Jak żyć? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 195 z 303 ]

131

Odp: Jak żyć?
WindyBoy napisał/a:

Czytając wiele wątków i patrząc na swój... Gdyby nie dzieci to chyba najlepszym rozwiązaniem jest jednak wojna bez hamulców, najlepiej spektakularna - oczyszcza, zostawia zgliszcza, człowiek się nie łudzi i można ruszyć dalej.

Pewnie masz rację. Tylko ja głupio jeszcze się łudzę, czekam na nie wiem vo czekam. Jedyne co chce to spać  obudzić się i żeby to wszystko okazało się koszmarem, albo żeby obudzić sie juz w nowym lepszym zyciu.
Wojna jest wyjściem, ale przede wszystkim syn, pieniądze.
Byłam wczoraj w jednej fundacji. Dxis ma die że mną kontaktować prawnik. Chcę pogadać vo mi się bardziej opłaca, czy iść z nim na udry  czy na ustalenia i jak to prawnie zrobić żeby z owych ustaleń die nie wycofał.

132

Odp: Jak żyć?

Przyjechał do mnie do pracy po pilota od garażu. Jakiś taki przybity, próbuje utrzymać fason. Pytał czy czegoś nie potrzebuje, zainteresowany moja wizyta u psychologa (wiedział wcześniej że ide), chciał się wypytać co i jak. Zbylam go xe dużo pracy przede mną. Zapytałam jak jego nowe życie czy szczęście znalazł. Twierdzi uparcie że jest tylko wspolokatorem ze to kolezanka. Taaa jasne i w nocy w pewnie w bierki graja. Nagrałam go.

133 Ostatnio edytowany przez Gary (2021-11-04 10:49:41)

Odp: Jak żyć?
Masia79 napisał/a:

Twierdzi uparcie że jest tylko wspolokatorem ze to kolezanka. Taaa jasne i w nocy w pewnie w bierki graja.

Ty masz w głowie, że oni mają super seks... W realu może być zupełnie na odwrót... Seks mógł być niefajny, albo mieli pierwszy zgrzyt... np. o to że zostawił talerz zamiast dać do zmywarki...

Wprowadzić się z walizkami do kobiety, której się prawie nie zna to szczyt głupoty.
Chyba że prawda jest inna, tak jak sugerował kolega wyżej:

123qwerty123 napisał/a:

Nie chce mi sie wierzyć że gosciu podjął decyzje o przeprowadzce do kochanki nie śpiąc z nią wczesniej. I nie chce mi sie wierzyc ze jakas kobieta przyjmuje do domu goscia do wspolnego zycia tak o po prostu bo killa razy sie spotkali na kawie a nie spali ze sobą.  I to na dodatek zonatego.

134

Odp: Jak żyć?
Gary napisał/a:
Masia79 napisał/a:

Twierdzi uparcie że jest tylko wspolokatorem ze to kolezanka. Taaa jasne i w nocy w pewnie w bierki graja.

Ty masz w głowie, że oni mają super seks... W realu może być zupełnie na odwrót... Seks mógł być niefajny, albo mieli pierwszy zgrzyt... np. o to że zostawił talerz zamiast dać do zmywarki...

Wprowadzić się z walizkami do kobiety, której się prawie nie zna to szczyt głupoty.
Chyba że prawda jest inna, tak jak sugerował kolega wyżej:

123qwerty123 napisał/a:

Nie chce mi sie wierzyć że gosciu podjął decyzje o przeprowadzce do kochanki nie śpiąc z nią wczesniej. I nie chce mi sie wierzyc ze jakas kobieta przyjmuje do domu goscia do wspolnego zycia tak o po prostu bo killa razy sie spotkali na kawie a nie spali ze sobą.  I to na dodatek zonatego.

Gary.
Może jestem naiwana i zapewne pół tutejszej społeczności mnie skrytykuje, ale wydaje mi się że był na tyle glupi że poszedł do niej nie będąc z nią w związku. Myślę że seksu wcześniej nie mieli. On poszedł na żywioł, przerosło go to i zdał sobie sprawę zagalopował. Stał przede mną niby dumny  ale oczy mówiły wszystko. Znam go ponad 20 lat. Jego oczy nie klamą. Żywię die nadzieja ze nawet tworząc z nią zwiazek się sparzy i wróci. Tylko vo wtedy...

135

Odp: Jak żyć?

"Może jestem naiwana i zapewne pół tutejszej społeczności mnie skrytykuje, ale wydaje mi się że był na tyle glupi że poszedł do niej nie będąc z nią w związku. Myślę że seksu wcześniej nie mieli. On poszedł na żywioł, przerosło go to i zdał sobie sprawę zagalopował. "
Strasznie ciężko sobie wyobrazić, że miałby się rozstawać z żoną i zamieszkać z inną kobietą nie mając wcześniej seksu.
A w ogóle to jak ona się zgodziła na to, aby zamieszkał tam, czemu? Tylko flirtowali a on do niej poszedł i poprosił aby zamieszkali? To jest strasznie dziwne.
W każdym razie on chyba po prostu czegoś szukał poza związkiem. Może ona, może inna.. Chciał czegoś świeżego i fascynującego to ma. Coś się zyskuje coś się traci.

136

Odp: Jak żyć?
Masia79 napisał/a:

... Stał przede mną niby dumny  ale oczy mówiły wszystko. Znam go ponad 20 lat. Jego oczy nie klamą. Żywię die nadzieja ze nawet tworząc z nią zwiazek się sparzy i wróci. Tylko vo wtedy...

i już go bronisz ... bardzo nie dobrze

137

Odp: Jak żyć?
Masia79 napisał/a:

Tylko vo wtedy...

Prawdopodobnie ,najpierw "modowy miesiąc" a potem

https://www.netkobiety.pl/t125733.html

138 Ostatnio edytowany przez bullet (2021-11-04 12:46:18)

Odp: Jak żyć?
paslawek napisał/a:
Masia79 napisał/a:

Tylko vo wtedy...

Prawdopodobnie ,najpierw "modowy miesiąc" a potem

https://www.netkobiety.pl/t125733.html

Najczęściej tak jest jak ktoś tu na forum swego czasu napisał, że po pewnym czasie taka osoba budzi się rano koło nowego partnera i stwierdza, że "syf ten sam jak wcześniej, tylko ryje się zmieniły"
Powinno się takie sytuacje przeprowadzać szybkim cięciem by nie dopuścić do zamiecenia pod dywan bo to jest jak ukrywana gangrena, będziemy przykrywać choć śmierdzi, a to nadal będzie gnić aż w końcu wylezie i wtedy już nie da się tego ukryć ...
Uciąć i w ten sposób dać zdradzaczowi wyraźny sygnał, że przekroczył granicę, że nie ma odwrotu.
Potem można oczywiście przemyśleć i dać iskierkę nadziei, nawet zejść z powrotem ale już na swoich zasadach. Budować od nowa, od fundamentów.

PS. to bzdura, że wyprowadził się "do koleżanki". Jeśli poszedł do niej to relacja trwała od dawna.

PS2. Pisz pamiętnik, nic mu nie mów o tym co robisz i planujesz
nie wierz w nic co do Ciebie mówi i max w połowę tego co widzisz co robi, a się nie rozczarujesz. Na razie łykasz jak młody rekin i on to chyba dostrzega więc karmi Cię historyjkami o "Myszce Miki"

139 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-11-04 12:35:28)

Odp: Jak żyć?

Oj Ewelina.. naiwna Ty..
Jak wróci skruszony to za drugim razem- czyli kolejną Panią mozęsz tak po głowie dostać, że się nogami nakryjesz- ale widać musisz tę ścieżkę zdrowia przejść. jak wiele tu osób.
Jemu zostało jeszcze jedno do załatwienia z Tobą: żebyś Ty uznała że On jest spoko gość- i że musiał takl zrobić bo wasz związek to w ogóle nic nie był wart.
Dopiero wtedy poczuje pełnię szczęścia, spokój.
zadna kobiueta nie wpuści chłopa z walizką do siebie jak go dobrze nie zna.
Ty byś wpuściła?
Strasznie mi przykro, bo wiem uwierz że Ci ciężko. Ale najlepsze  co On moze dla Ciebie zrobić to zostawić Cię w spokoju.
Po co Ty mu opowiadasz że idziesz do psychologa, a już broń Boże że do prawnika?
a jak bardzo chce coś zrobić, to niech płaci alimenty.

140

Odp: Jak żyć?
bullet napisał/a:
paslawek napisał/a:
Masia79 napisał/a:

Tylko vo wtedy...

Prawdopodobnie ,najpierw "modowy miesiąc" a potem

https://www.netkobiety.pl/t125733.html

Najczęściej tak jest jak ktoś tu na forum swego czasu napisał, że po pewnym czasie taka osoba budzi się rano koło nowego partnera i stwierdza, że "syf ten sam jak wcześniej, tylko ryje się zmieniły"

I tak pewnie jest w większości tych nowych cudownych związkach, aczkolwiek pewnie są i takie osoby, które są naprawdę szczęśliwe.

Tak czytam ten poruszający wątek Eweliny i myślę sobie, że jesteśmy karmieni różnymi mądrościami życiowymi typu:każdy ma prawo do szczęścia, żyje się tylko raz, miłość najważniejsza itp. I to taka pułapka w którą wpadają znudzeni małżonkowie, czy partnerzy. No bo przecież im też coś należy się od życia i tak sobie wbijają to do znudzonych łbów, że zaczynają szukać odmiany. I nagle żona, czy mąż zaczynają być nudni i brzydcy, a nowe życie pachnie przygodą.
Jak ta myśl zakiełkuje w głowie, to już chyba po normalnym związku, już wszystko odmienia się na zawsze dla obu stron.
Ewelinko, on jest dorosły i w pełni odpowiada za swoje czyny, on podjął decyzję, on zerwał waszą umowę małżeńską. Patrz dobra swojego dziecka i oczywiście postaw siebie na pierwszym miejscu, bo gdy Ty upadniesz, to dziecko razem z Tobą. Jak w samolocie, najpierw wkładasz maskę sobie, potem dziecku, właśnie po to, żeby go uratować.

141

Odp: Jak żyć?

Ewelina najpierw maskę Misiowi wkłada..Bo on taki biedny, z nagła go zła Pani zaczarowała..
Ewelina, jak masz normalnych rodziców to z nimi pogadaj- normalnych- czyli takich którym zależy na córce, a nie na tym: co ludzie powiedzą, czy co ksiądz powie.

142 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-11-04 13:28:00)

Odp: Jak żyć?
Joohana napisał/a:

mądrościami życiowymi typu:każdy ma prawo do szczęścia, żyje się tylko raz, miłość najważniejsza itp. I to taka pułapka w którą wpadają znudzeni małżonkowie, czy partnerzy. No bo przecież im też coś należy się od życia i tak sobie wbijają to do znudzonych łbów, że zaczynają szukać odmiany. I nagle żona, czy mąż zaczynają być nudni i brzydcy, a nowe życie pachnie przygodą.
Jak ta myśl zakiełkuje w głowie, to już chyba po normalnym związku, już wszystko odmienia się na zawsze dla obu stron.

