Pogubiłem się - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 90 ]

Temat: Pogubiłem się

Witajcie!

Uciekłem, najpierw mentalnie, a potem fizycznie z "przemocowego" małżeństwa.
Wszedłem w długi, bardzo głęboki, obustronny związek z fantastyczną kobietą, którą całkowicie zawładnęła moim umysłem. Popełniłem jednak błąd, bo wszedłem w ten związek nie robiąc porządku z poprzednim. Bojąc się chyba rozwodu (dzieci, alimenty, co ludzie powiedzą?) prowadziłem podwójne życie. Nie dałem rady tego wszystkiego ułożyć sobie w głowie, stanąłem w miejscu - byłem w zawieszeniu z decyzyjnością. Doszedłem do wniosku, że marnuje swojej lubej tylko czas. Finalnie, ze swojej inicjatywy storpedowałem związek z tzw. kochanką - w moim przypadku osobą, którą szczerze kochałem (tak, tylko facet może coś takiego wymyślić, by zostawić kobietę z miłości).
Minął rok, a ja ciągle myślę o niej (właściwie nonstop) - jestem z zawieszeniu ze swoim nieułożonym życiem. O żonie nie myślę ponieważ nie odpowiada mi intelektualnie i łóżkowo. Poza tym nie ufam jej i nie wierzę w jej szczerość.
Jak sobie poradzić ze wszystkimi swoimi demonami? Jak wyjść z tego wszystkiego by zacząć normalnie żyć?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Pogubiłem się

Jak wyjść?
Uświadomić sobie, że za każdym razem podejmowałeś decyzję, i wtedy, gdy trwałeś w małżeństwie, i wtedy, gdy zdradzałeś żonę, i wtedy, gdy zakończyłeś małżeństwo, i wtedy, gdy rozstałeś się z kochanką (nie tylko mężczyźni rozstają się z osobami kochanymi przez siebie). Brak decyzji jest decyzją.
Uświadomić sobie, że żyjesz normalnie.
Uświadomić sobie własne potrzeby, swą hierarchię wartości i podjąć decyzję o dalszym swym życiu, bez unikania odpowiedzialności, usprawiedliwiania się, bez grania pogubionego we mgle, ponosząc konsekwencje własnych wyborów.

Spójrz w lustro, jesteś dorosłym człowiekiem.

3 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-12-13 15:25:20)

Odp: Pogubiłem się
RobertoNow napisał/a:

Witajcie!

Uciekłem, najpierw mentalnie, a potem fizycznie z "przemocowego" małżeństwa.
Wszedłem w długi, bardzo głęboki, obustronny związek z fantastyczną kobietą, którą całkowicie zawładnęła moim umysłem. Popełniłem jednak błąd, bo wszedłem w ten związek nie robiąc porządku z poprzednim. Bojąc się chyba rozwodu (dzieci, alimenty, co ludzie powiedzą?) prowadziłem podwójne życie. Nie dałem rady tego wszystkiego ułożyć sobie w głowie, stanąłem w miejscu - byłem w zawieszeniu z decyzyjnością. Doszedłem do wniosku, że marnuje swojej lubej tylko czas. Finalnie, ze swojej inicjatywy storpedowałem związek z tzw. kochanką - w moim przypadku osobą, którą szczerze kochałem (tak, tylko facet może coś takiego wymyślić, by zostawić kobietę z miłości).
Minął rok, a ja ciągle myślę o niej (właściwie nonstop) - jestem z zawieszeniu ze swoim nieułożonym życiem. O żonie nie myślę ponieważ nie odpowiada mi intelektualnie i łóżkowo. Poza tym nie ufam jej i nie wierzę w jej szczerość.
Jak sobie poradzić ze wszystkimi swoimi demonami? Jak wyjść z tego wszystkiego by zacząć normalnie żyć?

To rozwiodłeś się w końcu czy nie ?
Chyba nie.
Rozstałeś się z kochanką z litości tak ,czy dlatego że naciskała na rozwód ?Zacząłeś bać się że romans wyjdzie na jaw co się stało ?Tajemnice przestały Ciebie kręcić i cały sekretny świat już nie cieszył tak jak kiedyś ?Nie pytam złośliwie to istotne moim zdaniem.
Skoro  żony nie kochasz trzymają Ciebie przy niej lęki,uprzedzania, przyzwyczajenia i powiązania to też marnujesz jej czas ,
wygląda że przyjąłeś zaborczą postawę wobec niej zasłaniając się niby dobrem dzieci i komplikacjami z rozwodem.Swój czas też marnujesz robiąc sobie krzywdę dzieciom też to robisz trwając w tej sytuacji wygodnie/niewygodnej w zgodzie na niezgodę ze sobą.
Przeczuwasz że stracisz na rozwodzie i to że żona może ciebie alienować od dzieci,jeżeli tak to na jakiej podstawie ?
Nie ufasz żonie to raczej otwarty z nią związek odpada ,sobie też nie ufasz chwiejny jesteś i niezdecydowany.
Chciałbyś gotowca jak przetrwać w takim małżeństwie ,dlaczego nazywasz je przemocowym ? Kiedy odkryłeś według Ciebie wady i "prawdziwą twarz" żony przed zdradą czy po niej ?Jak się usprawiedliwiasz w tym romansie - podejrzewam że standardowo rozczarowaniem,więc jakie były Twoje oczekiwania od żony?Romans potraktowałeś jak odwet,rekompensatę krzywd urazów,prawdziwych i urojonych,wyolbrzymionych?Czy jak paliwo do trwania w tym nieszczęsnym związku miał być ten romans?
Uciekałeś ale nigdzie nie uciekłaś,ani mentalnie ani fizycznie coś mi się wydaje,bo to oznaczałoby ucieczkę przed sobą samym,swoją fizycznością i psychicznością,emocjonalnością ,a rozdzielnie tego jest bez sensu,tak jak ucieczka przed naturalnymi potrzebami instynktem jest niemożliwa,desperackie tłumienie uciekając w jakieś egzaltowane emocje z seksem być może , nie jest wyjściem jak sam widzisz.
Odpowiedź w sumie jest prosta na Twoje pytanie " jak zacząć?" .Zacznij szukać jaj tam gdzie teoretycznie i anatomicznie powinny się znajdować .Idź do prawnika poznaj swoje prawa i możliwości ,możesz iść po wsparcie psychologiczne,bo kłamstwa podczas romansu widocznie zryły ci psyche i to nie dla Ciebie gra na dwa fronty.

proponuje przeczytać ten wątek chyba podobna sytuacja jak u Ciebie
https://www.netkobiety.pl/t111218.html

4

Odp: Pogubiłem się

Znowu to samo. Zacznij od znalezienia jaj, potem prawnik i rozwód. I droga wolna.

5

Odp: Pogubiłem się

Ludzie tu dobrze Ci mówią, proste i skuteczne rozwiązania w postaci prawnika i rozwodu. No nie ma przecież innego rozwiązania, jeśli nie chcesz być z żoną.
A tak w tej sprawie:jak to się zrobiło, że poślubiłeś kobietę, macie dzieci a Ty mówisz, że intelektualnie i łóżkowo ble. Poślubiłeś oziębłego głupola? Ciekawią mnie takie zmiany frontu, dlatego pytam.

6

Odp: Pogubiłem się
RobertoNow napisał/a:

Uciekłem, najpierw mentalnie, a potem fizycznie z "przemocowego" małżeństwa.

Kto był przemocowcem?

RobertoNow napisał/a:

O żonie nie myślę ponieważ nie odpowiada mi intelektualnie i łóżkowo. Poza tym nie ufam jej i nie wierzę w jej szczerość.

Co się stało że jej nie ufasz?
Dlaczego nie miałeś odwagi odejść, rozwieść się?
Jak teraz żyjesz z żoną i czy wie o Twojej zdradzie?
Nie odpowiada Ci "łóżkowo" a macie dzieci?

7 Ostatnio edytowany przez Artiii (2020-12-13 15:30:36)

Odp: Pogubiłem się

Zastanawia mnie jedno kiedy doszedłeś do wniosku, że żyjesz w przemocowym związku i tak nagle Ci źle - nie ta kobieta, sex ble ???
Mówisz, że nie miałeś odwagi odejść od żony, ale wpakować się w romans i sprowadzić na siebie więcej kłopotów już tak...
Nie ufasz swojej żonie oraz nie wierzysz w jej szczerość - to po co jeszcze to ciągniesz ???
Oddałeś rzekomą miłość swojego życia, a nie lepiej było zakończyć poprzednie małżeństwo - a swojej wybrańce wyznać prawdę, jeżeli naprawdę Cię kochała to miłość zwyciężyła by wszystko, po prostu poczekałaby... W życiu różnie się dzieje...
Nie bardzo rozumiem czego od nas oczekujesz - wyjście masz tylko dwa...
Tkwić w tym swoim przemocowym małżeństwie, albo je jak najszybciej zakończyć !!!
Wizyta u psychologa konieczna i pomyśl o terapi dla siebie !!!!
Powodzenia

Paslawek wątek, który tutaj podałeś:
https://www.netkobiety.pl/t111218.html

Dla mnie tragedia, przeczytałem jedną stronę i zrezygnowałem - bo skończyłoby się to zawałem... Gość totalny degenerat, do tego bez jaj i jeszcze próbuje się wybielać - skąd tacy ludzie się biorą ???
Porażka po całej linii...

8 Ostatnio edytowany przez RobertoNow (2020-12-13 20:04:18)

Odp: Pogubiłem się

..

9

Odp: Pogubiłem się
Wielokropek napisał/a:

Uświadomić sobie, że żyjesz normalnie.
Uświadomić sobie własne potrzeby, swą hierarchię wartości i podjąć decyzję o dalszym swym życiu, bez unikania odpowiedzialności, usprawiedliwiania się, bez grania pogubionego we mgle, ponosząc konsekwencje własnych wyborów.
.

Wielokropek, dziękuję za interesująca odpowiedź.
Czy mogę Cię jeszcze prosić o wyjaśnienie co oznacza że mam "uświadomić sobie, że żyję normalnie"?

adela 07 napisał/a:

A tak w tej sprawie:jak to się zrobiło, że poślubiłeś kobietę, macie dzieci a Ty mówisz, że intelektualnie i łóżkowo ble. Poślubiłeś oziębłego głupola? Ciekawią mnie takie zmiany frontu, dlatego pytam.
.

