Roxann napisał/a:zwykłyOn napisał/a:Nie ma znaczenia o jaką odmowę chodzi. Nie ma znaczenia kto komu odmawia. Nie podoba mi się, że ludzie w prosty sposób rozstrzygają tak skomplikowane sprawy. Temat jest szeroki i bardzo dobrze. Dyskusja poszła w bardzo ciekawym kierunku. 
Nie jestem tutaj, żeby rozwiązywać swoje problemy. Jestem tutaj by poznawać ludzi 
Oczywiście, że ma znaczenie i to kluczowe. Nie wiem czy podałeś tylko potencjalny przykład czy realny z tą obawą o zapach ale dla mnie to jest dość ważna sprawa i ja taką odmowę bym zaliczyła do tego co nazwałam "dyskomfortem". Podałam jednak przykład jak ten "problem" można rozwiązać - kąpiel tuż przed, a nawet igraszki w trakcie. Jeżeli i wtedy jest "nie, bo nie", to chodzi o coś więcej.
Natomiast co do tego, że:
zwykłyOn napisał/a:1. Czasem samemu stwarza się sobie granice, które w porozumieniu z partnerem można przesuwać i być tym mile zaskoczonym. Wiem z autopsji.
Tu zgadzam się z LL:
Lady Loka napisał/a:1. Do przekraczania swoich granic trzeba dojrzeć samodzielnie bez namawiania przez partnera.
Czasem do pewnych rzeczy trzeba dojrzeć. Są to jednak te kwestie o których ja napisałam "nie teraz, ale nie mówię nie", wystarczy, że zostaną spełnione odpowiednie warunki by czuć się komfortowo, jak np. w podanym przeze mnie przykładzie seksu na balkonie czy choćby parkingu. Nie wyobrażam sobie robić to w dzień, na odsłoniętej przestrzeni ale np. nocą, przy zachowaniu odpowiedniego poziomu intymności i prywatności, czemu nie? Jednak już trochę powtarzając się, nie ma dla mnie takich sprzyjających okolicznosci w przyapdku np. windy.
Piszę to jednak by zobrazować, że tak, ma ogromne znaczenie o jaką odmowę chodzi. Bo każda "praktyka seksualna", że tak to ujmę, jest inna i w zasadzie każdą powinno się rozpatrywać oddzielnie, bo co innego nowa pozycja, a co innego miejsce itd.
Tobie się nie podoba, że ludzie w tak prosty sposób rozstrzygają tak skomlikowane sprawy. Co znaczy prosty? Odmowa? No chyba dorosła osoba wie, na co się może zgodzić, a na co "nie bo nie" czy nie jest jeszcze gotowa. Równie dorze można powiedzieć, że takim prostym czy wręcz prymitywnym spodobem rozwiązywania czy też podejscia do tych skomlikowanych spraw, co zresztą sam zauważyłeś, jest namawianie kogoś do czegoś, czego nie chce bo może mu się sposoba bo Tobie tak kiedyś zdarzyło (znasz z autopsji). No nie, to tak nie działa. Seks jest zbyt delikatną i intymną sferą by pewne rzeczy wymuszać czy choćby przyspeiszać.
EDIT: Jeszcze apropos tego, że do pewnych rzeczy trzeba samamu "dojrzeć". Kiedyś mój partner powiedział, że chciałby bym zrobiła mu striptiz. Kiedy to powiedział było moje "nie bo nie". I bez senu było tłumaczyć dlaczego. Nie byłam na to po prostu psychicznie gotowa w tamtym momencie, mimo że lubię tańczyć itd. Jendak ten pomysł mi się sposobał i nic mu nie mówiąc zaczęłam to planować. Wiadomo wybór utworu, "choregorafia" czy choćby strój temu służący/towarzyszący. Kiedy już byłam mentalnie i fizycznie na to gotowa, zrobiłam mu taką "niespodziankę" na urodziny. Od pomysłu, jego pomysłu, do mojej jego realizacji minęło jednak co najmniej pół roku. On jednak nie drążył, a ja planowałam/robiłam swoje
Gdyby mnie o to co rusz prosił, namawiał czy co gorsza wymuszął to pewnie, a nawet na pewno też bym się zablokowała.
Nie wiem dlaczego przypięto mi łatkę, że ja kogoś do czegoś zmuszam albo nagabuję.
Wbrew temu co piszesz chyba jesteś jedną z osób, które ma poglądy najbardziej zbieżne z moimi 
Po pierwsze piszę, że nie ma znaczenia o jaką odmowę chodzi właśnie dlatego, że mam na myśli, że każdą i tak trzeba traktować oddzielnie (odpisywałem na post wieki dlaczego nie podaję konkretnego przykładu). Gdybym spłycił temat do jednej sytuacji w ogóle taka dyskusja by mnie nie interesowała.
Tak, samemu trzeba dojrzeć ale rozmowa z partnerem może pomóc i nie chodzi tu o namawianie. Weźmy ten przykład z obawą o swój zapach (ktoś wcześniej przytoczył przykład tego zapachu). Rozmawiając o tym możesz się dowiedzieć, że Twojego partnera ten zapach niezwykle kręci i to już może zmienić Twoje nastawienie. To miałem na myśli, że porozumienie z partnerem może pomóc. To LL zmieniła to na "namawianie".
W innych przykładach gdybyś odpowiedziała "nie bo nie" też by nic nie wyszło, bo partner nie wiedziałby skąd się bierze to nastawienie na nie. Okazuje się, że sprzyjające warunki w pewnych sprawach zmienią to "nie" na "tak".
Porozumienie z partnerem może pomóc w w dojrzewaniu do pewnych rzeczy i to może wtedy nie Ty dojrzejesz a on, bo zmieni swoje nastawienie. Zacznie mu siedzieć w głowie seks na balkonie ale będzie wiedział, że jednak z pewnego komfortu prywatności nie zrezygnujesz i jego fantazje ulegną jakiejś modyfikacji na seks na balkonie ale w nocy i może kiedyś uda się to spełnić.
Co do tego prostego rozstrzygania spraw. Nie podoba mi się nie sama odmowa tylko odmowa bez zastanowienia, że taka odmowa także rodzi pewne konsekwencje. Odmowa bez zastanowienia się, czy można na jakichś warunkach, inaczej jest zbyt prostym rozwiązaniem. I znowu nie chcę rozstrzygać, że nie wolno odmawiać ale będę obstawał, że nie powinno się odmawiać bez zastanowienia.
Co do tego przykładowego striptizu. Zamiast "nie, bo nie" wolałbym usłyszeć "nie, czuję się jednak za bardzo skrępowana". Nie naciskałbym przy żadnym wariancie odmownej odpowiedzi, ale z tym krótszym czułbym się trochę olany.
Niemniej jednak Twoje podejście nie było takie do końca "nie, bo nie". Zostało Ci to w głowie, przemyślałaś sprawę, jednak nie zignorowałaś partnera. Ale , czy gdybyś nie dojrzał do tego striptizu, to Twojemu facetowi nie mogłoby zostać gdzieś w głowie, że go trochę zignorowałaś? Pewnie po jednym razie nawet nie zwróciłby uwagi ale gdyby "nie, bo nie" powtórzyło się parę razy?
"Daj drugiemu dojść do głosu - przecież wiesz, co chcesz powiedzieć, a nie wiesz, co powie ten drugi, więc to powinno być dla Ciebie ciekawsze."
Magdalena Samozwaniec