Zdrada, żal, odejście - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Zdrada, żal, odejście

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 82 ]

1

Temat: Zdrada, żal, odejście

Cóż, to ten dzień, moja kolej na opowieść. Moja historia jest przede wszystkim przestrogą, by ufać intuicji oraz zauważać i nie ignorować czerwonych flag.
Wszystko się w tym życiu zmienia. Trzeba się zaadaptować albo zginąć.
Będzie przydługawo, więc piątka dla wytrwałych.
Znamy się od 10 lat, małżeństwem jesteśmy od 6. Mamy troje dzieci: 7, 5, 2. Mieliśmy trudny start, choroba pierworodnego, kilka miesięcy w szpitalu, operacje, otarcie się o śmierć. Drugie dziecko i również choroba, nie zagrażająca życiu, ale mocno wpływająca na dobrostan rodziny: ciągły płacz maleństwa, zarwane noce. Mniej więcej wtedy zaczęło się psuć. To co pierwotnie uważałem za przyczynę problemów dziś postrzegam jako pewien skutek już wtedy - postępujące oddalenie, w tym fizyczne, brak bliskości, dotyku, seksu. Pojawił się ten trzeci - były chłopak, "już tylko kolega". Zaczęły się wieczorne wyjścia, raz na dwa, trzy tygodnie. Początkowo tłumaczyłem to chęcią wyrwania się z rutyny, potrzebą kontaktu z kimś dorosłym spoza domu. Zdziwił mnie ten nagły zwrot ku socjalizowaniu się, wszak na początku, gdy zdziwiony pytałem o jej znajomych, tłumaczyła, że za bardzo nie ma, nie potrzebuje, jest samowystarczalną introwertyczką. Dobra, przecież nie wszyscy musimy być równi. Więc jest kolega, z nim jakieś wyjścia do jego znajomych, rozmowy, palenie, piwko. Po ok. czterech miesiącach mówię basta - nie podoba mi się to, kończ już, proszę tę znajomość. Skończę kiedy będę chciała, usłyszałem. Wtedy był ten moment, który przegapiłem, kiedy powinienem postawić twarde warunki. Nie jestem przecież jednak żadnym tyranem, musi sama chcieć. Zdecydowała się po kilku tygodniach na brak kontaktu z tamtym. Niestety tylko w deklaracjach. Zadziałałem wbrew sobie i sprawdziłem jej bilingi, porównałem z telefonem. Setki wiadomości, same niby nic nie znaczące, ale o każdej porze nocy i dnia. Część wykasowanych. Wyparła się, zaprzeczała tak długo, aż jej pokazałem dowód. Oczywiście to nic takiego, a ja mam problem z głową, bo jestem chorobliwie podejrzliwy. Kolejne miesiące to było na przemian zrywanie z nim kontaktu (znów tylko deklaratywnie - już nie sprawdzałem) I spotykanie się. W domu troje małych dzieci. I ja, jako jedyny pracujący, a po pracy zajmujący się wszystkim w domu, czym trzeba się zająć: sprzątaniem, gotowaniem, ogarnianiem dzieci. Czas wolny po 21, gdy szkraby już spały. Pod koniec roku czuję, że nie daję rady, chodzę do psychologa, ale szoruję brzuchem o dno. Wymuszam kolejne  rozmowy. Ona chyba też ma dość tego stanu, po raz pierwszy przestała zaprzeczać, zaczyna się otwierać. Docierają do mnie słowa, których istnienie przecież przewidziałem, wykrzyczane wielokrotnie przez intuicję, do tej pory wypierane przez żonę, y e b ł y prosto w ryj wypowiedziane na głos: kocham Cię jak brata, przyjaciela, nie jak mężczyznę, chyba nie jestem monogamistką, ja tak na prawdę nie chciałam tego małżeństwa, to była presja,  żywię do T (ten trzeci) nieokreślone uczucia, ciągnie mnie do niego, jestem przy nim szczęśliwa. No i oczywiście, a jakby inaczej, zapewnienia, że nigdy nie było niczego fizycznego (w co najzwyczajniej nie wierzę) choć on kilka razy wyrażał taką chęć słowem lub czynem. Jednak ona, bohatersko niezłomna, opierała się skutecznie.
W mojej ocenie byłem na prawdę dobrym mężem - wspierałem w zadaniach domowych, starałem się motywować, doceniać, dopieszczać, myśleć najpierw o niej. Oczywiście była też rutyna dnia codziennego, zwykłe dni, postępujące obopólne zwątpienie. Były też coraz częstsze kłótnie, jej codzienne uwagi i zwykłe czepialstwo. Zdarzylo się raz, że uderzyła mnie w twarz. Nie oddałem, wyhamowałem. Zamiast tego rozbiłem sobie pieść o ścianę, nastepnym razem oddam, się odgrażałem.  Usłyszałem niedawno od niej, że może byłem za dobry. Powiedziała to poważnie. 40.letni biały rycerz, psia mać, zwykły beciak...
Złożyłem w zeszłym tygodniu pozew. W przeddzień swojego zabiegu w szpitalu. Bez orzeczenia o winie - chcę to załatwić  jak najszybciej, minimalizując straty psychiczne dzieci i moje.
Dziś leżę obolały fizycznie (po zabiegu) i psychicznie (po małżeństwie). Ona wczoraj znów się z nim spotkała. Niby nie ma to już żadnego znaczenia, ale nadal cholernie boli.
Dokładnie pokazuje to, co stanowi jeden z fundamentów dzisiejszego stanu: kompletny brak szacunku.
Rollercoaster emocjonalny już się skończył, teraz jest jednostajny smutek i brak wiary w przyszłość, choć staram się ze wszystkich sił afirmować pozytywnie. Chciałbym nie musieć już mieszkać z nią pod jednym dachem, ale jeszcze  czekam, aż ona znajdzie pracę. Najpóźniej do lipca, bo taki termin opuszczenia mieszkania wymusiłem w podpisanym porozumieniu. Jeśli się nie uda, co wtedy? Nie wiem. Odkąd potwierdziły się moje przypuszczenia i obawy poczułem  że znów mam jakąś kontrolę. W końcu wiem, z czym się mierzę i to ja rozdaję karty. Działam zadaniowo, bo to pomaga mi skupić się na teraźniejszości i najbliższej przyszłości, a nie myśleć o przeszłości - to mi nie służyło.
Najważniejsze dla mnie, to dowieźć do końca rozprawy warunki porozumienia - głównie opiekę naprzemienną nad dziećmi i ich "gniazdowanie". Póki co jesteśmy zgodni co do tego, lecz po setkach przeczytanych, podobnych historii wiem, że to może się zmienić i trzeba być przygotowanym na nagły zwrot akcji w tej telenoweli.
To forum bardzo mi pomogło. Czytałem wiele wątków od deski do deski. Wielu z Was to naprawdę mądrzy ludzie, którzy potrafią celnie wyłapywać istotne w opowieści rzeczy.
Kłaniam się nisko.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Zdrada, żal, odejście

Bądź silny. Ponoć po każdej burzy wychodzi słońce.
Domyślam się co teraz musisz przechodzić i jak jest Ci ciężko.
Niestety gdy umiera relacja trzeba przejść żałobę jak po śmierci bliskiej osoby.
Teraz tylko potrzeba czasu.

Niedojrzałe jest z jej strony całe to zachowanie.
Zamiast usiąść i porozmawiać to niestety  uciekała z domu.

W lipcu gdy nie znajdzie dalej pracy i tak ją pożegnaj z domu. Nie bądź dla niej ciepłą poduszką.
A przede wszystkim nie pozwól odebrać sobie dzieci.
Niestety często jest tak, że kobiety odgrywają się na mężu za odejście. I wtedy cierpią dzieci.

3

Odp: Zdrada, żal, odejście

Dlaczego zależy Ci na opiece naprzemiennej?
Przemyślałeś dobrze te sprawę?

4

Odp: Zdrada, żal, odejście

Smutne i straszne.
W swojej wyrozumiałości dla problemów żony poszedłeś za daleko.
Dać partnerce czas na oddech od domowych kłopotów i obowiązków , a dać jej przyzwolenie na spotkania z innym mężczyzną, to dwie różne rzeczy.

Wziąłeś chociaż dobrego adwokata? Ktoś  Ci doradził jak mądrze napisać pozew rozwodowy?

5

Odp: Zdrada, żal, odejście

Zastanów się nad orzeczeniem z jej winy bo skoro nie pracuje to może być tak ze się nie będzie wcale palić do pójścia do pracy i będzie chciała wy**** Ciebie na alimenty zarówno na dzieci jak i na nią a wtedy jesteś ugotowany

6 Ostatnio edytowany przez ulle (2023-04-11 07:48:41)

Odp: Zdrada, żal, odejście

Autorze, żal mi Was oboje i żal Waszych dzieci.
Historia bocznego, z tego co zrozumiałam, trwała około roku, jednak Ty nie masz dowodów na to, że było między nimi coś więcej.
Będę kontrowersyjna, ale może dałoby się jeszcze coś zrobić z Waszą rodzina?
Rozwieść się oczywiście możesz, ale przecież nawet wtedy może udałoby się uratować rodzinę?
Pisze z uwagi na najstarsze dziecko, które dzisiaj ma siedem lat, wiele przeżyło i nawet otarło się o śmierć.
To musiało bardzo Wami wstrząsnąć, tym bardziej że niewiele czasu minęło, a już z drugim dzieckiem mieliście straszne przeżycia.
Może Twoja żona tak strasznie się wtedy przeraziła, że potem, już po wszystkim, gdy zagrożenie minęło musiała jakoś się uspokoić i stąd sprawa z jej byłym facetem?
Dzięki tej znajomości udało jej się odpłynąć w inną rzeczywistość, bez chorych dzieci i wiecznych problemów?
Tak naprawdę nie masz pewności, co dokładnie działo się między nimi.
Faktem jest, że powiedziała rzeczy, które bardzo mocno musiały Cię zaboleć, jednak czy naprawdę nie udałoby się jeszcze Was uratować?
Jeśli ona, załóżmy, przez te kilka miesięcy do lipca zaczęłaby zachowywać się tak, żeby uratować Wasz związek, to czy nie byłoby warto wyjść jej naprzeciw?
Jeśli się rozstaniecie, to przecież grozi Wam samotność. Patrzę praktycznie.
Facet z trójką małych dzieci- raczej ciężko będzie Ci znaleźć kobietę do życia.
Ona z trójką dzieci też będzie miała mocno pod górkę.
Zazwyczaj jestem za rozwodem, gdy w grę wchodzi zdrada, ale w Waszym przypadku wcale nie byłabym taka pewna czy Twoja żona aż tak zaszalala.
Jest mi szkoda Waszych małych dzieci i patrząc realnie średnio widzę szansę Twoja i byłej żony na ułożenie sobie z kimś życia ponownie.
Gdy mina emocje może uda Wam się dogadać?

7

Odp: Zdrada, żal, odejście

Podobnie jak ulle będę trochę adwokatem diabła.
Z jednej strony rozumiem Cie Autorze doskonale, Twoj bol smutek a czasem gniew. Masz prawo czuć się rozczarowany zniechęcony i przybity postawą zony. Tylko czy na to wszystko nie zapracowaliście raczej oboje?  Pytam z perspektywy osoby która sama jest na urlopie macierzyńskim na dziecko. Jedno dziecko. A u Was trójka... Zakładam że zona ciurkiem siedzi w domu odkąd zaszła w pierwsza ciążę. Bez większej możliwości oderwania się od codzienności domowej, z ciężką choroba dziecka po drodze i kolejną która również nie pomagała odzyskać równowagi psychicznej. Ja wiem i rozumiem że Ty pracowałeś w tym czasie na dom, ze tez pomagałeś po pracy ale to jednak nie to samo co siedzieć dzień w dzień z 3 dzieci, kochanych i wyczekanych ale jednak absorbujących 24h na dobę, czasem  marudnych chorych nieznośnych. Bez większego kontaktu z kimś dorosłym z kim mozna na spokojnie wypić kawę bez ciągłej czujnej oberwacji pociech.
Ja tak jak pisałam wyżej mam jedno. A tez miewam  albo moze miewalam czasem poczucie ze trochę przestałam być kobietą a zostałam tylko mamą. W oczach dziecka, rodziny a nawet męża. Tez bywały momenty ze życie rodzinne tak nas zaabsorbowało ze trochę zapomnieliśmy o sobie jako parze. Nie w sensie ze stalismy się obojętni. Ale zrobienie kanapek czy nawet troskliwe przykrycie kocem to trochę za mało. Mój mąż musiał dostać ode mnie lekki opiernicz ze oprócz bycia rodzicami jestesmy jeszcze my jako małżeństwo. Ze jak wyjdziemy sami razem to świat się nie zawali a dziecko nie zginie. Ze nie musimy robić wszystkiego w 3. Ze ja będąc z małą cała dobę zwyczajnie potrzebuje czasem chwili tylko z nim albo chociaż z kimś innym dorosłym z którym mogę pogadać o czymś innym niż lala i Misio. Na szczęście maz zrozumial i sam, no dobra z moją lekką pomocą " odkryl" ze to jest mega fajne tak wrócić do czasów nas we 2 chociaz tylko na chwilę i teraz tez do tego dazy. Na szczęście mam sytuację która pozwala mi chociaz czasem zaszaleć i kupić sobie jakiś ciuszek zeby poczuc się znowu bardziej jak kobieta a nie mamuśka. Na szczęście mój urlop będzie roczny a nie wieloletni i wrócę między ludzi. Z jednej strony żal mi że nie będę w domu z córką a z drugiej czuje trochę ekscytacje na mysl ze pobędę wkoncu w świecie dorosłych i będę miała okazję zatęsknić przez te parę h dziennie za moim dzieckiem:)
Czy możesz powiedzieć że Twoja żona miała takie możliwości? A może miała tylko takie trudności jak ja tylko razy 3?  Kochającego męża ale jednak uważającego ze teraz czytaj przez najbliższe lata to nie czas na przytulanki i czas dla siebie jako pary tylko trzeba zacisnąć zęby i portfel i skupić się wyłącznie na rodzinie i dzieciach? Może zamiast męża który wróci z pracy i pozmywa naczynia za nią  wolałaby męża który powie kochanie babcia zajmie się dziećmi a ja Cię porywam chociaz na spacer do parku albo do pokoju gdzie już czeka winko i  fajny film we dwoje ? 
Bo ja wierzę że takie życie latami tylko jako mama może naprawdę coś wypalić w człowieku i sprawić ze odpływa się chociaz emocjonalnie ( bo niekoniecznie fizycznie) w inna rzeczywistość gdzie jest się dla kogos atrakcyjną kobietą,  partnerem do rozmowy, ciekawym człowiekiem z którym można pogadac i pośmiać się a nie tylko kochaną poczciwą matką polką z którą omawia się jakie buty trzeba kupić dziecku i kiedy szczepienie.
Na Twoim ( Waszym) miejscu jeszcze bym się zastanowiła nad zasadniczymi sprawami. Czy Wy już się naprawdę przestaliście kochać? Czy tylko wzajemnie rozczarowanie sobą i żal do siebie sprawia że nie chce Wam się zawalczyć o rodzinę.

8

Odp: Zdrada, żal, odejście
display napisał/a:

Zastanów się nad orzeczeniem z jej winy bo skoro nie pracuje to może być tak ze się nie będzie wcale palić do pójścia do pracy i będzie chciała wy**** Ciebie na alimenty zarówno na dzieci jak i na nią a wtedy jesteś ugotowany

O, to, to!
Babka nie pracuje i może chcieć od Ciebie alimentów NA NIĄ.

9

Odp: Zdrada, żal, odejście
feniks35 napisał/a:

Podobnie jak ulle będę trochę adwokatem diabła.
Z jednej strony rozumiem Cie Autorze doskonale, Twoj bol smutek a czasem gniew. Masz prawo czuć się rozczarowany zniechęcony i przybity postawą zony. Tylko czy na to wszystko nie zapracowaliście raczej oboje?  Pytam z perspektywy osoby która sama jest na urlopie macierzyńskim na dziecko. Jedno dziecko. A u Was trójka... Zakładam że zona ciurkiem siedzi w domu odkąd zaszła w pierwsza ciążę. Bez większej możliwości oderwania się od codzienności domowej, z ciężką choroba dziecka po drodze i kolejną która również nie pomagała odzyskać równowagi psychicznej. Ja wiem i rozumiem że Ty pracowałeś w tym czasie na dom, ze tez pomagałeś po pracy ale to jednak nie to samo co siedzieć dzień w dzień z 3 dzieci, kochanych i wyczekanych ale jednak absorbujących 24h na dobę, czasem  marudnych chorych nieznośnych. Bez większego kontaktu z kimś dorosłym z kim mozna na spokojnie wypić kawę bez ciągłej czujnej oberwacji pociech.
Ja tak jak pisałam wyżej mam jedno. A tez miewam  albo moze miewalam czasem poczucie ze trochę przestałam być kobietą a zostałam tylko mamą. W oczach dziecka, rodziny a nawet męża. Tez bywały momenty ze życie rodzinne tak nas zaabsorbowało ze trochę zapomnieliśmy o sobie jako parze. Nie w sensie ze stalismy się obojętni. Ale zrobienie kanapek czy nawet troskliwe przykrycie kocem to trochę za mało. Mój mąż musiał dostać ode mnie lekki opiernicz ze oprócz bycia rodzicami jestesmy jeszcze my jako małżeństwo. Ze jak wyjdziemy sami razem to świat się nie zawali a dziecko nie zginie. Ze nie musimy robić wszystkiego w 3. Ze ja będąc z małą cała dobę zwyczajnie potrzebuje czasem chwili tylko z nim albo chociaż z kimś innym dorosłym z którym mogę pogadać o czymś innym niż lala i Misio. Na szczęście maz zrozumial i sam, no dobra z moją lekką pomocą " odkryl" ze to jest mega fajne tak wrócić do czasów nas we 2 chociaz tylko na chwilę i teraz tez do tego dazy. Na szczęście mam sytuację która pozwala mi chociaz czasem zaszaleć i kupić sobie jakiś ciuszek zeby poczuc się znowu bardziej jak kobieta a nie mamuśka. Na szczęście mój urlop będzie roczny a nie wieloletni i wrócę między ludzi. Z jednej strony żal mi że nie będę w domu z córką a z drugiej czuje trochę ekscytacje na mysl ze pobędę wkoncu w świecie dorosłych i będę miała okazję zatęsknić przez te parę h dziennie za moim dzieckiem:)
Czy możesz powiedzieć że Twoja żona miała takie możliwości? A może miała tylko takie trudności jak ja tylko razy 3?  Kochającego męża ale jednak uważającego ze teraz czytaj przez najbliższe lata to nie czas na przytulanki i czas dla siebie jako pary tylko trzeba zacisnąć zęby i portfel i skupić się wyłącznie na rodzinie i dzieciach? Może zamiast męża który wróci z pracy i pozmywa naczynia za nią  wolałaby męża który powie kochanie babcia zajmie się dziećmi a ja Cię porywam chociaz na spacer do parku albo do pokoju gdzie już czeka winko i  fajny film we dwoje ? 
Bo ja wierzę że takie życie latami tylko jako mama może naprawdę coś wypalić w człowieku i sprawić ze odpływa się chociaz emocjonalnie ( bo niekoniecznie fizycznie) w inna rzeczywistość gdzie jest się dla kogos atrakcyjną kobietą,  partnerem do rozmowy, ciekawym człowiekiem z którym można pogadac i pośmiać się a nie tylko kochaną poczciwą matką polką z którą omawia się jakie buty trzeba kupić dziecku i kiedy szczepienie.
Na Twoim ( Waszym) miejscu jeszcze bym się zastanowiła nad zasadniczymi sprawami. Czy Wy już się naprawdę przestaliście kochać? Czy tylko wzajemnie rozczarowanie sobą i żal do siebie sprawia że nie chce Wam się zawalczyć o rodzinę.