To cała "filozofia" te mądrości - system normalnie ,nawet specjalnie nie trzeba się wysilać ,pełno tego krąży w powietrzu "gotowców" mających pozór słuszności ,nawet różne bzdety "romantyczne" w takim stanie są wystarczające ,spychają zamulają skutecznie ,a sumienie to delikatna sprawa.
Moim zdaniem to nie jest pułapka, , to wybór ,którego początkiem jest przyzwolenie sobie ,samookłamywanie ,a potem szukanie i planowanie w podświadomej gotowości .

Nomen omen jest tu na forum parę wątków gdzie romanse kwitły w podziemiu, nawet podczas małżeńskich terapii.a mąż żona konsultowali z kochankami (nie)skuteczność i zasadność takiej terapii .

143

Odp: Jak żyć?

Zastanawiam się, Ewelino - czego Ty byś chciała - bo chyba nie powrotu jm? To już nie jest ten sam człowiek. Czytałam wątek Ani2019 i zastanawiam się jakie musi być życie u boku kogoś kto zdradzał. Nie -zdradził.Zdradzał. Przecież do konca życia chyba miałabym w głowie ten fakt. Jaki jest komfort życia z kimś takim? Toż to obcy człowiek,  oszust. Napluł na uczucia żony, na ich wspólbe życie.
Cieszyć się, że poszedł to chyba jedyne rozsądne wyjście...

144

Odp: Jak żyć?
Dayzee napisał/a:

Zastanawiam się, Ewelino - czego Ty byś chciała - bo chyba nie powrotu jm? To już nie jest ten sam człowiek. Czytałam wątek Ani2019 i zastanawiam się jakie musi być życie u boku kogoś kto zdradzał. Nie -zdradził.Zdradzał. Przecież do konca życia chyba miałabym w głowie ten fakt. Jaki jest komfort życia z kimś takim? Toż to obcy człowiek,  oszust. Napluł na uczucia żony, na ich wspólbe życie.
Cieszyć się, że poszedł to chyba jedyne rozsądne wyjście...

To Ci powiem szczerze jakie to życie - byle jakie, taki lukrowany stary pączek, który ładnie i apetycznie wygląda, a w środku same trociny. Tak to wygląda z mojej strony, kobiety która została ze zdradzaczem. Z nas dwojga on szczęśliwszy. On się naprawił, stara się, chodził na terapię, zrobił wiele, żeby móc zostać. Ja tego chyba nigdy nie przepracuję.
Zostałam bo jestem za stara na zmiany w życiu i tyle z całej filozofii.

145 Ostatnio edytowany przez Gary (2021-11-04 17:06:10)

Odp: Jak żyć?
Masia79 napisał/a:

Gary.  ... wydaje mi się że był na tyle glupi że poszedł do niej nie będąc z nią w związku. Myślę że seksu wcześniej nie mieli. On poszedł na żywioł, przerosło go to i zdał sobie sprawę zagalopował.

Oni oboje, on i kochanka, się zagalopowali. On żonaty, nie romansował, seks lub zauroczenie mu zakręciło w głowie. Ona albo taka sama, albo singielka, co się ucieszyła, że gość zdecydowany się do niej wprowadza. W dodatku sprawę z żoną załatwił ja porządny facet -- wyszedł na środek i powiedział "zakochałem się i koniec z nami".

Pojechał do niej... a potem na bank coś zgrzytnęło, chrupnęło... i już nie było jak w bajce.

Mogli to zrobić lepiej... poznać się z kochanką maksymalnie ile się da w trybie romansu, odejść od żony z powodu braku miłości, potem zamieszkać razem wg ustalonego z kochanką planu. Seks z kochanką to powinni mieć już jak stare małżeństwo. Zauroczenie powinno minąć, a powinna być miłość.

Zachowali się jak dzieciaki, które zakosiły ojcu kluczyk od Ferrari, dali gazu no i wygrzmocili w pierwsze drzewo na zakręcie. I co teraz?


Stał przede mną niby dumny  ale oczy mówiły wszystko. Znam go ponad 20 lat. Jego oczy nie klamą. Żywię die nadzieja ze nawet tworząc z nią zwiazek się sparzy i wróci. Tylko vo wtedy...

Wtedy go przyjmiesz do domu. A potem się zobaczy.
Najlepiej byłoby wziąć rozwód, ustalić alimenty, finanse...
CZy się uda takie nowe życie? Może tak, może nie...
Zobaczysz.

Najważniejsze są finanse.
Dobrze, że zbierasz dowody.
Wiem, że Ci się życie zawaliło, przyszłość jest nieokreślona...
Najważniejsze to złagodzić negatywne skutki tego co się teraz dzieje...
Głownie chodzi o to, abyś psychicznie się nie wyniszczyła totalnie.
Bo to nie twoja wina, a u nich nie sielanka jak z bajki.

146

Odp: Jak żyć?

Gary

Dziękuję Cj za wsparcie. Tak na chwilę obecną może i przyjęłabym go z powrotem. Bo myślę podobnie jak Ty. Pewnie i bym żałowała, ślę podchodzę do tego też z innej perspektywy.  Zagłębiłam się w poradnik psychologiczny i znalazłam kilka kluczowych błędów na które on subtelnie zwracał mi uwagę a ja nic z tym nie robiłam. Mianowicie: on stał się całym światem,  był mnie zbyt pewien, nie musiał mnie już zdobywać. Dla niego zrezygnowałam z siebie  swoich zainteresowań bo razem najfajniej. W łóżku na ogół on inicjowal zbliżenia. Czepiałam się jak chciał spędzić czas z kolegami. Tu mówiąc obiektywnie jest racja. Ta sytuacja to też kubeł zimnej wody żeby zmienić siebie i o siebie zawslczyc. Może wrócimy do siebie,  może nie  a może ja już nie będę chciała. Może zaufam znów  a może nie. Ale to zdarzenie to i jego i mój akt desperacji żeby coś w sobie zmienić. Żeby iść do przodu i wyjść z tej wygodnej skorupy.

Odp: Jak żyć?

Witajcie,
To ja też pozwolę sobie na komentarz. Ubłagałam zdradzacza żeby nie odchodził (pudła miał już spakowane, rodzina poinformowana, mieszkanie prawie wynajęte), żeby dał nam szansę. Został z rozsądku, co wielokrotnie podkreślał. Niby się starał, chodziliśmy na terapię małżeńską, próbowaliśmy zbliżyć się do siebie i spędzać razem więcej "jakościowego czasu". Długo mogłabym pisać ile wysiłku, czasu, myślenia, nieprzespanych nocy, analizowania włożyłam w to żeby nam się udało. Nie udało się . Myślę, że było kilka powodów. Po pierwsze, zdrada wstrząsnęła mną tak bardzo, że diametralnie zmieniła moje spojrzenie na męża. Jak opadł kurz i  wrócił mi rozum, to zaczęłam go uważniej obserwować i słuchać. I niestety, okazało się , że nie widzę w nim już lojalnego, prawdomównego  człowieka, Zawiszy, na którym mogłam polegać, faceta, który mnie nie skrzywdzi i przed krzywdą od innych obroni. Po drugie, zdałam sobie sprawę ile niewygodnych spraw i tematów zamiataliśmy pod dywan przez ponad dwadzieścia lat bycia razem. Po trzecie, zrozumiałam,  że nie dam rady wybaczyć zdrady. Nie takiego "zadośćuczynienia" i podejścia do całej sprawy oczekiwałam od niego.  Komunikowałam to wszystko otwarcie mając nadzieję, że dotrze do niego, że naprawdę mnie usłyszy. W międzyczasie uświadomiłam sobie, że on od dawna mnie nie kocha i już nie chce dalej iść ze mną przez życie. Moje uczucie do niego zaczęło umierać po zdradzie, od której mija właśnie 4 lata.
Czekam na pozew rozwodowy i wiem, że tak jest lepiej.

148

Odp: Jak żyć?

"Mianowicie: on stał się całym światem,  był mnie zbyt pewien, nie musiał mnie już zdobywać. Dla niego zrezygnowałam z siebie  swoich zainteresowań bo razem najfajniej. "
Tak, to jest błąd, bo taka osoba staje się coraz mniej interesująca. Wyobraź sobie, że masz męża dla którego jesteś całym światem, nic poza Tobą nie ma, wszystko dla Ciebie zostawił. Na początku może fajnie jak jeszcze ma coś swojego, a jak cały czas wszystko kręci się wokół Ciebie to chyba nie za fajnie. Może wykorzystaj czas kiedy jesteś sama by powrócić do swoich zainteresowań, zadbać o to co twoje?

149 Ostatnio edytowany przez Gary (2021-11-04 18:04:04)

Odp: Jak żyć?
Masia79 napisał/a:

Tak na chwilę obecną może i przyjęłabym go z powrotem. .... Pewnie i bym żałowała, ślę podchodzę do tego też z innej perspektywy.

Tak, przyjąłbym go z powrotem, tylko bardziej się zabezpieczył na przyszłość gdyby znowu zaczął świrować... Gównie chodzi o podział majątku i finansowanie dziecka i pewnie Ciebie, czyli alimenty.
Emocjonalnie albo się ułoży, albo nie... I na pewno to nie będzie taki sam związek jak dawniej. Będzie inny.

Seks jest piękny, ale relacje są trudne. On rozbił jedną relację, drugiej nawet nie zbudował, a seksu nie miał... o ile mówi prawdę, bo wielu nam tutaj na forum się wydaje to dziwne. 



Zagłębiłam się w poradnik psychologiczny i

No cóż... nie jestem psychologiem, więc nie mogę z tym polemizować... bo oni z miejsca mają rację...



znalazłam kilka kluczowych błędów na które on subtelnie zwracał mi uwagę a ja nic z tym nie robiłam.

To jest kłamstwo, które polega na tym, iż zakłada się, że mąż zdradził, bo żona nie była taka jak być powinna... albo że się zaniedbała, albo była niemiła...
Zdradził, bo chciał, bo podjął taką decyzję.
Jeśli żona w jego oczach była źle oceniana, to nie jest przyczyna zdrady, ale raczej brak przeszkody, bo pewnie trudno się zdradza gdy małżeństwo jest dobre.
Jedynym wyjątkiem tutaj byłby brak seksu...



.... on stał się całym światem,  był mnie zbyt pewien, nie musiał mnie już zdobywać. Dla niego zrezygnowałam z siebie  swoich zainteresowań bo razem najfajniej.

To się nazywa poświęcenie. I nie jest to przczyną zdrady. Uważam nawet że takie mocne zaangażowanie w małżeństwo jest zaletą kobiety, żony.
Jednak nie powinna ona rezygnować ze swojego szczęścia, czyli nie powinna się poświęcać -- tutaj jest granica...
Czyli może być kobieta na 100% mamą i żoną i nie pracować i siedzieć w domu, tak długo jak nie jest z tego powodu nieszczęśliwa.

Poświęcenie to jest podświadome obciążanie drugiej osoby długiem.
NP. "zrezygnowałam ze swoich zainteresowań dla niego"...        <--- poświęcenie
... więc on powinien ........xxxxxx.xxx.x..x.x.         <--  dług do spłacenia



W łóżku na ogół on inicjowal zbliżenia.

Ważne, że mieliście seks.

Nie ma znaczenia, że nie inicjowałaś. To bzdury... I nie ma też znaczenia jaka byłaś w seksie, bo liczy się tylko to czy byłaś na niego otwarta.



Czepiałam się jak chciał spędzić czas z kolegami.

To nie jest przyczyna do zdrady, ale bardzo mocne wyniszczanie relacji wewnątrz małżeństwa.

