Leki powodem wygasłego uczucia? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Leki powodem wygasłego uczucia?

Strony Poprzednia 1 2 3 4 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 236 ]

66 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-01-17 16:00:29)

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?

Wg mnie ktoś 3 jest ale nie jest to przyczyna ale skutek tego jakie jest podejście żony do Ciebie od dawna.
Weź po prostu  pod uwagę że nie każdy jest szczery . Niektórzy kombinują  pod siebie co im się opłaci na ile partner pasuje im w danym momencie do swoich wyobrażeń  i taką  filozofię  życiową  mają  i tyle. Informować Ciebie o tym co w ich głowach nie uważają za konieczne. bo w danym momencie z ich punktu widzenia  to nie jest konieczne a za wartość samą  w sobie tego nie uznają.
Przyjrzyj się wątków na forum ile tu wypowiedzi i kobiet i mężczyzn na temat tego np że zrywają znajomość nie muszą  się tłumaczyć że mogą  zniknąć  bo to i tak nic nie zmieni, bo dla nich dyskomfortem jest samo patrzenie na czyjeś  rozczarowanie.
Albo szereg wątków gdzie ktoś nie spełnia czymś oczekiwań  lub przestaje je spełniać  to masz prawo odwrócić się na pięcie  co jeszcze można jakoś tam zrozumieć  ale też dają  sobie prawo do unikania pytań  w tej sprawie w imię  własnego komfortu.
Nic nie zrobisz kolego Merle. Mozesz tylko wyciągnąć wnioski na przyszłość.
Ps  nie jest niepoczytalna.

Pisałeś jeszcze o tym że oczekiwaleś innej postawy moralnej  od kobiety która doznała zła od swojego byłego męża niefajnych zagrań. 
Rzecz  w tym że mogła  to być  filozofia Kalego.
Bo dopiero jak jesteśmy w stanie oceniać  jakieś sytuacje niezależnie od własnej sytuacji aktualnej można wyciągać jakies   wnioski o własnej moralnosci

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?

Doświadczasz czegoś bardzo trudnego więc życzę Ci wytrwałości, ale przede wszystkim życzliwości i wyrozumiałości wobec siebie, i żony też. Marzę sobie, że nawet w najgorszych sytuacjach można pokazać dobro i troskę i taki świat przedstawiać dzieciakom, że nie trzeba iść na noże. Mam nadzieję, że twoja żona też dojdzie do takiego wniosku.
Mam poczucie, że dobrze zrobiłeś, stawiając na konfrontację, pytając, działając, mówiąc. Tkwić w zgniłym milczeniu czy jednak się rozejść... Wiadomo, że nie da się obiektywnie porównać co gorsze, bo nie ma takiej osoby, która przyżyła jednocześnie dom pełen złej atmosfery i rozwód rodziców, ale myślę, że szczera, choć bolesna komunikacja jest mniej destrukcyjna niż szkopka trwająca dziesięc lat.

Powodzenia w dalszym dbaniu o siebie.

68

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?

Jak u Ciebie merle?
Dogadaliście się odnośnie rozstania? Trzymasz się?

69

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?
MagdaLena1111 napisał/a:

Jak u Ciebie merle?
Dogadaliście się odnośnie rozstania? Trzymasz się?

Opiszę, jak będą jakieś konkrety. Trzymam się nienajgorzej. Zająłem się sobą, tak jak tutaj zawsze wszystkim w podobnych przypadkach jest radzone.

70

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?

Post pod spodem, bo nie dało się edytować poprzedniego.

Najnowsze ustalenia. Po rozmowach na ten moment żona jest zdecydowana wyprowadzić się wkrótce do wynajmowanego mieszkania i chce zabrać wszystkie dzieciaki (i psa smile ) ze sobą. Realnie mam możliwość nie zgodzić się jedynie odnośnie naszego wspólnego dziecka. Nie ułatwiam jej zadania i aż śmiać mi się chcę, że ona się temu dziwi. Kilka ostatnich miesięcy to de facto mur i chłód z jej strony, mimo że wielokrotnie próbowałem do niej dotrzeć i rozmawiać nt przyszłości. Teraz ona wymyśliła sobie, że damy sobie trzy dni na ustalenia, co dalej, ale ewidentnie ma to być wg jej planu i nie dopuszcza żadnych innych możliwości. Nie ma też pomysłu, jak to wszystko miałoby dalej wyglądać. Wyprowadza się i bierze dzieci ze sobą... basta. Badałem, co sądzi o opiece naprzemiennej, to jakoś nie bardzo jej się taki pomysł spodobał.


Mówię jej tylko, że tutaj jest dom naszych dzieci i że nie mogę podpisać się pod jej pomysłem. I mówię też, że w zasadzie chce zabrać mi wszystko co ważne i nawet nie jest otwarta na jakąkolwiek dyskusję. Ona chyba oczekuje, że przyklasnę jej pomysłowi i ją będę wspierać. Tymczasem kompletnie nie wiem, jak miałoby to wyglądać. Tu, gdzie mieszkamy (a żona w tym samym mieście chce wynająć mieszkanie) nie mamy żadnej rodziny. Nasze rozstanie będzie trudne rónież pod względem logistycznym. Dzieciaki z trudem ogarniamy i to głównie dzięki temu, że pracuję zadaniowo. Dlatego też po przeanalizowaniu wszystkich ZA i PRZECIW, stwierdziłem, że dla dobra rodziny, powinniśmy chociaż dać sobie czas na to, by podjąć próbę złagodzenia naszego konfliktu, dojść choćby do takiego momentu, że współpraca stanie się realna, bo w tej chwili albo jest tak jak ona chce, albo nie jest wcale. Jest nieustanna walka, zarzuty, obwinianie. Mam wrażenie, że ona się w jakiś sposób uparła, żeby za wszelką cenę postawić na swoim, nie zważając na konsekwencje. A przecież te konsewkencje najmniej dotkną ją i mnie (jesteśmy dorośli), ale właśnie uderzą w dzieci.


Ona wie tylko, że chce je zabrać i jakoś to będzie. Dziś rano, gdyby nie moja interwencja, nasz średniaczek spóźniłby się do szkoły, bo jej się pomyliło, o której zaczyna lekcje. Napisałem jej, że nie bardzo widzę jak mamy być w stanie ogarniać dziecki po rozejściu, jak nawet mieszkając razem mamy z tym problemy. Pół godziny później wparowała mega wkurzona i mówi, że się wyprowadzi, że tylko z dwójką swoich dzieci i że przed tym nie mogę jej powstrzymać. Po prostu jakieś decyzje w nerwach, problem, bo śmiałem jej pokazać, że to nasze rozstanie będzie o wiele trudniejsze niż sądzi.


Jest w jakimś amoku dla mnie kompletnie niezrozumiałym. Wczoraj zarzuciła mi, że to jest nienormalne, że np. jak wieczorem pokłócimy się, następnego dnia wstaję w dobrym humorze, wypełniam wszystkie swoje obowiązaki w domu od A do Z, robię jej kawę. Dla nie jest to jest serio nienormalne ("nie mówię, że jesteś chory psychicznie, ale dla mnie jest to nienormalne"). Że niby skaczę z jednych emocji w drugie. No to mówię jej, że przecież fakt kryzysu nie powoduje, że obowiązki znikają i że co miałbym uzyskać, nie robiąc jej tej kawy, skoro sobie i tak robię. No i że emocje pojawiają się w kłótniach, a nie rano po wyspaniu. Albo np. mówię jej (abstrachując od kontekstu), że powiedziała jakiś czas temu, że wszystko mnie przerasta. Nie powiedziałam. No powiedziałaś, przecież wiesz. No dobra może powiedziałam, ale tak nie uważam. Zresztą już tyle razy przyłapałem ją na kłamstwie (w sensie ewidentnie coś powiedziała, a potem zapierała się, że nie). Jednocześnie zapewnia, że nie ma osoby trzeciej. I naprawdę sposób w jaki to mówi, no serio jej wierzę.


Szczerze mówiąc, nie wiem co z tym wszystkim zrobić. Bo nawet w kwestii rozejścia nie jest po prostu skłonna normalnie rozmawiać. Nie ma możliwości dialogu, nie ma spokoju nawet w tych rozmowach. Przestała już mówić, że mnie nie kocha, tylko w kółko powtarza, że już jest za późno. Nie widzę, by jej nadrzędnym celem było w tej chwili dobro dzieci. Raczej wygląda to tak, że za wszelką cenę chce sobie (i może mnie także) coś udowodnić.


A ja nadal nie wiem, o co jej chodzi. Mam wrażenie, że mnie momentami nienawidzi, a kiedykolwiek pokazuje jej, że nasze rozejście to niekoniecznie najlepszy pomysł, w zasadzie zwiększa to jej nienawiść i determinację. Pytam też, powiedz mi w końcu o co tak naprawdę biega. Mówiłam Ci i nie będę Ci powtarzać. Jakaś masakra.


Nieważne jak to się skończy, czy rozstanie, czy też próba naprawy, jedno jest pewne, jeśli nie umiemy ze sobą współpracować, to wyrządzimy rodzinie w ten sposób masę szkody. Ani ja, ani tym bardziej ona nie jesteśmy na takim etapie. Zakładam, że jej wyprowadzka to tylko kwestia krótkiego czasu (przed końcem lutego). I w tej sytuacji nie wiem też co z naszym najmłodszym. Pozwolić mu udać się z rodzeństwem do jakiegoś mieszkania, czy zatrzymać go ze sobą, bo z dwójki rodziców więź ma większą ze mną...

71 Ostatnio edytowany przez Cyniczny (2021-01-25 17:35:09)

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?

I na co te kawki, rozmowy jak ona EWIDENTNIE nie chce z Tobą być. Już Ci pisałem jaką powinieneś mieć postawę a Ty na siłę probujesz ją przekonać będąc dobrym misiem i popatrz sama to zauważyła że nie szanuje Cię, kłócicie się a Ty dalej włazisz jej w tyłek jakby nigdy nic. Skończ być dla niej dobrym, ona tego nie chce. Ma to w dupie i prawdopodobnie jest ten drugi bolec a Ty naiwnie wierzysz bo mówi to w taki a nie inny sposób. Nie patrz na słowa a zachowanie, a ono wskazuje na jedno. Sory
Zachowuj się tak jak ona, bądź chłodny i nie dąż do kontaktu. Zachowuj się jakbyście byli współlokatorami którzy mają siebie w dupie. Wiem, że ciężko i kochasz ale nie trzymaj nikogo na sile nawet jak są dzieci. Paradoksalnie żyjąc w takim związku jak do tej pory jeszcze bardziej im zaszkodzicie. Pozwól jej się wyprowadzić jak chce, jej sprawa. Pomagaj tylko dzieciom i zajmuj się nimi a ona jak wybiera tak MA. Możliwe że straci i będzie żałować, ale próbując jej logicznie tłumaczyć nic nie wskórasz NIC. Co do dzieci się dogadajcie między sobą, a co do wyprowadzki mowisz “Rób jak uważsasz” i niech idzie a Ty masz to w dupie bo zrobiłeś już wszystko. Dodatkowo zajmij się sobą. Choćby sklejaj modele czy ratuj Pandy w Chinach cokolwiek. Jedyną uwagę poświęcaj dzieciom z mamusią tylko formalności.

P.S polecam odpłacić pięknym za nadobne, wystroić się jak Kwaśniewski na otwarcie pół litra i spotkać z jakaś koleżanką a może wtedy Twoja żona przejrzy na oczy i coś jej w główce zatrybi.

72

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?
Cyniczny napisał/a:

I na co te kawki, rozmowy jak ona EWIDENTNIE nie chce z Tobą być. Już Ci pisałem jaką powinieneś mieć postawę a Ty na siłę probujesz ją przekonać będąc dobrym misiem i popatrz sama to zauważyła że nie szanuje Cię, kłócicie się a Ty dalej włazisz jej w tyłek jakby nigdy nic. Skończ być dla niej dobrym, ona tego nie chce. Ma to w dupie i prawdopodobnie jest ten drugi bolec a Ty naiwnie wierzysz bo mówi to w taki a nie inny sposób. Nie patrz na słowa a zachowanie, a ono wskazuje na jedno. Sory
Zachowuj się tak jak ona, bądź chłodny i nie dąż do kontaktu. Zachowuj się jakbyście byli współlokatorami którzy mają siebie w dupie. Wiem, że ciężko i kochasz ale nie trzymaj nikogo na sile nawet jak są dzieci. Paradoksalnie żyjąc w takim związku jak do tej pory jeszcze bardziej im zaszkodzicie. Pozwól jej się wyprowadzić jak chce, jej sprawa. Pomagaj tylko dzieciom i zajmuj się nimi a ona jak wybiera tak MA. Możliwe że straci i będzie żałować, ale próbując jej logicznie tłumaczyć nic nie wskórasz NIC. Co do dzieci się dogadajcie między sobą, a co do wyprowadzki mowisz “Rób jak uważsasz” i niech idzie a Ty masz to w dupie bo zrobiłeś już wszystko. Dodatkowo zajmij się sobą. Choćby sklejaj modele czy ratuj Pandy w Chinach cokolwiek. Jedyną uwagę poświęcaj dzieciom z mamusią tylko formalności.

P.S polecam odpłacić pięknym za nadobne, wystroić się jak Kwaśniewski na otwarcie pół litra i spotkać z jakaś koleżanką a może wtedy Twoja żona przejrzy na oczy i coś jej w główce zatrybi.

Mój poprzedni post był trochę niekonkretny, potrzebowałem przelać myśli na papier.

Wiem, że ona nie chce ze mną być, bo cały czas to mówi. Powiedziałem jej też, żeby się wyprowadziła do końca lutego. To nie jest clue problemu. Clue jest takie, że nawet jak uzgadniamy, że to koniec, nie umiemy współpracować, jeśli chodzi o dzieci. Tak jakby nie rozumiała, że poprzez dziecko jesteśmy jeszcze długo ze sobą związani i jeśli serio chce coś uzyskać, to raczej nie osiągnię tego przez wrogość.

Moim zdaniem jej zachowanie na coś wkazuje, ale to nie musi być osoba trzecia. Tak, to taki dział forum, że łatwo węszyć tą konkretną przyczynę, która by wszystko tłumaczyła. Może i tak jest.

To oko za oko brzmi kusząco, ale nie skorzytam, przynajmniej dopóki się nie wyprowadzi. Zresztą pewnie nawet nie skorzystam dopóki nie będzie rozwodu. Obrączka do czegoś mnie zobowiązuje.

Co do zajmowania się sobą, tak było, ale żona poprosiła mnie wczoraj rano o trzy dni, w zasadzie wieczory, na rozmowę o tym co dalej. Wczoraj była pierwsza rozmowa.

Zgoda, nie ma sensu jej już cokolwiek tłumaczyć, niestety. Po rozmowie numer jeden jest to jasne. A mimo to zabolało i zdzwiwiło, że nawet w kwestii dzieci nie jest otwarta na normalną dyskusję, tylko ojciec jej dzieci to nadal wróg numer 1. Dziś rozmowa numer dwa i mam dla niej konkretną propozycję. Dam jutro apdejt jak poszło.

PS - Kawy nie robię jej, żeby mnie lubiła. Najczęściej ona robi obiad, ja śniadanie. Jeść trzeba smile Tak samo wypełnianie pozostałych obowiązków. Same się nie zrobią. Po prostu śmieszy mnie jej argumentacja, że to jest coś nienormalnego. Nie wiem, mam zacząć skakać na jednej nodze albo robić pajacyki?

73 Ostatnio edytowany przez Cyniczny (2021-01-25 19:13:35)

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?

Niestety ale uważam, że dla niej obrączka nie zobowiązuje. Być może jak była u koleżanki i nie wróciła na noc „spędzała” czas z innym facetem. Jest to bardzo prawdopodobne, bo niewiele kobiet odchodzi by żyć samemu z reguły się boją. Mówisz, że chce się wyprowadzić z przekonaniem „jakoś to będzie” raczej wątpię, że z takim podejściem by odeszła od stabilizacji którą zapewniasz. Zresztą nie ważne, Ciebie to już nie interesuje. Radzę zakomunikować jej żeby już Tobie jedzenia nie robiła i samemu też nie rób nic jej, ewentualnie dla dzieci. Obowiązkami domowymi się zajmuj tak jak do tej pory. Jak mówię, jeśli jesteś taki honorowy ok to przynajmniej zagadaj się z kumplem i wyjdź do niego na piwo, granie czy coś na noc w weekend. Oczywiście nic jej nie tłumacz jak wrócisz rano. Jasne, jest to manipulacja ale zobaczysz czy ma to w dupie czy zacznie działać. Niestety, ale musisz pokazywać że zaakceptowałeś decyzje jaśnie Pani i jest Ci już to obojętne. Gdyby miała pretensje to mówisz „podjęłaś decyzje” nie kłóć się z nią, po prostu żyj swoim życiem i bądź szczęśliwy a ją traktuj jakby ona w nim miała być tylko na chwile. Jeśli jej na Tobie zależy to gwarantuję, że się zreflektuje. Może potrzebuje tego niepokoju że faktycznie możesz zapomnieć i żyć bez niej a ona by Cię bezpowrotnie straciła. Chocbys miał udawać, nie dawaj po sobie poznać że Ci przykro. Wzruszasz ramionami i lecisz dalej jak pewny siebie facet. Ściągaj tą zbroję, średniowiecze minęło bialorycerzu wink

74

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?
Cyniczny napisał/a:

Jeśli jej na Tobie zależy to gwarantuję, że się zreflektuje. Może potrzebuje tego niepokoju że faktycznie możesz zapomnieć i żyć bez niej a ona by Cię bezpowrotnie straciła. Chocbys miał udawać, nie dawaj po sobie poznać że Ci przykro. Wzruszasz ramionami i lecisz dalej jak pewny siebie facet. Ściągaj tą zbroję, średniowiecze minęło bialorycerzu wink

Nie zreflektuje się. Tak w okolicach przełomu drugiego i trzeciego miesiąca kryzysu, gdy już wariowałem (brak wytłumaczenia sytuacji i odmowa rozmów), w bezsilności właśnie zagrałem taką kartą. Zrobiłem coś, by wzbudzić jej zazdrość, by zrozumiała, że nie może mnie brać za pewnik (żeby nie było, żadna zdrada). Zazdrość wzbudzić się udało, pewnie trochę ją to zabolało i może chwilowo efekt był taki, o jakim piszesz. Docelowo jednak myślę, że oddaliliśmy się jeszcze bardziej. Wtedy postanowiłem nie uciekać się więcej do tego typu zagrań.

