Zdrada, żal, odejście - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Zdrada, żal, odejście

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 82 z 82 ]

66

Odp: Zdrada, żal, odejście

feniks35
Test da pewność.
Nikt nie zasugerował, żeby odszedł, jeśli by to nie było/-y jego dzieci. Tu nie o to chodzi.

On kocha i będzie kochał te dzieci.
Ale alimenty niech płaci za swoje.

A rozwód będzie wyzwaniem, lepiej by się dobrze przygotował.

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Zdrada, żal, odejście

Do autora. Zadziwiasz mnie. Mimo tak bolesnych doswiadczen Twoj sposób mowienia o Waszej sytuacji jest wyjatkowo spokojny. Twoje odpowiedzi racjonalne i przemyslane. Chyba rowny chlop z Ciebie. To dziwne ale się powtarza - niektore babki traca szacunek do faceta ktory za mocno sie stara. Jakis taki trend widze wsrod wielu znajomych par. Jest jeszcze jeden trend - proba powrotu osoby zdradzajaacej  po tym jak sie okaze ze z alternatywnego zwiazku nic nie będzie. Mowisz ze gdyby przeprosila, wrocila, opowiedziala jak sie jej oczy otworzyly.... Raczej odradzam branie tego pod uwage. Nie badz az tak dobry zrobisz sobie kolejna krzywde. I najgorsze co mozna zrobić- byc ze soba dla dzieci. One jak gabka przyjma Wasza  postawe zyciowa i tak samo beda same zyc.

68

Odp: Zdrada, żal, odejście
maku2 napisał/a:

To żadne daleko. Duże to wasze miasto?

Jedno z największych w Polsce. Pierwsza piątka wink

To jest wasze rodzinne miasto? Jeśli tak to jakim cudem ona tam nie miała innych znajomych?

Nie  ale żona mieszka w nim od czasów studenckich. Jakieś znajomości niby ma, ale w ogóle nie pielęgnowane. Jak już wspominałem, ona na początku twierdziła, że nie ma potrzeb związanych z kontaktem z drugim człowiekiem.

Ty tak na poważnie, czy to wrodzona naiwność? Jakim kolegą może być były facet, jakim kolegą może być były kochanek, jakim kolegą może być zdrajca? Były partner to były partner, były kochanek to były partner ale na pewno nie kolega.


Tak, bywam naiwny. Wtedy wydawało mi się, że tego zagrożenia nie ma. Ufałem żonie.

A gdyby się nie otworzyła? Myślę że wtedy nadal biłbyś głową w ścianę.


Nie, byłem wtedy już zdeterminowany, by coś zmienić. Doszedłem do granicy. Rozpoczynając wtedy dialog byłem już gotowy rozstać się i takie oczekiwanie na wstępie jej przedstawiłem. Później zdałem sobie sprawę, że liczyłem jednak podświadomie na to, że ona się otrząśnie, powie właśnie to, czego tak bardzo pragnąłem. Tak się jednak nie stało.

To nie szopka tylko zebranie materiału do rozwodu że ona siedziała u gacha. Ty oprócz gadania chyba nie zrobiłeś nic żeby się przekonać jaka jest prawda.


Mam od niej smsa z tego dnia, że u niego jest. Dowodów wystarczające. A policji przecież nie otworzyliby złączeni w miłosnym uścisku, z nią na biodrach.

A boczny nadal jest. To gdzie ten jej rozwój, to zrozumienie co robi/zrobiła?

Trafnie, mniej więcej to samo podczas jakiejś rozmowy jej powiedziałem.

Pewnie że nie ale co robisz żeby tak nie było?
Co zrobisz jak znowu ona się zaangażuje w niesienie pomocy i wróci po północy?
Wyrazisz stanowczy protest?
Tak wiem kopię ale na inne metody raczej za późno.

Poyślałem o tych drzwiach wtedy, ale zaniechałem z powodów, o których pisałem. Jeśli jednak to się powtórzy, to tak zrobię.

feniks35 napisał/a:

(...)To jest prawdziwy TATA.

- dziękuję za ten post. Cieszę się, że ktoś jednak uważa, że nie jestem z tego powodu ostatnim frajerem.

maku2 napisał/a:

feniks35
Problem w tym że wasze historie "pokochania" różnią się.
Autor pokochał bo myślał że jest jego.
Ty wiedząc że nie jest Twoje pokochałaś.
Zrobiłaś to w pełni świadoma.
Do autora dociera że mógł być oszukany i jego miłość wynikać może ze zdrady.

maku2, ale jakie to ma znaczenie? Oboje kochamy swoje dzieci, taki jest stan faktyczny. Pamiętaj, że oprócz przekonania, że to moje biologicznie dzieci, ta miłość rozwija się też dzięki przywiązaniu, o którym pisała feniks35, spędzaniu wspólnie czasu, pokonywaniu problemów, itd. To są po prostu moi ludzie i ich nie opuszczę. Robienie testów i ewentualne negatywne dla mnie ich wyniki mogą wywołać efekt w mojej głowie, którego dziś nie jestem w stanie przewidzieć. Wydaje mi się, że wiedza o tym, że nie jestem biologicznym ojcem którego z nich niczego nie zmieni w moim podejściu, ale nie wiem tego na 100%, a stawka jest zbyt wysoka, bym chciał zaryzykować.