To jest akurat bardzo proste. Nazwałbym to samo-oszukaniem. Związałem się z osoba, która była kimś innym niż sobie wyobrażałem. Pokochałem czyjeś wyobrażenie, a nie stan faktyczny. Rozbieżności, które zacząłem zauważać z czasem dotyczyły wielu aspektów funkcjonowania, oczywiście z łóżkiem włączenie. Próbowałem to zmieniać: rozmawiałem, apelowałem, próbowałem przekupować, szantażować - bezskutecznie. Przełomem w myśleniu było dla zrozumienie, że nie można od nikogo niczego oczekiwać. To przyniosło mi spokój. Trzeba brać ludzi takimi jacy są i jedynie dostosowywać się do ich działań i decyzji. Jeśli druga osoba (mówię generalnie o relacjach międzyludzkich) nie chce być lojalna, uczciwa, sankcjonuje łózko, pije, ćpa czy robi cokolwiek z czym się nie zgadzamy - to możemy jedynie podejmować decyzje, które są pochodną tego co doświadczyliśmy z tej drugiej strony. Nie możemy nikogo na siłę zmieniać bo my tego cheremy. Jeśli ktoś chce cokolwiek zrobić, to powinien to zrobić sam z siebie, a nie z naszego powodu. Dlatego nie warto się szarpać.
To mnie obdarło z dalszych złudzeń. Poczułem się samotny, wyobcowany, niezrozumiany. W mojej głowie zrobiła się pustka, którą co teraz już wiem, musiała wypełnić druga osoba. To byłą tylko kwestia czasu. To miała być tylko rozmowa...


Jak sama widzisz to nie jest tak, że budzisz się rano i myślisz - dziś jest ten dzień, dziś zdradzę. Zdrada, która następuje wcześniej - ta emocjonalna to efekt długotrwałego gnicia relacji w związku.
Dlatego bawią mnie te wszystkie rozwścieczone zdradzane osoby, które źródła problemów widza w kochance a nie w sobie samej. Kochanka, to tylko pochodna tego co miało już miejsce wcześniej.


Myślałem, że ukojenie znajdę w samotności. Uspokoję swoje emocje i znajdę rozwiązanie. Obiecałem sobie, że nie skrzywdzę już jednak więcej nikogo. Niestety nie jestem stworzony do pustelniczego życia. Brakuje mi zwyczajnie drugiego człowieka. Ucieka mi wiele chwil, na które chyba też zasługuję. Dlatego chcę poskładać wszystko w całość.


Nie ufam jednak sobie już wcale. Jeśli kiedyś popełniłem błąd to czy teraz nie popełnię go ponownie rozwodząc się? Z drugiej strony nie wyobrażam sobie życia z kimś pod jednym dachem dla zasady, czy dla dzieci. Przecież te kiedyś wyjdą z domu, a co będzie ze mną? Teraz kiedy już wiem, że jakość związku może być na dużo wyższym poziomie bo świat jest piękniejszy, głębszy, bardziej wartościowy nie mówiąc o intymności to mam żyć w ułudzie? Nie biorę pod uwagę nawet tego rozwiązania, ale może to błąd? Może powinienem mediować? A może jestem głupio naiwny, bo przecież po czymś takim nic już nie będzie takie samo?
A może to moja głowa robi mi psikusa? Może mój mózg jest wadliwy i szuka ciągłych bodźców w celu podniesienia ilości hormonów? Może ciągle szuka jakichś podniet i nowości? A może za pare lat byłaby kolejna "jedyna"?
A może jestem niedojrzały?
Nie potrafię wszystkiego ocenić realnie i poskładać w jedną całość. Nie wiem czym mam się kierować przy podejmowaniu decyzji.
Jestem tym wykończony ponieważ nie wiem co mam zrobić.

10

Odp: Pogubiłem się

Może zacznij od szczerej rozmowy z żoną?

11

Odp: Pogubiłem się
Niuans napisał/a:

Może zacznij od szczerej rozmowy z żoną?

I o czym miałbym rozmawiać?

12

Odp: Pogubiłem się
RobertoNow napisał/a:
Niuans napisał/a:

Może zacznij od szczerej rozmowy z żoną?

I o czym miałbym rozmawiać?

Nie wiesz o czym rozmawiać z własną żoną?
Może zapytaj ją czy jest z tobą szczęśliwa.
Czy dajesz jej poczucie bezpieczeństwa i wsparcie?
Czy potrafisz tylko wyć do księżyca za kochanką i robić z siebie ofiarę?
A co z twoją kochanką? Czeka na ciebie i stąd ten kryzys?

13

Odp: Pogubiłem się
RobertoNow napisał/a:
Niuans napisał/a:

Może zacznij od szczerej rozmowy z żoną?

I o czym miałbym rozmawiać?

A chcesz z nią być czy nie?

14

Odp: Pogubiłem się

A ja Cię rozumiem autorze. I powiem tak - powinieneś się rozwieść - dla siebie. To nie jest łatwe... Pamiętam koniec swojego małżeństwa - to dogorywanie kiedy już po prostu nie chcesz się starać i udawać sam przed sobą że jeszcze Ci zależy gdy już dawno nie zależy. Po pięciu latach po odejściu od męża stwierdza że - choć jestem sama i nie jest mi lekko - to była to najlepsza decyzja w moim życiu której nigdy nie żałowałam. Wolę być sama niż żyć w kłamstwie oszukując się i udając codziennie stwarzając pozory.

15 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2020-12-13 20:28:56)

Odp: Pogubiłem się
RobertoNow napisał/a:

(...) Czy mogę Cię jeszcze prosić o wyjaśnienie co oznacza że mam "uświadomić sobie, że żyję normalnie"? (...)

Proste. Nie chodzisz na rękach, tyłem, na czworakach. Oddychasz, jesz, pracujesz, masz marzenia, ponosisz konsekwencje swych wyborów. Rozejrzyj się dokoła, spójrz cokolwiek dalej niż czubek swego nosa. Skończ z egzaltacją i użalaniem się, bo choć teraz przynosi to korzyści, to na dłuższą metę takie lawirowanie jest męczące.


(...) Zdrada, która następuje wcześniej - ta emocjonalna to efekt długotrwałego gnicia relacji w związku. (...)

Znowu przerzucasz odpowiedzialność. Zdrada była efektem Twej decyzji. Nikt pistoletu do głowy nie przystawił Tobie. Nie musiałeś zdradzić. Faktycznie, zdrada zaczyna się w głowie.


(...) Myślałem, że ukojenie znajdę w samotności. Uspokoję swoje emocje i znajdę rozwiązanie. (...)

Samotność czy bycie w związku nie jest remedium na problemy z samym sobą. A przed samym sobą nie uciekniesz. Chcesz się uspokoić? Najgorszym sposobem na to jest powtarzanie sobie "będę spokojny".


(...) Nie ufam jednak sobie już wcale. (...)

Nie ufasz? A może jak trzyletnie dziecko chcesz zjeść ciasto i dalej je mieć? Chcesz pożyczyć rozumu? Idź na terapię, własną. Wiedz jednak, że nawet najlepszy psychoterapeuta nie rozwiąże Twych problemów, może jednak stworzyć bezpieczne warunki, w których przyjrzysz się sobie i odpowiesz sobie na swe pytania.


Radzę ponadto, byś przestał być - w swych oczach - ofiarą. O zaprzestaniu myślenia o sobie, jak o zagubionym dziecku we mgle, napisałam wyżej. Stanie w dużym rozkroku, zwłaszcza na śliskiej nawierzchni grozi bardzo bolesnym upadkiem. Złącz nogi.

16 Ostatnio edytowany przez prego (2020-12-13 20:41:52)

Odp: Pogubiłem się
Niuans napisał/a:

Może zacznij od szczerej rozmowy z żoną?

O separacji?

Niuans napisał/a:

Nie wiesz o czym rozmawiać z własną żoną?
Może zapytaj ją czy jest z tobą szczęśliwa.
Czy dajesz jej poczucie bezpieczeństwa i wsparcie?
Czy potrafisz tylko wyć do księżyca za kochanką i robić z siebie ofiarę?
A co z twoją kochanką? Czeka na ciebie i stąd ten kryzys?

Chyb piszesz głównie po to, żeby sobie ulżyć.

17

Odp: Pogubiłem się
prego napisał/a:
Niuans napisał/a:

Może zacznij od szczerej rozmowy z żoną?

O separacji?

No, na przykład o separacji.
Zamiast swoje żale wylewać na forum, można zwyczajnie pogadać z żoną.

Niuans napisał/a:

Nie wiesz o czym rozmawiać z własną żoną?
Może zapytaj ją czy jest z tobą szczęśliwa.
Czy dajesz jej poczucie bezpieczeństwa i wsparcie?
Czy potrafisz tylko wyć do księżyca za kochanką i robić z siebie ofiarę?
A co z twoją kochanką? Czeka na ciebie i stąd ten kryzys?

Chyb piszesz głównie po to, żeby sobie ulżyć.

Tak, już mi lżej. Uff. Przecież w małżeństwie chodzi o to, żeby nieszczęśliwe misie w jakiś cudowny sposób stały się szczęśliwe. Pożycz koledze magiczną różdżkę.

18

Odp: Pogubiłem się
RobertoNow napisał/a:
Wielokropek napisał/a:

Uświadomić sobie, że żyjesz normalnie.
Uświadomić sobie własne potrzeby, swą hierarchię wartości i podjąć decyzję o dalszym swym życiu, bez unikania odpowiedzialności, usprawiedliwiania się, bez grania pogubionego we mgle, ponosząc konsekwencje własnych wyborów.
.

Wielokropek, dziękuję za interesująca odpowiedź.
Czy mogę Cię jeszcze prosić o wyjaśnienie co oznacza że mam "uświadomić sobie, że żyję normalnie"?

adela 07 napisał/a:

A tak w tej sprawie:jak to się zrobiło, że poślubiłeś kobietę, macie dzieci a Ty mówisz, że intelektualnie i łóżkowo ble. Poślubiłeś oziębłego głupola? Ciekawią mnie takie zmiany frontu, dlatego pytam.
.

To jest akurat bardzo proste. Nazwałbym to samo-oszukaniem. Związałem się z osoba, która była kimś innym niż sobie wyobrażałem. Pokochałem czyjeś wyobrażenie, a nie stan faktyczny. Rozbieżności, które zacząłem zauważać z czasem dotyczyły wielu aspektów funkcjonowania, oczywiście z łóżkiem włączenie. Próbowałem to zmieniać: rozmawiałem, apelowałem, próbowałem przekupować, szantażować - bezskutecznie. Przełomem w myśleniu było dla zrozumienie, że nie można od nikogo niczego oczekiwać. To przyniosło mi spokój. Trzeba brać ludzi takimi jacy są i jedynie dostosowywać się do ich działań i decyzji. Jeśli druga osoba (mówię generalnie o relacjach międzyludzkich) nie chce być lojalna, uczciwa, sankcjonuje łózko, pije, ćpa czy robi cokolwiek z czym się nie zgadzamy - to możemy jedynie podejmować decyzje, które są pochodną tego co doświadczyliśmy z tej drugiej strony. Nie możemy nikogo na siłę zmieniać bo my tego cheremy. Jeśli ktoś chce cokolwiek zrobić, to powinien to zrobić sam z siebie, a nie z naszego powodu. Dlatego nie warto się szarpać.
To mnie obdarło z dalszych złudzeń. Poczułem się samotny, wyobcowany, niezrozumiany. W mojej głowie zrobiła się pustka, którą co teraz już wiem, musiała wypełnić druga osoba. To byłą tylko kwestia czasu. To miała być tylko rozmowa...


