Wiem, ale mimo to czuję się okropnie. Mam wrażenie, że to ja rozwalam rodzinę. Boje się tego kroku, mimo, że to jedyne dla mnie wyjście.
132 2021-08-23 20:04:50 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-08-23 20:15:33)
Maż właśnie się wyprowadził, bez rozmowy rzucił tylko " teraz będe miała, to co chciałam" i " żebym z nim sobie rozmawiała" - nie mam nikogo, a on mi tak z sufitu zrobił zarzut o zdradę. Wyszedł z domu, nawet dzieciom nic nie powiedział.
Dzieci myślą, że to przeze mnie. Jak rozmawiać z dziećmi, na niego nie mam co liczyć, zrobił chyba najgorsza rzecz , wyszedł sobie bez słowa do dzieci. Właśnie dlatego tak ciężko mi się z nim zyje. Zostałam z ogromnym poczuciem winy, że to ja rozwalam rodzinę. Nie spodziewałam się tego dzisiaj.
Po pracy przyszedł i leżał wkurzony na kanapie, powiedziałam, że w końcu musimy coś z tą chora sytuacja coś zrobić, że dlaczego nie poświęci trochę czasu dzieciom, nie spędzi z nimi teraz czasu, on coś tam odburknal bym popatrzyła się na siebie, ja mu że przez tyle lat był obojętny wobec dzieci, no i wtedy wstał i zaczął zbierać ubrania i wyszedł, bez rozmowy
Powiedziałam mu, że jak ochlonie to i tak musimy porozmawiać, by zamknąć nasze wspólne sprawy, i że nie widzę już możliwości kontynuowania naszego małżeństwa.
Po pierwsze to nie bierz za niego odpowiedzialności w stosunku do dzieci,może lepiej nich ma czas ochłonąć chociaż trochę i się zastanowić,
co zrobi i co powie nie wiadomo ,
dzieciom delikatnie na spokojnie powiedz jak się czułaś w tym małżeństwie ostatnio ,ale żeby to zrobić wycisz się i też ochłoń najpierw sama
myślę że dasz radę im wytłumaczyć co się stało ,nie usprawiedliwiaj się przed nimi i nie oskarżaj nikogo szukając przy nich winnego .
Dobrze by było wyleczyć to Twoje poczucie winy zaszczepione przez męża ,które wydaje się być chorą emocją bardzo irracjonalną ,choć na pierwszy rzut jest z pewnego punktu widzenia niby logiczna ,
ale Ty się każesz za całość za wszystko tak jakbyś mogła wszystko a to nie jest prawdą nie wszystko od Ciebie zależało i na niektóre sprawy nie miałaś takiego wpływu jaki byś chciała.
Nie namawiaj go do powrotu drugi raz .
No i trzymaj się .
Wiem, ale mimo to czuję się okropnie. Mam wrażenie, że to ja rozwalam rodzinę. Boje się tego kroku, mimo, że to jedyne dla mnie wyjście.
Czujesz się tak, bo panicz koncertowo wmówił Ci, że Ty jesteś wszystkiemu winna. Przyjęłaś ten sposób patrzenia na siebie, bo kłamstwo powtórzone 100 razy staje się prawdą.
Ale to już przeszłość. Związek, o ile tak można to coś nazwać , przestał już dawno istnieć. Byłaś potrzebna do spełniania określonych funkcji.
Myślałaś o terapii ? Bo rady z forum to jedno, a codzienna mozolna praca nad sobą to drugie.
Chcesz żyć inaczej, lepiej ? Chcesz się uśmiechać i czuć radość ?
Terapia ,powtarzam. Ten cham zbyt tak długo wmawiał Ci głupoty, aż w nie uwierzyłaś.
Daj SOBIE szansę na normalność.
To jest możliwe. To leży w Twoich rękach.
134 2021-08-23 20:13:32 Ostatnio edytowany przez Tojaa. (2021-08-23 20:17:59)
Tym razem czuje, że jest inaczej. Jestem bardziej ugruntowana w tym, że nie ma o co walczyć. Czuje dużo żalu do niego. Klasycznie - obwiniam go o spiepszone życie.
Zgadzam się powinnam pójść do psychologa, jednak nie mam najlepszych doświadczeń z tym. Byłam u dwóch różnych z przykrym doświadczeniem. Koleżanką po psychoterapii powiedziała, że owszem nawet ok, ale bez szału.
135 2021-08-23 20:25:05 Ostatnio edytowany przez Julianka1 (2021-08-23 20:26:51)
Twoje odczucia są jak najbardziej zrozumiałe, i chcę Cię zapewnić, że naturalne.
Ty sobie świetnie dasz radę, ale potrzebujesz profesjonalnego wsparcia, bo to zbyt długo trwało i zaburzyło Ci zdrowe spojrzenie na świat.
Jeśli podejmiesz ten trud pracy nad sobą, to już jesteś wygrana
Nie pozwól, żeby cudze spaczone podejście do życia niszczyło Ciebie. To nie Twoja wina, że ktoś wykorzystał Twoje marzenia o pełnej ,szczęśliwej rodzinie.
Tu tego nie znajdziesz - brak szacunku i olewactwo jest lekko mówiąc żałosne i świadczy o nim, nie o Tobie.
Będziesz żyła w zgodzie z sobą, tylko daj sobie szansę i zakończ tę farsę. Pewnie jeszcze nieraz usłyszysz ,że to Twoja wina, ,bo nie zawalczyłaś kolejny raz.
Zaręczam Ci, że to nie ma w ogóle związku z Tobą - to stara ,żałosna sztuczka łajzy, która ma pretensje do wszystkich poza sobą. Psychologicznie udowodnione.
Nie potrzebujesz dramatów, kretyńskich przepychanek.
Masz rozkwitać.
Zajrzyj na you tube, Tatiana Mitkowa.
Posłuchaj jej uważnie i ocknij się.
Dziękuję wszystkim. Dostałam od Was bardzo dużo. Juliana, Paslawek, Merle serdeczne dziekuje
Tojaa, masz w sobie potężną siłę.
Tyle lat wkładałaś całe serce, by Wasze życie było lepsze.
Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak wielką moc posiadasz.
Teraz przekieruj ją na siebie.
Jesteś największym skarbem. Najważniejszą osobą w swoim życiu.
Gdyby bliska Ci przyjaciółka zmagała się z takimi problemami, zapewne z całych sił wspierałabyś ją , by uwierzyła w siebie i zawalczyła o lepszą przyszłość.
Zrób to dla siebie.
Naprawdę warto.
Kibicuję Ci z całych sił.
Szczerze kibicuję Autorce, by znalazła w sobie dość siły na skończenie tej farsy.
Na bazie poprzednich postów mocno obawiam się jednak, że za kilka tygodni Autorka powróci jak gdyby nigdy nic i oznajmi, że już nie ma siły i nie wie jak z nim rozmawiać...
Oby nie.
Jest ciężko, znowu się wprowadził, jednak nie ma zgody między nami. Jakieś rady, jak się wyrwać z toksycznej, wieloletniej relacji. Nawet moja rodzina, uważa, że to ja rozbijam rodzinę z powodu "moich żali".