Jeśli zdrada jest jakby rzucić w kogoś kamieniem... to takie małe małżeńskie fochy i szpileczki, to jakby na kogoś sypać piasek... całą wywrotkę piasku -- guza nie nabijesz, ale chyba wolałbym raz kamieniem.



Ta sytuacja to też kubeł zimnej wody żeby zmienić siebie i o siebie zawslczyc.

Nie trzeba o siebie walczyć. Wystarczy przestać się poświęcać...



Może wrócimy do siebie,  może nie  a może ja już nie będę chciała. Może zaufam znów  a może nie. Ale to zdarzenie to i jego i mój akt desperacji żeby coś w sobie zmienić. Żeby iść do przodu i wyjść z tej wygodnej skorupy.

Ty o siebie i tak musisz zadbać... czyli przestać się poświęcać.

A jeśli wrócicie do sebie, to z biegiem czasu zobaczysz jak ułożyć dalej życie.
Po jego ewentualnym powrocie absolutnie nie robiłym "resetu", ani nie chodził na terapię, ani nie próbował na nowo budować związku, ani nie szukał milości na nowo... nic z tych rzeczy... tylko po prostu przebywanie pod jednym dachem przez jakiś czas i albo się samo ułoży, albo padnie całkiem...


Nadzieja_w_kieszeni napisał/a:

Ubłagałam ... żeby nie odchodził ... żeby dał nam szansę... chodziliśmy na terapię ... próbowaliśmy zbliżyć się do siebie i spędzać razem więcej "jakościowego czasu". ... ile wysiłku, czasu, myślenia, nieprzespanych nocy, analizowania włożyłam w to żeby nam się udało.

I tego bym nie robił, gdyby mąż wrcił do autorki wątku.

150 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-11-04 18:34:36)

Odp: Jak żyć?
Masia79 napisał/a:

Gary

Dziękuję Cj za wsparcie. Tak na chwilę obecną może i przyjęłabym go z powrotem. Bo myślę podobnie jak Ty. Pewnie i bym żałowała, ślę podchodzę do tego też z innej perspektywy.  Zagłębiłam się w poradnik psychologiczny i znalazłam kilka kluczowych błędów na które on subtelnie zwracał mi uwagę a ja nic z tym nie robiłam. Mianowicie: on stał się całym światem,  był mnie zbyt pewien, nie musiał mnie już zdobywać. Dla niego zrezygnowałam z siebie  swoich zainteresowań bo razem najfajniej. W łóżku na ogół on inicjowal zbliżenia. Czepiałam się jak chciał spędzić czas z kolegami. Tu mówiąc obiektywnie jest racja. Ta sytuacja to też kubeł zimnej wody żeby zmienić siebie i o siebie zawslczyc. Może wrócimy do siebie,  może nie  a może ja już nie będę chciała. Może zaufam znów  a może nie. Ale to zdarzenie to i jego i mój akt desperacji żeby coś w sobie zmienić. Żeby iść do przodu i wyjść z tej wygodnej skorupy.

Bardzo szybko  ,zaczynasz szukać swoich błędów w sobie.
To Ewelino już na przyszłość ?Czy przypadkiem idealizujesz przenikliwość i mądrość męża ,podkreślając swoje błędy ?
Pomiędzy uzależnieniem psychicznym,emocjonalnym a taką zwyczajną więzią to jest mnóstwo wariantów stopni i poziomów w wielu wymiarach .
Czemu przyjęłaś koncepcję uzależnienia od męża ?Toksyczny związek czy coś? Nie pchnęłaś go w ramiona kochanki to nie ten trop to jego działka ponieważ doskonały nie był i nie jest.
Tłumaczysz i usprawiedliwiasz go ,to nie jest zrozumienie ponieważ deprecjonujesz w tym siebie i to co było w Tobie piękne, zdrowe,a takich idealnych małżeństw z kliniczną samowystarczalnością i niezależnością to albo nie ma albo to wyjątki ,więź ludzi zawierają różne zjawiska po prostu.

151 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2021-11-04 18:56:31)

Odp: Jak żyć?
paslawek napisał/a:
Masia79 napisał/a:

Gary

Dziękuję Cj za wsparcie. Tak na chwilę obecną może i przyjęłabym go z powrotem. Bo myślę podobnie jak Ty. Pewnie i bym żałowała, ślę podchodzę do tego też z innej perspektywy.  Zagłębiłam się w poradnik psychologiczny i znalazłam kilka kluczowych błędów na które on subtelnie zwracał mi uwagę a ja nic z tym nie robiłam. Mianowicie: on stał się całym światem,  był mnie zbyt pewien, nie musiał mnie już zdobywać. Dla niego zrezygnowałam z siebie  swoich zainteresowań bo razem najfajniej. W łóżku na ogół on inicjowal zbliżenia. Czepiałam się jak chciał spędzić czas z kolegami. Tu mówiąc obiektywnie jest racja. Ta sytuacja to też kubeł zimnej wody żeby zmienić siebie i o siebie zawslczyc. Może wrócimy do siebie,  może nie  a może ja już nie będę chciała. Może zaufam znów  a może nie. Ale to zdarzenie to i jego i mój akt desperacji żeby coś w sobie zmienić. Żeby iść do przodu i wyjść z tej wygodnej skorupy.

Bardzo szybko  ,zaczynasz szukać swoich błędów w sobie.
To Ewelino już na przyszłość ?Czy przypadkiem idealizujesz przenikliwość i mądrość męża ,podkreślając swoje błędy ?
Pomiędzy uzależnieniem psychicznym,emocjonalnym a taką zwyczajną więzią to jest mnóstwo wariantów stopni i poziomów w wielu wymiarach .
Czemu przyjęłaś koncepcję uzależnienia od męża ?Toksyczny związek czy coś? Nie pchnęłaś go w ramiona kochanki to nie ten trop to jego działka ponieważ doskonały nie był i nie jest.
Tłumaczysz i usprawiedliwiasz go ,to nie jest zrozumienie ponieważ deprecjonujesz w tym siebie i to co było w Tobie piękne, zdrowe,a takich idealnych małżeństw z kliniczną samowystarczalnością i niezależnością to albo nie ma albo to wyjątki ,więź ludzi zawierają różne zjawiska po prostu.


pasławku, ale ona pisze, że własnego życia nie miała, tylko wszystko kręciło się wokół niego. Brak własnych zainteresowań, wiszenie na nim jak bluszcz, pretensje i wydzielanie mu czasu na spotkania z kolegami.
Wytrzymałbyś coś takiego?

Facet zachował się beznadziejnie, bronić go nie będę, bo mógł to załatwić na wiele innych sposobów. Lecz to trudno być oplecionym przez taki bluszcz na dłuższą metę, w końcu chce się odetchnąć samodzielnie, nie sądzisz?

Dobrze, że autorka ma jakąś refleksję na swój temat, a nie tylko wali tępo w zdradzacza, bo tylko na swoje zachowania ma wpływ.
To chyba nie jest jeszcze neurotyczne samobiczowanie, żeby trzeba było wkraczać do akcji.

152

Odp: Jak żyć?
MagdaLena1111 napisał/a:

, ale ona pisze, że własnego życia nie miała, tylko wszystko kręciło się wokół niego. Brak własnych zainteresowań, wiszenie na nim jak bluszcz, pretensje i wydzielanie mu czasu na spotkania z kolegami.
Wytrzymałbyś coś takiego?

To chyba nie jest takie proste.

Autorka widzi swoje błędy, więc nam je tutaj przedstawiła, ale bez detali. Nie ma róży bez kolców.

Nie wiem jak inni podchodzą do relacji, ja zawsze patrzę, czy plusy przeważają minusy, no i czy któryś z minusów nie jest tak koszmarny, że nie do przejścia. Jeśli plusy przeważają, jest okej. Lepsze jest wrogiem dobrego.

Mąż Autorki był z nią 17 lat. Nie wierzę w to, że była złą żoną. Gdyby coś z jej zachowania było właśnie takim koszmarnym minusem, związek nie trwałby 17 lat.

153 Ostatnio edytowany przez Ania2019 (2021-11-04 19:15:54)

Odp: Jak żyć?

Drodzy, tak, ja zostałam z mężem.
Mnie rzeczywiście zniszczyła ta zdrada i nigdy nie będzie juz jak kiedys, wiadomo, ale czy bym z nim była czy nie, to zmienilam sie jako osoba i ta rana i lekcja we mnie zostanie na zawsze.
Dla mnie i moich wartości to byl cios w serce i jeszcze okręcanie w nim noża.
Chciałam żeby odszedł, wyganiałam go, wyklinałam i generalnie byłam wtedy chwilami no... potworem wink
Został, żeby się mna opiekować i dzieckiem w tamtym czasie. Z czasem doceniłam te jego gesty i opiekę i poczułam się bardziej komfortowo, ale patrzę na niego inaczej juz, tak jakby nie miał maski żadnej.
Wiem tez ze nie bylam bez winy, ale staram sie wyciągnąć z tego lekcję (albo to te proszki tak na mnie działają) i nadal uważam, ze najwieksza krzywdę to zrobil sobie on sam.

154 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-11-04 19:43:39)

Odp: Jak żyć?
Masia79 napisał/a:

Gary

Dziękuję Cj za wsparcie. Tak na chwilę obecną może i przyjęłabym go z powrotem. Bo myślę podobnie jak Ty. Pewnie i bym żałowała, ślę podchodzę do tego też z innej perspektywy.  Zagłębiłam się w poradnik psychologiczny i znalazłam kilka kluczowych błędów na które on subtelnie zwracał mi uwagę a ja nic z tym nie robiłam. Mianowicie: on stał się całym światem,  był mnie zbyt pewien, nie musiał mnie już zdobywać. Dla niego zrezygnowałam z siebie  swoich zainteresowań bo razem najfajniej. W łóżku na ogół on inicjowal zbliżenia. Czepiałam się jak chciał spędzić czas z kolegami. Tu mówiąc obiektywnie jest racja. Ta sytuacja to też kubeł zimnej wody żeby zmienić siebie i o siebie zawslczyc. Może wrócimy do siebie,  może nie  a może ja już nie będę chciała. Może zaufam znów  a może nie. Ale to zdarzenie to i jego i mój akt desperacji żeby coś w sobie zmienić. Żeby iść do przodu i wyjść z tej wygodnej skorupy.

Oj nie wyrzucaj sobie smile
Ja robiłam odwrotnie niż Ty i scenariusz podobny big_smile
Więc to nie to.
Mógł to docenić.  Niektórzy mężowie doceniają.
Chociaż większa samodzielność by Ci teraz zaprocentowala

Naprawdę  tak uwiazany był? Wątpię w to.

155 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-11-04 20:38:04)

Odp: Jak żyć?
MagdaLena1111 napisał/a:

pasławku, ale ona pisze, że własnego życia nie miała, tylko wszystko kręciło się wokół niego. Brak własnych zainteresowań, wiszenie na nim jak bluszcz, pretensje i wydzielanie mu czasu na spotkania z kolegami.
Wytrzymałbyś coś takiego?

Facet zachował się beznadziejnie, bronić go nie będę, bo mógł to załatwić na wiele innych sposobów. Lecz to trudno być oplecionym przez taki bluszcz na dłuższą metę, w końcu chce się odetchnąć samodzielnie, nie sądzisz?