Jak sama widzisz to nie jest tak, że budzisz się rano i myślisz - dziś jest ten dzień, dziś zdradzę. Zdrada, która następuje wcześniej - ta emocjonalna to efekt długotrwałego gnicia relacji w związku.
Dlatego bawią mnie te wszystkie rozwścieczone zdradzane osoby, które źródła problemów widza w kochance a nie w sobie samej. Kochanka, to tylko pochodna tego co miało już miejsce wcześniej.


Myślałem, że ukojenie znajdę w samotności. Uspokoję swoje emocje i znajdę rozwiązanie. Obiecałem sobie, że nie skrzywdzę już jednak więcej nikogo. Niestety nie jestem stworzony do pustelniczego życia. Brakuje mi zwyczajnie drugiego człowieka. Ucieka mi wiele chwil, na które chyba też zasługuję. Dlatego chcę poskładać wszystko w całość.


Nie ufam jednak sobie już wcale. Jeśli kiedyś popełniłem błąd to czy teraz nie popełnię go ponownie rozwodząc się? Z drugiej strony nie wyobrażam sobie życia z kimś pod jednym dachem dla zasady, czy dla dzieci. Przecież te kiedyś wyjdą z domu, a co będzie ze mną? Teraz kiedy już wiem, że jakość związku może być na dużo wyższym poziomie bo świat jest piękniejszy, głębszy, bardziej wartościowy nie mówiąc o intymności to mam żyć w ułudzie? Nie biorę pod uwagę nawet tego rozwiązania, ale może to błąd? Może powinienem mediować? A może jestem głupio naiwny, bo przecież po czymś takim nic już nie będzie takie samo?
A może to moja głowa robi mi psikusa? Może mój mózg jest wadliwy i szuka ciągłych bodźców w celu podniesienia ilości hormonów? Może ciągle szuka jakichś podniet i nowości? A może za pare lat byłaby kolejna "jedyna"?
A może jestem niedojrzały?
Nie potrafię wszystkiego ocenić realnie i poskładać w jedną całość. Nie wiem czym mam się kierować przy podejmowaniu decyzji.
Jestem tym wykończony ponieważ nie wiem co mam zrobić.

Roberto jak dla mnie grasz pokrzywdzonego, jakby to wszystko co Ci się przytrafiło to nie była Twoja wina - ja przecież się starałem, nie miałem w planach zdrady i jeszcze obrażasz osoby skrzywdzone przez takich właśnie zadufanych typów jak Ty !!!
Wytłumacze Ci to jeszcze raz - poślubiłeś kobietę, która okazała się być zupełnie inną osobą niż sobie wyobrażałeś - rozmowy, tłumaczenia nic nie dały - oddaliliście się od siebie,  kolejnym krokiem powinna być przerwa np. separacja, może ten czas bez siebie dałby Wam do myślenia, a przede wszystkim jej. (Skoro rzekomo to u niej był problem)
Nie zrobiłeś tego, wybrałeś drogę na skróty !!! Zamiast zmierzyć się z prawdą wybrałeś ucieczkę w chwilowe zapomnienie, którym była kochanka.
Zapamiętaj sobie to raz na zawsze - problemy w związku są wynikiem dwojga partnerów to fakt, ale zdrada tylko i wyłącznie JEDNEGO !!!! (I nie tłumacz się tutaj żałośnie, bo zdrady nic nie tłumaczy)
Co do Ciebie, co chcesz ratować ??? Ty już dawno emocjonalnie, a nawet fizycznie odpłynąłeś od swojej żony... Nie ufasz jej, a zaufanie to fundament związku !!! to po co to ciągnąć - kogo teraz oszukujesz...
Samotność dla Ciebie - będzie teraz zbawieniem i nauczką na przyszlość, że tak w życiu się nie postępuje...
Terapia jak najbardziej wskazana dla samego siebie i dużo pracy nad sobą !!!!
Powodzenia

19

Odp: Pogubiłem się

Nie kwestionuję Twojego rozczarowania żoną i tego, że fatalnie się wam układa. Rozumiem, że nie chcesz żyć w ten sposób. Moje pytanie dotyczyło wyłącznie decyzji poślubienia kogoś, kogo w ogóle nie znałeś. To był pochopny wybór, długo znaliście się wcześniej?
Nie zmienia to faktu, że zostaje Ci rozwód, który powinieneś wziąć , zanim zacząłeś romans. Pomysł pozostania w dotychczasowym układzie to fatalne rozwiązanie. Właściwie żadne rozwiązanie, jedynie ciągnięcie tego dramatu.

20 Ostatnio edytowany przez bullet (2020-12-14 11:27:45)

Odp: Pogubiłem się
RobertoNow napisał/a:

...Nie potrafię wszystkiego ocenić realnie i poskładać w jedną całość. Nie wiem czym mam się kierować przy podejmowaniu decyzji.
Jestem tym wykończony ponieważ nie wiem co mam zrobić.

Już wcześniej Ci napisali ...  weź się w garść bo w tej chwili postękujesz lecz nadal zostawiasz trupy. Niszczysz życie dookoła, przede wszystkim żony, potomstwa i kochanki.
Odpowiedzi na główne pytania już są powyżej.
Skoro jesteś nieszczęśliwy powinieneś w takiej kolejności odwiedzić:
-Psycholog (terapia)
-Adwokat (sprawa rozwodu)
-Sąd (złożyć pozew)

21

Odp: Pogubiłem się

Za malo opisales powod zdrady i wejscia w romans z ta kobieta. Nie wyjasniasz nam dokladniej co rozumiesz przez wasz zwiazek jako przemocowy. Zwlaszcza ze podales ten termin w cudzyslowiu. Wyjasniles tylko ze twoja zona w twoich wyobrazeniach okazala sie inna niz byla faktycznie ale taki typ wyjasnienia ze ktos sie zakochal w czyims wyobrazeniu a nie faktycznej osobie jaka ona jest tez jest tylko taka pewna teoria ze czlowiek moze przybierac maski albo byc kiedykolwiek bez maski. Ludzie przede wszystkim caly czas sie zmieniaja i modyfikuja w wyniku wplywow i reakcji na otoczenie. To ze np zona przestala ci np "dawac" wcale nie musi wynikac ze wczesniej byla inna a teraz jest inna bo to moze byc zwyczajnie rezultat waszej relacji i wzajemnego stosunku do siebie. To mozna w zwiazku nazywac dopasowywaniem czy tarciem sie i jest akceptowane w ramach zwiazku i kazdy z zewnatrz to ci powie i to zrozumie. Inaczej jest juz z przekroczeniem pewnej granicy ktora kazdy z boku bedzie juz widzial jako zlamanie zasady w zwiazku czyli wejscie w relacje z inna osoba w trakcie trwania zwiazku bez zakonczenia poprzedniego. To kazdy z zewnatrz wlacznie z osoba zdradzona w zwiazku bedzie uwazal za zlamanie nieprzekraczalnej granicy. Wy oboje decydujac sie na zwiazek decydowaliscie sie na monogamiczny zwiazek na zasadzie wylacznosci. I tu jest ten problem. Nie napisales tez nic szerzej o tej drugiej kobiecie, czy to osoba wolna czy tez kogos zdradzala a to moglo by wiecej powiedziec tez o tobie w co tak naprawde wchodziles i do czego uciekales od swojego malzenstwa.

22 Ostatnio edytowany przez bullet (2020-12-14 15:58:43)

Odp: Pogubiłem się
RobertoNow napisał/a:

... nie wyobrażam sobie życia z kimś pod jednym dachem dla zasady, czy dla dzieci. ....

Jesteś niekonsekwentny. Z jednej strony napisałeś, że nie wyobrażasz sobie takiego życia, a z drugiej nic nie robisz w tej sprawie, dalej tylko relatywizujesz a nadto potrafisz dodać ...

RobertoNow napisał/a:

... Nie możemy nikogo na siłę zmieniać bo my tego cheremy. Jeśli ktoś chce cokolwiek zrobić, to powinien to zrobić sam z siebie, a nie z naszego powodu. Dlatego nie warto się szarpać....

a jednak się szarpiesz, wg mnie to zdanie jest zaprzeczeniem poprzednio przeze mnie zacytowanego.
Skoro było tak źle po co tkwiłeś w małżeństwie, podjąłes decyzję zdrady, wybrałeś prostszą drogę, na skróty. Teraz można odnieść wrażenie, ze próbujesz winę przerzucić na innych bo się pogubiłes ? Nie, nie pogubiłeś się, zrobiłeś bo tak chciałeś.

RobertoNow napisał/a:

.... Zdrada, która następuje wcześniej - ta emocjonalna to efekt długotrwałego gnicia relacji w związku. ..

Nie kolego, zdrada to wybór i Ty podjąłeś decyzję by zdradzić. Twoja żona nie ponosi winy w temacie tego, że zdradziłeś. Może doprowadziła do zgnicia relacji Waszej rodziny ale winy zdrady nie ponosi. Zdrada nie była wynikiem gnicia lecz wyboru.
No chyba, że do zdrady zostałeś zmuszony, zostałeś zgwałcony lub podstępnie wprowadzony w stan nieświadomości ... ale to byłoby przestępstwo

Winny zdrady jesteś wyłącznie Ty, a jak to nazwałeś "gnicie" związku wcale nie zmuszało do zdrady.

23 Ostatnio edytowany przez Pronome (2020-12-14 13:43:54)

Odp: Pogubiłem się
RobertoNow napisał/a:

Jak sobie poradzić ze wszystkimi swoimi demonami? Jak wyjść z tego wszystkiego by zacząć normalnie żyć?

Uwazasz, ze anonimowy uzytkownik forum ma ci powiedziec jak sie nie meczyc w zgnilym malzenstwie? Jakis absurd.
Twoje wybory i ich konsekwencje.

24 Ostatnio edytowany przez polis (2020-12-14 14:34:51)

Odp: Pogubiłem się
RobertoNow napisał/a:

Witajcie!

