Ciężko mi napisać ten post, może zaznaczę z góry, że użalanie będzie. Trzy dekady życia niewiele przekroczyłem, przeszlosc mam średnią, tzn dzieciństwa i okresu dorastania nie wspominam źle, ale potem wpadł alkohol i prochy, z czego alko został na lata, a nie pije dopiero od niecałych 2 lat. Nie jestem wzorem do naśladowania w tej kwestii, bo rzuciłem szybko wsparciem terapeuty i mityngami. Z wielkim przekonaniem, że dam radę sam, bo jak nie ja to kto. Ale chodzę często naburmuszony, obrażony na cały świat, mam konflikty. W pracy jestem odludkie, na całe szczęście moja praca nie wymaga większych kontaktów z ludźmi. Ale nie jestem na co dzień sam, tylko w związku, dlatego wybrałem taką podkategorie forum. Ja staram się nie bywać na żadnych imprezach, gdzie wjeżdżają %, bo sam zapach działa na mnie jak działa.. Nie jest łatwo żyć w trzeźwości. To spoko, tylko partnerka też nie jest wzorem abstynencji. Przez pierwsze miesiące nie piła nic, teraz czasami kupuje i popija coś, wino albo piwo. Nie uchlewa się, ale to nie o to chodzi do jakiego stanu ona się doprowadza, tylko jak na mnie to wpływa. Unikam imprez, a partnerka wiedząc o tym, że jest mi ciężko i tak kupuje sobie alko do domu. Mówi, że muszę się nauczyć żyć, bo ona nie będzie całe życie ograniczać się przeze mnie. Często się kłócimy, czasem te kłótnie biorą się z powietrza. O pieniądze, o to, gdzie mamy wyjechać, co robić. Za parę dni przeprosiny i normalne życie. Normalne życie zaczyna być jednak zastępowane konfliktami. Najgorzej, że jak zaczynamy się kłócić, to mnie puszczają nerwy. Kiedyś trzymałem je na wodzy, teraz daje upust. Rozbilem kubek, walnąłem własnym tel o podłogę, jeszcze coś tam zniszczyłem; nie wiem jak to opisać, ale ja wtedy tracę panowanie nad tym, nie mam kontroli, a to jest silniejsze ode mnie, jakby mi w sekundę doplywal do mózgu jakis impuls, który odpowiada za takie moje reakcje i mówi "zrób to, będzie lepiej" . Pale się ze wstydu jak o tym mi się przypomni, ale ostatnio szarpnąłem ją, zacząłem ubliżać. Przeprosiłem, ale w powietrzu jest gęsta atmosfera. Partnerka unika mnie, dystans robi i odzywa się formalnym tonem. Próbuję się zbliżyć, coś cokolwiek, ale ona twardo nie ustępuje. Kiedyś w takiej sytuacji wybrałbym najprostszą i najkrótszą drogę: schlał się jak świnia. Nie wiem, co od siebie mogę zrobić. Co z naszą przyszłością? Czy związek dwóch osób o takich dość niespokojnych, niestabilnych (?) temperamentach ma jakąś szansę przetrwania? Jak pogodzić to ze sobą?
Tu pewnie nikt szklanej kuli nie ma,,, wróżbitą" Maciejem też nie jest, ale szukam rad, które pomógłby mi czy nam ułożyć swoje życie.
I na koniec: co mam zrobić ze sobą, jak zbudować większą odporność na czynniki zewnętrzne, cierpliwość?
1 2023-02-01 00:15:24 Ostatnio edytowany przez 1Barti (2023-02-01 00:19:07)
jezeli dobrze zrozumialam jestes niepijacym alkoholikiem? jesli tak omeegaa szacun. trzeba miec naprawde jaja, zeby sie wygrzebac z nalogu.
jezeli chodzi o twoja laske to rzuc to, zanim pociagnie cie w bagno, bo mozesz przegrac zycie, a stawka nie ejst tego warta. dziewczyne mozesz znalezcdruga, a jesli przez nia znowu poplyniesz to mozliwe ze juz nic nie bedziesz mial. a i ona cie zostawi.
Kiedyś w takiej sytuacji wybrałbym najprostszą i najkrótszą drogę: schlał się jak świnia.
Czy to nie jest tak, że nieświadomie stwarzasz sobie sytuacje aby mieć pretekst do wypicia?
Brzmisz jakbyś owszem przestał pić, ale nie rozwiązał przyczyny picia czyli nieumiejętności regulowania emocji.
4 2023-02-01 08:59:25 Ostatnio edytowany przez 1Barti (2023-02-01 09:01:00)
No tak to można nazwać, że jestem niepijącym alkoholikiem (nienawidzę tak mówić o sobie). Jak mówię, szybko wszystko przerwałem. Przestałem kontynuować terapię, olałem mityngi, bo tam uznałem, że na co mi to, i ile można lazić, poradzę sobie. I to chyba był błąd. Po pół litra mogę polecieć w każdej chwili, ale resztki rozsądku mnie hamują, bo wiem, że na tym się nie skończy. Frustrację czuje cały czas, bo nawet jak z pozoru wygląda, że między nami jest dobrze, to u mnie w głowie jest kociołek. Sytuacje w domu: jak partnerka otwiera jakieś alko, to ja po czasie ewakuuje się do pokoju obok, bo zdzierżyć nie mogę, że ona pije. O te też kłótnie. To w info zwrotnej słyszę, że muszę żyć i nauczyć się żyć w świecie, bo alkohol będzie wszędzie, a dziczeć całe życie przed imprezami że znajomymi też nie mogę. Ona też nie będzie odmawiała bez przerwy, sama chodzić nie będzie, tylko ja będę musiał spiąć poślady i wychodzić z nią.
Te impulsy, które we mnie agresję wywołuje, w następstwie czego niszcze coś: boję się, że to pójdzie dalej, nie skończy się na niszczeniu przedmiotów, a nawet jakby zatrzymało się na tym, to tak żyć ile można? A ostatnia sytuacja: gdzie ja szarpać zacząłem, wyzywać od najgorszych? Nie uderzyłem, ale niewiele mi brakowało. To są tak silne emocje, że sam siebie do końca zatrzymać nie umiem. Ktoś kto tego nie miał, nie będzie wiedział, jak to dominuje w człowieku. I co z tym? Przepraszałem, ale ona mnie unika, rozmawia w sposób taki, jakbyśmy nie byli para, tylko jakimiś ludźmi w stosunkach służbowych. Jak to pogodzić czy wyjdzie to? Nigdy nie rozmawialiśmy o rozstaniu, nawet w mojej głowie nie było takiej myśli. Ale siedzę i rozmyślam, czy to ogarniemy wspólnie, jak robić, żeby było dobrze. Ciężko jest.
A ja nie widzę tutaj braku stabilności, o który oskarżasz swoją partnerkę. Nie widzę też, żeby miała pociągnąć Cię na dno.
Dziewczyna ma rację, ludzie nieuzależnieni mogą pić alkohol. Jak masz z tym problem, to się zwiąż z abstynentką. Ona abstynentką nie jest i nie ma obowiązku rezygnowania z napicia się wina czy pójścia na imprezę przez to, że Ty jesteś uzależniony i sobie nie radzisz ze swoimi emocjami.
Ty za to powinieneś wrócić na terapię, na mityngi i zająć się pracą nad sobą. Zająć się też tym, żeby umieć żyć w świecie, w którym inni ludzie przy Tobie będą pić alkohol. Bo będą i to nie będą jednostkowe sytuacje.
Na miejscu partnerki zwiałabym od Ciebie, bo robi się z Ciebie przemocowiec.
6 2023-02-01 09:20:11 Ostatnio edytowany przez paslawek (2023-02-01 09:48:57)
jak zbudować większą odporność na czynniki zewnętrzne, cierpliwość?
Przegwizdane co nie ?
A miało być tak pięknie i super w abstynencji.Nagrody nie ma,nie klaszczą.
Nagadali naobiecywali a tu dvpa blada.Dziewczyna"moczymorda" robi pod górkę pewnie specjalnie.
Nosi Ciebie widzę równo,balansowanie na krawędzi nawykowe,prowokowanie konfliktu,urazy,żale,pretensje,oczekiwania,poczucie winy,nieakceptowanie siebie słabości,unikanie,dowalanie sobie,tłumienie i wybuchy.
Chore emocje ? Dwa znane uczucia albo ch****o,albo w*****y,czase jak nikt nie zawraca głowy jest w miarę spoko jak dadzą spokój,albo się słuchają,robią co im się łaskawie powie.
Może nie takie chore ? Wystrczy przecież silna wola jeszcze więcej silnej woli,bohaterskie,heroiczne,chwalebne,samotne niepicie w zaparte,dupościsk,bez pomocy tych wszystkich nawiedzonych oszołomów i marnych terapeutów niedouczonych.
I odliczanie, nuda,męka, pusto jakoś,wspomnienia,ucieczki w marzenia,bujanie w obłokach,modyfikowanie w myślach przeszłości,wymyślanie przeszkód na przyszłość,ukrywana zazdrość,że inni mogą się nawalić bezkarnie, czasem jakieś lęki,złośc nie wiadomo skąd,udawanie,narzekanie,mardzenie,nakręcanie,wybuch krótka satsfakcja,użalanie obwinianie i abarot szukanie podświadome powodów,zero kontroli.No nie da się, zawsze coś.
Do niczego takie coś,może to jednak nie uzależnienie było,tylko życie jest do dvpy a ludzie podli,wszyscy gupi i nikt nie lubi, nie rozumi.
O to "depresja" pewnie jest.
A tak poważniej to zawsze możesz wrócić na terapie i AA potrenować pracę nad uczuciami,asertywność,wywalać emocje,uczyć się nanowo,sterować zdrowiej myśleniem i uczuciami,możesz też się doprowadzić do szaleństwa,odizolować,pozbyć dziewczyny i wreszcie nawalić się jak człowiek biedny, chory
a może już wyleczony.
Ty wybierasz chłopaku.
A ja nie widzę tutaj braku stabilności, o który oskarżasz swoją partnerkę. Nie widzę też, żeby miała pociągnąć Cię na dno.
Dziewczyna ma rację, ludzie nieuzależnieni mogą pić alkohol. Jak masz z tym problem, to się zwiąż z abstynentką. Ona abstynentką nie jest i nie ma obowiązku rezygnowania z napicia się wina czy pójścia na imprezę przez to, że Ty jesteś uzależniony i sobie nie radzisz ze swoimi emocjami.Ty za to powinieneś wrócić na terapię, na mityngi i zająć się pracą nad sobą. Zająć się też tym, żeby umieć żyć w świecie, w którym inni ludzie przy Tobie będą pić alkohol. Bo będą i to nie będą jednostkowe sytuacje.
Na miejscu partnerki zwiałabym od Ciebie, bo robi się z Ciebie przemocowiec.
A ja widzę brak zrozumienia i empatii z jej strony.
Zrobił się z tego toksyczny związek i lepiej odejść już teraz.
A ja widzę brak zrozumienia i empatii z jej strony.
Czy w ramach empatii i zrozumienia mamy rezygnować z siebie?
Czy dlatego, że on sobie nie radzi to ona powinna zrezygnować z alkoholu w domu do końca życia?
Czy to znaczy, że nigdy nie będzie mogła zaprosić koleżanki na wino?
Czy to znaczy, że do końca życia ma rezygnować z wyjść ze znajomymi, bo jego będzie nosić z zazdrości (i o alkohol i o nią jak pójdzie sama)?
Bo on do końca życia będzie alkoholikiem.
/pytania teoretyczne bo jestem niepijąca z wyboru i gardzę alkoholem/
9 2023-02-01 11:03:22 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2023-02-01 11:22:25)
Farmer napisał/a:A ja widzę brak zrozumienia i empatii z jej strony.
Czy w ramach empatii i zrozumienia mamy rezygnować z siebie?
Czy dlatego, że on sobie nie radzi to ona powinna zrezygnować z alkoholu w domu do końca życia?
