Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć.. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 75 ]

Temat: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..

Cześć dziewczyny!

Zwracam się do Was z poradą.. A w zasadzie to chyba z uświadomieniem mi, że moje starania poszły na marne i nigdy nie miały szansy zmienić się w trwały związek.

Mam 26 lat i ok. pół roku temu, zaczęłam w pracy mijać chłopaka, który od razu wpadł mi w oko. Zawsze odzywał się jako pierwszy, ale to odzywanie się to tylko grzeczna wymiana uprzejmości w postaci słowa „cześć”. Postanowiłam jednak zaryzykować i pierwsza rozpocząć rozmowę (wymieniliśmy się tylko podstawową wiedzą, jak nasze imiona i w jakich działach pracujemy). Wiadomo, sprawdziłam jego profil w mediach społecznościowych – Pan X jest młodszy ode mnie o 3 lata, co na początku mnie trochę przeraziło (do dnia dzisiejszego oficjalnie nie powiedzieliśmy sobie ile mamy lat, ale na pewno jest świadomy, że jestem starsza od niego).

Zauważyłam też gdzie parkuje samochód, więc żeby mu lekko o sobie przypominać, swoje auto zostawiałam „całkiem przypadkiem” w pobliżu. Nasze „spotkania” dalej kończyły się tylko na wymianie uprzejmości, dlatego.. To znowu ja.. jako pierwsza zaczęłam rozmowę i od tamtej pory rzucaliśmy sobie jeszcze paroma słowami, oprócz zwykłego przywitania.

Któregoś dnia dostałam w pracy kwiaty i gdy wracałam z nimi do samochodu zaczepił mnie i zaczął zadawać pytania: od kogo je dostałam, na jaką okazję.. Nie chciałam od razu mówić mu wszystkiego.. może i nawet wzbudzić trochę zazdrości.. On nie ustępował i dalej drążył temat, dając mi do zrozumienia, że gdyby on dostał taki bukiet, to nie miałby komu oddać, z wyjątkiem mamy – zrozumiałam to jako przyznanie się, że nie ma dziewczyny.

Od tego momentu, gdy wychodziłam z pracy przed nim, zawsze mnie doganiał, próbował rozmawiać, ale te rozmowy nie trwały dłużej, niż parę minut. Znalazł mnie także w mediach społecznościowych (wiem, że próbował się dowiedzieć jak się nazywam). I oczywiście.. Kto napisał jako pierwszy? Tak, ja. Nie był zbyt chętny do takiej formy komunikowania się, ale stwierdził, iż nie zna mnie dobrze, dlatego jest małomówny.

Wytrzymałam parę tygodni.. i tak.. Znowu napisałam pierwsza (czy to już stalking?). Tym razem rozmowa trwała parę godzin, gdzie stwierdziliśmy, że wspólne opuszczanie pracy jest bardzo miłe oraz że na pewno mam w pracy wielu adoratorów.

Po długiej ciszy nastał dzień, gdzie doczekałam się jednej lub dwóch wiadomości.. Tylko, szkoda, że gdy na nie odpisałam, nie odezwał się przez cały weekend, a dał znać o swoim istnieniu dopiero 5 minut przed opuszczeniem pracy, wiedząc, że zaraz spotkamy się na parkingu. Gdy zapytałam czy nigdy nie pisze pierwszy, odpisał, że zwykle nie ma z tym problemu.. po czym cofnął wiadomość.

Stwierdziłam, że moja chęć poznania go przekroczyła już wszelkie granice. Dlatego staram się nie spotykać go na pracowniczych korytarzach oraz oddaliłam się z miejscem parkowania tak, żeby nie wchodzić z nim w żadne interakcje (dalej widujemy się z daleka). Myślałam, że taki krok jakoś na niego wpłynie.. Niestety przeliczyłam się jak zawsze.. I od ok. tygodnia ze sobą nie rozmawiamy. Ja uciekam, a on nie pisze..

Dlatego dziewczyny.. Chyba szukam już tylko potwierdzenia u osób stojących „z boku” i patrzących na ten „cyrk” z czystą głową, że to ja za bardzo parłam do przodu, a on tak naprawdę nigdy nie chciał mnie poznać.. Robił to tylko z grzeczności, a ja byłam naiwną idiotką, która myślała, że coś można z tego stworzyć.. Chociaż, chciałabym, aby była w tym jeszcze mała nadzieja, że może jednak to źle interpretuje i jego wiek gra w tym dużą rolę (na razie to ja zachowuje się jak mała, niedojrzała dziewczynka..)? Skoro miał parę zachowań, gdzie wydawał się mną zainteresowany..

Dzięki, że dotrwałyście do końca smile

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..

Prawdopodobnie nie jest zainteresowany, jakby byl to bys juz raczej o tym wiedziala. Zwiazki z facetami zawsze wychodza lepiej jak to facetowi bardziej zalezy, przynajmniej na poczatku.

3 Ostatnio edytowany przez Legat (2023-12-18 20:02:28)

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..

Dużo się działo tylko w twojej głowie i oczywiście już zdążyłaś zrobić z siebie ofiarę. Nie pasuje mi tu kilka rzeczy. No ale pewnie wynikają z pośpiechu pisania.
Wg mnie zachowywałaś się jak koleżanka z pracy (dziwna koleżanka), która nie wiedzieć czemu rozmawiała. A później uciekała szybciutko do samochodu, żeby się nie spotkać by porozmawiać.

4 Ostatnio edytowany przez RozrabiakaWmalinowymGaju (2023-12-18 20:22:07)

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..

Trafiłaś na jednego z forumowych inceli, odrzuciłaś biedaka a on się właśnie rozkręcał wink i gość ma znów dowód na to, że jest stale odtrącany.
Heh, te kobiety- potwory sad

5

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..

Fakt, ze był też zły zbieg okoliczności: kwiaty pewnie od wielbiciela i nagły chłód od pani, która nie chciała już rozmawiać. smile

6

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
Legat napisał/a:

Fakt, ze był też zły zbieg okoliczności: kwiaty pewnie od wielbiciela i nagły chłód od pani, która nie chciała już rozmawiać. smile

Ty w ogóle potrafisz czytać? Weź wróć się do podstawówki bo chyba masz problem ze składaniem literek.

Autorko daj sobie spokój. Z tej mąki chleba nie będzie. Nie bądź też oschła na pokaz. Po prostu olej sprawę i zapomnij.

7

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
display napisał/a:
Legat napisał/a:

Fakt, ze był też zły zbieg okoliczności: kwiaty pewnie od wielbiciela i nagły chłód od pani, która nie chciała już rozmawiać. smile

Ty w ogóle potrafisz czytać?

Któregoś dnia dostałam w pracy kwiaty i gdy wracałam z nimi do samochodu zaczepił mnie i zaczął zadawać pytania: od kogo je dostałam, na jaką okazję.. Nie chciałam od razu mówić mu wszystkiego.. może i nawet wzbudzić trochę zazdrości.. On nie ustępował i dalej drążył temat, dając mi do zrozumienia, że gdyby on dostał taki bukiet, to nie miałby komu oddać, z wyjątkiem mamy – zrozumiałam to jako przyznanie się, że nie ma dziewczyny.

Od tego momentu, gdy wychodziłam z pracy przed nim, zawsze mnie doganiał, próbował rozmawiać

Dlaczego chłopak nie mógł tego odebrać tak jak napisałem?

8

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..

Skoro "przeraziła" cie różnica 3 lat, to  współczuje.
następnie, żałuje sie w życiu tylko bezczynności, a nie porażek.
chciałaś to do nie go zagadałaś, jesteś bogatsza o te doświadczenie, dzięki temu, następnym razem, będziesz wiedzieć czy facet jest, czy nie jest zainteresowany.
wiec jak sama widzisz, wiele sie nauczyłaś.
bo ten facet albo nie była zainteresowany, albo był do tego stopnia przerywem, że nawet gdybyś go pocałowała, to i tak by nie zajarzył.

9

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:

Trafiłaś na jednego z forumowych inceli, odrzuciłaś biedaka a on się właśnie rozkręcał wink i gość ma znów dowód na to, że jest stale odtrącany.
Heh, te kobiety- potwory sad

Wbrew twojej szyderczej intencji to może być prawda tylko bez tego odtrącania i kobiet-potworów. Gość może być po prostu nieśmiały, mieć niską samoocenę i na prawdę on się dopiero rozkręca, a to jeden z dowodów "iż nie zna mnie dobrze, dlatego jest małomówny". I to wszystko trwa, parę tygodni i gość już miał się oświadczyć? Niektórzy potrzebują znacznie więcej czasu by się do kogoś przekonać, zaufać czy otworzyć się.

Szeptuch napisał/a:

żałuje sie w życiu tylko bezczynności, a nie porażek.

bo ten facet albo nie była zainteresowany, albo był do tego stopnia przerywem, że nawet gdybyś go pocałowała, to i tak by nie zajarzył.

Skoro tak to czemu ludzi mówią, że żałują zrobienia czegoś i gdyby mogli cofnąć czas to by tego nie zrobili?

Nie chodzi o to, że gość nie zajarzył bo w to nawet mi ciężko uwierzyć. Znacznie bardziej prawdopodobne jest, że on jest właśnie nieśmiały, nieufny, zamknięty i po prostu potrzebuje więcej czasu by uwierzyć, że ktokolwiek mógł się nim zainteresować. Oczywiście to wszystko tylko moje przypuszczenia.

10

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
Shinigami napisał/a:
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:

Trafiłaś na jednego z forumowych inceli, odrzuciłaś biedaka a on się właśnie rozkręcał wink i gość ma znów dowód na to, że jest stale odtrącany.
Heh, te kobiety- potwory sad

Wbrew twojej szyderczej intencji to może być prawda tylko bez tego odtrącania i kobiet-potworów. Gość może być po prostu nieśmiały, mieć niską samoocenę i na prawdę on się dopiero rozkręca, a to jeden z dowodów "iż nie zna mnie dobrze, dlatego jest małomówny". I to wszystko trwa, parę tygodni i gość już miał się oświadczyć? Niektórzy potrzebują znacznie więcej czasu by się do kogoś przekonać, zaufać czy otworzyć się.

aleksmilcz napisał/a:

Cześć dziewczyny!

Zwracam się do Was z poradą.. A w zasadzie to chyba z uświadomieniem mi, że moje starania poszły na marne i nigdy nie miały szansy zmienić się w trwały związek.

Mam 26 lat i ok. pół roku temu, zaczęłam w pracy mijać chłopaka, który od razu wpadł mi w oko.

To ile jeszcze się ma rozkręcać? Kolejne pół roku?

11

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
Herne napisał/a:

To ile jeszcze się ma rozkręcać? Kolejne pół roku?

Pół roku temu zobaczyła go pierwszy raz ale ich kontakt tak, że zaczęli rozmawiać więcej niż tylko "cześć" nawiązał się później. On na początku tylko wymieniał uprzejmości tak jak robi to większość ludzi i pewnie nawet nie pomyślał, że autorka się nim interesuje. Gdyby do mnie dziewczyna pierwsza zagadywała to na pewno byłbym zdziwiony i potrzebowałbym czasu by uwierzyć, że to w ogóle się dzieje na prawdę.

12

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..

Zrobil krok do tylu jak zobaczyl ze dostajesz kwiaty.
Tez bym nie rozwijał relacji z kims przy kim kreci sie ktos inny.
Chciałas wzbudzic zazdrosc a wyszło troche inaczej.

13

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
Mariusz 1984 napisał/a:

Zrobil krok do tylu jak zobaczyl ze dostajesz kwiaty.
Tez bym nie rozwijał relacji z kims przy kim kreci sie ktos inny.
Chciałas wzbudzic zazdrosc a wyszło troche inaczej.

Kwiaty dostałam zanim zaczęliśmy na poważnie rozmawiać... Więc wątpię, że wycofał się przez to...

