Jestem po 40 i nie mam dzieci. Od 2,5 roku jestem w związku z L. L ma dzieci, z czego jedno już jest dorosłe, drugie ma 15 lat. Nie mieszkamy razem. W tym czasie mieliśmy 2 razy urodziny, były dwie gwiazdki. L już na początku wyszedł z propozycją byśmy nie kupowali sobie prezentów. Nie byłoby w tym nic złego może i na to bym się zgodziła gdyby nie fakt, ze L swoim dzieciom kupuje prezenty i to często za kilka tys złotych. Kupuje tez prezenty swoim rodzicom, choć już nie tak okazałe. Ze mną chciał wejść w porozumienie bezprezentowe, byśmy sobie nie kupowali prezentów, a nawet jak mi kupił ostatnio prezent na urodziny to zrobiło mi sie przykro, bo wiem, ze swojej córce by czegoś takiego nie kupił na urodziny. Zestaw tanich kosmetyków i jak mi go dawał powiedział, "wiem, ze nie używasz takich rzeczy". Bo faktycznie nie używam. Nie chodzi o prezenty, że ich nie dostaję. Nie czuje się kochana przez to, że jestem traktowana inaczej niż jego dzieci, choc deklaratywnie podobno jestem kochana. Nie myślę o prezentach za kilka tys złotych. Cieszyłabym się z prezentu za 400-600 pln. Sama takie kupuję jemu. Wczoraj na urodziny dostałam ten nietrafiony i cóz, tandetny trochę, prezent i powiedziałam, ze jest mi przykro, że kupił mi cokolwiek i w dodatku przyoszczędził, że swoich dzieci tak nie traktuje. Z jednej strony wiem, ze to niegrzeczne i wygląda jakby było małostkowe. Jednak tu nie chodzi o ten prezent, po prostu nie czuję się ważna i kochana. Pokłóciliśmy się, potem ja spasowałam i go nawet przeprosiłam, bo pomyślałam, że to faktycznie niegrzeczne wykłócać się o prezent. Jednak po nocy żałuję, ze go przeprosiłam, bo sytuacja jest dla mnie ciągle bolesna. Czy on ma rację twierdząc, że jestem małostkowa?
Małostkowe byłoby, gdybyś upierała się przy prezentach za kilka stówek od faceta, który ledwo wiąże koniec z końcem. Albo - gdybyś strzeliła focha na nietrafiony prezent, przy którym on się jednak napracował; szukał, sprawdzał, generalnie - starał się, ale się pomylił.
W tym wypadku jednak, moim zdaniem, nie tyle chodzi o prezenty, co o lekceważący stosunek do Ciebie. Skoro facet jest w stanie robić sensowne prezenty i robi je swoim bliskim, a Tobie kupuje byle co i to ze świadomością, że Ci się nie spodoba, to pokazuje tym, że nie zależy mu na sprawieniu Ci radości, uczczeniu "Twojej okazji" itd.
Czy on ma rację twierdząc, że jestem małostkowa?
O tym, że nie dajecie sobie prezentów powinniście wspólnie ustalić. Jeśli decyduje tylko partner, to niestety tak to wygląda. Jeśli czujesz się niedoceniana z powodu braku lub niedrogich prezentów, to może powiedz partnerowi o tym? Albo może dajecie sobie jakąś ustaloną kwotę zamiast prezentu?
Prezent to nie danina, powinien być ofiarowany z serca, a nie tylko dlatego, że tak trzeba. Jeśli partner nie czuje takiej potrzeby, to niech nie daje , bo to tylko jeden z drobiazgów, który decyduje o jakości waszego życia. Ja bym się pogodziła z faktem, a nie domagała się jakichś drogich rzeczy, które partner nie ma ochoty kupować.
4 2023-07-30 10:23:54 Ostatnio edytowany przez Tamiraa (2023-07-30 10:25:25)
Dubel
Jestem po 40
Nie czuje się kochana przez to, że jestem traktowana inaczej niż jego dzieci
Czy on ma rację twierdząc, że jestem małostkowa?
Małostkowa, infantylna, materialistyczna.....jeszcze kilka epitetów w tym stylu by się znalazło i też by pasowały.
Przekomiczne jest to, że autorka wścieka się nie o poniżający prezent, sugerujący wprost żeby o siebie choć odrobinę zadbała, ale o jego WARTOŚĆ liczoną pieniążkami. Jakby dostała zestaw kosmetyków za kilka tyś, to zauważcie, że problemu by nie było.
Boki zrywać
W ogóle nie dziwi mnie, że jest Ci przykro.
Zupełnie czym innym byłoby (choć nadal daleko od ideału) gdyby on podchodził do dawania prezentów do wszystkich tak samo i nie starał się. Ćhoc to i tak uważam za bardzo słabe, bo sama lubie robić prezenty, często bez okazji i obserwować reakcję
Tu mamy przykład gościa, który Ciebie traktuję jak "nagrodę gwarantowaną", a na miłośc dzieci stara się "zapracować", m.in. glowiąc się nad prezentami dla nich, aby nie poczuły się, że tata się nie postarał w ogóle.
Także dla mnie liczy się może nie tyle sama kwota, choć tez nie jest zupełnie bez znaczenia, nie czarujmy się (dorośli ludzie nie kupują sobie lizaków czy czekolady na urodziny) co żeby prezent był rpzemyśłany i dopasowany do osoby, ktora się obdarowuje.
Tu nie ma ani tego ani tego.
Tez miałabym wątpliwości czy facet, który tak się zachowuje mnie kocha czy jest ze mną z wygody, bo jest.
Nie jestem materialistyczna na pewno. O to właśnie chodzi, ze nawet finansowo to ja częściej płacę, częściej kupuje jedzenie, nawet moje prezenty sa kilkanaście razy droższe. I tu nie chodzi o te pieniądze. Oboje dobrze radzimy sobie finansowo. Chodzi o to, ze swojemu dorosłemu dziecku organizuje urodziny, kupuje super prezent, tort, etc. a mi nie. I nie nie spodziewam się takiej samej imprezy i tak drogiego prezentu, spodziewam się ze prezent nie będzie gorszy od tego który sam ode mnie dostał 2 miesiące wcześniej, bo to on wcześniej ma urodziny. Moj rodzony ojciec nigdy mi nie dał prezentu urodzinowego i nie mam o to żalu, bo nikomu ich nie daje, ani mi ani mojemu rodzeństwu, ani mojej mamie. Jednak trudno mi zrozumieć co poza brakiem miłości może uzasadniać to, ze jednych bliskich traktujemy całkiem odmiennie niż innych.
Jestem po 40
Nie czuje się kochana przez to, że jestem traktowana inaczej niż jego dzieci
Czy on ma rację twierdząc, że jestem małostkowa?
Małostkowa, infantylna, materialistyczna.....jeszcze kilka epitetów w tym stylu by się znalazło i też by pasowały.
Mój ex kupował mi tragiczne prezenty i pewnego dnia nie wytrzymałam.
Np. wiedział, i widział że nosze tylko srebro. Gdy gadaliśmy o ewentualnym pierścionku, mówiłam że chciałabym żeby był z białego złota lub nawet srebrny, bo złoto do mnie nie pasuje.
Otóż kupił mi zaręczynowy pierścionek z żółtego złota.
Nic nie powiedziałam, tylko grzecznie nosiłam ten koszmarek.
Potem jeszcze parę razy zupełnie z dupy prezenty.
Az na moje urodziny kupił mi obrzydliwe balerinki pełne kolorowych cyrkonii i cekinów. Wiedział, że ja chodzę tylko na obcasach, a buty mam klasyczne i jednokolorowe, zamiast "wieś śpiewa i tańczy".
Wtedy nie wytrzymałam i zrobiłam mu wielką awanturę.
W przeciwieństwie do Twojego faceta - mój kupował mi drogie prezenty, ale właśnie tym bardziej byłam wściekła że wydawał kilka stów na coś, czego nie lubię i używać nie będę.
Dla mnie to był znak, że on mnie KOMPLETNIE nie zna. A nawet jeśli zna i widzi co lubię, to uważa, że narzuci mi swoją wizję, że wie lepiej. Dodatkowo chyba chciał pokazać że jest hojny, ale kupował byle co, bez zastanowienia. Nie szukał tego, nie starał się. To chyba wolałabym żeby mi dawał tę kasę do ręki
W tym czasie ja kupowałam dla niego przemyślane i trafione prezenty.
Mimo że mój przypadek jest inny niż Twój, to uważam że tak naprawdę prezenty są ważne. Dużo mówią o relacji.