Czy to znaczy, że nigdy nie będzie mogła zaprosić koleżanki na wino?
Czy to znaczy, że do końca życia ma rezygnować z wyjść ze znajomymi, bo jego będzie nosić z zazdrości (i o alkohol i o nią jak pójdzie sama)?
Bo on do końca życia będzie alkoholikiem./pytania teoretyczne bo jestem niepijąca z wyboru i gardzę alkoholem/
Też trudno mi zrozumieć taką postawą, że partner powinien „poświęcać się”, żeby nie stwarzać niedozwolonych pokus partnerowi. Znam osoby, które nie jadają słodyczy, bo nie powinny i czy to oznacza, że partner(ka) też powinien wyeliminować słodkości, żeby nie drażnić partnera(ki)? Podobnie z wegetarianizmem.
Może to jednak osoba, która stosuje eliminację powinna popracować nad neutralnym stosunkiem do czegoś tam, wymagać od siebie zamiast wymagać od partnera?
I to właśnie radzę Tobie, autorze, żebyś Ty pracował nad sobą. Nie tylko jeśli chodzi o Twój pociąg do alkoholu, ale głównie Twoją umiejętność kontroli nad sobą. Może jednak powinieneś wrócić na mityngi, podjąć terapię, skoro nie radzisz sobie z emocjami i niszczysz swój własny związek. Co będzie, gdy dziewczyna Cię rzuci, a nikt „normalny” nie zniesie Twoich jazd, braku kontroli nad sobą i Twoich wybuchów agresji? Będziesz miał pretekst do picia?
Musisz opracować swój sposób radzenia sobie z trudnymi sytuacjami dla Ciebie sytuacjami zamiast wymahgać tego od otoczenia. Zdrowa osoba, gdy jej źle, to zaciska zęby, uruchamia mechanizmy obronne, żeby przetrwać gorszy czas, a Ty nie masz takich mechanizmów, bo zastąpiłeś je „znieczulaniem się” alkoholem. Musisz sobie wytworzyć wewnątrzpsychiczne mechanizmy radzenia sobie z trudnymi dla Ciebie sytuacjami zamiast uciekać w picie lub agresję, bo nie wytrzymujesz napięcia. Po to są zdaje się też te spotkania AA, żeby tworzyć sobie mechanizmy radzenia sobie w sytuacjach stresowych, umieć przetrwać gorszy czas .
Wygląda na to, że do tej pory skupiasz się na objawie, najpierw piciu, teraz wybuchach agresji zamiast zająć się przyczynami, które są wewnątrz Ciebie.
10 2023-02-01 11:10:30 Ostatnio edytowany przez Farmer (2023-02-01 11:11:50)
Czy dlatego, że on sobie nie radzi to ona powinna zrezygnować z alkoholu w domu do końca życia?
Czy to znaczy, że nigdy nie będzie mogła zaprosić koleżanki na wino?
Czy to znaczy, że do końca życia ma rezygnować z wyjść ze znajomymi, bo jego będzie nosić z zazdrości (i o alkohol i o nią jak pójdzie sama)?
Na wszystkie 3 pytania jest jedna odpowiedź: TAK
Zmień alkohol na narkotyki, a zobaczysz to z innej perspektywy.
M!ri napisał/a:Czy dlatego, że on sobie nie radzi to ona powinna zrezygnować z alkoholu w domu do końca życia?
Czy to znaczy, że nigdy nie będzie mogła zaprosić koleżanki na wino?
Czy to znaczy, że do końca życia ma rezygnować z wyjść ze znajomymi, bo jego będzie nosić z zazdrości (i o alkohol i o nią jak pójdzie sama)?Na wszystkie 3 pytania jest jedna odpowiedź: TAK
Zmień alkohol na narkotyki, a zobaczysz to z innej perspektywy.
Nie ma co tu zmieniać. Różnica jest taka, że alkohol w umiarkowanych ilościach jest dla ludzi, a narkotyki nie.
Już bardziej miarodajne jest podmienienie alkoholu na czekoladę. Albo internet.
Ciężko mi napisać ten post, może zaznaczę z góry, że użalanie będzie. Trzy dekady życia niewiele przekroczyłem, przeszlosc mam średnią, tzn dzieciństwa i okresu dorastania nie wspominam źle, ale potem wpadł alkohol i prochy, z czego alko został na lata, a nie pije dopiero od niecałych 2 lat. Nie jestem wzorem do naśladowania w tej kwestii, bo rzuciłem szybko wsparciem terapeuty i mityngami. Z wielkim przekonaniem, że dam radę sam, bo jak nie ja to kto. Ale chodzę często naburmuszony, obrażony na cały świat, mam konflikty. W pracy jestem odludkie, na całe szczęście moja praca nie wymaga większych kontaktów z ludźmi. Ale nie jestem na co dzień sam, tylko w związku, dlatego wybrałem taką podkategorie forum. Ja staram się nie bywać na żadnych imprezach, gdzie wjeżdżają %, bo sam zapach działa na mnie jak działa.. Nie jest łatwo żyć w trzeźwości. To spoko, tylko partnerka też nie jest wzorem abstynencji. Przez pierwsze miesiące nie piła nic, teraz czasami kupuje i popija coś, wino albo piwo. Nie uchlewa się, ale to nie o to chodzi do jakiego stanu ona się doprowadza, tylko jak na mnie to wpływa. Unikam imprez, a partnerka wiedząc o tym, że jest mi ciężko i tak kupuje sobie alko do domu. Mówi, że muszę się nauczyć żyć, bo ona nie będzie całe życie ograniczać się przeze mnie. Często się kłócimy, czasem te kłótnie biorą się z powietrza. O pieniądze, o to, gdzie mamy wyjechać, co robić. Za parę dni przeprosiny i normalne życie. Normalne życie zaczyna być jednak zastępowane konfliktami. Najgorzej, że jak zaczynamy się kłócić, to mnie puszczają nerwy. Kiedyś trzymałem je na wodzy, teraz daje upust. Rozbilem kubek, walnąłem własnym tel o podłogę, jeszcze coś tam zniszczyłem; nie wiem jak to opisać, ale ja wtedy tracę panowanie nad tym, nie mam kontroli, a to jest silniejsze ode mnie, jakby mi w sekundę doplywal do mózgu jakis impuls, który odpowiada za takie moje reakcje i mówi "zrób to, będzie lepiej" . Pale się ze wstydu jak o tym mi się przypomni, ale ostatnio szarpnąłem ją, zacząłem ubliżać. Przeprosiłem, ale w powietrzu jest gęsta atmosfera. Partnerka unika mnie, dystans robi i odzywa się formalnym tonem. Próbuję się zbliżyć, coś cokolwiek, ale ona twardo nie ustępuje. Kiedyś w takiej sytuacji wybrałbym najprostszą i najkrótszą drogę: schlał się jak świnia. Nie wiem, co od siebie mogę zrobić. Co z naszą przyszłością? Czy związek dwóch osób o takich dość niespokojnych, niestabilnych (?) temperamentach ma jakąś szansę przetrwania? Jak pogodzić to ze sobą?
Tu pewnie nikt szklanej kuli nie ma,,, wróżbitą" Maciejem też nie jest, ale szukam rad, które pomógłby mi czy nam ułożyć swoje życie.
I na koniec: co mam zrobić ze sobą, jak zbudować większą odporność na czynniki zewnętrzne, cierpliwość?
Zmień dziewczynę.
Nie widzę wspólnej przyszłości dla tak trudnych dwóch charakterów. Kumulujesz w sobie złość i stąd te wybuchy agresji.
Jeszcze trochę i przestaniesz się kontrolować, a wtedy popłyniesz. Każdy powrót do uzależnienia potęguje jego moc i wrócić do tego co czujesz obecnie będzie bardzo trudno.
Szukaj osoby zrównoważonej. To bardzo ważne w Twoim przypadku.
Dziewczyna nie musi być całkowitą abstynentką, ale ze względu na Ciebie nie powinna w domu trzymać alkoholu i pić przy Tobie. Ja rozumiem jakieś imprezy w gronie znajomych czy wesela - wtedy mogłaby się napić, albo na jakimś spotkaniu z koleżankami. To co robi Twoja dziewczyna pokazuje, że zupełnie nie bierze pod uwagę Twoich bardzo ważnych potrzeb, a to nie daje nadziei na dobrą, spokojną, długą wspólną przyszłość.
13 2023-02-01 11:24:40 Ostatnio edytowany przez paslawek (2023-02-01 11:32:00)
Lady Loka napisał/a:A ja nie widzę tutaj braku stabilności, o który oskarżasz swoją partnerkę. Nie widzę też, żeby miała pociągnąć Cię na dno.
Dziewczyna ma rację, ludzie nieuzależnieni mogą pić alkohol. Jak masz z tym problem, to się zwiąż z abstynentką. Ona abstynentką nie jest i nie ma obowiązku rezygnowania z napicia się wina czy pójścia na imprezę przez to, że Ty jesteś uzależniony i sobie nie radzisz ze swoimi emocjami.Ty za to powinieneś wrócić na terapię, na mityngi i zająć się pracą nad sobą. Zająć się też tym, żeby umieć żyć w świecie, w którym inni ludzie przy Tobie będą pić alkohol. Bo będą i to nie będą jednostkowe sytuacje.
Na miejscu partnerki zwiałabym od Ciebie, bo robi się z Ciebie przemocowiec.
A ja widzę brak zrozumienia i empatii z jej strony.
Zrobił się z tego toksyczny związek i lepiej odejść już teraz.
Dla równowagi jest druga strona medalu,oraz to że nikt nic nie musi.
Niewiele Barti napisał o związku i przeszłości,czy byli ze sobą wcześniej i jak długo.
Dziewczyna teoretycznie ma niby rację i to prawda że alkohol był jest i będzie,ludzie pili,piją i pić będą,będą się tym podniecać,chwalić ile wypili,fascynować piciem,delektować i mieć gdzieś abstynentów i alkoholików.
Takie życie.Ludzie nie mają przymusu,obowiązku,rozumienia choroby alkoholowej,mają prawo się nie znać na tym i nie muszą chodzić na paluszkach,ale wpieprzać się bez sensu też nie muszą.
Ona też nic nie musi,ale jeżeli jest osobą współuzależnioną i nic z tym nie robi to nic dziwnego,że byc może po okresie euforii, jest teraz stagnacja i ona odreagowuje urazy na Autorze może te przeszłe nieprzepracowane oraz nowe.
Gorzej jeżeli łyknęła trochę wiedzy i to wykorzystuje do manipulacji,kobiety alkoholików świete też nie bywają, żeby trwać w chorym toksycznym związku robią i manipulują podobnie,ulubioną manipulacją są również prowokacje dla znanych chorych emocji
Celowe wbijanie w poczucie winy potem udawanie mądrzejszej dojrzalszej i przyjmowanie roli niewiniątka, ofiary losu,pod pozorem troski pouczanie dyrygowanie,zawstydzanie o wiele bardziej subtelna przemoc psychiczna i w niby dobrej wierze,takie rzeczy się zdarzają,on swoje, ona swoje taka symbioza w zimnej wojnie w rywalizacji kto lepszy a kto gorszy po drodze,konflikty i pojednania takie dziwaczne cykle.
Nie wiadomo na ile z tego syndromu dotyczy dziewczyny,istnieje też możliwość że sama ma problem z piciem to też prawdopodobne a jej teksty o tolerancji o tym co musi niby Barti to może też być rodzaj manipulowania dla jakichś pokrętnych korzyści i pod słusznym sztandarem z racją i wygraną jako gratyfikacja.
Odpadła jej być może rola ratownicznki a Autor stał się, niesterowny,rola mamusi zaczyna ciążyć,dziewczyna gubi się i miota ze swimi emocjami ich regulowaniem w nałogowy sposób,
to oczywiście czyste przypuszczenia,z tym że takie akcje są dośc nagminne.
