Tak naprawdę mogę mówić za siebie, mam w pamięci mnóstwo sytuacji gdzie tylko ode mnie zależało co nastąpi dalej i jak sprawy się potoczą, mam wspomnienia z czasów kiedy byłam wolna, kiedy byłam mężatką i obecnie w separacji, nigdy nie pozwoliłam aby relacja stała się intymna kiedy chłopak był zajęty, w związku lub żonaty, nie mam z tym problemu, mam takie kody w sobie i dystans przychodzi mi łatwo, ja tyle razy byłam sprawdzona w tym temacie że naprawdę swoje zdanie wyrobiłam sobie doświadczalnie
Dayzee - nie zgadzam się z tym że mając braki koniecznie popłyniemy w romans, miałam braki w małżeństwie, miałam okazję i nie popłynęłam.... miałam świadomość że takim romansem wejdę w jeszcze gorszy dół, miałam świadomość że na początku wszystko jest lepsze od tego co mamy i wiedziałam że jak mi nie pasuje to co jest, zawsze mogę się najpierw rozwieść, nie dałabym takiego przykładu synom i nie czułabym się z tym dobrze przed sobą, myślę że nie jestem jakaś wyjątkowa i znam wiele dziewczyn które też mają takie podejście, ja mam wiele wad i nieraz zrobiłam coś głupiego ale w sprawach wartości zachowuję kodeks - bo tak chcę
Użyłam słów "wtedy łatwiej popłynie". A nie, że koniecznie. Ty zrobisz tak, a inni mogą zrobić inaczej. Tak czy siak moim zdaniem - gdyby mój partner mnie zdradził, mogłabym mieć pretensje tylko do niego. Bo to on jest ze mną w związku i na cos się umawialiśmy.
Braki, deficyty jakies emocjonalne, brak stabilności prowadzą nas na manowce - a za coś takiego uznaję zdradę lub wejscie w relację z zajętym człowiekiem. Skoro postąpiłaś tak, jak postąpiłaś - jesteś widocznie jednostką ogarniętą i stabilną emocjonalnie. Nie wszyscy tacy są, zaś relacje międzyludzkie gdzie do głosu dochodzą rozmaite emocje, to nie są sytuacje czarno-białe i ktoś mentalnie słabszy poleci na niekiedy byle co.
Moim zdaniej nie jest dobre, by zarówno kochanka jak i żona na trwałe tkwiły w roli ofiary. Kochanka nie ruszy z miejsca i nie pogoni żonatego, a żona na trwałe ugrzęźnie w roli bezwolnej cierpiętnicy.
Pod tym względem podoba mi się wątek Pain. Silnej, niezależnej, decyzyjnej kobiety.
Dobrze by było gdyby autorka dogrzebała się do przyczyn wejścia w tę niezdrową relację. I ucięła na wieki wieków kontakt z tym jegomościem.