A z rozmowy dziś nici. Żona smacznie śpi smile

75 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2021-01-26 10:17:35)

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?

Bardzo kiepsko wygląda to, co opisujesz, merle :-/

Z jednej strony są jakieś emocjonalne reakcje z jej strony, a emocje to zawsze lepiej niż obojętność, która killuje relacje dużo skuteczniej niż konflikty. Lecz z drugiej strony Twoja żona, no sorry, ale Twoja żona jest jak dziecko, reaguje i zachowuje się jak dziecko, ma świadomość, jak dziecko, choćby w zakresie gry w jednej drużynie, aby chronić dzieci. Macie trudną, problematyczną sytuację, a ona zamiast skupiać się jak z niej wyjść, to skupia się na tym, żeby jak najszybciej wyjść ze związku. Mentalne dziecko, które tupie nóżką, żeby postawić na swoim. Tak na czuja, to powiedziałabym, że w ten sposób ujawniają się jakieś jej lęki. Wiesz, to wyglada, jakby ona walczyła o niepodległość, która będzie zagrożona, gdy odpuści choćby na milimetr.
Chciałabym dać Ci jakąkolwiek radę, która uratowałaby Wasz związek, ale ciężko o taką, bo wygląda na to, że w tym związku de facto chce być tylko jedna osoba. Napisz może jak wyglądają te Wasze rozmowy? Kto nimi kieruje, żeby doszło do jakichś konstruktywnych ustaleń? Czy ona Twoje próby porozumienia odbiera jako takie, czy jako atak na jej niezależność, którą niedawno w sobie odkryła? Bo z opisu wygląda to tak, jakby ona broniła swojej niezależności w obawie, że ją utraci, a przecież jej nastawienie w dużej mierze zdecyduje o wszelkich rozmowach i ich ustaleniach. Tu jest potrzeba otwartości, chęci oraz świadomości grania w jednej drużynie i dążenia do wspólnego celu.

Nie za bardzo zgadzam się z Cynicznym, że powinieneś okazać jej obojętność, mieć na nią wywalone i zbywać ją, gdyby czegoś chciała, czy też próbować innych sztuczek, które by zmieniły jej obecne nastawienie, ale na pewno podzielam opinię, że zaangażowałeś się już wystarczająco w ratowanie Waszej rodziny i przyniosło to marny skutek, więc może pora odpuścić. Prawda jest taka, że jeżeli Twoja żona nie jest już przekonana do Ciebie, związku z Tobą, możliwości równorzędnej współpracy z Tobą, to co byś nie robił, będzie to źle odbierane, a Twoje „staranie się” może wywołać odwrotną reakcję, czyli jej umacnianie się na stanowisku o konieczności jak najszybszej ewakuacji ze związku, nawet kosztem komfortu czy dobrostanu dzieci. Bądź dla niej po prostu równorzędnym partnerem, który stara się, gdy widzi, że i ona się stara, oraz takim, który zachowuje wobec siebie szacunek, gdy widzi, że zaczyna go brakować z drugiej strony. Sam oceń jak to u Was jest. Staraj się, ale bez przesady. Ostatecznie, to jednak nie tylko Ty w tym układzie jesteś dorosłym i nie musisz wywierać na sobie presji, że tylko Ty jesteś odpowiedzialny za dobrostan dzieci i tylko Ty zdołasz jakoś złagodzić skutki sytuacji między Wami.

76

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?
MagdaLena1111 napisał/a:

Bardzo kiepsko wygląda to, co opisujesz, merle :-/

Przede wszystkim dzięki za odpowiedź. W tej sytuacji nie do końca ufam sobie i każde słowo, które potwierdza, że nie oceniam tej sytuacji (słowa żony przeciw moim) niewłaściwie, jest w tej chwili na wagę złota.

Dziś rano żona przeprosiła, że wczoraj nie pogadaliśmy, nie planowała zasnąć. Miło. Bez agresji, w spokoju. Da się.

Tak, wiem, że emocje to jednak sygnał, że ciągle coś tam się tli, że ciągle jej w jakimś minimalnym stopniu zależy.

Zdaję sobie też sprawę, że wiele więcej nie mogę zrobić. Jednak ciężko odseparować się od myśli o nas, bo jednak żyjemy pod jednym dachem.

Być może to myślenie życzniowe, ale jakoś tak czuję, że jej wyprowadzka skończy się chęcią powrotu, po tym jak przekona się, że to po prostu nie działa i że wcale trawa gdzie indziej nie jest bardziej zielona.

I z tej perspektywy oraz żeby usunąć z domu przyczynę "bólu zęba" jak najbardziej pasuje mi separacja, stąd też zakomunikowanie, że jest czas do końca lutego na wyprowadzkę.

Mam tylko dwie obawy. Jedna (do przejścia) to, że bez sensu dzieciom fundować taką zabawę, no i wydawać pieniądze na wynajem mieszkania, które mogłyby być spożytkowane na coś trwałego. Druga (nie do przejścia), boję się, że czasie tej rozłąki, ona nie tyle znajdzie sobie kogoś innego (mając trójkę dzieci i będąc w wieku prawie 40 lat ciężko będzie jej do poważnego związku znaleźć osobę bez własnych problemów), ale że po prostu będzie seks z innym / z innymi. Jeśli do tego dojdzie, nie będę w stanie już z nią być. Co innego, gdybyśmy byli formalnie rozwiedzeni, ale nie dopóki na serdecznym palcu coś się ciągle znajduje.

I tak właśnie chcę to rozegrać. Powiedzieć jej, że jeśli inaczej się nie da, jeśli musi się przekonać, jak to będzie, to ta rozłąka jest nieunikniona. Ale, że jeśli w tym czasie sobie kogoś znajdzie (typu friends with benefits), to będzie między nami definitywny koniec, bez szans na powrót.

Tylko jeszcze właśnie kwestia naszego wspólnego syna. Wolałbym, żeby mieszkał ze mną, ale wiem też, że powinienem w pierwszej kolejności patrzeć na jego dobro. U mnie będzie miał stałość (bez nowej mamusi), dom który zna, ale bez rodzeństwa (starsza siostra jest już pełnoletnia i tutaj jakiejś więzi mega nie ma, ale z naszym średniaczkiem jest mocno związany). Wydaje mi się, że najlepiej będzie, jeśli zostanie ze mną, średniaczek z żoną, a razem będą spędzać jeden weekend u niej, drugi u mnie. No, ale jeszcze żona musi na to przystać.

Dla mnie to i tak totalny bezsens. Jej uczucie do końca nie wygasło, ale po prostu musi, no musi brnąć dalej w tą... ochronę przed utratą niezależności? Powtarzam jej, że po kryzysie nasza relacja już nie będzie taka sama, że to nie jest zagrożenie, ale szansa, byśmy oboje byli w tym szczęśliwi i ustalili nowe granice. Powtarzam też, że największe pretensje mam o to, że tak naprawdę nie dała nam szansy (terapia par lub jakiś okres teraz, żeby chociaż spróbować, bo wyprowadzka, czy rozwód.. to zawsze można zrobić). Niestety jedynie strzępię język.

Pewnie zachodzi w niej jakiś dysons poznawczy, a to najczęściej powoduje, że im bardziej komuś pokazujesz, że może nie mieć racji, tym bardziej osoba ta będzie brnąć dalej, nawet jeśli to absurdalne.

Rozmowy... Ostatnio unikamy rozmów ze sobą. Czasem coś wyjdzie pod wpływem jakiegoś impulsu, a poza tym no to teraz poprosiła o te trzy dni rozmów. Myślę, że większość tego co mówię odbiera jako próbę przekabacenia jej. Ciężko znosi jakąkolwiek krytykę i plączę się w "zeznaniach". Dla przykładu w dniu pierwszej rozmowy zarzuciła mi coś (mniejsza o szczegóły) i mówi, że nie wierzy, by to się mogło zmienić. Następnego dnia znów do tego wróciła, więc mówię jej, że ok rozumiem, ale sama robiłaś dokładnie to samo. Przyznała rację. Więc pytam, uważasz, że zmieniłaś to i już tego nie robisz? Tak, uważam. To mówię, a co (skoro Ty dałaś radę) stoi na przeszkodzie bym i ja to zmienił? Cisza. Do tego tłumaczy tę rzecz, że ją do tego sprowokowałem (tak mówiła podczas pierwszej rozmowy), a następnego dnia już inna wersja, że jej nie sprowokowałem. A zmiana wersji wzięła się stąd, że pokazałem jej jak ona mnie do tych rzeczy sprowokowała. Więc generalnie zmienia zdanie, na takie które jej aktualnie pasuje, by udowodnić tezę - czyli, że sprowokowanie kogoś do czegoś nie jest usprawiedliwieniem (a dzień wcześniej było).

Jasne... są emocje, nerwy, czasem można coś nie do końca przemyśleć. Tylko z jej strony nie ma potem odkręcania słow wypowiedzianych pod wpływem emocji. I tak zresztą było już od dłuższego czasu u nas. Gdy sam coś palnąłem, starałem się to odkręcić. Ona nie. Więc w tej całej plątaninie po prostu nie jestem w stanie dotrzeć, o co naprawdę chodzi. Czy to gaslighting?

Zdaje się, że sugerowałaś wcześniej, bym po prostu wziął całę winę na siebie, ale nawet nie wiem jak to zrobić (musiałyby pojawić się odpowiednie okoliczności, a ona już nie jest chętna, by "powtarzać się" z tym co ją między nami boli - zarzuty nadal padają, ale to w toku rozmowy, przy okazji wypominania czegoś). Plus, ona mi po prostu nie uwierzy.

Co do kierowania rozmowami, bywa różnie, najczęściej zależy od tego które z nas inicjuje taką rozmowę. Jednak jakkolwiek się nie zaczynają, po pewnym czasie z reguły wygląda to jak seria zarzutów w moją stronę, tak jakby celem było odwrócenie uwagi od sedna. Często, gdy ona zaczyna rozmowę, już na samym początku rzuca tekstem, który powoduje u mnie negatywne nastawienie (np ten tekst, że to jest nienormalne, że wypełniam swoje obowiązki jakby nigdy nic i zamiast skupić się na ważnych kwestiach, to wałkujemy jakieś tematy poboczne aż oboje mamy dość rozmowy i do niczego nie dochodzimy - czasem daje się w wciągnąć w tę grę, czasem nie, ale i tak ostatecznie do niczego nie dochodzimy).

A tak jeszcze nasunęły mi się wspomnienia z początków. Bez szczegółów niestety, bo dawno temu, ale pamiętam wrażenie. Ona potrafiła nagle się czymś zdołować, wzburzyć i tego wzburzenia nie dało się opanować. W sensie z doświadczenia z poprzednich związków, w takich samych sytuacjach potrafiłem do partnerki dotrzeć i opanować to wzburzenie. Tutaj właśnie nie. Może to nic, ale pozostało to w pamięci, więc musiało zrobić wtedy wrażenie, jakoś mnie zaniepokoiło jako coś nie do końca w normie. Natomiast już rano, po przebudzeniu, problemu i wzburzenia jakby w ogóle nie było.

77

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?
merle napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Bardzo kiepsko wygląda to, co opisujesz, merle :-/

Przede wszystkim dzięki za odpowiedź. W tej sytuacji nie do końca ufam sobie i każde słowo, które potwierdza, że nie oceniam tej sytuacji (słowa żony przeciw moim) niewłaściwie, jest w tej chwili na wagę złota.

Dziś rano żona przeprosiła, że wczoraj nie pogadaliśmy, nie planowała zasnąć. Miło. Bez agresji, w spokoju. Da się.

Tak, wiem, że emocje to jednak sygnał, że ciągle coś tam się tli, że ciągle jej w jakimś minimalnym stopniu zależy.

Zdaję sobie też sprawę, że wiele więcej nie mogę zrobić. Jednak ciężko odseparować się od myśli o nas, bo jednak żyjemy pod jednym dachem.

Być może to myślenie życzniowe, ale jakoś tak czuję, że jej wyprowadzka skończy się chęcią powrotu, po tym jak przekona się, że to po prostu nie działa i że wcale trawa gdzie indziej nie jest bardziej zielona.

I z tej perspektywy oraz żeby usunąć z domu przyczynę "bólu zęba" jak najbardziej pasuje mi separacja, stąd też zakomunikowanie, że jest czas do końca lutego na wyprowadzkę.

Mam tylko dwie obawy. Jedna (do przejścia) to, że bez sensu dzieciom fundować taką zabawę, no i wydawać pieniądze na wynajem mieszkania, które mogłyby być spożytkowane na coś trwałego. Druga (nie do przejścia), boję się, że czasie tej rozłąki, ona nie tyle znajdzie sobie kogoś innego (mając trójkę dzieci i będąc w wieku prawie 40 lat ciężko będzie jej do poważnego związku znaleźć osobę bez własnych problemów), ale że po prostu będzie seks z innym / z innymi. Jeśli do tego dojdzie, nie będę w stanie już z nią być. Co innego, gdybyśmy byli formalnie rozwiedzeni, ale nie dopóki na serdecznym palcu coś się ciągle znajduje.

I tak właśnie chcę to rozegrać. Powiedzieć jej, że jeśli inaczej się nie da, jeśli musi się przekonać, jak to będzie, to ta rozłąka jest nieunikniona. Ale, że jeśli w tym czasie sobie kogoś znajdzie (typu friends with benefits), to będzie między nami definitywny koniec, bez szans na powrót.

Tylko jeszcze właśnie kwestia naszego wspólnego syna. Wolałbym, żeby mieszkał ze mną, ale wiem też, że powinienem w pierwszej kolejności patrzeć na jego dobro. U mnie będzie miał stałość (bez nowej mamusi), dom który zna, ale bez rodzeństwa (starsza siostra jest już pełnoletnia i tutaj jakiejś więzi mega nie ma, ale z naszym średniaczkiem jest mocno związany). Wydaje mi się, że najlepiej będzie, jeśli zostanie ze mną, średniaczek z żoną, a razem będą spędzać jeden weekend u niej, drugi u mnie. No, ale jeszcze żona musi na to przystać.

Dla mnie to i tak totalny bezsens. Jej uczucie do końca nie wygasło, ale po prostu musi, no musi brnąć dalej w tą... ochronę przed utratą niezależności? Powtarzam jej, że po kryzysie nasza relacja już nie będzie taka sama, że to nie jest zagrożenie, ale szansa, byśmy oboje byli w tym szczęśliwi i ustalili nowe granice. Powtarzam też, że największe pretensje mam o to, że tak naprawdę nie dała nam szansy (terapia par lub jakiś okres teraz, żeby chociaż spróbować, bo wyprowadzka, czy rozwód.. to zawsze można zrobić). Niestety jedynie strzępię język.

Pewnie zachodzi w niej jakiś dysons poznawczy, a to najczęściej powoduje, że im bardziej komuś pokazujesz, że może nie mieć racji, tym bardziej osoba ta będzie brnąć dalej, nawet jeśli to absurdalne.

Rozmowy... Ostatnio unikamy rozmów ze sobą. Czasem coś wyjdzie pod wpływem jakiegoś impulsu, a poza tym no to teraz poprosiła o te trzy dni rozmów. Myślę, że większość tego co mówię odbiera jako próbę przekabacenia jej. Ciężko znosi jakąkolwiek krytykę i plączę się w "zeznaniach". Dla przykładu w dniu pierwszej rozmowy zarzuciła mi coś (mniejsza o szczegóły) i mówi, że nie wierzy, by to się mogło zmienić. Następnego dnia znów do tego wróciła, więc mówię jej, że ok rozumiem, ale sama robiłaś dokładnie to samo. Przyznała rację. Więc pytam, uważasz, że zmieniłaś to i już tego nie robisz? Tak, uważam. To mówię, a co (skoro Ty dałaś radę) stoi na przeszkodzie bym i ja to zmienił? Cisza. Do tego tłumaczy tę rzecz, że ją do tego sprowokowałem (tak mówiła podczas pierwszej rozmowy), a następnego dnia już inna wersja, że jej nie sprowokowałem. A zmiana wersji wzięła się stąd, że pokazałem jej jak ona mnie do tych rzeczy sprowokowała. Więc generalnie zmienia zdanie, na takie które jej aktualnie pasuje, by udowodnić tezę - czyli, że sprowokowanie kogoś do czegoś nie jest usprawiedliwieniem (a dzień wcześniej było).

Jasne... są emocje, nerwy, czasem można coś nie do końca przemyśleć. Tylko z jej strony nie ma potem odkręcania słow wypowiedzianych pod wpływem emocji. I tak zresztą było już od dłuższego czasu u nas. Gdy sam coś palnąłem, starałem się to odkręcić. Ona nie. Więc w tej całej plątaninie po prostu nie jestem w stanie dotrzeć, o co naprawdę chodzi. Czy to gaslighting?

Zdaje się, że sugerowałaś wcześniej, bym po prostu wziął całę winę na siebie, ale nawet nie wiem jak to zrobić (musiałyby pojawić się odpowiednie okoliczności, a ona już nie jest chętna, by "powtarzać się" z tym co ją między nami boli - zarzuty nadal padają, ale to w toku rozmowy, przy okazji wypominania czegoś). Plus, ona mi po prostu nie uwierzy.