Dziewczyny też się nie zmusi do pracy nad sobą jeżeli nie widzi problemu w sobie, z większym prawdopodobieństwem może go mieć jeżeli chodzi o fenomen współuzależnienia.
A związek już wcześniej był toksyczny
Teraz ponieważ oboje nic nie robią ze sobę to urazy deficyty eskaluja, a pracują stare wzory zachowań u obojga,jedno ogląda sie i oczekuje od drugiego emocji i poczucia bezpieczeństwa
ale ze skrajnie roszczeniową postawą.
Moralnie dziewczyny ma niby przewagę jest niemal święta należy jej się też nagrods za poświęcenie,ale praktycznie stwarza też bariery w komunikacji będąc lusterkiem odbiciem emocji Autora i jego zachowań,reakcje,intencje, odruchy etc.
Ona tez niby wiedziała na co się pisze,ale rzeczywistość życia z niepijącym alkoholikiem okazała się być może o wiele trudniejsza niż to sobie wyobrażała.
Tak może być,ale nie musi jednak jak tak dslej pójdzie to rozstaną się i tak z hukiem.
Wygląda na to że dążą do tego a jednocześnie przywiązani są lękowo.
Tyle z dedukcji przypuszczeń i domniemań na podstawie tego co widziałem i o czym słyszałem z obu stron w takich związkach i sytuacjach.
Farmer napisał/a:M!ri napisał/a:Czy dlatego, że on sobie nie radzi to ona powinna zrezygnować z alkoholu w domu do końca życia?
Czy to znaczy, że nigdy nie będzie mogła zaprosić koleżanki na wino?
Czy to znaczy, że do końca życia ma rezygnować z wyjść ze znajomymi, bo jego będzie nosić z zazdrości (i o alkohol i o nią jak pójdzie sama)?Na wszystkie 3 pytania jest jedna odpowiedź: TAK
Zmień alkohol na narkotyki, a zobaczysz to z innej perspektywy.
Nie ma co tu zmieniać. Różnica jest taka, że alkohol w umiarkowanych ilościach jest dla ludzi, a narkotyki nie.
Już bardziej miarodajne jest podmienienie alkoholu na czekoladę. Albo internet.
albo na urwaną nogę. Czy to, że partner jest trwałe niepełnosprawny oznacza że też mam chodzić o kulach?
Jeżeli takie jest oczekiwanie autora to po prostu powinien siebie znaleźć kogoś kto myśli podobnie. Tylko, że to wcale nie rozwiązuje jego problemu.
Ja widzę, że partnerka jest na najlepszej drodze do uzależnienia, skoro popija w domu alko, co innego okazjonalnie, bo alkohol jak mówi się, jest dla ludzi.
To, że Ty powinieneś kontynuować terapię, bo faktycznie nie wyleczyłeś się z nałogu i jest duża szansa, że do niego wrócisz, nie ulega wątpliwości.
Natomiast nie dziwię się, że nie tolerujesz picia partnerki i to nie względu na Twój pociąg do alko, ale dlatego, że to dobrze nie wróży.
Dlatego lepiej będzie jak się rozstaniecie.
Pomijając niestabilność emocjonalną autora, i niestety widoki na bycie przemocowcem.
Bo tutaj mam takie same zdanie jak Loka.
Natomiast popraw mnie,jeżeli sie mylę Loka, ale czy to ty nie postulowałaś w jakimś temacie że jak ty przechodzisz na dietę to twój mąż również powinien?
Aby cie w tym spierać?
U jak to ty pisałaś nie zajadać sie nutella, kiedy ty jes sałatę , czy cos w ten deseń?
Nie widzisz sprzeczności w tym co piszesz?
I mówimy o czymś tak trywialnym jak dieta, a tutaj mamy cos tak poważnego jak choroba alkoholowa.
Alkohol to taki sam narkotyk jak koka czy meta.
Tylko ze względu na uwarunkowania kulturowe, nie postrzegasz go w takich samych kategoriach.
Farmer ma tutaj racje.
Też trudno mi zrozumieć taką postawą, że partner powinien „poświęcać się”, żeby nie stwarzać niedozwolonych pokus partnerowi. Znam osoby, które nie jadają słodyczy, bo nie powinny i czy to oznacza, że partner(ka) też powinien wyeliminować słodkości, żeby nie drażnić partnera(ki)?
Może to jednak osoba, która stosuje eliminację powinna popracować nad neutralnym stosunkiem do czegoś tam, wymagać od siebie zamiast wymagać od partnera?
Jeśli tobie trudno zrozumieć, to już twoja sprawa, że traktujesz alkohol/papierosy/narkotyki jako coś, co musi być.
Tutaj jest opis, że kobieta nie rozumie/nie chce zrozumieć z czym autor walczy. Nie wspiera go w tym.
Podałaś przykład słodyczy. Co by było, gdy dokładnie przed nosem osoby nie jedzącej słodyczy jej partner z rozkoszą je jadł i za każdym razem, gdy ta zwraca uwagę, on nic sobie z tego nie robi ignorując prośby.
żebyś Ty pracował nad sobą. Nie tylko jeśli chodzi o Twój pociąg do alkoholu, ale głównie Twoją umiejętność kontroli nad sobą. Może jednak powinieneś wrócić na mityngi, podjąć terapię, skoro nie radzisz sobie z emocjami i niszczysz swój własny związek.
Mitingi już dużo nie dadzą.
Co będzie, gdy dziewczyna Cię rzuci, a nikt „normalny” nie zniesie Twoich jazd, braku kontroli nad sobą i Twoich wybuchów agresji? Będziesz miał pretekst do picia?
Po co straszenie?
Te "jazdy" to odpowiedź na zachowanie kobiety. Widzisz skutek, a nie przyczynę.
Musisz opracować swój sposób radzenia sobie z trudnymi sytuacjami. Zdrowa osoba, gdy jej źle, to zaciska zęby, uruchamia mechanizmy obronne, żeby przetrwać gorszy czas, a Ty nie masz takich mechanizmów, bo zastąpiłeś je „znieczulaniem się” alkoholem. Musisz sobie wytworzyć wewnątrzpsychiczne mechanizmy radzenia sobie z trudnymi dla Ciebie sytuacjami zamiast uciekać w picie lub agresję, bo nie wytrzymujesz napięcia. Po to są zdaje się też te spotkania AA, żeby tworzyć sobie mechanizmy radzenia sobie w sytuacjach stresowych, umieć przetrwać gorszy czas .
Bardziej terapia.
Wygląda na to, że do tej pory skupiasz się na objawie, najpierw piciu, teraz wybuchach agresji zamiast zająć się przyczynami, które są wewnątrz Ciebie.
Gdyby cały czas pił, to tak. Teraz jest jednak od 2 lat abstynentem i się pilnuje.
Wybuch agresji to skutek, a przyczyną jest kobieta.
A takiej przyczyny łatwo się pozbyć.
18 2023-02-01 11:39:17 Ostatnio edytowany przez 1Barti (2023-02-01 11:43:56)
Do kogoś powyżej, przepraszam za brak nicku, bo nie zapamiętałem: czy Ty zdajesz sobie sprawę w jakiej ja się znajduje sytuacji jak ona zaczyna sobie nalewac coś do kieliszka? Jak na mnie zapach czy - qrwa mac - patrzenie na gorzałe w sklepie wywołuje określone reakcje, więc wszelkich stoisk, sklepów z alko unikam. Ja na imprezy, gdzie alkohol gra główną rolę, nie chodzę. Ona też nie, ale już przebąkuje o tym, że gdzieś tam u kogoś szykuje się spotkanie, co rozumiem tak: ja idę i ty też w końcu masz wyjść i iść i nastaw się, że nikt o ciebie nie zrezygnuje z napójow procentowych.
Moge odmówić, tłumaczyć się nie muszę, albo zamknąć gęby pytajacym: a dlaczego nie wypijesz, no co ty, nie napijesz się? - mówiac, że jestem zaszyty na dupie (nie jestem, ale to nieważne) czy łykam anticol, ale ja wolę unikać takich sytuacji.
Ja widzę sam u siebie, że dobrze ze mną nie jest.
Coś złego narasta we mnie i się tak kłębi bez przerwy, ja wybucham, na razie niszcze "tylko" przedmioty, a jak nie zapanuje nad sobą i kolejnym razem jej, pisząc paskudnie, przyłoże? Tutaj ostatkiem się powstrzymałem. Czuję się z tym jak gówno, ale w chwili wybuchu, ja nie myśle o tym, co będzie potem. Jest tu, teraz i potrzeba wyładowania się.
Do kogoś powyżej, przepraszam za brak nicku, bo nie zapamiętałem: czy Ty zdajesz sobie sprawę w jakiej ja się znajduje sytuacji jak ona zaczyna sobie nalewac coś do kieliszka? Jak na mnie zapach czy - qrwa mac - patrzenie na gorzałe w sklepie wywołuje określone reakcje, więc wszelkich stoisk, sklepów z alko unikam. Ja na imprezy, gdzie alkohol gra główną rolę, nie chodzę. Ona też nie, ale już przebąkuje o tym, że gdzieś tam u kogoś szykuje się spotkanie, co rozumiem tak: ja idę i ty też w końcu masz wyjść i iść i nastaw się, że nikt o ciebie nie zrezygnuje z napójow procentowych.
Moge odmówić, tłumaczyć się nie muszę, albo zamknąć gęby pytajacym: a dlaczego nie wypijesz, no co ty, nie napijesz się? - mówiac, że jestem zaszyty na dupie (nie jestem, ale to nieważne) czy łykam anticol, ale ja wolę unikać takich sytuacji.
Ja widzę sam u siebie, że dobrze ze mną nie jest.
To zmień kobietę na taką, która będzie abstynentką, albo będzie żyła wg Twoich wskazówek i chodzić wokół Ciebie na paluszkach, żebyś nie miał pretekstu wyżywania na niej swojej agresji. Co Cię powstrzymuje?
Przecież jak nie akceptujesz swojej partnerki, to po co się z nią męczysz? Co Ty masochista jesteś? Przecież łatwiej znaleźć sobie kogoś, kto nam odpowiada niż zmieniać kogoś na swoją modłę.
[...]czy Ty zdajesz sobie sprawę w jakiej ja się znajduje sytuacji jak ona zaczyna sobie nalewac coś do kieliszka? Jak na mnie zapach czy - qrwa mac - patrzenie na gorzałe w sklepie wywołuje określone reakcje, więc wszelkich stoisk, sklepów z alko unikam. Ja na imprezy, gdzie alkohol gra główną rolę, nie chodzę. Ona też nie, ale już przebąkuje o tym, że gdzieś tam u kogoś szykuje się spotkanie, co rozumiem tak: ja idę i ty też w końcu masz wyjść i iść i nastaw się, że nikt o ciebie nie zrezygnuje z napójow procentowych.
Moge odmówić, tłumaczyć się nie muszę, albo zamknąć gęby pytajacym: a dlaczego nie wypijesz, no co ty, nie napijesz się? - mówiac, że jestem zaszyty na dupie (nie jestem, ale to nieważne) czy łykam anticol, ale ja wolę unikać takich sytuacji.
Ja widzę sam u siebie, że dobrze ze mną nie jest.
Coś złego narasta we mnie i się tak kłębi bez przerwy, ja wybucham, na razie niszcze "tylko" przedmioty, a jak nie zapanuje nad sobą i kolejnym razem jej, pisząc paskudnie, przyłoże? Tutaj ostatkiem się powstrzymałem. Czuję się z tym jak gówno, ale w chwili wybuchu, ja nie myśle o tym, co będzie potem. Jest tu, teraz i potrzeba wyładowania się.
Nie jest z Tobą dobrze a będzie jeszcze gorzej. Powód - poczucie krzywdy, które się nasila, a to budzi złość.
Masz prawo tak się czuć, a to co piszesz jest naturalną reakcją.
