Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 123 z 123 ]

66 Ostatnio edytowany przez Mira Żmijewska (2021-08-31 05:17:39)

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?
Olinka napisał/a:

Masz dziwne pojęcie bliskości.

Dokładnie to samo ja myślę sobie o tobie i o autorce wątku. Niby być z kimś latami, ale się przed tym kimś w pełni nie otworzyć.

Olinka napisał/a:

dotycząca takich intymnych szczegółów, jak te kiedy, z kim, ile razy i w jakich pozycjach współżył, a niechybnie do tego to wszystko zmierza.

Ale ten motyw, to już sobie dopisali akurat dyskutanci w niniejszym wątku.

Olinka napisał/a:

Ty chciałabyś, aby ktoś robił sobie pożywkę z tego co ze sobą robiliście i jak mu z Tobą było?

Dawno, dawno temu, podczas docierania się zostałam poproszona o pokazanie korespondencji z byłego związku. Stwierdziłam, że ok, ale w takim razie pokaż mi swoją. Nie wiem, jakiej niezdrowej pożywki się tutaj dopatrujesz, bo osobiście uważam, że była to świetna okazja, żeby lepiej poznać drugą osobę i to od takiej strony, której przy nas akurat nie manifestuje.

Natomiast to co ewentualnie na mój temat mówią swoim obecnym partnerom osoby, z którymi już nie jestem ani mnie ziębi, ani grzeje, bo po prostu nie ma już żadnego znaczenia. Znaczenie mają natomiast relacje z obecnego związku.

Jeśli zaś dla kogoś istotniejsza jest lojalność względem byłych niż obecnych, to jest to - w moim odczuciu - zwyczajne stawianie sprawy na głowie.

Zobacz podobne tematy :

67 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2021-08-31 06:59:17)

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?
Mira Żmijewska napisał/a:

Dawno, dawno temu, podczas docierania się zostałam poproszona o pokazanie korespondencji z byłego związku. Stwierdziłam, że ok, ale w takim razie pokaż mi swoją. Nie wiem, jakiej niezdrowej pożywki się tutaj dopatrujesz, bo osobiście uważam, że była to świetna okazja, żeby lepiej poznać drugą osobę i to od takiej strony, której przy nas akurat nie manifestuje.


Jeśli zaś dla kogoś istotniejsza jest lojalność względem byłych niż obecnych, to jest to - w moim odczuciu - zwyczajne stawianie sprawy na głowie.

Istnieje coś takiego jak tajemnica korespondencji i nie powstała dla czyjegoś widzi mi się tylko z poczucia powagi sprawy jakim jest słowo pisane. Nie wyobrażam sobie, żeby mój były partner dawał moje listy do przeczytania swojej obecnej partnerce, ani ja nie widzę powodu aby na szerokim forum obnosić się z jego listami. W głowie mi się nie mieści, że ktoś może robić inaczej i uważać to za właściwe i godne naśladowania. W jednym masz rację; można się przy takiej okazji lepiej poznać, ale z nie najlepszej strony.


Co do ukrywania faktu swojej kryminalnej przeszłości też jestem zdania, że facet zrobił źle i po prostu okłamał swoją żonę. Nie wiem, czy taki powód nie byłby wystarczający do rozwodu. Taka przeszłość w każdej chwili może zaważyć na funkcjonowaniu całej rodziny i to zupełnie niespodziewanie. Ja, aby wykonywać swoją pracę wszędzie musiałam okazywać świadećtwo o niekaralności. To był warunek, żeby otrzymać pracę, uznanie zawodu za granicą i w końcu obywatelstwo. Już nawet nie chce mi się liczyć ile razy musiałam występować o nie w ostatnich latach. Aha! Jeszcze wiele lat temu w Polsce, gdy wnosiłam o to, aby stać się rodziną zastępczą dla chłopca z rodziny, który stracił rodziców i został zupełnie sam. Groził mu dom dziecka więc gdy mnie poprosił aby zamieszkać ze mną i z córką, zgodziłam się. Nie wyobrażam sobie gdzie bym była dziś, gdybym miała za sobą kryminalną przeszłość i "zapaskudzone" świadectwqo o niekaralności. O tym, czy mąż autorki postąpił  słusznie czy nie biorąc udział w tej bójce zdecydował sąd i raczej wątpliwości nie miał.

Jakie więc jest porównanie tego, że mąż zataił tak istotny fakt ze swojego życia przed autorką z tym, ile razy i w jakich pozycjach współżyła ze swoimi wcześniejszymi partnerami? Ona tego przed nim nie ukrywała i nie okłamała go, że była dziewicą. On też opowiedział autorce sporo po niewczasie swoją wersję wydarzeń z tamtego dnia gdy kogoś tam pobił i każe jej w nią wierzyć. Ja naprawdę przestałabym ufać takiemu gościowi, bo jeśli ukrywa takie rzeczy ze swojej przeszłości, to naprawdę można się spodziewać że nie będzie wiadomo nigdy tak naprawdę z kim się żyje.  Narazie wypłynęła kwestia pobicia i wyroku, ale nie wiadomo co jeszcze ukrywa, bo to że nie jest szczery z żoną to fakt z którym nie sposób dyskutować.

68

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?
Mira Żmijewska napisał/a:

Czyli uważasz, ze fakt, iż człowiek stanął, prawdopodobnie z narażeniem własnego życia (1 do 3), w czyjejś obronie, ale miał pecha, bo okazało się, że agresorzy byli jednak trochę na prawie (...)

Czy możesz przytoczyć gdzie są podane w postach Autorki te informacje?
W kontekście dopisywania motywów pytam.

Mira Żmijewska napisał/a:

Ale ten motyw, to już sobie dopisali akurat dyskutanci w niniejszym wątku.

69

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?
Lady Loka napisał/a:

To ja widocznie też jestem jakaś dziwna, bo w życiu by mi nie przyszło do głowy, żeby tłumaczyć mężowi dlaczego rozstałam się z jakimś innym facetem 10 lat przed nim. A co go to interesuje, dlaczego się rozstaliśmy? Nie jego biznes, nie było go wtedy.
Można powiedzieć ile było się razem i ile tych związków było, ale ja bym nie właziła w powody rozstania.

Co zresztą pokazuje tylko to, że u każdego ta granica dzielenia się przeszłością przebiega w zupełnie innym miejscu.

Ja się dzieliłam z prostej przyczyny (z tym że, jak już kiedyś pisałam, nie pchałam się nigdy do związków, ale, no, nie narzekałam na brak powodzenia, więc u mnie to były raczej historie typu Sara vs mniej lub bardziej niechciani adoratorzy + bardzo młodzieńczy związeczek xD) - bo czasem coś wychodzi na jaw. Znaczy, nie wiem, jesteśmy razem 3 lata z hakiem, a mój partner zdążył poznać już dwóch takich zalotników. wink Do tego przecież czasem coś wyjdzie w rozmowie, jak spotkamy się z moim przyjacielem czy którąś z przyjaciółek - nie chciałabym, żeby wtedy czuł się tym, co jako jedyny nie zasłużył na informacje. Nie wiem, pewnie mogłabym zabronić im wspominać cokolwiek, ale jesteśmy wszyscy raczej bardzo bezpośredni i jakieś złośliwe żarty są na porządku dziennym, więc po co. Tak samo w drugą stronę, nie chciałabym sytuacji, w której spotykamy się z jego znajomymi, przychodzi X i ja jedyna jestem wykluczona, bo nie wiem nic poza "podobałem jej się kiedyś". Więc u mnie to nie było spowiadanie się ze szczegółów, ale mniej więcej tyle informacji, ile dostał np. przyjaciel. To mi się wydaje całkiem uczciwym rozwiązaniem. big_smile

70

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?
Mira Żmijewska napisał/a:

Dokładnie to samo ja myślę sobie o tobie i o autorce wątku. Niby być z kimś latami, ale się przed tym kimś w pełni nie otworzyć.

Nawet w bliskości są pewne granice, bo czym innym jest otwartość, a czym innym uporczywe oczekiwanie przez drugą stronę gotowości do mówienia o wszystkim, nawet jeśli są to sytuacje bardzo intymne i zahaczają o intymność innych osób. Zresztą od pewnego momentu zaczyna się to robić niezdrowe.

Mira Żmijewska napisał/a:

Ale ten motyw, to już sobie dopisali akurat dyskutanci w niniejszym wątku.

W takim razie Twoim zdaniem jakiej niezbędnej wiedzy jeszcze mu brakuje i do czego jest mu ona koniecznie potrzebna?

Mira Żmijewska napisał/a:

Dawno, dawno temu, podczas docierania się zostałam poproszona o pokazanie korespondencji z byłego związku. Stwierdziłam, że ok, ale w takim razie pokaż mi swoją. Nie wiem, jakiej niezdrowej pożywki się tutaj dopatrujesz, bo osobiście uważam, że była to świetna okazja, żeby lepiej poznać drugą osobę i to od takiej strony, której przy nas akurat nie manifestuje.

Dziwi mnie, że nie widzisz w tej prośbie nic niewłaściwego. Dla mnie to już jest naruszanie pewnych elementarnych granic i jest zwyczajnie paskudne. I nie, nie chodzi o to, że człowiek ma coś do ukrycia, ale że to drugie nie ma wyczucia i zaczyna wchodzić z buciorami tam, gdzie w ogóle nie powinno go być.

Mira Żmijewska napisał/a:

Natomiast to co ewentualnie na mój temat mówią swoim obecnym partnerom osoby, z którymi już nie jestem ani mnie ziębi, ani grzeje, bo po prostu nie ma już żadnego znaczenia. Znaczenie mają natomiast relacje z obecnego związku.

Jeśli zaś dla kogoś istotniejsza jest lojalność względem byłych niż obecnych, to jest to - w moim odczuciu - zwyczajne stawianie sprawy na głowie.

Zdecydowanie to nie jest tak, że ważniejsza jest lojalność względem innych osób, ale istnieją pewne uniwersalne wartości, których zawsze warto się trzymać. Idąc tym tropem można przyjąć, że pod zasłoną bliskości niczym niewłaściwym jest otwieranie czyichś listów, przekopywanie komputera, telefonu, innych osobistych rzeczy. Jeśli tak miałaby wyglądać bliskość, to ja za nią bardzo podziękuję.

71 Ostatnio edytowany przez Mira Żmijewska (2021-08-31 14:11:10)

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?
Salomonka napisał/a:

ile razy i w jakich pozycjach współżyła ze swoimi wcześniejszymi partnerami?

Niektórzy dyskutanci w tym wątku mają chyba jakąś fiksację seksualną, bo uparcie wracają do "ile razy i w jakich pozycjach", chociaż autorka wątku wcale nie wspominała o tym, że jej mąż domagał się akurat takich szczegółów.

Osobiście w swoich związkach nie robiłam jakiejś tajemnicy również ze swojego życia seksualnego w przeszłości, ale nie była to nigdy jakaś najistotniejsza kwestia, z której domagałabym się drobiazgowych raportów odnośnie każdego zbliżenia, ani odnośnie której ktoś by się ode mnie drobiazgowych raportów domagał. Historia rozwoju byłych związków była dużo ciekawsza.


Salomonka napisał/a:

W jednym masz rację; można się przy takiej okazji lepiej poznać, ale z nie najlepszej strony.

Hm... może tutaj tkwi właśnie faktyczne źródło problemu? W tym, że niektórzy z nas strasznie się czemuś wstydzą, że kiedyś byli głupi, że popełniali błędy, albo że nawet byli inni i boją się do tego przyznać nawet (teoretycznie) najbliższej osobie?