WindyBoy napisał/a:

My nie radzimy mu tu robić testów, żeby odciąć się od dzieci. On ma mieć argumenty w ręku w trakcie rozprawy w sądzie - nie musi z nich korzystać.

Jeśli jednak nie będę gotów spełnić gróźb odrzucenia ojcostwa, to taki argument jest słabym atutem. A nie będę gotów,  o czym było powyżej.

Farmer napisał/a:

Nikt nie zasugerował, żeby odszedł, jeśli by to nie było/-y jego dzieci. Tu nie o to chodzi.

On kocha i będzie kochał te dzieci.
Ale alimenty niech płaci za swoje.

Jak sobie to wyobrażasz- powiem żonie, że nie będę płacił alimentów, ale nadal chcę być ich ojcem i mieć takie prawa jak ojciec? Nie widzisz tu paradoksu? Nie przeszłoby z całą pewnością.

Pugi napisał/a:

Do autora. Zadziwiasz mnie. Mimo tak bolesnych doswiadczen Twoj sposób mowienia o Waszej sytuacji jest wyjatkowo spokojny. Twoje odpowiedzi racjonalne i przemyslane. Chyba rowny chlop z Ciebie. To dziwne ale się powtarza - niektore babki traca szacunek do faceta ktory za mocno sie stara. Jakis taki trend widze wsrod wielu znajomych par. Jest jeszcze jeden trend - proba powrotu osoby zdradzajaacej  po tym jak sie okaze ze z alternatywnego zwiazku nic nie będzie. Mowisz ze gdyby przeprosila, wrocila, opowiedziala jak sie jej oczy otworzyly.... Raczej odradzam branie tego pod uwage. Nie badz az tak dobry zrobisz sobie kolejna krzywde. I najgorsze co mozna zrobić- byc ze soba dla dzieci. One jak gabka przyjma Wasza  postawe zyciowa i tak samo beda same zyc.

Wydaje mi się, że to głównie dlatego, że u mnie przekonanie do czego prowadzi nasza sytuacja, budowałem już dłuższy czas. Gdy dowiedziałem się, po tej półtorarocznej przerwie, że ż znów nawiązała z boczniakiem kontakt, to zacząłem to sobie układać w stronę rozstania.
Co do powrotu - nie widzę takiej możliwości na tym etapie. Słowa, które przytaczasz odnosiły się do sytuacji podjęcia ostatecznych rozmów z ż. Gdy padły te wszystkie słowa ukazujące jej podejście i przekonania, już przestałem się łudzić.

69

Odp: Zdrada, żal, odejście

Autorze zastanów się. Zrób testy po cichu DNA i zachaj to tylko i wyłącznie dla siebie. Nie znasz swojej żony, nie wiesz co może jej odwalić i do czego dąży tak naprawdę. Nie oceniaj ją swoją miarą ani nikogo bo każdy ma inną (sam widzisz). A może ta wiedza pozwoli Ci się przygotować na niewyobrażalne. Co do przyszłości małżeńskiej to poczytaj starsze fora jak to się konczy (niektórzy się odezwali). Nigdy się nie dowiesz prawdy a to co wiesz to wierzchołek góry lodowej z oceanu. Nawet jak pójdziecie na wariograf to tylko suche pytania : zdradziłaś, sypiałaś, kochasz go a nie czy żeście się kochali godzinami, całował namiętnie po ciele, czy śnisz o nim itp. I nigdy nie ufaj jej w żadne słowo ani obietnice bo z taką łatwością i skutkiem ciebie okłamywała więc czy teraz będzie tego nie robić ????

70

Odp: Zdrada, żal, odejście
tenon napisał/a:

Jedno z największych w Polsce. Pierwsza piątka

Czyli spotykając się na mieście pozostają anonimowi.

tenon napisał/a:

Nie  ale żona mieszka w nim od czasów studenckich. Jakieś znajomości niby ma, ale w ogóle nie pielęgnowane. Jak już wspominałem, ona na początku twierdziła, że nie ma potrzeb związanych z kontaktem z drugim człowiekiem.

Czyli miała tam jakiś wybór a wybrała byłego.

tenon napisał/a:

Tak, bywam naiwny. Wtedy wydawało mi się, że tego zagrożenia nie ma. Ufałem żonie.

Ufność za bardzo pomyliłeś z miłością.

tenon napisał/a:

Mam od niej smsa z tego dnia, że u niego jest. Dowodów wystarczające. A policji przecież nie otworzyliby złączeni w miłosnym uścisku, z nią na biodrach.

Nie chodzi o to żeby nakryć ich w wyrku. Ale o sam fakt potwierdzenia że ona tam jest. Ale jeśli tego nie potrzebujesz.

tenon napisał/a:

Trafnie, mniej więcej to samo podczas jakiejś rozmowy jej powiedziałem.