Jest ciężko, znowu się wprowadził, jednak nie ma zgody między nami. Jakieś rady, jak się wyrwać z toksycznej, wieloletniej relacji. Nawet moja rodzina, uważa, że to ja rozbijam rodzinę z powodu "moich żali".
Wytrzymałaś tydzień?
Rady są ciągle takie same - wyprowadzić jego i nie pozwolić mu kolejny raz wrócić.
Rady - przeczytać wszystkie 3 strony wątku.
Jest ciężko, znowu się wprowadził, jednak nie ma zgody między nami.
Jak to wyglądało? Tak po prostu otworzył drzwi i ze słowami "wracam", rozpakował torbę/walizkę i rozsiadł się na kanapie? Czy może próbował coś wyjaśniać? Jaka była Twoja reakcja?
143 2021-08-30 06:26:09 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-08-30 09:16:10)
"Jak to wyglądało? Tak po prostu otworzył drzwi i ze słowami "wracam", rozpakował torbę/walizkę i rozsiadł się na kanapie? Czy może próbował coś wyjaśniać? Jaka była Twoja reakcja?"
Oczywiście, że najpierw były zapewnienia o zmianie. Potem, że on nie chce sam mieszkać, że on mieszkać w tym domu też ma prawa. Jeśli chce rozwodu to mam sobie sama złożyć papiery, potem w miarę rozkręcania się, że jestem wulgaryzm ....itp. to jest niekończąca się historia....
że on mieszkać w tym domu też ma prawa. Jeśli chce rozwodu to mam sobie sama złożyć papiery,....
No i ma rację.
To mityczne ''ja bym mu wystawiła walizki za drzwi'' w praktyce nie występuje, więc wszelkie 'rady' o tym, że masz go nie przyjmować z powrotem, są warte tyle samo, co Twoje postanowienia o zmianie sytuacji.
Z rozwodem też ma rację: to Tobie nie odpowiada aktualna sytuacja, a nie jemu. Dla niego to jest zwykła zabawa i jakieś urozmaicenie w życiu. Więc owszem: jeśli chcesz rozwodu, to musisz sama się za to wziąć.
Sęk w tym, że Tobie też w jakimś perwersyjnym sensie pasuje to co jest, więc robisz domową wersję 'Mody na sukces', gdzie niby jest jakaś akcja, ale na dobrą sprawę wszystkie odcinki są takie same i można wrócić do tego wątku za 10 lat i od razu, wraz z pierwszym przeczytanym postem będzie się na bieżąco.
Z pewnością moje zachowanie to współuzależnienie od niego, jak się żyje w takiej toksycznej relacji od lat, to rzeczy proste i oczywiste są trudne. Jestem już na etapie takiego zajechania psychicznego, że on robi ze mną co chce, mimo, iż ja sobie z tego zdaje sprawę, a jednak nie potrafię się obronić przed tym
Potrafisz, tylko nie chcesz.
Wiem, ale mimo to czuję się okropnie. Mam wrażenie, że to ja rozwalam rodzinę. Boje się tego kroku, mimo, że to jedyne dla mnie wyjście.
Wasza rodzina już jest tozwalona i toksyczna okropnie. Nie ma sensu tego podtrzymywać. Bardzo się męczysz. Jeśli niczego nie zmienisz, wrócisz tu za parę miesięcy i znowu napiszesz,że jest bardzo źle. Nie marnuj więcej czasu.
Rozwalona rodzina to pryszcz. Rozwalona to jest psychika dzieci. Przy takim wzorcu komunikacyjnym nie ma mowy, żeby były w stanie nawiązać jakąkolwiek relację z drugim człowiekiem.
Oczywiście, że najpierw były zapewnienia o zmianie. Potem, że on nie chce sam mieszkać, że on mieszkać w tym domu też ma prawa. Jeśli chce rozwodu to mam sobie sama złożyć papiery, potem w miarę rozkręcania się, że jestem wulgaryzm ....itp. to jest niekończąca się historia....
Akurat to, że on ma prawo mieszkać w Waszym wspólnym domu, nie jest niczym zaskakującym, bo dokładnie tak jest. Chcąc tę sytuację zmienić musielibyście się dogadać i/lub uregulować to prawnie.
Wspomniałaś, że mąż zapewniał o zmianie, ale co dokładnie mówił, w czym widział problem i co konkretnie obiecał zmienić? Chodzi o to, aby ocenić na ile jest świadomy tego, co się dzieje, bo może on to wszystko widzi zupełnie inaczej niż Ty.
Jak Ty wówczas zareagowałaś? Usiedliście i zaczęliście rozmawiać czy od razu go zaatakowałaś, w efekcie czego rozkręciła się awantura, co już było konsekwencją nieumiejętnej komunikacji?
Dayzee i noben mają rację pisząc, że to co dzieje się w Waszym domu jest jedną, wielką toksyną i obawiam się, że albo w końcu przerwiecie to błędne koło, zaczniecie się ze sobą komunikować jak cywilizowani ludzie, poszukacie wsparcia z zewnątrz, a potem OBOJE włożycie mnóstwo pracy, aby to jakoś wyprostować, albo wzajemnie się wykończycie, a przy okazji dzieciom zafundujecie bagaż negatywnych doświadczeń, które będą nieść przez całe życie. Pozostaje jeszcze rozwód, ale niewiele wskazuje na to, żebyś była konsekwentna w swoich postanowieniach.
Z pewnością moje zachowanie to współuzależnienie od niego, jak się żyje w takiej toksycznej relacji od lat, to rzeczy proste i oczywiste są trudne. Jestem już na etapie takiego zajechania psychicznego, że on robi ze mną co chce, mimo, iż ja sobie z tego zdaje sprawę, a jednak nie potrafię się obronić przed tym.
A terapia? Myślałaś o takiej formie pomocy?
Warto też zwrócić uwagę, że o ile nie jesteś w stanie sprawić, aby jakikolwiek inny człowiek zachowywał się zgodnie z Twoim życzeniem, o tyle masz wpływ na to w jaki sposób Ty się zachowujesz, a tym samym jak to wpływa na wzajemne relacje.
150 2021-08-31 07:46:02 Ostatnio edytowany przez Tojaa. (2021-08-31 07:53:00)
Przyszedł i powiedział błagającym głosem, że zrobi wszystko, by być z nami, że się zmieni, na moje pytania co się zmieni nie odpowiedział. Z nim nie ma rozmowy, znów zapanowała powściągliwa niby uprzejmość. Do kolejnej kłótni, która ja wywołałam ( po tym jak znów o 12 . 00 zaczął sobie "dosmaczniac" po kieliszeczku) znowu się wyprowadził. Dziś to już mam pretensje do niego i żale za całe życie. Obecnie czuje się gorzej niż zawsze, czuje że już nic nie ogarniam.
Co do terapii dwa razy próbowałam i to były źle wybory. Zaplacilam po 150 zł za spotkanie i czułam zenade w zetknieciu z tymi "prowadzącymi". Drugi chciał żebym wypełniała jakaś ankietę, przesłała na maila, chyba do jakiejś pracy w stylu po co przyszłam, czego oczekuje i jeszcze wciskał mi kit, że to mi pomoże ( znany w moim mieście psychoterapeuta). Pierwszy młody ok 40, totalnie niepotrafiący zadawać pytań. Sory, ale te terapie są mocno przereklamowane. Na NFZ nie istnieje.
