Cześć. Nie sądziłam nigdy, że znajdę się w takiej sytuacji. Jest to dla mnie niesamowicie ciężkie.
Byłam w związku dwa miesiące. Często się z tym związku kłóciłam z chłopakiem, irytowały mnie jego zachowania, ale myślałam jakoś to będzie, ze będziemy się starać i związek będzie coraz lepszy. Choć to niby na początku ma być sielanka.
Dwa tygodnie temu poprzez gry poznałam pewnego chłopaka. Byłam tez po kolejne kłótni z chłopakiem wiec stwierdziłam ze się mu wygadam. On coś tam mi doradził w związku nim. Miało to być tylko jedne granie, jedna rozmowa ale okazało się ze bardzo fajnie nam się pisze i rozmawia wiec kontakt naturalnie sam był. Potrafiliśmy pisać cały dzień, rozmowy po 3 godziny dziennie. Nic na sile, samo to wychodziło bo rozmów nie było końca. Podobne patrzenie na świat, wartości. Zawsze mamy o czym pogadać i tak od 2 tygodni kontakt się ciągnie ani przez chwile nie opadł. Coraz bardziej czuje ze przekraczamy pewne granice, prawie piszemy czy gadamy jak para i mnie to przeraża. Wygadałam mu się z całego związku raz i on stwierdził ze mój chłopak obecny krzywdzi moja psychikę i muszę pogadać o tym z psychologiem bo dla niego to wyglada na tokysyczny związek. Nie wiem czy to powiedział specjalnie aby mi zepsuć związek i aby nasz kontakt posunął się dalej czy obiektywnie serio mój związek z chłopakiem jest toksyczny?.
Z chłopakiem ciagle są spiny. W sumie chyba opowiem sytuacje jak on się zachowywał. A mianowicie pewnego weekendu miał do mnie przyjechać i mieliśmy posiedzieć u mnie a potem iść na rower. Dzień przed spotkaniem napisałam mu co chciałabym i co sprawiłoby mi przyjemność i zaczęłam opisywać fantazje ze marzy mi się wspólny prysznic a aby mnie umył a potem abyśmy się położyli razem i obejrzeli jakiś film. A on że okej ze jak chce to możemy tak zrobić. A ja się go pytam czy jutro a on że tak możemy jutro jesz dużo czasu a rower o 17 pójdziemy. Ja się bardzo ucieszyłam. Ze względu ze mieliśmy wziąć prysznic i miał mnie uczyć jak i moje włosy. To nie malowałam się i czekałam na niego. Kiedy przyjechał to od razu do mnie czemu się nie umalowalam ze nie wierzy. A ja mu tłumacze ze mieliśmy wziąć prysznic i dlatego a on się wyparł ze nie, nie chce ze tak nie miało być ze wcale nie dzisiaj. Zgłupiałam. No i wszystkiego się wyparł i ze mu się jednak nie chce. Mi zrobiło się przykro bo napisał wczoraj ze nie ma problemu i sam wyszedł z inicjatywa ze moze to być w ten dzień. Kazał mi się szybko umalować i ze idziemy na rower a ja mu mówię ze wczoraj się umawialiśmy na rower na 17 i czemu taka zmiana planów. A on ze tak chce i koniec. Zrobiłam nam nalesniki bo obiecałam, umylam się już sama włosy tez. No i chciałam obejrzec film i iść na rower o 17 według planu a on zaczął się rzucać ze on filmu nie ma ochoty oglądać i mam się malować i idziemy na rower. Znowu poczułam się tak nie wiem totalnie zdominowana i rosła we mnie złość. Jakby plany se zmienia i nie patrzy na to co ja chce. No ale zrobiłam jak on chce poszłam się pomalować. Poszliśmy na rower No i w trakcie jazdy droga gdzie jest ruchliwa ulica i jeździ dość sporo aut ja do niego ze chyba dobrze jedziemy ale nie jestem pewna. To on do mnie to zatrzymaj się natychmiast a ja ze nie teraz ze jak wjedziemy do wioski to się zatrzymam na spokojnie bo chyba dobrze jednak jedziemy. To on znowu do mnie że mam się zatrzymać to sprawdzi nawigację a ja ze teraz nie bo dużo aut i za 2 min się zatrzymamy bo wioska jest. To on ze teraz teraz teraz i tak przez 3 minuty mi rozkazywał a ja mu mówię ze po prostu nie chce bo jesteśmy na ulicy rowerami. No i nawet doszło do takiej sytuacji ze on mnie siła na tym rowerem zatrzymał. Strasznie mnie to zirytowało jakby nie rozumie słowa nie. Mieliśmy jechać na pizze ale było za dużo ludzi wiec uznaliśmy ze wracamy do mojego miasta i tam coś zjemy no i ja mówię ze są takie pyszne hamburegry to chodźmy tam a on ze ok. A potem po minucie ze w sumie możemy na picke iść albo do KFC a ja te czemu proponuje ze te hamburegry serio są dobre ze to dobry pomysł a on znowu sugestie i mnie to tak wpienilo bo czemu nie może mi zaufać cały dzień było jak on chce to czemu raz nie może się zgodzić na hamburegry. No i krzyknęłam ze nie będzie ciagle jak on chce, ze mam ochotę na humburgery i to dobry pomysł myśle a on ze tylko daje inne propozycje ze się w sumie to meczy ze mną, bo wydziwiam. A ja krzyczę ze niech przestanie gadać a on dalej ze na mnie najeżdża to mówię aby się na chwilkę zamknął bo chce jechać w ciszy a on ciagle na mnie nadaje a jedziemy ulica. A on ciagle to samo. Buzia mu się nie zamykała a prosiłam o zwykła ciszę. Te słowa mnie bolały jechałam na rowerze to nie czas