I co ona na to?
Jak sam widzisz ona, jej czyny są sprzeczne. I myślę że ona idzie w tłumaczenie że się pogubiła. Że nie ona a COŚ.

tenon napisał/a:

maku2, ale jakie to ma znaczenie?

Ja wolałbym wiedzieć że zostałem zdradzony.

tenon napisał/a:

Robienie testów i ewentualne negatywne dla mnie ich wyniki mogą wywołać efekt w mojej głowie

W Twojej głowie już jest ten efekt, boisz się tylko sprawdzić jak jest.

tenon napisał/a:

Jeśli jednak nie będę gotów spełnić gróźb odrzucenia ojcostwa, to taki argument jest słabym atutem. A nie będę gotów,  o czym było powyżej

Tutaj chodzi o to żebyś miał czym nacisnąć na jż - to blef ale ona nie wie że to blef.

tenon napisał/a:

Gdy padły te wszystkie słowa ukazujące jej podejście i przekonania, już przestałem się łudzić.

Prawda czyni nas wolnym. I niektórych ona przeraża.

71

Odp: Zdrada, żal, odejście

Nie jestem ekspertem, ale ojcostwu formalnie nie zaprzeczysz, zresztą nie o to chodzi. To duży argument przy rozwodzie. A każda przewaga w przypadku sporu pozwoli Ci coś ugrać - porozumienie w sprawie opieki itd. itp.
I to nie o samo DNA chodzi - zbieraj argumenty, dowody jakbyś miał iść na wyniszczającą wojnę. To da Ci duży komfort psychiczny. I jeśli nie będziesz musiał z tego korzystać to i wtedy będzie najlepiej, tylko to nie Ty o tym będziesz decydował, a zachowanie jż.

72

Odp: Zdrada, żal, odejście
tenon napisał/a:

Po drugie i chyba najważniejsze - to są moje dzieci. Spędziłem z nimi wiele czasu, nie raz trudnego, czasem beztroskiego, kocham je ponad życie. Jeśli okazaloby się, że nie jestem ich biologicznym ojcem, nie mógłbym ani im, ani sobie powiedzieć: słuchajcie, to była pomyłka, jednak nie jestem Waszym tatą, bo mamusi się coś odkleiło, ciao!
One nie są niczemu winne. Zrobiłbym im totalny mindfuck, pewnie na całe życie. Sobie zresztą też. Nie zrobię tego.
Mógłbym prosić prostu wykonać testy, tak dla wiedzy, ewentualnej karty przetargowej w przypadku fikania żony, ale boję się. Nie wiem, jak ostatecznie ta wiedza wpłynęłaby na mnie i moje relacje z dziećmi, a jak już napisałem, skrzywdzić bym ich nie chciał.

Rozumiem tą perspektywę i próbowałam wczuć się w Twoją sytuację, również jako matka (chociaż tu jest nieco trudniej, gdyż matka raczej wie czyje jest to dziecko wink) i myślę, że obawiasz się konsekwencji uczuciowych, że na te dzieci będziesz patrzeć w większości przez filtr ich przynależności genetycznej do tego czy innego partnera żony. Nie forsuję zatem idei testów DNA dalej, bo sama współodczuwam, że chyba byłoby mi źle z tą wiedzą w sensie emocjonalnym. Nie wiem jednak czy w przyszłości, w sytuacji jakiś zawirowań, te myśli nie nachodziłyby mnie natrętnie. Ale skoro jesteś w stanie je jakoś zdusić w sobie bez większej dla siebie szkody, to może rzeczywiście ich nie rób.

tenon napisał/a:

Evergreen napisał/a:

Biczujesz się niepotrzebnie, nie chcesz przyznać, że złą partnerkę wybrałeś. Palenie fajek przyczyną rozwodu?! Dobre sobie
Serio, nie dało się wymyśleć nic lepszego?

Nie widzę tego biczowania się. Mam jedynie świadomość, że też mogłem dokonać zaniechań, błędów, zwyczajnie jak człowiek. Ja nie biorę tu winy na siebie. Ja jestem świadomy, co ona mi zrobiła i jaka jest waga naszych przewinień, zaniedbań.
A z tymi fajkami - faktycznie nic lepszego nie wymyśliła.

No tak, Ty musiałeś być idealny, bez jednej skazy, inaczej poczułbyś/czujesz się winny. Żona za to, wykonując numer stulecia, musiała przecież mieć jakieś przesłanki/misję/powód, że zdradziła. Nie ma usprawiedliwienia dla zdrady - a już długoletni romans jest zupełnie poza jakąkolwiek kategorią i skalą. Widzisz Tenon, część z nas miała takie doświadczenia ze zdradą i przechodziła tą ścieżkę. Każdy z nas na etapach początkowych zaprzeczał, że z całą pewnością u nas tak nie będzie jak u innych, że nasz przypadek jest wyjątkowy/zupełnie inny. A jednak i tak okazywało się, że efekt i ścieżka jest dokładnie ta sama. U jednych superkrótko (tych z większą pewnością siebie), u innych długo (tych z niskim poczuciem wartości), a jeszcze u innych przez wiele lat nic się nie zmienia - nie potrafią tego zamknąć i odnoszą się do tego cały czas. Jednym ze świeższych "ozdrowieńców" jest WindyBoy może on bardziej będzie Ci odpowiadał jako odpowiednia osoba do wzorowania się.