Salomonka napisał/a:

On też opowiedział autorce sporo po niewczasie swoją wersję wydarzeń z tamtego dnia gdy kogoś tam pobił i każe jej w nią wierzyć.

Z tego ci pisała autorka wątku, to on nic jej o tej sprawie nie mówił, a wszelkie swoje wnioski na jej temat wyciągnęła wyłącznie, studiując dokumenty sądowe. I na ich podstawie zbudowała sobie w sumie bardzo pozytywny obraz całego tego zdarzenia. Więc bądź tu uprzejma nie zmyślać o jakichś "swoich wersjach wydarzeń".


Salomonka napisał/a:

Ja naprawdę przestałabym ufać takiemu gościowi, bo jeśli ukrywa takie rzeczy ze swojej przeszłości, to naprawdę można się spodziewać że nie będzie wiadomo nigdy tak naprawdę z kim się żyje.  Narazie wypłynęła kwestia pobicia i wyroku, ale nie wiadomo co jeszcze ukrywa, bo to że nie jest szczery z żoną to fakt z którym nie sposób dyskutować.

Dlatego właśnie uważam, że w związkach należy być otwartym.

------------

IsaBella77 napisał/a:

> Czyli uważasz, ze fakt, iż człowiek stanął, prawdopodobnie z narażeniem własnego życia
> (1 do 3), w czyjejś obronie, ale miał pecha, bo okazało się, że agresorzy byli jednak
> trochę na prawie (...)

Czy możesz przytoczyć gdzie są podane w postach Autorki te informacje?

Przecież to stoi w pierwszym poście, czarno na biały. Dlatego bardzo mnie dziwi, że niektórzy tutaj uparcie chcą widzieć w tym facecie potwora.

miał wyrok w zawieszeniu za pobicie trzech facetów. Siedziałam tam ze dwie godziny i przeczytałam wszystko. Dowiedziałam się, że pobił ich przez pomyłkę bo widział na ulicy jak oni biją chłopaka a ten okazał się jakimś złodziejaszkiem którego właśnie złapali.

72

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?
Mira Żmijewska napisał/a:

Dawno, dawno temu, podczas docierania się zostałam poproszona o pokazanie korespondencji z byłego związku. Stwierdziłam, że ok, ale w takim razie pokaż mi swoją. Nie wiem, jakiej niezdrowej pożywki się tutaj dopatrujesz, bo osobiście uważam, że była to świetna okazja, żeby lepiej poznać drugą osobę i to od takiej strony, której przy nas akurat nie manifestuje.

Jakby mnie partner poprosil o ujawnienie mojej korespondencji z bylym, to doczekałby się co najwyzej popukania sie w czoło, albo i nawet walizek przed drzwiami, bo sugerowaloby mi to, że ma bardzo nie po kolei z glowa.

Po pierwsze, to ujawnianie korespondencji osób trzecich jest nieetyczne i odbywać powinno się tylko za ich zgodą, a wątpię, że mój eks chcialby, żeby jego wynurzenia czytał jakis randomowy dla niego typ. Po drugie, to wchodzenie z butami w czyjeś intymne PRZESZŁE życie, które nie wiem po co mialoby interesować obecnego partnera. Po trzecie, to zalatuje totalną toksyką i raczej świadczy o zapędach do kontrolowania, a nie o wielkiej milości.

Przerażajace, jednym slowem.

73 Ostatnio edytowany przez Mira Żmijewska (2021-08-31 14:45:38)

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?
Olinka napisał/a:

Nawet w bliskości są pewne granice, bo czym innym jest otwartość, a czym innym uporczywe oczekiwanie przez drugą stronę gotowości do mówienia o wszystkim, nawet jeśli są to sytuacje bardzo intymne i zahaczają o intymność innych osób. Zresztą od pewnego momentu zaczyna się to robić niezdrowe.

Wnioski z całego tego wątku mam takie, że ludzie są bardzo różni. Tzn. niby to od dekad już doskonale wiedziałam, ale w tej akurat kwestii jest to dla mnie jednak na starość pewne zaskoczenie i pewnego intelektualnego wysiłku wymaga ode mnie poukładanie sobie w głowie, że inni mogą mieć jednak inaczej.

Osobiście w prawie wszystkich moich związkach zwierzenia budujące intymność były czymś najzupełniej naturalnym, co obie strony robiły spontanicznie, po prostu dzieląc się sobą. Nigdy nie odczuwałam takiej ciekawości jako "uporczywego oczekiwania" i nigdy też nie musiałam się jakoś "uporczywie domagać".

Jedyny wyjątek stanowił pewien mój romans, podczas którego obie strony doskonale zdawały sobie sprawę, że cała ta przygoda nie jest na serio, i że nigdy ze sobą nie będziemy. W tym wypadku nie miałam ochoty się przed drugą stroną otwierać.


Olinka napisał/a:

W takim razie Twoim zdaniem jakiej niezbędnej wiedzy jeszcze mu brakuje i do czego jest mu ona koniecznie potrzebna?.

Jakiej? Jezzzzu. Przecież ten facet jest ze swoją żoną od kilku lat, kilkuletnie dziecko ze sobą mają, a wie o jej życiu mniej, niż o moim życiu wiedzą moi najbliżsi przyjaciele. Dla mnie to równie niepojęte jak bycie zakonnicą. Tzn. niby wiem, że niektórzy tak właśnie chcą, ale nie jestem w stanie wyobrazić sobie ich stanu umysłu.


Olinka napisał/a:

Idąc tym tropem można przyjąć, że pod zasłoną bliskości niczym niewłaściwym jest otwieranie czyichś listów, przekopywanie komputera, telefonu, innych osobistych rzeczy. Jeśli tak miałaby wyglądać bliskość, to ja za nią bardzo podziękuję.

Nie mam żadnego powodu, żeby coś takiego robić. Znam drugą stronę, ufam jej i nie mam poczucia bycia trzymaną na dystans. Listy które czytałam i listy, które dałam do przeczytania zostały dobrowolnie pokazane za wiedzą i zgodą obu stron.

Beyondblackie napisał/a:

Przerażajace, jednym slowem.

Czyli, od 21 lat funkcjonuję w "przerażającym" związku i jestem z niego bardzo zadowolona.

74

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?

Hej, ale jest chyba coś pomiędzy czytaniem cudzej korespondencji a zamknięciem relacji w jednym zdaniu "byłam z nim X lat"? To pierwsze jest faktycznie nielojalnością wobec byłego, ale drugie też wydaje mi się nie w porządku. Znaczy, sorry, ale nie uwierzyłabym, gdyby mi facet powiedział, że nic więcej nie pamięta. Przecież można powiedzieć coś o związku, ale tak bardziej ogólnie. Nie o seksie i pozycjach, tylko - bo ja wiem - jakby się fabułę z filmu streszczało? Że Dziś poznał Basię na koloniach, że była starsza i bardzo energicznie go podrywała, a on się najpierw wstydził i uciekał do kolegów, aż w końcu go dopadła samego, a on się jakoś zebrał w sobie i pocałował? wink Że potem się okazało, że nawet fajnie się z nią gada, ale przyszła szkoła, test szóstoklasisty i miłość nie przetrwała w obliczu korków z matmy? Bez szczegółów, ot, historyjka, którą można by opowiedzieć właściwie każdemu, więc dlaczego by nie powiedzieć aktualnej drugiej połówce? Przecież o przyjaciołach, rodzinie też chcemy coś wiedzieć, prawda?

75

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?

Nie wiem, ja jakiejś wielkiej narracji nie prowadzilam o bylych związkach. Jasne, Miś wie, że mialam męża z którym się rozwiodłam i kim on był, ale raczej ogólnikowo, a nie z wchodzeniem w detale. Gdzieś tam w domu mam zdjecia z innymi eksami, jednak wątpię czy miałby ochotę je oglądać. Fotki z jakimiś dla niego przypadkowymi kolesiami? No, bez jaj.

Podobnie w drugą stronę- wiem, że mój facet mial inne partnerki przede mną (nawet jedną poznałam, bo to sporo stara sprawa), ale wcale mnie nie interesuje co z nimi robił i jak. Liczy sie tu i teraz, a nie co było 20 lat temu.

76

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?
SaraS napisał/a:

Bez szczegółów, ot, historyjka, którą można by opowiedzieć właściwie każdemu, więc dlaczego by nie powiedzieć aktualnej drugiej połówce? Przecież o przyjaciołach, rodzinie też chcemy coś wiedzieć, prawda?

Ale do przekazania takich informacji przecież już doszło.
Mąż Autorki uznał, że jest to robienie go w "ciula" - jak to sam ujął.
I zażądał pisemnych wyznań na wzór odpisu wyroku sądowego. Autorka ma obowiązek wyznać mu swoją przeszłość chronologicznie, ze wszystkimi szczegółami, ma być opis zajść, argumenty, podsumowanie, i pewnie zostanie też wydany wyrok.
Jak to się ma do prawdziwej intymności i bliskości, u podstaw których leży poczucie bezpieczeństwa?

77 Ostatnio edytowany przez cześka8 (2021-08-31 16:17:40)

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?

ktoś juz chyba wspominal...  mąż odwraca chyba trochę kota ogonem, żąda szczegółów jej przeszłości związkowej skoro ona przeczytała jego dokumentację ale sam przemilczał ten incydent sądowny, jakąś przeszłość związkową raczej każdy ma ale sądową.. nie wydaje mi się...  nie dziwię się autorce -  nie wiem jakbym przeszła nad tym do porządku dziennego, mąż jak widać nie ma z tym problemu i jeszcze na swoją "korzyść" odbija piłęczkę, że teraz jej kolej "szczerosci" i to w takiej a nie innej formie.... kto tu kogo robi w "ciula"

78

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?
IsaBella77 napisał/a:

zażądał pisemnych wyznań na wzór odpisu wyroku sądowego. Autorka ma obowiązek wyznać mu swoją przeszłość chronologicznie, ze wszystkimi szczegółami, ma być opis zajść, argumenty, podsumowanie, i pewnie zostanie też wydany wyrok.
Jak to się ma do prawdziwej intymności i bliskości, u podstaw których leży poczucie bezpieczeństwa?

To akurat było głupie i złośliwe, ale zdarzyło się w konkretnych okolicznościach. W takiej sytuacji zapewne też bym się wściekła i może nagadała jakichś głupot. I z tego jednorazowego wybuchu w momencie wzburzenia, autorka i niektórzy dyskutanci budują sobie obraz tego człowieka i obraz jego oczekiwań. A autorka nawet zaznacza, że przecież nie da rady spisać tego w tak szczegółowej formie, jaką miały te zeznania świadków. Moim zdaniem w dalszym ciągu nie ma po prostu ochoty mu niczego o sobie mówić, a to "przecież tak nie dam rady" i "przecież nie pamiętam" stanowi jedynie racjonalizację, mającą tłumaczyć fakt, że oczekiwania męża są niemożliwe do spełnienia.

Nie wiem, jak  Sad days się w tej kwestii z mężem dogada, bo jeżeli oboje mają tu tak odmienne podejścia jak np. ja i kilka moich rozmówczyń, to po prostu niedopasowali się w tej kwestii. Ale jakoś porozmawiać przecież muszą i postarać się jakoś zrozumieć, co myśli i czuje druga osoba.

79

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?

Mira, ja dodam jeszcze jedną rzecz:
To, że ona nie chciała mówić o przeszłości już przed ślubem i że on o tym wiedział i to zaakceptował nie zmienia nic
To, że on zataił przed nią fakt bycia karanym, jest zaróno podstawą do rozwodu z jego winy jak i do stwierdzenia nieaważności małżeństwa.
Niech się cieszy, że dla Autorki to pobicie było pozytywen tongue

80 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2021-08-31 18:28:02)

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?

