, to masz wielkie szanse szybko postawić się na nogi i o tym wszystkim zapomnieć oraz rozpocząć nowe, szczęśliwe życie.
Bert44 napisał/a:Herne napisał/a:Autorka ma cechy osobowości poddawanej długoletniej przemocy i nie dziwię się, że lęk przed zmianą ma silnie zakorzeniony oraz jest uzależniona emocjonalnie od sytuacji. W takim wypadku bardzo trudno jest to przerwać, zebrać w sobie siły i dokonać zmiany. Wielki plus dla niej, że w ogóle zauważa swoją sytuację i pragnie tejże zmiany, znacznie gorzej by to wyglądało, gdyby nie była tego świadoma i tkwiła w przemocowym związku "bo po co to zmieniać, w sumie nie jest tak źle".
Zbyt pochopnie wysuwasz wnioski. Może ma po prostu 20 letniego dola bo wtedy nawzajem fochy strzelili?
Da się mieć 20 letniego doła?
Nie wiem:)
Ale pojawiają się głosy o cechach osoby w zwiazku przemocowym. Chodzilo mi tylko o to że niewiele wiemy. Nawet Ty chyba niewiele wiesz (o schamtach zachowan itd). A co do zwiazku przemocowego i samej przemocy to ona ma 1000 wersji. Z tego w 500 specjalizują się kobiety (bez siły fizycznej). Po prostu malo wiemy a wyciągamy daleko idące wnioski
43211234 napisał/a:Właśnie dorosłam, wiem, że musze zacząć swoje życie. Stanąć na nogi, przestać się użalać nad zmarnowanym życiem. Tylko jeszcze nie wiem, jak, jest mi trudno...a co do terapii opowiadasz komuś o braku zaangażowania, karaniu milczeniem, o oziębłości w związku i terapeutka daje propozycje randki, a zgłosilismy się do podobno specjalisty...pani przecież dawała szansę na wypowiedzenie się mężowi i słyszała z kim ma do czynienia, i jak duży problem mamy. Uważam, że swoją nieprofesjonalna postawa i małymi umiejętnościami odebrała nadzieję, że psychoterapia może być sensowna i chęć do korzystania z takich uslug
Dzisiaj tak uważasz, ze zmarnowałaś zycie. To zrozumiałe. Jak sie z tego otrząśniesz, to jest duża szansa, że przestaniesz tak mysleć, bo obecnie jesteś w czarnowidztwie. Przede wszystkim zdaj sobie sprawę, że co byś nie zobiła w swoim zyciu, to byś miała tyle lat ile masz obecnie, a nawet najlepszy związek w jakim byś potencjalnie mogła być, mógłby się dawno rozpaść, bo mało kto wytrzymuje ze sobą 20 lat. Zazwyczaj po tylu latach to są i tak związki całkowicie puste.
Myślę, że powinnas sama zacząć terapię. Sam korzystałem z wetalk.pl (to nie jest reklama, a rekomendacja), gdzie można codziennie pisać z terapeutą i mają zaangażowanych psychologów. Jak coś ci nie pasuje, to zmieniasz sobie na inną osobę, a opłaty mają stosunkowo niewielkie - od 100 zł/tydzień. Pisaliśmy tak ze sobą codziennie pół roku i bardzo mi pomogło, bo gośc skupił się na mnie, a nie na małżonku, jak chciałem robić to ja.
Jeż też opcja samodzielnego terepeutyzowania się dodatkowo przez Chat GPT 4.0 https://chatgpt.com/ za free, Ten nowy jest już mocno kumaty i logiczny. Nie zastąpi człowieka, ale jego oceny sytuacji, wnioski, podpowiedzi, są niegłupie. Spróbuj. Polecam tez zacząć pisać samemu swoje wspomnienia na komputerze. Spisać wszystko co leży na sercu. Przyda się to potem, żeby móc sie temu wszystkiemu przyjrzeć, jak miną emocje i jest to bardzo dobrą formą samo - terapii, którą można wykonywać codziennie.
z czasem wszystko mija. I to co najlepsze i to co najgorsze. Najtrudniej jest zacząć, ale jeśli z czegoś chcesz wyjść to wyjdziesz. Dopóki jesteś zdrowa i nie jestes potencjalnie od czegoś uzalezniona, to masz wielkie szanse szybko postawić się na nogi i o tym wszystkim zapomnieć.
Bardzo dziękuję.
Chyba największą winą męża jest to, że nie daje powodów do rozwodu z jego winy:) Wtedy temat mieszkania itp. byłby łatwiejszy, prawda?
Sorry za złośliwość, ale tak to wygląda.
Chcąc udzielić obiektywnej rady czy sugestii konieczne jest posiadanie sporej ilości informacji na Wasz temat. Uważasz, że na podstawie minimalnego przekazu można cokolwiek powiedzieć? Poza tym po co ta irytacja? To nie jest sprawa do załatwienia w ciągu 5 minut.
Chyba największą winą męża jest to, że nie daje powodów do rozwodu z jego winy:) Wtedy temat mieszkania itp. byłby łatwiejszy, prawda?
Sorry za złośliwość, ale tak to wygląda.
Nie tylko dla ciebie
Bert44 napisał/a:43211234 napisał/a:Czy możemy porozmawiać o tym, co może zrobić kobieta, która znalazła się w takiej sytuacji jak ja. Na tą chwilę, jest mi źle, ale wiem, że mogłabym zacząć się podnosić, zgodnie z tym, że trzeba odpuścić i zaakceptować swoją przeszłość. Chce to zostawić za sobą, i ruszyć do przodu, jednak trudno zaczynać od nowa, w moim wieku 40 plus i z takim poczuciem zaorana psychicznego. A może nie jest tak źle. Jestem zdrowa, ćwiczę regularnie, mam pracę, dzieci, brak mi przyjaciół, jakieś koleżanki mam, ale nie przyjaciółki.