14 Ostatnio edytowany przez aleksmilcz (2023-12-19 08:56:39)

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
Legat napisał/a:

Dużo się działo tylko w twojej głowie i oczywiście już zdążyłaś zrobić z siebie ofiarę. Nie pasuje mi tu kilka rzeczy. No ale pewnie wynikają z pośpiechu pisania.
Wg mnie zachowywałaś się jak koleżanka z pracy (dziwna koleżanka), która nie wiedzieć czemu rozmawiała. A później uciekała szybciutko do samochodu, żeby się nie spotkać by porozmawiać.

Pominęłam kilka rzeczy.. Wyszłoby z tego za długie "opowiadanie".
"Uciekam" od kilku dni.. Myślałam, że radykalne odcięcie wyjdzie mi na dobre.

15

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
Legat napisał/a:

Fakt, ze był też zły zbieg okoliczności: kwiaty pewnie od wielbiciela i nagły chłód od pani, która nie chciała już rozmawiać. smile

Rozmawiać nie chcę od paru dni.. Kiedy zaczęłam sobie uświadamiać, że moje starania idą na marne.. Więc nie ma sensu dalej się ośmieszać.

16

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
aleksmilcz napisał/a:
Mariusz 1984 napisał/a:

Zrobil krok do tylu jak zobaczyl ze dostajesz kwiaty.
Tez bym nie rozwijał relacji z kims przy kim kreci sie ktos inny.
Chciałas wzbudzic zazdrosc a wyszło troche inaczej.

Kwiaty dostałam zanim zaczęliśmy na poważnie rozmawiać... Więc wątpię, że wycofał się przez to...

Ale widzial ze dostalas wiec pamietal ze ktos tam sie kolo Ciebie kreci.

17

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..

Aleksmilcz jeśli miałbym coś doradzać, to odpuścić sobie chłopaków poniżej 25 roku. Najczęściej to mentalnie dzieciaki. Do tego starać się (na ile to możliwe u kobiety) zachowywać się jasno i klarownie. Np. bez wzbudzania zazdrości, bo może to być różnie odbierane, nie tak jakie miałaś zamierzenie.

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
Shinigami napisał/a:

Wbrew twojej szyderczej intencji to może być prawda tylko bez tego odtrącania i kobiet-potworów. Gość może być po prostu nieśmiały, mieć niską samoocenę i na prawdę on się dopiero rozkręca,

Szyderczej intencji?
Ty sam potwierdzasz że to jest prawdopodobne.

I tu macie, drodzy incele, najlepszy przykład jak to może działać. Panna się wystawia jak na tacy, a koleś zgrywa niedostępnego mimo że wychodzi między wierszami jego zainteresowanie.
Bo nawet w takiej sytuacji się boi.
Święty by stracił cierpliwość.

To jest śmieszne i straszne. A potem przychodzą tacy się żalić, jakoby to ich odrzucano.

19

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:
Shinigami napisał/a:

Wbrew twojej szyderczej intencji to może być prawda tylko bez tego odtrącania i kobiet-potworów. Gość może być po prostu nieśmiały, mieć niską samoocenę i na prawdę on się dopiero rozkręca,

Szyderczej intencji?
Ty sam potwierdzasz że to jest prawdopodobne.

I tu macie, drodzy incele, najlepszy przykład jak to może działać. Panna się wystawia jak na tacy, a koleś zgrywa niedostępnego mimo że wychodzi między wierszami jego zainteresowanie.
Bo nawet w takiej sytuacji się boi.
Święty by stracił cierpliwość.

To jest śmieszne i straszne. A potem przychodzą tacy się żalić, jakoby to ich odrzucano.


Oprawcie sobie to w ramkę chłopaki.

20

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:
Shinigami napisał/a:

Wbrew twojej szyderczej intencji to może być prawda tylko bez tego odtrącania i kobiet-potworów. Gość może być po prostu nieśmiały, mieć niską samoocenę i na prawdę on się dopiero rozkręca,

Szyderczej intencji?
Ty sam potwierdzasz że to jest prawdopodobne.

I tu macie, drodzy incele, najlepszy przykład jak to może działać. Panna się wystawia jak na tacy, a koleś zgrywa niedostępnego mimo że wychodzi między wierszami jego zainteresowanie.
Bo nawet w takiej sytuacji się boi.
Święty by stracił cierpliwość.

To jest śmieszne i straszne. A potem przychodzą tacy się żalić, jakoby to ich odrzucano.

Wystawia się jak na tacy, pokazując ze dostała kwiaty od kogoś innego. No, no...:D

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
Mariusz 1984 napisał/a:

Wystawia się jak na tacy, pokazując ze dostała kwiaty od kogoś innego. No, no...:D

No to niech się dzidziuś schowa do szafy, bo zobaczył kwiaty.
Ręce opadają. Wam na tacy podać to wciąż za mało.

22

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..

Hey,
Mozna to rozwazac na dwa sposoby, tak jak tu ludzie napisali (wiekszosc, ze moze wstydliwy, nie chce sie mieszac miedzy wodke, a zakaske, bo kwiaty, ze moze zajeta...).

Jestes niecierpliwa.
Jesli ci juz nie zalezy, to nie rob nic, olej sprawe, jesli jednak chcialabys sie z nim umowic, to parkuj znow blisko i badz cierpliwa, na luzie, zobaczysz czy cos sie wykluje wink

23

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
Gosiawie napisał/a:

Hey,
Mozna to rozwazac na dwa sposoby, tak jak tu ludzie napisali (wiekszosc, ze moze wstydliwy, nie chce sie mieszac miedzy wodke, a zakaske, bo kwiaty, ze moze zajeta...).

Jestes niecierpliwa.
Jesli ci juz nie zalezy, to nie rob nic, olej sprawe, jesli jednak chcialabys sie z nim umowic, to parkuj znow blisko i badz cierpliwa, na luzie, zobaczysz czy cos sie wykluje wink

Zgadzam się z tym że autorka jest niecierpliwa, do tego potraktowała sprawę - przynajmniej na tę chwile - zadaniowo i ambicjonalnie.

24

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:
Mariusz 1984 napisał/a:

Wystawia się jak na tacy, pokazując ze dostała kwiaty od kogoś innego. No, no...:D

No to niech się dzidziuś schowa do szafy, bo zobaczył kwiaty.
Ręce opadają. Wam na tacy podać to wciąż za mało.

Poznajesz gościa w pracy. Podoba Ci się. Zaczynacie rozmawiać. Widzisz na jego telefonie tapetę. Jakąś ładną blondynkę. Co robisz?

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
Mariusz 1984 napisał/a:

Poznajesz gościa w pracy. Podoba Ci się. Zaczynacie rozmawiać. Widzisz na jego telefonie tapetę. Jakąś ładną blondynkę. Co robisz?

Eeeee, nic? Wolę kobiety.
A Ty?

Porównanie nietrafione. Kwiaty nie oznaczają tylko kontekstu romantycznego, a autorka dawała wyraźnie sygnały że czegoś chce. Ba, nawet wyręczała kilkukrotnie w podejmowaniu pierwszego kontaktu.

Taką sytuację, gdy laska do mnie zagadywała mówiąc "cześć" i szukając kontaktu, miałem w podstawówce. Wtedy, za którymś razem wypaliłem do niej że o co jej w ogóle chodzi z tym cześć.  Panna dała sobie spokój, widać nie byłem gotowy na poważne relacje, na figle też nie bardzo;)
Że o braku lotności nie wspomnę.
W pewnym wieku jednak warto wiedzieć czego się chce, być w tym spójnym i nie bać się po to sięgnąć.

26 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2023-12-19 14:21:21)

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:

Kwiaty nie oznaczają tylko kontekstu romantycznego, a autorka dawała wyraźnie sygnały że czegoś chce. Ba, nawet wyręczała kilkukrotnie w podejmowaniu pierwszego kontaktu.

Rozmowa z tobą skończy się pewnie tak samo jak z Jackiem ale spróbuję. Faktycznie kwiaty nie muszą od razu oznaczać kontekstu romantycznego ale  w zdecydowanej większości przypadków są z tym kojarzone. Dziewczyna dostaje kwiaty i to według ciebie nic nie znaczy, pewnie ktoś jej dał bez powodu ale kiedy ona pierwsza mówi do faceta "cześć" to już oznacza, że jest zainteresowana i już powinien planować z nią wspólne życie? W pracy wszyscy się że sobą witają i to raczej bez różnicy kto pierwszy się odezwie. W liceum często dziewczyny pierwsze się ze mną witały, co więcej wiele z nich nawet dawało buziaka na powitanie ale żeby były szaleńczo zakochane to jakoś nie widziałem. Wyraźnym sygnałem czy też jak to napisałeś "podaniem na tacy" byłoby gdyby to ona go zaprosiła na kawę, spacer czy wprost na randkę. Osobiście zgadzam się z tym co napisały Gosiawie i KarolinaJones.

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
Shinigami napisał/a:

Rozmowa z tobą skończy się pewnie tak samo jak z Jackiem

Nie będzie żadnej rozmowy, nie miałoby to sensu.
Jesteś tu w ekipie tych, którzy mają problem na każde rozwiązanie, rozsiewając szkodliwe i żenujące treści.

Nie masz żadnych sukcesów z kobietami, zerowe doświadczenie.
Nie ma w tym nic złego, ale to dobitnie pokazuje że stosujesz złą strategię, nie masz o tym pojęcia, upierając się że jest inaczej.
Nie jesteś partnerem do takiej rozmowy.
To byłoby jak dyskusja z daltonistą o kolorach, gdy ten nie chce się niczego dowiedzieć, tylko upiera przy swoim postrzeganiu.

28 Ostatnio edytowany przez Mariusz 1984 (2023-12-19 16:12:21)

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:
Mariusz 1984 napisał/a:

Poznajesz gościa w pracy. Podoba Ci się. Zaczynacie rozmawiać. Widzisz na jego telefonie tapetę. Jakąś ładną blondynkę. Co robisz?

Eeeee, nic? Wolę kobiety.
A Ty?

Porównanie nietrafione. Kwiaty nie oznaczają tylko kontekstu romantycznego, a autorka dawała wyraźnie sygnały że czegoś chce. Ba, nawet wyręczała kilkukrotnie w podejmowaniu pierwszego kontaktu.

Taką sytuację, gdy laska do mnie zagadywała mówiąc "cześć" i szukając kontaktu, miałem w podstawówce. Wtedy, za którymś razem wypaliłem do niej że o co jej w ogóle chodzi z tym cześć.  Panna dała sobie spokój, widać nie byłem gotowy na poważne relacje, na figle też nie bardzo;)
Że o braku lotności nie wspomnę.
W pewnym wieku jednak warto wiedzieć czego się chce, być w tym spójnym i nie bać się po to sięgnąć.

Sorry Bro:D nie wiem dlaczego, czytając Twoje posty myślałem ze jesteś kobietą.
Do brzegu: fakt, jest w tym trochę racji co piszesz..jednak na zdrowy chłopki rozum..jak widzę kobietę z kwiatami to znaczy ze je od kogoś dostała. Z jakiego powodu? Urodziny itp..ale jednak najczęściej przychodzi na myśl ze to wyraz sympatii.

A to ze powiedziała pierwsza cześć? Być może mogła być po prostu uprzejma i kulturalna.

29

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
Gosiawie napisał/a:

Hey,
Mozna to rozwazac na dwa sposoby, tak jak tu ludzie napisali (wiekszosc, ze moze wstydliwy, nie chce sie mieszac miedzy wodke, a zakaske, bo kwiaty, ze moze zajeta...).

