Jestem na dnie, takim prawdziwym, w toksycznym 23 letnim związku, z człowiekiem, do którego mam wstręt, ale z uwagi na dziecko jeszcze chwilę muszę się z nim pomęczyć. Mam świadomość, że to nie tylko on jest odpowiedzialny za dziadostwo w moim życiu, to ja to sobie zrobiłam. Gdyby komuś się chciało, poświęcić chwilę, rzucajcie pomysłami, jak odmienić może los stara, samotna, zgorzkniała baba, jaka się stałam. Z pozytywów mam dużą chęć by zacząć czerpać radość z chwil, momentów. Jednak nie potrafię ruszyć. Psychoterapię indywidualna, również dla par przerabialam. Wszystko zakończyło się fiaskiem. Terapeutka po trzech spotkaniach z nami stwierdziła, że nie jest nam w stanie pomóc, m. In. bo nie wykonaliśmy zadania, by pójść na randke, więc albo trafilismy na osobę niekompetentna, albo sprawa była bardzo beznadziejna, ale też nam nie dała takiego feedbacku. Potrzebuje kopa od Was.
1 2025-01-05 13:16:27 Ostatnio edytowany przez 43211234 (2025-01-05 13:17:48)
2 2025-01-05 13:37:01 Ostatnio edytowany przez Herne (2025-01-05 13:46:49)
Jestem na dnie, takim prawdziwym, w toksycznym 23 letnim związku, z człowiekiem, do którego mam wstręt, ale z uwagi na dziecko jeszcze chwilę muszę się z nim pomęczyć.
Posiadanie z kimś dziecka nie skazuje cię równocześnie na dożywocie z tą osobą. A jeżeli kierujesz się dobrem tego dziecka to lepiej się rozstać niż wychowywac go w codzienności domu nienawidzących się nawzajem rodziców. Jaki obraz relacji przekazujesz temu dziecku oraz czy aby w przyszłości Ona/On nie powieli Twojego schematu postępowania?
Mam świadomość, że to nie tylko on jest odpowiedzialny za dziadostwo w moim życiu, to ja to sobie zrobiłam. Gdyby komuś się chciało, poświęcić chwilę, rzucajcie pomysłami, jak odmienić może los stara, samotna, zgorzkniała baba, jaka się stałam. Z pozytywów mam dużą chęć by zacząć czerpać radość z chwil, momentów. Jednak nie potrafię ruszyć. Psychoterapię indywidualna, również dla par przerabialam. Wszystko zakończyło się fiaskiem. Terapeutka po trzech spotkaniach z nami stwierdziła, że nie jest nam w stanie pomóc, m. In. bo nie wykonaliśmy zadania, by pójść na randke, więc albo trafilismy na osobę niekompetentna, albo sprawa była bardzo beznadziejna, ale też nam nie dała takiego feedbacku. Potrzebuje kopa od Was.
Zacząłbym od zmiany terapeuty dla par.
Indywidualnego też, a glowne zadanie dla niego (i dla Ciebie tez) to znalezienie odpowiedzi, co u Ciebie powoduje taki schemat postępowania czyli:
1) wybór takiej a nie innej osoby do relacji
2) dalsze tkwienie w toksycznym związku pomimo świadomości jego toksycznosci.
3 2025-01-05 13:59:48 Ostatnio edytowany przez 43211234 (2025-01-05 14:00:55)
Psychoterapię raczej już przekreślam, bo do indywidualnej miałam trzy podejścia, i czułam za każdym razem, że poziom tej usługi to jakiś żart, ostatni radził mi zapisać się na jakiś portal, by podnieść swoje poczucie wartości. Było jedno podejścia do terapii małżeńskiej w tym, trzy spotkania, na których głównie ja opowiadałam naszą historię, pani notowała, na drugim zaleciła randkę, na trzecim się dowiedziała, że randki nie było zgodnie z jej zaleceniem, i pod koniec spotkania skwitowała, że nam nie może pomóc. Zawsze wybierałam psychoterapeutów z internetu, mieli opinie ok. Więc ja się zastanawiam, czy ja mam wyjątkowego pecha w tym temacie, czy rzeczywiście trafić na kogoś kompetentnego to cud, taki sam jak znaleźć kogoś sensownego do związku na portalach randkowych ( jeszcze nie korzystałam).
4 2025-01-05 14:03:00 Ostatnio edytowany przez 43211234 (2025-01-05 14:11:05)
43211234 napisał/a:Jestem na dnie, takim prawdziwym, w toksycznym 23 letnim związku, z człowiekiem, do którego mam wstręt, ale z uwagi na dziecko jeszcze chwilę muszę się z nim pomęczyć.
Posiadanie z kimś dziecka nie skazuje cię równocześnie na dożywocie z tą osobą. A jeżeli kierujesz się dobrem tego dziecka to lepiej się rozstać niż wychowywac go w codzienności domu nienawidzących się nawzajem rodziców. Jaki obraz relacji przekazujesz temu dziecku oraz czy aby w przyszłości Ona/On nie powieli Twojego schematu postępowania?
43211234 napisał/a:Mam świadomość, że to nie tylko on jest odpowiedzialny za dziadostwo w moim życiu, to ja to sobie zrobiłam. Gdyby komuś się chciało, poświęcić chwilę, rzucajcie pomysłami, jak odmienić może los stara, samotna, zgorzkniała baba, jaka się stałam. Z pozytywów mam dużą chęć by zacząć czerpać radość z chwil, momentów. Jednak nie potrafię ruszyć. Psychoterapię indywidualna, również dla par przerabialam. Wszystko zakończyło się fiaskiem. Terapeutka po trzech spotkaniach z nami stwierdziła, że nie jest nam w stanie pomóc, m. In. bo nie wykonaliśmy zadania, by pójść na randke, więc albo trafilismy na osobę niekompetentna, albo sprawa była bardzo beznadziejna, ale też nam nie dała takiego feedbacku. Potrzebuje kopa od Was.
Zacząłbym od zmiany terapeuty dla par.
Indywidualnego też, a glowne zadanie dla niego (i dla Ciebie tez) to znalezienie odpowiedzi, co u Ciebie powoduje taki schemat postępowania czyli:
1) wybór takiej a nie innej osoby do relacji
2) dalsze tkwienie w toksycznym związku pomimo świadomości jego toksycznosci.
1) brak wiary w siebie i przekonanie, że nie zasługuje na coś lepszego
2) jak powyżej, ciągle kołacze mi się powiedzenie, że można spaść z deszczu pod rynnę:)
Ponadto mój mąż to klasyczny przykład narcyza ukrytego ( żeby nie było, ja tez na pewno stałam się toksyczna), ciągle jestem poddawana karze milczenia, ciągle żyje w martwej ciszy, sprawy życiowe ogarniamy w kilku zdaniach, w sensie niczego nie omawiamy, niczego nie planujemy, życie samo jakoś płynie, zgodnie z jego zasada, że najlepiej zostawić sprawy/problemy, bo one zawsze się jakos rozwiązuja, i to zwykle korzystniej, niż jak człowiek ingeruje w nie.
Ja bym juz dawno odeszla. Po co sie meczyc polowe zycia albo i dluzej
Zlewaj rady od terapeutów i specjalistów, nie wykonuj niczego, co proponują, aby naprawić twoją sytuację, a potem obwiniaj wszystkich na około, że nic nie działa.....
Typowe.
Zlewaj rady od terapeutów i specjalistów, nie wykonuj niczego, co proponują, aby naprawić twoją sytuację, a potem obwiniaj wszystkich na około, że nic nie działa.....
Typowe.
Nie wszystkie porady tych specjalistow sa skuteczne.
Zlewaj rady od terapeutów i specjalistów, nie wykonuj niczego, co proponują, aby naprawić twoją sytuację, a potem obwiniaj wszystkich na około, że nic nie działa.....
Typowe.
Chętnie dałabym się poprowadzić, ale jakiemuś specjaliście. Opisałam swoje doświadczenia z terapeutami.
Chcesz aby coś się zmieniło, ale nie chcesz nic zmieniać.
Tak to wygląda.
Postawmy sprawę jasno: może i nie jesteś szczęśliwa, ale w jakimś sensie jest Ci w życiu wygodnie i NIE MASZ ZAMIARU (!) podjąć żadnych działań, mających na celu zmianę, bo NIE CHCESZ zaryzykować zmiany w obawie, że będzie to zmiana na gorsze.
Cała reszta - jakieś sporadyczne wizyty u terapeuty - to bicie piany dla zaspokojenia sumienia (przecież próbowałam!)
Nieeee, to tak nie działa.
Albo będziesz działać rzeczywiście - biorąc na klatę konsekwencje (niezależnie od tego jakie będą), albo przestań udawać, że coś chcesz mienić. Bo na tą chwilę na pewno nie chcesz.
Chcesz aby coś się zmieniło, ale nie chcesz nic zmieniać.
Tak to wygląda.Postawmy sprawę jasno: może i nie jesteś szczęśliwa, ale w jakimś sensie jest Ci w życiu wygodnie i NIE MASZ ZAMIARU (!) podjąć żadnych działań, mających na celu zmianę, bo NIE CHCESZ zaryzykować zmiany w obawie, że będzie to zmiana na gorsze.
Cała reszta - jakieś sporadyczne wizyty u terapeuty - to bicie piany dla zaspokojenia sumienia (przecież próbowałam!)
Nieeee, to tak nie działa.
Albo będziesz działać rzeczywiście - biorąc na klatę konsekwencje (niezależnie od tego jakie będą), albo przestań udawać, że coś chcesz mienić. Bo na tą chwilę na pewno nie chcesz.
Nie potrafię, serio. Ale bardzo chce.