Szkoda ze terapii nie pociagneliscie. Efektem terapii mogłoby być również rozstanie. To też uważa się za rozwiązanie problemu. Ale rozstalibyscie się na zdrowych warunkach, wiedząc co zawiodło, czego unikac, ustalilibyscie co z dziećmi, majątkiem i może rozeszli w zgodzie. Tak to będzie szarpaczka.
Skoro tak Cie dołuje ten związek to ciężko będzie odzyskać energie bez załatwienia sprawy. Ja przede wszystkim chciałbym zrozumieć co poszlo nie tak. Nie ze strony męża tylko swojej. Jak myślisz czego mężowi brakowało z Twojej strony? Co jemu się nie podobało? Co "reklamowal"? Rozmawiałaś czy domyślałas się? Co spowodowało ze on wycofał się ze zwiazku?
Jak nie widzisz innego wyjscia to pogadaj z mezem. Powiedz ze chcesz rozstac. Jak to zrobic? Co z dziecmi, majątkiem itd.
Z mężem zawsze, wszystko jest byle jakie. Bez zaangażowania. Jego obecność zawsze sprawia, że każde wydarzenie, sytuacja staje się nudna, bez sensu. On niczym się nie zachwyca. Niczego nie docenia. Po latach to zrozumiałam. Moim zdaniem to jest jego robota, że obdarł nade życie z wyjątkowych chwil. Dawniej celebrowalam urodziny i inne okazje, dziś niczego już nie świętujemy. On nigdy nie organizował, a mi się już nie chce. Moje subiektywne zdanie jest takie, że to jego wyłączną wina, bo ja się kiedyś starałam, a on nigdy nie dołączył. Jak dawniej gdzieś jeszcze tam wychodziliśmy, to on nigdy nie tworzył ze mną teamu, zwykle znużony, bez rozmowy, błądzący wzrokiem po innych. Temat rozstanie a pojawiał się wielokrotnie, ale niestety on twierdzi, że nie ma co omawiać, tylko, jak chce to ok, tylko będzie problem z ogarnięciem dla mnie mieszkania. I tyle, nic więcej się nie dzieje. Od po świat w ogóle nie rozmawiamy. I ta właśnie cisza najbardziej mnie rozwala i wprowadza w stany depresyjne, gdzie nie mogę wstać z łóżka. On w tym czasie ogarnia dom, i sprawia wrażenie, jakby go to cieszyło. Nie nawiązuje E mną kontaktu, nie rozmawia, głucha cisza...
Przykre. Nie chce Cie martwic ale nie zganiaj całej winy na niego. On zawsze taki byl. Takiego wybrałaś. On się nie zmienil. To był błąd w "parowaniu". Wspólny błąd....Miałaś nadzieję jak tysiące innych kobiet że go zmienisz
93 2025-01-05 18:13:05 Ostatnio edytowany przez 43211234 (2025-01-05 18:14:02)
Chyba największą winą męża jest to, że nie daje powodów do rozwodu z jego winy:) Wtedy temat mieszkania itp. byłby łatwiejszy, prawda?
Sorry za złośliwość, ale tak to wygląda.
Temat nie jest o sprawach finansowych i majątkowych, to nie jest moim problemem.powody do rozwodu są, chociażby jakość naszej relacji.
Chyba największą winą męża jest to, że nie daje powodów do rozwodu z jego winy:) Wtedy temat mieszkania itp. byłby łatwiejszy, prawda? Sorry za złośliwość, ale tak to wygląda.
Sprawy materialne tylko w skrajnych przypadkach mogą jakos tam zależec od tego, kto jest winny, czy nie. Dodatkowo orzeczenie winy tylko jednej strony jest prawie niewykonalne, bo nawet twarde dowody zdrady, mogą ci tego wcale nie gwarantować.
W naszym prawie wina jednej ze stron nawet 1% daje rozwód z winy obydwojga małżonków. Do tego wystarczą takie rzeczy jak np. że jeden z małżonków nie lubił rodziców drugiego i nie chciał z nimi utrzymywac kontaktu itd. W zasadzie może to wygrać tylko kobieta, której mąż pił, bił i ma niebieską kartę i moga to jeszcze potwierdzić świadkowie. W przypadku faceta, taka wygrana, to już cud. Generalnie po tylu latach, każdy ma coś za skórą.
Jeśli chcesz rozwodu to podejmij kroki w tym kierunku. Trwały rozpad pożycia małżeńskiego to podstawowa przesłanka do uzyskania rozwodu. I zacznij myśleć o sobie i dziecku.
96 2025-01-05 18:35:39 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2025-01-05 18:39:30)
Powiedz mi, jeśli cały czas tak bylo z męzem, w ogóle nie rozmawiacie, to jakim cudem masz z nim 2 dzieci?
Już nawet dla dobra tych dzieci powinniście usiąść i omówić dalsze życie.
Wiele osób rozstaje się w dojrzałym wieku I układa życie na nowo, to nie koniec świata.
Musisz jednak dopuścić mysł, że problem może być zarówno w waszym wyjątkowym niedobraniu, ale również i w Tobie, tym bardziej że nie masz nikogo bliskiego.
Więc zajęcie się sobą na ten moment ma duży sens.
Terapeuta to jednak nie lekarz, który przepisze Ci tabletki i już. Terapia wymaga wysiłku i miła nie jest.
Tak byłam. Wieki temu.
Na Twoim miejscu zajęłabym się sobą, czyli planowaniem życia solo, w szczegółach.
To że nieruchomosci są teraz drogie to bez znaczenia argument, bo wasze mieszkanie też.
Wszystko jest do ogarnięcia, pod warunkiem że chcesz się z mężem podzielić sprawiedliwie, a nie zostawić go z niczym a sama zostać z waszym majątkiem.