No właśnie tak, jak napisała Fenix.
W pewnym sensie naprawdę można zrozumieć Twoja żonę autorze, bo lekko nie miała. Nie pracowała, bo przez kilka lat rodziły się dzieci, cała trójka, w tym dwoje dzieci poważnie chorych, szczególnie dało Wam wycisk to pierwsze.
Oboje byliście zarobieni po pachy i przerażeni, bo przecież nikt nawet w najgorszych horrorach nie zakłada takiej opcji, że będzie musiał mierzyć się z takimi problemami.
Żona była więc non stop z trójką małych dzieci i tak naprawdę żyła, jak w więzieniu.
Ty przychodziłeś do domu i od razu wpadałeś w kierat domowych obowiązków.
Tak ułożyło się Wam życie.
Poddało Was ciężkiej próbie, jak mało która młoda rodzinę.
Znacie się dekadę, wiele Was łączy, więc może nie trzeba tego przekreślać?
Ty naturalne trzymaj się teraz obranego kursu ( pozew można wycofać w każdej chwili, jeśli coś) i patrz na to, co robi żona.
W chwilach wielkiego zwątpienia próbuj się wczuć w jej położenie w tych pierwszych dwóch, trzech latach Waszego małżeństwa. Uwierz mi, dostała niezły wycisk.
Był tu wątek Deszcza, którego żona tak właśnie żyła przez dwie dekady, nie pracowała, zajmowała się domem i dziećmi, wysoki standard finansowy, wysoka pozycja społeczna, dzieci były zdrowe, a jednak ta kobieta nie wytrzymywała tej izolacji. Poszła w sekty i odbiła się od męża. Też ja potępiałam dopóki nie przeczytałam jej kilkustronicowe go listu do męża. Był to krzyk rozpaczy kobiety w głębokiej depresji, która nie wiedziała po co i dlaczego właściwie jeszcze żyje.
Autorze, życie niesie różne scenariusze.
Zrobisz, co zechcesz, ale jeśli to możliwe spróbuj czasem spojrzeć na swoją żonę i mamę Waszych dzieci troszkę innym okiem. Pod warunkiem oczywiście, że ona na to zasłuży, bo jeśli dalej będzie boczny albo upór z powodu urażonej dumy, to po prostu odpuść kroki w jej stronę.
Myślę, że cała Wasza piątka tylko straci na tym rozwodzie. Wygranych nie będzie, a szkoda by Was było.

10

Odp: Zdrada, żal, odejście

Kolejny przykłada na to, co się dzieje gdy małżonkowie nie rozumieją,ze w rodzinie najważniejsi sa oni, a nie dzieci.
Że dla zony najważniejszy ma być mąż, a dla męża żona, a nie dzieci.
Gdy jest inaczej, zawsze kończy sie to w ten sposób.
I z dwojga złego,lepiej zaniedbać relacje az dziećmi a nie z współmałżonkiem.

11

Odp: Zdrada, żal, odejście
Szeptuch napisał/a:

Kolejny przykłada na to, co się dzieje gdy małżonkowie nie rozumieją,ze w rodzinie najważniejsi sa oni, a nie dzieci.
Że dla zony najważniejszy ma być mąż, a dla męża żona, a nie dzieci.
Gdy jest inaczej, zawsze kończy sie to w ten sposób.
I z dwojga złego,lepiej zaniedbać relacje az dziećmi a nie z współmałżonkiem.

A co dzieci mają do jej zdrady?

12

Odp: Zdrada, żal, odejście
maku2 napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

Kolejny przykłada na to, co się dzieje gdy małżonkowie nie rozumieją,ze w rodzinie najważniejsi sa oni, a nie dzieci.
Że dla zony najważniejszy ma być mąż, a dla męża żona, a nie dzieci.
Gdy jest inaczej, zawsze kończy sie to w ten sposób.
I z dwojga złego,lepiej zaniedbać relacje az dziećmi a nie z współmałżonkiem.

A co dzieci mają do jej zdrady?

Tylko tyle,ze to małżeństwo przestało istnieć długo przed zdradą.
Zdrada była po prostu ostatnim gwoździem do trumny.

13

Odp: Zdrada, żal, odejście
Szeptuch napisał/a:
maku2 napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

Kolejny przykłada na to, co się dzieje gdy małżonkowie nie rozumieją,ze w rodzinie najważniejsi sa oni, a nie dzieci.
Że dla zony najważniejszy ma być mąż, a dla męża żona, a nie dzieci.
Gdy jest inaczej, zawsze kończy sie to w ten sposób.
I z dwojga złego,lepiej zaniedbać relacje az dziećmi a nie z współmałżonkiem.

A co dzieci mają do jej zdrady?

Tylko tyle,ze to małżeństwo przestało istnieć długo przed zdradą.
Zdrada była po prostu ostatnim gwoździem do trumny.

Nie. Przestało istnieć kiedy ona zdecydowała się odnowić kontakt z byłym. Dlaczego z nim? Bo kojarzył jej się z czasami bez zobowiązań, bezstresowych lat.
W domu dzieci, proza dnia codziennego, obowiązki. Nuda. I tyle wystarczyło.
A sam akt zdrady to faktycznie był gwoździem.

14

Odp: Zdrada, żal, odejście
maku2 napisał/a:
Szeptuch napisał/a:
maku2 napisał/a:

A co dzieci mają do jej zdrady?

Tylko tyle,ze to małżeństwo przestało istnieć długo przed zdradą.
Zdrada była po prostu ostatnim gwoździem do trumny.

Nie. Przestało istnieć kiedy ona zdecydowała się odnowić kontakt z byłym. Dlaczego z nim? Bo kojarzył jej się z czasami bez zobowiązań, bezstresowych lat.
W domu dzieci, proza dnia codziennego, obowiązki. Nuda. I tyle wystarczyło.
A sam akt zdrady to faktycznie był gwoździem.

O ile do stricte fizycznego aktu zdrady doszło. Dla wielu mężczyzn oczywiste będzie ze na bank bo nie ukrywajmy o to im w romansie głównie chodzi. Ale z punktu widzenia kobiety nie musi być to wcale tak oczywiste. Dla spędzającej lata w pieluchach i zupkach matki polki miłosne igraszki w lozku z innym wcale nie muszą być szczytem marzeń. Za to może nim byc samo zdobycie atencji mężczyzny, który doceni w kobiecie kobietę a nie matkę, opiekunkę domowego ogniska i dobrą logistycznie gospodynię.
Dlatego jestem w stanie uwierzyć że ten facet  (domniemany boczniak) dążył do kontaktu fizycznego a  zona Autora skutecznie się opierała bo dla niej paliwem tej relacji wcale nie był sex tylko adoracja, komplementy, czułem słówka, uwaznosc na nią jako kobietę a nie ważny dodatek do 3 dzieci. 
Nie twierdzę wcale ze to jest ok i że to też nie jest formą zdrady ale jednak niekoniecznie musi być zdradą fizyczną.

15

Odp: Zdrada, żal, odejście
feniks35 napisał/a:
maku2 napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

Tylko tyle,ze to małżeństwo przestało istnieć długo przed zdradą.
Zdrada była po prostu ostatnim gwoździem do trumny.

Nie. Przestało istnieć kiedy ona zdecydowała się odnowić kontakt z byłym. Dlaczego z nim? Bo kojarzył jej się z czasami bez zobowiązań, bezstresowych lat.
W domu dzieci, proza dnia codziennego, obowiązki. Nuda. I tyle wystarczyło.
A sam akt zdrady to faktycznie był gwoździem.

O ile do stricte fizycznego aktu zdrady doszło. Dla wielu mężczyzn oczywiste będzie ze na bank bo nie ukrywajmy o to im w romansie głównie chodzi. Ale z punktu widzenia kobiety nie musi być to wcale tak oczywiste. Dla spędzającej lata w pieluchach i zupkach matki polki miłosne igraszki w lozku z innym wcale nie muszą być szczytem marzeń. Za to może nim byc samo zdobycie atencji mężczyzny, który doceni w kobiecie kobietę a nie matkę, opiekunkę domowego ogniska i dobrą logistycznie gospodynię.
Dlatego jestem w stanie uwierzyć że ten facet  (domniemany boczniak) dążył do kontaktu fizycznego a  zona Autora skutecznie się opierała bo dla niej paliwem tej relacji wcale nie był sex tylko adoracja, komplementy, czułem słówka, uwaznosc na nią jako kobietę a nie ważny dodatek do 3 dzieci. 
Nie twierdzę wcale ze to jest ok i że to też nie jest formą zdrady ale jednak niekoniecznie musi być zdradą fizyczną.

Jeśli nawet, czy to coś u autora zmienia?

16

Odp: Zdrada, żal, odejście
maku2 napisał/a:
feniks35 napisał/a:
maku2 napisał/a:

Nie. Przestało istnieć kiedy ona zdecydowała się odnowić kontakt z byłym. Dlaczego z nim? Bo kojarzył jej się z czasami bez zobowiązań, bezstresowych lat.
W domu dzieci, proza dnia codziennego, obowiązki. Nuda. I tyle wystarczyło.
A sam akt zdrady to faktycznie był gwoździem.

O ile do stricte fizycznego aktu zdrady doszło. Dla wielu mężczyzn oczywiste będzie ze na bank bo nie ukrywajmy o to im w romansie głównie chodzi. Ale z punktu widzenia kobiety nie musi być to wcale tak oczywiste. Dla spędzającej lata w pieluchach i zupkach matki polki miłosne igraszki w lozku z innym wcale nie muszą być szczytem marzeń. Za to może nim byc samo zdobycie atencji mężczyzny, który doceni w kobiecie kobietę a nie matkę, opiekunkę domowego ogniska i dobrą logistycznie gospodynię.
Dlatego jestem w stanie uwierzyć że ten facet  (domniemany boczniak) dążył do kontaktu fizycznego a  zona Autora skutecznie się opierała bo dla niej paliwem tej relacji wcale nie był sex tylko adoracja, komplementy, czułem słówka, uwaznosc na nią jako kobietę a nie ważny dodatek do 3 dzieci. 
Nie twierdzę wcale ze to jest ok i że to też nie jest formą zdrady ale jednak niekoniecznie musi być zdradą fizyczną.

Jeśli nawet, czy to coś u autora zmienia?

To juz pytanie do Autora. Dla mnie by może nie tyle zmieniało co tymbardziej dawało do myślenia czy nie pomogłem żonie odpłynąć emocjonalnie w kierunku innego.

17 Ostatnio edytowany przez 123Sprawdzam (2023-04-11 20:50:59)

Odp: Zdrada, żal, odejście

A czy czasem u podstaw decyzji o zdradzie nie leży brak umiejętności stworzenia normalnej i zdrowej relacji intymnej z drugim człowiekiem?

Przecież dorosły człowiek zdaję sobie sprawę, że rodzicielstwo w pierwszych latach to czas wyrzeczeń dla OBOJGA rodziców.

A ja tu u Autora, analizując jego wpisy, nie widzę jednak braku tych umiejętności.

A to, że przedkładał dobro swojej RODZINY ponad swoje, świadczy po prostu o tym, że jest dobrym człowiekiem, który został perfidnie WYKORZYSTANY.

18 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2023-04-11 21:11:09)

Odp: Zdrada, żal, odejście

Oczywiście że rodzicielstwo to czas wyrzeczeń dla obojga rodziców ale kazde z nich może zakres tych wyrzeczeń rozumieć inaczej, czasem przesadnie. Bywa ze mężczyzna ma dość bo zona zapomina ze jest jeszcze on  maz, zaaferowana tylko sprawami dzieci, śpiąca z dzieckiem do 7 roku życia albo i dłużej a maz gdzieś na kanapie w salonie itp. Bywa i odwrotnie, maz uwazajacy ze kobieta jest zaprogramowana na bycie matką polką  i siedzenie w domu z dziecmi to dla niej czysta przyjemnosc i plaża. Nie wiemy dokładnie jak to wyglądało w małżeństwie Autora ale zakładam że musiało zabraknąć dostrzeżenia  i zaopiekowania jakis potrzeb zony. Bo przypomnijmy ze oni nie zmagali się z typowymi problemami macierzyńskimi tylko otarli się o niemalże śmierć dziecka i chorobę drugiego. Nietrudno się domyśleć ze na codzień większość tego ciężaru dziwgala zona skoro Autor byl w pracy. I  nie to żaden wyrzut bo ktoś pracowac i utrzymywać rodzinę musi ale czasem to wyjście do pracy między ludzi daje jednak oddech, odbicie od domowego kieratu i zmartwien, czyli coś co dla partnera siedzącego w domu z dziećmi jest nieosiągalne.
Edit. Nie kwestionuję że Autor jest dobrym człowiekiem. Ale bycie dobrym nie gwarantuje że czegoś/ kogoś nie zaniedbamy. Czasem wręcz przeciwnie, bywa ze ktos w swej dobroci staje się nadgorliwy i angażuje siły i uwagę we wszystko ale zapomina o sobie i partnerze zakładając że na to jeszcze będzie czas. A potem się okazuje ze ten czas już byl i minął.

19

Odp: Zdrada, żal, odejście

Widzisz, autorze, już tutejsze oszołomki zrobiły z ciebie winnego. Nie daj sobie czasami tego kitu wciskać - winna jest wyłącznie ta, która ściągnęła gacie i wypięła zad.

20 Ostatnio edytowany przez 123Sprawdzam (2023-04-11 21:48:59)

Odp: Zdrada, żal, odejście
feniks35 napisał/a:

iNie wiemy dokładnie jak to wyglądało w małżeństwie Autora ale zakładam że musiało zabraknąć dostrzeżenia  i zaopiekowania jakis potrzeb zony.

No to może autor nam odpowie, czy żona KOMUNIKOWAŁA te braki, czy jednak nie i wybrała NAJŁATWIEJSZĄ drogę - zdradę emocjonalną, co dobitnie świadczy o tym KTO ma problem i kto powinien bardzo mocno pracować nad sobą jak mróweczka.

Bo raczej NIKT z Nas wróżbitą Maciejem nie jest i w myślach czytać NIE UMIE.

21

Odp: Zdrada, żal, odejście
Szeptuch napisał/a:
maku2 napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

Kolejny przykłada na to, co się dzieje gdy małżonkowie nie rozumieją,ze w rodzinie najważniejsi sa oni, a nie dzieci.
Że dla zony najważniejszy ma być mąż, a dla męża żona, a nie dzieci.
Gdy jest inaczej, zawsze kończy sie to w ten sposób.
I z dwojga złego,lepiej zaniedbać relacje az dziećmi a nie z współmałżonkiem.

A co dzieci mają do jej zdrady?

Tylko tyle,ze to małżeństwo przestało istnieć długo przed zdradą.
Zdrada była po prostu ostatnim gwoździem do trumny.

Prawda. Gdy w malżeństwie jest dobrze, nikt nie szuka okazji do zdrady.

22

Odp: Zdrada, żal, odejście
Inocynt napisał/a:

Widzisz, autorze, już tutejsze oszołomki zrobiły z ciebie winnego. Nie daj sobie czasami tego kitu wciskać - winna jest wyłącznie ta, która ściągnęła gacie i wypięła zad.

Jeśli obrażanie innych użytkowników forum i zniekształcanie ich wypowiedzi ma Twoim zdaniem pomóc Autorowi wątku to gratuluję  " rozumu". Bo tu nikt nie przypisał winy wyłącznie Autorowi. Ale nie wierzę tez w to ze kobieta, która dala mu 3 dzieci i walczyła z nim o ich zdrowie i życie nagle zmieniła się bez powodu w pustą lalę która "wypina zad" na co zresztą Autor nie ma żadnych dowodów.
Ale pewnie, lećmy po linii najmniejszego oporu. Zróbmy z niej dzi..ę zaocznie i wrecz pospieszmy Autora w rozwaleniu rodziny z 3 dzieci. Wkoncu to nie nasze życie i nie nasza rodzina. Jeśli okaże się że zrobił to pochopnie to jego problem.

23

Odp: Zdrada, żal, odejście
Bland44 napisał/a:
Szeptuch napisał/a:
maku2 napisał/a:

A co dzieci mają do jej zdrady?

Tylko tyle,ze to małżeństwo przestało istnieć długo przed zdradą.
Zdrada była po prostu ostatnim gwoździem do trumny.

Prawda. Gdy w malżeństwie jest dobrze, nikt nie szuka okazji do zdrady.

Nie do końca. Gdy jedno z małżonków ma "lewe" schematy wyniesione z dzieciństwa to nawet gdy małżeństwo jest "zdrowe" to ta osoba, w momencie uruchomienia tych schematów, będzie podświadomie kreować sobie wyimaginowane braki i sabotować nawet najlepszy związek. Psychika ludzka jest czasami bardzo pokręcona.

24

Odp: Zdrada, żal, odejście

Romans jest, a czy do zdrady doszło czy nie to jest sprawa drugorzędna, bo ona przekroczyła wiele granic.

Nie jestem pewien, czy ona będzie w ogóle chciała mieć dzieciaki przy sobie gdy będzie miała bocznego.
Możesz się bardzo zdziwić.

25

Odp: Zdrada, żal, odejście
feniks35 napisał/a:

Nie wiemy dokładnie jak to wyglądało w małżeństwie Autora ale zakładam że musiało zabraknąć dostrzeżenia  i zaopiekowania jakis potrzeb zony.