Co do kierowania rozmowami, bywa różnie, najczęściej zależy od tego które z nas inicjuje taką rozmowę. Jednak jakkolwiek się nie zaczynają, po pewnym czasie z reguły wygląda to jak seria zarzutów w moją stronę, tak jakby celem było odwrócenie uwagi od sedna. Często, gdy ona zaczyna rozmowę, już na samym początku rzuca tekstem, który powoduje u mnie negatywne nastawienie (np ten tekst, że to jest nienormalne, że wypełniam swoje obowiązki jakby nigdy nic i zamiast skupić się na ważnych kwestiach, to wałkujemy jakieś tematy poboczne aż oboje mamy dość rozmowy i do niczego nie dochodzimy - czasem daje się w wciągnąć w tę grę, czasem nie, ale i tak ostatecznie do niczego nie dochodzimy).

A tak jeszcze nasunęły mi się wspomnienia z początków. Bez szczegółów niestety, bo dawno temu, ale pamiętam wrażenie. Ona potrafiła nagle się czymś zdołować, wzburzyć i tego wzburzenia nie dało się opanować. W sensie z doświadczenia z poprzednich związków, w takich samych sytuacjach potrafiłem do partnerki dotrzeć i opanować to wzburzenie. Tutaj właśnie nie. Może to nic, ale pozostało to w pamięci, więc musiało zrobić wtedy wrażenie, jakoś mnie zaniepokoiło jako coś nie do końca w normie. Natomiast już rano, po przebudzeniu, problemu i wzburzenia jakby w ogóle nie było.

Emocje to nie sygnał, ze cos tam się tli, tylko jej strach przed odejściem od ciebie. Jakby nie bylo macie zobowiazania, jestes jakąś bezpieczna przystanią. Masz obawy, ze przespi sie z kims? A jakie to ma znaczenie? Jakby nawet do konca swojego zycia nie spala z innym mezczyzna i nadal miala cie głęboko, chciałbys z nia byc? Dlaczego nie wyprowadzi sie do konca stycznia? Po co to odkladać? Nie ma szans, ze przez ten miesiac cokolwiek sie poprawi, co najwyzej moze byc gorzej. A juz rozmawianie na ten temat pewnie musi byc dla niej strasznie pociagajace. Chcesz, zeby kobieta tak cie traktowała?

78

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?
BEKAśmiechu napisał/a:

Emocje to nie sygnał, ze cos tam się tli, tylko jej strach przed odejściem od ciebie. Jakby nie bylo macie zobowiazania, jestes jakąś bezpieczna przystanią. Masz obawy, ze przespi sie z kims? A jakie to ma znaczenie? Jakby nawet do konca swojego zycia nie spala z innym mezczyzna i nadal miala cie głęboko, chciałbys z nia byc? Dlaczego nie wyprowadzi sie do konca stycznia? Po co to odkladać? Nie ma szans, ze przez ten miesiac cokolwiek sie poprawi, co najwyzej moze byc gorzej. A juz rozmawianie na ten temat pewnie musi byc dla niej strasznie pociagajace. Chcesz, zeby kobieta tak cie traktowała?

Obojętność to znak, że już nic nie ma. Emocje, że coś jeszcze jest. To tak w dużym uproszczeniu.

Co do obaw, chodzi o to, że wg mojego systemu wartości, to praktycznie równałoby się zdradzie, a tego jej nie wybaczę biorąc pod uwagę nasze historie z poprzednich związków.

Widzisz, jestem na etapie, że akceptuję fakt, że możemy się rozstać na zawsze. Nie podoba mi się ten pomysł, ale akceptuję go. Dlatego nawet w przypadku separacji, biorę pod uwagę, że możemy do siebie wrócić, co byłoby z korzyścią dla naszej rodziny jako całości.

Nie chcę, żeby mnie kobieta tak traktowała, ale to matka moich dzieci i będzie nią zawsze. Po prostu nie chcę jeszcze palić mostów.

79

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?
merle napisał/a:
BEKAśmiechu napisał/a:

Emocje to nie sygnał, ze cos tam się tli, tylko jej strach przed odejściem od ciebie. Jakby nie bylo macie zobowiazania, jestes jakąś bezpieczna przystanią. Masz obawy, ze przespi sie z kims? A jakie to ma znaczenie? Jakby nawet do konca swojego zycia nie spala z innym mezczyzna i nadal miala cie głęboko, chciałbys z nia byc? Dlaczego nie wyprowadzi sie do konca stycznia? Po co to odkladać? Nie ma szans, ze przez ten miesiac cokolwiek sie poprawi, co najwyzej moze byc gorzej. A juz rozmawianie na ten temat pewnie musi byc dla niej strasznie pociagajace. Chcesz, zeby kobieta tak cie traktowała?

Obojętność to znak, że już nic nie ma. Emocje, że coś jeszcze jest. To tak w dużym uproszczeniu.

Co do obaw, chodzi o to, że wg mojego systemu wartości, to praktycznie równałoby się zdradzie, a tego jej nie wybaczę biorąc pod uwagę nasze historie z poprzednich związków.

Widzisz, jestem na etapie, że akceptuję fakt, że możemy się rozstać na zawsze. Nie podoba mi się ten pomysł, ale akceptuję go. Dlatego nawet w przypadku separacji, biorę pod uwagę, że możemy do siebie wrócić, co byłoby z korzyścią dla naszej rodziny jako całości.

Nie chcę, żeby mnie kobieta tak traktowała, ale to matka moich dzieci i będzie nią zawsze. Po prostu nie chcę jeszcze palić mostów.

Masz racje, tu jest cała paleta emocji, tylko nie takie jak ci sie wydaje. Ja tu widze pogardę i nienawiść. Jakbys akceptował fakt, ze mozecie sie rozstac na zawsze nie mialbys zadnych dylematow, tylko dalbys jej jasny komunikat, ze ma sie spakowac do konca stycznia. Ty sie łudzisz i przedluzasz to co nieuniknione - ten zwiazek juz jest martwy.

80

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?
BEKAśmiechu napisał/a:

Masz racje, tu jest cała paleta emocji, tylko nie takie jak ci sie wydaje. Ja tu widze pogardę i nienawiść. Jakbys akceptował fakt, ze mozecie sie rozstac na zawsze nie mialbys zadnych dylematow, tylko dalbys jej jasny komunikat, ze ma sie spakowac do konca stycznia. Ty sie łudzisz i przedluzasz to co nieuniknione - ten zwiazek juz jest martwy.

Doceniam chęć poddania mnie terapii szokowej.

Nadal uważam jednak, że lepiej dla naszej rodziny będzie, jeśli się zejdziemy i do tego będę dążył, dopóki nie zrobi czegoś, czego nie będę w stanie wybaczyć.

Dałem czas do końca lutego, to jest do końca lutego. Zresztą żona i tak jak się okazuje szukała już mieszkania. Jeśli się wyprowadzi, to się wyprowadzi (i zapewne zrobi to wcześniej). Jeśli nie, będę myślał, co dalej. Z żoną i tak prędzej, czy później będziemy musieli się dogadać, co do dzieci. Zmiana terminu na styczeń pokazałaby tylko, że jestem niekonsekwentny, więc jak tu się z kimś takim dogadywać?

81

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?

Smutna jest Twoja historia, ale z boku widac jak na dloni, ze zwiazek sie juz rozpadl. Twoja zona marzy tylko o tym, aby sie rozejsc. Przed jej wyprowadzka, konflikt bedzie eskalowal, wiec raczej nie naciskaj. Lepiej poukladac wspolne sprawy na mniej emocjonalnym gruncie, kiedy zamieszkacie juz osobno. Dzieci, logityka, wychowanie, wspolne finanse, kontakty - strach ma tylko wielkie oczy, po malu wszystko sie pouklada. Na moje oko jest ktos trzeci, ale to juz nie powinno miec dla ciebie znaczenia. Was niestety juz nie ma. Warto zachowac w pamieci te mile chwile, bo na pewno byly.

82

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?

Niekoniecznie musi być ktoś trzeci, może doszła do tego, że chce być sama, zwyczajnie bez faceta. Może chce być panią swojego życia, nie chce napomnień i jakichkolwiek uzgodnień z kimś innym. Tak po prostu teraz to dostrzega i ma takie prawo.
Nie narzucaj się jej w żaden sposób, nie doradzaj, nie komentuj, utwórz przestrzeń i ją szanuj. Może kobieta zwyczajnie dusi się w takim życiu,zatem daj jej powietrza i skończ te rozmowy, kawki i to co ją drażni, daj jej spokojnie pomyśleć.

83

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?
Joohana napisał/a:

Niekoniecznie musi być ktoś trzeci, może doszła do tego, że chce być sama, zwyczajnie bez faceta. Może chce być panią swojego życia, nie chce napomnień i jakichkolwiek uzgodnień z kimś innym. Tak po prostu teraz to dostrzega i ma takie prawo.
Nie narzucaj się jej w żaden sposób, nie doradzaj, nie komentuj, utwórz przestrzeń i ją szanuj. Może kobieta zwyczajnie dusi się w takim życiu,zatem daj jej powietrza i skończ te rozmowy, kawki i to co ją drażni, daj jej spokojnie pomyśleć.

Zgadzam się z tym i niezależnie od tego czy żona jest zdrowa czy chora ,jeżeli jest zdrowa i uczucia się w niej wypaliły do męża, ma taki plan na życie bez Merle to jest jej suwerenna decyzja ,nic się nie pomoże postanowiła nie kochać męża,zaniedbała swoją działkę więzi ,a do miłości nie da się nikogo zmusić ,
w wariancie jeżeli jest osobą chorą też nie ma nic" lepszego" jak pozwolenie jej na poczucie i bycie w konsekwencjach swoich działań,może jak poczuje na sobie skutki to coś z tym zrobi ,ale jak pokazuje życie to może potrwać i równie dobrze może się jeszcze bardziej pogrążyć w chorowaniu.Takie ryzyko istnieje i niewiele można poradzić na to niestety .
Tylko te dzieci, jak zwykle nie wiadomo co z nimi zrobić.
Co do trzeciej osoby to mam wątpliwości ,bo większość objawów opisanych przez Merle wskazuje że prawdopodobnie ktoś się pojawił niekoniecznie tworzą już niejawny związek z żoną czy mają skonsumowany regularny romans, ale jakiś plan może istnieć wspólny, może być w fantazjach żony jako mrzonki i urojenia,ale może być bardziej realny i ukryty przed Merle z wszystkimi szykanami.

84

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?
paslawek napisał/a:

Co do trzeciej osoby to mam wątpliwości ,bo większość objawów opisanych przez Merle wskazuje że prawdopodobnie ktoś się pojawił niekoniecznie tworzą już niejawny związek z żoną czy mają skonsumowany regularny romans, ale jakiś plan może istnieć wspólny, może być w fantazjach żony jako mrzonki i urojenia,ale może być bardziej realny i ukryty przed Merle z wszystkimi szykanami.

Pojawil sie bez dwoch zdan, Merle moze tego nie widziec, ale to opisuje i idzie to wyczytac z jej zachowan.
Jezeli mamy wizje lepszej przyszlosci (jakiejkolwiek, przyszlosc z nowa osoba moze sie przeciez nie ulozyc) to i tak jest to motor napedowy do zmian.
Powstaje nowa wizja siebie, otoczenia, zachowan, poczucia wlasnej wartosci.

85

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?
Pronome napisał/a:

Przed jej wyprowadzka, konflikt bedzie eskalowal, wiec raczej nie naciskaj. Lepiej poukladac wspolne sprawy na mniej emocjonalnym gruncie, kiedy zamieszkacie juz osobno.

Widzisz, w przypadku mojej żony to chyba zależy od dnia. Raz coś wywoła w niej jakieś wzburzenie i to od razu widać w jej stosunku do mnie, ale innego dnia zachowuje się o wiele bardziej neutralnie, a nawet czasami miło. Tylko jakby nie było związku z moim zachowaniem. No i przypominam tak ogólnie wszystkim, że żona wyszła z propozycją tych rozmów - nie naciskam.

A propos tego wczoraj była rozmowa numer dwa. Przebiegła zupełnie inaczej niż numer jeden. Być może dlatego, że na początku zaprezenetowałem moje pomysły jakby to wyglądało dalej, które i tak odrzuciła, ale że nie dałem się zbijać z tropu, jasno powiedziałem, że nadal nie rozumiem o co jej właściwie chodzi, to CHYBA wytłumaczyła najważniejszy powód. Mówię chyba, bo po tych miesiącach zaufanie w jej słowa jest ograniczone.

Popłakała się jednak i jak to z siebie wyrzuciła (mówiła już o tym wcześniej, ale gubiło się to w masie innych zarzutów), to do końca rozmawialiśmy już bardzo spokojnie. Skoro pojawiły się sprzyjające okoliczności za radą MagdaLeny powiedziałem jej, że rozumiem, że tak się czuła, choć nie były to moje intencje. Generalnie przyjąłem jednak winę na siebie. Rozmowy te ustawiamy na 1h, więc czas się skończył i żadnych wniosków nie było. Ciekawe, bo tym razem nie padały z jej strony żadne deklaracje, że odchodzi. Używany był tryb przypuszczający. Jeśli to nie była jakaś kolejna gra, nastawiona za zmiękczenie mnie, to może coś ruszy (nie nastawiam się, ale na pewno rozmowa była konstruktywniejsza niż numer jeden).

Pronome napisał/a:

Pojawil sie bez dwoch zdan, Merle moze tego nie widziec, ale to opisuje i idzie to wyczytac z jej zachowan.

Powiedziałem jej też, że jeśli dojdzie do tej separacji, może być tak, że będziemy chcieli do siebie wrócić i że jeśli ona do czasu nie uzyskania rozwodu z kimkolwiek się prześpi, to będzie definitywny koniec. Bardzo pewnie stwierdziła, że nie zamierza z nikim spać.

Dlatego jestem pewny, że nic nie zostało skonsumowane, nie ma realnie romansu. Natomiast co do fantazji i mrzonek to oczywiście może być. Niedawno otrzymała taką bardzo wstępną propozycję pracy za granicą (większa część byłaby zdalna, więc dałoby się), ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Tylko, że pchnęło ją to do nauki języka i parę dni temu powiedziała, że zamierza tam teraz aplikować, bo otwarło się wiele pozycji. Obecnie pracuje w firmie w Polsce, która wspiera tą firmę za granicą i ma kontakt z ludźmi z tej firmy. Zresztą to przez ten kontakt doszło do tej wstępnej propozycji. Jeśli cokolwiek jest w temacie mrzonek to tylko tam.

paslawek napisał/a:

niezależnie od tego czy żona jest zdrowa czy chora

Uważam, że jest zdrowa. Prawdopodobnie ma syndrom DDA plus inne problemy z dzieciństwa, co utrudnia komunikację. Zresztą też mam sprawy z dzieciństwa i młodości, co też na pewno nie pozostało bez wpływu.

Czekam na rozmowę numer trzy, czy będzie jakoś bazować na numer dwa, czy znów zobaczę inną żonę, mocno nastawioną na odejście.

I jeszcze jedna ważna rzecz, która może być ważna. Na dni tych rozmów nie ma mowy o żadnym alkoholu. Zastanawiam się, czy fakt, że przez kilka dni nie było żadnej konsumpcji mogło wpłynąć na to, że ta druga rozmowa już wyglądała inaczej z jej strony.

86 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-01-27 17:34:47)

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?
merle napisał/a:

I jeszcze jedna ważna rzecz, która może być ważna. Na dni tych rozmów nie ma mowy o żadnym alkoholu. Zastanawiam się, czy fakt, że przez kilka dni nie było żadnej konsumpcji mogło wpłynąć na to, że ta druga rozmowa już wyglądała inaczej z jej strony.