Bardzo często znalezienie skutecznego terapeuty graniczy z cudem. Za dużo jest oszołomów, którzy poza dyplomem nic nie posiadają.
Autorko, próbuj szukać dalej. Może znajdziesz kogoś w sieci, kto oferuje konsultacje online.
Bardzo często znalezienie skutecznego terapeuty graniczy z cudem. Za dużo jest oszołomów, którzy poza dyplomem nic nie posiadają.
Autorko, próbuj szukać dalej. Może znajdziesz kogoś w sieci, kto oferuje konsultacje online.
Tylko każdorazowa taka przygoda to ok 1200 zł wyrzucone w błoto, no bo przecież zawsze dajesz szansę, opowiadasz, a później widzisz, że to gorzej, niż jakbyś opowiadał swoją historię komuś obcemu.
13 2025-01-05 14:23:35 Ostatnio edytowany przez New Me (2025-01-05 14:24:30)
Bardzo często znalezienie skutecznego terapeuty graniczy z cudem. Za dużo jest oszołomów, którzy poza dyplomem nic nie posiadają.
Autorko, próbuj szukać dalej. Może znajdziesz kogoś w sieci, kto oferuje konsultacje online.
Teraz na kazdy problem jest sie wysylamy do "specialisty ". A wystarczy zerwac i tyle. Po prostu odejsc. Szybko i za darmo. A nie wlekac sie miesiacami, moze latami do specialistow, a czas ucieka,zycie plynie. Jak sie skonczy terapie to sie okaze, ze juz sie trzeba szykowac na tamten swiat,kasa wydana w bloto a my nadal w toksycznym zwiazku
Jack Sparrow napisał/a:Zlewaj rady od terapeutów i specjalistów, nie wykonuj niczego, co proponują, aby naprawić twoją sytuację, a potem obwiniaj wszystkich na około, że nic nie działa.....
Typowe.
Chętnie dałabym się poprowadzić, ale jakiemuś specjaliście. Opisałam swoje doświadczenia z terapeutami.
No i specjalista dał wam pracę domową do wykonania, którą olaliście ciepłym moczem i dziwisz się, że z was zrezygnował?
Ty nie chcesz zmian. Udajesz, że coś chcesz, a sumarycznie nie robisz nic. Z partnerem toksykiem jesteś "bo dzieci", co już samo w sobie jest turbo debilnym argumentem, bo i jakie te dziecko wzorce wyniesie z domu? Zadań od terapeutów nie wykonujesz, a masz do nich pretensje.
noben ma całkowitą rację i widzę to dokładnie tak samo.
Psychoterapię raczej już przekreślam, bo do indywidualnej miałam trzy podejścia, i czułam za każdym razem, że poziom tej usługi to jakiś żart, ostatni radził mi zapisać się na jakiś portal, by podnieść swoje poczucie wartości. Było jedno podejścia do terapii małżeńskiej w tym, trzy spotkania, na których głównie ja opowiadałam naszą historię, pani notowała, na drugim zaleciła randkę, na trzecim się dowiedziała, że randki nie było zgodnie z jej zaleceniem, i pod koniec spotkania skwitowała, że nam nie może pomóc. Zawsze wybierałam psychoterapeutów z internetu, mieli opinie ok. Więc ja się zastanawiam, czy ja mam wyjątkowego pecha w tym temacie, czy rzeczywiście trafić na kogoś kompetentnego to cud, taki sam jak znaleźć kogoś sensownego do związku na portalach randkowych ( jeszcze nie korzystałam).
Trafienie na dobrego terapute to cud
Z tego co sprawdziłem teraz w necie to ceny za takie konsultacje są stanowczo niższe niż podałaś. Ewentualnie w takiej wysokości mogą oscylować w skali miesięcznej. Z drugiej strony nic nie stoi na przeszkodzie, abyś poszukała w sieci kogoś dobrego i oczywiście skutecznego.
Poza tym masz dziecko. Ono także jest ważne, podobnie jak Ty.
Jack Sparrow napisał/a:Zlewaj rady od terapeutów i specjalistów, nie wykonuj niczego, co proponują, aby naprawić twoją sytuację, a potem obwiniaj wszystkich na około, że nic nie działa.....
Typowe.
Chętnie dałabym się poprowadzić, ale jakiemuś specjaliście. Opisałam swoje doświadczenia z terapeutami.
A czemu na randkę nie poszliście?
Ile dziecko ma lat skoro jestes w 23 letnim zwiazku?
19 2025-01-05 14:31:04 Ostatnio edytowany przez 43211234 (2025-01-05 14:33:37)
43211234 napisał/a:Jack Sparrow napisał/a:Zlewaj rady od terapeutów i specjalistów, nie wykonuj niczego, co proponują, aby naprawić twoją sytuację, a potem obwiniaj wszystkich na około, że nic nie działa.....
Typowe.
Chętnie dałabym się poprowadzić, ale jakiemuś specjaliście. Opisałam swoje doświadczenia z terapeutami.
No i specjalista dał wam pracę domową do wykonania, którą olaliście ciepłym moczem i dziwisz się, że z was zrezygnował?
Ty nie chcesz zmian. Udajesz, że coś chcesz, a sumarycznie nie robisz nic. Z partnerem toksykiem jesteś "bo dzieci", co już samo w sobie jest turbo debilnym argumentem, bo i jakie te dziecko wzorce wyniesie z domu? Zadań od terapeutów nie wykonujesz, a masz do nich pretensje.
noben ma całkowitą rację i widzę to dokładnie tak samo.
Skupmy się na tym, jak mogę zacząć, by poczuć się lepiej. I to, że muszę odejść to pewne, z tym już nie dyskutuje. Prosze...
Bert44 - głupie pytanie. Przecież wiadomo, że jak się chodzi do terapeuty to ON ma za zadanie rozwiązać twoje problemy. Wszak za to właśnie mu płacisz, a nie po to, aby cokolwiek zmieniać w swoim życiu. :>
Alessandro napisał/a:Bardzo często znalezienie skutecznego terapeuty graniczy z cudem. Za dużo jest oszołomów, którzy poza dyplomem nic nie posiadają.
Autorko, próbuj szukać dalej. Może znajdziesz kogoś w sieci, kto oferuje konsultacje online.Teraz na kazdy problem jest sie wysylamy do "specialisty ". A wystarczy zerwac i tyle. Po prostu odejsc. Szybko i za darmo. A nie wlekac sie miesiacami, moze latami do specialistow, a czas ucieka,zycie plynie. Jak sie skonczy terapie to sie okaze, ze juz sie trzeba szykowac na tamten swiat,kasa wydana w bloto a my nadal w toksycznym zwiazku
Jasne uciec i po sprawie. Nie wiedząc nawet co poszlo nie tak i co zmienic na przyszlosc. Czemu facet ciagle ma focha? Nie wnikajmy w jego schematy ale co jemu w zwiazku nie pasuje?
22 2025-01-05 14:34:35 Ostatnio edytowany przez Herne (2025-01-05 14:40:15)
Psychoterapię raczej już przekreślam, bo do indywidualnej miałam trzy podejścia, i czułam za każdym razem, że poziom tej usługi to jakiś żart, ostatni radził mi zapisać się na jakiś portal, by podnieść swoje poczucie wartości. Było jedno podejścia do terapii małżeńskiej w tym, trzy spotkania, na których głównie ja opowiadałam naszą historię, pani notowała, na drugim zaleciła randkę, na trzecim się dowiedziała, że randki nie było zgodnie z jej zaleceniem, i pod koniec spotkania skwitowała, że nam nie może pomóc. Zawsze wybierałam psychoterapeutów z internetu, mieli opinie ok. Więc ja się zastanawiam, czy ja mam wyjątkowego pecha w tym temacie, czy rzeczywiście trafić na kogoś kompetentnego to cud, taki sam jak znaleźć kogoś sensownego do związku na portalach randkowych ( jeszcze nie korzystałam).
Jeżeli przekreślasz psychoterapię w ogóle - to może być Ci ciężko cokolwiek zmienić w życiu. Jest możliwa oczywiście autoterapia, ale to wymaga spełnienia bardzo trudnych wymagań. m.in. wymaga umiejętności stanięcia w pewnej metapozycji do własnej osoby oraz, przede wszystkim, umiejętności zadawania sobie samemu trudnych pytań i nie bania się odpowiedzi na nie. Oraz umiejętności przyznania, że mogłem się mylić w danej kwestii.
Pytanie, z jakim podejściem przychodziłaś na te sesje?
Może jednak warto nie poddawać się i spróbować jeszcze raz? Byłaś prywatnie czy u łapiduchów na nfz?
Co do rady zapisywania się na portal - delikatnie rzecz biorąc mało inteligentna, biorąc pod uwagę fakt, że jesteś obecnie dalej w związku, to raz. A dwa - rzeczywiście, chwilowo podniosłoby to Twoją samoocenę biorąc pod uwagę ilość atencji, jaką byś na tych portalach zapewne miała. Tylko później przyszłoby otrzeźwienie, że ilość nie znaczy jakość.
A co do waszej psychoterapii dla par - to Pani chyba bardziej potraktowała Was jako penentów do spławienia, a nie pacjentów z problemem. Poza tym dałbym się też wypowiedzieć Twojemu partnerowi
1) brak wiary w siebie i przekonanie, że nie zasługuje na coś lepszego
2) jak powyżej, ciągle kołacze mi się powiedzenie, że można spaść z deszczu pod rynnę:)
Ponadto mój mąż to klasyczny przykład narcyza ukrytego ( żeby nie było, ja tez na pewno stałam się toksyczna), ciągle jestem poddawana karze milczenia, ciągle żyje w martwej ciszy, sprawy życiowe ogarniamy w kilku zdaniach, w sensie niczego nie omawiamy, niczego nie planujemy, życie samo jakoś płynie, zgodnie z jego zasada, że najlepiej zostawić sprawy/problemy, bo one zawsze się jakos rozwiązuja, i to zwykle korzystniej, niż jak człowiek ingeruje w nie.