Terapie i naprawiania mają sens gdy było dobrze i się popsuło czy coś w ten deseń.
Tu jest dwoje ludzi którzy permanentnie do siebie nie pasują. I koniec.
Co Wy tu chcecie zmieniać - stary chłop i stara baba mieliby się nagle stać zupełnie nowymi osobami? Nie ma opcji.
Jeśli nie stać Cię na rozwód, to po prostu odetnij się emocjonalnie, zacznij żyć własnym życiem i niczego nie oczekuj od niego.
Jedyne wyjście, przy założeniu, że to pseudomałżeństwo ma trwać dalej.
152 2021-08-31 17:01:35 Ostatnio edytowany przez Tojaa. (2021-08-31 17:03:57)
Sytuacja z dziś: zadzwoniłam do niego, bo chciałam pogadać o szczegółach rozstania, po wymianie paru zdań obrazalismy się nawzajem, on odłożył telefn - nie rozłączył sie- nic nie powiedzial- położył gdzieś telefon i mogłam sobie gadać, moim zdaniem okazał mi totalny brak szacunku. Taka zagrywka, po której znowu dostałam nerwów. Właśnie takie perfidne są jego zachowania. Boli mnie głowa, szarpią mną nerwy, zaczynam mieć objawy somatyczne. Pisze to po to, by się wygadać. W sumie to cały czas wiem co powinnam z tym zrobić.
Sytuacja z dziś: zadzwoniłam do niego, bo chciałam pogadać o szczegółach rozstania, po wymianie paru zdań obrazalismy się nawzajem, on odłożył telefn - nie rozłączył sie- nic nie powiedzial- położył gdzieś telefon i mogłam sobie gadać, moim zdaniem okazał mi totalny brak szacunku. Taka zagrywka, po której znowu dostałam nerwów. Właśnie takie perfidne są jego zachowania. Boli mnie głowa, szarpią mną nerwy, zaczynam mieć objawy somatyczne. Pisze to po to, by się wygadać. W sumie to cały czas wiem co powinnam z tym zrobić.
Jezu, po co Ty do niego o to dzwonisz?
To działa tak - jedno z Was się wyprowadza, a potem składasz pozew o rozwód i szczegóły są ustalane już potem.
po co Ty do niego o to dzwonisz?
.
To -wbrew pozorom - jest bardzo dobre pytanie.
Przecież Autorka nie o żadnych szczegółach rozstania chciała gadać (WTF?).
I doskonale wiedziała, jaki będzie finał tej niby- rozmowy.
To jest jakiś syndrom sztokholmski w domowym wydaniu. Przecież ona sama ciągle kreuje te sytuacje nieprzyjemne.
Tojaa wiem, że to trudne, ale nie wykańczaj się przez niego. Stres aktywuje różne choroby, właśnie sie dowiedziałam dziś o swoich i to/on naprawdę nie są tego warci.
156 2022-04-14 20:06:56 Ostatnio edytowany przez Tojaa. (2022-04-14 20:19:16)
Daje znać, dla satysfakcji niektórych, mieliście rację - nie udało nam/albo raczej mnie się tego uratować. Był jeszcze jeden okres starania się, chyba nie potrafię wybaczyć, nie wiem czy to moja małostkowość (bo to mi zarzuca jm), czy osoby oszukiwane tak mają, że ciągle sobie przypominają. Ja miałam problem nawet z tym, że on umawiał się ze mną w środku dnia na tenisa o 13, a wcześniej był zawsze zapracowany, aż mi się słabo robiło od tego, no bo jak to, jak się chce , to się da(w sensie, że w trakcie pracy wyskakiwał na jakiś randki albo sex randki. Preferuje sex w godzinach 9-10 rano, to też mi nie daje spokoju, jako niby dowód, że tak robił w ciągu malzenstwa, no i się przyzwyczaił i tak zostało) Też zaprosił mnie kiedyś na kolację do nowego dla mnie miejsca, ja nie mogłam przestać myślec, z kim on tu jeszcze był. Oczywiście, jak nadużywał alkoholu, tak to robi dalej. Brak rozmowy, wycofanie oczywiście są. Intuicja podpowiada mi, że z kłamstwami, innymi kobietami jakby się uspokoił. Ale ta przeszłość, moje łapanie się na kojarzeniu różnych szczegółów, i odnoszenie tego do przeszłości składają się na to, że złożyłam pozew rozwodowy. Boje się bardzo, nie wiem, czy dobrze robię, czy dzieci mi wybacza. ..
Decyzję podjęłam po tym, jak wróciliśmy z rozmowy ze szkoły w sprawie syna. Po spotkaniu nie było wymiany wrażeń między nami, na temat rozmowy a on myślał, że będzie śmieszny, i powiedział, że ta pani nauczycielka to cy.c.ów nie miała. Taki właśnie jest. Dotknęło mnie to bardzo. On sprawia, że z uwagi na wiek swój czuje się staro, nieatrakcyjnie. Mimo, że on jest starszy o 4 lata.
157 2022-04-14 22:28:18 Ostatnio edytowany przez szeptem (2022-04-14 22:30:23)
Bardzo dobrze uczyniłaś, gratuluję! Nie wycofuj się z podjętej decyzji - zobaczysz, odsapniesz i jeszcze kiedyś będziesz szczęśliwa, choćby i sama. Ale święty spokój i szacunek do siebie nie mają ceny.
Nie możesz jakoś odseparować się id męża, żeby mieszkać osobno - bo zrozumiałam, że nadal jesteście w jednym mieszkaniu/domu ? to by wiele zmieniło.
Decyzję podjęłam po tym, jak wróciliśmy z rozmowy ze szkoły w sprawie syna. Po spotkaniu nie było wymiany wrażeń między nami, na temat rozmowy a on myślał, że będzie śmieszny, i powiedział, że ta pani nauczycielka to cy.c.ów nie miała. Taki właśnie jest. Dotknęło mnie to bardzo. On sprawia, że z uwagi na wiek swój czuje się staro, nieatrakcyjnie. Mimo, że on jest starszy o 4 lata.
Masz coś z głową i to konkretnie.
159 2022-04-15 10:20:26 Ostatnio edytowany przez Tojaa. (2022-04-15 10:20:49)
"Masz coś z głową i to konkretnie.
"
Tak, jestem zajechana psychicznie.
Tylko że Twoje shizy żyją własnym życiem i nie mają już związku z mężem. Tego niestety nie widzisz.
To nie ON SPRAWIA, że czujesz się staro, grubo, ciepło czy zimno, tylko Ty sama.
Ja się zastanawiam czy Tobie w jakimś sensie nie jest wygodnie z nim u boku, bo cokolwiek złego, to masz winnego.
A jeśli się rozwiedziesz (z naciskiem na JESLI) to będziesz musiała wziąć odpowiedzialność za swoje życie i nie będzie żadnego zmiłuj.
Tylko że Twoje shizy żyją własnym życiem i nie mają już związku z mężem. Tego niestety nie widzisz.
To nie ON SPRAWIA, że czujesz się staro, grubo, ciepło czy zimno, tylko Ty sama.
Ja się zastanawiam czy Tobie w jakimś sensie nie jest wygodnie z nim u boku, bo cokolwiek złego, to masz winnego.