Trudno przewidzieć takie rzeczy.
Wszystko zależy od przyzwyczajenia do sterowania nastrojami za pomocą antydepresantów i alko, a z tym może być naprawdę po roku już dość słabo .
Po paru dniach abstynencji to z doświadczeni powiem Ci że możliwe są dwie opcje minimum oraz ich "mieszanka" .
Jeżeli żona zmierza w stronę uzależnienia to te parę dni jest pokazówką ,przekonanie o codziennym obowiązkowym i przymusowym piciu przez alkoholików jest mitem.Jeżeli nie ma problemu no to żaden problem nie pić dla żony i odstawić alko.
Picie czasem zwyczajnie nuży bardzo ,nawet alkoholików ,męczy więc po przesyceniu przychodzi okres nabrania sił,odświeżenia załatwienia jakichś zawalonych spraw,odsuwanych w czasie lub unikanych.Taki okres i pamięć o nim się przydaje na przyszłość do racjonalizowania że ma się kontrolę nad piciem ,wtedy obsesja picia schodzi głębiej na dalszy plan ,trzeba zrobić trochę porządku i pokazać udowodnić tym co są blisko że się mylą w ocenie i diagnozach.Łatwo też przekonać kogoś kto bardzo nie chce widzieć w żonie problemu,choroby,zaburzeń czy niewierności i romansu.
Innym mitem jest to że osoba uzależniona potencjalnie od alkoholu wykorzystuje tylko jeden jedyny ulubiony alkohol do motywacji,wspierania, dopalania się i regulowania nastrojami,uczuciami itp,nie jest to prawdą można wykorzystać do ochrony i obrony siebie swojego komforty wszystko co pod ręką każdy naturalny mechanizm obronny , potrafimy wprowadzać się i wywoływać różne stany emocjonalne na żądanie i na krótką metę bez pomocy substancji one te stany na przykład złość dają ochronę i moc ( unikanie i walka odruchy o których pisała gdzieś Magda dają złość gniew i nnne emocje jakby potrzebne do przetrwania ) ,albo jakaś egzaltacja czy plan osiągnięcia "uwolnienia ",oczywiście na zasadzie wprowadzania się myśleniem w złudzenia różne gry,manipulacje,prowokacje tłumienie, cały system odgrywania na przykład dramy w jakiś celu czasem a nawet często bliskie osoby ulegają i dają się nabrać na takie sztuki ( to tylko przypuszczenia i przykład a nie pewniak ode mnie ). Stwarza To kolejne złudzenie panowania na sytuacjami i otoczeniem bardzo silne jest to złudzenie bo poparte niby dowodami na moc słów deklaracji gestów itp.
Jednak rozproszenie, rozkojarzenie, sto zmian zdania, uczuć na sekundę jest możliwe podczas rozmowy nawet po paru dniach od odstawienia wszystko zależy na co trafisz u żony, ona może mieć swoje mgliste niepewne założenia co do przyszłości a podczas rozmowy może pod wpływem emocji stracić kontrolę i powziąć decyzje stanowczo ,nikt nie wie co Twoja żona ma w głowie tak naprawdę.Z pewnością ma wątpliwości ,obawy i różne chęci co do zmiany to wszystko od roku stale się chwieje ostatnio coś się stało że bardziej jej wybór się krystalizuje,nie bez wpływu są Twoje deklaracje i zachowanie,ona ma tendencje wymuszania na Tobie decyzji o jej życiu tak żeby to jakoś wyglądało że ona zdecydowała to wszystko jest mętne i niejasne ,ona tylko rzuca jakieś hasło i sugestię resztę oczekuje że Ty precyzyjnie dopracujesz po jej myśli .
Wszelkie spekulacje moim zdaniem niewiele wniosą,jak przebiegnie rozmowa bo wygląda na to że żona przedłuża tylko moment rozstania i osobnego zamieszkania z powodów tylko sobie znanych lub paradoksalnie nieznanych kierując się odruchem unikania,odraczania ,lawirowania stopniowo odsłaniając i decydując się na następny krok, a stanie zawieszenia  przewrotnie "dobrze " się czuje" to znany widocznie stan,co nie znaczy że jednocześnie i ambiwalentnie nie ma wahań ,niepewności wątpliwości z odwagą ma problem i sposobami jej artykułowania ,sama zwalnia się z dużej części odpowiedzialności za wybór spychając większą część na Ciebie.Na moje oko jeszcze nie jedna prowokacja taka jak ostatnio może mieć miejsce.

87

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?
merle napisał/a:
Pronome napisał/a:

Przed jej wyprowadzka, konflikt bedzie eskalowal, wiec raczej nie naciskaj. Lepiej poukladac wspolne sprawy na mniej emocjonalnym gruncie, kiedy zamieszkacie juz osobno.

Widzisz, w przypadku mojej żony to chyba zależy od dnia. Raz coś wywoła w niej jakieś wzburzenie i to od razu widać w jej stosunku do mnie, ale innego dnia zachowuje się o wiele bardziej neutralnie, a nawet czasami miło. Tylko jakby nie było związku z moim zachowaniem. No i przypominam tak ogólnie wszystkim, że żona wyszła z propozycją tych rozmów - nie naciskam.

A propos tego wczoraj była rozmowa numer dwa. Przebiegła zupełnie inaczej niż numer jeden. Być może dlatego, że na początku zaprezenetowałem moje pomysły jakby to wyglądało dalej, które i tak odrzuciła, ale że nie dałem się zbijać z tropu, jasno powiedziałem, że nadal nie rozumiem o co jej właściwie chodzi, to CHYBA wytłumaczyła najważniejszy powód. Mówię chyba, bo po tych miesiącach zaufanie w jej słowa jest ograniczone.

Popłakała się jednak i jak to z siebie wyrzuciła (mówiła już o tym wcześniej, ale gubiło się to w masie innych zarzutów), to do końca rozmawialiśmy już bardzo spokojnie. Skoro pojawiły się sprzyjające okoliczności za radą MagdaLeny powiedziałem jej, że rozumiem, że tak się czuła, choć nie były to moje intencje. Generalnie przyjąłem jednak winę na siebie. Rozmowy te ustawiamy na 1h, więc czas się skończył i żadnych wniosków nie było. Ciekawe, bo tym razem nie padały z jej strony żadne deklaracje, że odchodzi. Używany był tryb przypuszczający. Jeśli to nie była jakaś kolejna gra, nastawiona za zmiękczenie mnie, to może coś ruszy (nie nastawiam się, ale na pewno rozmowa była konstruktywniejsza niż numer jeden).

Pronome napisał/a:

Pojawil sie bez dwoch zdan, Merle moze tego nie widziec, ale to opisuje i idzie to wyczytac z jej zachowan.

Powiedziałem jej też, że jeśli dojdzie do tej separacji, może być tak, że będziemy chcieli do siebie wrócić i że jeśli ona do czasu nie uzyskania rozwodu z kimkolwiek się prześpi, to będzie definitywny koniec. Bardzo pewnie stwierdziła, że nie zamierza z nikim spać.

Dlatego jestem pewny, że nic nie zostało skonsumowane, nie ma realnie romansu. Natomiast co do fantazji i mrzonek to oczywiście może być. Niedawno otrzymała taką bardzo wstępną propozycję pracy za granicą (większa część byłaby zdalna, więc dałoby się), ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Tylko, że pchnęło ją to do nauki języka i parę dni temu powiedziała, że zamierza tam teraz aplikować, bo otwarło się wiele pozycji. Obecnie pracuje w firmie w Polsce, która wspiera tą firmę za granicą i ma kontakt z ludźmi z tej firmy. Zresztą to przez ten kontakt doszło do tej wstępnej propozycji. Jeśli cokolwiek jest w temacie mrzonek to tylko tam.

paslawek napisał/a:

niezależnie od tego czy żona jest zdrowa czy chora

Uważam, że jest zdrowa. Prawdopodobnie ma syndrom DDA plus inne problemy z dzieciństwa, co utrudnia komunikację. Zresztą też mam sprawy z dzieciństwa i młodości, co też na pewno nie pozostało bez wpływu.

Czekam na rozmowę numer trzy, czy będzie jakoś bazować na numer dwa, czy znów zobaczę inną żonę, mocno nastawioną na odejście.

I jeszcze jedna ważna rzecz, która może być ważna. Na dni tych rozmów nie ma mowy o żadnym alkoholu. Zastanawiam się, czy fakt, że przez kilka dni nie było żadnej konsumpcji mogło wpłynąć na to, że ta druga rozmowa już wyglądała inaczej z jej strony.

"Czekam na rozmowe numer trzy..." - zobaczysz, ze jeszcze bedziesz smial sie z tego co tu wypisujesz. Juz nie zatrzymasz tego co nieuniknione, bo jestes w tym sam. Pytanie tylko ile czasu stracisz?

88 Ostatnio edytowany przez Cyniczny (2021-01-27 18:46:45)

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?

Oj łudzisz się, łudzisz kolego. Nie zwraca się uwagi na słowa a na czyny w pierwszej kolejności a Ty wierzysz jej we wszystkie deklaracje. Jak kolega wyżej napisał, przekonasz się zaraz że to jest game over tylko na siłę próbujesz argumentami dotrzeć do tej rozchwianej emocjonalnie kobiety. Równie dobrze mógłbyś rozmawiać z dzieckiem i coś ustalać, taki sam efekt. Nadal nie pokazałeś jaj i w tej relacji Ty jesteś w roli potrzebującego i to jej właśnie pokazujesz dlatego sobie pogrywa bez konsekwencji i kompletnie straciła misiem zainteresowanie.

89

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?
Cyniczny napisał/a:

Oj łudzisz się, łudzisz kolego. Nie zwraca się uwagi na słowa a na czyny w pierwszej kolejności a Ty wierzysz jej we wszystkie deklaracje. Jak kolega wyżej napisał, przekonasz się zaraz że to jest game over tylko na siłę próbujesz argumentami dotrzeć do tej rozchwianej emocjonalnie kobiety. Równie dobrze mógłbyś rozmawiać z dzieckiem i coś ustalać, taki sam efekt. Nadal nie pokazałeś jaj i w tej relacji Ty jesteś w roli potrzebującego i to jej właśnie pokazujesz dlatego sobie pogrywa bez konsekwencji i kompletnie straciła misiem zainteresowanie.

Jedyna deklaracja, w której jej wierzę, to że nie ma romansu (marzenia o nim może i są, ale nie ma klepania z kimś, nie ma spotkań). Skoro poprosiła o rozmowy, a ja się zgodziłem, to rozmawiamy. I argumenty są i będą. Poza tymi rozmowami żyjemy praktycznie osobno. Więcej na ten moment nic się nie da zrobić. Zmierza to w stronę jej wyprowadzki. Do czasu aż to się stanie, jeśli dojdzie do jakichś rozmów, będę twardo stał przy moim stanowisku. Jeśli to faktycznie game over (nie tylko wyprowadzka, ale faktycznie rozwód), to i tak się to wkrótce okaże.

Jaja pokazywałem już wielokrotnie. Teraz pokazuję konsekwencję. Wiem czego chcę i będę to przekazywał bez emocji, a ona niech sobie postąpi jak uważa za słuszne. Jedynie kwestia dzieci jest problematyczna, bo tutaj nie ustąpię i tak jej też wczoraj zapowiedziałem. Nie licząc kwestii dzieci, nie będę jej też pomagał nic ustalać, nic aranżować. Niech weźmie całkowitą odpowiedzialność za swoje decyzje i czyny.

Jak widzisz jakąś lukę w tej strategii, śmiało pisz. Albo, jak masz lepszy pomysł, też śmiało pisz.

90

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?

Ad absurdum.

Znów muszę przelać myśli na papier po rozmowie numer trzy.

Na początku powtórzyłem swoje zdanie, żeby wiedziała, że go nie zmieniam.

Ona potwierdziła wyprowadzkę. Jednocześnie dalej chciała rozmawiać, choć mówię jej, że za bardzo nie ma o czym.

Dalej uparcie twierdzi, że dzieci mają wyprowadzić się z nią, żeby nie rozdzielać rodzeństwa. Powiedziałem jej, że nasze wspólne dziecko ma większą więź ze mną i to też jest ważne.

W pewnym momencie zapytała, co by się stało, gdyby umarła. Jak dalej wyglądałoby nasze życie.

Mówię, że dzieci (nie licząc pełnoletniego) zostałyby ze mną (mimo, że dla starszego z nich jestem tylko ojczymem). Gdy zadała mi podobne pytanie lata temu, nie byłem w stanie odpowiedzieć tak samo, ale po 8 latach (znam tego berbecia od kiedy miał 1,5 roku) traktuję go jak syna i walczyłbym o niego, nawet jeśli biologiczny tata miałby inny pomysł. Nastąpiła długa cisza (nie spodziewała się takiej odpowiedzi), po której żona powiedziała, że chyba koniec rozmowy. Powiedziałem tylko OK i wyszedłem.

Spotkaliśmy się w kuchni. Żona mówi, że faktycznie mam większą więź ze wspólnym, ale to dlatego, że dla najmłodszego jestem na 100%, a dla średniego na jakieś 70%, a ona musi być na 100% dla całej trójki. Okej, nie chciało mi się jej tłumaczyć, że zrobiła sobie trójkę dzieci i co mi do tego. Rzuciłem tylko, że dla sądu to chyba nie będzie miało znaczenia, dlaczego ma większą więź ze mną.

Potem jeszcze trochę pisaliśmy do siebie. W końcu napisałem jej, że w niej zachodzi jakaś zmiana i że rok temu jeszcze bym jej zaufał, ale obecnej żony po prostu nie znam. Nie mogę jej ufać i założyć, że będzie dobrze opiekować się naszym wspólnym dzieckiem. I że ono ma większą więź ze mną i dam mu dom, stabilizację i poczucie bezpieczeństwa.

I wiecie co? Ona zaproponowała podział dzieci w taki sposób, że: to może ja ze starszym (dla którego jestem ojczymem), a ona ze wspólnym? Serio...

Piszę jej, że sama powiedziałaś przy okazji dyskusji nad opieką naprzemienną, że z prawnego punktu widzenia to niemożliwe (nie przysposobiłem średniaczka). A ona mi na to:

"A gdybyśmy to mieli jakoś uregulować?"

Wymiękłem...

Aaa i z treści SMSów wynikało, że przewiduje dalsze rozmowy. Napisałem jej tylko, że już nie będziemy gadać chyba że zgodzi się na terapię par lub da nam szansę to naprawić. W przeciwnym razie wobec jej jednoznacznego przekazu, że się wyprowadza, nie mamy o czym rozmawiać. Przypomniałem, że wyszedłem z propozycją opieki naprzemiennej lub podziału opieki nad dziećmi (zamieszkają osobno i jeden weekend ze mną, drugi z nią), ale że się na to nie zgadza. Czemu miałyby więc służyć dalsze rozmowy?

Nie odpowiedziała.

A ja ciągle zachodzę w głowę o co jej naprawdę chodzi... Zonk...

91 Ostatnio edytowany przez Pronome (2021-01-30 10:13:50)

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?

Merle, jestescie w fazie negocjacji, jest dwoch interesariuszy, kazdy ma inne potrzeby i interes. Warto miec tego swiadomosc i nie nastawiac sie na natychmiastowy wynik, ktory zadowoli obie strony. To, podobnie jak w biznesie, proces. Jedyne co moge ze swojego doswiadczenia doradzic to danie pewnym sprawom czas na inkubacje, siadanie do rozmow, kiedy oboje jestescie wypoczeci, nie ma mnostwo bodzcow, dobrze jest tez czasami spotkac sie na neutranym gruncie, np. w kawiarni. Niedlugo bedzie znow taka mozliwosc, wiec polecam.

92

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?
Pronome napisał/a:

Merle, jestescie w fazie negocjacji, jest dwoch interesariuszy, kazdy ma inne potrzeby i interes. Warto miec tego swiadomosc i nie nastawiac sie na natychmiastowy wynik, ktory zadowoli obie strony. To, podobnie jak w biznesie, proces. Jedyne co moge ze swojego doswiadczenia doradzic to danie pewnym sprawom czas na inkubacje, siadanie do rozmow, kiedy oboje jestescie wypoczeci, nie ma mnostwo bodzcow, dobrze jest tez czasami spotkac sie na neutranym gruncie, np. w kawiarni. Niedlugo bedzie znow taka mozliwosc, wiec polecam.

Obawiam się, że nie jesteśmy w takiej fazie. W kwestii dzieci dla mnie jedynym akceptowalnym rozwiązaniem jest, że wspólne zamieszka ze mną i jeden weekend dzieci ze mną, drugi z nią. Nie zgodzię się na nic innego. Ona z kolei twardo chce wszystkich zabrać ze sobą, choć ostatnio gdy widzi, że się nie ugnę co do wspólnego, to mówi, że i tak odejdzie nawet bez niego, a jego sprawę uregulujemy w sądzie. I OK, to jest dla mnie akceptowalne. Choć w tej chwili uważam ją za nieobliczalną i myślę, że zrobi wszystko, by ostatecznie zamieszkał z nią (jeszcze przed rozwodem).

Myślę, że ona nie wie czego chce. Ma mnóstwo żalu do mnie, obrała kurs z którego już nie zejdzie. Może, jeśli pomieszka trochę jako samotna matka z dziećmi, zacznie jednak patrzeć na to co miała bardziej przychylnym okiem. Tylko, że ja już jej nie jestem w stanie zaufać. Nawet gdybyśmy się kiedyś zeszli to prędzej, czy później i tak się rozstaniemy.

Nie ma możliwości rozmów, bo kiedy żona jest trzeźwa, są obowiązki. Po wypełnieniu tych obowiązków, gdy byłby wreszcie czas, żona sobie najczęściej winkuje (i wcale, a wcale nie ma ochoty rozmawiać). I widzę jak bardzo się zmienia. W tej chwili nawet mała ilość dość mocno wpływa na jej zachowanie.

Może faktycznie byłem złym mężem, choć czuję, że dawałem z siebie 100%. Widać te 100% po prostu nie wystarczyło.

Nasz wspólny jest jeszcze w przedszkolu. Jest to najbardziej radosne dziecko jakie znam. Słodziak, który non-stop się uśmiecha i z nikim nie szuka zwady, a ja nic nie jestem w stanie zrobić, by ochronić go przed dorastaniem w rozbitej rodzinie.

Jestem już mega zmęczony, łzy cisną mi się do oczu, a nawet płakać nie umiem. Wszystko duszę w środku.

93 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2021-02-01 16:01:34)

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?
merle napisał/a:

Może faktycznie byłem złym mężem, choć czuję, że dawałem z siebie 100%. Widać te 100% po prostu nie wystarczyło.

Nasz wspólny jest jeszcze w przedszkolu. Jest to najbardziej radosne dziecko jakie znam. Słodziak, który non-stop się uśmiecha i z nikim nie szuka zwady, a ja nic nie jestem w stanie zrobić, by ochronić go przed dorastaniem w rozbitej rodzinie.

Jestem już mega zmęczony, łzy cisną mi się do oczu, a nawet płakać nie umiem. Wszystko duszę w środku.


merle, mówiąc szczerze, to mnie osłabia samo czytanie Twojego wątku, więc podziwiam Cię, że dajesz radę mierzyć się z sytuacją z dużą klasą, nawet jeśli czasami słabniesz i tracisz wiarę :-)

Z każdym Twoim postem widać, że coraz bardziej godzisz się z końcem pewnego etapu w Twoim życiu. Coś nowego jednak się zacznie, więc więcej nadziei. Bycie dzieckiem z rozbitej rodziny, to przecież nic złego. Jeśli będzie czuło się kochane i akceptowane, to nie poniesie wielkich szkód. Bez wątpienia pełna rodzina to wartość, ale czasami się to nie udaje i chociaż masz dobre chęci, to sam widzisz, że z Twoją żoną obecnie ciężko stworzyć zgodną parę i zgraną rodzinę, a pamiętaj, że tworzycie dla dzieci wzór relacji. Czy chcesz swojemu synowi pokazać taki wzór?


