Kłótnia o psa - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 167 ]

66

Odp: Kłótnia o psa
Ela210 napisał/a:

Putin uwielbia psy :DJa niektóre psy lubię, innych nie cierpię.
coś w tym jest że pies podobny jest do właściciela.
ale faceta co śpi z psem czy kotem w jednym lożku bym nie chciała.

Z ciekawości chodzi o seks, czy sierść w łóżku, czy , że zwierze chrapie, rozpycha się?

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Kłótnia o psa
Szeptuch napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Putin uwielbia psy big_smile

W necie nie brakuje zdjęć i opisów jak Hitler kochał zwierzęta.
Jeżeli się nie mylę to 3 rzesza była prekursorem w ochronie praw zwierząt

To macie porównanie tongue

Wcale nie jest powiedziane, że oni kochali psy, najpewniej
służą/służyły, do ocieplania wizerunku.

68

Odp: Kłótnia o psa
wieka napisał/a:
Szeptuch napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Putin uwielbia psy big_smile

W necie nie brakuje zdjęć i opisów jak Hitler kochał zwierzęta.
Jeżeli się nie mylę to 3 rzesza była prekursorem w ochronie praw zwierząt

To macie porównanie tongue

Wcale nie jest powiedziane, że oni kochali psy, najpewniej
służą/służyły, do ocieplania wizerunku.

Dzieci też kochali, mało to doniesień w historii o najwiekszych ssmanach,  zbrodniarzach wojennych, którzy prywanie byli bardzo dobrymi i kochającymi ojcami dla swoich dzieci.
Bez sensu tamte przykłady.

69 Ostatnio edytowany przez Szeptuch (2022-10-28 12:35:03)

Odp: Kłótnia o psa
rossanka napisał/a:
Szeptuch napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Putin uwielbia psy big_smile

W necie nie brakuje zdjęć i opisów jak Hitler kochał zwierzęta.
Jeżeli się nie mylę to 3 rzesza była prekursorem w ochronie praw zwierząt

Tu sie akurat nie ma co czepiać. Akurat to robili dobrze.

Chodzi mi o proste kłamstwo.
Że jak ktoś lubi zwierzęta i zwierzęta lubią jego to jest dobrym człowiekiem. A to zwykle kłamstwo.

Tak samo że jak ktoś nie lubi zwierząt a zwierzęta nie lubią jego to jest złym człowiekiem. Bo to też kłamstwo.

Niektórzy ludzie nadają wręcz parapsychiczne zdolnością zwierzęta. I ogólnie że są aniołkami i idą do nieba.... Śmiech na sali
Pod artykułami w necie z pogryzienia przez psa potrafi się znaleźć wiele wiele komentarzy właśnie w tym stylu: " pies dobrego człowieka nie ugryzie " " widocznie wyczuł złe intencje " itp itd . I ci ludzie nie troillują, oni serio tak uważają

70

Odp: Kłótnia o psa

Pies nigdy nie będzie człowiekiem i nie ma sensu uczłowieczać zwierząt. Z drugiej strony wiem, że niektórzy traktują je jak najukochańszych przyjaciół, stawiając im pomniki, upamiętniając je w rozmaity sposób.
Tutaj jednak jest wyraźne podkreślenie jakoby pies był o wiele ważniejszy od kobiety. 
Mam pojęcie, ile zwierzęta wymagają od właścicieli opieki po operacjach, ale można było rzeczywiście ująć to inaczej.

71

Odp: Kłótnia o psa
Szeptuch napisał/a:
rossanka napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

W necie nie brakuje zdjęć i opisów jak Hitler kochał zwierzęta.
Jeżeli się nie mylę to 3 rzesza była prekursorem w ochronie praw zwierząt

Tu sie akurat nie ma co czepiać. Akurat to robili dobrze.

Chodzi mi o proste kłamstwo.
Że jak ktoś lubi zwierzęta i zwierzęta lubią jego to jest dobrym człowiekiem. A to zwykle kłamstwo.

Tak samo że jak ktoś nie lubi zwierząt a zwierzęta nie lubią jego to jest złym człowiekiem. Bo to też kłamstwo.

Niektórzy ludzie nadają wręcz parapsychiczne zdolnością zwierzęta. I ogólnie że są aniołkami i idą do nieba.... Śmiech na sali
Pod artykułami w necie z pogryzienia przez psa potrafi się znaleźć wiele wiele komentarzy właśnie w tym stylu: " pies dobrego człowieka nie ugryzie " " widocznie wyczuł złe intencje " itp itd . I ci ludzie nie troillują, oni serio tak uważają

O jakim pogryzieniu teraz piszesz, co to za przypadek?

Co do miłośników jak to mówisz zwierząt - wiadomo, będą różni, sympatyczni, pozytywni, poukładani, ale i leniwi, roszczeniowi, alkoholicy, złodzieje.
Jednak z tego co doświadczyłam, gdy osoby całkiem nie lubią zwierząt to przenosi sie w znacznej większości i na ludzi, na ich postawy i zachowanie. Tacy trochę dziwacy, miałam takich znajomych i kiedyś i teraz. Generalnie dziwni ludzie.

72

Odp: Kłótnia o psa
rossanka napisał/a:
Szeptuch napisał/a:
rossanka napisał/a:

Tu sie akurat nie ma co czepiać. Akurat to robili dobrze.

Chodzi mi o proste kłamstwo.
Że jak ktoś lubi zwierzęta i zwierzęta lubią jego to jest dobrym człowiekiem. A to zwykle kłamstwo.

Tak samo że jak ktoś nie lubi zwierząt a zwierzęta nie lubią jego to jest złym człowiekiem. Bo to też kłamstwo.

Niektórzy ludzie nadają wręcz parapsychiczne zdolnością zwierzęta. I ogólnie że są aniołkami i idą do nieba.... Śmiech na sali
Pod artykułami w necie z pogryzienia przez psa potrafi się znaleźć wiele wiele komentarzy właśnie w tym stylu: " pies dobrego człowieka nie ugryzie " " widocznie wyczuł złe intencje " itp itd . I ci ludzie nie troillują, oni serio tak uważają

O jakim pogryzieniu teraz piszesz, co to za przypadek?

Co do miłośników jak to mówisz zwierząt - wiadomo, będą różni, sympatyczni, pozytywni, poukładani, ale i leniwi, roszczeniowi, alkoholicy, złodzieje.
Jednak z tego co doświadczyłam, gdy osoby całkiem nie lubią zwierząt to przenosi sie w znacznej większości i na ludzi, na ich postawy i zachowanie. Tacy trochę dziwacy, miałam takich znajomych i kiedyś i teraz. Generalnie dziwni ludzie.


Chodzi mi tak ogólnie.
Znajdź sobie w internecie artykuł albo na FB, gdziekolwiek o tym że pies pogryz człowieka.
I znajdziesz tam masę komentarzy które można streścić w zdaniu." Piesek wyczuł złego człowieka , piesek dobry, piesek niczemu nie winny " itp its

73

Odp: Kłótnia o psa
Szeptuch napisał/a:
rossanka napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

Chodzi mi o proste kłamstwo.
Że jak ktoś lubi zwierzęta i zwierzęta lubią jego to jest dobrym człowiekiem. A to zwykle kłamstwo.

Tak samo że jak ktoś nie lubi zwierząt a zwierzęta nie lubią jego to jest złym człowiekiem. Bo to też kłamstwo.

Niektórzy ludzie nadają wręcz parapsychiczne zdolnością zwierzęta. I ogólnie że są aniołkami i idą do nieba.... Śmiech na sali
Pod artykułami w necie z pogryzienia przez psa potrafi się znaleźć wiele wiele komentarzy właśnie w tym stylu: " pies dobrego człowieka nie ugryzie " " widocznie wyczuł złe intencje " itp itd . I ci ludzie nie troillują, oni serio tak uważają

O jakim pogryzieniu teraz piszesz, co to za przypadek?

Co do miłośników jak to mówisz zwierząt - wiadomo, będą różni, sympatyczni, pozytywni, poukładani, ale i leniwi, roszczeniowi, alkoholicy, złodzieje.
Jednak z tego co doświadczyłam, gdy osoby całkiem nie lubią zwierząt to przenosi sie w znacznej większości i na ludzi, na ich postawy i zachowanie. Tacy trochę dziwacy, miałam takich znajomych i kiedyś i teraz. Generalnie dziwni ludzie.


Chodzi mi tak ogólnie.
Znajdź sobie w internecie artykuł albo na FB, gdziekolwiek o tym że pies pogryz człowieka.
I znajdziesz tam masę komentarzy które można streścić w zdaniu." Piesek wyczuł złego człowieka , piesek dobry, piesek niczemu nie winny " itp its

Ale konkretnie?. czy pogrył domownika, czy kogoś kto wszedł na prywatną posesję, czy zrobił to w obronie, czy ogólnie rzuca się na wszystko co sie rusza bo ma idiotów za właścicieli?


Komentarzy na fb już nie czytam bo mnie tam krew zalewa w niektórych tematach.

74

Odp: Kłótnia o psa

Oczywiście, że pies nie jest winny, bo nie można rozpatrywać zachowania zwierząt w kategoriach winy. Winny to jest właściciel.

75

Odp: Kłótnia o psa
M!ri napisał/a:

Oczywiście, że pies nie jest winny, bo nie można rozpatrywać zachowania zwierząt w kategoriach winy. Winny to jest właściciel.

Czasem tak, a czasem nie. Np gdy ktos wejdzie do kojca psa albo przeskoczy parkan prywatnej posesji, gdzie jest pies mający za zadanie pilnować terytorium. wtedy winą jest tego, kto tam wtargnął.

76

Odp: Kłótnia o psa
rossanka napisał/a:
M!ri napisał/a:

Oczywiście, że pies nie jest winny, bo nie można rozpatrywać zachowania zwierząt w kategoriach winy. Winny to jest właściciel.

Czasem tak, a czasem nie. Np gdy ktos wejdzie do kojca psa albo przeskoczy parkan prywatnej posesji, gdzie jest pies mający za zadanie pilnować terytorium. wtedy winą jest tego, kto tam wtargnął.

No tak. Włamywacz sam jest sobie winny, że pies go pogryzł. Chodzi o to że nie zwierze jest winne.

77

Odp: Kłótnia o psa
M!ri napisał/a:

Oczywiście, że pies nie jest winny, bo nie można rozpatrywać zachowania zwierząt w kategoriach winy. Winny to jest właściciel.

No jest właściciel.
I tu też u nich pies nie jest winny.
Tylko pod względem takich preferencji powinni się ludzie dobierać kompatybilne.
Więc z jakąś psiarą ten Pan powinien być.
Rossanko, jak pytasz dlaczego nie chcę psa w łóżku  to kwestia higieny.
No sama myśl p tolerowaniu seksu z psem w łłóżku czy przy łóżku, czy wyjącego za drzwiami  sypialni też wydaje mi się mało zachęcająca.

78

Odp: Kłótnia o psa
Szeptuch napisał/a:

Nie Loka nie używajmy tak wielkich słów jak rodzina czy przyjaciel w stosunku do czegoś takiego jak zwierzęta.
Przyjacielem może być osoba równa/podobna nam intelektualnie/społecznie/emocjonalnie itp itd a nie coś takiego jak pies.
Rodzina to wspólnota,troska, miłość.szacunek itp itd

Żadne zwierze ani to miłości ani do przyjaźni nie jest zdolne,bo gdyby było było by człowiekiem.

Członkiem rodziny może być ten, którego uznam za członka rodziny. Zatem: mogę uważać koty za członków mojej rodziny, a koty mogą uważać mnie za inteligentny otwieracz do puszek, żaden problem. Btw, co z ludźmi, których zaburzenia powodują brak zdolności do odczuwania miłości? Oni nie mają członków rodziny? wink

I tak, po operacji zwierzaka wolałabym oszczędzić mu stresu. Dlaczego dbanie o komfort psa tak Cię dziwi? Facet wziął psa, jest za niego, a więc i za jego samopoczucie, odpowiedzialny. Nie wspominając już o tym, że gdybym miała na głowie opiekę nad dochodzącym do siebie psem, ostatnim, na co miałabym ochotę, byłaby wizyta osoby negatywnie do niego nastawionej. Zresztą jak by to miało wyglądać? Osoba pozytywnie nastawiona do psa mogłaby zaoferować pomoc, wsparcie, czy chociażby zrozumienie (w sensie, że np. partner poświęci teraz więcej uwagi zwierzęciu - bez żadnych histerii), a tutaj? Tu już jest foch po odmowie spotkania, bo się "nie jest najważniejszym", a przecież i podczas odwiedzin pewnie uwaga faceta byłaby skupiona na psie, więc wiadomo, jak by się to skończyło. Miałby facet na głowie psa i sfochaną babkę, no jak mógł z tego zrezygnować... XD A przecież ona tyle ma do zaoferowania, nawet by tego psa "pogrzebaczem nie biła"... XD

79

Odp: Kłótnia o psa
La_Vita_e_bella napisał/a:

Czy Waszym zdaniem normalne jest, że w stałym związku pewnego dnia mężczyzna mówi kobiecie, że ponieważ ona nie lubi jego psa, a pies jest świeżo po poważnej operacji, to żeby kobieta nie przychodziła do mężczyzny danego dnia, bo pies potrzebuje dobrej atmosfery? I że jak ona zmieni swój stosunek do psa, to on zaprasza?
Zdaniem kobiety to jest upokarzające dla niej (na zasadzie dziś nie możesz przyjść, ale jutro łaskawie może się zgodzę) i powodowane przesadną do absurdu troską o psa (kobieta tego psa nie krzywdzi, po prostu nie przepada za nim). Kiedy kobieta poczuła się urażona i powiedziała o tym, mężczyzna nie ustąpił, więc kobieta poczuła się tym bardziej urażona, że mężczyzna bardziej dba u potencjalne uczucia psa, niż uczucia kobiety. Skończyło się cichymi dniami. Co myślicie o tej sytuacji?