1) świetnie, że masz tego świadomość. To naprawdę bardzo dobra baza do dalszej pracy. I zacząć przydałoby się od genezy takiego zachowania u Ciebie, czyli skąd wzięło się takie przeświadczenie
2) Można spać z deszczy po rynne, albo zamienić deszcz na mniejszą ulewę, ale dalej sumarycznie moknąć i być nieszczęśliwym. Ale to wszystko tylko i wyłącznie w przypadku, gdy nie jesteśmy świadomi schematów naszego postępowania i w różnej formie je powielamy, często przez całe życie.
A można sobie też uświadomić pewne rzeczy i z deszczu wpaść pod bezchmurne niebo z pięknym słońcem.
Co do narcyza - powyższy krótki opis raczej sugeruje rys psychopatyczny, a nie narcystyczny. No i totalny brak umiejętności komunikacji.
Skupmy się na tym, jak mogę zacząć, by poczuć się lepiej. I to, że muszę odejść to pewne, z tym już nie dyskutuje. , prosze
Zacznij wykonywać polecania terapeuty i wprowadzać w życie wnioski z terapii. Terapia nie jest od tego, żeby się wygadać, pokiwać głową i mieć nadzieję, że wszystkie problemy magicznie znikną same.
43211234 napisał/a:Jack Sparrow napisał/a:Zlewaj rady od terapeutów i specjalistów, nie wykonuj niczego, co proponują, aby naprawić twoją sytuację, a potem obwiniaj wszystkich na około, że nic nie działa.....
Typowe.
Chętnie dałabym się poprowadzić, ale jakiemuś specjaliście. Opisałam swoje doświadczenia z terapeutami.
A czemu na randkę nie poszliście?
Mąż nic nie zorganizował, bo ja już od dłuższego czasu odpuściłam.
Co do narcyza - powyższy krótki opis raczej sugeruje rys psychopatyczny, a nie narcystyczny. No i totalny brak umiejętności komunikacji.
A teraz popatrz na podejście do życia autorki i zadaj sobie jedno, podstawowe pytanie: po co omawiać cokolwiek z osobą, która żadnych ustaleń/wniosków/propozycji nie wciela w życie?
Od chuja jest takich historii nawet i na tym forum, gdzie jedna ze stron (już mniejsza o płeć) wycofuje się z aktywnego życia w związku i tylko w nim trwa ze względu na wieczne nabzdyczenie strony przeciwnej, która pomimo wielokrotnych deklaracji, to jedyne czego potrzebuje w życiu to powodu do narzekań, bo nie robi nic, aby to zmienić.
26 2025-01-05 14:40:59 Ostatnio edytowany przez New Me (2025-01-05 14:42:09)
New Me napisał/a:Alessandro napisał/a:Bardzo często znalezienie skutecznego terapeuty graniczy z cudem. Za dużo jest oszołomów, którzy poza dyplomem nic nie posiadają.
Autorko, próbuj szukać dalej. Może znajdziesz kogoś w sieci, kto oferuje konsultacje online.Teraz na kazdy problem jest sie wysylamy do "specialisty ". A wystarczy zerwac i tyle. Po prostu odejsc. Szybko i za darmo. A nie wlekac sie miesiacami, moze latami do specialistow, a czas ucieka,zycie plynie. Jak sie skonczy terapie to sie okaze, ze juz sie trzeba szykowac na tamten swiat,kasa wydana w bloto a my nadal w toksycznym zwiazku
Jasne uciec i po sprawie. Nie wiedząc nawet co poszlo nie tak i co zmienic na przyszlosc. Czemu facet ciagle ma focha? Nie wnikajmy w jego schematy ale co jemu w zwiazku nie pasuje?
Nie uciec. Tylko zerwac oficjalnie i odejsc. A co poszlo nie tak? Kobieta tkwi w toksycznym zwiazku przez 23 lata. Ja bym w zyciu sobie tak nie zmarnowala zycia, zeby sie meczyc przez tyle lat zycia. Jak ja sie dowiedzialam, ze moj ex ojciec corki mnie zdradzal (kiedy bylam po porodzie w pologu,a mu sie chcialo) to w tym samym dniu go z dzieckiem opuscilam. Po prostu zerwalam i tyle. On chcial ,zebym zostala, ale mu powiedzialam "jak zostane to i tak NIC juz dla Ciebie nie bede robic ani Ci nawet herbaty nie zrobie a spac nigdy z Toba nie bede,bo nie bede sie tak ponizac ". To zrozumial i juz mnie nie zatrzymywal. Z corka ma kontakt caly czas regularny
27 2025-01-05 14:41:01 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2025-01-05 14:41:42)
Mąż nic nie zorganizował, bo ja już od dłuższego czasu odpuściłam.
Złoto. I dziwisz się, że mąż ma cię generalnie w dupie.
I jakże to pięknie udowadnia mojego wcześniejszego posta.....
Skoro nie możesz liczyć na inicjatywę ze strony męża, to Ty coś zorganizuj.
Skoro nie możesz liczyć na inicjatywę ze strony męża, to Ty coś zorganizuj.
A weź przeczytaj jeszcze raz jej odpowiedź DLACZEGO jej mąż nie wykazał się inicjatywą. Sorry, ale w takiej sytuacji to jednak inicjatywa powinna być JEJ obowiązkiem.
30 2025-01-05 14:46:40 Ostatnio edytowany przez Herne (2025-01-05 14:56:12)
Herne napisał/a:Co do narcyza - powyższy krótki opis raczej sugeruje rys psychopatyczny, a nie narcystyczny. No i totalny brak umiejętności komunikacji.
A teraz popatrz na podejście do życia autorki i zadaj sobie jedno, podstawowe pytanie: po co omawiać cokolwiek z osobą, która żadnych ustaleń/wniosków/propozycji nie wciela w życie?
A były jakieś ustalenia, do których autorka się nie zastosowała? Skąd wiesz?
No chyba że piszesz o pomyśle, żeby ktoś będąc w związku zapisał się do portalu randkowego. Rzeczywiście, "świetny pomysł"
Ewentualnie poradzenie parze, która ma jakiś mega kryzys i jest między nimi 'na noże" pójście na randkę. Można, pod warunkiem, ze wcześniej ktoś by im te noże wyjął z rąk, na przykład dochodząc do źródła problemu i i genezy, skąd się tam w ogóle wzięły.
Jack Sparrow napisał/a:Herne napisał/a:Co do narcyza - powyższy krótki opis raczej sugeruje rys psychopatyczny, a nie narcystyczny. No i totalny brak umiejętności komunikacji.
A teraz popatrz na podejście do życia autorki i zadaj sobie jedno, podstawowe pytanie: po co omawiać cokolwiek z osobą, która żadnych ustaleń/wniosków/propozycji nie wciela w życie?
A były jakieś ustalenia, do których autorka się nie zastosowała? Skąd wiesz?
No chyba że piszesz o pomyśle, żeby ktoś będąc w związku zapisał się do portalu randkowego. Rzeczywiście, "świetny pomysł"
Ewentualnie poradzenie parze, która ma jakiś mega kryzys i jest między nimi 'na noże" pójście na randkę. Można, pod warunkiem, ze wcześniej ktoś by im te noże wcześniej wyjął z rąk, na przykład dochodząc do źródła problemu i i genezy, skąd się tam w ogóle wzięły.
Jakie randki? Zerwac i do widzenia, a nie sie cackac i meczyc
Herne napisał/a:Jack Sparrow napisał/a:A teraz popatrz na podejście do życia autorki i zadaj sobie jedno, podstawowe pytanie: po co omawiać cokolwiek z osobą, która żadnych ustaleń/wniosków/propozycji nie wciela w życie?
A były jakieś ustalenia, do których autorka się nie zastosowała? Skąd wiesz?
No chyba że piszesz o pomyśle, żeby ktoś będąc w związku zapisał się do portalu randkowego. Rzeczywiście, "świetny pomysł"
Ewentualnie poradzenie parze, która ma jakiś mega kryzys i jest między nimi 'na noże" pójście na randkę. Można, pod warunkiem, ze wcześniej ktoś by im te noże wcześniej wyjął z rąk, na przykład dochodząc do źródła problemu i i genezy, skąd się tam w ogóle wzięły.Jakie randki? Zerwac i do widzenia, a nie sie cackac i meczyc
To, że mój związek nie ma sensu już pewne. Czuje się z tym źle, zwłaszcza, że przegrałam życie, tak na własne życzenie, bo pozwoliłam się tak traktować. Jestem w d...zgadzam się. Chciałabym, by ten wątek był o tym, jak zaczac wychodzić z takiej d..., gdy się jest przejechanym psychicznie, nie ma się siły na nic, ale jednak chce się zawalczyć, tylko na tą chwilę nie wiadomo jak...stąd próba o pomysly, bo jest mi źle...
A były jakieś ustalenia, do których autorka się nie zastosowała? Skąd wiesz?
Jak choćby zalecenie pójścia na randkę.
Podejście autorki do życia i jej związku dobrze opisała noben. Autorka udaje, że cokolwiek robi, a sumarycznie jest jej dobrze tak jak jest.
Sama przecież do tego się również przyznała słowami:
Mąż nic nie zorganizował, bo ja już od dłuższego czasu odpuściłam.
Są razem ponad 20 lat. Jak ona odpuściła, to ile razy jej mąż ma walić głową w ścianę? Każdy w końcu poddaje się po czasie.
