edek z krainy kredek napisał/a:Autor juz dawno zawinal sie z forum i raczej tu nie wroci...doglebne analizy zwiazku mogly mu zrobic maly cyklon w glowie
Ku Twojemu zaskoczeniu napiszę, że się jednak nie zawinąłem. Z cyklonem w głowie natomiast to prawda, ale nie jest on spowodowany tym forum, gdzie ludzie sobie mogą beztrosko nawrzucać bez żadnych konsekwencji, albo dawać nawet takie cenny rady jak M!ri, która mi wręcz proponuje, żebym umarł. Już na samym wstępie napisałem, że rad nie potrzebuję, a raczej wygadania się, a na to forum już przyszedłem odpowiednio "ugotowany", czyli z łbem zawalonym tak, że pojemność twardego dysku osiągnęła 100% i teraz bezskutecznie mieli jak w starym komputerze. Żeby zrobić krok naprzód to muszę najpierw z bani wyrzucić to, co mi nie służy, i od tego ten proces niedawno zacząłem, albo przynajmniej wydaje mi się, że próbuję. W tej chwili na jakiś czas wyjechałem samemu i być może styki nie będą już mi się tak przegrzewać, albo chociaż się schłodzą na jakiś czas, co też samo w sobie złe nie będzie.
Postaram się teraz przelecieć po Waszych wpisach od mojego ostatniego razu i napisać komentarz, jeśli będzie konieczny.
pjack napisał/a:Teraz jest haj, emocje biorą górę - ona się stara, Ty zakłopotany. W nieskończoność tak nie pojedziecie, to w końcu puści.
Ania podobno parę lat po rozwodzie - to naprawdę nie mogłeś się z nią powstrzymać, póki sam się nie rozwiedziesz, paru miesięcy?
Być może nie doczytałeś okoliczności, w jakich znowu spotkałem się z Anią. Oczywiście, że zamknięcie najpierw jednych drzwi byłoby sytuacją idealną, ale tu zadziałał inny mechanizm i na odgrzany później kotlet nie byłoby miejsca. Nie był to jednak czyn z premedytacją, żeby odegrać się na żonie, chociaż ona to teraz tak czasem odbiera.
Deepandblue: kiedyś jak się spotkałem z Anią pierwszy raz za młodu to sytuacja była zupełnie inna. Wtedy tak naprawdę między nami nic nie było, ona mi żadnej obietnicy wtedy nie składała, pospotykaliśmy się parę razy nawet bez pocałunków, a później po prostu poszła w swoją stronę, a ja w swoją. Dzisiaj mówi, że szkoda, ale to dzisiaj.
titty: ciekawe jest to co piszesz, u nas w domu nie było/nie ma kłótni, wyzwisk, czy cichych dni, a jednak się posypało. Problemem jest to, że my faceci bardzo często musimy mieć jak krowie na rowie powiedziane co Wy kobiety chcecie, nam się nie chce domyślać, a i często nie potrafimy/nie mamy czasu, bo orbitujemy w innych płaszczyznach (choćby takich jak tu utrzymać rodzinę na poziomie takim, żeby im niczego nie brakowało, a nawet żeby mieli więcej niż reszta). I to co napisałaś, co sama żałujesz właśnie, że nie mówiłaś wprost - dokładnie jak w moim przypadku. Gdyby mi żona w ten sposób "pogroziła", że jak się nie zmienię to odejdzie, to naprawdę bym zaczął się zastanawiać co mówi i później ogarniać to, czego nie ma, bo mi cholernie zależało. Takie dwa zdania wtedy zmieniłyby wszystko. Wszystko.
ra-sowa napisał/a:ale jak nie potrafisz? Przecież zdecydowałeś wracając do sypialni żony! Wiesz ja bym nawet zrozumiała trudność w podjęciu decyzji. Ale w takiej sytuacji nie sypiam z żadną. Może nawet się wyprowadzam i przez jakiś czas żadnej nie zawracam doopy! No i w jakim celu informowałeś Anie że sypiasz z żoną? Jak powiesz że chciałeś być uczciwy to wstanę do Ciebie!!! Piszesz że Ania taka dobra… super to żeś zeszmacił ją człowieku. Odechce jej się facetów na amen. I co? Za miesiąc rzucisz żonę a Ania ochoczo Cię przyjmie i nie będzie miała za zle, że leczyłeś stres związany z jakże trudną życiową sytuacją leżąc między nogami żony…. ta jakoś tego nie widzę ale moze mam słabą wyobraźnię.
Żeby to pojąć to musiałabyś być facetem, którego żona jest naprawdę atrakcyjną kobietą. Niestety, nami facetami takie kobiety manipulują wręcz z dziecinną łatwością i przyzna mi to 80% facetów. Pozostałe 20% albo takiej jeszcze nie spotkali, albo są gejami, albo innymi umysłowymi robocopami, najczęściej bez głębszych uczuć. Ani o tym powiedziałem, bo nie mam ochoty komplikować sobie jeszcze bardziej życia wprowadzając teraz tajemnice, a chciałem też zobaczyć jak zareaguje. Na początku się odsunęła mówiąc, że nie nie chce rywalizować, ale powiedzenie krew nie woda jednak nie jest bez znaczenia.
Tamira: nie daję złudnych nadziei, ani nie obiecuję, mówię jednej i drugiej co moje rozpieprzone serce do nich w tym momencie gada - uczucie (patrz tytuł wątka). Ania już na samym początku naszej poważnej relacji (gdy żona mi otwarcie komunikowała, że nie daje mi już żadnych szans) powiedziała mi, że mimo wszystko ma świadomość ryzyka jakie podejmuje. To wyjątkowo mądra kobieta (nie mylić z przebiegłą)
Odpowiadając na Waszą wątpliwość czy to jeden kryzys, trzy, czy trzydzieści trzy. To wciąż jeden z tym samym podłożem, który przepoczwarzył się w coś zupełnie dla mnie niespodziewanego.