Zresztą.. sprawa między Wami, może On na to pójdzie, w zamian za brak alimentów np, czyli będziesz go spłacać i jeśli nie będziesz utrudniać mu kontaktów z dzieckiem to może skończycie ten toksyczny związek.
Nie myślę rozstrzygać, czy tak faktycznie jest, czasami ludzie naprawdę nie pasują do siebie, a do kogoś innego już bardzo.
Ale wcześniej trzeba nauczyć się żyć samemu bo to podstawowa umiejętność.
I żeby to było życie, nie wegetacja.
Warto też wykazać elastyczność, może trzeba będzie mieszkanie sprzedać i że swojej części kupić mieszkanie w tańszej miejscowości?
Najgorsze co możesz zrobić swojemu dziecku to wychowywać go w takiej atmosferze
noben napisał/a:Chyba największą winą męża jest to, że nie daje powodów do rozwodu z jego winy:) Wtedy temat mieszkania itp. byłby łatwiejszy, prawda?
Sorry za złośliwość, ale tak to wygląda.Temat nie jest o sprawach finansowych i majątkowych, to nie jest moim problemem.powody do rozwodu są, chociażby jakość naszej relacji.
Napisałaś, że chcesz się rozstać z mężem.
Napisałaś, że nie stać Cię na osobne mieszkanie.
Więc...
Po odarciu tematu z egzaltowanych dyrdymałów, okaże się, że sprawy finansowe mają znaczenie zasadnicze.
98 2025-01-05 19:07:53 Ostatnio edytowany przez 43211234 (2025-01-05 19:10:02)
43211234 napisał/a:noben napisał/a:Chyba największą winą męża jest to, że nie daje powodów do rozwodu z jego winy:) Wtedy temat mieszkania itp. byłby łatwiejszy, prawda?
Sorry za złośliwość, ale tak to wygląda.Temat nie jest o sprawach finansowych i majątkowych, to nie jest moim problemem.powody do rozwodu są, chociażby jakość naszej relacji.
Napisałaś, że chcesz się rozstać z mężem.
Napisałaś, że nie stać Cię na osobne mieszkanie.Więc...
Po odarciu tematu z egzaltowanych dyrdymałów, okaże się, że sprawy finansowe mają znaczenie zasadnicze.
Dla mnie zdumiewające jest odwaga tych, którzy roszczą sobie prawo do angażowania się w czyjeś sprawy finansowe i majątkowe oraz oczekiwanie, że będe udzialala informacji na ten temat. Nie potrzebuję pomocy w tym zakresie.
Zobaczcie co się stało w moim wątku, przyszłam szukać pomocy jak się podnieść po trudnym związku, a skończyło się na rzucaniu oskarżeń w moją stronę, że chce męża oskubać, zagarniając mieszkanie. I to wyszło od niektórych z Was. Nie prosiłam o doradztwo w tym zakresie i analizowanie mojej sytuacji finansowej.
Chcesz podnieść się po trudnym związku? To wstań i zacznij walczyć, o siebie, o swoje lepsze jutro, o swoje dzieci, o swoją i ich lepszą przyszłość. To co czytasz to tylko słowa mające wywołać pewien skutek, w pozytywnym bądź negatywnym znaczeniu.
Wiesz, że czeka Cię rozwód, a tym samym trud podjęcia samodzielnego życia. Na tym powinnaś się skupić. A także zadbaj o siebie, zapisz się na coś, gdzie będziesz miała okazję zawrzeć nowe znajomości, wyjdź do ludzi. Samo nic się nie zrobi, a tkwienie w tym maraźmie to kiepski pomysł.
100 2025-01-05 19:31:03 Ostatnio edytowany przez gtx102 (2025-01-05 19:35:23)
Czy możemy porozmawiać o tym, co może zrobić kobieta, która znalazła się w takiej sytuacji jak ja. Na tą chwilę, jest mi źle, ale wiem, że mogłabym zacząć się podnosić, zgodnie z tym, że trzeba odpuścić i zaakceptować swoją przeszłość. Chce to zostawić za sobą, i ruszyć do przodu, jednak trudno zaczynać od nowa, w moim wieku 40 plus i z takim poczuciem zaorana psychicznego. A może nie jest tak źle. Jestem zdrowa, ćwiczę regularnie, mam pracę, dzieci, brak mi przyjaciół, jakieś koleżanki mam, ale nie przyjaciółki.
Żeby z tego wyjść potrzebujesz ciągłego wsparcia psychicznego, bo jak się wyprowdzisz od męża, to nie oszukuj się, ale czeka ciebie morze samotności. Nauczenie się jak być samemu i się z tym pogodzić. Z takim podejściem, że próbowałaś coś raz, dwa, trzy, czy i pięć i nic ci niby nie wyszło z terapeuta, to ty nigdzie nie zajdziesz. Nie wierzę, że wszyscy są tacy be. Po czymś takim, po takim wieloletnim niedudanym i pewnie toksycznym związku potrzebujesz wieloletniej często terapii, żeby dojść do siebie i zacząć normalnie żyć. Tez prawdopodobna i to wieloletnia batalia rozwodowa wymaga wiele wysiłku i samozaparcia. Takie są fakty.
W twoim wieku zanim znajdziesz potencjalnego partnera i może zaczniesz z nim coś nowego, może zając tez kilka dobrych lat. Na pewno w takim stanie psychicznym jakim jesteś, nic dobrego byś nie stworzyła, a i nikt by z toba nie wytrzymał. Jedyne co byś mogła stworzyć to nowy toksyczny związek.