11312

Mira Żmijewska napisał/a:
IsaBella77 napisał/a:

zażądał pisemnych wyznań na wzór odpisu wyroku sądowego. Autorka ma obowiązek wyznać mu swoją przeszłość chronologicznie, ze wszystkimi szczegółami, ma być opis zajść, argumenty, podsumowanie, i pewnie zostanie też wydany wyrok.
Jak to się ma do prawdziwej intymności i bliskości, u podstaw których leży poczucie bezpieczeństwa?

To akurat było głupie i złośliwe, ale zdarzyło się w konkretnych okolicznościach. W takiej sytuacji zapewne też bym się wściekła i może nagadała jakichś głupot. I z tego jednorazowego wybuchu w momencie wzburzenia, autorka i niektórzy dyskutanci budują sobie obraz tego człowieka i obraz jego oczekiwań. A autorka nawet zaznacza, że przecież nie da rady spisać tego w tak szczegółowej formie, jaką miały te zeznania świadków. Moim zdaniem w dalszym ciągu nie ma po prostu ochoty mu niczego o sobie mówić, a to "przecież tak nie dam rady" i "przecież nie pamiętam" stanowi jedynie racjonalizację, mającą tłumaczyć fakt, że oczekiwania męża są niemożliwe do spełnienia.
.

Mijasz się z prawdą Mira. Facet może się wściekł i nagadał głupot, ale trochę czasu już minęło i miał czas żeby ochłonąć i pomyśleć. Jednak jak wynika z listu autorki czas biegnie, a mąż od swojego chorego pomysłu z opisywaniem szczegółów poprzednich związków swojej żony nie ustępuje. Więc jednak to  nie było chwilowe wzburzenie jak twierdzisz.

Jeśli nawet ona nie chce opisywać ze szczegółami tego co było, to się nawet w najmniejszym stopniu nie dziwię. Po pierwsze; Może się zdiwisz Mira, ale ja też detali z moich poprzednich związków nie pamiętam smile Mało, nawet mojego ex męża słabo pamiętam smile Po prostu co było to było i zostalo przeze mnie skrzętnie zakopane w pamięci, nie rozpamiętuję tego ani nie wskrzeszam codziennie, bo żyję dniem dzisiejszym. Pamiętam pewne ogólne, ważne rzeczy i tyle, reszta nieważna. Miałabym naprawdę problem, gdyby ktoś zażądał ode mnie teraz spowiedzi jakby to było wczoraj.


I jeszcze sprawa czytania cudzych listów, bo napisałaś że ludzie wstydzą się swojej przeszłości i tego jacy byli naiwni itp.

Ja nie wstydzę się tego, co czułam do każdego z moich partnerów, ani nie myślę, że byłam głupia gdy te listy pisałam. Oprócz mojego męża miałam jeden poważny związek i to było piękne, całe to moje zakochanie i jego listy które do mnie pisał. Nie wyobrażam sobie, abym miała je komuś czytać z erratą, jaka byłam wtedy głupia. To, że nam związek nie wyszedł to też tylko moja i jego sprawa, nie powód do dyskusji o tym z kimś następnym, w długie zimowe wieczory. Nie wybrałabym sobie na bliskiego człowieka kogoś, kto potrzebuje dowartościowywać się czytając moje i mojego byłego partnera listy z moim komentarzem, jaka to ja byłam głupia wcześniej i naiwna.  To z daleka zalatuje niezdrowo i nic na to nie poradzę, że tak to odbieram smile

81

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?
IsaBella77 napisał/a:
SaraS napisał/a:

Bez szczegółów, ot, historyjka, którą można by opowiedzieć właściwie każdemu, więc dlaczego by nie powiedzieć aktualnej drugiej połówce? Przecież o przyjaciołach, rodzinie też chcemy coś wiedzieć, prawda?

Ale do przekazania takich informacji przecież już doszło.
Mąż Autorki uznał, że jest to robienie go w "ciula" - jak to sam ujął.
I zażądał pisemnych wyznań na wzór odpisu wyroku sądowego. Autorka ma obowiązek wyznać mu swoją przeszłość chronologicznie, ze wszystkimi szczegółami, ma być opis zajść, argumenty, podsumowanie, i pewnie zostanie też wydany wyrok.
Jak to się ma do prawdziwej intymności i bliskości, u podstaw których leży poczucie bezpieczeństwa?

Nijak. Ja już przecież pisałam, że dla mnie reakcja męża jest, kolokwialnie mówiąc, chora.
Tutaj miałam na myśli coś innego. Jeżeli facet upierałby się, że nie wracamy do przeszłości, na temat poprzednich związków miał do powiedzenia jedno zdanie, a jednocześnie bez skrępowania przetrzepał jakieś moje papiery z przeszłości (nie mam wyroku, więc może pamiętniczki by się wysypały z szafki i tak by jakoś musiał je przeczytać, bo przecież nie można po prostu zebrać i odłożyć wink), to też byłabym wściekła. I też - jako że nie cofnąłby przecież tego, co zrobił - oczekiwałabym wzajemności. Skoro on wściubił nos w przeszłość, to niech teraz umożliwi mi to samo. W końcu, gdybym się umówiła z partnerem, że nie chodzimy osobno na imprezy do klubów, a on by poszedł, to też uznałabym, że w takim razie mi również wolno. I za śmiechu warte uważałabym to, że nie chce mi na to pozwolić, mimo że sam zasadę złamał.

82 Ostatnio edytowany przez Mira Żmijewska (2021-08-31 18:15:09)

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?
Salomonka napisał/a:

Może się zdiwisz Mira, ale ja też detali z moich poprzednich związków nie pamiętam smile Mało, nawet mojego ex męża słabo pamiętam smile

No to, faktycznie, po raz kolejny w tym wątku bardzo się zdziwiłam. Osobiście całkiem dobrze pamiętam trzy swoje wcześniejsze związki sprzed ponad 20 lat. Nawet o najkrótszym z nich, zaledwie półtoramiesięcznym nawet dziś byłabym pewnie w stanie opowiadać przez jakąś godzinę. Co nas w sobie pociągało, co okazało się problemem, jak się rozwijała ta znajomość i jak się skończyła. Jejku, potrafiłabym nawet dzisiaj opowiedzieć z grubsza przebieg kluczowych, zwłaszcza pierwszych i ostatnich spotkań. Pamiętam co, gdzie, z kim, obrazy, fragmenty rozmów. Przecież w danym momencie życia były to dla mnie kluczowe i ogromnie emocjonujące doświadczenia, więc jak w ogóle mogłabym je zapomnieć? No - ale jak już tutaj parokrotnie stwierdziłam - różni ludzie są różni. Niekiedy bardzo dziwnie różni.

83 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2021-08-31 18:45:41)

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?
Mira Żmijewska napisał/a:
Salomonka napisał/a:

Może się zdiwisz Mira, ale ja też detali z moich poprzednich związków nie pamiętam smile Mało, nawet mojego ex męża słabo pamiętam smile

No to, faktycznie, po raz kolejny w tym wątku bardzo się zdziwiłam. Osobiście całkiem dobrze pamiętam trzy swoje wcześniejsze związki sprzed ponad 20 lat. Nawet o najkrótszym z nich, zaledwie półtoramiesięcznym nawet dziś byłabym pewnie w stanie opowiadać przez jakąś godzinę. Co nas w sobie pociągało, co okazało się problemem, jak się rozwijała ta znajomość i jak się skończyła. Jejku, potrafiłabym nawet dzisiaj opowiedzieć z grubsza przebieg kluczowych, zwłaszcza pierwszych i ostatnich spotkań. Pamiętam co, gdzie, z kim, obrazy, fragmenty rozmów. Przecież w danym momencie życia były to dla mnie kluczowe i ogromnie emocjonujące doświadczenia, więc jak w ogóle mogłabym je zapomnieć? No - ale jak już tutaj parokrotnie stwierdziłam - różni ludzie są różni. Niekiedy bardzo dziwnie różni.

Ale co chcesz teraz powiedzieć; że każdy tak musi i musi być zwarty i gotowy, bo męzuś sobie zażyczy raportu  i nie znasz dnia ani godziny?
Ja mam naprawdę tyle rzeczy do codziennego przeżywania, że daję spokój moim byłym. Napisałam ci, ale ty po prostu czytasz tylko to, co ci pasuje.

84

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?
Salomonka napisał/a:

Ale co chcesz teraz powiedzieć; że każdy tak musi i musi być zwarty i gotowy, bo męzuś sobie zażyczy raportu  i nie znasz dnia ani godziny?

Na ten moment nie próbuję powiedzieć nic ponad to, że jest dla mnie ogromnym zaskoczeniem, jak zupełnie odmiennie potrafią takie doświadczenia postrzegać i pamiętać (przynajmniej niektóre) inne osoby.

85

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?

tylko w jakim celu takie wspominki?? Pomijajac ulotnosc pamieci mialabym obawy, ze bedzie drazyl i drazyl a sam krystaliczny nie jest.. zajac sie dzieckiem, soba, rodzina a nie eksami... w sumie ciekawe co on jeszcze.. czego jeszcze nie powiedzial... pamiec jak widac ulotna jest, wiec nie powinien miec o nic pretensji...

86

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?
Mira Żmijewska napisał/a:
Olinka napisał/a:

W takim razie Twoim zdaniem jakiej niezbędnej wiedzy jeszcze mu brakuje i do czego jest mu ona koniecznie potrzebna?.

Jakiej? Jezzzzu. Przecież ten facet jest ze swoją żoną od kilku lat, kilkuletnie dziecko ze sobą mają, a wie o jej życiu mniej, niż o moim życiu wiedzą moi najbliżsi przyjaciele. Dla mnie to równie niepojęte jak bycie zakonnicą. Tzn. niby wiem, że niektórzy tak właśnie chcą, ale nie jestem w stanie wyobrazić sobie ich stanu umysłu.

Pisałam o tym co najmniej dwukrotnie, ale raz jeszcze powtórzę, że mąż Autorki wie, że przed nim miała dwóch partnerów, że nie były to przelotne znajomości, ale dłuższe związki i że w obu tych relacjach pojawił się pełen seks.
Powyżej zadałam proste pytanie, na które wciąż nie udzieliłaś odpowiedzi: co KONKRETNIE jeszcze powinien wiedzieć, aby w Twoim odczuciu ta wiedza była wystarczająca i do czego może być mu potrzebna? Pomijamy oczywiście patologiczne zagrania, skoro mowa o tym, że to jest zupełnie w porządku i normalne. Serio pytam, bo nie wiem.

87 Ostatnio edytowany przez Mira Żmijewska (2021-08-31 22:27:11)

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?
Olinka napisał/a:

Powyżej zadałam proste pytanie, na które wciąż nie udzieliłaś odpowiedzi: co KONKRETNIE jeszcze powinien wiedzieć, aby w Twoim odczuciu ta wiedza była wystarczająca

Kim były te osoby i jakie były. Jak się poznali. Jak się rozwijała ta znajomość. Dlaczego się skończyła. Jak spędzali razem czas. Czym taki poprzedni związek różnił się od obecnego. Jakie wnioski udało się z niego wyciągnąć. Itp.

Olinka napisał/a:

do czego może być mu potrzebna?

Jezzzu! A co to w ogóle jest za pytanie? Bo człowiek jest istotą ciekawą świata. Nawet kot wykazuje odruch ekploracyjny, szczegółowo poznając nowe mieszkanie, i znajdujące się w nim potencjalne atrakcje i zagrożenia, a my mamy przecież trochę jednak trochę większe mózgi. Bo jak powiedział matematyk David Hilbert i nawet kazał sobie na nagrobku wyryć:

Musimy wiedzieć. Będziemy wiedzieć.