Dobrze, że autorka ma jakąś refleksję na swój temat, a nie tylko wali tępo w zdradzacza, bo tylko na swoje zachowania ma wpływ.
To chyba nie jest jeszcze neurotyczne samobiczowanie, żeby trzeba było wkraczać do akcji.

Wytrzymałem niecały rok i okazało się że tamten" mój " bluszcz był dużo sprytniejszy ode mnie ,ale to stare dzieje na koniec mnie zdradziła smile Mnie takiego cwaniaka smile
Magda co innego w tym o czym piszemy do Autorki wydaje się bardziej przeważać chodzi o pewien etap wzór po rozstaniu,zdradzie.
Osoby w sytuacji Eweliny zanim dochodzą do równowagi dają się i aktywnie i same sobie wkręcają ponad miarę  poczucie odpowiedzialności
za błędy ,starają się brać winę na siebie Merle to robił ,Windy,Cslady,Kubuś nawet Pain,Pikupik miały taką fazę,wiele wiele innych kobiet i mężczyzn ,a jak nie oni to inni wkręcają im poczucie winy za błędy,  wszystko przekoszone ,czarno białe i zero jeden,wyolbrzymione,
zniekształcone ,a na pewno nie obiektywne ,bo to niemożliwe,następny etap to częsty etap "psychopatycznosocjopatycznonarcyzowy" czyli deprecjonowanie do dna wszystkiego i równanie z ziemią eksa ,odkrywanie "prawdziwej ukrywanej latami twarzy" zdradzającego odchodzącego,porzucającego, a każda twarz jest prawdziwa i jest wyborem  .Szukanie winnych to ślepa uliczka jest .
O konstrukcie "katalizatora " wyzwalacza to już mi się nie chce wspominać ,wszystko to pierdoły infantylne wymówki ,za wybory odpowiadamy my sami tym bardziej to ważne że mało kto w pełni albo nawet nikt tak świetnie nie ma wglądu w swoją podświadomość.

To też sytuacja sytuacje w której nikomu się nie dogodzi ,bo jak za dużo swobody to to niby był powód przyczyna zdrady ,jak zazdrość to zbyt mało wolności i przestrzeni i tak w koło Macieju jak nie kijem to pałom ,w prawie każdym wątku jest ten motyw winy za zdradę romans i odpowiedzialność za to.
Także  "obiektywizm" Eweliny w tym jej stanie to dobrze potraktować z pewnym dystansem.

156

Odp: Jak żyć?

Dokładnie- tym bardziej że na tym etapie mąż jakwi sie jako bohater bez jednej rysy smile Męczennik wręcz co 17 lat wytrzymał ze złą kobietą:)

157

Odp: Jak żyć?
paslawek napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

pasławku, ale ona pisze, że własnego życia nie miała, tylko wszystko kręciło się wokół niego. Brak własnych zainteresowań, wiszenie na nim jak bluszcz, pretensje i wydzielanie mu czasu na spotkania z kolegami.
Wytrzymałbyś coś takiego?

Facet zachował się beznadziejnie, bronić go nie będę, bo mógł to załatwić na wiele innych sposobów. Lecz to trudno być oplecionym przez taki bluszcz na dłuższą metę, w końcu chce się odetchnąć samodzielnie, nie sądzisz?

Dobrze, że autorka ma jakąś refleksję na swój temat, a nie tylko wali tępo w zdradzacza, bo tylko na swoje zachowania ma wpływ.
To chyba nie jest jeszcze neurotyczne samobiczowanie, żeby trzeba było wkraczać do akcji.

Wytrzymałem niecały rok i okazało się że tamten" mój " bluszcz był dużo sprytniejszy ode mnie ,ale to stare dzieje na koniec mnie zdradziła smile Mnie takiego cwaniaka smile
Magda co innego w tym o czym piszemy do Autorki wydaje się bardziej przeważać chodzi o pewien etap wzór po rozstaniu,zdradzie.
Osoby w sytuacji Eweliny zanim dochodzą do równowagi dają się i aktywnie i same sobie wkręcają ponad miarę  poczucie odpowiedzialności
za błędy ,starają się brać winę na siebie Merle to robił ,Windy,Cslady,Kubuś nawet Pain,Pikupik miały taką fazę,wiele wiele innych kobiet i mężczyzn ,a jak nie oni to inni wkręcają im poczucie winy za błędy,  wszystko przekoszone ,czarno białe i zero jeden,wyolbrzymione,
zniekształcone ,a na pewno nie obiektywne ,bo to niemożliwe,następny etap to częsty etap "psychopatycznosocjopatycznonarcyzowy" czyli deprecjonowanie do dna wszystkiego i równanie z ziemią eksa ,odkrywanie "prawdziwej ukrywanej latami twarzy" zdradzającego odchodzącego,porzucającego, a każda twarz jest prawdziwa i jest wyborem  .Szukanie winnych to ślepa uliczka jest .
O konstrukcie "katalizatora " wyzwalacza to już mi się nie chce wspominać ,wszystko to pierdoły infantylne wymówki ,za wybory odpowiadamy my sami tym bardziej to ważne że mało kto w pełni albo nawet nikt tak świetnie nie ma wglądu w swoją podświadomość.

To też sytuacja sytuacje w której nikomu się nie dogodzi ,bo jak za dużo swobody to to niby był powód przyczyna zdrady ,jak zazdrość to zbyt mało wolności i przestrzeni i tak w koło Macieju jak nie kijem to pałom ,w prawie każdym wątku jest ten motyw winy za zdradę romans i odpowiedzialność za to.
Także  "obiektywizm" Eweliny w tym jej stanie to dobrze potraktować z pewnym dystansem.

Tak szczerze, to pamiętam, że w kilku wymienionych przez Cb wątkach, ich autorzy uważali, że byli doskonałymi partnerami a ich związki były idealne i tylko licho wie skąd w ten perfekcyjny obrazek wkradła się zdrada :-O
Tak samo mało interesowały ich wówczas prawdziwe przyczyny zdrady, jak w tym przypadku autorkę wątku. A najgorsze chyba dla bohaterów obu tych postaw jest to, że w ogóle nie chodzi o nich, że bez sensu jest ustawianie siebie jako przyczynę i powód, że zdrada nie jest też ciosem wymierzonym w nich, ale sposobem na poprawienie sobie samopoczucia przez zdradzacza.
Może to dla zdradzonych gorsze, że właściwie nie liczyli się w tym procesie zdrady w ogóle, że byli tylko tłem, albo wręcz przeźroczystością niż gdy się okazuje, że mieli w tym jakąś rolę.

Skoro rok wytrzymałeś z „bluszczem”, a skończyło się nie z Twojej inicjatywy, to znak, że chyba niektórym to odpowiada ;-) Ciekawe jakby to przetrwało kilkanaście lat?

158 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-11-04 21:40:36)

Odp: Jak żyć?
MagdaLena1111 napisał/a:
paslawek napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

pasławku, ale ona pisze, że własnego życia nie miała, tylko wszystko kręciło się wokół niego. Brak własnych zainteresowań, wiszenie na nim jak bluszcz, pretensje i wydzielanie mu czasu na spotkania z kolegami.
Wytrzymałbyś coś takiego?

Facet zachował się beznadziejnie, bronić go nie będę, bo mógł to załatwić na wiele innych sposobów. Lecz to trudno być oplecionym przez taki bluszcz na dłuższą metę, w końcu chce się odetchnąć samodzielnie, nie sądzisz?

Dobrze, że autorka ma jakąś refleksję na swój temat, a nie tylko wali tępo w zdradzacza, bo tylko na swoje zachowania ma wpływ.
To chyba nie jest jeszcze neurotyczne samobiczowanie, żeby trzeba było wkraczać do akcji.

Wytrzymałem niecały rok i okazało się że tamten" mój " bluszcz był dużo sprytniejszy ode mnie ,ale to stare dzieje na koniec mnie zdradziła smile Mnie takiego cwaniaka smile
Magda co innego w tym o czym piszemy do Autorki wydaje się bardziej przeważać chodzi o pewien etap wzór po rozstaniu,zdradzie.
Osoby w sytuacji Eweliny zanim dochodzą do równowagi dają się i aktywnie i same sobie wkręcają ponad miarę  poczucie odpowiedzialności
za błędy ,starają się brać winę na siebie Merle to robił ,Windy,Cslady,Kubuś nawet Pain,Pikupik miały taką fazę,wiele wiele innych kobiet i mężczyzn ,a jak nie oni to inni wkręcają im poczucie winy za błędy,  wszystko przekoszone ,czarno białe i zero jeden,wyolbrzymione,
zniekształcone ,a na pewno nie obiektywne ,bo to niemożliwe,następny etap to częsty etap "psychopatycznosocjopatycznonarcyzowy" czyli deprecjonowanie do dna wszystkiego i równanie z ziemią eksa ,odkrywanie "prawdziwej ukrywanej latami twarzy" zdradzającego odchodzącego,porzucającego, a każda twarz jest prawdziwa i jest wyborem  .Szukanie winnych to ślepa uliczka jest .
O konstrukcie "katalizatora " wyzwalacza to już mi się nie chce wspominać ,wszystko to pierdoły infantylne wymówki ,za wybory odpowiadamy my sami tym bardziej to ważne że mało kto w pełni albo nawet nikt tak świetnie nie ma wglądu w swoją podświadomość.

To też sytuacja sytuacje w której nikomu się nie dogodzi ,bo jak za dużo swobody to to niby był powód przyczyna zdrady ,jak zazdrość to zbyt mało wolności i przestrzeni i tak w koło Macieju jak nie kijem to pałom ,w prawie każdym wątku jest ten motyw winy za zdradę romans i odpowiedzialność za to.
Także  "obiektywizm" Eweliny w tym jej stanie to dobrze potraktować z pewnym dystansem.

Tak szczerze, to pamiętam, że w kilku wymienionych przez Cb wątkach, ich autorzy uważali, że byli doskonałymi partnerami a ich związki były idealne i tylko licho wie skąd w ten perfekcyjny obrazek wkradła się zdrada :-O
Tak samo mało interesowały ich wówczas prawdziwe przyczyny zdrady, jak w tym przypadku autorkę wątku. A najgorsze chyba dla bohaterów obu tych postaw jest to, że w ogóle nie chodzi o nich, że bez sensu jest ustawianie siebie jako przyczynę i powód, że zdrada nie jest też ciosem wymierzonym w nich, ale sposobem na poprawienie sobie samopoczucia przez zdradzacza.
Może to dla zdradzonych gorsze, że właściwie nie liczyli się w tym procesie zdrady w ogóle, że byli tylko tłem, albo wręcz przeźroczystością niż gdy się okazuje, że mieli w tym jakąś rolę.

Skoro rok wytrzymałeś z „bluszczem”, a skończyło się nie z Twojej inicjatywy, to znak, że chyba niektórym to odpowiada ;-) Ciekawe jakby to przetrwało kilkanaście lat?

Pierwsze to prosta sprawa Magda .(jakby nie wiedziała o co chodzi:) )
powstaje chaos myśli sprzecznych i ambiwalentnych,rozproszenie,natłok emocji ,rozwala się pewien układ katastrofa ,niech będzie że czasem dezintegracji ulega matrix.Forum może być narzędziem ze względu na różne punkty widzenia porządkujące chaos,te dobre gliny i złe są potrzebne.