Sam mam 51 lat i zaczynam emocjonalnie od zera. Może kiedyś z kimś coś stworzę, a może i nie. Płakac z tego powodu nie będę, nawet jeśli już na zawszę zostanę sam. Jak chcesz z tego wyjść to musisz się nauczyć być twarda, bo jak będziesz dalej w takiej rozsypce, to tak i w niej zostaniesz. Wiem jedno, że po rozstaniu z żoną, dopiero po trzech latach na tyle już jestem sobą, że jak się uśmiecham, to zaczynam dopiero wtedy poznawać nowe kobiety. Ktoś zniszczony, apatyczny, rozedrgany i bez pozamykanych swoich spraw, nie nadaje się do niczego i nikt go nie bedzie chciał.
Macie doświadczenia z kolacjami timeleft?
102 2025-01-05 19:35:28 Ostatnio edytowany przez 43211234 (2025-01-05 19:37:17)
43211234 napisał/a:Czy możemy porozmawiać o tym, co może zrobić kobieta, która znalazła się w takiej sytuacji jak ja. Na tą chwilę, jest mi źle, ale wiem, że mogłabym zacząć się podnosić, zgodnie z tym, że trzeba odpuścić i zaakceptować swoją przeszłość. Chce to zostawić za sobą, i ruszyć do przodu, jednak trudno zaczynać od nowa, w moim wieku 40 plus i z takim poczuciem zaorana psychicznego. A może nie jest tak źle. Jestem zdrowa, ćwiczę regularnie, mam pracę, dzieci, brak mi przyjaciół, jakieś koleżanki mam, ale nie przyjaciółki.
Żeby z tego wyjść potrzebujesz ciągłego wsparcia psychicznego, bo jak się wyprowdzisz od męża, to nie oszukuj się, ale czeka ciebie morze samotności. Nauczenie się jak być samemu i się z tym pogodzić. Z takim podejściem, że próbowałaś coś raz, dwa, trzy, czy i piec i nic ci niby nie wyszło z terapeuta, to ty nigdzie nie zajdziesz. Nie wierzę, że wszyscy są tacy be. Po czymś takim, po takim wieloletnim niedudanym i pewnie toksycznym związku potrzebujesz wieloletniej często terapii, żeby dojść do siebie i zacząć normalnie żyć. Takie są fakty.
W twoim wieku zanim znajdziesz potencjalnego partnera i może zaczniesz z nim coś nowego, może zając tez kilka dobrych lat. Na pewno w takim stanie psychicznym jakim jesteś, nic dobrego byś nie stworzyła, a i nikt by z toba nie wytrzymał. Jedyne co byś mogła stworzyć to nowy toksyczny związek.
Sam mam 51 lat i zaczynam emocjonalnie od zera. Może kiedyś z kimś coś stworzę, a może i nie. Płakac z tego powodu nie będę, nawet jeśli już na zawszę zostanę sam. Jak chcesz z tego wyjść to musisz się nauczyć być twarda, bo jak będziesz dalej w takiej rozsypce, to tak i w niej zostaniesz. Wiem jedno, że po rozstaniu z żoną, dopiero po trzech latach na tyle już jestem sobą, że jak się uśmiecham, to zaczynam dopiero wtedy poznawać nowe kobiety. Ktoś zniszczony, apatyczny, rozedrgany i bez pozamykanych swoich spraw, nie nadaje się do niczego i nikt go nie bedzie chciał.
Też tak myślę. Po takim wieloletnim związku ja nie marzę o związku, ja chcę poznawać ludzi, a nie nowych partnerów. Mam wiele pomysłów, a wiadomo, że z uwagi na stan psychiczny, zwykle odpuszczam, i wolę spędzić dzień na uzalaniu się nad sobą.
Jeśli chcesz tego spróbować to zrób to. Nie wiem jaką masz wiedzę na ten temat, ale podsyłam Tobie link to jednego artykułu.
104 2025-01-05 19:41:40 Ostatnio edytowany przez 43211234 (2025-01-05 19:42:34)
Jeśli chcesz tego spróbować to zrób to. Nie wiem jaką masz wiedzę na ten temat, ale podsyłam Tobie link to jednego artykułu.
Przed świętami byłam na takiej kolacji.
I jakie wrażenia? Warto czy nie warto?
106 2025-01-05 19:43:31 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2025-01-05 19:44:59)
teraz rozumiem dlaczego nie nadajesz się na terapię.
sorry, ale Ty jestes zdrowo je...ta wiec nic dziwnego, że mąż się od Ciebie odciął, a tutaj gadać z Tobą będzie tylko ktoś mocno pokręcony
współczuję, ale tu psychiatra potrzebny, nie psycholog
ewentualnie odwyk, bo zaczynam mieć wątpliwosci czy ktoś trzeżwy to napisał
107 2025-01-05 19:43:59 Ostatnio edytowany przez gtx102 (2025-01-05 19:48:56)
Też tak myślę. Po takim wieloletnim związku ja nie marzę o związku, ja chcę poznawać ludzi, a nie nowych partnerów.
Też miałem taki zamiar, a jedyne co mi się udało przez 3 lata, to odświeżenie trzech starych znajomości. Nowe były tylko powierzchowne i to na tyle, że żadna z tych osób nawet do mnie nie zadzwoni. Nie nastawiaj się na cuda, bo możesz się rozczarować, bo ludzie w naszym wieku są zamknięci i podejrzliwi wobec tych, których wczesniej nie znali.
Najwazniejsze na początek, to zacząć proces rozwodowy. jakoś poskładać ze soba sprawy materialne, być ciągle w terapii, nie popaść w nałogi, w depresję, a usilnie starać się normalnie i godnie żyć. W końcu przychodzi taki czas, że się ze wszystkim godzimy, zaczynamy normalnie żyć i jest ok. Życze ci, żeby się to wszystko udało.
I nie mów, ze szkoda ci kasy, bo na sam rozwód szykuj jej konkretną ilość. Straty finansowe w przypadku rozstań, sa nieuniknione, a to co wydamy na terapeutę, to nie wydamy na psychotropy, czy inne używki. Nie mówiąc o sytuacji, gdy dostalibyśmy depresji i w ogóle nie robili nic.