Dla mnie to tak absolutnie oczywiste, że z wielkim zdumieniem przekonałam się w niniejszym wątku, że istnieją ludzie, którzy wolą żyć w ignorancji i uważają taki za stan naturalny i pożądany.

88

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?

.... wolalabym eksplorowac trase wspolnej wycieczki rodzinnej niz co robilismy z bylym, badz co on robil z byla - historia, temat zamkniety... ale.. no sa rozni ludzie, kwestia by sie dobrac a to nie jest proste... bo nie da sie wszystkiego przed zalozeniem rodziny.. sprawdzic, przedyskutowac, jakos autorka musi temat... rozwiazac...

89

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?
Mira Żmijewska napisał/a:

Bo człowiek jest istotą ciekawą świata. Nawet kot wykazuje odruch ekploracyjny, szczegółowo poznając nowe mieszkanie, i znajdujące się w nim potencjalne atrakcje i zagrożenia, a my mamy przecież trochę jednak trochę większe mózgi.

I naprawdę uważasz, że zaspokojenie ciekawości daje nam prawo do naruszania granic drugiej osoby? A gdzie szacunek do jej emocji, poczucia komfortu?
Pomijam przy tym, że ciekawość nie zawsze jest zaletą, bo bywa wielką wadą. To raz, a dwa - ogromnie ważne, o ile nie kluczowe, są w tym wszystkim przyświecające eksplorującemu cudzą przeszłość intencje.

Mira Żmijewska napisał/a:

Dla mnie to tak absolutnie oczywiste, że z wielkim zdumieniem przekonałam się w niniejszym wątku, że istnieją ludzie, którzy wolą żyć w ignorancji i uważają taki za stan naturalny i pożądany.

Ty nazywasz to ignorancją, a ja szacunkiem do czyjejś przeszłości i prawem do zachowania jej dla siebie.

90 Ostatnio edytowany przez Mira Żmijewska (2021-09-01 03:52:51)

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?
Olinka napisał/a:

I naprawdę uważasz, że zaspokojenie ciekawości daje nam prawo do naruszania granic drugiej osoby?

Nie uważam. Ale też ktoś, kto w taki sposób rozumiałby swoje granice byłby dla mnie nie do zaakceptowania jako partner lub partnerka.

Olinka napisał/a:

Pomijam przy tym, że ciekawość nie zawsze jest zaletą, bo bywa wielką wadą.

Z tym się absolutnie nie mogę zgodzić. Dla mnie ciekawość jest czymś, co czyni nas ludźmi. Co sprawiło, że zbudowaliśmy cywilizację i nie siedzimy już na drzewach, wcinając banany.

---------
p.s. A tak przy okazji, to udało mi się chyba przy okazji tego wątku rozwiązać po części problem, z którym tu w sumie przyszłam, odkrywając to forum podczas odpytywania googla o nurtujące mnie kwestie. Dwadzieścia parę lat temu, przeżyłam krótką relację, której za cholerę nie potrafiłam przez te lata tak naprawdę rozkminić. Z jednej strony dostrzegałam zaangażowanie i poświęcony czas, a z drugiej zachowania, które dla mnie były niepojęte i frustrujące, i które przez lata roboczo interpretowałam jako jakiś rodzaj gierki. Tyle tylko, że ta gierka(?) też mi w sumie do niczego znanego nie pasowała. Niemniej skoro istnieją osoby takie jak np. Ty, które nie mając w tym żadnego zdrożnego interesu, różnią się ode mnie sposobem myślenia w stopniu wręcz frustrującym, to znaczy, że osoby takie  i mogą mieć też w związku zupełnie inne podejście do pewnych spraw, które osobiście wydawały mi się przez te dekady zwyczajnie oczywiste. A skoro tacy ludzie się zdarzają, to mogłam wtedy po prostu na kogoś takiego trafić. Kogoś, kto nie musiał "mi tego robić" złośliwie albo w ramach jakiejś gierki, tylko po prostu postrzegał świat zupełnie inaczej i czego innego oczekiwał od związku. Na 100% pewności mieć nie mogę, ale taka teoria wydaje mi się jednak spójna i zdolna wyjaśnić wszystko, co wtedy doświadczyłam. Tak więc wygląda na to, że po dwóch dekadach, zrozumiałam właśnie lepiej pewien przeszły element swoich doświadczeń. I za to chcę tak tobie, jak i innym nie zgadzającym się tu ze mną osobom podziękować smile

91 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2021-09-01 07:01:08)

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?
Mira Żmijewska napisał/a:
Olinka napisał/a:

I naprawdę uważasz, że zaspokojenie ciekawości daje nam prawo do naruszania granic drugiej osoby?

Nie uważam.
Ale też ktoś, kto w taki sposób rozumiałby swoje granice byłby dla mnie nie do zaakceptowania jako partner lub partnerka.
?


Ciekawe rozumowanie. Czyli granice partnera są ważne, ale tylko takie które ty akceptujesz. No, no...

92

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?

Jest ciekawość i jest wścibstwo. Jest ciekawość i jest przekraczanie czyiś granic. Także nie, ciekawość to nie zawsze zaleta.

Ja jestem ciekawa wielu rzeczy, co nie znaczy, ze mam potrzebę wiedzieć co mój partner robil w kazdej minucie swojego zycia zanim mnie spotkał. Nie tylko mnie to malo interesuje, co pewne rzeczy uwazam za glęboko intymne i prywatne, dlatego uważam, że należą one do jego wewnętrznego świata emocji. Jeżeli chce sie nimi podzielić, to okej, ale w życiu bym nie naciskała na to, ze koniecznie musi mi się z nich spowiadać. Jezu, przeciez to jest strasznie inwazyjne. Aż mnie ciary przeszły.

Związek to nie jest jakaś kolonia koralowca gdzie wszystko jest wspólne. W związku ciagle pozostajemy dwoma ODREBNYMI osobami, które maja prawo do swojej prywatności.

93

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?

Mira dla mnie podobnie, nie chciałabym być z kimś kto rozmowy o przeszłości ucina i nie ma tematu. Sama znam przeszłość swojego partnera, on moja też. Ale a) nie spisywalismy sobie jej w formie tak rozszerzonej że przypominała akta sądowe, nie znam też żadnej pary lub przypadku gdzie to miało miejsce więc mąż autorki dąży poniekąd już ekstremum a nie zwykłego zaspokojenia ciekawości b) sama mam jak mam ale wiem ze są osoby dla których przeszłość się nie liczy. Ani one nie są nienormalne, ani ja. Trochę dziwi mnie Twój szok szczerze mówiąc.

94

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?
Mira Żmijewska napisał/a:

Kim były te osoby i jakie były. Jak się poznali. Jak się rozwijała ta znajomość. Dlaczego się skończyła. Jak spędzali razem czas. Czym taki poprzedni związek różnił się od obecnego. Jakie wnioski udało się z niego wyciągnąć

Dla mnie to czego wymagasz jest po prostu wstrętne. W życiu nie chciałabym, żeby mój poprzedni chłopak opowiadał obecnej partnerce o szczegółach mojego życia. Ludzie tworzący związek dzielą się ze sobą różnymi intymnymi szczegółami ze swojego życia (kompleksy, słabości, relacje rodzinne) i to powinno pozostać między nimi tylko i wyłącznie, nawet jeżeli związek się zakończył.

Wyobraź sobie, że np. leczylas się psychiatrycznie (ale nie opowiadasz o tym na prawo i lewo), Twój były facet opowiada o tym obecnej partnerce, a ona dalej. Albo że zrobiłaś komuś jakieś świństwo w pracy. Chciałabyś, żeby wiedziały o tym zupełnie obce Ci osoby?

95

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?
Lendy123 napisał/a:
Mira Żmijewska napisał/a:

Kim były te osoby i jakie były. Jak się poznali. Jak się rozwijała ta znajomość. Dlaczego się skończyła. Jak spędzali razem czas. Czym taki poprzedni związek różnił się od obecnego. Jakie wnioski udało się z niego wyciągnąć

Dla mnie to czego wymagasz jest po prostu wstrętne. W życiu nie chciałabym, żeby mój poprzedni chłopak opowiadał obecnej partnerce o szczegółach mojego życia. Ludzie tworzący związek dzielą się ze sobą różnymi intymnymi szczegółami ze swojego życia (kompleksy, słabości, relacje rodzinne) i to powinno pozostać między nimi tylko i wyłącznie, nawet jeżeli związek się zakończył.

Wyobraź sobie, że np. leczylas się psychiatrycznie (ale nie opowiadasz o tym na prawo i lewo), Twój były facet opowiada o tym obecnej partnerce, a ona dalej. Albo że zrobiłaś komuś jakieś świństwo w pracy. Chciałabyś, żeby wiedziały o tym zupełnie obce Ci osoby?

Już pomijając takie praktyczne zastrzeżenia, zastanawia mnie po co komuś taki wojeryzm? Po co mam wyobrażać sobie partnera jak spędza czas z inną kobietą? Może to dziwne, ale mnie takie klimaty nie jarają, a wręcz sprawiaja, że czuje się niezręcznie. Mam sie do niej porównywać czy co?

Nie tyle uwazam to za naruszenie prywatności danej osoby jak i osób trzecich, ale coś naprawdę chorego w związku.

96 Ostatnio edytowany przez Mira Żmijewska (2021-09-01 13:55:27)

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?
Salomonka napisał/a:
Mira Żmijewska napisał/a:

Ale też ktoś, kto w taki sposób rozumiałby swoje granice byłby dla mnie nie do zaakceptowania jako partner lub partnerka.

Ciekawe rozumowanie. Czyli granice partnera są ważne, ale tylko takie które ty akceptujesz. No, no...

Czytasz sobie, co sama chcesz przeczytać.
Takie zupełnie absurdalne (z mojego punktu widzenia) granice, również uszanowałabym, po prostu absolutnie nie wiążąc się z taką osobą, bo i ona by się tylko męczyła i ja.

jjbp napisał/a:

Trochę dziwi mnie Twój szok szczerze mówiąc.

Cóż, widać wiązałam się z osobami (jak teraz widzę z jednym drobnym wyjątkiem), które były podobnie otwarte jak ja. Przyjaźniłam się z osobami, które były podobnie otwarte. A ludzi, którzy mają inaczej, jak widać nie miałam okazji w życiu poznać, bo pewnie już na samym początku nie przypadaliśmy sobie do gustu. Zatem odruchowo założyłam, że wszyscy mają podobnie jak ja i autentycznie zdziwiłam się, że można ukrywać przed mężem rzeczy, których rozmawiałam nawet z przyjaciółmi.

Lendy123 napisał/a:

Wyobraź sobie, że np. leczylas się psychiatrycznie (ale nie opowiadasz o tym na prawo i lewo), Twój były facet opowiada o tym obecnej partnerce, a ona dalej. Albo że zrobiłaś komuś jakieś świństwo w pracy. Chciałabyś, żeby wiedziały o tym zupełnie obce Ci osoby?

Ale co mnie to obchodzi, co obce mi osoby wiedzą i sądzą na mój temat? Ma to w ogóle jakikolwiek wpływ na moje życie? Nie wszystko, co robiłam w swoich związkach było dobre i mądre. Np. pierwszą osobę ze swojego pierwszego związku po prostu skrzywdziłam i byłam w tej relacji okropna. Coś mi się stanie, jak ktoś się o tym dowie?

Rozumiem sytuację i nie dotyka mnie to, kiedy jeden przyjaciel/znajomy nie chce mi czegoś powiedzieć o prywatnych sprawach innego przyjaciela/znajomego. Ale tu jest jednak (przynajmniej w moim odczuciu) inny poziom bliskości i inna "hierarchia lojalności" niż w związku.