Co do zachowania Twojej żony, to przypomniało mi się, że kiedyś pisałeś, że jest osobowością zależną, która dostosowuje się w związku, aby coś otrzymywać to, czego potrzebuje. To mogłoby nieco wyjaśniać jej obecne zachowanie. Bo co jeśli ona teraz odreagowuje wielu lat życia z Tobą jakby wbrew sobie, bo w jej głowie związała się z Tobą, bo Ciebie potrzebowała. Trafiła Ci się chyba kobieta, traktująca Ciebie jak stację przestankową i czekająca przy Tobie tylko na lepszą okazję, żeby wreszcie udało jej się wyrwać. Wyobraź sobie ulgę osoby, która przez lata musiała udawać kogoś, kim nie jest. Zerwała się z łańcucha i zachłysnęła się swobodą.

94 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-02-01 16:26:17)

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?

jak nie wiesz Merle co w tym momencie zrobić to nic nie rób, Nie sprzątaj z żona tego syfu. Nie pozwól jej zabrać z domu dziecka jesli dziecko tego nie chce.
jesli dziecko chce- niech idzie- nie  szarpcie, nie wyrywajcie sobie dzieci. Na ten moment psychicznie się odizoluj i zajmij sobą. jakbyś miał dzieci i współlokatorkę. Jak dzieci nie chcą się rozdzielać to też na to nie pozwól.
jak ona chce, niech się wyprowadzi- wg mnbie ten kto rozwala związek niech się wyprowadza, kto zrobił bałagan niech sprząta.
niech Pani złozy pozew, wtedy pójdziesz do prawnika.

no chyba że urodził Ci sie jakiś plan już i wiesz co chcesz- to rób.
kobiety to raczej bedziesz musiał poszukać nowej..

95

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?
MagdaLena1111 napisał/a:

merle, mówiąc szczerze, to mnie osłabia samo czytanie Twojego wątku, więc podziwiam Cię, że dajesz radę mierzyć się z sytuacją z dużą klasą, nawet jeśli czasami słabniesz i tracisz wiarę :-)

Uhm. Palę papierosy, gdzie praktycznie przez całe życie nie paliłem. Tyję i generalnie za dobrze nie wyglądam. To tyle, jesli chodzi o radzenie sobie smile Wiem, że jak to wszystko się skończy, to i rzucę, i dojdę do siebie, ale póki co wesoło nie jest.

MagdaLena1111 napisał/a:

Z każdym Twoim postem widać, że coraz bardziej godzisz się z końcem pewnego etapu w Twoim życiu. Coś nowego jednak się zacznie, więc więcej nadziei.

Tak. Naprawdę wierzyłem, że da się to odwrócić, ale są rzeczy poza kontrolą i już. Coś nowego się zacznie... na pewno. Tylko po co mi pusty dom w miejscu, gdzie nie mam rodziny ani bliższych znajomych. Ten dom to było nasze marzenie, które z niemałymi kłopotami zrealizowaliśmy. Dużo nas to kosztowało wysiłku i nerwów, i kiedy wszystko zaczęło się wreszcie układać (nawet od tego roku oboje awansowaliśmy w pracy), to żona postanowiła się ewakuować. Na razie będę tu mieszkał, zostawię pokoje dzieciaków, jak były. To jest ich dom. Zobaczę jak sytuacja będzie wyglądać za kilka miesięcy i wtedy najwyżej dom pójdzie na sprzedaż.

Coś nowego? Wiesz dla mnie od dłuższego czasu nadrzędnymi wartościami jest rodzina i miłość. Nie chcę mieć nowej rodziny, a jak myślę o jakimś kolejnym związku to prawie że mnie mdli. Życie lubi sprawiać niespodzianki, więc na pewno nadejdą jeszcze dobre dni, ale boję się, że to będzie tylko namiastka tego, co przez te 8 lat stworzyliśmy.

MagdaLena1111 napisał/a:

Bycie dzieckiem z rozbitej rodziny, to przecież nic złego. Jeśli będzie czuło się kochane i akceptowane, to nie poniesie wielkich szkód. Bez wątpienia pełna rodzina to wartość, ale czasami się to nie udaje i chociaż masz dobre chęci, to sam widzisz, że z Twoją żoną obecnie ciężko stworzyć zgodną parę i zgraną rodzinę, a pamiętaj, że tworzycie dla dzieci wzór relacji. Czy chcesz swojemu synowi pokazać taki wzór?

Przez długi czas doskonale udawaliśmy. Dzieci nie czuły jakoś bardzo, że coś jest nie tak. No, ale nie da się tak ciągnąć w nieskończoność. Co do wspólnego mam z nim tyle dziennych rutynek od rana do wieczora. Ma dopiero 6 lat. Gdyby był starszy to myślę, że byłoby łatwiej się z tym wszystkim pogodzić. Jak mu wytłumaczyć, co się dzieje? Albo jak mu wytłumaczyć, że straci te rutynki lub straci rodzeństwo, przynajmniej w tygodniu? No i oczywiście mi też będzie ciężko w razie, jeśli zamieszka z nią. Choć jeśli zostanie ze mną i będziemy czekać na sądowe rozstrzygnięcie, to potrwa to na tyle długo, że zdąży już pewnie skończyć te 7 lat.

MagdaLena1111 napisał/a:

Co do zachowania Twojej żony, to przypomniało mi się, że kiedyś pisałeś, że jest osobowością zależną, która dostosowuje się w związku, aby coś otrzymywać to, czego potrzebuje. To mogłoby nieco wyjaśniać jej obecne zachowanie. Bo co jeśli ona teraz odreagowuje wielu lat życia z Tobą jakby wbrew sobie, bo w jej głowie związała się z Tobą, bo Ciebie potrzebowała. Trafiła Ci się chyba kobieta, traktująca Ciebie jak stację przestankową i czekająca przy Tobie tylko na lepszą okazję, żeby wreszcie udało jej się wyrwać. Wyobraź sobie ulgę osoby, która przez lata musiała udawać kogoś, kim nie jest. Zerwała się z łańcucha i zachłysnęła się swobodą.

Bardzo fajnie to opisałaś poza tą stacją przestankową. Tzn. z boku to tak wygląda, sam jej to mówiłem, że tak się właśnie czuję, ale jest jedno "ale". Mianowicie wkład w dom włożyliśmy bardzo podobny, nie taka mała kwota. Gdyby nie traktowała tego związku na poważnie lub miał być z założenia tylko tymczasowy, po prostu nie włożyłaby swoich środków. Raczej myślę, że ona potrzebowała bardzo silnego mężczyznę, który nieustannie da jej wsparcie, tymczasem na początku jak się tu przeprowadziliśmy, okazałem słabość. Miałem gorszy okres, z którego długo się zbierałem. I jak do tego doszły rzeczy, o które już wcześniej miała żał, bo w związkach z reguły jakieś tarcia są, to po prostu przelało czarę. Ona czasem mi zarzuca, że tego "nie udźwignąłem". Tymczasem prawda jest taka, że ona nie udźwignęła czasu, gdy byłem słabszy. Straciła szacunek, a kiedy z jednej strony uczucie zaczyna wygasać, a druga się przez to bardziej stara, to ten szacunek często jeszcze bardziej zanika (swoją drogą zawsze mnie zastanawiało dlaczego tak się dzieje?)

Ale tak, udawała kogoś kim nie jest. Twierdzi, że całkowcie się przede mną otworzyła, że dała serce na dłoni, a to jest nieprawda. Skoro od jakiegoś czasu biła się myślach co do nas, uważała, że dawała nam kolejne szansy, a jednocześnie nic mi o tym wszystkim nie mówiła, to gdzie to pełne otwarcie? Wg tego co mówi, ona cały czas do czegoś dążyła, by to nam dało szczęście. Tak np pojawiło się na świecie nasze wspólne dziecko (wtedy tego nie mówiła, ale teraz okazuje się, że miał nam dać szczęście). Takim zwieńczeniem był nasz dom, osiągnęliśmy to. Jak widać to też tego szczęścia nie dało. Tylko, że nie rozumie, że to nie jest jej rola, by dać mi szczęście, by wziąć całą odpowiedzialność za nasz związek. Wszystko to działo się w jej głowie, a ja to kompletnie przegapiłem. Zamiast dopytywać po co Ci psychiatra, przyjąłem do wiadomości "natłok myśli" i nie drążyłem tematu. Jakiś miesiąc temu powiedziała, że od zawsze wiedziała, że to walnie i przygotowywała się na to 8 lat!! Nie wiem na ile poważnie to mówiła, ale to jej słowa. Dlatego jak słyszę tego typu sformułowania, a jednocześnie przez te wszystkie lata coraz głębsze jej brnięcie w nasz związak (dziecko, ślub, dom - to wszystko działo się w sporych odstępach czasu) to dlatego tak bardzo skłaniam się ku DDA. Bo to wszystko tak naprawdę jest bez sensu.

Ela210 napisał/a:

Nie pozwól jej zabrać z domu dziecka jesli dziecko tego nie chce.
jesli dziecko chce- niech idzie- nie  szarpcie, nie wyrywajcie sobie dzieci. Na ten moment psychicznie się odizoluj i zajmij sobą. jakbyś miał dzieci i współlokatorkę. Jak dzieci nie chcą się rozdzielać to też na to nie pozwól.

Nie chcę stawiać 6-latka przed takim wyborem. Przerabialiśy z żoną konflikt lojalnościowy jej córki (gdzie były mąż mocno nastawiał córkę przeciw mamie) i nie chcę tego fundować komukolwiek. Zresztą taki mały człowieczek raz powie, że chce z tatą, innym razem, że z mamą. Nie ma co go obarczać takmi decyzjami.

Ela210 napisał/a:

jak ona chce, niech się wyprowadzi- wg mnbie ten kto rozwala związek niech się wyprowadza, kto zrobił bałagan niech sprząta.
niech Pani złozy pozew, wtedy pójdziesz do prawnika.

no chyba że urodził Ci sie jakiś plan już i wiesz co chcesz- to rób.

Tak to mniej więcej widzę. Na razie zostanę w naszym domu i popatrzę jak będzie nam się udawało to wszystko poskładać mieszkając osobno. Potem dalsze decyzje. Ale, o ile sytuacja się nie zmieni, pozwu nie zamierzam składać. Chce to musi to ogarnąć sama.

Ela210 napisał/a:

kobiety to raczej bedziesz musiał poszukać nowej..

A szkoda, bo innej nie chce. Jest to mój czwarty dłuższy związek w życiu i obecna partnerka przypasiła najbardziej ze wszystkich. Myślę, że dużo wody w Wiśle upłynie, zanim pojawi się potrzeba poszukiwania owej nowej.

96 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-02-01 18:26:14)

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?
merle napisał/a:

Raczej myślę, że ona potrzebowała bardzo silnego mężczyznę, który nieustannie da jej wsparcie, tymczasem na początku jak się tu przeprowadziliśmy, okazałem słabość. Miałem gorszy okres, z którego długo się zbierałem. I jak do tego doszły rzeczy, o które już wcześniej miała żał, bo w związkach z reguły jakieś tarcia są, to po prostu przelało czarę. Ona czasem mi zarzuca, że tego "nie udźwignąłem". Tymczasem prawda jest taka, że ona nie udźwignęła czasu, gdy byłem słabszy. Straciła szacunek, a kiedy z jednej strony uczucie zaczyna wygasać, a druga się przez to bardziej stara, to ten szacunek często jeszcze bardziej zanika (swoją drogą zawsze mnie zastanawiało dlaczego tak się dzieje?)


Dlaczego tak się dzieje ? Nie sądzę żeby ktoś udzielił jednej ,krótkiej ,błyskotliwej, satysfakcjonującej Ciebie  odpowiedzi.
To echa z domu w którym dorastała i wychowywała się Twoja żona.
Słabości dla niektórych są niewybaczalne,wstręt ,wstyd niepokój i obawy cała mieszanka uczuć ,przekonań wzorów,zachowań obronnych przed poczuciem bycia słabym i pamięć uczuć jak traci się poczucia bezpieczeństwa widząc słabość bliskiej osoby będąc dzieckiem czy nastolatkiem ,przyznam się że poznałem te uczucia w stosunek do ojca ,ale zderzyłem się z własnymi słabościami więc w pewnym momencie zrozumieliśmy się - miałem szczęście w nieszczęściu ,ale to nie o mnie wątek .
Masz odpowiedź na rozterkę to nie leki były powodem wygasłych uczuć ,leki są skutkiem i nie pomogły ich zatrzymać po prostu.
Dla Twojej żony słabość to możliwe że straszny wstyd, wywołuje wstręt z odpychaniem, odruchem ucieczki traci spokój i szacunek równocześnie tak mają właściwe dysfunkcyjne niektóre dorosłe dzieciaki,nie do odpuszczenia i nie do zaakceptowania jest widok słabszego ,masz rację to również jest słabość jak widzisz nie przepracujesz tego za nią inną słabością jest osądzanie uczciwości,przyznawania się do błędów jako frajerstwo.
Ciemniejsze dni nadchodzą Merle być może dla Ciebie,ale ja mam jakieś przeczucie że poradzisz sobie ponieważ Twój wątek i refleksje są bardziej niż zwykle wnikliwe ,głębsze inspirujesz też inne osoby do większego otwarcia się na takim "zwykłym" forum.
Znajdź miejsce i opłacz związek,miłość masz w sobie i  zdolność do niej, nie bądź wobec tego cyniczny, bo ta zdolność jest bezcenna jak sumienie,choć w tym związku okazała się być może nadaremna.
Zgodzę się po raz kolejny z Elą jak nie masz pomysłu i nie wiesz co zrobić ,usiądź i przeżyj bezsilność i bezradność odpuść tę "boską" kontrolę poddaj się życiu w Tobie, wiem jak to brzmi ale walka to nie jest jedynie słuszny sposób na życie ,wcale nie gwarantuje zwycięstwa ,wygranej choć tak nas uczą .Zadbaj bardziej niż zwykle o siebie nie karaj się za nie swoje decyzje wybory postawę.
No i trzymaj się ciepło, obcy ludzie myślą czasem o Tobie jak widzisz w ten sposób, możesz i Ty być dla siebie łagodnym i cierpliwym bo dlaczego nie.To co przeżywasz jest też nietrwałe choć wydaje się że tak będzie zawsze to złudzenie.

97

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?

Pasławek to co napisałeś wyjaśnia dobrze dlaczego moje małżeństwo miało w sobie zalążek katastrofy i dlaczego rozpadło się w momencie obiektywnie dla nas dobrym , ale pierwszym  po 20 latach w sumie gdy powiedziałam: teraz polegamy na Tobie przez chwilę, ja muszę zwolnić parę rzeczy sobie poukładać.. wydawało się że moment jest dobry bo uy niego finansowo była jazda w górę . niedługo potem byliśmy razem na koncercie, spojrzałam na niego tak z zaskoczenia, stał za mną i zobaczyłam spojrzenie którego się przestraszyłam. była to nieakceptacja, wstręt wręcz i przerażenie którego wtedy nie zrozumiałam. Po prostu słaba byłam dla niego wstrętna i juz.
słaba matka w dzieciństwie to była katastrofa życiowa kompletna i być może to wróciło, chociaż obiektywnie sytuacja nieporównywalna
Może Merle ma podobnie z żoną, a może wybiera w ogóle takie kobiety w życiu.

jeszcze jedna rzecz mi przyszła do głowy jako rozwiązanie, ale to chyba ciężkie dla rodziców- moi sąsiedzi tak zrobili z maluchami- dom jest gniazdem i dzieci mieszkają tam stale. rodzice naprzemiennie przychodzą- ale czy to zdrowe to w sumie nie wiem. no i finanse..

98

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?

Całe dzieciństwo byłam rozdarta między ojcem a matką, którzy nie potrafili się rozejść jak ludzie. Dzieci powinny być razem, a gdy będą zaniedbane, to wtedy wkroczysz. Musisz narazie odpuścić właśnie dla ich dobra. Ciężki czas przed wami wszystkimi.

99

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?

Merle nic nie musi odpuszczać. Na szczęście najmłodszy jest za nim. I niech na razie tak pozostanie. Wszyscy będą mieć jakiś okres przejściowy, i chyba wszystkim w takim układzie będzie łatwiej, jak nie będą sobie wzajemnie utrudniać. Merle nie będzie miał pustego domu a młody niech spotyka się z mamą kiedy i ile chce, jednocześnie będzie u siebie .Kwestia dogadania.

100

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?

Widzisz Merle, po co Ci ten luty był? Niepotrzebnie będziesz sobie dziurę w głowie wiercił kolejny miesiąc jej zachowaniem. Nie walcz o dziecko, proponuję zgodzić się na jej warunki w tej kwestii. Z tego co piszesz, tylko na wspólne będziesz płacił alimenty, to nie ma tragedii. No i dbaj o siebie, nie dlatego, żeby przed nią wyglądać lepiej, tylkondla siebie, żeby ten trudny okres (A będzie gorzej) przetrwać w miarę znośnie.

101

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?

Im mniej szarpania, tym lepiej dla dzieciakow i trzeba widziec dlugofalowa perspektywe. Widac, ze i ciebie i ja boli ten rozpad zwiazku, i dla nikogo nie jest to proste. Zeszlabym juz z tej ciaglej oceny drugiego czlowieka, czy pije, czy bierze leki, przeciez radzi sobie jak moze, ty tez, sam pisze w jaki sposob dbasz o zdrowie i nie wyglada to zbyt dobrze. Co do ''bycia slabym'' w zyciu czy zwiazku. Jest to jeden z trudniejszych tematow egzystencjalnych. Naturalnym jest tez to, ze na osobe slabsza patrzymy z gory. Tak zbudowany jest nasz mozg i instynkty.