Między nimi nie ma nic 'na noże'. Jest obojętność i marazm, który sama podtrzymuje. Dlatego pomysł z randką jest bardzo dobry. Bo to nie jest coś, co ma magicznie rozwiązać problemy tylko ma to być impulsem do tego, żeby zatroszczyli się o siebie nawzajem i ma do dać pewien punkt wyjścia do dalszej terapii - bo trzeba potem omówić proces, przyczynowość, skutki i emocje. Czy były jakieś nadzieje? Jakieś wzajemne oczekiwania? Czy był stres? Niepewność? Czy dobrze się bawili czy też tylko bez zaangażowania wykonali polecenie. I tak można ciągnąć jeszcze długo. Dlatego ta randka była taka ważna. A skoro im się nie chciało, to i sensu prowadzenia dalszej terapii też nie ma. Są inne osoby, które potrzebują pomocy i lepiej skupić się na tych klientach/pacjentach, którzy faktycznie z terapii korzystają.
Bert44 napisał/a:43211234 napisał/a:Chętnie dałabym się poprowadzić, ale jakiemuś specjaliście. Opisałam swoje doświadczenia z terapeutami.
A czemu na randkę nie poszliście?
Mąż nic nie zorganizował, bo ja już od dłuższego czasu odpuściłam.
Musiałabyś napisać dlaczego odpuściłaś i jak wygląda jego toksyczność. inaczej się na to patrzy jeśli on cię zlewa powiedzmy przez ostanie 10 lat a inaczej jeśli ksiezniczkujesz i oczekujesz że to głównie on ma się słuchać terapeuty.
35 2025-01-05 15:41:52 Ostatnio edytowany przez 43211234 (2025-01-05 15:42:52)
Jack Sparrow]
Co do narcyza - powyższy krótki opis raczej sugeruje rys psychopatyczny, a nie narcystyczny. No i totalny brak umiejętności komunikacji.
A teraz popatrz na podejście do życia autorki i zadaj sobie jedno, podstawowe pytanie: po co omawiać cokolwiek z osobą, która żadnych ustaleń/wniosków/propozycji nie wciela w życie?
Nie wcieliłam w życie zaleceń tych terapeutów, z którymi miałam do czynienia, bo to było po prostu żenujące. Na randkę nie poszliśmy, bo to nie był ten etap i zalecenie pseudo psychologiczne, jak z artykułu z gazety. Płaciliśmy po 300 zł za godz takiej sesji - i twierdzę, że to była pseudo pomoc, która mnie do tych usług zraziła. Ja spotkałam się z taką jakością usług na rynku psychoterapeutycznym w jednym z większych miast w Polsce. Cena za terapię indywidualną wynosi ponad 200 zł , a par płaciliśmy 300, a to nie jest jeszcze cena wysoka, bo są i oferty po 450 zł za jedną sesje. Ja nie mam nic przeciwko psychoterapii, tylko jakość usług jest żenująca i trzeba o tym głośno zacząć mówić. Dlatego dziś wybrałam szukanie pomocy na forum, bo wierzę, że tutaj dostanę więcej , niż zgłaszając się na kolejną psychoterapię.
Nie wcieliłam w życie zaleceń tych terapeutów, z którymi miałam do czynienia, bo to było po prostu żenujące.
Randka z mężem żenująca?
Żenujące to jest twoje zachowanie i argumentacja. Po prostu usłyszałaś od terapeutów, że nad związkiem pracują DWIE strony i że związek, zwłaszcza wieloletni wymaga stałej PRACY i WŁASNEGO WYSIŁKU. A tobie to nie w smak, bo szukasz rozgrzeszenia dla własnego braku zainteresowania. Ty byś chciała usłyszeć, że jesteś ofiarą i że to twój mąż ma nad tobą skakać, a skoro tego nie robi to toksyczny patol.
Dorośnij.
43211234 napisał/a:Bert44 napisał/a:A czemu na randkę nie poszliście?
Mąż nic nie zorganizował, bo ja już od dłuższego czasu odpuściłam.
Musiałabyś napisać dlaczego odpuściłaś i jak wygląda jego toksyczność. inaczej się na to patrzy jeśli on cię zlewa powiedzmy przez ostanie 10 lat a inaczej jeśli ksiezniczkujesz i oczekujesz że to głównie on ma się słuchać terapeuty.
Mąż od zawsze wykazuje brak zaangażowania we wszystko. On tylko jest. Dawniej jeszcze w tych lepszych momentach na sinusoidzie życia starałam się organizować wyjazdy, zapraszać gości do nas do domu, utrzymywać kontakt z innymi, a teraz mam to tak samo jak on gdzieś. Tzn. brakuje mi towarzystwa, ale już się nie wysilam na nic. W wyniku czego wiecznie siedzimy w domu , sami w swoim piekiełku.
Bert44 napisał/a:New Me napisał/a:Teraz na kazdy problem jest sie wysylamy do "specialisty ". A wystarczy zerwac i tyle. Po prostu odejsc. Szybko i za darmo. A nie wlekac sie miesiacami, moze latami do specialistow, a czas ucieka,zycie plynie. Jak sie skonczy terapie to sie okaze, ze juz sie trzeba szykowac na tamten swiat,kasa wydana w bloto a my nadal w toksycznym zwiazku
Jasne uciec i po sprawie. Nie wiedząc nawet co poszlo nie tak i co zmienic na przyszlosc. Czemu facet ciagle ma focha? Nie wnikajmy w jego schematy ale co jemu w zwiazku nie pasuje?
Nie uciec. Tylko zerwac oficjalnie i odejsc. A co poszlo nie tak? Kobieta tkwi w toksycznym zwiazku przez 23 lata. Ja bym w zyciu sobie tak nie zmarnowala zycia, zeby sie meczyc przez tyle lat zycia. Jak ja sie dowiedzialam, ze moj ex ojciec corki mnie zdradzal (kiedy bylam po porodzie w pologu,a mu sie chcialo) to w tym samym dniu go z dzieckiem opuscilam. Po prostu zerwalam i tyle. On chcial ,zebym zostala, ale mu powiedzialam "jak zostane to i tak NIC juz dla Ciebie nie bede robic ani Ci nawet herbaty nie zrobie a spac nigdy z Toba nie bede,bo nie bede sie tak ponizac ". To zrozumial i juz mnie nie zatrzymywal. Z corka ma kontakt caly czas regularny
Ale ona to ona a Ty to Ty.
A może jej mąż uwaza ze z toksyczna baba stracil 23 lata życia i nie odchodzi tylko że względu na dzieci?
Może się rozstana a ona znow wyląduje w niesatysfakcjonującym zwiazku. Nie każdy chce do klasztoru
New Me napisał/a:Herne napisał/a:A były jakieś ustalenia, do których autorka się nie zastosowała? Skąd wiesz?
No chyba że piszesz o pomyśle, żeby ktoś będąc w związku zapisał się do portalu randkowego. Rzeczywiście, "świetny pomysł"
Ewentualnie poradzenie parze, która ma jakiś mega kryzys i jest między nimi 'na noże" pójście na randkę. Można, pod warunkiem, ze wcześniej ktoś by im te noże wcześniej wyjął z rąk, na przykład dochodząc do źródła problemu i i genezy, skąd się tam w ogóle wzięły.Jakie randki? Zerwac i do widzenia, a nie sie cackac i meczyc
To, że mój związek nie ma sensu już pewne. Czuje się z tym źle, zwłaszcza, że przegrałam życie, tak na własne życzenie, bo pozwoliłam się tak traktować. Jestem w d...zgadzam się. Chciałabym, by ten wątek był o tym, jak zaczac wychodzić z takiej d..., gdy się jest przejechanym psychicznie, nie ma się siły na nic, ale jednak chce się zawalczyć, tylko na tą chwilę nie wiadomo jak...stąd próba o pomysly, bo jest mi źle...
Ale wyjdziesz z tej d...py i wpadniesz w nastepna. Dowiedz się co zmienic zeby być szczesliwa
New Me napisał/a:Bert44 napisał/a:Jasne uciec i po sprawie. Nie wiedząc nawet co poszlo nie tak i co zmienic na przyszlosc. Czemu facet ciagle ma focha? Nie wnikajmy w jego schematy ale co jemu w zwiazku nie pasuje?
Nie uciec. Tylko zerwac oficjalnie i odejsc. A co poszlo nie tak? Kobieta tkwi w toksycznym zwiazku przez 23 lata. Ja bym w zyciu sobie tak nie zmarnowala zycia, zeby sie meczyc przez tyle lat zycia. Jak ja sie dowiedzialam, ze moj ex ojciec corki mnie zdradzal (kiedy bylam po porodzie w pologu,a mu sie chcialo) to w tym samym dniu go z dzieckiem opuscilam. Po prostu zerwalam i tyle. On chcial ,zebym zostala, ale mu powiedzialam "jak zostane to i tak NIC juz dla Ciebie nie bede robic ani Ci nawet herbaty nie zrobie a spac nigdy z Toba nie bede,bo nie bede sie tak ponizac ". To zrozumial i juz mnie nie zatrzymywal. Z corka ma kontakt caly czas regularny
Ale ona to ona a Ty to Ty.
A może jej mąż uwaza ze z toksyczna baba stracil 23 lata życia i nie odchodzi tylko że względu na dzieci?
Może się rozstana a ona znow wyląduje w niesatysfakcjonującym zwiazku. Nie każdy chce do klasztoru
To skoro oboje tak uwazaja nawzajem o sobie to tym bardziej czas sie rozstac bez latania po terapiach i specjalistach.
43211234 napisał/a:Nie wcieliłam w życie zaleceń tych terapeutów, z którymi miałam do czynienia, bo to było po prostu żenujące.
Randka z mężem żenująca?