Jestes niecierpliwa.
Jesli ci juz nie zalezy, to nie rob nic, olej sprawe, jesli jednak chcialabys sie z nim umowic, to parkuj znow blisko i badz cierpliwa, na luzie, zobaczysz czy cos sie wykluje wink

A może by podeszła, powiedziała, że jej się podoba i zaprosiła na kawę?
Ale po co? Lepiej robić podchody i grać w różne gierki.

Osobiście wychodzę z założenia, że gdzie się pracuje tam się nie romansuje.

30

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..

Doszłaś do właściwego wniosku - Twoje starania nigdy nie miały szansy zamienić się w coś trwałego.
Ten chłopiec to mentalne dziecko, no powiedzmy, nastolatek. On nie nadaje się do poważnego związku i być może nigdy nie będzie się nadawał.

Za takiego we wszystkim musiałaby podejmować decyzje, kierować nim, ustawiać i popychać w określonym kierunku, żeby cokolwiek zrobił. Przez jakiś czas kobieta jest w stanie to robić, niemniej z czasem traci nadzieję i wiarę w sens związku z takim "partnerem".
On też  nie będzie się poczuwał do określonych ról jakie narzuca rodzina, bo to nadal mentalne dziecko. Taki myśli, że jak pracuje, nie pije i nie bije to kobieta powinna być szczęśliwa, dbać o takiego i kochać bezwarunkowo jak mamusia. Dobry jest, pieniądze jakieś rzuci to ma zostać uszczęśliwiony przez zaradną kobietę. Twoja energia i zaradność ma się skoncentrować na uczynieniu jego życia spełnionym, cokolwiek pod tym pojęciem sobie wyobraża.
To są życiowe kaleki, od takich jak najdalej. I niech Cię nigdy nie zwiedzie grzeczność takiego, bo potem ta grzeczność zamienia się w upór jak u niegrzecznego małego chłopczyka. Rób co chcesz a on  swoje, bo jemu się nie podoba, bo jemu się należy. Przecież grzeczny był to prezenty powinien dostać.

31

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
Agnes76 napisał/a:

Doszłaś do właściwego wniosku - Twoje starania nigdy nie miały szansy zamienić się w coś trwałego.
Ten chłopiec to mentalne dziecko, no powiedzmy, nastolatek. On nie nadaje się do poważnego związku i być może nigdy nie będzie się nadawał.

Za takiego we wszystkim musiałaby podejmować decyzje, kierować nim, ustawiać i popychać w określonym kierunku, żeby cokolwiek zrobił. Przez jakiś czas kobieta jest w stanie to robić, niemniej z czasem traci nadzieję i wiarę w sens związku z takim "partnerem".
On też  nie będzie się poczuwał do określonych ról jakie narzuca rodzina, bo to nadal mentalne dziecko. Taki myśli, że jak pracuje, nie pije i nie bije to kobieta powinna być szczęśliwa, dbać o takiego i kochać bezwarunkowo jak mamusia. Dobry jest, pieniądze jakieś rzuci to ma zostać uszczęśliwiony przez zaradną kobietę. Twoja energia i zaradność ma się skoncentrować na uczynieniu jego życia spełnionym, cokolwiek pod tym pojęciem sobie wyobraża.
To są życiowe kaleki, od takich jak najdalej. I niech Cię nigdy nie zwiedzie grzeczność takiego, bo potem ta grzeczność zamienia się w upór jak u niegrzecznego małego chłopczyka. Rób co chcesz a on  swoje, bo jemu się nie podoba, bo jemu się należy. Przecież grzeczny był to prezenty powinien dostać.

Ale ktoś Cię kiedyś skrzywdzil, co?:(

32

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
Mariusz 1984 napisał/a:
Agnes76 napisał/a:

Doszłaś do właściwego wniosku - Twoje starania nigdy nie miały szansy zamienić się w coś trwałego.
Ten chłopiec to mentalne dziecko, no powiedzmy, nastolatek. On nie nadaje się do poważnego związku i być może nigdy nie będzie się nadawał.

Za takiego we wszystkim musiałaby podejmować decyzje, kierować nim, ustawiać i popychać w określonym kierunku, żeby cokolwiek zrobił. Przez jakiś czas kobieta jest w stanie to robić, niemniej z czasem traci nadzieję i wiarę w sens związku z takim "partnerem".
On też  nie będzie się poczuwał do określonych ról jakie narzuca rodzina, bo to nadal mentalne dziecko. Taki myśli, że jak pracuje, nie pije i nie bije to kobieta powinna być szczęśliwa, dbać o takiego i kochać bezwarunkowo jak mamusia. Dobry jest, pieniądze jakieś rzuci to ma zostać uszczęśliwiony przez zaradną kobietę. Twoja energia i zaradność ma się skoncentrować na uczynieniu jego życia spełnionym, cokolwiek pod tym pojęciem sobie wyobraża.
To są życiowe kaleki, od takich jak najdalej. I niech Cię nigdy nie zwiedzie grzeczność takiego, bo potem ta grzeczność zamienia się w upór jak u niegrzecznego małego chłopczyka. Rób co chcesz a on  swoje, bo jemu się nie podoba, bo jemu się należy. Przecież grzeczny był to prezenty powinien dostać.

Ale ktoś Cię kiedyś skrzywdzil, co?:(

Akurat mnie nie, bo byłam zbyt rozsądna żeby pakować się w taki związek.
mam jednak oczy i uszy to widzę jak takie związki wyglądają.
Jest tu wątek takiego feno1 - co też taki dobry, tylko do zawiązku nie dorósł.
Jak się z żoną nie potrafi dogadać to najlepiej z domu uciec, a jak przyjdzie to cały nieszczęśliwy, bo dziecko nie przybiegło dać tatusiowi buziaka na dobranoc. Rodzina mu w małżeństwie miesza, a jedynie co postanowił to robić swoje. I jak to "swoje" wygląda? Że wybywa na całe dni z domu a w nocy nie śpi bo się martwi, przez co zawala robotę. W efekcie nigdzie nie robi tego co powinien. Nasłuchał się doradców, żeby pokazać kto rządzi w domu  to pewnie żonę tak wdeptał a błoto że aż w twarz zarobił . W życiu jest prosta zasada - rządzi ten kto najwięcej robi. Jak się nie ma pojęcia o życiu rodzinnym to nie trzeba się brać za rządzenie.

33 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2023-12-19 17:33:40)

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..

Odnośnie tych kwiatów które są teraz na tapecie a które miały oddziaływać odstraszająco, bo rzekomo miały być powiązane z jaką romantyczną okazją, to przecież autorka wyraźnie napisała że dostała je w pracy, a zatem w jakich okolicznościach, z jakich powodów dostaje się kwiaty w pracy? Raczej nie romantycznych.

aleksmilcz napisał/a:

Któregoś dnia dostałam w pracy kwiaty i gdy wracałam z nimi do samochodu zaczepił mnie i zaczął zadawać pytania: od kogo je dostałam, na jaką okazję.. Nie chciałam od razu mówić mu wszystkiego.. może i nawet wzbudzić trochę zazdrości.. On nie ustępował i dalej drążył temat, dając mi do zrozumienia, że gdyby on dostał taki bukiet, to nie miałby komu oddać, z wyjątkiem mamy – zrozumiałam to jako przyznanie się, że nie ma dziewczyny.


Natomiast bez dwóch zdań autorka błąd zrobiła w tym miejscu.


aleksmilcz napisał/a:

Po długiej ciszy nastał dzień, gdzie doczekałam się jednej lub dwóch wiadomości.. Tylko, szkoda, że gdy na nie odpisałam, nie odezwał się przez cały weekend, a dał znać o swoim istnieniu dopiero 5 minut przed opuszczeniem pracy, wiedząc, że zaraz spotkamy się na parkingu. Gdy zapytałam czy nigdy nie pisze pierwszy, odpisał, że zwykle nie ma z tym problemu.. po czym cofnął wiadomość.


Domagając się od niego w formie pytania wychodzenia z inicjatywą do niej. Jak na mój gust nie tędy droga do faceta. Należało obserwować jego zachowania, a nie wyskakiwać z ukrytymi grymasami.

34

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
KoralinaJones napisał/a:

Odnośnie tych kwiatów które są teraz na tapecie a które miały oddziaływać odstraszająco, bo rzekomo miały być powiązane z jaką romantyczną okazją, to przecież autorka wyraźnie napisała że dostała je w pracy, a zatem w jakich okolicznościach, z jakich powodów dostaje się kwiaty w pracy? Raczej nie romantycznych.

aleksmilcz napisał/a:

Któregoś dnia dostałam w pracy kwiaty i gdy wracałam z nimi do samochodu zaczepił mnie i zaczął zadawać pytania: od kogo je dostałam, na jaką okazję.. Nie chciałam od razu mówić mu wszystkiego.. może i nawet wzbudzić trochę zazdrości.. On nie ustępował i dalej drążył temat, dając mi do zrozumienia, że gdyby on dostał taki bukiet, to nie miałby komu oddać, z wyjątkiem mamy – zrozumiałam to jako przyznanie się, że nie ma dziewczyny.

No ale w cytowanym fragmencie chłopak jednak dopytywał od kogo je dostała. smile

35

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
Agnes76 napisał/a:
Mariusz 1984 napisał/a:

Ale ktoś Cię kiedyś skrzywdzil, co?:(

Akurat mnie nie, bo byłam zbyt rozsądna żeby pakować się w taki związek.

Nawet jeśli Mariusz nie ma racji to z pewnością ty masz mega uprzedzenie do wszystkich facetów, którzy według ciebie są jak to nazwałaś "mentalnymi dzieciakami". Mam nadzieję, że nigdy nie trafię na taką kobietę, skreślanie lub wręcz nienawiść do kogoś jedynie na podstawie tego co ci się wydaje nawet nie znając tej osoby to jest masakra.

KoralinaJones napisał/a:

Należało obserwować jego zachowania, a nie wyskakiwać z ukrytymi grymasami.

Albo po prostu zrobić tak:

Farmer napisał/a:

A może by podeszła, powiedziała, że jej się podoba i zaprosiła na kawę?
Ale po co? Lepiej robić podchody i grać w różne gierki.

Legat napisał/a:

No ale w cytowanym fragmencie chłopak jednak dopytywał od kogo je dostała. smile

Gość zdecydowanie się przejął tymi kwiatami więc chyba jednak był zainteresowany. To musiało mieć dla niego jakieś znaczenie skoro tak dopytywał, nawet jeśli to była tylko ciekawość to jednak okazał zainteresowanie i pewnie dałoby się jakoś to pociągnąć dalej.

Ale z tym wzbudzaniem zazdrości szczerze mówiąc nie rozumiem co kobiety chcą przez to osiągnąć. Jeszcze nigdy nie słyszałem by na jakiegoś faceta to zadziałało, a raczej dawało odwrotny efekt i facet odpuścił.

36

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
Shinigami napisał/a:
Agnes76 napisał/a:
Mariusz 1984 napisał/a:

Ale ktoś Cię kiedyś skrzywdzil, co?:(

Akurat mnie nie, bo byłam zbyt rozsądna żeby pakować się w taki związek.

Nawet jeśli Mariusz nie ma racji to z pewnością ty masz mega uprzedzenie do wszystkich facetów, którzy według ciebie są jak to nazwałaś "mentalnymi dzieciakami". Mam nadzieję, że nigdy nie trafię na taką kobietę, skreślanie lub wręcz nienawiść do kogoś jedynie na podstawie tego co ci się wydaje nawet nie znając tej osoby to jest masakra.

Ja nie mam uprzedzenia do mentalnych dzieciaków. Ja tylko uważam, że oni nie nadają się do związku, małżeństwa, zakładania rodziny. Kobieta która się zdecyduje żyć z takim facetem będzie musiała ponosić odpowiedzialność za dwoje, planować za dwoje i pilnować,  żeby dziecko robiło to,  co robi dorosły facet. Bo dziecko nie poczuwa się do obowiązków dorosłego, nie potrafi dać z siebie tego, co ma dawać głowa rodziny, ojciec dzieciom.
Niech tacy sobie żyją jak najlepiej w swoim  świecie. Ich sprawa.