102 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2021-02-02 12:17:33)

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?
paslawek napisał/a:
merle napisał/a:

Raczej myślę, że ona potrzebowała bardzo silnego mężczyznę, który nieustannie da jej wsparcie, tymczasem na początku jak się tu przeprowadziliśmy, okazałem słabość. Miałem gorszy okres, z którego długo się zbierałem. I jak do tego doszły rzeczy, o które już wcześniej miała żał, bo w związkach z reguły jakieś tarcia są, to po prostu przelało czarę. Ona czasem mi zarzuca, że tego "nie udźwignąłem". Tymczasem prawda jest taka, że ona nie udźwignęła czasu, gdy byłem słabszy. Straciła szacunek, a kiedy z jednej strony uczucie zaczyna wygasać, a druga się przez to bardziej stara, to ten szacunek często jeszcze bardziej zanika (swoją drogą zawsze mnie zastanawiało dlaczego tak się dzieje?)


Dlaczego tak się dzieje ? Nie sądzę żeby ktoś udzielił jednej ,krótkiej ,błyskotliwej, satysfakcjonującej Ciebie  odpowiedzi.
To echa z domu w którym dorastała i wychowywała się Twoja żona.
Słabości dla niektórych są niewybaczalne,wstręt ,wstyd niepokój i obawy cała mieszanka uczuć ,przekonań wzorów,zachowań obronnych przed poczuciem bycia słabym i pamięć uczuć jak traci się poczucia bezpieczeństwa widząc słabość bliskiej osoby będąc dzieckiem czy nastolatkiem ,przyznam się że poznałem te uczucia w stosunek do ojca ,ale zderzyłem się z własnymi słabościami więc w pewnym momencie zrozumieliśmy się - miałem szczęście w nieszczęściu ,ale to nie o mnie wątek .
Masz odpowiedź na rozterkę to nie leki były powodem wygasłych uczuć ,leki są skutkiem i nie pomogły ich zatrzymać po prostu.
Dla Twojej żony słabość to możliwe że straszny wstyd, wywołuje wstręt z odpychaniem, odruchem ucieczki traci spokój i szacunek równocześnie tak mają właściwe dysfunkcyjne niektóre dorosłe dzieciaki,nie do odpuszczenia i nie do zaakceptowania jest widok słabszego ,masz rację to również jest słabość jak widzisz nie przepracujesz tego za nią inną słabością jest osądzanie uczciwości,przyznawania się do błędów jako frajerstwo.
Ciemniejsze dni nadchodzą Merle być może dla Ciebie,ale ja mam jakieś przeczucie że poradzisz sobie ponieważ Twój wątek i refleksje są bardziej niż zwykle wnikliwe ,głębsze inspirujesz też inne osoby do większego otwarcia się na takim "zwykłym" forum.
Znajdź miejsce i opłacz związek,miłość masz w sobie i  zdolność do niej, nie bądź wobec tego cyniczny, bo ta zdolność jest bezcenna jak sumienie,choć w tym związku okazała się być może nadaremna.
Zgodzę się po raz kolejny z Elą jak nie masz pomysłu i nie wiesz co zrobić ,usiądź i przeżyj bezsilność i bezradność odpuść tę "boską" kontrolę poddaj się życiu w Tobie, wiem jak to brzmi ale walka to nie jest jedynie słuszny sposób na życie ,wcale nie gwarantuje zwycięstwa ,wygranej choć tak nas uczą .Zadbaj bardziej niż zwykle o siebie nie karaj się za nie swoje decyzje wybory postawę.
No i trzymaj się ciepło, obcy ludzie myślą czasem o Tobie jak widzisz w ten sposób, możesz i Ty być dla siebie łagodnym i cierpliwym bo dlaczego nie.To co przeżywasz jest też nietrwałe choć wydaje się że tak będzie zawsze to złudzenie.


Głęboki sens ma to, co piszesz, pasławku :-)

Przyznam, że dla mnie to jest dość przerażająca perspektywa, że ktoś „kocha i szanuje” dopóty, dopóki obiekt uczuć jest niezawodnym źródłem wsparcia i troski. Ale może taka właśnie jest ta gorsza strona życia z osobą zależną, że ona potrzebuje faceta, który NIGDY nie pokaże grama słabości. Bo tylko przy takim silnym facecie może czuć się bezpiecznie i poddać się jemu z pełnym przekonaniem, że on wszystkiemu podoła. Podczas gdy w relacji partnerskiej, ludzie nawzajem się wspierają w chwilach słabości i troszczą się o siebie nawzajem, to w relacji z kobietą zależną facet musi być silny za ich dwoje.

merle, wychodzi na to, że Twoja żona doznała całkowitego rozczarowania Tobą, rozczarowania w sferze Twojej męskości, atrakcyjności jako partnera, na rzecz przekonania, że byłeś jedynie pozorem, fantomem. Bo złożyła w Tobie oczekiwania, których zwyczajny śmiertelnik nie jest w stanie sprostać. No po prostu nie wierzę, że zwyczajny śmiertelnik może przez lata funkcjonować jak emocjonalny robocop, którego nic nie jest w stanie osłabić.

Jeśli Ty wybrałeś partnerkę, przy której musisz być silny, nie okazywać słabości, to też znaczy, że sam sobie nie dajesz prawa do bycia słabym. Stąd te dzisiejsze problemy z odpuszczeniem, zaprzestaniem walki, poddaniem się, bo to byłoby jak wyraz słabości.

103

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?
BEKAśmiechu napisał/a:

Widzisz Merle, po co Ci ten luty był? Niepotrzebnie będziesz sobie dziurę w głowie wiercił kolejny miesiąc jej zachowaniem. Nie walcz o dziecko, proponuję zgodzić się na jej warunki w tej kwestii. Z tego co piszesz, tylko na wspólne będziesz płacił alimenty, to nie ma tragedii. No i dbaj o siebie, nie dlatego, żeby przed nią wyglądać lepiej, tylkondla siebie, żeby ten trudny okres (A będzie gorzej) przetrwać w miarę znośnie.

Bożesz.. tak sobie myślę o tym drugim dziecku co nie przez niego spłodzone.. Jak ono zostanie dzieckiem drugiej kategorii bez kontaktu z ojczymem i z jakimś powalonym ojcem to płakać mi się chce..
jak się sprawy będą krystalizować, to jeżeli ona nie wyprowadzi się daleko z dziećmi- to można sobie ułożyć kontakty tak że niewiele stracisz- można mieć dni z dzieciakami- zastanów się Merle czy nie chcesz przysposobić pasierba- myśl o waszej relacji a nie o jego mamie..
Dni gdy dzieci nocują, popołudnia gdy coś z nimi robisz konkretnego i kontakt online-- mozna postawić na jakość a nie ilość czasu..
Gdy bedziesz swobodny.. wiem teraz Cię to wkurza- ale łatwiej bedzie znależć nową partnerkę- po przepracowaniu wszystkiego. Trzymaj się.

104

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?
paslawek napisał/a:

Ciemniejsze dni nadchodzą Merle być może dla Ciebie,ale ja mam jakieś przeczucie że poradzisz sobie ponieważ Twój wątek i refleksje są bardziej niż zwykle wnikliwe ,głębsze inspirujesz też inne osoby do większego otwarcia się na takim "zwykłym" forum.

Dziękuję paslawku. Fajne to forum. Skłania do refleksji, pozwala przekonać się, że problemy, z którymi borykami się są normalne. No i sytuacji, gdy człowiek nie ma z kim pogadać (na pewnym etapie z rodzicami się już nie rozmawia, a przed znajomymi, czy rodzeństwem często wstyd się otworzyć) tutaj można anonimowo znaleźć ucho/uszy, no i zobaczyć, że pewne zachowania są oceniane jednoznacznie. To bardzo dużo daje.


Ela210 napisał/a:

eszcze jedna rzecz mi przyszła do głowy jako rozwiązanie, ale to chyba ciężkie dla rodziców- moi sąsiedzi tak zrobili z maluchami- dom jest gniazdem i dzieci mieszkają tam stale. rodzice naprzemiennie przychodzą- ale czy to zdrowe to w sumie nie wiem. no i finanse..

Dobra sugestia. Kiedyś o tym czytałem, ale kompletnie nie wpadło do głowy. Pomysł jest całkiem ciekawy (z pkt widzenia dzieci chyba najlepszy), ale znów obie strony muszą się zgodzić. Rzuciłem takim pomysłem wczoraj, żeby wybadać sytuację. Jestem ciekaw co żona na to.


Joohana napisał/a:

Całe dzieciństwo byłam rozdarta między ojcem a matką, którzy nie potrafili się rozejść jak ludzie. Dzieci powinny być razem, a gdy będą zaniedbane, to wtedy wkroczysz. Musisz narazie odpuścić właśnie dla ich dobra. Ciężki czas przed wami wszystkimi.

To chyba nie takie proste. Jak odpuszczę teraz, to potem może być za późno. To są potem rozprawy sądowe o ustalenie, który z rodziców wykonuje władzę rodzicielską. Dzieci powinny być razem, ale moja propozycja nie jest, by je rozdzielać - każdy weekend spędzałyby razem, to praktycznie trzy z czterech dni. Tu chodzi też o to, że nie wiem do czego jest w tej chwili zdolna. Chciałbym popatrzeć na rozwój sytuacji (szczególnie na to jak będzie nam szło dogadywanie się) przed dalszymi decyzjami.

Morfeusz1 napisał/a:

Merle nic nie musi odpuszczać. Na szczęście najmłodszy jest za nim. I niech na razie tak pozostanie. Wszyscy będą mieć jakiś okres przejściowy, i chyba wszystkim w takim układzie będzie łatwiej, jak nie będą sobie wzajemnie utrudniać. Merle nie będzie miał pustego domu a młody niech spotyka się z mamą kiedy i ile chce, jednocześnie będzie u siebie .Kwestia dogadania.

Też mi się wydaje, że trzeba patrzeć na rodzinę jako całość, na każdego jej członka, a nie tylko na dzieci. Dzieci są w tym najważniejsze, ale też rodzice muszą zadbać o siebie, by dziećmi się zaopiekować.

BEKAśmiechu napisał/a:

Widzisz Merle, po co Ci ten luty był? Niepotrzebnie będziesz sobie dziurę w głowie wiercił kolejny miesiąc jej zachowaniem. Nie walcz o dziecko, proponuję zgodzić się na jej warunki w tej kwestii. Z tego co piszesz, tylko na wspólne będziesz płacił alimenty, to nie ma tragedii. No i dbaj o siebie, nie dlatego, żeby przed nią wyglądać lepiej, tylkondla siebie, żeby ten trudny okres (A będzie gorzej) przetrwać w miarę znośnie.

Z tego co mówi to wyprowadza się przed końcem lutego, choć jakoś nie umie mi podać dokładnej daty, a co do alimentów to akurat najmniejszy problem, szczególnie biorąc pod uwagę ich wysokość w PL. Dzięki za dodanie otuchy ("będzie gorzej") smile

Pronome napisał/a:

Im mniej szarpania, tym lepiej dla dzieciakow i trzeba widziec dlugofalowa perspektywe. Widac, ze i ciebie i ja boli ten rozpad zwiazku, i dla nikogo nie jest to proste. Zeszlabym juz z tej ciaglej oceny drugiego czlowieka, czy pije, czy bierze leki, przeciez radzi sobie jak moze, ty tez, sam pisze w jaki sposob dbasz o zdrowie i nie wyglada to zbyt dobrze. Co do ''bycia slabym'' w zyciu czy zwiazku. Jest to jeden z trudniejszych tematow egzystencjalnych. Naturalnym jest tez to, ze na osobe slabsza patrzymy z gory. Tak zbudowany jest nasz mozg i instynkty.

Zgoda co do instyntków, jednak instynkty to nasza zwierzęca natura. Mamy też tą drugą, ludzką, która pozwala nam nad instynkami zapanować. Sprawa nie jest jednoznaczna, zgadzam się. Wy tutaj znacie historię opowiedzianą tylko z jednej strony, a do pełnego obrazu potrzeba też tej drugiej połówki.

Żona mówi, że zrobiłem wszystko, żeby ją od siebie odepchnąć, a na moje uwagi, że przytulałem ją codziennie, mówiłem kocham i że jest cudowna, że zasypialiśmy na łyżeczkę lub ona na moim ramieniu, że był częsty seks, bliskość, opiekowałem się dziećmi, wypełniałem całą masę obowiązków, zapewniałem byt rodzinie i że nawet w tym gorszym momencie to nadal robiłem, ona odpowiada, że oczywiście że robiłem te rzeczy i nigdy nie powiedziała, że było inaczej.

No to nie wiem wg jakiej definicji robiłem wszystko, by ją odepchnąć? Może nie ma co oceniać i szukać winy, ale chyba po tylu latach należałyby się jakieś sensowne wyjaśnienia, a nie takie ogólnikowe stwierdzenia, które zresztą stoją w sprzeczności z tym, co robiłem. Inna rzecz jak ona się czuła.

MagdaLena1111 napisał/a:

Głęboki sens ma to, co piszesz, pasławku :-)

Przyznam, że dla mnie to jest dość przerażająca perspektywa, że ktoś „kocha i szanuje” dopóty, dopóki obiekt uczuć jest niezawodnym źródłem wsparcia i troski. Ale może taka właśnie jest ta gorsza strona życia z osobą zależną, że ona potrzebuje faceta, który NIGDY nie pokaże grama słabości. Bo tylko przy takim silnym facecie może czuć się bezpiecznie i poddać się jemu z pełnym przekonaniem, że on wszystkiemu podoła. Podczas gdy w relacji partnerskiej, ludzie nawzajem się wspierają w chwilach słabości i troszczą się o siebie nawzajem, to w relacji z kobietą zależną facet musi być silny za ich dwoje.

merle, wychodzi na to, że Twoja żona doznała całkowitego rozczarowania Tobą, rozczarowania w sferze Twojej męskości, atrakcyjności jako partnera, na rzecz przekonania, że byłeś jedynie pozorem, fantomem. Bo złożyła w Tobie oczekiwania, których zwyczajny śmiertelnik nie jest w stanie sprostać. No po prostu nie wierzę, że zwyczajny śmiertelnik może przez lata funkcjonować jak emocjonalny robocop, którego nic nie jest w stanie osłabić.

Jeśli Ty wybrałeś partnerkę, przy której musisz być silny, nie okazywać słabości, to też znaczy, że sam sobie nie dajesz prawa do bycia słabym. Stąd te dzisiejsze problemy z odpuszczeniem, zaprzestaniem walki, poddaniem się, bo to byłoby jak wyraz słabości.

To nie do końca tak, że nie można okazać grama słabości. Chyba zależy od tego, jakiej sfery życia ta słabość dotyczy. Jedne rzeczy są do przejścia, inne nie.

Coś w tym jest o niedawaniu sobie prawa do bycia słabym. Jakiś obszar do pracy nad sobą.

A co do jej nierealnych oczekiwań wobec partnera, to jest właśnie dość powszechne w syndromie DDA, z tego na ile zdążyłem się zorientować. Zapewne paslawek może coś tu dopowiedzieć.

Ela210 napisał/a:

Bożesz.. tak sobie myślę o tym drugim dziecku co nie przez niego spłodzone.. Jak ono zostanie dzieckiem drugiej kategorii bez kontaktu z ojczymem i z jakimś powalonym ojcem to płakać mi się chce..
jak się sprawy będą krystalizować, to jeżeli ona nie wyprowadzi się daleko z dziećmi- to można sobie ułożyć kontakty tak że niewiele stracisz- można mieć dni z dzieciakami- zastanów się Merle czy nie chcesz przysposobić pasierba- myśl o waszej relacji a nie o jego mamie..

Oczywiście, że o nim też myślę. Przysposobienie to coś, co rozważałem już wielokrotnie, ale na razie po prostu jest to coś, co nie wchodzi w grę z wielu powodów. Zresztą... on jest trochę takim oczkiem w głowie żony, a żona wcale nie chce zabraniać mi kontaktu. Wręcz oczekuje bym nadal był dla niego ojcem.

105

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?

Jeśli chodzi o obecną żonę, to póki co się nie wyprowadziła i ostatnio napisała mi "Wygrałeś". Nie mam pojęcia co to oznacza... Postanowiłem już absolutnie z nią nie rozmawiać, chyba że sama zacznie, ale wtedy jak tylko widzę, że rozmowa idzie w stronę eskalacji konfliktu, po prostu ją urywam. Jest to proste bo rozmawiamy tylko SMSowo. Żona dziś chce nocować z dziećmi u swojej mamy. Ewidentnie potrzebuje się ode mnie odseparować, co akurat w 100% rozumiem i popieram.

Zdarzyło się jednak coś ciekawszego. Otóż skontaktowałem się z byłą żoną. Rozmawialiśmy po raz pierwszy od 8 lat, kiedy mnie zdradziła i odeszła.

Dowiedziałem się czemu mnie zdradziła, i tak jak podejrzewałem, chodziło o nieprzepracowane sprawy z początku naszego związku. Potem te sprawy się wyprostowały, ale nigdy nie były przepracowane i bż mówi, że pewnie to spodowało, że się nie powstrzymała przed brnięciem dalej z boczniakiem.

Ale co ciekawe, jest z nim dalej, mają dziecko, budują się, są szczęśliwi. Niedawno też przeszli kryzys małżeński (coś z tymi 8 latami jest na rzeczy) ale że oboje chcieli, chodzili na terapię par i udało im się sprawy wyprostować.

Bż mówi, że już nigdy więcej nikogo nie zdradzi i że teraz jak tylko coś w ogóle mogło by się zacząć, od razu ucina wszystko.