Beyondblackie napisał/a:

Już pomijając takie praktyczne zastrzeżenia, zastanawia mnie po co komuś taki wojeryzm?
(...)
Nie tyle uwazam to za naruszenie prywatności danej osoby jak i osób trzecich, ale coś naprawdę chorego w związku.

Nie dogadamy się, bo po prostu wykazujemy najwidoczniej zupełnie inne widzenie świata.
Dla mnie chore byłoby trzymanie drugiej osoby na dystans, miałabym poczucie, że niby z kimś jestem, ale tak naprawdę to mieszkam po prostu pod jednym dachem z jakimś obcym człowiekiem.

A co do wiedzy, jako takiej, to po pierwsze jest często fascynująca sama w sobie, a po drugie posiada zwykle praktyczne zastosowania. Np. z każdego związku uczymy się czegoś na przyszłość.

97

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?

Spora część problemu wynika z różnego pojmowania zasadniczych wartości.
Dla Ciebie Miro coś jest otwartością, a (jak widać w tym wątku) dla kogoś innego to samo jest przesadnym i niepotrzebnym ekshibicjonizmem.
Coś jest ciekawością - a dla kogoś innego wścibstwem.

Bardzo dotknęła mnie sytuacja mojej wieloletniej przyjaciółki, takiej jeszcze od czasów szkoły podstawowej, gdzie kontakt między nami i bliskość emocjonalna nie osłabiła się, pomimo jej wyjazdu za granicę i pomimo dzielącego nas fizycznie dystansu kilku tysięcy kilometrów.
Otóż właśnie jej były już mąż, w imię właśnie takiej niepotrzebnej otwartości i nadmiernej szczerości, poinformował swoją kochankę o wielu intymnych sprawach ze swojego małżeństwa, i o sprawach, które na równi z jego - były też bardzo intymnymi sprawami jego żony.
Świadomie pomijam tu fakt, że ten ekshibicjonizm padł na bardzo podatny grunt. Bo to nie podatny grunt był przyczyną tego, że kochanka męża rozniosła te intymne sprawy do każdego, z kim chciało się jej o tym rozmawiać, obchodząc się z tą wiedzą w sposób głupi i beztroski.
Przyczyną tego, że sprawy mojej koleżanki, jej np. choroby, problemy, traumy, kłopoty zdrowotne - były później omawiane i komentowane przez wiele osób, była właśnie taka "otwartość" jej męża, w stosunku do jego kochanki. I najsmutniejsze było to, że było to zupełnie, ale to zupełnie niepotrzebne.

W kwestii Autorki wątku wszystko co powinno być powiedziane, zostało powiedziane w normalnej formie. Jej mąż się dowiedział ilu miała poważnych partnerów, i z iloma utrzymywała intymne stosunki.
Wszystko co jest ponadto - jest tak samo niepotrzebne, jak w podanym przeze mnie wyżej przykładzie przyjaciółki.
A żądanie takiej wiedzy, czy domaganie się jej w sposób agresywny - jest toksyczne i patologiczne.

Dla mnie z kolei chore i nienormalne jest opowiadanie o intymnych szczegółach z mojego życia szerokiemu gronu osób.
Prawdziwa bliskość i otwartość nie jest uwarunkowana wyflaczaniem się przed przyjaciółmi ze wszystkiego, co mi tylko przyjdzie do głowy.

98

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?
Mira Żmijewska napisał/a:
Beyondblackie napisał/a:

Już pomijając takie praktyczne zastrzeżenia, zastanawia mnie po co komuś taki wojeryzm?
(...)
Nie tyle uwazam to za naruszenie prywatności danej osoby jak i osób trzecich, ale coś naprawdę chorego w związku.

Nie dogadamy się, bo po prostu wykazujemy najwidoczniej zupełnie inne widzenie świata.
Dla mnie chore byłoby trzymanie drugiej osoby na dystans, miałabym poczucie, że niby z kimś jestem, ale tak naprawdę to mieszkam po prostu pod jednym dachem z jakimś obcym człowiekiem.

A co do wiedzy, jako takiej, to po pierwsze jest często fascynująca sama w sobie, a po drugie posiada zwykle praktyczne zastosowania. Np. z każdego związku uczymy się czegoś na przyszłość.

To co Tobie wydaje się otwartością, ja widze jako na silę przekraczanie czyiś granic, albo wręcz kompletne ignorowanie czyjejs prywatności.

To, że ani mój partner ani ja nie znamy każdej sekundy naszego życia prywatnego przed tym jak się poznaliśmy, a jedynie ogólne fakty, wcale nie czyni nas zdystansowanymi do siebie. Jestesmy bardzo blisko, lecz nie mamy potrzeby mienia jakiejś dziwacznej pępowiny pomiędzy sobą. Wiem jakim czlowiekiem jest Miś dziś i teraz i nie jest mi do szczęścia potrzebne dowiadywanie się kto i jak na niego wpływał 10 czy 20 lat temu. A już opowiesci o tym jak i z kim kiedys sie seksował, są dla mnie po prostu niesmaczne.

99 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-09-01 14:16:48)

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?

Niestety świat jest mały, nawet w wielkim mieście. Znam sama przypadek że moja przyjaciolka że szkoły teraz pracuje i blisko przyjaźni się z dobrym przyjacielem faceta mojej siostry. Tak więc teoretycznie jakbym na szwagra przyjaciółce chciała nagadać teraz mogłoby to zatoczyć okrągłą rundkę do niego wink I nie jest to jedyny zaskakujący przypadek przyjaźni, znajomości i związków osób które znam ja ale nigdy bym się nawet nie spodziewała że one się ze sobą poznają. Więc to "co mnie obchodzi co myślą obcy ludzie" może nam zrobić psikusa zwłaszcza gdy mowa o naprawdę intymnych i drażliwych tematach.

Dla mnie jest różnica między podzieleniem się przeszłością ale z mojej perspektywy, z moimi odczuciami i sekretami, a obnażaniem drugiej osoby w imię mojej szczerości co dla mnie pewną granicę przekracza. Czy np udostepnianie korespondencji, opisywanie życia intymnego, detale które wpływały na nasz związek ale są treścią wrażliwa z perspektywy ex

100

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?
jjbp napisał/a:

Dla mnie jest różnica między podzieleniem się przeszłością ale z mojej perspektywy, z moimi odczuciami i sekretami, a obnażaniem drugiej osoby w imię mojej szczerości co dla mnie pewną granicę przekracza. Czy np udostepnianie korespondencji, opisywanie życia intymnego, detale które wpływały na nasz związek ale są treścią wrażliwa z perspektywy ex

O to właśnie chodzi.

Jak partner chce się ze mną czymś podzielić, to proszę bardzo. Czasami, w końcu człowiek, ma sie ochote wygadać. Ale że ja miałabym go zmuszac do spowiedzi w imię jakiejś chorze postrzeganej otwartości? Przecież to jakimś systemem totalitarnym zalatuje yikes

Poza tym, jak napisalam powyżej, osoby trzecie wcale nie wyrazily zgody na takie wynurzenia dotyczace ich intymności i generalnie nie fer jest robić im takie kuku bez ich wiedzy.

101

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?

To ja mam pytanie do wszystkich, którzy uważają, że informacja typu: "byłam z X dwa lata, uprawialiśmy seks" w zupełności wystarczy. Czy gdyby wasz partner powiedział, że "ma matkę, nie utrzymuje z nią kontaktu", też by wam to wystarczyło, bo to w końcu przeszłość? Nie interesowałoby was, CO tam się wydarzyło? Nie ze wścibstwa, tylko z chęci poznania partnera, zrozumienia itp? A gdyby to nie była "zwykła" partnerka tylko żona - też nie interesowałby was powód rozwodu chociażby? To, co doprowadziło do rozpadu małżeństwa? Nic? I nie przeszkadzałoby wam, gdyby na jakimś spotkaniu w większym gronie ktoś jakoś o ten temat matki czy żony zahaczył, a wy - obecne partnerki przecież! - nie wiedziałybyście nic, nic poza tym, że matka/żona istniała? Bo mnie by jednak nie zachwycało to, że partner tak bardzo nie chce podzielić się ze mną czymś, o czymś inni wiedzą od dawna.

A tak na marginesie, odchodząc już od tego, co i kto powinien powiedzieć, to dziwi mnie szczerze ten brak zainteresowania sprawami partnera. Ja - ponownie podkreślę - nie pytałam nigdy o sprawy łóżkowe itp., bo to mnie nie obchodzi i to uważam za mało istotne (w tym sensie, że nie powie mi nic o moim partnerze), ale nawet jak jakoś w rozmowie wyjdzie ot tak, że np. z kolegą X nie miał kontaktu od ośmiu lat, a wcześniej byli dość blisko, to z czystej (i chyba niewinnej?) ciekawości pytam o to, kto to był, skąd się znali, czemu urwał się kontakt. Więc chyba nie można zarzucić, że chcę grzebać w ich intymnych sprawach wink, a dokładnie na tej samej zasadzie interesowałaby mnie eks faceta, co jego koledzy czy rodzina. Czyli tylko dlatego, że on mnie interesuje. wink

102

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?
SaraS napisał/a:

To ja mam pytanie do wszystkich, którzy uważają, że informacja typu: "byłam z X dwa lata, uprawialiśmy seks" w zupełności wystarczy. Czy gdyby wasz partner powiedział, że "ma matkę, nie utrzymuje z nią kontaktu", też by wam to wystarczyło, bo to w końcu przeszłość? Nie interesowałoby was, CO tam się wydarzyło? Nie ze wścibstwa, tylko z chęci poznania partnera, zrozumienia itp? A gdyby to nie była "zwykła" partnerka tylko żona - też nie interesowałby was powód rozwodu chociażby? To, co doprowadziło do rozpadu małżeństwa? Nic? I nie przeszkadzałoby wam, gdyby na jakimś spotkaniu w większym gronie ktoś jakoś o ten temat matki czy żony zahaczył, a wy - obecne partnerki przecież! - nie wiedziałybyście nic, nic poza tym, że matka/żona istniała? Bo mnie by jednak nie zachwycało to, że partner tak bardzo nie chce podzielić się ze mną czymś, o czymś inni wiedzą od dawna.

Przyznałabym Ci w większości rację, ale nie ma tak łatwo smile
Bo w tym temacie nie generalizujemy i nie gawędzimy sobie ogólnie.
Tylko rozmawiamy o jednym, bardzo konkretnym przypadku Autorki.
A tym konkretnym przypadku, mąż Autorki domaga się właśnie takich informacji, jakimi ma być szczegółowe intymne sprawozdanie z jej przeszłości.
To nie jest sprawa wrednej kuzynki, z którą Autorka nie utrzymuje kontaktu, tylko sprawa bardzo prywatnych spraw, które nie należą wyłącznie do niej samej, ponieważ współdzieliła je z innymi osobami.

SaraS napisał/a:

A tak na marginesie, odchodząc już od tego, co i kto powinien powiedzieć, to dziwi mnie szczerze ten brak zainteresowania sprawami partnera.

Agresywne wymuszanie intymnych szczegółów, to nie jest zainteresowanie sprawami partnera.

SaraS napisał/a:

Ja - ponownie podkreślę - nie pytałam nigdy o sprawy łóżkowe itp., bo to mnie nie obchodzi i to uważam za mało istotne (w tym sensie, że nie powie mi nic o moim partnerze)

Ale w przypadku tego wątku, właśnie z takimi oczekiwaniami mamy do czynienia. Sprawy łóżkowe są czymś, o czym ze szczegółami chce wiedzieć mąż partnerki i tego właśnie dotyczy ten temat.