Uciekłem, najpierw mentalnie, a potem fizycznie z "przemocowego" małżeństwa.
Wszedłem w długi, bardzo głęboki, obustronny związek z fantastyczną kobietą, którą całkowicie zawładnęła moim umysłem. Popełniłem jednak błąd, bo wszedłem w ten związek nie robiąc porządku z poprzednim. Bojąc się chyba rozwodu (dzieci, alimenty, co ludzie powiedzą?) prowadziłem podwójne życie. Nie dałem rady tego wszystkiego ułożyć sobie w głowie, stanąłem w miejscu - byłem w zawieszeniu z decyzyjnością. Doszedłem do wniosku, że marnuje swojej lubej tylko czas. Finalnie, ze swojej inicjatywy storpedowałem związek z tzw. kochanką - w moim przypadku osobą, którą szczerze kochałem (tak, tylko facet może coś takiego wymyślić, by zostawić kobietę z miłości).
Minął rok, a ja ciągle myślę o niej (właściwie nonstop) - jestem z zawieszeniu ze swoim nieułożonym życiem. O żonie nie myślę ponieważ nie odpowiada mi intelektualnie i łóżkowo. Poza tym nie ufam jej i nie wierzę w jej szczerość.
Jak sobie poradzić ze wszystkimi swoimi demonami? Jak wyjść z tego wszystkiego by zacząć normalnie żyć?

Przeanalizuj kim jesteś i czego chcesz, żeby zostać w końcu mężczyzną, a nie być ciągle małym chłopcem w krótkich spodenkach, który robi świństwa ludziom dookoła i próbuje zrzucać winę na innych. Zdrada to wyłącznie Twoja wina i nie tłumacz się problemami w związku. Jak były problemy i odkryłeś, że kochasz swoje wyobrażenie o żonie, a nie ją samą, to mogłeś podjąć inne działania niż zdrada. Mogłeś zaproponować terapię dla par, sam iść na terapię albo się z nią rozstać. Próba zrzucania teraz winy na nią, wygląda jak próba samooszukiwania i wybielania się we własnych oczach.

Słyszałam taką teorię, że zdrady dopuszczają się osoby o niskiej samoświadomości, które jak zapytać się dlaczego to zrobiły, to odpowiedzią jest nie wiem i właśnie pogubiłem się. Pasujesz do tego.

25

Odp: Pogubiłem się

Acine,

Związek przemocowy to taki, w którym stosowana jest przemoc presja psychiczna lub fizyczna.
I tak było w tym przypadku. Było dużo agresji i rękoczynów (również przy dziecku) - których ja nie byłem inicjatorem, chociaż to to ja podobno byłem prowokatorem. Nikt mi nie wmówi, że w normalnym małżeństwie to jest norma - w domu moich rodziców nigdy nic takiego nie miało miejsca. Dla mnie żadne wydarzenie nie usprawiedliwia stosowania przemocy fizycznej. Nie wiem jak wy to byście sobie ocenili będąc w mojej skórze ale dla mnie przekaz z takich zachowań był jasny - nie szanuję cię mężu, gardzę tobą, masz się dostosować do tego co ja chcę. Chyba dobrze też rozumiecie, że intymność w takim stanie relacji nie istnieje? A co się z tym wiąże to możecie dopowiedzieć sobie sami.

Powiem szczerze, że nie rozumiem Waszej (na szczęście nie wszystkich) schematycznej oceny sytuacji. Teksty o tym, że mam np. szukać jaj lub to, że stawiam się w roli ofiary po prostu mnie porażają. Nie za bardzo rozumiem jakie wnioski mam wyciągnąć z takich rad?

Swoją drogą to jest oczywiste, że czuję się ofiarą. Nie celebruję też tego stanu rzeczy ale też nie widzę nic złego w nazywaniu sytuacji takimi jakimi są. Zniszczenie moich wyobrażeń co do wspólnej przyszłości, odebranie mi możliwości bycia szczęśliwym, spędzania z dziećmi należnej ilości czasu, deptanie moich praw, gardzenia i podważanie mojego zdania, obdzieranie z pragnień i marzeń - to wszystko jest nieważne i daje przyzwolenie na wolną amerykankę z drugiej strony? Czy taka bezrefleksyjna postawa osoby, która niszczy swoimi działaniami związek nadal zasługuję na zrozumienie i pobłażliwość? Ja tego nie relatywizuje, tak jak robią to niektórzy i wiem co mam myśleć na ten temat. Jeśli ktoś wierzy, że można takiej osobie przemówić do rozsądku, zmienić sposób jej postępowania, zachowania GDY JEST JESZCZE NA TO CZAS to chyba jest wyjątkowo naiwny.


Wyjdźcie proszę po za swój schemat myślowy. Nie każda sytuacja jest tą, w której to ten zdradzający to potwór, a ofiarą ta biedna żona. Moja ciężko zapracowała na taki stan rzeczy o czym ją wcześniej, wielokrotnie informowałem. Być może w akcie desperacji i niemocy chciałem pokazać, że stać mnie na więcej niż ona mnie wycenia? Chciałem udowodnić, że jestem coś wart. Naprawdę nie wiem co mną powodowało. Faktem jest, że na swojej drodze los postawił mi kogoś kto zauroczył mnie, przede wszystkim swoim ponadprzeciętnym intelektem, dojrzałością rozumienia świata, spokojem wewnętrznym, rozsądkiem, zaangażowaniem, wrażliwością i pełnym wsparciem w każdej dziedzinie mojego życia... Ta osoba dała mi to wszystko tak po prostu, bez niczego. Obdarzyła pełnym zaufaniem. Wierzyła we mnie i bez żadnej presji trwała przy mnie. Ale ja zawiodłem.

Tak, zgadzam się z Wami w jednym - dałem ciała pójściem na skróty. Tak, gniciu związku winne są obie strony, a zdradzie już tylko jedna - to już dwie rzeczy wink


Tak jak zauważyła Adela 07 moje refleksje tutaj to nie tylko odpowiedź na stawiane przez Was pytania, to także zwyczajna chęć otworzenia do kogoś buzi. Opowiedzenia o tym co się czuję, poczucia z kimś bliskości i jedności w problemach. Takiego oparcia szukałem WTEDY będąc obcym we własnym domu. "Pech" chciał, że znalazłem dużo więcej. Poznałem smak prawdziwego, głębokiego związku. Po czymś takim nie jest się już taką samą osobą co wcześniej. Nie oszukujmy się, nie sposób jest patrzeć na kogoś i nie porównywać. Widzi się przepaść jaka dzieli te dwie osoby a właściwie relacje jakie stworzyły.  Czy dla Was nie jest to dziwne, że ktoś kto miał naście lat na stworzenie fundamentów swojego związku zrobił to gorzej niż ktoś inny kto miał na to 3 miesiące? Czy ja jestem naiwny? Czy ludzie się tak zmieniają, że ich drogi się po prostu rozchodzą - niezależnie do tych fundamentów, które były stworzone wcześniej? Ja mam wrażenie, że przyczynkiem do rozwodu są też różne cele, rożne pragnienia i marzenia. Żyjąc z kimś kto nie podziela naszej wizji życia rozmijamy się stopniowo.. dalej.. dalej i dalej. A potem pozostają dwa osobne byty ludzi, którzy nie mają odwagi rozejść się bo są już za starzy, bo im się nie chce czy są wygodni. Są nieszczęśliwi ale trwają, bo co dobrego przecież mogłoby ich jeszcze spotkać?

A ja chcę być kochany, akceptowany, chcę też to samo dawać z siebie. W patologicznym związku to nie jest możliwe. Dla mnie teraz w żonie musiałby zmienić się dosłownie wszystko - a przecież to niemożliwe. Poza tym, pisałem o tym wcześniej nie można zmieniać kogoś na siłę - nie o to chodzi. A ja już jej nie akceptuję - tak to czuję i nie wiem jaka terapia i w jaki sposób pomogłaby mi to zmienić.

Gdy piszę to wszystko do Was to dochodzi do mnie, że chyba nie odwrotu. Ja chyba nie widzę możliwości naprawiania przeszłości a tym bardziej zrozumienia jej. Jest we mnie żal, żal do żony że zniszczyła to wszystko co ode mnie dostała. Żal, że muszę w tym trwać by nie zabrała mi wszystkiego co mi zostało.

26

Odp: Pogubiłem się

Czyli zanim zdecydowałeś się na romans, miałeś szanse zebrać twarde dowody i wziąć rozwód z żoną, nawet z orzeczeniem o jej winie. A jednak nie byłeś pewien, czy z kochanką ci wyjdzie a żona to bezpieczna przystań, więc wolałeś asekuracyjnie na dwa fronty. Zgadzam się z powyższym, jesteś bez jaj.

27

Odp: Pogubiłem się

Bardzo Ci współczuję tego położenia. Nic nie usprawiedliwia przemocy, ale z drugiej strony nic też nie usprawiedliwia zdrady. Rozumiem, że ciężko jest wyrwać się z dysfunkcyjnego związku, niemniej uważam, że w drastycznych przypadkach należy odejść od partnera, który robi nam krzywdę.

Zobacz jaki wzorzec przekazujesz swojemu dziecku. Znosisz przemoc, a z drugiej strony pozwalasz sobie na pokątną ucieczkę w świat innych doznań. Chcesz wykształcić u swojego dziecka takie postawy? Nieumiejętność stawiania granic oraz zachowania ucieczkowe? Albo trwanie w związku z przemocowcem w imię "dobra rodziny"?

Myślę, że skoro zdajesz sobie sprawę z tego w czym jesteś, masz też narzędzia, by wyjść z tej sytuacji. Obowiązkowo terapia dla Ciebie, żebyś doszedł do siebie i podjął świadome decyzje, a potem je egzekwował. Nikt tu nie twierdzi, że nie masz prawa być kochanym, czy szanownym. To są podstawowe potrzeby człowieka. Dobrze, że je masz. Ale jako dorosły człowiek masz obowiązek egzekwować je w zdrowy, funkcjonalny sposób. Romans tak naprawdę poranił Ciebie, Twoją kochankę, Twoja żonę, Twoje dziecko.

Niektórzy mocno się wypowiedzieli na temat mentalności ofiary - oczywiście, na pewno w jakimś stopniu jesteś ofiarą sytuacji, w której się znalazłeś, jednak masz możliwość z niej wyjść, a z jakiegoś powodu wygodnie Ci tam. Myślę, że z czasem, jeśli podejmiesz terapię będzie Ci łatwiej to zobaczyć. Dobrze jest być ofiarą, bo to daje usprawiedliwienie do chodzenia na skróty albo zwalnia od odpowiedzialności za kierunek w jakim zmierza Twoje życie.