Co do mnie, mówiła że nigdy się ze mną źle nie czuła. Wypytałem ją o wszystko co zarzuca mi obecna żona i żaden z tych zarzutów nie istniał w pierwszym małżeństwie. Powiedziałem jej, że nie mam do niej żalu za to co się stało i życzę jej jak najlepiej.

Było to dość oczyszczające i poprawiło nastrój.

Ale do mertium... Najwyraźniej można ułożyć sobie szczęśliwy związek nawet z "boczniakiem" i więcej nie zdradzać.

106

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?
merle napisał/a:

Jeśli chodzi o obecną żonę, to póki co się nie wyprowadziła i ostatnio napisała mi "Wygrałeś". Nie mam pojęcia co to oznacza... Postanowiłem już absolutnie z nią nie rozmawiać, chyba że sama zacznie, ale wtedy jak tylko widzę, że rozmowa idzie w stronę eskalacji konfliktu, po prostu ją urywam. Jest to proste bo rozmawiamy tylko SMSowo. Żona dziś chce nocować z dziećmi u swojej mamy. Ewidentnie potrzebuje się ode mnie odseparować, co akurat w 100% rozumiem i popieram.

Zdarzyło się jednak coś ciekawszego. Otóż skontaktowałem się z byłą żoną. Rozmawialiśmy po raz pierwszy od 8 lat, kiedy mnie zdradziła i odeszła.

Dowiedziałem się czemu mnie zdradziła, i tak jak podejrzewałem, chodziło o nieprzepracowane sprawy z początku naszego związku. Potem te sprawy się wyprostowały, ale nigdy nie były przepracowane i bż mówi, że pewnie to spodowało, że się nie powstrzymała przed brnięciem dalej z boczniakiem.

Ale co ciekawe, jest z nim dalej, mają dziecko, budują się, są szczęśliwi. Niedawno też przeszli kryzys małżeński (coś z tymi 8 latami jest na rzeczy) ale że oboje chcieli, chodzili na terapię par i udało im się sprawy wyprostować.

Bż mówi, że już nigdy więcej nikogo nie zdradzi i że teraz jak tylko coś w ogóle mogło by się zacząć, od razu ucina wszystko.

Co do mnie, mówiła że nigdy się ze mną źle nie czuła. Wypytałem ją o wszystko co zarzuca mi obecna żona i żaden z tych zarzutów nie istniał w pierwszym małżeństwie. Powiedziałem jej, że nie mam do niej żalu za to co się stało i życzę jej jak najlepiej.

Było to dość oczyszczające i poprawiło nastrój.

Ale do mertium... Najwyraźniej można ułożyć sobie szczęśliwy związek nawet z "boczniakiem" i więcej nie zdradzać.

Dobry jestes z tymi rozmowami. Co ci przyszlo do glowy, zeby rozmawiac z byla zona o problemach w malzenstwie?! I to z laska, ktora cie zdradziła! Kiedys cie okłamywala jak byliscie razem, a ty zakladasz, ze teraz jest prawdomówna... dobre. Sprawiasz wrazenie solidnego naiwniaka, ktory wierzy w moc słowa, jakbys malo mial dowodów, ze to co ludzie mowia nie zawsze ma przelozenie na fakty.

107

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?
BEKAśmiechu napisał/a:

Dobry jestes z tymi rozmowami. Co ci przyszlo do glowy, zeby rozmawiac z byla zona o problemach w malzenstwie?! I to z laska, ktora cie zdradziła! Kiedys cie okłamywala jak byliscie razem, a ty zakladasz, ze teraz jest prawdomówna... dobre. Sprawiasz wrazenie solidnego naiwniaka, ktory wierzy w moc słowa, jakbys malo mial dowodów, ze to co ludzie mowia nie zawsze ma przelozenie na fakty.

Jeśli przeczytałeś post #64, stało tam:

merle napisał/a:

A w pierwszym małżeństwie (...) też nie byłem aniołem. Doprecyzowując - w zasadzie byłem gorszą stroną, tą która miała więcej za uszami, poza oczywiście samą zdradą.

I tak było. Dlatego nigdy nie czułem wielkiego żalu do niej, bo po prostu sam mogłem sobie wiele zarzucić (inaczej niż w obecnym małżeństwie). I bż tylko to potwierdziła, że niby pewne rzeczy mi wybaczyła, ale jednak głęboko w niej siedziały. A że nie przepracowaliśmy żadnej z tych kwestii, mogło siedzieć.

Nie rozmawiałem z bż o problemach w małżeństwie. Napisałem jej, że robię mały soul searching i że po tylu latach możemy pogadać bez emocji. Więc wypytywałem ją o te rzeczy, które zarzuca mi obecna, ale nie w taki sposób, by sugerować, że mam problemy w małżeństwie. Bż zeszła na ten temat u siebie, może wyczuła o co chodzi. Tyle.

108 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-02-05 12:45:52)

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?

też bym jej nie uznała za dobre żródło informacji-  nie przyjaźniliscie się- bo wsód przyjaciół, nie ma kłamstw- a ona kłamała. Nic o niej nie wiesz, to obca babka sorry.
Pewnie jesteś na etapie że szukasz potwuerdzenia swojej winy lub niewinności- to ślepa ścieżka.
mozesz iść na własną terapię by analizować swoje wybory z kimś kompetentnym- mozesz pytać ludzi na forum- z którymio nie jesteś związany emocjonalnie- coś więcej Ci powiedzą.
powiem Ci jeszcze że nawet jeśli żródłem rozpadu są w dużej mierze własne problemy zdradzającego- to zawsze jest coś- czego On nie cierpi w byłym- co go mocno drażni- dowiedziałeś się co to było?  bo każdy ma takie kontrowersyjne cechy- co nie znaczy że koniecznie ma je zmieniać- po prostu być z kimś dla kogo one nie są wadą po prostu.
tego sie dowiesz tylko od kogoś szczerego i otwartego- kto kocha Cię na tyle, że nie boi się Ciebie stracić i ma odwagę o tym z Tobą wprost rozmawiać.
wątpię czy była to odpowiednia do tego kandydatka.
To co dla pierwszej nie było wadą, dla kolejnej mogło być i nie ma w tym Twojej winy.
ja np jestem szczera do bólu. Nie każdy to lubi.
jeden doceni, dla drugiego to będzie niedelikatnosć. Ale jest to stała cecha mojego charakteru, nie do zmiany- i juz wiem że musi być ona w 100 procentach akcepowalna by się cokolwiek w relacjach z ludżmi powiodło.
Co do zarzutów które padają ze strony jż to naprawdę wzięłabym na to dystans.
Bo tu można książkę napisać. pod ich wpływem ja przez chwilę podejrzewałam u exa chorobę psychiczną bo tak się mijał z twardymi faktami.
z jakiegoś powodu wybierasz pokręcone i niestabilne Panie, Merle.

109

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?

Nie chciałbym schodzić na temat byłej żony. Bardziej pisałem to pod kątem tego, żeby jednak pokazać, że można sobie ułożyć szczęśliwe życie z kimś z kim się zdradziło. Nie po to, by kogokolwiek do tego zachęcać, ale po to, by pokazać, że choć podobieństwa przy zdradach są duże, każda sytuacja jest inna. Niemniej jednak na zakończenie tematu bż odniosę się do Twoich uwag.

Ela210 napisał/a:

Nic o niej nie wiesz, to obca babka sorry.

W dużej mierze prawda.

Ela210 napisał/a:

nie przyjaźniliscie się- bo wsód przyjaciół, nie ma kłamstw- a ona kłamała.

Kłamała, ale jednak A) sama przyznała mi się do zdrady (nic nie podejrzewałem) oraz B) przy rozwodzie traktowała mnie z szacuenkiem i oddała mi auto (jedyna rzecz, którą mieliśmy wspólną), czyli wyrzuty sumienia miała, a to już i tak więcej, niż ma wielu zdradzających.

Ela210 napisał/a:

Pewnie jesteś na etapie że szukasz potwuerdzenia swojej winy lub niewinności

Widzisz... mi po prostu będzie łatwiej, jeśli miałbym pewność, że to nie moja wina. Wtedy łatwiej po prostu pewien etap zakończyć. Mówię to właśnie z doświadczenia pierwszego małżeństwa. To wyglądało tak, że byłem świadkiem na weselu kolegi. Poszliśmy z bż razem. Bż pod koniec imprezy wyzanała mi prawdę o zdradzie, kto to jest, jak długo to trwa. Trzy dni później postawiłem jej ultimatum - wybór ja albo on, ale jeśli on to już nie będzie powrotu. Tak wybrała i potem rozmawialiśmy tylko odnośnie pozwu rozwodowego. Nie uważam za błąd skontaktowanie się z nią i pogadanie bez emocji o sprawach, o których nigdy nie rozmawialiśmy. Sedno jest takie, że ona wybrała i świadomość, że zdradziła oraz brak powiązań typu dzieci i kredyt, pozwoliły mi szybko zamknąć ten etap. Może więc potwierdzenie winy nic nie zmieni w ogólnych rozrachunku, ale gdybym miał pewność, że żonie po prostu coś odwaliło, byłoby łatwiej zamknąć i ten etap.

Ela210 napisał/a:

dowiedziałeś się co to było?

Po prostu na początku związku popełniłem za dużo błędów i nie mam na nie żadnego usprawiedliwienia poza zwykłym brakiem dojrzałości. Nie chcę się rozpisywać, bo to byłby poboczny wątek. Co ważne, w obecnym małżeństwie nie popełniłem tych samych błędów.

110

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?

To twoje rady dla Lucky7 w innym wątku:
"Lucky nie chcę Cię do niczego przekonywać, to Twoje małżeństwo.

Takie wrażenie jednak mam, że mówisz, że gdyby była zdrada fizyczna, to dla Ciebie byłoby już nie do przejścia.

A to w jaki sposób Cię traktuje, jest do przejścia? Co z tego, ze potrafi być miła?

Seks to tylko seks. Zakładam, że żona przed Tobą miała innych partnerów, więc nie była nieskalanym kwiatem smile

A po tylu latach ciągle brak skruchy.

Ewidentnie liczysz, że się opamięta, ale naprawdę, gdyby miała to zrobić, już by to zrobiła."
Innym łatwiej doradzać;)

111 Ostatnio edytowany przez acine (2021-02-05 15:44:10)

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?

Merle twoja zona juz drugi raz ma potrzebe spedzenia nocy z kochankiem. Od niej tego za chiny ludowe sie nie dowiesz bo to by w sadzie przeciw niej swiadczylo. Chcesz byc skuteczny to wyrwij jej telefon bo to jedyna droga do prawdy. Tak chociaz bedziesz wiedzial a to lepsze niz zycie w uludzie ktora ci tworzy dla swoich celow.

112 Ostatnio edytowany przez merle (2021-02-05 17:23:00)

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?
BEKAśmiechu napisał/a:

Innym łatwiej doradzać;)

Bez wątpienia łatwiej doradzać innym (tak jak np Ty doradzasz mi), bo osoba doradzająca, nie musi brać odpowiedzialności za decyzje osoby, której doradza. Dlatego napisałem, że nie chcę go do niczego przekonywać.

Jego sytuacja, choć ma podobieństwa z moją, jest inna. Tam zdrada jest pewna, tylko nie ma 100% pewności, czy fizycznie skonsumowana i trwa to lata, a Lucky po prostu chce, by żona wykazała skruchę i chcę się w 100% upewnić, czy zdrady fizycznej nie było. Nie robi nic w kierunku tego, żeby się z nią rozstać, jeśli nic się nie zmieni.

Jemu doradzam tak, bo tak wygląda jego sytuacja. Poczytaj sobie np ten wątek https://www.netkobiety.pl/t124816.html, gdzie radziłem zupełnie przeciwnie.

acine napisał/a:

Merle twoja zona juz drugi raz ma potrzebe spedzenia nocy z kochankiem. Od niej tego za chiny ludowe sie nie dowiesz bo to by w sadzie przeciw niej swiadczylo. Chcesz byc skuteczny to wyrwij jej telefon bo to jedyna droga do prawdy. Tak chociaz bedziesz wiedzial a to lepsze niz zycie w uludzie ktora ci tworzy dla swoich celow.

Chyba jeszcze do tego nie dojrzałem, ale fakt, że to by albo potwierdziło, albo wyeliminowało jeden z możliwych powodów (kochanek).

Szczerze to nie mogę się doczekać tej nocy, kiedy będę sam w domu, niezależnie co ona w tym czasie będzie robić.

113

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?

Co Wy panowie macie z tą fizyczną zdradą? przecież seks niekoniecznie zabiera głowę. miłość, lojalność. serio to jest najważniejsze?

114

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?

Witaj Merle.Jakie masz stosunki z teściową?Może z nią możesz szczerze porozmawiać?Wyrywanie telefonu moim zdaniem to ostateczność.Pisałeś ,że Twoja żona sporo pije.Może po winkowaniu  uda Ci się dopaść telefon,ew.coś na sen,to chyba bardziej lć udzkie.Mając dziś wolny wieczór i noc mógłbyś ją pośledzić czy rzeczywiście nocuje u matki.Może tylko podrzuci dzieci i wyfrunie do kogoś.Wiele by Ci to pomogło.Może podpytać delikatnie dzieci czy mama była cały czas i co robiła?Jest sporo możliwości ale z tego co widzę chyba jeszcze nie dojrzałeś do tego.Trzymaj się.

115 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-02-05 18:29:56)

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?
Ela210 napisał/a:

Co Wy panowie macie z tą fizyczną zdradą? przecież seks niekoniecznie zabiera głowę. miłość, lojalność. serio to jest najważniejsze?

Problemem największym osoby zdradzonej jest to jak ma zmierzyć,zważyć i ocenić stopień zdrady/niewierności u zdradzającego
w sytuacji kiedy np miesiącami był okłamywany niby dla jego dobra ,rozróżnienie wtedy w takich sytuacja czy doszło do zdrady emocjonalnej razem ze zdradą fizyczną (lub różnych tego "mutacji") jest moim zdaniem niemożliwe kiedy traci się zaufanie osoba która miała ma romans traci wiarygodność ,odchodzi wiara i nadzieja ,wszystko albo prawie wszystko wtedy wydaje się pozorem miłości,udawaniem,grą ,manipulacją.Jak odróżnić udawanie od prawdziwych uczuć - z tym to mają spory problem sami zdradzający a co dopiero zdradzeni ,bo nie jest miarą tego że ktoś jest podczas romansu przyjemniejszy,milutki ,odżywa przez romans i jest niby lepszy dla zdradzonego,nie zawsze przecież od razu osoba zdradzająca jest chamska ,podła ,złośliwa,uraźliwa,krytyczna,oceniająca ,obcesowa (ufff)dla stałego partnera - nie jest to regułą ,niektórzy udają lepiej inni gorzej inni nie udają od razu prezentują brak szacunku wprost .
Płeć ma niewielkie wtedy znaczeni ,choć dość często powtarzanym stereotypem jest na przykład stereotyp że zanim żona pójdzie z kochankiem do łóżka oddaje mu się uczuciami i musi się zakochać w nim, co jest nieprawdą i nie jest czymś zawsze  w każdym romansie występującym ,nie raz bywa jak pokazuje nasze nieocenione forum zupełnie odwrotnie zaczyna się od seksu a pojawiają się z czasem emocje,postawa ,uczucia w stosunku i w relacji z kochankiem ,a wprost proporcjonalnie żona/mąż odpływ odkochuje się w formalnym partnerze.Płacz i uśmiech może być prawdziwy lub fałszywy ,przy braku i utracie zaufania zdradzający też ma problem jak udowodnić i przekonać że nie miała miejsca zdrada ,a był tylko seks dla rozrywki płochej ,nie ma jak przekonać do tego i do swojej wierności ,znowu potrzeba wiary i zaufania ,odpuszczenia  bardzo trudne i potrzeba czasu dowodów szczerości i uczciwości a to z kolei też trudne do stwierdzenia jak było się oszukiwanym,a jednocześnie zapewnianych o wierności.straszny rozdźwięk i dysonans powstaje.

116

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?
Ela210 napisał/a:

Co Wy panowie macie z tą fizyczną zdradą? przecież seks niekoniecznie zabiera głowę. miłość, lojalność. serio to jest najważniejsze?

Chodzi o granice. Fizyczna zdrada to już ostateczność pokazująca, że nie ma żadnych zahamowań, że kiedy można było się jeszcze zatrzymać, nie zrobiło się tego. To jest taka wisienka na torcie, oczywiście w sensie negatywnym. Natomiast, dlaczego Lucky ma takie, a nie inne podejście, to już musisz jego zapytać.

Selkirk napisał/a:

Witaj Merle.Jakie masz stosunki z teściową?Może z nią możesz szczerze porozmawiać?Wyrywanie telefonu moim zdaniem to ostateczność.Pisałeś ,że Twoja żona sporo pije.Może po winkowaniu  uda Ci się dopaść telefon,ew.coś na sen,to chyba bardziej lć udzkie.Mając dziś wolny wieczór i noc mógłbyś ją pośledzić czy rzeczywiście nocuje u matki.Może tylko podrzuci dzieci i wyfrunie do kogoś.Wiele by Ci to pomogło.Może podpytać delikatnie dzieci czy mama była cały czas i co robiła?Jest sporo możliwości ale z tego co widzę chyba jeszcze nie dojrzałeś do tego.Trzymaj się

Nienajgorsze, ale przecież nie muszę mieszać w to teściowej. Dzieci mi wszystko powiedzą. Zresztą moja żona wypiera się zdrady i wcale nie denewuje się, gdy poruszam ten temat. Konsekwetnie twierdzi, że nie ma romansu, ani nie ma nikogo, kto by ją trochę kręcił. Natomiast na mój SMS, czy pokaże mi zawartość telefonu odpisała tylko, ze czasy udowadniania mi czegokolwiek już się skończyły.