37

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
Agnes76 napisał/a:

Ja nie mam uprzedzenia do mentalnych dzieciaków. Ja tylko uważam, że oni nie nadają się do związku, małżeństwa, zakładania rodziny. Kobieta która się zdecyduje żyć z takim facetem będzie musiała ponosić odpowiedzialność za dwoje, planować za dwoje i pilnować,  żeby dziecko robiło to,  co robi dorosły facet. Bo dziecko nie poczuwa się do obowiązków dorosłego, nie potrafi dać z siebie tego, co ma dawać głowa rodziny, ojciec dzieciom.
Niech tacy sobie żyją jak najlepiej w swoim  świecie. Ich sprawa.

Trudno się nie zgodzić z tą logiką ale w związku z tym mam jedno pytanie. Jednak najpierw osobiście uważam, że to jest zbyt niesprawiedliwe myślenie. Piszesz to tak jakby dla takich osób już nie było nadzieji, jakby byli już straceni i skazani na spędzenie reszty życia w samotności tylko dlatego, ich życie potoczyło się w sposób uniemożliwiający im dorośnięcie na poziomie dla ciebie akceptowalnym.

A teraz pytanie, sądzisz, że to bycie mentalnym dzieciakiem działa tylko w jedną stronę czy jednak w obie?

38

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
Farmer napisał/a:
Gosiawie napisał/a:

Hey,
Mozna to rozwazac na dwa sposoby, tak jak tu ludzie napisali (wiekszosc, ze moze wstydliwy, nie chce sie mieszac miedzy wodke, a zakaske, bo kwiaty, ze moze zajeta...).

Jestes niecierpliwa.
Jesli ci juz nie zalezy, to nie rob nic, olej sprawe, jesli jednak chcialabys sie z nim umowic, to parkuj znow blisko i badz cierpliwa, na luzie, zobaczysz czy cos sie wykluje wink

A może by podeszła, powiedziała, że jej się podoba i zaprosiła na kawę?
Ale po co? Lepiej robić podchody i grać w różne gierki.

Osobiście wychodzę z założenia, że gdzie się pracuje tam się nie romansuje.

Boi sie odrzucenia, jesli zagada, zaproponuje randke, a on odmowi, to "splonie ze wstydu". Nie lubi porazki.

39

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..

Ciężko tutaj o obiektywną ocenę, bo nie mamy pełnego obrazu sytuacji. Chociażby tego jak on zachowuje się w stosunku do innych osób: czy jest osobą śmiałą i duszą towarzystwa, czy raczej samotnikiem odzywającym się tylko, gdy naprawdę musi? Czy zagaduje tak inne osoby, czy tylko Ciebie?

Ciężko jest mi uwierzyć, że zainteresowany facet nie podjąłby okazji rozmowy. Niech nawet ma te wątpliwości czy ktoś się koło Ciebie kręci - myślę, że i tak ciągnąłby temat na stopie koleżeńskiej chociażby, żeby więcej się o Tobie dowiedzieć i wybadać teren. Tak z doświadczenia, sama odpisywałam uprzejmie acz ukrócająco, gdy nie byłam zainteresowana. Gdy jednak byłam, dbałam o to by rozmowa nie utknęła w martwym punkcie.

No dobrze, ale załóżmy, że mamy od czynienia z zainteresowanym chłopakiem, ale skrajnie zahukanym i z tak niską pewnością siebie, że na wszelki wypadek nie ciągnie tematu. Zadałabym sobie proste pytanie: czy widzę w tym sens? Z opisu wynika, że jesteś osobą całkiem pewną siebie bez większych problemów interpersonalnych. Przecież Ty się z takim mężczyzną absolutnie umęczysz. Osoby skrajnie niepewne siebie to jest związkowy koszmar: ciągłe szukanie walidacji, słabe komunikowanie potrzeb i wynikające z tego konflikty, sceny zazdrości, osaczanie albo wręcz odsuwanie się z byle powodu, skrajne wyczulenie i nadinterpretacja Twoich działań.

Ja bym odpuściła na Twoim miejscu i poszukała jednak kogoś, kto po prostu będzie zainteresowany. Ale jeżeli wciąż Ci bardzo zależy, to paradoksalnie Twoje wycofanie też będzie znakiem dla niego, że rzeczywiście byłaś zainteresowana (nagle sporo się pozmienia: odległe parkowanie, krótkie przywitanie zamiast rozmów, unikanie, cisza na komunikatorze). Jak coś to wie, gdzie Cię znaleźć.

40

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
Shinigami napisał/a:
Agnes76 napisał/a:

Ja nie mam uprzedzenia do mentalnych dzieciaków. Ja tylko uważam, że oni nie nadają się do związku, małżeństwa, zakładania rodziny. Kobieta która się zdecyduje żyć z takim facetem będzie musiała ponosić odpowiedzialność za dwoje, planować za dwoje i pilnować,  żeby dziecko robiło to,  co robi dorosły facet. Bo dziecko nie poczuwa się do obowiązków dorosłego, nie potrafi dać z siebie tego, co ma dawać głowa rodziny, ojciec dzieciom.
Niech tacy sobie żyją jak najlepiej w swoim  świecie. Ich sprawa.

Trudno się nie zgodzić z tą logiką ale w związku z tym mam jedno pytanie. Jednak najpierw osobiście uważam, że to jest zbyt niesprawiedliwe myślenie. Piszesz to tak jakby dla takich osób już nie było nadzieji, jakby byli już straceni i skazani na spędzenie reszty życia w samotności tylko dlatego, ich życie potoczyło się w sposób uniemożliwiający im dorośnięcie na poziomie dla ciebie akceptowalnym.

A teraz pytanie, sądzisz, że to bycie mentalnym dzieciakiem działa tylko w jedną stronę czy jednak w obie?

Nie wiem co rozumiesz pod pojęciem czy to działa w jedną stronę. Jeśli chodzi Ci o to, czy tylko chłopcy tak mają, to powiem szczerze, że to nie zależy od płci.  Część zarówno chłopców jak i dziewcząt ma identycznie - nie dorosła do związku, nie będzie się sprawdzać w roli zony/matki albo męża/ojca.
Niesprawiedliwe jest to, że taka osoba wchodzi w związek, sprowadza na ten  świat nowego człowieka, a potem ma kłopoty z ogarnięciem siebie samego, oczekuje pomocy od wszystkich wokół, na skutek jej  braków rozpada się związek/ rodzina i potem samotne matki mają przerąbane praktycznie do końca życia. Ich dzieci też ponoszą konsekwencje wychowując się w niepełnej rodzinie albo patchworkowej.

Jest dla tych osób nadzieja - trzeba stać się człowiekiem zdecydowanym, konsekwentnie dążącym do swojego celu, rozsądnym i pracowitym.
Problem najczęściej wynika nie z ich braków intelektualnych czy nawet wychowawczych, co z postawy "nie chce mi się", wygodnictwa, lenistwa, spychotechniki, braku inteligencji emocjonalnej, która kształtuje się na skutek własnych działań prowadzących do konkretnych wyników. Tacy ludzie zazwyczaj jako dzieci nie byli za nic odpowiedzialni albo nie mieli poczucia obowiązku w spełnianiu ról rodzinnych. Najczęściej ich obowiązkiem było dobrze się uczyć, być miłym, posłusznym, nie sprawiać kłopotów i nie zawracać zbytnio nikomu głowy. Okopali się więc na swoich wygodnych fotelach przy kompie, na których można był jeszcze czytać książki. Wyjście z tego własnego zaklętego kręgu narażało ich na ludzkie niezadowolenie, krytykę, trzeba było o coś zawalczyć, jakąś porażkę ponieść, więc najlepiej było szybko wracać do swojej bezpiecznej bańki.

Nikt nie zostanie bohaterem oglądając filmy akcji na sofie. Nikt nie posiądzie umiejętności życia w grupie jeśli w takiej grupie nie będzie żył, bo od niej uciekł. Nie pokonasz własnych lęków jeśli nie staniesz z nimi do walki, nie poradzisz sobie z nimi, nie wypracujesz sposobu aby je ujarzmiać.
Tak mają wszyscy!

Co może oferować rodzinie chłopak, który nie jest w stanie "narazić się" na odmowę dziewczyny. Jego lęk przed ośmieszeniem się sprawia, że nie potrafi się przełamać i czegoś zaproponować, nawet jeśli od tego zależy cała jego przyszłość. Jeśli dziewczyna dostała od kogoś kwiaty to nie potrafi sobie poradzić z takim "obciążeniem", bo być może musiałby stanąć do rywalizacji z innym chłopakiem.
Co taka osoba może dać potem swojej żonie czy dziecku gdy trzeba będzie zawalczyć o rodzinę? Jak będzie się zachowywać gdy przyjdą prawdziwe problemy? Też ucieknie do swojej bezpiecznej bańki i zacznie płakać ? Czy on jest w stanie stanąć naprzeciwko osoby zagrażającej jego rodzinie i zablokować ją? Czy da wsparcie żonie, jeśli sam nie nie ma odwago zadbać o swoje potrzeby? Czy potrafił będzie zawalczyć o dziecko? Czy będzie mu się chciało KAŻDEGO DNIA spełniać obowiązki męża i ojca po powrocie z pracy? Czy zrobi to człowiek, który nie ma odwagi "narazić się na śmieszność" i zaproponować czegokolwiek  dziewczynie, i nie chce mu się wykazać inicjatywą?

41

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..

Zaraz. Próbujecie poderwać młodszego gościa i chcecie aby mial inicjatywę?

Żona Jana jest niezamężna.

42 Ostatnio edytowany przez aleksmilcz (2023-12-20 13:12:56)

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..

.

43 Ostatnio edytowany przez aleksmilcz (2023-12-20 13:13:06)

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..

.

44

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
chouchou napisał/a:

Ciężko tutaj o obiektywną ocenę, bo nie mamy pełnego obrazu sytuacji. Chociażby tego jak on zachowuje się w stosunku do innych osób: czy jest osobą śmiałą i duszą towarzystwa, czy raczej samotnikiem odzywającym się tylko, gdy naprawdę musi? Czy zagaduje tak inne osoby, czy tylko Ciebie?

Ciężko jest mi uwierzyć, że zainteresowany facet nie podjąłby okazji rozmowy. Niech nawet ma te wątpliwości czy ktoś się koło Ciebie kręci - myślę, że i tak ciągnąłby temat na stopie koleżeńskiej chociażby, żeby więcej się o Tobie dowiedzieć i wybadać teren. Tak z doświadczenia, sama odpisywałam uprzejmie acz ukrócająco, gdy nie byłam zainteresowana. Gdy jednak byłam, dbałam o to by rozmowa nie utknęła w martwym punkcie.

No dobrze, ale załóżmy, że mamy od czynienia z zainteresowanym chłopakiem, ale skrajnie zahukanym i z tak niską pewnością siebie, że na wszelki wypadek nie ciągnie tematu. Zadałabym sobie proste pytanie: czy widzę w tym sens? Z opisu wynika, że jesteś osobą całkiem pewną siebie bez większych problemów interpersonalnych. Przecież Ty się z takim mężczyzną absolutnie umęczysz. Osoby skrajnie niepewne siebie to jest związkowy koszmar: ciągłe szukanie walidacji, słabe komunikowanie potrzeb i wynikające z tego konflikty, sceny zazdrości, osaczanie albo wręcz odsuwanie się z byle powodu, skrajne wyczulenie i nadinterpretacja Twoich działań.