Żenujące to jest twoje zachowanie i argumentacja. Po prostu usłyszałaś od terapeutów, że nad związkiem pracują DWIE strony i że związek, zwłaszcza wieloletni wymaga stałej PRACY i WŁASNEGO WYSIŁKU. A tobie to nie w smak, bo szukasz rozgrzeszenia dla własnego braku zainteresowania. Ty byś chciała usłyszeć, że jesteś ofiarą i że to twój mąż ma nad tobą skakać, a skoro tego nie robi to toksyczny patol.
Dorośnij.
Właśnie dorosłam, wiem, że musze zacząć swoje życie. Stanąć na nogi, przestać się użalać nad zmarnowanym życiem. Tylko jeszcze nie wiem, jak, jest mi trudno...a co do terapii opowiadasz komuś o braku zaangażowania, karaniu milczeniem, o oziębłości w związku i terapeutka daje propozycje randki, a zgłosilismy się do podobno specjalisty...pani przecież dawała szansę na wypowiedzenie się mężowi i słyszała z kim ma do czynienia, i jak duży problem mamy. Uważam, że swoją nieprofesjonalna postawa i małymi umiejętnościami odebrała nadzieję, że psychoterapia może być sensowna i chęć do korzystania z takich uslug
42 2025-01-05 15:56:34 Ostatnio edytowany przez New Me (2025-01-05 15:56:49)
Jack Sparrow napisał/a:43211234 napisał/a:Nie wcieliłam w życie zaleceń tych terapeutów, z którymi miałam do czynienia, bo to było po prostu żenujące.
Randka z mężem żenująca?
Żenujące to jest twoje zachowanie i argumentacja. Po prostu usłyszałaś od terapeutów, że nad związkiem pracują DWIE strony i że związek, zwłaszcza wieloletni wymaga stałej PRACY i WŁASNEGO WYSIŁKU. A tobie to nie w smak, bo szukasz rozgrzeszenia dla własnego braku zainteresowania. Ty byś chciała usłyszeć, że jesteś ofiarą i że to twój mąż ma nad tobą skakać, a skoro tego nie robi to toksyczny patol.
Dorośnij.
Właśnie dorosłam, wiem, że musze zacząć swoje życie. Stanąć na nogi, przestać się użalać nad zmarnowanym życiem. Tylko jeszcze nie wiem, jak, jest mi trudno...a co do terapii opowiadasz komuś o braku zaangażowania, karaniu milczeniem, o oziębłości w związku i terapeutka daje propozycje randki, a zgłosilismy się do podobno specjalisty...pani przecież dawała szansę na wypowiedzenie się mężowi i słyszała z kim ma do czynienia, i jak duży problem mamy. Uważam, że swoją nieprofesjonalna postawa i małymi umiejętnościami odebrała nadzieję, że psychoterapia może być sensowna i chęć do korzystania z takich uslug
Ile Twoje dziecko ma lat,skoro jestescie w 23 letnim zwiazku?
Ten kryzys od jak dawna trwa? Mam nadzieje, ze nie od 23 lat
New Me napisał/a:Bert44 napisał/a:Jasne uciec i po sprawie. Nie wiedząc nawet co poszlo nie tak i co zmienic na przyszlosc. Czemu facet ciagle ma focha? Nie wnikajmy w jego schematy ale co jemu w zwiazku nie pasuje?
Nie uciec. Tylko zerwac oficjalnie i odejsc. A co poszlo nie tak? Kobieta tkwi w toksycznym zwiazku przez 23 lata. Ja bym w zyciu sobie tak nie zmarnowala zycia, zeby sie meczyc przez tyle lat zycia. Jak ja sie dowiedzialam, ze moj ex ojciec corki mnie zdradzal (kiedy bylam po porodzie w pologu,a mu sie chcialo) to w tym samym dniu go z dzieckiem opuscilam. Po prostu zerwalam i tyle. On chcial ,zebym zostala, ale mu powiedzialam "jak zostane to i tak NIC juz dla Ciebie nie bede robic ani Ci nawet herbaty nie zrobie a spac nigdy z Toba nie bede,bo nie bede sie tak ponizac ". To zrozumial i juz mnie nie zatrzymywal. Z corka ma kontakt caly czas regularny
Ale ona to ona a Ty to Ty.
A może jej mąż uwaza ze z toksyczna baba stracil 23 lata życia i nie odchodzi tylko że względu na dzieci?
Może się rozstana a ona znow wyląduje w niesatysfakcjonującym zwiazku. Nie każdy chce do klasztoru
Oczywiście, że mąż obwinia tylko mnie, bo byłam/jestem beznadziejna. I też twierdzi, że kolejny mój związek to potwierdzi. Bardzo odzywa, gdy ja jestem w takim stanie jak dziś, załamana, nawet rozmawia (odzywa się, to bardziej) pogodnym głosem z dziećmi, by tworzyć kontrast.
Bert44 napisał/a:New Me napisał/a:Nie uciec. Tylko zerwac oficjalnie i odejsc. A co poszlo nie tak? Kobieta tkwi w toksycznym zwiazku przez 23 lata. Ja bym w zyciu sobie tak nie zmarnowala zycia, zeby sie meczyc przez tyle lat zycia. Jak ja sie dowiedzialam, ze moj ex ojciec corki mnie zdradzal (kiedy bylam po porodzie w pologu,a mu sie chcialo) to w tym samym dniu go z dzieckiem opuscilam. Po prostu zerwalam i tyle. On chcial ,zebym zostala, ale mu powiedzialam "jak zostane to i tak NIC juz dla Ciebie nie bede robic ani Ci nawet herbaty nie zrobie a spac nigdy z Toba nie bede,bo nie bede sie tak ponizac ". To zrozumial i juz mnie nie zatrzymywal. Z corka ma kontakt caly czas regularny
Ale ona to ona a Ty to Ty.
A może jej mąż uwaza ze z toksyczna baba stracil 23 lata życia i nie odchodzi tylko że względu na dzieci?
Może się rozstana a ona znow wyląduje w niesatysfakcjonującym zwiazku. Nie każdy chce do klasztoru
Oczywiście, że mąż obwinia tylko mnie, bo byłam/jestem beznadziejna. I też twierdzi, że kolejny mój związek to potwierdzi. Bardzo odzywa, gdy ja jestem w takim stanie jak dziś, załamana, nawet rozmawia (odzywa się, to bardziej) pogodnym głosem z dziećmi, by tworzyć kontrast.
To masz wiecej dzieci niz jedno?
To jak Ci tak mowi to dawno bym go kopnela w d***
43211234 napisał/a:Jack Sparrow napisał/a:Randka z mężem żenująca?
Żenujące to jest twoje zachowanie i argumentacja. Po prostu usłyszałaś od terapeutów, że nad związkiem pracują DWIE strony i że związek, zwłaszcza wieloletni wymaga stałej PRACY i WŁASNEGO WYSIŁKU. A tobie to nie w smak, bo szukasz rozgrzeszenia dla własnego braku zainteresowania. Ty byś chciała usłyszeć, że jesteś ofiarą i że to twój mąż ma nad tobą skakać, a skoro tego nie robi to toksyczny patol.
Dorośnij.
Właśnie dorosłam, wiem, że musze zacząć swoje życie. Stanąć na nogi, przestać się użalać nad zmarnowanym życiem. Tylko jeszcze nie wiem, jak, jest mi trudno...a co do terapii opowiadasz komuś o braku zaangażowania, karaniu milczeniem, o oziębłości w związku i terapeutka daje propozycje randki, a zgłosilismy się do podobno specjalisty...pani przecież dawała szansę na wypowiedzenie się mężowi i słyszała z kim ma do czynienia, i jak duży problem mamy. Uważam, że swoją nieprofesjonalna postawa i małymi umiejętnościami odebrała nadzieję, że psychoterapia może być sensowna i chęć do korzystania z takich uslug
Ile Twoje dziecko ma lat,skoro jestescie w 23 letnim zwiazku?
Ten kryzys od jak dawna trwa? Mam nadzieje, ze nie od 23 lat
Sinusoida trwa od 23 lat. A najmłodsze dziecko mamy w wieku wczesnoszkolnym, dla którego razem jesteśmy. W takich chorych związkach dzieci są bardzo wrażliwe, na to, by mieć mamę i tatę. Bardzo kocham swoje dzieci, i jestem w tym.
43211234 napisał/a:Bert44 napisał/a:Ale ona to ona a Ty to Ty.
A może jej mąż uwaza ze z toksyczna baba stracil 23 lata życia i nie odchodzi tylko że względu na dzieci?
Może się rozstana a ona znow wyląduje w niesatysfakcjonującym zwiazku. Nie każdy chce do klasztoru
Oczywiście, że mąż obwinia tylko mnie, bo byłam/jestem beznadziejna. I też twierdzi, że kolejny mój związek to potwierdzi. Bardzo odzywa, gdy ja jestem w takim stanie jak dziś, załamana, nawet rozmawia (odzywa się, to bardziej) pogodnym głosem z dziećmi, by tworzyć kontrast.
To masz wiecej dzieci niz jedno?
To jak Ci tak mowi to dawno bym go kopnela w d***
Zrobiłam to. Tylko teraz muszę o siebie zawalczyć.
Herne napisał/a:A były jakieś ustalenia, do których autorka się nie zastosowała? Skąd wiesz?
Jak choćby zalecenie pójścia na randkę.
Podejście autorki do życia i jej związku dobrze opisała noben. Autorka udaje, że cokolwiek robi, a sumarycznie jest jej dobrze tak jak jest.
Sama przecież do tego się również przyznała słowami:
Mąż nic nie zorganizował, bo ja już od dłuższego czasu odpuściłam.
Są razem ponad 20 lat. Jak ona odpuściła, to ile razy jej mąż ma walić głową w ścianę? Każdy w końcu poddaje się po czasie.