PS. Trochę mnie rozśmieszyło że prezenty za 600 zł uważasz za tanie.
Przekomiczne jest to, że autorka wścieka się nie o poniżający prezent, sugerujący wprost żeby o siebie choć odrobinę zadbała, ale o jego WARTOŚĆ liczoną pieniążkami. Jakby dostała zestaw kosmetyków za kilka tyś, to zauważcie, że problemu by nie było.
Boki zrywać
Autorka czuje, że coś się zmieniło między nimi, i chyba słusznie.
Przekomiczne jest to, że autorka wścieka się nie o poniżający prezent, sugerujący wprost żeby o siebie choć odrobinę zadbała, ale o jego WARTOŚĆ liczoną pieniążkami. Jakby dostała zestaw kosmetyków za kilka tyś, to zauważcie, że problemu by nie było.
Boki zrywać
Ale chodzi Ci o prezent czy o komentarz? Bo komentarz odebrałam tak, jakby autorka nie używała takich byle jakich kosmetyków. A jeśli miałeś na myśli sam prezent, to trochę dziwne. Jak mi partner kupił perfumy, to znaczy, że śmierdzę? Jak mi ojciec kupuję jakieś porządne kosmetyki, tzn. że straszę?
Jack Sparrow napisał/a:Przekomiczne jest to, że autorka wścieka się nie o poniżający prezent, sugerujący wprost żeby o siebie choć odrobinę zadbała, ale o jego WARTOŚĆ liczoną pieniążkami. Jakby dostała zestaw kosmetyków za kilka tyś, to zauważcie, że problemu by nie było.
Boki zrywać
Ale chodzi Ci o prezent czy o komentarz? Bo komentarz odebrałam tak, jakby autorka nie używała takich byle jakich kosmetyków. A jeśli miałeś na myśli sam prezent, to trochę dziwne. Jak mi partner kupił perfumy, to znaczy, że śmierdzę? Jak mi ojciec kupuję jakieś porządne kosmetyki, tzn. że straszę?
I komentarz i fakt, że sama autorka podkreśliła, że nie używa kosmetyków (ja to zrozumiałem, że w ogóle). A obrusza się nie na sam prezent, a na jego wartość.
Najpierw autorka pisze, że na początku związku, jej partner zaproponował brak prezentów. Żeby potem pisać o tym, że JEJ prezent, dany jemu 2 miesiące wcześniej, był o WIELE droższy, niż dostała ona.
Gdzie tu sens i gdzie tu logika.
Albo trzymacie się jakiś ustaleń, albo wolna amerykanka.
Po co kupowałaś mu ten prezent?
Czyżby nie dlatego, że liczyłaś, na rewanż?
I kto tu kogo nie słucha?
Najpierw autorka pisze, że na początku związku, jej partner zaproponował brak prezentów. Żeby potem pisać o tym, że JEJ prezent, dany jemu 2 miesiące wcześniej, był o WIELE droższy, niż dostała ona.
Gdzie tu sens i gdzie tu logika.
Albo trzymacie się jakiś ustaleń, albo wolna amerykanka.
Po co kupowałaś mu ten prezent?
Czyżby nie dlatego, że liczyłaś, na rewanż?
I kto tu kogo nie słucha?
Była taka propozycja, ale sie na to nie zgodziłam. Z racje choćby tego, że nie chce być jedyna osobą ,która nie dostaje w tej familii nic na święta. L dostaje prezent od dzieci i rodziców, dzieci od ojca i rodziców i ode mnie, dziadkowie od L i wnuków. I ja, która nie dostaje nic.
Była taka propozycja, ale sie na to nie zgodziłam. Z racje choćby tego, że nie chce być jedyna osobą ,która nie dostaje w tej familii nic na święta. L dostaje prezent od dzieci i rodziców, dzieci od ojca i rodziców i ode mnie, dziadkowie od L i wnuków. I ja, która nie dostaje nic.
40stolaka, która marudzi, ze nie jest traktowana jak dziecko, bo dostaje TAŃSZE prezenty.
O jezu. To musi być fejk.....
Dla jasności, ja bym nie miała z tym problemu gdyby on mi nigdy nic nie kupował gdyby tak po prostu postępował w stosunku do innych swoich bliskich. Ja mam problem z tym, ze dla innych kochanych osób, które też są dorosłe ( rozumiem, ze prezenty dla maluchów to odrębna kwestia) on w tych okazjach jest inny. I mam wątpliwości czy jestem naprawdę kochana, czy to taka relacja z wygodnictwa.
Jack Sparrow widzę, ze masz duże problemy z rozumieniem teksu pisanego.
haah napisał/a:Była taka propozycja, ale sie na to nie zgodziłam. Z racje choćby tego, że nie chce być jedyna osobą ,która nie dostaje w tej familii nic na święta. L dostaje prezent od dzieci i rodziców, dzieci od ojca i rodziców i ode mnie, dziadkowie od L i wnuków. I ja, która nie dostaje nic.
40stolaka, która marudzi, ze nie jest traktowana jak dziecko, bo dostaje TAŃSZE prezenty.
O jezu. To musi być fejk.....
Nie można porównywnywać prezentów dla dzieci...
Ale on może tym chciał Ci pokazać, że nie chce robić prezentów między wami, a Ty zrobiłaś mu niejako na siłę, wiem, nie zgodziłaś się z nim, ale nie doszliście do kompromisu, więc kupił na odczepne.
W ogóle te prezenty to problem, bo nie wiadomo co kupić, ktoś Cię też może "uszczęśliwić" drogim, ale nie trafionym, dlatego często pytamy się co kto chce, a to już nie prezent. Takie w sumie oddawanie sobie...
Prezent powinien być niespodzianką, najlepiej bez specjalnej okazji, przyjemnością dla tego co daje i otrzymuje. Tylko ciężko zadowolić obie strony, dlatego najlepiej nie przywiązywać dużej wagi do prezentów, choć zdaje sobie sprawę, że dla niektórych są ważne.
Tylko, żeby były takie problemy w życiu, do tego mierzone stopniem uczuć...
Dla jasności, ja bym nie miała z tym problemu gdyby on mi nigdy nic nie kupował gdyby tak po prostu postępował w stosunku do innych swoich bliskich. Ja mam problem z tym, ze dla innych kochanych osób, które też są dorosłe ( rozumiem, ze prezenty dla maluchów to odrębna kwestia) on w tych okazjach jest inny. I mam wątpliwości czy jestem naprawdę kochana, czy to taka relacja z wygodnictwa.
A Ty jesteś jego matką albo jego dzieckiem? Chyba nie.
Więc co się oburzasz, że im kupuje? To jego dzieci. Ma im nie kupować, bo Ty się złościsz? No bez jaj. Co z tego, że dzieci są dorosłe? Ty jesteś na zupełnie innej pozycji w jego życiu niż dzieci i rodzice. Pora to zrozumieć i nie podskakiwać tam, gdzie nie sięgasz.
Skoro ustaliliście brak prezentów, a Ty mu coś kupujesz, to sama jesteś sobie winna, sorry.
Tobie nie chodzi o prezent tylko o cene prezentu, materialistyczne masz podejscie. Dzieciom kupuje drozsze, bo dzieci zawsze beda dla rodzica najwazniejsze. Ja nigdy nie robilam problemu z prezentami nie wazne czy byl to kubek za 2 funty, czy drogie perfumy
Największa "perełka" napisana przez autorkę wątku:
(...) Nie czuje się kochana przez to, że jestem traktowana inaczej niż jego dzieci (...)
22 2023-07-30 12:27:42 Ostatnio edytowany przez Klaryssa (2023-07-30 12:35:57)
ja mam bardzo duży żal prezentowy wobec mojej przyjaciółki, bo nawet obcym dzieciom daje prezenty (swoim także oczywiście). Bardzo dużo dałam prezentów jej dzieciom, a od niej nie dostałam nawet prezentu z okazji ślubu. Z czasem zrozumiałam, że ona jest sfiksowana na punkcie tego, że dzieci MUSZĄ dostawać prezenty, że im TRZEBA dawać zawsze i choćby coś małego, ale zawsze, a dorosłym nie. Tylko dzieciom, bo dzieci to dzieci.