A jeśli się rozwiedziesz (z naciskiem na JESLI) to będziesz musiała wziąć odpowiedzialność za swoje życie i nie będzie żadnego zmiłuj.
Zgadzam się z Tobą, że będzie dla mnie trudne wziąć odpowiedzialność za moje dzieci i siebie w nowej jakości życia, zwłaszcza, że tyle lat tkwilam w czymś takim. Pozew złożony, czekam na termin rozprawy i boję się, czy słusznie zrobiłam, jak ocenia to po latach dzieci, zwłaszcza młodsze.
Uff, przeczytałam wszystko.
Autorko, rozstać się z tym człowiekiem powinnaś - to nie podlega dyskusji.
Jednak ja mam pewne obawy.
Czytając Twoje wpisy odniosłam wrażenie graniczące z pewnością, że Ty po rozwodzie nie masz nic do zaoferowania sobie.
Co mam na myśli?
Otóż to, że Ty o ile faktycznie rozwiedziesz się z nim, to tak naprawdę dalej będziesz w czarnej doopie.
Dlaczego tak sądzę?
Ponieważ zrobisz to z bezsilności, zmęczenia i frustracji, a nie dlatego, że tego chcesz wiedząc, że nowe życie da Ci szczęście i radość.
Dalej zastanawiasz się nad tym czy np dzieci Ci wybaczą. A dlaczego miałyby mieć do Ciebie żal? Czy Twoje dzieci są jakieś tępe, że nie widzą, jaki jest ich ojciec?
To pijak, kobieciarz, leń i cham - on jest dla nich jakimś wzorem albo opoką? Wy chyba wszyscy powinniście odetchnąć z ulgą pozbywając się strupa na doopie, a nie skakać sobie do oczu i nawzajem obwiniać siebie. Jest o kogo walczyć, o kogo zabiegać? No o bez przesady.
Gdy od rodziny odchodzi dobry mąż i ojciec, bo np umiera, to ja rozumiem, że trzeba rozpaczać. Jednak w tym przypadku należy skakac z radości i nie móc doczekać się wolności. Należy snuć plany na Nowe Życie i mieć serce pełne nadziei i otuchy.
Przez tyle lat mordowałas się i co ?
Nie chcesz przez resztę życia odpocząć?
O co Ci chodzi?
Boisz się żyć w celibacie czy co? Jakimś cudem ten men jeszcze Cię pociągał? Bo założę się, że masz takie potrzeby łóżkowe, że nawet z tym facetem możesz się bzykać.
Nie jesteś gotowa na rozwód, bo w nowym życiu nie będziesz potrafiła się odnaleźć.
I tu, i tam niedobrze.
Nie kochasz siebie - ot, wszystko na ten temat.
Normalnie myślącą kobieta już dawno temu pogonilaby takiego, bo widziałaby, że związek ten ciągnie ją na dno. Ty natomiast wiecznie urządzasz awantury, jakbyś nie mogła pojąć, że kto urodził się gnidą, ten jako król nie umrze.
Potrzebna Ci ta walka z wiatrakami?
Normalnie kobieto podejdź do tej sprawy - rozwuedz się, a potem żyj ciesząc się, że nareszcie masz święty spokój i wolna głowę. Jasne, że zawsze będziesz miała jakieś problemy, bo na tym polega życie.
Jednak Ty od dekad żyjesz tym chłopem i sama siebie okradasz z szans na spokojne życie.
Wrócisz do domu, nikt nie będzie Ci ubliżał i nie będziesz musiała patrzeć od progu na jakiegoś chłopa, przejmować się jego minami śni zastanawiać się, kiedy się uchleje albo pójdzie na baby.
Mając taki wybór w życiu, wybierz spokój i normalność, a trujące źródło zasyp raz na zawsze.
163 2022-04-15 13:09:35 Ostatnio edytowany przez Tojaa. (2022-04-15 13:19:33)
Ulle-dziekuje, za te słowa. Przeczytałam dwa razy. Trafiłaś w sedno - teraz chce się wspomóc farmakologicznie. Teraz, kiedy skończyłam walkę, rozwalam się psychicznie coraz bardziej. Wstaję rano i dwie godziny podejmuje decyzję czy wyjśc do sklepu, czy nie. Ten kto był w takim stanie, to wie o czym mówię. Łzy same lecą i nie płacze za nim, opłakuje stracony czas i swoją głupotę. Święta chyba spędzamy bez niego, bo się wyprowadził, a nic nie mówił czy ma jakieś plany. Ktoś wyżej pisal, że zacznę mieć objawy somatyczne i tak właśnie jest, zatoki, zapalenia górnych dróg, wieczny ból głowy. Dawniej byłam ogarnięta życiowo, teraz wszystko jest dla mnie nie do załatwienia, wiele rzeczy odpuszczam. Muszę się wziąć za siebie, jestem na dobrej drodze, tak czuję...mimo, że jeszcze w "czarnej doopie" . Może polubie siebie po rozwodzie, za to, że dałam radę. Nie myślę, o życiu po rozwodzie pesymistycznie, bo gorzej i bardziej uwsteczniajaco być już nie może. Najtrudniejsze dla mnie jest to, że nawet w takiej sytuacji, nie ma rozmowy, jest to j...ba..ne milczenie (wiem, że śmiesznie to brzmi, bo jak można oczekiwać, że nagle będzie inaczej niż zwykle, ale to jest jakaś moja fiksacja). Biorę się za ogarnianie świat.
Ulle-dziekuje, za te słowa. Przeczytałam dwa razy. Trafiłaś w sedno - teraz chce się wspomóc farmakologicznie. Teraz, kiedy skończyłam walkę, rozwalam się psychicznie coraz bardziej. Wstaję rano i dwie godziny podejmuje decyzję czy wyjśc do sklepu, czy nie. Ten kto był w takim stanie, to wie o czym mówię. Łzy same lecą i nie płacze za nim, opłakuje stracony czas i swoją głupotę. Święta chyba spędzamy bez niego, bo się wyprowadził, a nic nie mówił czy ma jakieś plany. Ktoś wyżej pisal, że zacznę mieć objawy somatyczne i tak właśnie jest, zatoki, zapalenia górnych dróg, wieczny ból głowy. Dawniej byłam ogarnięta życiowo, teraz wszystko jest dla mnie nie do załatwienia, wiele rzeczy odpuszczam. Muszę się wziąć za siebie, jestem na dobrej drodze, tak czuję...mimo, że jeszcze w "czarnej doopie" . Może polubie siebie po rozwodzie, za to, że dałam radę. Nie myślę, o życiu po rozwodzie pesymistycznie, bo gorzej i bardziej uwsteczniajaco być już nie może. Najtrudniejsze dla mnie jest to, że nawet w takiej sytuacji, nie ma rozmowy, jest to j...ba..ne milczenie (wiem, że śmiesznie to brzmi, bo jak można oczekiwać, że nagle będzie inaczej niż zwykle, ale to jest jakaś moja fiksacja). Biorę się za ogarnianie świat.
I będzie milczenie, bo przez lata wypraktykowal ten rodzaj przemocy i przekonał się, że to na Ciebie działa. On milczał, a Ty dostawałas pieprzu w tyłku i tak to się toczyło.
Tak więc Ty też zamilcz, przestań gadać ze ścianą, a w zamian za to zacznij działać.