Między nimi nie ma nic 'na noże'. Jest obojętność i marazm, który sama podtrzymuje. Dlatego pomysł z randką jest bardzo dobry. (...).
a tymczasem:
(...) ciągle jestem poddawana karze milczenia, ciągle żyje w martwej ciszy, sprawy życiowe ogarniamy w kilku zdaniach, w sensie niczego nie omawiamy, niczego nie planujemy, życie samo jakoś płynie, zgodnie z jego zasada, że najlepiej zostawić sprawy/problemy, bo one zawsze się jakos rozwiązuja, i to zwykle korzystniej, niż jak człowiek ingeruje w nie.
Oczywiście, że mąż obwinia tylko mnie, bo byłam/jestem beznadziejna. I też twierdzi, że kolejny mój związek to potwierdzi. Bardzo odzywa, gdy ja jestem w takim stanie jak dziś, załamana, nawet rozmawia (odzywa się, to bardziej) pogodnym głosem z dziećmi, by tworzyć kontrast.
Rzeczywiście, nie jest "na noże" i jest to modelowy przykład szczęśliwej pary
Powyższy opis jawnie sugeruje wieloletnią przemoc psychiczną w wykonaniu psychopaty, a autorka wykazuje cechy ofiary takiej przemocy. m.in. uzależnienie od jej sprawcy (kilkadziesiąt lat razem, pomimo dostrzegania problemów), poczucie własnej wartości i sprawczości szorujące po dnie ("wpadnę z deszczu pod rynnę" i "nie znajdę nikogo innego") i ogólnie poczucie beznadziejności i braku możliwości zaradzenia temu wszystkiemu.
Dodatkowo randka została zasugerowana na drugiej wizycie, gdzie ta "psychoterapeutka od par" (cudzysłów zamierzony) nie wysłuchała nawet dobrze drugiej strony.
Rzeczywiście, wspaniała rada z tą randką i w takim wypadku uzdrowi całkowicie sytuację. Tym bardziej, że Oni w zasadzie ze sobą już nie rozmawiają. A więc jest dużo za późno na ten ruch. Ciekawe w którym momencie tejże randki by to wszystko wybuchło.
48 2025-01-05 16:11:03 Ostatnio edytowany przez Herne (2025-01-05 16:54:19)
New Me napisał/a:43211234 napisał/a:Właśnie dorosłam, wiem, że musze zacząć swoje życie. Stanąć na nogi, przestać się użalać nad zmarnowanym życiem. Tylko jeszcze nie wiem, jak, jest mi trudno...a co do terapii opowiadasz komuś o braku zaangażowania, karaniu milczeniem, o oziębłości w związku i terapeutka daje propozycje randki, a zgłosilismy się do podobno specjalisty...pani przecież dawała szansę na wypowiedzenie się mężowi i słyszała z kim ma do czynienia, i jak duży problem mamy. Uważam, że swoją nieprofesjonalna postawa i małymi umiejętnościami odebrała nadzieję, że psychoterapia może być sensowna i chęć do korzystania z takich uslug
Ile Twoje dziecko ma lat,skoro jestescie w 23 letnim zwiazku?
Ten kryzys od jak dawna trwa? Mam nadzieje, ze nie od 23 latSinusoida trwa od 23 lat. A najmłodsze dziecko mamy w wieku wczesnoszkolnym, dla którego razem jesteśmy. W takich chorych związkach dzieci są bardzo wrażliwe, na to, by mieć mamę i tatę. Bardzo kocham swoje dzieci, i jestem w tym.
To masz więcej dzieci, czy tylko jedno
W takich chorych związkach dzieci są ogólnie bardzo wrażliwe i dużo widzą.
I jeżeli naprawdę je kochacie i zależy Wam na nim (nich ) to się rozstańcie.
Właśnie dorosłam, wiem, że musze zacząć swoje życie. Stanąć na nogi, przestać się użalać nad zmarnowanym życiem. Tylko jeszcze nie wiem, jak, jest mi trudno...a co do terapii opowiadasz komuś o braku zaangażowania, karaniu milczeniem, o oziębłości w związku i terapeutka daje propozycje randki, a zgłosilismy się do podobno specjalisty...pani przecież dawała szansę na wypowiedzenie się mężowi i słyszała z kim ma do czynienia, i jak duży problem mamy. Uważam, że swoją nieprofesjonalna postawa i małymi umiejętnościami odebrała nadzieję, że psychoterapia może być sensowna i chęć do korzystania z takich uslug
A więc Twój mąż zawsze był milczkiem. Nie zmienił się. Ty za to miałaś nadzieję, że go zmienisz i narzekasz, że ci się to nie udało. To TY masz problem. A teraz masz pretensję, że nikt cię nie poklepuje po ramionku utwierdzając w wyobrażeniu o byciu niewinną ofiarą.
Pewne etapy terapii mogą wydawać ci się pozbawione seksu, ale wcale takie nie muszą być. To nie ty jesteś specjalistką w tym zakresie. Ty masz podążać za specjalistą i wcielać w życie zalecenia i wnioski z terapii. Bo pewne kroki i działania mają określony cel. Niektóre mają sprawdzić jakie uczucia w was wywołują podstawowe rzeczy/czynności takie jak wspomniane randki. Mają też dać wgląd terapeucie w poziom waszego zaangażowania w ratowanie relacji. Bo tutaj liczą się głównie czyny, a nie puste słowa. Rolą terapii jest przeprowadzenie cię przez ten proces, abyś zrozumiała własne uczucia - skąd się biorą i co mogą oznaczać. I czy cokolwiek tu jest do ratowania, czy też nie zostało nic. To ma też nauczyć was oboje komunikacji i zrozumienia, że z jednej strony wciąż jesteście sobą, ale z drugiej minęło ponad 20 lat i już nic nie będzie takie jak na początku. A to są tylko podstawy, na kolejnych etapach masz rozmowy o wiele trudniejsze - dotyczące akceptacji nagości, seksualności - zwłaszcza z perspektywy ludzi starzejących się. Bo seks to też jest jeden z głównych filarów związku. A tobie te rozmowy będą wydawać się infantylne, zawstydzające i nie na miejscu.
Terapeuta nie jest od tego, aby ci nawijać makaron na uszy gładkimi do przełknięcia frazesami, które będą cię tylko utwierdzać w aktualnej postawie związkowo-życiowej cedując jednocześnie winę za aktualny stan rzeczy na twojego męża.
43211234 napisał/a:New Me napisał/a:Ile Twoje dziecko ma lat,skoro jestescie w 23 letnim zwiazku?
Ten kryzys od jak dawna trwa? Mam nadzieje, ze nie od 23 latSinusoida trwa od 23 lat. A najmłodsze dziecko mamy w wieku wczesnoszkolnym, dla którego razem jesteśmy. W takich chorych związkach dzieci są bardzo wrażliwe, na to, by mieć mamę i tatę. Bardzo kocham swoje dzieci, i jestem w tym.
To masz więcej dzieci, czy tylko jedno
W takich chorych związkach dzieci są ogólnie bardzo wrażliwe i dużo widzą.
I jeżeli naprawdę je kochacie i zależy Wam na nim (nich) to się zostańcie.
Mamy dwoje dzieci, pierwsze pełnoletnie, drugie w wieku wczesnoszkolnym.
Herne napisał/a:43211234 napisał/a:Sinusoida trwa od 23 lat. A najmłodsze dziecko mamy w wieku wczesnoszkolnym, dla którego razem jesteśmy. W takich chorych związkach dzieci są bardzo wrażliwe, na to, by mieć mamę i tatę. Bardzo kocham swoje dzieci, i jestem w tym.
To masz więcej dzieci, czy tylko jedno
W takich chorych związkach dzieci są ogólnie bardzo wrażliwe i dużo widzą.
I jeżeli naprawdę je kochacie i zależy Wam na nim (nich) to się zostańcie.
Mamy dwoje dzieci, pierwsze pełnoletnie, drugie w wieku wczesnoszkolnym.
To czemu sobie dala zrobic drugie dziecko.z takim czlowiekiem co Cie wykancza psychicznie? Tak bys byla wolna
52 2025-01-05 16:22:47 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2025-01-05 16:23:40)
Rzeczywiście, nie jest "na noże" i jest to modelowy przykład szczęśliwej pary
"Na noże" oznacza awantury, a przynajmniej jakąkolwiek żywiołowość i emocje.
Tutaj jedyne co jest, to potwierdzenie bierności życiowo-związkowej autorki. Nie tylko jej maż mówił jej, że w kolejnym związku też będzie beznadziejna. Takie głosy pojawiły się przecież i tutaj co już samo w sobie powinno dać ci do myślenia. Bo autorka nie zna ani swoich emocji za bardzo, ani nie ma wiedzy jak określone czyny i słowa wpływają na związek. Nie robi nic realnego, aby sytuacje zmienić, a jedynie tyle, aby odfajkować próbę, aby bez poczucia winy stwierdzić, że jest ofiarą nie ze swojej winy. Robi dokładnie to samo, co robi cały czas Shini. Kropka w kropkę.
O jej mężu wiemy tylko tyle ile dowiemy się od niej samej - czyli od babki, która ma do niego żal o absolutnie wszystko. Nie licz na to, że dowiesz się cokolwiek choćby bliskiego obiektywnej prawdzie. Jedyną poszlaką jest to, że ma pretensje do terapeuty, że po wysłuchaniu i jej i jej męża, to nie stwierdził arbitralnie, że ona jest niewinna.
Jej facet jest takim samym milczkiem od początku ich małżeństwa. Widziały gały co brały. Nikt jej nie kazał wychodzić za niego za mąż i nikt jej nie zmuszał do zachodzenia z nim w ciąże (liczba mnoga).