To inna relacja oczywiście, ale może Twój partner też tak ma? że Ty jako dorosła jeśli czegoś potrzebujesz to kupisz sobie? i nie jest dla niego istotne by dorosłe osoby 'wymieniały się' prezentami.
haah napisał/a:Dla jasności, ja bym nie miała z tym problemu gdyby on mi nigdy nic nie kupował gdyby tak po prostu postępował w stosunku do innych swoich bliskich. Ja mam problem z tym, ze dla innych kochanych osób, które też są dorosłe ( rozumiem, ze prezenty dla maluchów to odrębna kwestia) on w tych okazjach jest inny. I mam wątpliwości czy jestem naprawdę kochana, czy to taka relacja z wygodnictwa.
A Ty jesteś jego matką albo jego dzieckiem? Chyba nie.
Więc co się oburzasz, że im kupuje? To jego dzieci. Ma im nie kupować, bo Ty się złościsz? No bez jaj. Co z tego, że dzieci są dorosłe? Ty jesteś na zupełnie innej pozycji w jego życiu niż dzieci i rodzice. Pora to zrozumieć i nie podskakiwać tam, gdzie nie sięgasz.Skoro ustaliliście brak prezentów, a Ty mu coś kupujesz, to sama jesteś sobie winna, sorry.
Ja nie jestem w tym związku z przymusu, ze mam cos znosić bo gdzieś nie sięgam. Nie widzę w ogóle sensu związku kiedy jestem traktowana jak człowiek drugiej kategorii, bo ktoś ma dorosłe dzieci i ja mam rozumieć, w w takim razie nikt prócz nikt sie nie liczy. Nic nie ustalaliśmy. To była jego propozycja. Sama patrz gdzie nie siegasz!
haah napisał/a:Dla jasności, ja bym nie miała z tym problemu gdyby on mi nigdy nic nie kupował gdyby tak po prostu postępował w stosunku do innych swoich bliskich. Ja mam problem z tym, ze dla innych kochanych osób, które też są dorosłe ( rozumiem, ze prezenty dla maluchów to odrębna kwestia) on w tych okazjach jest inny. I mam wątpliwości czy jestem naprawdę kochana, czy to taka relacja z wygodnictwa.
A Ty jesteś jego matką albo jego dzieckiem? Chyba nie.
Więc co się oburzasz, że im kupuje? To jego dzieci. Ma im nie kupować, bo Ty się złościsz? No bez jaj. Co z tego, że dzieci są dorosłe? Ty jesteś na zupełnie innej pozycji w jego życiu niż dzieci i rodzice. Pora to zrozumieć i nie podskakiwać tam, gdzie nie sięgasz.Skoro ustaliliście brak prezentów, a Ty mu coś kupujesz, to sama jesteś sobie winna, sorry.
No, ale chyba właśnie o to chodzi w tym wątku. Że autorka zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, że stoi dużo niżej niż rodzice i dzieci. To raczej trudne do zaakceptowania, jeśli mowa o stałym związku, budowaniu wspólnego życia i takich tam.
ja mam bardzo duży żal prezentowy wobec mojej przyjaciółki, bo obcym dzieciom daje prezenty (swoim także oczywiście). Bardzo dużo dałam prezentów jej dzieciom, a od niej nie dostałam nawet prezentu z okazji ślubu. Z czasem zrozumiałam, że ona jest sfiksowana na punkcie tego, że dzieci MUSZĄ dostawać prezenty, że im TRZEBA dawać zawsze i choćby coś małego, ale zawsze, a dorosłym nie. Tylko dzieciom, bo dzieci to dzieci.
To inna relacja oczywiście, ale może Twój partner też tak ma? że Ty jako dorosła jeśli coś chcesz potrzebujesz to kupisz sobie? i nie jest dla niego istotne by dorosłe osoby 'wymieniały się' prezentami.
Nie miałabym żalu gdyby sytuacja dotyczyła małych dzieci. Jego córka ma 25 lat. Chcę jeszcze zaznaczyć, że ja nie mam problemu z tym że one dostają, nie chodzi o to ze ja chciałabym aby on im nie dawał prezentów. Wręcz przeciwnie, uważam, że to bardzo fajne, ze im daje i o nie dba. Zresztą ja też im kupuje prezenty. Chciałabym tylko żeby postarał się dla mnie w 30% tak jak stara się dla nich.
Lady Loka napisał/a:haah napisał/a:Dla jasności, ja bym nie miała z tym problemu gdyby on mi nigdy nic nie kupował gdyby tak po prostu postępował w stosunku do innych swoich bliskich. Ja mam problem z tym, ze dla innych kochanych osób, które też są dorosłe ( rozumiem, ze prezenty dla maluchów to odrębna kwestia) on w tych okazjach jest inny. I mam wątpliwości czy jestem naprawdę kochana, czy to taka relacja z wygodnictwa.
A Ty jesteś jego matką albo jego dzieckiem? Chyba nie.
Więc co się oburzasz, że im kupuje? To jego dzieci. Ma im nie kupować, bo Ty się złościsz? No bez jaj. Co z tego, że dzieci są dorosłe? Ty jesteś na zupełnie innej pozycji w jego życiu niż dzieci i rodzice. Pora to zrozumieć i nie podskakiwać tam, gdzie nie sięgasz.Skoro ustaliliście brak prezentów, a Ty mu coś kupujesz, to sama jesteś sobie winna, sorry.
Ja nie jestem w tym związku z przymusu, ze mam cos znosić bo gdzieś nie sięgam. Nie widzę w ogóle sensu związku kiedy jestem traktowana jak człowiek drugiej kategorii, bo ktoś ma dorosłe dzieci i ja mam rozumieć, w w takim razie nikt prócz nikt sie nie liczy. Nic nie ustalaliśmy. To była jego propozycja. Sama patrz gdzie nie siegasz!
To ostatnie zdanie to piękna riposta tylko kompletnie nietrafiona.
Naprawdę nie widzisz absurdu w tym, że jesteś zazdrosna o jego dorosłe dzieci? Dzieci ZAWSZE będą na innej pozycji niż Ty. Nawet dorosłe. Próbujesz postawić siebie w tym samym miejscu, w którym są jego dzieci. Niby jak? Nie jesteś jego dzieckiem. Nie będziesz jego dzieckiem. Zawsze będzie to inne miejsce, więc zazdrość, bo dzieci dostają prezenty, jest śmieszna.
Skoro to była jego propozycja to trzeba było powiedzieć wprost, że jej nie akceptujesz. Tylko pytanie brzmi, czy jesteś w związku z nim dla prezentów? Bo tak to wygląda.
Nie miałabym żalu gdyby sytuacja dotyczyła małych dzieci. Jego córka ma 25 lat. Chcę jeszcze zaznaczyć, że ja nie mam problemu z tym że one dostają, nie chodzi o to ze ja chciałabym aby on im nie dawał prezentów. Wręcz przeciwnie, uważam, że to bardzo fajne, ze im daje i o nie dba. Zresztą ja też im kupuje prezenty. Chciałabym tylko żeby postarał się dla mnie w 30% tak jak stara się dla nich.
Tak, właśnie zrozumiałam z Twojego postu, że nie chodzi o fakt, że nie chciałabyś by one nie dostawały czy jakąkolwiek zazdrość o jego dzieci. Tutaj tylko chodzi o relacje między Tobą, a nim i jak najbardziej Ciebie rozumiem. Mi też by było przykro (oczywiście tak jak u Ciebie, dopiero po jakimś czasie, bo wiadomo, że jakby sporadycznie była ta 'dysproporcja' to bym nawet nie zwróciła na to uwagi).
Klaryssa napisał/a:ja mam bardzo duży żal prezentowy wobec mojej przyjaciółki, bo obcym dzieciom daje prezenty (swoim także oczywiście). Bardzo dużo dałam prezentów jej dzieciom, a od niej nie dostałam nawet prezentu z okazji ślubu. Z czasem zrozumiałam, że ona jest sfiksowana na punkcie tego, że dzieci MUSZĄ dostawać prezenty, że im TRZEBA dawać zawsze i choćby coś małego, ale zawsze, a dorosłym nie. Tylko dzieciom, bo dzieci to dzieci.
To inna relacja oczywiście, ale może Twój partner też tak ma? że Ty jako dorosła jeśli coś chcesz potrzebujesz to kupisz sobie? i nie jest dla niego istotne by dorosłe osoby 'wymieniały się' prezentami.
Nie miałabym żalu gdyby sytuacja dotyczyła małych dzieci. Jego córka ma 25 lat. Chcę jeszcze zaznaczyć, że ja nie mam problemu z tym że one dostają, nie chodzi o to ze ja chciałabym aby on im nie dawał prezentów. Wręcz przeciwnie, uważam, że to bardzo fajne, ze im daje i o nie dba. Zresztą ja też im kupuje prezenty. Chciałabym tylko żeby postarał się dla mnie w 30% tak jak stara się dla nich.