Nie wiemy, nie wiesz ale zakładasz że to wina autora. Dlaczego tak zakładasz?

26

Odp: Zdrada, żal, odejście
Bland44 napisał/a:
Szeptuch napisał/a:
maku2 napisał/a:

A co dzieci mają do jej zdrady?

Tylko tyle,ze to małżeństwo przestało istnieć długo przed zdradą.
Zdrada była po prostu ostatnim gwoździem do trumny.

Prawda. Gdy w malżeństwie jest dobrze, nikt nie szuka okazji do zdrady.

Poczytaj więcej historii gdzie on/ona myśleli że w małżeństwie jest dobrze a dochodziło do zdrady.
Czy wtedy na siłę szukać przyczyny?

27 Ostatnio edytowany przez 123Sprawdzam (2023-04-11 23:04:58)

Odp: Zdrada, żal, odejście
maku2 napisał/a:
feniks35 napisał/a:

Nie wiemy dokładnie jak to wyglądało w małżeństwie Autora ale zakładam że musiało zabraknąć dostrzeżenia  i zaopiekowania jakis potrzeb zony.

Nie wiemy, nie wiesz ale zakładasz że to wina autora. Dlaczego tak zakładasz?

No właśnie, czekamy na odpowiedź smile

28

Odp: Zdrada, żal, odejście
Farmer napisał/a:

Romans jest, a czy do zdrady doszło czy nie to jest sprawa drugorzędna, bo ona przekroczyła wiele granic.

Nie jestem pewien, czy ona będzie w ogóle chciała mieć dzieciaki przy sobie gdy będzie miała bocznego.
Możesz się bardzo zdziwić.

To zależy od bocznego po części,co on wymyśli i jak jest zaangażowany w nowy układ dla niego - niekoniecznie poważnie to traktuje
Autor naraża się na kilku miesięczny wpływ trzeciej osoby na szczątki relacji z jż,kochankowie lubią bawi\c się kosztem męża razem z jeszcze żonami,kochanki z resztą też biorą udział w walce "lojalnie,chćnie zawsze romans przeradza się w związek tyle że jest rozrywka i dodatkowe emocje.
to jest szkodliwe dla niego ,małżeństwo moim zdaniem jest skończone i relacja też - nic się nie da z tym zrobić
w najbliższym czasie,być może po wyprowadzce i rozwodzie coś się wyklaruje.Do tego momentu będzie prawdopodobnie nerwowo,kolega się nie zdeklarował a ich relacje będą się odbijać na Autorze jeżeli sobie na to pozwoli. Metodę 34 kroków dobrze było by ćwiczyć żeby nabierać dystansu.
Autorowi życzę siły i cierpliwości zajmij się sobą i planami dla siebie i dzieci konsekwentnie z żelazną stanowczością jakiekolwiek ustępstwa i kompromisy się tu nie sprawdzą zostaniesz wydymany jak zaczniesz się wycofywać ze swoich planów.
Jeszce żona będzie odraczać i przedłużać na siłę i ile się da wyprowadzkę i znalezienie pracy tak jest ma świetny układ bez zobowiązań
i może sprawdzić bocznego na co może od niego dostać,na co sobie pozwoli jeszcze i na co jemu pozwoli,może coś, może nic
"kryta " jest nawet jak dostanie kopa od niego, za rządzenie jego życiem  nieostrożnie to zaboleć może ją - nie wygląda to na coś co ma być stałym związkiem z mieszkaniem razem zawieszenie niejasność tutaj bardziej pasuje.Wtedy kwestia powrotu i godzenia się może zaistnieć.
Staraj się zadbać o siebie i nie analizuj tak przeszłości bo się obwiniasz ponad miarę mam wrażenie ,zdrada to wina tego kto zdradził ludzie podłączają to pod odpowiedzialność za problemy w małżeństwie i że to wspólna odpowiedzialność taka zdrada - bullshit
nie daj sobie tego wcisnąć zdrada, to nie jest rozwiązanie problemu ,raczej ucieczka od niego i unikanie ,działaniem na przetrwanie przeczekanie i żeby jak sprawa się wyda wyjdzie na jaw, mieć argumenty i żeby ktoś zdecydował za zdradzającego co dalej.

29 Ostatnio edytowany przez Evergreen (2023-04-12 00:19:52)

Odp: Zdrada, żal, odejście
tenon napisał/a:

Mniej więcej wtedy zaczęło się psuć. To co pierwotnie uważałem za przyczynę problemów dziś postrzegam jako pewien skutek już wtedy - postępujące oddalenie, w tym fizyczne, brak bliskości, dotyku, seksu. Pojawił się ten trzeci - były chłopak, "już tylko kolega". Zaczęły się wieczorne wyjścia, raz na dwa, trzy tygodnie.

Kto się oddalił, jeśli chodzi o bliskość i seks? Kto głównie zajmował się chorymi dziećmi? Jeśli ona (wnioskuję, że tak, jeśli tylko ona nie pracowała), to zrobiła sobie ucieczkę od kłopotów w postaci "kolegi" - śmiem podejrzewać, że zaczęła już wcześniej od zdrady emocjonalnej. W innych przypadkach gdy mamy do czynienia z poważnymi chorobami dzieci (w tym śmierć czy groźbę śmierci dziecka) często dochodzi do traumy i PTSD, kiedy to sytuacje intymności są ostatnią rzeczą na jaką ma się ochotę. Wydaje się jednak, że to nie jest jej przypadek. Ludzie w traumie nie wychodzą się zabawić z byłym pod nosem obecnego i bezczelnie odpowiadają, że "skończę z nim kiedy mi się zachce" - to już trąci przesadną pewnością siebie i pogardą. Ludzi w traumie na to nie stać.

tenon napisał/a:

Początkowo tłumaczyłem to chęcią wyrwania się z rutyny, potrzebą kontaktu z kimś dorosłym spoza domu. Zdziwił mnie ten nagły zwrot ku socjalizowaniu się, wszak na początku, gdy zdziwiony pytałem o jej znajomych, tłumaczyła, że za bardzo nie ma, nie potrzebuje, jest samowystarczalną introwertyczką.

"Nagły zwrot" to znaczy - "już po zawodach". A wcześniej znajomych nie miała? Dlaczego się zdziwiłeś, że nie ma znajomych? Przecież znacie się od 10 lat.

tenon napisał/a:

Dobra, przecież nie wszyscy musimy być równi.

Ano pewnie, trzeba to sobie jakoś zracjonalizować tongue

tenon napisał/a:

Po ok. czterech miesiącach mówię basta - nie podoba mi się to, kończ już, proszę tę znajomość. Skończę kiedy będę chciała, usłyszałem. Wtedy był ten moment, który przegapiłem, kiedy powinienem postawić twarde warunki.

Tak jest, bardzo słuszny wniosek.

tenon napisał/a:

Nie jestem przecież jednak żadnym tyranem, musi sama chcieć.

Owszem, to ona powinna wykazać się pokorą w tej sytuacji, a nie Ty masz czekać na jej łaskawe skinienie.

tenon napisał/a:

Zdecydowała się po kilku tygodniach na brak kontaktu z tamtym. Niestety tylko w deklaracjach. Zadziałałem wbrew sobie i sprawdziłem jej bilingi, porównałem z telefonem. Setki wiadomości, same niby nic nie znaczące, ale o każdej porze nocy i dnia. Część wykasowanych. Wyparła się, zaprzeczała tak długo, aż jej pokazałem dowód..

Dobrze, że to zrobiłeś - lepiej mieć świadomość tej skali niż opierać się tylko na tym co mówi zdradzający. A oni potrafią wejść na wyżyny manipulacji, aby się wybielić i usprawiedliwić.

tenon napisał/a:

Oczywiście to nic takiego, a ja mam problem z głową, bo jestem chorobliwie podejrzliwy..

Pomachasz dowodem, a i tak się wyprze. Standard. A - no i oczywiście, to Twoja wina przecież - zdradza Cię, bo jesteś podejrzliwy big_smile

tenon napisał/a:

Kolejne miesiące to było na przemian zrywanie z nim kontaktu (znów tylko deklaratywnie - już nie sprawdzałem) I spotykanie się.

I co wtedy czułeś? Czekałeś? Żywiłeś nadzieję, że się opamięta? Śmiem podejrzewać, że lekko nie było.

tenon napisał/a:

W domu troje małych dzieci. I ja, jako jedyny pracujący, a po pracy zajmujący się wszystkim w domu, czym trzeba się zająć: sprzątaniem, gotowaniem, ogarnianiem dzieci. Czas wolny po 21, gdy szkraby już spały. Pod koniec roku czuję, że nie daję rady, chodzę do psychologa, ale szoruję brzuchem o dno.

Nie dziwię się - przedłużona agonia daje efekty psychicznego "zombie", a poczucie wartości zagrzebane w mule.

tenon napisał/a:

Wymuszam kolejne  rozmowy. Ona chyba też ma dość tego stanu, po raz pierwszy przestała zaprzeczać, zaczyna się otwierać. Docierają do mnie słowa, których istnienie przecież przewidziałem, wykrzyczane wielokrotnie przez intuicję, do tej pory wypierane przez żonę, y e b ł y prosto w ryj wypowiedziane na głos: kocham Cię jak brata, przyjaciela, nie jak mężczyznę, chyba nie jestem monogamistką, ja tak na prawdę nie chciałam tego małżeństwa, to była presja,  żywię do T (ten trzeci) nieokreślone uczucia, ciągnie mnie do niego, jestem przy nim szczęśliwa.

Potrzebowałeś porządnego kopniaka i powodu aby ją znienawidzić - jeśli to tyle trwało, to znaczy, że to Twoje pierwotne poczucie wartości i szacunku do siebie nie było na dobrym poziomie. Do przepracowania z psychologiem.

tenon napisał/a:

No i oczywiście, a jakby inaczej, zapewnienia, że nigdy nie było niczego fizycznego (w co najzwyczajniej nie wierzę) choć on kilka razy wyrażał taką chęć słowem lub czynem. Jednak ona, bohatersko niezłomna, opierała się skutecznie.

big_smile Zawsze mnie bawią te deklaracje zdradzających co do fizycznej zdrady - jakby to miało jakiekolwiek znaczenie. Zdradza, odcięła się emocjonalnie, zostawia rodzinę na korzyść kogoś innego, to zdrada jest pełna. Oczywiście nie dajmy się nabrać - zdradzała fizycznie z całą pewnością. Podoba mi się jednak to jak to opisałeś wink - widać tu pewien delikatny dystans - ślady czarnego humoru - to dobrze smile

tenon napisał/a:

W mojej ocenie byłem na prawdę dobrym mężem - wspierałem w zadaniach domowych, starałem się motywować, doceniać, dopieszczać, myśleć najpierw o niej. Oczywiście była też rutyna dnia codziennego, zwykłe dni, postępujące obopólne zwątpienie. Były też coraz częstsze kłótnie, jej codzienne uwagi i zwykłe czepialstwo. Zdarzylo się raz, że uderzyła mnie w twarz. Nie oddałem, wyhamowałem. Zamiast tego rozbiłem sobie pieść o ścianę, nastepnym razem oddam, się odgrażałem.  Usłyszałem niedawno od niej, że może byłem za dobry. Powiedziała to poważnie. 40.letni biały rycerz, psia mać, zwykły beciak...

Hmmm... obawiasz się oceny Twojej osoby przez innych? Ujawniła się tu też złość na siebie samego - przez to też trzeba przejść, aby wybaczyć sobie, wyzdrowieć i ruszyć z nową energią. Kiedyś dojdziesz do tego, że zrobiłeś wystarczająco, a nie zostało to docenione (jeśli oczywiście szczerze sam przed sobą tak uważasz).

tenon napisał/a:

Złożyłem w zeszłym tygodniu pozew. W przeddzień swojego zabiegu w szpitalu. Bez orzeczenia o winie - chcę to załatwić  jak najszybciej, minimalizując straty psychiczne dzieci i moje.

Orzeczenie o winie, to bardzo ciężka walka, ale skoro masz dowody i jej przyznanie się do winy, to może pójść szybciej. Wygrana oznacza możliwość pobrania alimentów do końca życia dla osoby poszkodowanej - tylko, że tu ona nie pracuje i pewnie będzie udowadniać w sądzie, że nie może pracować z tysiąca powodów. Depresja to klasyk i łatwo otrzymać takie potwierdzenie od lekarza. Zrobisz tak jak uważasz, ale zważ, że ona może zażądać orzeczenia o winie ze swojej strony w każdej chwili procesu. Z resztą Ty również.

tenon napisał/a:

Dziś leżę obolały fizycznie (po zabiegu) i psychicznie (po małżeństwie).

Współczuję sad, ale wykonałeś już niezłe kroki ku lepszej przyszłości.

tenon napisał/a:

Ona wczoraj znów się z nim spotkała. Niby nie ma to już żadnego znaczenia, ale nadal cholernie boli.

I będzie się spotykać, a jak już nie, to przyjdzie do Ciebie, że "nareszcie zrozumiała". Co jej wtedy powiesz? Myślałeś już o tym? Wyobrażenie sobie takiej sytuacji i odpowiedź na to pytanie może pokazać Ci na jakim jesteś etapie.

tenon napisał/a:

Rollercoaster emocjonalny już się skończył, teraz jest jednostajny smutek i brak wiary w przyszłość, choć staram się ze wszystkich sił afirmować pozytywnie.

Smutek, to etap żałoby po rozstaniu i trzeba sobie dać możliwość jego przeżycia - jest konieczny. A o przyszłość się nie martw. Jest tam, gdzieś, w nieokreślonej odległości czasowej od tego co dzisiaj. Cieszenie się z tego co w tym okresie smutku udało się mimo wszystko dokonać i tak jest ogromnym sukcesem - nawet wstanie z łóżka, zjedzenie czegoś, wstawienie prania.

tenon napisał/a:

Chciałbym nie musieć już mieszkać z nią pod jednym dachem, ale jeszcze  czekam, aż ona znajdzie pracę. Najpóźniej do lipca, bo taki termin opuszczenia mieszkania wymusiłem w podpisanym porozumieniu. Jeśli się nie uda, co wtedy? Nie wiem. Odkąd potwierdziły się moje przypuszczenia i obawy poczułem  że znów mam jakąś kontrolę. W końcu wiem, z czym się mierzę i to ja rozdaję karty. Działam zadaniowo, bo to pomaga mi skupić się na teraźniejszości i najbliższej przyszłości, a nie myśleć o przeszłości - to mi nie służyło.

Trudne jest mieszkanie z osobą, której widok wywołuje obrzydzenie - współczuję. Jeśli się nie uda z pracą do lipca, musisz zrobić to, co powiedziałeś, ze zrobisz w przypadku nie dotrzymania warunków. Co to było w Twoim przypadku?
Przeszłość i tak Cię dopadnie, ale może jeszcze nie teraz. Jeśli do tego dojdzie - nie odczuwaj tego jak regres w uzdrowieniu. Dobrze robisz, że skupiasz się na zadaniach, gdyż kontrola i samostanowienie o sobie i swoim otoczeniu daje chwilowe poczucie bezpieczeństwa i poczucia wartości. To Ci jest teraz potrzebne.

tenon napisał/a:

Najważniejsze dla mnie, to dowieźć do końca rozprawy warunki porozumienia - głównie opiekę naprzemienną nad dziećmi i ich "gniazdowanie". Póki co jesteśmy zgodni co do tego, lecz po setkach przeczytanych, podobnych historii wiem, że to może się zmienić i trzeba być przygotowanym na nagły zwrot akcji w tej telenoweli.

Co masz na myśli "dowieźć do końca warunki porozumienia"? Żeby nie zmieniła na ten temat zdania? Tego nie przewidzisz, ale możesz temu przeciwdziałać w postaci np. poinformowania jej, że zawsze pozostaje Ci orzeczenie o winie i alimenty na siebie, gdyż dysponujesz dobrym pakietem dowodów (jeśli je nadal posiadasz oczywiście - najlepiej te smsy, billingi, nagrania z rozmów z nią podczas, gdy się przyznaje do zdrady). To czy masz realne szanse na wygraną nie ma znaczenia - ważne aby żona w to uwierzyła, co może ją czekać, gdy będzie chciała się odegrać. Dlaczego chcesz mieć opiekę naprzemienną? Chodzi o alimenty? Osobiście uważam, że opieka naprzemienna nie jest dobrym układem dla dzieci i ich rozwoju, ale decyzja należy do Ciebie. Ważna jest także komunikacja z dziećmi z obu stron podczas rozwodu. Nastawianie dzieci przeciwko któremukolwiek z rodziców, to dla nich ogromna krzywda. Mam nadzieję, że Cię to nie spotka.

tenon napisał/a:

To forum bardzo mi pomogło. Czytałem wiele wątków od deski do deski. Wielu z Was to naprawdę mądrzy ludzie, którzy potrafią celnie wyłapywać istotne w opowieści rzeczy.
Kłaniam się nisko.

Właściwie to widać, że otarłeś się o inne historie, bo wydaje się, że masz pewną świadomość smile. Dobrze zrobiłeś, bo niestety te opowieści ze zdradą w tle są takie podobne, że niemal boleśnie identyczne. Lepiej uczyć się na błędach innych, a i tak nie uniknie się, i czasem trzeba, mimo wiedzy, popełnić kilka własnych, aby się nauczyć tego i owego w życiu wink. Tenon widzę, ze jesteś na dobrej ścieżce - jestem dobrej myśli smile

30

Odp: Zdrada, żal, odejście

Bardzo Wam dziękuję za poświęcony czas i podzielenie się uwagami. Naprawdę to doceniam. Czasami, gdy czytałem inne historie z tego działu, zastanawiałem się, jakie są motywacje pomagających. Bo ja, gdybym miał to za sobą, to chyba nie chciałbym się katować czytając o tego typu, smutnych w gruncie rzeczy, historiach, uciekłbym stąd. Zobaczymy jednak.
Dziękuję, że jesteście I tę motywację macie.

ulle napisał/a:

Dlaczego zależy Ci na opiece naprzemiennej?
Przemyślałeś dobrze te sprawę?

Kocham dzieci, jestem z nimi bardzo związany i nie chciałbym tracić kontaktu z nimi tylko dlatego, że żona podjęła w życiu takie, a nie inne decyzje. Uczestniczyłem w całym ich dotychczasowym życiu i chciałbym nadal być jego ważną częścią. Nie wyobrażam sobie, bym widywał je np. raz na tydzień/dwa tygodnie.