Jeśli nie czujesz, że powinieneś podjąć zdecydowane działania dla siebie, to chociaż dla dziecka, by nauczyć je w życiu odpowiedzialności, uczciwości i odwagi. Życzę powodzenia!

28

Odp: Pogubiłem się

Wywołana, odpowiadam.


Można być ofiarą czyjegoś zachowania i myśleć o sobie, jak o ofierze. Myślenie takie przynosi korzyści. Można nad sobą się użalać, umniejszać swoją rolę, uważać się za bezbronnego i bezsilnego, tkwić dalej w sytuacji. Myślenie takie pozwala usprawiedliwiać wszystkie swe decyzje, nawet, a zwłaszcza te, które summa summarum okazały się być niedobrymi. Na wszystko jest wytłumaczenie.


Są też osoby, które będąc ofiarą czyjegoś zachowania, nie pozwoliły, by ten fakt zdominował ich życie. To osoby, które nie schowały swej energii, nie zużyły jej na ukrycie uczuć, nie pozwoliły, by strach kierował ich życiem, które zdecydowały się żyć z podniesiona głową mimo strachu.

I jedni, i drudzy ponieśli koszty. Maja też zyski. Bilans których jest dodatni?



”Można przyprowadzić wielbłąda do wodopoju, ale nie można zmusić go do napicia się.” Dlatego znikam. smile

29

Odp: Pogubiłem się
Shoggies napisał/a:

Jeśli nie czujesz, że powinieneś podjąć zdecydowane działania dla siebie, to chociaż dla dziecka, by nauczyć je w życiu odpowiedzialności, uczciwości i odwagi. Życzę powodzenia!

Zostałem wychowany w takim staroświeckim modelu, w którym małżeństwo to świętość, a raz poślubiona żona będzie nią na zawsze. Z drugiej strony rozsadek podpowiada, że już nic z tego nie będzie. Myślę, że gdzieś tu jest problem. Gryzą się we mnie sprzeczne emocje. Nie potrafię jednoznacznie ocenić swojego małżeństwa i rozstać się.

Co do dzieci to przeczytałem na tym forum ciekawe spostrzeżenie, które dało mi bardzo dużo do myślenia. Wypowiadała się osoba, która była bodajże dzieckiem rodziców, którzy nie mogli się definitywnie rozejść. Wniosek z wypowiedzi był taki, że ostatecznie dzieci odrzuciły ojca nie dlatego, że wyszło tak jak wyszło tylko dlatego, że zgotował matce takie długie cierpienia.

30 Ostatnio edytowany przez PainIsFinite (2020-12-14 23:40:17)

Odp: Pogubiłem się

Bardzo, ale to bardzo wszedłeś na tory mechanizmu obronnego, który zbudowała dla Ciebie Twoja psychika. Mechanizm totalnej racjonalizacji i usprawiedliwienia swoich czynów, bo przecież to TY jesteś ofiarą. Bezwolną na tyle, by nie móc odejść od żony - a jednocześnie decyzyjną na tyle, by przez długi czas, KAZDEGO DNIA podejmować SWIADOME decyzje o zdradzaniu, okłamywaniu, wymyslac bajeczki o pozniejszych powrotach z pracy czy jak to tam bylo.
Widzisz sprzecznosc?
Osoba, ktora proaktywnie dzialala zdradzając, z wyrachowaniem - teraz twierdzi, ze nie miala na tyle siły(?) by aktywnie zadziałać w celu odejscia z małżeństwa lub zmiany w jakikolwiek inny - sytuacji, w ktorej byla.
Dlatego zdrajcy gubią się sami w swoich racjonalizacjach. One po prostu się nie kleją. Lecz co smutniejsze - nie ma w nich w ogole myslenia o konsekwencjach i o cierpieniu niewinnych ludzi, ktorym zadają ciosy.
A tak na marginesie - nie ma nic bardziej aseksualnego, niż dorosły facet wchodzący w rolę bezwolnej ofiary..

31

Odp: Pogubiłem się

Pytanie czy Twoje małżeństwo zawsze było przemocowe ??? (Bo jeżeli tak, to po jakiego tak długo tkwiłeś w tym)
Czy może były incydenty w przeszłości, które spowodowały, że takie się właśnie stało ??? (To by dużo wyjaśniało)
A jaka była Twoja żona przed ślubem, bo coś Cię jednak pchnęło do ślubu z nią ???

Czy może kochanka zawróciła Ci w głowie - teraz żona jest ble i szukasz na nią, żeby się wybielić (bo to jest typowy mechanizm obronny dla zdrajcy)
Nie pasuje mi tu jedno - byłeś pokrzywdzony, związek przemocowy , wręcz tragedia - nie miałeś siły to zakończyć, ale poszukać sobie kochanki już tak ???
Możesz mi to wytłumaczyć ???

32 Ostatnio edytowany przez PainIsFinite (2020-12-15 00:21:05)

Odp: Pogubiłem się

Artii kochany, Ty sam sobie odpowiedziałeś najprawdopodobniej. Pamiętaj że po zdradzie wjeżdża w mózgu film "Żona była potworem". Mi mój mąż wypominał JEDNA sytuacje, gdzie się wqrwilam zmeczona, że sama jestem ciągle z dziećmi a on na delegacjach zagranicznych i trochę na niego się wydarłam. RAZ. I w swojej głowie powiększył to do rozmiarów smoka. A że nie miał innych argumentów to ciągle biedny musiał o tej jednej sytuacji w kółko:) to bardzo popularny mechanizm. Atrybucja w służbie ego - zdrajca by nie utonąć w poczuciu winy musi sobie zracjonalizować dlaczego robił coś takiego. Jak ja widzę jak mój mąż napisał historię od nowa to śmiać mi się chce. I wszystkim ludziom którzy nas bliżej znali. No takie bzdury że czasem cieżko komentować. Np że jak kiedyś przyszedł z pracy to się nie uśmiechałam (robiąc kolację dla dzieci...). Wiec też bym była sceptyczna czy żona autora to aż taki potwór i hetera. Aczkolwiek nie wiem, może i tak...Jedno wiem. Jak ktoś szuka wymówki to zawsze ja znajdzie bo nikt nie jest idealny. autor też nie był na pewno - a jednak go żona nie zdradziła...
Taki niedecyzyjny-decyzyjny pluszowy miś...

33

Odp: Pogubiłem się

Nie uważam , żeby porady „weź się garść” coś wniosły konstruktywnego do Twojej sytuacji.
Potrafię sobie wyobrazić, że osoba doświadczająca przemocy domowej, szczególnie psychicznej traci poczucie własnej wartości, przestaje rozróżniać sytuacje patologiczne od normalnych relacji, zaczyna żebrać o akceptację, nie potrafi cieszyć się chwilą normalności bo obawia się kolejnego ataku, ma kłopoty z rozróżnieniem tego kiedy robi coś dobrze od tego co robi żle.
A wtedy nie jest sam w stanie wyciągnąć siebie za uszy i postawić na właściwym miejscu.
Jeżeli rzeczywiście tak było, jest w Twoim
małżeństwie to pora poszukać pomocy u terapeuty który pomoże Ci uporządkować swoje myśli.

Zdrada to był duży błąd, mogę zrozumieć to, że ktoś notorycznie poniżany w małżeństwie zachłyśnie się czyjaś akceptacja.
Ale, to droga do nikąd.

Zrobiłeś pierwszy właściwy krok - skończyłeś romans, teraz pora na uporządkowanie małżeństwa.

Wahasz się co z dziećmi, jak wpłynie na nich rozwód, czy trwanie w małżeństwie które nie istnieje - dla dzieci nie ma to różnicy. Rozwód formalny czy nieformalny zawsze tak samo złe wpływa na ich rozwój.

34 Ostatnio edytowany przez Socjallibertarianin (2020-12-16 02:14:29)

Odp: Pogubiłem się
bullet napisał/a:
RobertoNow napisał/a:

...Nie potrafię wszystkiego ocenić realnie i poskładać w jedną całość. Nie wiem czym mam się kierować przy podejmowaniu decyzji.
Jestem tym wykończony ponieważ nie wiem co mam zrobić.

Już wcześniej Ci napisali ...  weź się w garść bo w tej chwili postękujesz lecz nadal zostawiasz trupy. Niszczysz życie dookoła, przede wszystkim żony, potomstwa i kochanki.
Odpowiedzi na główne pytania już są powyżej.
Skoro jesteś nieszczęśliwy powinieneś w takiej kolejności odwiedzić:
-Psycholog (terapia)
-Adwokat (sprawa rozwodu)
-Sąd (złożyć pozew)


Zdradził i am złożyć pozer może rozwód z winy żony lol W pracy dyrektor kadr był w związku księgową którą doskonale znam od dzieciństwa gdy mu dwa razy nakrzyczała zrobił z niej modliszkę. Obgadywał przed wszystkimi pracownikami a okazało się że romansował z panią od PRu..

35 Ostatnio edytowany przez Artiii (2020-12-16 09:54:15)

Odp: Pogubiłem się
PainIsFinite napisał/a:

Artii kochany, Ty sam sobie odpowiedziałeś najprawdopodobniej. Pamiętaj że po zdradzie wjeżdża w mózgu film "Żona była potworem". Mi mój mąż wypominał JEDNA sytuacje, gdzie się wqrwilam zmeczona, że sama jestem ciągle z dziećmi a on na delegacjach zagranicznych i trochę na niego się wydarłam. RAZ. I w swojej głowie powiększył to do rozmiarów smoka. A że nie miał innych argumentów to ciągle biedny musiał o tej jednej sytuacji w kółko:) to bardzo popularny mechanizm. Atrybucja w służbie ego - zdrajca by nie utonąć w poczuciu winy musi sobie zracjonalizować dlaczego robił coś takiego. Jak ja widzę jak mój mąż napisał historię od nowa to śmiać mi się chce. I wszystkim ludziom którzy nas bliżej znali. No takie bzdury że czasem cieżko komentować. Np że jak kiedyś przyszedł z pracy to się nie uśmiechałam (robiąc kolację dla dzieci...). Wiec też bym była sceptyczna czy żona autora to aż taki potwór i hetera. Aczkolwiek nie wiem, może i tak...Jedno wiem. Jak ktoś szuka wymówki to zawsze ja znajdzie bo nikt nie jest idealny. autor też nie był na pewno - a jednak go żona nie zdradziła...
Taki niedecyzyjny-decyzyjny pluszowy miś...