A tak generalnie jesteś zadowolona z tego związku i tylko prezenty "trzeszczą"?
Dlaczego nie mieszkacie razem? Bo to bardziej świadczy o zaangażowaniu, niż prezenty.
Z jednej strony skoro facet stwierdził, że nie chce byście dawali sobie prezenty, nawet jednostronnie, to po co mu kupujesz, i to w dodatku drogie? Jeśli Ci się nie podobała ta jego propozycja, to trzeba było zapytać, dlaczego nie, powiedzieć, że ty lubisz prezenty. Nadal możesz to zrobić.
Rozumiem Twój żal o zestaw tanich kosmetyków, których nie używasz i on wie, że nie używasz. Też bym się wkurzyła, bo już lepiej nic nie dostać, niż dostać badziewie i to jeszcze podarowane celowo, gdy obdarowujący wie, że to nietrafiony prezent.
Z drugiej strony, nie porównuj się do jego dzieci, bo to jest całkowicie oderwane od rzeczywistości. Nie jesteś jego córką i nie masz prawa oczekiwać, że będzie Cię tak traktował. Jak to w ogóle brzmi...
Z drugiej strony, nie porównuj się do jego dzieci, bo to jest całkowicie oderwane od rzeczywistości. Nie jesteś jego córką i nie masz prawa oczekiwać, że będzie Cię tak traktował. Jak to w ogóle brzmi...
Ty tak na poważnie? To smutne..
Chyba życie nieźle cię przetyrało i nie jeden facet traktował cie jak obywatelkę drugiej kategorii, skoro dla ciebie taka sytuacja to norma, a autorka powinna się wręcz wstydzić swoich naturalnych zupełnie w związku potrzeb.
Przykre.
]
Ty tak na poważnie? To smutne..
Chyba życie nieźle cię przetyrało i nie jeden facet traktował cie jak obywatelkę drugiej kategorii, skoro dla ciebie taka sytuacja to norma, a autorka powinna się wręcz wstydzić swoich naturalnych zupełnie w związku potrzeb.
Przykre.
Co Ty gadasz?
Zupełnie inna rolę mają dzieci, a inna partnerka. No chyba że ktoś szuka sobie tatuśka. Inaczej się traktuje dzieci, a inaczej partnera. Dla mnie brzmi dziwnie zazdrość autorki o dorosłe dzieci, o córkę.
Jak ma z problem z brakiem prezentów, czy ze związkiem ogólnie, to powinna o tym porozmawiać, a nie porównywać się do dzieci. Jasne, że ma prawo mieć swoje potrzeby, ale one są inne niż potrzeby dzieci. Jakby on miał małe dzieci i zabierał je na karuzelę, to też by była zazdrosna że jej nie?
Nie snuj też teorii o mnie i moim życiu, bo mnie nie znasz, a i wątek nie o mnie.
Co Ty gadasz?
Zupełnie inna rolę mają dzieci, a inna partnerka. No chyba że ktoś szuka sobie tatuśka. Inaczej się traktuje dzieci, a inaczej partnera. Dla mnie brzmi dziwnie zazdrość autorki o dorosłe dzieci, o córkę.
Jak ma z problem z brakiem prezentów, czy ze związkiem ogólnie, to powinna o tym porozmawiać, a nie porównywać się do dzieci. Jasne, że ma prawo mieć swoje potrzeby, ale one są inne niż potrzeby dzieci. Jakby on miał małe dzieci i zabierał je na karuzelę, to też by była zazdrosna że jej nie?
Nie snuj też teorii o mnie i moim życiu, bo mnie nie znasz, a i wątek nie o mnie.
a jakim prawem ty snujesz teorie o autorce, na podstawie 1 aspektu jakim jest chęc dostawania prezentow od PARTNERA (!!) do czego ma prawo.
Nie wiem spod jakiego kamienia wyszłas, ale dla wiekszosci ludzi robienie sobie prezentów, ZWŁASZCZA gdy sie kogoś rzekomo kocha to norma i daje dużo satysfakcji.
Widocznie dla Ciebie partner to jest ktoś z kim sie tyra na kredyt i pompuje wszystko w dzieci, ale nie dla wiekszosci świadomych siebie kobiet i par, gdzie języczek uwagi skierowany jest jednak na związek i żeby dobrze się w nim działo.
No ale przecież tutaj wspomnienie o dzieciach (a także o rodzicach) jest uzasadnione, bo pokazuje ogólne podejście do prezentów faceta autorki: to, że on potrafi, jeśli tylko chce, przygotować prezenty, że to nie tak, że ogólnie ma ten zwyczaj gdzieś.
Ja naprawdę nie rozumiem, co jest takiego strasznego w oczekiwaniu sensownych prezentów od partnera, jeżeli tenże partner jest w stanie takie prezenty robić innym. Tak, jakby wg niektórych autorka miała sama grzecznie przyjąć rolę popychadła, z wdzięcznością reagować na wszystko, co łaskawy pan podaruje, bo przecież nie jest ani rodzicem, ani dzieckiem. Jezu...
34 2023-07-30 15:21:39 Ostatnio edytowany przez Kasssja (2023-07-30 15:23:28)
Autorko, posty tego gościa z diabełkiem w avatarze od razu spuszczaj w wc, on tu przyłazi żeby pastwić się nad kobietami z jakimś problemem, bo go małżonka brzydzi i denerwuje, gdzieś musi spuszczać parę.
Twój partner coś z tobą "ustalił", czyli coś ci narzucił, bo tak dla niego było wygodniej. Miał swoje powody, nie dojdziemy tutaj jakie. Być może nie traktuje cię poważnie, być może jesteś przejściowa w jego świecie i nie chce inwestować, a może po prostu tak już go przytłacza kupowanie prezentów wszystkim bliskim, w tym pewnie wszystkim swoim ex, że chciał odmiany w kolejnej relacji.
To, co jest niepokojące, to ignorowanie przez niego faktu, że ty się z tym źle czujesz. Jest bardzo asertywny, skoro umie cieszyć się i przyjmować prezenty od ciebie, a tobie nie dawać, kupić byle co lub wręcz oddać coś, co jest przechodnie (tanie zestawy kosmetyków czasem przechodzą przez wiele rąk). Skoro daje sobie bez problemu radę z twoim rozczarowaniem i poczuciem krzywdy, to znaczy, że tak już ma i tego się nie zmieni rozmowami.
Masz do wyboru dwa rozwiązania: przestać mu cokolwiek kupować i pogodzić się z tym, że tak już w waszej relacji jest albo kupować mu nadal i rozczarowywać się tym, co on ma dla ciebie.
Ewentualnie, może udałoby się mówić mu dokładnie, co chcesz dostać? Nic bardzo drogiego, ale fajnego i przydatnego. Konkretny kosmetyk, książka? Małymi kroczkami może się nauczy?
Dla mnie największym absurdem w tej historii jest to, że ty mówisz osobie, która podobno cię kocha: Józek, bardzo źle się czuję z tym, że w wigilię każdy w rodzinie dostaje prezent poza mną, czuję się z tym źle, jakbym była obca, przypadkowa, że nikomu na mnie nie zależy. A Józek na to: no cóż, tak się umówiliśmy (w domyśle: on zarządził). Smutne to bardzo, współczuję Ci.
a jakim prawem ty snujesz teorie o autorce, na podstawie 1 aspektu jakim jest chęc dostawania prezentow od PARTNERA (!!) do czego ma prawo.
Nie wiem spod jakiego kamienia wyszłas, ale dla wiekszosci ludzi robienie sobie prezentów, ZWŁASZCZA gdy sie kogoś rzekomo kocha to norma i daje dużo satysfakcji.
Widocznie dla Ciebie partner to jest ktoś z kim sie tyra na kredyt i pompuje wszystko w dzieci, ale nie dla wiekszosci świadomych siebie kobiet i par, gdzie języczek uwagi skierowany jest jednak na związek i żeby dobrze się w nim działo.
Zacytuj, proszę, gdzie i jaka teorię wysnułam o autorce.
Ty o mnie już wysnułaś dwie.
Używaj merytorycznych argumentów zamiast atakować ad personam.
No ale przecież tutaj wspomnienie o dzieciach (a także o rodzicach) jest uzasadnione, bo pokazuje ogólne podejście do prezentów faceta autorki: to, że on potrafi, jeśli tylko chce, przygotować prezenty, że to nie tak, że ogólnie ma ten zwyczaj gdzieś.