Dziewczyna albo jest niedojrzała emocjonalnie, brak zupełny empatti i zrozumienia, albo ma Twoje potrzeby i problemy za nic.
Tak czy tak zerwij ten związek bo Cię krzywdzi.
Pomijając niestabilność emocjonalną autora, i niestety widoki na bycie przemocowcem.
Bo tutaj mam takie same zdanie jak Loka.Natomiast popraw mnie,jeżeli sie mylę Loka, ale czy to ty nie postulowałaś w jakimś temacie że jak ty przechodzisz na dietę to twój mąż również powinien?
Aby cie w tym spierać?
U jak to ty pisałaś nie zajadać sie nutella, kiedy ty jes sałatę , czy cos w ten deseń?
Nie widzisz sprzeczności w tym co piszesz?
I mówimy o czymś tak trywialnym jak dieta, a tutaj mamy cos tak poważnego jak choroba alkoholowa.Alkohol to taki sam narkotyk jak koka czy meta.
Tylko ze względu na uwarunkowania kulturowe, nie postrzegasz go w takich samych kategoriach.
Farmer ma tutaj racje.
Nie, to o czym piszesz to inny kontekst i inna sytuacja.
Jak przeszłam na dietę to nie wymagałam tego od męża. Tak samo nie wymagam, żeby zrezygnował z alkoholu skoro ja jestem abstynentką.
Nie, to o czym piszesz to inny kontekst i inna sytuacja.
Jak przeszłam na dietę to nie wymagałam tego od męża. Tak samo nie wymagam, żeby zrezygnował z alkoholu skoro ja jestem abstynentką.
No dobrze Loka, a gdybyś widziała, że mąż nie potrafi się kontrolować z dietą i zjada co ugotujesz, to gotowałabyś potrawy po których choruje?
Do kogoś powyżej, przepraszam za brak nicku, bo nie zapamiętałem: czy Ty zdajesz sobie sprawę w jakiej ja się znajduje sytuacji jak ona zaczyna sobie nalewac coś do kieliszka? Jak na mnie zapach czy - qrwa mac - patrzenie na gorzałe w sklepie wywołuje określone reakcje, więc wszelkich stoisk, sklepów z alko unikam. Ja na imprezy, gdzie alkohol gra główną rolę, nie chodzę. Ona też nie, ale już przebąkuje o tym, że gdzieś tam u kogoś szykuje się spotkanie, co rozumiem tak: ja idę i ty też w końcu masz wyjść i iść i nastaw się, że nikt o ciebie nie zrezygnuje z napójow procentowych.
Moge odmówić, tłumaczyć się nie muszę, albo zamknąć gęby pytajacym: a dlaczego nie wypijesz, no co ty, nie napijesz się? - mówiac, że jestem zaszyty na dupie (nie jestem, ale to nieważne) czy łykam anticol, ale ja wolę unikać takich sytuacji.
Ja widzę sam u siebie, że dobrze ze mną nie jest.
Coś złego narasta we mnie i się tak kłębi bez przerwy, ja wybucham, na razie niszcze "tylko" przedmioty, a jak nie zapanuje nad sobą i kolejnym razem jej, pisząc paskudnie, przyłoże? Tutaj ostatkiem się powstrzymałem. Czuję się z tym jak gówno, ale w chwili wybuchu, ja nie myśle o tym, co będzie potem. Jest tu, teraz i potrzeba wyładowania się.
Tyle, że to o czym piszesz to kwestia niedokończenia terapii, rezygnacji z mityngów, a nie postawy partnerki. Bo problem jest w Twojej głowie.
Jak na Ciebie działa zapach czy widok, to każdego żula z piwem byś wyeliminował? A jak pójdziesz na czyjeś wesele?
To Ty powinieneś pracować nad sobą tak, żeby ten zapach Cię przestał ruszać. Tylko to wymaga pracy.
Tak samo normalne jest to, że są domówi i spotkania ze znajomymi. Jak masz problem, to powiedz, że prowadzisz. Albo wprost "dziękuję, nie piję". Tyle. Ja się nikomu nie tłumaczyłam z niepicia.
I przestań usprawiedliwiać przemocowe zachowania.
Coś złego narasta we mnie i się tak kłębi bez przerwy, ja wybucham, na razie niszcze "tylko" przedmioty, a jak nie zapanuje nad sobą i kolejnym razem jej, pisząc paskudnie, przyłoże? Tutaj ostatkiem się powstrzymałem. Czuję się z tym jak gówno, ale w chwili wybuchu, ja nie myśle o tym, co będzie potem. Jest tu, teraz i potrzeba wyładowania się.
Pisałam już powyżej, że nie wykształciłeś w sobie mechanizmów radzenia sobie w trudnych sytuacjach i to jest tego efekt. Wydaje się Tobie, że inni ludzie nie mają problemów, nie mają sytuacji konfliktowych? Nie każdy jednak posuwa się do agresji, bo potrafią nad sobą panować. Ale Ty idziesz na skróty. Nie wymagasz od siebie. Najpierw uśmierzałeś bole w alko, a teraz niszcząc przedmioty lub ubliżając i potrząsając swoją partnerką.
Nie widzisz, że ugrzązłeś w błędnym kole? Bo masz problemy emocjonalne, które wyładowujesz, co powoduje poczucie winy i jeszcze większą frustrację, którą trzeba jakoś uśmierzyć, więc buzuje w Tobie jeszcze bardziej i łatwiej o pretekst do kolejnego wybuchu, potem kolejne jeszcze większe poczucie winy itd.
czy Ty zdajesz sobie sprawę w jakiej ja się znajduje sytuacji jak ona zaczyna sobie nalewac coś do kieliszka?
Ale to Twój problem i Ty musisz poradzic sobie ze swomi emocjami, a nie przerzucać odpowiedzialność na innych. Tak samo z wybuchami agresji.
Na etapie na jakim jesteś nie jesteś gotowy na związek. Zakończ go, pozbieraj się do kupy i znajdź abstynentkę.
Lady Loka napisał/a:Nie, to o czym piszesz to inny kontekst i inna sytuacja.
Jak przeszłam na dietę to nie wymagałam tego od męża. Tak samo nie wymagam, żeby zrezygnował z alkoholu skoro ja jestem abstynentką.No dobrze Loka, a gdybyś widziała, że mąż nie potrafi się kontrolować z dietą i zjada co ugotujesz, to gotowałabyś potrawy po których choruje?
Rozważyłabym przed ślubem czy chcę faceta, który jest jak dziecko i nie potrafi sam siebie ogarnąć, tylko zrzuca to na mnie.
My długo gotowaliśmy sobie osobno, bo ja byłam na diecie, potem mąż był na diecie, teraz też czasami mamy ochotę na rożne dania, to gotujemy osobno.
Jak on ma ochotę na coś, czego ja chwilowo zjeść nie mogę, to zwyczajnie tego nie jem.
To, że mnie potwornie odrzucało w pierwszej ciąży od zapachu kawy nie sprawiło, że zabroniłam mężowi jej pić. Po prostu otwierałam okno. W drugiej ciąży miałam straszną ochotę na herbatę, która była niewskazana w ilościach większych niż 2 kubki na dobę, to też się ograniczyłam, ale nie stawiałam żądania mężowi, że jak ja, to on też więcej nie może. Ba, jak pytał, czy chcę, to mówiłam, że wypiłam już przydział na dzisiaj i że kolejna jutro.
Każdy jest sam odpowiedzialny za swoje zdrowie.
Ja nie mogę siedzieć w pracy i w głowie mieć tylko to, czy mąż właśnie nie wcina czegoś, czego nie powinien.
Na miejscu partnerki Autora ograniczyłabym ilość alkoholu pitego w domu na rzecz takiego pitego poza domem, jeżeli już ma ochotę, ale to nie rozwiązuje problemu Autora, tylko go maskuje. Nie rozwiązuje też tego, że czasami dziewczyna dostanie od kogoś wino albo będzie chciała tego wina do czegos użyć.
Jeszcze wracając do diety, to gdybym ja teraz dostała np. dietę cukrzycową, to nie oczekiwałabym, że mąż koniecznie dopasuje się do mnie. Bo nie uważam, żebym miała prawo, coś takiego oczekiwać.
Natomiast gdyby mąż dostał np. dietę na zbicie cholesterolu, to pewnie część nawyków zmieniłabym razem z nim, żeby nam było prościej, ale mając w głowie luz, że zawsze mogę zjeść raz czy drugi po swojemu. Tylko właśnie różnica jest taka, że dostosowałabym się z własnej woli, a nie dlatego, że ktoś tego ode mnie oczekuje i wymaga.
Partnerka Autora nie ma ochoty się do tego dostosować z jakichś powodów. Jakich, to się nie dowiemy. Jak dla mnie ich związek jest spalony i prędzej czy później się rozwali, co znowu nie rozwiąże problemów Autora, bo one tkwią w innym miejscu.
27 2023-02-01 12:18:05 Ostatnio edytowany przez Agnes76 (2023-02-01 12:20:27)
Całkowita dieta pod drugą osobę to nie to samo co rezygnacja z picia alkoholu w domu.
Zgadzam się z tym, że jak dziewczyna nie chce zrezygnować z picia w domu kiedy jej się podoba, to związek jest spalony. Nikogo się nie zmusi do takich czy innych zachowań jeśli on sam nie ma takiej potrzeby.
Widocznie dla niej picie alkoholu jest ważniejsze niż związek z tym chłopakiem i to wszystko w temacie.
Całkowita dieta pod drugą osobę to nie to samo co rezygnacja z picia alkoholu w domu.
Zgadzam się z tym, że jak dziewczyna nie chce zrezygnować z picia w domu kiedy jej się podoba, to związek jest spalony. Nikogo się nie zmusi do takich czy innych zachowań jeśli on sam nie ma takiej potrzeby.
Widocznie dla niej picie alkoholu jest ważniejsze niż związek z tym chłopakiem i to wszystko w temacie.
Nie jest. Ale podstawiając pod to czekoladę, to jak przeszłam na dietę to owszem, mąż robił zakupy, bo mnie na widok działu ze słodyczami strzelało, więc tu rozumiem Autora i tu jak najbardziej jestem za tym, żeby on do sklepów nie chodził, skoro go ten widok tak uderza.
Ale jednocześnie nie oczekiwałabym, że teraz mąż nie może sobie batona kupić, bo ja na zapach czekolady dostanę małpiego rozumu. Nie musiałabym siedzieć z nim, kiedy tą czekoladę je, mogłabym go poprosić, żeby zrobił tak, żebym nie widziała nawet papierka.
Wszystko jest kwestią rozmowy. U nich zamiast rozmowy jest rzucanie przedmiotami.
29 2023-02-01 12:27:14 Ostatnio edytowany przez Agnes76 (2023-02-01 12:27:32)
Tu nie chodzi o czekoladę a o poważną chorobę jaką jest alkoholizm, i skutki jakie ta choroba ze sobą niesie.
Autor powinien się chronić przed osobami, które go chcą wpędzić w tak poważny problem rujnujący całe życie.
Tu nie chodzi o czekoladę a o poważną chorobę jaką jest alkoholizm, i skutki jakie ta choroba ze sobą niesie.
Autor powinien się chronić przed osobami, które go chcą wpędzić w tak poważny problem rujnujący całe życie.
To pisałam, żeby znalazł sobie abstynentkę
Tylko to dalej nie rozwiąże tego, co ma w głowie. Nawet abstynentka chodzi na domówki, wesela, albo używa alkoholu do gotowania (mnie się zdarzyło całe 3x, ale niech będzie:P)
1Barti napisał/a:czy Ty zdajesz sobie sprawę w jakiej ja się znajduje sytuacji jak ona zaczyna sobie nalewac coś do kieliszka?
Ale to Twój problem i Ty musisz poradzic sobie ze swomi emocjami, a nie przerzucać odpowiedzialność na innych. Tak samo z wybuchami agresji.
