Panna Szlachetnego Rodu napisał/a:rossanka napisał/a:Panna Szlachetnego Rodu napisał/a:Ale co złego jest w tym że na pewnym etapie życie dwoje osób trafia w swoje - właśnie takie - potrzeby? Dlaczego od razu pejoratywne określenie, kategoria "zapchajdziury"?
j.
Nie lubię być zapchajdziurą 
A kto to w takim razie jest ta "zapchajdziura"?
Wiesz, rossanko, chcącemu nie dzieje się krzywda. Tym bardziej osobom, które dokonują określonych wyborów bo tak im po prostu z jakich przyczyn odpowiada, bo tego a nie czegoś innego dla siebie chcą.
Zapchajdziura to jest wtedy, jak spotykasz się z facetem, lubisz go, poznajesz coraz bardziej, jest seks, seks też się podoba, spędzacie razem czas, są rozmowy i telefony, ale mija rok, dwa I nic nie idzie do przodu. Nadal spotykacie się, raz u niego, raz u ciebie, czasem jest jakiś wyjazd, ale nadal jest to związek jak u pary studentów, ty myślisz, co jest grane, przecież jesteśmy parą, a dla niego nie jesteś parą, tylko koleżanką, zapchajdziurą, z którą na dodatek można mieć oprócz fajnej wycieczki czy rozmowy fajny seks, plus zero "zobowiązań "typu zakupy, malowanie łazienki, mieszkania razem. Jako taka Zapchajdziura czułabym się fatalnie.
A potem nagle przychodzi Kaśka, czy Maryśka i on chce nogi połamać, moment mieszkają razem a on leci do urzędu w przeciągu roku załatwiać ślub.
Chyba, że któraś świadomie chce się spotykać z facetem na zasadzie, że będzie tylko seks, plus czasem jakiś wyjazd, czy rozmowy, czy wspólny spacery, zakupy i nic więcej, póki druga osoba nie znajdzie sobie czegoś powazniejszego-dla mnie to strata czasu, plus cierpienie na koniec, bo jakbym lubiła faceta i kręcił mnie fizycznie, to jest duża szansa na zakochanie. Nie zakocham się, jeśli kogos nie lubię( w takim razie w jakim celu się z nim spotykać?) Oraz w takim, kogo lubię, ale mnie nie kręci fizycznie( jak więc zmusić się do seksu).
Dla mnie bycie zapchajdziurą to upokarzające i strata czasu.