Ja naprawdę nie rozumiem, co jest takiego strasznego w oczekiwaniu sensownych prezentów od partnera, jeżeli tenże partner jest w stanie takie prezenty robić innym. Tak, jakby wg niektórych autorka miała sama grzecznie przyjąć rolę popychadła, z wdzięcznością reagować na wszystko, co łaskawy pan podaruje, bo przecież nie jest ani rodzicem, ani dzieckiem. Jezu...
Jasne, że ma prawo oczekiwać, ale dlaczego autorka przyjęła z milczącą zgoda jego postanowienie, że prezentów nie będzie? Ja bym zapytała, ale normalnie, bez mieszania w to jego dzieci, bez porównywania tych sytuacji. Powiem więcej, gdyby nie kupował nic dzieciom, uznałabym, że to jakiś toksyczny typ, jeden z tych tatusiów, którzy rozwodząc się z żoną rozwodzą się także z dziećmi.
Jej żal wynika z tego że ona jemu kupuje i to drogie prezenty - już pisałam wyżej, że powinna przestać. Jednak przede wszystkim przydałaby się tu rozmowa.
37 2023-07-30 16:18:31 Ostatnio edytowany przez Pozorymylą (2023-07-30 16:23:26)
Jednak tu nie chodzi o ten prezent, po prostu nie czuję się ważna i kochana.
Trzeba mieć parcie na bezmyślny konsumpcjonizm żeby pokazać, że się kogoś kocha?
Trzeba naciągać innych na pieniądze, żeby czuć się kochaną?
Pokłóciliśmy się, potem ja spasowałam i go nawet przeprosiłam, bo pomyślałam, że to faktycznie niegrzeczne wykłócać się o prezent.
Jak się kogoś kocha, to wykłóca się o... prezent? To co jest ważniejsze, ta druga osoba czy prezenty?
Jednak po nocy żałuję, ze go przeprosiłam, bo sytuacja jest dla mnie ciągle bolesna.
Na to jak się czujemy mamy wpływ tylko my sami. Mnie tam nie boli, że np. rodzeństwo nie kupuje mi w ogóle prezentów, gdy ode mnie na takie liczą.
Żałujesz bo zamiast zachować się w zgodzie ze sobą, taka jaką jesteś to udajesz kogoś kim nie jesteś, myśląc o tym co kto sobie pomyśli i co wypada.
Trzeba odważnie stawiać czoła swoim decyzjom.
Przypominam, że to że np. ktoś nas krzywdzi nie usprawiedliwia nas do czynienia krzywdy innym.
Dobrze jest wyrobić sobie nawyk, w którym oduczysz się porównywania do innych. Bo z porównywania wypływa syf z człowieka, czyli niefajne myśli i uczucia, od poczucia wyższości po zazdrość.
Tu już pomijam kwestię jego zachowania, bo mowa o autorce. Dobra zasada to zaczynać zmianę od siebie, a nie wymagać jej od innych. Przypominam, że w tym układzie/związku znalazłaś się z własnego wyboru i jak się nam coś nie podoba, to tak samo możemy z niego wyjść. Nic na siłę.
SaraS napisał/a:No ale przecież tutaj wspomnienie o dzieciach (a także o rodzicach) jest uzasadnione, bo pokazuje ogólne podejście do prezentów faceta autorki: to, że on potrafi, jeśli tylko chce, przygotować prezenty, że to nie tak, że ogólnie ma ten zwyczaj gdzieś.
Ja naprawdę nie rozumiem, co jest takiego strasznego w oczekiwaniu sensownych prezentów od partnera, jeżeli tenże partner jest w stanie takie prezenty robić innym. Tak, jakby wg niektórych autorka miała sama grzecznie przyjąć rolę popychadła, z wdzięcznością reagować na wszystko, co łaskawy pan podaruje, bo przecież nie jest ani rodzicem, ani dzieckiem. Jezu...
Jasne, że ma prawo oczekiwać, ale dlaczego autorka przyjęła z milczącą zgoda jego postanowienie, że prezentów nie będzie? Ja bym zapytała, ale normalnie, bez mieszania w to jego dzieci, bez porównywania tych sytuacji. Powiem więcej, gdyby nie kupował nic dzieciom, uznałabym, że to jakiś toksyczny typ, jeden z tych tatusiów, którzy rozwodząc się z żoną rozwodzą się także z dziećmi.
Jej żal wynika z tego że ona jemu kupuje i to drogie prezenty - już pisałam wyżej, że powinna przestać. Jednak przede wszystkim przydałaby się tu rozmowa.
Jaką milczącą zgodę? Autorka napisała: "Była taka propozycja, ale sie na to nie zgodziłam. Z racje choćby tego, że nie chce być jedyna osobą ,która nie dostaje w tej familii nic na święta".
Nie, moim zdaniem jej żal wynika przede wszystkim z tego, że autorka ma porównanie: jej facet kupuje super prezenty wszystkim bliskim oprócz niej. No nie da się obronić typa, który jednemu urządzi imprezę i da prezent za kilka tysięcy, a drugiemu jakiś badziew, o którym sam wie, że jest nietrafiony.
Nie, moim zdaniem jej żal wynika przede wszystkim z tego, że autorka ma porównanie: jej facet kupuje super prezenty wszystkim bliskim oprócz niej. No nie da się obronić typa, który jednemu urządzi imprezę i da prezent za kilka tysięcy, a drugiemu jakiś badziew, o którym sam wie, że jest nietrafiony.
Ale to, że autorka nie dostaje drogich prezentów może świadczyć o pogorszeniu relacji, czego autorka nie chce przyjąć do wiadomości. Ja to bym raczej rozmawiała o powodach takiej decyzji, bo jakaś przyczyna musiała być.
Ale o co chodzi z tymi drogimi prezentami?
Czy to ma być wycena uczuć?
To ma być zapłata za coś? Za co?
Ale o co chodzi z tymi drogimi prezentami?
Czy to ma być wycena uczuć?
To ma być zapłata za coś? Za co?
Autorka napisała: "Była taka propozycja, ale się na to nie zgodziłam. Z racje choćby tego, że nie chce być jedyna osobą ,która nie dostaje w tej familii nic na święta".
To ma być przynależność do "familii".
Moim zdaniem ona do tej familii nie należy.
Nie łączą ją z facetem związki krwi, jak z dziećmi, ani żadna formalna umowa jak ślub czy nawet wspólne gospodarstwo domowe.
Nie mieszkają razem, nie mają wobec siebie żadnych zobowiązań.
Trudno mi zrozumieć dlaczego uważa się za członka jego familii.
Czy prezent miałby świadczyć o przyjęciu do familii?
43 2023-07-30 19:23:18 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2023-07-30 19:30:46)
Jestem po 40 i nie mam dzieci. Od 2,5 roku jestem w związku z L. L ma dzieci, z czego jedno już jest dorosłe, drugie ma 15 lat. Nie mieszkamy razem. W tym czasie mieliśmy 2 razy urodziny, były dwie gwiazdki. L już na początku wyszedł z propozycją byśmy nie kupowali sobie prezentów. Nie byłoby w tym nic złego może i na to bym się zgodziła gdyby nie fakt, ze L swoim dzieciom kupuje prezenty i to często za kilka tys złotych. Kupuje tez prezenty swoim rodzicom, choć już nie tak okazałe. Ze mną chciał wejść w porozumienie bezprezentowe, byśmy sobie nie kupowali prezentów, a nawet jak mi kupił ostatnio prezent na urodziny to zrobiło mi sie przykro, bo wiem, ze swojej córce by czegoś takiego nie kupił na urodziny. Zestaw tanich kosmetyków i jak mi go dawał powiedział, "wiem, ze nie używasz takich rzeczy". Bo faktycznie nie używam. Nie chodzi o prezenty, że ich nie dostaję. Nie czuje się kochana przez to, że jestem traktowana inaczej niż jego dzieci, choc deklaratywnie podobno jestem kochana. Nie myślę o prezentach za kilka tys złotych. Cieszyłabym się z prezentu za 400-600 pln. Sama takie kupuję jemu. Wczoraj na urodziny dostałam ten nietrafiony i cóz, tandetny trochę, prezent i powiedziałam, ze jest mi przykro, że kupił mi cokolwiek i w dodatku przyoszczędził, że swoich dzieci tak nie traktuje. Z jednej strony wiem, ze to niegrzeczne i wygląda jakby było małostkowe. Jednak tu nie chodzi o ten prezent, po prostu nie czuję się ważna i kochana. Pokłóciliśmy się, potem ja spasowałam i go nawet przeprosiłam, bo pomyślałam, że to faktycznie niegrzeczne wykłócać się o prezent. Jednak po nocy żałuję, ze go przeprosiłam, bo sytuacja jest dla mnie ciągle bolesna. Czy on ma rację twierdząc, że jestem małostkowa?