tenon napisał/a:

O rany, jeszcze im ciepłej herbatki i kanapek do koszyczka piknikowego zapakuj na romantyczny weekend, albo pomasuj ją po wyczerpującym seksie... Tenon ta ścieżka jest bardzo zła. Stałeś się tym w co Cię żona zapakowała - swoją psiapsi, co jeszcze pocieszy jak ona z kochankiem się pokłóci. To jest straszne. Czuję, że wiem dlaczego to robisz - masz złudne poczucie kontroli nad tym. Ta wiedza trzyma Cię na powierzchni. A złość w tym przypadku byłaby bardzo wskazana. Nie widzisz, że to szczyt bezczelności z jej strony, gdy tak się przed Tobą spowiada z wizyt z kochankiem. To dopiero jest obleśne. Pobudka tenon!

Poczekaj, poczekaj - w Twoich i maka2 postach widzę wspólny mianownik: nienajlepszą ocenę mojego zachowania po jej ostatnim spotkaniu. Nie projektujcie sobie, proszę. Po pierwsze - w ogóle tu nie opisałem, jak przebiegła rozmowa po jej powrocie (tylko jej tlumaczenia), a po drugie nie jestem typem, który robi jakieś pokazowe akcje. Co mam - przywiązać ją, strzelić w pysk, gdy mi powie, gdzie była, zamykać drzwi? Nie każdy musi takie metody stosować i jeśli tego nie robię, to nie znaczy, że się na to godzę. Nie robię też za jej psiapsi, nie dorzucaj do historii czegoś, czego nie ma.

Tenon jesteś psiapsi, gdyż znasz te szczegóły powrotu do domu. Gdybyś nie był ona nie tłumaczyłaby się Tobie z takich szczegółów. Trzeba nie mieć absolutnie żadnych skrupułów i kompletnie żadnej moralności i zasad etycznych, aby informować swojego męża jak poszło/nie poszło na randce z kochankiem. W środku nocy! To jest traktowanie człowieka jak wycieraczkę do butów, bez żadnej refleksji, że ta wycieraczka ma jakiekolwiek emocje. Do psiapsi może sobie tak postękać, bo ona nie jest z nią w związku. Ty jesteś. Zatem jak ona Cię traktuje?

tenon napisał/a:

Napisałem Wam poprzednio, że już właściwie czuję nie tyle złość, ile żal. Nie znaczy to, że tej złości nie było. Zafundowałem sobie w ostatnich miesiącach pewną terapię, która mi pomogła i poczułem, że dużą część tej złości z siebie wyrzuciłem.

W odpowiedniej kolejności żal powinien być wcześniej, jeśli nie wrócisz do złości, żal i niezrozumienie pozostanie z Tobą na długo, jeśli nie na zawsze. Widać ten żal, Tenon, i ten właśnie wiąże bardziej niż jakakolwiek złość, czy późniejsza pogarda, gdyż jest zakotwiczona w uczuciach miłości. Ta miłość powinna spłonąć żywym ogniem na wielkim stosie, ale do tego potrzebna jest ta złość.

I ostatnie: szykuj się na wojnę, miej nadzieję na pokój. W przypadku rozwodów, ta maksyma się sprawdza w 100%.

73

Odp: Zdrada, żal, odejście
Evergreen napisał/a:

W odpowiedniej kolejności żal powinien być wcześniej, jeśli nie wrócisz do złości, żal i niezrozumienie pozostanie z Tobą na długo, jeśli nie na zawsze. Widać ten żal, Tenon, i ten właśnie wiąże bardziej niż jakakolwiek złość, czy późniejsza pogarda, gdyż jest zakotwiczona w uczuciach miłości. Ta miłość powinna spłonąć żywym ogniem na wielkim stosie, ale do tego potrzebna jest ta złość.

I ostatnie: szykuj się na wojnę, miej nadzieję na pokój. W przypadku rozwodów, ta maksyma się sprawdza w 100%.

Wydrukuj to sobie i zawieś nad łóżkiem.

Za rok zrozumiesz dlaczego.

74

Odp: Zdrada, żal, odejście
Farmer napisał/a:
Evergreen napisał/a:

W odpowiedniej kolejności żal powinien być wcześniej, jeśli nie wrócisz do złości, żal i niezrozumienie pozostanie z Tobą na długo, jeśli nie na zawsze. Widać ten żal, Tenon, i ten właśnie wiąże bardziej niż jakakolwiek złość, czy późniejsza pogarda, gdyż jest zakotwiczona w uczuciach miłości. Ta miłość powinna spłonąć żywym ogniem na wielkim stosie, ale do tego potrzebna jest ta złość.

I ostatnie: szykuj się na wojnę, miej nadzieję na pokój. W przypadku rozwodów, ta maksyma się sprawdza w 100%.