108 2025-01-05 19:46:11 Ostatnio edytowany przez 43211234 (2025-01-05 19:53:24)
I jakie wrażenia? Warto czy nie warto?
Ciekawe i pozytywne doświadczenie. Ja byłam z osobami 10 lat młodszymi. Więc chyba jednak kwestia wieku, jest istotna przy doborze uczestników. Jednak mam wrażenie, że to dopiero się rozkręca. Ale, mimo tego i tak miałam 2 pozytywne zwrotki. Głównie osoby z korpo i IT. Wolałabym spotykać się w swojej grupie wiekowej. Ludzie z którymi byłam, mieli za sobą 6 takich spotkań, i miałam wrażenie, że entuzjazm powoli chyba przygasał. Jeden Pan traktował te spotkania, jak możliwość poznania dziewczyny, i ten był najbardziej rozczarowany.
43211234 napisał/a:Też tak myślę. Po takim wieloletnim związku ja nie marzę o związku, ja chcę poznawać ludzi, a nie nowych partnerów.
Też miałem taki zamiar, a jedyne co mi się udało przez 3 lata, to odświeżenie trzech starych znajomości. Nowe były tylko powierzchowne i to na tyle, że żadna z tych osób nawet do mnie nie zadzwoni. Nie nastawiaj się na cuda, bo możesz się rozczarować, bo ludzie w naszym wieku są zamknięci i podejrzliwi wobec tych, których wczesniej nie znali.
Najwazniejsze na początek, to zacząć proces rozwodowy. jakoś poskładać ze soba sprawy materialne, być ciągle w terapii, nie popaść w nałogi, w depresję, a usilnie starać się normalnie i godnie żyć. W końcu przychodzi taki czas, że się ze wszystkim godzimy, zaczynamy normalnie żyć i jest ok. Życze ci, żeby się to wszystko udało.
Wiem, że jest trudno o relacje. Choć marzę o tym, by zbudować grupkę 5 osób, nie wiem dlaczego ludzie odbierają to jako jakaś infantylna fanaberie. Chociaż większość chciałaby.
110 2025-01-05 20:03:16 Ostatnio edytowany przez Alessandro (2025-01-05 20:17:08)
Poznawanie ludzi to jedno, ale teraz powinnaś swoją całą uwagę skupić na rozwiązaniu spraw stricte dotyczących Twojego małżeństwa. Doprowadź ten temat do końca. Po wszystkim będziesz mogła spokojnie, bez żadnej presji, swobodnie kontynuować chociażby budowanie grupki 5 osób, o jakiej powyżej wspomniałaś.
.
Zresztą.. sprawa między Wami, może On na to pójdzie, ......jeśli nie będziesz utrudniać mu kontaktów z dzieckiem.....
To lubie. Wszystko dla dobra dziecka
112 2025-01-05 20:36:29 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2025-01-05 20:43:13)
Poznawanie ludzi to jedno, ale teraz powinnaś swoją całą uwagę skupić na rozwiązaniu spraw stricte dotyczących Twojego małżeństwa. Doprowadź ten temat do końca. Po wszystkim będziesz mogła spokojnie, bez żadnej presji, swobodnie kontynuować chociażby budowanie grupki 5 osób, o jakiej powyżej wspomniałaś.
Nie zgadzam sie.
Im wiecej ludzi mamy dookola siebie, tym latwiej jest wyjsc z toksycznego ukladu - bo gdy ta osoba nas gaslightuje to mozemy o tym opowiedziec znajomym i dostac feedback, ze to nie z nami jest problem tylko argumenty drugiej osoby sa proba manipulacji.
Latwiej nam wtedy zachowac wiare w siebie, ktora jest konieczna aby zrobic kroki w kierunku zmiany.
Ps. no tak to juz z "terapeutami" jest.
Pomijajac oczywisty konflikt interesow miedzy psychoterapeuta, ktoremu oplaca sie przeciagac "terapie" jak najdluzej i opowiadac o "fazach" i innych pierdach, to pschoterapia opiera sie na fundamentalnym bledzie logicznym, ze problemy mozna rozwiazac "wchodzac w siebie".
Wiekszosc problemow rozwiazuje sie w rzeczywistosci a nie w swojej glowie. Do tego przydaje sie nauka socjologii (aby lepiej zrozumiec potencjalne intencje), prawa (aby wiedziec jak budowac lepsze, obolpolnie zabezpieczone relacje i jak sie bronic) i logiki (aby bledy logiczne gdy ktos nas probuje sciemniac i gaslightowac byly dla nas oczywiste).
A nie introspekcji i religijnej wiary we frazesy filozofii Sartre (ktora promuje psychoterapia).
Choć marzę o tym, by zbudować grupkę 5 osób, nie wiem dlaczego ludzie odbierają to jako jakaś infantylna fanaberie. .
Dlatego, że to działa głównie w filmach, a w prawdziwym życiu to tak mniej więcej do matury. Potem ludzie wchodzą w związki i przedkładają towarzystwo swojej drugiej połówki ponad ''grupkę'' osób.
Myślenie, że w wieku 40+ skompletujesz na dłuższy czas grupę 5 permanentnych singli (sorry - warunek konieczny) jest rzeczywiście dość infantylne.
No chyba, że będą to ''single z konieczności'', ale wątpię czy z takich ludzi da się zmontować fajną ekipę.
noben napisał/a:43211234 napisał/a:Temat nie jest o sprawach finansowych i majątkowych, to nie jest moim problemem.powody do rozwodu są, chociażby jakość naszej relacji.
Napisałaś, że chcesz się rozstać z mężem.
Napisałaś, że nie stać Cię na osobne mieszkanie.Więc...