Autorko, taki komentarz świadczy o braku szacunku ze strony partnera w stosunku do Ciebie. To objaw lekceważenia. Co innego gdyby wręczenie prezentu było skomentowane niepewnością, co do Twojego gustu, to nietrafienie z prezentem byłoby jeszcze zrozumiałe. Nietrafione prezenty między dwojgiem bliskich ludzi świadczą tylko o tym, że ktoś Cię jednak nie zna, nie zna Twoich potrzeb, nie zna Twoich upodobań. W tym wypadku wystarczyło, aby partner kupił Ci coś co już posiadasz chociażby na zasadzie drugiego flakonika ulubionych perfum, czy innych kosmetyków. Mógł także wyrazić swoje obawy co do niepewności wobec Twoich oczekiwań i zapytać, co chciałabyś dostać w prezencie. Nie byłoby wtedy przyjemniej niespodzianki, ale nie byłoby także nieprzyjemnego rozczarowania. Istnieją także osoby, które nie przykładają wagi ani do obdarowywania prezentami ani do bycia obdarowanym. Moim zdaniem niepotrzebnie porównujesz swoją sytuację do sytuacji dzieci partnera. To sprawia, że owszem, wydajesz się małostkowa. Kwestia podarunków pomiędzy Tobą a parnterem powinna być rozwiązania bez porównywania do sytuacji dzieci.
Autorko, posty tego gościa z diabełkiem w avatarze od razu spuszczaj w wc, on tu przyłazi żeby pastwić się nad kobietami z jakimś problemem, bo go małżonka brzydzi i denerwuje, gdzieś musi spuszczać parę.
Popieram.
44 2023-07-30 20:07:03 Ostatnio edytowany przez Tamiraa (2023-07-30 20:07:52)
Moim zdaniem ona do tej familii nie należy.
Nie łączą ją z facetem związki krwi, jak z dziećmi, ani żadna formalna umowa jak ślub czy nawet wspólne gospodarstwo domowe.
Nie mieszkają razem, nie mają wobec siebie żadnych zobowiązań.
Trudno mi zrozumieć dlaczego uważa się za członka jego familii.
Czy prezent miałby świadczyć o przyjęciu do familii?
No, ja sobie wyobrażam sytuację wigilijną, że wszyscy spotykają się razem i dostają tam prezenty pod choinkę za wyjątkiem autorki. Wtedy autorka ofiaruje prezenty także dzieciom i ojcu partnera.Chyba, że tak nie jest.
Agnes76 napisał/a:Moim zdaniem ona do tej familii nie należy.
Nie łączą ją z facetem związki krwi, jak z dziećmi, ani żadna formalna umowa jak ślub czy nawet wspólne gospodarstwo domowe.
Nie mieszkają razem, nie mają wobec siebie żadnych zobowiązań.
Trudno mi zrozumieć dlaczego uważa się za członka jego familii.
Czy prezent miałby świadczyć o przyjęciu do familii?No, ja sobie wyobrażam sytuację wigilijną, że wszyscy spotykają się razem i dostają tam prezenty pod choinkę za wyjątkiem autorki. Wtedy autorka ofiaruje prezenty także dzieciom i ojcu partnera.Chyba, że tak nie jest.
Też mi trudno sobie wyobrazić, żeby Autorka jako jedyna nie dostała prezentu, jeśli wszyscy spotykają się na wspólne święta przy choince.
Tylko czy faktycznie spotykali się razem przy dawaniu sobie prezentów? Z tego co doczytałam
W tym czasie mieliśmy 2 razy urodziny, były dwie gwiazdki.
Czy spędzili te gwiazdki wszyscy razem nie ma pewności.
Dziewczyna nie musi się zgadzać na niedawanie sobie prezentów, wiec ona może je dawać. Skoro on nie chce w to wchodzić, to dawanie i oczekiwanie rewanżu jest w pewnym stopniu wymuszeniem.
Trudny temat z tymi prezentami bo często wychodzą różne kwasy. Może dlatego facet nie chce w to wchodzić?
Chyba lepiej dawać sobie coś symbolicznego jako dowód pamięci niż szukać w tym wymiaru uczuć.
Tamiraa napisał/a:Agnes76 napisał/a:Moim zdaniem ona do tej familii nie należy.
Nie łączą ją z facetem związki krwi, jak z dziećmi, ani żadna formalna umowa jak ślub czy nawet wspólne gospodarstwo domowe.
Nie mieszkają razem, nie mają wobec siebie żadnych zobowiązań.
Trudno mi zrozumieć dlaczego uważa się za członka jego familii.
Czy prezent miałby świadczyć o przyjęciu do familii?No, ja sobie wyobrażam sytuację wigilijną, że wszyscy spotykają się razem i dostają tam prezenty pod choinkę za wyjątkiem autorki. Wtedy autorka ofiaruje prezenty także dzieciom i ojcu partnera.Chyba, że tak nie jest.
Też mi trudno sobie wyobrazić, żeby Autorka jako jedyna nie dostała prezentu, jeśli wszyscy spotykają się na wspólne święta przy choince.
Tylko czy faktycznie spotykali się razem przy dawaniu sobie prezentów? Z tego co doczytałamW tym czasie mieliśmy 2 razy urodziny, były dwie gwiazdki.
Czy spędzili te gwiazdki wszyscy razem nie ma pewności.
Dziewczyna nie musi się zgadzać na niedawanie sobie prezentów, wiec ona może je dawać. Skoro on nie chce w to wchodzić, to dawanie i oczekiwanie rewanżu jest w pewnym stopniu wymuszeniem.
Trudny temat z tymi prezentami bo często wychodzą różne kwasy. Może dlatego facet nie chce w to wchodzić?
Chyba lepiej dawać sobie coś symbolicznego jako dowód pamięci niż szukać w tym wymiaru uczuć.
Amen.
47 2023-07-31 21:18:57 Ostatnio edytowany przez haah (2023-07-31 21:21:04)
To forum jest niebezpieczne. 3/4 wypowiedzi świadczy o tym, że , w końcu niedługi mój post, nie został przeczytany ze zrozumieniem. Późniejsze posty, które były ad vocem wypowiedzi innych to już w ogóle jakby nie istniały. Moja sprawa jest błaha, ale ludzie tu się radzą w sprawach poważnych, często w zasadniczych.
Nie wiem skąd przekonanie, że nie komunikowałam swoich potrzeb L, w jakimkolwiek zakresie. Otóż nie mam zwyczaju ukrywać niczego co mnie w partnerze niepokoi, rani. Stad powiedziałam mu dokładnie to co napisałam Wam. Nawet pokazałam mu ten wątek.
No nic.
Co do mojego problemu to ustaliłam z L, że będę mu robić listę prezentów a on będzie wybierał z niej co chce mi kupić.
Najbardziej przykre w tym całym wątku są takie wypowiedzi, które mają taki przekaz, ze co ja sobie wyobrażam porównywać robienie mi przyjemności i dzieciom L. Jakby z definicji po prostu mam mieć zawsze jakąś taką pozycję poddańczą, gorszą, respektować zawsze pierwszeństwo dzieci partnera bo co tam ja. A ja nie potrzebuje relacji która będzie pod relacją mój partner-jego dorosłe dziecko. Nigdy w takiej bym nie była nawet 2 dni. Bo moje życie nie jest na próbę, nie mam zapasowego i nie mam zamiaru go trwonić na nie bycie czyimś priorytetem, na równi z innymi ważnymi osobami.
Uważam, że w związku gdzie para ma wspólne dzieci to rodzice powinni być dla siebie najważniejsi i to nie tylko dla dobra związku ale tez dla dobra dzieci, a w parze gdzie są dzieci z innych związków nikt nie może być ważny bardziej albo mniej niż ktoś inny. Inaczej to nie jest ok fair układ.