Wydrukuj to sobie i zawieś nad łóżkiem.

Za rok zrozumiesz dlaczego.

Szanse, że Autor to zrozumie są nikłe. Jest znacznie za wcześnie. Odnoszę wrażenie, że doskonale wiem, co Autor przechodzi i dopiero za jakiś czas zacznie ogarniać rzeczywistość. Niemniej kibicuję - im wcześniej prawda dotrze do Autora,  tym lepiej na tym wyjdzie.
Potem będzie tylko lepiej:)

75

Odp: Zdrada, żal, odejście

No cóż. Trzeba mieć szacunek do samego siebie. Autor widzę że nie ma ...
Bo świadomość że kilka lat go żona zdradzała i "wierzyć" że w tym czasie nie uprawiali sexu to raczej naiwność a raczej głupota.
Ja rozumiem że czasami ludzie wolą nie znać prawdy i być nieświadomi i żyć w błogiej nieświadomości.
Tyle że takie osoby często traktowane są jako "łosie" wink

Co do testów DNA. Osobiści uważam że warto zrobić. Bo niepewnośc zawsze będzie nim targała. Nie musi ich wykorzystać, ale może kiedyś się przydadzą jakby doszło do rozwodu jako "karta przetargowa" aby jego żona nie miała haków wink
A kochać przecież i tak dalej będzie je kochał, bo będzie dla nich dalej ojcem. Moze już nie biologicznym ale ciagle tatą ...

No cóż ja osobiście zdrady bym nie wybaczył. Bo zdrada oznacza utratę zaufania. A bez zaufania nie ma wierności.
Nie zaufałbym już takiej kobiecie. Bo nigdy bym nie widział czy jadąc na wyjazd integracyjny zamiast tego nie leży w facetem w łóżku i nie grzmoci się z nim ..

A dzieci ? Nawet po rozwodzie będzie ich tatą.
Osobiście uważam że facet powinien znaleźć sobie normlaną kobietę, bo ta która zdradzała go kilka lat to szkoda dla niej życia.
Dzieci dziećmi ale z taką kobietą żyć dalej ?

Patrząc na nią mieć świadomość że przez kilka lat posuwal ją jakiś obcy facet ? Ja bym czuł obrzydzenie i złość. Że moją żonę dzieliłem z obcym facetem.

Raczej większosć związków po zdradzie się kończy a te co przetrwały to później ludzie są źli że ich nie zakończyli a ze względu na dzieci to największa głupota.
Zdrada zabija miłość i związek.

76 Ostatnio edytowany przez bullet (2023-04-18 10:10:21)

Odp: Zdrada, żal, odejście
WindyBoy napisał/a:

..Przyjmij zatem, że nic co mówi Twoja jż nie ma znaczenia. To kłamstwa, półprawdy, zależnie od potrzeb ...!

nie, no może czasem cos z prawdy przypadkowo jej się wymsknie.
Nie wierz w ani jedno jej słowo i max 50% tego co robi (wiele z tego jest po prostu grą).
Zrób badania DNA (tylko dla siebie), dobrze Ci doradzają, pomyśl o rozwodzie z orzekaniem jej winy, nic nie stracisz a możesz wiele "zyskać" bo na pewno Pani Cię mocno pociągnie finansowo.
Jak mantrę powtarzam watek Feversa - bądź gotów na to, ze jeszcze nie poznałeś swojej Pani.
https://www.netkobiety.pl/t51328.html

Poza tym czytaj bloga "byłem rogaczem", by nie zdziwić się jak można obracać kota ogonem. Facet harował jak Ty, zaspokajał na prawdę wysokie potrzeby, Pani mówiąc łagodnie dawała tu i ówdzie, a pojechała po nim jak po maśle.
http://bylemrogaczem.blogspot.com/

77

Odp: Zdrada, żal, odejście

Bo trudno jest przyjąć do wiadomości że ktoś kto powinien być najbliższy staje się najdalszy w życiowej drodze małżeńskiej. Ile to na forach w początkowej sytuacji padało ,,ona jest niezdolna" ,,ona tego by nie mogła zrobić" ,,ona mnie kocha" itp..... A jednak jest i to jeszcze jak. Kiedy zdradzeni zrozumieją że takie osoby są jak w matrixie i postępują wbrew logice i przyzwoitości że nic je nie interesuje co będzie dalej i jak. Podejrzewam że nawet autor gdyby ich zastał w łóżku małżeńskim to łyknąłby gadkę że byli zmęczeni i położyli się odpocząć i nic nie było a to że są nadzy to po prostu jest ciepło i nie chcieli pognieść ubrania. Niestety życie jest bezwzględne i rani.Symptomy są jaskrawe i raczej jednoznaczne. Jedynie można liczyć że po pewnym czasie pańci się to/on znudzi i zrezygnuje ale na jak długo i czy autorze będziesz wstanie przyjąć (zagłuszyć) to co robiła i dalej być z nią jakby się nic nie stało ??? Cały czas zmienia ci się perspektywa sytuacji, dostrzegasz fakty, analizujesz więc za miesiąc czy dwa będziesz innym człowiekiem pod względem mentalnym. I tak jak tobie wcześniej radzono : szykuj się na wojnę bo lepiej być miło zaskoczonym niż zniszczonym. Życie to nie bajka gdzie wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Zrób coś w końcu bo na razie tkwisz zawieszony w próżni i nie wiadomo na co czekasz chyba że wkońcu powie małżonka że odchodzi do tamtego lub że jest w ciąży.