A tak poza tym to jednak nie będzie dziś, tylko jutro. Nie zrozumieliśmy się z żoną.

paslawek napisał/a:

Jak odróżnić udawanie od prawdziwych uczuć

Wbrew pozorom to nie jest aż takie trudne. Udawanie zawsze wyjdzie, prędzej, czy później.

paslawek napisał/a:

stereotyp że zanim żona pójdzie z kochankiem do łóżka oddaje mu się uczuciami

Mogę zadać kłam temu stereotypowi. Nigdy nie poszedłem do łóżka z kobietą, na której mi nie zależało, więc nie jest to domena kobieca.

paslawek napisał/a:

dysonans

Magiczne słowo. Z tym zjawiskiem większość z nas nie umie się uporać.

117

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?

Merle, teraz tym smsem z pytaniem o pokazanie telefonu to oslabiles jeszcze swoja pozycje bo moze sobie pomyslec ze bedziesz chcial dostac sie jakos do jej telefonu i moze  pokasowac i przezornie wykasowywac nadchodzaca na bierzaco nowa korespondencje. Az strach ci dawac jakies rady bys przez opaczne ich stosowanie jeszcze nie dokladal sobie dodatkowo do pieca:(

118

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?
acine napisał/a:

Merle, teraz tym smsem z pytaniem o pokazanie telefonu to oslabiles jeszcze swoja pozycje bo moze sobie pomyslec ze bedziesz chcial dostac sie jakos do jej telefonu i moze  pokasowac i przezornie wykasowywac nadchodzaca na bierzaco nowa korespondencje. Az strach ci dawac jakies rady bys przez opaczne ich stosowanie jeszcze nie dokladal sobie dodatkowo do pieca:(

Po prostu nie jestem na etapie, że za wszelką cenę muszę się czegoś dowiedzieć. Był ten etap, i tak się nie dowiedziałem i już nie jest mi to aż tak bardzo potrzebne do szczęścia. Byłoby łatwiej, owszem, ale nie jest to coś, co spędza mi sen z powiek.

Może mieć kochanka, a może nie mieć, a efekt i tak jest ten sam - zmierzamy w kierunku rozwodu. Wiedza, czy jest ktoś byłaby fajna, ale ostatecznie i tak nic nie zmieni. Jedynie może mógłbym orzekać o jej winie.

Uwierz mi, ona już nie jest w stanie mnie bardziej zranić. Zakładam, że jest zdolna do wszystkiego i nic (mam nadzieję) mnie już nie zdziwi.

119

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?

Tyle było pisania i rad, ale skończyło się, jak miało się skończyć.

Dziś moja jż (cudowne określenie) w końcu się wyprowadziła. Nie miała jaj, żeby zrobić to z klasą. Okazuje się, że byłem obgadywany przez nią i jej rodzinę. Okłamywała mnie od dłuższego czasu. Dziś przyjechała z braciszkiem, żeby zły merle nie zrobił jej kuku - stanęła w drzwiach i (z braciszkiem za plecami) powiedziała "wyprowadzam się". Przecież inaczej z tyranami się nie da postępować...

Tak więc oficjalnie zaczyna się nowy rozdział mojego życia. Mam nadzieję, że fajny smile Oj biedne te panie, które mnie spotkają na swojej drodze... DonJuan De Marco przy mnie zblednie... Tomasz Lis powiedział kiedyś, że widz wybaczy wszystko, tylko nie to, by go traktować poważnie. Cóż... moje doświadczenie z jż mówią jasno, że Lis opisywał kobiety...

Rzucam wyzwanie do kobiet (w końcu to Wasze forum). Po co mężczyźni są Wam do czegokolwiek potrzebni? Dlaczego wymagacie od nich więcej niż od siebie? Dlaczego nie godzicie się ze słabością swoich drugich połówek?

120

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?

Ochłoń Merle kobiety z forum to nie Twoja jż .
Dyskusja którą chcesz teraz wywołać jest bez sensu.
Co z dziećmi ?
Przykro że tak to się kończy,nie ma idealnych zakończeń .

121

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?

Merle
Nie wymagam więcej od partnera, niż od siebie. Ja w ogóle nie wymagam. Prawie. Cieszę się z tego co dostaję, i staram się równoważyć tym samym.

Mój ex partner tak starał się ukrywać swoje słabości, że o niczym mi nie mówił, a na koniec okazało się że ma słabość do młodszych roczników, niż mój.

Po co nam faceci? Różnie. Mnie do kochania i dzielenia życia po prostu.

122

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?
paslawek napisał/a:

Ochłoń Merle kobiety z forum to nie Twoja jż .
Dyskusja którą chcesz teraz wywołać jest bez sensu.
Co z dziećmi ?
Przykro że tak to się kończy,nie ma idealnych zakończeń .

Ochłonę paslawku, ale nie dziś. Dziś jestem w......ny...

Tak wiem, że kobiety z forum to nie moja jż, ale moja jż nie jedyną kobietą, którą znam i widzę pewien schemat.

Z dziećmi sprawa jest prosta. Mogę walczyć tylko o jednego z nich. I bądź pewien, że nie oddam go bez walki. Póki co zamieszka ze mną, wedle jego własnego życzenia, a co dalej, to już rozstrzygnie sąd.

adela 07 napisał/a:

Nie wymagam więcej od partnera, niż od siebie. Ja w ogóle nie wymagam. Prawie. Cieszę się z tego co dostaję, i staram się równoważyć tym samym.

W takim razie moje wybory są tragiczne i wybieram kobiety kwasy nienasycone. Szkoda tylko, że obiecują co innego.

123 Ostatnio edytowany przez KoloroweSny (2021-02-20 00:57:01)

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?

Merle na spokojnie. Jesteś pełen gniewu, wku**u, emocji i wszystkiego co najgorsze. I ja sie nie dziwie. Daj sobie czas, ochłoń, a później pewnie tutaj podyskutujemy.
/staram sie nie brac do siebie poprzedniego postu bo wiem, ze przemawia przez Ciebie żal, złość i niewiadomo co jeszcze, udajmy, że tego nie bylo/

124

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?

Po co mężczyźni są Wam do czegokolwiek potrzebni? Dlaczego wymagacie od nich więcej niż od siebie? Dlaczego nie godzicie się ze słabością swoich drugich połówek?

Byłeś potrzebny, ale już nie jesteś;)

Walcz o dziecko skoro Ono chce być z Tobą. Mnie się udało i jestem najlepszym sobą, kapitalnym, samodzielnym ojcem. Serio;)

Z fartem Merle;)

125

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?
KoloroweSny napisał/a:

Merle na spokojnie. Jesteś pełen gniewu, wku**u, emocji i wszystkiego co najgorsze. I ja sie nie dziwie. Daj sobie czas, ochłoń, a później pewnie tutaj podyskutujemy.
/staram sie nie brac do siebie poprzedniego postu bo wiem, ze przemawia przez Ciebie żal, złość i niewiadomo co jeszcze, udajmy, że tego nie bylo/

Heh, dzięki. Fakt dziś mi przeszło i przepraszam.

MJX napisał/a:

Byłeś potrzebny, ale już nie jesteś;)

Murzyn zrobił swoje, murzyn może odejść big_smile

MJX napisał/a:

Walcz o dziecko skoro Ono chce być z Tobą. Mnie się udało i jestem najlepszym sobą, kapitalnym, samodzielnym ojcem.

Będę... jak Tommy Lee Jones w Ściganym... a tak na serio choć będę, to szanse marne, bo sąd powie, że z bratem będzie mu lepiej.

Trochę się też dziś dowiedziałem nt żony od jej ojca. Nie jestem od diagnozowania, ale myślę, że badanie psychiatryczne jej się przyda i gdy dojdzie do rozwodu, będę o to wnioskował.

126

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?
merle napisał/a:
KoloroweSny napisał/a:

Merle na spokojnie. Jesteś pełen gniewu, wku**u, emocji i wszystkiego co najgorsze. I ja sie nie dziwie. Daj sobie czas, ochłoń, a później pewnie tutaj podyskutujemy.
/staram sie nie brac do siebie poprzedniego postu bo wiem, ze przemawia przez Ciebie żal, złość i niewiadomo co jeszcze, udajmy, że tego nie bylo/

Heh, dzięki. Fakt dziś mi przeszło i przepraszam.

MJX napisał/a:

Byłeś potrzebny, ale już nie jesteś;)

Murzyn zrobił swoje, murzyn może odejść big_smile

MJX napisał/a:

Walcz o dziecko skoro Ono chce być z Tobą. Mnie się udało i jestem najlepszym sobą, kapitalnym, samodzielnym ojcem.

Będę... jak Tommy Lee Jones w Ściganym... a tak na serio choć będę, to szanse marne, bo sąd powie, że z bratem będzie mu lepiej.

Trochę się też dziś dowiedziałem nt żony od jej ojca. Nie jestem od diagnozowania, ale myślę, że badanie psychiatryczne jej się przyda i gdy dojdzie do rozwodu, będę o to wnioskował.

Merle,
wnioskować o badanie psychiatryczne możesz, tylko przelicz zyski i straty.
Po pierwsze sąd oddali twoj wniosek jako bezzasadny. Może tak być i co wtedy z tobą? Wyrobisz sobie u twoich dzieci opinię faceta, który próbuje z wszelką cenę zrobić z ich matki osobę psychicznie chorą. Jak im to kiedyś wytłumaczysz? Tak, wiem. Jedno dziecko nie jest twoje, ale kochasz je prawie jak własne.
Dla dziecka twojego i nie twojego trauma na całe życie.

Ochłoń. Stalo się, wyprowadziła się i jeden etap dla ciebie się skończył. Teraz najważniejsze nie dopuścić do większych spustoszeń. Zabezpieczaj siebie, ale nie staraj się ugodzić w żonę, na to przyjdzie czas. Najpierw uspokój się i postaraj się dogadać z żoną, może to wyrwie ci mniej nerwów i kasy. Jak emocje opadną, to może się okazać że i ona nie taka twarda jak deklarowała. Odczekaj.

Trzymam kciuki za ciebie.

127

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?
Salomonka napisał/a:

Merle,
wnioskować o badanie psychiatryczne możesz, tylko przelicz zyski i straty.
Po pierwsze sąd oddali twoj wniosek jako bezzasadny. Może tak być i co wtedy z tobą? Wyrobisz sobie u twoich dzieci opinię faceta, który próbuje z wszelką cenę zrobić z ich matki osobę psychicznie chorą. Jak im to kiedyś wytłumaczysz? Tak, wiem. Jedno dziecko nie jest twoje, ale kochasz je prawie jak własne.
Dla dziecka twojego i nie twojego trauma na całe życie.

Ochłoń. Stalo się, wyprowadziła się i jeden etap dla ciebie się skończył. Teraz najważniejsze nie dopuścić do większych spustoszeń. Zabezpieczaj siebie, ale nie staraj się ugodzić w żonę, na to przyjdzie czas. Najpierw uspokój się i postaraj się dogadać z żoną, może to wyrwie ci mniej nerwów i kasy. Jak emocje opadną, to może się okazać że i ona nie taka twarda jak deklarowała. Odczekaj.

Trzymam kciuki za ciebie.

Dzięki za kciuki smile

Naprawdę podejrzewam żonę o problemy psychiczne, już mniejsza o to dlaczego.

Jeśli badania nic nie wykażą, to nie.

Jeśli by coś wykazały to raz, że może to mi pomóc w uzyskaniu opieki nad synem, a dwa że mogę pomóc żonie, jeśli coś jest na rzeczy.

Nie mówię, że coś na tej rzeczy jest, ale po rozmowie z jej ojcem, pewien brakujący element układanki wskoczył na swoje miejsce.

A dzieci traumę i tak doświadczą i to jż tutaj do tego przyłożyła w głównej mierze rękę.

128 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-02-20 21:07:29)

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?

Wiesz  o ile nie masz sygnałów że dzieciom  coś  grozi  to nie warto mieszać  w to systemy opieki psychiatrycznej i społecznej w PL..
Nie masz pojęcia jacy potrafią  być urzędnicy. 
Może się skończyć tak że Twój nieprzysposobiony syn skończy w domu dziecka. Serio Merle.  System działa sam.

129

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?
Ela210 napisał/a:

Wiesz  o ile nie masz sygnałów że dzieciom nic nie grozi  to nie warto mieszać  w to systemy opieki psychiatrycznej i społecznej w PL..
Nie masz pojęcia jacy potrafią  być urzędnicy. 
Może się skończyć tak że Twój nieprzysposobiony syn skończy w domu dziecka. Serio Merle.  System działa sam.

Przede wszystkim to nic na hura ,warto najpierw zrobić solidne rozpoznanie ,w tym temacie,prawne i medyczne z psychologicznym wsparciem dzieci jeżeli możliwe będzie ,bo faktycznie może być tak jak napisała Ela.Możecie oboje zostać uznani przez system ze względu na walką podczas rozwodu za niezdolnych do opieki z tym różnie jest.
Jeżeli żona jednak ma problemy psychiatrycznej natury to należy to wszystko przeprowadzić z rozwagą na spokojnie nie pod wpływem urazy i odwetu do żony .
Ja się dowiedziałem o schizofrenii taty za wcześnie miałem z 6 - 7 lat i bez wsparcia psychologa to było traumą i przeobraziło się w rodzaj wstydu skrywanego we mnie za ojca ,ale też jak patrzę na to bez przesady jakoś rodzice poradzili sobie z tym i ze mną
przed takimi sprawami to nie da się tak na 100% ochronić dziecka jakieś konsekwencje będą chodzi o to żeby jak najmniejsze.

130

Odp: Leki powodem wygasłego uczucia?
Ela210 napisał/a:

Wiesz  o ile nie masz sygnałów że dzieciom  coś  grozi  to nie warto mieszać  w to systemy opieki psychiatrycznej i społecznej w PL..
Nie masz pojęcia jacy potrafią  być urzędnicy. 
Może się skończyć tak że Twój nieprzysposobiony syn skończy w domu dziecka. Serio Merle.  System działa sam.

Możesz rozwinąć trochę temat? Piszesz z własnego doświadczenia, czy jakieś opowieści słyszałaś?

paslawek napisał/a:

Przede wszystkim to nic na hura ,warto najpierw zrobić solidne rozpoznanie ,w tym temacie,prawne i medyczne z psychologicznym wsparciem dzieci jeżeli możliwe będzie ,bo faktycznie może być tak jak napisała Ela.Możecie oboje zostać uznani przez system ze względu na walką podczas rozwodu za niezdolnych do opieki z tym różnie jest.
Jeżeli żona jednak ma problemy psychiatrycznej natury to należy to wszystko przeprowadzić z rozwagą na spokojnie nie pod wpływem urazy i odwetu do żony .
Ja się dowiedziałem o schizofrenii taty za wcześnie miałem z 6 - 7 lat i bez wsparcia psychologa to było traumą i przeobraziło się w rodzaj wstydu skrywanego we mnie za ojca ,ale też jak patrzę na to bez przesady jakoś rodzice poradzili sobie z tym i ze mną
przed takimi sprawami to nie da się tak na 100% ochronić dziecka jakieś konsekwencje będą chodzi o to żeby jak najmniejsze.

Oczywiście, że nic na hurra. Jeśli będę wnioskował o takie badanie, to dopiero na rozprawie rozwodowej, a do tego jeszcze został czas. Przede wszystkim na ten moment nie mam wiedzy, by żona składała taki wniosek. Mało prawdopodobne, bo musiała skupić się na zorganizowaniu wyprowadzki.

Z prawnikiem mogę spotkać się dopiero w marcu, bo... hehe... nie mam pieniędzy smile

Jako, że przez ponad połowę naszego związku żona nie pracowała, w tym po przeprowadzce do domu, utarło się, że cała moja pensja szła na życie. Żona w tym czasie dostawała alimenty oraz 500+. Czasem jak już brakło mi własnych środków, to wtedy szedłem do niej po pieniądze. A jak wróciła do pracy, to tak zostało, więc na jej koncie zbierały się nasze oszczędności, a ja najczęściej pod koniec miesiąca zostawałem z dwiema kartami kredytowymi do spłaty.

Byłem przekonany, że pieniądze są wspólne i nieważne na którym koncie się znajdują. Tak więc całe oszczędności jakie mieliśmy, ma teraz ona. Ja za to mam dwa samochody. I śmiać mi się chce, bo żona oczekuje, że jeden z nich jej dam. I teraz już abstrachując od dobra dzieci, rodziny, itd... Żona swoją decyzją chciała zabrać mi praktycznie wszystko co dla mnie ważne. Na szczęście pod koniec spasowała z naszym wspólnym synem, który na razie zostaje ze mną (choć jeszcze go tu nie ma, kto wie, czy żona nie wiwinie ostatecznie jakiegoś numeru). Ale tak, czy tak zabiera drugiego syna i psa, z którym nasz wspólny codziennie się bawił. Do tego zabrała całe oszczędności, a gdyby jej plan, że wszystkie dzieci idą z nią wypałił, to do alimentów i 500+, które ma na syna, doszłyby jeszcze moje alimenty. I ona w tym wszystkim, gdy dalej nie jest gotowa na żadną współpracę (np nie chce mi podać swojego nowego adresu, ani odnieść się do tego jak mają teraz wyglądać nasze kontakty z dziećmi i ich wzajemne kontakty), zadaje mi pytanie "a potrzebne Ci dwa?" (auta). Mówię jej, że oddam jej jedno auto, ale w takim razie chcę połowę naszych oszczędności.

Mam wrażenie, że ona się dziwi, że nie chcę jej przyklasnąć z tym wszystkim, o czym zdecydowała i co robi.

Tak więc muszę wziąc na wstrzymanie. Ułożyć rzeczy na nowo, odłożyć jakieś pieniążki. Trochę czasu minie.

Posty [ 66 do 130 z 236 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Leki powodem wygasłego uczucia?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024