Trochę ostro, ale pewnie już nie jedne ciche dni były przez twoje podejście do psa, prawda? Mam uwierzyć, że facet z dupy wali ci takim tekstem w twarz?
Zazdrosna o psa, do czego to doszło. smile

Jak to fajnie przedstawić partnera jako tego złego i pominąć przyczynę jego zachowania?
A tą przyczyną jest podejście, że od psa ważniejsza jesteś ty. Zrobiłaś dramę o jeden dzień, czujesz się upokorzona i stosujesz przemoc psychologiczną na facecie, któremu grunt się pali pod nogami. Bo wyobraź sobie, że matki tak samo reagują na cierpienie swoich dzieci - bywają agresywne i złośliwe gdy tylko wyczuwają, że ktoś za ich dzieckiem nie przepada i jeszcze komentuje, że przesadnie o dziecko dbają.

Znając życie wyglądałoby tak, że jakbyś do niego przyszła i on nie miałby czasu się tobą zająć, bo opieka nad psem po operacji to 24/h to robiłabyś mu wyrzuty, że jakieś tam zwierzę jest ważniejsze niż uczucia kobiety. On pewnie o tym był doskonale świadomy i dlatego zachował się jak zachował.

Nie chciałabym być w związku w którym partner nie przepadałby za moim dzieckiem/psem/kotem/chomikiem i innym stworzeniem, które byłoby dla mnie ważne.
No i błędem faceta jest to, że ciągnął ten związek z osobą o twoim podejściu.
Daj mu spokój.

80

Odp: Kłótnia o psa
rossanka napisał/a:
M!ri napisał/a:
rossanka napisał/a:

A jak pisze, że ludzie w podstawowych rzeczach muszą się zgadzać (zwierze w domu, podejście do religii, dzieci, ogólnego stylu życia, wartosci) to słyszę, że za dużo wymagam i że nigdy nie spotkam kogoś, z kim zgodzę się w stu procentach.

Od kogo słyszysz? Forumowych inceli? Czy ich zdanie jest cokolwiek warte? Chyba masz swój rozum.

Nie tylko. Kobiety też tak pisały i to te bardziej rozgarnięte z tego co czytam.

Zacytuj konkret, bo mieszasz.
Ciągle Ci wszyscy mówią, że u Ciebie problem jest właśnie odwrotny - że Ty zgadzasz się, bo Ci się wydaje, że musisz. Nikt normalny by Ci nie powiedział, że masz się dostosowywać.
Sama wszędzie piszę, że są sprawy, w których nie ma kompromisów.

81

Odp: Kłótnia o psa
Lady Loka napisał/a:
rossanka napisał/a:
M!ri napisał/a:

Od kogo słyszysz? Forumowych inceli? Czy ich zdanie jest cokolwiek warte? Chyba masz swój rozum.

Nie tylko. Kobiety też tak pisały i to te bardziej rozgarnięte z tego co czytam.

Zacytuj konkret, bo mieszasz.
Ciągle Ci wszyscy mówią, że u Ciebie problem jest właśnie odwrotny - że Ty zgadzasz się, bo Ci się wydaje, że musisz. Nikt normalny by Ci nie powiedział, że masz się dostosowywać.
Sama wszędzie piszę, że są sprawy, w których nie ma kompromisów.

Kiedyś chyba w moim temacie, wiosną albo latem napisałam, że chciałabym aby mężczyzna
-mieszkał blisko mnie (aby nie był to związek typu widzenia jedynie weekendowe)
-aby nie miał żony
-aby nie palił (źle znoszę dym)
Snake napisał mi, że mam za duże wymagania.
w tych sprawach nie da się iść na kompromis.

82

Odp: Kłótnia o psa
rossanka napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
rossanka napisał/a:

Nie tylko. Kobiety też tak pisały i to te bardziej rozgarnięte z tego co czytam.

Zacytuj konkret, bo mieszasz.
Ciągle Ci wszyscy mówią, że u Ciebie problem jest właśnie odwrotny - że Ty zgadzasz się, bo Ci się wydaje, że musisz. Nikt normalny by Ci nie powiedział, że masz się dostosowywać.
Sama wszędzie piszę, że są sprawy, w których nie ma kompromisów.

Kiedyś chyba w moim temacie, wiosną albo latem napisałam, że chciałabym aby mężczyzna
-mieszkał blisko mnie (aby nie był to związek typu widzenia jedynie weekendowe)
-aby nie miał żony
-aby nie palił (źle znoszę dym)
Snake napisał mi, że mam za duże wymagania.
w tych sprawach nie da się iść na kompromis.


Rossanka,,,ide o zakład że on sobie dworował.

83

Odp: Kłótnia o psa
Szeptuch napisał/a:
rossanka napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Zacytuj konkret, bo mieszasz.
Ciągle Ci wszyscy mówią, że u Ciebie problem jest właśnie odwrotny - że Ty zgadzasz się, bo Ci się wydaje, że musisz. Nikt normalny by Ci nie powiedział, że masz się dostosowywać.
Sama wszędzie piszę, że są sprawy, w których nie ma kompromisów.

Kiedyś chyba w moim temacie, wiosną albo latem napisałam, że chciałabym aby mężczyzna
-mieszkał blisko mnie (aby nie był to związek typu widzenia jedynie weekendowe)
-aby nie miał żony
-aby nie palił (źle znoszę dym)
Snake napisał mi, że mam za duże wymagania.
w tych sprawach nie da się iść na kompromis.


Rossanka,,,ide o zakład że on sobie dworował.

Poważnie pisał.
Najbardziej czepiali się tej odległości, ze to niby nie ważne. dla mnie ważne, musze się spotykac na żywo, poznawać na żywo a nie tylko pisać i dzwonić albo rozmawiać na kamerce.

84

Odp: Kłótnia o psa
rossanka napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
rossanka napisał/a:

Nie tylko. Kobiety też tak pisały i to te bardziej rozgarnięte z tego co czytam.

Zacytuj konkret, bo mieszasz.
Ciągle Ci wszyscy mówią, że u Ciebie problem jest właśnie odwrotny - że Ty zgadzasz się, bo Ci się wydaje, że musisz. Nikt normalny by Ci nie powiedział, że masz się dostosowywać.
Sama wszędzie piszę, że są sprawy, w których nie ma kompromisów.

Kiedyś chyba w moim temacie, wiosną albo latem napisałam, że chciałabym aby mężczyzna
-mieszkał blisko mnie (aby nie był to związek typu widzenia jedynie weekendowe)
-aby nie miał żony
-aby nie palił (źle znoszę dym)
Snake napisał mi, że mam za duże wymagania.
w tych sprawach nie da się iść na kompromis.

Snake to nie "kobiety".
Poza tym akurat poza żoną, to wszystko można zmienić i dostosować.

Tu chodzi o rzeczy, które są zerojedynkowe. Nie możesz mieszkać jednocześnie w bloku i w domu, więc trzeba albo się zgadzać co do tego, albo jednej osobie musi być wszystko jedno. Nie można mieć dziecka i nie mieć dziecka jednocześnie - tu nie ma kompromisu, różnica zdań sprawia, że związek jest z góry skazany na porażkę. Nie można wziąć ślubu i jednocześnie nie chcieć ślubu - więc tu tak samo, jeżeli komuś na ślubie zależy, to nie weźmie sobie kogoś, dla kogo papierek nie ma znaczenia. Jak dla kogoś jest mega ważny ślub kościelny to nie weźmie rozwodnika.
Chodzi o rzeczy, które są niezmienialne i o rzeczy, które dla kogoś są na tyle ważne, że ich nie odpuści. I w tych kwestiach trzeba się dopasować, bo inaczej się nie da razem żyć. Ja nie byłabym w stanie być z facetem, który tak bardzo uwielbia psy, że chciałby je mieć w domu/mieszkaniu. Ja psów nie lubię, większości się po prostu boję, bo za dziecka byłam pogryziona, jestem zadeklarowaną kociarą i z psem pod jednym dachem nie byłabym w stanie żyć. Więc facet, który już psa posiada nie byłby nigdy moim targetem. Ale już np. jeżeli mój partner nie chciałby mieć kotów w domu, to prawdopodobnie nie przeszkadzałoby mi to aż tak bardzo i byłabym skłonna sobie posiadanie zwierząt darować całkowicie.

Te rzeczy są bardzo indywidualne i każdy powinien się sam zastanowić, po pierwsze, jakie ma zdanie w kwestii ślub i dzieci, a po drugie, jakie pozostałe rzeczy są na tyle ważne, że się ich nie odpuści. I to powinny być kryteria doboru partnera.

85

Odp: Kłótnia o psa
Lady Loka napisał/a:

Snake to nie "kobiety".
Poza tym akurat poza żoną, to wszystko można zmienić i dostosować.

Tu chodzi o rzeczy, które są zerojedynkowe. Nie możesz mieszkać jednocześnie w bloku i w domu, więc trzeba albo się zgadzać co do tego, albo jednej osobie musi być wszystko jedno. Nie można mieć dziecka i nie mieć dziecka jednocześnie - tu nie ma kompromisu, różnica zdań sprawia, że związek jest z góry skazany na porażkę. Nie można wziąć ślubu i jednocześnie nie chcieć ślubu - więc tu tak samo, jeżeli komuś na ślubie zależy, to nie weźmie sobie kogoś, dla kogo papierek nie ma znaczenia. Jak dla kogoś jest mega ważny ślub kościelny to nie weźmie rozwodnika.
Chodzi o rzeczy, które są niezmienialne i o rzeczy, które dla kogoś są na tyle ważne, że ich nie odpuści. I w tych kwestiach trzeba się dopasować, bo inaczej się nie da razem żyć. Ja nie byłabym w stanie być z facetem, który tak bardzo uwielbia psy, że chciałby je mieć w domu/mieszkaniu. Ja psów nie lubię, większości się po prostu boję, bo za dziecka byłam pogryziona, jestem zadeklarowaną kociarą i z psem pod jednym dachem nie byłabym w stanie żyć. Więc facet, który już psa posiada nie byłby nigdy moim targetem. Ale już np. jeżeli mój partner nie chciałby mieć kotów w domu, to prawdopodobnie nie przeszkadzałoby mi to aż tak bardzo i byłabym skłonna sobie posiadanie zwierząt darować całkowicie.

Te rzeczy są bardzo indywidualne i każdy powinien się sam zastanowić, po pierwsze, jakie ma zdanie w kwestii ślub i dzieci, a po drugie, jakie pozostałe rzeczy są na tyle ważne, że się ich nie odpuści. I to powinny być kryteria doboru partnera.

Powyższe przykłady to rzeczy zero jedynkowe.
Nie mogłabym mieszkać i być kobietą cudzego męża.
Facet z daleka odpada, chętnie poprzyjażnie się na odległość ale na partnera chce mieć kogoś, z kim mogę przebywać fizycznie, spotykać sie oko w oko a nie jedynie pisac i dzwonić.
Co do papierosów, to nie lubię, Pięknieby by lo powiedzieć: słuchaj Mariusz, przestań palić bo nie toleruje dymu, a Mariusz mówi, nie ma sprawy, od teraz rzucam. To tak nie działa.
Nałóg to nałóg.

Równie dobrze mogłam Cię namawiac na przekonanie sie do psów, psy sa fajne , zabawne, miłe, mogłabyś sobie wziąc małego pieska, niegroźnego - tylko co to da, jak Ty psa nie chcesz, nie przepadasz i sie boisz, Przyjmuje to tak jako fakt, ok Loka ma tak, że żadnych psów, więc dla niej facet z psem odpada i nie ma tematu.  A nie mówię Loce, że pewne rzeczy można wypracować, moze rto być mały piesek, wyprowadzanie, karmienie, koszta będzie ponosił Twój facet, Ty nie musisz nic robić.
widzisz różnice?
Zastanawia mnie to właśnie na forum, już to tysiąc razy pisałam. Pisze, że czegoś nie chce, zaraz mam głosy przekonywaczy, abym zmieniła zdanie.
Napisałam, że żle mi samej, szukam faceta - źle, powinnam nauczyć się życ samej i być szczęsliwa sama ze sobą. Adela szuka faceta po rozstaniu bo nie chce być sama, lepiej sie czuje w związku - nikt jej nie radzi aby polubiła bycie samej ze soba tylko kibicuje w poszukiwaniach. Albo Krejzolka - napisała kiedyś, że mężczyzna mający już dziecko jak dla niej odpada - i to był koniec tematu.  Ja napisałam wtedy też coś takiego - zebrałam fale krytyki, że co ja sobie wyobrażam, że wybrzydzam, że w wieku 40 lat nie ma facetów bez przeszłości, dzieci, rodzin.
I tak dalej.
Najgorsze jest to, że jak to czytam to zaczynam się łamać, może Loka ma racje, i powinnam poszukać kogos z innego regionu kraju, palacz też może być.  Ela znowu napisała mi, abym sie przeprowadziła do wiekszego miasta, ja tego oóki co nie planuje, nie chce, ale zaczełam sie zastanawiać, że skoro ona mi tak napisała, to ma racje, powinnam sie przeprowadzić, chociaż tego nie chce . Ale pewnie ela ma racje, to musze to zrobić.
Pisałam że nie czuje sie dobrze sama, wolałam być w związku - były głosy abym nauczyła się być sama (chociaz przed związkiem byłam sama przez 10 lat, myśle, że to i tak za długo) - okej , myśle- może oni mają racje,m moze powinnam nauczyć się zyc sama ze sobą -no to się uczyłam przez kolejne 10 lat, szczescia mi to jakoś nie dało (na poliu związkowym), a teraz jest jeszcze gorzej, bo obawiam sie, że teraz to bym sie musiała bardzo spinac aby nauczyć się być z kimś bo byc samej ze sobą to opanowałam do perfekcji.

koniec offtop

86

Odp: Kłótnia o psa

Ja pierdzielę, Ross, ale Ty wyolbrzymiasz!!!
Nigdzie, ale to ABSOLUTNIE NIGDZIE nie napisałam, że masz sobie brać palacza z drugiego końca Polski!
Przestań wsadzać mi w usta coś, czego tam nigdy nie było!!!

Napisałam, że to jest zmienne i tyle. Bo jakbyś się facetowi spodobała, to może by się przeprowadził bliżej albo rzucił palenie (znam takie przypadki). Jedynie żona jest niezmienna, bo nie da się mieć i nie mieć żony jednocześnie.

Koniec rozmowy z mojej strony. Znowu robisz z siebie ostatnią umęczoną, ktorej nic nigdy nie pomoże.