Na etapie na jakim jesteś nie jesteś gotowy na związek. Zakończ go, pozbieraj się do kupy i znajdź abstynentkę.
A po co się wysilać związek i tak się rozleci.
Ona prawdopodobnie odejdzie,bo przemoc,bo on się czepia,ona sie dusi, poświęca a nic z tego nie ma etc.
Bez zdrowszej komunikacji i pracy nad sobą obojga to nawet jak dziewczyna zrezygnuje z alkoholu rypnie się to wszystko,ktoś nie wytrzyma presji oczekiwań
Taka prawda, jak nie alkohol to seks zacznie być problemem albo kasa,mieszkanie,praca,rodzina,hobby wszystko jedno co.
Żal po stracie alkoholu,zazdrość,tęsknota,lęk przed nim mijają tak jak mija obsesja picia to są fakty,nie mijaja same jednak ani przez tłumienie emocji.Alkohol sam się nie rzuci na Autora ma jednak on wobec niego stosunek i jeszcze sporo emocji,niewiele tolerancji.
Moja żona pija alkohol i nie jest to dla mnie żaden problem.
Jej problem to to że ma słabą głowę
@Farmer
Nie zgadzam się, że mityngi dużo już nie dadzą wręcz przeciwnie,doświadczenia innych są bezcenne,jak się człowiek nauczy słuchac i odczepi od osądzania innych wtedy przestaje skręcać jak się słucha o "sile wyższej"
AA to miejce gdzie można też wyrzucać emocje i można mówić wygadać się o problememach,bez zbędnego oceniania ich w bezpiecznych warunkach dla higieny psychicznej a to ważne jak akceptacja i zrozumienie bez dołowania i klepania po pleckach.
Na terapii można z koleii rozwijać świadomość czym jest choroba alkoholowa i że alkohol ma z nią w sumie mało wspólnego a koncentracja na nim to leczenie objawów a nie przyczyny czyli chorych emocji.
Można zdobyć wiedzę jak zapobiegać nawrotom,Autor ma permanentny nawrót i jeszcze się nie pożegnał z alkoholem.
Potem jest ciekawiej ja mu się dobrowolnie pomacha na dowidzenia.
Taka prawda, jak nie alkohol to seks zacznie być problemem albo kasa,mieszkanie,praca,rodzina,hobby wszystko jedno co.
Żal po stracie alkoholu,zazdrość,tęsknota,lęk przed nim mijają tak jak mija obsesja picia to są fakty,nie mijaja same jednak ani przez tłumienie emocji.Alkohol sam się nie rzuci na Autora ma jednak on wobec niego stosunek i jeszcze sporo emocji,niewiele tolerancji.
Z pierwszego postu autora wynika, że tam już są inne, pozaalkoholowe powody do nieporozumień wybuchów agresji autora, a to kasa, a to sposoby spędzania czasu.
Autor chodzi nabuzowany jak tykająca bomba i niewiele trzeba, żeby się uruchomił. Fajnie, że nie pije, ale też widać, że skupienie się na objawie nie niweluje przyczyny. Dalej ma bajzel w emocjach.
Mam jakis dysonans z twoimi postami Loka.
bo zgadzam sie z tym co tutaj piszesz.
Ale ide o zakład że niedawno był tutaj temat, gdzie wydźwięk twoich postów był kompletnie inny.
Nie mam teraz czasu żeby to przeszukiwać na telefonie.
Ale zapadło mi w pamięci te naleśniki z nutellą, że nie wyobrażasz sobie żeby ktoś je jadł, gdy druga osoba jest na diecie.
A tutaj piszesz cos innego.
Prawda jest taka Autorze, że niezbyt w swoim stanie nadajesz się do związku z kimkolwiek. Zerwij z tą dziewczyną - ona nie ma obowiązku stać się abstynentką z Twojej przyczyny. Weź się za siebie, za zdrowienie, bo długa droga jeszcze przed Tobą. Na tym się skup bo związek żaden Ci teraz nie wyjdzie. Szkoda czasu i dzziewczyn.
35 2023-02-01 13:52:15 Ostatnio edytowany przez 1Barti (2023-02-01 15:33:30)
Tak. Normalne życie przeradza się w życie w konflikcie. I nie, że jej nie kocham, uczucia się wypaliły, nie zależy mi i najlepiej postawić minus na związku. Wziął nas solidny kryzys. U nas to bardzo emocjonalne jest, wyłazi w kłótniach o to co się komu przypomni i nawinie.
Ona dużo robiła pode mnie, teraz jej potrzeby zaczęły się odzywać.
Nawrot.. Ja jak wypije to popłynę, a nie chce dość do etapu, gdzie będę walil elegancko fioletowy denaturat w pijackiej melinie, szczając pod siebie i grzebiąc po kubłach że śmieciami.
U mnie wyzierają wszystkie rzeczy, które zaniedbalem, a zaniedbalem dużo, w trakcie leczenia. Ja się szybko zacząłem czuć ponad to, poczucie lepszości, wyższości, że ja mam qrwa siedzieć z tymi ludźmi i im się opowiadać z moich problemów, spraw, wysłuchiwać co sami mają do opowiedzenia? Kiedy ja się taki "lepszy" czułem... Zacząłem stopniowo odpuszczać, później zrezygnowałem w ogóle. Ze wszystkiego zrezygnowałem. Bo przecież sobie "poradzę, wsparcie mi niepotrzebne".
I czuję, że się muszę przeprosić z mityngami chociaż,
Mam jakis dysonans z twoimi postami Loka.
bo zgadzam sie z tym co tutaj piszesz.
Ale ide o zakład że niedawno był tutaj temat, gdzie wydźwięk twoich postów był kompletnie inny.
Nie mam teraz czasu żeby to przeszukiwać na telefonie.
Ale zapadło mi w pamięci te naleśniki z nutellą, że nie wyobrażasz sobie żeby ktoś je jadł, gdy druga osoba jest na diecie.
A tutaj piszesz cos innego.
No bo był. Ale tam była inna sytuacja. I inna perspektywa.
Tam był facet, który uważał, że żona powinna schudnąć, ale ona nie chce. I w tamtym przypadku jak najbardziej uważam, że rozwiązaniem sytuacji dla Autora jest wzięcie na siebie gotowania i zmiana nawyków całej rodziny. I nie chodziło mi o to, że nie wyobrażam sobie, że facet mi je naleśnika z nutellą, kiedy ja jestem na diecie, a o to, że nie wyobrażam sobie, że on WYMAGA ode mnie bycia na diecie i jednocześnie absolutnie w tym nie pomaga. Jeżeli ja na dietę idę z własnej woli czy z powodów zdrowotnych, ale dalej z WŁASNEJ woli, to nie zmuszam innych do tego, żeby się do mnie dopasowali. I wtedy sama muszę w głowie sobie ułożyć, że on tego naleśnika ma prawo zjeść. Ale na litość, tam była inna sytuacja.
I jeżeli w tamtym temacie, do którego ciągle się odwołujesz napisałaby ta otyła żona (bo jeżeli porównywać sytuacje z tym tematem, to musielibyśmy jej doradzać) mówiąc, że ona chce przejść na dietę, ale mąż je czekoladę, to też bym jej powiedziała, żeby nie przesadzała i nie zmuszała faceta do czegoś, czego facet nie chce albo nie ciągnęła go na siłę na siłownię tylko dlatego, że sama ma problem. Tyle, że powiedziałabym jej, żeby facet sobie gotował sam, skoro nie pasuje mu jej jedzenie.
Ale tam napisał mąż, ktory oczekiwał, że ona coś zmieni w momencie, kiedy ona zmienić tego nie chciała. I tutaj lekka manipulacja w postaci "Kochanie od dzisiaj ja gotuję, zróbmy sobie to tych naleśników krem z banana i kakao" ma inny wydźwięk niż "masz szlaban na nutellę, ale patrz jak ja ją jem".
Czy teraz już widzisz różnicę?
Gdyby tutaj napisała partnerka Autora to też dostałaby ode mnie radę, że może warto jednak przystopować z alkoholem w domu na jakiś czas, skoro partner ma problem i może zachęcić go do dalszej terapii.
Ale nie napisała. Więc piszę z innej perspektywy, a ona jest taka, że Autor nie ma prawa wymagać od niej abstynencji tylko dlatego, że sam jest alkoholikiem.
Loka:
Dzięki za objaśnienie.
Teraz rozumiem twoją percepcje.
choć do końca sie z nią nie zgadzam.
Ale rozumiem.
38 2023-02-01 18:40:24 Ostatnio edytowany przez SaraS (2023-02-01 18:53:31)
A ja nie widzę tutaj braku stabilności, o który oskarżasz swoją partnerkę. Nie widzę też, żeby miała pociągnąć Cię na dno.
Dziewczyna ma rację, ludzie nieuzależnieni mogą pić alkohol. Jak masz z tym problem, to się zwiąż z abstynentką. Ona abstynentką nie jest i nie ma obowiązku rezygnowania z napicia się wina czy pójścia na imprezę przez to, że Ty jesteś uzależniony i sobie nie radzisz ze swoimi emocjami.Ty za to powinieneś wrócić na terapię, na mityngi i zająć się pracą nad sobą. Zająć się też tym, żeby umieć żyć w świecie, w którym inni ludzie przy Tobie będą pić alkohol. Bo będą i to nie będą jednostkowe sytuacje.
Na miejscu partnerki zwiałabym od Ciebie, bo robi się z Ciebie przemocowiec.
W punkt. Też nie rozumiem, gdzie ta niestabilność partnerki autora. Ja bym po akcji z niszczeniem przedmiotów wiała, gdzie pieprz rośnie, a po szarpaniu to już na pewno.
Nie może być tak, że karą za picie alkoholu jest niszczenie przedmiotów w jakimś amoku. Ona ma prawo napić się wina, jeśli ma ochotę. To autor nie radzi sobie z emocjami, więc to on powinien coś z tym zrobić.
Gdyby cały czas pił, to tak. Teraz jest jednak od 2 lat abstynentem i się pilnuje.
Wybuch agresji to skutek, a przyczyną jest kobieta.
A takiej przyczyny łatwo się pozbyć.
Mhm. Bo zupa była za słona...
Przyczyną jest JEGO problem z alkoholem i JEGO nieumiejętność panowania nad sobą. No chyba że uważasz, że niszczenie przedmiotów jest normalną reakcją na picie wina przez partnerkę.
Tu nie chodzi o czekoladę a o poważną chorobę jaką jest alkoholizm, i skutki jakie ta choroba ze sobą niesie.
Autor powinien się chronić przed osobami, które go chcą wpędzić w tak poważny problem rujnujący całe życie.
Otyłość też jest poważną chorobą.
Nikt nie wpędza autora w żadne problemy, on sam już to zrobił.
39 2023-02-01 19:54:48 Ostatnio edytowany przez paslawek (2023-02-01 20:16:55)
Ona ma prawo się napić, on ma prawo być alkoholikiem.Sytuacja patowa.
Niestety wiele reakcji na alkohol jest mimowolnych,odruchowych podświadomych
wyuczonych i obronnych,nie do końca to tylko kwestia samych chorych emocji i nieradzenia sobie z nimi,sny alkoholowe,suche kace,niepokój,rozdrażnienie.etc czasem to coś co pojawia się po prostu,zwłasza na poczatku i potem przez jakiś czas też, pomimo psychoterapii,chęci pracy nad sobą czy udziału w AA nawet u mocno zmotywowanych do zdrowienia chorych na alkoholizm osób.
takie rzeczy czyli niechciane stany emocjonalne,psychiczne nie znikają po samym ogloszeniu,zadeklarowaniu abstynencji,samo zaprzestanie picia to narzędzie i początek,nie chodzi mi tu o usprawiedliwianie,czy racjonalizowanie zachowań Autora , tak jest z alkoholikami i już,fakt nie każdy reaguje agresją,ale na przykład przygnębieniem.