Ja bym odpuściła na Twoim miejscu i poszukała jednak kogoś, kto po prostu będzie zainteresowany. Ale jeżeli wciąż Ci bardzo zależy, to paradoksalnie Twoje wycofanie też będzie znakiem dla niego, że rzeczywiście byłaś zainteresowana (nagle sporo się pozmienia: odległe parkowanie, krótkie przywitanie zamiast rozmów, unikanie, cisza na komunikatorze). Jak coś to wie, gdzie Cię znaleźć.


Więc może to ja źle zinterpretowałam jego "grzeczność"... Wydawało mi się, że to zainteresowanie moją osobą, a tak naprawdę po prostu chciał być miły, żeby nie zrobić mi przykrości?

Zależy mi i naprawdę bardzo się męczę unikając go... Ale chyba najlepszą opcją jest odpuszczenie. I czekać, aż to samo przejdzie.

Bardzo dziękuję za komentarz smile

45

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
Gosiawie napisał/a:
Farmer napisał/a:
Gosiawie napisał/a:

Hey,
Mozna to rozwazac na dwa sposoby, tak jak tu ludzie napisali (wiekszosc, ze moze wstydliwy, nie chce sie mieszac miedzy wodke, a zakaske, bo kwiaty, ze moze zajeta...).

Jestes niecierpliwa.
Jesli ci juz nie zalezy, to nie rob nic, olej sprawe, jesli jednak chcialabys sie z nim umowic, to parkuj znow blisko i badz cierpliwa, na luzie, zobaczysz czy cos sie wykluje wink

A może by podeszła, powiedziała, że jej się podoba i zaprosiła na kawę?
Ale po co? Lepiej robić podchody i grać w różne gierki.

Osobiście wychodzę z założenia, że gdzie się pracuje tam się nie romansuje.

Boi sie odrzucenia, jesli zagada, zaproponuje randke, a on odmowi, to "splonie ze wstydu". Nie lubi porazki.

To może być długo sama.

46

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..

Agnes76
+1

Ale jak to Agnes facet ma być głową rodziny? Przecież nie można dziś takich rzeczy mówić smile
Dodatkowo o jakich ty obowiązkach czy powinnościach mówisz, dzisiejsi młodzi ludzie dostają piany na ustach gdy słyszą te słowa smile

47

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
aleksmilcz napisał/a:

Więc może to ja źle zinterpretowałam jego "grzeczność"... Wydawało mi się, że to zainteresowanie moją osobą, a tak naprawdę po prostu chciał być miły, żeby nie zrobić mi przykrości?

mogło tak być
Może nie jest zainteresowany tobą, albo aktualnie bycie z kobietą (woli skupić się na pracy).

aleksmilcz napisał/a:

Zależy mi i naprawdę bardzo się męczę unikając go... Ale chyba najlepszą opcją jest odpuszczenie. I czekać, aż to samo przejdzie.

Najlepszą opcją jej wyjście z bezpiecznej bańki i postawienie jasno sytuacji.
"Słuchaj, lubię cię i chciałabym cię bliżej poznać"

Jak nie będzie zainteresowany, to odpuścisz.

Są 2 zasady, o których powinnaś wiedzieć:
1. Gdzie się pracuje tam się nie romansuje (dlatego w pracy nie ma spotkań).
2. Nie bierze się za zajętą kobietę (kwiaty).

Redpillowe, od strony mężczyzny, ale gierki te same: https://www.youtube.com/watch?v=sEguX-TROG8

48

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
Szeptuch napisał/a:

Ale jak to Agnes facet ma być głową rodziny? Przecież nie można dziś takich rzeczy mówić smile
Dodatkowo o jakich ty obowiązkach czy powinnościach mówisz, dzisiejsi młodzi ludzie dostają piany na ustach gdy słyszą te słowa smile

Agnes po prostu nie zna się na nowoczesnych czasach smile

49

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:
Shinigami napisał/a:

Rozmowa z tobą skończy się pewnie tak samo jak z Jackiem

Nie będzie żadnej rozmowy, nie miałoby to sensu.
Jesteś tu w ekipie tych, którzy mają problem na każde rozwiązanie, rozsiewając szkodliwe i żenujące treści.

Nie masz żadnych sukcesów z kobietami, zerowe doświadczenie.
Nie ma w tym nic złego, ale to dobitnie pokazuje że stosujesz złą strategię, nie masz o tym pojęcia, upierając się że jest inaczej.
Nie jesteś partnerem do takiej rozmowy.
To byłoby jak dyskusja z daltonistą o kolorach, gdy ten nie chce się niczego dowiedzieć, tylko upiera przy swoim postrzeganiu.


Amen.

50

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
Mariusz 1984 napisał/a:

jednak na zdrowy chłopki rozum..jak widzę kobietę z kwiatami to znaczy ze je od kogoś dostała. Z jakiego powodu? Urodziny itp..ale jednak najczęściej przychodzi na myśl ze to wyraz sympatii.


Czyli bierzesz udział w wyścigu jedynie wtedy, kiedy nie startuje nikt inny?

51

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
Agnes76 napisał/a:

Ja nie mam uprzedzenia do mentalnych dzieciaków. Ja tylko uważam, że oni nie nadają się do związku, małżeństwa, zakładania rodziny. Kobieta która się zdecyduje żyć z takim facetem będzie musiała ponosić odpowiedzialność za dwoje, planować za dwoje i pilnować,  żeby dziecko robiło to,  co robi dorosły facet. Bo dziecko nie poczuwa się do obowiązków dorosłego, nie potrafi dać z siebie tego, co ma dawać głowa rodziny, ojciec dzieciom.
Niech tacy sobie żyją jak najlepiej w swoim  świecie. Ich sprawa.


Dokładnie. Jak ktoś nie potrafi zająć się sobą jak należy to jakim cudem ma podołać odpowiedzialności za drugą osobę w związku? W związku chce się partnera, a kogoś, kim trzeba się będzie stale zajmować, opiekować, podejmować za tą osobę decyzje i prowadzić wiecznie za rączkę.

52

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
Farmer napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

Ale jak to Agnes facet ma być głową rodziny? Przecież nie można dziś takich rzeczy mówić smile
Dodatkowo o jakich ty obowiązkach czy powinnościach mówisz, dzisiejsi młodzi ludzie dostają piany na ustach gdy słyszą te słowa smile

Agnes po prostu nie zna się na nowoczesnych czasach smile


smile

53

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
Farmer napisał/a:

Najlepszą opcją jej wyjście z bezpiecznej bańki i postawienie jasno sytuacji.
"Słuchaj, lubię cię i chciałabym cię bliżej poznać"

Ale u kobiet to tak nie działa. Facet musi być sprawdzany: na decyzyjność, na jako taką inteligencję, no i kobieta od razu musi wiedzieć, że mu zależy, a ona tego pokazać nie może. Dlatego są takie gry jak stawianie samochodu obok, czekanie żeby on zagadał i te nieszczęsne kwiaty, facet miał ostatnią szansę się wykazać, a ona i tak pokazuje, że ma alternatywy.

54

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
Agnes76 napisał/a:

Nie wiem co rozumiesz pod pojęciem czy to działa w jedną stronę. Jeśli chodzi Ci o to, czy tylko chłopcy tak mają, to powiem szczerze, że to nie zależy od płci.  Część zarówno chłopców jak i dziewcząt ma identycznie - nie dorosła do związku, nie będzie się sprawdzać w roli zony/matki albo męża/ojca.
Niesprawiedliwe jest to, że taka osoba wchodzi w związek, sprowadza na ten  świat nowego człowieka, a potem ma kłopoty z ogarnięciem siebie samego, oczekuje pomocy od wszystkich wokół, na skutek jej  braków rozpada się związek/ rodzina i potem samotne matki mają przerąbane praktycznie do końca życia. Ich dzieci też ponoszą konsekwencje wychowując się w niepełnej rodzinie albo patchworkowej.

Jest dla tych osób nadzieja - trzeba stać się człowiekiem zdecydowanym, konsekwentnie dążącym do swojego celu, rozsądnym i pracowitym.
Problem najczęściej wynika nie z ich braków intelektualnych czy nawet wychowawczych, co z postawy "nie chce mi się", wygodnictwa, lenistwa, spychotechniki, braku inteligencji emocjonalnej, która kształtuje się na skutek własnych działań prowadzących do konkretnych wyników. Tacy ludzie zazwyczaj jako dzieci nie byli za nic odpowiedzialni albo nie mieli poczucia obowiązku w spełnianiu ról rodzinnych. Najczęściej ich obowiązkiem było dobrze się uczyć, być miłym, posłusznym, nie sprawiać kłopotów i nie zawracać zbytnio nikomu głowy. Okopali się więc na swoich wygodnych fotelach przy kompie, na których można był jeszcze czytać książki. Wyjście z tego własnego zaklętego kręgu narażało ich na ludzkie niezadowolenie, krytykę, trzeba było o coś zawalczyć, jakąś porażkę ponieść, więc najlepiej było szybko wracać do swojej bezpiecznej bańki.

Nikt nie zostanie bohaterem oglądając filmy akcji na sofie. Nikt nie posiądzie umiejętności życia w grupie jeśli w takiej grupie nie będzie żył, bo od niej uciekł. Nie pokonasz własnych lęków jeśli nie staniesz z nimi do walki, nie poradzisz sobie z nimi, nie wypracujesz sposobu aby je ujarzmiać.
Tak mają wszyscy!

Co może oferować rodzinie chłopak, który nie jest w stanie "narazić się" na odmowę dziewczyny. Jego lęk przed ośmieszeniem się sprawia, że nie potrafi się przełamać i czegoś zaproponować, nawet jeśli od tego zależy cała jego przyszłość. Jeśli dziewczyna dostała od kogoś kwiaty to nie potrafi sobie poradzić z takim "obciążeniem", bo być może musiałby stanąć do rywalizacji z innym chłopakiem.
Co taka osoba może dać potem swojej żonie czy dziecku gdy trzeba będzie zawalczyć o rodzinę? Jak będzie się zachowywać gdy przyjdą prawdziwe problemy? Też ucieknie do swojej bezpiecznej bańki i zacznie płakać ? Czy on jest w stanie stanąć naprzeciwko osoby zagrażającej jego rodzinie i zablokować ją? Czy da wsparcie żonie, jeśli sam nie nie ma odwago zadbać o swoje potrzeby? Czy potrafił będzie zawalczyć o dziecko? Czy będzie mu się chciało KAŻDEGO DNIA spełniać obowiązki męża i ojca po powrocie z pracy? Czy zrobi to człowiek, który nie ma odwagi "narazić się na śmieszność" i zaproponować czegokolwiek  dziewczynie, i nie chce mu się wykazać inicjatywą?

Po pierwsze dziękuję za ten post, aż go sobie zapiszę. To co tu napisałaś z pewnością jest dobre i tak to powinno wyglądać jednak tak jak napisali Szeptuch i Farmer to już nie na czasie. Niestety ale te wartości w większości już przeminęły. "stać się człowiekiem zdecydowanym, konsekwentnie dążącym do swojego celu, rozsądnym i pracowitym" to coraz rzadsze zjawisko nawet u mojego pokolenia, a co dopiero u młodszych. Poza tym moim zdaniem poszłaś za bardzo w skrajność, napisałaś to tak jakby omawiany typ człowieka był całkowicie niezdolny nie tylko do związków ale w ogóle do jakiegokolwiek funkcjonowania, a jednak ci ludzie jakoś żyją i mają rodziny tyle tylko, że nie wygląda to tak jak ludzie ze starszych pokoleń znają. Osobiście też znam kilka osób, które były w totalnej stagnacji, na niczym im nie zależało i nie czuli żadnej potrzeby podnoszenia poziomu życia,a po wejściu w związek w ciągu roku zmienili się nie do poznania. Ponieważ mieli po co, mieli dla kogo się starać, zdobyli coś na czym zaczęło im zależeć bardziej niż na swoim życiu i wiem, że to nie jest dobre ale wciąż to jest jakieś rozwiązanie i jak widać działa.