48 2023-07-31 21:41:59 Ostatnio edytowany przez Ewe131 (2023-07-31 21:50:51)
Really, wy wszyscy robicie sobie przy okazji urodzin/imienin/świąt prezenty z mężem/żoną/partnerami? Zmeczyłoby to mnie strasznie całe szczęście mój mąż ma takie samo podejście i wolimy pójść na jakąś fajną kolację bez dzieci na urodziny / wspólny masaż / sztukę do teatru niż robić co chwilę prezenty. Kto ma na to czas w tym świecie?:) Nie lepiej gdzies wyjechać (skoro on ma dorosłe dzieci i nie płaczą Wam przy nodze
) i tak świętować urodziny niż robić jakieś niechciane / nietrafione upominki?
Jakby o mojej ważności dla męża świadczyły jego prezenty dla mnie to musiałabym stwierdzić, że jestem mało ważna albo wcale nawet
ale nie przyszło mi NIGDY wcześniej do głowy, aby swoją pozycję w związku określać przez pryzmat prezentów.... To już nie ma ważniejszych rzeczy? Wzajemna, codzienna troska? Obopólne dbanie o zaspokajanie potrzeb drugiej strony, sprawianie drobnych przyjemności, tworzenie od nowa i wciąż żywej wzajemnej relacji, bycie uważnym na siebie?
Prezenty to takie materialistyczne i powiedziałabym mało ważne sprawy.... Czy to buduje relacje między ludźmi? Taka trwałą i prawdziwą???
Uważam, że w związku gdzie para ma wspólne dzieci to rodzice powinni być dla siebie najważniejsi i to nie tylko dla dobra związku ale tez dla dobra dzieci, a w parze gdzie są dzieci z innych związków nikt nie może być ważny bardziej albo mniej niż ktoś inny. Inaczej to nie jest ok fair układ.
Bardzo dobrze napisane.
Jak mi odpowiedziałaś, że nie złagodziłaś sie na te ustalenia, to bardzo zmienia postać rzeczy.
Wysunąłem złe wnioski z pierwszego postu, ze najpierw to zaakceptowałaś , a potem ci sie odwodziło, bo zobaczyłaś jakie wypasione prezenty dostają dzieci.
Zgodzie sie z stwierdzeniem, że wymaganie od ciebie zaakceptowania pozycji wtórnej do dzieci jest śmieszne, a argumentacja "bo to sa dzieci, i one sa najważniejsze" przykra, i mówiąca wiele o pozycji własnej i/lub partnera w relacji.
Tak jak napisałaś, dzieci nigdy nie mogą być najważniejsze.
To miłość do nich powinna być wtórna w stosunku do miłości partnerów.
Really, wy wszyscy robicie sobie przy okazji urodzin/imienin/świąt prezenty z mężem/żoną/partnerami? Zmeczyłoby to mnie strasznie
całe szczęście mój mąż ma takie samo podejście i wolimy pójść na jakąś fajną kolację bez dzieci na urodziny / wspólny masaż / sztukę do teatru niż robić co chwilę prezenty. Kto ma na to czas w tym świecie?:) Nie lepiej gdzies wyjechać (skoro on ma dorosłe dzieci i nie płaczą Wam przy nodze
) i tak świętować urodziny niż robić jakieś niechciane / nietrafione upominki?
+
+1
W moim małżeństwie jest podobnie.
Najbardziej przykre w tym całym wątku są takie wypowiedzi, które mają taki przekaz, ze co ja sobie wyobrażam porównywać robienie mi przyjemności i dzieciom L. Jakby z definicji po prostu mam mieć zawsze jakąś taką pozycję poddańczą, gorszą, respektować zawsze pierwszeństwo dzieci partnera bo co tam ja. .
A czy Ty przypadkiem nie pytałaś, czy nie jest to oby małostkowe?
Wczoraj na urodziny dostałam ten nietrafiony i cóz, tandetny trochę, prezent i powiedziałam, ze jest mi przykro, że kupił mi cokolwiek i w dodatku przyoszczędził, że swoich dzieci tak nie traktuje. Z jednej strony wiem, ze to niegrzeczne i wygląda jakby było małostkowe. Jednak tu nie chodzi o ten prezent, po prostu nie czuję się ważna i kochana. Pokłóciliśmy się, potem ja spasowałam i go nawet przeprosiłam, bo pomyślałam, że to faktycznie niegrzeczne wykłócać się o prezent. Jednak po nocy żałuję, ze go przeprosiłam, bo sytuacja jest dla mnie ciągle bolesna. Czy on ma rację twierdząc, że jestem małostkowa?
52 2023-07-31 22:23:44 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-07-31 22:25:14)
Ale niektórych tak rajcuje szukanie, dawanie i otrzymywanie prezentów, że nie wyobrażają sobie życia bez prezentów na każdą okazję
I tak uszczęśliwiają się wzajemnie, często na siłę.
To forum jest niebezpieczne. 3/4 wypowiedzi świadczy o tym, że , w końcu niedługi mój post, nie został przeczytany ze zrozumieniem. Późniejsze posty, które były ad vocem wypowiedzi innych to już w ogóle jakby nie istniały. Moja sprawa jest błaha, ale ludzie tu się radzą w sprawach poważnych, często w zasadniczych.
Nie wiem skąd przekonanie, że nie komunikowałam swoich potrzeb L, w jakimkolwiek zakresie. Otóż nie mam zwyczaju ukrywać niczego co mnie w partnerze niepokoi, rani. Stad powiedziałam mu dokładnie to co napisałam Wam. Nawet pokazałam mu ten wątek.
No nic.
Co do mojego problemu to ustaliłam z L, że będę mu robić listę prezentów a on będzie wybierał z niej co chce mi kupić.
Jeśli to cię zadowala, rób listy prezentów. Czy twój partner też będzie je sporządzał?
Really, wy wszyscy robicie sobie przy okazji urodzin/imienin/świąt prezenty z mężem/żoną/partnerami? Zmeczyłoby to mnie strasznie
całe szczęście mój mąż ma takie samo podejście i wolimy pójść na jakąś fajną kolację bez dzieci na urodziny / wspólny masaż / sztukę do teatru niż robić co chwilę prezenty. Kto ma na to czas w tym świecie?:) Nie lepiej gdzies wyjechać (skoro on ma dorosłe dzieci i nie płaczą Wam przy nodze
) i tak świętować urodziny niż robić jakieś niechciane / nietrafione upominki?
Robimy. A także na Dzień Kobiet, Dzień Chłopaka, Walentynki, Mikołajki i rocznicę. Przy czym nie zawsze jest to nie wiadomo jaki prezent, do tego zawsze staramy się, w miarę możliwości czasowych, zrobić coś takiego, o czym piszesz: spędzić dany dzień razem, też na różnym poziomie "zajebistości"
, bo raz to będzie wyjazd, a raz kawiarnia, restauracja i wyjście do kina czy nawet "miłe siedzenie w domu razem przy jakiejś wspólnej aktywności". Tylko że ja to traktuję jak prezenty - coś, co robi się, żeby drugiej osobie sprawić radość.
Co innego, jak robicie tak, jak Wam odpowiada, te wyjazdy, teatry, fajne kolacje, a co innego, gdyby było tak, jak u autorki, np. jedno organizuje wypasione wycieczki wszystkim bliskim, a drugiej połówce proponuje spacer po lesie, wszystkich zabiera do ekskluzywnych restauracji, a partnera/partnerkę - na cheeseburgera do McD.
Ale niektórych tak rajcuje szukanie, dawanie i otrzymywanie prezentów, że nie wyobrażają sobie życia bez prezentów na każdą okazję
I tak uszczęśliwiają się wzajemnie, często na siłę.
Prezenty kontrolowane nie przynoszą takiej radości jak spontaniczne. Z drugiej strony jeśli ktoś przywiązuje do nich aż taką wagę, to rzeczywiście lepiej, żeby mógł się pochwalić, co dostał na urodziny lub gwiazdkę.
Co innego, jak robicie tak, jak Wam odpowiada, te wyjazdy, teatry, fajne kolacje, a co innego, gdyby było tak, jak u autorki, np. jedno organizuje wypasione wycieczki wszystkim bliskim, a drugiej połówce proponuje spacer po lesie, wszystkich zabiera do ekskluzywnych restauracji, a partnera/partnerkę - na cheeseburgera do McD.
Prosta prawda jest taka, że zasoby idą za zaangażowaniem. Stąd może poczucie dyskomfortu u autorki. Ma prawo tak się czuć, chociaż mnie jakoś śmieszy to jej poczucie bycia ofiarą i pielęgnowanie w sobie poczucia gorszości.