Druga sprawa
Nie przetrwałoby ponieważ widziałem co się dzieje i już nie za bardzo odpowiadało mi samooszukiwanie się  ,lekceważenie znaków.

159 Ostatnio edytowany przez Ania2019 (2021-11-04 21:21:15)

Odp: Jak żyć?
MagdaLena1111 napisał/a:

Może to dla zdradzonych gorsze, że właściwie nie liczyli się w tym procesie zdrady w ogóle, że byli tylko tłem, albo wręcz przeźroczystością niż gdy się okazuje, że mieli w tym jakąś rolę.

No coś w tym jest, mnie to bolało mocno, że byłam nieważna, bo przez całe lata uważałam sie za lepszą połowę naszego związku, od początku. A tu zonk.

160

Odp: Jak żyć?
Ania2019 napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Może to dla zdradzonych gorsze, że właściwie nie liczyli się w tym procesie zdrady w ogóle, że byli tylko tłem, albo wręcz przeźroczystością niż gdy się okazuje, że mieli w tym jakąś rolę.

No coś w tym jest, mnie to bolało mocno, że byłam nieważna, bo przez całe lata uważałam sie za lepszą połowę naszego związku, od początku. A tu zonk.

Spoko. Wszyscy tak naprawdę jesteśmy egocentrykami i trudno wyłączyć nam obrony ego. Lubię to ćwiczyć na tym forum ;-)

Jedno na pewno trzeba przyznać, że często osobom zdradzonym po tych „jazdach” zostaje głębsze zrozumienie siebie i innych, a tamci jak byli „ślepi i głusi”, tak zostają.

161

Odp: Jak żyć?
Ania2019 napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Może to dla zdradzonych gorsze, że właściwie nie liczyli się w tym procesie zdrady w ogóle, że byli tylko tłem, albo wręcz przeźroczystością niż gdy się okazuje, że mieli w tym jakąś rolę.

No coś w tym jest, mnie to bolało mocno, że byłam nieważna, bo przez całe lata uważałam sie za lepszą połowę naszego związku, od początku. A tu zonk.

Bardzo to jest także moje. Było we mnie mnóstwo złości, wręcz wk...nia z tego powodu. Najgorsze w nim było to, że był zdolny do perfidii,  wyrachowania, pełen tupetu, taki ... tani  (to postrzeganie nie mogło się już zmienić). A najgorsze dla mnie, że okazałam się tak nieważna, przezroczysta. Długo to we mnie siedziało.

162

Odp: Jak żyć?

To jest dość prosty błąd postrzegania: przypisujemy innym swoje wartosci, swoje postrzeganie związków. 
I potem jesteśmy zaskoczeni że ktoś postrzega pewne sprawy inaczej w pewnych perspektywach.
Np wiele osób wcale nie wyobraża sobie wiązania  się na dobre i na źle chociaż chętnie to powtarzają przed ołtarzem.
Przychodzi źle i im jest żle. smile
Oczywiście jak  złe przychodzi że strony partnera: choroba, straty finansowe brak dziecka itd. Jest też taka płaszczyzna postrzegania własnych przestrzeni w tym wspolnym: To też się może stać punktem zapalnym.
Błąd polega też na tym że widzimy jaki partner jest w sprawach mniejszej wagi: ale uważamy że to sprawy mniejszej wagi.. A tymczasem powinna się lampka alarmowa zapalac.

163

Odp: Jak żyć?

Przykra sprawa Autorko i marne dla Ciebie pocieszenie, że wielu było i będzie w podobnej jak Ty sytuacji. Nawet nie wiesz, jaką mąż uczynił Ci przysługę tą wyprowadzką, mam nadzieję, docenisz z czasem. Prawdę o nim poznałaś właśnie w tej konkretnej sytuacji. Trzeba być człowiekiem bezdusznym, żeby w obecności zdradzanego partnera ustalać szczegóły dogrywań z kochanką. Porzuć rozgrzeszanie go i równoległe szukanie odpowiedzialności w sobie. Wszystko to co teraz robi ma jeden cel: odnalezienie się w sytuacji, w której łazienkowe lustro krzyczy. Podobnie jak większość nie wierzę, że romans nie trwał wcześniej i nie został już wówczas skonsumowany. To co słyszysz obecnie od swojego męża, plus to co starasz się poprzeć wieloletnią jego znajomością, możesz najpewniej włożyć między bajki. Prawdy nie dowiesz się nigdy, i uwierz mi, ta wiedza nie jest Ci do niczego potrzebna. Słuchaj Gary'ego i zadbaj o finanse. Wykorzystaj wszelkie instrumenty, które w takiej sytuacji stwarza Ci prawo. I- zero sentymentów. Jest duży plus z całego tego zamieszania, którego jeszcze nie widzisz. Odnajdziesz na powrót siebie i szacunek- do siebie. Nie wiem, czy to Cię pocieszy, ale wróci. Niestety. Choć w ogóle tego Ci nie życzę. Zostałaś skreślona z listy priorytetów i żadne hołdy powrotne i czołobitność tego nie zmienią.

164 Ostatnio edytowany przez Rain1 (2021-11-06 00:26:08)

Odp: Jak żyć?

Dam Ci dobrą radę, rób to co Ci ludzie podpowiadają  na forum, tym bardziej jeśli chcesz odzyskać męża. To czy będziesz chciała z nim później być to już inna sprawa. Być może, a z dużym prawdopodobieństwem będziesz żałowała, że chciałaś jego powrotu. Jeszcze tego nie rozumiesz, bo jesteś na innym etapie, za wczesnym.
Jak pozwolisz meżowi się z Tobą ciągle kontaktować i robić dla niego za przyjaciółkę-terapeutke to już przegrałaś, bo on wie, że zawsze ma Ciebie w zanadrzu, więc starać się o Ciebie nie musi i nie będzie.
Jak sama będziesz o niego zabiegać to tym bardziej przegrałaś. Czysta psychologia.
Jak chcesz go odzyskać to Ty musisz stawiać sprawę na ostrzu noża. Najlepiej zero kontaktu. Jeszcze raz napisze zero kontaktu i jeszcze raz zero kontaktu. Jeśli on dzwoni to nie odbierasz, możesz mu za godzinę odpisać, że jesteś zajęta, ale nie musisz.
Masz go generalnie izolować od siebie, zlewać i udawać, że Ci na nim w ogóle nie zależy. Nie słuchasz w ogóle jego zwierzeń przez telefon. Jeśli zadzwoni a odbierzesz, kończysz rozmowę jak najszybciej. To od Twojego aktualnie zachowania będzie zależeć czy on za Tobą zatęskni i wróci do Ciebie.
Uwierz mi, że Was po 17 latach malzenstwa łączy bardzo dużo z czego on na tę chwilę nie zdaje sobie sprawy. Za chwilę zacznie mu wszystkiego brakować, tej rutyny, stabilizacji, przyzwyczajeń, drobiazgów. Będzie wspominał chwile z Tobą. Im mniej będzie miał z Tobą kontaktu, to tym bardziej będzie to u niego silniejsze.
Jak zaczniesz go od siebie izolować i nie będzie miał do Ciebie dostępu, to sam zacznie o Ciebie spowrotem zabiegać. Za chwilę zacznie się kłócić z kochanką bo będzie rozdrażniony i każdy drobiazg będzie go wyprowadzał z równowagi. Jego oprócz fascynacji nic z nią nie łączy. Dlatego jeszcze raz powtórzę, dużo zależy od tego jak Ty się zachowasz. Pamiętaj, żeby wyglądać jak milion dolarów, bo będzie próbował do Ciebie wpadać pod wieloma pretekstami. On już szuka kontaktu z Tobą. Jeśli pozwolisz mu ma stałą obecność w Twoim życiu, przegrałaś.
Zbieraj dowody, myśl o sobie i synu.

165

Odp: Jak żyć?

Ach te gierki by wygrac z kochanka konkurs o mega beznadziejnego typa...Tylko po co? Ja bylam po odkryciu zdrady z mezem jeszcze rok, bo niby staral sie nas "posklejac". Tak naprawdę on emocjonalnie był tam z nią ale ona sie zastanawiala czy odejsc od narzeczonego. Gdy to zrobila - moj mąż niczym małpa przeskoczył na te gałąź, nie zastanawiajac sie ani minuty nad moimi uczuciami, nad uczuciami dzieci. Dlatego mówię- nawet jeśli zdrajca zostanie/wróci - to tylko z powodów racjonalnych. Albo tam mi sie wysypie albo cos tam przekalkuluje. NIE z miłości i realnej tesknoty za zdradzonym partnerem, bo bo przestal juz kochać, zdewaluowal w glowie, przestał szanować i cenic. Ten rok gdy niby nas sklejał wspominam jako najgorszy rok mojego zycia. Ta niepewność, brak zaufania, nieufność, czucie sie jak koło zapasowe...Nigdy więcej. Nie wierze w dobre związki po zdradzie. To jakis masochizm.
Ewelina - jestes na początku drogi wiec karmisz sie nadzieja bo w glowie masz jeszcze tego facwta którego MYSLALAS ze znasz. Ale on pokazał Ci kim jest. Uwierz mu. Uwierz mu za pierwszym razem.
I tak, odnajdziesz siebie. Wyjdziesz jako silniejsza z tej katastrofy. Bardziej swiqdoma. I nawet zaryzykuję ze szczesliwsza za jakis czas. Ale potrzebujesz czasu.
Teraz ogarnij dowody winy i nie wierz w smutne oczka Misia. Nie są smutne jak godzine pozniej uprawia seks z kochanka majac w dooopie Ciebie i Wasze dziecko.
Często faceci manipulują bo chcą ugodowo siw rozwiesc. Nie daj mu sie w to wkręcić, zawalcz o przyszłość finanaowa swoją i syna. Teraz Ty i syn sie liczycie. Tylko. Nie typ co do boczniwry poszedł.

166

Odp: Jak żyć?
Rain1 napisał/a:

Dam Ci dobrą radę, rób to co Ci ludzie podpowiadają  na forum, tym bardziej jeśli chcesz odzyskać męża. To czy będziesz chciała z nim później być to już inna sprawa. Być może, a z dużym prawdopodobieństwem będziesz żałowała, że chciałaś jego powrotu. Jeszcze tego nie rozumiesz, bo jesteś na innym etapie, za wczesnym.
Jak pozwolisz meżowi się z Tobą ciągle kontaktować i robić dla niego za przyjaciółkę-terapeutke to już przegrałaś, bo on wie, że zawsze ma Ciebie w zanadrzu, więc starać się o Ciebie nie musi i nie będzie.
Jak sama będziesz o niego zabiegać to tym bardziej przegrałaś. Czysta psychologia.
Jak chcesz go odzyskać to Ty musisz stawiać sprawę na ostrzu noża. Najlepiej zero kontaktu. Jeszcze raz napisze zero kontaktu i jeszcze raz zero kontaktu. Jeśli on dzwoni to nie odbierasz, możesz mu za godzinę odpisać, że jesteś zajęta, ale nie musisz.
Masz go generalnie izolować od siebie, zlewać i udawać, że Ci na nim w ogóle nie zależy. Nie słuchasz w ogóle jego zwierzeń przez telefon. Jeśli zadzwoni a odbierzesz, kończysz rozmowę jak najszybciej. To od Twojego aktualnie zachowania będzie zależeć czy on za Tobą zatęskni i wróci do Ciebie.
Uwierz mi, że Was po 17 latach malzenstwa łączy bardzo dużo z czego on na tę chwilę nie zdaje sobie sprawy. Za chwilę zacznie mu wszystkiego brakować, tej rutyny, stabilizacji, przyzwyczajeń, drobiazgów. Będzie wspominał chwile z Tobą. Im mniej będzie miał z Tobą kontaktu, to tym bardziej będzie to u niego silniejsze.
Jak zaczniesz go od siebie izolować i nie będzie miał do Ciebie dostępu, to sam zacznie o Ciebie spowrotem zabiegać. Za chwilę zacznie się kłócić z kochanką bo będzie rozdrażniony i każdy drobiazg będzie go wyprowadzał z równowagi. Jego oprócz fascynacji nic z nią nie łączy. Dlatego jeszcze raz powtórzę, dużo zależy od tego jak Ty się zachowasz. Pamiętaj, żeby wyglądać jak milion dolarów, bo będzie próbował do Ciebie wpadać pod wieloma pretekstami. On już szuka kontaktu z Tobą. Jeśli pozwolisz mu ma stałą obecność w Twoim życiu, przegrałaś.
Zbieraj dowody, myśl o sobie i synu.