Po drugie, "Najczęściej ich obowiązkiem było dobrze się uczyć, być miłym, posłusznym, nie sprawiać kłopotów i nie zawracać zbytnio nikomu głowy" ten fragment jest bardzo prawdziwy i nawet do mnie pasuje niemal idealnie, właśnie tak było. Ale absolutnie nie mogę się zgodzić z tym, że powodem obecnej sytuacji takich ludzi jest lenistwo czy wygodnictwo. To jest w znacznej większości skutek niewłaściwego wychowania. Dziecko nie ma wpływu na swoje życie, jest niemal całkowicie zależne od rodziców i jeśli ci rodzice w żaden sposób nie zadbali o to by dziecko stało się takie jak opisujesz to w przyszłości ono będzie płacić ogromną cenę za błędy rodziców. Powiedzmy, że taka osoba dojdzie do zarobków umożliwiających wynajęcie kawalerki i zrobi to, byłoby to życie na dużo niższym poziomie niż mieszkanie z rodzicami, wręcz na skraju ubóstwa, odłożenie jakichś pieniędzy czy wydatek typu kilkuset złotych na przykład na dentystę byłby niemożliwy. I teraz jeśli mimo tych zarobków ten ktoś tego nie zrobił to byłoby według ciebie wygodnictwo? Jeśli tak to wytłumacz mi to, jak znaczne pogorszenie warunków życia miałoby w czymkolwiek pomóc czy uczynić na przykład mnie człowiekiem bardziej wartościowym dla kobiety? Nawet na zwykłą randkę nie byłoby mnie stać, o prezentach czy jakichś wyjazdach nie byłoby nawet mowy. To oczywiste, że nie da się pokonać lęków nie wychodząc im naprzeciw ale nawet do tego trzeba mieć jakiekolwiek możliwości. Przykładowo żeby pokonać lęk wysokości można się wspiąć na szczyt góry ale najpierw trzeba mieć możliwość by w ogóle zacząć wchodzić, trzeba się jakoś dostać na początek szlaku, trzeba mieć minimum sprzętu, zdrowie pozwalające na taki wysiłek, a przede wszystkim trzeba mieć choć minimum wiary w swoje możliwości, takie minimum optymizmu. I to jest właśnie najgorszy problem, że ludzie wychowani w sposób wyżej opisany nie mają ani krzty tej wiary bo albo nie mieli jej nigdy albo była im systematycznie odbierana. Tacy ludzie zostali nauczeni bezsilności i niemal natychmiastowego rezygnowania, a raczej zostało im to wbite do głowy najgłębiej jak tylko się da.

Po trzecie właśnie o to mi chodziło w tym działaniu w obie strony. Z moich osobistych obserwacji ludzi jakich miałem w otoczeniu więcej było kobiet, które były takimi mentalnymi małymi dziewczynkami. Faceci wszystko ogarniali, pracowali po 12h dziennie, a one nie robiły nic i jeszcze miały pretensje, że za mało pieniędzy, za dużo pracuje, że ją zaniedbuje. Było takie księżniczkowanie w stylu "Ale ja chcę i masz mi to dać, nie obchodzi mnie jak", a kiedy nie dostawały to był płacz, krzyk i szantaż emocjonalny. Albo urodzenie dziecka uznawały za ostateczny cel ich istnienia i uważały, że po tym już nic nie muszą robić. Oczywiście to tylko moje osobiste obserwacje wynikające z nieciekawego otoczenia w jakim przebywałem przez większość życia.

55 Ostatnio edytowany przez ABC50 (2023-12-21 00:49:27)

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..

@Shinigami

Tacy ludzie nie zostali nauczeni bezsilności. Tacy ludzie zaakceptowali bezsilność. Nie przeciwstawili się jej. To jest coś co zależy od jednostki. Zgodzę się że jedni mają łatwiejszy start inni beznadziejny. W życiu nie ma sprawiedliwości. Ale akceptacja bezsilności zależy od nas samych. Większość sportowców z sukcesami pochodzi z biednych rodzin. Czemu? Bo tam rodzą się najsilniejsze jednostki. Twoje rozumowanie jest sprzeczne z tą życiową prawdą. To ciężkie czasy tworzą silnych ludzi. A nie odwrotnie.

56

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
Shinigami napisał/a:

Ale absolutnie nie mogę się zgodzić z tym, że powodem obecnej sytuacji takich ludzi jest lenistwo czy wygodnictwo. To jest w znacznej większości skutek niewłaściwego wychowania. Dziecko nie ma wpływu na swoje życie, jest niemal całkowicie zależne od rodziców i jeśli ci rodzice w żaden sposób nie zadbali o to by dziecko stało się takie jak opisujesz to w przyszłości ono będzie płacić ogromną cenę za błędy rodziców.


Nie jesteś dzieckiem. Jesteś dorosłym facetem. Przestań zwalać winę za swój obecny stan rzeczy na innych.

57

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..

@ Shinigami smile
Widzę w Tobie potencjał do zmian, tak, potencjał. Co z nim zrobisz zleży od Ciebie.
Twój potencjał wynika z chęci spojrzenia prawdzie w twarz, nie zaprzeczasz dla samej zasady i chcesz się dowiedzieć szczegółów.
Dla zmotywowania powiem Ci, że znam sporo osób które wybudowały na papierze dom, w porywach weny twórczej ukończyły w planach studia i  zostały biznesmenami. A Po chwilowej euforii wrócili do swoich codziennych zwyczajów - praca, obiad, komputer, tv, coś ogarnąć a domu, czasem gdzieś wyskoczyć, z kimś pogadać i nie zostaje na nic więcej czasu.
Czy to źle, że ktoś chce żyć sobie spokojnie? Ależ nie.
Żyje jak chce i ma tyle co sobie wypracował. Niektórzy mają łatwiej bo rodzice zadbali o finanse, więc jakiś spory dom, albo mieszkanie - nie trzeba brać kredytów hipotecznych tylko można spokojnie funkcjonować.
Ja to określam życiem przeciętnym. Pracujesz przeciętnie, zarabiasz przeciętnie i żyjesz przeciętnie. Z Bogiem sprawa.

Rodzina wymaga większego wkładu emocjonalnego i wysiłku fizycznego, bo trzeba wyjść z tej strefy komfortu i wziąć odpowiedzialność za dzieci i małżonka. Nie wystarczy wyjść do pracy, wrócić, zjeść obiad i oczekiwać, ze rodzina zapewni rozrywki i wszystko inne, ze zadba o komfort w każdej dziedzinie. To Ty masz stać się tą "rodziną" która zapewnia rozrywki i wszystko inne, oczywiście razem z partnerką. Nie będzie gotowego obiadu jak w domu rodziców. Ja nie mam nic przeciw obiadom gotowanym wspólnie gdy się żyje w jednym domu - tak jest i praktyczniej i ekonomiczniej. Tylko gdy już zjesz ten obiad czy zastanawiasz się co jest do zrobienia w domu żeby odciążyć innych domowników? dzielisz z nimi obowiązki? Bo skoro ktoś ugotował obiad, to ktoś inny powinien np. umyć okna, odkurzyć mieszkanie itp. Jeśli wszyscy członkowie rodziny dzielą się pracą na rzecz wspólnego życia, i każdy ma poczucie, że to jego podstawowy obowiązek bez proszenie i przypominania,to każdy ma okazje nauczyć się wszystkiego co jest w domu potrzebne. A tymczasem w większości przypadków pomieszczenia niektórych wyglądają tak, jakby ktoś tam granat wrzucił, o dbaniu łazienki czy innych nie wspominając. Przy takiej postawie nie nabędzie się nawyków do dobrego funkcjonowania w samodzielnym gospodarstwie domowym. Tu oczywiście każdy sam sobie może dopowiedzieć jak zdobywać własne doświadczenie potrzebne do zycia. Bo inaczej się odbiera umytą podłogę gdy robi to rodzic, a inaczej gdy samemu się ją umyje.

Lęku wysokości nie pokonuje się wychodząc od razu na Świnicę. To  trudna góra, trzeba mieć trochę przygotowania, sprętu itp.
Jak jedziemy na urlop w góry pracując na co dzień przy biurku, to robię plan przygotowania do dłuższych i trudniejszych szczytów. W pierwsze dni robi się trasy  krótkie i ostre na zmianę z płaskimi i długimi. Potem rusza się na całodniowe wyprawy w wysokie góry i nie boisz się zakwasów. Ludzie który zrobili błąd i od razy poszli na trudny szlak, następne dni mogą spędzić w pokoju i skutecznie obrzydzić sobie wspinaczki górskie. Bo co to za przyjemność, jak człowiek po niej kilka dni nie może chodzić a każdy ruch sprawia wielki ból.
Tak jest ze wszystkim

Lęk wysokości pokonasz wchodząc na drabinę opartą o drzewo, na jakąś platformę widokową itp. Kiedyś dzieci chodziły po drzewach - ja też chodziłam, i każdy miał wyrobiony zmysł równowagi poruszając się na ruchomych gałęziach. Od siedzenia na fotelu niczego sobie nie wyrobisz, no nie wyrobisz.

Każdą nową umiejętność zdobywa się zaczynając od podstaw. To systematyczna praca prowadząca do wyższych umiejętności a potem do mistrzostwa. Człowiek nie musi być mistrzem w każdej dziedzinie, natomiast rzeczy ważne należy doskonalić.

Nie potrafisz nawiązywać znajomości? Ćwicz. Znajdź jakąś grupę turystyczna albo gier planszowych i rozmawiaj z ludźmi. Dołączaj do grupek w pracy i słuchaj o czym ludzie rozmawiają ( to wcale nie są rozmowy na wybitnie trudne tematy, zazwyczaj dotyczą codziennych spraw). Z czasem staniesz się członkiem ich grupy i też będziesz mówić o sobie. Nie można zdobyć umiejętności interpersonalnych nie wchodząc w reakcje z ludźmi.
Niedawno ktoś mi dał taki przykład, nie powtórzę dokładnie ale sens był taki.
Pukałaś do drzwi  i za każdym razem dostawałaś cukierka,
Ktoś inny pukał i za każdym razem dostawał wpierdol.
A Ty mu mówisz, idź do ludzi, bo samemu jest źle.

Jeśli dostaniesz wpierdol, to rozwiązaniem na resztę zycia nie jest siedzenie samotnie w domu. Trzeba przemyśleć sprawę, dlaczego jedni dostają cukierka i drudzy wpierdol. Co robią inaczej? Może trzeba zmienić dzielnicę, po której się chodzi, może pora dnia albo tygodnie nie jest odpowiednia, może sposób pukania, a może coś jeszcze. Trzeba przyjąć założenie, że jakaś cześć doświadczeń będzie nieprzyjemna, jakaś część trudna, a reszta przyniesie nam oczekiwane korzyści.

58

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
Agnes76 napisał/a:

Nie potrafisz nawiązywać znajomości? Ćwicz. Znajdź jakąś grupę turystyczna albo gier planszowych i rozmawiaj z ludźmi. Dołączaj do grupek w pracy i słuchaj o czym ludzie rozmawiają ( to wcale nie są rozmowy na wybitnie trudne tematy, zazwyczaj dotyczą codziennych spraw


Takie rady już dostał rok temu. Jego odpowiedź była w stylu, że pracuje u szwagra i jest tam jeszcze dwóch innych roboli, ale dużo starszych od niego i zazwyczaj nie gadają, a jeśli już to o pierdach bez znaczenia lub minimum komunikacji dotyczącej pracy.