Agnes76 napisał/a:

Smutne i straszne.
W swojej wyrozumiałości dla problemów żony poszedłeś za daleko.
Dać partnerce czas na oddech od domowych kłopotów i obowiązków , a dać jej przyzwolenie na spotkania z innym mężczyzną, to dwie różne rzeczy.
Wziąłeś chociaż dobrego adwokata? Ktoś  Ci doradził jak mądrze napisać pozew rozwodowy?

Dziś już rozumiem ten błąd. Wtedy wydawało mi się, że przyzwalając dzialam dla jej i naszego dobra. Bo sfrustrowana żona, to nieszczęśliwa żona. Tłumaczyłem tez sobie, że przecież nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, że skoro on był z nią nieszczery i kręcił na boku (taki powód ich wcześniejszego rozstania przekazała mi ż), to przecież nie ma tu zagrożenia. Naiwne to i życzeniowe myślenie, jak się okazało...
Byłem radzić się adwokata, poznać zagrożenia. Pozew również został zredagowany przez niego.

display napisał/a:

Zastanów się nad orzeczeniem z jej winy bo skoro nie pracuje to może być tak ze się nie będzie wcale palić do pójścia do pracy i będzie chciała wy**** Ciebie na alimenty zarówno na dzieci jak i na nią a wtedy jesteś ugotowany

Tak, wiem, że jest tu pewne ryzyko. Na razie żona deklaruje (i niby czyni odpowiednie kroki) chęć uniezalażnienia się i wzięcia odpowiedzialności. Wiem,  że nie mogę jej ufać. Niestety nie znajdę teraz w sobie sił, by walczyć o rozwód z orzeczeniem. Nie chcę wygrzebywać brudów istniejących lub nieistniejących, bo wiem, że tak też się nierzadko zdarza. Nie chcę przeciągać tego w lata. Nie chcę obarczać dzieci dodatkowym stresem, a to bym im zafundował. Mam pewne dowody na zdradę, w tym nagrania naszych rozmów, na których ona przyznaje się do tej relacji. Zresztą adwokat, o ile przyznał, że to, co mam jest całkiem mocne, stwierdził również, że batalia mogłaby być dluga, a jej skutek jest trudny do oszacowania. Chyba muszę więc podjąć ryzyko.

ulle napisał/a:

Autorze, żal mi Was oboje i żal Waszych dzieci.
Historia bocznego, z tego co zrozumiałam, trwała około roku, jednak Ty nie masz dowodów na to, że było między nimi coś więcej.

Historia bocznego wg mojej wiedzy zaczęła się prawie 4 lata temu, w tym podobno 1,5 roku przerwy w kontaktach, po moich naciskach.

Będę kontrowersyjna, ale może dałoby się jeszcze coś zrobić z Waszą rodzina?
Rozwieść się oczywiście możesz, ale przecież nawet wtedy może udałoby się uratować rodzinę?

Jak dla mnie nie ma tu kontrowersji, pierwsza normalna reakcja to pytanie, czy da się to jeszcze uratować. Wierz mi, ta decyzja nie jest pochopna. Gdybym dziś doświadczył szczerej skruchy z jej strony, stwierdzenia, że się pogubiła i zwyczajnie zrypała sprawę, że nie chce mnie tracić i postara się odbudować to wszystko, co nas łączyło, to z pewnością miałbym duży dylemat i rozważałbym próbę posklejania tego. Niestety jest inaczej, a te słowa, które padły, nie były wcale w jakimś ferworze wykrzyczane. Wypowiadane spokojnie, w calkiem normalnej atmosferze, bez wrzutów i wycieczek osobistych, po prostu zimne i okrutne. Dlatego nie widzę innej możliwości. Bo samemu to se można. W nosie podłubać.

To musiało bardzo Wami wstrząsnąć, tym bardziej że niewiele czasu minęło, a już z drugim dzieckiem mieliście straszne przeżycia.
Może Twoja żona tak strasznie się wtedy przeraziła, że potem, już po wszystkim, gdy zagrożenie minęło musiała jakoś się uspokoić i stąd sprawa z jej byłym facetem?
Dzięki tej znajomości udało jej się odpłynąć w inną rzeczywistość, bez chorych dzieci i wiecznych problemów?

Z natury jestem b. empatyczny. To nie jest tak, że ja nie dostrzegam, że okoliczności naprawdę mogły ją przygnieść. Że jesteśmy tylko ludźmi, a ona miała bardzo ciężko i potrzebowała odskoczni, odreagowania. Ja to rozumiem. Nie jest też tak, że ja się nie dołożyłem do tego, bo kryształ chłop ze mnie. Po chorobie syna i szpitalu wróciłem do papierosów, których nie paliłem już od wielu lat. Prosiła mnie kilka razy o te fajki - to rzucałem, to wracałem. Nigdy jednak nie dała mi do zrozumienia, że jest to kwestia być albo nie być. Dziś już nie palę, więc nie było to dla mnie niemożliwe do zrobienia.
A zatem ona miała trudno, rozumiem. Ja mógłbym być lepszy, jasne, zawsze można. Ba, jestem w stanie zrozumieć (ból przez to nie staje się mniejszy), że takie jest czasami życie, że się zmieniamy, że można kogoś przestać kochać, że można zakochać się w kimś innym. Ale do licha, nigdy nie zrozumiem łgania prosto w oczy. Kłamstw o dużym kalibrze wypowiadanych do życiowego partnera bez mrugnięcia okiem, wielokrotnie. Tego chyba nigdy nie ogarnę. Na to mamy wpływ.

Jeśli się rozstaniecie, to przecież grozi Wam samotność. Patrzę praktycznie.
Facet z trójką małych dzieci- raczej ciężko będzie Ci znaleźć kobietę do życia.
Ona z trójką dzieci też będzie miała mocno pod górkę.
Zazwyczaj jestem za rozwodem, gdy w grę wchodzi zdrada, ale w Waszym przypadku wcale nie byłabym taka pewna czy Twoja żona aż tak zaszalala.

Teraz jest to poza moimi zainteresowaniami. Mam świadomość, że to się zmieni i że kiedyś w moim życiu może ktoś jeszcze się pojawi. Na razie nie wybiegam jednak aż tak bardzo w przyszłość. Chcę pobyć sam, potrzebuję tego. Dziś nie potrafiłbym zaufać, a moje poczucie własnej wartości leży i kwiczy. Mniej niż zero. Z pewnością jednak nie podjąłbym tak ważnej decyzji o powrocie do siebie pod wpływem strachu, że będę kiedyś sam. Jeśli tak się stanie, to trudno, poradzę sobie chyba z tym.
A to, czy żona zdradziła mnie fizycznie, owszem ma dla mnie znaczenie. Chciałbym mieć pewność. Nawet jeśli tak się nie stało (w co nie wierzę, jak już wspominalem), to nie zmienia to faktu zdrady emocjonalnej. To z całą pewnością nastąpiło.

feniks35 napisał/a:

Zakładam że zona ciurkiem siedzi w domu odkąd zaszła w pierwsza ciążę. Bez większej możliwości oderwania się od codzienności domowej, z ciężką choroba dziecka po drodze i kolejną która również nie pomagała odzyskać równowagi psychicznej. Ja wiem i rozumiem że Ty pracowałeś w tym czasie na dom, ze tez pomagałeś po pracy ale to jednak nie to samo co siedzieć dzień w dzień z 3 dzieci, kochanych i wyczekanych ale jednak absorbujących 24h na dobę, czasem  marudnych chorych nieznośnych. Bez większego kontaktu z kimś dorosłym z kim mozna na spokojnie wypić kawę bez ciągłej czujnej oberwacji pociech.

Nie chciałbym robić z siebie ideału. Przedstawię Ci jedynie mój punkt widzenia: tak, przebywała w domu z dziećmi do godzin popołudniowych cały czas. Ja przychodziłem z pracy niesłaniający się na nogach ze zmęczenia - pracuję umysłowo, więc jak najbardziej bywałem zmęczony, ale nigdy na tyle, żeby musieć wielce odpoczywać. Starałem się, kiedy to było możliwe, wypychać ją z domu po moim powrocie. I ona czasami korzystała- wychodziła na spacer, czasem coś kupić. Niestety nie mamy swoich rodziców koło siebie. Zawsze, gdy wyjeżdżaliśmy do dziadków, żona mogła się wyspać, bo jest jej ciężko, tak uważałem, więc zawsze ja wstawałem rano ogarniać. Zawsze. Efekt był taki, że ja w zasadzie nie miałem życia, bo pracowałem, a potem pracowałem w domu, a że żona taka biedna, to zawsze starałem się, by to ona wypoczęła, gdy była taka możliwość. Ja sobie mogłem odpocząć  gdy byłem chory, ale to zbyt często się nie działo. I dla mnie byłoby to ok, bo nie należę do osób, które lubią się nudzić. Lubię działanie i działam. Dziś jednak czuję się przez to, jak rasowy jeleń. Podsumowując - tak, miała ciężko. Tak, ja nie miałem lżej.

Kochającego męża ale jednak uważającego ze teraz czytaj przez najbliższe lata to nie czas na przytulanki i czas dla siebie jako pary tylko trzeba zacisnąć zęby i portfel i skupić się wyłącznie na rodzinie i dzieciach?

Nigdy tak nie uważałem. Jestem łasy na przytulanki. Jednak chyba zbyt rzadko zabierałem ją na randki.

Czy Wy już się naprawdę przestaliście kochać? Czy tylko wzajemnie rozczarowanie sobą i żal do siebie sprawia że nie chce Wam się zawalczyć o rodzinę.

Ja niestety nadal kocham. To uczucie się zmienia, bo dorzuciłem tam jeszcze ten żal, rozczarowanie i obrzydzenie kłamstwami, ale ono jeszcze się tli. Natomiast żona kocha mnie, ale jak przyjaciela lub brata, s nie mężczyznę, o czym już było...

Zrobisz, co zechcesz, ale jeśli to możliwe spróbuj czasem spojrzeć na swoją żonę i mamę Waszych dzieci troszkę innym okiem. Pod warunkiem oczywiście, że ona na to zasłuży, bo jeśli dalej będzie boczny albo upór z powodu urażonej dumy, to po prostu odpuść kroki w jej stronę.
Myślę, że cała Wasza piątka tylko straci na tym rozwodzie. Wygranych nie będzie, a szkoda by Was było.

Wiesz, mi jest chyba bardziej żal, że tak się stało, niż odczuwam wielką złość do niej. Tzn. ta złość też się czasem przebija, ale przede wszystkim jestem zawiedziony i bardzo mi smutno. Boczny niestety nadal jest. Przedwczoraj spędziła u niego jakieś sześć godzin. Wróciła grubo po północy, z przeprosinami i wytłumaczeniem, że walczyła ze sobą, ale nie dała rady. Z czym tu dyskutować? Ja nie bardzo widzę szansę.
Tak, przegranych jest pięć osób...

Szeptuch napisał/a:

Kolejny przykłada na to, co się dzieje gdy małżonkowie nie rozumieją,ze w rodzinie najważniejsi sa oni, a nie dzieci.
Że dla zony najważniejszy ma być mąż, a dla męża żona, a nie dzieci.
Gdy jest inaczej, zawsze kończy sie to w ten sposób.
I z dwojga złego,lepiej zaniedbać relacje az dziećmi a nie z współmałżonkiem.

Zgadzam się. To znaczy połowicznie smile ta szalka nie może być przechylona po prostu bardzo na jedną stronę.

Dlaczego z nim? Bo kojarzył jej się z czasami bez zobowiązań, bezstresowych lat.

Dokładnie tak to też widzę. Ona co jakiś czas wracała wspomnieniami do beztroskich lat, jaka była wtedy fajna, wyluzowana, uśmiechnięta. Chciała się pewnie znów tak poczuć, choć przez chwilę.

feniks35 napisał/a:

To juz pytanie do Autora. Dla mnie by może nie tyle zmieniało co tymbardziej dawało do myślenia czy nie pomogłem żonie odpłynąć emocjonalnie w kierunku innego.


Zdaję sobie sprawę, że gdyby była ze mną szczęśliwa, to nie potrzebowała by innego. Czy można to nazwać pomocą w odpłynięciu? Ego każe mi zaprzeczyć, ale upierał się nie będę.

123Sprawdzam napisał/a:

A czy czasem u podstaw decyzji o zdradzie nie leży brak umiejętności stworzenia normalnej i zdrowej relacji intymnej z drugim człowiekiem?
Przecież dorosły człowiek zdaję sobie sprawę, że rodzicielstwo w pierwszych latach to czas wyrzeczeń dla OBOJGA rodziców.

To też jest bardzo trafne. Usłyszałem od swojej żony, m.in. że ona jednak nie potrafi w związki, że długodystansowo to jest słaba.
Ona w ogóle przechodzi teraz etap "objawienia" (bez szydery), tzn. czyta i słucha dużo o świadomości, rozwija się jakoś duchowo. Twierdzi, że dopiero teraz dorasta do pewnych rzeczy (oboje mamy po 41 lat). Nie brakuje jej też w ostatnich tygodniach samokrytyki, twierdzi np. że jest manipulatorką (co odkryłem dawno temu), że jest egoistką i hedonistką. No i chce teraz to wszystko pozmieniać. Bardzo dobrze, szkoda trochę, że dopiero teraz.

Inocynt napisał/a:

Widzisz, autorze, już tutejsze oszołomki zrobiły z ciebie winnego. Nie daj sobie czasami tego kitu wciskać - winna jest wyłącznie ta, która ściągnęła gacie i wypięła zad.

smile Nie odbieram tego w ten sposób, luz. Rozumiem też taki pogląd. Znacie obraz z jednej tylko strony i to może  wydawać się bardzo dziwne, że tu typ taki super, a panna mu rogi doprawiła. Też bym szukał drugiego dna. Ja mam sobie dużo samokrytyki. Nie lubię tego, bo często bywam swoim największym cenzorem. Tutaj jednak naprawdę nie potrafię znaleźć tej głównej przyczyny u siebie. Pytałem też o to żonę.  Oprócz fajek nie potrafiła wskazać nic konkretnego. O, że za szybko działam jeszcze. Zawsze wydawało mi się, że to raczej dobrze, lecz ona twierdzi, że generalnie to ma to swoje plusy, ale ona jest całkiem inna i jej to jednak przeszkadzało.

123Sprawdzam napisał/a:
feniks35 napisał/a:

iNie wiemy dokładnie jak to wyglądało w małżeństwie Autora ale zakładam że musiało zabraknąć dostrzeżenia  i zaopiekowania jakis potrzeb zony.

No to może autor nam odpowie, czy żona KOMUNIKOWAŁA te braki, czy jednak nie i wybrała NAJŁATWIEJSZĄ drogę - zdradę emocjonalną, co dobitnie świadczy o tym KTO ma problem i kto powinien bardzo mocno pracować nad sobą jak mróweczka.

Bo raczej NIKT z Nas wróżbitą Maciejem nie jest i w myślach czytać NIE UMIE.

No właśnie: nigdy, nie usłyszałem, że ona potrzebuję czegoś inaczej, lepiej, więcej. Te fajki czasem się na tapecie pojawiały, ale też bez przesady, nie były nigdy powodem jakichś wielkich scysji. Nawet dziś, kiedy o to pytam, nie uzyskuję jasnych odpowiedzi. Choć w ostatnich dniach powiedziała coś takiego, że chyba po prostu chciała mieć dzieci, a ja byłem ok, nawet się zakochała i chciała wierzyć, że będzie dobrze. W sumie składa się to nawet z tym niechceniem ślubu, itp...

Farmer napisał/a:

Nie jestem pewien, czy ona będzie w ogóle chciała mieć dzieciaki przy sobie gdy będzie miała bocznego.
Możesz się bardzo zdziwić.

Bardzo bym się zdziwił, gdyby odrzuciła dzieci. Bądź, co bądź, ale jest całkiem dobrą matką i dzieci bardzo kocha.

paslawek napisał/a:

Autorowi życzę siły i cierpliwości zajmij się sobą i planami dla siebie i dzieci konsekwentnie z żelazną stanowczością jakiekolwiek ustępstwa i kompromisy się tu nie sprawdzą zostaniesz wydymany jak zaczniesz się wycofywać ze swoich planów.

Wiem, że to teraz jedyna droga - zakończyć to.

Staraj się zadbać o siebie i nie analizuj tak przeszłości bo się obwiniasz ponad miarę

Nie mam takiego wrażenia. Wiem, że też mam swoje za uszami, ale jestem przekonany, że to niewspółmierne do tego, co mi zafundowała żona.
Ale elaborat O_O Podziwiam Was, ze dotarliście, bez kitu smile

31 Ostatnio edytowany przez Inocynt (2023-04-12 00:50:02)

Odp: Zdrada, żal, odejście
feniks35 napisał/a:

tu nikt nie przypisał winy wyłącznie Autorowi.

No nie dało się, ale potrenuj, może w swojej nienawiści do mężczyzn i solidarności macic uda ci się posunąć do przypisania mu wyłącznej winy. Nie, wina autora wynosi równe zero - to ten pustak, z którym ma ślub, podjął decyzję, że się puści.

feniks35 napisał/a:

Ale nie wierzę tez w to ze kobieta, która dala mu 3 dzieci i walczyła z nim o ich zdrowie i życie nagle zmieniła się bez powodu w pustą lalę która "wypina zad"

Nie obchodzi mnie twoja religia. Wy, kobiety, posługujecie się emocjami, a nie rozumem i to prowadzi do takich sytuacji.

feniks35 napisał/a:

Zróbmy z niej dzi..ę

Nie trzeba, sama już z siebie zrobiła.


maku2 napisał/a:
feniks35 napisał/a:

Nie wiemy dokładnie jak to wyglądało w małżeństwie Autora ale zakładam że musiało zabraknąć dostrzeżenia  i zaopiekowania jakis potrzeb zony.

Nie wiemy, nie wiesz ale zakładasz że to wina autora. Dlaczego tak zakładasz?

Bo ma macicę i się solidaryzuje z innymi właścicielkami macic big_smile


tenon napisał/a:

Historia bocznego wg mojej wiedzy zaczęła się prawie 4 lata temu, w tym podobno 1,5 roku przerwy w kontaktach, po moich naciskach.

Zrób badania DNA dzieciom.

32 Ostatnio edytowany przez Anders11 (2023-04-12 01:17:01)

Odp: Zdrada, żal, odejście

Autorze,to co zrobiła a w szczególności powiedziała Twoja żona jest okrutne. Nie wiem czy można bardziej zranić mężczyznę niż wypowiedzenie takich słów.Szok.

Twoja jeszcze żona jest we mgle romansu.To jest właśnie Twój czas,żeby załatwić wszystkie sprawy na swoją korzyść.Ona jest tak zakochana,że podpisze wszystko.Wiec nie zwlekaj.