Bo nie wiem czy wiesz o tym, że milczenie to szczególna forma przemocy, wyjątkowo podła i perfidna, gdyż ofiarę doprowadza do furii, a nawet załamania nerwowego.
Pytanie - czy pozbędziesz się tego człowieka z domu.
Przed Tobą jeszcze kawał życia i nawet, jeśli z nikim już się nie zwiazasz, to przecież masz dla kogo żyć.
Oczywiście że objawy somatyczne będą Cię dopadały i to jeszcze długo po pozbyciu się go z domu i w ogóle ze swojego życia.
On pójdzie swoją drogą, obgada Cię jako wariatkę i histeryczkę nie do życia i generalnie słynie to po nim jak po kaczce. Szybko też znajdzie się jakaś durna baba, która weźmie go sobie na kark. Ty módl się, żeby taka frajerka znalazła się jak najszybciej, bo wtedy on odczepi się od Ciebie i przestanie nachodzić.
Objawy somatyczne mogą być różne, jednak nie tylko objawy nerwicowe - konkretne choroby także, a niestety jesteś w takim wieku, że o zdrowie należy zadbać.
Z terapiami daj sobie spokój, bo wywalisz tylko kasę i usłyszysz to, co sama doskonale wiesz. Raczej wspomagaj się lekami i sama dźwignij ten ciężar. Gdy wyplyniesz na powierzchnię sama będziesz sto razy silniejsza niż kiedykolwiek byłaś. Żadne problemy życiowe nie będą Ci straszne.
Najgorszą rzeczą bowiem jest poddanie się i oddanie swojego życia jakiemuś terapeucie, który najpewniej sam nie radzi sobie w życiu, a w gabinecie tylko się mądrzy.
Sama dasz radę.
Trzymam kciuki.
Aha, głupotę sobie wybacz, bo co na to poradzisz? Stało się, czasu nie cofniesz.
Nie będziesz chyba zatruwała sobie reszty życia pluciem sobie w brodę.
Grunt, żebyś pozbyła się głównej zgryzoty swojego życia i polubiła siebie, razem ze swoimi błędami i złymi życiowymi wyborami.
Za rok powinnaś stanąć na nogi i uwierz mi, masz szansę dojść do takiego stanu, że nawet gdyby Ci dopłacali, to Ty już nigdy nie chciałabyś wrócić do tego, co masz teraz.
Miej w czterech literach jego miny i milczenie. Niech obchodzi Cię tylko to, żeby polazl w swoją stronę jak najdalej od Ciebie.
Jasne, że zawsze będziesz miała jakieś problemy, bo na tym polega życie.
Grunt, żebyś pozbyła się głównej zgryzoty swojego życia i polubiła siebie, razem ze swoimi błędami i złymi życiowymi wyborami.
To najlepsze, co możesz dla siebie zrobić.
Powodzenia
ulle napisał/a:Jasne, że zawsze będziesz miała jakieś problemy, bo na tym polega życie.
Grunt, żebyś pozbyła się głównej zgryzoty swojego życia i polubiła siebie, razem ze swoimi błędami i złymi życiowymi wyborami.
To najlepsze, co możesz dla siebie zrobić.
Powodzenia
Przecież to bzdura. Życiowe błędy się akceptuje i wyciąga z nich wnioski a nie je lubi.
"Rozumiem swoją niedoskonałość oraz to, że popełniam błędy. Nie lubię tego ale tak jest. Dzięki temu mam motywacje by wyciągnąć z nich wnioski i zmienić siebie bo na MNIE i tylko na MNIE ostatecznie spoczywa odpowiedzialność za własne życie."
Polubienie siebie ze swoimi złymi życiowymi wyborami to najgorsza rada jaką można dać "dorosłym dzieciakom".
No chyba, że to sabotaż to wtedy chapeau bas.
Trzymam się jakoś, nie dzwonię do niego, nie szukam kontaktu, jakby zaszła we mnie zmiana na tym polu, nie poznaje siebie
168 2022-04-16 20:45:18 Ostatnio edytowany przez Tojaa. (2022-04-16 20:54:37)
Trzymam się jakoś, nie dzwonię do niego, nie szukam kontaktu, jakby zaszła we mnie zmiana na tym polu, nie poznaje siebie. W domu panuje luźniejsza atmosfera. Razem przygotowaliśmy święta. Rozmawiałam z dzieci, wytłumaczyłam im, że nie mogę odpowiadać za zachowanie ich taty i nie wiem, czy będzie w święta w domu. Powiedziałam im, że mogą zadzwonić do niego jeśli chcą. Martwię się o dzieci i tym jak to na nich wpłynie.
Proszę, napiszcie mi jak normalny facet zachowałby się w takiej sytuacji tzn. rozwód w trakcie, wyprowadził się, a przed nami święta. Bo już zaczynam wymyślać, że powinnam była to ustalić i że to moja wina.
169 2022-04-16 21:19:34 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-04-16 21:20:39)
Nie musisz przejmować inicjatywy w tej sprawie, zresztą jak zwykle myślisz za niego.
Spokojnie spedz święta z dziećmi i nie zatruwaj sobie głowy rozmyślaniem czy powinnaś coś zrobić, czy nie powinnaś.
To on powinien być zainteresowanym tym, żeby święta spędzić z dziećmi. Naucz się nie wychodzić przed szereg.
A ja ze swojej strony życzę Ci wesołych i spokojnych świat Wielkanocnych.
Nie musisz przejmować inicjatywy w tej sprawie, zresztą jak zwykle myślisz za niego.
Spokojnie spedz święta z dziećmi i nie zatruwaj sobie głowy rozmyślaniem czy powinnaś coś zrobić, czy nie powinnaś.
To on powinien być zainteresowanym tym, żeby święta spędzić z dziećmi. Naucz się nie wychodzić przed szereg.
A ja ze swojej strony życzę Ci wesołych i spokojnych świat Wielkanocnych.
Chwilę potrwa zanim się oducze tego, co nabyłam przez lata. ulle bardzo dziękuję za Twoje odpowiedzi. Spokojnych Świąt
Upiecz dzieciom pizze na święta zamiast jakiegoś gównianego żurku, to nawet nie zauważą, że starego w domu nie ma.
Zresztą bez pizzy pewnie też nie zauważą.
A jak zauważą, to oleją.
Upiecz dzieciom pizze na święta zamiast jakiegoś gównianego żurku, to nawet nie zauważą, że starego w domu nie ma.
Zresztą bez pizzy pewnie też nie zauważą.
A jak zauważą, to oleją.
Wiesz, że zrobiłam coś w ten deseń. Nie było sprzątania, gotowania bigosow, mięs i ciężkiego jedzenia uff jutro przygotujemy w kuchni na bieżąco, tak jak przy nim, byłoby to nie do pomyślenia
Upiecz dzieciom pizze na święta zamiast jakiegoś gównianego żurku, to nawet nie zauważą, że starego w domu nie ma.
Zresztą bez pizzy pewnie też nie zauważą.
A jak zauważą, to oleją.
Wiesz, że zrobiłam coś w ten deseń. Nie było sprzątania, gotowania bigosow, mięs i ciężkiego jedzenia uff jutro przygotujemy w kuchni na bieżąco, tak jak przy nim, byłoby to nie do pomyślenia.