W toku terapii przepracowuje się takie sprawy
na różne sposoby.Niestety środowisko też jest na początku istotne,obcując z alkoholem na siłę,wcale nie nabiera się odporności,wręcz przeciwnie.
No tak ale obowiązkowo winny musi być
inaczej się nie liczy.
Autor przezimował,przespał dwa lata i jest
na początku drogi, to niestety był błąd zaniechanie terapii i mityngów AA.
Zachowanie dziewczyny niby normalne, tyle że nie wygląda mi to na coś co wynika z głebszego zrozumienia u niej problemu.
Tak se pitoli mundrości mam wrażenie,to takie ciosy niby dla dobra faceta,kompletnie w jego obecnym stanie nietrafione,zbędne.
żadna to twarda miłość, to też jakaś presja na nim,która go przerasta,emocjonalnnie nie do końca zależna i pod kontolą przez niego.
Łaski mu dziewcze nie robi,że z nim jest.
Wymaganie dziewczyny co do obojętnego stosunku do picia i alko teraz jest bez sensu.
A Ty Barti zastanów się dla kogo nie pijesz tak uczciwie.
40 2023-02-01 20:31:31 Ostatnio edytowany przez paslawek (2023-02-01 20:32:44)
Alkohol to taki sam narkotyk jak koka czy meta.
Tylko ze względu na uwarunkowania kulturowe, nie postrzegasz go w takich samych kategoriach.
Jeśli już chodzi o ścisłość to w rankingu
szkdliwości różnych narkotyków alkohol jest
na dosyć wysokiej pozycji zaraz po heroinie
dopiero niżej są inne znane substncje takie jak meta,kokaina,amfa, thc.
Porównywanie alkoholu ze słodyczmi,czekoladą jest zabawne.
Pozostaje też kwestia różnych predyspozycji do uzależnienia ciągle dla wielu nieznana,niezrozumiana,dyskusyjna, ale to tu nieistotne.
Szeptuch napisał/a:Alkohol to taki sam narkotyk jak koka czy meta.
Tylko ze względu na uwarunkowania kulturowe, nie postrzegasz go w takich samych kategoriach.Jeśli już chodzi o ścisłość to w rankingu
szkdliwości różnych narkotyków alkohol jest
na dosyć wysokiej pozycji zaraz po heroinie
dopiero niżej są inne znane substncje takie jak meta,kokaina,amfa, thc.
Porównywanie alkoholu ze słodyczmi,czekoladą jest zabawne.
Pozostaje też kwestia różnych predyspozycji do uzależnienia ciągle dla wielu nieznana,niezrozumiana,dyskusyjna, ale to tu nieistotne.
Dzięki za doprecyzowanie.
42 2023-02-01 20:58:03 Ostatnio edytowany przez 1Barti (2023-02-01 20:59:56)
Nie rzucam, nie niszcze przedmiotów, kiedy ona pije to wino czy piwo, tylko grzecznie wychodzę do pokoju obok, żeby tego nie widzieć, nie czuć i nie musieć na nią patrzeć. Nerwa mam przy kłótniach, spinach, ale nic nie zrobiłem nigdy w tej sytuacji.
A właśnie to porównywanie do słodyczy - no, qrwa, śmiech na sali. Ludzie potrafią pić pod esperal, bo gorzała nie zna strachu, jak się ma ssawe alkoholowa, a ktoś wystrzeli, że to tak jak czekoladka dla otyłych... Doprawdy, tak to działa (tutaj powinna być taka emotikona, gdzie się wali głowa w ścianę).
43 2023-02-01 21:23:36 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2023-02-01 21:28:55)
Zachowanie dziewczyny niby normalne, tyle że nie wygląda mi to na coś co wynika z głebszego zrozumienia u niej problemu.
Tak se pitoli mundrości mam wrażenie,to takie ciosy niby dla dobra faceta,kompletnie w jego obecnym stanie nietrafione,zbędne.
żadna to twarda miłość, to też jakaś presja na nim,która go przerasta,emocjonalnnie nie do końca zależna i pod kontolą przez niego.
Łaski mu dziewcze nie robi,że z nim jest.
Wymaganie dziewczyny co do obojętnego stosunku do picia i alko teraz jest bez sensu.
Nie wydaje mi się, że dziewczyna prawi autorowi mundrości, dlatego że ma przemyślany temat. Ona chyba zdaje sobie sprawę, że alko nie powinno być wokół niego, na co wskazuje - jak autor wspomniał - jej abstynencja przez kilka pierwszych miesięcy ich relacji.
A potem…
Wziął nas solidny kryzys. U nas to bardzo emocjonalne jest, wyłazi w kłótniach o to co się komu przypomni i nawinie.
Ona dużo robiła pode mnie, teraz jej potrzeby zaczęły się odzywać.
Potem chyba ona zaczęła coś jakby w rodzaju DEMONSTRACJI. Po jej początkowych ustępstwach i poświęceniach pod Bartiego rzeczywiście ona zaczęła upominać się o swoje potrzeby.
W ten sposób do ich związku weszły elementy walki o ważność i priorytet potrzeb jednej i drugiej strony. A każdy walczy jak umie. On rzuca przedmiotami, wyzywa ją i potrząsa nią a ona robi demonstracyjne picie przy niepijącym alkoholiku i prawi mu mundrości
PS. A jeśli chodzi o słodycze, to one nie pojawiły się jako porównanie do alkoholu, ale jako porównania mechanizmów wymagania .od drugiej osoby, żeby wzięła na siebie ograniczenia partnera.
Ale jak już przy tym jesteście, to alkoholicy często nie rozumieją, dlaczego ludzie nie traktują alkoholizmu jako choroby i uważają to za słabą siłę woli, a właśnie zrobiliście tutaj coś podobnego, bo po wypowiedziach widać, że nie macie pojęcia jak uzależniające są słodycze i jakie straty czynią w organizmie czynią tym osobom, które ich nadużywają, więc bagatelizujecie problem.
paslawek napisał/a:Zachowanie dziewczyny niby normalne, tyle że nie wygląda mi to na coś co wynika z głebszego zrozumienia u niej problemu.
Tak se pitoli mundrości mam wrażenie,to takie ciosy niby dla dobra faceta,kompletnie w jego obecnym stanie nietrafione,zbędne.
żadna to twarda miłość, to też jakaś presja na nim,która go przerasta,emocjonalnnie nie do końca zależna i pod kontolą przez niego.
Łaski mu dziewcze nie robi,że z nim jest.
Wymaganie dziewczyny co do obojętnego stosunku do picia i alko teraz jest bez sensu.Nie wydaje mi się, że dziewczyna prawi autorowi mundrości, dlatego że ma przemyślany temat. Ona chyba zdaje sobie sprawę, że alko nie powinno być wokół niego, na co wskazuje - jak autor wspomniał - jej abstynencja przez kilka pierwszych miesięcy ich relacji.
A potem…1Barti napisał/a:Wziął nas solidny kryzys. U nas to bardzo emocjonalne jest, wyłazi w kłótniach o to co się komu przypomni i nawinie.
Ona dużo robiła pode mnie, teraz jej potrzeby zaczęły się odzywać.Potem chyba ona zaczęła coś jakby w rodzaju DEMONSTRACJI. Po jej początkowych ustępstwach i poświęceniach pod Bartiego rzeczywiście ona zaczęła upominać się o swoje potrzeby.
W ten sposób do ich związku weszły elementy walki o ważność i priorytet potrzeb jednej i drugiej strony. A każdy walczy jak umie. On rzuca przedmiotami, wyzywa ją i potrząsa nią a ona robi demonstracyjne picie przy niepijącym alkoholiku i prawi mu mundrościPS. A jeśli chodzi o słodycze, to one nie pojawiły się jako porównanie do alkoholu, ale jako porównania mechanizmów wymagania .od drugiej osoby, żeby wzięła na siebie ograniczenia partnera.
Ale jak już przy tym jesteście, to alkoholicy często nie rozumieją, dlaczego ludzie nie traktują alkoholizmu jako choroby i uważają to za słabą siłę woli, a właśnie zrobiliście tutaj coś podobnego, bo po wypowiedziach widać, że nie macie pojęcia jak uzależniające są słodycze i jakie straty czynią w organizmie czynią tym osobom, które ich nadużywają, więc bagatelizujecie problem.
Mówimy o uzależnienieniu czy tylko samym
działaniu wpływie slodyczy na ludzi nieuzależnionych.
Alkohol tu ma kolosalną "przewagę"w szkodliwym wpływie na organizm nawet u osób które piją umiarkowanie i nie mają problemu z upośledzoną kontrolą lub jej utratą.
Ile trzeba zjeść czekolady żeby mieć podobny odlot a ile wypić alko, ilości nieporównywalne do osiągniecia podobnego "odlotu" w ogóle nie jest możliwym zjeść takiej ilości np czekolady i nie o to tu chodzi.
Mechanizmy uzależnienia i nałogowa regulacja emocji plus obsesja to czyni rożnicę pomiedzy osobami chorymi i nie, nikt tu niczego nie bagatelizuje wychodzenie z uzależnienia od obżerania się zajadania emocji bywa równie trudne.Ma swoją specyfikę jadnak.
Mówimy o uzależnienieniu czy tylko samym
działaniu wpływie slodyczy na ludzi nieuzależnionych.
Alkohol tu ma kolosalną "przewagę"w szkodliwym wpływie na organizm nawet u osób które piją umiarkowanie i nie mają problemu z upośledzoną kontrolą lub jej utratą.
Ile trzeba zjeść czekolady żeby mieć podobny odlot a ile wypić alko, ilości nieporównywalne do osiągniecia podobnego "odlotu" w ogóle nie jest możliwym zjeść takiej ilości np czekolady i nie o to tu chodzi.
Mechanizmy uzależnienia i nałogowa regulacja emocji plus obsesja to czyni rożnicę pomiedzy osobami chorymi i nie, nikt tu niczego nie bagatelizuje wychodzenie z uzależnienia od obżerania się zajadania emocji bywa równie trudne.Ma swoją specyfikę jadnak.
Popieram.
Jest wiele szkodliwych uzależnień, niemniej mają one różną skalę wpływu na organizm i życie. Czekolada czy objadanie się szkodzą tylko zdrowiu osoby uzależnionej. Alkohol praktycznie wyłącza z życia, prowadzi do utraty pracy, rodziny i normalnego funkcjonowania.
Ja bym nie stawiała znaku równości przy tego rodzaju szkodliwych skutkach, no ale każdy ma prawo do swojego zdania.
Ponadto gdyby każdą rzecz wyolbrzymić tak jak tą czekoladkę, to zaczniemy porównywać alkoholizm do kupowania niepotrzebnej bluzki bo z tego może się zacząć zakupoholizm, albo do grania w brydża bo może prowadzić do hazardu.
W temacie chodziło o wspieranie osoby z problemem uzależnienia od alkoholu. Jak ktoś nie ma ochoty zrezygnować z przyjemności by wesprzeć bliską osobą to oczywiście ma do tego prawo. Jest wiele osób, które nie czują potrzeby spożywania alkoholu na co dzień i bez wyrzeczeń mogą się ograniczyć do okazjonalnego picia.
46 2023-02-01 23:02:38 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2023-02-01 23:09:56)
Mówimy o uzależnienieniu czy tylko samym działaniu wpływie slodyczy na ludzi nieuzależnionych.
Alkohol tu ma kolosalną "przewagę"w szkodliwym wpływie na organizm nawet u osób które piją umiarkowanie i nie mają problemu z upośledzoną kontrolą lub jej utratą.
Ile trzeba zjeść czekolady żeby mieć podobny odlot a ile wypić alko, ilości nieporównywalne do osiągniecia podobnego "odlotu" w ogóle nie jest możliwym zjeść takiej ilości np czekolady i nie o to tu chodzi.
Mechanizmy uzależnienia i nałogowa regulacja emocji plus obsesja to czyni rożnicę pomiedzy osobami chorymi i nie, nikt tu niczego nie bagatelizuje wychodzenie z uzależnienia od obżerania się zajadania emocji bywa równie trudne.Ma swoją specyfikę jadnak.