Bądź jednak świadomy,że nadejdzie czas gdy miła pani zobaczy ,że trawa nie jest bardziej zielona na podwórku u gacha i zacznie się dramat i leżenie krzyżem i chec powrotu .Ile razy coś takiego widzialem/słyszałem.Mam jednak nadzieję,że Ciebie już tam nie będzie.

Bądź dobrej myśli.Coś się kończy,coś się zaczyna.Nic nie stoi na przeszkodzie,żebyś poznał kogoś kto będzie Cię kochał i szanował.Czas złapać głęboki oddech i cieszyć się życiem.

33 Ostatnio edytowany przez ulle (2023-04-12 07:48:56)

Odp: Zdrada, żal, odejście

Jeśli ten jej układ trwa już cztery i pół roku, to znacznie zmienia ogląd całej sprawy.
Ja myślałam, że jakiś rok i to z przerwami.
Była długa przerwa wymuszona przez Ciebie, ale nie, tak nie może być, żeby na sześć lat małżeństwa większość czasu kobieta dzieliła z boczniakiem
Skoro tak dlugo, to raczej nie ma co się łudzić, że nie było seksu.
Był na pewno.
Ona mówi o sobie, że nie nadaje się do długodystansowych związków, że w gruncie rzeczy jest hedonistka i kocha bawić się, nienawidzi zmartwień. Że na nowo uczy się być egoistką i na skutek różnych przemyśleń wróciła do siebie, do osoby sprzed małżeństwa i że teraz będzie żyła, jak chce itd.
Autorze, skoro tak, to znaczy że jest już totalnie pozamiatane.
Ona traktuje małżeństwo z Tobą, życie w rodzinie jako więzienie, z którego się wyzwoliła.
Zgodzi się na opiekę naprzemienną, ponieważ będzie chciała mieć pół miesiąca wolne od dzieci, chociaż niekoniecznie, ale o tym za chwilę.
Dalej jest boczny - to znaczy, że łączą ich mocne więzi. Znają się wiele lat i mimo przeszkód ciągle ich do siebie ciągnie.
Kim jest boczny?
Jakie ma zamiary wobec niej?
Musi coś jej obiecywać, skoro ona tak uparcie się go trzyma.
Ciekawe czy on mieszka w Waszej miejscowości, czy ona do niego jeździ? Skoro to jej były, to kto wie czy nie mieszka on w miejscowości jej rodziców?
Jeśli tak, to może planują jej przeprowadzkę razem z dziećmi, tam miałaby pomoc rodziców.
Ooo, to mogą być problemy z uzyskaniem opieki naprzemiennej, jeśli tak by było.
Ona szuka pracy - ciekawe gdzie tej pracy szuka.
Autorze, skoro tak to wygląda, to rzeczywiście nie ma na co liczyć.
Ona chce zacząć nowe życie bez względu na wszystko i zacznie je.
Musisz więc trzymać rękę na pulsie, żeby nie okazało się, że będziesz utrzymywał także bocznego.

34

Odp: Zdrada, żal, odejście

@Inocynt nawet nie doczytałam do końca Twojego posta bo bzdur czytać nie przywykłam. Gdybyś zadał sobie minimum trudu zeby zobaczyć moje posty to wiedziałbyś ze jestem do bólu niestronnicza jeśli chodzi o płeć. Wiele raz sugerowałam pogonić niewierną żonę albo niewiernego męża ale to zależało od sytuacji i okoliczności a nie czy zdradzającym był facet czy kobieta.
Ale bardzo dobrze ze napisales o mojej "niby nienawiści do mezczyzn" bo dałeś dowod jakości swoich wypocin i mam nadzieję że Autor nie będzie brał ich pod uwagę przy swojej decyzji. Bo skoro mnie oceniłeś po jednym poście i to w sposób tak jednoznaczny ( a gó..o o mnie wiesz i do wojujacej feministki, tepiacej facetow jest mi meega daleko) to i z dużym prawdopodobieństwem Twoja ocena sytuacji Autora jest daleka od prawdy.
@Autorze. Szkoda ze nie uściśliłes wcześniej opisu relacji zony z tym gościem. Bo z postów wynikało albo tak sobie dopowiedziałam że do odnowienia bliższego kontaktu doszło po 3 dziecku. Nie chciało mi się więc wierzyć że kobieta która przez lata i 3 ciążę buduje szczęśliwy związek z mężem nagle bez powodu i najmniejszej ( nie wylacznej)  winy męża tak sobie szuka odskoczni w innej relacji, mniej lub bardziej zazylej. Teraz okazuje się jednak ze to juz trwa ponad 4 lata czyli między drugim a trzecim dzieckiem. No i tu już linia obrony dla zony mi się kończy. Bo skoro czuła nawet ze jest przytłoczona obowiązkami domowymi przy dzieciach i zaniedbana jalo kobieta tak bardzo ze zaczyna myśleć o pobocznych kontaktach z innym facetem to należało zacząć najpierw od ratowania małżeństwa i próby odnalezienia się z mężem a nie fundowania sobie 3 ciąży która jeszcze bardziej wgniecie ja w rolę matki i gosposi a nie zony i partnerki.
No i to co napisałeś odnośnie tego ze chciala mieć dzieci a Ty się nadałeś na na ojca.... W tej sytuacji chyba nie ma czego zbierać. Bo to sugeruje że jednak od początku nie byłeś tym najlepszym wyborem tylko opcją nr 2. Jesli tak to nic już nie da się zrobić żeby było inaczej, nawet dla dobra dzieci.
Mam nadzieję że rozumiesz moje wcześniejsze posty w sensie niejako obrony zony. Zakładałam że sytuacja wygląda jednak nieco inaczej. Plus mi teraz  z perspektywy matki tez łatwiej spojrzeć na to jak obecność dzieci może jednak niestety negatywnie oddziaływać ( przynajmniej niekiedy) na kondycję małżeństwa. No i zawsze tam gdzie jest gromadka dzieci trudno jest tak napisać olej ja / jego. Ale w Waszej sytuacji gdzie ona chyba nigdy nie kochała tak jak kobieta powinna kochac mężczyznę tylko tak na rozum i sympatię to najlepszym wyjściem będzie to co zostało z Waszej relacji pozamykać z godnością i w spokoju tak by dzieci jak najmniej to odczuły.

35

Odp: Zdrada, żal, odejście
tenon napisał/a:

Dziś już rozumiem ten błąd. Wtedy wydawało mi się, że przyzwalając dzialam dla jej i naszego dobra.

Ale to był jej były facet z którym spała a nie kolega ze szkoły. Tam nie było przyjaźni tylko emocje, seks - brak granic.

tenon napisał/a:

Tłumaczyłem tez sobie, że przecież nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, że skoro on był z nią nieszczery i kręcił na boku (taki powód ich wcześniejszego rozstania przekazała mi ż), to przecież nie ma tu zagrożenia.

Chciałeś być zdroworozsądkowy ale nie zadałeś sobie pytania - dlaczego ona chce spotykać się z facetem który ją skrzywdził, zdradził? 

tenon napisał/a:

Nie chcę wygrzebywać brudów istniejących lub nieistniejących, bo wiem, że tak też się nierzadko zdarza.

I dlatego musisz zbierać dowody żebyś nie musiał ich używać pod hasłem - dogadajmy się lub ujawnię. Tak na wszelki wypadek.

tenon napisał/a:

Historia bocznego wg mojej wiedzy zaczęła się prawie 4 lata temu, w tym podobno 1,5 roku przerwy w kontaktach, po moich naciskach.

Na Twoim miejscu sprawdziłbym DNA  co najmniej dwójki najmłodszych dzieci bo ich narodziny zbieżne są z jej romansem.
Jeśli dwójka jest jego to może on dąży do jej rozwodu.

tenon napisał/a:

Mniej więcej wtedy zaczęło się psuć.

Zaczęło się psuć bo jest fagas. Nie Ty, nie małżeństwo czy dzieci - fagas.

tenon napisał/a:

Niestety jest inaczej, a te słowa, które padły, nie były wcale w jakimś ferworze wykrzyczane. Wypowiadane spokojnie, w calkiem normalnej atmosferze, bez wrzutów i wycieczek osobistych, po prostu zimne i okrutne.

Bo ona już działa według planu. Chce się Ciebie pozbyć "po dobroci" bez kłótni awantur, wykorzystać na maksa do końca - oczywiście ona nadal dysponuje Twoim kontem na swoje potrzeby?.

tenon napisał/a:

Ale do licha, nigdy nie zrozumiem łgania prosto w oczy. Kłamstw o dużym kalibrze wypowiadanych do życiowego partnera bez mrugnięcia okiem, wielokrotnie. Tego chyba nigdy nie ogarnę. Na to mamy wpływ.

A ja nie mogę zrozumieć jak przez lata to tolerowałeś i jak długo jeszcze byś to robił gdyby ona tego nie przerwała?
A na to miałeś wpływ.

tenon napisał/a:

A to, czy żona zdradziła mnie fizycznie, owszem ma dla mnie znaczenie. Chciałbym mieć pewność.

Ty tak na poważnie? Masz 41 lat a chcesz wierzyć w bajki? To jej były z którym przecież bzykała się przed Tobą to dlaczego ponownie miałaby tego nie robić?
Masz komplet zdrad.

tenon napisał/a:

Ja niestety nadal kocham.

I dlatego tolerowałeś jej romans zamiast zrobić wcześniej awanturę a może się wcześniej rozwieść - 4 leni romans - ja nie dałbym rady.

tenon napisał/a:

Natomiast żona kocha mnie, ale jak przyjaciela lub brata, s nie mężczyznę, o czym już było...

Nie, nie kocha. To tylko ma łagodzić ciosy.

tenon napisał/a:

Boczny niestety nadal jest. Przedwczoraj spędziła u niego jakieś sześć godzin. Wróciła grubo po północy, z przeprosinami i wytłumaczeniem, że walczyła ze sobą, ale nie dała rady.

Walczyła? Chyba ze śmiechem że to łykasz. Dlaczego nadal pozwalasz jej traktować siebie jak szmatę w którą wyciera buty? Przecież ona już się nie ukrywa a Ty nic z tym nie robisz. Rozstajecie się, ok. Ale to nie znaczy że masz się godzić na poniżanie. Ja bym zadzwonił lub wysłał esa z pytaniem gdzie jest. A następnie info do niej że o 22 zamykasz drzwi i może spać u gacha. Ba, nawet zadzwoniłbym na policję że żona wyszła z domu kilka godzin temu zostawia telefon, powinna już wrócić ale martwisz się a może się zasiedziała i prosisz o sprawdzenie adresu i...masz na papierze z datą, godziną że ona utrzymuje z gachem kontakt.
Przestań się łudzić, przestań się bać.

tenon napisał/a:

Zdaję sobie sprawę, że gdyby była ze mną szczęśliwa, to nie potrzebowała by innego.

I dlaczego siebie kopiesz? To wszystko zaczęło się z nudów a później działo się za Twoim przyzwoleniem - i poszło. Brak Twoich granic, reakcji jest przyczyną że zaczęła odpływać - zdrada jej sprawa.

tenon napisał/a:

Usłyszałem od swojej żony, m.in. że ona jednak nie potrafi w związki, że długodystansowo to jest słaba.

Kłamstwo goni kłamstwo. A jej gach to nie jest długodystansowy związek? To wszystko co ona mówi ma Ciebie łagodzić, urabiać.

tenon napisał/a:

Ona w ogóle przechodzi teraz etap "objawienia" (bez szydery), tzn. czyta i słucha dużo o świadomości, rozwija się jakoś duchowo.

Jak dla mnie ona chce sobie wytłumaczyć swoje postępowanie w taki sposób że np. nie miała na to wpływu bo...i tu różne tłumaczenie - on był jej pisany, człowiek zmiennym jest...takie bla bla bla.

tenon napisał/a:

Nie brakuje jej też w ostatnich tygodniach samokrytyki, twierdzi np. że jest manipulatorką (co odkryłem dawno temu), że jest egoistką i hedonistką. No i chce teraz to wszystko pozmieniać.

I dlatego musicie się rozstać bo nie chce Ciebie krzywdzić...kolejne bla bla bla.

tenon napisał/a:

Tutaj jednak naprawdę nie potrafię znaleźć tej głównej przyczyny u siebie. Pytałem też o to żonę.  Oprócz fajek nie potrafiła wskazać nic konkretnego.

I jej nie znajdziesz, u niej odnowiło się jej uczucie do byłego, może nigdy nie wygasło. Ona z nim się rozstała po zdradzie czy zdradach - instynkt przeważył - ale teraz będzie inaczej bo...bla bla bla
Po jakim czasie po byłym zaczęła być z Tobą?

feniks35 napisał/a:

No i to co napisałeś odnośnie tego ze chciala mieć dzieci a Ty się nadałeś na na ojca.... W tej sytuacji chyba nie ma czego zbierać. Bo to sugeruje że jednak od początku nie byłeś tym najlepszym wyborem tylko opcją nr 2.

Bo w jej decyzjach, wyborach w tle był jej były.
Były nie nadawał się na ojca.
Były nie nadawał się do długodystansowego związku - małżeństwa.
Tam uczucia, emocje - tu pewność dnia codziennego.

36 Ostatnio edytowany przez Kaszpir007 (2023-04-12 10:26:12)

Odp: Zdrada, żal, odejście

Chłopie przez ponad twojego małżeństwa twoja zona cię zdradzała z innym facetem. Proponowalbym zrobić testy na ojcowstwo najmłodszych dzieci bo może się okazać że nawet nie jesteś ich ojcem.

Tutaj uważaj aby nie zrobić następnego dziecka i szybko rozwód z orzekaniem od winie.
Ona cię przez większość waszego małżeństwa zdradzała.

Polecam niech ona zachowa dzieci, ty płać alimenty i znajdź sobie nową kobietę z którą stworzysz normalną rodzinę.
A z dziećmi będziesz miał kontakt.

Bo przy opiece naprzemiennej nie ułożysz sobie nigdy już życia, bo żadna kobieta w takie coś nie będzie chciała wejść ..

Bo ta Pani widać wcale nie miała zamkniętej przeszłości, bo jak był w niej cały czas były ...

37

Odp: Zdrada, żal, odejście

Teraz to trzeba się modlić o tego bocznego, żeby ją wziął. Myślę, że zwieje gdzie pieprz rośnie, gdy się połapie, że bierze na swoje braki lenia z trójką dzieci.

38

Odp: Zdrada, żal, odejście
tenon napisał/a:

To też jest bardzo trafne. Usłyszałem od swojej żony, m.in. że ona jednak nie potrafi w związki, że długodystansowo to jest słaba.
Ona w ogóle przechodzi teraz etap "objawienia" (bez szydery), tzn. czyta i słucha dużo o świadomości, rozwija się jakoś duchowo. Twierdzi, że dopiero teraz dorasta do pewnych rzeczy (oboje mamy po 41 lat). Nie brakuje jej też w ostatnich tygodniach samokrytyki, twierdzi np. że jest manipulatorką (co odkryłem dawno temu), że jest egoistką i hedonistką. No i chce teraz to wszystko pozmieniać. Bardzo dobrze, szkoda trochę, że dopiero teraz.

Ona zaczyna się "budzić", bo powoli zaczyna zdawać sobie sprawę z konsekwencji swoich działań.
Ktoś musiał ją uświadomić, sama by na to nie wpadła.

Ona weszła w związek, bo chciała mieć dzieci, byłeś wtedy najlepszym kandydatem.
Zaczęła się proza życia, obowiązki, poświęcenie, na to nie była gotowa. Nie tak była wychowana.

Ona z taką ilością deficytów jest dobrym materiałem na długoletnia psychoterapię.

Zabieraj swoje zabawki, zabezpiecz finanse, zagwarantuj widzenia z dziećmi albo opiekę naprzemienną i tyle.
Szkoda dzieci i szkoda tych lat, ale ciągnięcie tego dalej nie ma sensu i kosztuje zbyt wiele.

Ona ma 41 lat, 3 dzieci, jest bez pracy.
Przecież boczniak ją wyrzuci po maksymalnie 3 miesiącach, dlatego musisz zadbać, żeby nie mogła już wrócić.

39

Odp: Zdrada, żal, odejście

Będzie dużo krzyku, dużo szumu, aż w końcu wrócą do siebie. Dla dobra dzieci. smile

40

Odp: Zdrada, żal, odejście

Autorze teraz graj greka.Bądz bardzo miły i przyśpiesz rozwód zanim boczniak kapnie się o co chodzi i co się z czym je.Jeszcze tego nie wiesz ale pozbywasz się kuli u nogi.Ona żyje w fantazji,pochodzi miesiąc do pracy i wtedy zatęskni za poprzednim życiem.Kop w tyłem od gacha gwarantowany.

Oczywiście po wszystkim powinieneś sprezentować dobre whisky dla boczniaka za uratowanie życia xD

41

Odp: Zdrada, żal, odejście

Zrób testy DNA.
Bo możesz się naprawdę zdziwić.

42 Ostatnio edytowany przez ulle (2023-04-12 11:41:06)

Odp: Zdrada, żal, odejście

Znacie się dziesięć lat. W takim razie ona zapewne była z tym facetem, gdy ja poznałeś. Potem ich związek się rozleciał, bo facet chodził na boki i wtedy zainteresowała się Tobą.
Podejrzewam, że musiałeś być jej stałym wielbicielem jeszcze wtedy, gdy ona była z tamtym.
Była zawiedziona związkiem z facetem, który zdradza, więc łaskawszym okiem zaczela spoglądać na tzw porządnych i pojęła, że czas zakręcić się koło faceta, który byłby dobrym materiałem na męża i ojca.
Dlatego za Ciebie wyszła.
Wiedziała, że z tamtym życia sobie nie ułoży.
A może też chciała pokazać tamtemu facetowi, że stracił ja na zawsze?
Lawina ruszyła.
Została czyjąś żona, ale nie minęły nawet dwa lata po ślubie, gdy odnowiła kontakt z byłym, w jej mniemaniu to zapewne wielka miłość życia.
Może nawet od samego początku Waszego małżeństwa miała z nim kontakt?
Urodziło się dziecko i okazało się, że życie dziecka jest zagrożone.
Gdy tylko udało się wyprowadzić dzieciaka z choroby ona już oficjalnie zaczęła wychodzić z domu na spotkania z byłym pod hasłem, że musi się odchamic i nabrać siły do życia. Ty na to przystales, bo chciałeś, żeby odpoczęła po ciężkich przeżyciach związanych z chorym dzieckiem.
Potem było drugie i trzecie dziecko i ciągle życie u boku męża, u boku dobrego męża, ale niekochanego, ot brata, kolegi nikogo więcej.
Jeśli nie widzisz żadnego podobieństwa do siebie u dwójki pozostałych dzieci, w sumie u pierwszego dziecka też, to faktycznie zrób badania DNA.
Ona tak naprawdę nigdy z tamtym nie skończyła. Ich układ trwa więc od lat.
Był tak intensywny, że zdążyła wyjść za innego i urodzić trójkę dzieci.
Według jej mniemania ona potrzepala tamtym porządnie, żeby wreszcie się obudził i zaczął traktować ją poważnie.
Obudził się i zaczął z nią regularny romans trwający latami.
Żyłeś więc autorze w trójkącie, od samego początku tego małżeństwa.
Wcześniej byłeś orbitetem, na zasadzie że lepszy rydz niż nic.
Straszne to wszystko jest.

