R_ita2 napisał/a:AnnieF napisał/a:Jakbym miała faceta z dziećmi, to nie dałabym rady nawet pomyśleć o nich źle, bez względu na to jakie by nie były. Właśnie z miłości do niego. W tych dzieciach jest jego część. I jak się kocha człowieka, to kocha się wszystko co od niego pochodzi
Ja tak samo. Kochasz i akceptujesz wszystko, co od tego człowieka pochodzi.
Teściową też
No właśnie. To zresztą dotyczy rodzeństwa, dziadków i wszystkich spokrewnionych. Jakby pokrewieństwo magicznie rozszerzało miłość na krewniaków ;-)
Albo ma się z kimś więź, co czyni daną osobę bliską, albo nie i może wówczas nie jest tylko obojętność, ale co najwyżej rodzaj serdeczności w tym przypadku wynikająca ze zrozumienia sytuacji dzieci, których rodzina się rozpada. Ale już nie przesadzajmy z tym uświęcaniem wszystkiego, co łączy się z obiektem uczuć, bo to zakrawa o coś w rodzaju zbytniej egzaltacji po prostu i skupieniu na sobie i własnym uczuciu, nadając mu magicznej mocy.