87

Odp: Kłótnia o psa
Lady Loka napisał/a:

Ja pierdzielę, Ross, ale Ty wyolbrzymiasz!!!
Nigdzie, ale to ABSOLUTNIE NIGDZIE nie napisałam, że masz sobie brać palacza z drugiego końca Polski!
Przestań wsadzać mi w usta coś, czego tam nigdy nie było!!!

Napisałam, że to jest zmienne i tyle. Bo jakbyś się facetowi spodobała, to może by się przeprowadził bliżej albo rzucił palenie (znam takie przypadki). Jedynie żona jest niezmienna, bo nie da się mieć i nie mieć żony jednocześnie.

Koniec rozmowy z mojej strony. Znowu robisz z siebie ostatnią umęczoną, ktorej nic nigdy nie pomoże.


A moze jakby Ci się facet spodobał to i pies byłby do przełknięcia?
I tak się możemy przerzucać.

Dla mnie to był jasny komunikat - Loka nie chce psa i do głowy by mi nie przyszło przekonywać Cię, że może polubiłabyś psa swojego faceta, albo przekonała sie ogólnie do psow.

Dla mnie to zero jedynkowe.
Przymknąc oko to mogę na to, ze ktoś lubi muzyke heavy metalową, za którą ja nie przepadam, albo ogląda seriale typu Trudne sprawy, których nie cierpie - t są pierdoły, które nie mają w związku znaczenia i gdzie idzie sie dogada

88

Odp: Kłótnia o psa
rossanka napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Ja pierdzielę, Ross, ale Ty wyolbrzymiasz!!!
Nigdzie, ale to ABSOLUTNIE NIGDZIE nie napisałam, że masz sobie brać palacza z drugiego końca Polski!
Przestań wsadzać mi w usta coś, czego tam nigdy nie było!!!

Napisałam, że to jest zmienne i tyle. Bo jakbyś się facetowi spodobała, to może by się przeprowadził bliżej albo rzucił palenie (znam takie przypadki). Jedynie żona jest niezmienna, bo nie da się mieć i nie mieć żony jednocześnie.

Koniec rozmowy z mojej strony. Znowu robisz z siebie ostatnią umęczoną, ktorej nic nigdy nie pomoże.


A moze jakby Ci się facet spodobał to i pies byłby do przełknięcia?
I tak się możemy przerzucać.

Dla mnie to był jasny komunikat - Loka nie chce psa i do głowy by mi nie przyszło przekonywać Cię, że może polubiłabyś psa swojego faceta, albo przekonała sie ogólnie do psow.

Dla mnie to zero jedynkowe.
Przymknąc oko to mogę na to, ze ktoś lubi muzyke heavy metalową, za którą ja nie przepadam, albo ogląda seriale typu Trudne sprawy, których nie cierpie - t są pierdoły, które nie mają w związku znaczenia i gdzie idzie sie dogada

W żadnym miejscu nie napisałam niczego, co w jakikolwiek sposób miało Cię przekonywać do czegokolwiek.

A jakby facet mi się spodobał to po ptokach, bo mam męża.

89

Odp: Kłótnia o psa

Nie wiem, czy wypada się wtrącać wink, ale i tak to zrobię. Loka, z mojej perspektywy rossanką ma dużo racji w tym, co tu napisała. Dlaczego kwestia psa może być na tyle ważna, żeby pod jej kątem wybierać potencjalnego partnera, a mieszkanie blisko - nie? Jasne, da się takie rzeczy rozwiązać, ale raczej na dalszym etapie znajomości, nikt dla nowopoznanej osoby się nie przeprowadzi, więc jeżeli dla kogoś ważne jest, żeby już na etapie poznawania się mieć drugą osobę blisko, to to wymaganie jest zrozumiałe. Tak jak Ty nie zaczniesz się oswajać z psami dla faceta, którego widziałaś raz w życiu, tak facet, który widział raz w życiu rossankę, nie przeprowadzi się do jej miasta.

90

Odp: Kłótnia o psa
SaraS napisał/a:

Nie wiem, czy wypada się wtrącać wink, ale i tak to zrobię. Loka, z mojej perspektywy rossanką ma dużo racji w tym, co tu napisała. Dlaczego kwestia psa może być na tyle ważna, żeby pod jej kątem wybierać potencjalnego partnera, a mieszkanie blisko - nie? Jasne, da się takie rzeczy rozwiązać, ale raczej na dalszym etapie znajomości, nikt dla nowopoznanej osoby się nie przeprowadzi, więc jeżeli dla kogoś ważne jest, żeby już na etapie poznawania się mieć drugą osobę blisko, to to wymaganie jest zrozumiałe. Tak jak Ty nie zaczniesz się oswajać z psami dla faceta, którego widziałaś raz w życiu, tak facet, który widział raz w życiu rossankę, nie przeprowadzi się do jej miasta.

To ja wytłumaczę jeszcze raz big_smile

Ross napisała, że kobiety jej coś tam zarzucają. Zapytana o konkret napisała:
"Snake napisał mi, że mam za duże wymagania.
w tych sprawach nie da się iść na kompromis."

A ja napisałam, że jedyną rzeczą, która moim zdaniem na liście Ross absolutnie nie jest kompromisowa jest żona, a reszta to już kwestia własnych preferencji.
A potem napisałam, że najpierw warto przemyśleć te rzeczy, które są zerojedynkowe i na ich podstawie wyrobić sobie konkretne oczekiwania, a potem przemyśleć te rzeczy, które są dla nas ważne, ale nie są tymi rzeczami kategorycznymi (ja za takie uważam ślub i dziecko, bo cała reszta jest do dogadania) i zastanowić się, które z nich również będą tymi kwestiami zerojedynkowymi. Jako swój przykład podałam psa.

Nigdzie nie napisałam, że Ross ma swoje preferencje zmieniać, nigdzie nie napisałam, że ma szukać palacza z drugiego końca Polski, nigdzie nie napisałam, że jej preferencje są głupie. Nigdzie nie napisałam, że ma z nich zrezygnować. Ba, uważam, że jeżeli tak chce szukać, to ja życzę szczęścia. I nie piszę tego z sarkazmem tylko normalnie, bo to znaczy, że Ross wreszcie się nauczyła nie rezygnować z siebie tylko po to, żeby się komuś innemu przypodobać.

Zresztą rozmawiamy też tu o różnych rzeczach, bo Ross podaje preferencje odnośnie samego poznawania się, a ja już mówię o preferencjach odnośnie konkretnego związku i wspólnego życia razem, gdzie miejsce zamieszkania omawia się wspólnie.

A co do samej odległości pomiędzy osobami, które się spotykają, to zależy od chęci i zaangażowania, czasami z osobą, która mieszka 30km dalej można się widzieć częściej niż z kimś, kto mieszka ulicę od nas. A druga sprawa jest taka, że jeżeli nie jesteśmy w stanie znaleźć nikogo tak blisko, to siłą rzeczy można albo poszukiwania olać, albo obszar rozszerzyć, a potem się zobaczy, co z tego wyjdzie jeżeli już wejdzie temat wspólnego mieszkania.

91

Odp: Kłótnia o psa
SaraS napisał/a:

Nie wiem, czy wypada się wtrącać wink, ale i tak to zrobię. Loka, z mojej perspektywy rossanką ma dużo racji w tym, co tu napisała. Dlaczego kwestia psa może być na tyle ważna, żeby pod jej kątem wybierać potencjalnego partnera, a mieszkanie blisko - nie? Jasne, da się takie rzeczy rozwiązać, ale raczej na dalszym etapie znajomości, nikt dla nowopoznanej osoby się nie przeprowadzi, więc jeżeli dla kogoś ważne jest, żeby już na etapie poznawania się mieć drugą osobę blisko, to to wymaganie jest zrozumiałe. Tak jak Ty nie zaczniesz się oswajać z psami dla faceta, którego widziałaś raz w życiu, tak facet, który widział raz w życiu rossankę, nie przeprowadzi się do jej miasta.

O coś takiego mi chodziło.
Z resztą dla jednego pies to nie będzie problem a dla drugiego przeprowadzka do innego miasta czy kraju, ale już dla innych będzie to zero jedynkowe i już. I tu nie ma co dyskutowac,

Mnie tylko dręczy to, że samemu robi się coś a odmawia tego komuś innego - już pisze ogólnie co tu obserwuje na forum. Ja mogemiec takie i takie wymogi i preferencje a le już  Ty masz siędostosować. Nie wiem, moze osoby to piszace nie widza tej niekonsekwencji w swoich wpisach?

92

Odp: Kłótnia o psa
Lady Loka napisał/a:
SaraS napisał/a:

Nie wiem, czy wypada się wtrącać wink, ale i tak to zrobię. Loka, z mojej perspektywy rossanką ma dużo racji w tym, co tu napisała. Dlaczego kwestia psa może być na tyle ważna, żeby pod jej kątem wybierać potencjalnego partnera, a mieszkanie blisko - nie? Jasne, da się takie rzeczy rozwiązać, ale raczej na dalszym etapie znajomości, nikt dla nowopoznanej osoby się nie przeprowadzi, więc jeżeli dla kogoś ważne jest, żeby już na etapie poznawania się mieć drugą osobę blisko, to to wymaganie jest zrozumiałe. Tak jak Ty nie zaczniesz się oswajać z psami dla faceta, którego widziałaś raz w życiu, tak facet, który widział raz w życiu rossankę, nie przeprowadzi się do jej miasta.

To ja wytłumaczę jeszcze raz big_smile

Ross napisała, że kobiety jej coś tam zarzucają. Zapytana o konkret napisała:
"Snake napisał mi, że mam za duże wymagania.
w tych sprawach nie da się iść na kompromis."

A ja napisałam, że jedyną rzeczą, która moim zdaniem na liście Ross absolutnie nie jest kompromisowa jest żona, a reszta to już kwestia własnych preferencji.
A potem napisałam, że najpierw warto przemyśleć te rzeczy, które są zerojedynkowe i na ich podstawie wyrobić sobie konkretne oczekiwania, a potem przemyśleć te rzeczy, które są dla nas ważne, ale nie są tymi rzeczami kategorycznymi (ja za takie uważam ślub i dziecko, bo cała reszta jest do dogadania) i zastanowić się, które z nich również będą tymi kwestiami zerojedynkowymi. Jako swój przykład podałam psa.

Nigdzie nie napisałam, że Ross ma swoje preferencje zmieniać, nigdzie nie napisałam, że ma szukać palacza z drugiego końca Polski, nigdzie nie napisałam, że jej preferencje są głupie. Nigdzie nie napisałam, że ma z nich zrezygnować. Ba, uważam, że jeżeli tak chce szukać, to ja życzę szczęścia. I nie piszę tego z sarkazmem tylko normalnie, bo to znaczy, że Ross wreszcie się nauczyła nie rezygnować z siebie tylko po to, żeby się komuś innemu przypodobać.

Zresztą rozmawiamy też tu o różnych rzeczach, bo Ross podaje preferencje odnośnie samego poznawania się, a ja już mówię o preferencjach odnośnie konkretnego związku i wspólnego życia razem, gdzie miejsce zamieszkania omawia się wspólnie.

A co do samej odległości pomiędzy osobami, które się spotykają, to zależy od chęci i zaangażowania, czasami z osobą, która mieszka 30km dalej można się widzieć częściej niż z kimś, kto mieszka ulicę od nas. A druga sprawa jest taka, że jeżeli nie jesteśmy w stanie znaleźć nikogo tak blisko, to siłą rzeczy można albo poszukiwania olać, albo obszar rozszerzyć, a potem się zobaczy, co z tego wyjdzie jeżeli już wejdzie temat wspólnego mieszkania.


właśnie opisałam rzeczy dla mnie zero jedynkowe.

Kontakty internetowe, telefoniczne mam chętnie, ale z koleżankami albo znajomymi mężczyznami z daleka, z którymi tylko pisze, z takimi kolegami, Partrner ma byc namacalny.
Żle się czuje w kontaktach na odległość.
Wychowałam się w latach 80 90 bez internetu, for. Na forach pierwszy raz zaczełam bywac około 30ki to nbyła nowośc, Jestem nauczona kontaktów na żywo. Internet to dla mnie dodatek.
Na tej zasadzie mam internetowego kolege, już chyba 8 lat będzie, piszemy do siebie, dzielimy swoimi codziennymi aktywnościami, piszemy co sie u nas dzieje ale na tym koniec. To jest znajomość koleżenska a nie żadna damsko meska i nigdy taka nie była.

93

Odp: Kłótnia o psa
rossanka napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
SaraS napisał/a:

Nie wiem, czy wypada się wtrącać wink, ale i tak to zrobię. Loka, z mojej perspektywy rossanką ma dużo racji w tym, co tu napisała. Dlaczego kwestia psa może być na tyle ważna, żeby pod jej kątem wybierać potencjalnego partnera, a mieszkanie blisko - nie? Jasne, da się takie rzeczy rozwiązać, ale raczej na dalszym etapie znajomości, nikt dla nowopoznanej osoby się nie przeprowadzi, więc jeżeli dla kogoś ważne jest, żeby już na etapie poznawania się mieć drugą osobę blisko, to to wymaganie jest zrozumiałe. Tak jak Ty nie zaczniesz się oswajać z psami dla faceta, którego widziałaś raz w życiu, tak facet, który widział raz w życiu rossankę, nie przeprowadzi się do jej miasta.

To ja wytłumaczę jeszcze raz big_smile

Ross napisała, że kobiety jej coś tam zarzucają. Zapytana o konkret napisała:
"Snake napisał mi, że mam za duże wymagania.
w tych sprawach nie da się iść na kompromis."

A ja napisałam, że jedyną rzeczą, która moim zdaniem na liście Ross absolutnie nie jest kompromisowa jest żona, a reszta to już kwestia własnych preferencji.
A potem napisałam, że najpierw warto przemyśleć te rzeczy, które są zerojedynkowe i na ich podstawie wyrobić sobie konkretne oczekiwania, a potem przemyśleć te rzeczy, które są dla nas ważne, ale nie są tymi rzeczami kategorycznymi (ja za takie uważam ślub i dziecko, bo cała reszta jest do dogadania) i zastanowić się, które z nich również będą tymi kwestiami zerojedynkowymi. Jako swój przykład podałam psa.