Jest radość, ale z tyłu głowy mam obawę, czy dobrego dokonałam wyboru, czy poradzę sobie z samotnością, i czy jako 60 - latka nie będę żałowała...
174 2022-04-16 22:06:27 Ostatnio edytowany przez noben (2022-04-16 22:12:02)
Jeśli Cię to pocieszy, to nie dokonałaś żadnego wyboru jak na razie.
Specyfika Waszej małżeńskiej relacji jest dość plastyczna z licznymi zwrotami akcji i rzucaniem słów na wiatr jako podstawie dialogu:)
Więc koncept rozwodu możesz spokojnie uznać za taki życiowy eksperyment, z którego może coś wyniknąć, a równie dobrze nic.
O dzieci też specjalnie nie musisz się martwić- chyba przywykły do mieszkania w cyrku. Więc jeden clown więcej czy mniej, też różnicy nie robi.
P.S.
Tak sobie wyobrażam Wasze małżeństwo:
https://www.youtube.com/watch?v=68coqwL9SAI
Jeśli Cię to pocieszy, to nie dokonałaś żadnego wyboru jak na razie.
Specyfika Waszej małżeńskiej relacji jest dość plastyczna z licznymi zwrotami akcji i rzucaniem słów na wiatr jako podstawie dialogu:)Więc koncept rozwodu możesz spokojnie uznać za taki życiowy eksperyment, z którego może coś wyniknąć, a równie dobrze nic.
O dzieci też specjalnie nie musisz się martwić- chyba przywykły do mieszkania w cyrku. Więc jeden clown więcej czy mniej, też różnicy nie robi.
P.S.
Tak sobie wyobrażam Wasze małżeństwo:
https://www.youtube.com/watch?v=68coqwL9SAI
Tym razem jest inaczej. Doszło wykończenie psychiczne.
PS. Filmik - włączyłam i z wiadomych względów nie dam rady oglądać.
Agnes76 napisał/a:ulle napisał/a:Jasne, że zawsze będziesz miała jakieś problemy, bo na tym polega życie.
Grunt, żebyś pozbyła się głównej zgryzoty swojego życia i polubiła siebie, razem ze swoimi błędami i złymi życiowymi wyborami.
To najlepsze, co możesz dla siebie zrobić.
PowodzeniaPrzecież to bzdura.
Jeśli tak uważasz, to nie zrozumiałaś przekazu ulle.
Nie cytuję Twoich przemyśleń, bo one odbiegają od tego, co tutaj zostało wyrażone. Możesz pozostać przy swojej opinii, Twoje prawo, a ja nie mam potrzeby Ci tego tłumaczyć. Nie zgadzam się z Tobą i piszę to, bo ten przekaz może komuś dać dużo siły wewnętrznej i szkoda, żeby to zaprzepaścić.
Hexer napisał/a:Agnes76 napisał/a:To najlepsze, co możesz dla siebie zrobić.
PowodzeniaPrzecież to bzdura.
Jeśli tak uważasz, to nie zrozumiałaś przekazu ulle.
Nie cytuję Twoich przemyśleń, bo one odbiegają od tego, co tutaj zostało wyrażone. Możesz pozostać przy swojej opinii, Twoje prawo, a ja nie mam potrzeby Ci tego tłumaczyć. Nie zgadzam się z Tobą i piszę to, bo ten przekaz może komuś dać dużo siły wewnętrznej i szkoda, żeby to zaprzepaścić.
Ja też zauważyłam ten komentarz ( wczoraj) i tylko wzruszyłam ramionami rozumiejąc, że ludzie są po prostu różni.
Nawet nie miałam zamiaru odnosić się do tych bzdur, bo musiałabym na nowo opisywać całą sytuację, a przecież i tak lepiej wyszlabym na tym, gdybym wzięła kilo grochu i rzucała nim o ścianę.
Faktem jednak jest, że mimo wielu lat siedzenia na tym forum czasem ludzie mnie zdumiewają.
Jak święta?
179 2022-04-18 15:11:49 Ostatnio edytowany przez Tojaa. (2022-04-18 15:12:37)
Święta spędzam z dziećmi w domu, doceniam otaczający spokój, nigdzie się nie spieszymy (śniadanie o 10- z mezem nie do pomyślenia było). Byłam z dziećmi na spacerze. Potem zrobiliśmy obiad.
Przyjechał dziś po 14 do dzieci, nie widzieliśmy się, nie powiedział nawet zwykłego dzień dobry - standardowo milczy. Ja też bo dotarło do mnie, że ze ścianą się nie rozmawia.
Nie jest idealnie, ale mam w sobie nadzieję na lepsze jutro. Chętnie poczytam wszelkie wskazówki, rady jak przeżyć okres rozwodu.
180 2022-04-18 15:21:52 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-04-18 20:24:02)
Święta spędzam z dziećmi w domu, doceniam otaczający spokój, nigdzie się nie spieszymy (śniadanie o 10- z mezem nie do pomyślenia było). Byłam z dziećmi na spacerze. Potem zrobiliśmy obiad.
Przyjechał dziś po 14 do dzieci, nie widzieliśmy się, nie powiedział nawet zwykłego dzień dobry - standardowo milczy. Ja też bo dotarło do mnie, że ze ścianą się nie rozmawia.
Nie jest idealnie, ale mam w sobie nadzieję na lepsze jutro. Chętnie poczytam wszelkie wskazówki, rady jak przeżyć okres rozwodu.
Będzie bardzo praktycznie, jak to u mnie.
Jeśli masz możliwość, to zrób remont w domu albo przynajmniej odśwież mieszkanie. Powywalaj meble i rzeczy, których od dawna nie lubiłas, kup nowe - no urzadz dla siebie i dzieci wszystko od nowa, inaczej. Zmiany konsultuj tylko z dziećmi.
Pozbądź się jego gratów i spryskaj mieszkanie po nim.
Zadbaj o siebie i zmień swój wygląd, możesz nawet radykalnie, no chyba że lubisz siebie w tym wydaniu, w jakim jesteś.
Wspomagaj się magnezem, witaminami i gorzka czekolada. Wzmocnij swój organizm.
Cdn, obowiązki wzywają.
Odśwież znajomości, a te relacje, które, posiadasz zgrabnie sobie zaciesnij. Jeśli masz możliwość zapisz się gdzieś, żebyś mogła wyjść z domu przynajmniej raz w tygodniu.
Nie oglądaj telewizji, a szczególnie wiadomości obojętne w jakiej telewizji.
Tam straszą ludzi i sieja chora propagandę. Odetnij się od tego. Ja tak robię, jeśli włączam to tylko na programy przyrodnicze na przykład.
Będziesz musiała wyładować duże pokłady złości i nienawiści z siebie, więc słuchaj np podkastow kryminalnych. Jeśli ta propozycja spodoba Ci się, to ja zapewniam, że słuchając historii ludzkich nieszczęść, ale od innej strony szybko dasz upust swojej złości.
Przynajmniej raz w miesiącu zrób sobie prezent np cudowna kąpiel z olejkami, kup sobie ciuch, bieliznę - dopiesc sama siebie.