Co do grup turystycznych/biegowych/rowerowych/pasjonackich - to samo. Dostał nawet linki do konkretnych. To odpowiedział, że tam się nie da nikogo poznać i z nikim rozmawiać. Bo albo nikt nie podejmuje rozmowy, albo (o anime) wie więcej od reszty i nie chce mu się rozmawiać, bo nie widzi w tym sensu. BA - dostał ode mnie nawet linki do kursów i szkoleń dot. właśnie jego pasji, żeby mógł to rozwinąć, żeby nawiązać w przyszłości współpracę z jakąś firmą z tego segmentu (fanserwis), żeby sobie dorobić i wejść na wyższy poziom, ale też nic z tym nie zrobił. Proponowałem mu wolontariat przy organizacji eventów tego rodzaju, bo wiem, ze prawie zawsze brakuje im rąk do pracy tego typu i też nie skorzystał.

Propozycji i pomysłów czy gotowych rozwiązań od przynajmniej kilkunastu różnych ludzi dostał bez liku. Wszystko spuścił w kiblu i dalej siedzi na dupie teoretyzując. I ni byłoby w tym nic złego, gdyby nie marudził na swój stan i go wiecznie nie usprawiedliwiał.

59 Ostatnio edytowany przez ABC50 (2023-12-21 13:41:54)

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..

Zgadzam się z @Agnes76.

Problem zawsze zaczyna się w nas samych. Jak głęboko w środku uzna się że to inni są winni tego jacy jesteśmy to cementujesz się tak na zawsze. Samosabotaz się uruchamia przy każdej okazji rozpoczęcia zmiany. Bo w twojej podświadomości wtedy jesteś bezsilny, więc p o co się starać?

60

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
Jack Sparrow napisał/a:
Agnes76 napisał/a:

Nie potrafisz nawiązywać znajomości? Ćwicz. Znajdź jakąś grupę turystyczna albo gier planszowych i rozmawiaj z ludźmi. Dołączaj do grupek w pracy i słuchaj o czym ludzie rozmawiają ( to wcale nie są rozmowy na wybitnie trudne tematy, zazwyczaj dotyczą codziennych spraw


Takie rady już dostał rok temu. Jego odpowiedź była w stylu, że pracuje u szwagra i jest tam jeszcze dwóch innych roboli, ale dużo starszych od niego i zazwyczaj nie gadają, a jeśli już to o pierdach bez znaczenia lub minimum komunikacji dotyczącej pracy.

Co do grup turystycznych/biegowych/rowerowych/pasjonackich - to samo. Dostał nawet linki do konkretnych. To odpowiedział, że tam się nie da nikogo poznać i z nikim rozmawiać. Bo albo nikt nie podejmuje rozmowy, albo (o anime) wie więcej od reszty i nie chce mu się rozmawiać, bo nie widzi w tym sensu. BA - dostał ode mnie nawet linki do kursów i szkoleń dot. właśnie jego pasji, żeby mógł to rozwinąć, żeby nawiązać w przyszłości współpracę z jakąś firmą z tego segmentu (fanserwis), żeby sobie dorobić i wejść na wyższy poziom, ale też nic z tym nie zrobił. Proponowałem mu wolontariat przy organizacji eventów tego rodzaju, bo wiem, ze prawie zawsze brakuje im rąk do pracy tego typu i też nie skorzystał.

Propozycji i pomysłów czy gotowych rozwiązań od przynajmniej kilkunastu różnych ludzi dostał bez liku. Wszystko spuścił w kiblu i dalej siedzi na dupie teoretyzując. I ni byłoby w tym nic złego, gdyby nie marudził na swój stan i go wiecznie nie usprawiedliwiał.

Twoja wina że nie posłuchał tongue wink

Dlatego napisałam na samym początku, że ma potencjał. Czy ten potencjał wykorzysta to inna sprawa.
Ze starszymi robolami  łatwiej rozmawiać, bo nie trzeba się od samego początku za bardzo obawiać wyśmiania. Starsi zazwyczaj bardziej wyrozumiali. Druga sprawa  - starsi maja podobne tematy rozmów, wykorzystać wszystkie które się da. Tu nie chodzi o robienie wrażenia na ludziach, tylko zdobycie umiejętności swobodnej rozmowy na różne tematy.

Z marudzeniem już tak jest, że ludzie którzy nie lubią się przemęczać, chcieliby mieć to wszystko co ludzie wkładający olbrzymi wysiłek w swoje działania. A tak se ne da.


Włożysz wysiłek żeby zaplanować budowę domu to będziesz miał gotowy plan. Chcesz mieszkać to  musisz dom wybudować.

61

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
Agnes76 napisał/a:

@ Shinigami smile
Widzę w Tobie potencjał do zmian, tak, potencjał. Co z nim zrobisz zleży od Ciebie.
Twój potencjał wynika z chęci spojrzenia prawdzie w twarz, nie zaprzeczasz dla samej zasady i chcesz się dowiedzieć szczegółów.
Dla zmotywowania powiem Ci, że znam sporo osób które wybudowały na papierze dom, w porywach weny twórczej ukończyły w planach studia i  zostały biznesmenami. A Po chwilowej euforii wrócili do swoich codziennych zwyczajów - praca, obiad, komputer, tv, coś ogarnąć a domu, czasem gdzieś wyskoczyć, z kimś pogadać i nie zostaje na nic więcej czasu.
Czy to źle, że ktoś chce żyć sobie spokojnie? Ależ nie.
Żyje jak chce i ma tyle co sobie wypracował. Niektórzy mają łatwiej bo rodzice zadbali o finanse, więc jakiś spory dom, albo mieszkanie - nie trzeba brać kredytów hipotecznych tylko można spokojnie funkcjonować.
Ja to określam życiem przeciętnym. Pracujesz przeciętnie, zarabiasz przeciętnie i żyjesz przeciętnie. Z Bogiem sprawa.

Rodzina wymaga większego wkładu emocjonalnego i wysiłku fizycznego, bo trzeba wyjść z tej strefy komfortu i wziąć odpowiedzialność za dzieci i małżonka. Nie wystarczy wyjść do pracy, wrócić, zjeść obiad i oczekiwać, ze rodzina zapewni rozrywki i wszystko inne, ze zadba o komfort w każdej dziedzinie. To Ty masz stać się tą "rodziną" która zapewnia rozrywki i wszystko inne, oczywiście razem z partnerką. Nie będzie gotowego obiadu jak w domu rodziców. Ja nie mam nic przeciw obiadom gotowanym wspólnie gdy się żyje w jednym domu - tak jest i praktyczniej i ekonomiczniej. Tylko gdy już zjesz ten obiad czy zastanawiasz się co jest do zrobienia w domu żeby odciążyć innych domowników? dzielisz z nimi obowiązki? Bo skoro ktoś ugotował obiad, to ktoś inny powinien np. umyć okna, odkurzyć mieszkanie itp. Jeśli wszyscy członkowie rodziny dzielą się pracą na rzecz wspólnego życia, i każdy ma poczucie, że to jego podstawowy obowiązek bez proszenie i przypominania,to każdy ma okazje nauczyć się wszystkiego co jest w domu potrzebne. A tymczasem w większości przypadków pomieszczenia niektórych wyglądają tak, jakby ktoś tam granat wrzucił, o dbaniu łazienki czy innych nie wspominając. Przy takiej postawie nie nabędzie się nawyków do dobrego funkcjonowania w samodzielnym gospodarstwie domowym. Tu oczywiście każdy sam sobie może dopowiedzieć jak zdobywać własne doświadczenie potrzebne do zycia. Bo inaczej się odbiera umytą podłogę gdy robi to rodzic, a inaczej gdy samemu się ją umyje.

Lęku wysokości nie pokonuje się wychodząc od razu na Świnicę. To  trudna góra, trzeba mieć trochę przygotowania, sprętu itp.
Jak jedziemy na urlop w góry pracując na co dzień przy biurku, to robię plan przygotowania do dłuższych i trudniejszych szczytów. W pierwsze dni robi się trasy  krótkie i ostre na zmianę z płaskimi i długimi. Potem rusza się na całodniowe wyprawy w wysokie góry i nie boisz się zakwasów. Ludzie który zrobili błąd i od razy poszli na trudny szlak, następne dni mogą spędzić w pokoju i skutecznie obrzydzić sobie wspinaczki górskie. Bo co to za przyjemność, jak człowiek po niej kilka dni nie może chodzić a każdy ruch sprawia wielki ból.
Tak jest ze wszystkim

Lęk wysokości pokonasz wchodząc na drabinę opartą o drzewo, na jakąś platformę widokową itp. Kiedyś dzieci chodziły po drzewach - ja też chodziłam, i każdy miał wyrobiony zmysł równowagi poruszając się na ruchomych gałęziach. Od siedzenia na fotelu niczego sobie nie wyrobisz, no nie wyrobisz.

Każdą nową umiejętność zdobywa się zaczynając od podstaw. To systematyczna praca prowadząca do wyższych umiejętności a potem do mistrzostwa. Człowiek nie musi być mistrzem w każdej dziedzinie, natomiast rzeczy ważne należy doskonalić.

Nie potrafisz nawiązywać znajomości? Ćwicz. Znajdź jakąś grupę turystyczna albo gier planszowych i rozmawiaj z ludźmi. Dołączaj do grupek w pracy i słuchaj o czym ludzie rozmawiają ( to wcale nie są rozmowy na wybitnie trudne tematy, zazwyczaj dotyczą codziennych spraw). Z czasem staniesz się członkiem ich grupy i też będziesz mówić o sobie. Nie można zdobyć umiejętności interpersonalnych nie wchodząc w reakcje z ludźmi.
Niedawno ktoś mi dał taki przykład, nie powtórzę dokładnie ale sens był taki.
Pukałaś do drzwi  i za każdym razem dostawałaś cukierka,
Ktoś inny pukał i za każdym razem dostawał wpierdol.
A Ty mu mówisz, idź do ludzi, bo samemu jest źle.

Jeśli dostaniesz wpierdol, to rozwiązaniem na resztę zycia nie jest siedzenie samotnie w domu. Trzeba przemyśleć sprawę, dlaczego jedni dostają cukierka i drudzy wpierdol. Co robią inaczej? Może trzeba zmienić dzielnicę, po której się chodzi, może pora dnia albo tygodnie nie jest odpowiednia, może sposób pukania, a może coś jeszcze. Trzeba przyjąć założenie, że jakaś cześć doświadczeń będzie nieprzyjemna, jakaś część trudna, a reszta przyniesie nam oczekiwane korzyści.

1. Miło wiedzieć, że jeszcze nie wszyscy mnie skreślili.

2. Rozumiem co masz na myśli i zgadzam się ale nadal twierdzę, że to nie jest nawet w połowie tak proste jak niektórym tu się wydaje. Nie da się zapewnić komuś rozrywki jeśli samemu się jej nie ma i samemu się jej pragnie. Zależy co masz na myśli poprzez obowiązki po obiedzie bo u mnie w domu poza wyniesieniem talerzy do kuchni i włożeniem ich do zmywarki nie ma już innych obowiązków. Mieszkam w niemałym domu, a odkurzanie czy pranie robi się raz na tydzień, mycie podłogi mniej więcej raz na dwa tygodnie, mycie łazienek podobnie, okna są myte co kilka miesięcy, przeważnie tylko na święta. Nie licząc gotowania co 2-3 dni nie ma zbyt wielu innych obowiązków, a te co są i tak w większości zostają zrobione kiedy mnie nie ma w domu. Sporo też zależy od tego co kto lubi i odwrotnie. 1cm kurzu na półkach, nieposłane łóżko czy nieumyta podłoga w ogóle mi nie przeszkadzają ale już ubrań porozrzucanych po pokoju, brudnych garów czy nieposegregowanych ubrań nie zdzierżę. Tak samo spokojnie mogę drugi czy trzeci dzień chodzić w tych samych ubraniach o ile nie czuć ich z daleka co nie oznacza, że tak robię choć czasami w pracy się zdarza. Myślę, że dałbym radę się przestawić na tryb robienia większej ilości obowiązków domowych gdyby okoliczności tego wymagały.