103

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?
SaraS napisał/a:

To ja mam pytanie do wszystkich, którzy uważają, że informacja typu: "byłam z X dwa lata, uprawialiśmy seks" w zupełności wystarczy. Czy gdyby wasz partner powiedział, że "ma matkę, nie utrzymuje z nią kontaktu", też by wam to wystarczyło, bo to w końcu przeszłość? Nie interesowałoby was, CO tam się wydarzyło? Nie ze wścibstwa, tylko z chęci poznania partnera, zrozumienia itp? A gdyby to nie była "zwykła" partnerka tylko żona - też nie interesowałby was powód rozwodu chociażby? To, co doprowadziło do rozpadu małżeństwa? Nic? I nie przeszkadzałoby wam, gdyby na jakimś spotkaniu w większym gronie ktoś jakoś o ten temat matki czy żony zahaczył, a wy - obecne partnerki przecież! - nie wiedziałybyście nic, nic poza tym, że matka/żona istniała? Bo mnie by jednak nie zachwycało to, że partner tak bardzo nie chce podzielić się ze mną czymś, o czymś inni wiedzą od dawna.

Ja nie widzę problemu, serio. Nie dopytywałabym, poczekałabym na czas, kiedy partner sam uzna za stosowne się ze mną tym podzielić. Wtedy dopiero mogę go dobrze zrozumieć, a nie wtedy, kiedy męczę mu dupę miesiącami o to, że on ma jakąś przeszłość.

Poza tym jeżeli sytuacja byłaby na tyle trudna, że facet nie chciałby się nią dzielić, to mało prawdopodobne, że byłaby poruszana ot tak w gronie przyjaciół czy kolegów.

Mnie by komunikat, że z matką nie ma kontaktu, wystarczył. Po co wchodzić w stare konflikty, których i tak pewnie bym w większości nie zrozumiała? To wystarczający komunikat.

104 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2021-09-01 16:48:57)

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?

Uważam, że partner sam z siebie może podjąć decyzję o czym i w jakim zakresie chce ze mna rozmawiac. Jeżeli ma bolesna relację z członkiem rodziny, to do glowy by mi nie przyszło naciskać na niego w imie mojej ciekawości. To jest jego prywatna sprawa i ja nie mam prawa sie w to mieszać. Podobnie z byłymi partnerkami. Po pierwsze to sprawy delikatne i intymne, a po drugie wiedza na temat osób trzecich jest mi zupełnie niepotrzebna. Jeszcze rozumiem jeżeli ma dzieci z wcześniejszego małżeństwa, ale tak na chama o obcych kobietach?

EDIT: To wcale nie znaczy, że partnera nie znam. Przez dekadę jak ze soba jesteśmy opowiedzial mi o trudnych relacjach w rodzinie, o bliskich przyjaciołach, o waznych dla niego wydarzeniach z zycia. Ale zrobił to sam z siebie, a nie ciągany przeze mnie za język czy wręcz szantazowany. Zwierzył się bo mi ufa i wie, że szanuję jego uczucia.

W wątku Autorki dochodzi do wrednej manipulacji, bo jej mąż usiłuje odwrócic uwage od zatajenia swojej kryminalnej przeszlości.

105 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2021-09-01 19:30:39)

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?

Gdy się dobierze para takich ekshibicjonistów emocjonalnych, pardons; otwartych ludzi, to będą zaspakajać swoje nie do końca zdrowe żądze i mogą żyć w takim stadle długie lata, bo to rodzaj symbiozy, każdy korzysta.

Jeśli jednak ktoś taki trafi na kogoś, kto ma zupełnie inne podejście do tych spraw, to wojna murowana. W przypadku całkowitego braku granic pozwalamy drugiej osobie na zbyt wiele lub też sami za bardzo się otwieramy i często fakty z przeszlości zacierają teraźniejszość, aż w końcu wyczerpie się temat a drążenie coraz głębiej w końcu którąś ze stron zmęczy. Aby osiągnąć stan kontrolowanej otwartości, trzeba umieć wytyczać zdrowe granice.

Tylko co, jeśli druga strona ich nie respektuje, bo uważą że wie lepiej, ile o nas wiedzieć powinna? Dla mnie katastrofa, nikomu nie życzę takiej sytuacji a było już na forum kilka wątków na podobny temat więc nie jest to jakaś jednostkowa sprawa.

Ja odbieram to tak, że strony się dowartościowują przeszłością partnera. Chcą słuchać, jak to dotąd partnerce czy partnerowi było źle, jak był naiwny, jak żałuje że się tak zbłaźnił poprzednim związkiem, a teraz to po prostu pana Boga za nogi złapał i lewituje ze szczęścia, że ma za partnera właśnie jego. Miód na uszy kogoś zakompleksionego, z niskim poczuciem wartości, słabo w siebie wierzącego. Jednak jak to komuś pasuje, to czemu nie.. Zawsze jest temat na długie zimowe wieczory i amen.

106

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?

Według mnie śpisz na bombie zegarowej. Jak będzie dobrze to dobrze, a jak będzie źle, czekają cię niemiłe niespodzianki. Mąż sprawia wrażenie jakby brakowało mu dawnych kontaktów sprzed małżeństwa, chce wiedzieć o twoich związkach, żeby mieć nad tobą przewagę w razie gdyby mu się znudziło.
Niemówienie o sądowych perypetiach i brak skruchy z tego powodu świadczy, że to dla niego nic zdrożnego i być może są  jeszcze inne sprawy, o których nie wiesz, a nie zakończyły się w sądzie. Osobiście nie wierzę w historyjkę o ratowaniu przez superbohatera, a w pobicie tak.

107

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?

Zwykle tego typu oczekiwania "otwartości" są przykrywką dla niskiego poczucia wlasnej wartości i checi manipulacji.

W przypadku mężczyzn zwykle dotycza życia intymnego (ile, gdzie, z kim, jak, w jakich pozycjach, jak dużego mial) bo majac takie informacje sa w stanie wywierać presję na partnerke by zadośćuczyniala ich fantazjom (z nim tak robiłaś a ze mna nie chcesz?) jak również używać tej wiedzy jako broni w konfliktach (widać jaka- tu se wstawcie- z Ciebie jest po Twojej przeszłości).

U kobiet raczej przejawia sie to w manipulacjach pozaseksualnych: widać, że ją bardziej kochałeś niż mnie, dla niej to byś zrobił i tym podobne.

Celem tych zagrywek jest kontrolowanie partnera/-ki, bo osoba, która domaga się takich zwierzeń, nie jest pewna swojej pozycji i wartości w związku więc ucieka się do psychologicznej przemocy.

108 Ostatnio edytowany przez Mira Żmijewska (2021-09-01 19:08:30)

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?
Salomonka napisał/a:

Gdy się dobierze para takich ekshibicjonistów emocjonalnych, pardons; otwartych ludzi, to będą zaspakajać swoje nie do końca zdrowe rządze i mogą żyć w takim stadle długie lata, bo to rodzaj symbiozy, każdy korzysta.

No poobrażaj mnie jeszcze.

Salomonka napisał/a:

i często fakty z przeszlości zacierają terażniejszość, aż w końcu wyczerpie się temat a drążenie coraz głębiej w końcu którąś ze stron zmęczy.

Skoro sama swoich partnerów trzymasz na odległość kija od szczotki, to nie rozumiem, skąd bierzesz teorie na temat tego, jakie są konsekwencje otwartości wewnątrz związku. W każdym razie odnośnie moich związków jest to diagnoza kompletnie nietrafiona. Intensywne zainteresowanie występowało na początku, a później każda ze stron stwierdzała po prostu, że wie, co chce wiedzieć i w kolejnych latach jakieś nowe fakty wypływały ewentualnie czasem przy okazji rozmów na różne tematy.

Salomonka napisał/a:

Ja odbieram to tak, że strony się dowartościowują przeszłością partnera. Chcą słuchać, jak to dotąd partnerce czy partnerowi było źle, jak był naiwny, jak żałuje że się tak zbłaźnił poprzednim związkiem, a teraz to po prostu pana Boga za nogi złapał i lewituje ze szczęścia, że ma za partnera właśnie jego. Miód na uszy kogoś zakompleksionego, z niskim poczuciem wartości, słabo w siebie wierzącego.

Odbierasz sobie tak, jak ci podpowiadają twoje własne fobie.

--------

Beyondblackie napisał/a:

Celem tych zagrywek jest kontrolowanie partnera/-ki

Ciebie również zapytam: skoro sama nie odczuwasz potrzeby takich zwierzeń, ani nie praktykujesz ich w swoich związkach, to skąd czerpiesz wiedzę na temat tego, jakie są (twoim zdaniem) motywacja i cel takich rozmów?

--------

Tamiraa napisał/a:

Mąż sprawia wrażenie jakby brakowało mu dawnych kontaktów sprzed małżeństwa

Chyba zaczynam rozumieć. Was nie interesuje rzeczywista przeszłość partnera, bo macie po prostu na wszystko już godową teorię. Nawet na temat wewnętrznych motywacji faceta, o którym wiecie tyle, co napisano w jednym poście, i którego zachowania kompletnie nie potraficie zrozumieć.

109 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2021-09-01 19:15:35)

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?

Dzissis Mira.. Nie wszystko co na płocie to o tobie. Rozbujałaś temat który dryfuje w zupełnie innym kierunku niż powinien, więc jeśli pozwolisz będę zamieszczała swój punkt widzenia na powyższe. Będę wdzięczna jak się skoncentrujesz na tym, że inaczej widzisz problem i pozwolisz, że będą tacy którzy się pod tym  nie podpiszą, ale też chcą żyć big_smile

Miłego dnia.

110

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?

Mira, oczywistą odpowiedzia na Twoje pytanie jest: dobra znajomość ludzkiej psychiki i mechanizmów manipulacji. Jestem w stanie takie zagrywki wywąchac z kilometra.

Jak byłam młoda i glupia to dalam się wplatać w relacje z jednym Guciem, który jak Ty bujał się na haju "otwartości". W praniu okazało się, że Gucio bardzo łatwo używa informacji jakie otrzymał by wywierać na mnie presję, wpędzać w poczucie winy i generalnie wyżywać się. Dzieki Bogu to nie był poważny związek więc bardzo szybko Gucia pożegnałam, ale lekcja życiowa mi została.

111 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-09-01 19:52:21)

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?

Mira Żmijewska]
Chyba zaczynam rozumieć. Was nie interesuje rzeczywista przeszłość partnera, bo macie po prostu na wszystko już godową teorię. Nawet na temat wewnętrznych motywacji faceta, o którym wiecie tyle, co napisano w jednym poście, i którego zachowania kompletnie nie potraficie zrozumieć

Nie mam teorii tylko odczucia na podstawie doświadczeń.

Można zataić wiele rzeczy, że się było na Kanarach, że się ma lęk wysokości albo chodziło się w różne dziwne miejsca, ale to, że się było karanym i jeszcze żądać w zamian za odkrycie prawdy intymnych zwierzeń z przeszłości jakby jedno z drugim się równoważyło, jest co najmniej dziwne.

112

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?
Beyondblackie napisał/a:

dalam się wplatać w relacje z jednym Guciem, który jak Ty bujał się na haju "otwartości" (...) Gucio bardzo łatwo używa informacji jakie otrzymał by wywierać na mnie presję, wpędzać w poczucie winy i generalnie wyżywać się.

I rozumiem, że swojego Gucia uważasz za jakiś uniwersalny, ogólnoludzki archetyp wszelkiej ciekawości?

- Brzuch mnie boli.
- Kiedyś byłam z takim jednym Guciem, którego bolał po ogórkach. Na pewno jadłaś ogórki.