Jeśli przez Twoje problemy małżeńskie dzieci zeszły na plan dalszy, to teraz zmień to. Nie ograniczaj się tylko do nakarmienia ich, dbania o ich higienę, spójrz na nie z innej strony. Może będziesz mile zaskoczona jakimiś nowymi ich umiejętnościami? Przytul je, bo od tej pory dla nich będziesz żyć i dla nich oraz dla siebie tworzyć nowe życie.
Jeśli coś przyjdzie mi jeszcze do głowy, napiszę.
Wracam po dłuższej nieobecności. Rozwód w trakcie. Nie jesteśmy razem. Nie potrafię odnaleźć się w tej sytuacji. Nie myślę racjonalnie, nie potrafię podejmować decyzji. Nie potrafię przestać myślec, że przegrałam życie. Nie ułożyło mi się w żadnej dziedzinie życia.
Teraz zobaczyłam ile "nie" w mojej wypowiedzi.
Wracam po dłuższej nieobecności. Rozwód w trakcie. Nie jesteśmy razem. Nie potrafię odnaleźć się w tej sytuacji. Nie myślę racjonalnie, nie potrafię podejmować decyzji. Nie potrafię przestać myślec, że przegrałam życie. Nie ułożyło mi się w żadnej dziedzinie życia.
Teraz zobaczyłam ile "nie" w mojej wypowiedzi.
A czego oczekiwałaś?
Ty widziałaś tylko jego błędy, a nie swoje. On zrezygnował z komunikacji, bo nic do ciebie nie docierało, pewnie latami.
Przecież liczyły się tylko twoje emocje, twoje zdanie, to przestał podejmować decyzje, bo pewnie potem to on był obwiniany.
Milczenie, picie alkoholu, foch?
Jego zachowanie to odpowiedź na twoje zachowanie.
On ciebie zaczął unikać, bo się ciebie bał. Zawsze atak, zawsze jakieś zarzuty, zawsze coś niedobrze.
To ty byłaś agresorem. To dlatego też rodzina uważa, że to ty rozbiłaś małżeństwo.
Myślisz, że go nie krzywdziłaś? Codziennie go krytykowałaś, poniżałaś.
Gdzie była miłość, wsparcie, zrozumienie?
I to ty nie chciałaś się zmienić.
To ty byłaś i jesteś toksyczna.
Może kiedyś byłaś dobrą żoną, ale po drodze gdzieś się zagubiłaś.
Oczywiście nigdy go nie przeprosisz, bo przecież to nie ty jesteś winna
Szczęścia w życiu!!!
Tojaa. napisał/a:Wracam po dłuższej nieobecności. Rozwód w trakcie. Nie jesteśmy razem. Nie potrafię odnaleźć się w tej sytuacji. Nie myślę racjonalnie, nie potrafię podejmować decyzji. Nie potrafię przestać myślec, że przegrałam życie. Nie ułożyło mi się w żadnej dziedzinie życia.
Teraz zobaczyłam ile "nie" w mojej wypowiedzi.A czego oczekiwałaś?
Ty widziałaś tylko jego błędy, a nie swoje. On zrezygnował z komunikacji, bo nic do ciebie nie docierało, pewnie latami.
Przecież liczyły się tylko twoje emocje, twoje zdanie, to przestał podejmować decyzje, bo pewnie potem to on był obwiniany.
Milczenie, picie alkoholu, foch?
Jego zachowanie to odpowiedź na twoje zachowanie.On ciebie zaczął unikać, bo się ciebie bał. Zawsze atak, zawsze jakieś zarzuty, zawsze coś niedobrze.
To ty byłaś agresorem. To dlatego też rodzina uważa, że to ty rozbiłaś małżeństwo.Myślisz, że go nie krzywdziłaś? Codziennie go krytykowałaś, poniżałaś.
Gdzie była miłość, wsparcie, zrozumienie?I to ty nie chciałaś się zmienić.
To ty byłaś i jesteś toksyczna.Może kiedyś byłaś dobrą żoną, ale po drodze gdzieś się zagubiłaś.
Oczywiście nigdy go nie przeprosisz, bo przecież to nie ty jesteś winna
Szczęścia w życiu!!!
Bo zupa była za słona.
Ty chyba z Braci Samców przyfruneles.
A co do alkohololu, to mąż się musi sam chcieć leczyć, nie wpłyniesz na niego.
Ty chyba z Braci Samców przyfruneles.
Nie, oni reprezentują letnią wodę w kranie, ja biorę gorące prysznice.
Na 3 stronach było tylko co to za biedna kobieta itp. Tylko kilka wpisów o jej niepoprawnym zachowaniu.
Dziwię się, że jej mąż wytrzymał z nią tyle czasu. Ale dzieci, przyzwyczajenie, brak chęci zmiany ...
On gdy już odpocznie psychicznie, ułoży sobie życie.
Rossanka przestań usprawiedliwiać takie zachowania jak autorki. Gdyby zmienić płcie, to byś od razu pisała coś innego.
A co do alkohololu, to mąż się musi sam chcieć leczyć, nie wpłyniesz na niego.
Gdy nie będzie miał baby wrzeszczącej nad uchem, to nie będzie miał powodu, by dalej pić i palić.
rossanka napisał/a:A co do alkohololu, to mąż się musi sam chcieć leczyć, nie wpłyniesz na niego.
Gdy nie będzie miał baby wrzeszczącej nad uchem, to nie będzie miał powodu, by dalej pić i palić.
Będzie pił i palił nadal tylko znajdIe inny powód.
Tojaa. napisał/a:Wracam po dłuższej nieobecności. Rozwód w trakcie. Nie jesteśmy razem. Nie potrafię odnaleźć się w tej sytuacji. Nie myślę racjonalnie, nie potrafię podejmować decyzji. Nie potrafię przestać myślec, że przegrałam życie. Nie ułożyło mi się w żadnej dziedzinie życia.
Teraz zobaczyłam ile "nie" w mojej wypowiedzi.A czego oczekiwałaś?
Ty widziałaś tylko jego błędy, a nie swoje. On zrezygnował z komunikacji, bo nic do ciebie nie docierało, pewnie latami.
Przecież liczyły się tylko twoje emocje, twoje zdanie, to przestał podejmować decyzje, bo pewnie potem to on był obwiniany.
Milczenie, picie alkoholu, foch?
Jego zachowanie to odpowiedź na twoje zachowanie.On ciebie zaczął unikać, bo się ciebie bał. Zawsze atak, zawsze jakieś zarzuty, zawsze coś niedobrze.
To ty byłaś agresorem. To dlatego też rodzina uważa, że to ty rozbiłaś małżeństwo.Myślisz, że go nie krzywdziłaś? Codziennie go krytykowałaś, poniżałaś.
Gdzie była miłość, wsparcie, zrozumienie?I to ty nie chciałaś się zmienić.
To ty byłaś i jesteś toksyczna.Może kiedyś byłaś dobrą żoną, ale po drodze gdzieś się zagubiłaś.
Oczywiście nigdy go nie przeprosisz, bo przecież to nie ty jesteś winna
Szczęścia w życiu!!!
Tak wiem, ciągle słyszę, że to przeze mnie. Już nie chodzi o to co było. Już nie będę tłumaczyć dlaczego uważam inaczej.
Jak się podnieść z tego zajechania psychicznego. Sport uprawiam, chodzę do pracy, ciągnę dzień za dniem, ale coraz mniej mi się w życiu, chce żyć. I nie chodzi o to, że brakuje mi jego. Tutaj czuję swego rodzaju ulgę, często dużo złości i pretensji o zniszczone życie.