Po odarciu tematu z egzaltowanych dyrdymałów, okaże się, że sprawy finansowe mają znaczenie zasadnicze.
Dla mnie zdumiewające jest odwaga tych, którzy roszczą sobie prawo do angażowania się w czyjeś sprawy finansowe i majątkowe oraz oczekiwanie, że będe udzialala informacji na ten temat. Nie potrzebuję pomocy w tym zakresie.
Zobaczcie co się stało w moim wątku, przyszłam szukać pomocy jak się podnieść po trudnym związku, a skończyło się na rzucaniu oskarżeń w moją stronę, że chce męża oskubać, zagarniając mieszkanie. I to wyszło od niektórych z Was. Nie prosiłam o doradztwo w tym zakresie i analizowanie mojej sytuacji finansowej.
Tutaj raczej pocieszenia nie znajdziesz. Tu wszyscy starają się dotrzeć do niewygodnej prawdy. Niektórzy bezpośrednio, niektorzy wulgarnie, niektorzy nawet poklepia po pleckach. Ale jak poczytasz różne opinie to po przesianiu znajdziesz takie które mogą Cie zmusić do wysilku. Jeszcze nie widziałem tu watku o kryzysie w zwiazku gdzie nikt nie szukał błędów obu stron. A zawsze znajdzie się po obu stronach. Także przesiewaj i rozmyślaj.
PS. Uważaj zebys nie przesiala niewygodnych i bolesnych ale wartych rozważenia.
115 2025-01-05 20:42:29 Ostatnio edytowany przez 43211234 (2025-01-05 20:43:10)
43211234 napisał/a:Choć marzę o tym, by zbudować grupkę 5 osób, nie wiem dlaczego ludzie odbierają to jako jakaś infantylna fanaberie. .
Dlatego, że to działa głównie w filmach, a w prawdziwym życiu to tak mniej więcej do matury. Potem ludzie wchodzą w związki i przedkładają towarzystwo swojej drugiej połówki ponad ''grupkę'' osób.
Myślenie, że w wieku 40+ skompletujesz na dłuższy czas grupę 5 permanentnych singli (sorry - warunek konieczny) jest rzeczywiście dość infantylne.
No chyba, że będą to ''single z konieczności'', ale wątpię czy z takich ludzi da się zmontować fajną ekipę.
Myślicie, że to niemożliwe? Wiecie w naszym wieku chęć wyrwania się od rodziny jest realna, dzieci zwykle odchowane, a jednak trudno o umówienie się na przysłowiową kawkę, a co dopiero na jakąś aktywność. Mam dużo koleżanek rozwódek, wiek podobny i od pół roku nie udało mi się z nikim umówić na sobotni wieczór do klubu 30+
Nadal uważam, że Autorka powinna skupić się na rozwiązaniu własnych prywatnych spraw. Dlaczego? To proste jak budowa cepa. Mieszanie sprawy rozwodowej z zawieraniem nowych znajomości to nic innego jak dawanie do ręki Jej mężowi oręża przeciwko Niej. Tym samym Autorka osłabiłaby znacząco własną pozycję w sprawie rozwodowej.
Finalizując rozwód nikt Autorce nie zarzuci, że robi coś niestosownego, itd. Wtedy będzie mogła swobodnie, bez oglądania się na innych czy za siebie robić to na co będzie miała ochotę.
117 2025-01-05 20:49:05 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2025-01-05 20:50:36)
Mieszanie sprawy rozwodowej z zawieraniem nowych znajomości to nic innego jak dawanie do ręki Jej mężowi oręża przeciwko Niej. Tym samym Autorka osłabiłaby znacząco własną pozycję w sprawie rozwodowej.
Sprawa w sadzie:
Maz autorki: Pani sedzino, pozycja mojej zony musi byc slaba!
Anna Maria Wesolowska: Dlaczego?
Maz autorki: Bo ma nowa kolezanke!
Anna Maria Wesolowska: Ok. Zono, bedziesz startowala za K. Magnussenem.
118 2025-01-05 20:53:35 Ostatnio edytowany przez Alessandro (2025-01-05 20:54:01)
Johny, Twoje popaprane egzaltacje już dawno sięgnęły poziomu znacznie poniżej depresji Morza Martwego
Mam dużo koleżanek rozwódek, wiek podobny i od pół roku nie udało mi się z nikim umówić na sobotni wieczór do klubu 30+
Bo sobotni wieczór, to (obok piątkowego) najcenniejsza w tygodniu pora na prywatne spotkanie. I spędza się go zasadniczo z osobami których towarzystwo ceni się najbardziej. Jeśli taką osobą jest ''koleżanka'' to zazwyczaj coś jest mocno nie halo i wtedy ma się doła a nie ochotę na jakiekolwiek spotkanie.
Proste.
No i właśnie dlatego Bert, tacy ludzie jak autorka nie mają przyjaciół, i trudności by umówić się na wyjście że znajomymi.
Bo przyjaźń polega właśnie na mówieniu sobie niewygodnej prawdy, której inni Ci nie powiedzą.i przyjmowaniu jej z otwartą głową.
Autorka z jakiegoś względu tego nie potrafi.
Johny Bravo, niestety głupoty zasłyszane gdzieś powtarzasz
Do terapii potrzebna jest właśnie 2 osoba, terapeuta
A że praca jest trudna , nie bierze się ludzi nie rokujących na współpracę.
I nie ma potrzeby ciągnąć kogos na siłę, popyt jest duży.
Johny, Twoje popaprane egzaltacje już dawno sięgnęły poziomu znacznie poniżej depresji Morza Martwego
Po emotce na koncu zdania rozumiem, ze twoja intencja bylo byc zabawnym?
Chyba troche Ci to nie wyszlo. Jest cokolwiek w twoim zyciu co Ci sie udalo?