Nigdzie nie napisałam, że Ross ma swoje preferencje zmieniać, nigdzie nie napisałam, że ma szukać palacza z drugiego końca Polski, nigdzie nie napisałam, że jej preferencje są głupie. Nigdzie nie napisałam, że ma z nich zrezygnować. Ba, uważam, że jeżeli tak chce szukać, to ja życzę szczęścia. I nie piszę tego z sarkazmem tylko normalnie, bo to znaczy, że Ross wreszcie się nauczyła nie rezygnować z siebie tylko po to, żeby się komuś innemu przypodobać.

Zresztą rozmawiamy też tu o różnych rzeczach, bo Ross podaje preferencje odnośnie samego poznawania się, a ja już mówię o preferencjach odnośnie konkretnego związku i wspólnego życia razem, gdzie miejsce zamieszkania omawia się wspólnie.

A co do samej odległości pomiędzy osobami, które się spotykają, to zależy od chęci i zaangażowania, czasami z osobą, która mieszka 30km dalej można się widzieć częściej niż z kimś, kto mieszka ulicę od nas. A druga sprawa jest taka, że jeżeli nie jesteśmy w stanie znaleźć nikogo tak blisko, to siłą rzeczy można albo poszukiwania olać, albo obszar rozszerzyć, a potem się zobaczy, co z tego wyjdzie jeżeli już wejdzie temat wspólnego mieszkania.


właśnie opisałam rzeczy dla mnie zero jedynkowe.

Kontakty internetowe, telefoniczne mam chętnie, ale z koleżankami albo znajomymi mężczyznami z daleka, z którymi tylko pisze, z takimi kolegami, Partrner ma byc namacalny.
Żle się czuje w kontaktach na odległość.
Wychowałam się w latach 80 90 bez internetu, for. Na forach pierwszy raz zaczełam bywac około 30ki to nbyła nowośc, Jestem nauczona kontaktów na żywo. Internet to dla mnie dodatek.
Na tej zasadzie mam internetowego kolege, już chyba 8 lat będzie, piszemy do siebie, dzielimy swoimi codziennymi aktywnościami, piszemy co sie u nas dzieje ale na tym koniec. To jest znajomość koleżenska a nie żadna damsko meska i nigdy taka nie była.

No i dobrze.
Jak sobie to przemyślałaś i to dla Ciebie są dealbreakery to idź za tym zamiast się ciągle pytać innych czy to dobrze.

94

Odp: Kłótnia o psa
Lady Loka napisał/a:
rossanka napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

To ja wytłumaczę jeszcze raz big_smile

Ross napisała, że kobiety jej coś tam zarzucają. Zapytana o konkret napisała:
"Snake napisał mi, że mam za duże wymagania.
w tych sprawach nie da się iść na kompromis."

A ja napisałam, że jedyną rzeczą, która moim zdaniem na liście Ross absolutnie nie jest kompromisowa jest żona, a reszta to już kwestia własnych preferencji.
A potem napisałam, że najpierw warto przemyśleć te rzeczy, które są zerojedynkowe i na ich podstawie wyrobić sobie konkretne oczekiwania, a potem przemyśleć te rzeczy, które są dla nas ważne, ale nie są tymi rzeczami kategorycznymi (ja za takie uważam ślub i dziecko, bo cała reszta jest do dogadania) i zastanowić się, które z nich również będą tymi kwestiami zerojedynkowymi. Jako swój przykład podałam psa.

Nigdzie nie napisałam, że Ross ma swoje preferencje zmieniać, nigdzie nie napisałam, że ma szukać palacza z drugiego końca Polski, nigdzie nie napisałam, że jej preferencje są głupie. Nigdzie nie napisałam, że ma z nich zrezygnować. Ba, uważam, że jeżeli tak chce szukać, to ja życzę szczęścia. I nie piszę tego z sarkazmem tylko normalnie, bo to znaczy, że Ross wreszcie się nauczyła nie rezygnować z siebie tylko po to, żeby się komuś innemu przypodobać.

Zresztą rozmawiamy też tu o różnych rzeczach, bo Ross podaje preferencje odnośnie samego poznawania się, a ja już mówię o preferencjach odnośnie konkretnego związku i wspólnego życia razem, gdzie miejsce zamieszkania omawia się wspólnie.

A co do samej odległości pomiędzy osobami, które się spotykają, to zależy od chęci i zaangażowania, czasami z osobą, która mieszka 30km dalej można się widzieć częściej niż z kimś, kto mieszka ulicę od nas. A druga sprawa jest taka, że jeżeli nie jesteśmy w stanie znaleźć nikogo tak blisko, to siłą rzeczy można albo poszukiwania olać, albo obszar rozszerzyć, a potem się zobaczy, co z tego wyjdzie jeżeli już wejdzie temat wspólnego mieszkania.


właśnie opisałam rzeczy dla mnie zero jedynkowe.

Kontakty internetowe, telefoniczne mam chętnie, ale z koleżankami albo znajomymi mężczyznami z daleka, z którymi tylko pisze, z takimi kolegami, Partrner ma byc namacalny.
Żle się czuje w kontaktach na odległość.
Wychowałam się w latach 80 90 bez internetu, for. Na forach pierwszy raz zaczełam bywac około 30ki to nbyła nowośc, Jestem nauczona kontaktów na żywo. Internet to dla mnie dodatek.
Na tej zasadzie mam internetowego kolege, już chyba 8 lat będzie, piszemy do siebie, dzielimy swoimi codziennymi aktywnościami, piszemy co sie u nas dzieje ale na tym koniec. To jest znajomość koleżenska a nie żadna damsko meska i nigdy taka nie była.

No i dobrze.
Jak sobie to przemyślałaś i to dla Ciebie są dealbreakery to idź za tym zamiast się ciągle pytać innych czy to dobrze.

Przecież to robię. Pisze informacyjnie a nie aby się poradzić,

95

Odp: Kłótnia o psa
M!ri napisał/a:
madoja napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

nie używajmy tak wielkich słów jak rodzina czy przyjaciel w stosunku do czegoś takiego jak zwierzęta..

Ja prdl, miałam Cię za lepszego i normalniejszego gościa.

 Szeptuch normalnym gościem xD
Nie do wiary, że ktoś jeszcze się nabiera.

Widziałam parę jego sensownych wypowiedzi, potem jakby mu coś pstryknęło w głowie, pisał głupoty, zaczęła się równia pochyła, a tekstem o "czymś takim jak zwierzęta" dobił dobrą opinię o sobie.  I pewnie nie tylko u mnie.
Myślę że nawet zapatrzona w niego ulle, trochę się nad tym zastanowi.

96

Odp: Kłótnia o psa
madoja napisał/a:

Widziałam parę jego sensownych wypowiedzi, potem jakby mu coś pstryknęło w głowie, pisał głupoty, zaczęła się równia pochyła, a tekstem o "czymś takim jak zwierzęta" dobił dobrą opinię o sobie.  I pewnie nie tylko u mnie.
Myślę że nawet zapatrzona w niego ulle, trochę się nad tym zastanowi.

Tobie sie wydaje ze na twojej dobrej opinii mi zależy?
Serio?
Mam swoje zdanie i nie zamierzam za nie przepraszać.
A tym bardziej dostosowywać sie do panującej mody, stawiającej zwierzęta na równi z człowiekiem.
Nie upadłem tak nisko.

97

Odp: Kłótnia o psa

Loka, ja rozumiem, o co Ci chodziło, tylko po prostu stwierdzenie, że miejsce zamieszkania wcale nie jest czymś zero-jedynkowym, bo można się przeprowadzić, jest dla mnie - stojącej w tej rozmowie w sumie z boku - dokładnie tym samym, co byłoby powiedzenie Tobie, że pies to żaden problem, bo możesz się oswoić, pracować nad tym na terapii i pewnie zrobić jeszcze pisiont innych rzeczy. Albo jakby napisać, że co tam żona, przecież facet zawsze może się rozwieść (i przecież są takie, co wychodzą z tego założenia, więc to nawet nie jest żart). wink

98

Odp: Kłótnia o psa
rossanka napisał/a:
Szeptuch napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Putin uwielbia psy big_smile

W necie nie brakuje zdjęć i opisów jak Hitler kochał zwierzęta.
Jeżeli się nie mylę to 3 rzesza była prekursorem w ochronie praw zwierząt

Tu sie akurat nie ma co czepiać. Akurat to robili dobrze.

Prekursorem w ochronie praw zwierząt była Rzeczpospolita, gdzie za panowania Zygmunta Augusta powstał pierwszy rezerwat bezwzględnej ochrony turów a w całym państwie za zabicie tura groziła kara śmierci..

99 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2022-10-29 16:55:23)

Odp: Kłótnia o psa

Też przychylam się do opinii, że pies to tylko pretekst, żeby dać autorce jasno do zrozumienia, że facet nie ma ochoty na przebywanie z nią. Tym pretekstem jest choroba psa. Autorka psa nie krzywdzi, nie drażni go prądem i nie wywala przez balkon, po prostu za nim nie przepada i ma do tego prawo. Tak jak niektórzy nie lubią np. dzieci i TEŻ MAJĄ DO TEGO PRAWO.

Co nie znaczy, że jak pies jest chory, to autorka ma progu domu psa nie przekraczać, bo to jest po prostu.. dziwne. Jakby mieszkali razem i z jakiekoś powodu pies na nią źle spojrzy, to autorka  ma na klatce schodowej nocować? Coś tu nieźle zgrzyta autorko, raczej dobrze się rozejrzyj co, bo skecz z psem jakiś cienki jest.

100 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2022-11-01 10:40:57)

Odp: Kłótnia o psa

Osobiście miałem Kolegę Szeptucha za wartościowego człowieka, ale po wpisach w tym wątku straciłem nadzieję, że tak jest. Określaniem zwierzęcia jako "czegoś takiego" rozwiałeś moje wątpliwości. Jeśli dla kogoś miejsce psa jest np. wyłącznie na krótkim łańcuchu w budzie, gdzie jest traktowany wyłącznie jako żywy system ostrzegania, to ja nawet z nim nie dyskutuję. Nie mam zaufania do kogoś, kto traktuje inne czujące istoty z pogardą czy nawet obojętnością. Tym bardziej, jeśli ma negatywny stosunek do ludzi, którzy te istoty szanują, troszczą się o nie czy nawet na swój sposób "kochają". Czy przynajmniej się nimi interesują.

Pomijając już całkowicie symaptię, przywiązanie czy szacunek do zwierząt, to nie od dzisiaj wiadomo, że są one, szczególnie wyższe kręgowce są zdolne do odczuwania emocji czy uczuć podobnych do tych, jakie odczuwamy my. Tak inteligentne zwierzaki jak psy czy koty to już w szczególności mogą odczuwać stany emocjonalne swoich opiekunów czy osób postronnych. Nie jest to żadna ckliwa opowiastka o tym, jak to zwierzątka są kochane i urocze. To czyste naukowe fakty.

Problemem jest tutaj nie stosunek faceta do psa, bo to NORMALNE, że traktuje się takie zwerzę, jako członka rodziny czy powiedzmy bliskiego przyjaciela. Dziwne jest to, że gość nie potrafi pogodzić interesu zwierzaka z potrzebami kobiety. Nie bierze pod uwager tego, żę psa można wielu rzeczy nauczyć a ona sam się przyzwyczai do tej dziewczyny. Nie musi jej traktować jak swojej pani, ale będzie ją tolerował.

Jedni lubią zwierzęta a inni nie, co akurat nie uprawnia tych drugich do wygadywania czystych bzdur. W każdym razie ciężko tym drugim jest chyuba zerozumieć, że do zwierzęcia można się przywiązać, kiedy jest ono ważnym "elementem" naszego życia. Jest się za niego odpowiedzialnym i nie można się go ot tak po prostu pozbyć.

101 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2022-11-01 11:15:34)

Odp: Kłótnia o psa
noben napisał/a:
rossanka napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

W necie nie brakuje zdjęć i opisów jak Hitler kochał zwierzęta.
Jeżeli się nie mylę to 3 rzesza była prekursorem w ochronie praw zwierząt

Tu sie akurat nie ma co czepiać. Akurat to robili dobrze.

Prekursorem w ochronie praw zwierząt była Rzeczpospolita, gdzie za panowania Zygmunta Augusta powstał pierwszy rezerwat bezwzględnej ochrony turów a w całym państwie za zabicie tura groziła kara śmierci..

Ale to jest ochrona "zasobów" A nie coś o podłożu humanitarnym.
Zresztą..jak ktoś traktuje psa jak człowiek w A krowę  już nie, nie jest spójny.
Wielbiciel piesków częstujacy go stekiem z cielaka.. wink
Sama nie jestem wegetariańską, ale uważam to za niespójne sorry.
Poza tym miałam chomiki i były dla mnie ważne, brałam wolne w pracy by zająć się nimi jak były chore, wiec nie wiem czy jedząc steki  czasami, lubiąc niektóre psy i koty  i nie uznając spania z nimi w jednym łóżku jestem dobrym czy złym człowiekiem, czy to rozstrzygające smile
Można psa nauczyć i przygotować  na nowego domownika. Psy uczą się hierarchii.
Tylko właściciel musi chcieć.
Chyba że autorka nienawidzi tego psa, dokucza mu itd.
Natomiast można nauczyć psa by porzucił swoje zwyczaje i trzymał się nowych.
Czasem wchodzisz do domu z psami i widzisz że pies jest ułożony. Większość psów domowych z wielkiej ciekawość i na początku przybiera i obwachuje, to mocniejsze od nich, ja w swojej pracy bywam w prywatnych posesjach i wyciągam rękę  by mnie pies obwąchał i zaspokoi swoją ciekawość,  jak widzę ze musi,  inaczej się udusi smile)
I niektóre psy poglaszczę pod brodą, jak ja mam ochotę i pies ma ochotę.
Ale widzę też często, że są psy które na jedno słowo Pana  polozą się w kojcu i nie ruszą na centymetr jak ktoś przychodzi, bez wezwania człowieka.
Pies kompletnie nie słuchając właściciela, skaczący po gościach bez opamiętania cały czas, liżac talerze na stole gryzący buty w przedpokoju..świadczy o właścicielu..
Czasami pies musi się przestawić w życiu, ustawić hierarchię na nowo: bo przybywa nowy członek rodziny, może to też być kobieta, albo dziecko.
Jak właściciel czy wlascicielka psa nie chce zrezygnować z psa w łóżku,  to zacytuję Cyngli z dawnego wątku:
"Nic dziwnego że tyłu singli, skoro zamiast żywego człowieka wolą by na poduszce obok nich znajdowała się psia dupa " smile

102

Odp: Kłótnia o psa
Szeptuch napisał/a:
madoja napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

nie używajmy tak wielkich słów jak rodzina czy przyjaciel w stosunku do czegoś takiego jak zwierzęta..