Dziękuję Ci za wsparcie.
Tak właśnie robię. Zero kontaktu. On momentu jak przyjechał po pilota od garażu nie rozmawialismy.
Czyli pół czwartku, cały piątek i dziś. Jutro ma przyjechać do syna powtarzać z nim chemię przed klasówka. Vhcial dxis, bo wiedział że przyjezdza fo mnie przyjaciółka na noc.

Przepraszam Was wszystkich, cenie Wasze rady ślę ja chxe spróbować to posklejać. Może się uda, a może nie. Może,  wiem dużo tych Może. Ale ta sytuacja tez pozwoliła mi się obudzić, chce zawalczyć o inna Ewelinę, silniejsza, pewniejsza siebie, a czy z nim u boku czas pokaże. Chcę nie żyć w przeświadczeniu że nie zrobiłam nic. Niezależnie od efektu.

167

Odp: Jak żyć?
Rain1 napisał/a:

Dam Ci dobrą radę, rób to co Ci ludzie podpowiadają  na forum, tym bardziej jeśli chcesz odzyskać męża. To czy będziesz chciała z nim później być to już inna sprawa. Być może, a z dużym prawdopodobieństwem będziesz żałowała, że chciałaś jego powrotu. Jeszcze tego nie rozumiesz, bo jesteś na innym etapie, za wczesnym.
Jak pozwolisz meżowi się z Tobą ciągle kontaktować i robić dla niego za przyjaciółkę-terapeutke to już przegrałaś, bo on wie, że zawsze ma Ciebie w zanadrzu, więc starać się o Ciebie nie musi i nie będzie.
Jak sama będziesz o niego zabiegać to tym bardziej przegrałaś. Czysta psychologia.
Jak chcesz go odzyskać to Ty musisz stawiać sprawę na ostrzu noża. Najlepiej zero kontaktu. Jeszcze raz napisze zero kontaktu i jeszcze raz zero kontaktu. Jeśli on dzwoni to nie odbierasz, możesz mu za godzinę odpisać, że jesteś zajęta, ale nie musisz.
Masz go generalnie izolować od siebie, zlewać i udawać, że Ci na nim w ogóle nie zależy. Nie słuchasz w ogóle jego zwierzeń przez telefon. Jeśli zadzwoni a odbierzesz, kończysz rozmowę jak najszybciej. To od Twojego aktualnie zachowania będzie zależeć czy on za Tobą zatęskni i wróci do Ciebie.
Uwierz mi, że Was po 17 latach malzenstwa łączy bardzo dużo z czego on na tę chwilę nie zdaje sobie sprawy. Za chwilę zacznie mu wszystkiego brakować, tej rutyny, stabilizacji, przyzwyczajeń, drobiazgów. Będzie wspominał chwile z Tobą. Im mniej będzie miał z Tobą kontaktu, to tym bardziej będzie to u niego silniejsze.
Jak zaczniesz go od siebie izolować i nie będzie miał do Ciebie dostępu, to sam zacznie o Ciebie spowrotem zabiegać. Za chwilę zacznie się kłócić z kochanką bo będzie rozdrażniony i każdy drobiazg będzie go wyprowadzał z równowagi. Jego oprócz fascynacji nic z nią nie łączy. Dlatego jeszcze raz powtórzę, dużo zależy od tego jak Ty się zachowasz. Pamiętaj, żeby wyglądać jak milion dolarów, bo będzie próbował do Ciebie wpadać pod wieloma pretekstami. On już szuka kontaktu z Tobą. Jeśli pozwolisz mu ma stałą obecność w Twoim życiu, przegrałaś.
Zbieraj dowody, myśl o sobie i synu.

Dziękuję Ci za wsparcie.
Tak właśnie robię. Zero kontaktu. On momentu jak przyjechał po pilota od garażu nie rozmawialismy.
Czyli pół czwartku, cały piątek i dziś. Jutro ma przyjechać do syna powtarzać z nim chemię przed klasówka. Vhcial dxis, bo wiedział że przyjezdza fo mnie przyjaciółka na noc.

Przepraszam Was wszystkich, cenie Wasze rady ślę ja chxe spróbować to posklejać. Może się uda, a może nie. Może,  wiem dużo tych Może. Ale ta sytuacja tez pozwoliła mi się obudzić, chce zawalczyć o inna Ewelinę, silniejsza, pewniejsza siebie, a czy z nim u boku czas pokaże. Chcę nie żyć w przeświadczeniu że nie zrobiłam nic. Niezależnie od efektu.

168

Odp: Jak żyć?

Nikt nie ma do Ciebie pretensji że chcesz poskładać to. W końcu to Twoje życie. Tylko że przeszliśmy przez to samo w wiekszosci
Ale widocznie to taka ścieżka że nie da się pewnych etapów przeskoczyć..
Natomiast jak Ci się uda to napisz. Pewnie się komuś to przyda

169

Odp: Jak żyć?

Przyjechał. Był. Wszedł taki oficjalny i bardzo miły. Chwilę pogadaliśmy, chvisl mnie podpytać o wizytę koleżanki. Poszedł do syna lekcje mu wytłumaczyć po czym oznajmił mi ze zabiera go na obiad do swojej matki. Potem ma zabrać psa na spacer. Bosko. Wziął tez dwa kubki termiczne. Moja nadzieja słabnie. Czuję się okropnie, ból rozsadza mi żołądek,  a ja nie mogę nawet płakać.

170

Odp: Jak żyć?

Bardziej cierpisz, bo zamiast mu wykrzyczeć w twarz, udajesz, że nic się nie stało, a to przyniesie odwrotny skutek od zamierzonego.

Myślisz, że jak będziesz taka potulna, to on do Ciebie wróci, nic bardziej mylnego...

On Ciebie nie chce jaką byłaś, więc czas najwyższy żebyś pokazała pazur, bo teraz dajesz mu do zrozumienia, że akceptujesz jego  nową miłość, bo on tam coś Ci obiecał...

Powinnaś pokazać, że Ci na nim nie zależy, sama dasz sobie radę, choć jest inaczej... Nie daj się wciągać w pogaduszki, rozmawiaj służbowo, tylko o sprawach syna, reszta przez adwokata.

171

Odp: Jak żyć?
Masia79 napisał/a:

Czuję się okropnie, ból rozsadza mi żołądek,  a ja nie mogę nawet płakać.

Właśnie tego się bałam Ewelina... Gdzieś te emocje muszą znaleźć ujście

172

Odp: Jak żyć?
wieka napisał/a:

Bardziej cierpisz, bo zamiast mu wykrzyczeć w twarz, udajesz, że nic się nie stało, a to przyniesie odwrotny skutek od zamierzonego.

Myślisz, że jak będziesz taka potulna, to on do Ciebie wróci, nic bardziej mylnego...

On Ciebie nie chce jaką byłaś, więc czas najwyższy żebyś pokazała pazur, bo teraz dajesz mu do zrozumienia, że akceptujesz jego  nową miłość, bo on tam coś Ci obiecał...

Powinnaś pokazać, że Ci na nim nie zależy, sama dasz sobie radę, choć jest inaczej... Nie daj się wciągać w pogaduszki, rozmawiaj służbowo, tylko o sprawach syna, reszta przez adwokata.

Właśnie na ogół bywałam furiatka.
On spodziewał się fruwających talerzy, wywalania za drzwi lub padnięcia na kolana połączonego z błaganiem. Nie wie vo się dzieje i jego mina bezcenna.
Dzis wziął syna na obiad do mamusi. Wypytywali go o mnie oboje. Dobrze że syn zgodnie z prawda odrzekl że mama nie płacze i ma się dobrze.
Teraz czekam aż odwiezie psa z romantycznego spsceru. W czwartek chce zabrać gdzieś syna na cały dzień. A ja znów dzis prawie nic nie jem. Żołądek ściśnięty. 4 kilo mniej.

173

Odp: Jak żyć?

"Właśnie na ogół bywałam furiatka." -Szkoda, że od początku o tym nie wspomniałaś, to jednak potrafilaś się zmienić o 180 st, dopiero jak odszedł tongue

Skoro byłaś furiatką, terapia nie pomogła, to może nie powinnaś się dziwić, że miał dosyć?

Kup sobie w aptece krople Nervosol.

Odp: Jak żyć?

Nie jest dobrze z Tobą jak czytam. Może zarejestruj się na jakimś portalu randkowym?
Tzn. nie musisz od razu się umawiać na randki, ale może warto sprawdzić czy podobasz się facetom i czy jest jakieś zainteresowanie Twoją osobą?
To na pewno podniosło by Twoją niską samoocenę. Ja kiedyś tak zrobiłem wieki temu kiedy nikt jeszcze nawet nie myślał o tinderze i w sumie jak sobie zacząłem pisać z kobietami to wkręciłem się trochę i przeszło mi po długim związku. Zacząłem poznawać nowe osoby i całkiem dobrze mi szło. Potem poznałem moją żonę.
Nie wiem czy to dobra metoda bo to było ponad 10 lat temu więc od tego czasu nastąpiła prawdziwa rewolucja, ale kto nie próbuje ten nie pije szampana.
Jak będziesz tak siedzieć na kanapie i płakać to nic dobrego z tego nie będzie. A mąż niech wie, że sobie radzisz i nie tniesz się z powodu waszego rozstania.

175 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-11-07 19:44:47)

Odp: Jak żyć?

To Twój wybór.
I teściowa chyba nie jest winna temu że mąż Cię zostawił.
Wybacz. Ale widzę że ostro w rolę  ofiary idziesz, Ewelina.
Chyba nie bardzo możesz sobie na to pozwolić jako matka. To dobre dla porzuconych narzeczonych.
Wasz kryzys nie jest nowością z tego co pisalalas. Współczuję Ci zdrady, ale Wy już nawet przerabialiscie terapię małżeńską, więc to nie tak że kompletnie Cię zaskoczył.

176

Odp: Jak żyć?