A dlaczego tak bardzo jesteś zniszczona tym małżeństwem?
Haj zachowywał, i co robił twój mąż ze koniecznie chcesz sie z nim tu i teraz rozwodzić?
bo czytając twoje posty, widzę kobietę w kryzysie wieku średniego, znudzona życiem, której sie wydaje ze u sasiada trawa jejst bardziej zielona.
Co zrobiłaś aby tu i teraz twoje życie było choć ciut lepsze, poza obwinianiem o wszystko swojego męża?
Tobie sie nie chciało nawet randki zorganizowac...
123 2025-01-05 21:11:40 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2025-01-05 21:13:06)
Johny Bravo, niestety głupoty zasłyszane gdzieś powtarzasz
Do terapii potrzebna jest właśnie 2 osoba, terapeuta
A że praca jest trudna , nie bierze się ludzi nie rokujących na współpracę.
I nie ma potrzeby ciągnąć kogos na siłę, popyt jest duży.
Gdyby psycho"terapeuta" znal sie na psychologii - na tym jak mysla i dzialaja ludzie...
To potrafilby przekonac drugiego czlowieka do prostej czynnosci (jak randka we dwoje).
Popyt jest duzy bo jest duzo naiwniakow, ktorzy sa gotowi chodzic latami i zostawiac kase komus za siedzenie na fotelu i zadawanie tych samych pytan i powtarzanie tych samych frazesow, ktore slyszy kazdy inny naiwniak.
Wiec jesli ktos przychodzi z prawdziwym problemem - tak jak autorka - i oczekuje prawdziwych rezultatow, to oszust (czyt. psychoterapeuta) szybko tchorzy i sie wycofuje - woli Ele bo z taka jest mniej problemow
124 2025-01-05 21:30:31 Ostatnio edytowany przez Alessandro (2025-01-05 22:12:28)
125 2025-01-05 21:31:28 Ostatnio edytowany przez 43211234 (2025-01-05 21:35:58)
Ela210 napisał/a:Johny Bravo, niestety głupoty zasłyszane gdzieś powtarzasz
Do terapii potrzebna jest właśnie 2 osoba, terapeuta
A że praca jest trudna , nie bierze się ludzi nie rokujących na współpracę.
I nie ma potrzeby ciągnąć kogos na siłę, popyt jest duży.Gdyby psycho"terapeuta" znal sie na psychologii - na tym jak mysla i dzialaja ludzie...
To potrafilby przekonac drugiego czlowieka do prostej czynnosci (jak randka we dwoje).Popyt jest duzy bo jest duzo naiwniakow, ktorzy sa gotowi chodzic latami i zostawiac kase komus za siedzenie na fotelu i zadawanie tych samych pytan i powtarzanie tych samych frazesow, ktore slyszy kazdy inny naiwniak.
Wiec jesli ktos przychodzi z prawdziwym problemem - tak jak autorka - i oczekuje prawdziwych rezultatow, to oszust (czyt. psychoterapeuta) szybko tchorzy i sie wycofuje - woli Ele bo z taka jest mniej problemow
Dlaczego od razu wydajecie osad, że to ja nie podjęłam pracy , a z tymi wspomnianymi psychoterapeutami było wszystko ok. Podaje Wam fakty, z jakimi się spotkałam, które mnie rozczarowały. A co myślicie o terapeucie w nurcie poznawczo behawioralnym, który powiedział mi o tych spotkaniach, bym podniosła swoją samoocenę, ale żebym uważała, bo w mojej sytuacji jestem łatwym kaskiem dla kogoś, kto mi powie parę miłych słów, i dosłownie powiedział, że nie tyle, że mu będę z ręki jadła, ale szorowała kolanami w kiblu, z wiadomego powodu ..cena chyba 240 zł za 50 min
Dla mnie ten temat psychoterapii i poziomu usług jest bardzo ciekawy. Chcialabym poznać opinie osoby, która jest zadowolona, by powiedziała, jak to u niej wyglądało. Bo na razie Wielu zachwala, ale chyba mało kto tych realnych dobrodziejstw doświadczył.
JohnyBravo777 napisał/a:Ela210 napisał/a:Johny Bravo, niestety głupoty zasłyszane gdzieś powtarzasz
Do terapii potrzebna jest właśnie 2 osoba, terapeuta
A że praca jest trudna , nie bierze się ludzi nie rokujących na współpracę.
I nie ma potrzeby ciągnąć kogos na siłę, popyt jest duży.Gdyby psycho"terapeuta" znal sie na psychologii - na tym jak mysla i dzialaja ludzie...
To potrafilby przekonac drugiego czlowieka do prostej czynnosci (jak randka we dwoje).Popyt jest duzy bo jest duzo naiwniakow, ktorzy sa gotowi chodzic latami i zostawiac kase komus za siedzenie na fotelu i zadawanie tych samych pytan i powtarzanie tych samych frazesow, ktore slyszy kazdy inny naiwniak.
Wiec jesli ktos przychodzi z prawdziwym problemem - tak jak autorka - i oczekuje prawdziwych rezultatow, to oszust (czyt. psychoterapeuta) szybko tchorzy i sie wycofuje - woli Ele bo z taka jest mniej problemowDlaczego od razu wydajecie osad, że to ja nie podjęłam pracy , a z tymi wspomnianymi psychoterapeutami było wszystko ok. Podaje Wam fakty, z jakimi się spotkałam, które mnie rozczarowały. A co myślicie o terapeucie w nurcie poznawczo behawioralnym, który powiedział mi o tych spotkaniach, bym podniosła swoją samoocenę, ale żebym uważała, bo w mojej sytuacji jestem łatwym kaskiem dla kogoś, kto mi powie parę miłych słów, i dosłownie powiedział, że nie tyle, że mu będę z ręki jadła, ale szorowała kolanami w kiblu, z wiadomego powodu ..cena chyba 240 zł za 50 min
Dla mnie ten temat psychoterapii i poziomu usług jest bardzo ciekawy. Chcialabym poznać opinie osoby, która jest zadowolona, by powiedziała, jak to u niej wyglądało. Bo na razie Wielu zachwala, ale chyba mało kto tych realnych dobrodziejstw doświadczył.