Farmer napisał/a:rossanka napisał/a:A co do alkohololu, to mąż się musi sam chcieć leczyć, nie wpłyniesz na niego.
Gdy nie będzie miał baby wrzeszczącej nad uchem, to nie będzie miał powodu, by dalej pić i palić.
Będzie pił i palił nadal tylko znajdIe inny powód.
Jego alkoholizm, seksoholizm i inne nałogi nie interesują mnie. Ja się z nim rozwodzę.
Tak wiem, ciągle słyszę, że to przeze mnie. Już nie chodzi o to co było. Już nie będę tłumaczyć dlaczego uważam inaczej.
Ty możesz uważać inaczej, a rzeczywistość jest inna i jej siłą nie zmienisz.
Jak się podnieść z tego zajechania psychicznego. Sport uprawiam, chodzę do pracy, ciągnę dzień za dniem, ale coraz mniej mi się w życiu, chce żyć. I nie chodzi o to, że brakuje mi jego. Tutaj czuję swego rodzaju ulgę, często dużo złości i pretensji o zniszczone życie.
Psycholog, pół roku lub dłużej.
I odpuść. I jemu i sobie.
Może kiedyś dojrzejesz do tego "przepraszam".
Bardzo dobrze zrobiłaś Tojaa. Od teraz może być tylko lepiej! Zapisz się na jakieś zajęcie sportowe dla kobiet w okolicy. Poruszasz się, odstresujesz, endorfiny dobrze ci zrobią.
Jeśli czujesz potrzebę to weź prawnika do rozwodu. Zawsze cię wesprze.
Wpisy użytkownika Farmer po prostu omijaj - nie czytaj.
192 2022-09-03 16:54:04 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-09-03 16:58:26)
Farmer, chyba nie czytałeś tego wątku albo niczego nie zrozumiałeś.
Autorko, nie ma co udawać, że kończąc swoje życie małżeńskie wygrałaś - raczej jest to wielka porażka życiowa, jeśli spojrzysz na to w taki sposób, że zmarnowałas na tego faceta dwie dekady życia męcząc się z nim okropnie.
Jeśli jednak spojrzysz inaczej, to zauważysz, że istnieją także plusy zaistniałej sytuacji.
Masz przecież dzieci, pozbylas się ze swojego życia kogoś, kto zatruwał Ci prawie każdy dzień i od teraz możesz być panią samej siebie
Troszkę się tego życia nauczyłaś, wiele zrozumiałaś, więc powinno być tylko lepiej.
W sprawach osobistych nie weźmiesz już na pewno alkoholika, kobieciarza który własnym dzieciom odejmuje dużą kasę i ładuje w obce baby i przede wszystkim typa, z którym nie idzie się dogadać ani w błahych sprawach, ani w tych trudniejszych.
Byłaś w tym małżeństwie bardzo samotna osobą, gdyż zylas z człowiekiem, który wszystko miał w dupie.
Ciagnelas ten wózek całkiem sama. Uświadom sobie, że inne kobiety żyjące z odpowiedzialnymi i dojrzałymi mężczyznami nie są same. Może nie potrzebują męskiego wsparcia, gdy np gotują obiad albo robią w domu porządki, jednak gdy dzieje się coś ważnego, trudnego do akcji wkracza mężczyzna i zaraz robi się raźniej w życiu, bo człowiek wie, że ma wsparcie.
Ty czegoś takiego z tym facetem nie zaznalas. Wiecznie sama z problemami, z robota, no ze wszystkim.
Teraz będziesz miała o wiele łatwiej, gdyż do samotnego życia i tak jesteś przyzwyczajona, wiesz co i z czym się je, wszystko więc ogarniesz i to sto razy lepiej, gdyż nikt nie będzie robił Ci pod górkę.
Nikt nie będzie korzystał z Twojej pracy, łaził Ci po chałupie robiąc dziwne miny, nie będziesz musiała patrzeć jak jakiś chłop dzień w dzień chleje wódę, jak siedzi na komórce i pisze z innymi babami i jak wyprowadza na te baby ciężkie pieniądze.
Tak więc moja droga Ty wygrałaś, gdyż pozbylas się z domu pasożyta, który siedział Ci na karku, niczego z siebie nie dając, tylko biorąc bez skrępowania to, co Ty zapracowałas i załatwiłaś dla rodziny.
Nie będziesz musiała zajmować się tym alkoholikiem, gdy zacznie siadać mu zdrowie. On chleje przecież od lat, teraz jest dobrze po czterdziestce, więc wiadomo, że przyszedł do niego czas na zbieranie pijackich plonów. Po kolei zaczną wysiadać mu różne narządy w organizmie - chyba nie zasłużył na to, żebyś Ty musiała holować go, gdy zacznie chorować.
Niech teraz ta, której dwa lata temu dał 50tys. opiekuje się nim, gdy kuśka mu siądzie, wątroba, nerki i inne narządy.
Siądź na spokojnie i pomyśl logicznie - masz po kim płakać?
Płakać to można po stracie dobrego męża, jednak Ty dobrego męża nie miałaś. Po dwudziestu latach nawet nie wiesz, jak pięknie żyją inne kobiety, te które dobrze trafiły.
Głowa do góry.
Wszystko na pewno dobrze Ci się ułoży. Przed Tobą jeszcze kawał życia i mając dzisiejsza wiedzę, doświadczenie i taki poziom świadomości w jeszcze gorsze dziadostwo raczej nie wejdziesz.
Być może wyjdzie tak, że będziesz musiała żyć sama, jednak i to jest lepsze od życia z byle kim, non stop w stresie i w niezgodzie samej ze sobą.
Kochana, napisałam Ci kiedyś, żebyś spryskała mieszkanie po tym gościu, żebyś zrobiła remont, powymieniala meble itd zrób to więc teraz i przestań bać się przyszłości.
Z tym człowiekiem na pewno nie zaznalabys niczego dobrego i skonczylabys jako jego opiekunka. Daj szansę tym innym babom, za którymi on całe życie się uganiał.
I śmiej się z niego, gdyż ja Ci gwarantuję, że ciężko będzie mu znaleźć kobietę, która weźmie go sobie na kark, a nawet jeśli, to szybko go pogoni, bo ten chłop naprawde jest beznadziejny.
Wszystkiego dobrego.
Przeczytałam, i bardzo dziękuję za pozytywną energię, która bije z Waszych odpowiedzi. Ulle wieszam to co napisałaś na drzwiach szafy, która codziennie rano otwieram. Dziękuję!
Farmer, Ty też musisz być nieźle przejechany przez jakąś babę, bo piszesz jakbyś wiedział wszystko z autopsji. Możemy sobie chyba piątkę przybić, bo jedziemy na tym samym wózku. A jak nie trafiłam, to wiesz - zawsze można się pomylić.
Ty też musisz być nieźle przejechany przez jakąś babę, bo piszesz jakbyś wiedział wszystko z autopsji.
ale życie płynie dalej
195 2022-09-03 18:52:12 Ostatnio edytowany przez Tojaa. (2022-09-03 18:56:20)
/
ale życie płynie dalej
A Ty już wiesz co będzie....