Ja prdl, miałam Cię za lepszego i normalniejszego gościa.

Bardzo mi smutno że się rozczarowałaś.
Ale nic nie poradzę.
Do zwierząt mam stosunek obojętny a do wielbicieli zwierząt negatywny.
I nie chce mi się pisać ponownie dlaczego

Cobyście nie mówili zwierzęta to nie ludzie. Inaczej reagują, inaczej przeżywają. A jakby jeszcze w tym domu pojawił się niemowlak, jak zareagowałby pies? O tym też warto pomyśleć. Psy potrafią być wdzięczne ale też potrafią zaatakować z niewiadomego powodu.

103

Odp: Kłótnia o psa

W moim domu od zawsze były zwierzęta,  teraz też mam psa i kota, obaj są  przygarnięci z ulicy, po przejściach,  ze specjalnymi potrzebami z powodu chorób.  Nigdy jednak nie pozwalałam zwierzętom na spanie w łóżku,  jedzenie przy stole, czy nie całowałam po pyszczkach. Uważam,  że zwierzęta mają swoje miejsce w domu( do spania, jedzenia), mają  swoje prawa, ale nigdy nie będą dla mnie na równi z członkami rodziny. Znam takich "miłośników" zwierząt,  którzy głośno deklarują,  jak to kochają pieski i kotki, ale w drugim zdaniu mówią,  ze brzydzą się drugiego człowieka i np w sytuacji zagrożenie życia nie udzieliłyby drugiemu człowiekowi pomocy. Nie i już,  bo się brzydzi dotknąć.
A co do opisanej tu sytuacji, też uważam,  że pies to tylko przykrywka dla poważniejszych problemów.

104 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2022-11-01 12:08:16)

Odp: Kłótnia o psa
Tamiraa napisał/a:

Cobyście nie mówili zwierzęta to nie ludzie. Inaczej reagują, inaczej przeżywają. A jakby jeszcze w tym domu pojawił się niemowlak, jak zareagowałby pies? O tym też warto pomyśleć. Psy potrafią być wdzięczne ale też potrafią zaatakować z niewiadomego powodu.

Mnie trochę przeraża jak właściciel, dużego psa szczególnie, zapewnia mnie, że pies mnie nie ugryzie. Wtedy trochę z przekory i trochę dla funu (bo mina właściciela jest wówczas zawsze bezcenna) odpowiadam, że za to ja nie mogę zapewnić, że nie ugryzę... jego lub psa.

105

Odp: Kłótnia o psa
Tamiraa napisał/a:
Szeptuch napisał/a:
madoja napisał/a:

Ja prdl, miałam Cię za lepszego i normalniejszego gościa.

Bardzo mi smutno że się rozczarowałaś.
Ale nic nie poradzę.
Do zwierząt mam stosunek obojętny a do wielbicieli zwierząt negatywny.
I nie chce mi się pisać ponownie dlaczego

Cobyście nie mówili zwierzęta to nie ludzie. Inaczej reagują, inaczej przeżywają. A jakby jeszcze w tym domu pojawił się niemowlak, jak zareagowałby pies? O tym też warto pomyśleć. Psy potrafią być wdzięczne ale też potrafią zaatakować z niewiadomego powodu.

A ludzie to nie? Nie miałaś nigdy sytuacji, że obcy chciał Ci przywalić czy był ogólnie agresywny, albo napastliwy, a nic mu nie zrobiłaś?

Co do niemowlaka, to jakby miał zareagować, zjeść go czy Co?
Z resztą teraz dużo ludzi ma dzieci, psy, koty, chomiki.
To nie jest taj, że przygarnia kotka czy pieska jakaś stara panna czy zdziwaczały stary kawaler.
Często jest właśnie idwrotnie, rodzina z dziećmi przygarnia psy, koty, papużki, żółwie, a osoby mieszkające samotnie nie, bo nie chcą zostawiać zwierzaka samego na wiele godzin, albo mają kłopoty zdrowotne i w razie czego wiedzą, że w domu nue mają domowników, którzy zajęliby się zwierzaciem.

106

Odp: Kłótnia o psa
rossanka napisał/a:
Tamiraa napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

Bardzo mi smutno że się rozczarowałaś.
Ale nic nie poradzę.
Do zwierząt mam stosunek obojętny a do wielbicieli zwierząt negatywny.
I nie chce mi się pisać ponownie dlaczego

Cobyście nie mówili zwierzęta to nie ludzie. Inaczej reagują, inaczej przeżywają. A jakby jeszcze w tym domu pojawił się niemowlak, jak zareagowałby pies? O tym też warto pomyśleć. Psy potrafią być wdzięczne ale też potrafią zaatakować z niewiadomego powodu.

A ludzie to nie? Nie miałaś nigdy sytuacji, że obcy chciał Ci przywalić czy był ogólnie agresywny, albo napastliwy, a nic mu nie zrobiłaś?

Co do niemowlaka, to jakby miał zareagować, zjeść go czy Co?
Z resztą teraz dużo ludzi ma dzieci, psy, koty, chomiki.
To nie jest taj, że przygarnia kotka czy pieska jakaś stara panna czy zdziwaczały stary kawaler.
Często jest właśnie idwrotnie, rodzina z dziećmi przygarnia psy, koty, papużki, żółwie, a osoby mieszkające samotnie nie, bo nie chcą zostawiać zwierzaka samego na wiele godzin, albo mają kłopoty zdrowotne i w razie czego wiedzą, że w domu nue mają domowników, którzy zajęliby się zwierzaciem.

Rossanko, właśnie o to chodzi, że nikt mi nie przywalił jeszcze i pies tez mnie nie ugryzł, wszystko przede mną.Co do niemowlaka, to może nawet i zabić. Zwierzęta, wiadomo, kierują się instynktem. Co do ludzi na ulicy, bo chyba to masz na myśli, zachowują się różnie pod wpływem substancji lub psychicznie chorzy. W miejskim kobieta rozmawiała sama ze sobą, nawet specjalnie spojrzałam, czy nie ma transpondera, tak zawzięcie dyskutowała na tematy religijne. Oni raczej rozminięci są z rzeczywistością.
Nie piszę, żeby nie mieć  zwierząt tylko, że by je nie mierzyć ludzką miarą. Dla samotnych zwierzę bywa radością, a poza tym nigdy nie opowie jak jest traktowane.

107

Odp: Kłótnia o psa
Tamiraa napisał/a:
rossanka napisał/a:
Tamiraa napisał/a:

Cobyście nie mówili zwierzęta to nie ludzie. Inaczej reagują, inaczej przeżywają. A jakby jeszcze w tym domu pojawił się niemowlak, jak zareagowałby pies? O tym też warto pomyśleć. Psy potrafią być wdzięczne ale też potrafią zaatakować z niewiadomego powodu.

A ludzie to nie? Nie miałaś nigdy sytuacji, że obcy chciał Ci przywalić czy był ogólnie agresywny, albo napastliwy, a nic mu nie zrobiłaś?

Co do niemowlaka, to jakby miał zareagować, zjeść go czy Co?
Z resztą teraz dużo ludzi ma dzieci, psy, koty, chomiki.
To nie jest taj, że przygarnia kotka czy pieska jakaś stara panna czy zdziwaczały stary kawaler.
Często jest właśnie idwrotnie, rodzina z dziećmi przygarnia psy, koty, papużki, żółwie, a osoby mieszkające samotnie nie, bo nie chcą zostawiać zwierzaka samego na wiele godzin, albo mają kłopoty zdrowotne i w razie czego wiedzą, że w domu nue mają domowników, którzy zajęliby się zwierzaciem.

Rossanko, właśnie o to chodzi, że nikt mi nie przywalił jeszcze i pies tez mnie nie ugryzł, wszystko przede mną.Co do niemowlaka, to może nawet i zabić. Zwierzęta, wiadomo, kierują się instynktem. Co do ludzi na ulicy, bo chyba to masz na myśli, zachowują się różnie pod wpływem substancji lub psychicznie chorzy. W miejskim kobieta rozmawiała sama ze sobą, nawet specjalnie spojrzałam, czy nie ma transpondera, tak zawzięcie dyskutowała na tematy religijne. Oni raczej rozminięci są z rzeczywistością.
Nie piszę, żeby nie mieć  zwierząt tylko, że by je nie mierzyć ludzką miarą. Dla samotnych zwierzę bywa radością, a poza tym nigdy nie opowie jak jest traktowane.

To zazdroszcze w jakiś sposob, mężczyźni bywaja gwałtowni i nieprzewidywalni, trzeba się mieć na baczności. A już po zmroku idąc ulica, gdy jest pusto i tylko jeden mężczyzna idzie z tobą lub przed tobą, najlepiej przejśc na druga stronę, bo różnie może być. Ogólnie nie polecam zbliżać sie do grupek mężczyzn na ulicy zwłaszcza jak jest ciemno, a i uważań na samotnie spacerujących.
wracając do tematu, na szczęście nie spotkałam sie z przypadkiem aby pies, czy kot zranił, zrobił krzywnę czy zabił noworodka. Z resztą wtedy się pilnuje dziecka, tak samo jak nie zostawisz ponad rocznego dziecka samego w pokoju z noworodkiem, bo to starsze najnormalniej może mu zrobic krzywdę. Nawet zwierzęcia tu nie trzeba.
Co do samych zwierząt, to my sle, ze jak ktos nie chce to niech ich nie ma, tak samo jak ktoś nie chce dzieci, to tezniech ich nie ma.
Niektórzy nie nadają się na włascicieli psów czy kotów, ale i wielu nie nadaje się na rodziców. Przykład z przedwczoraj, matka z córką wraca ze spaceru, córka marudzi a matka do niej: ale z ciebie maruda, mam cie dosyć, wez sie już uspokój, głupia jesteś. Córka może miała 2 lata.
Lepszy inny przypadek, pare lat temu, ale jakoś mi utkwiło w głowie, wracałam z pracy i mijałam matkę z córką, córka stała przerażona, może miała 6 lat a matka do niej: zaj...bie cie, jak mi się nie uspokoisz, czego kur..a znowu chcesz, beznadziejna jesteś i do niczego sie nie nadajesz. Na rodzicielstwo powinno być pozwolenie. Gdy chcesz adoptować t prześwietla Cię na rózne strony. Jak urodzisz - wolna wola, możesz pić w ciąży, palic przy dziecku, wyzywac je, poniżać, być beznadziejnym rodzicem, ale jesteś rodzicem, a dziecko zabiorą dopiero jak sa poważne zaniedbania czy poważna przemoc fizyczna, co zagraż ażyciu dziecka.

108

Odp: Kłótnia o psa
bagienni_k napisał/a:

Osobiście miałem Kolegę Szeptucha za wartościowego człowieka, ale po wpisach w tym wątku straciłem nadzieję, że tak jest. Określaniem zwierzęcia jako "czegoś takiego" rozwiałeś moje wątpliwości. Jeśli dla kogoś miejsce psa jest np. wyłącznie na krótkim łańcuchu w budzie, gdzie jest traktowany wyłącznie jako żywy system ostrzegania, to ja nawet z nim nie dyskutuję. Nie mam zaufania do kogoś, kto traktuje inne czujące istoty z pogardą czy nawet obojętnością. Tym bardziej, jeśli ma negatywny stosunek do ludzi, którzy te istoty szanują, troszczą się o nie czy nawet na swój sposób "kochają". Czy przynajmniej się nimi interesują.

Pomijając już całkowicie symaptię, przywiązanie czy szacunek do zwierząt, to nie od dzisiaj wiadomo, że są one, szczególnie wyższe kręgowce są zdolne do odczuwania emocji czy uczuć podobnych do tych, jakie odczuwamy my. Tak inteligentne zwierzaki jak psy czy koty to już w szczególności mogą odczuwać stany emocjonalne swoich opiekunów czy osób postronnych. Nie jest to żadna ckliwa opowiastka o tym, jak to zwierzątka są kochane i urocze. To czyste naukowe fakty.

Problemem jest tutaj nie stosunek faceta do psa, bo to NORMALNE, że traktuje się takie zwerzę, jako członka rodziny czy powiedzmy bliskiego przyjaciela. Dziwne jest to, że gość nie potrafi pogodzić interesu zwierzaka z potrzebami kobiety. Nie bierze pod uwager tego, żę psa można wielu rzeczy nauczyć a ona sam się przyzwyczai do tej dziewczyny. Nie musi jej traktować jak swojej pani, ale będzie ją tolerował.

Jedni lubią zwierzęta a inni nie, co akurat nie uprawnia tych drugich do wygadywania czystych bzdur. W każdym razie ciężko tym drugim jest chyuba zerozumieć, że do zwierzęcia można się przywiązać, kiedy jest ono ważnym "elementem" naszego życia. Jest się za niego odpowiedzialnym i nie można się go ot tak po prostu pozbyć.


Ale oczywiście, jak ktoś śmie nie bić pokłonów przed kundlami, bo napisałeś że nawet obojętnym nie można być, to jest złym człowiekiem.

Wiesz co? Żałosne to jest.

Wskaż mi miejsce w którym ja piszę cokolwiek cokolwiek o trzymaniu psa na łańcuchu? Po co była ta wstawka? Aby przedstawić mnie w jeszcze gorszym świetle? Nigdy nie skrzywdziłem żadnego zwierzęcia, bo uwaga manipulatorze, pisałem że ich nigdy nie miałem.

Jak dla mnie to możesz sobie nawet ołtarzyk zbudować i się do nich modlić.
I nie masz prawa decydować po jakich kryteriach ja oceniam ludzi.
A miłość do zwierząt jest ndla mnie jednym z kryteriów po których oceniam ludzi negatywnie.
I mam do tego prawo.
Tak samo jak ty możesz odbierać brak tej miłości.