3. Tu masz pełną rację, ja od razu wchodziłbym na Świnicę i nawet bym nie pomyślał by zrobić tak jak ty. Mimo bólu, pewności co do zakwasów i tak od razu bym szedł na szczyt spodziewając się, że będzie bardzo ciężko, że nie będzie z tego żadnej przyjemności i, że pewnie sobie to obrzydzę. Niestety w tym przypadku kieruje się niezbyt właściwym sposobem myślenia ale inaczej po prostu nie potrafię. Bardzo często mam myśli w stylu "Jestem już za stary by zaczynać od prostych szlaków, od razu muszę wejść na ten szczyt bo straciłem już za dużo czasu i młodsi ode mnie robią to lepiej". "Wszystko albo nic, będę najlepszy albo wcale". Oczywiście jest to niemożliwe więc w większości przypadków wychodzi "wcale". Mimo poprzedniej terapii i czasu spędzonego na forum nadal nie mogę się uwolnić od tego przeklętego sposobu myślenia.

4. Wbrew temu co Jackowi znowu się wydaje próbowałem chociażby tych grup ale jak już kiedyś pisałem, to nie działa. Byłem w wielu grupach dotyczących moich zainteresowań, wiem o nich sporo i mógłbym rozmawiać godzinami, a mimo to nie udało mi się zdobyć ani jednego znajomego. Nie potrafię podejść do tego tak jak ty i gdybym ja ani razu nie dostał cukierków to najprawdopodobniej bym stwierdził, że to strata czasu, że to bez sensu bo ile razy można próbować i nic nie dostać. Takie postępowanie było mi wpajane od najmłodszych lat, tego wszyscy mnie zawsze uczyli, "jeśli nie dajesz rady to odpuść bo nie warto".

5. Kolejne podziękowanie dla ciebie za uświadomienie mi bardzo ważnej rzeczy i kwestia, o której nie wspomniałem w poprzednim poście czyli to "Wyjście z tego własnego zaklętego kręgu narażało ich na ludzkie niezadowolenie, krytykę, trzeba było o coś zawalczyć, jakąś porażkę ponieść, więc najlepiej było szybko wracać do swojej bezpiecznej bańki". Piszę teraz całkowicie szczerze, przed przybyciem na forum nawet nie miałem o czymś takim pojęcia. Teraz zrozumiałem, że właśnie tego najbardziej się boję, tego narażenia się na nieprzyjemną interakcję z inną osobą. Nawet jadąc samochodem kiedy pomyślę, że mogę mieć wypadek to najbardziej mnie martwi nie to, że mogę zostać ranny czy zginąć tylko to, że będę musiał się z kimś kłócić, że będę musiał kogoś przekonywać do swojej racji jeśli będę ją miał, że ktoś będzie miał do mnie pretensje, że ktoś będzie chciał ode mnie poniesienia odpowiedzialności za coś czego nie planowałem. Bardziej się boję konfrontacji z innym człowiekiem niż własnej śmierci, niedawno miałem małą stłuczkę i wręcz czułem ulgę, że z mojej winy bo mogłem od razu wziąć ją na siebie i nie kłócić się z nikim. Tak samo jest ze wszystkim innym, ze zmianą pracy, z pójściem na jakąś dodatkową aktywność itd. Kiedyś chciałem spróbować ścianki wspinaczkowej ale jak zobaczyłem małe dzieci zasuwające na samą górę w kilka sekund to zrezygnowałem, nie z powodu zazdrości czy bezsilności tylko lęku przed tym, że jakiś instruktor/instruktorka będą mnie cisnąć bo nie potrafię tego od razu, a te dzieci będą patrzeć jak dorosły facet jest słabszy od nich. Podobnie miałem z chęcią polepszenia umiejętności pływania z pomocą instruktora, planuję to już ze dwa lata i nadal nic, z kursem tańca jest tak samo. Od dawna chcę wyjechać gdzieś za granicę ale nigdy tego nie robiłem i musiałbym wszystko ogarnąć od zera więc na pewno zdarzyłyby się jakieś mocno stresujące interakcje z innymi ludźmi, którzy wymagaliby ode mnie jakieś wiedzy czy umiejętności bo przecież prawie 30 letni facet dawno powinien to ogarniać.

62 Ostatnio edytowany przez ABC50 (2023-12-21 22:54:21)

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..

@Shinigami

Może illeism? To taka technika mówienia pisania o sobie w 3 osobie. Zostałeś zaprogramowany przez dekady i nie możesz wyjść z błędnego koła. Identyfikujesz swoją osobowość z cechami nabytymi. Illeism pomaga odłączyć ja od tych latek które wprogramowalo w twoje "ja" otoczenie. Zamiast pisać ja się boje. Piszesz myślisz - Shinigami się boi. Czy jakkolejek będziesz się do siebie zwracał. W ten sposób po pewnym czasie nabędziesz podświadomie osobną tożsamość od tych latek. Ja to nie strach? To shinigami. To shinigami się boi nie ja. Ja postanawiam zrobić i inaczej.

Jest to trochę na pograniczu psychiatrii ale to jest technika która była znana w starożytności, więc miala jakieś powodzenie w praktyce.
https://www.bbc.com/worklife/article/20 … ore-wisely

63

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..

@ Shinigami

Tak Cię czytam i odnoszę wrażenie, że ważniejsze jest dla Ciebie co powiedzą inni niż co Ty będziesz czuł czy wiedział.
Przeglądasz się w cudzych oczach i szukasz w nich potwierdzenia swojej wartości, od cudzej oceny będzie zależeć Twoje samopoczucie.
To błąd, bo tym sposobem oddajesz kierowanie swoim życiem w ręce innych, przypadkowych ludzi. Ich zadowolenie albo niezadowolenie nada kierunek Twojemu życiu. A że obawiasz się niezadowolenia to wycofujesz się i nie ruszasz do przodu. Nawet obawiasz się spróbować.

Wszystko zaczyna się w głowie. Jeśli przyjmiesz założenie, że masz prawo do nauki i porażki, to krytyka nie będzie robić takiego wrażenia.
Wiesz jaką ja miałam metodę? Moje założenie było bardzo proste - nic nie stracę a mogą wiele zyskać. Jak przegram, nie osiągnę tego co bym chciała, to po prostu nic się nie zmieni, będzie to co jest. Jak wygram/osiągnę/opanuję to będę jeden szczebel wyżej, a każdy wyższy poziom otwiera nowe perspektywy, daje nowe lepsze szanse. Tak idzie się w górę, w życiu nie ma drogi na skróty.

Gdybym poszła na ściankę to od razu bym powiedziała - nigdy tego nie robiłam, proszę mi powiedzieć jak mam się zabezpieczyć i co robić. Druga sprawa - instruktor odpowiada za bezpieczeństwo ścianki. Do jego obowiązków należy sprawdzić Twoje zabezpieczenie i czuwać nad tym co robisz. Żaden zdrowy na umyśle instruktor nie będzie Cię poganiał, a chorych raczej tam nie zatrudniają. Gdyby jakieś dziecko się zaśmiało, to śmiałabym się razem z nim, serio. Każdy musi się nauczyć jak się wykonuje poszczególne zadania.
A Ty byś chciał tak wink
Czy umie pan grać na fortepianie?
Nie wiem, nigdy nie próbowałem.
Prawda, że śmieszne? No bo jak można umieć rzeczy których się nie zna.
Chcesz umieć to się uczysz.
Każda nauka kosztuje i każda wymaga dużego, czasem wręcz olbrzymiego wysiłku. To normalne. Wiesz kto najszybciej będzie się śmiał - ten co sam niewiele umie.

W lecie na krakowskim rynku dała popis  grupa tańców ulicznych. W tej grupie był facet około 40 lat, wyraźnie się wyróżniał bo reszta była co najmniej 10 lat młodsza. Stojący obok nas chłopak z dziewczyną skomentował na głos z lekką drwiną - ostatnie podrygi. Popatrzyłam na niego i też powiedziałam na głos - żeby   każdy  w tym wieku miał  takie podrygi. Szybko stracił swoją pewność i zmył się razem z partnerką.

Ludzie niepewni mają to do siebie, że są bardzo spięci. Bardzo im zależy na drobnostkach, wszystko urasta do rangi życie albo śmierć. Najmniejsza krytyka albo  niezadowolenie wywołują u nich bardzo silne emocje bo sami siebie poddają olbrzymiej presji. Zupełnie niepotrzebnie.
Pierwszy i podstawowy krok to dać sobie prawo do błędów, do porażek, do nieznajomości rzeczy.
W ten sposób otwierasz sobie drogą do szukania wiedzy i zdobywania doświadczeń.
Pytając dajesz sobie i  ludziom możliwość rozmowy, oni mają satysfakcję, że doceniasz ich osiągnięcia a Ty dostajesz od nich potrzebną naukę. To uczciwa wymiana i każdy jest zadowolony.

Facet 30 letni ma tyle umiejętności ile nauki opanował. Podobnie 20 letni i 60 letni.
Inaczej w wieku 55 lat każdy powinien mieś opanowaną jazdę figurową na lodzie i umiejętność naprawy silników elektrycznych. Czy to brzmi sensownie? Raczej nie smile Dlatego równie mało sensowne jest założenie, że powinieneś mieć umiejętności których się nie uczyłeś.

Wrzuć na luz i zacznij żyć. To Twoje życie. Możesz je spędzić w samotności obawiając się ludzkich reakcji, a możesz je przeżyć ciekawie nie nadając im większej wagi.
Gdyby to wszystko było takie łatwe, to nie byłoby tylu wycofanych i samotnych ludzi. To nie jest łatwe bo wszystkie początki są trudne.
Z drugiej strony jeśli są ludzie, którzy podjęli ten wysiłek i mają osiągnięcia, to znaczy, że się da. Nie musisz od razu być mistrzem i nie oczekuj podziwu, bo nie o to w tym chodzi. Do wygrania jest własna satysfakcja z życia, czy innym się to podoba czy nie.

Zadaj sobie pytanie - czyje to właściwie życie?
Jeśli Twoje to rób to czego pragniesz, ucz się rzeczy, które będą przybliżać do celu. Cudze opinie mogą być co najwyżej motywacją czy zachętą. Jeśli nie spełniają tej roli to je odrzuć.

Poczytaj "Myśli" Sokratesa - powinieneś znaleźć w bibliotece. Świetna lektura. Potrafi nadać wszystkiemu odpowiednie proporcje. Bardzo Ci polecam.

64

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
Jack Sparrow napisał/a:
Mariusz 1984 napisał/a:

jednak na zdrowy chłopki rozum..jak widzę kobietę z kwiatami to znaczy ze je od kogoś dostała. Z jakiego powodu? Urodziny itp..ale jednak najczęściej przychodzi na myśl ze to wyraz sympatii.


Czyli bierzesz udział w wyścigu jedynie wtedy, kiedy nie startuje nikt inny?


Tak.

65

Odp: Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..
Mariusz 1984 napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:
Mariusz 1984 napisał/a:

jednak na zdrowy chłopki rozum..jak widzę kobietę z kwiatami to znaczy ze je od kogoś dostała. Z jakiego powodu? Urodziny itp..ale jednak najczęściej przychodzi na myśl ze to wyraz sympatii.


Czyli bierzesz udział w wyścigu jedynie wtedy, kiedy nie startuje nikt inny?


Tak.

Tego kwiatu pół światu, więc wyścigiem bym tego nie nazwał. Jeżeli sytuacja by wyglądała jak w tym wątku i kobieta nie zaprzeczyłaby, że to od innego absztyfikanta, no to lepiej odpuścić i nie tracić czasu.

Posty [ 1 do 65 z 75 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Młodszy chłopak, którego nie mogę zrozumieć..

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024