Przecież to już jest schemat grany na tym forum do porzygu. Babka ma nadzieję, że zmieni faceta, a potem ma do niego pretensje, ze się jednak nie zmienił i dziwi się, że nie może odnaleźć szczęścia w życiu, choć szuka miliona i jednej wymówek, aby nie wyjść z impasu, tylko dalej w nim trwać robiąc jednocześnie z siebie kolejną ofiarę.
Czy możemy porozmawiać o tym, co może zrobić kobieta, która znalazła się w takiej sytuacji jak ja. Na tą chwilę, jest mi źle, ale wiem, że mogłabym zacząć się podnosić, zgodnie z tym, że trzeba odpuścić i zaakceptować swoją przeszłość. Chce to zostawić za sobą, i ruszyć do przodu, jednak trudno zaczynać od nowa, w moim wieku 40 plus i z takim poczuciem zaorana psychicznego. A może nie jest tak źle. Jestem zdrowa, ćwiczę regularnie, mam pracę, dzieci, brak mi przyjaciół, jakieś koleżanki mam, ale nie przyjaciółki.
54 2025-01-05 16:24:03 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2025-01-05 16:26:01)
Nie przeczytałam wszystkiego ale rzuca mi się w oczy jedno. Zachowujesz się Autorko jak mąż. On nie robi nic w imię zasady że samo się stanie i Ty teraz podobnie. Chcesz zmiany ale nie masz na nią jednocześnie siły i siedzisz i czekasz az sama się zadzieje. No nie zadzieje albo owszem na gorsze, większe znużenie, poczucie że szkoda zachodu bo już nie te lata itp. Podczas gdy można pewne rzeczy zmieniać małymi krokami. Nie trzeba od razu rozwodu i szukania nowej relacji. Bo mam wrażenie że pisząc o trafieniu z deszczu pod rynnę masz na myśli innego partnera. Tak jakby nie warto było zmienić swojego życia na rzecz bycia nawet samemu ale na dobrych zdrowych zasadach tylko jedne portki trzeba koniecznie zastąpić innymi.
Chcesz odmiany ? Proszę bardzo. Nie napisałaś wprawdzie ile lat mają dzieci ale zorganizuj wyjazd dla Was, Ty i dzieci a mąż niech sobie siedzi i czeka na cud. Nie chcą jechać z Tobą ? Jedź sama. Nawet na weekend gdzieś przewietrzyć głowę. Boisz się wyjazdów sama, nie masz prawka to zapisz się na jakieś fajne zajęcia. Wychodź z domu, odnajdź przyjemność w jakiś prostych czynnościach które może kiedyś sprawiały Ci frajdę a które zarzuciłaś z uwagi na męża dzieci itp. Wyjście z domu to szansa na poznanie nowych osób, nawiązanie znajomości tak by mieć z kim iść na kawę. Nie mam na myśli wcale facetów żeby nie było. Najgorszy jest ten pierwszy krok jakim jest wyjście ze strefy komfortu czyli w Twoim przypadku stagnacja, siedzenie w domu i rozpamiętywanie życia.
Mąż albo przemyśli sprawy i w którymś momencie może podąży za Tobą albo Wasze życie całkiem się rozjedzie tak że rozstanie będzie już tylko naturalną konsekwencją. Nie trzeba tego robić na raz że jutro wstajesz i przewracasz swoje życie do góry podszewką. Małe kroki które w dłuższej perspektywie prowadzą do dużej zmiany.
Edit. Pomysł z randką faktycznie masakra. Bo skoro nie macie ochoty i motywacji żeby o codziennych sprawach rozmawiać to jak oczekiwać motywacji to pójścia na randkę i tworzenia atmosfery romantyzmu czy nawet wzajemnej sympatii.
Czy możemy porozmawiać o tym, co może zrobić kobieta, która znalazła się w takiej sytuacji jak ja. Na tą chwilę, jest mi źle, ale wiem, że mogłabym zacząć się podnosić, zgodnie z tym, że trzeba odpuścić i zaakceptować swoją przeszłość. Chce to zostawić za sobą, i ruszyć do przodu, jednak trudno zaczynać od nowa, w moim wieku 40 plus i z takim poczuciem zaorana psychicznego. A może nie jest tak źle. Jestem zdrowa, ćwiczę regularnie, mam pracę, dzieci, brak mi przyjaciół, jakieś koleżanki mam, ale nie przyjaciółki.
Idz do meza powiedz "chce rozwodu " ide do adwokata. Z partnerem jeszcze latwiej idziesz do niego mowisz "koniec zwiazku". Pozniej sobie ustalacie widzenia z dzieckiem itp.
Czy możemy porozmawiać o tym, co może zrobić kobieta, która znalazła się w takiej sytuacji jak ja.
1) pójść na terapię
2) rozwieźć się w zgodzie o ile związek faktycznie jest już martwy
Jak nie masz przyjaciół, a związek z mężem ci się również sypie to jest to jednoznaczny sygnał do tego, że problem przede wszystkim jest w tobie. Nie w ludziach na około. Nie w kolejnych, skreślanych przez ciebie terapeutach. Więc pracę musisz zacząć od siebie i od konsekwentnie realizowanej terapii. Bez tego ani rusz, bo umościłaś się w dupie na własne życzenie.
Edit. Pomysł z randką faktycznie masakra. Bo skoro nie macie ochoty i motywacji żeby o codziennych sprawach rozmawiać to jak oczekiwać motywacji to pójścia na randkę i tworzenia atmosfery romantyzmu czy nawet wzajemnej sympatii.
Randka była sprawdzianem ze strony terapeuty czy w ogóle jest sens z nimi współpracować.
Jak widać pomysł super, bo zaoszczędził sobie czasu na męczenie się z nierokującą parką. :]
43211234 napisał/a:Czy możemy porozmawiać o tym, co może zrobić kobieta, która znalazła się w takiej sytuacji jak ja.
1) pójść na terapię
2) rozwieźć się w zgodzie o ile związek faktycznie jest już martwyJak nie masz przyjaciół, a związek z mężem ci się również sypie to jest to jednoznaczny sygnał do tego, że problem przede wszystkim jest w tobie. Nie w ludziach na około. Nie w kolejnych, skreślanych przez ciebie terapeutach. Więc pracę musisz zacząć od siebie i od konsekwentnie realizowanej terapii. Bez tego ani rusz, bo umościłaś się w dupie na własne życzenie.
Szkoda czasu i kasy na terapie. Lata leca,zycie ucieka. Zanim.skonczy terapie to juz sie trzeba bedzie szykowac na tamten swiat. Kazdy dzien jest cenny i sie liczy. Nie ma co sobie czasu terapiami marnowac
Herne napisał/a:43211234 napisał/a:Sinusoida trwa od 23 lat. A najmłodsze dziecko mamy w wieku wczesnoszkolnym, dla którego razem jesteśmy. W takich chorych związkach dzieci są bardzo wrażliwe, na to, by mieć mamę i tatę. Bardzo kocham swoje dzieci, i jestem w tym.
To masz więcej dzieci, czy tylko jedno
W takich chorych związkach dzieci są ogólnie bardzo wrażliwe i dużo widzą.
I jeżeli naprawdę je kochacie i zależy Wam na nim (nich) to się zostańcie.
Mamy dwoje dzieci, pierwsze pełnoletnie, drugie w wieku wczesnoszkolnym.
Ok.
Subiektywne sugestie na początek:
1) mimo wszystko poszukaj terapeuty indywidualnego. Może kolejny będzie "ok" i trafisz dobrze. A temat z jakim się mierzysz nie jest łatwy, wymaga m.in. dojścia do sedna problemu "co sprawiło, że się tutaj znalazłam i przed wszystkim dalej w tym jestem i nie potrafię tego przerwać, pomimo świadomości, ze jest źle"
2) Tak z Twojego opisu sytuacji i mojej subiektywnej oceny ten zwiazek już nie istnieje. Czy próbować go ratowac - to już wymaga decyzji od Ciebie. Ale zawsze pamiętaj, że do prób ratowania potrzeba zaangażowania dwóch stron. Jeżeli podejmiesz decyzję o rozstaniu to tutaj pomoże najpierw realizacja punktu nr 1 - będziesz miała wsparcie w tym trudnym dla Ciebie okresie.
A co do dzieci i ich dobra zadaj sobie pytanie, czy chcesz, aby One też w przeszłości tkwiły za wszelką cenę w nieszczęśliwych związkach bez przyszłości (taki przykład wyniosą z domu i może być duże prawdopodobieństwo, że nieświadomie go powielą), czy żeby wiedziały, że mogą walczyć o swoje szczęście?
43211234 napisał/a:Herne napisał/a:To masz więcej dzieci, czy tylko jedno
W takich chorych związkach dzieci są ogólnie bardzo wrażliwe i dużo widzą.
I jeżeli naprawdę je kochacie i zależy Wam na nim (nich) to się zostańcie.
Mamy dwoje dzieci, pierwsze pełnoletnie, drugie w wieku wczesnoszkolnym.
Ok.
Subiektywne sugestie na początek:
1) mimo wszystko poszukaj terapeuty indywidualnego. Może kolejny będzie "ok" i trafisz dobrze. A temat z jakim się mierzysz nie jest łatwy, wymaga m.in. dojścia do sedna problemu "co sprawiło, że się tutaj znalazłam i przed wszystkim dalej w tym jestem i nie potrafię tego przerwać, pomimo świadomości, ze jest źle"
2) Tak z Twojego opisu sytuacji i mojej subiektywnej oceny ten zwiazek już nie istnieje. Czy próbować go ratowac - to już wymaga decyzji od Ciebie. Ale zawsze pamiętaj, że do prób ratowania potrzeba zaangażowania dwóch stron. Jeżeli podejmiesz decyzję o rozstaniu to tutaj pomoże najpierw realizacja punktu nr 1 - będziesz miała wsparcie w tym trudnym dla Ciebie okresie.A co do dzieci i ich dobra zadaj sobie pytanie, czy chcesz, aby One też w przeszłości tkwiły za wszelką cenę w nieszczęśliwych związkach bez przyszłości (taki przykład wyniosą z domu i może być duże prawdopodobieństwo, że nieświadomie go powielą), czy żeby wiedziały, że mogą walczyć o swoje szczęście?