Wpływ alko mamy dużo bardziej przebadany niż cukrów, bo i też towarzyszy on człowiekowi dużo dłużej niż cukirzenie wszystkiego.
Ale pojawia się coraz więcej publikacji pokazujących, jak cukier uzależnia, jak ludzie są przez cukier niedożywieni. Tak, tak, wiem jak to brzmi, ale tak to jest jak się je cukier zamiast wartościowych posiłków. No i ma to często opłakane skutki dla organizmu.
Mechanizm uzależniający jest silny, bo mozg nas za cukier wynagradza, a skoki insuliny powodują, że je się więcej niż powinno. Uciekanie w słodycze to tez sposób na rozładowywanie napięć i tzw. negatywnych emocji czyli jest to często mechanizm ucieczkowy, poprawiający nastrój.
Ale to wszystko tylko na marginesie, bo ja akurat zdaję sobie sprawę z niszczącego wpływu alko i mechanizmów uzależniających i wiem, jak to wszystko mniej więcej działa.
Natomiast nikt tutaj nie porównywał tych substancji i ich działania do siebie. Porównywano to, że jedna osoba, stosująca ograniczenia w spożywaniu jakiegoś produktu nie ma prawa wymagać, aby zrobił to także jej partner. Co też nie zmienia faktu, że w ramach solidaryzowania się z partnerem i nie narażania go na pokusy można wyeliminować spożywanie tego produktu w jego obecności.
I partnerka Bartiego tak robiła, tj. unikała alko, ale do czasu, a wyjaśnienie tego dlaczego być może przestała go wspierać w tym zakresie wyłożyłam we wcześniejszym poście.
Farmer napisał/a:Gdyby cały czas pił, to tak. Teraz jest jednak od 2 lat abstynentem i się pilnuje.
Wybuch agresji to skutek, a przyczyną jest kobieta.
A takiej przyczyny łatwo się pozbyć.Mhm. Bo zupa była za słona...
Przyczyną jest JEGO problem z alkoholem i JEGO nieumiejętność panowania nad sobą. No chyba że uważasz, że niszczenie przedmiotów jest normalną reakcją na picie wina przez partnerkę.
Przyczyną jest jej lekceważenie jego problemu. Brak empatii i zrozumienia.
Nie szanowanie jego potrzeb w zakresie unikania alkoholu.
"Bo zupa była za słona" to ciekawa wymówka.
Gdyby facet miał problem z nerkami, a ona specjalnie przesalała latami zupę, to problemem byłaby choroba nerek, czy jednak umyślne przesalanie?
SaraS napisał/a:Farmer napisał/a:Gdyby cały czas pił, to tak. Teraz jest jednak od 2 lat abstynentem i się pilnuje.
Wybuch agresji to skutek, a przyczyną jest kobieta.
A takiej przyczyny łatwo się pozbyć.Mhm. Bo zupa była za słona...
Przyczyną jest JEGO problem z alkoholem i JEGO nieumiejętność panowania nad sobą. No chyba że uważasz, że niszczenie przedmiotów jest normalną reakcją na picie wina przez partnerkę.Przyczyną jest jej lekceważenie jego problemu. Brak empatii i zrozumienia.
Nie szanowanie jego potrzeb w zakresie unikania alkoholu."Bo zupa była za słona" to ciekawa wymówka.
Gdyby facet miał problem z nerkami, a ona specjalnie przesalała latami zupę, to problemem byłaby choroba nerek, czy jednak umyślne przesalanie?
Przyczyną jest jej lekceważenie jego problemu? Czyli uważasz, że odpowiednią, normalną reakcją na wypicie wina jest wybuch agresji? Że zdrowy facet tak reaguje na kobietę z kieliszkiem? Nie. Tak reaguje wyłącznie furiat i/lub alkoholik. Więc to nie jej zachowanie jest przyczyną, przyczyną jest jego alkoholizm i nieradzenie sobie z emocjami.
Nieadekwatna analogia, bo ona nie wlewa mu alkoholu do gardła. Powinno być: czy przy chorych nerkach ona mogłaby jeść przesoloną zupę. Odpowiedź brzmi: tak. Akurat mój partner ma - drobne, ale jednak - ograniczenia w związku ze stanem zdrowia i nie ma to wpływu na to, co jem ja. Jak wie, że czegoś nie powinien więcej jeść, to nie je i tyle; jest dużym chłopcem i odpowiada za siebie.
49 2023-02-02 00:19:07 Ostatnio edytowany przez Farmer (2023-02-02 00:23:28)
Owszem, problemem jest jej podejście do jego problemu.
On nie reaguje negatywnie na kobietę z kieliszkiem, ale na jej zachowanie, które się powtarza.
Jak ma się zachować, jeśli ona nie reaguje, nie słucha, ignoruje.
Dla kobiet to przecież furiat, alkoholik itd.
A ja widzę nieczułą na jego potrzeby kobietę, która go przestałą szanować.
Analogia adekwatna, bo zupy też przecież nikt nie wlewa na siłę.
I masz rację, ona mogłaby jeść przesoloną zupę. Ale jeśli jest tylko robiona 1 zupa i celowo słona?
Ale jeśli jest tylko robiona 1 zupa i celowo słona?
Ale zupy są dwie, a jedyny problem w tym, że autor ma pretensje, że jego jest bez smaku.
autor ma pretensje, że jego jest bez smaku.
Autor ma pretensję, że ona nie widzi problemu alkoholowego. To jest z jego strony samolubne, tym bardziej, że sam z tym problemem aktywnie przestał walczyć.
Mimo tego uważam, że kobieta nie rozumie jego problemu z alkoholem i po prostu go bagatelizuje, bo ma inne cele.
Z tego "związku" nic nie będzie.
Owszem, problemem jest jej podejście do jego problemu.
On nie reaguje negatywnie na kobietę z kieliszkiem, ale na jej zachowanie, które się powtarza.
Jak ma się zachować, jeśli ona nie reaguje, nie słucha, ignoruje.Dla kobiet to przecież furiat, alkoholik itd.
A ja widzę nieczułą na jego potrzeby kobietę, która go przestałą szanować.Analogia adekwatna, bo zupy też przecież nikt nie wlewa na siłę.
I masz rację, ona mogłaby jeść przesoloną zupę. Ale jeśli jest tylko robiona 1 zupa i celowo słona?
Szanowanie kogoś nie oznacza chodzenia wokół niego na paluszkach i spełniania wszystkich jego wymagań.
Partnerka na początku starała się pomóc - nie piła przy nim, nie chodzili na imprezy. Co zrobił w tym czasie autor ze swoim problemem? Nic, bo uznał, że sobie poradzi. Żadnej terapii, żadnych spotkań. Dlaczego więc ona miałaby coś robić, skoro autor sam zachowywał się, jakby problem nie istniał? Miałaby do końca życia nie móc wypić alkoholu w domu, nie zorganizować domówki itd.? Tylko po to, żeby on mógł sobie dalej odkładać rozwiązanie problemu? Śmieszne.
I ponownie: na co on tak reaguje? Na picie wina? To nie jest zbrodnia. Problemem nie jest jej kieliszek wina, bo to nic złego, tylko jego kłopoty z alkoholem.
Jeśli zupa jest słona, to normalny facet je coś innego, a nie awanturuje się, że kobiecie nie wolno jeść tego, na co ma ochotę.
53 2023-02-02 01:20:25 Ostatnio edytowany przez Farmer (2023-02-02 01:21:59)
Szanowanie kogoś to liczenie się z kimś, z jego zdaniem, przestrzeganiem wspólnych zasad.
Autor nie wymaga, by chodzić koło niego na paluszkach i spełniać wszystkie wymagania.
On ma 1 wymóg.
Również uważam, że zaniedbał problem alkoholu. Myślał, że sam sobie poradzi, ale nie radzi sobie.
Co rozumiesz pod pojęciem "rozwiązanie problemu"? On już od 2 lat nie pije i już do końca życia pozostanie (mam nadzieję niepijącym) alkoholikiem. To NIE jest śmieszne.
I kwestia najważniejsza, na co on reaguje.
Ty uważasz, że na picie alkoholu.
Ja, że na brak poszanowania jednego wymogu.
Niech autor się wypowie.
Jak zupa jest za słona i jest przez lata specjalnie przesalana, to normalny facet odchodzi, gdy widzi, że zwracanie uwagi nic nie daje.
Cukier był teraz sól
Barti zmykaj już, zajmij się sobą nie dziewczyną i alkoholem to zastępcze tematy
Na razie nie podemuj jakichś poważnych decyzji życiowych,zastosuj program HALT i 24 godzin
Opisuj w dzienniku uczucia,kup magnez i witaminę B.
Pij więcej wody,ruszaj się, wróć na mityngi,znajdź sponsora pomyśl o terapii
nie kombinuj tyle jak my tutaj na forum bo zgłupiejesz od nadmiaru szczęścia
już się zaczyna totalne teoretyzowanie i psychoanalizy kieszonkowe, szukanie jedynie słusznej koncepcji,a alkoholik zawsze jest
przecież winny, pił winny,nie pije też winny, nie ma jak Ciebie uszęśliwić wedle wzorca z kosmosu, taki urok forum,różne perspektywy spojrzenia,opinie,uprzedzenia,urazy,życzenia takie życie
ale to w sumie niegroźne,bo wiesz i wiedziałeś co zrobiłeś nie tak.
Jeżeli Twoja dzieczyna jest współuzależniona lub zaczyna być uzależniona od alkoholu,to nic nie poradzisz na to,jak nie jest to sokojnie wszystko wychodzi życie to zweryfikuje,ideałów nie ma a doskonali ludzie w przyrodzie nie występują.
Po terapii i w AA za jakiś czas Twoja tolerancja i cierpliwość wzrosną a reakcje najpierw zmaleją potem miną jak będziesz dbał o siebie to będziesz trzymał formę.Zmiana w Tobie dobrowolna jest potrzebna nic na siłę
Nic tu mądrzejszego ja nie wymyśle,tym bardziej nie znając Twojej dziewczyny ,
można sobie spekulować dowolnie co ją motywuje jakie ma intencje,co czuje i jak myśli,nie warto jej zminiać, bo pewnie ma mocne strony i fajne cech charakteru nie śpiesz się jednak zdązysz przeżyć życie tu i teraz.Wyluzuj nie przepraszaj nikogo za to że jesteś alkoholikiem,bądź dla siebie wyrozumiały,czy to się komuś podobs czy nie.
Jak wiesz nikt za Ciebie nic nie zrobi a tylko Ty jesteś za siebie odpowiedzialny.Inni nie muszą Ciebie rozumieć.
Trzymaj się to co jest u Ciebie w związku nie jest czymś wyjątkowym,ludzie niby zdrowi tez ze sobą rywalizują o durną władze i mają toksyczne zachowania,nałogi do tego nie są potrzebne żeby skopsać związek,kłoccą się o co się tylko da nie jesteście ani gorsi ani lepsi w tym.Znam to też coś tam przeżyłem.
Problemy są do rozwiązania tak jak potrafisz tylko zacznij działać z szacunkiem i dla siebie na pierwszym miejscu.
Szanowanie kogoś to liczenie się z kimś, z jego zdaniem, przestrzeganiem wspólnych zasad.
Autor nie wymaga, by chodzić koło niego na paluszkach i spełniać wszystkie wymagania.
On ma 1 wymóg.Również uważam, że zaniedbał problem alkoholu. Myślał, że sam sobie poradzi, ale nie radzi sobie.
Co rozumiesz pod pojęciem "rozwiązanie problemu"? On już od 2 lat nie pije i już do końca życia pozostanie (mam nadzieję niepijącym) alkoholikiem. To NIE jest śmieszne.I kwestia najważniejsza, na co on reaguje.
Ty uważasz, że na picie alkoholu.
Ja, że na brak poszanowania jednego wymogu.