113

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?

Zgadzam się całkowicie z Garym. Czy mąż autorki przed ślubem nie zataił przed nią przeszłości? Czy o wyroku (może chlubnym), choćby w zawieszeniu nie powinien autorce wspomnieć. Może bez szczegółów, może ze szczegółami gdyby zechciała drążyć temat? A może w jej oczach byłby bohaterem? Nie powiedział? Dlaczego? Autorko, co Ty chcesz spisywać za zeznania, spowiedź święta czy co? Miał czas przed ślubem pytać. Mogłaś, nie musiałaś odpowiadać wtedy. Nie godził się z przeszłością mógł odejść, miał prawo. Ty dziś masz prawo nie mówić i nie rób tego. Błąd, za który kiedyś będziesz żałować. Oby nie moje proroctwo. Nie będzie nigdy końca ciekawości i nigdy nie wrócisz do tego co było przed rozmową. Dalej...teściowa przekazała dokumenty, nie powierzyła w tajemnicy, nie zabroniła czytać, nie były ani tajne ani poufne. To on powinien Ci powiedzieć, usprawiedliwić się dlaczego przemilczał temat. Przechodzi dalej, jego obroną jest atak, atak na Twoje osobisty, intymne sprawy z przeszłości. Nie byłaś zakonnicą przecież w tym czasie, chyba, że nie wiedział, że miałaś partnerów. Okropieństwo. Ma zaburzenia, zapewne odezwą się jeszcze nie raz. Gary dopisał scenariusz, niestety oby się nie sprawdził ale naprawdę w pełni ma rację.

114

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?
Mira Żmijewska napisał/a:
Beyondblackie napisał/a:

dalam się wplatać w relacje z jednym Guciem, który jak Ty bujał się na haju "otwartości" (...) Gucio bardzo łatwo używa informacji jakie otrzymał by wywierać na mnie presję, wpędzać w poczucie winy i generalnie wyżywać się.

I rozumiem, że swojego Gucia uważasz za jakiś uniwersalny, ogólnoludzki archetyp wszelkiej ciekawości?

- Brzuch mnie boli.
- Kiedyś byłam z takim jednym Guciem, którego bolał po ogórkach. Na pewno jadłaś ogórki.

Nie, to nie jest uogólnianie. To jest uczenie się systemów manipulcji. Czy Ty myślisz, że podobnych Guciów później nie spotkalam? Na pęczki, tylko szybko wylapywalam co robią i nie kontynuwalam relacji. Mam szczęście znać od groma mężczyzn więc mam odpowiednie porównianie pomiędzy  kimś normalnym a zakompleksionym facecikiem, który stara się podporządkować partnerkę.

115

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?
SaraS napisał/a:

To ja mam pytanie do wszystkich, którzy uważają, że informacja typu: "byłam z X dwa lata, uprawialiśmy seks" w zupełności wystarczy. Czy gdyby wasz partner powiedział, że "ma matkę, nie utrzymuje z nią kontaktu", też by wam to wystarczyło, bo to w końcu przeszłość? Nie interesowałoby was, CO tam się wydarzyło? Nie ze wścibstwa, tylko z chęci poznania partnera, zrozumienia itp? A gdyby to nie była "zwykła" partnerka tylko żona - też nie interesowałby was powód rozwodu chociażby? To, co doprowadziło do rozpadu małżeństwa? Nic? I nie przeszkadzałoby wam, gdyby na jakimś spotkaniu w większym gronie ktoś jakoś o ten temat matki czy żony zahaczył, a wy - obecne partnerki przecież! - nie wiedziałybyście nic, nic poza tym, że matka/żona istniała? Bo mnie by jednak nie zachwycało to, że partner tak bardzo nie chce podzielić się ze mną czymś, o czymś inni wiedzą od dawna.

Oczywiście, że są to kwestie, które nawet dla własnego dobra powinny nas zainteresować, bo - jak ta przeszłość kryminalna męża Autorki - mogą dać nam szerszy, być może zupełnie nowy, obraz osoby, z którą jesteśmy w związku lub dopiero zamierzamy się związać. Relacje z innymi ludźmi dużo mówią o danej osobie, o jej systemie wartości, dojrzałości, o reakcjach w sytuacjach kryzysowych. Niemniej tutaj nie mamy tego typu pytań, ale wyciąganie od życiowej partnerki tak intymnych szczegółów, które zdecydowanie powinny pozostać między dwojgiem. Moim zdaniem to jest znacząca różnica.

Mira Żmijewska napisał/a:

Zatem odruchowo założyłam, że wszyscy mają podobnie jak ja i autentycznie zdziwiłam się, że można ukrywać przed mężem rzeczy, których rozmawiałam nawet z przyjaciółmi.

Jeśli nawet z przyjaciółmi omawiałaś to co dotyczyło Ciebie i Twojego partnera, a w jakimkolwiek stopniu zahaczało o Waszą intymność, wynosząc to na zewnątrz, to chyba nie mam więcej pytań.

Tak sobie myślę, że dla mnie bodajże jedynym wytłumaczeniem dla podzielenia się czymś, co narusza czyjąś intymną przestrzeń, są naprawdę trudne emocjonalnie sytuacje, kiedy nie potrafimy sobie z czymś poradzić, szukając wsparcia u osób, do których mamy pełne zaufanie, zrozumienia tego co się dzieje, może jakiejś rady. Wszystko inne to zupełne pomylenie wartości i zasad.

I nie, to o czym piszesz to już zdecydowanie nie jest otwartość. Otwartością jest to wszystko, co dotyczy wyłącznie Ciebie i chcesz się tym dzielić z innymi - wtedy droga wolna. Jeśli jednak dana informacja zahacza o inne osoby, a mamy świadomość, że mogłyby sobie tego zwyczajnie nie życzyć, czując w związku z tym dyskomfort, zażenowanie czy cokolwiek innego, to już w sposób wyraźny przekroczone zostają nie tylko granice wspominanej wcześniej lojalności, ale nawet zwykłej przyzwoitości. I nie ma tu znaczenia w jak ładne słówka to ubierzemy i pod jakim schowamy płaszczykiem - czy będzie to otwartość, pełne zaufanie, potrzeba poznania czy co tam sobie ktoś wymyśli, aby osiągnąć zamierzony efekt, a przy tym jakoś to nazwać. Tak, wiem, że świat nie jest doskonały, ale przynajmniej bądźmy uczciwi.
Niemniej zataczamy koło, więc chyba nie ma sensu wyjaśniać tego po raz kolejny.

116

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?
Olinka napisał/a:

zupełne pomylenie wartości i zasad
przekroczone granice przyzwoitości
(...)
Niemniej zataczamy koło, więc chyba nie ma sensu wyjaśniać tego po raz kolejny.

Owszem. Znikam z tego wątku.

Dowiedziałam się czegoś cennego, powiedziałam, co miałam do powiedzenia i nie widzę sensu dłużej przekomarzać się czyj sposób myślenia jest jedynie słuszny i kto tu jest normalny a kto nienormalny.
Dziękuję za dyskusję.

117

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?

No cóż, Olinka napisała bardzo w punkt smile Dzielenie się cudzymi prywatami ze znajomymi to już jednak nie taka tam sobie szczerość i otwartość

118

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?
IsaBella77 napisał/a:

Przyznałabym Ci w większości rację, ale nie ma tak łatwo smile
Bo w tym temacie nie generalizujemy i nie gawędzimy sobie ogólnie.
Tylko rozmawiamy o jednym, bardzo konkretnym przypadku Autorki.
A tym konkretnym przypadku, mąż Autorki domaga się właśnie takich informacji, jakimi ma być szczegółowe intymne sprawozdanie z jej przeszłości.
To nie jest sprawa wrednej kuzynki, z którą Autorka nie utrzymuje kontaktu, tylko sprawa bardzo prywatnych spraw, które nie należą wyłącznie do niej samej, ponieważ współdzieliła je z innymi osobami.

Fakt, może trochę odeszłam od tej jednej konkretnej sytuacji z wątku, bo po prostu zainteresowały mnie te wszystkie głosy, że o przeszłości wystarczy jedno zdanie. Poza tym jednak wszystko zaczęło się od tego, że autorka tak mówiła od samego początku. Znaczy, to przecież nie tak, że facet na wstępie zażądał pisemnej spowiedzi; to się stało po latach i po tym, jak autorka beztrosko przejrzała jego papiery. Na początku związku przecież zwyczajnie pytał, a i wtedy nie dostał żadnej odpowiedzi. Teraz, oczywiście, można powiedzieć, że mąż zachowuje się jak niespełna rozumu, więc nie ma co spełniać jego zachcianek, ale te kilka lat temu?

IsaBella77 napisał/a:

Agresywne wymuszanie intymnych szczegółów, to nie jest zainteresowanie sprawami partnera.

Auć! XD Tu oczywiście nie miałam na myśli partnera, tylko osoby wypowiadające się w temacie - że same nie mówią i że same nie pytają. Nie utożsamiam zainteresowania partnerem z tą szopką, którą odstawił mąż autorki, naprawdę. :D

Lady Loka napisał/a:

Mnie by komunikat, że z matką nie ma kontaktu, wystarczył. Po co wchodzić w stare konflikty, których i tak pewnie bym w większości nie zrozumiała? To wystarczający komunikat.

Mi by mógł wystarczyć na etapie randkowania. Ale dalej? Małżeństwo, wspólne mieszkanie, dziecko, rodzina, a mamusia jako jedyna nie wie, dlaczego tatuś nie rozmawia ze swoją matką? To co to za związek. XD


Olinka napisał/a:

Oczywiście, że są to kwestie, które nawet dla własnego dobra powinny nas zainteresować, bo - jak ta przeszłość kryminalna męża Autorki - mogą dać nam szerszy, być może zupełnie nowy, obraz osoby, z którą jesteśmy w związku lub dopiero zamierzamy się związać. Relacje z innymi ludźmi dużo mówią o danej osobie, o jej systemie wartości, dojrzałości, o reakcjach w sytuacjach kryzysowych. Niemniej tutaj nie mamy tego typu pytań, ale wyciąganie od życiowej partnerki tak intymnych szczegółów, które zdecydowanie powinny pozostać między dwojgiem. Moim zdaniem to jest znacząca różnica.

Ja bym się z tym zgodziła, poza jedną rzeczą: nigdzie chyba w postach autorki nie padło nic o intymnych szczegółach, w dowolnym tego słowa znaczeniu. To użytkownicy piszą o pozycjach, o tym, kto z kim i ile razy. I ja wiem, że często panowie na to kładą nacisk, ale czy w związku z tym, że mąż autorki nie wie zupełnie nic na temat jej relacji (jedno zdanie!), a i ona nie wspominała tutaj za bardzo o seksie, nie miałoby sensu założenie, że jej mąż oczekiwałby jakichkolwiek informacji o jej związkach ogólnie? Takich, które właśnie nie naruszałyby granic tych byłych;  zwykłych rzeczy, które np. mówi się przyjaciołom? No po prostu nie zgadzam się z tym, że albo komuś ma wystarczyć jedno zdanie na temat związku, albo od razu chce poznać pikantne szczegóły z alkowy, rozpisać ranking kochanków i szantażować żonę, bo taki z niego zakompleksiony manipulant. To by przecież wyszło na jaw nieco wcześniej.

119 Ostatnio edytowany przez Tamiraa (2021-09-02 14:57:52)

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?