na takie rozmowy. No i nie wytrzymałam i się popłakałam to on wtedy się uspokoił i starał się mnie uspokoić. No i niby się uspokoiłam ale to co wtedy się działo ile nerwów straciłam. Następna sytuacja u niego. Mieliśmy ugotować obiad i nie umiałam podnieść makaronu, mam taka wadę ze ręce mi się trzęsą bardzo i nie umiałam jedna ręka i chciałam podnieść ale nie umiałam i mu mówię czy może mi pomoc a on ale to ty chciałaś gotować to sobie gotuj, jak dziecko nie umiesz podnieść głupiego makaronu i się wydarł i potem dodał nie umiesz nawet gotować. Po tym wybiegłam z kuchni i znowu się popłakałam bo chciałam tylko zwykłej pomocy a takie cos usłyszałam ze mną wstrząsnęło. To on znowu że przeprasza ale jest wkurzony dzisiaj bo auto zarysował i pies się zesral na środku i nie chciał krzyczeć. Znowu się uspokoiłam. Potem poszliśmy na górę chciał seksu, ja nie chciałam. On się wkurzył i powiedział teraz to nawet nie chce cię przytulać. Idź z łóżka. To usiadłam na fotelu. A potem dodał ze ze mną takie dziecko jest ze się przytulamy i całujemy a ja się ciagle śmieje jak takie dziecko 5 letnie i uwaga powiedział tekst ze CO ZE MNIE ZA KOBIETA skoro nie umiem mu sprawić przyjemności a on ma potrzeby. Wstrząsnęło mną znowu. I powiedział ze on sobie ze mną seksu już nie wyobraża. Ja mu tłumaczyłam ze jak raz nie chce to nie znaczy ze zawsze nie będę chciała to on znowu swoje pesymistyczne scenariusze ze tak pewnie będzie zawsze ze mną. Ja mu spokojnie tłumacze a on potem fakt przyznał mi niby racje i przeprosił ale zwalał ciagle na to ze był ZŁY i ma prawo być wkurzony.
Po tym ten moj kolega z którym codziennie pisze stwierdził ze muszę to opowiedzieć psychologowi ze to nie jest normalne. Ze mu nie muszę wierzyć ale niech psycholog mi cos na ten temat powie.
No i tez moj chłopak z 3 razy napisał czy powoedzial ze nie mam mózgu, jestem głupia. Albo jak mu opowiadałam o problemach bo chciałam się wygadać to stwierdził ze cos ze mną nie tak i obraził moich rodziców ze co oni ci w domu musieli robić ze tak masz. Pamietam jak bardzo płakałam bo chciałam wsparcie bo nie spałam kilka dni z rzędu i byłam w rozsypce a on mi napisał ze serio mam jakieś problemy i cos ze mną nie tak i go to przeraża i ze rodzice pewnie mi cos robili za dzieciaka bo to nie jest normalne abym miała doły.
Ja mu powiedziałam na ostatnim spotkaniu że nie wiem czy nasz związek ma sens bo się kłócimy co chwila i meczy chyba ze sobą to on oczywiście płacz i mi mówi ze się postara. A i zwala cała wine na mnie. Jasne ja tez mam wybuchowy charakter ale według niego 95% to moja wina. No i teraz wyglada tak ze muszę wybrać albo naprawiamy razem ten związek z nim albo zostaje singielka i może daje szanse temu chlaopkowi co teraz tyle gadamy bo on napisał ze chce mnie poznać w realu i zależy mu na kontakcie. Ale ja nastawiam się na bycie singielka bo zdaje sobie sprawę ze może nie wyjść. Opowiedziałam mojego chłopakowi o tym kolesie to stwierdził ze to zdrada. Wczoraj mu się włączył taki agresor przez wiaodmosci ze mi napisał ze jestem jak sucz, ze życzy mi karmy i ze życzy mi aby z tym gościem nie wyszło i ze lecę pewnie na jego kasę ( chłopak w moim wieku 19 lat tylko co ma to auto i tyle) ale on sobie cos wkręca na maksa. Wysłał mi wczoraj 50 wiaodmosci ja już przestałam odpisywać i pisałam ze ma przestać pisać bo za dużo dla mnie to napisał ze nie przestanie ze mam wiedzieć ze facetami się nie bawi i ma nadzieje ze dostanę po dupie ostro. Ja tłumacze ze zrywając z nim zostaje sinigielka a nie lecę do niego ze fakt może cos wyjść ale nie musi i nie oczekuje tego ale on nie rozumie wkręcił sobie ze wole tego faceta z którym się teraz kontaktuje codziennie i gdyby nie on to byśmy dalej byli razem. Bo on mnie zachęca do rozstania bardziej nie zachęca ale otworzył oczy. Nasz związek przed tym gościem był słaby przez klotnie i dobrze o tym wie ale teraz się wszystkiego wypiera. Napisał mi ze jestem jak sucz a potem ze mnie pokochał i chce się starać. Jakaś komedia. Ja mu przestała odpisywać i myślałam w pewnym momencie czy go nie zablokować. Bo wysyłał 30 wiaodmosci pod rząd obraźliwych, zyczacych mi źle. Ja się boje z nim spotkać bo co jak powiem ze wybieram bycie singielka i zrywam to sobie cos nie ubzdura ze wole tamtego gościa. Proszę doradźcie mi co mam robić?
Czy mam się starać o związek który był? Czy mam zerwać i zostać singielka? Ogólnie to zasada tez jest taka ze jak chce z nim być to zrywam kontakt z tym gościem i rozumiem bo jakbym z nim dalej pisała to nie wiaodmo czy by nie doszło do zdrady ale tez mi szkoda usuwać typka z którym tak wiele mnie łączy i tak super się rozmawia. Nie wiem co mam kompletnie robić.