Niech autor się wypowie.
Jak zupa jest za słona i jest przez lata specjalnie przesalana, to normalny facet odchodzi, gdy widzi, że zwracanie uwagi nic nie daje.
Pod pojęciem rozwiązania problemu rozumiem... nierobienie problemu z alkoholu w pobliżu. Czyli z partnerki pijącej wino, z alkoholu na imprezie itd.
Przecież autor pisał, jak działa na niego widok alkoholu u autorki. Poszanowania wymogu? Raczej niepodporządkowania się zakazowi. A dorosłej zdrowej osobie nie zabrania się picia alkoholu. To, że on sobie z tym nie radzi, nie jest powodem, by innym zabraniać picia. Powinno być natomiast powodem do pracowania nad tym na własną rękę, czego autor nie robi.
Autor po prostu zrzuca odpowiedzialność za własne zachowanie - wynikające z jego wcześniejszych wyborów - na partnerkę. A nikt nie odpowiada za czyny innej dorosłej osoby.
Nie, jak kobieta je coś, czego facet nie lubi, to normalny zdrowy facet jej nie zabrania, tylko je coś innego.
56 2023-02-02 02:14:13 Ostatnio edytowany przez Farmer (2023-02-02 02:15:30)
Pod pojęciem rozwiązania problemu rozumiem... nierobienie problemu z alkoholu w pobliżu. Czyli z partnerki pijącej wino, z alkoholu na imprezie itd.
Byli alkoholicy mają takie podejście. Z alkoholizmu się nie wychodzi. To już zostaje do końca życia.
Pewnie niejedna kobieta tu na forum mająca za męża byłego alkoholika potwierdzi.
Przecież autor pisał, jak działa na niego widok alkoholu u autorki. Poszanowania wymogu? Raczej niepodporządkowania się zakazowi. A dorosłej zdrowej osobie nie zabrania się picia alkoholu. To, że on sobie z tym nie radzi, nie jest powodem, by innym zabraniać picia. Powinno być natomiast powodem do pracowania nad tym na własną rękę, czego autor nie robi.
Działa widok alkoholu, bo tłumaczył, prosił i nic to nie dało. Ona po prostu to lekceważy.
Tak, to zakaz.
Tak, można zabronić picia/palenia/ćpania w swojej obecności.
Autor po prostu zrzuca odpowiedzialność za własne zachowanie - wynikające z jego wcześniejszych wyborów - na partnerkę. A nikt nie odpowiada za czyny innej dorosłej osoby.
Nie zrzuca odpowiedzialności za picie, to nie przez nią pił.
I odpowiada się za czyny innej dorosłej osoby.
Nie, jak kobieta je coś, czego facet nie lubi, to normalny zdrowy facet jej nie zabrania, tylko je coś innego.
Normalny facet obraca się na pięcie i odchodzi, gdy widzi, że granice są ignorowane i cały czas przekraczane.
SaraS napisał/a:Pod pojęciem rozwiązania problemu rozumiem... nierobienie problemu z alkoholu w pobliżu. Czyli z partnerki pijącej wino, z alkoholu na imprezie itd.
Byli alkoholicy mają takie podejście. Z alkoholizmu się nie wychodzi. To już zostaje do końca życia.
Pewnie niejedna kobieta tu na forum mająca za męża byłego alkoholika potwierdzi.SaraS napisał/a:Przecież autor pisał, jak działa na niego widok alkoholu u autorki. Poszanowania wymogu? Raczej niepodporządkowania się zakazowi. A dorosłej zdrowej osobie nie zabrania się picia alkoholu. To, że on sobie z tym nie radzi, nie jest powodem, by innym zabraniać picia. Powinno być natomiast powodem do pracowania nad tym na własną rękę, czego autor nie robi.
Działa widok alkoholu, bo tłumaczył, prosił i nic to nie dało. Ona po prostu to lekceważy.
Tak, to zakaz.
Tak, można zabronić picia/palenia/ćpania w swojej obecności.SaraS napisał/a:Autor po prostu zrzuca odpowiedzialność za własne zachowanie - wynikające z jego wcześniejszych wyborów - na partnerkę. A nikt nie odpowiada za czyny innej dorosłej osoby.
Nie zrzuca odpowiedzialności za picie, to nie przez nią pił.
I odpowiada się za czyny innej dorosłej osoby.SaraS napisał/a:Nie, jak kobieta je coś, czego facet nie lubi, to normalny zdrowy facet jej nie zabrania, tylko je coś innego.
Normalny facet obraca się na pięcie i odchodzi, gdy widzi, że granice są ignorowane i cały czas przekraczane.
Farmer, zgadzam się z Tobą - ta kobieta notorycznie przekracza granice autora, jest bezczelna i egoistyczna. Poważny problem autira ma centralnie w czterech literach.
Dla mnie to zwykła patolka, a nie kobieta do układania sobie życia.
Jak można tak się zachowywać?
Autorze, nie ruszysz z miejsca dopóki będziesz trzymał przy sobie te kobietę.
Wiadomo, że będzie chlala w Twojej obecności i jeszcze będzie Ci się odszczekiwala.
Przecież ona kompletnie nie liczy się Tobą.
paslawek napisał/a:Taka prawda, jak nie alkohol to seks zacznie być problemem albo kasa,mieszkanie,praca,rodzina,hobby wszystko jedno co.
Żal po stracie alkoholu,zazdrość,tęsknota,lęk przed nim mijają tak jak mija obsesja picia to są fakty,nie mijaja same jednak ani przez tłumienie emocji.Alkohol sam się nie rzuci na Autora ma jednak on wobec niego stosunek i jeszcze sporo emocji,niewiele tolerancji.Z pierwszego postu autora wynika, że tam już są inne, pozaalkoholowe powody do nieporozumień wybuchów agresji autora, a to kasa, a to sposoby spędzania czasu.
Autor chodzi nabuzowany jak tykająca bomba i niewiele trzeba, żeby się uruchomił. Fajnie, że nie pije, ale też widać, że skupienie się na objawie nie niweluje przyczyny. Dalej ma bajzel w emocjach.
Na Boga, to są typowe objawy odstawienia. Czy to alkoholu czy narkotyków.
Agresja, rozdrażnienie, depresja. Tu potrzebny psycholog/psychiatra/ grupa wsparcia AA.
Może też środki farmakologiczne.
A przede wszystkim rozstanie z kobietą, która ma negatywny wpływ na autora.
Ona mu nie pomaga, a wręcz przeciwnie.
59 2023-02-02 11:42:19 Ostatnio edytowany przez Farmer (2023-02-02 11:42:33)
Na Boga, to są typowe objawy odstawienia. Czy to alkoholu czy narkotyków.
I miałbyś rację, gdyby nie mały szczegół.
On od 2 lat nie pije i z opisu wynika, że bardzo się pilnuje.
Autorze, lepiej zwiewaj z tego forum, bo za chwilę okaże się, źe masz delirkę, a z Twojej dziewczyny zrobią patologiczne dno.
Taki urok tego miejsca ;-)
Zgadzam się z pasławkiem, że Wasze problemy nie są niczym wyjątkowym, brakuje szczerej i bezpośredniej komunikacji między Wami, a zamiast tego walczycie o ważność priorytetów każdego z Was w związku, często grając nieczysto. Zacznijcie z sobą szczerze rozmawiać, także o tym, gdzie i jak się znaleźliście i dokąd to Was prowadzi.
Farmer, zgadzam się z Tobą - ta kobieta notorycznie przekracza granice autora, jest bezczelna i egoistyczna. Poważny problem autira ma centralnie w czterech literach.
Dla mnie to zwykła patolka, a nie kobieta do układania sobie życia.
Jak można tak się zachowywać?
Autorze, nie ruszysz z miejsca dopóki będziesz trzymał przy sobie te kobietę.
Wiadomo, że będzie chlala w Twojej obecności i jeszcze będzie Ci się odszczekiwala.
Przecież ona kompletnie nie liczy się Tobą.
Nie do końca w czterech literach, ale widać, że problem autora ją znudził. Ona nie chce ograniczeń.
A to właśnie te ograniczenia pozwalają autorowi funkcjonować.
Zgadzam się, że nie jest to kobieta, z którą można ułożyć sobie życie.
Fajna do zabawy, ale długoterminowo jako żona, czy matka? Nie sądzę.
Zacznijcie z sobą szczerze rozmawiać, także o tym, gdzie i jak się znaleźliście i dokąd to Was prowadzi.
Rozmowa jest zawsze ważna, ale druga strona musi chcieć słuchać i zrozumieć.
63 2023-02-02 12:19:33 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2023-02-02 12:34:39)
Doprawdy nie wiem, jak można porównywać słodycze, diety, otyłość czy nawet cukrzyce do choroby alkoholowej (i pisze to jako osoba, która jest daleka od traktowania alkoholizmu jak chorób, na które nie mamy wpływu bądź mamy dużo bardziej ograniczony).
„Niepijący alkoholik nie powinien mieć w domu kieliszków, a już na pewno nie na widoku”, a co dopiero być narażony na widok pijącego partnera! czy na inne zakrapiane spotkania we własnym domu.
Pierwsza cześć zdania to cytat. Tak twierdzą terapeuci uzależnień (nie wiem, czy wszyscy, sadząc po wypowiedzi paslawka, zapewne nie, ale mniejsza o to). I nie ma to żadnego z związku z chodzeniem na paluszkach, weselami sklepami, w których są także stoiska z alkoholem. Zrobienie zakupów czy pójście na wesele siostry czy brata to nie to samo co patrzenie na pijąca osobę we własnym domu.
Nie każdy odnajdzie się w roli partnera niepijącego alkoholika. Ta dziewczyna nie musi z nim być. Ale skoro jest i tak postępuje, to jest partnerka do d. Partnerka do d., która ma w d. partnera. Nie dość ze brak jej wiedzy (a mając za partnera alkoholika, wypadałoby jakąś mieć), mądrości i empatii, to jakby tego było mało, ma zapędy sadystyczne.
64 2023-02-02 12:20:33 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2023-02-02 12:23:29)
Zdublowany post.
MagdaLena1111 napisał/a:Zacznijcie z sobą szczerze rozmawiać, także o tym, gdzie i jak się znaleźliście i dokąd to Was prowadzi.
Rozmowa jest zawsze ważna, ale druga strona musi chcieć słuchać i zrozumieć.
Rozmowa to dialog, a nie monolog :-P
Nie do końca w czterech literach, ale widać, że problem autora ją znudził. Ona nie chce ograniczeń.
A to właśnie te ograniczenia pozwalają autorowi funkcjonować.
Niekoniecznie znudził, bardziej zmęczył. Tym bardziej, że autor sam napisał, że ona wiele rzeczy robiła pod niego i w końcu dały o sobie znać jej potrzeby.
Chciałbyś pełnić w związku rolę podnóżka? Przez chwilę można, ale wreszcie chce się być pełnoprawnym partnerem. Zdaje się, że autor ma tego świadomość, ale z drugiej strony nie potrafi być partnerem. O ile jeszcze radzi sobie z jej metodami zwrócenia uwagi na siebie i swoje potrzeby poprzez machanie niepijącemu alkoholikowi przed nosem alkoholem, to widać, że w kłótniach, gdy pojawia się różnica zdań, to on posuwa się do wyzwisk i potrząsania nią. A wątek napisał dlatego, że obawia się, że następnym razem jej konkretnie przyłoży.
Myślę, że autor już sam się połapał, że zawalił wychodzenie z nałogu i odpuszczenie mityngów i terapii, co skutkuje tym, że trudno ogarnąć mu się w obecnej sytuacji. Gdy miał czułą opiekunkę, która „dużo robiła pod niego”, to było mu łatwiej przez to przechodzić, ale rola wiecznej ratowniczki to widać nie jest zadanie dla jego dziewczyny i powiedzmy sobie to wprost, że też nie jest to zdrowe jeśli mówimy o relacji K-M.