Ewelina. Idź do lekarza. Nawet po prostu do internistyOpowiedz w jakim jesteś stanie. Doraźnie pomogą Ci jakieś leki, bo roztrzęsienie nie pozwala na nic oprócz skoku z okna. Pamiętam ten stan. On tak szybko nie minie. I napewno nie od tłumaczenia, rozmyślania, cierpienia. Nervosol co najwyżej spowoduje rozwolnienie. Ja też zjechałam prawie 10 kilo sama nie wiem kiedy. Nie da się jesć , organizm jest w stanie permanentnego stresu, nastawiony na przetrwanie, obronę, ucieczkę, jedzenia nie żąda. A dużo spala.

177

Odp: Jak żyć?
wieka napisał/a:

"Właśnie na ogół bywałam furiatka." -Szkoda, że od początku o tym nie wspomniałaś, to jednak potrafilaś się zmienić o 180 st, dopiero jak odszedł tongue

Skoro byłaś furiatką, terapia nie pomogła, to może nie powinnaś się dziwić, że miał dosyć?

Kup sobie w aptece krople Nervosol.

To też nie tak. Nie byłam awanturnicą że fruwaly talerze. Po terapii 2016 rok kłótni czy awantur u nas policzyć na palcach jednej ręki można było. Talerze nie latały, fakt padały przykre słowa okraszone kura pisana przez w. Godxilismy się raczej szybko. I tak to funkcjonowało. Wiedział zawsze jakie mam zdanie o zdradzie on zresztą miał podobne i dlatego spodziewał się dramy.

178

Odp: Jak żyć?

Ewelino leki to nieoceniona pomoc w tym stanie. Pomogą funkcjonować, spać, jeść i myśleć trzeźwiej. Ja nawet reagować rozsądnie nie potrafiłam na początku, byłam tak poraniona, zdruzgotana i przygnieciona tym wszystkim. To nie byłam ja. Dopiero leki pozwoliły mi wrócić do siebie samej. Nie całkiem, bo siebie radosnej, ufnej i pewnej siebie nadal nie odzyskałam całkowicie, ale jest dużo, dużo lepiej. Zadbaj o siebie i pracuj nad sobą, bo silna nie staniesz się z dnia na dzień, potrzeba czasu i dużo pracy.

179

Odp: Jak żyć?

Lifehack jak przyjedzie po syna wystrój się jakos ładnie i w biegu mu tam rzuć kiedy chcesz żeby z nim wrócil czy coś po czym rzuć jakoś, że nie masz czasu bo masz spotkanie i wybiegnij z domu.
Po kilku dniach jego fascynacja będzie lvl up tobą. Gdzie byłaś? Co robiłaś? A może kogos poznałaś? Tak to są gierki psychologiczne. Tak sie manipuluje facetami.

180 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-11-08 19:40:44)

Odp: Jak żyć?

Tak samo się manipuluje kobietami smile Najprostsza forma kontroli tyle że samemu też się wtedy poddajesz kontroli przez manipulację, o ile mąż jest w stanie zobaczyć co robi Ewelina i tym się przejąć.Bywa że taka manipulacja jest skuteczna znaczy jakiś skutek to będzie mieć ,niekoniecznie zamierzony i po myśli
Tylko po co z jakimi swoimi intencjami wobec jm ? Takie działania na pozór i na pokaz to łatwa skucha ,jeżeli wszystko jest skoncentrowane na mężu i jego reakcjach,bardzo łatwo o błąd i wtedy to nawet metoda 34 kroków praktykowana nie dla  siebie swojej higieny psychicznej ,nic nikomu nie pomoże
Synem Ewelina też musi w takim układzie manipulować albo się dogadać,ponieważ jak wcześniej napisano syn jest wypytywany przez ojca i babcię ,prawdopodobnie też poddawany manipulacji .

Teraz to Ewelina lepiej nich się zajmie zdrowiem ,stanem prawnym, finansami,snem,apetytem i ruchem,wywalaniem złości z siebie ,a nie stroszeniem piórek żeby wzbudzić zazdrość męża
z resztą nie po to są niektóre kroki w metodzie 34 kroków, służą przede-wszystkim do nabrania dystansu i  ochłonięcia z niektórych emocji których źródłem są jeszcze pewne przekonania/złudzenia.

181 Ostatnio edytowany przez 123qwerty123 (2021-11-08 19:13:30)

Odp: Jak żyć?
Orientalna napisał/a:

Lifehack jak przyjedzie po syna wystrój się jakos ładnie i w biegu mu tam rzuć kiedy chcesz żeby z nim wrócil czy coś po czym rzuć jakoś, że nie masz czasu bo masz spotkanie i wybiegnij z domu.
Po kilku dniach jego fascynacja będzie lvl up tobą. Gdzie byłaś? Co robiłaś? A może kogos poznałaś? Tak to są gierki psychologiczne. Tak sie manipuluje facetami.

kobieta jest załamana i ma udawać, ze wszystko jest ok? Ten mężczyzna odszedł od żony bo nie chciał z nią żyć. Woli być gdzie indziej. Jeśli zobaczy, że u żony wszystko w porządku to prędzej pomyśli coś w stylu "o jak dobrze, że ona nie cierpi i układa sobie życie, beze mnie. Widać, że jednak nie zraniłem jej moim odejściem. To była dobra decyzja" a potem odetchnie z ulgą. 

On powinien widzieć prawdę, czyli ból zdradzonej i porzuconej żony. Normalny człowiek nie będzie potrafił cieszyć się z "nowego życia" u boku innej kobiety będąc jednocześnie świadomym cierpienia żony, z którą się przeżyło wiele lat.

182

Odp: Jak żyć?

Po ostatnich wypowiedziach autorki, wyciągam inne wnioski.
Nikt tak się nie zachowuje w podobnej sytuacji, ani mąż, ani żona, nawet psycholog był zdziwiony, bo żona oczywiście nie opowiedziała wszystkiego o swoim małżeństwie, podobnie jak na forum, czyli czuła się winna, ale nie potrafiła się przyznać.

I tak, maż już nie wytrzymywał zachowania żony, nie pomogła terapia, więc albo sam albo ktoś mu podpowiedział, że jedynie pomoże terapia szokowa, czyli wyprowadzka niby do innej kobiety.
I co się dzieje, żona dopiero po tej akcji, zmienia się o 180 st, czyli tak czego oczekiwał.

Teraz wszystko w rękach żony, jeśli zależy jej na małżeństwie, powinna posypać głowę popiołem, raz tylko powiedzeć, że jak mu nadal zależy na rodzinie to może wrócić, bo ona wszystko zrozumiała i już nie ma tamtej żony. Fiuriatka zniknęła.

Wtedy on podejmie decyzje, czy zaufać czy nie, a jeśli nawet wróci, to następnym razem jak wyprowadzi się to nieodwołalnie, niekoniecznie do innej kobiety.

Taki scenariusz, w tym przypadku, wg mnie jest jak najbardziej realny.

183

Odp: Jak żyć?

Nie daj sobie wmówić winy Ewelina, ani przez męża ani na forum. Są emocje to i jest uczucie. To on odszedł nie Ty. Trzymaj sie ciepło i dbaj o siebie, to teraz najważniejsze.

184

Odp: Jak żyć?
123qwerty123 napisał/a:
Orientalna napisał/a:

Lifehack jak przyjedzie po syna wystrój się jakos ładnie i w biegu mu tam rzuć kiedy chcesz żeby z nim wrócil czy coś po czym rzuć jakoś, że nie masz czasu bo masz spotkanie i wybiegnij z domu.
Po kilku dniach jego fascynacja będzie lvl up tobą. Gdzie byłaś? Co robiłaś? A może kogos poznałaś? Tak to są gierki psychologiczne. Tak sie manipuluje facetami.

kobieta jest załamana i ma udawać, ze wszystko jest ok? Ten mężczyzna odszedł od żony bo nie chciał z nią żyć. Woli być gdzie indziej. Jeśli zobaczy, że u żony wszystko w porządku to prędzej pomyśli coś w stylu "o jak dobrze, że ona nie cierpi i układa sobie życie, beze mnie. Widać, że jednak nie zraniłem jej moim odejściem. To była dobra decyzja" a potem odetchnie z ulgą. 

On powinien widzieć prawdę, czyli ból zdradzonej i porzuconej żony. Normalny człowiek nie będzie potrafił cieszyć się z "nowego życia" u boku innej kobiety będąc jednocześnie świadomym cierpienia żony, z którą się przeżyło wiele lat.

No dobra ale zależy czego oczekuje się od tej sytuacji.
Jeśli będzie się pokazywać swoje wielkie cierpienie (które oczywiście jest prawdziwe) ale w taki sposób facet no co pomyśli. Kurcze, zraniłem ją mam żal do siebie, byłem z nią a ją skrzywdziłem tak bardzo. I wtedy będzie blokada. Jak by wrócił to tylko i wyłącznie z poczucia winy, a nie z miłości i ten związek i tak byłoby o kant dupy rozbić.
Takim działaniem można więc sprawić aby Ex miał wyrzuty sumienia (które na pewno mu nie miną przez wiele lat) + koniec zwiąku.

Jeśli natomiast będzie się uczuciowo niedostępnym, w zasadzie tylko autorka będzie z nim się spotykała po to, żeby mógł gdzieś zabrać syna, to będzie zastanawiać się co robi, czemu go unika, co się dzieje. Będzie dużo myślał o tym, że jest coś nowego, coś czego on nie zna i wtedy po jakimś czasie będzie biegał za nią.
I są na ten temat artykuły naukowe, poradniki dla ludzi po zerwaniach. To co mówię nie jest wzięte z głowy tylko tak po prosu działa ludzka psychologia. Nie ma 100% pewności, że się uda wrócić, bo to zawsze jest o wiele bardziej skomplikowane, ale w taki sposób jest większa po prostu szansa.

No etc. sama skorzystałam parę miechów z czegoś takiego i przez 3 miechy praktycznie nie miałam z ex kontaktu, 1 miesiąc to już wcale. Wróciliśmy do siebie prawie już miesiąc temu i sytuacja między nami jest stabilna. Ale też była to inna sytuacja bo nie było osób 3cich.

Po prostu wszysstko zależy od tego co się oczekuje.

185

Odp: Jak żyć?
wieka napisał/a:

Po ostatnich wypowiedziach autorki, wyciągam inne wnioski.
Nikt tak się nie zachowuje w podobnej sytuacji, ani mąż, ani żona, nawet psycholog był zdziwiony, bo żona oczywiście nie opowiedziała wszystkiego o swoim małżeństwie, podobnie jak na forum, czyli czuła się winna, ale nie potrafiła się przyznać.

I tak, maż już nie wytrzymywał zachowania żony, nie pomogła terapia, więc albo sam albo ktoś mu podpowiedział, że jedynie pomoże terapia szokowa, czyli wyprowadzka niby do innej kobiety.
I co się dzieje, żona dopiero po tej akcji, zmienia się o 180 st, czyli tak czego oczekiwał.

Teraz wszystko w rękach żony, jeśli zależy jej na małżeństwie, powinna posypać głowę popiołem, raz tylko powiedzeć, że jak mu nadal zależy na rodzinie to może wrócić, bo ona wszystko zrozumiała i już nie ma tamtej żony. Fiuriatka zniknęła.

Wtedy on podejmie decyzje, czy zaufać czy nie, a jeśli nawet wróci, to następnym razem jak wyprowadzi się to nieodwołalnie, niekoniecznie do innej kobiety.

Taki scenariusz, w tym przypadku, wg mnie jest jak najbardziej realny.