Ja .mysle,ze sobie wydasz kupe kasy w bloto, bo i tak bedziesz w tym zwiazku
127 2025-01-05 21:39:53 Ostatnio edytowany przez 43211234 (2025-01-05 21:41:16)
43211234 napisał/a:JohnyBravo777 napisał/a:Gdyby psycho"terapeuta" znal sie na psychologii - na tym jak mysla i dzialaja ludzie...
To potrafilby przekonac drugiego czlowieka do prostej czynnosci (jak randka we dwoje).Popyt jest duzy bo jest duzo naiwniakow, ktorzy sa gotowi chodzic latami i zostawiac kase komus za siedzenie na fotelu i zadawanie tych samych pytan i powtarzanie tych samych frazesow, ktore slyszy kazdy inny naiwniak.
Wiec jesli ktos przychodzi z prawdziwym problemem - tak jak autorka - i oczekuje prawdziwych rezultatow, to oszust (czyt. psychoterapeuta) szybko tchorzy i sie wycofuje - woli Ele bo z taka jest mniej problemowDlaczego od razu wydajecie osad, że to ja nie podjęłam pracy , a z tymi wspomnianymi psychoterapeutami było wszystko ok. Podaje Wam fakty, z jakimi się spotkałam, które mnie rozczarowały. A co myślicie o terapeucie w nurcie poznawczo behawioralnym, który powiedział mi o tych spotkaniach, bym podniosła swoją samoocenę, ale żebym uważała, bo w mojej sytuacji jestem łatwym kaskiem dla kogoś, kto mi powie parę miłych słów, i dosłownie powiedział, że nie tyle, że mu będę z ręki jadła, ale szorowała kolanami w kiblu, z wiadomego powodu ..cena chyba 240 zł za 50 min
Dla mnie ten temat psychoterapii i poziomu usług jest bardzo ciekawy. Chcialabym poznać opinie osoby, która jest zadowolona, by powiedziała, jak to u niej wyglądało. Bo na razie Wielu zachwala, ale chyba mało kto tych realnych dobrodziejstw doświadczył.Ja .mysle,ze sobie wydasz kupe kasy w bloto, bo i tak bedziesz w tym zwiazku
Obys się myliła:) i ja raczej już nie będę korzystała z psychoterapii, chyba, że ktoś znajomy polecił mi kogoś, kto mu realnie pomógł.
New Me napisał/a:43211234 napisał/a:Dlaczego od razu wydajecie osad, że to ja nie podjęłam pracy , a z tymi wspomnianymi psychoterapeutami było wszystko ok. Podaje Wam fakty, z jakimi się spotkałam, które mnie rozczarowały. A co myślicie o terapeucie w nurcie poznawczo behawioralnym, który powiedział mi o tych spotkaniach, bym podniosła swoją samoocenę, ale żebym uważała, bo w mojej sytuacji jestem łatwym kaskiem dla kogoś, kto mi powie parę miłych słów, i dosłownie powiedział, że nie tyle, że mu będę z ręki jadła, ale szorowała kolanami w kiblu, z wiadomego powodu ..cena chyba 240 zł za 50 min
Dla mnie ten temat psychoterapii i poziomu usług jest bardzo ciekawy. Chcialabym poznać opinie osoby, która jest zadowolona, by powiedziała, jak to u niej wyglądało. Bo na razie Wielu zachwala, ale chyba mało kto tych realnych dobrodziejstw doświadczył.Ja .mysle,ze sobie wydasz kupe kasy w bloto, bo i tak bedziesz w tym zwiazku
Obys się myliła:)
To prawda. Dlaczego potrzebujesz specjalisty do tego,zeby zakonczyc zwiazek/malzenstwo? Sobie mysle jeszcze tak niedawno ludzie zrywali ze soba ot tak, a teraz specialisci musza ich przekonywac przez miesiace a nawet lata,ze toksyczny zwiazek jest bez sensu
43211234 napisał/a:New Me napisał/a:Ja .mysle,ze sobie wydasz kupe kasy w bloto, bo i tak bedziesz w tym zwiazku
Obys się myliła:)
To prawda. Dlaczego potrzebujesz specjalisty do tego,zeby zakonczyc zwiazek/malzenstwo? Sobie mysle jeszcze tak niedawno ludzie zrywali ze soba ot tak, a teraz specialisci musza ich przekonywac przez miesiace a nawet lata,ze toksyczny zwiazek jest bez sensu
Ja potrzebuję terapii, by ułożyć sobie życie po rozstaniu, przepracować to czego doświadczyłam i żyć bez obciążeń z przeszłości. Ale wygląda na to, że chyba nie stać mnie na tych prawdziwych specjalistów, bo Ci w średniej półce cenowej po moich doświadczeniach twierdzę, że są bezsensu. Ten temat jest dla mnie po prostu ciekawy, a nie, że spędza mi sen z powiek.
A co myślicie o terapeucie w nurcie poznawczo behawioralnym, który powiedział mi o tych spotkaniach, bym podniosła swoją samoocenę, ale żebym uważała, bo w mojej sytuacji jestem łatwym kaskiem dla kogoś, kto mi powie parę miłych słów, i dosłownie powiedział, że nie tyle, że mu będę z ręki jadła, ale szorowała kolanami w kiblu, z wiadomego powodu ..cena chyba 240 zł za 50 min
.
Ja myślę, że rozsądny człowiek. Zdarte kolana paskudnie się prezentują.