Nie szanuje
Nie pozdrawiam.

109

Odp: Kłótnia o psa
Szeptuch napisał/a:


A miłość do zwierząt jest ndla mnie jednym z kryteriów po których oceniam ludzi negatywnie.
.

A to jestem ja akurat i mam zwierzeta od dziecka. Czemu oceniłbyś mnie negatynie, z ciekawosci pytam bo i tak się pewnie nigdy nie zobaczymy osobiscie.

110

Odp: Kłótnia o psa
R_ita2 napisał/a:
Tamiraa napisał/a:

Cobyście nie mówili zwierzęta to nie ludzie. Inaczej reagują, inaczej przeżywają. A jakby jeszcze w tym domu pojawił się niemowlak, jak zareagowałby pies? O tym też warto pomyśleć. Psy potrafią być wdzięczne ale też potrafią zaatakować z niewiadomego powodu.

Sama nigdy nie miałam psa, a bardzo o tym marzę i mimo, że naturalnym jest dla mnie uważanie psa za członka rodziny to zgadzam się z tym co napisałaś- zwierzęta to nie ludzie.

Alea napisał/a:

teraz też mam psa i kota, obaj są  przygarnięci z ulicy, po przejściach,  ze specjalnymi potrzebami z powodu chorób.  Nigdy jednak nie pozwalałam zwierzętom na spanie w łóżku,  jedzenie przy stole, czy nie całowałam po pyszczkach. Uważam,  że zwierzęta mają swoje miejsce w domu( do spania, jedzenia), mają  swoje prawa, ale nigdy nie będą dla mnie na równi z członkami rodziny.

Podziwiam za przygarnięcie psów z ulicy ze specjalnymi potrzebami z powodu chorób. Sama śledzę wiele fundacji i stron schronisk ale z racji braku doświadczenia w prowadzeniu psów nie zdecyduje się na psa po przejściach, szukam dobrej hodowli z ZKwP po zdrowych fizycznie i ułożonych rodzicach, by nie wyrządzić takiej znajdce jeszcze większej krzywdy swoim brakiem doświadczenia. I tak pewnie zrobimy psie przedszkole i podstawowe szkolenie z posłuszeństwa, ale no nie podjęłabym się opieki nad straumatyzowanym z ulicy psem : ) Co do spania w łóżku, jedzenia przy stole czy całowania po pyszczku- mam to samo zdanie co ty, ale życie pokaże czy będę w tym konsekwentna i pies nie będzie z nami spał (mamy łóżko 200x200, pomieścilibyśmy się czasem w czwórkę). Wiem, że dla męża to nie do pomyślenia takie spanie, ale to też wyjdzie w praniu.

Ja kota przygarnęłam za malucha i mam go już wiele lat i teraz zaczął chorować na tarczycę,  więc i dieta i leczenie konieczne. Pies nie był bezpośrednio z ulicy, bo ze schronu - senior. Ale też dopiero z wiekiem zaczął chorować. Chodziło mi o to, że zabezpieczam wszelkie potrzeby swoich zwierząt,  ale mimo to nigdy nie będą dla mnie członkami rodziny. Nigdy też nie stawiam zwierzęcia wyżej lub choćby na równi z ludźmi.  Każdemu wedle potrzeb .

111

Odp: Kłótnia o psa
Alea napisał/a:
R_ita2 napisał/a:
Tamiraa napisał/a:

Cobyście nie mówili zwierzęta to nie ludzie. Inaczej reagują, inaczej przeżywają. A jakby jeszcze w tym domu pojawił się niemowlak, jak zareagowałby pies? O tym też warto pomyśleć. Psy potrafią być wdzięczne ale też potrafią zaatakować z niewiadomego powodu.

Sama nigdy nie miałam psa, a bardzo o tym marzę i mimo, że naturalnym jest dla mnie uważanie psa za członka rodziny to zgadzam się z tym co napisałaś- zwierzęta to nie ludzie.

Alea napisał/a:

teraz też mam psa i kota, obaj są  przygarnięci z ulicy, po przejściach,  ze specjalnymi potrzebami z powodu chorób.  Nigdy jednak nie pozwalałam zwierzętom na spanie w łóżku,  jedzenie przy stole, czy nie całowałam po pyszczkach. Uważam,  że zwierzęta mają swoje miejsce w domu( do spania, jedzenia), mają  swoje prawa, ale nigdy nie będą dla mnie na równi z członkami rodziny.

Podziwiam za przygarnięcie psów z ulicy ze specjalnymi potrzebami z powodu chorób. Sama śledzę wiele fundacji i stron schronisk ale z racji braku doświadczenia w prowadzeniu psów nie zdecyduje się na psa po przejściach, szukam dobrej hodowli z ZKwP po zdrowych fizycznie i ułożonych rodzicach, by nie wyrządzić takiej znajdce jeszcze większej krzywdy swoim brakiem doświadczenia. I tak pewnie zrobimy psie przedszkole i podstawowe szkolenie z posłuszeństwa, ale no nie podjęłabym się opieki nad straumatyzowanym z ulicy psem : ) Co do spania w łóżku, jedzenia przy stole czy całowania po pyszczku- mam to samo zdanie co ty, ale życie pokaże czy będę w tym konsekwentna i pies nie będzie z nami spał (mamy łóżko 200x200, pomieścilibyśmy się czasem w czwórkę). Wiem, że dla męża to nie do pomyślenia takie spanie, ale to też wyjdzie w praniu.

Ja kota przygarnęłam za malucha i mam go już wiele lat i teraz zaczął chorować na tarczycę,  więc i dieta i leczenie konieczne. Pies nie był bezpośrednio z ulicy, bo ze schronu - senior. Ale też dopiero z wiekiem zaczął chorować. Chodziło mi o to, że zabezpieczam wszelkie potrzeby swoich zwierząt,  ale mimo to nigdy nie będą dla mnie członkami rodziny. Nigdy też nie stawiam zwierzęcia wyżej lub choćby na równi z ludźmi.  Każdemu wedle potrzeb .

Jak wygląda w praktyce stawiania zwierzęcia wyżej niż członka rodziny? Zastanawia mnie takie podejście? Na przykład pies dostanie dziś obiad a mąż nie, albo wyjde z psem na spader, a z dzieckiem nie bo włacze mu bajkę? - przerysowuje ale jak to wygląda? U nas w domu zwierzęta były wlasnie członkami rodziny, ale nigdy jakoś nie czułam, ze są w hierarhii ważniejsze, nawet do głowy mi snie przyszło pomyśleć o takiej hierarchii, wszystko odbywało się spontanicznie.

Tymczasem co u Autorki tematu. Autorko jak si e dalej sprawa potoczyła, bo zamilkłaś po 3 wpisach?

112

Odp: Kłótnia o psa
Rossanka napisał/a:

Co do samych zwierząt, to my sle, ze jak ktos nie chce to niech ich nie ma, tak samo jak ktoś nie chce dzieci, to tezniech ich nie ma.
Niektórzy nie nadają się na włascicieli psów czy kotów, ale i wielu nie nadaje się na rodziców. Przykład z przedwczoraj, matka z córką wraca ze spaceru, córka marudzi a matka do niej: ale z ciebie maruda, mam cie dosyć, wez sie już uspokój, głupia jesteś. Córka może miała 2 lata.
Lepszy inny przypadek, pare lat temu, ale jakoś mi utkwiło w głowie, wracałam z pracy i mijałam matkę z córką, córka stała przerażona, może miała 6 lat a matka do niej: zaj...bie cie, jak mi się nie uspokoisz, czego kur..a znowu chcesz, beznadziejna jesteś i do niczego sie nie nadajesz. Na rodzicielstwo powinno być pozwolenie. Gdy chcesz adoptować t prześwietla Cię na rózne strony. Jak urodzisz - wolna wola, możesz pić w ciąży, palic przy dziecku, wyzywac je, poniżać, być beznadziejnym rodzicem, ale jesteś rodzicem, a dziecko zabiorą dopiero jak sa poważne zaniedbania czy poważna przemoc fizyczna, co zagraż ażyciu dziecka.

Podałaś przykład jakiejś patologii. Z jednej strony dzieciom pozwala się na wiele, a z drugiej traktuje jak dorosłych. Różnica jest taka, że dziecko kiedyś dorasta i będzie miało swoje dzieci.

113

Odp: Kłótnia o psa
rossanka napisał/a:
Szeptuch napisał/a:


A miłość do zwierząt jest ndla mnie jednym z kryteriów po których oceniam ludzi negatywnie.
.

A to jestem ja akurat i mam zwierzeta od dziecka. Czemu oceniłbyś mnie negatynie, z ciekawosci pytam bo i tak się pewnie nigdy nie zobaczymy osobiscie.

A pisałem już o tym tutaj.
Wszyscy wielbicie zwierząt których znam( podkreślam, których znam, a nie wszyscy na całej planecie) byli ludźmi którzy nie potrafili stworzyć żadnych poprawnych relacji z ludźmi.
Zgorzkniałość, wycofanie, pretensjonalne traktowanie otoczenia sprawiło że było sami.
I zamiast zastanowić się nad sobą, że to może w nich jest wina to uczepili się myśli że " przecież zwierzęta mnie lubią więc to ja jestem dobrym człowiekiem, a to oni są źli" I skupili się na tej myśli, zatracili że zwierzęta są ich przyjaciołomi, rodziną. I tak tkwią.  I widzę ten szkodliwy mechanizm że zwierzęta zastępują kontakt z innym człowiekiem, zanika chęć poznawania, życia, starania się. Bo relacja z człowiekiem nie polega na tym że nasypie mu się karmy do miski i on jest wierny, będzie przy nas. Trzeba też coś dawać od siebie. Uważam że internet w połączeniu z właśnie domowymi zwierzętami daje niesamowite szkodliwe rezultaty. Coraz więcej wyobcowanych ludzi.

114

Odp: Kłótnia o psa
Tamiraa napisał/a:
Rossanka napisał/a:

Co do samych zwierząt, to my sle, ze jak ktos nie chce to niech ich nie ma, tak samo jak ktoś nie chce dzieci, to tezniech ich nie ma.
Niektórzy nie nadają się na włascicieli psów czy kotów, ale i wielu nie nadaje się na rodziców. Przykład z przedwczoraj, matka z córką wraca ze spaceru, córka marudzi a matka do niej: ale z ciebie maruda, mam cie dosyć, wez sie już uspokój, głupia jesteś. Córka może miała 2 lata.
Lepszy inny przypadek, pare lat temu, ale jakoś mi utkwiło w głowie, wracałam z pracy i mijałam matkę z córką, córka stała przerażona, może miała 6 lat a matka do niej: zaj...bie cie, jak mi się nie uspokoisz, czego kur..a znowu chcesz, beznadziejna jesteś i do niczego sie nie nadajesz. Na rodzicielstwo powinno być pozwolenie. Gdy chcesz adoptować t prześwietla Cię na rózne strony. Jak urodzisz - wolna wola, możesz pić w ciąży, palic przy dziecku, wyzywac je, poniżać, być beznadziejnym rodzicem, ale jesteś rodzicem, a dziecko zabiorą dopiero jak sa poważne zaniedbania czy poważna przemoc fizyczna, co zagraż ażyciu dziecka.

Podałaś przykład jakiejś patologii. Z jednej strony dzieciom pozwala się na wiele, a z drugiej traktuje jak dorosłych. Różnica jest taka, że dziecko kiedyś dorasta i będzie miało swoje dzieci.

Czy  ja wiem czy patologia? Ten pierwszy przykład to z osiedla. Normalna rodzina, chodza na spacery, dziecko brudnie nie lata, pracują, opłacają mieszkanie, alkoholu tam nie widać. Na wygląd normalna rodzina, tylko jak mijasz tę kobietę to czasem słyszysz takie odzywki do dziecka. Ojciec zaś nigdy tak się nie zachowuje.

115

Odp: Kłótnia o psa
Szeptuch napisał/a:
rossanka napisał/a:
Szeptuch napisał/a:


A miłość do zwierząt jest ndla mnie jednym z kryteriów po których oceniam ludzi negatywnie.
.

A to jestem ja akurat i mam zwierzeta od dziecka. Czemu oceniłbyś mnie negatynie, z ciekawosci pytam bo i tak się pewnie nigdy nie zobaczymy osobiscie.

A pisałem już o tym tutaj.
Wszyscy wielbicie zwierząt których znam( podkreślam, których znam, a nie wszyscy na całej planecie) byli ludźmi którzy nie potrafili stworzyć żadnych poprawnych relacji z ludźmi.
Zgorzkniałość, wycofanie, pretensjonalne traktowanie otoczenia sprawiło że było sami.
I zamiast zastanowić się nad sobą, że to może w nich jest wina to uczepili się myśli że " przecież zwierzęta mnie lubią więc to ja jestem dobrym człowiekiem, a to oni są źli" I skupili się na tej myśli, zatracili że zwierzęta są ich przyjaciołomi, rodziną. I tak tkwią.  I widzę ten szkodliwy mechanizm że zwierzęta zastępują kontakt z innym człowiekiem, zanika chęć poznawania, życia, starania się. Bo relacja z człowiekiem nie polega na tym że nasypie mu się karmy do miski i on jest wierny, będzie przy nas. Trzeba też coś dawać od siebie. Uważam że internet w połączeniu z właśnie domowymi zwierzętami daje niesamowite szkodliwe rezultaty. Coraz więcej wyobcowanych ludzi.

A co jeśli wielbiciele zwierząt stworzyli poprawne relacje z innymi ludzmi, maja rodziny, dziecko, dzieci itd? Naokoło pełno takich, mają małżonków dzieci, zwierzęta, przygarniają koty ze schroniska, mają psa, czasem wliczbie mnogiej jeśli warunki pozwalają? Naokoło pełno takich rodzin.
Tacy, którzy sa wielbicielami zwierząt i są sami,
Tacy, którzy sa wielbicielami zwierząt i nie sa sami (maja małżeństwa, dzieci itd).
Tacy, którzy nie lubią zwierząt i sa sami.
Tacy, którzy nie lubią zwierząt i stworzyli rodziny, mają mężó, żony, dzieci itd.