Ale fakt jest, że często rodzice „kupują” przychylność swoich dzieci podarunkami, chcą im np, wynagrodzić rozpad rodziny, brak czasu dla nich i takie tam poprzez prezenty, czyli de facto uciszają własne poczucie winy. Albo chcą wynagrodzić coś własnym rodzicom. Autorka nawet nie zastanowiła się nad tym, bo tak bardzo jest skupiona na sobie, swojej biedzie i nieszczęściu, bo to niemal koniec świata, że prezent dostała od czapy <zapłakała żałośnie> ;-)
No nic, najważniejsze, że już jest szczęśliwa, bo może facetowi wręczyć listę oczekiwanych prezentów.
To o zasobach i zaangażowaniu - w punkt. Zresztą nie zawsze chodzi o wynagradzanie czegokolwiek. Ot, mi ojciec ostatnio bez okazji przelał kilka tysięcy z poleceniem "a kup sobie coś tam ładnego". Chciał, mógł, no i fajnie. Gdyby miał partnerkę i ona zażądała takiego samego przelewu, byłoby to co najmniej niesmaczne. Ale jednocześnie uważam, że gdyby takie prezenty robił mi i innym bliskim regularnie, z każdej okazji, a swojej kobiecie kupował gotowy zestaw kosmetyków za 3 dychy, to pokazywałoby to jasno, na kim mu zależy, a kogo ma gdzieś. Co innego, jak się w ogóle nie ma środków albo zwyczaju, żeby robić prezenty, a co innego, jak wyróżnia się wyjątkowo negatywnie tylko jedną osobę i robi się to stale.
wieka napisał/a:Ale niektórych tak rajcuje szukanie, dawanie i otrzymywanie prezentów, że nie wyobrażają sobie życia bez prezentów na każdą okazję
I tak uszczęśliwiają się wzajemnie, często na siłę.
Prezenty kontrolowane nie przynoszą takiej radości jak spontaniczne. Z drugiej strony jeśli ktoś przywiązuje do nich aż taką wagę, to rzeczywiście lepiej, żeby mógł się pochwalić, co dostał na urodziny lub gwiazdkę.
No właśnie, chyba głównie chodzi o pochwalenie się i... bo inni dostają...
Ot, mi ojciec ostatnio bez okazji przelał kilka tysięcy z poleceniem "a kup sobie coś tam ładnego". Chciał, mógł, no i fajnie.
To była darowizna, a my tu rozmawiamy o prezentach z okazji... też często nietrafionych, przekazywanych dalej, ale przyjmowanych z uśmiechem na ustach.
Autorka chociaż wyraziła niezadowolenie i to z jednej strony nawet dobrze...
Takie porozumienie bezprezentowe to kiepska sprawa na dłuższą mete.
Na samym początku znajomości zrozumiała jest wzmożona czujność i ostrożność - nikt nie chce być wykorzystany. W miarę czasu jednak rośnie poczucie bezpieczeństwa, buduje się zaufanie i pojawia się zwyczajna potrzeba docenienia swojego partnera i chęć podziękowania mu za wspólnie spędzany czas. Dawanie sobie wówczas prezentów jest naturalne i przyjemne
Moim zdaniem nie jesteś małostkowa. Kiedy jesteś z kimś blisko to obserwujesz tą osobę, uczysz się jej języka ciała. Dostrzegasz jej potrzeby i to, co jest dla niej ważne. Starasz się być dla tej osoby jak najlepszy/a. Z tego co napisałaś wynika, że nie jesteście dla siebie tak samo ważni - brakuje równowagi na podstawowych poziomach zaangażowania, uczuć i porozumienia.
Przebywanie w związku, w którym odczuwasz brak czegoś, a Twój partner tego nie rozumie/nie widzi, będzie tylko pogłębiać negatywne emocje. A nie tędy droga...
Osobiście lubię robić prezenty i to niekoniecznie z jakiejś konkretnej okazji. Słucham ważnych dla mnie ludzi i poznaję ich potrzeby, zainteresowania. Preferuję robić trafione prezenty Chcę tym gestem pokazać, że znam kogoś i o nim/niej myślę
Jest to też bardzo dobra forma ekspresji uczuć i nie wyobrażam sobie z niej rezygnować - szczególnie w związku
Osobiście lubię robić prezenty i to niekoniecznie z jakiejś konkretnej okazji. Słucham ważnych dla mnie ludzi i poznaję ich potrzeby, zainteresowania. Preferuję robić trafione prezenty
Chcę tym gestem pokazać, że znam kogoś i o nim/niej myślę
Jest to też bardzo dobra forma ekspresji uczuć i nie wyobrażam sobie z niej rezygnować - szczególnie w związku
Tylko nie zapomnij, żeby ten prezent kosztował przynajmniej 800zł, bo inaczej będzie świadczył o braku uczuć.
Tak, będę tą, która się czepia i wsadza kij w mrowisko. Nawet jeśli zostanę nazwana "niebezpieczną"
Bo im bardziej wczytuję się w posty autorki tym bardziej nie podoba mi się jej postawa, moim zdaniem manipulatorska
Niech mnie poprawi jeśli coś źle interpretuję, a nie pisze, że forum jest niebezpieczne.
Dostała "kosmetyki, których nie używa" a potem okazało się, że dostała "badziewny róż" A może partner kupił jej kosmetyk, którego nie ma, żeby spróbowała? W końcu po to są prezenty, żeby można było spróbować czegoś nowego, nieznanego. Oczywiście żaden róż nie kosztuje kroci, może dlatego jest "badziewny" ?
Ja czasem dostaję na prezent okolicznościowy kasę, bo wiem, że trudno utrafić w mój gust. Najczęściej wydaję ją na coś niekoniecznie praktycznego, raczej na coś szalonego, na co szkoda by mi było pieniędzy gdybym chciała sobie kupić tak bez okazji.
Czy w takim przypadku też powinnam dostawać duże kwoty od męża, nawet gdy cała kasa jest wspólna?
Czy to by świadczyło, że mogę wyrzucić masę kasy na zupełnie nieprzydatne rzeczy, za to wiedziałabym, że bardzo mnie kocha?
Moim zdaniem czerwoną flagą jest to, że dzieciakom kupuje drogie prezenty a z autorką chciał się umówić na obchodzenie bezprezentowe. Cwaniak Gdy chodzi o partnerkę to szkoda mu kasy
Znowu się sprawdza, że druga partnerka jest partnerką drugiej kategorii i nie warto wchodzić w związki z dzieciatymi.
Ja też uważam, że pisanie na forum o swoich problemach jest niebezpieczne. Pojawia się taki nieszczęśnik/nieszczęśniczka i zaraz zlatuje się kilku stałych bywalców, którzy "lepiej" znają jego uczucia i jego wnętrze i jeszcze sie bulwersują, gdy autor sprzeciwia się ich opinii na temat tego, co sam czuje wewnątrz siebie.
Co do problemu autorki - uważam tak, jak wyżej M!ri plus kilka innych osób, które napisały w tym tonie. Dobrze, że autorka porozmawiała z partnerem, bo przede wszystkim rozmowa z nim i współne wypracowywanie jednego stanowiska z nim ma problemy rozwiązywać. Kwoty? Rzecz względna. Może oboje są na tyle zamożnymi ludźmi, że kwota rzędu 600 zł za prezent ich nie szokuje, zwłaszcza, że na prezenty dla dzieci partner wydaje po kilka tysięcy zł.
I chciałabym uzupełnic wypowiedź Wieki, że nie tylko pieniądze to darowizna, prezenty rzeczowe w świetle prawa cywilnego i podatkowego też są darowiznami, podlegającymi limitom PCC.
Kwoty? Rzecz względna. Może oboje są na tyle zamożnymi ludźmi, że kwota rzędu 600 zł za prezent ich nie szokuje, zwłaszcza, że na prezenty dla dzieci partner wydaje po kilka tysięcy zł.
Ja w ogóle nie rozumiem oburzania się tymi kwotami. Przecież nie chodzi o konkretne wartości, a o stosunek między nimi. Równie dobrze można sobie uciąć po zerze i dyskutować o prezentach dla dzieci i rodziców za kilka stówek w odniesieniu do prezentów dla autorki za 3 zł. Lepiej?
Dzieci zawsze będą dziećmi, rodzice rodzicami. Może prezent dla nich to inwestycja albo wyraz wdzięczności? Jak to się mów zostaje w rodzinie.
Czy związek bez zobowiązań finansowych musi kierować się tymi samymi zasadami?
I jak to liczyć, żeby nikt nie czuł się wykorzystany i pokrzywdzony? Ceny wzajemnych prezentów muszą być zbliżone?