To też nie tak. Źle mnie oceniasz. Użyłam słowa furiatka, owszem ale chodziło mi o to że nasze kłótnie byly czasem emocjonalne. Talerze nie fruwaly, leciały przykre słowa, ale nie tylko z moich ust i nie tylko ja te kłótnie prowokowałam. Ostatnio po analizie stwierdzam że on od jakiegoś czasu czepiał się o każda pierdole a ja starałam się opanować. Po terapii w 2016 naprawdę pracowałam nad związkiem i dialogiem. Wiedzieliśmy co kogo wkurzało i jakoś uważam że było fajnie. On sam mówił że nauczyliśmy się rozmawiać.

Teraz.

Na chwilę obecną coś się we mnie zmienia, czuję złość, rozgoryczenie, zawiedzenie. Powiedziałam mu że narazie nie chce z nim kontaktu chyba ze o dziecko i kasę. Widzę że go to wkurzyło bo powiedział że " to mam  Cie nie odwiedzac" ? Próbuje wydzwaniać do mnie pod byle pretekstem lub pisać na messengerze. Teraz mnie poinformował że jedzie z nią na weekend. Z synem chce spędzić cały czwartek. Zaproponował synowi poznanie jej. Idiota po niecałym tygodniu od wyprowadzki. Syn odrzekł że nie jest gotowy. Kiedyś ten dzień nadejdzie. Kurde jak ja to przeżyje. A Wy jak sobie poradziliście z zapoznaniem dzieci z nowymi partnerami zdradzaczy?

186 Ostatnio edytowany przez adela 07 (2021-11-09 07:57:19)

Odp: Jak żyć?

Facet nie postępuje fair. Chciałby utrzymywać z Tobą " koleżeńskie" kontakty.
Po zdradzie to przecież niemożliwe! On na pewno czułby się z tym lepiej , bo niejako niwelowałoby poczucie winy. W ten sposób.chce " rozejścia się w dobrych stosunkach", co jest jednoznacznie egoistyczne. Tak jakby Twoje cierpienie nie istniało. " Mam Cię nie odwiedzać??"- to chamska manipulacja, gra na Twoich uczuciach. Spytaj Go, czy jakbyś doprawiła Mu rogi, chciałby Cię widywać i udawać ze nic się nie stało.

187 Ostatnio edytowany przez 123qwerty123 (2021-11-09 08:34:18)

Odp: Jak żyć?
Orientalna napisał/a:

No dobra ale zależy czego oczekuje się od tej sytuacji.
Jeśli będzie się pokazywać swoje wielkie cierpienie (które oczywiście jest prawdziwe) ale w taki sposób facet no co pomyśli. Kurcze, zraniłem ją mam żal do siebie, byłem z nią a ją skrzywdziłem tak bardzo. I wtedy będzie blokada. Jak by wrócił to tylko i wyłącznie z poczucia winy, a nie z miłości i ten związek i tak byłoby o kant dupy rozbić.
Takim działaniem można więc sprawić aby Ex miał wyrzuty sumienia (które na pewno mu nie miną przez wiele lat) + koniec zwiąku.

Jeśli natomiast będzie się uczuciowo niedostępnym, w zasadzie tylko autorka będzie z nim się spotykała po to, żeby mógł gdzieś zabrać syna, to będzie zastanawiać się co robi, czemu go unika, co się dzieje. Będzie dużo myślał o tym, że jest coś nowego, coś czego on nie zna i wtedy po jakimś czasie będzie biegał za nią.
I są na ten temat artykuły naukowe, poradniki dla ludzi po zerwaniach. To co mówię nie jest wzięte z głowy tylko tak po prosu działa ludzka psychologia. Nie ma 100% pewności, że się uda wrócić, bo to zawsze jest o wiele bardziej skomplikowane, ale w taki sposób jest większa po prostu szansa.

No etc. sama skorzystałam parę miechów z czegoś takiego i przez 3 miechy praktycznie nie miałam z ex kontaktu, 1 miesiąc to już wcale. Wróciliśmy do siebie prawie już miesiąc temu i sytuacja między nami jest stabilna. Ale też była to inna sytuacja bo nie było osób 3cich.

Po prostu wszysstko zależy od tego co się oczekuje.

Korzystałaś z czegoś takiego, czyli z czego, z manipulacji? Twój ex wrócił do Ciebie bo został zmanipulowany, a nie z miłości? Jaka jest różnica między powrotem z poczucia winy, a powrotem w wyniku manipulacji ? Dla mnie żadna. Oba są słabe.

A co do poczucia winy to tak. Mąż który zdradza żonę powinien mieć poczucie winy, ale samo poczucie winy, nie powinno być powodem podjęcia decyzji o powrocie.

188

Odp: Jak żyć?

Wątku o babskich sposobach i manipulacjach nawet nie komentuję, bo to żałosne walczyć w ten sposób  o kogoś i skórką nie warta wyprawki.
Co do Eweliny na pewno nie zasłużyłaś na to co Ci teraz mąż robi. Dobrze że wyraźnie mu powiedziałaś o tym że ma Ciebie nie odwiedzać.
Tak jak przypuszczałam zareagował złością.
Jeśli będzie tak jak u mnie, na syna też się obrazi.
Syna wesprzyj w jego asertywności. I to bardziej o niego się  martw A nie o siebie.
Powinnaś też dac mi do zrozumienia że cokolwiek on nie zrobi będzie dla Ciebie ok.

189 Ostatnio edytowany przez Ania2019 (2021-11-09 10:24:38)

Odp: Jak żyć?

Moim zdaniem wszelkie techniki manipulacji, nawet jeśli skuteczne, to sensu nie mają.
Rób jak czujesz, a dobrze robisz, masz psychologa i jestes zaopiekowana,
myśl o sobie i dziecku, teraz tylko wasz spokój i zdrowie są najważniejsze.
Mezowi odbiło i to nieźle, teraz i tak nic do niego
nie dociera.

190

Odp: Jak żyć?

"Użyłam słowa furiatka, owszem ale chodziło mi o to że nasze kłótnie byly czasem emocjonalne. Talerze nie fruwaly, leciały przykre słowa, ale nie tylko z moich ust i nie tylko ja te kłótnie prowokowałam."

To zmienia postać rzeczy, z tego co pisałaś wcześniej i z Twojego zachowania, jak jedno dodać do drugiego, można było wysnuć taki wniosek.
Z tego co teraz piszesz, to uczucia między wami nie było widać, przynajmniej z jego strony, to czepialstwo męża, może świadczyć, że chciał zakończyć ten związek i spotkał tę kobietę długo wcześniej, a teraz wcskał Ci kit, że jeszcze nic...
Trochę Cię nie rozumiem, że Ty mimo wszystko byś chciała, żeby wrócił do Ciebie chociażby na siłę... Musisz odrzucić taką ewentualność, żeby realnie zacząć działać.

Powinnaś się z tym pogodzić i zacząć twardo stąpać po ziemi, wszystko załatwiać drogą prawną, żeby jak najwięcej ugrać, bo będzie ewidentna jego wina za rozpad małżeństwa.

191

Odp: Jak żyć?

Wieka dziękuję. Wszystkim dziękuję.
Mówiąc mu ze nie chce kontaktu wspomniałam też o tym że coś w moim życiu się wydarzyło z czego bardzo się cieszę, ale nie chce mu o tym mówić i chce ograniczyć kontakt. Widziałam że się wkurzył i zaciekawił. Pisał mi i dzwonił co to takiego. Zbywam go, stałam się bardzo oficjalna. Szybko kończę rozmowę.
Dzis jestem wkurzona.
U syna w szkole byl covid, dla świętego spokoju postanowiliśmy zrobić dziecku test. Oczywiście zgłoszenie wysłałam ja i od razu dostałam skierowanie. Na młodego nałożyli kwarantanne. Wczoraj na wariata zwolniłam się z pracy żeby mu ten test zrobić. Tatuś nie mógł bo był w serwisie z samochodem. Dziś wynik mam, ulga negatywny. Wolne z pracy wzięłam bo mimo wszystko kwarantanna do polnocy, a pies sam tyle godzin nie wytrzyma. Tatuś ma wywalone. Chciał dzis wziąść syna na spytki i do niego przyjechać, zapytał czy jestem w domu. Co młody miał zrobić potwierdził. Przesłałam mu skan wyniku.
Przed chwilą zadzwonił. Pytał o wynik jakby kuźwa tam nie było napisane. Powiedziałam mu że tsk się zainteresował że nawet psa nie miałby kto wyprowadzić. Próbuję na mnie winę spychac że mieliśmy się informować o synu. A nie tobie tego kurde? Syn zaczyna się buntować. Wczoraj wieczorem przyszedł i mówi że tata z nim spędził w niedzielę 2 godziny plus 2 godziny obiad u babci, a potem jak syn chciał z nim i z psem pojechać to zbył go że tamtą będzie a przecież młody nie chce jej teraz poznawać. Wpędza dziecko w poczucie winy. Tak samo w czwartek ma zabrać syna na cały dzień, nawet nie zapytał czy młody chce i vo będą robić. No i poinformował że jedzie z nią na weekend. Syn wkurzony że tatuś panszczyzne odwala. Nie eiem co zrobić jsk nadejdzie dzień kiedy młody pojedzie ja poznać.
Poki co mąż za szybkie tempo przybrał  leci w tym jak głupi. Dziś dopiero tydzień jak się wyprowadził i już weekendzik . Szybko zmienił status związku z sublokatora.

192

Odp: Jak żyć?

Jak to czytam, ciśnienie mi się podnosi.
Obca baba jest ważniejsza od syna. Już to pisałam ale nie mogę się powstrzymać- wacek z mózgiem zamieniły się miejscami.
Bardzo Ci wspołczuję.

193

Odp: Jak żyć?

Syn już jest w takim wieku, że może ojcu odmówić wizyty, niech powie, że nie jest gotowy, na poznawanie tej kobiety. Dziecka zdanie też trzeba szanować, bo sobie w życiu nie poradzi, jak jego zdanie będzie tłamszone.

Nie możesz udawać, że nic się nie stało i być dla niego miłą, dlatego powtarzaj mu, że tylko w sprawach syna możecie rozmawiać.

Nie żałuj już tego rozstania, bo po pierwsze nie pasowaliście do siebie, bo po tylu latach znaliście się na tyle, że powinniście się dogadywać, chcąc być w małżeństwie. Po drugie, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

194

Odp: Jak żyć?

Tak jak Ci napisałam- wystarczy ze powiesz synowi że nie musi się na nic zgadzać, jeśli nie chce.
a jak się zgodzi to Ty nie będziesz mu miała za złe.
Powiedz też synowi ze wpływu na ojca nie masz- bo to prawda.

195

Odp: Jak żyć?
Ela210 napisał/a:

Tak jak Ci napisałam- wystarczy ze powiesz synowi że nie musi się na nic zgadzać, jeśli nie chce.
a jak się zgodzi to Ty nie będziesz mu miała za złe.
Powiedz też synowi ze wpływu na ojca nie masz- bo to prawda.

Dokładnie tak zrobiłam. Syn powiedział że boi się że jsk by do spotkania juz doszło to powie jej że jest k... ci rozwaliła mu rodzinę, albo że się rozpłacze. Powiedziałam mu że nie tylko ona jest winna bo tata gdyby nie chciał to by nie skorzystał. A swoje emocje może wyrażać jsk chce.

Posty [ 131 do 195 z 303 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024