43

Odp: Zdrada, żal, odejście
tenon napisał/a:

Historia bocznego wg mojej wiedzy zaczęła się prawie 4 lata temu, w tym podobno 1,5 roku przerwy w kontaktach, po moich naciskach.

Chryste Panie tenon! Ja też, tak jak reszta, uznałam, że akcje dzieją się na przestrzeni roku... O rany, tyle cierpienia sobie zadałeś, chłopie. No niestety - już sam sobie. Dołączam się do testów DNA, ale nawet na wszystkie dzieci.

tenon napisał/a:

Z natury jestem b. empatyczny. To nie jest tak, że ja nie dostrzegam, że okoliczności naprawdę mogły ją przygnieść. Że jesteśmy tylko ludźmi, a ona miała bardzo ciężko i potrzebowała odskoczni, odreagowania. Ja to rozumiem. Nie jest też tak, że ja się nie dołożyłem do tego, bo kryształ chłop ze mnie. Po chorobie syna i szpitalu wróciłem do papierosów, których nie paliłem już od wielu lat. Prosiła mnie kilka razy o te fajki - to rzucałem, to wracałem. Nigdy jednak nie dała mi do zrozumienia, że jest to kwestia być albo nie być. Dziś już nie palę, więc nie było to dla mnie niemożliwe do zrobienia.
A zatem ona miała trudno, rozumiem. Ja mógłbym być lepszy, jasne, zawsze można. Ba, jestem w stanie zrozumieć (ból przez to nie staje się mniejszy), że takie jest czasami życie, że się zmieniamy, że można kogoś przestać kochać, że można zakochać się w kimś innym. Ale do licha, nigdy nie zrozumiem łgania prosto w oczy. Kłamstw o dużym kalibrze wypowiadanych do życiowego partnera bez mrugnięcia okiem, wielokrotnie. Tego chyba nigdy nie ogarnę. Na to mamy wpływ.

Jasne. Miała tak strasznie trudno, że czas i chęci na romans były przez 4 lata. Polecam przeczytaj jeszcze raz co napisałeś. Biczujesz się niepotrzebnie, nie chcesz przyznać, że złą partnerkę wybrałeś. Palenie fajek przyczyną rozwodu?! Dobre sobie big_smile Serio, nie dało się wymyśleć nic lepszego?


tenon napisał/a:

Dziś nie potrafiłbym zaufać, a moje poczucie własnej wartości leży i kwiczy. Mniej niż zero. Z pewnością jednak nie podjąłbym tak ważnej decyzji o powrocie do siebie pod wpływem strachu, że będę kiedyś sam. Jeśli tak się stanie, to trudno, poradzę sobie chyba z tym.

Czułam, że z tym poczuciem wartości i szacunku do siebie jest słabo, ale po tym co pisałeś w ostatnim poście stwierdzam, że będziesz musiał wykopywać je łopatą. Tenon nie rezygnuj z terapii - przed Tobą długa droga.

tenon napisał/a:

A to, czy żona zdradziła mnie fizycznie, owszem ma dla mnie znaczenie. Chciałbym mieć pewność. Nawet jeśli tak się nie stało (w co nie wierzę, jak już wspominalem), to nie zmienia to faktu zdrady emocjonalnej. To z całą pewnością nastąpiło.

Jeżeli romans trwałby miesiąc, to można by w to uwierzyć, że do zdrady fizycznej nie doszło (ale serio, nie ma to znaczenia). Po 4 latach trzeba się zastanowić, czy dzieci są Twoje.

tenon napisał/a:

Wiesz, mi jest chyba bardziej żal, że tak się stało, niż odczuwam wielką złość do niej. Tzn. ta złość też się czasem przebija, ale przede wszystkim jestem zawiedziony i bardzo mi smutno. Boczny niestety nadal jest. Przedwczoraj spędziła u niego jakieś sześć godzin. Wróciła grubo po północy, z przeprosinami i wytłumaczeniem, że walczyła ze sobą, ale nie dała rady. Z czym tu dyskutować? Ja nie bardzo widzę szansę.
Tak, przegranych jest pięć osób...

O rany, jeszcze im ciepłej herbatki i kanapek do koszyczka piknikowego zapakuj na romantyczny weekend, albo pomasuj ją po wyczerpującym seksie... Tenon ta ścieżka jest bardzo zła. Stałeś się tym w co Cię żona zapakowała - swoją psiapsi, co jeszcze pocieszy jak ona z kochankiem się pokłóci. To jest straszne. Czuję, że wiem dlaczego to robisz - masz złudne poczucie kontroli nad tym. Ta wiedza trzyma Cię na powierzchni. A złość w tym przypadku byłaby bardzo wskazana. Nie widzisz, że to szczyt bezczelności z jej strony, gdy tak się przed Tobą spowiada z wizyt z kochankiem. To dopiero jest obleśne. Pobudka tenon!

tenon napisał/a:

Dlaczego z nim? Bo kojarzył jej się z czasami bez zobowiązań, bezstresowych lat.

Dokładnie tak to też widzę. Ona co jakiś czas wracała wspomnieniami do beztroskich lat, jaka była wtedy fajna, wyluzowana, uśmiechnięta. Chciała się pewnie znów tak poczuć, choć przez chwilę.

No pewnie, a Ty nie chciałeś sobie powspominać starych czasów? Dlaczego nie poszedłeś na boki, jak ona? Aaaa, zapomniałam - nie miałeś na to czasu, głowy i niestety kochałeś swoją żonę. Ona miała najwyraźniej wystarczająco dużo przestrzeni, aby to zrobić.

tenon napisał/a:

Usłyszałem od swojej żony, m.in. że ona jednak nie potrafi w związki, że długodystansowo to jest słaba.
Ona w ogóle przechodzi teraz etap "objawienia" (bez szydery), tzn. czyta i słucha dużo o świadomości, rozwija się jakoś duchowo. Twierdzi, że dopiero teraz dorasta do pewnych rzeczy (oboje mamy po 41 lat). Nie brakuje jej też w ostatnich tygodniach samokrytyki, twierdzi np. że jest manipulatorką (co odkryłem dawno temu), że jest egoistką i hedonistką. No i chce teraz to wszystko pozmieniać. Bardzo dobrze, szkoda trochę, że dopiero teraz.

Ooo, to wzruszające. Mam nadzieję, że nie będziesz jej pomagać w tej "ścieżce do oświecenia". Biedulka, jak ona ma źle teraz...

Autorze, to wszystko jest bardzo, bardzo smutne....

44

Odp: Zdrada, żal, odejście
Evergreen napisał/a:

Autorze, to wszystko jest bardzo, bardzo smutne....

ulle napisał/a:

Straszne to wszystko jest.

To nic teraz nie pomoże.

Systematyczne, celowe działania mogą teraz uchronić przed jeszcze większymi stratami.

45

Odp: Zdrada, żal, odejście
Farmer napisał/a:
Evergreen napisał/a:

Autorze, to wszystko jest bardzo, bardzo smutne....

ulle napisał/a:

Straszne to wszystko jest.

To nic teraz nie pomoże.

Systematyczne, celowe działania mogą teraz uchronić przed jeszcze większymi stratami.

Pomoże, jeśli autor zda sobie sprawę w jakim siedzi bagnie i choć trochę się na swoją wybrankę zezłości. Bez tego powroty myśli do niej nie ustaną. A zdecydowane działania idące w jednym kierunku naturalnie mogą zapobiec większym stratom, masz rację, tylko, że tu fundament tych działań postawiony jest na grząskim gruncie. Wzmocnić grunt trzeba w pierwszej kolejności. Zobaczymy jak się to potoczy. Ciekawam wink

Widzę, że Ulle i ja to na forum już prawie jak stare dobre małżeństwo big_smile. Chyba czas się jej oświadczyć tongue

46

Odp: Zdrada, żal, odejście
Evergreen napisał/a:

Pomoże, jeśli autor zda sobie sprawę w jakim siedzi bagnie i choć trochę się na swoją wybrankę zezłości. Bez tego powroty myśli do niej nie ustaną. A zdecydowane działania idące w jednym kierunku naturalnie mogą zapobiec większym stratom, masz rację, tylko, że tu fundament tych działań postawiony jest na grząskim gruncie. Wzmocnić grunt trzeba w pierwszej kolejności. Zobaczymy jak się to potoczy. Ciekawam wink

On już wie, że siedzi w bagnie i może liczyć tylko na siebie.
Złość ma to do siebie, że oślepia.

Wiem, że jest na tyle "miękki", że powroty mogą być, dlatego napisałem: "musisz zadbać, żeby nie mogła już wrócić."

A potoczy się tak, jak ma się potoczyć.
Schemat się powtórzy kolejny raz.

Ona będzie żałować, że jest rozwód, bo jednak na tym dużo traci. Będzie manipulowała, żeby jednak wycofał, może nawet użyje dzieci jako argumentu.
Podczas rozwodu będzie wykazywała jego winę.
Będzie zasądzona opieka naprzemienna i dlatego alimentów nie będzie.
Ona do lipca nie znajdzie pracy, a jak znajdzie to słabą.
Boczny będzie ją wspierał, ale tylko do momentu, gdy będzie się to mu podobało. Ona + 3 dzieci u niego w domu?
Po trzech miesiącach będzie już po romansie (bo to jest dobre gdy ma się stabilną bazę, a nie gdy samemu trzeba się poświęcać).
Ona po pół roku będzie próbowała wrócić do byłego męża z podkulonym ogonem.
On da jej szansę, którą zmarnuje i tak już zostanie.
Za rok będzie wpis autora, że rozwód to była najlepsza rzecz jaką zrobił i choć obecnie nie jest najlepiej, to idzie ku lepszemu.
A ona? Ona będzie szukała kolejnego ... Będzie mówić, że mąż ją zostawił z dziećmi, że jest sama i potrzebuje pomocy.

47

Odp: Zdrada, żal, odejście
Farmer napisał/a:
Evergreen napisał/a:

Pomoże, jeśli autor zda sobie sprawę w jakim siedzi bagnie i choć trochę się na swoją wybrankę zezłości. Bez tego powroty myśli do niej nie ustaną. A zdecydowane działania idące w jednym kierunku naturalnie mogą zapobiec większym stratom, masz rację, tylko, że tu fundament tych działań postawiony jest na grząskim gruncie. Wzmocnić grunt trzeba w pierwszej kolejności. Zobaczymy jak się to potoczy. Ciekawam wink

On już wie, że siedzi w bagnie i może liczyć tylko na siebie.
Złość ma to do siebie, że oślepia.

Wiem, że jest na tyle "miękki", że powroty mogą być, dlatego napisałem: "musisz zadbać, żeby nie mogła już wrócić."

A potoczy się tak, jak ma się potoczyć.
Schemat się powtórzy kolejny raz.

Ona będzie żałować, że jest rozwód, bo jednak na tym dużo traci. Będzie manipulowała, żeby jednak wycofał, może nawet użyje dzieci jako argumentu.
Podczas rozwodu będzie wykazywała jego winę.
Będzie zasądzona opieka naprzemienna i dlatego alimentów nie będzie.
Ona do lipca nie znajdzie pracy, a jak znajdzie to słabą.
Boczny będzie ją wspierał, ale tylko do momentu, gdy będzie się to mu podobało. Ona + 3 dzieci u niego w domu?
Po trzech miesiącach będzie już po romansie (bo to jest dobre gdy ma się stabilną bazę, a nie gdy samemu trzeba się poświęcać).
Ona po pół roku będzie próbowała wrócić do byłego męża z podkulonym ogonem.
On da jej szansę, którą zmarnuje i tak już zostanie.
Za rok będzie wpis autora, że rozwód to była najlepsza rzecz jaką zrobił i choć obecnie nie jest najlepiej, to idzie ku lepszemu.
A ona? Ona będzie szukała kolejnego ... Będzie mówić, że mąż ją zostawił z dziećmi, że jest sama i potrzebuje pomocy.

Tak, tak, Farmer, masz rację. I ja też przewiduje dokładnie taki scenariusz, ale z jednym się nie zgodzę: złość i adrenalina ją wspomagająca daje moc sprawczą do działania i jednocześnie pali mosty. Daje też możliwość nakarmienia asertywnej postawy w niepewnych momentach i zrzuca z piedestału zdradzającego (a autorowa żona nadal na nim stoi). Jeśli żałoba ma przejść prawidłowo - musi się ona pojawić. Inaczej jedno ciepłe słowo od wybranki rozpuści wątłe postanowienia Autora. On jeszcze siedzi w poczuciu: "dlaczego? Jak mogła?", a wręcz pięknie to sobie tłumaczy jej "słabością" obwiniając się przy tym, że był dla niej niewystarczający. Jaka jest na to rada w momencie, gdy małżonka postanowi zreflektować się, że popełniła "błąd" ("nieświadomie", ze swej romantycznej słabości czy cech charakteru, na które nic biedulka nie może poradzić)? Autor postara się dla niej BARDZIEJ. I wszystko "pięknie" się ułoży tongue

48

Odp: Zdrada, żal, odejście

Życie w trójkącie,Tenonie jednostronnie otwartym dla jż, to masz od 4 lat na własne życzenie
Dla Ciebie celibat,frustracje,nerwówki,nie masz ruchu w tym ukladzie,nie masz zaufania,nie ułożysz sobie życia w takim rozdarciu,zawieszeniu,"separacji",jej tak wygodnie,ma kontrolę nad Tobą,trzyma Ciebie za tak zwane jaja i robi z Tobą co chce,zbieraj jak najwięcej dowodów na wszelki wypadek
Żona zmienia tylko narrację,teraz chce się rozwijać "duchowo" - rychło w czas, pic na wodę fotomontaż,
6 godzin u niego big_smile ale przeprosiła jest git
Zgódź się natakie coś,ale Ty musisz być grzeczny inaczej to wiesz.....wszystko przez Ciebie i Twoja wina big_smile Mąż z rozsądku
Te jej dylematy,rozterki,skrucha,samokrytyka to pewnie na pozór i na pokaz ,żeby zmiękczać i odraczać zakończenie,niebawem dowiesz się, że ona ma depresje  coś jak żona użytkownika Deszcza marynarza .
Najgorsze co zrobić możesz to próbować zostać i niby przystosowywać się do tego szamba, teraz już jawnego" trójkąta" z którego Ty za przeproszeniem g***o masz oprócz negatywnych emocji .
Równowagi totalnie w tym brak,to Ciebie powoli prawdopodobnie wykończy,mimo tłumienia uczuć bo one nie znikają gniją radośnie i zatrruwają Ciebie.

49

Odp: Zdrada, żal, odejście
Szeptuch napisał/a:

Zrób testy DNA.
Bo możesz się naprawdę zdziwić.

Podstawowe pytanie: poco mu to?
- Na sądowe zaprzeczenie ojcostwa, wynikające z KRiO jest za późno. Owszem, można założyć sprawę przez prokuratora, ale nie wszyscy prokuratorzy mają ochotę na ryzykowanie przegrania sprawy przez sędzinę, która wniosek odrzuci argumentem, że to dla dobra dzieci. A i sami prokuratorzy z tego samego powodu, przeciągają sprawę, najczęściej do uzyskanie pełnoletniości dziecka.

- Obecnie koszt wykonanie trzech testów prywatnie, to ponad dziesięć tysięcy zł.

- Autor złożył wniosek rozwodowy bez orzekania o winie i na sprawie rozwodowej taki argument zostanie przez sąd natychmiast odrzucony, albo padnie pytanie, czy powód chce zmienić wniosek.

- Autor kocha dzieci, chce się nimi opiekować i wychowywać, a wystarczająco dobijającą jest świadomość, że nawet jeśli  będzie robił to perfekcyjnie, nie uchroni ich przed syndromem DDR.

50

Odp: Zdrada, żal, odejście
starr napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

Zrób testy DNA.
Bo możesz się naprawdę zdziwić.

Podstawowe pytanie: poco mu to?
- Na sądowe zaprzeczenie ojcostwa, wynikające z KRiO jest za późno. Owszem, można założyć sprawę przez prokuratora, ale nie wszyscy prokuratorzy mają ochotę na ryzykowanie przegrania sprawy przez sędzinę, która wniosek odrzuci argumentem, że to dla dobra dzieci. A i sami prokuratorzy z tego samego powodu, przeciągają sprawę, najczęściej do uzyskanie pełnoletniości dziecka.

- Obecnie koszt wykonanie trzech testów prywatnie, to ponad dziesięć tysięcy zł.

- Autor złożył wniosek rozwodowy bez orzekania o winie i na sprawie rozwodowej taki argument zostanie przez sąd natychmiast odrzucony, albo padnie pytanie, czy powód chce zmienić wniosek.

- Autor kocha dzieci, chce się nimi opiekować i wychowywać, a wystarczająco dobijającą jest świadomość, że nawet jeśli  będzie robił to perfekcyjnie, nie uchroni ich przed syndromem DDR.

Art. 63. KRiO
Termin do wytoczenia powództwa o zaprzeczenie ojcostwa przez męża matki
Mąż matki może wytoczyć powództwo o zaprzeczenie ojcostwa w ciągu roku od dnia, w którym dowiedział się, że dziecko od niego nie pochodzi, nie później jednak niż do dnia osiągnięcia przez dziecko pełnoletności.
A po co?
- a dlaczego ma łożyć na nie swoje dzieci - tak wszystkie dzieci nasze są
- w przyszłości i tak to może wypłynąć, myślisz że wtedy będzie lepiej
itd. itd.

51

Odp: Zdrada, żal, odejście
maku2 napisał/a:

Art. 63. KRiO
Termin do wytoczenia powództwa o zaprzeczenie ojcostwa przez męża matki
Mąż matki może wytoczyć powództwo o zaprzeczenie ojcostwa w ciągu roku od dnia, w którym dowiedział się, że dziecko od niego nie pochodzi, nie później jednak niż do dnia osiągnięcia przez dziecko pełnoletności.
A po co?
- a dlaczego ma łożyć na nie swoje dzieci - tak wszystkie dzieci nasze są
- w przyszłości i tak to może wypłynąć, myślisz że wtedy będzie lepiej
itd. itd.

