Pojawiło się wiele aspektów, spróbuję się odnieść.
Cierpienie niewinnych.
Właśnie to zagadnienie od zawsze mnie nurtowało. Dlaczego Pan Bóg pozwala na cierpienie niewinnych np. dzieci?
Bardzo trudno było doszukać się tu odpowiedzi nawet u kompetentnych osób. Ostatecznie łącząc wypowiedzi różnych świętych oraz moje rozważania w całość doszłam do wniosku, że aby usunąć ze świata to cierpienie Bóg musiałby uczynić nas czymś na kształt robotów lub niewolników. Ta wizja wydaje mi się tak straszna, że trudno mi ją opisać słowami. Nie, nigdy nie chciałabym być istotą z góry zaprogramowaną. Wtedy nic nie miało by sensu, nie byłoby ani zasług, ani nagród, ani miłości, ani wolności, a może i świadomości.
Jedna kwestia mnie uderza to znaczy takie zestawienie - z jednej strony człowiek mówi jaki to Bóg jest okrutny, bo pozwala na cierpienie niewinnych, a zarazem ten człowiek mówi: tak można zabijać dzieci w łonach matek - czyli sam popiera jedną z największych zbrodni, odebranie życia niewinnej istocie w bestialski sposób. Kto tu jest okrutny: Bóg czy człowiek?
Ta formuła, że cierpienie niewinnych podtrzymuje losy świata, pojawiała się w wypowiedziach różnych świętych. Ja rozumiem ją tak, że jest przeciwwagą dla zbrodni którymi spływa świat. Jeśli ciężar ludzkich grzechów i zbrodni przewyższy dobro ludzi i duchowe ofiary cierpień niewinnych, wtedy Bóg zakończy bieg tego świata. Osobiście myślę na podstawie wiedzy zdobytej przez lata, że ci którzy na tej ziemi wycierpieli dużo i niewinnie jak dzieci, jak osoby które przyjmują cierpienie świadomie i ofiarowują za zbawienie innych otrzymają w niebie nagrodę przewyższająca wszelki umysł i przewyższającą wielokrotnie to cierpienie które przeszli.
Patrząc na to jak stworzony jest organizm człowieka, jakimi prawami np. fizyki i chemii rządzi się świat poznaję że mój Bóg jest wszechmogący i nieskończenie mądry - tu jest miejsce na moje zaufanie - a więc wierzę, że jeśli cierpienie jest na świecie to tak musi być i wierzę, że to niezawinione oraz przyjęte zostanie wynagrodzone nieskończoną szczęśliwością.
Jest jeszcze kwestia odpowiedzi na wezwanie osobiste Boga - czy zgodzisz się przyjąć cierpienie, aby ocalić np. naród, aby skrócić czas wojny i jej zbrodnie. Na takie wezwanie TAK odpowiedziały np. dzieci z Fatimy, Marta Robin, Faustyna. To do Faustyny Jezus powiedział - jedna jest cena za którą kupuje się dusze - to jest ofiara z cierpienia duchowego lub cielesnego.
Inny wymiar cierpienia np. ktoś ma brata/ ojca/żonę którzy są zatwardziałymi grzesznikami i bluźniercami, lecz on kocha tę bliską osobę i chce dla niej nieba a nie piekła, wtedy mówi do Boga - proszę Cię ocal ją a ja za to poniosę ofiarę i wtedy przychodzi to dobrowolne i świadomie podjęte cierpienie na wzór Chrystusa i sprawia, że ktoś się nawraca i staje się gorliwym katolikiem. Jest ocalony na wieki.
Tak, Bóg karci ludzi za grzech już tu na ziemi - po prostu pozwala ponosić ludziom konsekwencje swojego złego postępowania. To tak jak rodzic, który czasem musi być surowy dla dobra dziecka. I to jest Jego miłosierdzie, albowiem kiedy człowiek spotyka się z trudnościami, cierpieniem, wtedy zaczyna rozważać swoje postępowanie, co źle robi, zaczyna szukać rozwiązań i zbliża się do Boga, a więc do zbawienia swej duszy. Niejednokrotnie trudna droga jest dobra dla człowieka, ponieważ hartuje w dobrym jego charakter. Ten co ma wszystko i życie usłane różami często zapomina o Bogu i zbliża się do wiecznego potępienia.
Gdybyśmy nie grzeszyli nie trzeba byłoby zadośćuczynienia za grzech.
Chrystus, swoją śmiercią i krwią zapłacił za wszystkie grzechy świata od pierwszego, aż do ostatniego - zadość uczynił Bogu za te wszystkie zbrodnie, bluźnierstwa i świętokradztwa. Przed śmiercią w Ogrójcu ujrzał wszystkie te grzechy i naszą niewdzięczność i zdrady i odejścia, nawet wybranych. Pomyślcie sobie teraz jak straszny i odrażający to musiał być widok. Mimo to zdecydował się umrzeć za nas. Nie znaczy to jednak, że zdejmuje z nas odpowiedzialność osobistą za nasze postępowanie. Cóż by to było jakby i zbrodniarz i sprawiedliwy szli prosto do nieba. Jezus swoją śmiercią otworzył nam możliwość powrotu do Boga - bo my grzesząc mówimy Bogu NIE - dobrowolnie odwracamy się od Niego. Natomiast żałując i wyznając grzech z pokorą w sakramencie pokuty - wracamy do Boga i tu właśnie Bóg okazuje nam miłosierdzie - wybacza nam ciągle na nowo.
Bóg stworzył nas do miłości, po to byśmy odwzajemniali Jego miłość i kochali siebie nawzajem, ponieważ to daje nam szczęście. Cierpienie pojawiło się gdy człowiek zgrzeszył.
Wieczny niebyt nie jest karą - to piekło jest karą - a więc wieczne cierpienie i brak Boga. Człowiek sam to wybiera, swoim życiem mówi Bogu - nie chcę Cię, nie chcę Twoich przykazań, nie chcę czynić dobra, chcę czynić zło i Złemu służyć. W chwili śmierci ma ostateczną szansę wybrać Boga- ale czy będzie miał na tyle pokory skoro zawsze był egoistą? Pokora i pycha - oto dwie różne drogi, dwa różne źródła, jedno - cnót, drugie - grzechu.
Powołanie do życia z niebytu - tu mam na myśli, że przecież mogłabym nigdy się nie narodzić, ani żaden człowiek, a jednak jestem i cieszę się z tego, z tej szansy na życie tu na ziemi i na wieczne niebo, gdzie będzie tylko miłość, radość i piękno. Po prostu nie chciałabym nigdy nie zaistnieć. Dla mnie moje życie to największy dar.