Odpowiadając wprost na temat: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć?" odpowiadam, że znaczy to, że mąż pokazuje swoją prawdziwą twarz, bo za dużo wyszło na jaw.
Niektórzy piszą, że może to być zachowanie w granicach normy, bo ona wszystkiemu winna. Ile mężów każe żonie spisywać szczegółowe zeznania intymne  z przeszłości z datami na piśmie? Pomijam, że jest to nieistotne dla związku. Pewnie chodzi mężowi o to, ze można pisać niekoniecznie prawdę. Może tak było w przypadku jego sprawy karnej?  Autorka by spełniła żądanie męża, gdyby wszystko pamiętała. A teraz zastanawia się  czy wszystkiego nie wymyślić dla świętego spokoju.  A za chwilę będzie się tłumaczyć, dlaczego skłamała i nastąpi niekończący się dalszy ciąg. Moim zdaniem powinnaś wyjść z poczucia winy, bo nie jesteś niczemu winna i spróbować zakończyć te docinki męża.

120 Ostatnio edytowany przez Yazoo (2021-09-02 20:37:25)

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?
Sad days napisał/a:

Witam. Chcę usłyszeć co można zrobić a cała sprawa nie nadaje się do rozpatrywania w najbliższym gronie. Napiszę w skrócie i bezpośrednio. Jesteśmy małżeństwem trzy lata a znamy się prawie cztery i mamy trzyletnią córeczkę. Wszystko układało się dobrze. Na początku mieszkaliśmy u jego rodziców. Takich teściów życzę każdemu. W tym roku zaczęliśmy przeprowadzać się już do siebie i mieszkamy już na swoim. Nie jesteśmy obciążeni długim kredytem. Mój mąż od samego początku próbował rozmawiać ze mną o przeszłości. Wracał do tego co jakiś czas ale bez żadnych emocji. Oczywiście wie, że z kimś byłam. Nigdy nie podjęłam tematu i mówiłam, że to nie ma sensu, jest niepotrzebne i prowadzi donikąd. Na początku jakoś to przyjął, tak mi się wydawało. Ja też nigdy nie wypytywałam o jego byłe. Dużo wiem od jego znajomych, sam sobie nie żałował ale nigdy o to nie pytałam. Niestety zdarzało się, że próbował się odgrywać i często jak nie chciał mi odpowiedzieć to mówił, że to dotyka jego przeszłości. Nie powodowało to jednak żadnych kłótni między nami. Zwykła rozmowa. Przed samymi wakacjami jak byłam u teściowej to powiedziała, że został u niej segregator z jego papierami i mi go dała. Wszystko rozwaliło mi się w bagażniku i jak to składałam to wśród starych pitów i rachunków znalazłam tam dokumenty sądowe. Z tego dowiedziałam się, że mój mąż kilka lat temu jeszcze jako student miał wyrok w zawieszeniu za pobicie trzech facetów. Siedziałam tam ze dwie godziny i przeczytałam wszystko. Dowiedziałam się, że pobił ich przez pomyłkę bo widział na ulicy jak oni biją chłopaka a ten okazał się jakimś złodziejaszkiem którego właśnie złapali. Dostał wyrok bo dwóch z tych poszkodowanych było w szpitalu i wykorzystał swoje umiejętności, tak jest w uzasadnieniu. Urósł w moich oczach. Ja nigdy nie widziałam u niego żadnej agresji i uchodzi za przesadnie spokojnego. W domu jak mu to dałam to od razu poznał, że czytałam bo chyba źle ułożyłam. Ja potwierdziłam i powiedziałam, że nie ma czego się wstydzić to on uznał, że złamałam przeze mnie wymyślony standard w naszym małżeństwie i jak jestem taka wścibska i potajemnie grzebie w jego przeszłości to teraz muszę zrobić to samo. Chciał żebym napisała o moich byłych partnerach. Trochę to trwało bo nie wiedziałam jak do tego się zabrać ale  jakoś napisałam. Było tam jedno zdanie. Pierwszy chłopak szkoła średnia, tak z rok i drugi studia ok. dwóch lat też ze zbliżeniem. Jak mu to dałam to w ogóle tego nie przeczytał, tylko mnie wyśmiał i pytał dlaczego robię z niego ciula. Wyjął te swoje dokumenty i powiedział, że mam wzór. Teraz w ogóle nie wiem jak to mam zrobić bo przecież tam jest tyle szczegółów. On się upiera i mówi, że sama to wymyśliłam. Nic mi nie wychodzi, po prostu pewnych rzeczy nie pamiętam. Chciałam z nim porozmawiać ale on odmawia i mówi, że przecież tyle razy próbował. Od tego czasu złapałam doła i jestem kłębkiem nerwów. W lipcu byliśmy z moimi rodzicami na wakacjach i moja mama zaczęła zwracać mi uwagę, że źle odnoszę się do niego. Raz zobaczyła jak odepchnęłam go w kuchni to na mnie nakrzyczała. Powiedziała mi, że jak będzie między nami  nie dobrze to będzie wiedziała dlaczego. A on cały czas jest dla mnie bardzo miły, opiekuje się dzieckiem, chce się do mnie przytulać jakby nic się nie stało. Chciałby się ze mną kochać ale ja nie daję rady. Wszystko mi się wali. Jeśli chodzi o jakąś inna osobę to nie wchodzi w grę. Sam nigdzie nie chodzi a jak nie chcę iść to zostaje. U niego w pracy też wiem co się dzieje bo w zeszłym roku załatwił tam dobrą pracę mojej siostrze. Teraz już nie wiem co może się wydarzyć. Czy na moim miejscu byście zmyślały jak czegoś się nie pamięta ? Tak w dobrej wierze. Trochę chaotycznie ale nie mogę przy nim.
Pozdrawiam
M

Na Twoim miejscu nie pisałabym niczego. On chce Cię zwyczajnie upokorzyć. Upokorzyć za to, że przeczytałaś jego dokumenty, dowiedziałaś się o jego sprawach w tajemnicy, przed nim, wbrew jego woli. Forma w jakiej każe Ci zwierzyć się z byłych relacji ewidentnie wskazuje na jakiś rodzaj zemsty na Tobie. Z jednej strony zupełnie niepotrzebnie przyznawałaś się do tego, że przeczytałaś bez jego wiedzy jego prywatne dokumenty (skoro już to zrobiłaś, nie oceniam), natomiast z drugiej strony może lepiej się stało. Teraz wiesz, o ile to do Ciebie dociera, że masz do czynienia z człowiekiem który stosuje wobec Ciebie przemoc psychiczną. Do tego dochodzi zazdrość o przeszłość. Nie ulegaj. Na Twoim miejscu nie tylko niczego nie napisałabym, ale też kategorycznie oświadczyłabym że nie będę zwierzać się mu o byłych chłopakach, tym bardziej pod presją i szantażem. Jednocześnie przeprosiłabym za grzebanie w jego dokumentach bez jego wiedzy, obiecała że więcej tego nie zrobię i na tym zakończyłabym ten temat. Inną sprawą jest na ile małżeństwo może mieć przed sobą tajemnice. Myślę jednak, że każdy człowiek jakieś ma i należy liczyć się z tym, że być może pewnych kwestii nie jesteśmy świadomi. Tutaj jednak bardziej chodzi nie o to że dowiedziałaś się czegoś, o czym może nigdy nie powinnaś się dowiedzieć, ale o fakt, że masz za uzyskanie tej wiedzy w jakiś sposób odpokutować (forma zwierzeń) oraz sam fakt że masz to zrobić (wykorzystanie okazji do wtargnięcia na siłę w Twoje tajemnice). To jest nic innego jak wet za wet.

121

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?

Przestrzegam przed spisywaniem czegokolwiek o byłych partnerach. Po co mu ta wiedza? Wasze wspólne życie nie ma tajemnic, ale to co wydarzyło się przed, to już inna sprawa, zwłaszcza jeśli chodzi o intymne relacje z poprzednimi partnerami.
Jest to jakiś znak dla Ciebie, żebyś uważała na niego, gdyż chyba ma podwójne standardy, on może coś zataic, Ty nie. Bądź wyczulona na tym punkcie i nie daj się wkręcić.

122

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?
SaraS napisał/a:

Ja bym się z tym zgodziła, poza jedną rzeczą: nigdzie chyba w postach autorki nie padło nic o intymnych szczegółach, w dowolnym tego słowa znaczeniu. To użytkownicy piszą o pozycjach, o tym, kto z kim i ile razy. I ja wiem, że często panowie na to kładą nacisk, ale czy w związku z tym, że mąż autorki nie wie zupełnie nic na temat jej relacji (jedno zdanie!), a i ona nie wspominała tutaj za bardzo o seksie, nie miałoby sensu założenie, że jej mąż oczekiwałby jakichkolwiek informacji o jej związkach ogólnie? Takich, które właśnie nie naruszałyby granic tych byłych;  zwykłych rzeczy, które np. mówi się przyjaciołom? No po prostu nie zgadzam się z tym, że albo komuś ma wystarczyć jedno zdanie na temat związku, albo od razu chce poznać pikantne szczegóły z alkowy, rozpisać ranking kochanków i szantażować żonę, bo taki z niego zakompleksiony manipulant. To by przecież wyszło na jaw nieco wcześniej.

Dla mnie pojęcie intymność ma szerokie znaczenie i nie obejmuje jedynie tego wszystkiego, co wiąże się z seksualnością, ale jest tą sferą życia, do której dopuszczamy jedynie najbliższe osoby. I cokolwiek się w tym pojęciu kryje, to wynoszenie pewnych informacji na zewnątrz w moim odczuciu jest czymś bardzo nie w porządku.

Pisałam wcześniej, że jeśli facet zażądał sprawozdania ze związkowej przeszłości, to znaczy, że chce wiedzieć o wiele więcej niż ma do tego prawo bez naruszania granic innych osób. Na podstawie Twoich wypowiedzi sądzę, że również o wiele więcej niż Ty dopuszczasz. Intymne mogą być informacje, którymi dzielimy się wyłącznie z naprawdę bliską nam osobą, dotykające bardzo osobistej sfery prywatnego życia - nasze trudne doświadczenia, traumy, kompleksy, lęki, choroby. Tutaj można jednak z dużym prawdopodobieństwem przyjąć, że chodzi właśnie o seks, bo - jak sama zauważyłaś - faceci bywają na tym punkcie zafiksowani, a skoro mąż Autorki po dziś dzień wie na ten temat niewiele, a wyraźnie go to dręczy, to postanowił wykorzystać sytuację i na zasadzie "wzajemności" wymusić wyznanie wszystkiego, co z sobie tylko znanego powodu chciałby wiedzieć.

Wspominałam już, a teraz powtórzę, że moim zdaniem bardzo ważne są intencje, czyli w jakim celu domaga się tych informacji. Niestety sposób w jaki to zrobił - używając przemocy i posuwając się do manipulacji, pozwala sądzić, że zdecydowanie nie ma to służyć lepszemu poznaniu osoby, z którą dzieli życie. Prawdę mówiąc znacznie bliżej mu do chęci upokorzenia żony, a nawet dostania do ręki czegoś, co może być przeciwko niej w przyszłości wykorzystywane.

123 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-09-04 12:45:51)

Odp: Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?

Sad Days, wydaje mi się że Twój mąż nie dźwignia tego wszystkiego emocjonalnie,  tzn odkrycia tego co przed Tobą ukrywał.
Zareagował atakując Ciebie, do czego nie miał prawa.
Mam nadzieję,  że emocje już trochę  opadły i będziecie w stanie umówić się na spokojną rozmowę.
W której podsumujecie parę spraw: czyli po pierwsze to, jakimi do tej pory byliście mężem i żoną jak się oceniacie.
Po drugie co się stało w związku odkrytymi faktami.

Posty [ 66 do 123 z 123 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Przegrywam w małżeństwie, co to może znaczyć ?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024