Masz rację, teraz ten artykuł ma takie brzmienie ale dzieci urodziły się przed nowelą. Co do najmłodszego mogę się mylić. Ale skoro prawo nie działa wstecz, to taką interpretację może przyjąć sąd i zastosować ówcześnie obowiązujący tekst.

maku2 napisał/a:

- a dlaczego ma łożyć na nie swoje dzieci - tak wszystkie dzieci nasze są

Ironia? smile
Nie napisałem że wszystkie dzieci są nasze, ale pół wieku prawo zmuszało do takiego myślenia. Autor nie bierze pod uwagę, że jedno, dwoje, bądź wszystkie jego dzieci mają innego ojca biologicznego, nie napisał, że ma jakiekolwiek podejrzenia.

maku2 napisał/a:

- w przyszłości i tak to może wypłynąć, myślisz że wtedy będzie lepiej

Czy, o ile się okaże, będzie lepiej, nie wiem. Znam dwa takie przypadki i w obu dzieci biologiczne gorzej traktują ojca, niż "kukułcze jaja"

52 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2023-04-12 22:59:19)

Odp: Zdrada, żal, odejście
starr napisał/a:
maku2 napisał/a:

Art. 63. KRiO
Termin do wytoczenia powództwa o zaprzeczenie ojcostwa przez męża matki
Mąż matki może wytoczyć powództwo o zaprzeczenie ojcostwa w ciągu roku od dnia, w którym dowiedział się, że dziecko od niego nie pochodzi, nie później jednak niż do dnia osiągnięcia przez dziecko pełnoletności.
A po co?
- a dlaczego ma łożyć na nie swoje dzieci - tak wszystkie dzieci nasze są
- w przyszłości i tak to może wypłynąć, myślisz że wtedy będzie lepiej
itd. itd.

Masz rację, teraz ten artykuł ma takie brzmienie ale dzieci urodziły się przed nowelą. Co do najmłodszego mogę się mylić. Ale skoro prawo nie działa wstecz, to taką interpretację może przyjąć sąd i zastosować ówcześnie obowiązujący tekst.

Dokładnie ma takie brzmienie od 2019 r. Skoro jednak - jak twierdzisz - prawo nie działa wstecz to dlaczego sąd miały stosować przepis obowiązujący w dacie urodzenia dzieci, to jest przed nowelizacją przepisu? To wynika z jakiegoś innego przepisy czy jedynie z wolnej interpretacji pt. Internet przyjmie wszystko ludzie i tak nie widzą o czym piszą i co czytają?


Żeby była jasność:


USTAWA
z dnia 16 października 2019 r.
o zmianie ustawy - Kodeks rodzinny i opiekuńczy oraz niektórych innych ustaw
Art.  1.
W ustawie z dnia 25 lutego 1964 r. - Kodeks rodzinny i opiekuńczy (Dz. U. z 2019 r. poz. 2086) wprowadza się następujące zmiany:

1)    w art. 6113 § 1 i 2 otrzymują brzmienie:
"§ 1. Matka albo kobieta wpisana w akcie urodzenia dziecka jako jego matka może wytoczyć powództwo o zaprzeczenie macierzyństwa w ciągu roku od dnia sporządzenia aktu urodzenia dziecka.

§ 2. Mężczyzna, którego ojcostwo zostało ustalone z uwzględnieniem macierzyństwa kobiety wpisanej w akcie urodzenia dziecka jako jego matka, może wytoczyć powództwo o zaprzeczenie macierzyństwa w ciągu roku od dnia, w którym dowiedział się, że kobieta wpisana w akcie urodzenia dziecka nie jest matką dziecka, nie później jednak niż do dnia osiągnięcia przez dziecko pełnoletności.";

2)    w art. 6114 § 1 otrzymuje brzmienie:
"§ 1. Dziecko po osiągnięciu pełnoletności może wytoczyć powództwo o zaprzeczenie macierzyństwa w ciągu roku od dnia, w którym dowiedziało się, że nie pochodzi od kobiety wpisanej w akcie urodzenia jako jego matka. Jeżeli dziecko dowiedziało się o tej okoliczności przed dniem osiągnięcia pełnoletności, termin do wytoczenia powództwa biegnie od dnia osiągnięcia pełnoletności.";

3)    art. 63 otrzymuje brzmienie:
"Art. 63. Mąż matki może wytoczyć powództwo o zaprzeczenie ojcostwa w ciągu roku od dnia, w którym dowiedział się, że dziecko od niego nie pochodzi, nie później jednak niż do dnia osiągnięcia przez dziecko pełnoletności.";

(...)

Art.  5.
1.     W sprawach o zaprzeczenie macierzyństwa, zaprzeczenie ojcostwa lub ustalenie bezskuteczności uznania ojcostwa, wszczętych i niezakończonych przed dniem wejścia w życie niniejszej ustawy, stosuje się przepisy ustawy zmienianej w art. 1, w brzmieniu nadanym niniejszą ustawą.



Na egzaminie z rodzinnego dostałabyś dwóję. Bo gdzieś dzwoni ale do końca nie wiesz gdzie.


Edit: Dyskusji nie podejmuję, bo to dyskusji nie podlega.

53

Odp: Zdrada, żal, odejście
starr napisał/a:

- Obecnie koszt wykonanie trzech testów prywatnie, to ponad dziesięć tysięcy zł.

599 zł x 3 i dosyłają materiały.
Wynik w tydzień.

54

Odp: Zdrada, żal, odejście
KoralinaJones napisał/a:

Edit: Dyskusji nie podejmuję, bo to dyskusji nie podlega.

Art.63 z 1964r ma brzmienie:
"Mąż matki może wytoczyć powództwo o zaprzeczenie ojcostwa w ciągu sześciu miesięcy od dnia, w którym dowiedział się o urodzeniu dziecka przez żonę"
Widzisz różnicę? Ten artykuł został zmieniony w 2019 na brzmienie, które zacytowaliście.

55 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2023-04-12 23:33:33)

Odp: Zdrada, żal, odejście
starr napisał/a:
KoralinaJones napisał/a:

Edit: Dyskusji nie podejmuję, bo to dyskusji nie podlega.

Art.63 z 1964r ma brzmienie:
"Mąż matki może wytoczyć powództwo o zaprzeczenie ojcostwa w ciągu sześciu miesięcy od dnia, w którym dowiedział się o urodzeniu dziecka przez żonę"
Widzisz różnicę? Ten artykuł został zmieniony w 2019 na brzmienie, które zacytowaliście.

Przeczytaj raz jeszcze, co sama napisałaś a potem do czego ja w związku z tym się odniosłam.

starr napisał/a:

Masz rację, teraz ten artykuł ma takie brzmienie ale dzieci urodziły się przed nowelą. Co do najmłodszego mogę się mylić. Ale skoro prawo nie działa wstecz, to taką interpretację może przyjąć sąd i zastosować ówcześnie obowiązujący tekst.

Jak się domyślam czym są przepisy przejściowe nie wiesz, a w nowelizacji takowy się znajduje, to ten art. 5.
Poucz się trochę a potem staraj się pisać o prawie w Internecie.

Ode mnie tyle w temacie.

56

Odp: Zdrada, żal, odejście
Farmer napisał/a:
starr napisał/a:

- Obecnie koszt wykonanie trzech testów prywatnie, to ponad dziesięć tysięcy zł.

599 zł x 3 i dosyłają materiały.
Wynik w tydzień.

Tak, tyle kosztują testy na 16 markerów DNA. Testy na 24 są droższe.

57 Ostatnio edytowany przez Tamiraa (2023-04-13 07:41:33)

Odp: Zdrada, żal, odejście
tenon napisał/a:

Cóż, to ten dzień, moja kolej na opowieść. Moja historia jest przede wszystkim przestrogą, by ufać intuicji oraz zauważać i nie ignorować czerwonych flag.
Wszystko się w tym życiu zmienia. Trzeba się zaadaptować albo zginąć.
Będzie przydługawo, więc piątka dla wytrwałych.
Znamy się od 10 lat, małżeństwem jesteśmy od 6. Mamy troje dzieci: 7, 5, 2. Mieliśmy trudny start, choroba pierworodnego, kilka miesięcy w szpitalu, operacje, otarcie się o śmierć. Drugie dziecko i również choroba, nie zagrażająca życiu, ale mocno wpływająca na dobrostan rodziny: ciągły płacz maleństwa, zarwane noce. Mniej więcej wtedy zaczęło się psuć. To co pierwotnie uważałem za przyczynę problemów dziś postrzegam jako pewien skutek już wtedy - postępujące oddalenie, w tym fizyczne, brak bliskości, dotyku, seksu. Pojawił się ten trzeci - były chłopak, "już tylko kolega". Zaczęły się wieczorne wyjścia, raz na dwa, trzy tygodnie. Początkowo tłumaczyłem to chęcią wyrwania się z rutyny, potrzebą kontaktu z kimś dorosłym spoza domu. Zdziwił mnie ten nagły zwrot ku socjalizowaniu się, wszak na początku, gdy zdziwiony pytałem o jej znajomych, tłumaczyła, że za bardzo nie ma, nie potrzebuje, jest samowystarczalną introwertyczką. Dobra, przecież nie wszyscy musimy być równi. Więc jest kolega, z nim jakieś wyjścia do jego znajomych, rozmowy, palenie, piwko. Po ok. czterech miesiącach mówię basta - nie podoba mi się to, kończ już, proszę tę znajomość. Skończę kiedy będę chciała, usłyszałem. Wtedy był ten moment, który przegapiłem, kiedy powinienem postawić twarde warunki. Nie jestem przecież jednak żadnym tyranem, musi sama chcieć. Zdecydowała się po kilku tygodniach na brak kontaktu z tamtym. Niestety tylko w deklaracjach. Zadziałałem wbrew sobie i sprawdziłem jej bilingi, porównałem z telefonem. Setki wiadomości, same niby nic nie znaczące, ale o każdej porze nocy i dnia. Część wykasowanych. Wyparła się, zaprzeczała tak długo, aż jej pokazałem dowód. Oczywiście to nic takiego, a ja mam problem z głową, bo jestem chorobliwie podejrzliwy. Kolejne miesiące to było na przemian zrywanie z nim kontaktu (znów tylko deklaratywnie - już nie sprawdzałem) I spotykanie się. W domu troje małych dzieci. I ja, jako jedyny pracujący, a po pracy zajmujący się wszystkim w domu, czym trzeba się zająć: sprzątaniem, gotowaniem, ogarnianiem dzieci. Czas wolny po 21, gdy szkraby już spały. Pod koniec roku czuję, że nie daję rady, chodzę do psychologa, ale szoruję brzuchem o dno. Wymuszam kolejne  rozmowy. Ona chyba też ma dość tego stanu, po raz pierwszy przestała zaprzeczać, zaczyna się otwierać. Docierają do mnie słowa, których istnienie przecież przewidziałem, wykrzyczane wielokrotnie przez intuicję, do tej pory wypierane przez żonę, y e b ł y prosto w ryj wypowiedziane na głos: kocham Cię jak brata, przyjaciela, nie jak mężczyznę, chyba nie jestem monogamistką, ja tak na prawdę nie chciałam tego małżeństwa, to była presja,  żywię do T (ten trzeci) nieokreślone uczucia, ciągnie mnie do niego, jestem przy nim szczęśliwa. No i oczywiście, a jakby inaczej, zapewnienia, że nigdy nie było niczego fizycznego (w co najzwyczajniej nie wierzę) choć on kilka razy wyrażał taką chęć słowem lub czynem. Jednak ona, bohatersko niezłomna, opierała się skutecznie.
W mojej ocenie byłem na prawdę dobrym mężem - wspierałem w zadaniach domowych, starałem się motywować, doceniać, dopieszczać, myśleć najpierw o niej. Oczywiście była też rutyna dnia codziennego, zwykłe dni, postępujące obopólne zwątpienie. Były też coraz częstsze kłótnie, jej codzienne uwagi i zwykłe czepialstwo. Zdarzylo się raz, że uderzyła mnie w twarz. Nie oddałem, wyhamowałem. Zamiast tego rozbiłem sobie pieść o ścianę, nastepnym razem oddam, się odgrażałem.  Usłyszałem niedawno od niej, że może byłem za dobry. Powiedziała to poważnie. 40.letni biały rycerz, psia mać, zwykły beciak...
Złożyłem w zeszłym tygodniu pozew. W przeddzień swojego zabiegu w szpitalu. Bez orzeczenia o winie - chcę to załatwić  jak najszybciej, minimalizując straty psychiczne dzieci i moje.
Dziś leżę obolały fizycznie (po zabiegu) i psychicznie (po małżeństwie). Ona wczoraj znów się z nim spotkała. Niby nie ma to już żadnego znaczenia, ale nadal cholernie boli.
Dokładnie pokazuje to, co stanowi jeden z fundamentów dzisiejszego stanu: kompletny brak szacunku.
Rollercoaster emocjonalny już się skończył, teraz jest jednostajny smutek i brak wiary w przyszłość, choć staram się ze wszystkich sił afirmować pozytywnie. Chciałbym nie musieć już mieszkać z nią pod jednym dachem, ale jeszcze  czekam, aż ona znajdzie pracę. Najpóźniej do lipca, bo taki termin opuszczenia mieszkania wymusiłem w podpisanym porozumieniu. Jeśli się nie uda, co wtedy? Nie wiem. Odkąd potwierdziły się moje przypuszczenia i obawy poczułem  że znów mam jakąś kontrolę. W końcu wiem, z czym się mierzę i to ja rozdaję karty. Działam zadaniowo, bo to pomaga mi skupić się na teraźniejszości i najbliższej przyszłości, a nie myśleć o przeszłości - to mi nie służyło.
Najważniejsze dla mnie, to dowieźć do końca rozprawy warunki porozumienia - głównie opiekę naprzemienną nad dziećmi i ich "gniazdowanie". Póki co jesteśmy zgodni co do tego, lecz po setkach przeczytanych, podobnych historii wiem, że to może się zmienić i trzeba być przygotowanym na nagły zwrot akcji w tej telenoweli.
To forum bardzo mi pomogło. Czytałem wiele wątków od deski do deski. Wielu z Was to naprawdę mądrzy ludzie, którzy potrafią celnie wyłapywać istotne w opowieści rzeczy.
Kłaniam się nisko.

Wtrącę, i ja, swoje trzy grosze. Uważam, że powinieneś jak najszybciej od żony odejść. Powiedzenie, że nie traktuje cię jak męża  już powinno być wystarczające. Dzieci mają prawo do wychowywania się w dobrej atmosferze.
Jeśli chodzi o orzeczenie o winie, to bądź przygotowany, że ze strony żony powrót do pracy zawodowej  będzie bardzo trudny i dobrze by było, żeby odzwyczaiła się od twoich pieniędzy, dlatego ci, co piszą o rozwodzie z jej winy dobrze piszą, tylko jak to udowodnisz?
Jak najszybciej nawet przed rozwodem ustaliłabym kto kiedy ma się zająć trójką dzieci, żeby  nie było, że okaże się, że  żona nagle ma spotkanie z kolegą i musisz zostać. Ty też masz prawo odpocząć.Jeśli żona jest dobrą matką, powinna to zrozumieć.

58 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2023-04-13 18:07:00)

Odp: Zdrada, żal, odejście

Tak sobie myślę: rodziny oczywiście szkoda, ale czy tylko żona miała ciężko? Ale to ona tę rodzinę skreśliła, a on ma ją ratować, wbrew żonie?
Czy to nie jest mission impossible po pierwsze, a po drugie nagroda dla niej za nielojalność?

59

Odp: Zdrada, żal, odejście

Autorze, aż się zalogowałem. Twoja historia jest w bardzo wielu aspektach do mojej i półtora roku po fakcie nie jestem w stanie czytać tego co piszesz. Tym bardziej wdzieczny jestem tym, którzy również mi tłumaczyli oczywiste rzeczy.
Przyjmij zatem, że nic co mówi Twoja jż nie ma znaczenia. To kłamstwa, półprawdy, zależnie od potrzeb łagodzenie ciosów lub ich wzmacnianie. Liczą się tylko czyny. Zabezpiecz się prawnie i finansowo na wszelki wypadek. W Twoim przypadku zrób badania genetyczne dzieciom. I patrz tylko do przodu, nigdy w tył. Tego kwiatu jest pół światu i życie po może być fantastyczne:) minie trochę czasu, maku2 wyłuszczy Ci to jaśniej i w końcu zrozumiesz. Pozdrawiam!

60

Odp: Zdrada, żal, odejście

Cześć.
Raz jeszcze dziękuję za Wasze opinie. Niektóre czyta się niełatwo, ale wiem, jaki efekt mają wywołać. Z częścią się nie zgadzam, jednak nie wykluczam, że możecie mieć rację.

Pojawił się kluczowy wątek w ostatnich postach - weryfikacja biologicznego ojcostwa dzieci. Przyznam, że przeszło mi to przez myśl. W sumie to chyba naturalne w takich okolicznościach. Odrzuciłem jednak możliwość takiego zadziałania z dwóch powodów.
Po pierwsze dopatruję się pewnych podobieństw w dzieciach - ze mną lub z członkami mojej najbliższej rodziny. Wiem, głowa potrafi płatać figle i mogę widzieć rzeczy, których nie ma, a bardzo chciałbym zobaczyć, jednak uznaję to za mniej prawdopodobne.
Po drugie i chyba najważniejsze - to są moje dzieci. Spędziłem z nimi wiele czasu, nie raz trudnego, czasem beztroskiego, kocham je ponad życie. Jeśli okazaloby się, że nie jestem ich biologicznym ojcem, nie mógłbym ani im, ani sobie powiedzieć: słuchajcie, to była pomyłka, jednak nie jestem Waszym tatą, bo mamusi się coś odkleiło, ciao!
One nie są niczemu winne. Zrobiłbym im totalny mindfuck, pewnie na całe życie. Sobie zresztą też. Nie zrobię tego.
Mógłbym prosić prostu wykonać testy, tak dla wiedzy, ewentualnej karty przetargowej w przypadku fikania żony, ale boję się. Nie wiem, jak ostatecznie ta wiedza wpłynęłaby na mnie i moje relacje z dziećmi, a jak już napisałem, skrzywdzić bym ich nie chciał.