116

Odp: Kłótnia o psa
rossanka napisał/a:
Alea napisał/a:
R_ita2 napisał/a:

Sama nigdy nie miałam psa, a bardzo o tym marzę i mimo, że naturalnym jest dla mnie uważanie psa za członka rodziny to zgadzam się z tym co napisałaś- zwierzęta to nie ludzie.



Podziwiam za przygarnięcie psów z ulicy ze specjalnymi potrzebami z powodu chorób. Sama śledzę wiele fundacji i stron schronisk ale z racji braku doświadczenia w prowadzeniu psów nie zdecyduje się na psa po przejściach, szukam dobrej hodowli z ZKwP po zdrowych fizycznie i ułożonych rodzicach, by nie wyrządzić takiej znajdce jeszcze większej krzywdy swoim brakiem doświadczenia. I tak pewnie zrobimy psie przedszkole i podstawowe szkolenie z posłuszeństwa, ale no nie podjęłabym się opieki nad straumatyzowanym z ulicy psem : ) Co do spania w łóżku, jedzenia przy stole czy całowania po pyszczku- mam to samo zdanie co ty, ale życie pokaże czy będę w tym konsekwentna i pies nie będzie z nami spał (mamy łóżko 200x200, pomieścilibyśmy się czasem w czwórkę). Wiem, że dla męża to nie do pomyślenia takie spanie, ale to też wyjdzie w praniu.

Ja kota przygarnęłam za malucha i mam go już wiele lat i teraz zaczął chorować na tarczycę,  więc i dieta i leczenie konieczne. Pies nie był bezpośrednio z ulicy, bo ze schronu - senior. Ale też dopiero z wiekiem zaczął chorować. Chodziło mi o to, że zabezpieczam wszelkie potrzeby swoich zwierząt,  ale mimo to nigdy nie będą dla mnie członkami rodziny. Nigdy też nie stawiam zwierzęcia wyżej lub choćby na równi z ludźmi.  Każdemu wedle potrzeb .

Jak wygląda w praktyce stawiania zwierzęcia wyżej niż członka rodziny? Zastanawia mnie takie podejście? Na przykład pies dostanie dziś obiad a mąż nie, albo wyjde z psem na spader, a z dzieckiem nie bo włacze mu bajkę? - przerysowuje ale jak to wygląda? U nas w domu zwierzęta były wlasnie członkami rodziny, ale nigdy jakoś nie czułam, ze są w hierarhii ważniejsze, nawet do głowy mi snie przyszło pomyśleć o takiej hierarchii, wszystko odbywało się spontanicznie.

Tymczasem co u Autorki tematu. Autorko jak si e dalej sprawa potoczyła, bo zamilkłaś po 3 wpisach?

Mogę  odwrócić  Twoje pytanie i zapytać,  co to znaczy, że  traktujesz zwierzęta,  jak członków rodziny? Zasiadasz z nimi do wspólnego stołu , zabierasz na uroczystości rodzinne, tulisz, całujesz , rozmawiasz o ważnych dla Was sprawach?
Znam takich, co tak właśnie robią , a z drugiej strony gardzą człowiekiem.
Nie nazywam swoich zwierząt rodziną,  bo nią  nie są i tyle.

117

Odp: Kłótnia o psa
rossanka napisał/a:
Tamiraa napisał/a:
Rossanka napisał/a:

Co do samych zwierząt, to my sle, ze jak ktos nie chce to niech ich nie ma, tak samo jak ktoś nie chce dzieci, to tezniech ich nie ma.
Niektórzy nie nadają się na włascicieli psów czy kotów, ale i wielu nie nadaje się na rodziców. Przykład z przedwczoraj, matka z córką wraca ze spaceru, córka marudzi a matka do niej: ale z ciebie maruda, mam cie dosyć, wez sie już uspokój, głupia jesteś. Córka może miała 2 lata.
Lepszy inny przypadek, pare lat temu, ale jakoś mi utkwiło w głowie, wracałam z pracy i mijałam matkę z córką, córka stała przerażona, może miała 6 lat a matka do niej: zaj...bie cie, jak mi się nie uspokoisz, czego kur..a znowu chcesz, beznadziejna jesteś i do niczego sie nie nadajesz. Na rodzicielstwo powinno być pozwolenie. Gdy chcesz adoptować t prześwietla Cię na rózne strony. Jak urodzisz - wolna wola, możesz pić w ciąży, palic przy dziecku, wyzywac je, poniżać, być beznadziejnym rodzicem, ale jesteś rodzicem, a dziecko zabiorą dopiero jak sa poważne zaniedbania czy poważna przemoc fizyczna, co zagraż ażyciu dziecka.

Podałaś przykład jakiejś patologii. Z jednej strony dzieciom pozwala się na wiele, a z drugiej traktuje jak dorosłych. Różnica jest taka, że dziecko kiedyś dorasta i będzie miało swoje dzieci.

Czy  ja wiem czy patologia? Ten pierwszy przykład to z osiedla. Normalna rodzina, chodza na spacery, dziecko brudnie nie lata, pracują, opłacają mieszkanie, alkoholu tam nie widać. Na wygląd normalna rodzina, tylko jak mijasz tę kobietę to czasem słyszysz takie odzywki do dziecka. Ojciec zaś nigdy tak się nie zachowuje.

Zastanawiam się, co to za osiedle.

118

Odp: Kłótnia o psa
Alea napisał/a:
rossanka napisał/a:
Alea napisał/a:

Ja kota przygarnęłam za malucha i mam go już wiele lat i teraz zaczął chorować na tarczycę,  więc i dieta i leczenie konieczne. Pies nie był bezpośrednio z ulicy, bo ze schronu - senior. Ale też dopiero z wiekiem zaczął chorować. Chodziło mi o to, że zabezpieczam wszelkie potrzeby swoich zwierząt,  ale mimo to nigdy nie będą dla mnie członkami rodziny. Nigdy też nie stawiam zwierzęcia wyżej lub choćby na równi z ludźmi.  Każdemu wedle potrzeb .

Jak wygląda w praktyce stawiania zwierzęcia wyżej niż członka rodziny? Zastanawia mnie takie podejście? Na przykład pies dostanie dziś obiad a mąż nie, albo wyjde z psem na spader, a z dzieckiem nie bo włacze mu bajkę? - przerysowuje ale jak to wygląda? U nas w domu zwierzęta były wlasnie członkami rodziny, ale nigdy jakoś nie czułam, ze są w hierarhii ważniejsze, nawet do głowy mi snie przyszło pomyśleć o takiej hierarchii, wszystko odbywało się spontanicznie.

Tymczasem co u Autorki tematu. Autorko jak si e dalej sprawa potoczyła, bo zamilkłaś po 3 wpisach?

Mogę  odwrócić  Twoje pytanie i zapytać,  co to znaczy, że  traktujesz zwierzęta,  jak członków rodziny? Zasiadasz z nimi do wspólnego stołu , zabierasz na uroczystości rodzinne, tulisz, całujesz , rozmawiasz o ważnych dla Was sprawach?
Znam takich, co tak właśnie robią , a z drugiej strony gardzą człowiekiem.
Nie nazywam swoich zwierząt rodziną,  bo nią  nie są i tyle.

Dlatego, że trzymamy się razem. Jesli ktos choruje, idzie się z nim  do lekarza czy z psem do weterynarza. wszyscy jedza ludzie , zwierząta (oczywiście nie to samo).  Każdy jest zaopiekowany, ma swoje łóżko, pies czy kot posłanie, koszyczek, inaczej dbasz o ludzi: chodzisz z nimi do kina, na basen, do restauracji, na basen, na zajęcia, z psem chodzisz na spacer, albo do lasu. Albo wszyscy razem wsiadacie w samochód i jedziecie na działke robicie grilla pies sobie biega itd.
Niby to samo a każdy ma coś innego.


"Zasiadasz z nimi do wspólnego stołu , zabierasz na uroczystości rodzinne, tulisz, całujesz , rozmawiasz o ważnych dla Was sprawach?"

Do stołu nie, pies ma swoje miseczki, na uroczystości rodzinne - zależy. Jak na wesele - jasne , ze nie, jak na imieniny do, czy Święta do najbliższej rodziny, która lubi psa, a może sama też ma psa i te psy się lubią - zabierało się psa. A tamta rodzina zaboerała swojego jak przychodzili do nas.
Do obcych, czy dalszej , mniej znanej rodziny, psa oczywiście nie braliśmy.
Tulisz - jasne że tak smile Całujesz - nie i nie ozwalałam się nigdy lizać po twarzy, to nie higieniczne jak dla mnie a w usta obrzydzające.
Rozmawiasz o różnych ważnych sprawach - haha, no9 nie, przeciez nie zrozumie przyczynowo skutkowego działamia i problemów egzystencjalnych, nie od tego jest pies. Pies jest jak mi bylo żle po to, aby wtu;ic się w jego sierść, albo wziąć go ze sobą na bieganie, przez co poprawiał mi się humor. Pies też nie narzekał big_smile

119

Odp: Kłótnia o psa
Tamiraa napisał/a:
rossanka napisał/a:
Tamiraa napisał/a:

Podałaś przykład jakiejś patologii. Z jednej strony dzieciom pozwala się na wiele, a z drugiej traktuje jak dorosłych. Różnica jest taka, że dziecko kiedyś dorasta i będzie miało swoje dzieci.

Czy  ja wiem czy patologia? Ten pierwszy przykład to z osiedla. Normalna rodzina, chodza na spacery, dziecko brudnie nie lata, pracują, opłacają mieszkanie, alkoholu tam nie widać. Na wygląd normalna rodzina, tylko jak mijasz tę kobietę to czasem słyszysz takie odzywki do dziecka. Ojciec zaś nigdy tak się nie zachowuje.

Zastanawiam się, co to za osiedle.

Normalne. Bloki, sklepy, żłobek, szkoła, apteka, plac zabaw.
Ich to akurat często widuję bo w podobnym czasie chodzimy do Biedry.

120

Odp: Kłótnia o psa
rossanka napisał/a:
Szeptuch napisał/a:
rossanka napisał/a:

A to jestem ja akurat i mam zwierzeta od dziecka. Czemu oceniłbyś mnie negatynie, z ciekawosci pytam bo i tak się pewnie nigdy nie zobaczymy osobiscie.

A pisałem już o tym tutaj.
Wszyscy wielbicie zwierząt których znam( podkreślam, których znam, a nie wszyscy na całej planecie) byli ludźmi którzy nie potrafili stworzyć żadnych poprawnych relacji z ludźmi.
Zgorzkniałość, wycofanie, pretensjonalne traktowanie otoczenia sprawiło że było sami.
I zamiast zastanowić się nad sobą, że to może w nich jest wina to uczepili się myśli że " przecież zwierzęta mnie lubią więc to ja jestem dobrym człowiekiem, a to oni są źli" I skupili się na tej myśli, zatracili że zwierzęta są ich przyjaciołomi, rodziną. I tak tkwią.  I widzę ten szkodliwy mechanizm że zwierzęta zastępują kontakt z innym człowiekiem, zanika chęć poznawania, życia, starania się. Bo relacja z człowiekiem nie polega na tym że nasypie mu się karmy do miski i on jest wierny, będzie przy nas. Trzeba też coś dawać od siebie. Uważam że internet w połączeniu z właśnie domowymi zwierzętami daje niesamowite szkodliwe rezultaty. Coraz więcej wyobcowanych ludzi.

A co jeśli wielbiciele zwierząt stworzyli poprawne relacje z innymi ludzmi, maja rodziny, dziecko, dzieci itd? Naokoło pełno takich, mają małżonków dzieci, zwierzęta, przygarniają koty ze schroniska, mają psa, czasem wliczbie mnogiej jeśli warunki pozwalają? Naokoło pełno takich rodzin.
Tacy, którzy sa wielbicielami zwierząt i są sami,
Tacy, którzy sa wielbicielami zwierząt i nie sa sami (maja małżeństwa, dzieci itd).
Tacy, którzy nie lubią zwierząt i sa sami.
Tacy, którzy nie lubią zwierząt i stworzyli rodziny, mają mężó, żony, dzieci itd.

Ale ja wyraźnie zaznaczyłem.
Że moje zdanie opiera się na kontaktach które ja miałem.
Nie opisywałem wszystkich wielbicieli zwierząt.
Po prostu dla mnie ktoś kto uważa zwierzę za równoważnego partnera nie nadaje się do budowania z nim relacji.
Ale to ja tak uważam.
Ktoś może mieć zupełnie odwrotnie stanowisko.
Problem jest taki jak widzisz w wpisach niektórych, dla nich nie masz prawa nie lubić zwierząt, bo od razu jesteś złym człowiekiem.

121

Odp: Kłótnia o psa
R_ita2 napisał/a:
rossanka napisał/a:
Tamiraa napisał/a:

Podałaś przykład jakiejś patologii. Z jednej strony dzieciom pozwala się na wiele, a z drugiej traktuje jak dorosłych. Różnica jest taka, że dziecko kiedyś dorasta i będzie miało swoje dzieci.

Czy  ja wiem czy patologia? Ten pierwszy przykład to z osiedla. Normalna rodzina, chodza na spacery, dziecko brudnie nie lata, pracują, opłacają mieszkanie, alkoholu tam nie widać. Na wygląd normalna rodzina, tylko jak mijasz tę kobietę to czasem słyszysz takie odzywki do dziecka. Ojciec zaś nigdy tak się nie zachowuje.

Patologia i to głęboka patologia. Patologia to nie tylko bród, smród, głód i alkohol. W dobrych domach też masz swoje patologie opakowane w ładny papierek i to co opisałaś to przykład jednego z nich. Co z tego, że "wyprowadzają" dziecko, nie jest brudne a oni pracują i opłacają mieszkanie skoro tak źle traktują swoje dzieci i niszczą im psychikę i życie? Nie tylko zaniedbywanie emocjonalne dzieci ale też takie traktowanie dzieci to też patologia Rossanko.

Tylko co im zrobią?
Dziecko wyglada dobrze, nakarminone, Mają dobry wózek, samochód, mieszkanie, pijani nie chodzą, ubrani normalnie, na codzień praca, zakupy - takich rodzin sa miliony.
To patologia byłaby w większości społeczeństwa.