Pain faktycznie może być tak jak mówisz smile)) Autor nie odpowiedział na kluczowe pytania, związek przemocowy czy urojenia Autora ?? - a może wybielanie się przed brutalną rzeczywistością... Prawda może być zupełnie inna - jedno jest pewne, jego wybranka była mu wierna !!!
Pozdrawiam smile))

36

Odp: Pogubiłem się
RobertoNow napisał/a:

Nie potrafię jednoznacznie ocenić swojego małżeństwa i rozstać się.

Psycholog. On nie oceni Twojego małżeństwa za Ciebie ale na pewno naprowadzi Cię na tory gdzie znajdują się odpowiedzi.

Wgl wszystkie te rozkminy czy ze zdradą, czy z wpływem na dzieci, czy z oceną małżeństwa nadają się do psychologa. Nie wiem jakim cudem jeszcze nie poszedłeś

37

Odp: Pogubiłem się

Jak sobie poradzić ze wszystkimi swoimi demonami? Jak wyjść z tego wszystkiego by zacząć normalnie żyć

Zwyczajnie nie nadajesz się na zdradzacza. Istnieją ludzie, którym przychodzi to niebywale łatwo, ale są również tacy jak Ty dla których podwójne życie to prawdziwa gehenna. I to był przysłowiowy gwóźdź do trumny, nie uniosłes sytuacji, która z boku i z dystansem wydaje się mniej zagmatwana niż jej obraz w Twojej głowie.
Małżeństwo. Jasno wskazujesz na pomyłkę. Kobieta nie odpowiada Ci pod żadnym kątem i to nie kwestia znudzenia się małżeństwem. Ona nie odpowiada Ci w podstawowym zakresie- jakim jest człowiekiem. Czym innym jest akceptowanie wad, bo nie można oczekiwać od partnerki, że będzie idealna, a czym innym jest rozjazd intelektualny i brak chemii. Człowieku, to nie jest czepianie się głupot znudzonego małżonka tylko zwyczajnie źle dobraliście się. Kiedy nie masz więzi intelektualnej, erotycznej to nie mówimy o miłości, o szczęśliwym związku, o dobrym sparowaniu się (że tak brzydko to ujmę:))
Kwestia dzieci. Dzieci nie będą szczęśliwe w rodzinie w której nie ma miłości. Nie przekazujesz dzieciom żadnych zdrowych wzorców. Dzieci są bardzo inteligentne i domyślne bestie. Myślisz, że nie widzą że między Wami nie dzieje się dobrze? Szczęśliwe dziecko to dziecko, które ma szczęśliwych rodziców. Razem nie będziecie szczęśliwi. Będziecie bawić się w dom tworząc złudzenie ogniska domowego i rodziny, szkoda tylko że te ognisko już dawno jest wypalone. Żarzy się sentyment, wspomnienia że sto tysięcy lat temu było dobrze, przywiązanie. Daj sobie przyzwolenie na popełnienie błędu, nie bój się przyznać Przed samym sobą, że zawaliles. Tak, źle wybrałeś, bo jesteś tylko człowiekiem i Twój wybór partnerki życiowej nie okazał się właściwy. Ale wiesz co? Trudno! Co stało się to się nie odstanie i nie ma co na siłę reanimować trupa. Jeśli podejmiesz decyzję o rozwodzie będziesz musiał porozmawiać spokojnie z dziećmi. Najpierw czeka Cię jednak rozmowa z żoną. Nie będzie pewnie miła, ale musisz zrozumieć, że poswiacajac się dla dobra rodziny i tkwiąc w tym układzie (tak, to nie jest związek) odbierasz nie tylko sobie prawo do szczęścia, ale i jej też. Chociażby nie wiadomo jaka byłaby ma prawo do ułożenia sobie życia z kimś kogo pokocha i kto pokocha ją z wzajemnością. Nawet jeśli ma wady i nie jest dobrym człowiekiem zasługuje na miłość jak każdy inny. Może będzie dla kogoś kogo pokocha z wzajemnością lepszą wersją człowieka, siebie. Pojmij, że Odchodząc z nieszczęśliwego małżeństwa nie Krzywdzisz ani żony, ani dzieci. Dajesz Wam wszystkim szansę na szczęśliwe życie. KAŻDY CZŁOWIEK CHCE KOCHAĆ I BYC KOCHANY, MIŁOŚĆ JEST SENSEM NASZEGO ŻYCIA I NIE MA WYRZĄDZANIA KRZYWDY W PODARZANIU ZA GŁOSEM WŁASNEGO SERCA. Nie planowałeś tego, pokochałeś inną kobietę. Było to możliwe wiesz dlaczego? Bo nie kochałeś swojej żony. Serce jest jednoosobowe.
Miłość jest piękna, tak rzadka, widzisz, że nie przychodzi na siłę (długi związekzz Twoją żoną). Chciałeś może ją kochać, ale nie wyszło, bo nie masz władzy nad uczuciami. Nie wmówisz sobie 'będę kochać' i tak stanie się.

38

Odp: Pogubiłem się

Jak sobie poradzić ze wszystkimi swoimi demonami? Jak wyjść z tego wszystkiego by zacząć normalnie żyć?

Dzieci? Wytłumacz im. Że nie planowałeś tego, że pokochałeś kobietę, która nie jest ich matką. Wytłumacz im, że też chcesz być szczęśliwy i nie zostawiasz ich tylko odchodzisz od ich matki. Wytłumacz, że popełniłeś błąd, że biorąc ślub myślałeś że to miłość ale zwyczajnie pomyliłeś się, bo jesteś tylko człowiekiem. Miałeś prawo nie wiedzieć czym jest miłość skoro poznałeś jej smak będąc w małżeństwie. Wyobraź sobie, że ten rok kiedy myślisz o tej kobiecie to nie będzie tylko rok. Będzie Ci jej brakować całe życie. Jeśli naprawdę ją pokochałeś, nie jest ucieczką od monotonii i pomyłkowej kobiety to będąc z rodziną skazujesz się na gehennę. Dzieci będą patrzeć na ojca, którego zżera gorycz, bo dla ich rzekomego, wyimaginowanego dobra zrezygnował z miłości. Inni ludzie, sąsiedzi? To ich szczęście czy Twoje? Ich życie czy Twoje? To oni będą cierpieć w złym związku? Oni będą usychać z tęsknoty za tamtą kobietą czy Ty?

Żaden psycholog. Jedyne czego musisz być pewny to czy kochasz tamtą kobietę. Jeśli kochasz ją to nie możesz jej skrzywdzić swoją miłością. Przecież nie jesteś złym, podłym człowiekiem. Zdradziłeś żonę bo ją nie kochałeś, widzisz jakie straty psychiczne rodzi zdrada. Masz przy okazji bonus, żeby nigdy w życiu w najgłupszych momentach życia nie wpaść na to by zdradzić następną kobietę. Wierzę, że tego nie zrobisz bo trochę musiałeś poczekać na swoją miłość:) Spotkałeś ją jako zajęty mąż i ojciec, ale... Gdybyś wiedział, że spotkasz ją w 2020r. To grzecznie czekałbyś na nią wolny. Nie jesteśmy jasnowidzami, mamy prawo do błędów. Pozwól sobie naprawić go, bo trwając w nim robisz jeszcze więcej krzywdy wszystkim. I żonie, i sobie, i dzieciom.

39

Odp: Pogubiłem się

Jak wyjść z tego wszystkiego by zacząć normalnie żyć?

Z beznadziejnego małżeństwa wyciąg wnioski. Spójrz obiektywnie gdzie zawaliłeś, gdzie popełniałeś błędy, żeby w następnym związku ich nie powielić. Nie kochasz tamtej kobiety? Lepiej być samemu niż z byle kim. Stanęła na Twojej drodze miłość, tak rzadko nas spotyka, bo tylko raz w życiu... Nie masz się czego wahać. Dzieci wyprowadza się z domu, dorosną, a Ty zgorzkniały i zniszczony przez rezygnację z własnego szczęścia przegrasz życie. Zawalcz o swoje szczęście. Rozwiedź się, stan na nogi, ułóż sobie wszystko w głowie, a jeśli kobietę naprawdę kochasz to poproś by poczekała, aż posprzątasz własne podwórko. Czeka Cię niezły bur.del rozwodowy, masa emocji, ciężkie rozmowy z żoną i dziećmi. Myślę, że jest to cena, którą warto zapłacić by być szczęśliwym. Nie życzę Ci życia byś umierając pluł sobie w brodę, że przegrałeś życie. Rozwód będzie tak naprawdę ratunkiem dla każdego. Każde z Was będzie mieć szansę na miłość, a dzieci na dorastanie w zdrowym domu. Nie bój się, zmień myślenie. Nikogo nie Krzywdzisz. Spotkałeś sens swojego życia, jakim jest miłość po prostu nieco za późno... Czasem i tak bywa. Powodzenia. Wierzę, że wybierzesz dobrze. Po prostu idź za głosem serca...

40

Odp: Pogubiłem się

dałem ciała pójściem na skróty.

Dales ciała tylko w momencie, kiedy na siłę ciągnąłeś nieszczęśliwy związek. Gdybyś podjął decyzję o rozwodzie to spotkałby tamtą kobietę jako wolny człowiek z czystą kartą i ułożoną sytuacją. Nie zrobiłeś tego, a był to błąd i znów nie jesteś przekonany czy to zrobić - ten błąd już będzie kosztować Cię znacznie więcej niż tylko nieciekawe okoliczności do poznania właściwej kobiety.

41

Odp: Pogubiłem się

Musisz Szi jeszcze doradzić jak ma wytłumaczyć ten romans, mężowi tej swojej miłości i jej dzieciom bo ona też się nie dobrała i pomyliła w swoim małżeństwie

42 Ostatnio edytowany przez Niuans (2020-12-16 16:15:22)

Odp: Pogubiłem się

Czegoś tu nie rozumiem.
Dlaczego chcesz ewakuować tylko siebie? Żona stosuje przemoc fizyczną i psychiczną a ty zamiast zapewnić dzieciom spokojną i stabilną przyszłość, myślisz o amorach z kochanką.
Przecież kochanka wie, że nie jesteś bezdzietnym kawalerem i będzie cię wspierała w opiece nad dziećmi.

43

Odp: Pogubiłem się

Musisz szi jeszcze doradzić jak ma wytłumaczyć ten romans, mężowi tej swojej miłości i jej dzieciom bo ona też się nie dobrała i pomy w swoim małżeństwie

A bo tylko on popełnić kiedyś błąd? On jedyny rozwodzi się, bo okazało się że człowiek dzwudziestoparoletni jest innym człowiekiem niż czterdziestoletni i może być całkowicie innym człowiekiem. Zmiany w charakterze i osobowości w późnym dorosłym życiu nie są już tak intensywne. Dodajmy do tego jeszcze błędne co do człowieka wyobrażenia młodego człowieka zaślepionego w motylkach i tragiczny wybór gotowy.