78

Odp: Zdrada, żal, odejście
maku2 napisał/a:

Tak, boisz się.  Ale na prawdę chcesz się zastanawiać przez lata czy dziecko jest Twoje? Przecież Ty już teraz dopuściłeś myśl że może nie być Twoje a z czasem będzie jeszcze gorzej.
Teraz u małego dziecka można zobaczyć wszelkie podobieństwo ale jak dorośnie już nie.
Boisz się wiedzy ale jak inaczej chcesz stanąć w wprawdzie? Jak inaczej jak nie sprawdzając chcesz "zdobyć" dowód?

Masz rację - myśl, że nie jestem biologicznym ojcem, pojawiła się i tego już nie zmienię. Nie są to jednak myśli natrętne, nie dające mi spokoju. Gdzieś głęboko uznaję dzieci po prostu "za swoje" i nic tego nie zmieni. To jest moja prawda.
Nie mniej pod wpływem Waszych porad rozważania o testach dna wróciły do mnie. Nie odrzucam zupełnie takiego scenariusza.

Raczej to nie 100% że nie. Oni przez cały czas mieli kontakt i nie masz pewności że nie fizyczny. Jedno jest pewne - nie masz pewności.

Pewności nie ma, masz rację.

Czyli spotykając się na mieście pozostają anonimowi.

Zdecydowanie tak.

Nie chodzi o to żeby nakryć ich w wyrku. Ale o sam fakt potwierdzenia że ona tam jest. Ale jeśli tego nie potrzebujesz.

Czasem jest niełatwo oddać wszystkie okoliczności zdarzeń. Tu również były jeszcze inne aspekty, o których wcześniej nie pisałem. Po pierwsze nie znam dokładnego adresu boczniaka, tylko w przybliżeniu wiem, gdzie mieszka. Po drugie, ja jeszcze nie doszedłem do siebie po zabiegu i nie byłbym w stanie zająć się trójką dzieci, gdybym zamknął jej drzwi.

I co ona na to?
Jak sam widzisz ona, jej czyny są sprzeczne. I myślę że ona idzie w tłumaczenie że się pogubiła. Że nie ona a COŚ.

Chyba nie skomentowała tego. To tez nie jest tak, że ona kompletnie nie ma świadomości- nie wypiera się tego, co zrobiła, twierdzi, że mnie skrzywdziła, głównie dlatego, że wtedy była taką osobą. Jednocześnie jednak twierdzi, że nic mi nie jest winna, i że ma prawo do tego, by podążać za szczęściem, którego w naszym małżeństwie nie zaznała. Nie odbieram jej tego prawa. Każdy takie ma. Nie zmienia to faktu, że przy tym zachowała się jak szmata.

Ja wolałbym wiedzieć że zostałem zdradzony.


Z tym że ja to wiem - zostałem zdradzony emocjonalnie oraz najpewniej fizycznie.

normalnyjestem napisał/a:

Nie znasz swojej żony, nie wiesz co może jej odwalić i do czego dąży tak naprawdę. Nie oceniaj ją swoją miarą ani nikogo bo każdy ma inną (sam widzisz). A może ta wiedza pozwoli Ci się przygotować na niewyobrażalne. Co do przyszłości małżeńskiej to poczytaj starsze fora jak to się konczy (niektórzy się odezwali). Nigdy się nie dowiesz prawdy a to co wiesz to wierzchołek góry lodowej z oceanu. Nawet jak pójdziecie na wariograf to tylko suche pytania : zdradziłaś, sypiałaś, kochasz go a nie czy żeście się kochali godzinami, całował namiętnie po ciele, czy śnisz o nim itp. I nigdy nie ufaj jej w żadne słowo ani obietnice bo z taką łatwością i skutkiem ciebie okłamywała więc czy teraz będzie tego nie robić ????

Tak, to jest błąd - postrzegać innych jakby byli nami. Dlatego tak trudno znaleźć odpowiedzi na pytania typu: jak ona mogła to zrobić?
Ja nie mam wątpliwości, jak skończy się to małżeństwo - pozew rozwodowy już złożyłem.
Jestem świadomy, że nadal może mnie oklamywać, próbować manipulować mną.

WindyBoy napisał/a:

I to nie o samo DNA chodzi - zbieraj argumenty, dowody jakbyś miał iść na wyniszczającą wojnę. To da Ci duży komfort psychiczny.

Mam zebrane pewne dowody. Dowody w postaci dna niekoniecznie dałyby mi komfort psychiczny, o czym pisałem wyżej.