122

Odp: Kłótnia o psa
Szeptuch napisał/a:
rossanka napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

A pisałem już o tym tutaj.
Wszyscy wielbicie zwierząt których znam( podkreślam, których znam, a nie wszyscy na całej planecie) byli ludźmi którzy nie potrafili stworzyć żadnych poprawnych relacji z ludźmi.
Zgorzkniałość, wycofanie, pretensjonalne traktowanie otoczenia sprawiło że było sami.
I zamiast zastanowić się nad sobą, że to może w nich jest wina to uczepili się myśli że " przecież zwierzęta mnie lubią więc to ja jestem dobrym człowiekiem, a to oni są źli" I skupili się na tej myśli, zatracili że zwierzęta są ich przyjaciołomi, rodziną. I tak tkwią.  I widzę ten szkodliwy mechanizm że zwierzęta zastępują kontakt z innym człowiekiem, zanika chęć poznawania, życia, starania się. Bo relacja z człowiekiem nie polega na tym że nasypie mu się karmy do miski i on jest wierny, będzie przy nas. Trzeba też coś dawać od siebie. Uważam że internet w połączeniu z właśnie domowymi zwierzętami daje niesamowite szkodliwe rezultaty. Coraz więcej wyobcowanych ludzi.

A co jeśli wielbiciele zwierząt stworzyli poprawne relacje z innymi ludzmi, maja rodziny, dziecko, dzieci itd? Naokoło pełno takich, mają małżonków dzieci, zwierzęta, przygarniają koty ze schroniska, mają psa, czasem wliczbie mnogiej jeśli warunki pozwalają? Naokoło pełno takich rodzin.
Tacy, którzy sa wielbicielami zwierząt i są sami,
Tacy, którzy sa wielbicielami zwierząt i nie sa sami (maja małżeństwa, dzieci itd).
Tacy, którzy nie lubią zwierząt i sa sami.
Tacy, którzy nie lubią zwierząt i stworzyli rodziny, mają mężó, żony, dzieci itd.

Ale ja wyraźnie zaznaczyłem.
Że moje zdanie opiera się na kontaktach które ja miałem.
Nie opisywałem wszystkich wielbicieli zwierząt.
Po prostu dla mnie ktoś kto uważa zwierzę za równoważnego partnera nie nadaje się do budowania z nim relacji.
Ale to ja tak uważam.
Ktoś może mieć zupełnie odwrotnie stanowisko.
Problem jest taki jak widzisz w wpisach niektórych, dla nich nie masz prawa nie lubić zwierząt, bo od razu jesteś złym człowiekiem.

W temaci eproblemem nie jest pies, tylko coś czuję, ze cos grubszego, ale autorki od dawna nie ma aby rozwiała watpliwości. Moze tam były różne inne akcje? Może ogólnie sie nie dogadują.

A dla mnie właśnie jest odwrotnie, jak ktos jest antyzwierzęcy - tu pisze już z doświadczenia - nie mogłabym być z taką osobą (z reszta ona okazała się kiedyś bardzo egocentryczna i zapatrzona w siebie).

123 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2022-11-01 14:25:12)

Odp: Kłótnia o psa

Szeptuch Bić pokłonów ani się modlić do zwierząt nie zamierzam, jak mi imputujesz. Sam nie twierdzę nigdzie, że trzymasz czy trzymałbyś psa na łańcuchu. To akurat nie było do Ciebie. Jednak, skoro uważasz zwierzęta za "coś takiego", określasz psy kundlami to ciężko mi dyskutować z faktami. Jeśli dodatkowo twierdzisz, że zwierzęta nie odczuwają emocji, to serio nie ma o czym gadać.
Tak, sam fakt, że odczuwasz negatywne odczucia do kogoś, kto szczególnie lubi zwierzęta, pozwala mi wnioskować o Tobie. Zresztą nie tylko, bo po tekście o rozkładaniu nóg przez żonę na zawołanie męża, to już trochę kurtyna opadła...

Alea Z tym traktowaniem na równi zwierząt i ludzi to bywa różnie. Z pewnością kwestionowanie naukowego faktu, żę zwierzaki  potrafią odczuwać emocje, uczą się czy potrafią dostosować do reguł panujących w domu, jest herezją. Ciężko traktować zwierzę i człowieka dokładnie na równi, bo każde z nich ma inne potrzeby. Czy tez raczej: potrzeby mogą byc podobne, ale można czy też trzeba je realizować inaczej. Nie oznacza to, że zwierzak ma być "substytutem" córki, syna czy ludzkiego przyjaciela. Jednak traktować go należy tak, jak na to zasługuje. Niestety nie każdy powinien posiadać zwierzę(jakiekolwiek), jeśli nie ma pojęcia, jak te potrzeby zrealizować. Zwierzęta to nie są żywe automaty, ale istoty inteligentne, współodczuwające, zdolne do odczuwania podobnych emocji, jak my.
Mój pies nie sypia ze mną w łóżku, ale jeśli na chwilę do niego wskoczy to nie widzę w tym niczego złego, skoro chce się rano przywitać. Zachowania zwierząt, szczególnie tych wyższych(a więc na pewno psów i kotów) sa dużo bardziej skomplikowane niż nam się wydaje, nie opierają się wyłącznie na instynktach. Taki pies się cały czas uczy i choć nowe bodźce mogą być dla niego stresujące, to jest w stanie do nich przywyknąć czy je choćby tylko tolerować. Tak samo jak jednym osobom w rodzinie jest się  w stanie podporządkować a inne tylko toleruje.
Problemem może być kwestia definicji tej "miłości do zwierząt". Mi się to kojarzy po prostu ze zwyczajnym szacunkiem, odczuwaniem ich potrzeb czy emocji, oczywiście w wpadku tych, które są do tego zdolne. Zainteresowqanie nimi, odpowiednia opieka czy nawet wspólne spędzanie czasu. O ile pies nie jada ze mną przy stole, to tak, czasem się z nim bawię w ten sposób, że daję się polizać po twarzy czy go tulę(czy w momencie, jak przychodzę do domu i on chce mnie przywitać), zabieram go tam, gdzie tylko mogę, bo on czuje się źle, więc dbam o to, by mieć z nim kontakt i jakąś silniejszą więź.

Co do III Rzeszy, to akurat część działań miała mało wspólnego z troską o dobro zwierząt czy nawet ochronę zasobów naturalnych per se, ale prędzej jako narzędzie propagandowe, mające pokazać siłę "rasy aryjskiej", w przywracaniu przyrodzie niektórych gatunków dużych ssaków. Zwierzęta miały być symbolem silnej, germańsiej krwii..

124

Odp: Kłótnia o psa
rossanka napisał/a:
R_ita2 napisał/a:
rossanka napisał/a:

Czy  ja wiem czy patologia? Ten pierwszy przykład to z osiedla. Normalna rodzina, chodza na spacery, dziecko brudnie nie lata, pracują, opłacają mieszkanie, alkoholu tam nie widać. Na wygląd normalna rodzina, tylko jak mijasz tę kobietę to czasem słyszysz takie odzywki do dziecka. Ojciec zaś nigdy tak się nie zachowuje.

Patologia i to głęboka patologia. Patologia to nie tylko bród, smród, głód i alkohol. W dobrych domach też masz swoje patologie opakowane w ładny papierek i to co opisałaś to przykład jednego z nich. Co z tego, że "wyprowadzają" dziecko, nie jest brudne a oni pracują i opłacają mieszkanie skoro tak źle traktują swoje dzieci i niszczą im psychikę i życie? Nie tylko zaniedbywanie emocjonalne dzieci ale też takie traktowanie dzieci to też patologia Rossanko.

Tylko co im zrobią?
Dziecko wyglada dobrze, nakarminone, Mają dobry wózek, samochód, mieszkanie, pijani nie chodzą, ubrani normalnie, na codzień praca, zakupy - takich rodzin sa miliony.
To patologia byłaby w większości społeczeństwa.

Rossanko! Obyś  się  nie zdziwiła. Wszystko do czasu.

125

Odp: Kłótnia o psa
bagienni_k napisał/a:

Szeptuch Bić pokłonów ani się modlić do zwierząt nie zamierzam, jak mi imputujesz. Sam nie twierdzę nigdzie, że trzymasz czy trzymałbyś psa na łańcuchu. To akurat nie było do Ciebie. Jednak, skoro uważasz zwierzęta za "coś takiego", określasz psy kundlami to ciężko mi dyskutować z faktami. Jeśli dodatkowo twierdzisz, że zwierzęta nie odczuwają emocji, to serio nie ma o czym gadać.
Tak, sam fakt, że odczuwasz negatywne odczucia do kogoś, kto szczególnie lubi zwierzęta, pozwala mi wnioskować o Tobie. Zresztą nie tylko, bo po tekście o rozkładaniu nóg przez żonę na zawołanie męża, to już trochę kurtyna opadła...

Alea Z tym traktowaniem na równi zwierząt i ludzi to bywa różnie. Z pewnością kwestionowanie naukowego faktu, żę zwierzaki  potrafią odczuwać emocje, uczą się czy potrafią dostosować do reguł panujących w domu, jest herezją. Ciężko traktować zwierzę i człowieka dokładnie na równi, bo każde z nich ma inne potrzeby. Czy tez raczej: potrzeby mogą byc podobne, ale można czy też trzeba je realizować inaczej. Nie oznacza to, że zwierzak ma być "substytutem" córki, syna czy ludzkiego przyjaciela. Jednak traktować go należy tak, jak na to zasługuje. Niestety nie każdy powinien posiadać zwierzę(jakiekolwiek), jeśli nie ma pojęcia, jak te potrzeby zrealizować. Zwierzęta to nie są żywe automaty, ale istoty inteligentne, współodczuwające, zdolne do odczuwania podobnych emocji, jak my.
Mój pies nie sypia ze mną w łóżku, ale jeśli na chwilę do niego wskoczy to nie widzę w tym niczego złego, skoro chce się rano przywitać. Zachowania zwierząt, szczególnie tych wyższych(a więc na pewno psów i kotów) sa dużo bardziej skomplikowane niż nam się wydaje, nie opierają się wyłącznie na instynktach. Taki pies się cały czas uczy i choć nowe bodźce mogą być dla niego stresujące, to jest w stanie do nich przywyknąć czy je choćby tylko tolerować. Tak samo jak jednym osobom w rodzinie jest się  w stanie podporządkować a inne tylko toleruje.
Problemem może być kwestia definicji tej "miłości do zwierząt". Mi się to kojarzy po prostu ze zwyczajnym szacunkiem, odczuwaniem ich potrzeb czy emocji, oczywiście w wpadku tych, które są do tego zdolne. Zainteresowqanie nimi, odpowiednia opieka czy nawet wspólne spędzanie czasu. O ile pies nie jada ze mną przy stole, to tak, czasem się z nim bawię w ten sposób, że daję się polizać po twarzy czy go tulę(czy w momencie, jak przychodzę do domu i on chce mnie przywitać), zabieram go tam, gdzie tylko mogę, bo on czuje się źle, więc dbam o to, by mieć z nim kontakt i jakąś silniejszą więź.

Co do III Rzeszy, to akurat część działań miała mało wspólnego z troską o dobro zwierząt czy nawet ochronę zasobów naturalnych per se, ale prędzej jako narzędzie propagandowe, mające pokazać siłę "rasy aryjskiej", w przywracaniu przyrodzie niektórych gatunków dużych ssaków. Zwierzęta miały być symbolem silnej, germańsiej krwii..


Wyjaśniłem o co mi chodzi z rozkładaniem nóg, i dlaczego tak napisałem. I jestem w 100% pewien że napisałem tam zdanie że " to nie oznacza że ma być na każde zawołanie męża" jestem na telefonie i nie wygodnie się to szuka.  Ale jestem pewien że to napisałem. A ty mi teraz imputujesz że " żoną na być na każde ,zwołanie męża"

Tak jak pisałem.
Nie szanuje
Nie pozdrawiam

126

Odp: Kłótnia o psa

Kiedyś mnie to tez dziwiło, ale okazuje się, o zgrozo, że jednak już samo używanie pewnych słów, określeń czy wyrazów, jest zwyczajnie nie na miejscu. Może dużo świadczyć o drugiej osobie czy przynajmniej nasuwać pewne przypuszczenia.

Nie wszyscy jednak tak potrafią..

127

Odp: Kłótnia o psa
bagienni_k napisał/a:

Kiedyś mnie to tez dziwiło, ale okazuje się, o zgrozo, że jednak już samo używanie pewnych słów, określeń czy wyrazów, jest zwyczajnie nie na miejscu. Może dużo świadczyć o drugiej osobie czy przynajmniej nasuwać pewne przypuszczenia.

Nie wszyscy jednak tak potrafią..

Dokładnie, masz w 100% rację.
Nie sądziłem że jesteś zdolny do takiej samokrytyki. Brawo

128

Odp: Kłótnia o psa

"Pies jest jak mi bylo żle po to, aby wtu;ic się w jego sierść, albo wziąć go ze sobą na bieganie, przez co poprawiał mi się humor. Pies też nie narzekał big_smile"


Czyli jednak nie jak członek rodziny, coś bardziej jak maskotka.

129

Odp: Kłótnia o psa

Akurat jestem zdolny do samokrytki, ale tym razem o sobie nie pisałem tongue
Ale myśl sobie jak tylko tam chcesz..

Ja tam raczej nie używałbym określenia "rozkładanie nóg", tym bardziej na kobiecym forum. To zbyt prostackie i płytkie. Tak samo , jak o tych tych kundlach..

130

Odp: Kłótnia o psa
bagienni_k napisał/a:

Akurat jestem zdolny do samokrytki, ale tym razem o sobie nie pisałem tongue
Ale myśl sobie jak tylko tam chcesz..

Ja tam raczej nie używałbym określenia "rozkładanie nóg", tym bardziej na kobiecym forum. To zbyt prostackie i płytkie. Tak samo , jak o tych tych kundlach..

Bagiennik zlituj się nade mną i  wróć do tamtego tematu. Opisalem tam w jakim celu użyłem tego sformułowania, napisałem tam że to nie oznacza że żoną ma być na każde pstryknięcie męża. Serio, jak ci się chce to idź poczytaj. Więc serio ogarnij się. W każdym razie ja ci już więcej odpisywał w tej sprawie nie będę.

Posty [ 66 do 130 z 167 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024