44

Odp: Pogubiłem się

A ja znam relacje kobiety, która matkę cały czas prosiła by zostawiła ojca, że to jest chore żeby się tak ze sobą męczyć.

To niech nie mówi że odchodzi do innej kobiety tylko rozwiedzie się bez prawdy. Jeśli ma być ona wykorzystana później przeciwko niemu dla dzieci to może warto rozważyć przemilczenie...

45

Odp: Pogubiłem się
Szi napisał/a:

A ja znam relacje kobiety, która matkę cały czas prosiła by zostawiła ojca, że to jest chore żeby się tak ze sobą męczyć.

To niech nie mówi że odchodzi do innej kobiety tylko rozwiedzie się bez prawdy. Jeśli ma być ona wykorzystana później przeciwko niemu dla dzieci to może warto rozważyć przemilczenie...

Dzieci może i powinien zabrać ze sobą, skoro w domu jest przemoc.

46 Ostatnio edytowany przez Angel eyes75 (2020-12-16 16:39:10)

Odp: Pogubiłem się

Przeraża mnie Wasze podejście do rodziny, małżeństwa, co w dzisiejszych czasach  chyba już nie jest żadną wartością o czym świadczy plaga rozwodów, która zalewa sądy. Tak samo łatwo przychodzi powiedzenie kocham i zawarcie małżeństwa jak potem stwierdzenie, że już jednak nie kocham. Autorze postu to po co brałeś ślub, zakładałeś rodzinę z osobą która nie odpowiadała Ci pod kątem seksualnym ani intelektualnym ? Po zdradzie okazała się nagle głupsza, nie warta niczego? Co zrobiłeś aby w Twoim małżeństwie było lepiej? Dlaczego próbujesz zwalić całą wine na żonę aby usprawiedliwić swoje podle zachowanie? Szi Nie wiem jak można dawać przyzwolenie na to i jeszcze glaskac autora po główce, że dobrze robi nikogo nie krzywdzi bo patrzy i widzi tylko swój czubek nosa, nic innego się nie liczy tylko on. A gdzie dzieci w tym wszystkim, żona, rodzina? Co zrobił dla tego małżeństwa aby było lepsze, póki co chyba tylko umiał być zdrajcą. Opamiętajcie się bo ten świat schodzi na psy, przykro, że nasze dzieci muszą żyć w takich podłych i bezwzględnych czasach, gdzie tylko konsupcjonizm wiedzie prym. Zepsuło się to wyrzucam i sięgam po następna.

47

Odp: Pogubiłem się
Artiii napisał/a:

Paslawek wątek, który tutaj podałeś:
https://www.netkobiety.pl/t111218.html

Dla mnie tragedia, przeczytałem jedną stronę i zrezygnowałem - bo skończyłoby się to zawałem... Gość totalny degenerat, do tego bez jaj i jeszcze próbuje się wybielać - skąd tacy ludzie się biorą ???
Porażka po całej linii...

Na początku faktycznie można odnieść takie wrażenie czytając wątek Hrefiego budzi emocje,jak się przejdzie parę pierwszych stron w miarę spokojnie to  dalej jest ciekawiej a i Hrefiemu że tak powiem rura mięknie,trzeba przyznać i nie krępuje się już spojrzeć głębiej i uczciwiej w swój romans małżeństwo zmienia spojrzenie sam z siebie nie pod presją,po za tym jest tam wiele interesujących postów innych użytkowników na temat romansów zdrady ,z obydwu stron.
Wiadomo każdy trochę inaczej odbiera pewne rzeczy i na innym etapie.

48

Odp: Pogubiłem się
paslawek napisał/a:
Artiii napisał/a:

Paslawek wątek, który tutaj podałeś:
https://www.netkobiety.pl/t111218.html

Dla mnie tragedia, przeczytałem jedną stronę i zrezygnowałem - bo skończyłoby się to zawałem... Gość totalny degenerat, do tego bez jaj i jeszcze próbuje się wybielać - skąd tacy ludzie się biorą ???
Porażka po całej linii...

Na początku faktycznie można odnieść takie wrażenie czytając wątek Hrefiego budzi emocje,jak się przejdzie parę pierwszych stron w miarę spokojnie to  dalej jest ciekawiej a i Hrefiemu że tak powiem rura mięknie,trzeba przyznać i nie krępuje się już spojrzeć głębiej i uczciwiej w swój romans małżeństwo zmienia spojrzenie sam z siebie nie pod presją,po za tym jest tam wiele interesujących postów innych użytkowników na temat romansów zdrady ,z obydwu stron.
Wiadomo każdy trochę inaczej odbiera pewne rzeczy i na innym etapie.

Paslawek to dla mnie ewidentnie za wcześnie, na czytanie takich historii big_smile
Przeczytałem jedną strone i miałem dosłownie dość - starałem się być obiektywny, ale czasami naprawdę się nie da...

49

Odp: Pogubiłem się
Artiii napisał/a:
paslawek napisał/a:
Artiii napisał/a:

Paslawek wątek, który tutaj podałeś:
https://www.netkobiety.pl/t111218.html

Dla mnie tragedia, przeczytałem jedną stronę i zrezygnowałem - bo skończyłoby się to zawałem... Gość totalny degenerat, do tego bez jaj i jeszcze próbuje się wybielać - skąd tacy ludzie się biorą ???
Porażka po całej linii...

Na początku faktycznie można odnieść takie wrażenie czytając wątek Hrefiego budzi emocje,jak się przejdzie parę pierwszych stron w miarę spokojnie to  dalej jest ciekawiej a i Hrefiemu że tak powiem rura mięknie,trzeba przyznać i nie krępuje się już spojrzeć głębiej i uczciwiej w swój romans małżeństwo zmienia spojrzenie sam z siebie nie pod presją,po za tym jest tam wiele interesujących postów innych użytkowników na temat romansów zdrady ,z obydwu stron.
Wiadomo każdy trochę inaczej odbiera pewne rzeczy i na innym etapie.

Paslawek to dla mnie ewidentnie za wcześnie, na czytanie takich historii big_smile
Przeczytałem jedną strone i miałem dosłownie dość - starałem się być obiektywny, ale czasami naprawdę się nie da...

Spoko nic na siłę ,rób jak czujesz smile

50

Odp: Pogubiłem się
paslawek napisał/a:
Artiii napisał/a:
paslawek napisał/a:

Na początku faktycznie można odnieść takie wrażenie czytając wątek Hrefiego budzi emocje,jak się przejdzie parę pierwszych stron w miarę spokojnie to  dalej jest ciekawiej a i Hrefiemu że tak powiem rura mięknie,trzeba przyznać i nie krępuje się już spojrzeć głębiej i uczciwiej w swój romans małżeństwo zmienia spojrzenie sam z siebie nie pod presją,po za tym jest tam wiele interesujących postów innych użytkowników na temat romansów zdrady ,z obydwu stron.
Wiadomo każdy trochę inaczej odbiera pewne rzeczy i na innym etapie.

Paslawek to dla mnie ewidentnie za wcześnie, na czytanie takich historii big_smile
Przeczytałem jedną strone i miałem dosłownie dość - starałem się być obiektywny, ale czasami naprawdę się nie da...

Spoko nic na siłę ,rób jak czujesz smile

Staram się rozmawiać z przeciwną stroną, ale czasami to mam ochotę... wiesz co big_smile
Pozdrawiam Paslawek smile

51

Odp: Pogubiłem się
Artiii napisał/a:
paslawek napisał/a:
Artiii napisał/a:

Paslawek to dla mnie ewidentnie za wcześnie, na czytanie takich historii big_smile
Przeczytałem jedną strone i miałem dosłownie dość - starałem się być obiektywny, ale czasami naprawdę się nie da...

Spoko nic na siłę ,rób jak czujesz smile

Staram się rozmawiać z przeciwną stroną, ale czasami to mam ochotę... wiesz co big_smile
Pozdrawiam Paslawek smile

Wiem rozumiem - nie cenzuruj się naprawdę .
Też pozdrawiam

52

Odp: Pogubiłem się
paslawek napisał/a:
Artiii napisał/a:
paslawek napisał/a:

Spoko nic na siłę ,rób jak czujesz smile

Staram się rozmawiać z przeciwną stroną, ale czasami to mam ochotę... wiesz co big_smile
Pozdrawiam Paslawek smile

Wiem rozumiem - nie cenzuruj się naprawdę .
Też pozdrawiam

Moderator czuwa big_smile (a ja nie chce się już zniżać do pewnego poziomu)

53

Odp: Pogubiłem się
Artiii napisał/a:

Moderator czuwa big_smile (a ja nie chce się już zniżać do pewnego poziomu)

To da się regulaminowo obejść big_smile ale  specjalne nakręcanie się to też bywa pułapka rozjątrza czasem własne urazy, równowaga jest najważniejsza .

54 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2020-12-16 18:10:37)

Odp: Pogubiłem się

Każdy ma prawo mieć swoje zdanie, warto jednak przy takich, ale nie tylko, okazjach nie mijać się z prawdą. O czym myślę? O tym:

Szi napisał/a:

(...) Nie jesteśmy jasnowidzami, mamy prawo do błędów. Pozwól sobie naprawić go, bo trwając w nim robisz jeszcze więcej krzywdy wszystkim. I żonie, i sobie, i dzieciom.

Mamy prawo do błędów. Hm... . Do tego, by ten sam błąd robić latami? Czy wtedy to jest błąd czy też decyzja? [pytanie retoryczne]
Naprawić błąd? To znaczy wymazać kilka/kilkanaście lat życia, nie tylko swojego? Uznać, że ich nie było? [pytania retoryczne]


(...) Żaden psycholog. (...)

Świetna rada dla kogoś, kto przez lata nie umie żyć z podniesioną głową, który "dla dobra" dzieci pozostaje w przemocowym związku, który nie umie przeciwstawić się tej przemocy, dla którego rodzina jest - ponoć - świętością, co nie przeszkadza mu wychowywać dzieci w domu, w którym ani miłości, ani godności, ani szacunku, uczyć ich tego, jak wygadają relacje w rodzinie.