Evergreen napisał/a:

Jednym ze świeższych "ozdrowieńców" jest WindyBoy może on bardziej będzie Ci odpowiadał jako odpowiednia osoba do wzorowania się.

Przeczytałem oba wątki WindyBoya. Pomimo pewnych podobieństw w naszych historiach, WindyBoy jawi mi się przede wszystkim jako facet dużo bardziej pewny siebie. Mi tej cechy niestety brakuje.

Tenon jesteś psiapsi, gdyż znasz te szczegóły powrotu do domu. Gdybyś nie był ona nie tłumaczyłaby się Tobie z takich szczegółów. Trzeba nie mieć absolutnie żadnych skrupułów i kompletnie żadnej moralności i zasad etycznych, aby informować swojego męża jak poszło/nie poszło na randce z kochankiem. W środku nocy!

To nie jest tak, że ona sama z siebie zaczęła mi opowiadać. Jeszcze w trakcie jej wyjsci ałem jej do zrozumienia telefonicznie i smsowo, co o tym myślę, a po powrocie widziała, że jestem wkurwiony i zaczęła się po prostu głupio tłumaczyć. Nie mówiła, jak było u niego, tylko dlaczego tam poszła, jak do tego doszło.

W odpowiedniej kolejności żal powinien być wcześniej, jeśli nie wrócisz do złości, żal i niezrozumienie pozostanie z Tobą na długo, jeśli nie na zawsze. Widać ten żal, Tenon, i ten właśnie wiąże bardziej niż jakakolwiek złość, czy późniejsza pogarda, gdyż jest zakotwiczona w uczuciach miłości. Ta miłość powinna spłonąć żywym ogniem na wielkim stosie, ale do tego potrzebna jest ta złość

Czy jeśli przerobiłem złość (tak mi się wydaje), ale żal jeszcze pozostał, to powinienem wzbudzić ponownie w sobie złość, żeby to ona była tą finiszującą sprawę emocją, bo inaczej nigdy nie odzyskam równowagi? Dobrze Cię zrozumiałem? Czy można mieć żal tylko kochając jednocześnie?

No cóż. Trzeba mieć szacunek do samego siebie. Autor widzę że nie ma ...
Bo świadomość że kilka lat go żona zdradzała i "wierzyć" że w tym czasie nie uprawiali sexu to raczej naiwność a raczej głupota.

No cóż, trudno mi odpowiadać na takie stwierdzenia w sytuacji, gdy jasno kilka razy podkreśliłem, że nie wierzę,  że seksu nie było. Jeśli nie czytasz postów, to może lepiej zaniechaj wypowiadania się, bo wprowadza to niepotrzebne zamieszanie. Z całą resztą wypowiedzi raczej się zgadzam.

bullet napisał/a:

 

Dziękuję bardzo za rzeczowe porady.

normalnyjestem napisał/a:

Podejrzewam że nawet autor gdyby ich zastał w łóżku małżeńskim to łyknąłby gadkę że byli zmęczeni i położyli się odpocząć i nic nie było a to że są nadzy to po prostu jest ciepło i nie chcieli pognieść ubrania.

Dlaczego przekładasz na mnie jakieś swoje standardowe przekonania dot. myśli i zachowań osób zdradzonych? W którym miejscu odczytałeś, że powątpiewam w jej zdradę fizyczną. Po raz kolejny, dla tych, którzy czytają wybiórczo i na takiej podstawie stawiają fałszywe tezy: jestem przekonany, że żona zdradziła mnie również fizycznie. Dowodów na to nie mam, ale nie zmienia to mojej oceny sytuacji.

Jedynie można liczyć że po pewnym czasie pańci się to/on znudzi i zrezygnuje ale na jak długo i czy autorze będziesz wstanie przyjąć (zagłuszyć) to co robiła i dalej być z nią jakby się nic nie stało ?? Cały czas zmienia ci się perspektywa sytuacji, dostrzegasz fakty, analizujesz więc za miesiąc czy dwa będziesz innym człowiekiem pod względem mentalnym. I tak jak tobie wcześniej radzono : szykuj się na wojnę bo lepiej być miło zaskoczonym niż zniszczonym. Życie to nie bajka gdzie wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Zrób coś w końcu bo na razie tkwisz zawieszony w próżni i nie wiadomo na co czekasz chyba że wkońcu powie małżonka że odchodzi do tamtego lub że jest w ciąży.

Nie liczę na to, że jej lub jemu się znudzi. Nie chcę wcale jej powrotów. Nie będę w stanie jej przyjąć, jeśli postanowi łaskawie wrócić.
Co masz na myśli, żebym coś w końcu zrobił? Podjąłem decyzję, przygotowałem grunt pod rozwód, byłem u prawnika, psycholog dziecięcej, przeprowadziłem z żoną mediacje skutkujące ugodą ws. opieki nad dziećmi, złożyłem pozew i rozwód. Gdzie tu jest tkwienie w zawieszeniu i czekanie na nie wiadomo co? Może czegoś nie dostrzegam...

79 Ostatnio edytowany przez random87 (2023-04-23 23:41:53)

Odp: Zdrada, żal, odejście

macie ugodę przed mediatorem, którą zaniesiecie do sądu??

