"On mi co prawda nic złego nie zrobił. To ja mu wyrządziłem wielkie świństwo. A jak tylko go skrzywdziłem to go za to znienawidziłem". Cytuję z pamięci.
Jak go poznałam był cichym, wycofanym chłopakiem. Wstydliwy, nieśmiały, źle ubrany, mało zarabiał, mało miał chociaz w domu nie było biedy. Przy mnie nabrał pewności siebie, zaczął się inaczej ubierać dzięki moim radom, zaczął być bardziej śmiały, motywowany zaczął awansować. Poczuł wiatr w żaglach. Z faceta zachwyconego mną stał się opryskliwym i wrednym facetem. Zaczęły nagle podobać mu się inne kobiety. Gdy motyle zdechły wraz z nimi odeszły odruchy serca. To człowiek bez empatii, czyste szaleństwo. Myślę że nie spotkałeś nigdy takiej osoby. Nigdy nikogo nie żałował, nikomu nie współczuł, do wszystkich wrogo nastawiony, nie rozumiał emocji i uczuć, traktował mnie bardzo chłodno. Nie pomagał i nie współczuł w bólu i chorobie. Nienawidził gdy pomagałam innym. Wyrachowany i skąpy. Ciągle nie taka byłam winna całemu złu świata. Do dzisiaj zastanawiam się co było spustem w tym zachowaniu. Brak empatii występował od zawsze, ale jako młoda dziewczyna imponował mi, że nie przejmuje się ludźmi i nie daje sobie mimo nieśmiałości i wycofania w kaszę dmuchać. Na początku związku pomagał w obowiązkach domowych, później uważał, że baby są od tego jak d.pa od sr.nia. Zero troski, opieki, pomocy. Dzieci wychowałam sama. Kiedy został z nimi pod opieką 7godzin i wróciłam do domu dzieci od bramy wolały, że chcą jeść. Wiesz czego to dowodzi? Że dorosły człowiek nie pomyślał, że dzieci loga chcieć jeść CHOCIAŻ SAM ZROBIŁ SOBIE JEŚĆ! A dzieci nie pomyślały, żeby ojca poprosić o jedzenie, bo zwyczajnie nie kojarzyły go z opieką. To ojciec, który powiedział, że żałuje, że są nasze dzieci ma świecie.