Zaden terapeuta. Juz przestancie wysylac ludzi z kazdym problem do specialisty. Ile czasu bedzie trwac taka terapia? Pol roku? Rok? Kilka lat? A autorka rozumiem bedzie w tym czasie nadal w zwiazku nieudanym gnila i probowala cos naprawiac. To juz jest koniec rozstanie/rozwod i do widzenia, a nie latanie po terapiach
61 2025-01-05 16:43:04 Ostatnio edytowany przez 43211234 (2025-01-05 16:45:36)
Herne napisał/a:43211234 napisał/a:Mamy dwoje dzieci, pierwsze pełnoletnie, drugie w wieku wczesnoszkolnym.
Ok.
Subiektywne sugestie na początek:
1) mimo wszystko poszukaj terapeuty indywidualnego. Może kolejny będzie "ok" i trafisz dobrze. A temat z jakim się mierzysz nie jest łatwy, wymaga m.in. dojścia do sedna problemu "co sprawiło, że się tutaj znalazłam i przed wszystkim dalej w tym jestem i nie potrafię tego przerwać, pomimo świadomości, ze jest źle"
2) Tak z Twojego opisu sytuacji i mojej subiektywnej oceny ten zwiazek już nie istnieje. Czy próbować go ratowac - to już wymaga decyzji od Ciebie. Ale zawsze pamiętaj, że do prób ratowania potrzeba zaangażowania dwóch stron. Jeżeli podejmiesz decyzję o rozstaniu to tutaj pomoże najpierw realizacja punktu nr 1 - będziesz miała wsparcie w tym trudnym dla Ciebie okresie.A co do dzieci i ich dobra zadaj sobie pytanie, czy chcesz, aby One też w przeszłości tkwiły za wszelką cenę w nieszczęśliwych związkach bez przyszłości (taki przykład wyniosą z domu i może być duże prawdopodobieństwo, że nieświadomie go powielą), czy żeby wiedziały, że mogą walczyć o swoje szczęście?
Zaden terapeuta. Juz przestancie wysylac ludzi z kazdym problem do specialisty. Ile czasu bedzie trwac taka terapia? Pol roku? Rok? Kilka lat? A autorka rozumiem bedzie w tym czasie nadal w zwiazku nieudanym gnila i probowala cos naprawiac. To juz jest koniec rozstanie/rozwod i do widzenia, a nie latanie po terapiach
Terapia jest wspaniała, zwłaszcza jak się o tym czyta. Problemem jest jakość usług. Jeśli ktoś ma faktycznie sprawdzonego terapeutę, godnego polecenia, chętnie online, to będę wdzięczna za namiary. Bo jak sama mam czegoś szukać w internecie, to już szkoda mi pieniędzy. Piaty raz ryzykować mi się nie chce.
43211234 napisał/a:Czy możemy porozmawiać o tym, co może zrobić kobieta, która znalazła się w takiej sytuacji jak ja.
1) pójść na terapię
2) rozwieźć się w zgodzie o ile związek faktycznie jest już martwyJak nie masz przyjaciół, a związek z mężem ci się również sypie to jest to jednoznaczny sygnał do tego, że problem przede wszystkim jest w tobie. Nie w ludziach na około. Nie w kolejnych, skreślanych przez ciebie terapeutach. Więc pracę musisz zacząć od siebie i od konsekwentnie realizowanej terapii. Bez tego ani rusz, bo umościłaś się w dupie na własne życzenie.
Jesteś bardzo odważny w formułowaniu opinii , czasem trafiasz w sedno.
New Me napisał/a:Herne napisał/a:Ok.
Subiektywne sugestie na początek:
1) mimo wszystko poszukaj terapeuty indywidualnego. Może kolejny będzie "ok" i trafisz dobrze. A temat z jakim się mierzysz nie jest łatwy, wymaga m.in. dojścia do sedna problemu "co sprawiło, że się tutaj znalazłam i przed wszystkim dalej w tym jestem i nie potrafię tego przerwać, pomimo świadomości, ze jest źle"
2) Tak z Twojego opisu sytuacji i mojej subiektywnej oceny ten zwiazek już nie istnieje. Czy próbować go ratowac - to już wymaga decyzji od Ciebie. Ale zawsze pamiętaj, że do prób ratowania potrzeba zaangażowania dwóch stron. Jeżeli podejmiesz decyzję o rozstaniu to tutaj pomoże najpierw realizacja punktu nr 1 - będziesz miała wsparcie w tym trudnym dla Ciebie okresie.A co do dzieci i ich dobra zadaj sobie pytanie, czy chcesz, aby One też w przeszłości tkwiły za wszelką cenę w nieszczęśliwych związkach bez przyszłości (taki przykład wyniosą z domu i może być duże prawdopodobieństwo, że nieświadomie go powielą), czy żeby wiedziały, że mogą walczyć o swoje szczęście?
Zaden terapeuta. Juz przestancie wysylac ludzi z kazdym problem do specialisty. Ile czasu bedzie trwac taka terapia? Pol roku? Rok? Kilka lat? A autorka rozumiem bedzie w tym czasie nadal w zwiazku nieudanym gnila i probowala cos naprawiac. To juz jest koniec rozstanie/rozwod i do widzenia, a nie latanie po terapiach
Terapia jest wspaniała, zwłaszcza jak się o tym czyta. Problemem jest jakość usług. Jeśli ktoś ma faktycznie sprawdzonego terapeutę, godnego polecenia, chętnie online, to będę wdzięczna za namiary. Bo jak sama mam czegoś szukać w internecie, to już szkoda mi pieniędzy. Piaty raz już, bym opowiadala ....
Marnowanie czasu no i tez zycia w koncu
Nie przeczytałam wszystkiego ale rzuca mi się w oczy jedno. Zachowujesz się Autorko jak mąż. On nie robi nic w imię zasady że samo się stanie i Ty teraz podobnie. Chcesz zmiany ale nie masz na nią jednocześnie siły i siedzisz i czekasz az sama się zadzieje. No nie zadzieje albo owszem na gorsze, większe znużenie, poczucie że szkoda zachodu bo już nie te lata itp. Podczas gdy można pewne rzeczy zmieniać małymi krokami. Nie trzeba od razu rozwodu i szukania nowej relacji. Bo mam wrażenie że pisząc o trafieniu z deszczu pod rynnę masz na myśli innego partnera. Tak jakby nie warto było zmienić swojego życia na rzecz bycia nawet samemu ale na dobrych zdrowych zasadach tylko jedne portki trzeba koniecznie zastąpić innymi.
.
Autorka ma cechy osobowości poddawanej długoletniej przemocy i nie dziwię się, że lęk przed zmianą ma silnie zakorzeniony oraz jest uzależniona emocjonalnie od sytuacji. W takim wypadku bardzo trudno jest to przerwać, zebrać w sobie siły i dokonać zmiany. Wielki plus dla niej, że w ogóle zauważa swoją sytuację i pragnie tejże zmiany, znacznie gorzej by to wyglądało, gdyby nie była tego świadoma i tkwiła w przemocowym związku "bo po co to zmieniać, w sumie nie jest tak źle".
65 2025-01-05 16:55:08 Ostatnio edytowany przez New Me (2025-01-05 16:56:13)
feniks35 napisał/a:Nie przeczytałam wszystkiego ale rzuca mi się w oczy jedno. Zachowujesz się Autorko jak mąż. On nie robi nic w imię zasady że samo się stanie i Ty teraz podobnie. Chcesz zmiany ale nie masz na nią jednocześnie siły i siedzisz i czekasz az sama się zadzieje. No nie zadzieje albo owszem na gorsze, większe znużenie, poczucie że szkoda zachodu bo już nie te lata itp. Podczas gdy można pewne rzeczy zmieniać małymi krokami. Nie trzeba od razu rozwodu i szukania nowej relacji. Bo mam wrażenie że pisząc o trafieniu z deszczu pod rynnę masz na myśli innego partnera. Tak jakby nie warto było zmienić swojego życia na rzecz bycia nawet samemu ale na dobrych zdrowych zasadach tylko jedne portki trzeba koniecznie zastąpić innymi.
.Autorka ma cechy osobowości poddawanej długoletniej przemocy i nie dziwię się, że lęk przed zmianą ma silnie zakorzeniony oraz jest uzależniona emocjonalnie od sytuacji. W takim wypadku bardzo trudno jest to przerwać, zebrać w sobie siły i dokonać zmiany. Wielki plus dla niej, że w ogóle zauważa swoją sytuację i pragnie tejże zmiany, znacznie gorzej by to wyglądało, gdyby nie była tego świadoma i tkwiła w przemocowym związku "bo po co to zmieniać, w sumie nie jest tak źle".
A co sie dziwic moja ex glupia kolezanka tlucze partner ,a ta go jeszcze broni. Ciezko sie niektorym wyrwac. Ja na szczescie jestem egoistka co uratowalo mi zycie nie raz nie umiem byc cierpietnica jak jest zle to odchodze. Nie ma sie co cackac mnie przeraza mysl,ze 23 lata cudownej mlodosci sobie zmarnowalam i marnuje sobie zycie dalej na miejscu autorki