Ja to widzę tak, że na dzien dzisiejszy to Twojej zonie na ręke jest żeby polubownie się rozstać, bez prania brudów, bez wyciągania tego jak się zachowała przed rodziną, znajomymi i obcymi ludzmi.

Zrób to jak najszybciej, jednocześnie dbając o swój interes. Dogadaj opiekę, kwestie alimentów i tak dalej, polubownie, bez prania brudów, bo za rok albo nawet i wcześniej Twoja żona może się rozmyślić, i okaże się że tak naprawdę to Twoja wina jest to wszystko, bo się znęcałeś nad Nią, jesteś psychiczny, tak naprawdę jesteś złym ojcem i nie nadajesz się do dzieci i tak dalej i tak dalej... Nie rób zadnych awantur, nie nachodź boczniaka. Myśl tylko o tym co będzie dobre dla Ciebie, i o tym jakbyś chciał być postrzegany przez osoby trzecie (sąd)

ja miałem taki schemat, tyle że przy samym rozwodzie z racji że własnie to Jej zależało żeby sie szybko i bezboleśnie z tego 'wymiksować' (nasze histore mają sporo analogii) - to za namową adwokata przeprowadziłem parę rzeczy, które bardzo poprawiły mi moją późniejszą sytuację. Bo własnie mieliśmy ugodę, podpisała to co chciałem, a za jakiś czas jak gdyby nigdy nic poszła do sądu znowu, żeby jednak to wszystko odwrócić. Wytoczyła spore działa, wziela bardzo dobrą (albo znaną) adwokatkę, natworzyła roznych opinii, starała się zmanipulować to wszystko żeby przedstawić mnie w jak najgorszym świetle, gdzie obiektywnie po prostu kompletnie ją odrealniło...
Efekt? Sędzina ją wyśmiała i bardzo bepzpośrednio w mojej obecności sobie po niej jeszcze pojeździła. Strzeliła sobie w stope,  dosyć dobrze za to płacąc swojej mecenasce, którą notabene na 1 rozprawie sędzina zjebała jak jakąś aplikantke.

80

Odp: Zdrada, żal, odejście
tenon napisał/a:

[
Przeczytałem oba wątki WindyBoya. Pomimo pewnych podobieństw w naszych historiach, WindyBoy jawi mi się przede wszystkim jako facet dużo bardziej pewny siebie. Mi tej cechy niestety brakuje.

Pudło, pewność siebie pojawiła się później, znacznie później - zwlaszcza w relacjach damsko-męskich. Bardziej chodzi o dostrzeżenie, że Twój los (dzieci rowniez) jest w Twoich rękach. Potrzebujesz czasu - tylko tyle i aż tyle, a my staramy się (bazując na Twoich postach i naszych doświadczeniach), żebyś nie obudził się z ręką w nocniku, co Ci ewidentnie grozi.

81

Odp: Zdrada, żal, odejście
random87 napisał/a:

macie ugodę przed mediatorem, którą zaniesiecie do sądu??

Tak. Ugoda stanowi załącznik do pozwu.

ja miałem taki schemat, tyle że przy samym rozwodzie z racji że własnie to Jej zależało żeby sie szybko i bezboleśnie z tego 'wymiksować' (nasze histore mają sporo analogii) - to za namową adwokata przeprowadziłem parę rzeczy, które bardzo poprawiły mi moją późniejszą sytuację. Bo własnie mieliśmy ugodę, podpisała to co chciałem, a za jakiś czas jak gdyby nigdy nic poszła do sądu znowu, żeby jednak to wszystko odwrócić. Wytoczyła spore działa, wziela bardzo dobrą (albo znaną) adwokatkę, natworzyła roznych opinii, starała się zmanipulować to wszystko żeby przedstawić mnie w jak najgorszym świetle, gdzie obiektywnie po prostu kompletnie ją odrealniło...

Bardzo dziękuję za porady. Pozwoliłem sobie napisać prywatną wiadomość.

random87 napisał/a:

my staramy się (bazując na Twoich postach i naszych doświadczeniach), żebyś nie obudził się z ręką w nocniku, co Ci ewidentnie grozi.

Jestem za to bardzo wdzięczny.

82

Odp: Zdrada, żal, odejście

W zasadzie postępujesz ,,wzorcowo". Tak patrząc z boku pogodziłeś się i patrzysz w przyszłość. Może przesadziłem bo widziałem u 2 bliskich facetów (nie tylko oni wśród rodziny i znajomych rozeszli się) jak przeżywają rozwód gdy myśleli że nikt nie widzi. Pytasz się co jeszcze więc podpowiem co u nich pomogło = sport czysto wysiłkowy (biegi, jazda na rowerze, koszykówka) oraz witaminy wraz z odżywianiem. Dodatkowo narzucili sobie stały rytm dnia. I jeszcze jedno : nie unikanie ludzi i zero alkoholu bo mąci umysł.

Posty [ 66 do 82 z 82 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Zdrada, żal, odejście

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024