55

Odp: Pogubiłem się

, dla którego rodzina jest - ponoć - świętością, co nie przeszkadza mu wychowywać dzieci w domu, w którym ani miłości, ani godności, ani szacunku,

Między mną a ojcem moich dzieci nie było ani miłości, ani szacunku ani godności, ale wyobraź sobie, że moje dzieci słyszały może dwie kłótnie i delikatniejsze dogryzania. To, że jest źle w związku nie oznacza, że przedkłada się to na dzieci. Nie miały obrazu normalnej rodziny, ale szalonych traum też ich nie zafundowaliśmy pomimo braku szacunku i godności. To zawsze było między nami 1 do 1.
Nie wiem jak jest u autora, ale jeśli jest przemoc względem dzueci to kie powinien zostawiac ich matce. Dzueci powinny być najważniejsze

56

Odp: Pogubiłem się

Szi

Skąd Ci sie te mądrości biorą? Jesteś kochanką?

57

Odp: Pogubiłem się

w jakimś stopniu szi pisze sensownie ... no bo nie jestesmy z kamienia, zmieniamy się na przestrzeni lat, zmieniają się nasze oczekiwania, nasze marzenia, nie zawsze idziemy niestety w tym samym kierunku co partner/partnerka ... czasem zdarza się też że popełniamy błąd ... czasem że wchodzimy w nową relację za szybko, niestety nie jest łatwo uspokoić serce (jeżeli w grę wchodzi prawdziwa miłość) i choć uważam zdradę, za coś okropnie niegodziwego ... to nie potrafię potępić człowieka, a jedynie czyn ....

58 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2020-12-16 18:44:43)

Odp: Pogubiłem się

Szi, proszę, naucz się cytowania postów.

Tak. Dzieci są ślepe, głuche i nie mają w sobie barometrów. Można je bardzo łatwo oszukać, zwłaszcza wtedy, gdy w domu panuje przemoc. Są na tyle naiwne, by uznać to za nic nieznaczące gesty.



Tak przy okazji. Jesteś alter ego autora?

59 Ostatnio edytowany przez Olinka (2020-12-16 23:39:41)

Odp: Pogubiłem się
faja napisał/a:

Szi

Skąd Ci sie te mądrości biorą? Jesteś kochanką?

Jako żona oddałam serce innemu mężczyźnie.

----------

Wielokropek napisał/a:

Szi, proszę, naucz się cytowania postów.

Tak. Dzieci są ślepe, głuche i nie mają w sobie barometrów. Można je bardzo łatwo oszukać, zwłaszcza wtedy, gdy w domu panuje przemoc. Są na tyle naiwne, by uznać to za nic nieznaczące gesty.



Tak przy okazji. Jesteś alter ego autora?

Mam z nim wiele wspólnego. Rozwiodłam się gdy poznałam faceta mojego życia.
Co mogę dodać? Gdy po moim rozwodzie opadł kurz każde z nas wyciszyło się. I to jest kolejny dowód na to, że warto zakończyć nieudany związek. Poziom frustracji, nakręcenia, wewnętrznej agresji w związku w którym są pretensje, oskarżenia, brak zrozumienia i wzajemne ataki jest nie do opisania. Przyjmowanie  postawy obronnej 24na dobę 7dni w tygodniu jest wyczerpujące. Kiedy kończysz taki związek i schodzi ciśnienie, przychodzi upragniony spokój. Nagle zauważasz w każdej sekundzie życia jak wiele traciłeś ciągnąć na siłę coś beznadziejnego. Jestem spokojniejsza, dzieci również. Byłam do niedawna na siebie wściekła, że wmawiałam sobie przymus trwania w tak chorej relacji. Dla Dzieci? Ogromne nieporozumienie. Moje dzieci po rozwodzie są wygrane. Ojciec mniej sfrustrowany i wściekły ma do nich cierpliwość i z przyjemnością poświęca im czas podczas gdy wcześniej odganiał się od nich jak od natrętnych much. Argument by trwać w chorym związku dla dzieci tym bardziej wydaje się teraz absurdalnym.

60 Ostatnio edytowany przez jjbp (2020-12-16 20:30:17)

Odp: Pogubiłem się
Szi napisał/a:

Między mną a ojcem moich dzieci nie było ani miłości, ani szacunku ani godności, ale wyobraź sobie, że moje dzieci słyszały może dwie kłótnie i delikatniejsze dogryzania. To, że jest źle w związku nie oznacza, że przedkłada się to na dzieci. Nie miały obrazu normalnej rodziny, ale szalonych traum też ich nie zafundowaliśmy pomimo braku szacunku i godności. To zawsze było między nami 1 do 1.

Nie da się tak żeby było 1:1. Może dzieci nie słyszały waszych kłótni i nie widziały sygnałów werbalnych dot. stanu waszej relacji ale ślepe nie są. Chłoną obraz jak wygląda małżenstwo, rodzina, relacje międzyludzkie, jak odnosi się do siebie płeć przeciwna, jaki szacunek mają rodzice do siebie samych, siebie nawzajem, do wartości których uczą swoje dzieci. I to się potem w najróżniejszy sposób odbija na dzieciach, na jednych zostawia mniejszą rysę, na innych większą natomiast nikt mi nie wmówi że dzieci nie zauważą że rodzice nie mają do siebie krzty szacunku tudzież pozytywnych uczuć i że spływa to po nich jak po kaczce....... To jest zaklinanie rzeczywistości i przeczy nie tylko wiedzy naukowej w tym zakresie, ale i zwykłej logice

61 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2020-12-16 20:34:06)

Odp: Pogubiłem się

Powtarzam od lat, że zasłanianie się "dobrem" dzieci, dla uzasadnienia pozostawania z niekochaną osobą u boku, jest fatalne w skutkach. Gdy w rodzinie dochodzi do przemocy, a mimo to ktoś dalej twierdzi, że ze względu na "dobro" dzieci nie  rozwodzi się, jest obrzydliwe.
Dotąd nie spotkałam ani jednego dziecka, ani jednego dorosłego, które było/jest wdzięczne takim rodzicom za to, że nie rozstali się.


jjbp napisał/a:

(...) To jest zaklinanie rzeczywistości i przeczy nie tylko wiedzy naukowej w tym zakresie, ale i zwykłej logice

Ale świetnie wpływa na samopoczucie owego dorosłego.

62 Ostatnio edytowany przez Szi (2020-12-16 20:46:10)

Odp: Pogubiłem się
jjbp napisał/a:
Szi napisał/a:

Między mną a ojcem moich dzieci nie było ani miłości, ani szacunku ani godności, ale wyobraź sobie, że moje dzieci słyszały może dwie kłótnie i delikatniejsze dogryzania. To, że jest źle w związku nie oznacza, że przedkłada się to na dzieci. Nie miały obrazu normalnej rodziny, ale szalonych traum też ich nie zafundowaliśmy pomimo braku szacunku i godności. To zawsze było między nami 1 do 1.

Nie da się tak żeby było 1:1. Może dzieci nie słyszały waszych kłótni i nie widziały sygnałów werbalnych dot. stanu waszej relacji ale ślepe nie są. Chłoną obraz jak wygląda małżenstwo, rodzina, relacje międzyludzkie, jak odnosi się do siebie płeć przeciwna, jaki szacunek mają rodzice do siebie samych, siebie nawzajem, do wartości których uczą swoje dzieci. I to się potem w najróżniejszy sposób odbija na dzieciach, na jednych zostawia mniejszą rysę, na innych większą natomiast nikt mi nie wmówi że dzieci nie zauważą że rodzice nie mają do siebie krzty szacunku tudzież pozytywnych uczuć i że spływa to po nich jak po kaczce....... To jest zaklinanie rzeczywistości i przeczy nie tylko wiedzy naukowej w tym zakresie, ale i zwykłej logice

Absolutnie z Tobą zgadzam się. Mniej więcej ujęłam to podobnie w pierwszej odpowiedzi pisząc, że dzieci są domyślnymi bestiami. Piszac o wojence 1:1 mialam na myśli to, że dzieci nie miały świadomości jak bardzo jest nieciekawie. Dlatego trwanie w chorym związku dla dzieci jest jakimś niesmacznym dowcipem.

Dzieci utrwalą taki obraz relacji rodzinnych i niestety jest duże prawdopodobieństwo, że powiela go w życiu dorosłym. Odchodząc tak naprawdę ratujemy je

63

Odp: Pogubiłem się

W punkt Szi, w punkt. Nikt na tym dobrze nie wychodzi, i dorośli się męczą i dzieci tkwią w mniejszym lub większym bagnie

64 Ostatnio edytowany przez Olinka (2020-12-16 23:38:36)

Odp: Pogubiłem się
Wielokropek napisał/a:

Powtarzam od lat, że zasłanianie się "dobrem" dzieci, dla uzasadnienia pozostawania z niekochaną osobą u boku, jest fatalne w skutkach. Gdy w rodzinie dochodzi do przemocy, a mimo to ktoś dalej twierdzi, że ze względu na "dobro" dzieci nie  rozwodzi się, jest obrzydliwe.
Dotąd nie spotkałam ani jednego dziecka, ani jednego dorosłego, które było/jest wdzięczne takim rodzicom za to, że nie rozstali się.


jjbp napisał/a:

(...) To jest zaklinanie rzeczywistości i przeczy nie tylko wiedzy naukowej w tym zakresie, ale i zwykłej logice

Ale świetnie wpływa na samopoczucie owego dorosłego.

Nie myślisz racjonalnie. Wydaje Ci się, że skrzywdzisz dzieci rozwodem, że lepszy ojciec byle jaki niż żaden, niż nieobecny. Dobijają wyrzuty sumienia, że stawiasz własne dobro nas dobro dzieci. Pisząc to widzę jak żałosna byłam wmawiając sobie to wszystko. No ale inaczej myślimy gdy emocje opadną i przejdziemy przez rozwodowy syf niż przy zwątpieniu i zrezygnowaniu. Trwanie w beznadziejnym związku odbiera siły do walki, człowiek łapie 200% zwątpienia.

-----------

jjbp napisał/a:

W punkt Szi, w punkt. Nikt na tym dobrze nie wychodzi, i dorośli się męczą i dzieci tkwią w mniejszym lub większym bagnie

Kiedy opadną emocje, ten największy stres i spędzisz pierwszy dzień z dziećmi sam, taki normalny i spokojny to dopiero zrozumiesz ile traciłeś każdego dnia. Uprzedzam - szlag jasny trafi Cię dlaczego zdecydowałeś się na  to tak późno. Dodatkowo jak pomyślisz, że mógłbyś spotkać swoją kobietę w innych okolicznościach to [wulgaryzm] Cię podwójnie

65

Odp: Pogubiłem się
Szi napisał/a:

Nie myślisz racjonalnie. Wydaje Ci się, że skrzywdzisz dzieci rozwodem, że lepszy ojciec byle jaki niż żaden, niż nieobecny. (...)

Proszę, uważnie przeczytaj to, co napisałam. smile

Posty [ 1 do 65 z 90 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024