Nie potrzebuję się przed Wami wybielać, malować trawy. Piszę, jak jest (z mojego punktu widzenia, rzecz jasna). Jednak ten sposób przekazywania treści niesie za sobą pewne minusy - nie potrafię oddać wszystkiego, całości obrazu. Być to może, że nawet gdyby mi się to udało, Wasza ocena byłaby identyczna. Gdy piszecie, że 4 lata pozwalałem, by żona biegała do boczniaka, to jednak wydaje mi się, że to nie do końca  tak. Podam chronologię: maj 2019 - pierwsze spotkanie ż i bocznego. Mniej więcej do września kilka (myślę, że około 10) takich spotkań, do tego widziałem, że piszą gęsto na komunikatorze. O wszystkich spotkaniach raczej musiała mi mówić, bo za dnia opieka nad dziećmi z domu, a wieczorami nie miała nikogo innego, by się spotykać. W sierpniu zaczynam artykułować, że mi to jednak przeszkadza. Pod koniec września żądam wprost zerwania kontaktu. Po oporze i tekstach, że to ona musi zdecydować i to zrobi, ale wtedy, gdy będzie chciała, dostaję komunikat - OK. W kwietniu 2020 sprawdzam bilingi i okazuje się, że było mnóstwo wiadomości od października - w szczycie po 180 w miesiącu. Jestem załamany, już wiemy, że w październiku urodzi nam się córka. W tamtych miesiącach raczej się z nim nie spotykała - nie bardzo miała możliwości, wieczorami nie wychodziła. Ja już wtedy czułem, że jesteśmy na równi pochyłej, wprost jej to mówiłem. Ona zerwała podobno wtedy z nim kontakt na dobre i trwało to mniej więcej do początku 2022. Jednak między nami był już syf - ja miałem żal I chyba początki depresji, ona też w ogóle się nie starała. Można rzec, że oboje położyliśmy lachę, a że w międzyczasie pojawiło się trzecie dziecko, to i czasu na zastanowienia było dużo mniej. Na początku 2022 zaczęła się znów wymiana wiadomości. Ja już wtedy mówiłem sobie, że to jest chyba koniec, ale jeszcze prowokowałem rozmowy, jakieś próby. Spotkała się z nim znów w sierpniu 2022 i potem w listopadzie. Pod koniec listopada powiedziałem jej, że dłużej nie mogę i wtedy się otworzyła.

ulle napisał/a:

Ciekawe czy on mieszka w Waszej miejscowości, czy ona do niego jeździ?

Tak, mieszka w tej samej miejscowości, ślę niezbyt blisko - 20/30 min jazdy autem.

feniks35 napisał/a:

Szkoda ze nie uściśliłes wcześniej opisu relacji zony z tym gościem.

Mogłem to lepiej nakreślić, ale też nie chciałem, żeby książka z tego powstała, bo kto by to przeczytał. Myślę, że już naprawiłem u góry.

Mam nadzieję że rozumiesz moje wcześniejsze posty w sensie niejako obrony zony.

Absolutnie mnie nie zaskoczyły, rozumiem tok myślenia.

najlepszym wyjściem będzie to co zostało z Waszej relacji pozamykać z godnością i w spokoju tak by dzieci jak najmniej to odczuły.

Dokładnie tego sobie życzę.

maku2 napisał/a:

Chciałeś być zdroworozsądkowy ale nie zadałeś sobie pytania - dlaczego ona chce spotykać się z facetem który ją skrzywdził, zdradził? 

Zadałem i doszedłem do wniosku, że to jest może jeden z niewielu ludzi, z którymi może się spotkać, bo innych nie ma. I jakie ma znaczenie dla relacji koleżeńskiej to, że zdradził, gdy byli partnerami? Dziś już wiem,że takiej relacji koleżeńskiej po prostu nie ma. To jest ta różnica i ta nauka.

Zaczęło się psuć bo jest fagas. Nie Ty, nie małżeństwo czy dzieci - fagas

Nic dodać, nic ująć.

oczywiście ona nadal dysponuje Twoim kontem na swoje potrzeby?

Nie dysponuje - mam wyłączny dostęp do swojego konta.

A ja nie mogę zrozumieć jak przez lata to tolerowałeś i jak długo jeszcze byś to robił gdyby ona tego nie przerwała?

Nie ona to przerwała, w listopadzie  postawiłem ją pod ścianą, chyba dlatego się otworzyła.

Ty tak na poważnie? Masz 41 lat a chcesz wierzyć w bajki? To jej były z którym przecież bzykała się przed Tobą to dlaczego ponownie miałaby tego nie robić?

Nie chcę wierzyć w bajki, ale czym innym jest przekonanie niepoparte dowodami, a czym innym pewność. Pisząc, że nie wierzę, że mnie zdradziła, chciałem ująć właśnie to: żywię przekonanie niepoparte dowodami, a to jednak jest coś innego, niż pewność, o której napisałem w przywołanym przez Ciebie fragmencie.

Dlaczego nadal pozwalasz jej traktować siebie jak szmatę w którą wyciera buty? Przecież ona już się nie ukrywa a Ty nic z tym nie robisz. Rozstajecie się, ok. Ale to nie znaczy że masz się godzić na poniżanie. Ja bym zadzwonił lub wysłał esa z pytaniem gdzie jest. A następnie info do niej że o 22 zamykasz drzwi i może spać u gacha. Ba, nawet zadzwoniłbym na policję że żona wyszła z domu kilka godzin temu zostawia telefon, powinna już wrócić ale martwisz się a może się zasiedziała i prosisz o sprawdzenie adresu i...masz na papierze z datą, godziną że ona utrzymuje z gachem kontakt.
Przestań się łudzić, przestań się bać

Ani się nie łudzę, ani się nie boję. Ty zrobiłbyś w tej sytuacji szopkę, ja takiej szopki nie zrobiłem, bo do niczego mi to nie jest potrzebne, niczego nie zmieni. Bólu by nie zmniejszyło.

Jak dla mnie ona chce sobie wytłumaczyć swoje postępowanie w taki sposób że np. nie miała na to wpływu bo...i tu różne tłumaczenie - on był jej pisany, człowiek zmiennym jest...takie bla bla bla.

Być może. Widzę natomiast, że poświęca teraz czas na czytanie książek o rozwoju duchowym, szeroko pojętej świadomości  słucha wykładów, itp. Nie sądzę więc, że angażowałaby tyle energii tylko dla tej manipulacji. Mogę się mylić.

Po jakim czasie po byłym zaczęła być z Tobą?

ok dwa lata.

Kaszpir007 napisał/a:

Bo przy opiece naprzemiennej nie ułożysz sobie nigdy już życia, bo żadna kobieta w takie coś nie będzie chciała wejść ..

Trudno, jestem gotów to dźwignąć. Ułożę sobie, w pojedynkę najwyżej wink

Legat napisał/a:

Będzie dużo krzyku, dużo szumu, aż w końcu wrócą do siebie. Dla dobra dzieci

Łojej, Panie kochany, ale z wróżbitami to jestem raczej na bakier smile

Evergreen napisał/a:

Biczujesz się niepotrzebnie, nie chcesz przyznać, że złą partnerkę wybrałeś. Palenie fajek przyczyną rozwodu?! Dobre sobie
Serio, nie dało się wymyśleć nic lepszego?

Nie widzę tego biczowania się. Mam jedynie świadomość, że też mogłem dokonać zaniechań, błędów, zwyczajnie jak człowiek. Ja nie biorę tu winy na siebie. Ja jestem świadomy, co ona mi zrobiła i jaka jest waga naszych przewinień, zaniedbań.
A z tymi fajkami - faktycznie nic lepszego nie wymyśliła.

O rany, jeszcze im ciepłej herbatki i kanapek do koszyczka piknikowego zapakuj na romantyczny weekend, albo pomasuj ją po wyczerpującym seksie... Tenon ta ścieżka jest bardzo zła. Stałeś się tym w co Cię żona zapakowała - swoją psiapsi, co jeszcze pocieszy jak ona z kochankiem się pokłóci. To jest straszne. Czuję, że wiem dlaczego to robisz - masz złudne poczucie kontroli nad tym. Ta wiedza trzyma Cię na powierzchni. A złość w tym przypadku byłaby bardzo wskazana. Nie widzisz, że to szczyt bezczelności z jej strony, gdy tak się przed Tobą spowiada z wizyt z kochankiem. To dopiero jest obleśne. Pobudka tenon!

Poczekaj, poczekaj - w Twoich i maka2 postach widzę wspólny mianownik: nienajlepszą ocenę mojego zachowania po jej ostatnim spotkaniu. Nie projektujcie sobie, proszę. Po pierwsze - w ogóle tu nie opisałem, jak przebiegła rozmowa po jej powrocie (tylko jej tlumaczenia), a po drugie nie jestem typem, który robi jakieś pokazowe akcje. Co mam - przywiązać ją, strzelić w pysk, gdy mi powie, gdzie była, zamykać drzwi? Nie każdy musi takie metody stosować i jeśli tego nie robię, to nie znaczy, że się na to godzę. Nie robię też za jej psiapsi, nie dorzucaj do historii czegoś, czego nie ma.
Napisałem Wam poprzednio, że już właściwie czuję nie tyle złość, ile żal. Nie znaczy to, że tej złości nie było. Zafundowałem sobie w ostatnich miesiącach pewną terapię, która mi pomogła i poczułem, że dużą część tej złości z siebie wyrzuciłem.
Fakt, że ją jeszcze w jakimś stopniu kocham również nie znaczy, że zapomniałbym o wszystkim przy jej łaskawym skinieniu. Po prostu dla mnie to było szczere uczucie, a takie zwyczajnie chyba nie mija tak o, z dnia na dzień.

paslawek napisał/a:

Najgorsze co zrobić możesz to próbować zostać i niby przystosowywać się do tego szamba, teraz już jawnego" trójkąta" z którego Ty za przeproszeniem g***o masz oprócz negatywnych emocji .

Zupełnie nie mam takich zamiarów. Tak jak napisalem: chciałbym to wszystko możliwie szybko zakończyć z jak najmniejszymi stratami dla siebie i dzieci.
Ps. Gdzieś mi mignęła podpowiedź o rozdzielności majatkowej, ale nie mogę znaleźć: mamy taką od 2019 roku.

61 Ostatnio edytowany przez maku2 (2023-04-14 01:16:57)

Odp: Zdrada, żal, odejście
tenon napisał/a:

Mógłbym prosić prostu wykonać testy, tak dla wiedzy, ewentualnej karty przetargowej w przypadku fikania żony, ale boję się.

Tak, boisz się.  Ale na prawdę chcesz się zastanawiać przez lata czy dziecko jest Twoje? Przecież Ty już teraz dopuściłeś myśl że może nie być Twoje a z czasem będzie jeszcze gorzej.
Teraz u małego dziecka można zobaczyć wszelkie podobieństwo ale jak dorośnie już nie.
Boisz się wiedzy ale jak inaczej chcesz stanąć w wprawdzie? Jak inaczej jak nie sprawdzając chcesz "zdobyć" dowód?

tenon napisał/a:

W kwietniu 2020 sprawdzam bilingi i okazuje się, że było mnóstwo wiadomości od października - w szczycie po 180 w miesiącu. Jestem załamany, już wiemy, że w październiku urodzi nam się córka. W tamtych miesiącach raczej się z nim nie spotykała - nie bardzo miała możliwości, wieczorami nie wychodziła.

Raczej to nie 100% że nie. Oni przez cały czas mieli kontakt i nie masz pewności że nie fizyczny. Jedno jest pewne - nie masz pewności.

tenon napisał/a:

niezbyt blisko - 20/30 min jazdy autem

To żadne daleko. Duże to wasze miasto?

tenon napisał/a:

Zadałem i doszedłem do wniosku, że to jest może jeden z niewielu ludzi, z którymi może się spotkać, bo innych nie ma.

To jest wasze rodzinne miasto? Jeśli tak to jakim cudem ona tam nie miała innych znajomych? Były facet, dziewczyna to znane tereny i wiadomo jak na nie wkroczyć przy aprobacie tegoż ciała. Twoja odpowiedź na pytanie była błędna ale to już wiesz.

tenon napisał/a:

I jakie ma znaczenie dla relacji koleżeńskiej to, że zdradził, gdy byli partnerami?

Ty tak na poważnie, czy to wrodzona naiwność? Jakim kolegą może być były facet, jakim kolegą może być były kochanek, jakim kolegą może być zdrajca? Były partner to były partner, były kochanek to były partner ale na pewno nie kolega.

tenon napisał/a:

Nie ona to przerwała, w listopadzie  postawiłem ją pod ścianą, chyba dlatego się otworzyła.

A gdyby się nie otworzyła? Myślę że wtedy nadal biłbyś głową w ścianę.

tenon napisał/a:

Nie chcę wierzyć w bajki, ale czym innym jest przekonanie niepoparte dowodami, a czym innym pewność.

DNA. Gdybyś zawitał tu w czasie gdy to sie działo zalecałbym dyktafon. Kamerkę czy ktoś przychodzi czy ona wychodzi - o nie rozumiem dlaczego ona nie mogła wyjść z domu z dziećmi lub pomoc sąsiedzka.

tenon napisał/a:

Ani się nie łudzę, ani się nie boję. Ty zrobiłbyś w tej sytuacji szopkę, ja takiej szopki nie zrobiłem, bo do niczego mi to nie jest potrzebne, niczego nie zmieni.

To nie szopka tylko jasne postawienie sprawy - wracasz do 22 lub śpisz u gacha. To nie szopka tylko zebranie materiału do rozwodu że ona siedziała u gacha. Ty oprócz gadania chyba nie zrobiłeś nic żeby się przekonać jaka jest prawda.

tenon napisał/a:

Bólu by nie zmniejszyło.

Nic go nie zmniejszy. Może czas.

tenon napisał/a:

Być może. Widzę natomiast, że poświęca teraz czas na czytanie książek o rozwoju duchowym, szeroko pojętej świadomości  słucha wykładów, itp. Nie sądzę więc, że angażowałaby tyle energii tylko dla tej manipulacji. Mogę się mylić.

A boczny nadal jest. To gdzie ten jej rozwój, to zrozumienie co robi/zrobiła?

tenon napisał/a:

Poczekaj, poczekaj - w Twoich i maka2 postach widzę wspólny mianownik: nienajlepszą ocenę mojego zachowania po jej ostatnim spotkaniu. Nie projektujcie sobie, proszę. Po pierwsze - w ogóle tu nie opisałem, jak przebiegła rozmowa po jej powrocie (tylko jej tlumaczenia), a po drugie nie jestem typem, który robi jakieś pokazowe akcje. Co mam - przywiązać ją, strzelić w pysk, gdy mi powie, gdzie była, zamykać drzwi?

Jak napisałeś tak przeczytałem. Napisałeś że

tenon napisał/a:

Boczny niestety nadal jest. Przedwczoraj spędziła u niego jakieś sześć godzin. Wróciła grubo po północy, z przeprosinami i wytłumaczeniem, że walczyła ze sobą, ale nie dała rady

Jak nie dała rady, jak to ze sobą walczyła - to trzeba ją poinformować o konsekwencjach przegranej walki i zamknąć drzwi - tylko tyle.
Grubo po północy to jaka to godzina była?
I nadal nie masz pewności?

tenon napisał/a:

Nie każdy musi takie metody stosować i jeśli tego nie robię, to nie znaczy, że się na to godzę.

Pewnie że nie ale co robisz żeby tak nie było?
Co zrobisz jak znowu ona się zaangażuje w niesienie pomocy i wróci po północy?
Wyrazisz stanowczy protest?
Tak wiem kopię ale na inne metody raczej za późno.

62

Odp: Zdrada, żal, odejście

Test DNA nie kosztuje dużo, ale mimo wszystko da pewność.

Z opisu wynika, że już pogodziłeś się z sytuacją, ale będzie to wracać, dlatego się przygotuj.

Pozostaje mi życzyć jedynie udanego i szybkiego rozwodu.

63

Odp: Zdrada, żal, odejście

Tenon podziwiam Twoją decyzję co do nierobienia testów na ojcostwo. Podziwiam szczerze, to nie jest kasliwa uwaga. Wszyscy tu krzyczą testy testy a Ty przecież wiesz ze mogłoby się okazać że któreś z dzieci nie jest Twoje ale mimo to kochasz je i chcesz je kochać nadal niezależnie od tego czy noszą Twoje geny czy nie. Poza tym wynik tych testów uderzyłby ewentualnie właśnie w dzieci bo nie w ex. No finansowo tez w nią ale w największym stopniu bo nie tylko finansowo ale i emocjonalnie właśnie w dzieci.
Mam wrażenie ze dla niektórych to jest abstrakcja być w stanie kochac "nieswoją " krew. Ja tam moje dziecko kocham mimo ze mam pewność że nie jest biologicznie moje i nie jest ze mną od urodzenia. Jest moje bo je kocham bo przeżyłam z nim już tyle czasu ze powstała więź, bo taką decyzje ze to moje dziecko podjęłam. Autor te dzieci zna i kocha od urodzenia. Tymbardziej wiec abstrakcyjne byłoby po zrobieniu testów powiedzieć nara niemoje dzieci. Może i prawnie uzasadnione ale czy na płaszczyźnie emocji i serca możliwe jeśli się kogoś naprawdę kochało? Przestańcie proszę namawiać go na te testy bo on wie jaka jest stawka i jaki może być wynik. On i bez tych testów wie ze jest ryzyko nie bycia biologicznie ich ojcem. Ale on tym ojcem chce być niezależnie od wyniku i JEST w oczach swoich i w oczach dzieci przedewszytskim. Może 9 na 10 mężczyzn zrobiłoby te testy i odeszło od dzieci po wyniku ze to nie jego geny. Ich prawo. Ale on widocznie jest tym 1 na 10 który nie czuje takiej potrzeby. Tez ma takie prawo i chwała mu za to i szacunek. Przynajmniej w moich oczach. To jest prawdziwy TATA.

64

Odp: Zdrada, żal, odejście

feniks35
Problem w tym że wasze historie "pokochania" różnią się.
Autor pokochał bo myślał że jest jego.
Ty wiedząc że nie jest Twoje pokochałaś.
Zrobiłaś to w pełni świadoma.
Do autora dociera że mógł być oszukany i jego miłość wynikać może ze zdrady.

65

Odp: Zdrada, żal, odejście

feniks35
My nie radzimy mu tu robić testów, żeby odciąć się od dzieci. On ma mieć argumenty w ręku w trakcie rozprawy w sądzie - nie musi z nich korzystać.
Jeśli z czasem ta niepewność go nie zacznie zżerać to byłoby to sporym zaskoczeniem, którego Autorowi życzę.

Posty [ 1 do 65 z 82 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Zdrada, żal, odejście

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024